Przeklęte trumny zawsze są zamknięte - Zacharska Klaudia - ebook
NOWOŚĆ

Przeklęte trumny zawsze są zamknięte ebook

Zacharska Klaudia

4,3

18 osób interesuje się tą książką

Opis

Kiedy w idealnej, kochającej się rodzinie dochodzi do tragedii, na jaw wychodzą mroczne sekrety, a rzeczywistość ukazuje swoje drugie, przerażające oblicze. Czy zdesperowana matka uwierzy w niewyobrażalne zło, z którym od lat borykają się bliscy jej męża? Czy uratuje córkę? Czy wszystkich czeka śmierć? Klątwa zbiera żniwo, a walka z ciemnością staje się coraz trudniejsza. Doskonałe połączenie  powieści obyczajowej i najmroczniejszej  grozy – nie do odłożenia kiedy już zaczniecie czytać.  

 

 

 

Pełnokrwista historia o rodzinnych więzach i pilnie strzeżonej tajemnicy. Nagle sekret wymyka się spod kontroli, a zagrożenie staje się wręcz namacalne. Mroczna powieść, polecam.

 

Stefan Darda, pisarz, autor fantastyki i grozy

 

 

 

Tym, co fascynuje mnie w twórczości Klaudii, jest lekkość, z jaką autorka porusza trudne tematy,  i umiejętność opisywania bolesnych sytuacji ze spokojem, którego można pozazdrościć grabarzowi.

 

Oto opowieść o tajemnicach rodzinnych, miłości, stracie i poświęceniu. A przede wszystkim o tym, jak daleko zdolny jest posunąć się człowiek, jeśli chce uchronić najbliższych przed czyhającym na nich złem.  Piękna, smutna, przerażająca, a niekiedy przerażająco prawdziwa historia.

 

Anna Musiałowicz, pisarka, autorka grozy i horrorów.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 311

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (9 ocen)
5
2
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MariaWojtkowiak

Dobrze spędzony czas

Historia Róży,która jako nastolatka,kierując się emocjami,zaprzedaje się złu. Ono przewrotnie włada całą jej rodziną. Tkwią w tym następne pokolenia,trupów przybywa. Czy można przerwać klątwę? Przeczytaj.
00
iwakalu

Nie oderwiesz się od lektury

Nieoczywista, tajemnicza, mroczna, ale wszystko z wyczuciem. Dla mnie fantastyczna.
00
AnnaWaszczuk1

Nie oderwiesz się od lektury

Książka, która wciąga już od pierwszych stron. Takie uwielbiam!
00
Gothsia

Całkiem niezła

Początek bardzo wciąga, niestety im dalej tym gorzej. Kiedy tajemnica wychodzi na jaw, nie czuć już w ogóle klimatu grozy.
00

Popularność




Dla Krzysia

---

Life is ours, we live it our way

All these words I don’t just say

And nothing else matters

(Mettalica, Nothing else matters)

Rozdział 1

Obecnie

I

To nie sekrety doprowadziły do śmierci dziewczynki, tylko ludzkie błędy i parszywe okoliczności. Jednak właśnie tajemnice zmusiły Natalię do opuszczenia domu. W środku nocy, bez słowa. Bez pożegnania.

Było późno, ale drogi ekspresowe nigdy nie pustoszeją, nie całkowicie. Nawet teraz po lewej stronie przemykały inne samochody, mijając toyotę i jej trzy pasażerki.

Natalia czuła falę paniki narastającą w niej od kilkunastu minut. Próbowała walczyć z emocjami, ale czuła, że przegrywa. Coraz trudniej było kontrolować oddech i drżenie rąk, więc wcisnęła hamulec, zwolniła. Po chwili wypatrzyła na poboczu ciasną zatoczkę i zjechała w nią, włączając światła awaryjne.

Nie gasiła silnika, pozwoliła mu pracować na jałowym biegu. Nie chciała zatrzymywać się na długo, jedynie tyle, by uspokoić nerwy.

Zaciskała palce na kierownicy, zmuszając się do głębokich wdechów i wydechów. Spoglądała przy tym na śpiącą na siedzeniu pasażera córkę: zwiniętą w kłębek, przykrytą kocem, z buzią przytuloną do pluszowego kota i lekko rozchylonymi ustami. Wyglądała niewinnie i słodko, a skupienie uwagi na dziecku pomogło Natalii się opamiętać. Odetchnęła jeszcze kilka razy.

Wiktoria miała tylko osiem lat i była dość drobna. Nie powinna jechać z przodu, nie bez fotelika lub siedziska, ale jej mama nie miała serca, by posadzić dziewczynkę na tylnym siedzeniu. Nie tej nocy.

Oderwała dłoń od kierownicy i przeczesała włosy palcami. Głównie po to, by sprawdzić, czy przestała już dygotać.

Wreszcie znowu ruszyła przed siebie.

Jej wzrok skakał od szosy do pobocza i z powrotem. Wzdłuż drogi ekspresowej można było znaleźć całe mnóstwo miejsc noclegowych. Niektóre wyglądały dość ekskluzywnie, ale przeważająca większość zasługiwała w najlepszym razie na określenie „przeciętne”. Mimo to wzywały przejeżdżających oświetlonymi szyldami i obietnicami przystępnych cen.

Natalia mijała je wszystkie obojętnie. Czuła zmęczenie i marzyła o tym, by wreszcie odpocząć, lecz nie mogła. Wciąż jechała, wypatrując prostego, drewnianego znaku, który powinien pojawić się niedługo. Wskazującego drogę do niewielkiego hoteliku, gdzie planowała zatrzymać się tej nocy. Wybranego nieprzypadkowo, bo leżącego nieopodal całkiem innego miejsca, które było prawdziwym celem jej podróży.

Na myśl o tym, co ją tam czeka, jej wnętrzności splątywały się w supeł. Dość długo udawało jej się o tym nie myśleć, ale z każdym przebytym kilometrem zadanie to stawało się trudniejsze.

W końcu wypatrzyła drogowskaz, na którym widniało jedno słowo: „noclegi”. Dopisek poniżej informował, że hotel znajduje się w odległości dziewiętnastu kilometrów od trasy, czyli dokładnie tam, gdzie wskazywał internet.

Natalia skręciła bez wahania, zostawiając za sobą jasno oświetloną szosę, i zagłębiła się w rzadki zagajnik.

Po pewnym czasie odetchnęła z ulgą na widok wciśniętej w skraj lasu posesji. Na środku wznosił się zupełnie gustowny dwupiętrowy budynek. Pomimo późnej pory kilka okien wciąż było rozświetlonych, podobnie jak parking po prawej stronie od wjazdu. Stało tam pięć samochodów, a Natalia pomyślała, że to miejsce może być jedną z zagubionych atrakcji – tych, które nie są powszechnie znane, a jednak pozostają niezapomniane, jeśli odwiedzi się je chociaż raz. Takie nigdy nie pękają w szwach, ale mają grono wiernych klientów, zapewniających właścicielom byt i spokojną głowę.

Gdyby pojechała dalej, po kilkuset metrach dotarłaby do granic niewielkiego miasteczka, którego łunę widziała z oddali. Nie planowała go odwiedzać, lecz wiedziała, że nigdy nie zapomni jego nazwy.

Zaparkowała w pobliżu bramy i wyłączyła silnik. Nagła cisza i bezruch musiały zaalarmować Wiktorię, która drgnęła i zamrugała szybko. Jej dolna warga zadrżała – może z zimna, może z dezorientacji.

– Spokojnie, skarbie – powiedziała Natalia, a córka spojrzała na nią i odetchnęła. – Nie bój się.

– Gdzie jesteśmy? – spytała szeptem Wiktoria, prostując się na siedzeniu i przyciskając do piersi pluszowego kota. Rozejrzała się po otoczeniu, aż zatrzymała spojrzenie na zajeździe.

– Tutaj przenocujemy. Rano pojedziemy dalej.

Dziewczynka pokiwała głową z ponurą miną. Nie była zadowolona z tego, że kazano jej opuścić dom bez pożegnania. Natalia nie mogła jej za to winić. Wiedziała jednak, że i tak nie zdoła wytłumaczyć małej, dlaczego musiały uciekać.

Nie była to zresztą jedyna rzecz, której nie umiałaby jej wyjaśnić.

Zerknęła na tylne siedzenie. W foteliku tkwił owinięty fioletowym kocykiem tobołek, który przypięła pasami, kiedy wyjeżdżały z domu. Powietrze na chwilę uciekło z jej płuc, ale szybko nad sobą zapanowała. Nie zamierzała dopuścić do głosu wątpliwości. Miała tylko jedno wyjście z sytuacji, w której się znalazła, i musiała doprowadzić sprawę do końca.

A potem opuścić to miejsce jak najszybciej. Z samego ranka, zanim ktokolwiek się obudzi.

To oznaczało, że nie zostało jej wiele czasu na sen. Nie powinna zatem go tracić.

Kiwnęła głową do własnych myśli i spojrzała na Wiktorię.

– Wysiądziesz sama?

Dziewczynka posłusznie pociągnęła klamkę. Jej mama zrobiła to samo. Owionął je słodki zapach letniej nocy, zewsząd dobiegało granie świerszczy. Było ciepło, ale nie duszno – przyjemna odmiana od tego, co towarzyszyło im przez ostatnich kilka dni.

Natalia otworzyła tylne drzwi, zarzuciła na ramiona wydobyty z samochodu pękaty plecak, a potem przypięła do bioder czarną torbę. Wiktoria w tym czasie okrążyła toyotę, trzymając pluszaka tuż pod brodą i rozglądając się pilnie. Kobieta odwróciła głowę, bo wiedziała, kogo wypatruje jej córka. Zaczerpnęła tchu, przygotowując się psychicznie do następnego kroku. Wreszcie sięgnęła w głąb samochodu i rozpięła pas zabezpieczający fotelik. Jej dłonie były lodowate, gdy przyciągnęła go ku sobie.

Daria pozostała nieruchoma. Jej buzia była blada, skóra zimna. Ramiona nie uniosły się, by objąć szyję Natalii i przez pełne pięć sekund kobieta tkwiła w bezruchu, pochylona nad opatulonym dzieckiem. A potem zmusiła się, by objąć je i unieść w ramionach.

Ostrożnie wysunęła się z samochodu, przyciskając do piersi młodszą z córek. Wyprostowała się powoli, a zaraz potem poczuła, jak Daria obsuwa się w jej uścisku, a kocyk prześlizguje się między skostniałymi palcami. Wygięła się, z trudem chroniąc ją przed upadkiem, łapiąc kurczowo i rozpaczliwie. Z jej gardła wydobyło się stęknięcie, a potem ciche przekleństwo. Poprawiła ułożenie rąk w ostatniej chwili. Łzy stanęły w jej oczach, ale potrząsnęła głową, nie pozwalając im popłynąć.

Zauważyła poważne spojrzenie Wiktorii, która stała obok, obejmując swojego kota. Ośmiolatka zdawała sobie sprawę, że cała ta noc nie powinna się nigdy wydarzyć, ale milczała. Ufała swojej mamie.

Natalia posłała jej blady uśmiech.

– Jeszcze troszkę – wyszeptała, niepewna, czy mówi to do córki, czy do siebie.

Dziewczynka przytaknęła w ciszy.

Ruszyły w stronę zajazdu.

Wejście poprzedzał drewniany ganek, ozdobiony przy progu donicami. Wylewały się z nich kaskady kwiatów, na widok których Wiktoria przechyliła głowę z lekkim uśmiechem. Natalia poczuła się lepiej, widząc tę minę. Dodawała odwagi.

Weszły do środka i zobaczyły podłużne pomieszczenie. Jeden z jego końców spowijał półmrok, w którym z trudem wypatrzyły meble wypoczynkowe, otoczone wysokimi biblioteczkami.

Po drugiej stronie znajdowało się potężne antyczne biurko, a stojąca na nim lampka oświetlała rozłożone wokół dokumenty i laptopa. Nad komputerem pochylała się kobieta w wieku około pięćdziesięciu lat. Przygryzała w zamyśleniu koniec ołówka i skoncentrowana na pracy mimo późnej pory nie od razu dostrzegła Natalię. Wyglądała na pogodną i rozbudzoną, jakby nie dochodziła druga nad ranem.

– Dobry wieczór – powiedziała Wiktoria uprzejmie, podchodząc do biurka bez lęku, wypartego najwyraźniej niezawodną dziecięcą intuicją. – Jestem Wiktoria.

Kobieta uniosła głowę i zdumiała się na widok dziewczynki, która przystanęła naprzeciwko. Jej wzrok odnalazł Natalię, prześlizgnął się po Darii i wrócił do jej siostry.

– Dobry wieczór – odpowiedziała. – Ja mam na imię Iza. W czym mogę wam pomóc?

Dziewczynka spojrzała na mamę, a ta podeszła bliżej, wciąż przyciskając do siebie drugą z córek. Usiadła na krześle wskazanym jej przez Izę i zmusiła się do zmęczonego uśmiechu.

– Potrzebujemy pokoju na jedną noc. Przepraszam, że tak późno.

– Nic się nie stało, jak pani widzi, nie obudziłyście mnie. – Kobieta odłożyła na bok kartkę, którą trzymała w dłoniach i przysunęła sobie komputer. – Mogę poprosić o jakiś dokument?

Serce Natalii zabiło mocniej, ale zmusiła się do spokoju. Przywołała minę pełną skruchy i sięgnęła po portfel.

– Przepraszam, ale zostawiłam dowód w domu. Możemy bez tego?

– Może być prawo jazdy.

– Tak naprawdę… – zaczęła i urwała, nie wiedząc, co powiedzieć. Iza zmarszczyła brwi i znowu przesunęła spojrzeniem po trójce podróżniczek. – Tylko na parę godzin. Więc byłabym wdzięczna, gdyby dało się bez… dokumentów.

Na twarzy Izy pojawił się wyraz zrozumienia, chociaż nigdy nie zdołałaby się domyślić, jaka sytuacja w życiu Natalii doprowadziła do tego, że znalazła się w tym hoteliku w środku nocy. Ona sama wciąż miała trudności z uwierzeniem w to, co się wydarzyło.

Położyła na blacie banknot, a usta kobiety lekko się rozchyliły. Wyglądała na przygnębioną, gdy zamykała pokrywę laptopa. Potem wysunęła szufladę po swojej prawej stronie i wydobyła z niej klucz z drewnianym brelokiem. Położyła go na banknocie i przesunęła w stronę Natalii, patrząc jej prosto w oczy.

– Da się. Pokój numer jeden jest na parterze, żeby było pani łatwiej. I to nie musi być tylko jedna noc. Może być więcej, to bezpieczne miejsce.

– Nie, ja… rano muszę jechać dalej.

– Rozumiem. W takim razie proszę bardzo. Potrzebuje pani pomocy z dziećmi?

– Nie, dziękuję. – Natalia chwyciła brelok i wstała. – Wyjedziemy wcześnie.

– Nie ma pośpiechu. Wyśpijcie się, jestem pewna, że obie dziewczynki są zmęczone. Prawda, Wiktorio?

– Trochę. – Mała przytaknęła. – A Daria teraz cały czas śpi – dodała.

– Twoja siostrzyczka jest malutka. Małe dzieci tyle śpią.

– Kiedyś spała mniej.

– Dość już, córeczko – wtrąciła Natalia, czując, jak wali jej serce. – Chodźmy. Musimy się wszystkie położyć. Dziękujemy pani.

Raz jeszcze zmusiła się do uśmiechu. Miała trudności z oddychaniem, czuła, że jest na granicy płaczu, ale musiała zachować zimną krew.

Pokój był przestronny i czysty. Na widok miękkiego łóżka i pościeli, Wiktoria westchnęła cicho. Nie minęło wiele czasu, nim ułożyła się, chowając twarz w maskotkę. Natalia przytuliła ją mocno, głaszcząc po skroni i opowiadając szeptem bajkę. Czekała, aż dziewczynka uśnie.

Daria, wciąż szczelnie owinięta kocykiem, leżała na drugim łóżku.

II

Wiktoria usłyszała ciche kliknięcie zamka w drzwiach i otworzyła oczy. Prześcieradło wciąż było ciepłe w miejscu, gdzie przed chwilą leżała mama, ale jej samej w łóżku nie było. Wyszła przed momentem, sądząc, że dziewczynka usnęła.

Nie wiedziała, że Wiktoria nie mogła zasnąć i przez cały czas nasłuchiwała każdego dźwięku. Słyszała tykanie zegarka, który jej mama zostawiła na stoliku, mruczenie klimatyzatora i cykanie świerszczy za oknem. Szum drzew stanowił tło dla wszystkiego na zewnątrz, a regularny oddech mamy dla wszystkiego w środku.

Wiktoria dostosowała do niego własne wdechy i wydechy, skulona w pościeli, z zaciśniętymi powiekami. Była śpiąca, ale sen nie chciał przyjść, leżała więc bez ruchu. Wiedziała, że jej mama tego oczekuje. Potrzebowała ciszy. Przez ostatnie dni była bardzo smutna, jej oczy prawie bez przerwy lśniły od łez.

Jednak tej nocy, kiedy opuszczały dom, były całkiem suche. Mama zdawała się zła, a może po prostu skupiona na tym, co robi? Wiktoria nie potrafiła tego określić, zwłaszcza że sama czuła strach i żal. Nie chciała wyjeżdżać tak późno i bez pożegnania z tatą, ale nie odezwała się ani słowem. Widziała, że mama nie czuje się dobrze i nie chciała jej smucić. Poza tym była pewna, że w końcu i tak się z nim zobaczy. No i wciąż czuła jego obecność. Tak miało być zawsze, niezależnie od tego, jak daleko od siebie będą.

Westchnęła i usiadła na łóżku, wodząc spojrzeniem dokoła. Pokój był ciemny i cichy. I pusty. Mama wychodząc, zabrała ze sobą Darię, co Wiktoria przyjęła z ulgą. Opadła na poduszkę i znowu zamknęła oczy.

III

Toyotę pokrywała gruba warstwa porannej rosy. Wiktoria podeszła do samochodu i palcem wskazującym narysowała na szybie uśmiechniętą buzię. Gdy skończyła, zajrzała do środka, jej spojrzenie prześlizgnęło się po pustym tylnym siedzeniu. Zacisnęła jednak wargi, powstrzymując pytanie o fotelik, który był tam jeszcze wczoraj.

– Wsiadaj, skarbie – poleciła jej Natalia. – Za parę godzin dojedziemy do domu wujka i będziesz mogła odpocząć.

– A śniadanie? – spytała dziewczynka, okrążając posłusznie samochód.

– Kupimy coś po drodze. No, wskakuj.

Natalia przesunęła palcami po włosach, rozglądając się po uśpionym otoczeniu. Dopiero świtało, w głębi lasu odzywały się pierwsze ptasie powitania. Jej gardło zacisnęło się, gdy odnalazła wzrokiem ścieżkę, którą szła minionej nocy. Znieruchomiała na kilka chwil, ale szybko się otrząsnęła. Czuła się już nieco spokojniejsza, niż kiedy tu przyjechały. Najgorsze było za nią. Koszmar, który przeżyła minionej nocy, był przerażający, paraliżujący, będzie jej się śnił do końca życia, ale należał już do przeszłości.

Odetchnęła i zajęła miejsce za kierownicą. Chciała stąd zniknąć, nim ktokolwiek w zajeździe się obudzi. Czuła, że nie ma dużo czasu.

Uruchomiła silnik i zignorowała Wiktorię, która siedziała na skraju fotela, wpatrując się w pustą kanapę z tyłu samochodu. Gdy wyjeżdżały z bramy, dziewczynka spojrzała na mamę i pokiwała głową.

– Teraz jest lepiej – wyszeptała.

Redakcja:

Joanna Czarkowska

Korekta:

Paweł Czarkowski

Projekt okładki:

Joanna Halerz

Skład wersji elektronicznej:

Paweł Czarkowski

Wydanie I, Warszawa 2024

ISBN 978-83-66767-58-4

Copyright © Klaudia Zacharska, 2024

Copyright © for all editions Wydawnictwo Alegoria sp. z o.o. Warszawa 2024

Wydawnictwo Alegoria sp. z o.o.

Tel. 600 762 716

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwo-alegoria.pl