Nasze magiczne Encanto -  - ebook

Nasze magiczne Encanto ebook

4,6

11 osób interesuje się tą książką

Opis

Magiczne miasteczko, magiczny dom i magiczna rodzina, a w niej pozbawiona nadprzyrodzonych mocy Mirabel. Gdy jednak pełen cudowności świat Encanto zaczyna pękać, do akcji wkracza właśnie ona – i ratuje go dzięki swojej odwadze i wielkiemu sercu. Pięknie ilustrowana opowieść o wykluczeniu i jego przezwyciężaniu, powstała na motywach filmu o tym samym tytule.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 99

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (32 oceny)
25
4
2
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Avellanna

Nie oderwiesz się od lektury

piękna opowieść
10
Niope

Dobrze spędzony czas

film oczywiście lepszy, ale bardzo przyjemnie się czytało! <3 szkoda jedynie, że w ebooku nie ma obrazków (wiem, że w wersji papierowej są)
10
Drizzt_83

Nie oderwiesz się od lektury

Zarówno bajka jak i książka cudowne 🖤
10
AnnaFrack13

Nie oderwiesz się od lektury

Genialna
00
rutatuta
(edytowany)

Nie polecam

Słaba👎👎👎
00

Popularność



Kolekcje



Pro­log

Pro­log

Złoci­sty blask świecy wypeł­niał pokój, w któ­rym sie­działy obok sie­bie dziew­czynka i jej bab­cia. Roz­tań­czony pło­myk odbi­jał się w dużych okrą­głych oku­la­rach małej, która z zamknię­tymi oczami tuliła się do sta­ruszki.

– Abre los ojos… – szep­nęła abu­ela1, z czu­ło­ścią wpa­tru­jąc się we wnuczkę. – Otwórz oczy.

Mira­bel, bo tak miała na imię dziew­czynka, powoli unio­sła powieki i ujrzała cudowną, pięk­nie zdo­bioną świecę, którą oży­wiała kry­jąca się w niej ogni­sta magia.

– To stąd bie­rze się nasza magiczna moc? – zapy­tała.

– Mhm, w tej świecy skrywa się cud, któ­rego dostą­piła nasza rodzina.

– A skąd się wziął ten cud?

Abu­ela oto­czyła Mira­bel ramie­niem, a świeca zabły­sła jesz­cze jaśniej. Gdy bab­cia zaczęła opo­wia­dać o dozna­nym cudzie, wnuczka ujrzała kolejne sceny w mignię­ciach pło­mie­nia: oto w skrom­nym domu młoda abu­ela Alma i jej mąż Pedro z miło­ścią i wzru­sze­niem przy­glą­dają się trójce swo­ich nowo naro­dzo­nych dzieci. Na sto­ją­cym nie­opo­dal sto­liku pło­nie ta sama świeca.

Wtem tuż przed ich domem wybu­cha łuna wiel­kiej pożogi. Bło­gie uśmie­chy zni­kają z twa­rzy świeżo upie­czo­nych rodzi­ców.

– Dawno temu, nie­długo po uro­dze­niu trójki moich maleństw, ja i abu­elo2 Pedro musie­li­śmy opu­ścić nasz dom.

Ści­ska­jąc w dłoni świecę, Pedro pro­wa­dzi grupę prze­ra­żo­nych ludzi. Ramię przy ramie­niu z wysił­kiem prze­mie­rzają koryto malow­ni­czej rzeki.

– Choć wielu dołą­czyło do nas w nadziei, że razem znaj­dziemy n o w y dom, nie udało nam się unik­nąć nie­bez­pie­czeństw… i stra­ci­li­śmy two­jego dziadka. – Oczy Almy zalśniły w bla­sku świecy, gdy przy­po­mniała sobie dzień, w któ­rym jej rodzina ucie­kła przed pogro­mem, jaki ogar­nął ich mia­steczko.

Zasłu­chana w opo­wieść, Mira­bel moc­niej wtu­liła się w bab­cię, ze współ­czu­ciem myśląc o rodzi­nach szu­ka­ją­cych schro­nie­nia. W pło­mie­niu świecy widziała, jak razem prze­kra­czają rzekę. Nagle Pedro zatrzy­muje się i ogląda za sie­bie. Błysk nadziei w jego oczach zastę­puje nie­po­kój. Nie­bez­pie­czeń­stwo kro­czy tuż za nimi i Pedro nie ma wyboru – musi się z nim zmie­rzyć, by ochro­nić swo­ich naj­bliż­szych. Posyła żonie pełne miło­ści spoj­rze­nie, prze­ka­zuje jej świecę i rusza sta­wić czoła zagro­że­niu.

