Sekret - Sara Antczak - ebook + audiobook + książka

Sekret ebook i audiobook

Antczak Sara

4,3
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł

TYLKO U NAS!
Synchrobook® - 2 formaty w cenie 1

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym. Zamów dostęp do 2 formatów, by naprzemiennie czytać i słuchać.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Przyjaźń aż po... GRÓB

Iga odzyskuje przytomność w ciemnej, zimnej piwnicy. Jest związana, obolała i przerażona. Nie wie, gdzie jest ani kto ją porwał. Ostatnie, co pamięta, to wyjazd w góry z przyjaciółkami – miał to być zwykły weekend, chwila oddechu od codzienności. A jednak coś poszło nie tak.

Mężczyzna, który ją więzi, zdaje się znać ją lepiej, niż ona sama siebie. Rozpoczyna z nią dziwną, niepokojącą grę, zmuszając do przywołania wspomnień, które wydają się obce. Iga próbuje walczyć – o siebie, o prawdę, o przetrwanie. Ale z każdym kolejnym dniem rodzi się w niej coraz więcej pytań: co tak naprawdę wydarzyło się w górach?

Czy Iga może ufać swoim wspomnieniom? A może prawda jest znacznie bardziej przerażająca niż potrafi sobie wyobrazić?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 217

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 8 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Małgorzata Kozłowska

Oceny
4,3 (18 ocen)
10
6
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Pomponikk66

Nie oderwiesz się od lektury

Trzymająca w napięciu❤️
10
fiolka88

Nie oderwiesz się od lektury

Iga budzi się zamknięta w piwnicy. Jednak nie wie jak i dlaczego się tam znalazła oraz gdzie są jej przyjaciółki bo przecież nie była tu sama. Powoli wraca myślami do ostatnich dni i dziwnych wydarzeń. Co się stało z Kają i Magdą oraz kim jest mężczyzna który przynosi jej jedzenie... Prawda może okazać się inna niż przypuszczasz.... To druga książka autorki, którą czytałam i hmmm...jedno wiem na pewno. Nie ma sensu obstawiać jakie będzie zakończenie. Tutaj jest tak wiele sekretów, niedomówień i nagłych zwrotów akcji, że jest to zupełnie bez sensu. Ludzkie zachowania to jedna ogromna zagadka, a to czy ktoś faktycznie mówi prawdę trzeba traktować z dystansem bo nawet wśród najbliższych przyjaciół znajdą się sytuacje, o których druga strona nie wie. Nieustannie trzymający w napięciu, ba, konsekwentnie je budujący, strona po stronie, zdanie po zdaniu. Zaskakujący, niepokojący, po prostu świetny. Nie ma co się rozpisywać. Bardzo polecam.
00
arirania82

Nie oderwiesz się od lektury

Swietna kolejna książka autorki
00
justa-books

Nie oderwiesz się od lektury

Krótko i na temat - petarda🥰 Polecam
00
kasiamarkiewicz13

Dobrze spędzony czas

Iga razem z przyjaciółkami świętuje 30-te urodziny jednej z nich. Wyjazd okazuje się dla niej wytchnieniem przed trudną sytuacją w domu. Ale górskie wędrówki i wieczorne imprezy kończą sie dla Igi dość dramatycznie. Pewnego dnia budzi się uwięziona w piwnicy... ........................................................................... Do sądu nie idzie się po sprawiedliwość ... To niestety prawda 🤨 Do tej pory poznałam tylko jedną książkę napisaną przez autorkę i muszę ten błąd szybko naprawić. Historia czyta się sama,wciąga nas w świat damskiej przyjaźni,górskich szlaków a także intryg i sekretów. Zło czai się za rogiem. Czytając podskórnie czujemy,że ktoś obserwuje i ma wszystko na oku. Dziewczyny łączy pewien sekret. Który staje się osią całej historii. Lecz nie wszyscy są wtajemniczeni w intrygę,która ma tu miejsce.Czy spotkana grupa mężczyzn ma z tym wszystkim coś wspólnego? To historia o sile przyjaźni,o poczuciu winy,o prawdzie. Także o wymierzaniu sprawiedliwości na włas...
00

Popularność




Copyright © by Sara Antczak, 2025

Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.

Wydanie I, Poznań 2025

Projekt okładki: Kuba Magierowski

Redakcja: Urszula Drabińska

Korekta: Olga Smolec-Kmoch, Jarosław Lipski

Skład i łamanie: Dariusz Nowacki

PR & marketing: Andżelika Wojtkiewicz

ISBN: 978-83-8402-798-1

Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.

ul. Kleeberga 2

61-615 Poznań

wydawnictwofilia.pl

[email protected]

Seria: FILIA Mroczna Strona

mrocznastrona.pl

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.

Dla Julki, Pauli, Mai i Asi, które pokazały mi, czym jest siła kobiecej przyjaźni

ROZDZIAŁ 1

Nocny gość

TERAZ

Chyba zrobiłam coś złego – pierwsza myśl przychodzi znikąd, nagła i nieproszona. Zaraz po niej uderzają mnie fale mdłości i bólu uciskającego czaszkę. Poruszam się niespokojnie. Materac łóżka jest twardy, pozbawiony pościeli, a pod cienkim materiałem wyczuwam metalowe sprężyny. Lewa ręka zupełnie zdrętwiała – straciłam w niej czucie. Pewnie, jak zwykle, wsunęłam ją pod poduszkę, a potem zasnęłam, przygniatając ją własnym ciężarem. Otwieram oczy i mrugam w ciemności. Widzę zarys nieoświetlonego pomieszczenia, którego nie potrafię rozpoznać. Wczoraj chyba zrobiłam coś złego, ale nie pamiętam, co to było.

Próbuję przeniknąć wzrokiem ciemność. Z mroku wyłaniają się drewniane schody prowadzące do drzwi na piętrze. Cały pokój wiruje. Krzywię się i zamykam oczy. Nie jestem gotowa na konfrontację z rzeczywistością. Jeszcze nie. Nie pamiętam, co wydarzyło się wczoraj, ale świętowałyśmy urodziny Kai, więc pewnie ostro zabalowałam.

Nakłaniam otępiały umysł do pracy. Próbuję przypomnieć sobie, jak się znalazłam w obcym domu, w obcym łóżku. Ale nie pamiętam nic. Z jakiegoś powodu mój mózg postanowił wymazać te wspomnienia. Zupełnie jak na studiach, kiedy po przebudzeniu w akademiku zastanawiałam się, jak bardzo narozrabiałam. Myślałam, że te czasy są już dawno za mną. Myślałam, że zmądrzałam. Po trzydziestce zanika beztroska i wszystko zaczyna mieć swoją cenę. Zazwyczaj jest nią ból.

Wczoraj musiałam za dużo wypić i urwał mi się film. Nie ma innego wytłumaczenia.

Staram się skupić i poukładać rozbiegane myśli, ale przeszkadza mi w tym uporczywe kłucie z tyłu głowy. Nie wiem nawet, jaki dziś jest dzień, nie mówiąc już o godzinie. Przełykam ślinę, a gardło jest zupełnie suche. Potwornie chce mi się pić.

Próbuję przypomnieć sobie cokolwiek. Ostatnia rzecz, którą pamiętam, to urodzinowy wyjazd z dziewczynami w góry. Drewniane domki otoczone lasem, wspinaczka na szczyt Śnieżnika, roześmiane twarze Kai i Magdy. A potem już tylko pustka, czysta i doskonała.

Całe szczęście, że przynajmniej mam na sobie ubrania. Potwornie ubłocone dżinsy, brudne trampki i stara koszulka z logiem Pink Floyd. To nie jest strój, który wybrałabym na urodzinową imprezę najlepszej przyjaciółki, ale najwyraźniej coś musiało się wydarzyć, skoro się w nim obudziłam. Odruchowo pocieram palce i uświadamiam sobie, że zgubiłam ślubną obrączkę. Niedobrze. Dawid nie będzie zadowolony. Ostatnio jestem naprawdę fatalną żoną.

Macam kieszenie spodni ale nie wyczuwam prostokątnego kształtu telefonu. Poruszam dłonią ukrytą pod pościelą i nagle czuję niespodziewany opór. Zrzucam poduszkę na ziemię i nieruchomieję. Wokół mojego nadgarstka zaciska się stalowa obręcz. Kajdanki. Ktoś przykuł mnie kajdankami do żelaznej ramy łóżka.

Panika jest jak dłoń gwałtownie zaciskająca się na gardle. Przez kilka sekund trwam bez ruchu, zmrożona strachem, a potem gwałtownie szarpię ręką, próbując się uwolnić. Kajdanki cicho podzwaniają o ramę. Chłodny metal coraz mocniej wrzyna się w skórę.

Dopiero po chwili znajduję wyjaśnienie tej sytuacji, które sprawia, że serce zwalnia i zaczynam spokojniej oddychać. To musi być głupi żart Kai. Raz w ramach pikantnej zabawy facet przykuł ją do łóżka, ale potem zgubili kluczyk, więc spędziła tak kilka godzin. W końcu wezwali ślusarza. A może Magda to wymyśliła? Może chciała mnie w ten sposób nauczyć, żebym nie piła aż do odcinki?

– Okej, dziewczyny, zrozumiałam! – odzywam się głośno. – Od jutra nie piję, tylko mnie rozkujcie!

W głębi duszy mam nadzieję, że wyłonią się z ciemnego kąta, ale nic takiego się nie dzieje. Zaczynam się denerwować. Dlaczego jeszcze się nie pojawiły? Przecież muszą być gdzieś w pobliżu. Nie zostawiłyby mnie samej w obcym miejscu, skacowanej, skutej i przestraszonej.

– Hej! – mówię ostro. – To nie jest śmieszne, zdejmijcie mi te kajdanki.

Wzrok powoli przyzwyczaja się do ciemności, a wnętrze się wyostrza, ale to wcale mnie nie uspokaja. W pomieszczeniu nie ma praktycznie żadnych sprzętów poza pustymi półkami i tekturowymi pudłami poukładanymi pod ścianami. To, co początkowo wzięłam za okno, okazuje się obrazem w ramie. Co dziwniejsze, przedstawia on niebo poprzecinane chmurami. W rzeczywistości nie ma tu ani jednego okna. To pokój w piwnicy.

Parskam nerwowym śmiechem.

– Pomocy! – wołam i słyszę panikę w swoim głosie. – Magda! Kaja! Pomóżcie mi!

Takiego wołania by nie zlekceważyły. Jeśli tylko są na piętrze, zaraz się pojawią.

Przez kilka strasznych sekund nie dzieje się nic. Nasłuchuję z łomoczącym sercem, zgrzytając zębami ze stresu. Aż wreszcie słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Z moich ust wyrywa się jęk ulgi. Zabawa w bycie zakładniczką dobiegła końca. Teraz potrzebuję mocnej kawy, tabletki przeciwbólowej i prysznica.

Słyszę, jak ktoś schodzi po schodach. Najpierw dostrzegam górskie trapery, zbyt duże, by mogły należeć do kobiety. Po chwili widzę w ciemnościach mężczyznę schodzącego po schodach. Na jego widok moje serce przyśpiesza. Nie powinno go tu być. Mnie też nie. Zaczynam dygotać ze strachu. Jestem przykuta do łóżka w piwnicy, zdana na łaskę obcego faceta. Musiało stać się coś złego. A może ja zrobiłam coś złego?

Gdy mężczyzna zbliża się do łóżka, mimowolnie się kulę. Moje ciało reaguje pierwsze, jakby wiedziało o czymś, o czym ja nie mam pojęcia.

– Co się stało? – pytam. – Gdzie moje przyjaciółki?

– Spokojnie. – Mężczyzna patrzy mi w oczy. – Wszystko sobie przypomnisz.

– Gdzie jestem?

– Nie martw się. Jesteś w bezpiecznym miejscu. Zaopiekuję się tobą.

– Rozkuj mnie – chrypię.

Uśmiecha się.

– Jak twoja głowa? Dalej cię boli?

Odruchowo dotykam dłonią bolącego miejsca tuż nad karkiem i wzdrygam się, gdy wyczuwam guza.

– Tak, boli. Jak to się stało?

– Mocno się uderzyłaś.

Mrugam z zaskoczeniem. Nie mam pojęcia, o czym mówi.

– Źle się czuję – charczę. – Muszę iść do szpitala.

– Nie musisz. Powiedziałem już: zaopiekuję się tobą.

– Uwolnij mnie w tej chwili! – wrzeszczę, szarpiąc ręką w kajdankach. – Już!

Mężczyzna odsuwa się od łóżka i spogląda na mnie z niesmakiem.

– Nie histeryzuj. Tylko sobie utrudniasz.

Gapię się z niedowierzaniem, jak odchodzi i zaczyna wspinać się po schodach.

– Czekaj! – wołam za nim, a on obraca się przez ramię i przeszywa mnie spojrzeniem.

Rozumiem dopiero po chwili. Nie podoba mu się, że na niego krzyknęłam.

– Poczekaj, proszę – poprawiam się, a mój głos drży. – Byłam z dwiema przyjaciółkami. Z Kają i Magdą. Gdzie one są? Co się z nimi stało?

Coś pojawia się na jego twarzy i znika, ale zdążyłam to dostrzec. Lekki, ledwo zauważalny uśmiech. Milczy przez dłuższą chwilę, patrząc mi w oczy.

– Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć – mówi w końcu, a potem wchodzi na górę i zatrzaskuje za sobą drzwi.

WCZEŚNIEJ

Muszę stąd uciekać! Nigdy nie sądziłam, że aż tak bardzo będę chciała uciec z własnego domu. Kiedyś lubiłam w nim przebywać. To było moje bezpieczne miejsce i przytulne gniazdko, które uwiłam sobie z mężem. Obecnie to raczej pole bitwy, z którego najwyższy czas się ewakuować, zanim pojawią się ofiary w ludziach. Zerkam na zegarek. Magda powinna przyjechać za pięć minut. Trzydziestka Kai to wielkie wydarzenie i należy je obejść z właściwą pompą. Dlatego spędzimy dwa cudowne dni w Sudetach. Górskie wędrówki, wieczorne imprezy, do tego odpoczynek na łonie natury i długie rozmowy o wszystkim, co przyjdzie nam do głowy. Żadnego użerania się z codziennymi, paskudnymi problemami, żadnych domowych obowiązków, żadnych kłótni z mężem. Po prostu weekend ucieczki i szczęścia. I pomyśleć, że chciałam z tego zrezygnować. Całe szczęście, że udało mi się wreszcie pokonać tę ciemność, z którą zmagałam się przez ostatni rok. Decyzję o wyjeździe podjęłam właściwie w ostatniej chwili – wczoraj. Komórka w kieszeni spodni zaczyna wibrować. To Magda, jak zawsze punktualna co do minuty.

– Cześć, Burza. Już jestem.

– Zaraz do ciebie zejdę, Megi.

– Zabrałaś wszystko z listy?

Zaglądam do plecaka, upewniając się, czy spakowałam wszystko, co przyda się na babski wypad w góry. Porządne buty do trekkingu, ciepłe bluzy, wygodne spodnie, apteczka, latarka – czołówka, przekąski. No i alkohol.

– Mam wszystko.

– Na pewno? O niczym nie zapomniałaś?

– Jeśli o czymś zapomniałam, kupimy to na miejscu. To Sudety, nie Himalaje.

Tak naprawdę jej lista gdzieś mi się zawieruszyła, ale nie chcę się do tego przyznać. Magda jest najbardziej skrupulatną osobą, jaką znam, i od razu zaczęłaby świrować. Zasuwam zamek plecaka i zakładam go na ramię. Obrzucam spojrzeniem zabałaganione mieszkanie i uświadamiam sobie, że nie będę za nim tęsknić. Kiedyś je lubiłam, ale odkąd straciłam pracę i tkwię w nim przez cały czas, z każdym dniem coraz bardziej przypomina więzienną celę.

Pukam do zamkniętych drzwi prowadzących do gabinetu Dawida. Ostatnio spędza tam niemal każdą chwilę, jakby się przede mną ukrywał. Nie odpowiada na pukanie, więc wchodzę do środka. Dawid siedzi na wygodnym, ergonomicznym krześle, lekko pochylony nad monitorem. Na uszach ma swoje ulubione, wielkie słuchawki, skutecznie izolujące go od świata. Nawet nie spogląda w moim kierunku. Po wczorajszej kłótni nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Spaliśmy też osobno, ja w sypialni, a on na kanapie w salonie. To, co kiedyś było dla nas niewyobrażalne, ostatnio stało się smutną regułą. Głównym powodem wczorajszej afery był mój wyjazd z dziewczynami, choć równie dobrze mogło być to cokolwiek innego. Od dłuższego czasu skaczemy sobie do oczu o każdą bzdurę. Któreś z nas musi być jednak dojrzalsze i pierwsze wyciągnąć rękę do zgody.

Pokazuję Dawidowi na migi, żeby zdjął słuchawki. Robi to z wyraźną niechęcią.

– Hej – odzywam się. – Już wychodzę, Megi czeka na dole. Chciałam się pożegnać.

– Dobra. – Wzrusza ramionami.

Czekam na dalszy ciąg, ale nie następuje.

– Serio? – pytam. – Naprawdę nie możemy na moment ogłosić rozejmu?

– Jestem w pracy. – Dawid wskazuje na ekran. – I zaraz zaczyna mi się spotkanie.

Gdyby tylko chciał, znalazłby czas na szybkie pożegnanie albo jakiś gest pojednania. Jego zachowanie to element zimnej wojny, którą prowadzimy ze sobą od pewnego czasu. Jeszcze rok temu objąłby mnie, pocałował i życzył mi dobrej zabawy. Wtedy jeszcze byliśmy ze sobą szczęśliwi.

– Nie będzie mnie przez dwa dni – przypominam. – Mógłbyś chociaż poudawać, że będziesz tęsknił.

– O to ci chodzi? Żebym udawał?

– Chodzi mi o to, żebyś traktował mnie normalnie. Nie chcę wyjeżdżać w takiej atmosferze.

Pomiędzy jego brwiami pojawia się pionowa zmarszczka irytacji. Odchyla się na fotelu.

– Myślisz, że ja nie chciałbym pojechać z kumplami w góry? Że nie chciałbym się wyrwać z tego wszystkiego?

Nerwowo obracam obrączkę na palcu. Nie jestem pewna, co ma na myśli. Swoją pracę? Swoje życie? Mnie?

– W przyszły weekend możemy wyjechać gdzieś razem – proponuję.

– Nie stać nas na to, Iga – wzdycha. – Na twój wyjazd też nie było nas stać, ale się uparłaś.

– Przecież to nie jest moja zachcianka! – wybucham. – To trzydziestka Kai! Miałam powiedzieć dziewczynom, że nie pojadę, bo nie mamy kasy?

– Ty nie mogłaś odmówić przyjaciółkom, dlatego ja dzisiaj robię nadgodziny. Będę pracował, kiedy ty będziesz się bawiła. Ale to nic nowego. Od pół roku zapierdalam na ciebie, na siebie i na spłatę kredytu. Naprawdę będziesz teraz robić mi jeszcze wyrzuty?

Wiedziałam, że prędzej czy później wypomni mi, że nie mam pracy. Ostatnio robi to coraz częściej. Mógłby dodać jeszcze, że straciłam ją ze swojej winy, bo nie potrafiłam zapanować nad temperamentem.

– Chciałam tylko, żebyś się ze mną pożegnał – mówię obronnym tonem.

– W porządku. – Kiwa głową. – Do zobaczenia.

Zakłada słuchawki i znów wbija wzrok w ekran. Tam właśnie ożywają ikonki, spotkanie się zaczyna. Słyszę, jak błyskawicznie zmienia się ton jego głosu, gdy wita się z kolegami z pracy. Nagle jest wesoły i wyluzowany. Na mnie nie zwraca już najmniejszej uwagi. Zagryzam wargi, odwracam się i bez słowa ruszam w kierunku drzwi. W progu zatrzymuje mnie jego głos.

– Iga?

Obracam się przez ramię z nadzieją. Może jednak zmienił zdanie i postanowił się pogodzić. Do tej pory przed dłuższą rozłąką zawsze zawieraliśmy rozejm. Ale gdy nasze oczy się spotykają, jego spojrzenie jest chłodne.

– Kiedy wrócisz, będziemy musieli porozmawiać – mówi.

Właściwy sens jego słów dociera do mnie dopiero po chwili, a gdy to się dzieje, czuję się, jakbym spadała pustym szybem windy. Serce łomocze, wnętrzności skręcają się w supeł.

– O czym? – pytam przez ściśnięte gardło.

Dawid sprawia wrażenie, jakby się wahał.

– Pogadamy, jak wrócisz.

Wychodzę z mieszkania, trzaskając drzwiami, i zbiegam po schodach, a jego słowa wciąż dźwięczą mi w uszach. Cała radość z wyjazdu błyskawicznie się ulatnia, zastąpiona zimną pustką i niepokojem. „Musimy porozmawiać” – tak właśnie mówią ludzie, którzy chcą się rozstać, ale nie mają wystarczająco dużo odwagi, żeby powiedzieć to wprost. Czy właśnie w taki sposób chciał zapowiedzieć koniec naszego małżeństwa? Swoją wyprowadzkę? A może już spotyka się z kimś innym? Cokolwiek miał na myśli, nie mogło to być nic dobrego. Łzy napływają mi do oczu, ale szybko ocieram je rękawem i próbuję wziąć się w garść. Nie chcę płakać w obecności Magdy. To wywołałoby pytania, na które nie jestem gotowa.

Wychodzę z klatki schodowej na rozgrzane, jasne osiedle. Po drugiej stronie ulicy widzę samochód Magdy, srebrną toyotę RAV4, blaszanego potwora wyglądającego, jakby mógł staranować każdego, kto stanie mu na drodze. Moja przyjaciółka uwielbia jeździć wielkimi autami, bo tylko one dają jej poczucie władzy na drodze.

Magda wysiada z samochodu. Zwykle ubiera się elegancko, ale dziś ma na sobie gruby sweter, poliestrowe spodnie i górskie buty. Ciemne, proste włosy opadają luźno na ramiona, a drogie, designerskie okulary zamieniła na soczewki. To Magda w wersji outdoorowej. Uśmiecha się na mój widok. Zmuszam się, by odpowiedzieć jej tym samym. Marszczy brwi i spogląda mi prosto w oczy.

– Coś się stało, Iga?

– Nic, czemu pytasz?

– Bo wyglądasz, jakby coś się stało.

Wzdycham. Próby ukrycia czegokolwiek przed Magdą są z góry skazane na porażkę. Jest adwokatką i na co dzień ma do czynienia z oszustami, więc nie da się jej wstawić żadnego kitu. Wyczuwa kłamstwo na kilometr jak rekin krew. Z pewną ulgą odklejam sztuczny uśmiech z twarzy.

– Trochę pokłóciłam się z Dawidem przed wyjściem. To nic takiego – mówię. Nie wiem, kogo tak naprawdę próbuję przekonać – ją czy samą siebie.

Magda obrzuca mnie współczującym spojrzeniem, ale nie ciągnie tematu. Wie, że ostatecznie i tak wszystko jej powiem. Nie umiem zbyt długo trzymać w sobie złych wiadomości. Dobrych też nie. Wrzucam plecak do bagażnika. Butelki wina ukryte w środku podzwaniają wesoło i obiecująco.

– Odebrałam tort z cukierni. – Magda wskazuje dłonią złote pudełko. – Był trochę drogi, ale myślę, że spodoba się Kai.

– Ile kosztował? Oddam ci połowę.

– Daj spokój, Iga. – Macha ręką. – Dołożyłaś się już do prezentu, wystarczy. Musisz teraz oszczędzać kasę.

Przez chwilę mam ochotę zaprotestować – ostatecznie sama strata pracy była wystarczająco upokarzająca, nie potrzebuję, aby przypominała mi o tym takimi wielkodusznymi gestami – ale daję za wygraną i bez słowa wsiadam do samochodu. Wiem, że Magda i tak pokonałaby mnie argumentami. Jest mistrzynią retoryki i właśnie dlatego wygrywa wszystkie swoje sprawy. Co gorsza, ma rację, bo mój skromny budżet na ten wyjazd nie obejmował ciasta w kształcie lodowca, przygotowanego w jakiejś pretensjonalnej pracowni tortów.

– Przepraszam, że nie pomogłam ci w przygotowaniach – mruczę. – W ostatnim czasie byłam do niczego.

– Nie przejmuj się, najważniejsze, że jedziesz z nami. – Magda włącza się do ruchu.

Opieram się o zagłówek i zamykam oczy. Próbuję odzyskać radość, którą czułam jeszcze kilka minut temu, ale nie potrafię. Znów myślę o słowach Dawida i o tym, jak bardzo mnie zabolały. Nie wiedziałam, że sprawy między nami mają się aż tak źle. W końcu wyszliśmy razem z wielu kryzysów. Zawsze wydawało mi się, że więź, która nas łączy, jest nierozerwalna, ale chyba się myliłam.

Gdy przejeżdżamy Legnicką, odzywa się komórka Magdy. Dzwoni jej mąż, który przekazuje telefon zapłakanej córce. Słucham, jak przyjaciółka pociesza swoje dziecko, zapewniając, że pod łóżkiem ani w szafie nie ma żadnych potworów. Płacz w słuchawce stopniowo cichnie, dziewczynka się uspokaja.

– Będziesz tęsknić za małą? – pytam, gdy rozmowa się kończy.

– Żartujesz? – Magda śmieje się. – Jestem wykończona. W kancelarii młyn, dostaję same beznadziejne sprawy, a do tego jeszcze w domu młoda daje mi w kość. Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wyjeżdżamy, nareszcie dwa dni spokoju.

– To urodziny Kai – przypominam. – Nie zaznasz spokoju.

– Wszystko jedno. Przynajmniej przez chwilę nie będę za nic odpowiedzialna.

Magda zmienia pas, omija korek i wjeżdża na osiedle Nowe Żerniki, które wręcz krzyczy do nas, że jego mieszkańcom powiodło się w życiu. Ulice są czyste, skwery zadbane, trawniki wystrzyżone, a dolne kondygnacje budynków zajmują błyszczące lokale usługowe, takie jak salony pielęgnacji psów. Magda parkuje pod wysokim białym blokiem na końcu ulicy. Kaja wynajmuje tu mieszkanie, choć bez trudu mogłaby sobie pozwolić na własne. Przez kilka lat pracowała jako tłumaczka w korporacji, ale pewnego dnia rzuciła wszystko i postanowiła zostać trenerką personalną. Obecnie większość czasu spędza na siłowni, pomagając klientkom poprawić sylwetkę, i sprawia wrażenie całkiem szczęśliwej.

Kaja nie odbiera telefonu. Czekamy na nią w samochodzie przez dziesięć długich minut. Magda co chwila zerka na zegarek i bębni palcami w kierownicę, zirytowana. Nie cierpi, gdy ktoś się spóźnia. Sama zawsze pojawia się na spotkaniach punktualnie lub kilka minut wcześniej. Ale Kaja ma zupełnie inny pogląd na sprawę. Uważa, że czas jest względny. Nigdy zresztą nie przejmowała się drobiazgami i konwenansami.

Wreszcie Kaja wyłania się z klatki schodowej i zmierza w naszą stronę tanecznym krokiem. Tryska świetnym humorem, a jego powód idzie obok niej. Jest wysoki, ma ciemne włosy i sportowe ubranie. Obserwujemy bez słowa, jak Kaja całuje go na pożegnanie.

– To ten jej trener kick boxingu? – pytam.

– No chyba nie tylko – parska Magda.

Sprawy między Kają i trenerem nabierają ognia. Kiedy jego ręce przesuwają się coraz niżej po jej ciele, Magda traci cierpliwość i z całej siły naciska klakson. Przenikliwy pisk sprawia, że Kaja wzdryga się i rozgląda zdezorientowana. Na nasz widok parska śmiechem.

– Czemu ona pozwala mu się obmacywać na ulicy? – prycha Magda.

– Chciałabym tak – wzdycham.

Magda odrywa zdegustowany wzrok od okna i spogląda na mnie.

– Z Dawidem dalej kryzys?

– Nie, chyba właśnie już jest po wszystkim.

– To znaczy?

Otwieram usta, ale w tej samej chwili Kaja wpada do auta jak huragan, rzucając plecak na siedzenie. Ma na sobie kolorową tunikę, legginsy i martensy. Długie blond włosy związała w kucyk. Jej oczy przysłaniają czerwone okulary w kształcie serc, przypominające te noszone przez Eltona Johna. Kaja zawsze dorzuca do stylizacji jakiś charakterystyczny akcent, który sprawia, że nie można jej przeoczyć. Ludzie, którzy jej nie znają, myślą, że lubi atencję, ale ja znam prawdziwy powód, dla którego to robi. Te kolorowe ubrania i słodkie dodatki to tylko kamuflaż, iluzja chroniąca ją przed światem. W ten sposób ukrywa inną stronę swojej osobowości. Tę, której nikt nie chce poznać.

– Cześć, laski. Wybaczcie opóźnienie – wita się, zapinając pas. – Ale ciężko się tak nagle od siebie oderwać, wiecie, jak to jest.

– Nie – stwierdza cierpko Magda. – Jesteśmy w długich, nudnych związkach, Kaja. Więc nie, nie wiemy, jak to jest.

Mam wrażenie, że mówi to głównie po to, żeby poprawić mi humor. Jej mąż kocha ją bezgranicznie i robi wszystko, o co go poprosi. A może właśnie doskonałość tego związku sprawia, że w ich łóżku wieje nudą?

– A co z tym gościem, z którym wchodziłaś na Mont Blanc? – pytam, obracając się przez ramię i spoglądając na Kaję. – Poszedł w odstawkę?

– Rozstaliśmy się w zgodzie. Próbowałam go namówić na otwarty związek, ale coś marudził.

– No tak, chciał cię tylko dla siebie. Egoista. – Śmieję się.

– Powiecie mi w końcu, dokąd jedziemy? – Kaja wierci się na siedzeniu.

– Dowiesz się na miejscu. – Magda uśmiecha się kątem ust.

– Ale to nie będzie nic nudnego typu winiarnia albo spa?

– Obiecuję, że ci się spodoba.

Kaja wychyla się z tylnej kanapy i obejmuje moje siedzenie.

– Hej, Burza, w ogóle świetnie cię w końcu widzieć. Co u ciebie słychać? Jak Dawid? Dalej się żrecie?

– Powiedział mi dzisiaj, że musimy porozmawiać.

Rzucam to lekko, jakby chodziło o jakąś błahostkę, ale gdy tylko wypowiadam te słowa, czuję w gardle gorycz porażki. W aucie zapada grobowa cisza, ale trwa tylko kilka sekund.

– O cholera, alarm rozwodowy. – Kaja szybko przechodzi do ofensywy. – Megi, musisz ją reprezentować w sądzie. Dojedź go.

– Moment – ucisza ją Magda i spogląda na mnie. – Użył słowa „rozwód” czy nie?

– Nie.

– Ale o nim pomyślał – wtrąca się Kaja. – I po cholerę mówił ci coś takiego tuż przed wyjazdem? Samolubny gnojek. Świetnie wiedział, że zepsuje ci weekend.

– Kaja… – upomina ją Magda.

– No co? – obrusza się Kaja. – Wiesz, co powinnaś zrobić, Burza? Zostawić go pierwsza, żeby nie dać mu satysfakcji. Jak chcesz, założę ci konto na Tinderze.

– Jezu, tylko nie to – jęczę.

Tinder jawi mi się jako obcy świat, traktujący ludzi jak produkty albo zwierzęta na wystawie. Oceniający, bezlitosny i pełen uprzedzeń. Wolałabym zostać wieczną singielką, niż fundować sobie takie męczarnie.

– W każdym razie pieprzyć go. Faceci są jak tramwaje, nie ten, to następny – kwituje Kaja.

– Kaja, oni są małżeństwem od dziesięciu lat – przypomina Magda. – Rozstanie po takim czasie nie jest takie proste. To wielka zmiana.

– I szansa, żeby odżyć. I nie męczyć się dłużej w martwym związku.

– Mój związek nie jest martwy! – protestuję.

– Kiedy ostatnio uprawialiście seks?

Nie znajduję na to sensownej riposty i markotnieję. Kaja uświadamia mi to, co wypierałam przez długi czas. Ma rację, mój związek umarł już dawno temu, a co gorsza, nawet tego nie zauważyłam.

Czuję na ramieniu dłoń Kai.

– To cud, że wytrzymałaś z nim tak długo. Powinnaś dostać jakiś medal.

– On nie jest złym facetem – mówię. – Zawsze się o mnie troszczył, pamiętał o urodzinach i tak dalej. No i opiekował się mną, kiedy… no wiecie.

Dziewczyny kiwają głowami. Wiedzą. Nie zapomniałyby o tym nawet, gdyby bardzo chciały. Jednak żadna z nich nie mówi ani słowa. Rok temu wydarzyło się coś strasznego, co sprawiło, że sprawy między nami mocno się skomplikowały. Żadna z nas nie chce do tego wracać, zwłaszcza podczas urodzinowego wyjazdu.

– Na twoim miejscu czekałabym, aż sprawa z Dawidem się wyjaśni – odzywa się spokojnie Magda. – Bez gwałtownych ruchów. Może on wcale nie chce rozwodu.

– Dobra. – Kiwam głową. – Ale w razie czego zostaniesz moją adwokatką?

– Jasne. I nie martw się. Jeśli się dowiem, że ma kogoś na boku, to go zniszczę.

– Dzięki.

Uśmiecham się. Z tą deklaracją czuję się odrobinę lepiej. Magda jest najbardziej poukładaną, opiekuńczą i troskliwą osobą, jaką znam, ale gdy walczy o interesy swoich klientów w sądzie, zamienia się w lwicę.

– Zobaczysz, lepiej ci będzie bez niego – rzuca Kaja.

– Dziewczyny, błagam, ja nie chcę grupy wsparcia. – Unoszę dłonie. – Ustalmy zasadę na ten weekend. Żadnych dram, dobra?

– I żadnych facetów – dodaje Magda. – Tylko my.

– Przypieczętujmy to krwią? – pyta Kaja.

– Nie – odzywa się Magda. – Tylko nie to. Żadnej krwi.

– Okej, no to trzy zasady na ten wyjazd – stwierdza Kaja. – Żadnych dramatów, żadnych facetów i żadnej krwi. A teraz dajcie tu jakąś muzę.

Magda włącza playlistę z ulubionymi piosenkami Kai, specjalnie przygotowaną na tę okazję. Zaczyna się standardowo od Just a Girl Gwen Stefani. Wesoły, popowy rytm piosenki w żaden sposób nie zgrywa się z moim nastrojem, ale staram się dopasować i śpiewam refren razem z dziewczynami.

Ten wyjazd ma sprawić, żeby znów było jak dawniej, i wierzę, że się uda. Dopóki jesteśmy razem, nie może wydarzyć się nic złego.

* * *

GPS prowadzi nas wąską, ciemną wiejską drogą. Na ekranie pulsuje czerwona strzałka, wskazując kolejne zakręty. Choć nie ma jeszcze dwudziestej, wioska wydaje się zupełnie opuszczona i uśpiona. Magda jedzie powoli, mijając kolejne domy straszące ciemnymi oknami i pustymi podwórkami. Przy drodze nie ma latarni, jedynym źródłem światła są lampy samochodu. Można by tu nakręcić rasowy horror i oszczędzić sporo pieniędzy na rozstawianiu dekoracji.

– Gdzie mieszkańcy? Wymarli wszyscy czy co? – pytam.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

PODZIĘKOWANIA

Dostępne w wersji pełnej

Spis treści

Okładka

Karta tytułowa

Karta redakcyjna

ROZDZIAŁ 1

PODZIĘKOWANIA

Punkty orientacyjne

Okładka

Strona tytułowa

Prawa autorskie

Spis treści

Dedykacja

Meritum publikacji