Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Perfekcyjnie zaplanowane życie. Zakazana relacja. Zbrodnie doskonałe.
Anita Jankowska – ceniona psychoterapeutka i wykładowczyni – od zawsze wierzy w porządek, dobrą organizację i działania zgodne z harmonogramem. Nie ma czasu na przelotne znajomości, a tym bardziej na miłość.
Do momentu, gdy poznaje Norberta.
Ich związek od początku jest trudny – on tkwi w nieudanym małżeństwie, ona coraz częściej czuje, że traci grunt pod nogami. Kiedy w jej gabinecie zjawia się Karolina, żona Norberta, wszystko wymyka się spod kontroli.
To jednak nie koniec problemów…
W tym thrillerze psychologicznym krok po kroku odkrywamy misterne manipulacje, składające się na okrutny plan zrodzony w głowie pozornie miłej osoby.
Błyskotliwy debiut Moniki Czarnowskiej, który wciąga bez reszty, pozwalając zatopić się w gęstej atmosferze niepokoju. Prawda czai się tam, gdzie najmniej się jej spodziewasz.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 343
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tomkowi. Sprawiasz,że wszystko wydaje się prostsze.
Tylko tyle
Jedna chwila – tylko tyle,
By skaleczyć kogoś słowem,
Żeby zdeptać koniczynę,
By zawrócić komuś w głowie.
Żeby znowu zacząć walczyć,
Aby prawdzie w oczy spojrzeć,
Jedna chwila – to wystarczy,
Żeby zmądrzeć, żeby dojrzeć.
Michał Matejczuk, Świeżo malowane
PROLOG
Po raz pierwszy to poczułam, gdy zobaczyłam upadające wieże World Trade Center. To nie był strach ani współczucie. Tego dnia wszyscy mówili o zawalonych budynkach oraz śmierci tysięcy osób tylko w kontekście ich cierpienia i dramatu. A mnie zachwycił ten chaos i wszechobecna destrukcja. Byłam pełna podziwu dla osoby, która to wszystko wymyśliła i wprowadziła w życie.
Gdy emocje opadły, na jakiś czas zapomniałam o myśli, która tego dnia zakiełkowała w mojej głowie. Ale jak się okazało, to nie był koniec. WTC przemówiło do mnie znowu po kilku latach. Skacząc z nudów po kanałach telewizyjnych, trafiłam na film dokumentalny o zamachu z 11 września i zobaczyłam nieznane mi wcześniej ujęcia. Zahipnotyzował mnie widok gruzowiska po dwóch wieżach, sfilmowany kilka dni po ich zawaleniu. Pył ciągle unosił się w powietrzu, wiatr podrywał wszystko, co zdołał unieść. Strażacy chodzili po tej ogromnej stercie niczego, z nadzieją szukając ocalałych. Nie mogłam się napatrzeć. Niegdyś ogromne, wydawałoby się niezniszczalne, budowle stały się górą śmieci. I wtedy to do mnie dotarło z całą mocą, na zawsze wgryzło się w każdą komórkę mojego umysłu: nikt nie będzie pamiętał konstruktorów wież WTC, tylko tych, co je zniszczyli. Byłam tego pewna i nie pomyliłam się.
Dziś, po tylu latach, kto przychodzi ci do głowy na myśl o WTC? Rozumiesz już? Nikt nie pamięta pomysłodawców, architektów, konstruktorów. W pamięci ludzi ciągle żyje ten, który to wszystko zniszczył. Więc kto ma większą moc: twórca czy niszczyciel?
Wydaje ci się, że tworzenie to władza, bo posiadasz to, co stworzyłeś. Ale jest zupełnie inaczej. Gdy coś stworzysz, już zawsze będziesz się bać, że ktoś może ci to odebrać, zniszczyć. W tym momencie kończy się twoja wolność. Stajesz się zakładnikiem swojego przyzwyczajenia, przywiązania, posiadania. To nie ty rozdajesz karty.
A przecież zniszczyć można wszystko. Każdą rzecz można obrócić w nicość. Wszystko! Potrzeba czasu i energii wielu osób, aby zbudować dom, a wystarczy chwila – zwarcie elektryczne, wybuch gazu, bomba czy jedna zapałka – by zetrzeć wszystko w pył.