Pło­mień świecy przy­gasa, a ciem­ność naciera coraz bar­dziej. Młoda Alma czuje, że wyda­rzyło się coś strasz­nego. Wie, że Pedro już nie wróci.

Prze­peł­niona roz­pa­czą, klęka nad brze­giem rzeki i sta­wia przed sobą świecę. Gdy wydaje się, że wszystko już stra­cone, pło­mień nagle ożywa i pło­nie jasno i mocno. Nagle w powie­trze wzbi­jają się świe­tli­ste motyle, które z trze­po­tem skrzy­de­łek prze­pę­dzają ciem­ność. Zie­mia drży i w jed­nej chwili wokół wyra­stają góry, for­mu­jąc dla ludzi bez­pieczną do życia dolinę.

– Świeca stała się magicz­nym nie­ga­sną­cym pło­mie­niem. To ona poda­ro­wała nam schro­nie­nie, w któ­rym żyjemy do dziś. Miej­sce cudów i magii… Encanto – wyznała abu­ela. – Magiczna moc przy­bie­rała na sile, a nasz dom, nasza kochana Casita3, ożyła, by odtąd strzec nas w swo­ich ścia­nach.

Modli­twy mło­dej Almy zostały wysłu­chane. Świeca zabły­sła jaśniej i z ziemi wyrósł wspa­niały dom. Nie wie­dząc jak, razem z tro­jacz­kami zna­la­zła się nagle na podwó­rzu uro­kli­wego domo­stwa, które żyło i czuło zupeł­nie jak oni! Na powi­ta­nie zama­chało do nich okien­ni­cami. Nie­mow­lęta pisnęły ura­do­wane.

– Gdy moje dzieci nieco pod­ro­sły, dostą­piły kolej­nego cudu i każde z nich zostało obda­ro­wane magicz­nym talen­tem, który miał nam pomóc wieść lep­sze życie – uro­czy­stym tonem cią­gnęła abu­ela. – A gdy poja­wiły się i c h dzieci…

– …dostały wła­sne dary! – prze­rwała Mira­bel, a jej oczy lśniły z pod­eks­cy­to­wa­nia.

Patrzyła na trójkę malu­chów, teraz około pię­cio­let­nich, z któ­rych każdy stał przed wła­snymi drzwiami. Magiczna świeca pro­wa­dziła je do miejsc, w któ­rych otrzy­my­wały swoje wyjąt­kowe zdol­no­ści.

– Wła­śnie. A wszyst­kie te dary razem wzięte uczy­niły naszą osadę rajem na ziemi.

Za sprawą magii głu­cha pusz­cza ota­cza­jąca dom zmie­niła się w kra­inę słońca. Wyso­kie palmy woskowe wycią­gały się do błę­kit­nego nieba, a ugi­na­jące się od owo­ców drzewa kwi­tły przez cały rok. Wszystko to miało swoje źró­dło w ofie­rze dziadka Pedra, który poświę­cił się, by ura­to­wać rodzinę.

Mira­bel z zachwy­tem i onie­śmie­le­niem przy­glą­dała się świecy. Jak coś tak nie­wiel­kiego mogło kryć tak nie­zwy­kłą moc?

Abu­ela przy­tu­liła ją mocno. Kipiała z dumy.

– Dziś ta sama świeca prze­każe dar t o b i e, mi vida4. Wzmoc­nisz nim nasze mia­steczko, wzmoc­nisz nasz dom. Dasz powód do dumy całej rodzi­nie.

– Powód do dumy całej rodzi­nie – z powagą powtó­rzyła Mira­bel.

Nagle ciszę prze­rwał huk sztucz­nych ogni. Dom dał sygnał, że czas roz­po­cząć cere­mo­nię.

– Dobrze, dobrze, Casita, już idziemy – zaśmiała się abuela.

Dom pod­su­nął Mira­bel jej buty. Cie­szył się na ten moment tak samo jak ona. Bab­cia i wnuczka zatrzy­mały się u progu, ści­ska­jąc się za ręce.

– Jak myślisz, jaki dar otrzy­mam? – spy­tała dziew­czynka.

Abu­ela nachy­liła się do niej.

– Już ty sama jesteś cudem – powie­działa, a jej głos zadrżał z dumy i miło­ści. – Jaki­kol­wiek dar na cie­bie czeka, będzie tak samo wyjąt­kowy jak ty.

Mira­bel ści­snęła świecę w małych rącz­kach. Czuła jej cie­pło i tęt­niącą w niej moc obie­cu­jącą wiel­kie rze­czy. Była gotowa przy­jąć dar i dać rodzi­nie powód do dumy!

Roz­dział pierw­szy

Roz­dział pierw­szy

Minęło mniej wię­cej dzie­sięć lat. Pięt­na­sto­let­nia Mira­bel zerwała się z łóżka i roz­po­częła gorącz­kowe przy­go­to­wa­nia do bar­dzo wyjąt­ko­wego dnia. Tego wie­czoru swój dar miał otrzy­mać jej mały kuzyn, a jesz­cze tyle było do zro­bie­nia! Dziew­czyna bie­gała po pokoju, wcią­ga­jąc ubra­nie, a dom z tru­dem za nią nadą­żał! Pod­su­nął jej buty i oku­lary w zie­lo­nych opraw­kach i ledwo zdo­łał chwy­cić koszulę nocną, którą odrzu­ciła, żeby zało­żyć hafto­waną spód­nicę i bluzkę. Wresz­cie była gotowa!

Drzwi sypialni otwo­rzyły się przed nią.

– No dobrze – mruk­nęła Mira­bel pod nosem. – Dasz radę.

Nie­siona deli­kat­nymi ruchami domu, zje­chała na par­ter, mija­jąc po dro­dze por­tret dziadka Pedra, któ­rego znała tylko z opo­wie­ści babci. Ze zdję­cia patrzył na nią młody, bar­dzo przy­stojny męż­czy­zna.

– Dzień dobry, abu­elo.

Mira­bel zna­la­zła się w jadalni i zaczęła nakry­wać do stołu. Wokół niej dom krzą­tał się, otwie­ra­jąc okien­nice i wpusz­cza­jąc do środka zło­ci­ste pro­mie­nie poran­nego słońca. Na zewnątrz zebrała się grupka pod­eks­cy­to­wa­nych dzieci z mia­steczka. Nie mogły się już docze­kać wiel­kiej uro­czy­sto­ści, która miała się odbyć wie­czo­rem. Cere­mo­nia przy­ję­cia daru rodziny Madri­ga­lów była dla nich nie­zwy­kłym wyda­rze­niem, na które szy­ko­wały się od dawna. Całe Encanto przy­bę­dzie świę­to­wać razem z nimi.

Mira­bel pospiesz­nie przy­go­to­wy­wała stół do poran­nego posiłku, a dzieci przez otwarte okno wykrzy­ki­wały do niej pyta­nia.

– Hej, kiedy będzie magia?! – wrza­snął jakiś znie­cier­pli­wiony chło­piec.

– Cere­mo­nia kuzyna odbę­dzie się dziś wie­czo­rem – odpo­wie­działa Mira­bel ze spo­ko­jem, nie prze­ry­wa­jąc pracy. Wie­działa, że musi pomóc, i robiła, co mogła. Ten dzień miał ogromne zna­cze­nie dla całej rodziny.

– A jaki dosta­nie dar? – krzyk­nął ten sam chło­piec, wycią­ga­jąc w górę kubek z kawą.

– Nie­długo się dowiemy – odparła Mira­bel.

– A ty jaki masz? – spy­tało inne dziecko.

– A kto pyta? – Dziew­czyna odpo­wie­działa z figlar­nym uśmie­chem, dalej krzą­ta­jąc się po jadalni.

– My! – zawo­łał chło­piec, poka­zu­jąc pal­cem trójkę swo­ich kom­pa­nów.

– Słu­chaj­cie, „my”, jeśli opo­wiem wam tylko moją część, nie pozna­cie całej histo­rii. – Ta odpo­wiedź tylko spo­tę­go­wała cie­ka­wość.

Dzieci zamil­kły na chwilę, po czym jak na komendę wrza­snęły chó­rem:

– A jaka jest cała histo­ria?

– Nie zosta­wi­cie mnie w spo­koju, co? – zaśmiała się Mira­bel i ruszyła z powro­tem do swo­jej sypialni. Żeby opo­wie­dzieć dzie­ciom wszystko od początku do końca, musiała opi­sać człon­ków swo­jej rodziny i ich dary. A do tego potrze­bo­wała pomocy Casity.

Casita była na każde zawo­ła­nie Mira­bel i pozo­sta­łych Madri­ga­lów. Łączyła ich wyjąt­kowa więź, a każdy dzień w magicz­nym domu sta­wał się nową przy­godą.

Gotowa, by roz­po­cząć opo­wieść, Mira­bel spoj­rzała na komodę sto­jącą przy jed­nej ze ścian.

– Szu­flady! – wykrzyk­nęła, a one ocho­czo wysu­nęły się w jej stronę. – Kafelki! – Kafelki na pod­ło­dze pod­sko­czyły, żeby ją powi­tać. – Drzwi! – Drzwi do wszyst­kich sypialni roz­ja­rzyły się magicz­nym bla­skiem.

– Do dzieła! – zawo­łała Mira­bel i wspól­nie z Casitą zabrała się za budze­nie pozo­sta­łych człon­ków rodziny.

Wkrótce wszy­scy Madri­ga­lo­wie w pośpie­chu ubie­rali się i wiel­kimi kęsami pochła­niali śnia­da­nie. Gotowi do dzia­ła­nia, czym prę­dzej wyru­szyli do mia­steczka, żeby zdą­żyć z przy­go­to­wa­niami do cere­mo­nii. Cie­kaw­skie dzie­ciaki zebrały się przed drzwiami domu, żeby przyj­rzeć się magicz­nej rodzince.

– Ojej, to oni! – pisz­czały, poka­zu­jąc ich sobie pal­cami. – Cie­kawe, jakie mają talenty?! Co on potrafi? A ona?

Mira­bel uśmiech­nęła się cie­pło. Uznała, że dzieci już dość się nacze­kały.

– No dobrze, już dobrze. A teraz spo­kój i relaks – powie­działa.

– Relaks jest w tej chwili fizycz­nie nie­moż­liwy! – oświad­czył chłop­czyk trzy­ma­jący kubek kawy i świ­dru­jący Mira­bel wzro­kiem. Spoj­rzała na niego zanie­po­ko­jona.

– Opo­wiedz nam wszystko! – włą­czyły się inne dzieci. – Kto co potrafi? Jakie macie moce?

Chłop­czyk z kub­kiem kawy poczer­wie­niał i wrza­snął:

– No weź, powiedz nam wresz­cie, co potrafi każdy z was!

– I wła­śnie dla­tego kawa jest tylko dla doro­słych – powie­działa Mira­bel, wyj­mu­jąc mu kubek z rąk.

Dzieci drep­tały za nią przez mia­steczko. Po dro­dze minęli piękny mural przed­sta­wia­jący Almę z tro­jacz­kami: Pepą, Bru­nem i Julietą. Mira­bel wyja­śniła, że to oni jako pierwsi zostali obda­ro­wani magicz­nymi zdol­no­ściami. Tía5 Pepa ma nad­zwy­czajną moc kon­tro­lo­wa­nia pogody za pomocą swo­jego nastroju. Gdy jest szczę­śliwa, na bez­chmur­nym nie­bie świeci słońce. A gdy robi się smutna… lepiej pędzić po para­sol! Tío6 Bruno otrzy­mał zdol­ność prze­po­wia­da­nia przy­szło­ści, ale opu­ścił rodzinę w tajem­ni­czych oko­licz­no­ściach wiele lat temu i od tej pory słuch po nim zagi­nął. Teraz w domu Madri­ga­lów w ogóle się o nim nie mówi. Na koniec Mira­bel poka­zała pal­cem Julietę, swoją wspa­niałą mamę. Jedze­niem, które przy­go­to­wy­wała, potra­fiła ule­czyć każdą ranę i każdą cho­robę.

Gdy wesoła gro­madka ruszyła dalej, po dro­dze minęła praw­dziwą Julietę roz­da­jącą świeże are­pas7 dłu­giej kolejce nie­do­ma­ga­ją­cych męż­czyzn i kobiet.

Mira­bel prze­mie­rzała ulice mia­steczka tęt­niące życiem i weso­łym zgieł­kiem. Dzieci ubrane w spor­towe koszulki grały w piłkę nożną. Po dru­giej stro­nie drogi roz­e­mo­cjo­no­wana grupa roz­gry­wała gło­śną par­tyjkę tejo8. Za każ­dym razem, gdy któ­ryś z gra­czy tra­fił kamy­kiem do celu, roz­le­gało się grom­kie POP!, a obser­wu­jący wzno­sili rado­sne okrzyki.

Na targu klienci nego­cjo­wali z peł­nymi werwy prze­kup­niami w nadziei, że uda im się w oka­zyj­nych cenach kupić świece, sma­żone mrówki i inne towary.

Dzieci nie odstę­po­wały Mira­bel na krok, a ona poka­zy­wała im kolej­nych człon­ków rodziny. Po dro­dze minęli jej pogrą­żo­nego w myślach tatę, Agustína, i wujka Felixa, wesołka i duszę towa­rzy­stwa. Żaden z nich nie miał magicz­nej mocy, bo weszli do rodziny przez mał­żeń­stwo.

Naj­bar­dziej sza­no­waną spo­śród Madri­ga­lów była jed­nak abu­ela Alma. Wszy­scy w mia­steczku ota­czali ją czcią i miło­ścią, bo dbała o to, by człon­ko­wie jej rodziny uży­wali swo­ich darów dla dobra całej spo­łecz­no­ści. Bab­cia i pozo­stali Madri­ga­lo­wie na co dzień krą­żyli po Encanto, poma­ga­jąc jego miesz­kań­com w róż­nych spra­wach, a teraz wszy­scy pozdra­wiali ich z sza­cun­kiem i ser­decz­no­ścią.

– Zrób­cie miej­sce dla Madri­ga­lów! – zawo­łał jakiś męż­czy­zna.

– Dziś wielki dzień! – dodał ktoś inny.

– Powo­dze­nia wie­czo­rem! – wtrą­cił kolejny.

Mira­bel sta­nęła, żeby przyj­rzeć się swo­jej magicz­nej rodzi­nie. Tak bar­dzo pra­gnęła dać jej powód do dumy.

– Zaraz! – pisnęło jedno z towa­rzy­szą­cych jej dzieci, przy­glą­da­jąc się Madri­ga­lom. – Która to twoja sio­stra, a która kuzynka?

– Jak ty ich wszyst­kich ogar­niasz? – ode­zwało się inne z nie­do­wie­rza­niem.

Za okrą­głymi oku­la­rami w oczach dziew­czyny bły­snęło roz­ba­wie­nie.

– No dobra, już tłu­ma­czę… – Dzieci stło­czyły się wokół niej, a ona poka­zała im po kolei swo­ich kuzy­nów, kuzynkę i sio­stry i przed­sta­wiła ich magiczne wła­ści­wo­ści.

Kuzynka Dolo­res miała nie­zwy­kle wyczu­lony słuch. Żaden wyszep­tany sekret nie mógł się przed nią ukryć! Kuzyn Camilo potra­fił przy­bie­rać dowolną postać, co bywało iry­tu­jące, bo mógł zmie­nić się nawet w cie­bie! A mały kuzyn Anto­nio… miał otrzy­mać swój dar wła­śnie tego wie­czoru.

Mira­bel wska­zała swoje dwie star­sze sio­stry: pełną wdzięku Isa­belę oraz silną i odpo­wie­dzialną Luisę.

Isa­bela była cho­dzą­cym ide­ałem. Jed­nym pstryk­nię­ciem smu­kłych pal­ców potra­fiła spra­wić, że wokół roz­kwi­tały kwiaty. Wszy­scy ją uwiel­biali, a naj­bar­dziej Mariano, który nawet w tej chwili przy­glą­dał się jej wiel­kimi roz­ma­rzo­nymi oczami.

Luisa miała nad­ludzką siłę i zawsze można było na niej pole­gać. Jej serce było rów­nie wiel­kie jak jej bicepsy. Marzysz o odro­bi­nie cie­nia w upalny dzień? Żaden pro­blem, Luisa zaraz przy­nie­sie dla cie­bie roz­ło­ży­stą palmę. Kościół stoi nie tak jak trzeba? Spo­kojna głowa, z tym Luisa rów­nież sobie pora­dzi! Nie było prośby, która prze­kra­cza­łaby jej moż­li­wo­ści.

Gdy Mira­bel skoń­czyła opi­sy­wać talenty swo­ich sióstr i kuzy­nów, wokół roz­legł się dźwięk miej­skich dzwo­nów. Wezwał on Madri­ga­lów do powrotu do domu. Abu­ela uśmiech­nęła się, zado­wo­lona z pracy, jaką udało im się wyko­nać.

– No dobrze, kochani, trzeba się przy­szy­ko­wać! – zawo­łała.

– Idziemy, rodzinko! – krzyk­nęła Luisa.

W mgnie­niu oka zgro­ma­dzili się przy nich wszy­scy Madri­ga­lo­wie i razem ruszyli do domu. Mira­bel pospie­szyła za nimi.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. ¹ hiszp. bab­cia [wróć]

2. ² hiszp. dzia­dek [wróć]

3. ³ hiszp. domek [wróć]

4. hiszp. moje życie, moje kocha­nie [wróć]

5. 5 hiszp. cio­cia [wróć]

6. hiszp. wujek [wróć]

7. Popu­larne w kuchni Kolum­bii oraz innych kra­jów Ame­ryki Łaciń­skiej placki z mąki kuku­ry­dzia­nej (przyp. tłum.). [wróć]

8. Tra­dy­cyjna w Kolum­bii gra zręcz­no­ściowa (przyp. tłum.). [wróć]