Żmija - Joanna Lato - ebook
NOWOŚĆ

Żmija ebook

Joanna Lato

0,0

10 osób interesuje się tą książką

Opis

Nadia, której imię oznacza „niosącą nadzieję”, z nadzieją ma niewiele wspólnego. Pozornie jest zwyczajną kobietą, która wykonuje nieco bardziej męski zawód. Ma męża, dom, przyjaciół, pracę, w której się realizuje i całkiem dobrze zarabia. Jednak pod płaszczykiem banalnej codzienności Nadia skrywa przerażające tajemnice.

Młoda kobieta poluje na mężczyzn, dzięki którym może zaspokajać swoje krwawe żądze. Trawiące ją od środka obsesje sprawiają, że jakakolwiek moralność przestaje dla niej istnieć, a granica między snem a rzeczywistością zaczyna się zacierać. Jest tylko ten obezwładniający wewnętrzny impuls, który każe jej działać bez względu na konsekwencje. Niestety niekontrolowane popędy powoli doprowadzają ją na skraj obłędu… A Żmija w szale kąsa najmocniej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 269

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joanna Lato

Żmija

Sennik, hasło „żmija”:

Na ogólną interpretację snów o żmijach wpływa przede wszystkim utrwalona w wielu kulturach symbolika tych gadów. Żmije, podobnie jak inne węże, uchodzą za podstępne, nieprzewidywalne i wyjątkowo niebezpieczne. To zrozumiałe. Tymi drapieżnikami rządzą przecież pierwotne instynkty, a natura wyposażyła je we wszelkie atrybuty, czyniące z nich łowców doskonałych. Żmije atakują swoje ofiary z zaskoczenia. Najczęściej jest tak, że zwierzę, które ma być pożarte, o obecności drapieżcy w swoim otoczeniu dowiaduje się dopiero w momencie ukąszenia. Wszystko to sprawia, że żmija w śnie symbolizuje przebiegłość, wyrachowanie i podstęp[1].

Praefatio

Najwięcej pomysłów przychodzi w nocy albo zaraz przed snem. Albo gdy budzę się w nocy i mam gonitwę myśli. Obiecuję sobie, że wstanę, sięgnę po długopis i spiszę te przerażające myśli, które zakradły się do mojego umysłu. Obiecuję, że zanurzę się w mroku i oddam się pisaniu, oddam się eksploracji najskrytszych kątów mojego umysłu. Jednak mój lęk mnie paraliżuje, trzyma w bezruchu, jakby czaił się w cieniu, gotowy zaatakować. Często czuję, że te mroczne pomysły są jak czarne plamy na mojej duszy. Wyłaniają się z głębin, nieustannie przypominając mi o moim wewnętrznym chaosie. Chociaż nie są mile widziane, nie mogę się oprzeć ich magnetycznemu urokowi. Przyciągają mnie jak wir, wciągając coraz głębiej w otchłań najskrytszych lęków. Moje pomysły są jak duchy, które kradną mój spokój i spędzają mi sen z powiek. Są to wizje pełne niepokoju, zdeformowanych postaci i skrywanych tajemnic. Próbuję je odrzucić, ale one powracają, rosnąc w siłę i dając mi poczucie, że wkraczam na niebezpieczny teren. Często zastanawiam się, czy to są tylko odgłosy mojego zepsutego umysłu, czy też odzwierciedlenie rzeczywistości, którą ukrywam za maskami codzienności. Czy te mroczne pomysły są jedynie produktem mojej wyobraźni, czy też odzwierciedlają coś głębiej zakorzenionego w mojej psychice? Ale czy naprawdę chcę zgłębiać te obszary? Czy chcę się zagubić w labiryncie swoich własnych lęków? Czy chcę odkryć mroczne tajemnice, które kryją się w najciemniejszych zakamarkach mojej duszy? Czasami czuję, że jest to niebezpieczne, że może sprowadzić na mnie jeszcze większe nieszczęście. A jednak wraz z tym poczuciem niebezpieczeństwa istnieje również ciekawość. Ciekawość dotarcia do głębi siebie, odkrycia tajemnic, które skrywam. Czy to jest wyzwanie? Powinnam temu stawić czoła czy może eksplorować te obszary, które wywołują we mnie lęk i niepewność? Może właśnie w tym mroku tkwi odpowiedź, której tak desperacko szukam. Odczuwam, że to jakieś przekleństwo, które mnie pociąga i jednocześnie odpycha. Moje myśli są pełne niejasnych wizji, zawiłych narracji i zakamuflowanych symboli. Ale może właśnie w tych zakamarkach znajduje się klucz. Moje dotychczasowe próby ucieczki od tych mrocznych pomysłów nie przyniosły ulgi. Odczuwam, że muszę stanąć twarzą w twarz z własnymi demonami, aby je oswoić lub ostatecznie zwalczyć. To może być najtrudniejsza walka, jaką podjęłam w swoim życiu, ale nie mogę się wycofać, by odzyskać spokój i równowagę. Może właśnie tu znajduje się potencjał do stworzenia czegoś wyjątkowego. Często najbardziej przerażające i kontrowersyjne idee prowadzą do najgłębszych refleksji i największych przełomów. Jeśli potrafię to przezwyciężyć i podjąć się eksploracji, mogę odkryć nowe obszary. Nigdy nie wiem, jakie niespodzianki tam na mnie czekają. Mogę odkryć ukryte pokłady siły, o których nie mam pojęcia. Mogę doświadczyć głębszej samoświadomości. Ale muszę być gotowa na konfrontację z własnymi cieniami, na poznanie prawdy, która może mnie zranić. Staję się więc badaczem własnego umysłu, wędrującym przez ciemne korytarze myśli.

