Tata 3D czyli rodzinny triathlon z przeszkodami - Maciej Stuhr - ebook + audiobook

Tata 3D czyli rodzinny triathlon z przeszkodami ebook i audiobook

Maciej Stuhr

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

O ojcostwie – szczerze i z poczuciem humoru.

Tata 3D czyli rodzinny triathlon z przeszkodami to zbiór felietonów, w których Maciej Stuhr opowiada o potrójnym doświadczeniu ojcostwa.

Pierwsza część – „Tata Tadzika” – dotyczy przygód z nowo narodzonym synem. Listy do Tadeusza autor pisał od momentu tuż przed narodzinami syna, po chwilę, w której skończył on dwa lata. Drugą część – „Tata Mati” – Maciej Stuhr zaczął tworzyć w momencie, gdy Matylda skończyła 18 lat i traktuje ona o byciu rodzicem dorosłej córki. Obraz ojcowskich przygód autora dopełnia część trzecia, czyli „Oczyma ojczyma”, poświęcona Stasiowi, będącemu w połowie drogi do dorosłości.

Tata 3D to książka, w której Maciej Stuhr otwarcie i z wrażliwością odkrywa oblicza ojcostwa. A także po raz kolejny udowadnia literacki talent i zachwyca wyobraźnią oraz poczuciem humoru.

Maciej Stuhr

Aktor teatralny, filmowy, telewizyjny i kabaretowy. Laureat wielu nagród, m.in. Orła za pierwszoplanową rolę męską w filmie Pokłosie. Od 2009 r. felietonista miesięcznika Zwierciadło. Tata Matyldy i Tadeusza oraz przyszywany tata Stanisława. Wielbiciel aktywnego stylu życia. Autor książek m.in. W krzywym zwierciadle i Stuhrmówka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 200

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 49 min

Lektor: Maciej Stuhr

Oceny
4,3 (63 oceny)
38
14
8
0
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Anglista81

Nie polecam

Tragedia!
20
gagatula

Nie polecam

kilka pierwszych rozdziałów i wiem, że to nie moje klimaty. Szkoda czasu. nie zainteresowały mnie te przemyślenia kompletnie. jak dla mnie pan Stuhr jest lepszym aktorem niż pisarzem :)
10
Ebookdziobak

Dobrze spędzony czas

Przyjemnie napisane i jeszcze przyjemniej przeczytane przez autora felietony. Mile spędzony czas.
00
afa31

Całkiem niezła

Interesujaca
00
Annku90

Dobrze spędzony czas

"Mówią, że to, czego jest mało, jest cenniejsze od tego, czego jest dużo." ⠀⠀ I ja się z tym w pełni zgadzam. Lubię Macieja Stuhra jako aktora, lubię go jako człowieka, a po przeczytaniu książki "Tata 3D, czyli rodzinny triathlon z przeszkodami", lubię Go jeszcze bardziej. To książka, której mi było trzeba w ostatnich dniach. Taka, która nie wymagała zbyt wiele myślenia, bo imiona trójki dzieci łatwo zapamiętać, taka, która dostarczyła mi rozrywki i uśmiechu, oraz taka, po której pomyślałam o kilku rzeczach. Książka ta to zbiór felietonów napisanych z poczuciem humoru. Szczerze o ojcowstwie, o relacjach, o życiu. Podzielona została na 3 części, z których każda dotyczy innego dziecka. Pierwsza to listy skierowane do najmłodszego członka rodziny - Tadeusza. 21 felietonów od czasu jeszcze nie narodzin do skończenia 2 lat. Druga ro listy skierowane do Matyldy. Do dziewczyny, która skończyła 18 lat i wkracza w dorosłe życie. Bez ściemy, z dystansem, również 21. Trzecia część zos...
00

Popularność




© Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o., War­szawa 2023 Text © co­py­ri­ght by Ma­ciej Stuhr 2023
Tek­sty uka­zały się w la­tach 2017-2022 na ła­mach mie­sięcz­nika „Zwier­cia­dło”. W nie­któ­rych z nich mogą znaj­do­wać się od­nie­sie­nia do ak­tu­al­nych wów­czas wy­da­rzeń.
Ko­rekty: Me­lanż
Pro­jekt okładki: Ad­riana Dzie­wul­ska
Skład i ła­ma­nie: Piotr Szczer­ski
Zdję­cia: Robby Cy­ron
Sty­li­za­cja: Iwona Fi­gat
Ma­ki­jaż i fry­zura: Edyta Chomka
Wy­dawca i Au­tor dzię­kują War­saw Mar­riott Ho­tel za po­moc w re­ali­za­cji se­sji zdję­cio­wej i udo­stęp­nie­nie na jej po­trzeby Apar­ta­mentu Pre­zy­denc­kiego.
Re­dak­torka pro­wa­dząca: Mag­da­lena Cho­rę­bała
Dy­rek­tor pro­duk­cji: Ro­bert Je­żew­ski
Wy­da­nie I, 2023
ISBN: 978-83-8132-485-4
Wy­daw­nic­two Zwier­cia­dło Sp. z o.o. ul. Wi­dok 8, 00-023 War­szawa tel. 22 312 37 12
Dział han­dlowy:han­dlowy@gru­pa­zwier­cia­dlo.pl
Wszel­kie prawa za­strze­żone. Re­pro­du­ko­wa­nie, ko­pio­wa­nie w urzą­dze­niach prze­twa­rza­nia da­nych, od­twa­rza­nie, w ja­kiej­kol­wiek for­mie oraz wy­ko­rzy­sty­wa­nie w wy­stą­pie­niach pu­blicz­nych tylko za wy­łącz­nym ze­zwo­le­niem wła­ści­ciela.
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

MATYSI, STA­CHOWI I TADZIOWI,ŻY­CZĄC IM LEP­SZEGO ŚWIATA...

WSTĘP

Kiedy gra­łem sa­mot­nego ojca w fil­mie Li­sty do M. rola nie była szcze­gól­nie trudna. Tek­stu nie­dużo, bo w fil­mie było wiele wąt­ków, film po­do­bał się wi­dzom, bo cie­pły, za­bawny, świą­teczny, a ja ze­bra­łem sporo po­chwał, że taki ze mnie do­bry, tro­skliwy tata. Na tym przy­kła­dzie naj­le­piej wi­dać, jak nik­czem­nym oszu­stwem i pój­ściem na skróty jest za­wód, który upra­wiam. Tak się bo­wiem składa, że rolę ojca gram od dwu­dzie­stu paru lat. Ale, w od­róż­nie­niu od Li­stów do M., brawa sły­chać dużo rza­dziej, za­baw­nych sy­tu­acji kilka może jest, ale tych trud­niej­szych, żmud­nych i nie­wdzięcz­nych dużo wię­cej, a to, czy bę­dzie suk­ces, czy nie, okaże się nie po paru mie­sią­cach – jak w fil­mie – ale za kil­ka­dzie­siąt lat, kiedy to moje dzieci po­wie­dzą swoim bli­skim: „Sta­rego w su­mie mia­łem spoko”, albo na te­ra­pii: „To wszystko jego wina!”. „Tu­ska?” za­pyta te­ra­peuta. „Nie, tzw. Mło­dego Stuhra” po­wie któ­reś z mo­ich dzieci.

Ra­zem z moją żoną Ka­ta­rzyną uło­ży­li­śmy kie­dyś del­ficką wręcz za­gadkę. Każde z nas może po­wie­dzieć: „Mamy jedno dziecko.” Ale też: „Mam dwoje dzieci”. Oraz: „Mamy troje dzieci”. Każde z tych zdań jest praw­dziwe. Jak to moż­liwe? Od­po­wiedź jest pro­sta! Mamy jedno wspólne dziecko – Ta­dzika. Każde z nas ma dwoje swo­ich bio­lo­gicz­nych dzieci z dwóch róż­nych związ­ków, ja Ta­dzika i Ma­ty­się, Ka­sia – Ta­dzia i Sta­cha. Ra­zem mamy trójkę: Ta­de­usza, Ma­tyldę i Sta­ni­sława.

Moja przy­goda fe­lie­to­ni­sty trwa nie­prze­rwa­nie w mie­sięcz­niku „Zwier­cia­dło” od 15 lat. Kiedy uro­dził się Ta­de­usz, zde­cy­do­wa­łem się roz­po­cząć cykl fe­lie­to­nów pod na­zwą „Tata Ta­dzika”, który kon­ty­nu­owa­łem przez 24 mie­siące. Opo­wiastki z przy­gód i prze­my­śleń doj­rza­łego taty ma­łego ber­be­cia uświa­do­miły mi, jak od­mienne jest to do­świad­cze­nie od by­cia oj­cem do­ro­słej już córki. Stąd ko­lejne dwa lata na­stęp­nego cy­klu „Tata Mati”, czyli li­stów do M., czyli do Ma­tyldy. Ale, jako się rze­kło, czy ra­czej „pi­sało”, na tym nie koń­czą się moje przy­gody z oj­co­stwem. Nie mo­gło za­brak­nąć na­sto­let­niego dziś Sta­sia. I tak po­wstały ko­lejne 24 opo­wiastki z cy­klu: „Oczyma Oj­czyma”.

Dziś trzy­ma­cie Pań­stwo w rę­kach ten prze­dziwny ro­dzinny tria­th­lon z prze­szko­dami, czyli moje trzy wy­miary oj­co­stwa. Tata, Oj­ciec, Oj­czym... Moje role bez du­bla. Każda inna. Wszyst­kie cu­downe, piękne i pie­kiel­nie trudne za­ra­zem... Czy udane? Ech... skąd ja to mogę wie­dzieć?!

PRO­LOG

CZUJĘ SIĘ AU­TO­REM PANA TADE­USZA, KTÓRY JEST, A JAKBY GO NIE BYŁO.

Zacznę od Mic­kie­wi­cza. Tak, nie ma co upra­wiać ża­ło­snej gra­fo­ma­nii, je­śli cho­dzi o opis uczuć i emo­cji, któ­rymi się jest tar­ga­nym. Za­wsze warto od­wo­łać się do kla­sy­ków, któ­rzy umieli to ro­bić po pro­stu le­piej. Przej­rza­łem więc do­stępną mi li­te­ra­turę i w końcu u wiel­kiego Adama od­na­la­złem pas­sus, który ide­al­nie opi­suje to, co dzieje się w moim sercu i w mo­jej gło­wie. Nie na darmo uwa­żamy go za wiesz­cza w końcu! A za­tem wers ten brzmi tak: „Co to bę­dzie, co to bę­dzie?”.

Ale po ko­lei! 17 stycz­nia 1916 roku, czyli sto i pół roku temu, w środku tar­ga­nej pie­kłem wojny Eu­ropy, przy­szedł na świat pan Ta­de­usz. To zna­czy nie ten Mic­kie­wi­czow­ski tym ra­zem, bo tam­ten jesz­cze o 86 lat star­szy, tylko pan Ta­de­usz Stuhr, mój dzia­dek. Jego dzia­dek Le­opold z ko­lei był Au­stria­kiem, który za­pra­gnął szu­kać swo­jego szczę­ścia w Kra­ko­wie. Trzej sy­no­wie Le­opolda – Oskar, Ru­dolf i Le­opold jr – prze­szli przez pol­skie szkoły z Uni­wer­sy­te­tem Ja­giel­loń­skim na czele, wro­śli w Kra­ków i gdy w 1918 roku Pol­ska od­zy­skała nie­pod­le­głość, dwu­letni Ta­dzio zo­stał ofi­cjal­nie uznany za Po­laka. Ma­turę Ta­dzio zda w 1934 roku, mniej wię­cej w tych cza­sach co Ka­rol Woj­tyła czy Wła­dy­sław Bar­to­szew­ski, a wspo­mi­nam ich tu dla­tego, że to ten sam ro­dzaj przed­wo­jen­nego kla­sycz­nego wy­cho­wa­nia, wy­kształ­ce­nia i kul­tury. Dzia­dek do końca ży­cia za­dzi­wiał zna­jo­mo­ścią hi­sto­rii, li­te­ra­tury i ła­ciń­skich sen­ten­cji. Jak tym szko­łom w no­wiut­kiej Pol­sce się to wtedy udało? Pan Ta­de­usz rów­nież koń­czy UJ, ale pierw­szym chwi­lom do­ro­sło­ści to­wa­rzy­szyć będą bomby, wy­strzały i nie­koń­czący się strach. Po woj­nie Ta­de­usz zo­staje pro­ku­ra­to­rem, żeni się z Ma­rią i w 1947 roku na świat przy­cho­dzi Ju­re­czek. Je­rzynka jako pierw­szy z kra­kow­skich Stuh­rów nie zo­sta­nie sta­tecz­nym praw­ni­kiem. Choć robi rze­czy istotne – za­sta­na­wia się, czy być albo nie być, albo czy Ro­dion Ro­ma­nycz Ra­skol­ni­kow za­bił, czy nie za­bił. Do zbio­ro­wej wy­obraźni ro­da­ków trafi jed­nak jako pierw­szy czło­wiek, który zo­ba­czył ciem­ność. W 1975 roku Je­rzynka po­każe ojcu wnuka – Ma­cieja, któ­rego ten od tej pory na­zy­wać bę­dzie „chło­piną”. Ta­de­usz Stuhr koń­czy swoje dłu­gie ży­cie w wol­nej Pol­sce, która go tro­chę cie­szy, tro­chę bawi. Jest w nim też tro­chę scep­ty­cy­zmu. Czuć, że za wiele w ży­ciu wi­dział, żeby wie­rzyć, że te­raz to już bę­dzie raj. Umiera w roku 2000, mie­siąc po przyj­ściu na świat pierw­szej pra­wnuczki – Ma­tyldy.

Dziś miałby sto lat. A ja, jego 41-letni wnuk, cho­dzę od ściany do ściany i za au­to­rem „Pana Ta­de­usza” po­wta­rzam: „Co to bę­dzie, co to bę­dzie?”. Dla­czego? Bo sam czuję się au­to­rem Pana Ta­de­usza. No – może nie sam – spore tu i trudne do ukry­cia współ­au­tor­stwo żony mo­jej Ka­ta­rzyny. Pana Ta­de­usza, który jest, a jakby go nie było. Czuję go przez cienką war­stwę skóry brzu­cha. Ru­sza się, wierzga, coś tam pew­nie mu cho­dzi po gło­wie. Ale co? Co to tam sie­dzi w tej gło­wie? I w tym brzu­chu? Syn mój Ta­de­usz – brzmi od­po­wiedź. Ale kim on jest? Kim on bę­dzie? Praw­ni­kiem? Ko­me­dian­tem? Die­te­ty­kiem? Jak bę­dzie wy­glą­dał? Ja­kie bę­dzie ro­bił miny? Jak się uśmie­chał? I kiedy to w końcu bę­dzie? Naj­pierw ba­li­śmy się, że wyj­dzie za wcze­śnie, te­raz bo­imy się, że nie wyj­dzie z tego brzu­cha już ni­gdy... Co to bę­dzie, co to bę­dzie? Za mie­siąc Wam po­wiem!

EPI­ZOD 1

OTO CZŁO­WIEK BEZ PRZE­SZŁO­ŚCI, O KTÓ­RYM NIE DA SIĘ NIC PO­WIE­DZIEĆ.

Jest. Nie było go, a jest. Wy­ło­nił się w końcu z gąsz­czu wy­obra­żeń, hi­po­tez, magmy ul­tra­so­no­gra­ficz­nych ka­ry­ka­tur, śla­dów stóp, ko­lan czy łokci za­zna­cza­ją­cych się przez se­kundę pod skórą brzu­cha, po czym ga­sną­cych ni­czym ko­meta na sierp­nio­wym nie­bie. I oto na­gle, w jed­nej chwili, jest i już bę­dzie. Je­śli bę­dzie żył tak długo jak mój dzia­dek Ta­de­usz – do­żyje roku 2100. Peł­no­let­niość osią­gnie w roku 2034. Do szkoły pój­dzie w 2022. Albo w 2023 – któż to może prze­wi­dzieć? Trudne te daty do wy­obra­że­nia. Tak samo jak to, że czło­wiek może być tak mały. Niby wszy­scy wiemy, że no­wo­ro­dek jest ma­leńki, ale żeby aż tak?! Trzy­mie­sięczna Fra­nia, która trzy ty­go­dnie temu wy­da­wała nam się okrusz­kiem, dziś robi na nas wra­że­nie gi­ganta, nie mó­wiąc już o rocz­nej Hani czy Le­onie. Mała główka, tu­łów, nóżki, rączki. O Boże! Pa­luszki! Nie po­li­czy­łem pa­lusz­ków! Cztery. Cztery? Jak to?! A, tu są jesz­cze dwa. Czyli sześć? Nie, ten się chyba z po­wro­tem za­wi­nął. O matko! Nie, nie Ty, matko Ta­dzika, bo­ha­terko moja! Ty so­bie śpij, od­pocz­nij, zbierz po­now­nie siły. Matkę moją me­ta­fi­zycz­nie wzy­wam, bom my­ślał, że czte­ro­pal­cza­ste dziecko po­wi­li­śmy. To zna­czy sze­ścio-. To zna­czy... Śpij, wszystko bę­dzie do­brze! Naj­bar­dziej lu­bię po­ło­żyć się obok niego. Jak pies. I jak pies swo­jego szcze­niaka wą­chać, do­glą­dać, utu­lić łapą. No, więc leżę, wą­cham i do­glą­dam. Oto czło­wiek. Czło­wiek bez prze­szło­ści. Czło­wiek, o któ­rym nie da się nic po­wie­dzieć. Za­uwa­ży­łem, że ten wła­śnie fakt sta­nowi dla lu­dzi pe­wien kło­pot. I dwoją się, i troją, żeby ten kło­pot roz­wią­zać. I się za­czną: – A ile waży? O, to chu­dzinka. A cen­ty­me­trów ile? E, to wy­soki! Po­cze­kaj, wrze­sień to co to jest? A, Panna – do­bry znak! No, to bę­dzie zor­ga­ni­zo­wany, po­ukła­dany. I bę­dzie miał wielu przy­ja­ciół. No co ty?! Wła­śnie nie bar­dzo wielu, tylko kilku, ale za to bar­dzo wier­nych! A, może masz ra­cję! A żół­taczkę miał? To po­noć zu­peł­nie nor­malne. A któ­rego wrze­śnia do­kład­nie? Po­cze­kaj, zgo­ogluję! Ty, zo­bacz, pi­szą, że nie bę­dzie miał w ży­ciu po­waż­niej­szych pro­ble­mów! Ale re­we­la­cja! I wy­róż­nia się nie­prze­cięt­nymi zdol­no­ściami dy­plo­ma­tycz­nymi. No, no, no! A lubi dźwięk su­szarki? Bo moja, to jak tylko włą­cza­łam, to od razu za­sy­piała! O, a w chiń­skim ho­ro­sko­pie to małpa. Bę­dzie spo­strze­gaw­czy i cie­kaw­ski, bę­dzie miał do­sko­nałą pa­mięć, bę­dzie wspa­niale opo­wia­dać i śpie­wać! A do kogo jest po­dobny? Chyba do taty tro­chę. Albo do dziadka. Tylko że do dziadka to pra­wie wszyst­kie no­wo­rodki są po­dobne. A po­zo­stałe do Ry­szarda Ka­li­sza. No to już le­piej chyba do dziadka!

A ja leżę obok niego jak pies. I, ow­szem, cza­sem po­my­ślę o tych zdol­no­ściach dy­plo­ma­tycz­nych albo wo­kal­nych. Ale wiem, że tak na­prawdę to w ża­den spo­sób go nie opi­suje. To tylko pro­jek­cje. Moje pro­jek­cje. I my­ślę so­bie cza­sem o roku 2100. I o tym 2034. A także o 2022 lub 23. I tyle mogę o tych la­tach po­wie­dzieć co o To­bie, Ta­dziku. I cza­sem so­bie my­ślę o roku 1975, kiedy ja le­ża­łem tak jak Ty dzi­siaj. I o roku 2000, kiedy od­szedł Twój pra­dzia­dek, uro­dziła się twoja sio­stra. A o 2016 roku i jego pro­ble­mach to ja­koś w ogóle mi się prze­stało chcieć my­śleć.

Cóż może do­rów­nać temu, że le­żysz tu­taj koło mnie. Nic. A Ty le­żysz i wła­śnie so­bie wzdy­chasz. Tylko tyle. I aż tyle. Wi­taj!

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki