Dziwne obrazki - Uketsu - ebook + książka

Dziwne obrazki ebook

Uketsu

4,2
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.

20 osób interesuje się tą książką

Opis

Ten przyprawiający o dreszcze bestsellerowy kryminał wziął Japonię szturmem – z przerażająco świeżym podejściem do zbrodni i horroru. Seria pozornie niewinnych obrazków wciąga czytelnika w niepokojącą sieć nierozwiązanych zagadek i zaburzonych osobowości.

Czy zdołasz poznać tajemnicę tych dziwnych dziewięciu obrazków?

Wrzucony na bloga rysunek ciężarnej kobiety z włosami rozwianymi na wietrze.

Obrazek z zamazanym na szaro mieszkaniem w bloku, sporządzony przez zaginione dziecko.

Szkic górskich zboczy, narysowany drżącą ręką przez znalezioną w górach ofiarę morderstwa…

Co każdy z nich miał do przekazania? Jaka prawda kryje się w dziewięciu obrazkach? Gdy poznacie rozwiązanie, wszystkie elementy układanki połączą się w jedną całość…

„Coś, czego jeszcze nie było. Cudownie makabryczna i wyjątkowo przebiegła książka. Pozornie niezwiązane ze sobą historie łączą się ze sobą w jeden zagmatwany węzeł, który Uketsu w mistrzowski sposób rozwiązuje przed czytelnikiem.” – G. T. Karber, autor bestsellera Murdle. 100 zagadek kryminalnych.

„Uketsu to prawdziwy innowator, mistrz cichego horroru.” – Janice Hallett, autorka bestsellera Zrzutka Haywardów

Uketsu - wiek, płeć, imię i nazwisko nieznane. W 2021 roku zadebiutował powieścią "Dziwny dom".

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 206

Oceny
4,2 (74 oceny)
33
24
13
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Basiura72

Dobrze spędzony czas

Ciekawa historia.
00
MamaLuxusa

Nie oderwiesz się od lektury

Niesamowita i dziwna, wszystko co napisali na okładce to prawda! polecam!
00
wiktoriac07

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna!
00
kaachaa1

Nie oderwiesz się od lektury

Ależ to było wciągające! Przeczytałam tak naprawdę na jeden raz. Jeśli ktoś ma zastój czytelniczy lub jest już znudzony kryminałami to polecam!:)
00
adatomana

Nie oderwiesz się od lektury

dawno nic mnie tak nie wciągnęło!
00

Popularność




Wstęp

– Pokażę teraz pań­stwu pewien obra­zek.

Do tablicy w sali wykła­do­wej uni­wer­sy­tetu przy­pięty był rysu­nek. Tomiko Hagio, psy­cho­lożka, wska­zuje na niego i mówi:

– Pro­wa­dzę tu teraz dla pań­stwa wykład, ale wcze­śniej jako psy­cho­lożka i tera­peutka pra­co­wa­łam z wie­loma pacjen­tami. Ten obra­zek to kopia rysunku spo­rzą­dzo­nego przez pewną dziew­czynkę, którą bada­łam, gdy dopiero zaczy­na­łam karierę. Nazwijmy ją na potrzeby tego wykładu Ako. Kiedy Ako miała jede­na­ście lat, poli­cja zatrzy­mała ją za zabój­stwo matki. – Po tych dwóch ostat­nich szo­ku­ją­cych sło­wach przez pełną stu­den­tów salę prze­biegł szmer gło­sów.

– W trak­cie dia­gnozy posta­no­wi­łam sko­rzy­stać z testu kota. Pacjenta prosi się o nary­so­wa­nie kota, a następ­nie ana­li­zuje jego stan men­talny na pod­sta­wie spo­rzą­dzo­nego obrazka. Mówi się, że obra­zek to zwier­cia­dło duszy, i fak­tycz­nie w rysun­kach zawsze w jakiś spo­sób obja­wia się wnę­trze ich twórcy. Szcze­gól­nie cen­nych infor­ma­cji dostar­czają rezul­taty pole­ceń „nary­suj osobę”, „nary­suj drzewo” oraz „nary­suj dom”. Co zatem widzą pań­stwo tutaj dziw­nego? – Hagio rozej­rzała się po sali.

Stu­denci ze zdu­mio­nymi minami wpa­try­wali się w przy­mo­co­wany do tablicy wydruk rysunku.

– Nie wie­dzą pań­stwo? Na pierw­szy rzut oka z pew­no­ścią wygląda to jak zwy­czajny dzie­cięcy rysu­nek. Tu i ówdzie widać na nim jed­nak bar­dzo nie­co­dzienne rze­czy. Pro­szę spoj­rzeć naj­pierw na usta znaj­du­ją­cej się pośrodku dziew­czynki.

Są roz­ma­zane i jakby tro­chę brudne. Ako nie umiała dobrze nary­so­wać ust i wie­lo­krot­nie wycie­rała je gumką, i zaczy­nała od nowa. W innych miej­scach potra­fiła jed­nak za pierw­szym razem nary­so­wać równą linię. Dla­czego więc tylko w przy­padku ust tyle razy pono­siła porażkę? Odpo­wiedź na to pyta­nie pomoże roz­wi­kłać zagadkę jej men­tal­nego stanu. Matka Ako sto­so­wała wobec niej prze­moc. Dla­tego w jej obec­no­ści Ako cią­gle zmu­szała się do uśmie­chu i sta­rała się nie roz­zło­ścić swo­jej prze­śla­dow­czyni. Tak naprawdę czuła lęk, ale na twa­rzy zawsze miała grzeczny uśmiech. W cza­sie ryso­wa­nia przy­po­mi­nała sobie, że jeśli nie będzie się grzecz­nie uśmie­chać, zosta­nie skrzyw­dzona. To dla­tego trzę­sła się jej ręka i nie umiała dobrze nary­so­wać ust. Jej cier­pie­nie widać także po spo­so­bie, w jaki został nary­so­wany znaj­du­jący się obok dom.

Nie ma drzwi. Bez drzwi nie da się wejść do środka. Ten dom sym­bo­li­zuje serce Ako. „Nie chcę, by kto­kol­wiek się do mnie zbli­żył”, „Chcę być tu sama”. Obja­wia się tu wła­śnie pra­gnie­nie ucieczki przed świa­tem. Wresz­cie pro­szę też zwró­cić uwagę na rysu­nek drzewa.

Końce gałęzi są spi­cza­sto zaostrzone niczym kolce. Takie gałę­zie widać od czasu do czasu na rysun­kach spo­rzą­dza­nych przez osoby winne prze­stępstw. Można powie­dzieć, że są wyra­zem doj­mu­ją­cego pra­gnie­nia, żeby zro­bić komuś krzywdę, żeby prze­bić kogoś na wylot. Na pod­sta­wie takich wła­śnie infor­ma­cji psy­cho­log musi posta­wić bada­nemu wła­ściwą dia­gnozę. – Hagio rozej­rzała się po twa­rzach słu­cha­czy i zakoń­czyła wywód.

– Uzna­łam, że Ako, która nary­so­wała ten obra­zek, ma duże szanse, żeby się zre­so­cja­li­zo­wać. Wie­dzą pań­stwo dla­czego? Pro­szę spoj­rzeć jesz­cze raz na znaj­du­jące się na rysunku drzewo. Tym razem nie na gałę­zie, ale na jego pień. Widzą pań­stwo? W dziu­pli mieszka ptak. Osoby, które two­rzą tego rodzaju rysunki, czę­sto bywają opie­kuń­cze oraz wyka­zują silną miłość macie­rzyń­ską. Rysu­nek ptaka w dziu­pli wyraża pra­gnie­nie, by chro­nić słab­szych od sie­bie, by pozwo­lić im zamiesz­kać w bez­piecz­nym miej­scu. Pod całą tą zło­ścią i agre­sją Ako kryła się łagodna, dobra dziew­czyna. Jeśli pozwoli się jej spę­dzać czas ze zwie­rzę­tami albo z małymi dziećmi, na nowo obu­dzi się w niej wraż­li­wość, a pra­gnie­nie agre­sji powoli znik­nie. Tak uwa­ża­łam. Do dziś jestem prze­ko­nana o słusz­no­ści mojej ówcze­snej dia­gnozy. Ako podobno została nie­dawno szczę­śliwą mamą.

Rozdział 1. Obrazek dziewczyny z włosami rozwianymi na wietrze

Roz­dział 1

Obra­zek dziew­czyny z wło­sami roz­wia­nymi na wie­trze

Shūhei Sasaki

19 maja 2014 roku

Choć był śro­dek nocy, w sta­rym miesz­ka­niu we wschod­niej czę­ści Tokio na­dal paliło się jasne świa­tło. Miesz­ka­nie zaj­mo­wał Shūhei Sasaki, dwu­dzie­sto­jed­no­letni stu­dent. Zwy­kle o tej porze uczył się do pisem­nych egza­mi­nów do pracy1 albo popra­wiał CV, ale dziś wyjąt­kowo wpa­try­wał się jak zahip­no­ty­zo­wany w ekran kom­pu­tera.

– Więc to ten blog, o któ­rym mówił Kuri­hara… – wymknęło mu się na głos.

Kuri­hara to nazwi­sko młod­szego kolegi z uni­wer­sy­tec­kiego klubu badań okul­ty­stycz­nych, do któ­rego nale­żał też Sasaki. Przy­pad­kiem spo­tkali się po połu­dniu w uni­wer­sy­tec­kiej sto­łówce i zje­dli razem obiad. Sasaki, ostat­nio tak zajęty szu­ka­niem pracy, że rzadko zaglą­dał do klubu, z przy­jem­no­ścią i z pewną nostal­gią spę­dził czas na roz­mo­wie z kolegą.

Kiedy już opo­wie­dzieli sobie nawza­jem, co nowego, prze­dys­ku­to­wali klu­bowe plany na letni obóz i tym podobne, roz­mowa natu­ral­nie wró­ciła do ich wspól­nego ulu­bio­nego tematu: zja­wisk para­nor­mal­nych.

– Zbie­rasz ostat­nio jakieś infor­ma­cje, Sasaki? – Kuri­hara zapy­tał z poważ­nym wyra­zem twa­rzy. „Zbie­ra­nie infor­ma­cji” ozna­czało oczy­wi­ście oglą­da­nie i czy­ta­nie dzieł podej­mu­ją­cych inte­re­su­jący ich temat.

– Nie. Kom­plet­nie nie mam czasu. Ani na książki, ani na filmy, ani na inter­net.

– To pokażę ci coś dobrego. Zna­la­złem ostat­nio naprawdę dziw­nego bloga.

– Bloga? Jakiego?

– Dzien­nik uczuć Rena Nana­shino. Na pierw­szy rzut oka wydaje się zupeł­nie zwy­czaj­nym blo­giem, ale jest w nim coś dziw­nego… Coś naprawdę dziw­nego. Gwa­ran­tuję, że się prze­stra­szysz. Koniecz­nie musisz go prze­czy­tać.

– Hm…

Na ile Sasaki go znał, Kuri­hara był raczej chłod­nym czło­wie­kiem. Zawsze trzy­mał się na dystans i zacho­wy­wał postawę osoby, któ­rej nie doty­czą cudze sprawy. Widząc go teraz, jak mówi o czymś z takim zapa­łem, Sasaki nie mógł powstrzy­mać wra­że­nia, że dzieje się coś dziw­nego.

* * *

Pół­noc. W pokoju roz­lega się tylko cyka­nie zegara. Sasaki prze­łknął ner­wowo ślinę i otwo­rzył bloga, któ­rego adres prze­ka­zał mu Kuri­hara.

Blog nie wydał mu się prze­ra­ża­jący, lecz raczej wzbu­dził w nim nostal­gię. Kie­dyś blo­gów było wszę­dzie pełno.

Blogi to strony inter­ne­towe, które pozwa­lają w łatwy spo­sób publi­ko­wać w inter­ne­cie zdję­cia lub krót­kie tek­sty. Ich treść może być naj­róż­niej­sza. Oso­bi­sty pamięt­nik, wpisy doty­czące zain­te­re­so­wań autora, poli­tyczne bolączki, abso­lut­nie cokol­wiek. Ta dowol­ność tematu stała się przy­czyną ich suk­cesu i w pew­nym momen­cie pra­wie każdy jakie­goś pisał. W ciągu ostat­nich kilku lat blo­gowy boom zdą­żył jed­nak minąć i obec­nie blogi nie cie­szyły się już taką popu­lar­no­ścią.

Wnio­sku­jąc z tytułu, auto­rem lub autorką tego bloga zapewne był Ren Nana­shino. Zapi­sane jako „七篠” Nana­shino wyglą­dało na pierw­szy rzut oka na nazwi­sko, ale może było to zapi­sane fone­tycz­nie zna­kami słowo „nana­shi-no”, czyli „Ano­ni­mow(y/a)”. Nie „Autor ano­ni­mowy”, ale „Ano­ni­mowy Ren”. Dzien­nik uczuć był już jed­no­znaczny.

Pod tytu­łem bloga widać było naj­now­szy wpis. Dodany 28 paź­dzier­nika 2012 roku, czyli pra­wie pół­tora roku wcze­śniej. Od tam­tej pory nikt nie zamiesz­czał nowych tek­stów.

Ostat­nia notka brzmiała nastę­pu­jąco:

Do naj­uko­chań­szej osoby 28.11.2012

Z dniem dzi­siej­szym zawie­szam dzia­łal­ność bloga. Zauwa­ży­łem, jaka tajem­nica kryje się w tam­tych trzech obraz­kach.

Ni­gdy nie zro­zu­miem w pełni, jak bar­dzo musia­łaś cier­pieć.

Nie wiem, jak okropną popeł­ni­łaś zbrod­nię.

Nie umiem Ci wyba­czyć. Nie umiem też jed­nak prze­stać Cię kochać.

Ren

Sasaki kil­ka­krot­nie prze­czy­tał ten krótki, ale nie­po­ko­jący tekst. Im wię­cej razy go czy­tał, tym bar­dziej wyda­wał mu się zagad­kowy. „Naj­uko­chań­sza osoba”, „tajem­nica trzech obraz­ków” i „jaką popeł­ni­łaś zbrod­nię”… Nie mógł zro­zu­mieć, do czego odno­szą się te słowa.

Żeby roz­wią­zać zagadkę ostat­niej notki, posta­no­wił prze­czy­tać star­sze wpisy. Pierw­szy z nich wid­niał pod datą 13 paź­dzier­nika 2008 roku. Oto jego treść:

Dzień dobry!13.10.2008

Dziś posta­no­wi­łem zacząć pisać bloga. Naj­pierw się przed­sta­wię: nazy­wam się Ren Nana­shino. Tak naprawdę chcia­łem tu wrzu­cić moje zdję­cie, ale powie­dziano mi, że nie­bez­piecz­nie jest zdra­dzać dane oso­bowe w inter­ne­cie, więc zamiast tego macie tu mój por­tret:

Nary­so­wała go moja żona. Ma na imię Yuki. Jest ode mnie o sześć lat star­sza. Wie­cie, typ star­szej sio­stry.

Gdy popro­si­łem ją, żeby stwo­rzyła mój por­tret, bo chcę pisać bloga, nie cze­ka­łem nawet pię­ciu minut. Wcze­śniej pra­co­wała jako ilu­stra­torka – widać, prawda? Super rysuje!

Ale z dru­giej strony, czy jed­nak nie za bar­dzo mnie upięk­szyła?

W każ­dym razie zamie­rzam pisać o naszej cha­otycz­nej codzien­no­ści. Chcę każ­dego dnia doda­wać nowe notki. Zostań­cie ze mną!

Ren

Rocznica15.10.2008

Dzień dobry, to ja, Ren! Obie­cy­wa­łem, że będę codzien­nie doda­wać nowe wpisy, ale wczo­raj byłem taki zmę­czony, że zasną­łem bez pisa­nia. Dziś jest nowy dzień!

15 paź­dzier­nika to dla nas bar­dzo ważna data. Dzi­siaj mija rok od dnia, w któ­rym Yuki i ja wzię­li­śmy ślub!

Kupi­łem cały wielki tort, żeby to uczcić. Drogi, ale nie­sa­mo­wi­cie pyszny. Tak dobry, że zja­dłem dwa kawałki. Yuki gnie­wała się, że przez to obżar­stwo na pewno utyję (^_^);;;

Pozo­stałe cztery Kawałki scho­wa­łem do lodówki na jutro. Już się nie mogę docze­kać!

Ren

Takie wpisy poja­wiały się na blogu cztery–pięć razy w tygo­dniu – „Zja­dłem to i to”, „Poje­cha­li­śmy do XY” – takie tematy sta­no­wiły nie­szko­dliwą treść więk­szo­ści z nich i w żad­nym nie było widać śladu „zbrodni” ani „cier­pie­nia”, o któ­rych wspo­mi­nała ostat­nia notka.

Ważne!25.12.2008

To znowu ja!

Yuki od rana źle się czuła, więc przed połu­dniem poszli­śmy do szpi­tala. Oka­zało się, że jest w ciąży!

Gdy Yuki się dowie­działa, zaczęła ska­kać z rado­ści. Nie można sobie wyobra­zić lep­szego pre­zentu na Boże Naro­dze­nie.

Więc teraz cał­kiem ofi­cjal­nie: zosta­niemy rodzi­cami!

Ren

Od tego dnia blog zapeł­nił się opo­wie­ściami o mają­cym się naro­dzić dziecku. Powta­rzały się opisy, w któ­rych widać, jak Ren trosz­czy się o zdro­wie Yuki i jed­no­cze­śnie nie może docze­kać ich dziecka.

Z poran­nymi mdło­ściami nie ma żartów3.01.2009

Dzi­siaj znowu Yuki strasz­nie męczą mdło­ści. Ledwo spró­bo­wała nowo­rocz­nych potraw! Nie mogę jej w żaden spo­sób pomóc, naj­wy­żej głasz­czę ją po ple­cach. Czuję się taki bez­silny.

Czę­sto się mówi, że przy mdło­ściach ma się ochotę na kwa­śne rze­czy, ale to się nie spraw­dza w każ­dym przy­padku. Yuki mówi, że da radę bez obrzy­dze­nia zjeść jogurt, więc dziś nasza lodówka wypeł­niła się jogur­tami!

Zaraz idę do sklepu uzu­peł­nić zapasy!

Ren

Brzuszek8.02.2009

Dziś weszli­śmy w trzy­na­sty tydzień ciąży. Poranne mdło­ści na­dal nie minęły.

Znowu kupi­łem mnó­stwo jogur­tów. Yuki pró­bo­wała róż­nych, ale osta­tecz­nie naj­le­piej znosi jogurt z alo­esem.

Ale wróćmy do tytu­ło­wego tematu: Yuki powoli robi się cią­żowy brzu­szek! Naprawdę czuje się, że dziecko rośnie. Strasz­nie się cie­szę!

Ren

Hanami216.03.2009

Mdło­ści wresz­cie się uspo­ko­iły, więc mogli­śmy razem gdzieś wyjść.

Zde­cy­do­wa­li­śmy się na pobli­ski park. Kwiaty wiśni nie były jesz­cze w peł­nym roz­kwi­cie, ale wyglą­dały naprawdę pięk­nie.

Usie­dli­śmy na ławce i roz­ma­wia­li­śmy o dziecku. Na jakie zaję­cia poza­lek­cyjne je poślemy? Jakie anime naj­pierw mu poka­żemy? Takie tam zwy­czajne sprawy. Może tro­chę się pośpie­szy­li­śmy, ale naprawdę strasz­nie się cie­szę na nasze wspólne życie z dziec­kiem.

Chciał­bym też pomy­śleć nad imie­niem, ale nie wiemy jesz­cze, czy to będzie chło­piec, czy dziew­czynka. Na to musimy jesz­cze zacze­kać. Uzna­li­śmy we dwoje, że dziew­czynkę faj­nie będzie nazwać Sakura3!

Ren

W tej czę­ści bloga domi­no­wały opisy szczę­śli­wego mał­żeń­skiego życia. Jed­nak w maju, gdy Yuki była w poło­wie ciąży, poja­wiły się pierw­sze czarne chmury.

Ultrasonografia18.05.2009

Dzi­siaj mia­łem w pracy wolne, więc poszli­śmy we dwoje na bada­nie USG. Po raz pierw­szy mogli­śmy zoba­czyć dziecko i strasz­nie się wzru­szy­łem!

Wygląda jed­nak na to, że płód ma poło­że­nie mied­ni­cowe podłużne.

Sły­sza­łem, że w takich przy­pad­kach poród może być bar­dzo trudny, więc okrop­nie się zanie­po­ko­iłem, ale pouczono mnie, że w tej fazie ciąży dziecko jest małe i cią­gle krąży w brzuszku, więc może jesz­cze wró­cić na wła­ściwą pozy­cję. Co za ulga! Uff!

Jedno tylko mnie zaszo­ko­wało. Przy poło­że­niu mied­ni­co­wym podłuż­nym płodu organy sek­su­alne dziecka są zasło­nięte przez mied­nicę mamy i nie da się poznać płci. Wygląda na to, że jesz­cze potrwa, zanim będziemy mogli wybrać imię…

Ren

Poło­że­nie mied­ni­cowe podłużne ozna­cza, że płód, który nor­mal­nie powi­nien opu­ścić orga­nizm matki głową do przodu, obró­cił się w macicy o 180 stopni i naj­pierw uro­dzą się nóżki. Ten pro­blem będzie jesz­cze w przy­szło­ści odgry­wał ważną rolę w życiu Rena i Yuki.

Dajmy z sie­bie wszystko!20.07.2009

Poszli­śmy na bada­nie.

Dziecko na­dal leży w pozy­cji podłuż­nej. Na tym eta­pie ciąży dzieci pra­wie ni­gdy nie przy­bie­rają wła­ści­wej pozy­cji bez pomocy.

Nauczono nas gim­na­styki, która ma pomóc dziecku przy­jąć pra­wi­dłową pozy­cję. Zamie­rzamy robić te ćwi­cze­nia codzien­nie w domu. Chcę wspie­rać Yuki z całych sił!

We dwoje damy radę!

Ren

Ale gorąco!17.08.2009

Poszli­śmy na bada­nie.

Przez ostat­nie dwa mie­siące robi­li­śmy wszystko, co w naszej mocy, ale pozy­cja dziecka nie ule­gła zmia­nie. Yuki była w szoku.

Tro­chę się uspo­ko­iła, gdy usły­szała, że przy wła­ści­wych przy­go­to­wa­niach dziecko w pozy­cji podłuż­nej też może uro­dzić się całe i zdrowe. Na doświad­czo­nej położ­nej naprawdę można pole­gać!

Wygląda na to, że dopiero po poro­dzie się dowiemy, czy nasze dziecko to chło­piec, czy dziew­czynka (^_^)

W dro­dze powrot­nej poszli­śmy do kawiarni na sok. Yuki wypiła aż dwie szklanki. Ostat­nio nie ustaje upalna pogoda i cią­gle chce jej się pić.

Musi prze­cież nawad­niać się za dwoje!

Ren

W końcu w dzień poprze­dza­jący pla­no­wany dzień roz­wią­za­nia w Yuki nastę­puje dziwna zmiana.

Macie­rzyń­ski blues3.09.2009

Dziś Yuki nagle się roz­pła­kała. Zapy­ta­łem ją o powód, ale nic nie chciała powie­dzieć, więc bar­dzo się mar­twię. To pew­nie depre­sja przed­po­ro­dowa.

Gła­ska­łem ją po ple­cach, póki się nie uspo­ko­iła.

Poród już nie­długo. Nic dziw­nego, że jest zestre­so­wana.

Muszę stać się mężem, na jakim będzie mogła pole­gać…

Ren

Por­tret dziecka4.09.2009

Yuki zmie­niła się dziś nie do pozna­nia – jest pełna ener­gii! Co wię­cej, pierw­szy raz od dawna nary­so­wała obra­zek!

Ale śliczny! Mówiła, że ryso­wała go, wyobra­ża­jąc sobie nasze mające się naro­dzić dziecko. Czemu prze­brała je za Świę­tego Miko­łaja? Gdy ją o to spy­ta­łem, powie­działa, że to dziecko będzie naszym Miko­ła­jem.

Musia­łem się chwilę zasta­no­wić, zanim zro­zu­mia­łem, o co jej cho­dzi. Prze­cież dowie­dzie­li­śmy się o ciąży w zeszło­roczne święta! Od tam­tego dnia minęło już dzie­więć mie­sięcy. To jed­no­cze­śnie bar­dzo długo i bar­dzo krótko.

Ren

Plany na przyszłość5.09.2009

Dziś przed­sta­wię Wam następny rysu­nek spod ręki Yuki!

Mówiła, że wyobra­ziła sobie, jak będzie wyglą­dało nasze dziecko, gdy doro­śnie. Okre­śliła to mia­nem „pla­nów na przy­szłość”.

Osta­tecz­nie dziecko nie zmie­niło pozy­cji i nie pozna­li­śmy jego płci, więc Yuki nary­so­wała je tak, żeby mogło wyglą­dać na jedną i drugą.

Widać rękę pro­fe­sjo­nal­nej ilu­stra­torki! Zwy­czajny czło­wiek nie ma takiej wyobraźni.

Na wczo­raj­szym obrazku zna­la­zła się też liczba, więc dziś zapy­ta­łem Yuki, co ozna­cza. Powie­działa jed­nak tylko, że to tajem­nica. No cóż, za nic się nie domy­ślę.

Ren

Jak dwie kro­ple wody6.09.2009

Dziś wie­czo­rem zamó­wi­łem jedze­nie na wynos w barze z maka­ro­nem gry­cza­nym. Z tem­purą jest naprawdę pyszne!

Yuki nary­so­wała dzi­siaj kolejny plan na przy­szłość.

Oto nasze dziecko jako doro­sły!

Wiatr roz­wiewa mu włosy! Nie­źle, co? Yuki powie­działa, że ryso­wała z gorą­cym pra­gnie­niem, żeby tak wyglą­dało nasze dziecko, jeśli będzie dziew­czynką. Wyszła podobna jak dwie kro­ple wody do Yuki! Jeśli fak­tycz­nie będzie przy­po­mi­nać mamę, wyro­śnie na praw­dziwą pięk­ność.

Wer­sję z chłop­cem Yuki ma nary­so­wać jutro. Nie mogę się docze­kać!

Ren

Jak dwie kro­ple wody?…7.09.2009

Już tylko trzy dni do wyzna­czo­nego ter­minu roz­wią­za­nia! Nie­po­koi mnie poród, ale chcę jak naj­szyb­ciej zoba­czyć nasze dziecko.

Dzi­siej­szy „plan na przy­szłość” to nasze doro­słe dziecko w wer­sji męskiej. Yuki mówi, że nary­so­wała go tak, żeby przy­po­mi­nał tatę…

Ale ja prze­cież nie jestem taki przy­stojny! Cho­ciaż oczy­wi­ście się cie­szę.

Ren

Modlitwa8.09.2009

Do porodu jesz­cze dwa dni!

Jeste­śmy przy­go­to­wani na wszystko. Wody mogą teraz odejść w każ­dej chwili!

Yuki wydaje się bar­dzo ner­wowa. Mimo to nary­so­wała nowy obra­zek. Mówi, że uspo­ka­jają ją prace ręczne.

W dzi­siej­szym „pla­nie na przy­szłość” widzimy chyba przy­szłość dość odle­głą. Yuki nary­so­wała nasze dziecko, gdy zosta­nie bab­cią. Ma na sobie białe ubra­nie – ale o co się modli? Gdy nasze dziecko osią­gnie ten wiek, nas obojga już pew­nie dawno nie będzie na tym świe­cie… Ale nie chcę teraz myśleć o takich dołu­ją­cych rze­czach! 😊

Jutro pew­nie będzie rysu­nek dziadka. Nie mogę się docze­kać!

Ren

To już jutro!9.09.2009

Jutro pla­no­wany dzień porodu! Cały wie­czór nie mogę usie­dzieć na miej­scu. Tym razem to Yuki zaczęła się śmiać i kazała mi się uspo­koić. W takich chwi­lach to kobiety są sil­niej­sze.

Yuki jest już gotowa.

Mimo to nie mogła się dziś zmu­sić, żeby nary­so­wać jesz­cze jeden obra­zek, więc z zapo­wia­da­nego dziadka na razie nici. Prze­pra­szam, jeśli ktoś z Was chciał go zoba­czyć!

Przez następne kilka dni będziemy pew­nie strasz­nie zajęci, więc na razie nie spo­dzie­waj­cie się na blogu niczego nowego. W następ­nej notce pew­nie będę mógł opi­sać poród!

Do zoba­cze­nia wkrótce!

Ren

Następny wpis poja­wił się jakiś mie­siąc póź­niej.

Smutna informacja11.10.2009

Dawno mnie tu nie było. To ja, Ren.

Wresz­cie tro­chę się uspo­ko­iłem, więc mogę Wam wszystko napi­sać.

Yuki zmarła.