Nie kupisz miłości, przyjaźni ani relacji. Ja to wszystko mam. Nie kupisz też emocji i przeżyć, a tego mi brakuje. Tego od ciebie chcę. Nie obawiaj się, nie wejdziemy w żaden związek. Przy tobie poczułam emocje, których od dawna mi brakuje. Poczułam coś, dzięki czemu zachciało mi się żyć. Lubię, jak na mnie patrzysz, jak się uśmiechasz. Twój dotyk sprawił, że poczułam podniecenie, o którym nawet nie wiedziałam. Poczułam się jak nastolatka na szkolnej dyskotece. Poczułam przy tobie cały wachlarz emocji. A teraz? Teraz będzie koniec. Twój koniec i mój. Nie mogę tego przeciągać. Znajomość ze mną jest dla ciebie zabójcza.

Nasza znajomość, choć krótka, była intensywna. Przeżywałam dzięki niej różnorodne emocje, które były dla mnie jak powiew świeżego powietrza. Teraz muszę jednak podjąć trudną decyzję. Zrozum, że moje towarzystwo jest dla ciebie zabójcze. Uczucia i emocje, które we mnie wywołujesz, mogą cię zranić i wprowadzić chaos do twojego życia. Jestem jak porywcza burza, która może zniszczyć wszystko na swojej drodze. Również ciebie. Muszę to powiedzieć, nie mogę pozwolić, aby ta znajomość trwała dłużej. To dla twojego dobra. Jestem jak wicher, który potrafi tylko zmiatać wszystko z drogi. Nie znajdziesz we mnie tych emocji i przeżyć, których pragniesz. Powinieneś zrozumieć, że moja obecność jest niebezpieczna dla nas obojga. Chociaż poczułam się żywa w twoim towarzystwie, muszę teraz odejść. Ty będziesz martwy. To nie jest łatwa decyzja, ale wiem, że muszę ją podjąć. Niech to będzie nasz koniec. Koniec naszej znajomości nie oznacza, że o tobie zapomnę. Wspomnienia zostaną ze mną, ale muszę iść naprzód.

Część I

Imago Animi Homicida

Zaparło mi dech, kiedy z koperty wyjmowałam zdjęcie, a moim oczom ukazała się twarz Adama. Wiele lat chciałam uporać się z tym problemem i pozbyć żalu oraz urazy, które do niego żywiłam. Przechodziły mi przez głowę najgorsze scenariusze. Nawet teraz, kiedy o tym myślę, mam déjà vu. Mogłam teraz odegrać się za całe cierpienie, za nieprzespane noce i za łzy. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Od naszego rozstania minęło sześć lat. Ja się pozbierałam, a on założył rodzinę. Co prawda, przepracowanie tego zajęło mi sporo czasu, a teraz, kiedy w końcu odpuściłam, pojawia się znienacka jakby strzała zza rogu. Miałabym odebrać ojca dzieciom? Po ludzku brzmi to co najmniej nierozsądnie. Muszę jednak oddzielać pracę od emocji. Tak naprawdę nigdy nie wiedziałam nic o moim celu, znałam jedynie imię i jego największą słabość. On miał ich wiele i to zupełnie popularne: dziwki, alkohol, szybka jazda. Ale miał jedną dobrą cechę. Dobrze sprzątał, co rusz pojawiał się z jakąś nową szmatą. Nawet nie musiałam dopytywać o to klientki, jednak dla zachowania profesjonalizmu przeprowadziłam wywiad jak zwykle.

– Jak się poznaliście? – zapytałam rutynowo, próbując ukryć moje emocje.

– Poznaliśmy się na imprezie. Obydwoje mieszkaliśmy w tym samym mieście. Nie mieliśmy wspólnych znajomych, ale pewnego wieczoru po imprezie wylądował w moim łóżku. Chciałam tego i jednocześnie nie chciałam. Był zalany i napalony. Spodobał mi się, odkąd zobaczyłam go pierwszy raz. Następnego dnia wyszedł bez słowa, nie zostawiając nawet swojego numeru. Spotkaliśmy się potem, żeby to sobie wyjaśnić, ale właściwie nie było czego wyjaśniać; on miał dziewczynę, a ja nie chciałam rozbijać związku. Był to jednak człowiek niesłowny i nieodpowiedzialny. Spotkaliśmy się po pięciu latach i postanowiliśmy odnowić znajomość. Nie wiedziałam, że ma już żonę i dwójkę dzieci. Nie spodziewałam się tego po nim. Nie pasowała mi do niego ani rodzina, ani stabilizacja. Niczego nieświadoma weszłam w to, a teraz… postanowił do niej wrócić. Nie chce jej dla mnie zostawiać. Poczułam się zszokowana, kiedy poznałam prawdę. Przez kilka miesięcy tkwiłam zaangażowana w relację, nie mając pojęcia o jego rodzinie. To był totalny zawód. W mojej głowie przewijały się pytania: Jak mogłam przegapić tak ważne informacje? Dlaczego celowo ukrywał swoją rodzinę?

Klientka sprawiała wrażenie niezależnej i swobodnie żyjącej kobiety, która nie ma przekonań do tradycyjnie żyjącej rodziny i stabilizacji. Zapewne, kiedy poznała Adama, ten przyciągnął ją swoją spontanicznością i życiowym luzem. Cóż, mnie urzekło w nim to samo.

– Czyli klasyczny przypadek – odpowiedziałam trochę zamyślona. Nieco znałam tego człowieka, ale nie chciałam się zdradzić. – Przepraszam, nie powinnam tak tego spuentować.

– Nie, on był inny. Poświęcał mi mnóstwo czasu, mówił, że mnie kocha. Nie wspominał, że ją zostawi, a ja o to nie dopytywałam, ponieważ wydawało mi się to oczywiste. Nasza relacja rozwijała się dynamicznie, a ja czułam, że wszystko jest na właściwym torze.

– Rozumiem. Jakie są zatem pani oczekiwania? Zna pani zasady?

– Tak, znam. Ostatnio kontaktowaliśmy się dwudziestego piątego sierpnia dwa tysiące dwudziestego drugiego roku, minęło zatem sześć miesięcy. A oczekiwania, no cóż… nie przyszłam tu po poradę.

– Jasne. Ponieważ dla uśpienia czujności potrzebny jest minimum rok, dajmy sobie jeszcze trochę czasu na obserwację.

– Myśli pani, że się odezwie?

– Kto wie, choć takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko. – Tak naprawdę w to nie wierzę.

– Co zrobić, gdyby jednak taka sytuacja miała miejsce?

– Cóż… – Wzięłam głębszy oddech dla przedłużenia tej chwili, naprawdę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Do tej pory sprawy były jasne. Teraz sama traciłam grunt pod nogami, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniej rady. – Proszę nie postępować zbyt pochopnie. Gdyby jednak się odezwał, proszę dać mi znać, wtedy wspólnie zastanowimy się nad rozwiązaniem. Wie pani, każdy przypadek traktuję indywidualnie.

Ten szczególnie – pomyślałam.

– Dlatego nie rozmyślajmy o tym na zapas.

– Dziękuję, czuję, że dobrze trafiłam – odpowiedziała kobieta. – Czy na przekazanie szczegółowych informacji możemy umówić się za tydzień?

– Nie! – prawie krzyknęłam. – Ja się do pani odezwę, proszę odbierać telefon. Również z obcych numerów.

Nigdy nie pytam o nazwisko mojej klientki. Jest to dla mnie zupełnie zbędna informacja, a przy głębszym przemyśleniu muszę przyznać, że mogłaby nawet być niebezpieczna. Nigdy nie zdarzyła mi się rozmowa z policją w tej sprawie, ale w razie pytań kryminalnych nie znam osoby o takim nazwisku. Po zdjęciu? Cóż, może widujemy się w sklepie spożywczym, ale nie, nie znam jej osobiście. Każdy mój jeden krok do przodu musi być poprzedzony aż trzema różnymi przemyślanymi wariantami. Nie działam na oślep, a klientka nie zna moich metod i środków, jakich używam. Ją interesuje efekt końcowy, obiekt ma zniknąć z jej życia – dosłownie. Byłam przyzwyczajona do zachowywania tajemnicy i dyskrecji w swojej pracy. Nie interesowały mnie nazwiska klientów. Skupiałam się wyłącznie na realizacji zadania. Klientka poprosiła mnie o odnalezienie konkretnej osoby i dopilnowanie, aby zniknęła z jej życia. Nie był to typowy przypadek. Tym razem nie tylko klientka, ale również ja byłam zdeterminowana, aby ta osoba zniknęła na zawsze.

Miałam swoje zasady i standardy. W przypadku potencjalnych pytań ze strony organów ścigania swobodnie mogłam odrzucić wszelkie sugestie związane z nielegalnymi praktykami. Każde zlecenie było unikalne i wymagało dogłębnej analizy. Planowałam dokładnie każdy krok, uwzględniając różne scenariusze. Nie chciałam działać na oślep, musiałam mieć pełną kontrolę nad każdym aspektem operacji.

Klientki zazwyczaj nie mają pojęcia o metodach, których używam w swojej pracy. Dla nich liczy się tylko rezultat – to, że obiekt bezpowrotnie zniknie z ich życia, a moim celem było rozwiązanie sytuacji w sposób efektywny. W miarę jak pogłębiałam swoje śledztwo, odkrywałam coraz więcej informacji na temat Adama. Dbałam o to, aby zachować pełną dyskrecję i niezależność, aby żadne z moich działań nie wpłynęło negatywnie na reputację klientki ani nie naraziło jej na jakiekolwiek niebezpieczeństwo.

Minął tydzień, zanim się otrząsnęłam i na chłodno zaczęłam myśleć nad zleceniem. Było to coś, co chciałam zrobić długo przed tym, nim zaczęłam swoją profesję. Cóż może siedzieć w głowie zranionej kobiety? Zaparzyłam kubek gorącej kawy z pianką, takiej jaką lubię, on też lubił. Pierwsza trzeźwa myśl, jaka mi przyszła do głowy, to odrzucić zlecenie. Po co się w to mieszać? Po co tracić nerwy i angażować się w to emocjonalnie? Po co rozgrzebywać stare rany, które już się zabliźniły? Ale z drugiej strony zawsze uważałam, że zemsta smakuje najlepiej na zimno. W tym przypadku smakowałaby wręcz lodowato. Przecież ja już zapomniałam, jak układały mu się włosy, jakie miał paznokcie i jak pachniała jego skóra, a on już pewnie zapomniał o wszystkich pieprzykach na moim ciele. Pogoda sprzyjała spacerom. Był piękny zimowy dzień, postanowiłam to wykorzystać i przewietrzyć głowę. Wyszłam na samotny spacer do pobliskiego parku. Zmierzyłam się z wewnętrznymi konfliktami. Czy podjąć to zlecenie i wkręcić się w spiralę przeszłości, czy też zrezygnować i pozostawić to wszystko za sobą? Głos rozsądku podpowiadał mi, że warto się od tego odciąć, skupić na teraźniejszości. Ale emocje, jakby opóźnione o tydzień, wtargnęły z impetem, próbując mnie przekonać, że czas na rozliczenie. Usiadłam na ławce w parku, oddychając świeżym powietrzem i wpatrując się w krajobraz. Mroźne słońce odbijało się od białego puchu na ziemi, tworząc malownicze obrazy. Przypomniałam sobie, jak razem z nim spacerowałam właśnie w takie dni, trzymając go za rękę i ciesząc się jego obecnością. To było dawno temu, zanim wszystko się rozpadło. Czy mogłabym całkowicie z tym skończyć? Czy mogłabym pozostawić przeszłość za sobą, nieustannie zadając sobie pytania o to, dlaczego nasze drogi się rozeszły? Nagle poczułam wewnętrzną determinację. Wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by przeszłość mnie ograniczała. Zlecenie było wyzwaniem, ale mogło również być dla mnie okazją do wyjścia z ukrycia, by stawić czoła tym niewyjaśnionym emocjom i zamknąć ten rozdział raz na zawsze.

Postanowiłam przyjąć zlecenie. Wiele ryzykowałam, ale widziałam też szansę na ostateczne rozwiązanie. Otworzyłam notatnik i zaczęłam tworzyć plan działania. Musiałam być precyzyjna, ostrożna i nie dać się ponieść emocjom. Wiedziałam, że każdy mój ruch musi być przemyślany, abym mogła osiągnąć zamierzony cel. Zamknęłam notatnik, wstałam z ławki i kontynuowałam spacer po parku. Wszystko wokół mnie wydawało się nowe. Był to symboliczny krok w kierunku oczyszczenia się z przeszłości i skonfrontowania z tym, co mnie dręczyło. Wiedziałam, że ta misja będzie wymagać ode mnie dużo siły i determinacji. Nie było miejsca na sentymenty ani złamane serce. Teraz musiałam być zawodowcem, który potrafi działać z zimną precyzją. Otworzyłam w sobie ten zakamarek, gdzie trzymałam ukryte emocje, i zamieniłam je na determinację. Włączyłam playlistę, szłam przed siebie i słuchałam The The. Myślałam o tym, jak będzie wyglądała ta chwila minutę po, godzinę po. Napawałam się tym i wciągałam w nozdrza lodowate powietrze. Jak będzie wyglądał wieczór po zleceniu? Kiedy położę się do łóżka, co będzie mi się śnić? Czy będę potrafiła spojrzeć w lustro? Jak głębiej się nad tym zastanowiłam, doszłam do wniosku, że do tej pory przyjmowałam zlecenia, przeprowadzałam akcję i patrzyłam w lustro, nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Dlaczego w tym przypadku miało być inaczej, co mnie blokowało? To, że wiem o nim nieco więcej niż o pozostałych zdobyczach? A może zatrzymuje mnie to, że sama… darzyłam go uczuciami? Że z nim sypiałam? Że go… ciężko przechodzi mi to przez gardło… kochałam? Każdy kogoś kiedyś kochał. Towarzyszą mi znowu skrajne emocje. Znowu. Towarzyszyły mi przez cały nasz związek. Wiem, że potrafi pięknie mówić i oczarować kobietę, a poza tym jest nieziemsko przystojny. Często nienawidziłam go nawet w momentach, jak było nam naprawdę dobrze. Doskonale wiedziałam, że nawet jeśli mnie nie zdradzał, gdy byliśmy razem, to kontaktował się z innymi kobietami. Wysyłał im swoje zdjęcia, prawił komplementy i nie stronił od wspólnej kawy na mieście. Wspomnienia wróciły. Jestem pewna, że przez te lata on o mnie w ogóle nie myślał. Gdy rozstaliśmy się, od razu usunął nasze wspólne zdjęcia i pewnie to samo zrobił z moim numerem telefonu. Teraz nawet nie wie, że o nim myślę. Ma pewnie nadzieję, że już o nim zapomniałam. To dla niego zgubne, bo nie wie, co go czeka. To był człowiek działania, rzadko myślał, co nie oznacza, że nie był inteligentny. Po prostu działał, nie patrząc na konsekwencje. Może to typowe dla mężczyzn, a może tylko dla niego. Chodząc po parku, wspominałam nasze spacery i to, że gdyby nie kilka pochopnych decyzji, może by nam się udało. Znowu przyszło mi do głowy, że gdyby nie moja chorobliwa zazdrość, może teraz byłabym matką jego dzieci. Co ja gadam? Przecież to nie mogło się udać. Gdyby się udało, znajdowałabym się w sytuacji jego niczego nieświadomej żony. Byłabym w potrzasku z dwójką bądź trójką dzieci i nie mogłabym go zostawić. Żadna jego dziewczyna go nie zostawiła, to on zostawiał nas. Mówię „nas”, bo wiem, że takich jak ja było więcej, chociaż każda myślała, że jest tą jedyną.

Weszłam do kiosku po paczkę fajek. Odpaliłam cienkiego marlboro i zaciągnęłam się dymem aż po same trzewia. Zimowy chłód idealnie się z nim komponował. Na ulicach mijałam ludzi z elektronicznymi papierosami, które zostały wynalezione chyba po to, żeby palić w pomieszczeniach, a pozwolenie na to zostało zniesione, w imię nie wiadomo jakiej idei. Dla mnie e-papierosy zupełnie wypaczają charakter palenia i podobno wcale nie są zdrowsze. Nie chciałabym wciągać do płuc olejku z glikolem propylenowym. Gdyby nie wychodzenie na papierosa, nie zawarłabym licznych przydatnych znajomości, nie dowiedziałabym się wielu rzeczy i pikantnych szczegółów w trakcie ploteczek. Ponadto palący pracownicy biur mają dodatkowe przerwy na papierosa. W mojej głównej pracy tak właśnie jest. Poza tym palenie jest intrygujące. To dla mnie jak sfinalizowanie ciężkiego zlecenia albo chwila przemyśleń lub relaksu. Co dziwne, nigdy nie palę, jak jestem zdenerwowana, żeby się odstresować. Gdy czuję się zestresowana, nie mogę złapać tchu i z trudem oddycham, nie chcę tego jeszcze bardziej pogłębiać. Można by pomyśleć, że w mojej podziemnej profesji stres jest na porządku dziennym. No bo jak to tak… Wiem, że człowiek zaraz wyzionie ducha, a ja spokojnie na to patrzę bez przyspieszonego bicia serca? Przez lata wypracowałam sobie metodę oddechu, który jest miarowy i spokojny nawet w finałowym momencie.

Zdecydowałam się. Pojechałam za miasto i kupiłam nowy zestaw startowy w celu skontaktowania się z klientką. Ponieważ rejestrację numeru trzeba zawsze wykonać do dwudziestu czterech godzin, mogę skontaktować się z klientką, zanim numer zostanie zarejestrowany, a następnie zniszczyć i wyrzucić kartę. Ponadto często blokuję numer przed wykonaniem połączenia. Tym sposobem nie ma możliwości skontaktować się ze mną telefonicznie. Mieszkam w rejonie, gdzie powszechne są usługi wynajmu mieszkania na godziny. Ofert na rynku jest sporo, a ja nie mam aż tylu zleceń, żeby każdego dnia wynajmować osobne mieszkanie. Usługi tego typu również nie są obciążone podawaniem dokładnych danych, ponieważ zazwyczaj klienci takich mieszkań wynajmują je w jednym celu i chcą być anonimowi. Rzadko dochodzi do spotkań między mną a klientką w hotelach. Jest tam dużo kamer, a ludzie z obsługi są świetnymi obserwatorami, dlatego bardzo łatwo można zwrócić na siebie uwagę. Hotele nie dają zupełnej swobody i anonimowości. Mieszkania na godziny całkiem często mają pełne wyposażenie, są nawet ubrania w szafie, zdjęcia w ramkach, kwiatki, jedzenie w lodówce, kasza w kuchennej szafce, trochę kurzu na telewizorze. Wszystko tak, by ktoś zapraszany na jedną noc nawet się nie domyślił, że to tylko pokazowe mieszkanie bez duszy. Ja też korzystam z tego dobrodziejstwa. Co prawda, wynajem takiego lokum niesie za sobą spore koszty, ale honorarium za moje usługi też do najtańszych nie należy, więc spokojnie wliczam to w swoją stawkę.

Zadzwoniłam do klientki:

– Dzień dobry, proszę przyjechać jutro o szesnastej trzydzieści na Kościuszki, dwupiętrowa kamienica obok sklepu rowerowego, drugie piętro, drzwi po lewej. Na pewno pani trafi – powiedziałam jednym tchem, ale spokojnie i pomału.

– Dzień dobry, zrozumiałam.

Rozłączyłam się. Nigdy nie wysyłam adresu SMS-em, a nawet, mówiąc przez telefon, nie podaję dokładnych danych jak numer domu czy mieszkania. Staram się znajdować punkty charakterystyczne w celu opisania miejsca wizyty. Nie powtarzam też drugi raz, jak klientka nie dosłyszy. Jeśli nie jest w stanie zapamiętać jednego zdania, to tym bardziej nie da rady wziąć udziału w przedsięwzięciu, które ma nastąpić. Szczerze mówiąc, to podświadomie liczyłam, że tym razem może nie zapamięta adresu i nie stawi się na spotkanie.

Przez kolejne dni poświęciłam się całkowicie przygotowaniom. Przeprowadziłam dogłębne badania, zbierałam informacje, analizowałam każdy możliwy trop. Nie miałam pewności, czy znajdę to, czego szukam, ale była to jedyna droga do ostatecznego zamknięcia tego rozdziału. Moje codzienne spacery w parku stały się swoistą terapią. Pozwalały mi zebrać myśli, uspokoić emocje i skupić się na tym, co było przede mną. Świeże powietrze napawało mnie energią i dawało pewność, że jestem na właściwej ścieżce. Kiedy nadszedł ten długo wyczekiwany dzień, byłam pewna siebie. Czułam się gotowa na zetknięcie z przeszłością. Nie mogłam pozwolić, aby zemsta opanowała mnie do tego stopnia, że straciłabym swoje zasady. Dokładnie zaplanowałam każdy krok operacji. Ustaliłam punkty obserwacyjne, rozważyłam różne scenariusze i przygotowałam backupowe plany. Znałam moje ograniczenia, ale też wiedziałam, że mam umiejętności, by tego dokonać. Weszłam w świat nieznanych mi dotąd tajemnic. Wprowadziłam się w jego codzienne rytuały, śledziłam jego kontakty, zgłębiałam każdy detal. Każdego dnia przekraczałam kolejne granice, posuwając się naprzód, ale wciąż pamiętając, że jestem tylko obserwatorem wykonującym swoje zadanie. Jednocześnie moje wspomnienia stawały się coraz mniej bolesne. Zaczęłam doceniać fakt, że to wszystko było tylko częścią mojej historii, która pomogła mi stać się silniejszą. Nie musiałam być uwięziona w minionych uczuciach, mogłam wykorzystać je inaczej.

Każdy dzień rozpoczynałam rutynowo. Eliminacją obiektów nie zajmuję się na pełen etat, traktuję to hobbystycznie, a w godzinach biurowych dla niepoznaki sprzedaję stalowe rury. Porządek dnia stanowił dla mnie oazę normalności w świecie, który skrywał mroczne tajemnice. Aby móc wykonywać moją prawdziwą pracę, która polegała na eliminacji obiektów, musiałam utrzymywać jakąś przykrywkę. Pracowałam w biurze, udając osobę zupełnie niezwiązaną z tą mroczną stroną mojego życia. Można sobie wyobrazić, jak szykuje się do pracy seryjny morderca: otwiera walizkę pełną broni, może ostrzy sztylety i clip pointy. A może wystawia na parapet roślinkę i ją podlewa? Dobrze by się to sprzedało do filmu kryminalnego. Z psychologicznego punktu widzenia ludzie nie stają się seryjnymi mordercami z wyboru, ale dopiero potem, szlifując swoje nawyki. To proces, w którym przez nawyki nabieramy perfekcji, a ta po jakimś czasie staje się obsesją. Potem, no cóż, obsesja prowadzi do zaburzeń psychicznych, a co za tym idzie – wyjałowienia i braku skrupułów. Powtarzalność jest, co prawda, wpisana w nasze życie, ale poprzez codzienne, poranne, dwuminutowe szorowanie zębów nikt nie staje się seryjnym mordercą. Wiedziałam, że muszę trzymać swoje dwie osobowości w równowadze.

Wstaję zawsze o szóstej rano, niezależnie od dnia. Splatam mocny warkocz, aż czuję, jak pierwsze zmarszczki na moim czole zupełnie się liftingują. Otwieram szafę i wyjmuję jedne z siedmiu legginsów, a do nich top i sportową bluzę. Dzisiaj jest sobota, na ten dzień mam przygotowany zielony kolor. Wychodzę do przedpokoju i wyjmuję z szafy adidasy. Zakładam buty, przeglądam się w lustrze i jeszcze raz gładzę i tak już mocno gładkie włosy. Biorę słuchawki i wychodzę z mieszkania. Nie korzystam z windy, ale zbiegam po schodach z trzeciego piętra. Dzisiejszy plan treningowy – bieg trzy kilometry od domu i powrót żwawym marszem. Biegając rano, nigdy nie myślę o pracy. Ani o pierwszej, ani o drugiej. To by mnie zniszczyło. Właściwie nie wiem, jak to możliwe, ale nie myślę o niczym. Po prostu wyłączam mózg i całkowicie się odcinam. Chyba to też jedna z cech seryjnego zabójcy. Z porannej przebieżki również wbiegam po schodach. Wchodzę do domu, zdejmuję buty, wkładam do szafy. Zdejmuję przepocone ciuchy i od razu wrzucam do pralki. Rozplatam warkocza i idę pod prysznic. Poranna kąpiel nie trwa dłużej niż dziesięć minut. Ma mnie orzeźwić, nie rozleniwić. Owijam się w ręcznik i zakładam turban na głowę. Nigdy nie wycieram się do sucha, tylko czekam, aż sama wyschnę. Zostawiam ślady mokrych stóp i idę do kuchni zaparzyć kawę. Nie mam ekspresu, tylko mały czarny tygielek. Parzenie kawy też jest dla mnie pewnym rytuałem, który wypracowałam sobie właściwie już od czasów liceum. Nie potrafiłabym używać ekspresu do kawy. Ekspres jest dla mnie porównywalny z elektronicznym papierosem. Nie ma w tym duszy. I choć pozbawiam ludzi ostatniego tchnienia, to w mojej koncepcji istnienia to właśnie dusza jest wiecznie żywa.

Nie było to łatwe, ale w moim przekonaniu wnętrze jest czymś istotniejszym niż ciało. Stanowi nośnik emocji, marzeń i tajemnic, które sprawiają, że każdy człowiek jest wyjątkowy. Często zastanawiałam się nad naturą duszy i jej nieśmiertelnością. Moje działania były jak skradanie się wśród mglistych granic moralności, ale wciąż czułam, że istniał jakiś głębszy cel. Może właśnie ja jako egzekutor przynosiłam ukojenie tym, których dusze nie mogły znaleźć spokoju. Była to esencja, której nie można zreplikować ani stworzyć. Czułam to w każdym swoim działaniu, przy świadomości, że odebrałam czyjeś życie, ale pozostawiłam nietkniętą duszę. Choć inni mogliby potępiać moje czyny, wiedziałam, że dusza, która opuszcza ciało, nie znika w mrokach niebytu. To tylko kolejna odsłona podróży, którą wszyscy musimy przejść. Wierzyłam, że to właśnie dusza przetrwa na wieki, podczas gdy ciała zostaną tylko pyłem. Odebranie życia stawało się dla mnie nie tyle aktem zemsty, co spełnianiem swojego przeznaczenia jako strażniczki dusz w ich ostatecznej podróży.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Przypisy końcowe

[1]Co oznaczają żmije we śnie?, „Magazyn Elle”, https://www.elle.pl/artykul/sennik-zmija-co-oznaczaja-zmije-we-snie [dostęp: 16.12.2023].

Spis treści:

Okładka
Strona tytułowa
Praefatio
Część I
Część II
Część III
Część IV
Część V
Część VI
Część VII
Ultimus Capitulum

Żmija

ISBN: 978-83-8373-119-3

© Joanna Lato i Wydawnictwo Novae Res 2024

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.

REDAKCJA: Magdalena Czarnecka

KOREKTA: Angelika Kotowska

OKŁADKA: Izabela Surdykowska-Jurek

Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Grupa Zaczytani sp. z o.o.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://novaeres.pl

Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek