Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
266 osób interesuje się tą książką
A gdybyś mógł zostawić wszystko za sobą… czy naprawdę byłbyś wolny?”
Laura latami próbowała zapomnieć. O nim. O tym, co jej zrobił. O bólu, który wciąż śnił się nocami. Dziś ma nowe nazwisko, inne życie, własne miejsce na ziemi. Tyle że przeszłość nie zna słowa „koniec”. Zawsze znajdzie sposób, by wrócić – i znów odebrać jej oddech.
Czy wystarczy siły, by zawalczyć? Czy można przebaczyć, nie zapominając?
I wreszcie – czy kobieta, która przez lata żyła w cieniu, może stać się dla siebie światłem?
„W pułapce przeszłości” to opowieść o tym, jak wiele jest w stanie znieść jedno serce.
O sile, która nie krzyczy. I o tym, że każda kobieta ma prawo do nowego początku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 709
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Stargard 2025
Marta Kalinowska
Wydawnictwo Black Dragon
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część tej publikacji nie może być kopiowana, reprodukowana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
All rights reserved
Ostrzeżenie dotyczące treści:
Książka zawiera treści, które mogą być trudne lub niepokojące dla niektórych czytelników, w tym m.in. wątki przemocy i innych potencjalnie drażliwych tematów. Ponadto, w fabule mogą pojawiać się zachowania kontrowersyjne, niepożądane lub niezgodne z normami społecznymi.
Lektura jest przeznaczona wyłącznie dla pełnoletnich odbiorców. Zaleca się rozwagę przed podjęciem decyzji o czytaniu.
redakcja i korekta:
Katarzyna Piątek
okładka, skład i łamanie:
Szymon Bolek (Studio Grafpa, www.grafpa.pl)
druk i oprawa:
Totem
www.wydawnictwoblackdragon.pl
@wydawnictwoblackdragon
@martakalinowska7
ISBN 978-83-974894-7-9
Dla tych, którzy we mnie nie wierzyli –
bo to dzięki Wam udowodniłam, że potrafię.
Dla tych, którzy pomogli mi rozwinąć skrzydła –
Wasze wsparcie uniosło mnie wyżej, niż sądziłam, że mogę sięgnąć.
Z największą miłością –
moim dzieciom, Zuzannie i Filipowi.
PLAYLISTA:
Anne-Marie & James Arthur –
Rewrite The Stars
Faouzia & John Legend –
Minefields
Jeremy Camp –
Ready Now
Mia –
Dynasty
Jessie Ware –
Say You Love Me
Agust D & Woosung –
Snooze
Jungkook –
If You
SUGA (BTS) –
First Love
James Arthur –
Just Us
Muni Long –
Made for Me
Jeremy Camp –
I Still Believe
Dami Im –
Fighting for Love
Sanna Nielsen –
Undo
John Drolet –
Who I Am in You
Pitbull ft. Kesha –
Timber
Dami Im –
Sound of Silence
Ed Sheeran –
Perfect
Jungkook –
My You
Little Mix –
Secret Love Song
Emeli Sandé –
My Kind of Love
Niech ta playlista będzie dla Was ścieżką dźwiękową tej opowieści – od pierwszej do ostatniej strony.
Bo każda historia zasługuje na własną muzykę.
Biegłam, ile sił w nogach, rozglądając się w poszukiwaniu schronienia. Gdzieś za sobą wciąż słyszałam krzyki i wulgarne słowa, które padały pod moim adresem. Adrenalina napędzała moje słabnące powoli nogi, a łzy, zasłaniając mgłą wszystko wokół, niekontrolowanie spływały po policzkach. Serce biło mi tak szybko, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Przez głowę przelatywały mi obrazy z przeszłości. To jeszcze bardziej nakręcało mój paniczny strach. Wiedziałam, że nie mogę się poddać, że nie mogę powtórnie dopuścić do sytuacji, która przed laty mnie zniszczyła.
Zatrzymałam się i spojrzałam przez ramię, czy moi niedoszli oprawcy sobie odpuścili, czy ich zgubiłam. To, co zobaczyłam, zmroziło mi krew w żyłach. Było ich trzech. Z zadowoleniem i szelmowskimi uśmieszkami na gębach stali kilkadziesiąt metrów przede mną. Powolnym krokiem ruszyli w moją stronę.
– No i co teraz powiesz, suko?! Nie masz, dokąd uciec, więc będzie lepiej dla ciebie, jak będziesz dla nas miła – dobiegł mnie głos jednego z nich.
Rozejrzałam się i okazało się, że jestem w potrzasku. Ślepa uliczka! W panice zaczęłam maltretować dzwonek przy bramie, przed którą stałam. Wiedziałam, że jeśli nikt mi teraz nie pomoże, to mój koszmar ponownie się ziści.
– Błagam! Proszę mi pomóc! – Waliłam w bramę, wciąż dzwoniąc. Kątem oka widziałam, że mężczyźni są coraz bliżej. Czułam, że to mój koniec, że za chwilę rozpadnę się na kawałki, których już nie da się pozbierać. Oparłam głowę o chłodne drewno i ostatni raz nadusiłam dzwonek.
– Błagam… pomocy… Ja nie chcę znów tego przechodzić… – zaskomlałam żałośnie, opadając z sił. Tracąc resztki nadziei na ratunek, usłyszałam męski głos wydobywający się z głośnika domofonu.
– Halo! Kim jesteś? Odklej się w końcu od tego cholernego dzwonka i odejdź! – mówił podniesionym głosem.
– Błagam! Proszę mi pomóc! Proszę mnie wpuścić! – Natychmiast spróbowałam zawalczyć o swoje bezpieczeństwo.
– Nie mam czasu na głupie żarty! Uszanuj moją prywatność i odejdź.
– Jeśli mi pan nie pomoże, to oni… oni zrobią mi krzywdę… – wydusiłam z ledwością, kiedy usłyszałam gwizdy, śmiechy i wyzwiska, dosłownie kilka kroków ode mnie.
Już miałam się odwrócić w stronę oprawców, żeby się poddać, gdy nagle brama się otworzyła i usłyszałam głos, który kazał mi jak najszybciej wejść. Nie myśląc długo, pchnęłam drewniane skrzydło i w ostatniej chwili zatrzasnęłam je za sobą. Na progu domu, w lekko uchylonych drzwiach stał młody mężczyzna, który gestem ręki pospieszał mnie, abym weszła do środka. Będąc już praktycznie wewnątrz, podskoczyłam jak rażona prądem, gdy za plecami usłyszałam głośne huki, spowodowane waleniem w bramę.
– Ty szmato! Jeszcze cię dorwiemy, a wtedy będziesz błagała o litość! – Hałasy ucichły w momencie, kiedy chłopak zamknął za nami drzwi.
– Dziękuję panu bardzo… Gdyby nie pan, to… – Głos uwiązł mi w gardle, a do oczu ponownie napłynęły łzy, które wyznaczały ślady na mokrych policzkach.
Upadłam na kolana i trzęsącymi się rękoma próbowałam zakryć piersi, które widać było przez rozerwaną koszulkę. Kiedy kolejny szloch wyrwał się z moich ust, na plecach poczułam miękki i przyjemnie pachnący męskimi perfumami materiał. Wzdrygnęłam się i odsunęłam na bok, gdy poczułam dotyk dłoni na swoich ramionach. Chłopak natychmiast mnie puścił i cofnął się.
– Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć.
Powiedział to tak delikatnym, a zarazem głębokim głosem, że wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie dreszcz, który wstrząsnął moim ciałem. W tej sytuacji było to niedorzeczne, a jednak się działo. Owinęłam się kocem i podniosłam głowę, napotykając jego wzrok. Wpatrzone we mnie oczy przypominały ciemne, nocne niebo. Widziałam w nich dezorientację, strach, smutek… Sama nie wiem, co to było, ale zrobiło się jakoś dziwnie. W powietrzu unosiło się napięcie.
– Chodźmy do salonu. Nie będziemy przecież siedzieli na podłodze w korytarzu.
Wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam na niego wystraszona. Wciąż trzęsąc się, niepewnie ją złapałam, pozwalając, żeby pomógł mi wstać. Zaprowadził mnie do dużego pokoju, wskazał mi kanapę i lekko popchnął w jej stronę.
– Usiądź i spróbuj się uspokoić, a ja zaraz wrócę – powiedział, po czym oddalił się w stronę kuchni, która połączona była z salonem.
Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że jak na faceta, to ma tutaj ładnie i czysto. Dominującym kolorem była biel – zarówno ścian, jak i mebli. Jedynie blaty były drewniane, a ciemnobrązowa kanapa dawała kontrast temu jasnemu wnętrzu. Część kuchenną od wypoczynkowej oddzielała wyspa z wbudowanym zlewem i płytą indukcyjną. Po drugiej stronie, naprzeciwko kanapy, wisiał ogromny telewizor. Zapewne można było się poczuć tutaj jak w kinie, patrząc w tak wielki ekran. Po chwili zauważyłam że miejsce obok mnie się ugina, na co się wzdrygnęłam i szczelniej opatuliłam nieziemsko pachnącym kocem. Popatrzyłam na chłopaka, który usiadł przy mnie, pamiętając o zachowaniu dystansu, i podał mi kubek.
– Uważaj, gorące – powiedział, podając mi naczynie.
Przeniosłam wzrok z jego oczu na parującą ciecz, nie wiedząc, czym postanowił mnie uraczyć i czy mogę mu zaufać. Pomimo tego, że uratował mnie przed tamtymi oprychami i jest miły, to przecież nic o nim nie wiem. Jestem w domu obcego, choć bardzo przystojnego mężczyzny. A co, jeśli on też jest zły? W głowie kłębiły mi się najróżniejsze myśli, a bujna wyobraźnia podsuwała coraz to gorsze scenariusze. Chyba wyczuł w moim zachowaniu niepewność i strach, bo w chwili, kiedy już miałam się poderwać z miejsca, żeby stąd uciec, odezwał się delikatnym i spokojnym głosem:
– Proszę, uspokój się i nie podejmuj pochopnych decyzji. Widzę, że się boisz, ale mnie nie musisz. Nie zrobię ci krzywdy. A to – wskazał na kubek – jest melisa, która pozwoli ci się wyciszyć.
Patrzyłam w jego duże, łagodne oczy i próbowałam doszukać się podstępu. Jednak poza współczuciem nie dostrzegłam niczego niepokojącego. Mimo to wolałam zachować dystans.
– Ja jestem John, a ty? – przedstawił się.
– L-Laura – wyjąkałam.
– Zatem, Laura, przyniosę ci jakieś moje ubrania, w których zapewne się utopisz. Jednak lepsze to, niż te strzępy, które masz na sobie. Weźmiesz prysznic, a później opatrzymy twoje rany.
Na słowa chłopaka spięłam się, ale po chwili wypuściłam głośno powietrze, bo dopiero teraz uświadomiłam sobie, w jak opłakanym stanie jestem.
– Dziękuję. – Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
John po chwili wrócił z ubraniami i ręcznikami. Pokazał mi łazienkę i zniknął za drzwiami pomieszczenia, zostawiając mnie samą.
Dziś miałem wolne i postanowiłem, że spędzę ten dzień w bardzo leniwy sposób. Ja, kanapa i telewizor. Ostatni czas był dla mnie, jak i całego zespołu, bardzo męczący. Byliśmy aktualnie w trakcie promocji naszej nowej płyty i przygotowywaliśmy się do trasy koncertowej. Jakby tego było mało, to choreograf postanowił zostawić nas w środku tego chaosu i mamy kilka niedopracowanych układów, a jeszcze inne nawet nie są ruszone. Próbujemy sami coś ogarnąć, ale powoduje to więcej nieporozumień między nami niż produktywnej pracy. Dlatego kiedy usłyszałem, że szef daje nam wolne, byłem szczęśliwy. Rozsiadłem się wygodnie na kanapie i już miałem włączyć jakiś film, gdy usłyszałem natarczywy dźwięk dzwonka do bramy. Głośno wypuściłem powietrze z płuc i niechętnie podszedłem do videofonu, żeby sprawdzić, kim jest maltretujacy dzwonek intruz. Na ekranie pojawiła się postać dziewczyny. Nie, no zaraz nie wytrzymam! Znów jakaś fanka próbuje się do mnie dostać. Zakląłem pod nosem, bo kocham moich fanów, ale nie tych psychopatycznych, którzy szukają każdego sposobu, żeby się do nas zbliżyć. Usiłowałem w dość niemiły sposób pozbyć się kobiety, ale ona nie dawała za wygraną, jakby żadne słowo do niej nie docierało, co okropnie mnie irytowało.
– Jeśli mi pan nie pomoże, to oni… oni zrobią mi krzywdę…
Po tych słowach, które zostały wyszlochane, coś mnie tknęło. Przyjrzałem się dziewczynie, która nerwowo spoglądała w lewo i płakała. A co, jeśli rzeczywiście jest to jedna z moich fanek i próbuje zagrać mi na emocjach, by dostać się do mnie? Zastanawiałem się przez chwilę, co powinienem zrobić, ale gdy spojrzałem znów na ekran, dostrzegłem, że dziewczyna się poddała i ze strachem w oczach patrzyła przed siebie. Usłyszałem przytłumione męskie głosy, które powodowały nieprzyjemny dreszcz na plecach. Mam nadzieję, że nie będężałował. Wcisnąłem guzik zwalniający blokadę i wyszedłem, zostawiając uchylone drzwi wejściowe, by móc szybko wpuścić kobietę. Kiedy ekspresowo zatrzasnęła za sobą bramę, ruchem ręki przywołałem ją do siebie. Zamykając za nami drzwi, usłyszałem głośny huk i wyzwiska padające pod adresem nieznajomej. Dotarło do mnie, że postąpiłem słusznie, wpuszczając ją do środka. Nie chcę wiedzieć, co stałoby się z nią, gdyby nie ja. Odwróciłem się i zastałem dziewczynę klęczącą na podłodze. Bardzo płakała, próbując trzęsącymi się rękoma zasłonić piersi, które były widoczne przez porozrywaną koszulkę. Ma piękne ciało, pomyślałem. Zaraz, chwila! To nie jest moment na takie rzeczy! Walnąłem sobie w myślach plaskacza i okryłem jej ramiona kocem. Chciałem złapać ją za nie, by pomóc jej wstać, ale odskoczyła ode mnie.
– Przepraszam. Nie chciałem cię wystraszyć – odezwałem się cicho.
Podniosła głowę do góry i wpatrywała się z przerażeniem w moje oczy. Zrobiło mi się jej cholernie żal. Wyciągnąłem rękę, by pomóc jej wstać. Niepewnie chwyciła moją dłoń, a ja mogłem poczuć, jak bardzo drży. Zostawiłem ją w salonie i poszedłem zaparzyć melisę. Miałem tylko nadzieję, że to pomoże jej się choć trochę uspokoić. Chwilę później wróciłem do niej.
– Uważaj, gorące. – Podałem jej kubek, a sam usiadłem obok, ale nie za blisko, by czuła się bardziej komfortowo.
Przerzucała wzrok ze mnie na naczynie, które trzymałem. W jej oczach widziałem strach. Myśli, które teraz kłębiły się w tej główce, były prawie namacalne. Poczułem, jak cała się spina i jest gotowa do ucieczki. Nie mogłem na to pozwolić, bo co, jeśli te typki zaczaiły się gdzieś na nią?
– Proszę, uspokój się i nie podejmuj pochopnych decyzji. Widzę, że się boisz, ale mnie nie musisz. Nie zrobię ci krzywdy. A to – wskazałem na kubek – jest melisa, która pozwoli ci się wyciszyć.
Patrzyła jeszcze chwilę w moje oczy i chyba dotarły do niej moje słowa, bo trochę się uspokoiła i wzięła ode mnie kubek. Drugą dłoń kurczowo zaciskała na kocu, by nie odkrył jej nagiego ciała. Choć nie miałbym nic przeciwko temu. Teraz mogłem przyjrzeć się tej ślicznej twarzy, na której niestety były widoczne rany i zaschnięta krew. Wiedziałem, że muszę je opatrzyć, ale najpierw chciałem, żeby dziewczyna się umyła i przebrała, by mogła się lepiej poczuć, choć trochę zmywając z siebie dotyk brudnych łap tych bydlaków. Pytanie tylko, czy skończyło się jedynie na rozerwanej koszulce i kilku ranach. Miałem nadzieję, że tak. Musiałem zdobyć jej zaufanie. Dlatego zaraz po tym, jak się przedstawiłem i poznałem jej piękne imię, zaproponowałem swoje ubrania i prysznic. Nie miałem na myśli niczego złego, ale przecież ona o tym nie mogła wiedzieć. Zdezorientowana spojrzała na mnie, ale jej usta opuściło ciche „dziękuję”, co mnie zaskoczyło, bo nie spodziewałem się zgody z jej strony. Raczej próby ucieczki. Przyniosłem najmniejsze dresy i koszulkę, jakie posiadałem i zaprowadziłem dziewczynę do łazienki. Wróciłem do salonu. Usiadłem na kanapie, oparłem łokcie na kolanach i zatopiłem palce we włosach. Co ja najlepszego robię? Wiem, że dziewczyna potrzebuje pomocy, ale cholera… Mogłem po prostu dać jej jakąś bluzę, zapakować do taksówki i odesłać do domu. A ja, kurwa, wysłałem ją pod prysznic! Nagle przed oczami stanął mi obraz jej twarzy. Była śliczna. Pomimo zaczerwienionych od płaczu oczu, dostrzegłem ich cudowny niebieski kolor. Czarne, długie rzęsy i ciemne brwi. Mały, zgrabny nosek. Pełne i ponętne usta, których miękkość chciałem poczuć na swoich. I te piersi, które były idealne…
– Ugh… – westchnąłem, ciągnąc się za włosy, bo poczułem niemały problem w spodniach.
Co ta dziewczyna ze mną robi?! Przecież nawet jej nie znam. Ogarnij się, John! Lepiej zrobię coś do jedzenia. Tak, to dobry pomysł. Gadałem do siebie w myślach jak jakiś psychol. To miał być nudny, samotnie spędzony dzień przed telewizorem, a skończył się obecnością nagiej dziewczyny pod prysznicem i powstaniem w moich spodniach…
Po szybkim prysznicu i przebraniu się w za duże ubrania musiałam wyjść z łazienki. Dopiero teraz dotarło do mnie, gdzie jestem i w jak niezręcznej sytuacji się znajduję. Weszłam do salonu i rozglądałam się w poszukiwaniu właściciela. Dostrzegłam go w kuchni, jak coś mieszał na patelni, a zapach, który unosił się w całym pomieszczeniu, był nieziemski. Kiedy ścisnęło mnie w żołądku i głośno zaburczało, zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo głodna byłam. Chłopak usłyszał chyba tę rewolucję, bo odwrócił się i posłał mi szeroki uśmiech, który spowodował, że zaczęły mięknąć mi kolana.
– Usiądź, proszę, do stołu. Za chwilę podam kolację, bo na pewno jesteś głodna. – Wskazał mi miejsce.
– Dziękuję, ale nie musisz się mną przejmować. Nie chcę sprawiać ci więcej kłopotów. I tak nieźle namieszałam. Chyba lepiej będzie, jak już sobie pójdę. Tylko prosiłabym, żebyś zamówił mi taksówkę, bo boję się wracać pieszo. – Spuściłam głowę i wpatrywałam się w swoje bose stopy.
– No ty chyba sobie żartujesz! Nie ma mowy, że cię stąd wypuszczę. – Na te słowa spięłam się i gwałtownie poderwałam głowę, żeby spojrzeć na niego. Zrobiłam krok w tył i zatrzymałam się, wpadając na krzesło.
– Nie! Nie! Spokojnie. Źle mnie zrozumiałaś. – Machał nerwowo rękoma. – Chciałem powiedzieć, że trzeba najpierw oczyścić i opatrzyć twoje rany, a ty musisz coś zjeść, bo z tego, co słyszałem jesteś głodna. – Wymownie popatrzył na mój brzuch i delikatnie się uśmiechnął. – Poza tym trochę się napracowałem przy tym daniu i szkoda by było, żeby się zmarnowało. Nie bój się mnie, proszę. Wiem, że mnie nie znasz, ale w tym domu masz gwarancję bezpieczeństwa i nietykalności.
Jego głos był tak delikatny, że nieco rozluźniłam spięte mięśnie i usiadłam przy stole, kiwając głową na znak, że się zgadzam. Po chwili postawił na stole dwa talerze z potrawą, która wyglądała bardzo apetycznie i pachniała niesamowicie.
– To nic specjalnego. Tylko kurczak z warzywami i ryżem – powiedział cicho.
– To aż kurczak z warzywami, który pięknie pachnie, i dziękuję, że chciało ci się zrobić go dla mnie.
Uśmiechnęłam się do niego i zasyczałam, gdy poczułam pieczenie wargi, spowodowane rozciągnięciem się ust. John, widząc moją reakcję, szybko wybiegł z kuchni i wrócił z małym pudełkiem w dłoni.
– Zanim zaczniemy jeść, zajmę się twoimi ranami – powiedział z taką troską, że coś żałośnie ścisnęło mój żołądek.
Usiadł na krześle naprzeciwko mnie i lekko się przysunął, by mieć lepszy dostęp do mojej twarzy. Patrzyłam w jego czarne oczy jak zahipnotyzowana. Były duże, okalały je długie rzęsy. Był bardzo przystojny. Wzrokiem zjechałam na jego kształtne usta, w których na dolnej wardze znajdował się kolczyk. Z moich myśli wybiło mnie chrząknięcie chłopaka, który widział, w jaki sposób mu się przyglądam. Speszona spuściłam głowę, wypuszczając dolną wargę spomiędzy zębów – nieświadomie ją przygryzałam. John zaśmiał się cicho i złapał za moją brodę, by unieść ją do góry. Moja twarz przypominała dojrzałego pomidora. Na szczęście nie skomentował tego, bo zapadłabym się pod ziemię.
– Może zaboleć – powiedział, przykładając gazik nasączony spirytusem.
Lekko się skrzywiłam i odsunęłam.
– Wiem, że to jest nieprzyjemne, ale muszę zdezynfekować te rany, żeby nie wdało się żadne cholerstwo. Obiecuję, że będę delikatny.
Wróciłam do poprzedniej pozycji i pozwoliłam dokończyć to, co zaczął. Piekło i bolało, zwłaszcza rozcięty łuk brwiowy. Tak naprawdę nie byłam świadoma ilości i rodzaju ran na moim ciele, dopóki chłopak ich nie dotknął. Rzeczywiście, jak obiecał, był bardzo delikatny. Kiedy przykładał gazik do rany od razu zaczynał dmuchać w to miejsce, by uśmierzyć ból, co mnie zaskoczyło. Czułam się trochę jak dziecko, które szuka pocieszenia u rodzica.
– No dobrze. Twarz, ręce i kolana opatrzone. Czy gdzieś jeszcze masz rany albo cię boli? – zapytał, przyglądając się mojej reakcji.
Kurde, żebra i brzuch mnie bolą, ale nie rozbiorę się przed nim. O nie! Nie ma mowy!
– Nie. To już wszystko. Dziękuję – skłamałam.
Chciałam się odwrócić na krześle, ale wykonałam niewłaściwy ruch i od żeber po całym brzuchu aż po plecy przeszedł mnie rozrywający ból. Zabrakło mi tchu, a łzy stanęły w oczach.
– Laura! Co się dzieje?! – Patrzył na mnie przerażony.
– N-n-nic. To nic taakiego… – Wciąż łapałam oddech.
– No przecież widzę. W tej chwili mów, gdzie cię boli.
W jego oczach widziałam troskę? Smutek? Strach? Co to było? Dlaczego on tak bardzo się mną przejmuje? Wciąż trzymał mnie za rękę i czekał na odpowiedź. Zachowywał się tak, że ogarnęło mnie dziwne ciepło. Nie pamiętam, kiedy (i tak naprawdę, czy kiedykolwiek) ktoś z takim zaangażowaniem i czułością się mną zajmował. Zazwyczaj byłam pozostawiana sama sobie, nawet jako mała dziewczynka.
– Bolą mnie żebra i brzuch. – Spojrzałam na niego niepewnie.
– Mogę zobaczyć? Obiecuję, że bez twojej zgody nawet cię nie dotknę. Chcę tylko ci pomóc – przekonywał.
Skinęłam głową i pozwoliłam chłopakowi podwinąć moją koszulkę do góry. Zatrzymał się na linii stanika, by nie przekroczyć granicy. Bacznie obserwowałam każdy jego ruch, każdą zmianę w mimice twarzy. Nie widziałam w tym nic, co świadczyłoby o zagrożeniu z jego strony. Wręcz przeciwnie. Ból i smutek, tylko tyle dostrzegłam.
– Boże! Co ci te skurwiele zrobiły?! Ty potrzebujesz lekarza! – Oglądał moje rany z przerażeniem.
– Nic mi nie będzie. – Próbowałam go uspokoić, jednocześnie opuszczając koszulkę w dół.
– Ale ty masz siny cały bok i brzuch! – Nie dawał za wygraną.
– To tylko stłuczone żebra. Niedługo się zagoi, a sińce zejdą. To nie pierwszy raz…
I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że za dużo powiedziałam. Chłopak przyglądał mi się z niedowierzaniem.
– Jak to nie pierwszy raz? Co chcesz przez to powiedzieć? – Przewiercał mnie na wylot tymi wielkimi oczami.
– Nieważne. Zapomnij o tym. Tak będzie najlepiej.
Widziałam, że bije się z własnymi myślami i najchętniej wyciągnąłby ze mnie wszelkie informacje, ale poddał się. Zapewne nie chciał mnie spłoszyć.
– To pozwól chociaż posmarować maścią i owinąć bandażem te miejsca.
Zgodziłam się, bo tak naprawdę wiedziałam, że ucisk bandaża na żebrach zminimalizuje ból. Delikatnie muskał palcami siniaki, pokrywając je maścią. Przez krótką chwilę pomyślałam o tym, jak by to było, gdyby dotykał mojej nagiej skóry w innych okolicznościach. Bardzo szybko oderwałam się od tej myśli, bo zrobiło mi się gorąco na wspomnienie jego delikatnych rąk.
– Dobrze się czujesz? – Patrzył na moje zaróżowione policzki.
– Tak, dziękuję. To nic takiego.
– W takim razie jedzmy, bo za chwilę będzie zimne.
Skinęłam głową i wzięłam pierwszy kęs. Moje kubki smakowe oszalały z radości. Powoli przeżuwałam, robiąc wielkie oczy.
– Coś nie tak?! Nie smakuje ci? Zaraz zrobię coś innego…
Wyrzucał z siebie słowa tak szybko, że musiałam położyć palce na jego ustach, by zamilkł. Patrzył na mnie zaskoczony, a ja szeroko się do niego uśmiechałam.
– John, uspokój się. Niczego innego nie musisz robić. Chociaż, w sumie… – Udałam zamyślenie. – Jak kolejna potrawa będzie tak samo pyszna, to od dziś zacznę się u ciebie stołować.
Posłałam mu szeroki uśmiech, na co teraz on się zawstydził.
– Żartowałam. Nie będę męczyć cię moją osobą. Jednak muszę przyznać, że rewelacyjnie gotujesz. Chyba nigdy nie jadłam lepszego kurczaka z warzywami.
– Dziękuję i nie przeszkadza mi twoje towarzystwo.
Po skończonym posiłku mieliśmy małą sprzeczkę o to, kto pozmywa, ale stanęło na tym, że prawie siłą posadził mnie na kanapie i sam szybko uwinął się z garami. Usiadł obok, podając mi kubek z kakao i zamyślił się, po czym spokojnym głosem powiedział:
– Teraz, jak już się uspokoiłaś i nabrałaś odrobinę zaufania do mnie, opowiesz mi co się wydarzyło, zanim trafiłaś do mnie?
Kiedy usłyszałam jego pytanie, skuliłam się w sobie na wspomnienie wydarzeń sprzed kilku godzin. Czułam jednocześnie, że po tym wszystkim, co dla mnie zrobił, należą mu się wyjaśnienia.
– Jeśli nie chcesz, to nie mów. Zrozumiem – powiedział zmieszany.
Popatrzyłam na jego zmartwioną, przystojną buźkę i głośno .wypuściłam powietrze.
– Powiem, co się stało. Należą ci się wyjaśnienia.
Spuściłam głowę i przymknęłam oczy. John rozsiadł się wygodnie i skupił na mnie całą swoją uwagę.
– Zacznę od tego, że nie jestem Amerykanką, co już zapewne zauważyłeś. Pochodzę z Polski, a w USA jestem dopiero od niedawna.
Na twarzy chłopaka malowało się niedowierzanie i zaskoczenie. Chciał zarzucić mnie pytaniami. Przynajmniej tak wyglądał, ale cierpliwie czekał na moją opowieść.
– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego tutaj jestem? Szczerze, to sama nie wiem, jak się tu znalazłam. To znaczy wiem, samolot i tak dalej. Jednak to był impuls, że kupiłam bilet na najbliższy lot, bez znaczenia w jakim kierunku. Byle jak najdalej od tamtego miejsca i wydarzeń, które spowodowały, że chciałam uciec, zniknąć. Chciałam po prostu zacząć wszystko od nowa. Bez demonów przeszłości, które nie pozwalały mi na normalną egzystencję. Tyle dobrze, że znam angielski. Zamiłowanie do nauki języków na coś się w końcu przydało. Już podczas podróży ogarnęłam sobie niedrogi hotel i wysłałam kilka życiorysów, by móc jakoś się tutaj utrzymać. Tylko z jednej firmy odezwali się do mnie i zaprosili na rozmowę jutro w południe. Byłam tak podekscytowana tym, że w tak krótkim czasie udało mi się załatwić pracę, że nie mogłam usiedzieć na dupie w hotelu. Postanowiłam przejść się po okolicy i zobaczyć kawałek Nowego Jorku. Z zatłoczonej ulicy trafiłam do cudownego parku. Pewnie wiesz, o który mi chodzi, bo znajduje się niedaleko twojego domu.
– Tak, wiem który. Rzeczywiście jest bardzo ładny. Czasami chodzę tam na spacer z moim psem.
– Z psem? – zapytałam zaskoczona. – Jestem tutaj kilka godzin, ale nie widziałam żadnego psa. – Rozejrzałam się.
– Bam-bama zabrał mój ochroniarz do weterynarza na wizytę kontrolną. Sam niestety nie mogłem z nim pójść.
– Ok, rozumiem.
– No, a teraz kontynuuj. Zamieniam się w słuch. – Usiadł wygodnie, opierając łokieć na zagłówku kanapy i jednocześnie wspierając na dłoni głowę.
– Z racji tego, że kocham miejsca z dala od gwaru miejskiego, to zapuściłam się w głąb parku, podziwiając jego piękno i napawając się ciszą. Przysiadłam na trawie pod dużym drzewem i patrzyłam, jak w oddali jakiś mężczyzna bawi się z psem. Bardzo lubię obserwować zwierzęta i dzieci podczas zabawy. Są takie słodkie i niewinne. Są szczere i bardzo ufne. W ogóle nieświadome zagrożeń, które czyhają za rogiem. A co najważniejsze, kochają bezwarunkowo i jedyne, czego oczekują w zamian, to równie szczere uczucie. Pogrążona w myślach nie zauważyłam, jak podeszło do mnie trzech typków. Wystraszyłam się i zerwałam na nogi, ale nie było mi dane uciec. Jeden z nich złapał mnie za ramiona i przyparł do drzewa. „Gdzie się wybierasz laleczko? Może się zabawimy?”, powiedział drugi z nich, w obleśny sposób oblizując usta i dotykając mojej szyi. „Nie dotykaj mnie! Puśćcie mnie!”. Próbowałam się wyrwać, ale oni byli silniejsi. Kiedy dwóch mnie trzymało, trzeci rozerwał mi bluzkę i dotykał mojego ciała, szepcząc do ucha okropne rzeczy, które chce ze mną zrobić.
Przestałam opowiadać i mocno zacisnęłam dłonie na kolanach, a łzy toczyły się po moich policzkach. John powoli zbliżył się do mnie i ujął w dłonie moją twarz, kciukami ścierając kolejne łzy. Patrzył na mnie ze smutkiem i zrozumieniem. W tamtej chwili byłam mu ogromnie wdzięczna za opiekę i samą obecność.
– Już dobrze. Jeśli nie chcesz, nie musisz mówić nic więcej.
Ostatni raz pociągnęłam nosem i kontynuowałam.
– Kiedy chciał mnie pocałować, ugryzłam go z całej siły w wargę. Na co zostałam uderzona w twarz, potem z pięści w brzuch, żebym się nie stawiała. Jednak pomimo bólu wiedziałam, że muszę walczyć, by nie skrzywdzili mnie bardziej. Szarpałam się i krzyczałam na pomoc. Gdy zaczęli dobierać się do moich spodni, dotarło do mnie, że to już koniec, że jestem za słaba, by stawić im opór, co skończyło się kolejnym bolesnym ciosem z ich strony. Wtedy usłyszałam szczekanie i warczenie psa, który rzucił się na moich napastników. Był to średniej wielkości doberman o brązowej sierści. Podbiegł do nas jego właściciel i pomógł mi wyswobodzić się z ich brudnych łap. Usłyszałam tylko „Uciekaj!” i ruszyłam biegiem przed siebie. Kiedy myślałam, że jestem już bezpieczna, zobaczyłam ich zmierzających w moją stronę. Uciekałam, ale oni wciąż byli tuż za mną. Zatrzymałam się pod twoją bramą i przykleiłam do dzwonka, modląc się o ratunek. Resztę już znasz.
Spuściłam głowę, ukrywając twarz w dłoniach i szlochając jak dziecko. Poczułam silne ramiona wokół swoich i choć początkowo miałam opory, to wtuliłam się w umięśniony tors chłopaka. Delikatnie głaskał mnie po głowie, wciąż tuląc do siebie. Jego zapach… Nie wiem, czy to perfumy, czy żel pod prysznic, ale działał na mnie kojąco i uspokajająco. W jego ramionach czułam się po prostu bezpieczna.
– Ciii… Już dobrze. Tutaj nic ci nie grozi – szeptał mi do ucha czule.
– Dziękuję. Tak bardzo ci dziękuję. Gdybyś nie otworzył mi drzwi, nie miałabym już po co żyć. – Znów mocno wtuliłam się w niego.
– Nie myśl już o tym. Ważne, że nie wyrządzili ci większej krzywdy. Chociaż za to, co zdążyli zrobić, mam ochotę rozwalić im łby!
Aż zatrząsł się z nerwów i bardziej przyciągnął mnie do siebie. Tę chwilę przerwał nam dźwięk otwierających się drzwi i szczekanie psa, który stęskniony rzucił się na swojego właściciela. Był to brązowy doberman. Ten sam, który uratował mnie w parku! Psiak położył głowę na moich kolanach i spojrzał mi w oczy. Mocno go do siebie przytuliłam i zaczęłam płakać, dziękując zwierzakowi. John przyglądał się tej scenie z niemałym szokiem, nie rozumiejąc, co się właśnie wydarzyło. Kiedy do pomieszczenia wszedł mężczyzna, zerwałam się na nogi i ukłoniłam.
– Dziękuję panu, bardzo dziękuję. Gdyby nie pan i Bam… – mówiłam bardzo szybko.
– To ty! Już dobrze… Nie dziękuj. – Machnął ręką. – Nic ci nie jest? Bałem się, że nie zdążysz im uciec. Starałem się ich zatrzymać jak najdłużej, ale szybko się wymknęli i pobiegli za tobą.
– Niestety, znaleźli mnie i prawie dopadli, ale wtedy John mi pomógł.
Mężczyzna spojrzał na zszokowanego chłopaka, który próbował posklejać wszystkie informacje w jedną całość.
– John, wiesz, że wpuszczając tę dziewczynę – wskazał głową na mnie – zachowałeś się skrajnie nieodpowiedzialnie i ryzykowałeś swoje bezpieczeństwo. A co, jeśli okazałaby się jedną z twoich psychicznych fanek, które cię prześladują? – odezwał się z wyrzutem.
– Ale nią nie jest! I dobrze wiesz, że postąpiłem słusznie. Owszem, na początku miałem wątpliwości, ale gdy zobaczyłem na ekranie jej wystraszoną twarz, musiałem jej pomóc. – John niedbale wzruszył ramionami. – A teraz pomóżcie mi ogarnąć, co się tutaj przed chwilą wydarzyło. Dlaczego dziękujesz Lee i nazywasz mojego psa bohaterem? – Zwrócił się w moją stronę i czekał na wyjaśnienia.
– Pamiętasz, jak ci opowiadałam, co zaszło w parku? – Pokiwał głową na znak, że pamięta. Przytuliłam Bama do siebie. – To jest pies, który mnie uratował, a to mężczyzna, który z nim był i również mi pomógł. – Uśmiechnęłam się.
– To niesamowite, że trafiłaś pod mój dom po tym, jak ta dwójka ci pomogła. Zbieg okoliczności? Czy zrządzenie losu?
– Nazywaj to, jak chcesz. Dla mnie jesteście bohaterami, bo dzięki wam jestem w jednym kawałku.
Do moich oczu leniwie zaglądało światło przebijające się przez białe zasłony w oknach. Zerwałem się z łóżka, zerkając na zegar. Dochodziła ósma. Ufff…. Miałem jeszcze sporo czasu, zanim pojadę do wytwórni. Dziś obowiązkowo wszyscy mieliśmy stawić się o dwunastej, bo ponoć w końcu znaleźli jakiegoś sensownego choreografa, który miał pchnąć naszą pracę do przodu. Cieszyłem się z tego faktu, ponieważ brak profesjonalnego wsparcia męczył nas, co prowadziło do wielu zgrzytów, a to z kolei odbijało się na naszych relacjach. Po porannym prysznicu założyłem czarne jeansy z dziurami na kolanach i luźny T-shirt w tym samym kolorze. Wszedłem do salonu i zastygłem w progu, gdy dostrzegłem drobną postać skuloną pod kocem na kanapie. Strzeliłem sobie face palma, bo jak mogłem zapomnieć o moim gościu. Przypomniałem sobie wydarzenia z poprzedniego dnia i wciąż nie mogłem uwierzyć, że to wszystko naprawdę się stało. Gdyby nie słodko śpiąca przede mną dziewczyna, pomyślałbym, że to był sen. Do późna siedzieliśmy i rozmawialiśmy tak naprawdę o wszystkim i o niczym. Udało mi się nawet przywołać uśmiech na jej twarzy głupotami, które wygadywałem, byle tylko odciągnąć ją od nieprzyjemnych myśli. Była naprawdę śliczna. Miała delikatne rysy twarzy, czarne, długie do pasa włosy, które kontrastowały z jej bardzo jasną skórą. A w jej dużych niebieskich oczach mógłbym utonąć.
Poczułem zdenerwowanie na myśl o tym, co ją wczoraj spotkało. Nie potrafiłem zrozumieć, jak można chcieć skrzywdzić tak kruchą i niewinną istotę. Nadal po głowie chodziło mi kilka pytań, które nie dawały mi spokoju. Chciałem dowiedzieć się, jakie wydarzenia z przeszłości sprawiły, że musiała uciekać. Nie pytałem, bo przecież nie znała mnie, nie ufała mi, a widziałem, że unikała pewnych tematów, zapewne bolesnych dla niej. Jednak co miała na myśli, mówiąc, że nie chce znów tego przechodzić? Czyżby już ktoś kiedyś skrzywdził ją w taki sposób? Nieee… to niemożliwe. Odganiałem od siebie te myśli, bo nie wyobrażałem sobie, że ta delikatna dziewczyna mogłaby doświadczyć takiego bestialstwa na własnej skórze. Gdybym wtedy wiedział, co przeszła i w jak okrutny sposób potoczyło się jej życie…. Cieszyłem się, że mój pies udaremnił atak na nią, ale musiałem oddać go na tresurę, bo słuchał wybiórczo i nie wszystkich komend. Jakiś czas temu znalazłem świetny ośrodek szkolący psy, a Bam kwalifikował się do grupy średniozaawansowanej. Lee zabrał psa ze sobą i rano miał odstawić go na miejsce, gdzie miał spędzić kilka najbliższych miesięcy. Wiedziałem, że będzie mi bez niego ciężko, ale było to konieczne. Potem szykowała nam się trasa koncertowa i znów musiałbym oddać go pod opiekę rodziców albo Lee.
Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się nerwowo wokół. Nie byłam w swoim pokoju hotelowym, więc gdzie?! Odwróciłam głowę w stronę, z której dochodził dźwięk obijających się naczyń. Zobaczyłam tam wysokiego bruneta, który robił coś przy blacie kuchennym. No tak, już sobie przypominam wczorajszy dzień. Widocznie zanim postanowiłam wrócić do siebie, to zasnęłam na kanapie. Przetarłam oczy i zasyczałam z bólu. Zapomniałam, że moja twarz nie wygląda teraz najlepiej. Spojrzałam w okno i zerwałam się na nogi, bo uświadomiłam sobie, że przecież dziś mam spotkanie w sprawie pracy! Nie zwróciłam uwagi na to, że zaplątałam się w koc i w chwili zrywu runęłam z hukiem na podłogę, zrzucając po drodze kubek, który roztrzaskał się na panelach. No ja pierdolę! Jakiego trzeba mieć pecha, żeby nie umieć nawet normalnie wstać. Dosłownie w ułamku sekundy John znalazł się przy mnie.
– Nic ci się nie stało?! – Spanikowany uważnie lustrował moje ciało.
– Ugh… Nie, nic, tylko narozrabiałam z tym kubkiem. Przepraszam, zaraz to posprzątam… – zawstydziłam się.
– Nieważne. Ja to ogarnę, a teraz chodź, pomogę ci się podnieść, bo widzę, że ból w żebrach ogranicza twoje ruchy.
Delikatnie złapał mnie pod kolanami, a drugą rękę podłożył pod plecy i uniósł à la panna młoda. Szybko owinęłam swoje ręce wokół jego szyi, żeby nie upaść z powrotem. Podniosłam głowę do góry, by na niego popatrzeć i w tym momencie napotkałam czarne oczy. Nasze twarze były tak blisko siebie, że czułam jego oddech na swojej skórze. Spuściłam głowę zażenowana zaistniałą sytuacją, a na policzki wkradł mi się intensywny rumieniec. Na pewno go zauważył, nie ma bata, że coś takiego mogłoby mu umknąć. Jednak nie skomentował tego, tylko uśmiechnął się pokrzepiająco.
– Umm… Możesz już mnie postawić? Nic mi nie jest, a jestem ciężka, więc…
Przerwał mi, nie dając dokończyć zdania.
– Ty ciężka?! – Na jego twarzy malowało się zaskoczenie. – Dziewczyno! Ja to się w ogóle zastanawiam, czy ty cokolwiek jesz? Jesteś tak lekka, że prawie wcale nie czuję żadnego ciężaru.
Teraz to ja byłam zdziwiona.
– Bardzo zabawne, wiesz? – prychnęłam lekko poirytowana. – Poza tym mam lusterko, w którym czasami się przeglądam i mam oczy. Zresztą, nieważne. Puść mnie już, proszę.
Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem, ale zrobił to, o co go poprosiłam. Bez słowa posadził mnie na oparciu kanapy i poszedł posprzątać rozbite szkło z podłogi. Spojrzał na mnie przez ramię i kazał iść do łazienki, bo za chwilę chciał podać śniadanie. Zastanawiałam się, co takiego zrobiłam, że stał się nagle taki chłodny i obojętny.
Wystraszyłem się huku rozbijającego się szkła i łoskotu, który temu towarzyszył. Podbiegłem sprawdzić, co się stało, i ujrzałem spanikowaną, zawiniętą w koc Laurę, która leżała w dziwnej pozie na podłodze. Wziąłem ją na ręce, żeby nie pokaleczyła się o odłamki kubka. Do tego przez ból w żebrach miała problem z podniesieniem się. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, na jej twarz wkradł się uroczy rumieniec. Już miałem powiedzieć, że słodko wygląda, ale uznałem, że lepiej ugryzę się w język, bo nie chciałem wpędzać jej w jeszcze większe zakłopotanie. Jednak to, co chwilę później padło z jej ust, zmroziło mnie. Ona serio uważa, że jest gruba?! Pomimo tego, że jest cholernie zgrabna i piękna, to przydałoby się jej kilka kilogramów przytyć, a nie zrzucić! Do tego jeszcze podniosła na mnie poirytowany głos, więc tak jak chciała, posadziłem ją na oparciu kanapy, a sam bez słowa udałem się po zmiotkę, by posprzątać szkło. Na odchodne rzuciłem krótko, żeby skorzystała z łazienki i wróciła na śniadanie. Miałem zamiar przypilnować, żeby wszystko zjadła. Dziwnie się przy niej czułem. Miałem ochotę zaopiekować się nią, zadbać o bezpieczeństwo i komfort życia. Domyślam się, że musiała przejść naprawdę wiele złych rzeczy. Tylko raz w życiu odczuwałem potrzebę zaopiekowania się kobietą, ale to czas, o którym wolałbym zapomnieć. Teraz na nowo to uczucie zaczęło we mnie kiełkować. Kiedy kończyłem ustawiać talerze z naleśnikami, weszła Laura i usiadła przy stole.
– Chcesz kawę czy herbatę? – rzuciłem, nie patrząc na nią.
– Ka-kawę poproszę. Czarną – odpowiedziała cicho.
Stojąc do niej tyłem, nie mogłem patrzeć na jej śliczną buźkę, ale zmieszanie i smutek w jej głosie spowodowały, że ścisnęło mnie coś w środku. Skąd ta nagła zmiana nastroju? Czy to przeze mnie?
Postawiłem przed dziewczyną kubek z kawą i zachęciłem do jedzenia.
– Jedzmy, dopóki jest ciepłe, bo zimne nie jest już takie dobre. Mam nadzieję, że będzie ci smakowało – wykrzesałem z siebie coś na kształt krzywego uśmiechu.
– Dziękuję i smacznego.
Kątem oka obserwowałem, jak brała kęs za kęsem, a na jej ustach mimowolnie pojawił się skromny uśmiech. Chyba jej smakuje.
– Naprawdę bardzo dobry z ciebie kucharz. To były najlepsze naleśniki, jakie w życiu jadłam. Dziękuję.
Uśmiechnęła się do mnie, a mnie zrobiło się gorąco na ten widok i słowa. Kurwa! Czy ja się czerwienię?! Nic nie odpowiadając, wstałem od stołu i udałem się do kuchni z brudnymi naczyniami. Zastygłem w miejscu, gdy doleciał do mnie jej smutny i cichy głos.
– Dlaczego się do mnie nie odzywasz? Zrobiłam coś źle? Jeśli tak, to przepraszam, ale nie chciałam cię w żaden sposób urazić. Zwłaszcza po tym, co dla mnie zrobiłeś.
Na plecach czułem jej palący wzrok. Wziąłem głęboki oddech i powoli odwróciłem się, by na nią spojrzeć. Wciąż siedziała na swoim miejscu i nerwowo skubała skórki. Była smutna, a w jej oczach dostrzegłem łzy. Stałem i patrzyłem na nią, nie mogąc pozbierać myśli, by ułożyć je w jakieś sensowne zdanie. Miałem ochotę zamknąć ją w szczelnym uścisku moich ramion, zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, ale nie umiałem. Tak jakby jakaś niewidzialna siła kazała mi stać w miejscu. Wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałem. Widziałem, że czeka na moją odpowiedź, a ja – skończony idiota – milczałem.
– Rozumiem.
Wstała i skierowała się do łazienki, z której po chwili wyszła, ściskając w dłoni swoje porwane ubrania i plecak.
– Zapewne więcej się nie zobaczymy. Dlatego chciałam bardzo podziękować ci za pomoc i troskę, którą mnie otoczyłeś. Chyba w całym moim życiu nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle dobrego, co ty w zaledwie kilka godzin. Będę wspominać cię jako mojego bohatera. No i Bama oczywiście też. Nie znam cię, ale wiem, że jesteś dobrym człowiekiem. Po prostu czuję to tutaj – położyła dłoń na piersi. – I choć okoliczności, w jakich się spotkaliśmy, nie były zbyt sprzyjające, to cieszę się, że ciebie poznałam. Dziękuję za wszystko.
Podeszła do mnie, lekko przytuliła i złożyła delikatny pocałunek na moim policzku. Po czym odwróciła się i skierowała do drzwi wejściowych. Dopiero po dłuższej chwili dotarł do mnie sens słów wypowiedzianych przez nią. Ona się ze mną pożegnała? Obudziłem się z otępienia i biegiem ruszyłem za nią, bo przecież nie mogłem pozwolić na to, żeby – ot tak – zniknęła z mojego życia. Chciałem ją poznać, zatroszczyć się o nią, wspierać. Gdy dotarłem do bramy, jedyne co zobaczyłem, to taksówka, która chwilę wcześniej odjechała, zabierając Laurę z mojego życia. Złapałem się za głowę i szarpnąłem za włosy. Coś zakłuło mnie w środku. Poczułem dziwną pustkę, którą ta skryta dziewczyna pozostawiła po sobie.
John stał przede mną z dłońmi w kieszeniach i milczał. Nie odpowiedział na moje pytania. Nawet nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Po prostu stał i patrzył na mnie wzrokiem, z którego ciężko było mi cokolwiek wyczytać. Zabolało mnie to. Tylko dlaczego? Przecież on nie jest mi nic winien. Wręcz przeciwnie, to ja jestem jego dłużniczką. Jednak to, w jaki sposób mi pomógł i zaopiekował się mną, sprawiło, iż pierwszy raz w życiu poczułam, że komuś zależy na mnie. A teraz stoi przede mną i zamiast troski widzę obojętność. Już wiem, moje chwile w tym domu dobiegły końca. Wstałam od stołu i zabrałam z łazienki swoje ubrania. Nadawały się tylko do śmieci. W międzyczasie zamówiłam taksówkę, która zaraz miała podjechać. Podziękowałam chłopakowi za wszystko, przytulając go i całując w policzek na pożegnanie. Nawet wtedy nie drgnął, więc szybkim krokiem opuściłam próg jego domu, bo nie chciałam, żeby zobaczył łzy, które spływały po moich policzkach. Wsiadłam do taksówki, ostatni raz spoglądając na dom, w którym znalazłam schronienie, który pozostanie tylko ciepłym wspomnieniem, tak jak jego właściciel.
O dziesiątej dojechałam pod mój hotel. Rzuciłam się biegiem do pokoju, żeby doprowadzić się do stanu używalności. Musiałam zdążyć na rozmowę w sprawie pracy. Wzięłam szybki prysznic, włosy wysuszyłam i związałam w wysokiego kucyka, zrobiłam delikatny makijaż, próbując ukryć rany powstałe poprzedniego dnia. Chwilę zajęło mi wybranie ciuchów, bo tak naprawdę nie wiedziałam, co będzie najbardziej odpowiednie. Postawiłam na czarne dopasowane spodnie i luźną białą koszulę, której przód włożyłam w spodnie. Z racji tego, że ta praca miała polegać na tańcu (tak, byłam tancerką), spakowałam jeszcze torbę ze sportowym strojem, w razie gdybym musiała pokazać swoje umiejętności. Schowałam telefon i portfel do małej torebki, założyłam ukochane conversy i opuściłam hotel, po czym wsiadłam do taksówki, która właśnie podjechała.
Po około dwudziestu minutach stałam pod ogromnym budynkiem wytwórni Big Hills. Do spotkania miałam jeszcze kwadrans. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do dużych szklanych drzwi. Nie było mi dane przez nie przejść, bo zostałam dość brutalnie od nich odepchnięta. Z niemałym problemem udało mi się złapać równowagę i nie mieć bliskiego spotkania z chodnikiem.
– Co jest?! – Spojrzałam zdezorientowana na masywnego faceta, który patrzył na mnie, jakbym co najmniej zabiła mu matkę pierogami.
– Dokąd się wybierasz?! Pierwszy raz cię tutaj widzę. Kolejna fanka, która liczy, że spotka swojego idola? – zaśmiał się chamsko.
– Nie, nie przyszłam tu do żadnego idola, nie obchodzą mnie oni i nie jestem niczyją fanką. Jestem tutaj w sprawie pracy i jeśli mnie pan nie wpuści, to spóźnię się na spotkanie z panem Evansem.
Facet przyglądał mi się i zniknął za drzwiami, poinformowawszy mnie, że zaraz wróci, tylko coś sprawdzi. Niecierpliwie przebierałam nogami w miejscu, bo jeśli się nie pospieszy, to naprawdę się spóźnię, a to raczej nie pomoże mi w zdobyciu tej pracy. Chwilę później wrócił i przepuścił mnie w drzwiach, pozwalając wejść. Bez słowa poprowadził mnie do ogromnego hallu, gdzie wziął od recepcjonistki identyfikator.
– Masz, załóż go, bo bez niego nie będziesz mogła się tutaj poruszać. – Wzięłam od niego plakietkę i zawiesiłam ją sobie na szyi. – Przepraszam, że w taki sposób cię potraktowałem. Wiem, że nic nie usprawiedliwia takiego postępowania, ale taka jest moja praca, by nie wpuszczać intruzów, którzy zakłócają spokój i prywatność gwiazd.
– Rozumiem. A teraz mógłby mi pan pokazać, gdzie mam się udać?
– Windą na dwudzieste piętro, korytarzem w prawo i ostatnie drzwi po lewej stronie – poinstruował.
– Dziękuję.
Odeszłam we wskazanym kierunku, wsiadłam do windy, wcisnęłam odpowiedni przycisk i modliłam się, żebym tylko się nie spóźniła. Zanim maszyna ruszyła, ktoś w ostatniej chwili zablokował drzwi, które się rozsunęły, a do środka wszedł chłopak. Był mniej więcej mojego wzrostu i miał skórę tak samo białą jak moja. Czarne, lekko przydługie włosy opadały mu na kocie oczy.
– Zrób zdjęcie, będziesz miała na dłużej – burknął nieprzyjemnie, co uświadomiło mi, że się na niego gapiłam. – Kolejna napalona fanka? Nie jestem zainteresowany, nawet ładna nie jesteś.
Już miałam odpowiedzieć chłopakowi w równie nieprzyjemny sposób, ale ubiegł mnie ktoś inny.
– Park, do cholery! Co cię ugryzło?! Czy ty czasami zastanawiasz się nad słowami, które wylatują z twoich ust?! Co ta dziewczyna ci zrobiła? – odezwał się chłopak, którego obecność dopiero teraz zarejestrowałam.
– Kurwa! Gapi się na mnie! Już mam dość, że gdzie się nie ruszę, to jakaś napalona lala pożera mnie wzrokiem – mierzył mnie nienawistnym spojrzeniem.
W tym momencie nie wytrzymałam.
– Kim ty, kurwa, jesteś, żeby mnie oceniać i obrażać?! Masz zbyt wysokie mniemanie o sobie, jak na taki wygląd i niewyparzony język. Odwróć się, spójrz w lustro i powiedz mi, w czym jesteś ode mnie lepszy? Jesteś takim samym człowiekiem, jak ja czy on – wskazałam na chłopaka, który stał obok z szeroko otwartymi oczami i buzią.
– Nooo… dziewczyno, brawo! Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś w taki sposób postawił się Parkerowi, jednocześnie powodując, że zaniemówił! Jestem Lucas, a ty? – Z szerokim uśmiechem na ustach wyciągnął do mnie rękę, którą uścisnęłam.
– Laura.
Nic więcej nie było dane mi powiedzieć, bo winda się zatrzymała i wyszłam na korytarz, kierując się pod interesujące mnie drzwi. Zapukałam i po zaproszeniu weszłam do dużego gabinetu.
– Dzień dobry. Nazywam się Laura Nowak – ukłoniłam się starszemu mężczyźnie, który wstał z za biurka.
– Dzień dobry. Ja jestem Caleb Evans, prezes wytwórni. Jeśli pozwolisz, będę zwracał się do ciebie po imieniu, to dużo nam ułatwi.
Skinęłam głową na potwierdzenie i usiadłam na wskazanym mi krześle.
– Przejdźmy może od razu do konkretów. Kiedy wpłynęło do mnie CV i nagranie prezentujące twoje umiejętności, byłem pod ogromnym wrażeniem. Postanowiłem, że muszę zrobić wszystko, abyś została naszym pracownikiem. Aplikowałaś do jednej z naszych grup tanecznych, które wspierają muzyków na scenie – pokiwałam twierdząco głową. – Jednak ja chciałbym zaproponować ci posadę choreografa dla chłopców z The Climb.
Popatrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami i powoli przetwarzałam w głowie jego słowa.
– A-a-ale jak to choreografa? Ja się do tego nie nadaję! To zbyt duża odpowiedzialność! I ja nie znam tego zespołu, ani ich muzyki… – broniłam się.
– Uspokój się, proszę. Wiem, co robię, i uwierz mi, że nadajesz się na to stanowisko jak nikt inny. Mam nosa do ludzi. Poza tym z tego co wyczytałem z dokumentów, które mi dostarczyłaś, wynika, że na swoim koncie masz bardzo dużo nagród, certyfikatów i to na najwyższym poziomie. Zatem kwalifikacje masz odpowiednie. Potrzebujemy cię, chłopacy cię potrzebują. Przygotowują się do trasy koncertowej, a ich choreograf zostawił ich z dnia na dzień, z niedokończonymi układami albo zupełnie bez nich.
– Sama nie wiem… – Niepewnie kręciłam się na krześle.
– Powiedz, jak długo tańczysz? Dlaczego taniec? – Patrzył na mnie z zaciekawieniem.
– W sumie nie wiem, jak to się zaczęło. Już jako mała dziewczynka bardzo lubiłam muzykę i taniec. Po prostu czułam to w każdej komórce mojego ciała. Kiedy miałam z pięć lat, mama zapisała mnie na pierwszy kurs, a potem to już samo poszło. Taniec jest dla mnie wszystkim, a gdybym nie mogła robić tego, co kocham, to bym nie istniała.
– No i w tym momencie jeszcze bardziej utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że nadajesz się do tego jak nikt inny. Może warunki umowy zdołają cię przekonać do podjęcia tej pracy? – Położył łokcie na blacie biurka i splótł palce.
– Czyli? Co ma pan na myśli? – Przekręciłam głowę nieznacznie w bok i wyczekiwałam odpowiedzi.
– Twoim jedynym obowiązkiem będzie tworzenie choreografii dla tego konkretnego zespołu. Będziesz musiała ich wszystkiego nauczyć i wspierać na parkiecie. Spokojnie, to mili chłopacy, którzy w stu procentach oddają się temu, co robią. Jest ich siedmiu. Nie będziesz miała z nimi kłopotów. Umowa jest na czas nieokreślony, z możliwością wcześniejszego jej rozwiązania, co mam nadzieję, nie nastąpi. Drugą sprawą jest twoje wynagrodzenie. Taką kwotę będziesz otrzymywała na konto bankowe co miesiąc.
Podsunął mi kartkę z zapisanym ciągiem cyfr, a mi oczy prawie wyszły na wierzch. Ta kwota była na tyle wysoka, że mogłabym pozwolić sobie na życie na wysokim poziomie. Nie musiałabym mieszkać w podrzędnym hotelu, tylko wynająć mieszkanie.
– A-ale – zająknęłam się. – Tu wkradł się chyba jakiś błąd! – Wskazałam palcem miejsce, o którym mówiłam.
– Co? Za mało? Możemy negocjować, jestem otwarty na propozycje.
– Nie, nie! – Energicznie pokręciłam głową. – Miałam na myśli, że to jest za dużo.
– Nie ma tutaj żadnego błędu. Ponadto będziesz dostawała premie i dodatki za pracę w szczególnych okolicznościach, które mogą wyjść po drodze. Powiedz mi, gdzie teraz mieszkasz?
– W małym hoteliku na obrzeżach miasta.
– Domyślam się, że masz tam nie najlepsze warunki i jest to daleko od wytwórni. Dlatego proponuję ci mieszkanie, którego koszty w całości pokrywam ja. Jest tylko jeden mały problem. Jest to dom, w którym mieszkają chłopacy z The Climb.
Musiałam mieć zaskoczoną i przerażoną minę, bo pan Evans zaczął mnie uspokajać.
– Laura, spokojnie. Nie proponowałbym ci zamieszkania w domu pełnym facetów, gdybym nie miał pewności, że nic ci z ich strony nie grozi. To są naprawdę mili i kulturalni chłopacy. Podejrzewam, że twoja obecność będzie ich bardziej krępowała niż ciebie – zaśmiał się szczerze na tę myśl.
Trochę mnie to uspokoiło. Sama nie wiedziałam, co o tym myśleć. Jednak wolałam dzielić mieszkanie z tą siódemką niż codziennie tłuc się komunikacją miejską przez cały Nowy Jork. Poza tym mogłabym lepiej ich poznać, co zapewne pozytywnie przełożyłoby się na naszą współpracę.
– Dobrze. Zgadzam się – powiedziałam na jednym wydechu, jakbym się bała, że powiem coś zupełnie innego.
Evans klasnął radośnie w dłonie i podał mi umowę do podpisania.
– Witam na pokładzie! – Uścisnął mi rękę i lekko się ukłonił, co również odwzajemniłam.
– Mam nadzieję, że nie będę żałowała. – Głośno wypuściłam powietrze z płuc.
– Na pewno nie. A teraz chciałbym przedstawić ci zespół, z którym od dziś będziesz pracowała i mieszkała. Ściągnąłem ich tutaj i czekają na nas w sali tanecznej piętro wyżej.
Wyszliśmy z gabinetu i udaliśmy się do windy, która zawiozła nas na dwudzieste pierwsze piętro. Po przejściu długiego korytarza z dużą ilością drzwi stanęliśmy przed tymi właściwymi. Evans otworzył jedne z nich i przepuścił mnie przodem. Gdybym tylko wiedziała, kogo tam ujrzę, raczej nie zdecydowałabym się na te warunki, ale teraz było już za późno.
Wszystkie oczy zwróciły się w naszą stronę. Na ich twarzach malowało się zaciekawienie. Tylko jedna z nich wyrażała niechęć wobec mnie. Zresztą z wzajemnością.
– Chłopcy, chciałbym, żebyście poznali Laurę, waszą nową choreografkę. Mam nadzieję, że ją ciepło powitacie i wesprzecie w pracy. Jest naprawdę dobra w tym, co robi, i może pochwalić się wieloma osiągnięciami na światową skalę – przedstawił mnie pan Evans.
– Taaak, jasne, z taką figurą to co najwyższej skłon w przód i to z dużą obawą, czy szwy na dupie nie puszczą – sarknął złośliwie Park.
Już drugi raz dzisiejszego dnia wkurzył mnie do granic możliwości.
– Wolę mieć TAKĄ figurę, jak to ująłeś, niż ego, które ewidentnie przerasta twoje możliwości. Wetknij go sobie trochę w buty, może będziesz wyższy. – Na te słowa wszyscy parsknęli śmiechem. – Zanim ja pokażę ci moje skłony w przód, to chcę zobaczyć twoje umiejętności na parkiecie. A, i jeszcze jedno. – Uniosłam w górę palec wskazujący, by zaakcentować kolejne słowa. – Jak już dziś ci powiedziałam, zanim rzucisz jakimś nieprzyjemnym słowem we mnie, to spójrz najpierw w lustro. Ta sala jest idealna do tego, nieprawdaż? Tylko uważaj, żebyś od tego patrzenia nie popadł w kompleksy.
Jego twarz poczerwieniała ze złości, a dłonie nerwowo zacisnął w pięści. Otwierał już usta, żeby wyrzucić z siebie trochę jadu, ale ubiegł go Lucas.
– Laura, jesteś niesamowita i na pewno się polubimy. – Uśmiechnął się szeroko do mnie, po czym odwrócił w stronę kolegów.
– Nazywam się Miles i jestem liderem tej bandy – przedstawił się wysoki blondyn, który miał urocze dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechał. – Zdaje się, że to ty jesteś tą dziewczyną z windy, która wyprowadziła Parkera z równowagi?
– Ja jego? – Wskazałam na wściekłego bruneta. – Ja tylko broniłam się przed jego nieprzyjemnymi komentarzami. Zresztą tak jak przed chwilą. To, że jestem innej narodowości i swoją urodą nie wpasowuję się w amerykański kanon piękna, nie oznacza, że nie zasługuję na szacunek. Nie wszyscy muszą mnie lubić, ale szanować owszem.
– Wow. Postawa godna podziwu. Nim się nie przejmuj, on bywa nieprzyjemny, ale w gruncie rzeczy to dobry chłopak. Może przedstawię ci resztę. – Odwrócił się w prawo i wskazał pierwszego z chłopaków. – To Dylan, jest w vocal-line. Obok Aaron, który również jest wokalistą i tancerzem. Ten z kwadratowym uśmiechem, to Noah. On również jest wokalistą. Lucasa i Parkera już znasz. Nasza trójka odpowiada za rap, gdzie Park jest głównym raperem, a Luc dodatkowo tancerzem.
– Bardzo miło mi was poznać i mam nadzieję, że wspólnie uda nam się stworzyć niejeden świetny układ – uśmiechnęłam się ciepło w ich stronę, na co odpowiedzieli tym samym. No, poza jednym wyjątkiem, ale i z nim sobie poradzę. – Dobrze, ale z tego, co słyszałam, jest was siedmiu, a tutaj widzę tylko sześciu. Kogoś brakuje? – Rozejrzałam się w poszukiwaniu zaginionego.
– Właśnie! Gdzie jest John? – odezwał się pan Evans.
– John? – zapytałam niepewnie, bo to imię kojarzyło mi się tylko z jedną osobą. Posmutniałam na wspomnienie chłopaka, którego pewnie już nigdy nie zobaczę.
– Tak. To nasz najmłodszy członek zespołu i zarazem najbardziej utalentowany. Rapuje, śpiewa, tańczy i w sumie chyba nie ma rzeczy, w której nie byłby dobry. I dzwonił, że się spóźni, bo stoi w korku – odpowiedział Miles.
W tym momencie drzwi otworzyły się i do sali z impetem wpadł zdyszany chłopak. Z racji tego, że stałam praktycznie w samym progu, to w chwili, gdy się otworzyły, zostałam nimi mtocno uderzona w plecy i przewróciłam się na podłogę. Syknęłam z bólu, bo dokuczały mi żebra.
– Laura! Nic ci nie jest?! – krzyknął spanikowany Lucas, który w mgnieniu oka znalazł się przy mnie.
– N-nie, chyba nie – odpowiedziałam, wciąż zastanawiając się, co tak w ogóle się wydarzyło.
Chłopak pomógł mi wstać. Wtedy podniosłam wzrok na osobę, która mnie poturbowała. Zamarłam w bezruchu, widząc, kto przede mną stoi. Serce tak mi waliło, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Przez moment zapomniałam, jak się oddycha. Zakręciło mi się w głowie i zachwiałam się, wpadając na osobę stojącą za mną. Na moje nieszczęście był to Park.
– Noż kurwa! Kobieto, ogarnij się! Mówiłem, że nie jestem tobą zainteresowany, więc trzymaj się z daleka! – zawarczał i odszedł ode mnie.
John na te słowa wyraźnie się spiął i mierzył nas wzrokiem ewidentnie zły. Był zazdrosny? Nie, to moja chora wyobraźnia podpowiada mi totalne bzdury.
– Parker, uspokój się w końcu! – wydarł się na niego Lucas. – Czepiasz się Laury, odkąd tylko ją zobaczyłeś. A teraz co to miało być?! Przez uderzenie i upadek zakręciło jej się w głowie, przez co na ciebie wpadła. Dodam, że niechcący, bo gdyby miała wybór, na pewno by cię nawet nie dotknęła. A ty, młody – skierował się w stronę Johna – stoisz jak ten słup, gapiąc się na nią, a wypadałoby przeprosić za wyrządzoną krzywdę.
– Tak, masz rację – John odzyskał głos. – Przepraszam, Laura. Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci nic złego? – zatroskał się.
– Nic się nie stało. Tylko następnym razem uważaj, jak gdzieś wchodzisz, bo nigdy nie wiadomo, kto stoi za drzwiami – odpowiedziałam bez żadnych emocji, choć tak naprawdę miałam ochotę go przytulić i powiedzieć, jak bardzo się cieszę, że znów go widzę.
Nie mogłam jednak tego zrobić z wielu powodów, a jednym z nich było to, w jaki sposób potraktował mnie rano. Owszem, jestem mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobił, ale nie mogę się narzucać.
– Oczywiście, przepraszam. A w ogóle, to co ty tutaj robisz? – Stał i cały czas na mnie patrzył, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie chciał tego robić przy wszystkich.
– Jest waszą nową choreografką. I jeszcze jedno. Laura od dziś będzie z wami mieszkała, więc proszę o ciepłe przyjęcie jej i okazywanie należnego szacunku. Zrozumiano, Parker? – Pan Evans zwrócił się bezpośrednio do niego.
– Tak, szefie. Postaram się, ale niczego nie obiecuję. Ona tak mnie irytuje, że nie wiem, jak wytrzymam z nią pod jednym dachem.
– Uwierz, że mnie perspektywa mieszkania z tobą również nie cieszy. Najlepiej, jak nie będziesz wchodził mi w drogę, wtedy może uda mi się zapomnieć o tym, że oddychasz tym samym powietrzem co ja – odpyskowałam już bardzo rozdrażniona, na co reszta ponownie wybuchła śmiechem.
– Oj, będzie wesoło z tobą w domu! – odezwał się rozbawiony do łez Aaron.
Reszta przytaknęła. W co ja się wpakowałam? Do tego jeszcze John. Dobrze, że będziemy się widzieć tylko w pracy, bo przecież nie mieszka z chłopakami, tylko sam. Jednak moje nadzieje zostały rozwiane przez słowa, które padły z ust pana Evansa.
– John, w ramach przeprosin pojedziesz z Laurą do hotelu i pomożesz przewieźć jej walizki do domu. Po drodze zajedź również do siebie po swoje rzeczy, bo przypominam, że macie obowiązek mieszkania wszyscy razem, a ciebie od jakiegoś czasu tam nie ma – mówił tonem, któremu nie miałabym odwagi się sprzeciwić.
– Ale…
– Bez dyskusji! Chyba nie chcesz znów ze mną zaczynać tego tematu! – Evans przerwał mu ostro. – A teraz zbierajcie się. Na dziś macie koniec. Laura, zanim pojedziecie, chodź ze mną, żeby podpisać jeszcze kilka dokumentów. John, zaczekaj na nią przed moim gabinetem, bo nie chcę, żeby się zgubiła tutaj. Jutro oprowadzisz ją po firmie i pokażesz, gdzie co jest.
– Hahaha… Będziesz robił za niańkę rozwydrzonego dzieciaka! Tylko uważaj, żeby się nie zgubiła, najlepiej prowadź ją za rączkę! – wyśmiał go Park.
– Parker! Przeginasz tak bardzo, że mam ochotę ci przywalić i zetrzeć ten wredny uśmieszek z twarzy! Co ona ci zrobiła poza urażeniem twojego ego?! Bo z tego, co zrozumiałem, o to poszło – odpalił John, czym bardzo mnie zaskoczył.
– A co ty jej tak bronisz, hmm? Zresztą jak oni wszyscy! – Wskazał na pozostałych, którzy z nietęgimi minami przysłuchiwali się kłótni.
– Bo ktoś musi chronić ją przed takim traktowaniem. Poza tym gówno o niej wiesz. Nie wiesz, co przeżyła ani jaka jest, a oceniasz. Przemyśl swoje zachowanie, bo ona nie zasługuje na takie poniżenia z twojej strony. Zresztą z niczyjej strony. – John zakończył swoją wypowiedź już spokojniej.
Teraz wbiło mnie w podłogę, bo nie spodziewałam się, że John stanie w mojej obronie i to w taki sposób. Może jest jeszcze szansa na bliższą znajomość? Czas pokaże. Na razie zamieszkamy pod jednym dachem. Może wyjaśni mi, dlaczego w taki sposób się zachował rano.
Ten dzień zaczął się paskudnie. To znaczy mógłby być lepszy, ale spieprzyłem po całości swoim zachowaniem wobec Laury. Dlaczego w taki sposób ją potraktowałem? Dlaczego pozwoliłem, by opuściła mój dom, choć bardzo chciałem zatrzymać ją przy sobie? Nie wiem. Prawdopodobnie już nigdy jej nie zobaczę.
Kiedy taksówka z Laurą w środku zniknęła z zasięgu mojego wzroku, wróciłem do domu, który wydawał się dziwnie pusty. Dlaczego tak bardzo przejmuję się dziewczyną, którą znam od wczoraj? Czuję, że jest wyjątkowa, że jest godna uwagi i chciałbym poznać ją lepiej. Tylko problem w tym, że zamiast jej o tym powiedzieć, milczałem jak skończony debil. Spojrzałem na zegar, który wskazywał jedenastą czterdzieści. Cholera! Spóźnię się na spotkanie w wytwórni i znów mi się oberwie! W biegu założyłem buty, chwyciłem torbę sportową z ubraniami na zmianę i wskoczyłem do auta. Zadzwoniłem jeszcze do lidera.
– Miles! Musisz mnie kryć przed Calebem! – rzuciłem do telefonu i natychmiast odpaliłem silnik, po czym wyjechałem z posesji.
– No nie mów, młody, że się spóźnisz! Przecież wiesz, jak ważne jest to spotkanie! – Był wkurzony.
– Tak, wiem, ale mam swoje powody, przez które nie zdążę na czas. Postaram się dotrzeć jak najszybciej. Proszę, będę twoim dłużnikiem!
– I tak już jesteś. Życia ci nie starczy, żeby spłacić wszystkie długi u mnie – prychnął.
– Oj, no wiem, wiem. To do zobaczenia za chwilę.
Na miejscu byłem prawie godzinę później. Wszystko przez te cholerne korki. Jakby wszyscy się zmówili, że trzeba mi jeszcze bardziej utrudnić życie. Tym razem na pewno oberwę od szefa. Mam tylko nadzieję, że spotkanie z nowym choreografem jeszcze się nie skończyło. Biegłem korytarzem najszybciej, jak umiałem, i gdy dotarłem pod właściwą salę, pchnąłem drzwi z całej siły, wpadając do środka zdyszany. Jednak coś było nie tak, bo kiedy je otwierałem, poczułem opór, jakby coś je blokowało. No i miałem rację, ale gdy zobaczyłem dziewczynę, która leżała na podłodze, zamarłem w bezruchu. Nie wiem, czy w ogóle oddychałem. Lucas pomagał jej się podnieść, a ja nie mogłem uwierzyć w to, kogo widzę. Przede mną stała Laura we własnej osobie i gdy na mnie spojrzała, była w takim samym szoku, jak ja. W pewnym momencie zachwiała się na nogach i wpadła na Parkera, ale to, co padło z jego ust, bardzo mnie zdenerwowało.
– Noż kurwa! Kobieto, ogarnij się! Mówiłem, że nie jestem tobą zainteresowany, więc trzymaj się ode mnie z daleka! – zawarczał i odszedł od niej, jakby była trędowata.
Ona i Park? Co ich łączy?! O czym on mówi? Zadawałem sobie w głowie mnóstwo pytań, jednocześnie zaciskając dłonie w pięści. I dlaczego on jest dla niej taki niemiły? Z rozmyślań wyrwał mnie głos Lucasa, który stanął w obronie Laury. Krzyczał na Parkera, a ja przyglądałem się sytuacji z szeroko otwartą buzią, dopóki nie nakazał mi jej przeprosić. Tak, miał rację. Dopiero teraz oprzytomniałem i uświadomiłem sobie, że ona wczoraj została pobita, jest cała obolała, a ja jeszcze poprawiłem jej drzwiami. Przeprosiłem ją za tę sytuację. Mówiła, że wszystko jest ok, ale ja widziałem, że wcale nie. Będę musiał z nią porozmawiać, by jeszcze raz przeprosić i wyjaśnić swoje zachowanie z rana.
– A co ty tutaj robisz? – zapytałem, wciąż zaskoczony jej obecnością w tej sali.
– Jest waszą nową choreografką.
No, tego się nie spodziewałem. Jak również tego, co usłyszałem zaraz potem.
Caleb oznajmił, że Laura zamieszka z nami, na co Parker zareagował z wielką niechęcią.
Jeszcze przetrawiałem uzyskane przed chwilą informacje, kiedy przeżyłem kolejny szok, słysząc Laurę, która odpyskowała Parkerowi. Myślałem, że jest krucha i delikatna, a tutaj dowiaduję się, że potrafi pokazać pazurki. Jednak powróciłem do rzeczywistości, gdy szef w ramach przeprosin kazał mi pomóc Laurze w przeprowadzce do domu. No i przy okazji wydało się, że częściej pomieszkuję w swoim domu, aniżeli z chłopakami, co spotkało się z krytyką Caleba i nakazem powrotu do wspólnego mieszkania. Zapewne w innej sytuacji kłóciłbym się o to, ale teraz, kiedy Laura ma z nami zamieszkać, chętnie wrócę. Chociażby po to, aby chronić ją przed Parkerem. Muszę jeszcze dowiedzieć się, o co dokładnie im poszło, że tak skaczą sobie do gardeł. Szef kazał mi zaczekać na dziewczynę przed swoim gabinetem, żeby się nie zgubiła, bo nie zna przecież wytwórni. Zgodziłem się, ale po tym, co w tym momencie powiedział Park o niańczeniu, odpaliłem się.
Wiedziałem, a raczej czułem, że Laura ma za sobą bolesną przeszłość, która wciąż ma na nią wpływ. Nie mogłem pozwolić na to, aby ktokolwiek i w jakikolwiek sposób ją krzywdził, nawet jeśli jest to mój przyjaciel. Chciałem ją chronić przed wszelkim złem. Musiałem zrobić wszystko, aby mi zaufała, bym mógł pomóc jej uporać się z przeszłością, o której nie mam pojęcia.
Wraz z panem Evansem opuściłam salę, zostawiając chłopaków samych. W gabinecie, zamiast dokumentów do podpisania, czekał na nas wysoki mężczyzna około czterdziestki.
– Laura, to jest Charles Wang, menadżer The Climb.
Ukłoniłam się z szacunkiem.
– Witaj, Lauro. Ty zapewne jesteś tym odkryciem Caleba. Mam nadzieję, że przyjęłaś posadę choreografa? – Podał mi dłoń, którą uścisnęłam.
– Tak, przyjęłam, choć nie wiem, czy to był dobry pomysł – myślałam głośno.
– Coś się stało, że tak mówisz? – Patrzył na mnie z zaciekawieniem.
– Nic z czym nie dam sobie rady. Chyba.
– Parker ma jakiś problem z Laurą i jest, lekko rzecz ujmując, nieprzyjemny dla niej – sprostował pan Evans.
Charles zmarszczył brwi i zamyślił się na moment.
– To dziwne, bo on jest raczej cichy i stroni od jakichkolwiek konfliktów. Co takiego się między wami wydarzyło?
– Cichy i stroniący od konfliktów? Wolne żarty! Żadne z tych określeń nie opisuje człowieka, którego poznałam. Mam tylko nadzieję, że będę z nim miała jak najmniejsze interakcje, bo dla któregoś z nas źle się to skończy. I przepraszam za te słowa, ale żadna gwiazdorzyna nie będzie mi ubliżać, bo jestem takim samym człowiekiem, jak on, i zasługuję na szacunek.
Wang siedział z szeroko otwartymi oczami i z niedowierzaniem na twarzy. Za to pan Evans uśmiechał się szeroko pod nosem.
– Oczywiście masz całkowitą rację i mam nadzieję, że utrzesz nosa każdemu, kto odważy się ciebie źle potraktować. Charles – zwrócił się do mężczyzny – byłem świadkiem tego, co wygaduje Parker w stronę tej dziewczyny i nie było to nic przyjemnego. Z racji tego, że od dziś zamieszka z nimi, mam do ciebie prośbę. Wraz z Milesem przeprowadźcie rozmowę z nim, aby okazywał Laurze szacunek.
– Jeszcze dziś z nim porozmawiamy – przytaknął Wang.
– Dobrze. W takim razie już cię nie zatrzymuję, bo pewnie John czeka na zewnątrz. I pamiętaj, że drzwi mojego gabinetu są dla ciebie szeroko otwarte. Możesz zwrócić się do mnie, jak i do Charlesa z każdą sprawą o każdej porze dnia i nocy. Jesteśmy tutaj, żeby ci pomagać i cię wspierać. – Słowa szefa były bardzo miłe i zaskakujące.
– Dziękuję panom bardzo – ukłoniłam się. – Nawet pan nie wie, ile to dla mnie znaczy. Ja już pójdę. Do widzenia.
– Do zobaczenia jutro w pracy.
Uśmiechnęłam się i wyszłam na korytarz, gdzie pod ścianą na podłodze siedział John.
Kiedy mnie zauważył, zerwał się na nogi i podszedł.
– Długo ci tam zeszło. Już myślałem, że zasnę pod tą ścianą – zaśmiał się.
– Pan Evans chciał ze mną porozmawiać i poznałam waszego menadżera.
– Mam nadzieję, że nie miałaś żadnych nieprzyjemności w związku ze starciem z Parkerem? – powiedział z troską.
Wyciągnął rękę, zapewne by dodać mi otuchy, ale cofnął ją. Zrobiło mi się trochę przykro, bo w tamtym momencie potrzebowałam, żeby ktoś mnie przytulił i powiedział, że wszystko się ułoży, że wspólnie damy radę. O czym ja myślę?! Nie ktoś, tylko żeby to był ON. Wczoraj, kiedy tulił mnie do siebie, byłam bezpieczna. Chciałam znów poczuć jego ciepło i delikatny zapach perfum.
– Laura! Wszystko w porządku? – Głos i dotyk na ramieniu wybudził mnie z myśli. Odskoczyłam od niego, strącając z siebie jego dłoń. – Przepraszam, nie chciałem naruszyć twojej przestrzeni.
– Spokojnie, nic mi nie jest. Tylko się zamyśliłam. Jedziemy? – Ruszyłam korytarzem w stronę windy.
– Tak, chodźmy. – Dogonił mnie.
Zeszliśmy na podziemny parking i stanęliśmy przed pięknym czarnym autem. Nie znam się na motoryzacji ani na markach, ale to było cudeńko. John otworzył mi drzwi, po czym zamknął je za mną. Prawdziwy dżentelmen albo bał się, że za mocno nimi trzasnę, zaśmiałam się pod nosem z własnych myśli. Na szczęście tego nie widział.
Droga do mojego hotelu przebiegła nam w całkowitej ciszy, którą przełamywało cicho grające radio. Czasami czułam na sobie jego spojrzenie. Kilka razy tak jakby próbował coś powiedzieć, ale się wycofywał. Myślę, że ta luźna atmosfera, która panowała między nami wczorajszego wieczora, została zastąpiona tą z dzisiejszego poranka. Nie miałam mu tego za złe, ale chciałabym chociaż usłyszeć wyjaśnienie jego zachowania. Jednak nie naciskałam. Jeśli mu odpowiada taka postać rzeczy, to dostosuję się. Po dojechaniu na miejsce szybko się spakowałam, nie miałam zbyt wielu rzeczy – tylko jedną walizkę. Kiedy uciekałam z domu, nie było zbyt dużo czasu, dlatego wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy i te, które były pod ręką. Uciekłam, zanim ktoś mnie nakrył i zatrzymał.
– Tylko jedna walizka? A gdzie masz resztę? – zapytał, zabierając moją własność i pakując ją do bagażnika.
– Tak, tylko jedna. To wszystko, co posiadam.
Popatrzyłam na jego zmieszaną minę i usiadłam na miejscu pasażera, po czym zapięłam pas. Przykleiłam czoło do szyby i obserwowałam mijanych ludzi, którzy pędzili za swoimi sprawami. Zastanawiałam się, czy to, co się dzieje, nie jest tylko snem, z którego kolejny raz zostanę brutalnie wybudzona. Zerknęłam na chłopaka, który w skupieniu prowadził auto. Pomyślałam, że jeśli jest to sen, to ja nie chcę się z niego budzić. Samochód zatrzymał się na podjeździe i znajoma mi już brama rozsunęła się, pozwalając nam wjechać na posesję. John zgasił silnik i odwrócił się w moją stronę. Spojrzał mi w oczy, ale jedyne, co w nich mogłam dojrzeć, to smutek. Miałam ochotę go przytulić, ale zamiast tego trwałam w bezruchu i milczeniu.
– Laura, wejdź ze mną do środka. Chciałbym z tobą porozmawiać i wyjaśnić swoje zachowanie z rana.
– Z niczego nie musisz mi się tłumaczyć. Nie jesteś mi nic winien. To ja pozostanę twoją dłużniczką za to, co dla mnie zrobiłeś. Pozostawmy wszystko tak jak jest. Tak będzie dla nas, dla ciebie lepiej.
– Dla mnie? Co masz na myśli? I skąd możesz wiedzieć, co będzie dla mnie najlepsze?! – Wyraźnie się poirytował.
Zrobiło mi się przykro, ale wiedziałam, że muszę trzymać go na dystans, że nie chcę, aby dowiedział się o mojej przeszłości, by poznał moje demony.
– John, proszę nie pytaj o nic. Idź się spakować, a ja poczekam tutaj na ciebie – poprosiłam.
– Jak sobie życzysz! – wycedził przez zęby i wysiadł.
Trzasnął drzwiami, na co podskoczyłam w siedzeniu.