Nasze dziecko uro­dziło się całe i zdrowe. Wody ode­szły wyzna­czo­nego dnia i natych­miast poszli­śmy do szpi­tala. Na początku wszystko ukła­dało się dobrze, ale odkąd Yuki zaczęła mieć skur­cze, minęło kilka godzin i dziecko na­dal się nie poka­zy­wało. W końcu jej stan nagle się pogor­szył i trzeba było prze­pro­wa­dzić ope­ra­cję. Dziecko udało się ura­to­wać, ale Yuki zmarła na stole ope­ra­cyj­nym.

Mie­siąc po jej śmierci minął w mgnie­niu oka. Byłem tak okrop­nie zajęty opieką nad dziec­kiem i orga­ni­zo­wa­niem pogrzebu Yuki, że aż bra­kło mi czasu, żeby się smu­cić. Jed­nak teraz, kiedy piszę te słowa, po policz­kach ciekną mi łzy.

Jest ciężko. Ale muszę być silny dla dziecka.

Dam z sie­bie wszystko!

Ren

Sasaki przez chwilę wpa­try­wał się w szoku w ekran kom­pu­tera. Nie umiał sobie pora­dzić z wła­snymi emo­cjami. I Yuki, i Ren byli w końcu zupeł­nie nie­zna­nymi mu ludźmi. Bloga zaczął czy­tać z czy­stej cie­ka­wo­ści.

Teraz jed­nak zauwa­żył, że w miarę czy­ta­nia coraz bar­dziej anga­żo­wał się emo­cjo­nal­nie w dal­sze losy pary. Ogar­nęła go nie­znana mu do tej pory żałoba.

Jakie życie mogło cze­kać samot­nego ojca z dziec­kiem?

Zdał sobie sprawę, że zależy mu na tych dwojgu. Pra­gnął, żeby Ren pora­dził sobie ze śmier­cią Yuki i żył szczę­śli­wie z dziec­kiem.

Z tą myślą klik­nął na następny wpis bloga. Otwo­rzyła się kolejna strona.

Sasaki sam nie wie­dział, co myśleć, gdy zoba­czył jej tytuł.

Była to ta sama notka, którą Sasaki prze­czy­tał na początku. Ozna­czało to, że po ostat­nim wpi­sie, w któ­rym poin­for­mo­wał o śmierci żony, Ren nie zamiesz­czał na blogu żad­nych nowych tre­ści aż do tego ostat­niego. Sasaki uważ­nie prze­czy­tał wpis jesz­cze raz.

„Do naj­uko­chań­szej osoby”… To sfor­mu­ło­wa­nie zapewne odnosi się do Yuki. Wpis był zaadre­so­wany do zmar­łej żony Rena.

„Jak okropną popeł­ni­łaś zbrod­nię”… Żadna z zamiesz­czo­nych na blogu notek nie zawie­rała opi­sów suge­ru­ją­cych, że Yuki popeł­niła jakąś zbrod­nię.

„Nie umiem Ci wyba­czyć”. Ren nie umiał wyba­czyć żonie, którą tak bar­dzo kochał. Co to mogło ozna­czać?

„Jaka tajem­nica kryje się w tam­tych trzech obraz­kach” – obrazki musiały odno­sić się do tam­tych rysun­ków z „pla­nami na przy­szłość”, które Yuki zaczęła tuż przed poro­dem.

Obrazki, które uta­len­to­wana kobieta nary­so­wała, wyobra­ża­jąc sobie mające przyjść na świat dziecko. Nie­zbyt czę­sto ktoś robi coś podob­nego, ale nie było też w tym nic szcze­gól­nie dzi­wacz­nego. W cza­sie ryso­wa­nia Yuki musiała gorąco pra­gnąć, żeby dziecko rosło zdrowo i długo żyło.

Ren jed­nak odkrył w któ­rychś trzech z tych pię­ciu rysun­ków ukrytą w nich tajem­nicę. Jaka ona mogła być? Sasaki miał wra­że­nie, że stoi bez­rad­nie przed nie­moż­liwą do roz­wią­za­nia zagadką.

Nie był jed­nak zupeł­nie pozba­wiony wska­zó­wek. Na każ­dym z obraz­ków dopi­sano cyfrę. Na każ­dym z pię­ciu rysun­ków znaj­do­wała się dokład­nie jedna. Zapy­tana o ich zna­cze­nie, Yuki odpo­wie­działa wymi­ja­jąco, że to tajem­nica. Z pew­no­ścią to w nich krył się klucz do roz­wią­za­nia zagadki.

Sasaki włą­czył dru­karkę, wydru­ko­wał wszyst­kie pięć obraz­ków i uło­żył je w kolej­no­ści według zapi­sa­nych na nich cyfr. Numer 1 wid­niał przy nowo­rodku, numer 2 przy sta­ruszce, numer 3 przy doro­słej dziew­czy­nie, numer 4 przy dziecku i numer 5 przy doro­słym męż­czyź­nie. Kolej­ność nie miała nic wspól­nego z wie­kiem przed­sta­wio­nych na rysun­kach postaci.

– Seria zaczyna się od nowo­rodka, potem postać stop­niowo się sta­rzeje, potem znowu wraca do dzie­ciń­stwa, a potem znowu jest doro­sła? Nic nie rozu­miem. – Sasaki wes­tchnął i poło­żył się na pod­ło­dze. Gdy wyj­rzał przez okno, niebo pra­wie już poja­śniało. Zbli­żał się ranek.

– Muszę się chwilę zdrzem­nąć… – Sasaki poło­żył się spać, by przy­go­to­wać się na wykład, który miał zacząć się o 10.30.

* * *

Po dwu­na­stej sto­łówka natych­miast wypeł­niała się ludźmi. Żeby zała­pać się na miej­sce sie­dzące, trzeba było zaczaić się, zanim wybije połu­dnie. Sasaki wypadł pędem z poran­nego wykładu i pobiegł do sto­łówki.

Nie zale­żało mu na obie­dzie. Chciał się spo­tkać z Kuri­harą.

Bieg się opła­cił. Stoły w więk­szo­ści były na­dal wolne. Teraz trzeba było tylko zna­leźć Kuri­harę… ale Sasaki ni­gdzie go nie widział. Może Kuri­hara jesz­cze nie przy­szedł z wykładu?

Wresz­cie Sasaki uznał, że w takim razie wykupi talon na posi­łek, a wtedy ktoś klep­nął go od tyłu w ramię.

– Sasaki! Znowu się spo­ty­kamy. Widzia­łem, jak przed chwilą bie­głeś jak sza­lony. Aż tak zgłod­nia­łeś? – ode­zwał się Kuri­hara..

Z miskami z curry usie­dli naprze­ciwko sie­bie przy stole.

– Prze­czy­ta­łem bloga, o któ­rym mówi­łeś – przy­znał Sasaki.

– Jest naprawdę dziwny, nie?

– Tak mi nie dawał spo­koju, że kom­plet­nie się nie wyspa­łem. Długo się zasta­na­wia­łem, ale osta­tecz­nie nic nie rozu­miem. To serio nie­sa­mo­wity blog.

– No widzisz!

– Bez ostat­niego wpisu byłby jak zwy­kły blog kocha­ją­cego się mał­żeń­stwa – stwier­dził Sasaki.

– Naprawdę tak sądzisz? – Kuri­hara nie­ocze­ki­wa­nie rzu­cił mu prze­ni­kliwe spoj­rze­nie. Sasaki wzdry­gnął się zasko­czony. – Też uwa­żam, że ostatni wpis jest jakiś dziwny. Ale nie tylko o to cho­dzi. Cały ten blog jest jakiś nie­nor­malny.

– Co masz na myśli?

– Na przy­kład to, że wpisy dodane po naro­dzi­nach dziecka zostały ska­so­wane – zaczął Kuri­hara.

– Jak to ska­so­wane?

– Zoba­czysz, jak ponow­nie prze­czy­tasz ostatni wpis. Pocze­kaj chwilkę. – Kuri­hara wycią­gnął z torby plik spię­tych zszywką kar­tek i poło­żył go na stole. Były to wydru­ko­wane wpisy z bloga.

– Kuri­hara… Czy ty wydru­ko­wa­łeś ten blog w cało­ści?!

– No pew­nie. Już wiele razy czy­ta­łem go po dro­dze na uni­we­rek, bo chcę roz­wią­zać zagadkę.

Do naj­uko­chań­szej osoby28.11.2012

Z dniem dzi­siej­szym zawie­szam dzia­łal­ność bloga. Zauwa­ży­łem, jaka tajem­nica kryje się w tam­tych trzech obraz­kach.

Ni­gdy nie zro­zu­miem w pełni, jak bar­dzo musia­łaś cier­pieć.

Nie wiem, jak okropną popeł­ni­łaś zbrod­nię.

Nie umiem Ci wyba­czyć. Nie umiem też jed­nak prze­stać Cię kochać.

Ren

– To pierw­sze zda­nie jest klu­czowe. „Z dniem dzi­siej­szym zawie­szam dzia­łal­ność bloga”. Wystar­czy pomy­śleć logicz­nie. „Z dniem dzi­siej­szym zawie­szam” pisze tylko osoba, która aż do momentu wypo­wie­dze­nia tego zda­nia cały czas kon­ty­nu­owała jakąś czyn­ność. To tak samo, jakby ktoś powie­dział „od dzi­siaj rzu­cam pale­nie” – wszy­scy by prze­cież zro­zu­mieli, że ta osoba jesz­cze wczo­raj paliła. Wobec tego „Z dniem dzi­siej­szym zawie­szam dzia­łal­ność bloga” impli­kuje, że do tego momentu na blogu regu­lar­nie poja­wiały się jakieś nowe tre­ści.

– Ale jak widzimy, mię­dzy wpi­sem o zakoń­cze­niu dzia­łal­no­ści bloga a wpi­sem o śmierci Yuki znaj­duje się kil­ku­let­nia prze­rwa. Bar­dzo mnie to zain­try­go­wało. Czy to nie ozna­cza, że Ren przez cały ten czas tak naprawdę regu­lar­nie zamiesz­czał nowe wpisy? Tylko z jakie­goś powodu potem je wszyst­kie ska­so­wał?

Sasaki nie umiał mu odpo­wie­dzieć.

– Ska­so­wa­nie wła­snych wpi­sów na blogu to nic nad­zwy­czaj­nego. Ja sam ska­so­wa­łem mojego bloga z prze­my­śle­niami o Evie4, któ­rego pisa­łem w liceum. Tylko spo­sób, w jaki Ren ska­so­wał swoje wpisy, jest tro­chę nie­co­dzienny. Zosta­wił notki sprzed śmierci żony, ale ska­so­wał wszyst­kie po naro­dzi­nach dziecka. Jest w tym coś podej­rza­nego. Nie rozu­miem, co nim powo­do­wało.

– Fak­tycz­nie… Zupeł­nie nie zwró­ci­łem na to uwagi – przy­znał Sasaki.

– Ale to nie wszystko, co mnie zain­try­go­wało. Spójrz na wpis z 15 paź­dzier­nika.

Rocznica15.10.2008

Dzień dobry, to ja, Ren! Obie­cy­wa­łem, że będę codzien­nie doda­wać nowe wpisy, ale wczo­raj byłem taki zmę­czony, że zasną­łem bez pisa­nia. Dziś jest nowy dzień!

15 paź­dzier­nika to dla nas bar­dzo ważna data. Dzi­siaj mija rok od dnia, w któ­rym Yuki i ja wzię­li­śmy ślub!

Kupi­łem cały wielki tort, żeby to uczcić. Drogi, ale nie­sa­mo­wi­cie pyszny. Tak dobry, że zja­dłem dwa kawałki. Yuki gnie­wała się, że przez to obżar­stwo na pewno utyję (^_^);;;

Pozo­stałe cztery Kawałki scho­wa­łem do lodówki na jutro. Już się nie mogę docze­kać!

Ren

– Pora na małą zagadkę! Ile kawał­ków tortu zja­dła Yuki?

– Hm… Skoro zło­ściła się na Rena, który zjadł dwa, że się obżera, to logiczne byłoby uznać, że sama zja­dła jeden, nie?

– No wła­śnie. Gdyby zja­dła wię­cej niż dwa, to prze­cież nie mogłaby robić takich uwag komuś, kto zjadł mniej. Wobec tego należy przy­pusz­czać, że Yuki zja­dła tam­tego dnia jeden kawa­łek cia­sta, a Ren dwa. Na póź­niej zostały cztery kawałki, więc tort musiał mieć w sumie sie­dem kawał­ków. Ren i Yuki podzie­lili zatem cały okrą­gły tort na sie­dem kawał­ków. Czy to nie dziwne? – zapy­tał Kuri­hara.

– Racja… Znacz­nie łatwiej byłoby podzie­lić okrą­głe cia­sto na osiem.

– Otóż to. Tak naprawdę musieli podzie­lić tort na osiem kawał­ków. Yuki zja­dła jeden, Ren dwa, a cztery zostały na póź­niej. W sumie sie­dem. A więc co się stało z ostat­nim, ósmym kawał­kiem?

– Hm…

– Musiał go zjeść ktoś inny. Co innego to może ozna­czać? Czy w domu Yuki i Rena oprócz ich dwojga nie miesz­kała po pro­stu jesz­cze jedna osoba?

– Serio?! Czy nie pró­bu­jesz na siłę tego wyja­śniać? Ren mógł prze­cież pomy­lić się w licze­niu…

– Ten wpis nie jest jedy­nym powo­dem, dla któ­rego tak sądzę. W innych not­kach też widać cień tajem­ni­czego nie­zna­jo­mego. Spójrz na naj­star­szy wpis.

Dzień dobry!13.10.2008

Dziś posta­no­wi­łem zacząć pisać bloga. Naj­pierw się przed­sta­wię: nazy­wam się Ren Nana­shino. Tak naprawdę chcia­łem tu wrzu­cić moje zdję­cie, ale powie­dziano mi, że nie­bez­piecz­nie jest zdra­dzać dane oso­bowe w inter­ne­cie, więc zamiast tego macie tu mój por­tret:

Nary­so­wała go moja żona. Ma na imię Yuki. Jest ode mnie o sześć lat star­sza. Wie­cie, typ star­szej sio­stry.

Gdy popro­si­łem ją, żeby stwo­rzyła mój por­tret, bo chcę pisać bloga, nie cze­ka­łem nawet pię­ciu minut. Wcze­śniej pra­co­wała jako ilu­stra­torka – widać, prawda? Super rysuje!

Ale z dru­giej strony, czy jed­nak nie za bar­dzo mnie upięk­szyła?

W każ­dym razie zamie­rzam pisać o naszej cha­otycz­nej codzien­no­ści. Chcę każ­dego dnia doda­wać nowe notki. Zostań­cie ze mną!

Ren

– Na początku wpisu mamy: „powie­dziano mi, że nie­bez­piecz­nie jest zdra­dzać dane oso­bowe w inter­ne­cie”. Ale kto powie­dział Renowi, że nie chce, żeby jego bądź jej pry­watne dane tra­fiły do sieci?

– Nie Yuki? – zasu­ge­ro­wał Sasaki.

– Tak sądzisz? Spójrz na to zda­nie: „Gdy popro­si­łem ją, żeby nary­so­wała mój por­tret, bo chcę pisać bloga, nie cze­ka­łem nawet pię­ciu minut”. Spe­cjal­nie jej wyja­śnił, że posta­no­wił zacząć bloga. Czyli w tam­tym momen­cie Yuki nie wie­działa jesz­cze o tej decy­zji.

– Wobec tego musimy ponow­nie wró­cić do pyta­nia, kto pora­dził Renowi, żeby nie umiesz­czał w inter­ne­cie pry­wat­nych danych. Moim zda­niem jest bar­dzo praw­do­po­dobne, że miesz­kał z nimi ktoś jesz­cze. Nie wiem, kto to mógł być: jedno z rodzi­ców, rodzeń­stwo albo przy­ja­ciel? Jasne jest jed­nak, że Ren ukry­wał ist­nie­nie tej osoby. Jej imię ani razu nie poja­wia się na blogu. Od czasu do czasu możemy tylko prze­czy­tać opisy sytu­acji, które suge­rują jej bądź jego obec­ność. Co mogło kie­ro­wać Renem?

Sasaki poczuł trudny do wyja­śnie­nia lęk.

– Ale to dopiero począ­tek – Kuri­hara cią­gnął dalej.

– To jesz­cze nie wszystko?

– Ow­szem. Naj­bar­dziej prze­ra­ża­jące wydały mi się wzmianki o poło­że­niu płodu.

Tro­chę się uspo­ko­iła, gdy usły­szała, że przy wła­ści­wych przy­go­to­wa­niach dziecko w pozy­cji podłuż­nej też może uro­dzić się całe i zdrowe. Na doświad­czo­nej położ­nej naprawdę można pole­gać!

Gdy to prze­czy­ta­łem, prze­szedł mnie zimny dreszcz. Moja młod­sza sio­stra też uro­dziła się w pozy­cji mied­ni­co­wej podłuż­nej, więc dobrze o tym wiem, ale takie porody nie­zwy­kle czę­sto oka­zują się trudne. W daw­nych cza­sach, gdy medy­cyna była mniej zaawan­so­wana, wiele matek i dzieci tra­ciło przez to życie. Dla­tego wła­śnie w dzi­siej­szych cza­sach, gdy tylko stwier­dzi się takie poło­że­nie płodu, cię­żarna pra­wie zawsze otrzy­muje zale­ce­nie cesar­skiego cię­cia. Tra­fiają się oczy­wi­ście wyjątki. Ale w żad­nym sza­nu­ją­cym się szpi­talu cię­żarna nie usły­szy lek­ko­myśl­nego zapew­nie­nia, że „przy wła­ści­wych przy­go­to­wa­niach dziecko w pozy­cji podłuż­nej też może uro­dzić się całe i zdrowe”. I Yuki fak­tycz­nie zmarła.

– Czyli tra­fiła na leka­rza kono­wała?

– Tak. W oto­cze­niu Yuki aż roi się od dziw­nych ele­men­tów: tajem­ni­czy współ­lo­ka­tor, któ­rego Ren za wszelką cenę pra­gnie ukryć, samo to zagad­kowe pra­gnienie ukry­cia współ­lo­ka­tora, abso­lutna nie­kom­pe­ten­cja jej leka­rza…

– A co sądzisz o tych obraz­kach, Kuri­hara?

– O tajem­nicy trzech obraz­ków?

– Tak. Długo się nad tym zasta­na­wia­łem, ale nic nie przy­cho­dzi mi do głowy – wyznał Sasaki.

– Widzia­łeś zapi­sane na nich numery?

– No pew­nie.

– To te liczby sta­no­wią porząd­ku­jącą je oś – oświad­czył Kuri­hara.

– Pew­nie tak. Ale gdy uło­żyć numery od naj­mniej­szego do naj­więk­szego, w wieku przed­sta­wio­nych postaci nie widać żad­nego porządku. Dla mnie to nie była żadna wska­zówka.

– Cyfry można prze­cież ukła­dać na różne spo­soby.

– Co masz na myśli? – zdzi­wił się Sasaki.

– Że porzą­dek według osi czasu to nie wszystko.

– Kuri­hara… Nie mów mi, że zro­zu­mia­łeś, co się kryje w tych obraz­kach!

– Ow­szem.

– Naprawdę?! No to dawaj!

– Hm… To tro­chę skom­pli­ko­wane. Potrzeba tu pew­nego narzę­dzia.

– Narzę­dzia?

– Ach, wiem! Nie wpad­niesz dzi­siaj do klubu? Tam będę mógł ci wszystko poka­zać.

– Do klubu… Ostat­nio w ogóle tam nie zaglą­dam. Głu­pio by mi było tak nagle… – zawa­hał się Sasaki.

– Co ty gadasz! Jesteś jed­nym z człon­ków. Zawsze jesteś mile widziany.

– No nie wiem…

– Ależ oczy­wi­ście!

– No dobra. Niech to będzie mała prze­rwa od szu­ka­nia pracy. Wpadnę potem – obie­cał Sasaki, a Kuri­hara uśmiech­nął się, sły­sząc te słowa.

– Super! Ostat­nio tak rzadko do nas zaglą­da­łeś, że naprawdę się stę­sk­ni­li­śmy.

– Nie wyglą­dasz mi na kogoś, kto szcze­gól­nie czę­sto tęskni. Jeśli w ogóle. Tylko teraz mam jesz­cze wykłady. Do klubu pew­nie nie zdążę przed szes­na­stą – uspra­wie­dli­wił się Sasaki.

– Żaden pro­blem. A, pro­szę. To dla cie­bie. – Kuri­hara podał Sasa­kiemu wydru­ko­wane wpisy z bloga.

– Jesteś pewien? Nie chcia­łeś tego czy­tać po dro­dze na uni­we­rek?

– Żaden pro­blem. Mam kilka kopii zapa­so­wych.

– Ale cię to wcią­gnęło… Dobra, biorę to. Dzięki.

– Nie ma za co. Będę cze­kał w klu­bie. Pamię­taj, że te cyfry to klucz do zagadki!

* * *

W cza­sie popo­łu­dnio­wego wykładu Sasaki nie­ustan­nie wpa­try­wał się w wydruk, który dostał od Kuri­hary. Wykład sły­nął z tego, że pro­fe­sor opo­wia­dał aneg­dotki bez związku z tema­tem, więc nie tylko Sasaki, ale i wielu innych stu­den­tów spę­dzało ten czas w wybrany przez sie­bie spo­sób, na odsy­pia­niu albo przy­go­to­wy­wa­niu się do innych zajęć.

Tak czy ina­czej, bez zaty­czek do uszu głos pro­fe­sora sam przy­cią­gał uwagę obec­nych. Sasaki leni­wie przy­słu­chi­wał się kolej­nej aneg­dotce.

– Nie trzeba nawet się­gać po takie przy­kłady. Sztuka i archi­tek­tura są ze sobą ści­śle zwią­zane. To samo można powie­dzieć o malar­stwie. Wszy­scy z pań­stwa z pew­no­ścią znają Mau­ritsa Eschera, który sły­nął z ilu­zji optycz­nych. Escher stu­dio­wał archi­tek­turę na uni­wer­sy­te­cie w mie­ście Haar­lem i…

Ilu­zja optyczna…

Te słowa pod­po­wie­działy mu pewien pomysł. A jeśli rysunki spo­rzą­dzone przez Yuki miały być wła­śnie ilu­zjami optycz­nymi?

Sasaki nie znał się na sztuce, ale widział kilka wyko­rzy­stu­ją­cych optyczne ilu­zje obraz­ków, jak te, które mogły przed­sta­wiać albo zająca, albo kaczkę, czy też obra­zek, który z daleka wyda­wał się czaszką, ale widziany z bli­ska oka­zy­wał się podo­bi­zną bliź­niąt. Łączyło je to, że chcąc dostrzec w nich inny obraz, trzeba było zmie­nić spo­sób patrze­nia.

* * *

„Zauwa­ży­łem, jaka tajem­nica kryje się w tam­tych trzech obraz­kach”.

Może kilka lat po śmierci żony Ren odkrył nowy spo­sób patrze­nia na spo­rzą­dzone przez Yuki rysunki. Sasaki prze­kart­ko­wał wydruk z bloga i zna­lazł „plany na przy­szłość”. Spró­bo­wał spoj­rzeć na obrazki z róż­nych stron.

Gdy obró­cił rysu­nek doro­słej kobiety o 90 stopni, roz­wiane na wie­trze włosy zaczęły wyglą­dać, jakby przy­cią­gała je w dół siła gra­wi­ta­cji. Przez chwilę miał wra­że­nie, że dowie­dział się cze­goś nowego, ale zaraz poczuł, że ogar­nia go roz­cza­ro­wa­nie. Co niby zmie­niało się przez to, że sto­jąca kobieta zaczyna leżeć? Do tego poło­że­nie jej rąk byłoby u osoby leżą­cej nie­na­tu­ralne.

Nagle na sali wykła­do­wej pod­niósł się szum. Stu­denci zaczęli szy­ko­wać się do wyj­ścia. Sasaki nie zauwa­żył nawet, że wykład dobiegł końca. Ktoś otwo­rzył drzwi. Od strony kory­ta­rza powiał silny podmuch wia­tru i prze­wró­cił kartki z wydruku Kuri­hary.

Sasaki pra­wie pod­sko­czył z wra­że­nia.

Pierw­sza strona, druga strona, trze­cia strona.

„Cyfry można prze­cież ukła­dać na różne spo­soby”.

Czyżby numery na obraz­kach były nume­rami stron? Czy zgod­nie z tą kolej­no­ścią nale­żało je uło­żyć jedna na dru­giej? Gdy umie­ścić rysunki jeden na dru­gim, mogły prze­cież stwo­rzyć zupeł­nie nowy, nie­znany obraz. Jak w ilu­zji optycz­nej.

Sasaki wyrwał z pliku strony z wydru­ko­wa­nymi obraz­kami i spró­bo­wał nało­żyć na sie­bie numer jeden z nowo­rod­kiem, numer dwa ze sta­ruszką i numer trzy z doro­słą kobietą, a następ­nie spoj­rzał na powstały rysu­nek pod świa­tło jarze­niówki.

Trzy rysunki połą­czyły się w jeden. Jed­nak nie było w tym widać nic nowego. Sasaki pró­bo­wał jesz­cze prze­kła­dać obrazki, zmie­niać ich poło­że­nie i kąt patrze­nia, ale w końcu ogar­nęło go poczu­cie fru­stra­cji. Liczba spo­so­bów na łącze­nie ze sobą rysun­ków wydała mu się nie­skoń­czona.

– Cho­lera… Gdy­bym tylko miał jakąś wska­zówkę!

Wtedy przy­po­mniały mu się słowa Kuri­hary.

„To te liczby sta­no­wią porząd­ku­jącą je oś”.

„Pamię­taj, że te cyfry to klucz do zagadki!”

Cyfry mają sta­no­wić klucz do zagadki… Nikomu nie trzeba tego prze­cież powta­rzać. Czemu Kuri­hara aż dwa razy powie­dział coś tak oczy­wi­stego?

– Moment… Z tą porząd­ku­jącą osią nie może prze­cież cho­dzić o coś takiego… – Sasaki się zamy­ślił.. Czy oś nie ozna­cza tutaj cze­goś podob­nego do osi nar­ra­cyj­nej? Cen­trum, fokus. Punkt, który sta­nowi pod­stawę zacze­pie­nia dla kilku przed­mio­tów bądź wyda­rzeń… Tak jak zszywka łączy ze sobą poje­dyn­cze kartki.

Sasaki uło­żył obrazki tak, że cyfry jeden, dwa i trzy znaj­do­wały się w tym samym poło­że­niu, po czym uży­wa­jąc nume­rów jako punktu odnie­sie­nia, obró­cił rysunki. W głębi serca ocze­ki­wał, że teraz będą do sie­bie ide­al­nie paso­wać.

Jed­nak i tym razem jego próba zakoń­czyła się nie­po­wo­dze­niem.

* * *

O szes­na­stej Sasaki wszedł do poło­żo­nego na skraju kam­pusu budynku z pomiesz­cze­niami uni­wer­sy­tec­kich klu­bów. Wci­śnięto do niego te zwią­zane z dzie­dzi­nami huma­ni­stycz­nymi. Po raz pierw­szy od mniej wię­cej pół roku sta­nął przed drzwiami klubu badań okul­ty­stycz­nych. Sala zaj­mo­wana przez klub miała pra­wie dwa­na­ście metrów kwa­dra­to­wych, wszę­dzie walały się cza­so­pi­sma, książki i jakieś papiery. Jedy­nym obec­nym aku­rat człon­kiem był Kuri­hara, który czy­tał książkę.

– Długo cze­ka­łeś? Gdzie są pozo­stali?

– W ten dzień tygo­dnia jestem tu zwy­kle sam – wyja­śnił Kuri­hara.

Klub badań okul­ty­stycz­nych od początku nie był liczny, a do tego człon­ko­wie z roku Sasa­kiego zajęci byli szu­ka­niem pracy, więc łatwo było zauwa­żyć, że ostat­nio zro­biło się tam dość pusto. Sasaki zaczął tro­chę współ­czuć Kuri­ha­rze.

– Zacze­kaj chwilę. Wła­śnie pró­bo­wa­łem sam dociec, o co cho­dzi z kolej­no­ścią rysun­ków. – Sasaki opo­wie­dział o swo­jej teo­rii złu­dze­nia optycz­nego i punktu odnie­sie­nia, którą wymy­ślił w cza­sie wykładu.

– Nie­źle. To naprawdę krok we wła­ści­wym kie­runku. Można prak­tycz­nie powie­dzieć, że zga­dłeś.

– Zga­dłem? Cho­ciaż nie roz­wią­za­łem zagadki?

– Zabra­kło ci tylko ostat­niego małego kroku. Bo widzisz, Sasaki, te rysunki to ukła­danka. Pięć obraz­ków sta­nowi jej ele­menty. Spró­buj to sobie zwi­zu­ali­zo­wać. Jeśli poszcze­gólne czę­ści mają różną wiel­kość, nie da się ich uło­żyć w jedną całość.

– No tak…

– Pięć rysun­ków powstało pier­wot­nie na papie­rze do szki­co­wa­nia. Ren zro­bił im zdję­cia i wrzu­cił je na bloga. Istotny w tym wszyst­kim jest fakt, że samo zdję­cie nie daje nam wła­ści­wego poję­cia o począt­ko­wej wiel­ko­ści rysunku.

Gdy na przy­kład robimy zdję­cie dużego obiektu, odcho­dzimy z apa­ra­tem foto­gra­ficz­nym na odpo­wied­nią odle­głość. I odwrot­nie, gdy chcemy zro­bić zdję­cie małego obiektu, przy­bli­żamy do niego apa­rat. Na zdję­ciu oba obiekty mogą mieć osta­tecz­nie jed­na­kowy roz­miar. Jeśli arku­sze do szki­co­wa­nia miały różną wiel­kość, to cał­kiem moż­liwe, że pod­czas robie­nia zdjęć pro­por­cje mię­dzy poszcze­gól­nymi rysun­kami zostały zabu­rzone. A to ozna­cza, że czę­ści ukła­danki prze­stały do sie­bie paso­wać pod wzglę­dem wiel­ko­ści. Nawet jeśli teraz spró­bu­jemy je ze sobą połą­czyć, nie stwo­rzą zamie­rzo­nej przez autorkę ilu­zji.

– Więc wystar­czy przy­wró­cić je do począt­ko­wego roz­miaru? Ale prze­cież nie poznamy go, jeśli nie zoba­czymy ory­gi­na­łów.

– To prawda. Ale możemy je zmie­rzyć. Na każ­dym z pię­ciu obraz­ków znaj­duje się prze­cież wyzna­cza­jący skalę punkt odnie­sie­nia.

– Punkt odnie­sie­nia… Czyli te cyfry?

– Tak. Masz rację. Zagadka zosta­nie roz­wią­zana, gdy nało­żymy na sie­bie obrazki w taki spo­sób, żeby cyfry znaj­do­wały się w tym samym miej­scu. Ale naj­waż­niej­sza nie jest sama cyfra, tylko kółko, które ją ota­cza. Spójrz. Wiel­kość tego kółka jest za każ­dym razem inna. Jeśli nasze przy­pusz­cze­nia są słuszne, to zna­czy, jeśli cyfry sta­no­wią oś, która połą­czy czę­ści ukła­danki, to natu­ralna będzie kon­klu­zja, że począt­kowo wszyst­kie te kółka musiały mieć iden­tyczny roz­miar.

– Więc jeśli zmniej­szymy albo powięk­szymy obrazki w taki spo­sób, żeby kółka miały iden­tyczny roz­miar, to przy­wró­cimy czę­ściom ukła­danki wyj­ściowe pro­por­cje, tak? – upew­nił się Sasaki.

– Otóż to. Dla­tego wła­śnie kaza­łem ci tutaj przyjść. Wezmę je od cie­bie na chwilę. – To mówiąc, Kuri­hara wziął do ręki pięć obraz­ków z wydruku, który dał Sasa­kiemu, i pod­szedł do dru­karki usta­wio­nej w kącie pomiesz­cze­nia.

– Hm… Ten rysu­nek na dwa­dzie­ścia pro­cent powięk­sze­nia, ten na dzie­sięć pomniej­sze­nia, a ten tutaj… – mam­ro­tał pod nosem Kuri­hara, zręcz­nie zmie­nia­jąc usta­wie­nia maszyny. W końcu z wnę­trza dru­karki wyśli­zgnęło się pięć obraz­ków.

– Gotowe – powie­dział Kuri­hara. – Takie musiały być począt­kowe pro­por­cje mię­dzy rysun­kami.

– Więc aż tak się od sie­bie róż­niły! Dobra, nałóżmy je na sie­bie.

– Zacze­kaj chwilę. Popeł­ni­łeś jesz­cze jeden poważny błąd.

– Jaki?

– Pró­bo­wa­łeś patrzeć na rysunki pod świa­tło, prawda?

– No tak.

– To posłu­chaj. Na każ­dym z obraz­ków znaj­duje się numer: od jeden do pięć. To zapewne poka­zuje, w jakiej kolej­no­ści należy je na sie­bie nało­żyć. Więc jeśli kolej­ność będzie inna od usta­lo­nej, to nie zoba­czymy zamie­rzo­nej ilu­zji, prawda?

– No… pew­nie tak – przy­znał Sasaki.

– Ale jeśli będziemy patrzeć na obrazki pod świa­tło, co będzie z kolej­no­ścią? Spró­bujmy je uło­żyć w kolej­no­ści od pierw­szego do trze­ciego, a potem od trze­ciego do pierw­szego. Pod świa­tło zoba­czymy ten sam obra­zek! Nary­so­wane na poje­dyn­czych rysun­kach kształty zleją się prze­cież ze sobą w jedno.

– To co w takim razie trzeba zro­bić?

– Sły­sza­łeś kie­dyś o war­stwach?

– Nie, nie za bar­dzo.

– To tech­nika czę­sto wyko­rzy­sty­wana w two­rze­niu ilu­stra­cji. Wyobraź sobie, że ilu­stra­tor dosta­nie zle­ce­nie, żeby nary­so­wać chłopca jedzą­cego oni­giri na tle gór.

Tylko kiedy przy­go­tuje już zle­cony mu rysu­nek, klient mówi nagle, żeby jed­nak zmie­nić oni­giri na kanapkę albo żeby zmie­nić chłopca na dziew­czynkę, albo żeby zamiast gór­skiego tła nary­so­wać wiel­kie mia­sto. Takie zmiany w zle­ce­niach nie zda­rzają się rzadko. Ilu­stra­tor wykoń­czyłby się, gdyby przy każ­dej takiej zmia­nie two­rzył rysu­nek od nowa. Dla­tego od początku dzieli obra­zek na kilka warstw.

Naj­pierw two­rzy tło z górami na pierw­szej war­stwie. Potem rysuje drugą, czyli chłopca, a na końcu dodaje trze­cią war­stwę z oni­giri. Gdy liczone od dołu war­stwy pierw­sza, druga i trze­cia zostaną uło­żone na sobie, a puste prze­strze­nie zacho­wamy prze­zro­czy­ste, otrzy­mamy kom­pletną ilu­stra­cję. Jeśli klient uzna oni­giri za głupi pomysł, ilu­stra­tor będzie mógł zmie­nić tylko to, co nary­so­wał w war­stwie trze­ciej. Musi tylko uwa­żać na kolej­ność, w jakiej nałoży na sie­bie wszyst­kie war­stwy. Gdyby na przy­kład zamie­nił kolej­ność war­stwy dru­giej i trze­ciej, oni­giri znik­nę­łoby zasło­nięte przez chłopca. Dla­tego wła­śnie kolej­ność jest tak ważna w struk­tu­rze war­stwo­wej. Na blogu wie­lo­krot­nie poja­wiała się wzmianka, że Yuki wcze­śniej pra­co­wała jako ilu­stra­torka. Wyko­rzy­sta­nie warstw musiało sta­no­wić dla niej abso­lutną pod­stawę. Wobec tego… Rysu­nek nowo­rodka z nume­rem jeden idzie na sam dół. Na niego kła­dziemy sta­ruszkę z nume­rem dwa, a na nią doro­słą kobietę z nume­rem trzy. Spró­bujmy to teraz zro­bić. – Kuri­hara poło­żył na sobie rysunki tak, że numery jeden, dwa i trzy znaj­do­wały się ide­al­nie w tym samym miej­scu. Wyko­rzy­stu­jąc cyfry jako punkt odnie­sie­nia, powoli prze­krę­cił obrazki.

– To chyba mniej wię­cej tak.

– Pasują teraz?

– Tak. A teraz wytnijmy białe tło. – Kuri­hara wziął do ręki nożyczki i zabrał się do pracy.

Sasaki szybko dostrzegł, jaki prze­ra­ża­jący obraz wynu­rza się z trzech nało­żo­nych na sie­bie rysun­ków. Z tru­dem powstrzy­mu­jąc pod­nie­ce­nie, zapy­tał zaję­tego wyci­na­niem Kuri­harę:

– Kuri­hara… Wie­dzia­łeś, jaki z tego wyj­dzie obra­zek?

– Tak. Prze­te­sto­wa­łem to już wczo­raj.

– Więc czemu się tak głu­pio cie­szysz?

– Bo to inte­re­su­jące. Zobacz, gotowe. – Kuri­hara poło­żył gotową ilu­zję optyczną na stole.

„Tajem­nica trzech obraz­ków”… Zagad­kowe rysunki, które pozo­sta­wiła po sobie Yuki.

– Nie­moż­liwe… To prze­cież…

– To pew­nie tajem­nica, jaką chciała prze­ka­zać Yuki.

Poduszka połą­czyła się z brzu­chem kobiety, two­rząc cią­żowy brzuch. Sasaki z prze­ra­że­niem zro­zu­miał praw­dziwy powód, dla któ­rego nowo­ro­dek prze­brany był za Świę­tego Miko­łaja. Czer­wona czapka two­rzyła teraz wyrwę w brzu­chu cię­żar­nej. Czer­wone ubranko zapewne sym­bo­li­zo­wało pokry­wa­jącą całe ciało dziecka krew matki. Obra­zek przed­sta­wiał scenę wyry­wa­nia nowo­rodka z brzu­cha.

Sta­ruszka wcale się nie modliła. Chwy­tała poło­żone poprzecz­nie dziecko za nogi i wyszar­py­wała je z ciała cię­żar­nej. Miała na sobie białe ubra­nie nie po to, żeby się modlić, ale jako pra­cow­nica służby zdro­wia po pro­stu nosiła biały kitel.

Wzrok Sasa­kiego auto­ma­tycz­nie prze­su­nął się w stronę cię­żar­nej i jej zbyt bla­dej skóry. Pozba­wio­nych wyrazu, otwar­tych oczu. Rąk, które zasty­gły w nie­na­tu­ral­nej pozy­cji.

Czy ten rysu­nek nie przed­sta­wiał mar­twego ciała?

– Nie chcesz chyba powie­dzieć, że…

– Ow­szem.

„Dziecko udało się ura­to­wać, ale Yuki zmarła na stole ope­ra­cyj­nym”.

– Rysu­nek przed­sta­wia tę samą scenę, która została opi­sana na blogu. Poród za pomocą ope­ra­cji to cesar­skie cię­cie.

– Roz­cięli jej brzuch i wycią­gnęli dziecko… Nie­sa­mo­wite, że stało się tak jak na obrazku…

Przed­sta­wia­nie takich wyda­rzeń na obrazku stwo­rzo­nym za pomocą ilu­zji optycz­nej to szczyt złego smaku. Ale tutaj miało miej­sce coś innego. Obra­zek stwo­rzyła przed swoją śmier­cią sama Yuki. To ozna­czało, że w tajem­nicy przed wszyst­kimi tuż przed poro­dem stwo­rzyła ilu­stra­cję przed­sta­wia­jącą jej wła­sną śmierć. „Plany na przy­szłość” nabie­rały w tym kon­tek­ście maka­brycz­nego zna­cze­nia.

– Czyli Yuki prze­czu­wała, że umrze? – zapy­tał Sasaki.

– Może posia­dała zdol­ność jasno­wi­dze­nia.

– Jak ina­czej to wyja­śnić?

– A jeśli wie­działa, że zosta­nie zamor­do­wana?

– Jak to?!

– Na przy­kład jakaś osoba pra­cu­jąca na poro­dówce nie­na­wi­dziła Yuki i pla­no­wała ją zabić pod­czas porodu…

– To raczej nie­moż­liwe…

– Naprawdę tak sądzisz? Ale prze­cież to szpi­tal, w któ­rym była pro­wa­dzona ciąża Yuki, zale­cił jej nie­bez­pieczny poród natu­ralny mimo uło­że­nia płodu.

Tro­chę się uspo­ko­iła, gdy usły­szała, że przy wła­ści­wych przy­go­to­wa­niach dziecko w pozy­cji podłuż­nej też może uro­dzić się całe i zdrowe. Na doświad­czo­nej położ­nej naprawdę można pole­gać!

Yuki zmarła wsku­tek kom­pli­ka­cji oko­ło­po­ro­do­wych, bo posłu­chała tej rady. Można powie­dzieć, że jej śmierć sta­no­wiła zabój­stwo z pre­me­dy­ta­cją zapla­no­wane przez kogoś ze szpi­tala.

– Przez kogoś ze szpi­tala?! – Sasaki był w szoku.

– Pew­nego dnia Yuki domy­śliła się prawdy. Czy nie nary­so­wała tych obraz­ków, żeby prze­ka­zać Renowi, że być może umrze w cza­sie porodu?

– Nawet gdyby tak było, to czemu mia­łaby pole­gać na obrazku stwo­rzo­nym z ilu­zji optycz­nej? Mogła prze­cież po pro­stu poroz­ma­wiać z Renem.

– A jeśli coś powo­do­wało, że nie mogła powie­dzieć mu nic wprost?

„Nie wiem, jak okropną popeł­ni­łaś zbrod­nię”.

– Jeśli to, co napi­sał na blogu Ren, jest prawdą, to Yuki popeł­niła wcze­śniej jakąś zbrod­nię. Wnio­sku­jąc z tonu tego wpisu, musiało cho­dzić o coś naprawdę poważ­nego.

– Więc ktoś ze szpi­tala posta­no­wił zabić ją z zemsty?!

– Jeśli tak było, to może oba­wiała się, że gdy powie wszystko Renowi, on dowie się prawdy o jej prze­szło­ści.

„Nie umiem Ci wyba­czyć. Nie umiem też jed­nak prze­stać Cię kochać”.

– „Nie umiem Ci wyba­czyć”. A więc zbrod­nia Yuki miała jakiś zwią­zek z Renem. Dla­tego Yuki nie zdo­łała nic mu powie­dzieć. Moż­liwe, że żało­wała wła­snego postępku i sama wybrała śmierć. Chciała jed­nak, aby Ren dowie­dział się prawdy, gdy jej już nie będzie, i pozo­sta­wiła mu taką zako­do­waną wia­do­mość…

– Okropne…

– Ale to tylko moje przy­pusz­cze­nia. Nie przej­muj się tym zbyt­nio – uspo­koił go Kuri­hara.

– No co ty…

– Ile byśmy się zasta­na­wiali, nie poznamy prze­cież prawdy. Nie znamy tych ludzi i nic nas z nimi nie łączy.

* * *

Wyszli we dwóch z klubu, zje­dli kola­cję w barze mlecz­nym nie­da­leko kam­pusu i ruszyli w drogę powrotną, każdy do swo­jego domu. Na poże­gna­nie Kuri­hara powie­dział jesz­cze:

– Sorki, że tak ci zawra­ca­łem głowę, cho­ciaż jesteś zajęty szu­ka­niem pracy.

– No co ty! Po raz pierw­szy od dawna mogłem tro­chę ode­tchnąć. Dzięki.

– Cała przy­jem­ność po mojej stro­nie. Jutro znowu będziesz zago­niony?

– Ta. Idę na pre­zen­ta­cje do dwóch firm. Potem jesz­cze jeden wykład.

– Brzmi strasz­nie. Ja pla­nuję pra­co­wać dalej nad zagadką tego bloga.

– Jeśli ją roz­wią­żesz, koniecz­nie daj mi znać.

– No pew­nie – obie­cał Kuri­hara.

W dro­dze do domu Sasaki porząd­ko­wał w gło­wie odkry­cia Kuri­hary.

– Yuki popeł­niła w prze­szło­ści jakąś zbrod­nię.

– W związku z tą zbrod­nią pra­cow­nik bądź pra­cow­nica poro­dówki, który bądź która jej nie­na­wi­dził(a), zale­cił(a) jej nie­wła­ściwą metodę porodu, w wyniku czego pośred­nio dopro­wa­dził(a) do jej śmierci.

– Yuki odkryła zawczasu plan mor­der­stwa i zosta­wiła zako­do­waną w rysun­kach wia­do­mość o swo­jej śmierci.

– Ren nie zauwa­żył praw­dzi­wego zna­cze­nia obraz­ków i bez­tro­sko wrzu­cił je do inter­netu.

– Yuki fak­tycz­nie zmarła w cza­sie porodu.

– Kilka lat po śmierci Yuki Ren poznał tajem­nicę rysun­ków, a także prawdę o Yuki i popeł­nio­nej przez nią zbrodni.

Sasaki doszedł do wnio­sku, że to wszystko jest jed­nak zbyt nie­praw­do­po­dobne.

Dla­czego Yuki mia­łaby spe­cjal­nie wybie­rać szpi­tal, w któ­rym pra­cuje ktoś, kto tak bar­dzo jej nie­na­wi­dzi? Jeśli domy­śliła się, że ktoś pla­nuje ją zabić, mogła prze­cież iść na poli­cję. Mogła też uro­dzić w innym szpi­talu. Dla­czego Yuki nie pró­bo­wała się ura­to­wać?

Jedyną rze­czą, jaką zro­biła, było nary­so­wa­nie tej serii obraz­ków.

– Obrazki… A wła­śnie. – Sasaki przy­po­mniał sobie coś waż­nego.

Kuri­hara odkrył tajem­nicę trzech obraz­ków. Ale rysun­ków było w sumie pięć. Zostały jesz­cze dwa. Po co zostały nary­so­wane? Może one też sta­no­wią część tego triku z war­stwami?

Sasaki wyjął z torby wydruki w skali dopa­so­wa­nej przez Kuri­harę, numer cztery z dziec­kiem i pięć z doro­słym męż­czy­zną. Nało­żył je na sie­bie tak, żeby ich numery się pokryły. W tej samej chwili prze­szedł go dreszcz.

– Czyżby to…

Nie musiał nawet wyci­nać z rysun­ków bia­łego tła. Pod­świe­tlił je bla­skiem ulicz­nej latarni i dwa obrazki zmie­niły się w jeden. Przed­sta­wiał ojca z dziec­kiem, trzy­ma­ją­cych się za ręce.

– To był jej drugi „plan na przy­szłość”…

Czy Yuki nary­so­wała go, wyobra­ża­jąc sobie przy­szłość, w któ­rej jej już nie będzie? Jak mogła się wtedy czuć?

Sasaki pomy­ślał, że powi­nien się spo­tkać z Kuri­harą. Chciał usły­szeć, co on o tym obrazku powie.

Odwró­cił się i ruszył z powro­tem drogą, którą przy­był. Kuri­hara nie odszedł pew­nie jesz­cze daleko.

Ile by jed­nak biegł, Sasaki nie mógłby zna­leźć przy­ja­ciela.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

W Japo­nii rekru­ta­cja do wielu firm trwa po zakoń­cze­niu roku aka­de­mic­kiego, gdy na rynek wcho­dzą świeżo upie­czeni absol­wenci uni­wer­sy­te­tów. W wielu przy­pad­kach pierw­szym eta­pem rekru­ta­cji jest pisemny egza­min – z języ­ków i/lub doty­czący innych kwa­li­fi­ka­cji kan­dy­da­tów (wszyst­kie przy­pisy pocho­dzą od tłu­maczki). [wróć]

Hanami – japoń­ski zwy­czaj wspól­nego oglą­da­nia zakwi­ta­ją­cych kwia­tów, naj­czę­ściej wiśni. [wróć]

Sakura zna­czy „wiśnia”. [wróć]

Eva – skrót tytułu popu­lar­nego anime Neon Gene­sis Evan­ge­lion. [wróć]