Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
134 osoby interesują się tą książką
Dwie siostry.
Caitlin i Olivia wreszcie mogą zostać same w domu. Są podekscytowane i szczęśliwe. Jednak gdy zasypiają, ktoś cicho otwiera tylne drzwi. Nic już nie będzie takie samo…
Zaginiona córka.
Kiedy rodzice wracają, łóżko Olivii jest puste. Starsza córka zniknęła… ale nie na zawsze.
Jedno straszne kłamstwo.
Szesnaście lat później Olivia wraca, a wszyscy chcą wierzyć, że koszmar wreszcie się skończył. Jednak Caitlin nie ufa kobiecie, która twierdzi, że jest jej siostrą. Ich wspomnienia tamtej nocy różnią się diametralnie. W dodatku obie skrywają tajemnice, które mogą rozbić rodzinę na kawałki…
Co, jeśli zaufają nie tej córce?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 539
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: The Wrong Daughter
Copyright © Dandy Smith, 2024
International Rights Management: Susanna Lea Associates
Copyright © Wydawnictwo Poznańskie sp. z o.o., 2025
Copyright © for the Polish translation by Elżbieta Pawlik, 2025
Redaktorka prowadząca: Joanna Zalewska
Marketing i promocja: Wiktoria Jadziewicz
Redakcja: Paulina Jeske-Choińska
Korekta: Agnieszka Czapczyk, Lidia Kozłowska
Projekt okładki i strony tytułowe: Florian Rychlik
Fotografie na okładce: © Olena Bohovyk | Pexels
Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.
ISBN 978-83-68576-56-6
CZWARTA STRONA
Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.
ul. Fredry 8, 61-701 Poznań
tel.: 61 853-99-10
www.czwartastrona.pl
Prolog
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział czwarty
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
Rozdział dziewiąty
Rozdział dziesiąty
Rozdział jedenasty
Rozdział dwunasty
Rozdział trzynasty
Rozdział czternasty
Rozdział piętnasty
Rozdział szesnasty
Rozdział siedemnasty
Rozdział osiemnasty
Rozdział dziewiętnasty
Rozdział dwudziesty
Rozdział dwudziesty pierwszy
Rozdział dwudziesty drugi
Rozdział dwudziesty trzeci
Rozdział dwudziesty czwarty
Rozdział dwudziesty piąty
Rozdział dwudziesty szósty
Rozdział dwudziesty siódmy
Rozdział dwudziesty ósmy
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Rozdział trzydziesty
Rozdział trzydziesty pierwszy
Rozdział trzydziesty drugi
Rozdział trzydziesty trzeci
Rozdział trzydziesty czwarty
Rozdział trzydziesty piąty
Rozdział trzydziesty szósty
Rozdział trzydziesty siódmy
Rozdział trzydziesty ósmy
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Rozdział czterdziesty
Rozdział czterdziesty pierwszy
Rozdział czterdziesty drugi
Rozdział czterdziesty trzeci
Rozdział czterdziesty czwarty
Rozdział czterdziesty piąty
Rozdział czterdziesty szósty
Rozdział czterdziesty siódmy
Rozdział czterdziesty ósmy
Rozdział czterdziesty dziewiąty
Rozdział pięćdziesiąty
Rozdział pięćdziesiąty pierwszy
Rozdział pięćdziesiąty drugi
Rozdział pięćdziesiąty trzeci
Rozdział pięćdziesiąty czwarty
Rozdział pięćdziesiąty piąty
Rozdział pięćdziesiąty szósty
Rozdział pięćdziesiąty siódmy
Podziękowania
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Dla Mel Neville (z domu Monteath)
Niech Twoje kreski na powiekach zawsze będą równe
Są siostrami. Mają trzynaście i dziesięć lat. Są w domu same. Żadna z nich nie wie o mężczyźnie, który obserwuje je z lasu za ich domem.
Starsza, Olivia, ma się opiekować młodszą siostrą podczas nieobecności ich rodziców. Na blacie kuchennym leżą pieniądze na pizzę, a do lodówki przypięto magnesem listę numerów alarmowych. Olivia nawet na nią nie patrzy. Dom o wdzięcznej nazwie Blossom Hill znajduje się w Stonemill, spokojnym miasteczku w sercu Somerset. W miejscu, w którym ludzie czują się na tyle bezpiecznie, że nie zamykają drzwi na klucz.