Powiesz pewnie „też mi odkrycie”, bo widziałeś, co zostało po dwóch wieżach. Ale teraz wyobraź sobie, że miałeś coś, co było dla ciebie cenne, na przykład obraz, który był w twojej rodzinie od lat. Widzisz, jak w jednej sekundzie ktoś rozbija go młotkiem albo nożem rani płótno, łamie ramy. To, co zostało, rzuca na ziemię i depcze, rozgniata butami. Co powstało? Sterta śmieci. Bezużytecznych śmieci, z których nikt nie jest w stanie wykrzesać już życia, użyć do czegokolwiek. Jeszcze przed chwilą obraz wisiał na ścianie, lubiłeś na niego patrzeć, w przyszłości miałeś przekazać go następnemu pokoleniu. Ale ktoś go zniszczył. Miał na tyle odwagi, siły i narzędzi, by to zrobić. To on ma władzę. To on wygrał.
Niszczyłam więc i czułam się cudownie. To dawało mi satysfakcję. Ale cała zabawa zaczęła się, gdy zrozumiałam, że to samo można zrobić z człowiekiem. Najprzyjemniejsze okazało się drążenie, zasianie w sercu i duszy ziarna, stopniowe podlewanie trucizną, ogrzewanie go niepokojem, niepewnością i strachem. Wydrążenie małej szczelinki w murze i stopniowe dłubanie śrubokrętem. Obraz rozkładu rozwleczony w czasie. Niby obserwujesz coś nowego, coś, co się dopiero rodzi, ale wiesz, że to początek końca, że nie będzie happy endu. I właśnie to jest piękne. Nie posiadam nic poza tymi chwilami triumfu, kiedy czuję, że mam władzę. To one napędzają mnie do działania. Są nagrodą i obietnicą zarazem. Obietnicą kolejnych pięknych chwil, kiedy znowu będę panią wszystkiego. Bo skoro tyle razy mi się udało, to czemu miałoby się nie udać znowu? Przecież każdego można zniszczyć.
I TERAZ
Mijała znajome miejsca. Niewielki skwerek z fontanną, cukiernię, do której wpadała na kawę albo po coś słodkiego, stację benzynową. Tak naprawdę nie wiedziała, dokąd idzie. Niby do domu, ale przecież nie chciała się w nim znaleźć. Nie zniosłaby teraz tylko swojego towarzystwa. Wiatr smagał jej i tak już czerwoną od płaczu twarz. Było zimno, jak na koniec października przystało. Jeszcze dwa tygodnie temu cieszyła się złotą, ciepłą jesienią. Jednak w ciągu kilku dni pogoda przypomniała sobie, że lato dawno się skończyło. Zrobiło się chłodno, a dziś nawet spadł śnieg. Biały, lekki i czysty, jakby chciał ukryć to, co miała na sumieniu.
Czuła, że to koniec. Wszystko zatrzymało się w tej jednej chwili. Od teraz nic już nie będzie takie samo. „Jak mam dalej żyć, jak patrzeć tym wszystkim ludziom w oczy? Jak szybko dowiedzą się, co zrobiłam? A może już wiedzą?” Myśli kłuły ją niczym igły, próbując wydostać się na zewnątrz.
– Może udawać, że nic nie wiem, że nic się nie stało? Może nie skojarzą, że to wszystko przeze mnie? – usłyszała swój cichy, zachrypnięty głos i natychmiast rozejrzała się, czy nikt jej nie podsłuchuje.
Usiadła na ławce na przystanku. Srebrzyste płatki śniegu nadal tańczyły przed jej oczami. Miała mętlik w głowie. Przez wiele miesięcy prowadziła niebezpieczną grę. Kłamała, manipulowała i nie umiała podjąć właściwej decyzji. Przyjaciółka znała tylko część tej historii. Tę niewygodną przemilczała, bo nie chciała burzyć swojego idealnego wizerunku. Została z tym wszystkim sama.
W zasadzie zawsze była, bo nikt tak naprawdę jej nie znał. Nikt nie wiedział, do czego jest zdolna, co nosi ukryte głęboko w głowie i w sercu. „Czy tak wygląda koniec?” Patrzyła na wirujące przed jej oczami płatki śniegu i znów zaczęła płakać.
– Dzień dobry! Wszystko w porządku? – usłyszała nieśmiały głos.
Podniosła głowę i ujrzała uśmiechniętą kobietę. Skądś ją znała, tego była pewna. Przeciętna uroda, kilka zbędnych kilogramów. Codziennie mija się mnóstwo takich osób. Ale ona miała coś w sobie, jakieś ciepło. Naturalny, wzbudzający zaufanie urok.
– Nie... to znaczy tak... długo by opowiadać... Dziękuję za troskę. Już wszystko w porządku – próbowała tłumaczyć.
Łzy dalej ciekły jej po policzkach, ale nie miała ochoty spowiadać się z własnych uczuć obcej kobiecie.
– Przepraszam, że się wtrącam. – Nieznajoma nie dawała za wygraną. – W zasadzie nie znamy się... To znaczy mijamy się na ulicy prawie codziennie i kiedy dziś zobaczyłam panią w tym stanie, pomyślałam, że coś się stało. Zmartwiłam się i postanowiłam podejść...
Milczała nadal. Zamyśliła się i nie słyszała ostatnich zdań. Nie wiedziała, co powiedzieć, od czego zacząć, czy w ogóle zaczynać.
– Nie... Dziękuję, że się pani interesuje, ale zaraz mi przejdzie – powiedziała, wciąż niepewna, jak to rozegrać.
Stado myśli przetaczało się przez jej głowę. „Jeszcze mam szansę nie ciągnąć tej kobiety za sobą w przepaść. Bo przecież to tylko przypadek, że się pojawiła w moim życiu...”
– Jestem Julia, może jednak mogę pani jakoś pomóc? – Pytanie zawisło w powietrzu.
Kobiety spojrzały sobie w oczy. Julia zrobiła krok do przodu, poprawiła kolorową czapkę i usiadła obok. Nadal się uśmiechała i czekała na odpowiedź. Gdy ta nie nadeszła, próbowała dalej pocieszać, rzucając wytartymi sloganami typu „po każdej burzy przychodzi słońce” czy „nie ma sytuacji bez wyjścia”. Och, jak bardzo się myliła. Gdy znowu odpowiedziała jej cisza, oznajmiła:
– Wiem, że się nie znamy, ale czasem łatwiej rozmawia się z obcym. Tu niedaleko jest kawiarnia, Malinka. Zapraszam na herbatę, bo raczej nie chcemy podnosić ci ciśnienia kawą. – Zachichotała uroczo i kontynuowała: – Przepraszam, że się tak spoufalam, ale mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, abyśmy mówiły sobie na „ty”?
„Czyli zadecydowała sama. Nie ma pojęcia, w co się pakuje”.
– Oczywiście, że nie. Jestem Anita. – Wyciągnęła do niej rękę.
Dłoń Julii była ciepła, a oczy zachęcały do rozmowy. Kobiety wstały z ławki i ruszyły w stronę kawiarni.
Pogoda z każdą chwilą stawała się coraz gorsza, bo do mokrego śniegu dołączył zacinający deszcz. Trudno uwierzyć, że rano na ulicach było biało. Teraz chodniki pokrywała brązowo-biała breja. Szły w milczeniu, osłaniając twarze przed wiatrem. Po chwili Anita zdecydowała się odezwać:
– Masz niezwykły dar przekonywania. Nie wierzę, że mnie namówiłaś. I miałaś rację, potrzebuję pomocy. Nie wiem, jak to powiedzieć... Nie chcę być dziś sama, wszystko straciłam.
Anita czuła, że nie jest sobą. Miała wrażenie, że ktoś obcy wkłada do jej ust zdania, których wcale nie miała ochoty wypowiadać.
– Zaraz wszystko mi opowiesz. – Nieznajoma niespodziewanie wzięła ją pod rękę i przyspieszyła kroku. – Ale leje. Nie mogę się doczekać, kiedy zdejmę ten mokry płaszcz.
Na szczęście ich spacer nie trwał długo. Wkrótce weszły do kawiarni i zajęły stolik przy oknie.
– Znam to miejsce. Często tu zaglądam, pracuję niedaleko – stwierdziła Anita, rozcierając ręce. Dopiero w ciepłym wnętrzu poczuła, jak bardzo zmarzła.
– A ja tutaj pracuję. Właśnie wyszłam z pracy, gdy zobaczyłam cię siedzącą na przystanku.
Anita poczuła się nieswojo na myśl, że obcy ludzie widzieli ją w chwili słabości.
– Wiesz... może trochę przesadzam. Tak naprawdę nie stało się nic nadzwyczajnego... Myślę, że dziś zakończył się mój związek, choć nie usłyszałam tego wprost. I tyle, cała historia. Ale jestem dorosła, świat się nie kończy. Może niepotrzebnie zawracam ci głowę – powiedziała, bo nagle dotarło do niej, że popełniła błąd. Wylewać swoje żale w kawiarni obcej kobiecie... To było do niej niepodobne.
Julia chwilę przyglądała się jej w milczeniu, po czym odparła:
– Jeszcze kilka minut temu mówiłaś, że dziś straciłaś wszystko. Jeżeli wtedy tak czułaś, to znaczy, że tak było. A mnie nigdzie się nie spieszy. Nikt nie czeka na mnie w domu. Posiedzimy chwilę, uspokoisz się, napijemy się herbaty i pogadamy, jeśli zechcesz.
Anita spojrzała w jej piękne brązowe oczy. Zobaczyła w nich szczere zainteresowanie. Poczuła, że nieznajoma naprawdę chce jej wysłuchać.
– Ja wezmę malinową, to nasza specjalność. Szczególnie w taką pogodę jak dziś. Ale jak chcesz coś innego, to tu masz kartę.
– Może być malinowa. – W tym momencie było jej wszystko jedno.
Julia podeszła do baru i zaczęła rozmawiać z koleżanką. Kobiety zachowywały się swobodnie, widać było, że się lubią. Zanim nieznajoma wróciła do stolika, przywitała się jeszcze z klientką siedzącą samotnie. Rozmawiały jak dobre znajome. Gdy Julia zauważyła, że Anita się jej przygląda, uśmiechnęła się i ruszyła w jej stronę. Nie zdążyła usiąść, a już zaczęła mówić:
– To Sylwia. – Wskazała głową kelnerkę za barem. – Pracuję tu od dwóch lat i chyba lubię tę pracę. Codziennie spotykam wiele osób i dzięki temu nie ma monotonii. Jak już mówiłam, kojarzę cię z widzenia. Zaglądasz czasem do Malinki po śniadanie, prawda? – Anita pokiwała głową, a Julia nie przestawała szczebiotać: – I czasem mijamy się na ulicy. Zwracasz na siebie uwagę, wiesz? Przyciągasz wzrok, bo zawsze dobrze wyglądasz.
– Daj spokój. Widzę, że chcesz mi poprawić humor. – Anita była zaskoczona tym wyznaniem.
Kelnerka przyniosła ich zamówienie. Dwa piękne imbryki w niebieskie kwiatki oraz dwa kawałki sernika stanęły na stole, a w powietrzu unosił się zapach malin.
Julia kontynuowała:
– Naprawdę. Nie zauważyłaś, że ludzie się za tobą oglądają? Wyróżniasz się wśród szarego tłumu. Jesteś piękna i elegancka. Czym się zajmujesz?
– Jestem psychoterapeutką, prowadzę gabinet z przyjaciółką.
– Wow! To robi wrażenie. Wiedziałam, że masz jakąś ważną pracę.
– Jak widzisz „szewc bez butów chodzi”. Ciekawe, co by powiedzieli moi pacjenci, gdyby zobaczyli mnie taką zapłakaną na przystanku. – Ukryła twarz w dłoniach i dodała: – Co się ze mną dzieje?
Julia dotknęła delikatnie jej przedramienia.
– Psycholog też człowiek – zauważyła. – To chyba jasne, że wy też przeżywacie swoje stresy i dramaty. Ja bym się tym nie przejmowała. Wiesz, po latach pracy za barem i obserwowania ludzi zwykle rozpoznaję, jakie uczucia malują im się na twarzy. Wiem też, że uśmiech nie zawsze oznacza radość. Czasem jest maską, dzięki której jesteś w stanie przetrwać dzień. Miło, jeśli ktoś dostrzeże, że nie jest tak fantastycznie, jak można pomyśleć na pierwszy rzut oka.
Urwała i się zaczerwieniła. Nie wiedzieć czemu jej pewność siebie gdzieś przepadła. Zaczęła nerwowo dziobać widelczykiem w serniku.
– Pewnie plotę bez sensu, przepraszam – powiedziała po chwili. – To ty jesteś psychologiem, a ja ci tu bzdury opowiadam. Po prostu opowiedz, co się stało. Jak on ma na imię i co ci zrobił?
– Nie pleciesz głupstw. Bardzo trafne spostrzeżenia. Dziękuję, że poświęcasz mi swój czas. – Teraz to Anita zaczęła grzebać w cieście. – Norbert... Ma na imię Norbert.
Julia patrzyła jej w oczy i czekała na dalszy ciąg. Nalała sobie herbaty do filiżanki. Napar zdążył się już zaparzyć, był mocny, miał czerwony, głęboki kolor. Skojarzenie pojawiło się w głowie Anity z prędkością błyskawicy. Czerwona plama. Włosy lepkie od krwi. Poczuła skurcz żołądka i próbowała odgonić ten obraz. Znowu skupiła się na serniku. Nowa znajoma nadal milczała, dawała jej czas, nie naciskała. Terapeutka zdążyła zauważyć, że Julia gada jak najęta, więc teraz pewnie musiała się strasznie męczyć. Czuła sympatię do tej kobiety, ale nie wiedziała dlaczego. Co Julia miała w sobie? Anita tak bardzo chciała zrzucić z siebie ten ciężar i powiedzieć jej o wszystkim. Ale przecież nie mogła. Zdecydowała, że opowie jej tylko część historii, tę o zakochanej kobiecie. A tę mroczną zachowa dla siebie.
Wydawnictwo Prozami poleca:
Ewa Bauer
Na zboczu góry
Magda i Michał wyjeżdżają w podróż przedślubną. Skromny budżet sprawia, że muszą współdzielić apartament z innym turystą. Młodzi, chcąc uniknąć towarzystwa natręta, jadą w góry, by eksplorować jaskinie. Niedoświadczeni, gubią orientację w terenie. Pomoc obiecuje im młody mężczyzna mieszkający w górskiej chacie. Ma tylko jeden nietypowy warunek...
Gdy Magda i Michał nie wracają na noc do hotelu i przez kolejne dni nie ma z nimi kontaktu, bliscy zgłaszają zaginięcie. Okazuje się, że nie są oni pierwszymi turystami, którzy zniknęli w tych okolicach. Zaczyna się intrygujące, zawiłe śledztwo wspomagane przez prywatnego detektywa i zdeterminowaną przyjaciółkę dziewczyny. Czy uda się dotrzeć do człowieka z gór i jego chaty na odludziu? Jakie mroczne sekrety skrywa to miejsce?
Wzbudzająca dreszcz atmosfera, nieoczekiwane zwroty akcji. Ewa Bauer mistrzowsko wciąga w labirynt napięcia i serwuje emocjonującą podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej psychiki.
Vera Buck
Wilcze dzieci
Szesnastoletnia Rebekka ginie bez śladu. Tuż po niej znika również miejscowa nauczycielka, Laura. To nie pierwsze kobiety, które zaginęły w regionie górskiej wioski Jakobsleiter. Mieszkańcy tej osady oddzielonej od współczesnego świata od dawna budzą podejrzliwość wśród ludzi z doliny. Dziennikarka Smilla dostrzega podobieństwa między ostatnimi wydarzeniami a zniknięciem przed laty jej przyjaciółki Juli. Postanawia zgłębić temat. Stare rany otwierają się na nowo, kiedy zaniedbana dziewczynka, która jest uderzająco podobna do dawnej koleżanki, wbiega przed jej samochód. W Smilli narasta nadzieja, że wreszcie odkryje, co stało się z Juli.
Powieści obyczajowe, kryminały, thrilleryWciągające i niebanalneZaczytaj się!
www.prozami.pl
Księgarnia wysyłkowawww.literaturainspiruje.pl