Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
12 osób interesuje się tą książką
Przerażająca opowieść o dziedzictwie, którego nie sposób się wyprzeć
Magda ma wszystko – prestiżową pracę, pieniądze, kochającego narzeczonego. A jednak coraz częściej czuje w sobie pustkę. Gdy jej ukochana babcia umiera i zostawia jej w spadku stary, urokliwy dom na przedmieściach, Magda zaczyna wierzyć, że właśnie tam odnajdzie upragniony spokój.
Nowe życie jest jednak dalekie od wyobrażeń. W środku nocy Magdę budzi czyjś głos. Na piętrze znienacka rozlegają się kroki. Po ścianach pełzają cienie, które nie mają żadnego właściciela…
Magda nie zdaje sobie sprawy z tego, że te niedogodności to początek prawdziwego koszmaru. Wkrótce odkryje, jak niewiele wiedziała o zmarłej krewnej. Wkroczy do świata mrocznych rytuałów oraz pradawnych wierzeń i tym samym obudzi zło, które długo czekało, by rozgościć się wśród ludzi…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 218
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Ryszard Król
Nieumarłe czarownice
Tom I
Smugi deszczu przecinały powietrze. Spadały z ciemnoszarych chmur zawieszonych nad ziemią, pokrywając ją warstwą wilgoci. Taka pogoda nie sprzyja zgromadzeniom, lecz tego dnia pasowała idealnie. Grupka ubranych na czarno ludzi stała wokół wykopanej dziury. Skryci pod parasolami, patrzyli ze smutkiem. Pracownicy zakładu pogrzebowego, stojący pośrodku, nie ochraniali się przed deszczem. Trzymając w rękach liny, spuszczali trumnę w dół. Wszyscy obserwowali, jak drewniane wieko opada, jak powoli pokrywa je morka ziemia.
Gdy wykop został zasypany, zebrani zaczęli podchodzić do młodej kobiety stojącej najbliżej grobu. Znajdujący się obok przystojny mężczyzna trzymał nad nią parasol.
– Wyrazy współczucia. Nie mogę sobie wyobrazić, jak się teraz czujesz – rzekła blondynka, która podeszła jako kolejna.
– Dziękuję, Moniko – odparła kobieta, starając się uśmiechnąć.
Zgromadzeni jeden po drugim składali wyrazy współczucia. Podchodzili również do trzech innych osób. Jedną z nich był starszy mężczyzna w grubych czarnych okularach, o siwych włosach, z lekko zwisającym podbródkiem. Jego czarny garnitur oraz biała koszula wydawały się przyciasne, rozpięta marynarka zwisała po obu stronach wylewającego przez klamrę paska brzucha. Oddychał ciężko. Jego mina zdradzała, jak wielki odczuwa smutek. Obok niego kondolencje przyjmowała kobieta około pięćdziesiątki, z kruczo czarnymi włosami. Ubrana była w czarny żakiet i suknię sięgającą poniżej kolan w tym samym kolorze. Wyglądała schludnie. Jej smukła twarz, na której wiek odbił piętno w okolicach oczu i ust w postaci zmarszczek, przybierała to smutny, to radosny wyraz, w zależności od osoby, która akurat stała przed nią.
Trzecia osoba, mężczyzna w ciemnogranatowym garniturze i białej koszuli, jak gdyby o dwa rozmiary za dużych, wyglądał, jakby nie przespał kilku nocy. Czarne włosy uwydatniały jego białą cerę, zapadnięte policzki i worki pod oczami. Stał chwiejnie, trzymając jedną ręką trzymając parasol, a drugą w kieszeni. Trząsł się z zimna. Wpatrywał się w trumnę przymrużonymi oczami.
– Pójdziemy już, córciu – powiedziała starsza kobieta, gdy wszyscy złożyli już kondolencje.
– Dobrze. Ja chcę jeszcze zostać.
– Robert, a ty? – zapytała chudego mężczyznę.
– Idę z wami. Zaraz tutaj zamarznę – ruszył, nie czekając na rodziców.
Ci ostatni raz jeszcze spojrzeli na wieko trumny i odeszli w stronę parkingu, zostawiając młodą kobietę samą. Kiedy zniknęli z pola widzenia, mogła w końcu przestać udawać. Spojrzała na kopiec ziemi i rozpłakała się.
Wysoki, szczupły szatyn o bujnych włosach i w okularach w metalowej oprawce, cały czas stojący obok, podał jej chusteczkę. Czarny garnitur i czarna koszula, jakie miał na sobie, były idealnie dopasowane. Z troską na twarzy próbował wesprzeć ukochaną.
– Powinniśmy już iść – oświadczył. – Goście zaraz zaczną się zbierać przed restauracją.
Te słowa wyrwały kobietę z letargu.
– Tak, nie możemy pozwolić im czekać – zgodziła się.
Odwrócili się i skierowali w stronę parkingu. Wsiedli do samochodu i ruszyli mokrą drogą do miejsca, w którym miała odbyć się stypa.
•••
Dwa tygodnie później.
– Jak się czujesz, Magdo? – zapytała Katarzyna, trzydziestoparoletnia brunetka z owalną twarzą i oczach w kształcie migdała. W chudych dłoniach trzymała kubek parującej kawy. Była tak wysoka, że nawet siedząc przy stole, górowała nad Magdą. – Od czasu pogrzebu wydajesz się nieobecna.
– Co? A tak. Czuję się dobrze. Nie przejmuj się – odpowiedziała jej przyjaciółka.
Z wyglądu Magda nie różniła się od innych kobiet ze swojego otoczenia. Mocne uda oraz wąska klatka piersiowa nadawały jej kobiecości, a falowane ciemnokasztanowe włosy delikatnie zwisały po obu stronach podłużnej piegowatej twarz. W jej brązowych oczach odbijał się jednak wyjątkowy smutek.
– Naprawdę? Nie jesteś sobą. Babcia była ci aż tak bliska?
Magda zastanowiła się nad tym pytaniem. Nigdy o tym nie myślała. Jej babcia była kimś, kto zawsze o nią dbał. Od kiedy pamięta, to ona się nią opiekowała. W dzieciństwie nie mogła liczyć na wsparcie ciągle zapracowanych rodziców. Rzadko bywali w domu. Zdała sobie sprawę, że dziadkowie byli jej bardzo bliscy. „Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?” – zastanowiła się w duchu.
– Tak, była. Zastępowała mi rodziców. Ona i dziadek Antoni.
– Rozumiem. Wiele dla ciebie znaczyła, ale nie możesz tak dłużej.
– Wiem. Nie martw się, dobrze? To minie.
Ta odpowiedź nie przekonała Katarzyny. Nie chciała widzieć najlepszej przyjaciółki w takim stanie.
– Nie wiem, jak ci pomóc. Może wyskoczymy gdzieś wieczorem?
– Nie sądzę, że to dobry pomysł.
– Nie daj się prosić. Dobrze ci to zrobi.
Po dobrych kilku minutach przekonywania Magda zgodziła się, z niesmakiem. Nie była w nastroju.
– Muszę tylko poinformować Andrzeja – odparła, wyciągając telefon. Odpaliła aplikację i napisała szybką wiadomość:
– Wybacz, wrócę dzisiaj później. Umówiłam się z Moniką. Całuję.
– No to załatwione. – Kaśka ucieszyła się.
Niestety Magdzie entuzjazm się nie udzielił.
– Chodźmy już. Mamy jeszcze sporo roboty – odparła, chcąc przerwać niewygodną rozmowę.
•••
Szczęk kluczy i otwierające się drzwi. W chwili, gdy Magda przekroczyła próg, poczuła, że potrzebuje zmiany. Oświetlony przedpokój wydał się ponury, klaustrofobiczny. Ściągnęła płaszcz, powiesiła go na wieszaku, zdjęła buty i skierowała się do salonu. Na sofie siedział Andrzej, oglądając coś w telewizji. Spojrzał w jej kierunku i powiedział:
– Witaj, kochanie.
– Witaj – odpowiedziała mu zmęczona.
– Jak minął dzień?
– Wybacz, ale nie mam ochoty teraz opowiadać. Najpierw muszę coś zjeść i się przebrać.
– Oczywiście – rzekł krótko Andrzej, po czym kontynuował przerwaną czynność.
Wiedziała, że się stara, ale naprawdę nie miała chęci mówić. W pracy zbyt często musiała odpowiadać na takie pytania. Chciała przynajmniej w domu odpocząć.
Po chwili, przebrana, usiadła obok Andrzeja, w ręku trzymając talerz z kanapkami.
– Chcesz trochę? – zapytała.
– Chętnie – uśmiechnął się i sięgnął po kanapkę – uwielbiam twoje kanapki.
– Wiem – ucieszyła się Magda.
W ciszy oglądali jakiś serial. Nie wiedziała, o co dokładnie w nim chodzi, ale nie obchodziło jej to. Chciała się tylko wyłączyć, na chwilę przestać myśleć. Potem zaczęły się wiadomości. Na nie również patrzyła od niechcenia. Nagle na ekranie mignął drewniany domek. Przypomniała sobie uczucie, które ogarnęło ją w momencie, gdy weszła do mieszkania, i oświadczyła:
– Chcę kupić dom na wsi.
Andrzej początkowo nie zwrócił uwagi na to, co powiedziała. Dopiero po chwili dotarł do niego sens usłyszanych słów.
– Co? Chcesz się przeprowadzić?
– Tak. Chcę. Mam już dość tego małego mieszkania.
– A co z pracą? Przecież nie możemy jej od tak rzucić.
– Wiem. Do pracy będziemy dojeżdżać.
Andrzej spojrzał na nią z niedowierzaniem. Jemu to mieszkanie nie przeszkadzało. Myślał, że jej też. Był tutaj szczęśliwy, szczególnie że nie kosztowało ich dużo zachodu. Z domem to co innego. Jego utrzymanie wymaga wiele wysiłku. Poza tym nagłe zmiany mu nie służyły. Nie potrafił szybko podjąć ważnej decyzji. Nie chciał jednak mówić „nie”. Wiedział, że istnieje tylko jedno wyjście, aby wybrnąć z tej sytuacji.
– Mogę to przemyśleć? – zapytał.
– Tak. Przemyśl to – zgodziła się, ale nie tego oczekiwała. Chciała, by zdecydował od razu. Nie mogła tutaj dłużej mieszkać.
•••
Wracając chodnikiem z parkingu w kierunku swojego bloku, przed wejściem do klatki, Magda dostrzegła kartonowe pudło. Zdenerwowała się. Tyle razy na spotkaniach rady mieszkańców prosiła, aby nie zostawiać śmieci w takich miejscach. Ze złością podeszła do pakunku. Zamierzała wyrzucić go do kontenera, ale powstrzymała się, gdy zobaczyła, co znajduje się w środku. Gniew ustąpił miejsca współczuciu. Leżał tam mały, dwu- lub trzytygodniowy kotek, ciężko oddychając. Przykucnęła i przyjrzała się mu. Wyglądał okropnie. Nie zastanawiając się, chwyciła za karton i pobiegła z powrotem na parking. Usadowiła pudełko na siedzeniu pasażera i ruszyła. Przez całą drogę zastanawiała się, jak ktoś mógł zrobić coś takiego.
•••
– I co? Nic mu nie będzie? – zapytała ze strachem.
– Nic. Jest tylko odwodniony i wyziębiony – odpowiedział weterynarz, wychodząc z sali zabiegowej. – Dobrze, że pani go przyprowadziła. Jeszcze chwila i nie dałby rady.
Radość, jaką sprawiły te słowa, nie znała granic.
– Mogę do niego pójść?
– Tak, oczywiście. Proszę tędy.
Zaprowadził ją do jasno oświetlonego pokoju. Na środku znajdował się duży, sięgający do bioder stół, a przy każdej ścianie stały szafki z jakimiś medycznymi przedmiotami. Na stole leżało kocię. Widząc, że wszystko z nim w porządku, Magda odetchnęła. Przyszedł jej do głowy szalony pomysł.
– Mogę go przygarnąć?
– Chce go pani przygarnąć? – zdziwił się weterynarz. – Rzadko kto chce wziąć do siebie bezpańskie zwierzęta. Najczęściej lądują w schronisku.
– Wiem, i dlatego chciałabym się nim zaopiekować. Czuję, że się dogadamy.
– Rozumiem. W takim razie zgoda. Muszę tylko przeprowadzić podstawowe badania, aby sprawdzić, czy nie jest chory.
– Dobrze. To kiedy mogłabym go zabrać?
– Jeśli okaże się zdrowy, w ciągu kilku dni stanie się pani jego nową właścicielką.
Magda ucieszyła się. Wiedziała, że tego chce. Chce przygarnąć tę małą włochatą kuleczkę.
•••
Szybkim krokiem podeszła do drzwi i otworzyła je.
– Witajcie.
– Witaj, kochanie – przywitała się starsza kobieta.
– Witaj – wtórował jej mężczyzna.
– Wejdźcie.
Ściągnęli kurtki, zdjęli buty i weszli do salonu.
– Czego się napijecie?
– Zrób nam kawy – zdecydowała mama Magdy.
Młoda kobieta spojrzała na swojego ojca. Ten kiwnął głową w wyrazie akceptacji.
– Usiądźcie sobie, zaraz przyniosę.
Po chwili siedzieli w salonie i rozmawiali. W pewnym momencie dyskusja zeszła na temat zmarłej babci.
– Jak się czujecie? Musi wam być ciężko.
– Tak, jest nam ciężko – rzekła mama Magdy. – Ja i Zbigniew bardzo to przeżyliśmy.
– Á propos mojej matki – zaczął Zbigniew. – W przyszłym tygodniu będzie spotkanie z prawnikiem. Odczyta jej ostatnią wolę.
– W przyszłym tygodniu? A kiedy dokładnie?
– Heleno, masz to gdzieś zapisane?
– Tak, zaraz sprawdzę. – Pogrzebała w torebce i wyciągnęła telefon. – W przyszłą środę o dziewiętnastej. Tutaj masz adres.
Magda zabrała wizytówkę kancelarii. Znała ten adres.
– Dziękuję. Też tam będziecie?
– Ja nie, ale będzie Zbigniew i jego rodzeństwo – wyjaśniła Helena. – Ty też powinnaś pójść.
– Ja? Dlaczego?
– Byłaś jej bardzo bliska. Na pewno chciałaby, byś uczestniczyła w odczytaniu jej ostatniej woli – oświadczył Zbigniew.
Magda wiedziała, że tak jest. Nie chciała jednak być jedyną osobą spoza rodzeństwa taty.
– Nie sądzę, by to dobry pomysł.
– Nie przejmuj się moim rodzeństwem – odrzekł mężczyzna. – Nie będą robić żadnego problemu.
– Jeśli tak, to pójdę – odpowiedziała Magda po kilkusekundowym zastanowieniu.
•••
– Czy wszyscy już są? – zapytał młody mężczyzna w dobrze skrojonym garniturze. Zajmował miejsce u szczytu stołu. Przed nim leżał plik papieru.
– Tak, wszyscy – odparł Zbigniew. Siedział na pierwszym miejscu po lewej, obok niego Magda. Po przeciwnej stronie Artur, młodszy brat Zbigniewa, i jego siostra Sylwia.
Artur był mężczyzną około pięćdziesiątki, w ciemnych metalowych okularach, na głowie miał zakola z lekkimi oznakami siwizny. Bardzo przypominał Zbigniewa. Sylwia była najmłodsza. Blondynka, z podłużną twarzą i wyrazistymi brązowymi oczami. Cały czas się uśmiechała.
– A więc zacznijmy – rozpoczął prawnik, wstając.
Wszyscy zgodzili się i spojrzeli w jego kierunku. Zaczął czytać:
Ja, Łucja Konopko, z domu Łużycka, postanawiam, co następuje…
Po kilkunastu minutach Magda dowiedziała się, dlaczego jej ojciec chciał, aby pojawiła się na spotkaniu razem z nim.
…na koniec chcę przekazać coś mojej najukochańszej wnuczce. Magdalenie Konopko pozostawiam mój dom we wsi Ujanowie z całym umeblowaniem oraz ogrodem. Chcę, aby należał do niej, ponieważ wiem, że będzie o niego dbała. Niech przypomina jej o wszystkich dniach, które w nim spędziła, i niech stanie się dla niej domem, którego nigdy nie miała. Chciałam również, aby pamiętała o mnie i wiedziała, że była dla mnie bardzo ważna. I tak jak ona wnosiła do mojego życia radość i świeżość, tak ja chcę, aby jej życie stało się świeższe i radośniejsze. Dodatkowo postanawiam zostawić jej domek leśniczy, który należał kiedyś do mojego męża. Oby służył jej tak dobrze, jak i jemu.
Gdy dotarło do niej, co znaczą te słowa, nie mogła posiąść się z radości. Nigdy nie sądziła, że los może okazać się dla niej tak łaskawy. Ten dom był jak zbawienie, na które czekała. Od pogrzebu nie potrafiła odnaleźć swojego miejsca. Czuła, że to spotkanie stanie się katalizatorem wielkich zmian w jej życiu.
Nie wszyscy podzielali jednak te uczucia. Sylwia z oburzeniem spojrzała na Magdę.
– To teraz już wiem, dlaczego tutaj jesteś. Nie mogę uwierzyć, że dostałaś dom, a ja tylko jakieś drobne. Jestem przecież jej córką.
– Uspokój się – uciszył ją Zbigniew. – Uszanuj ostatnią wolę naszej matki.
– Mam się uspokoić? No tak, przecież ten dom praktycznie trafił do ciebie.
– Nie jest mój i nigdy nie będzie. Mama przepisała go Magdzie.
– Ale jesteś jej ojcem, więc tak jakby trafił do ciebie. Bardzo ciekawe, że akurat ona tutaj jest. Moje dzieci jakoś nie się nie wpraszały.
– Nikt nie zabronił ci przyjechać z nimi – odparł Artur. – Obecność Magdy nie ma znaczenia dla tego, co się stało. Taka jest wola naszej matki.
– Ale… – zaczęła Sylwia.
– Uspokój się już! – wtrącił się Artur. – To nie miejsce na takie dyskusje.
Sylwia spojrzała na niego spode łba z irytacją, po czym skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Milczała do ostatnich sekund spotkania.
Kiedy dobiegło końca, wszyscy rozeszli się bez słów. Nie przeszkadzało to Magdzie. W dalszym ciągu nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało. Odziedziczyła dom, w którym praktycznie dorastała, dokładnie taki, o jakim marzyła.
Nie mogła się doczekać, aż powie o tym Andrzejowi. Wyszła z kancelarii, wsiadła do samochodu i odjechała, nie przestając się uśmiechać.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Nieumarłe czarownice. Tom I
ISBN: 978-83-8423-102-9
© Ryszard Król i Wydawnictwo Novae Res 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Aleksandra Sitkiewicz
KOREKTA: Bogusława Brzezińśka
OKŁADKA: Rafał Brzozowski
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek