Cicho, we śnie - Donn Leon - ebook

Cicho, we śnie ebook

Donn Leon

4,5
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wznowienie kolejnego tomu bestsellerowego cyklu o komisarzu Brunettim w nowym formacie i odświeżonej szacie graficznej!

Dobrze już znany miłośnikom powieści kryminalnych Donny Leon komisarz Guido Brunetti lubi, jak wiadomo, smacznie zjeść, nie znosi zaś wysiłku fizycznego. Tym razem jednak schudnie i będzie się musiał sporo nachodzić, nim wyjaśni kolejną zagadkę: serię podejrzanych zgonów w domach opieki prowadzonych przez zakonnice. Sprawa wydaje się nadzwyczaj zawiła i wymagająca od komisarza wielkiej subtelności: jego ciekawość będzie musiała być lekka jak puch, pytania zaś delikatne jak muśnięcia wąsów. Brunetti ma jednak dobrych sojuszników: sekretarkę szefa, przed którą żaden urząd, jeśli tylko jest skomputeryzowany, nie ma tajemnic; własną żonę, wenecką arystokratkę, a przy tym wojującą ateistkę, która zna na wyrywki pisma Ojców Kościoła; przebieglejszego od lisa przyjaciela, zwariowanego malarza, a przede wszystkim odważną i piękną eks-zakonnicę. Dzięki nim komisarzowi łatwiej będzie wykryć, kto jest prawdziwym zabójcą: garbaty kolekcjoner tabakierek, dewotka obstawiająca się zdjęciami kardynałów czy zakonnik, który kolekcjonuje rzadkie odmiany bzu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 322

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Ty­tuł ory­gi­nału: Qu­ie­tly in Their Sleep
Opieka re­dak­cyjna: MA­RIA RACZ­KIE­WICZ-ŚLE­DZIEW­SKA
Opra­co­wa­nie re­dak­cyjne: MI­RO­SŁAW GRA­BOW­SKI
Ko­rekta: BE­ATA WY­RZY­KOW­SKA, JU­LIA MŁO­DZIŃ­SKA
Pro­jekt okładki: TO­MASZ LEC
Co­py­ri­ght © 1997 by Donna Leon and by Dio­ge­nes Ver­lag AG Zürich All ri­ghts re­se­rved For the Po­lish edi­tion Co­py­ri­ght © 2025, Noir sur Blanc, War­szawa All ri­ghts re­se­rved
Zgod­nie z art. 4 Dy­rek­tywy 2019/790/UE oraz od­po­wied­nimi prze­pi­sami kra­jo­wymi, ni­niej­szym za­strze­gamy prawo do wy­łą­cze­nia z eks­plo­ata­cji tek­stów i da­nych (TDM) dla ce­lów in­nych niż ba­daw­cze, w od­nie­sie­niu do ma­te­ria­łów znaj­du­ją­cych się / w tej pu­bli­ka­cji/ na tym no­śniku/pliku. Wy­ko­rzy­sty­wa­nie tych ma­te­ria­łów w ra­mach dzia­łań TDM jest nie­do­zwo­lone.
Wy­da­nie dru­gie ISBN 978-83-7392-981-4
Ofi­cyna Li­te­racka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Fra­scati 18, 00-483 War­szawa
Za­mó­wie­nia pro­simy kie­ro­wać: – te­le­fo­nicz­nie: 800 42 10 40 (li­nia bez­płatna) – e-ma­ilem: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl – księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.noir.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Do­nal­dowi McCal­lowi

È sem­pre bene

Il so­spet­tare un poco, in qu­esto mondo.

Odro­bina po­dejrz­li­wo­ści

na tym świe­cie ni­gdy nie za­szko­dzi.

li­bretto opery Così fan tutte Mo­zarta

Roz­dział 1

Bru­netti sie­dział w fo­telu, kon­tem­plu­jąc swoje buty. Oparte na wy­cią­gnię­tej dol­nej szu­fla­dzie biurka, ły­pały na niego z jaw­nym wy­rzu­tem, każdy czte­rema pa­rami me­ta­lo­wych oczek oka­la­ją­cych dziurki na sznu­ro­wa­dła. Przez ostat­nie pół go­dziny ko­mi­sarz spra­wie­dli­wie dzie­lił czas i uwagę mię­dzy drew­nianą ar­ma­dio sto­jącą przy ścia­nie na końcu ga­bi­netu i wła­sne obu­wie. Kiedy róg szu­flady za­czy­nał go uwie­rać w stopę, Bru­netti od­wrot­nie krzy­żo­wał nogi; zmie­niało to układ oczek, lecz nie ła­go­dziło ani ich kry­tycz­nych spoj­rzeń, ani do­skwie­ra­ją­cej mu nudy.

Vice-qu­estore Giu­seppe Patta od dwóch ty­go­dni prze­by­wał w Taj­lan­dii, do­kąd wy­je­chał – jak żar­to­wali pra­cow­nicy ko­mendy – na drugi mie­siąc mio­dowy, po­zo­sta­wia­jąc Bru­net­tiemu wy­łączny nad­zór nad ści­ga­niem prze­stęp­ców w We­ne­cji. Wy­glą­dało jed­nak na to, że wszy­scy prze­stępcy – z wy­jąt­kiem po­spo­li­tych kie­szon­kow­ców i drob­nych wła­my­wa­czy – od­le­cieli z Pattą, gdyż w mie­ście nie wy­da­rzyło się nic istot­nego, od­kąd wsiadł do sa­mo­lotu wraz z mał­żonką, która nie­dawno zde­cy­do­wała się na po­wrót do wspól­nego gniazdka, a za­pewne i łoża, choć o tym aku­rat Bru­netti wo­lał nie my­śleć. Je­dyną cie­kawą kra­dzież od­no­to­wano u ju­bi­lera na Campo San Mau­ri­zio. Przed dwoma dniami we­szła do sklepu ele­gancko ubrana para z wóz­kiem dzie­cię­cym; młody oj­ciec, kra­śnie­jąc z dumy, oznaj­mił, że pra­gnie ku­pić żo­nie pier­ścio­nek z bry­lan­tem. Spe­szona, ale też za­ró­żo­wiona z dumy ko­bieta przy­mie­rzyła kilka, po czym – z trzy­ka­ra­to­wym ka­mie­niem na palcu – spy­tała, czy może wyjść ze sklepu, żeby obej­rzeć swój po­ten­cjalny na­by­tek w świe­tle dzien­nym. Na­stą­piło to, czego można było ocze­ki­wać: wy­szła, uśmiech­nęła się pro­mien­nie, wi­dząc, jak czy­sty bry­lant iskrzy się w słońcu, i szczę­śliwa za­ma­chała przez szybę do męża; ten wsu­nął głowę pod da­szek wózka, żeby po­pra­wić be­cik, po czym – po­sy­ła­jąc wła­ści­cie­lowi nie­śmiały uśmiech – do­łą­czył do żony. Na­stęp­nie oboje od­da­lili się po­śpiesz­nie, zo­sta­wia­jąc w skle­pie wó­zek z pla­sti­kową lalką, tak usta­wiony, żeby blo­ko­wał drzwi i utrud­niał po­goń.

Ale ta po­my­słowa kra­dzież była wy­da­rze­niem jed­nost­ko­wym, nic więc dziw­nego, że Bru­netti się nu­dził. Poza tym czuł się tro­chę za­gu­biony, gdyż nie był pe­wien, co mu bar­dziej od­po­wiada: po­zy­cja szefa i obo­wią­zek prze­ko­py­wa­nia się przez góry pa­pie­rów czy wol­ność, jaką się cie­szył na swoim po­śled­niej­szym sta­no­wi­sku ko­mi­sa­rza. Co prawda, te­raz z tą wol­no­ścią też nie miałby co po­cząć.

Uniósł głowę, kiedy roz­le­gło się pu­ka­nie, po czym przy­wo­łał na twarz uśmiech, gdy drzwi się uchy­liły i po raz pierw­szy tego dnia zo­ba­czył se­kre­tarkę Patty, która naj­wy­raź­niej po­trak­to­wała wy­jazd vice-qu­estore jako przy­zwo­le­nie na roz­po­czy­na­nie pracy o dzie­sią­tej, a nie o ósmej trzy­dzie­ści.

– Buon giorno, com­mis­sa­rio – po­wie­działa si­gno­rina Elet­tra, roz­cią­ga­jąc w uśmie­chu po­ma­lo­wane szminką usta.

Czer­wień szminki i biel zę­bów na­tych­miast sko­ja­rzyły się Bru­net­tiemu z ko­lo­rami ge­lato all’ ama­rena. W do­datku se­kre­tarka miała na so­bie bluzkę w szkar­łatno-białe pa­ski, po­tę­gu­jące to wra­że­nie. We­szła do ga­bi­netu i usu­nęła się na bok, żeby zro­bić miej­sce dla osoby, która jej to­wa­rzy­szyła. Bru­netti uj­rzał obcą młodą ko­bietę w tan­det­nym, sztyw­nym ko­stiu­mie z sza­rego po­lie­stru, ze spód­nicą, na prze­kór ak­tu­al­nej mo­dzie, się­ga­jącą nie­mal bu­tów na pła­skim ob­ca­sie. Za­uwa­żył jesz­cze, że ko­bieta ści­ska nie­zręcz­nie w obu dło­niach to­rebkę z pla­stiku imi­tu­ją­cego skórę. Po chwili skie­ro­wał wzrok na se­kre­tarkę.

– Com­mis­sa­rio, ta pani chcia­łaby z pa­nem mó­wić.

– Słu­cham – rzekł, po­now­nie prze­no­sząc spoj­rze­nie na obcą ko­bietę, nie­zbyt cie­kaw, co ma mu do po­wie­dze­nia.

Ale po­tem ude­rzyła go gład­kość jej po­liczka, a kiedy po­ru­szyła głową, żeby ro­zej­rzeć się po ga­bi­ne­cie, zwró­cił uwagę na kształtne li­nie jej szczęki i szyi.

– Słu­cham – po­wtó­rzył, tym ra­zem z więk­szym za­in­te­re­so­wa­niem.

Pe­tentka wy­czuła zmianę w jego to­nie. Po­pa­trzyła na ko­mi­sa­rza z le­ciut­kim uśmie­chem, a wów­czas jej twarz wy­dała mu się dziw­nie zna­joma, cho­ciaż za­ra­zem był pe­wien, że wi­dzi tę ko­bietę po raz pierw­szy w ży­ciu. Przy­szło mu do głowy, że może jest córką jed­nego z jego przy­ja­ciół, a on, Bru­netti, do­pa­truje się w jej twa­rzy wy­łącz­nie ja­kie­goś ro­dzin­nego po­do­bień­stwa.

– Tak, si­gno­rina? – spy­tał, pod­no­sząc się i wska­zu­jąc fo­tel po dru­giej stro­nie biurka.

Ko­bieta rzu­ciła okiem na se­kre­tarkę. Ta na­tych­miast po­słała jej cie­pły, przy­ja­zny uśmiech, ja­kim zwy­kle sta­rała się do­dać otu­chy ze­stre­so­wa­nym in­te­re­san­tom, po czym oznaj­miła, że musi wra­cać do pracy, i zo­sta­wiła ich sa­mych.

Ko­bieta po­de­szła do fo­tela i usia­dła, ob­cią­ga­jąc spód­nicę, żeby jej nie wy­gnieść. Choć była szczu­pła, po­ru­szała się bez wdzięku, jakby za­wsze no­siła tylko so­lidne buty na pła­skim ob­ca­sie.

Bru­netti wie­dział z do­świad­cze­nia, że w ta­kich sy­tu­acjach naj­le­piej nic nie mó­wić, tylko cier­pli­wie cze­kać, nadaw­szy twa­rzy wy­raz spo­koju i za­in­te­re­so­wa­nia. Tak też zro­bił, świa­dom, iż jego mil­cze­nie prę­dzej czy póź­niej skłoni osobę sie­dzącą na­prze­ciw do prze­rwa­nia prze­dłu­ża­ją­cej się ci­szy. Cze­ka­jąc, zer­k­nął na ko­bietę raz i drugi; pró­bo­wał od­gad­nąć, dla­czego wy­daje mu się zna­joma. Może jest po­dobna do ko­goś, kogo zna, a może pra­cuje w skle­pie, który zda­rzało mu się od­wie­dzać – cza­sami trudno ko­goś sko­ja­rzyć, gdy się go wi­dzi w zu­peł­nie no­wych oko­licz­no­ściach. Po­my­ślał, że je­śli pra­cuje w skle­pie, na pewno nie jest to ża­den ele­gancki bu­tik; świad­czył o tym jej brzydki sztywny ko­stium, który wy­szedł z mody przed dzie­się­ciu laty, chło­pięca fry­zura, która w grun­cie rze­czy spro­wa­dzała się do krótko i byle jak ob­cię­tych wło­sów, oraz brak ma­ki­jażu. Ale kiedy spoj­rzał na nie­zna­jomą po raz trzeci, na­gle zdał so­bie sprawę, że jej strój sta­nowi po­nie­kąd prze­bra­nie, któ­rym stara się za­ma­sko­wać urodę. Miała bo­wiem ciemne, sze­roko roz­sta­wione oczy, o rzę­sach tak dłu­gich i gę­stych, że nie po­trze­bo­wały tu­szu. Wargi blade, ale pełne i po­nętne. Na okre­śle­nie kształtu jej pro­stego, wą­skiego nosa po­tra­fił zna­leźć tylko jedno słowo: szla­chetny. Krzywo ob­cięta grzywka przy­sła­niała czoło, sze­ro­kie i gład­kie. Jed­nakże od­kry­cie, że sie­dząca przed nim ko­bieta jest piękna, w naj­mniej­szym stop­niu nie uła­twiło mu usta­le­nia jej toż­sa­mo­ści. Dla­tego za­sko­czyło go py­ta­nie:

– Nie po­znaje mnie pan, prawda, com­mis­sa­rio?

Głos też brzmiał zna­jomo. Bru­netti pró­bo­wał so­bie przy­po­mnieć, gdzie go wcze­śniej sły­szał, ale nie był w sta­nie; wie­dział je­dy­nie, że nie na ko­men­dzie ani nie w związku z któ­rą­kol­wiek ze spraw, ja­kie pro­wa­dził.

– Nie, si­gno­rina. Bar­dzo mi przy­kro. Wiem tylko, że już pa­nią wi­dzia­łem, i daję głowę, że nie było to tu­taj.

Uśmiech­nął się prze­pra­sza­jąco, jakby li­czył na jej wy­ro­zu­mia­łość; kło­poty z pa­mię­cią to w końcu ludzka rzecz.

– Są­dzę, że więk­szość osób, z któ­rymi styka się pan poza pracą, nie ma po­wodu tu by­wać – po­wie­działa ko­bieta i od­wza­jem­niła uśmiech, żeby wie­dział, iż nie ma do niego pre­ten­sji.

– Rze­czy­wi­ście, nie­wielu mo­ich przy­ja­ciół przy­cho­dzi na ko­mendę z wła­snej woli, a jesz­cze żad­nego nie trzeba było do­pro­wa­dzać tu siłą. – Bru­netti znów się uśmiech­nął, chcąc po­ka­zać, że nie trak­tuje swo­jego miej­sca pracy ze śmier­telną po­wagą. – Na szczę­ście.

– Ni­gdy do­tąd nie mia­łam do czy­nie­nia z po­li­cją.

Ko­bieta ro­zej­rzała się po ga­bi­ne­cie, jakby w oba­wie, że może ją tu spo­tkać coś złego.

– Po­dob­nie jak więk­szość lu­dzi.

– Tak, chyba rze­czy­wi­ście – przy­znała, po czym zer­k­nęła na swoje dło­nie i wy­mam­ro­tała ci­cho: – Ima­dło lata.

– Słu­cham? – spy­tał Bru­netti, za­sko­czony tą nie­ocze­ki­waną wy­po­wie­dzią; prze­mknęło mu przez myśl, że jego roz­mów­czyni jest nie­spełna ro­zumu.

– Im­ma­co­lata. Znał mnie pan jako Suor’Im­ma­co­latę – po­wie­działa, uno­sząc głowę i po­sy­ła­jąc mu ten sam ła­godny uśmiech, który do­tych­czas wi­dy­wał pod bia­łym kroch­ma­lo­nym kor­ne­tem.

Wresz­cie znał roz­wią­za­nie za­gadki; to, kim była, tłu­ma­czyło rów­nież jej fry­zurę, nie­modny strój i ru­chy po­zba­wione ko­bie­cego wdzięku. Bru­netti świa­dom był jej urody, od­kąd uj­rzał ją po raz pierw­szy w pry­wat­nym domu opieki, w któ­rym od lat prze­by­wała jego matka, ale śluby zło­żone przez Suor’Im­ma­co­latę oraz długi ha­bit sta­no­wiący ich wi­doczny do­wód czy­niły z niej tabu. Ko­mi­sarz pa­trzył i re­ago­wał na nią nie jak męż­czy­zna, który chce na­cie­szyć oko wi­do­kiem atrak­cyj­nej ko­biety, lecz jak es­teta po­dzi­wia­jący piękny kwiat lub ob­raz. Do­piero te­raz, wy­zwo­lona z ha­bitu i po­strze­gana bez oby­cza­jo­wych uwa­run­ko­wań, jej uroda ujaw­niła mu się w pełni; nie­modny strój i sztyw­ność ru­chów nie były w sta­nie ni­czego ukryć.

Suor’Im­ma­co­lata znik­nęła z domu opieki mniej wię­cej przed ro­kiem. Bru­netti, po­ru­szony roz­pa­czą matki, nie­szczę­śli­wej z po­wodu na­głego odej­ścia osoby, która od­no­siła się do niej naj­życz­li­wiej z ca­łego per­so­nelu, zdo­łał się do­wie­dzieć je­dy­nie tyle, że młoda za­kon­nica zo­stała prze­nie­siona do in­nego ośrodka pro­wa­dzo­nego przez sio­stry. Te­raz dzie­siątki py­tań ci­snęły mu się na usta, ale od­rzu­cił je wszyst­kie jako nie­wła­ściwe. Naj­waż­niej­sze, że miał ją przed sobą: sama na pewno wiele mu wy­ja­śni.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Na­kła­dem wy­daw­nic­twa Noir sur Blanc uka­zały sięna­stę­pu­jące po­wie­ści Donny Leon:

ŚMIERĆ W LA FE­NICE

1998

2006 (se­ria kie­szon­kowa)

ŚMIERĆ NA OB­CZYŹ­NIE

1999

STRÓJ NA ŚMIERĆ

1999

ŚMIERĆ I SĄD

1999

ACQUA ALTA

1999

2011 (se­ria kie­szon­kowa)

CI­CHO, WE ŚNIE

2001

2009 (se­ria kie­szon­kowa)

SZLA­CHETNY BLASK

2002

ZGUBNE ŚRODKI

2003

2007 (se­ria kie­szon­kowa)

ZNA­JOMI NA STA­NO­WI­SKACH

2004

2008 (se­ria kie­szon­kowa)

MO­RZE NIE­SZCZĘŚĆ

2005

2007 (se­ria kie­szon­kowa)

PER­FIDNA GRA

2006 (se­ria kie­szon­kowa)

SŁOWO OFI­CERA

2007 (se­ria kie­szon­kowa)

FAŁ­SZYWY DO­WÓD

2008 (se­ria kie­szon­kowa)

KREW Z KA­MIE­NIA

2009 (se­ria kie­szon­kowa)

MĘTNE SZKŁO

2010 (se­ria kie­szon­kowa)

OKROPNA SPRA­WIE­DLI­WOŚĆ

2010 (se­ria kie­szon­kowa)

DZIEW­CZYNA Z JEGO SNÓW

2011 (se­ria kie­szon­kowa)

UKRYTE PIĘKNO

2012 (se­ria kie­szon­kowa)

KWE­STIA WIARY

2013 (se­ria kie­szon­kowa)

PO NITCE DO KŁĘBKA

2014 (se­ria kie­szon­kowa)

DZIKA ZA­CHŁAN­NOŚĆ

2015 (se­ria kie­szon­kowa)

ZŁOTE JAJO

2016 (se­ria kie­szon­kowa)

GRA PO­ZO­RÓW

2017 (se­ria kie­szon­kowa)

WODA WIECZ­NEJ MŁO­DO­ŚCI

2018 (se­ria kie­szon­kowa)

ZA­URO­CZE­NIE

2019 (se­ria kie­szon­kowa)

DO­CZE­SNE SZCZĄTKI

2020 (se­ria kie­szon­kowa)

PO­KUSA PRZE­BA­CZE­NIA

2021 (se­ria kie­szon­kowa)

AD­OP­CJA

2022 (se­ria kie­szon­kowa)

PIER­WIASTKI ŚLA­DOWE

2023 (se­ria kie­szon­kowa)

ULOTNE PRA­GNIE­NIA

2024

ŚMIERĆ W LA FE­NICE

2024