O szóstej wieczorem dziewczynki wkładają buty. Pomimo nakazu, że przed dziewiątą mają być w łóżkach, Olivia postanowiła przeciągnąć ten czas o pół godziny. Chwyta siostrę za rękę i wychodzą na wieczorne słońce, a ostrzeżenia rodziców, żeby nie opuszczały domu, ulatują jej z pamięci niczym spadochroniki dmuchawca.
Dziewczynki zatrzaskują za sobą ciemnogranatowe drzwi z mosiężną kołatką, ale nie zamykają ich na klucz. Caitlin podnosi wzrok i tęsknie spogląda na różowe płatki, które wiosną opadają z wiśni kwitnącej w ich ogrodzie. Za bramą skręcają w prawo, a następnie w lewo, na drogę, która prowadzi do wiejskiego sklepiku. Za pieniądze na pizzę kupują sobie kanapki: pachnący chleb z chrupiącą skórką, wędzona szynka i plaster twardego sera. W cukierni obok nabywają czekoladowe brownie i butelkę mocno schłodzonej lemoniady. Biegną ze swoimi zdobyczami na łąkę. Tam, pośród niebieskich niezapominajek i kępek żółtych jaskrów, wylegują się na rozgrzanej słońcem trawie. Lato rozciąga się przed nimi niczym puste płótno oczekujące na zamalowanie możliwościami i przygodami.
Olivia zwraca twarz ku słońcu i rozplata swój gruby, złoty warkocz. Przeczesuje włosy palcami, aż opadają lnianą kaskadą na jej plecy. Caitlin ujmuje w palce kosmyk własnych włosów – ciemnobrązowych i w jej opinii zupełnie nudnych w porównaniu do złocistych loków jej siostry. Zauważywszy zazdrość na twarzy młodszej siostry, Olivia mówi:
– Twoje włosy są takie lśniące. Kiedy odbija się w nich słońce, lśnią czerwienią, Kitty-Cate.
Dziewczynka uśmiecha się do Olivii wdzięczna za komplement, który przytula mocno do piersi.
Siostry splatają wianuszek ze stokrotek. Kończą rozgrzany promieniami słońca piknik i dopijają lemoniadę. W blasku wieczornego światła Olivia wykonuje perfekcyjną gwiazdę na łące. Jest taka szczupła, opalona i idealnie symetryczna. Proponuje Caitlin, że ją nauczy. Caitlin, która jest niezdarna, ma nieskoordynowane ruchy i boi się upadku. Dziewczynka udaje ból kostki, ponieważ wie, że nigdy nie będzie w stanie skopiować figury, która Olivii przychodzi bez najmniejszego wysiłku. Nieustannie żyje w cieniu starszej siostry. Nie w takim sensie, że jest mniej kochana przez swoich rodziców, ponieważ dziewczęta są jednakowo uwielbiane. Chodzi raczej o to, że Olivia jest starsza, wcześniej zaczęła mówić, chodzić i robić gwiazdę. Caitlin zawsze będzie trochę w tyle. Jest szczęśliwa i bezpieczna w cieniu siostry.
Dziewczynki leżą na trawie i wpatrują się w miękkie obłoczki sunące po bezkresnym niebieskim niebie. Wskazują kształty, które udaje im się dojrzeć: uciekający zając, kapelusz czarownicy, bucik baletnicy. Gdyby przeczuwały horror dzisiejszego wieczoru lub brutalny początek następnego dnia, chciałyby zatrzymać czas, zatracić się w tym ciepłym, lipcowym wieczorze. W tej chwili są młode i beztroskie, ich przyszłość jest tak samo naturalna i żywiołowa jak otaczająca je łąka. I chociaż jeszcze o tym nie wiedzą, jest to ostatni taki perfekcyjny wieczór, jaki siostry ze sobą dzielą.
Podczas długiej drogi powrotnej do domu dziewczynki wciągają zapach świeżo skoszonej trawy i nasłuchują odległego dźwięku furgonetki z lodami. Mijają dom Florence. Smukła dziewczynka z czarnym jak atrament paryskim bobem siedzi przy oknie w swoim pokoju i wygląda przez nie apatycznie, trzymając głowę na kolanach. Ma dzisiaj szlaban, w ostatni dzień szkoły, za noszenie zbyt krótkiej spódniczki. Olivia i Florence są najlepszymi przyjaciółkami. Wspólnie królują w szkole dla dziewcząt w Southfield. Łączy je niewymuszona przyjaźń, której Caitlin tak bardzo pragnie. Na widok sióstr stojących przed jej domem Florence się uśmiecha i zdejmuje słuchawki odtwarzacza MP3. Macha do nich, ale nie odzywa się, na wypadek gdyby jej matka znajdowała się w pobliżu. Siostry odmachują. Później policja będzie pytała Florence, o której dokładnie godzinie widziała dziewczynki mijające jej dom. Jej odpowiedzi za każdym razem będą inne, ponieważ nie ma pewności. Przez resztę życia będzie już zwracała uwagę na dokładny czas.
W domu siostry przebierają się w takie same bawełniane piżamy. Siadają na dużej sofie przed telewizorem z miską popcornu między nimi. Nie mają pojęcia, że w ogrodzie czai się nieznajomy, który się im przygląda.
Później Caitlin idzie na górę, by skorzystać z toalety, i zatrzymuje się przed drzwiami pokoju siostry. Zauważa leżący na toaletce ciemnozielony pamiętnik. Podchodzi i bierze go do ręki. Po obleczonej w miękki aksamit okładce i złotych tłoczonych literach wnioskuje, że jest drogi. W niczym nie przypomina byle jakich notatników ze starego sklepu papierniczego w mieście. Caitlin już ma otworzyć pierwszą stronę, kiedy w progu pokoju staje jej siostra.
Olivia stoi bez ruchu i zmrużonymi oczami wpatruje się w Caitlin. Nie jest zła – Olivia nigdy się nie złości. Jest pewna siebie i empatyczna. Zdeterminowana i słodka. Bez słowa wyciąga rękę z wnętrzem dłoni skierowanym ku górze. Caitlin, z płonącymi policzkami i poczuciem winy szalejącym w żołądku wraz z kanapką i popcornem, oddaje jej pamiętnik, ale zdobywa się na odwagę, by zapytać, skąd go ma.
– To nie pamiętnik, tylko dziennik – poprawia ją Olivia, bo pamiętniki są dla dzieci. Dzienniki natomiast prowadzą młode kobiety. – Dał mi go chłopak – wyjaśnia, z namaszczeniem odkładając go na toaletkę. – Chłopak z autobusu.
Caitlin to nie dziwi. Czasami, wracając po szkole do domu z przystanku, Olivia wstępuje do kwiaciarni na Honeysuckle Avenue i kupuje mały bukiecik kwiatów dla ich mamy. Czasami, ponieważ jest ładna, dostaje je za darmo. To lekcja, której Caitlin nauczyła się bardzo wcześnie: ładni ludzie często otrzymują ładne rzeczy. Jak kwiaty. Albo dzienniki.
– Powiedział mi, żebym wszystko zapisywała – mówi Olivia.
Caitlin marszczy nos.
– Co masz zapisywać?
– Wszystko.
Pyta, kim jest ten chłopak.
– Po prostu chłopak. – Olivia uśmiecha się tajemniczo. – Po prostu chłopak z autobusu.
Później policja będzie prowadziła poszukiwania chłopaka z autobusu. Nigdy go nie znajdą. Ale będą szukać.
Leżąc w łóżku, tuż przed zaśnięciem, Caitlin marzy o własnym dzienniku. Dokładnie takim jak Olivii. Nie słyszy podekscytowanego dyszenia mężczyzny stojącego w niezamkniętych francuskich drzwiach na dole ani nie czuje zapachu jego wody kolońskiej, gdy intruz po cichu wślizguje się do domu. Zasypia.
Kilka chwil później Caitlin budzi się, wyrwana gwałtownie ze snu. Noc jest czarna i otacza ją ze wszystkich stron. Nie jest pewna, co ją obudziło. Siada na łóżku i nasłuchuje.
Cisza.
Wie, że coś jest nie tak. To instynktowne uczucie, które dziewczynka nie do końca rozumie, ale jest dla niej tak samo realne jak łomoczące w piersi serce. Powoli, bezszelestnie zsuwa się z łóżka i idzie boso po drewnianej podłodze. Przy drzwiach zatrzymuje się i stoi jak posąg. Są lekko uchylone. Chociaż jej pokój pogrążony jest w mroku, gdyż światło księżyca blokują zaciągnięte kotary, na półpiętrze znajduje się okrągłe witrażowe okno, które rzuca niesamowitą srebrną poświatę na korytarz.
Wstrzymuje oddech i nasłuchuje. Poprzez szum własnej krwi słyszy, że drzwi pokoju jej siostry po drugiej stronie korytarza się otwierają. Caitlin zaciska palce na chłodnej, mosiężnej klamce, ale znów ten sam instynkt podpowiada jej, by nie otwierała szerzej drzwi. Równomierne, ciężkie kroki przerywają panującą ciszę. Nie należą do jej siostry. Caitlin ani drgnie. Nie wydaje żadnego dźwięku. Nawet nie mruga, gdy w zasięgu jej wzroku pojawia się Olivia. A za nią postać, wysoka i barczysta – zbyt wysoka i zbyt barczysta, by nie być mężczyzną. Przerażenie skręca wnętrzności Caitlin. Nie widzi twarzy nieznajomego, jest zasłonięta wenecką maską z długim nosem i zmarszczonymi brwiami. Groteskowa i surrealistyczna, jak coś, co widuje się w cyrku. Dopiero gdy mężczyzna podprowadza Olivię do szczytu schodów, blask księżyca oświetla nóż przyciśnięty do gardła jej siostry.
W sercu Caitlin rozgaszcza się strach. Jego płomienie liżą jej gardło i grożą, że wydobędą się z jej ust w postaci stłumionego krzyku. Nagle nóż znika w czarnej pochwie przy ramieniu mężczyzny. Zamaskowany napastnik zaciska palce w rękawiczce wokół karku Olivii i obraca ją lekko. Dziewczyna stoi teraz przodem do pokoju siostry. Olivia podnosi wzrok. Ich spojrzenia się krzyżują. Wykorzystując chwilową nieuwagę napastnika, Olivia unosi drżący palec i przyciska go do ust, nakazując siostrze zachować milczenie. Caitlin zakrywa usta dłonią, by stłumić krzyk, który narasta jej w gardle. W milczącym przerażeniu przygląda się, jak mężczyzna wyciąga z torby drugą wenecką maskę i zakłada ją na twarz Olivii. Jest pokryta ciemnozielonym i złotym wzorem, takim samym jak dziennik. Nóż na nowo ląduje na jej szyi i Olivia jest sprowadzana schodami na dół. Caitlin myśli o zachodzącym słońcu zanurzającym się za horyzontem. Znikającym w ciemności.
Chwilę później słyszy dźwięk otwieranych drzwi, a potem ich trzaśnięcie. Czuje w sercu nieodwracalność tego wydarzenia. Stoi jeszcze przez chwilę i przywołuje w myślach obraz swojej siostry przyciskającej palec do ust. Nie jest pewna, jak długo trwa jak sparaliżowana w wejściu do swojego pokoju, aż w końcu zaklęcie opada i dziewczynka wraca do pozornego bezpieczeństwa swojego pokoju. Tchórzliwie kryje się pod kołdrą, gdzie drży niczym porzucony pies.
Jest sama.
Nie do końca rozumie, czym jest samotność. Ale zrozumie. W nadchodzących miesiącach i latach aż za dobrze zrozumie, co ona oznacza.
Mijają godziny, nim wrócą ich rodzice. Są radośni, wieczór minął im w towarzystwie czerwonego wina, wystawnego jedzenia i interesujących rozmów. Kiedy potykają się na schodach, by zerknąć do córek, jest prawie pierwsza w nocy. Chociaż pokój Olivii znajduje się najdalej, to do niego matka zagląda w pierwszej kolejności. Nie niepokoi jej puste łóżko, ponieważ jest przekonana, że jej córki śpią razem wtulone w siebie w pokoju Caitlin.
Zagląda do niej. Znajduje młodszą córkę, i tylko ją, bladą i drżącą. Opowieść Caitlin o zamaskowanym mężczyźnie z długim nosem, o nożu, o sekretnym dzienniku i chłopaku z autobusu, o zachodzącym słońcu i uprowadzeniu Olivii w ciemną noc jest chaotyczna i zbyt szybka. Gdyby nie puste łóżko jej pierworodnej, ich matka nigdy by w nią nie uwierzyła.
To, co nadchodzi później, jest mieszaniną hałasu, sztucznego światła i policji panoszącej się w ich domu, rozpierzchającej się niczym mrówki. Olivia zniknęła. Jej dziennik również. Ich ojciec przysięga Caitlin, że Olivia wróci. Że jej matka w końcu przestanie wydawać z siebie to rozdzierające, zwierzęce zawodzenie. Że wszystko będzie dobrze. Caitlin nie odpowiada. Nie odpowiada, ponieważ zna prawdę, czuje ją w każdym uderzeniu swojego serca, w każdym oddechu, nawet w czerwieni własnej krwi: jej siostra nigdy nie wróci do domu.
Caitlin ArdenLATO
To ostatni dzień roku szkolnego. Dzieci opuściły szkołę w ferworze wakacyjnej radości. Została tylko jedna uczennica mojej piątej klasy. Zerkam na zegarek. Jej mama spóźnia się czterdzieści minut. Pani ze świetlicy skarżyła się już wcześniej, że rodzina Natalie wykorzystuje sytuację i nigdy nie przyjeżdża na czas, by odebrać córkę. Ponieważ w ostatni dzień szkoły świetlica jest zamknięta, zostałyśmy tylko ja i Natalie oraz pani Jones w sąsiedniej klasie.
Natalie rysuje i nie wydaje się zaniepokojona nieobecnością matki. Przykucam przy dziewczynce i uśmiecham się do niej szeroko. Nie mogę jej winić za chroniczne spóźnianie się jej rodziców.
– Śliczny obrazek – chwalę ją.
Uśmiecha się do mnie.
– To moja rodzina na plaży. W tym roku jedziemy do Grecji.
Na jej obrazku znajdują się dwie duże patyczkowate postaci i dwie małe. Najmniejsza z nich, w różowej spódniczce i z rudymi włosami, jest całkiem sama, narysowana w najdalszym rogu strony. Wskazuję na nią.
– Kto to jest?
– Moja młodsza siostra, Charlotte. – Dziewczynka wzdycha i bierze do ręki niebieską kredkę, by pokolorować morze. – Jest strasznie wkurzająca.
Przyglądam się całości i mimo że to tylko dziecięcy rysunek, czuję smutek, patrząc na tę samotną figurkę na piasku. To nieuniknione, że siostry się kłócą, zwłaszcza w tym wieku. Pewnie nie powinnam się odzywać, ale melancholia w moim sercu sama wyrywa słowa z ust.
– Wiesz co – mówię cicho, żeby musiała przerwać to, co robi, by mnie usłyszeć – bycie starszą siostrą to bardzo ważna rola.
Mruży oczy.
– Dlaczego?
– Twoja siostrzyczka cię podziwia. I bardzo cię kocha. – Biorę głęboki wdech. Myślę o Olivii. – Jesteś prawdopodobnie najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek będzie miała.
Natalie marszczy brwi, rozważając moje słowa. Przenosi spojrzenie na swój rysunek i delikatnie gładzi swoją smutną, samotną siostrę. Kiedy znów podnosi wzrok, jej twarz wyraża zaciekawienie.
– A pani ma siostrę, pani Fairview?
Jej pytanie, mimo że całkowicie niewinne, przenika mnie na wskroś i odpowiedź utyka mi w gardle. Nie ma na nie prostej odpowiedzi „tak” lub „nie”. Nie, odkąd Olivia została uprowadzona.
– Przepraszam za spóźnienie! Bardzo przepraszam! – Podrywam się na dźwięk kobiecego głosu i odwracam się w jego stronę. Kobieta biegnie przez salę. Ponieważ Natalie dołączyła do nas później, to moje pierwsze spotkanie z jej matką. Ma na sobie legginsy do jogi marki Lululemon, a jej rude włosy związane są w krótką kitkę. – I to w ostatni dzień szkoły! Przepraszam!
Gdy podchodzi bliżej, zdaje mi się znajoma. Gdzie mogłam ją spotkać?
– Mam nadzieję, że nie przetrzymałam pani zbyt długo? – rzuca pytającym tonem.
Wstaję.
– Nie, spokojnie – odpowiadam, chociaż powinna była odebrać dziecko czterdzieści pięć minut temu.
– Świetnie! – Odwraca się do córki, która wyrzuciła swój rysunek i zaczęła nowy na czystej kartce. – Dałaś pani… – Spogląda na mnie z miną, która ma chyba wyrażać skruchę, że zapomniała mojego nazwiska.
– Fairview – podpowiadam.
– Fairview! – powtarza głośno, jakby właśnie trafiła bingo. Kładzie dłonie na głowie córki i gładzi nimi jej długi blond warkocz. – Dałaś pani Fairview prezent?
Natalie potakuje, ale nie podnosi wzroku.
– Tak, dała mi go. Jest śliczny, dziękuję – potwierdzam, myśląc o gustownym kremowym kamionkowym kubku i belgijskich czekoladkach. Mam tak wiele kubków. Na Boże Narodzenie i na każde zakończenie roku szkolnego jestem obdarowywana dziesiątkami z nich, a większość z nich ma napis z przodu „Najlepsza nauczycielka na świecie”. Doskwiera mi poczucie winy, że nie mogę zachować ich wszystkich, ale przynajmniej lokalny sklep charytatywny jest dobrze zaopatrzony.
– Nie ma za co – odpowiada matka Natalie, wpatrując się we mnie z takim natężeniem, jakby też chciała mnie gdzieś umiejscowić. – Jestem Laura.
I nagle już wiem. Laura była jedną z najbliższych przyjaciółek Olivii w szkole dla dziewcząt w Southfields. Minęło piętnaście lat, odkąd widziałam ją po raz ostatni podczas czuwania z okazji pierwszej rocznicy zaginięcia Olivii. Niedługo potem rodzina Laury się wyprowadziła. Jest częścią naszej przeszłości wepchniętą w sam środek mojej teraźniejszości.
– Bardzo mi miło – mówię, modląc się w duchu, żeby mnie nie rozpoznała.
Uśmiecha się, ale uśmiech nie sięga jej oczu. Chcę, żeby opuściła salę. Dziś, tak blisko szesnastej rocznicy, nie zniosę roztrząsania przeszłości z praktycznie nieznajomą, która będzie się zachowywała, jakby brak Olivii doskwierał jej w życiu tak samo jak mnie.
– Bardzo ładny rysunek – chwali Laura córkę.
Zerkam na kartkę, zadowolona ze zmiany tematu. Na tym obrazku dwie dziewczynki grają razem w klasy w parku.
– Czy to ty? – pyta Laura Natalie, wskazując na postać z żółtymi włosami.
Dziewczynka potakuje.
– A to Charlotte – dodaje, sięgając po pomarańczową kredkę.
Uśmiech rozlewa się po mojej twarzy niczym ciepły miód.
Laura też się uśmiecha.
– Och, skarbie, to cudownie. Co za wspaniała niespodzianka. – Następnie zwraca się do mnie: – Wiesz, jak to jest, siostry wiecznie się kłócą, prawda? Za każdym razem, kiedy są dla siebie okropne, muszę sobie przypominać, że kiedy dorosną, staną się najlepszymi przyjaciółkami.
Smutnieję na myśl o tęsknocie za Olivią. Nie ufając samej sobie, nie odzywam się, tylko kiwam głową. Zwykle świetnie radzę sobie z ukrywaniem emocji za każdym razem, gdy pomyślę o Olivii, ale dziś, dzień przed rocznicą, jestem krucha niczym ciasteczko rozpadające się pod najlżejszym naciskiem.
– Pani Fairview powiedziała, że bycie starszą siostrą jest ważne, ponieważ jestem najlepszą przyjaciółką, jaką Charlotte kiedykolwiek będzie mieć – podśpiewuje Natalie.
Laura wpatruje się we mnie. Przestała głaskać Natalie po głowie, ponieważ dopiero teraz mnie dostrzegła. Naprawdę mnie dostrzegła. Podążyła za okruchami chleba przez ciernisty las i dotarła do chatki z piernika.
– Caitlin? – pyta cicho. – Caitlin Arden?
Świetnie.
Zerkam na Natalie, ale ona nie zwraca na nas uwagi. Dla niej to koszmarnie nudna rozmowa prowadzona przez nudne dorosłe wysoko nad jej głową. Jednak i tak oddalam się od niej i podchodzę do biurka, nie chcąc, żeby używała tego nazwiska przy uczniach, gdyż mogłoby to dotrzeć do rodziców. Tutaj, w szkole, jestem panią Fairview, nauczycielką piątej klasy. Nigdzie indziej nie jestem w stanie uciec od bycia Caitlin Arden, siostrą zaginionej Ardenówny. Zaczynam układać zeszyty w równy stosik, żeby Laura się nie spostrzegła, jak bardzo drżą mi dłonie.
– Jesteś Caitlin, prawda? – naciska.
– Tak.
Na jej twarzy maluje się szok.
– Ja jestem Laura, znałam twoją…
– Wiem.
Cisza.
Potrzebuję całej mojej siły woli, żeby się nie odwrócić i nie uciec z klasy. Nie mogę tego zrobić. Potrzebuję wymówki, by się stąd oddalić. Natychmiast.
– Przepraszam, że cię nie rozpoznałam – odzywa się znów Laura, przyglądając mi się, jakbym była jakimś niezwykłym okazem w muzeum. Czymś fascynującym z odległej przeszłości. – Twoje nazwisko… Jesteś mężatką? – Zerka na moją lewą dłoń. Na oprawiony pojedynczy diament, który nigdy nie należał do mnie. Brakuje obrączki.
– Zaręczona – precyzuję. – Fairview to nazwisko mojego narzeczonego.
Marszczy brwi, nie rozumiejąc, dlaczego używam jego nazwiska, zanim jeszcze stanęłam z nim przed ołtarzem.
– Bath to małe miasto – wyjaśniam i pozwalam, by moje słowa wybrzmiały.
Przyjmuje je. Rozważa. Dociera do niej, że nazwisko Arden już na zawsze będzie łączone ze zniknięciem w Blossom Hill.
– Rozumiem. Cóż, nie powiem nic innym rodzicom. To nie ich sprawa.
Jednak przez bardzo długi czas media robiły z tego sprawę narodową. Przemieliły tę historię i ucztowały na jej zwłokach, ogryzały mięso z kości, aż nie zostało już nic.
– Dziękuję.
Znów zapada pomiędzy nami cisza. Słychać jedynie szuranie kredki Natalie po kartce. Szczerze nie mam ochoty rozmawiać o mojej zaginionej siostrze z prawie nieznajomą, ale nie wiem, jak uprzejmie zakończyć tę rozmowę, by nie wyjść na niegrzeczną. W końcu to moje miejsce pracy. Muszę być profesjonalistką.
– Nadal malujesz? – zwraca się do mnie Laura.
Jej pytanie mnie zaskakuje. Nie wiem dlaczego, ale puls mi przyśpiesza.
– Skąd wiesz…
– Olivia ciągle powtarzała, że jesteś bardzo utalentowana. Zakładam, że nic się nie zmieniło. – Uśmiecha się zachęcająco. – Więc jak, nadal malujesz?
– Nie, już nie – kłamię. Uśmiech spełza jej z twarzy. Nie ułatwiam jej tego. Cała jestem najeżona i gotowa do odpierania ataku. Próbuję się zrehabilitować. – Ale dziękuję, że pytasz. To dla mnie dużo znaczy, że Olivia… – Zacinam się na jej imieniu. Rzadko mam okazję wypowiadać je na głos. Zaraz po uprowadzeniu w naszym domu rozbrzmiewało tysiące razy, szeptane z nabożną czcią przystającą modlitwie. Przełykam ślinę, a potem przywołuję uśmiech na twarz i zaczynam od nowa. – Miło mi słyszeć, że Olivia o mnie mówiła.
– Och, tak, przez cały czas. Ona…
– Mamusiu! – krzyczy Natalie, odsuwając ze zgrzytem krzesło, i macha obrazkiem nad głową. – Skończyłam! – Podaje kartkę Laurze. Następnie odsuwa kosmyki włosów z twarzy. – Mogę przekąskę? Proooszę.
Wkrótce potem wychodzą. Laura daje mi swój numer i mówi, że musimy się spotkać. Zgadzam się z uśmiechem, chociaż nie mam zamiaru spotykać się z nią poza szkołą. Wiem, że brzmi to okrutnie i być może takie jest, ale już zbyt wiele razy szukałam pocieszenia u osób, które znały Olivię, i starałam się zebrać do kupy wszystkie kawałki mojej siostry, jednak okazywało się to ślepą uliczką, ponieważ nikt nie znał jej tak dobrze jak ja. Nawet Florence. Noszę w sobie najwspanialsze, najcenniejsze kawałki tego, kim była Olivia. To prawda, że z biegiem czasu nieco się zatarły i wyblakły, ale nadal je w sobie mam. Są też pytania, na które nie chcę odpowiadać. Chorobliwa ciekawość dotycząca tamtej nocy. Tego, co widziałam. I jak do tego doszło. Albo co zrobiłam lub czego nie zrobiłam, żeby to powstrzymać. Przeszłość ciągle się o mnie upomina. Nie. Nie spotkam się więcej z Laurą. Wyciągam telefon i kasuję jej numer. Następnie siadam przy biurku. Czeka na mnie wiadomość od mamy.
Jak się masz, kochanie? Już w domu? X
Codziennie dostaję taką wiadomość. Martwi się. Zawsze się martwi. Jest przekonana, że okrutny los mnie też jej odbierze. Odpowiadam, zanim dostanę zwyczajowe, stanowcze ponaglenie od taty – w tych rzadkich okazjach przerywa panujące między nami milczenie – z instrukcją, że mam natychmiast odpowiedzieć matce. Odpisuję, że wszystko dobrze. Że jestem jeszcze w szkole i kończę robotę papierkową, a potem jadę do domu, do Oscara. Nie informuję jej, że mam zaplanowane spotkanie z Florence na mieście. Że będę wracała do domu ostatnim autobusem. Tylko by się niepokoiła, a ja nie chcę przysparzać jej więcej zmartwień.
Jeszcze w klasie przebieram się ze służbowych ubrań i wskakuję w czerwoną sukienkę w grochy, którą przyniosłam dziś ze sobą. Bluzkę i spodnie chowam pod biurkiem. Mam w tym roku sześć tygodni wakacji, ale wrócę wcześniej, żeby się przygotować na wrzesień.
Ponieważ zostało mi trochę czasu do zabicia, zanim będę musiała wyjść, przysiadam na jednej z ławek i wsuwam stopę w biały sandał na obcasie. Następnie biorę do ręki telefon i loguję się na moje konto Wanderlust Illustrations. W zeszłym tygodniu osiągnęłam czterdzieści jeden tysięcy obserwatorów. Od tamtej pory mój sekretny projekt wzbogacił się o kolejne trzysta osób. Miałam szczęście, kilka większych kont internetowych i stron o tematyce artystycznej udostępniło moje prace: ręczne ilustracje lokalnych zabytków w kolażu z tkaninami w stylu vintage. Nieco przeszłości przeniesione do teraźniejszości.
Klikam w najnowszy post – moja bestsellerowa praca Zachód słońca nad mostem Pulteney w Bath. Niebo to vintage’owa kwiecista tkanina w musztardowym kolorze. Na zdjęciu mój wzór jest przedstawiony w formacie A3 i znajduje się przed wspomnianym mostem. Moja dłoń jest widoczna w prawym dolnym rogu. Trzymam moją tożsamość w tajemnicy. Chcę, żeby ludzie kupowali moje prace, ponieważ im się podobają, a nie dlatego, że jestem siostrą tej zaginionej Ardenówny. Tą samą, której twarz pojawiała się we wszystkich serwisach informacyjnych przez wiele tygodni po uprowadzeniu. Przeglądam komentarze. Są entuzjastyczne i pełne pochwał. Szczęście rozlewa się w moim wnętrzu niczym masło na gorącym toście.
Oscar wie o Wanderlust. Jest jedyną osobą, która o tym wie. Czasami mam ochotę powiedzieć o tym rodzicom. Byliby dumni. Wiem o tym. Ale mama by się też martwiła. Bałaby się, że porzucę moją nauczycielską karierę, żeby być artystką. Nie powiedziała wprost, że nie mogę studiować sztuki na uniwersytecie, ale zapytała, czym się zajmę z takim dyplomem. Powstrzymałam się przed powiedzeniem jej, że „będę szczęśliwa”. Bo jej oczywiście zależy na moim szczęściu. Ale o wiele bardziej zależy jej, żeby jej jedyna pozostała córka miała bezpieczną i stabilną pracę. Jedno zmartwienie mniej. I tak bardzo się ucieszyła, kiedy wykazałam zainteresowanie angielską literaturą. Ona też robiła z niej dyplom. Zamówiła broszury z lokalnego uniwersytetu i rozłożyła je na stole w jadalni. Ja chciałam studiować za granicą. Zobaczyć świat. Ale wiem, że załamałaby się, gdybym wyjechała. Że dałaby się pochłonąć temu mrocznemu opuszczonemu miejscu, z którego wydostanie się po zaginięciu Olivii zajęło jej lata. Więc zostałam na miejscu, studiowałam literaturę angielską w Bristolu, a rok później zrobiłam magisterkę z pedagogiki. Wydaje mi się, że Olivia wspomniała jej – jeden, jedyny raz – że chciałaby zostać nauczycielką. Mama nigdy by tego nie przyznała, nawet sama przed sobą, ale to między innymi z tego powodu zachęcała mnie do podążania tą ścieżką. Śladami ducha Olivii.
Szczerze powiedziawszy, trudno mi sobie wyobrazić, że moja siostra mogłaby się kiedykolwiek poświęcić takiemu przyziemnemu zajęciu jak nauczanie. Jasne, lubiła mi pokazywać, jak się robi różne rzeczy, kiedy byłyśmy dziećmi: uczyła mnie jeździć na rowerze, robić gwiazdę, czesać się, ale wydaje mi się, że gdyby tylko miała szansę, byłaby kimś więcej. Robiłaby więcej. Widziała więcej.
Zerkam po raz ostatni na Wanderlust Illustrations i na społeczność, którą zbudowałam, i żałuję, że nie mam w sobie odwagi, by podążać za tym, czego chcę. Albo że nie jestem na tyle bezduszna, by nie przejmować się tym, co pomyślałaby o mnie moja droga rodzicielka, gdybym zrobiła to, co chcę. Następnie wylogowuję się z konta, wzywam taksówkę i jadę na spotkanie z najlepszą przyjaciółką, która kiedyś należała do mojej zaginionej siostry.
