Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
35 osób interesuje się tą książką
Tutaj albo jest się drapieżcą, albo staje się ofiarą. Dorastanie w podupadłym miasteczku nie czyni człowieka honorowym. Dwa gangi toczą wojnę, a ja pragnę ocaleć.
Życie w North Shore of the Falls uczyniło mnie bezlitosnym. Przetrwałem, ponieważ jestem wiernym żołnierzem gangu North Shore Crew. Zachowuję zimną krew, nigdy nie tracę celu z oczu, a moją jedyną obsesją pozostaje wyrwanie naszego miasteczka ze szponów naszych odwiecznych wrogów – Kingów.
Alexandra Delacroix to jedynie proste zadanie. Mieszka w sąsiednim miasteczku Stoneview, raju milionerów. Mam ją oczarować, a potem ujawnić kompromitujące informacje dotyczące jej ojca senatora, co pozwoli na przechylenie szali władzy na naszą korzyść.
Lecz w przeciwieństwie do innych bogatych dziewczyn ze Stoneview, które traktuję jak zabawki, Alexandra okazuje się życzliwa, bezinteresowna i urocza aż do przesady. Przypomina jasnoróżową babeczkę z posypką na lukrze.
Nic nas nie łączy. Oprócz skrywanych przez nas sekretów. I zanim się zorientuję, moje priorytety się zmieniają.
Alexandra Delacroix staje się moją nową obsesją.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 591
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: Heartless Beloved
Copyright © Lola King 2023
Copyright © for Polish edition by Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne, Oświęcim 2025
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Anna Suchańska
Korekta: Karina Przybylik, Martyna Janc, Iwona Wieczorek-Bartkowiak
Skład i łamanie: Michał Swędrowski
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8418-480-6 · Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne · Oświęcim 2025
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
Przedmowa
Podziękowania
Playlista
Ostrzeżenie
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Epilog
Dodatek
Podziękowania
Powieści Loli King
Przypisy
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Powieść dedykuję wszystkim dziewczynom mającym mroczne pragnienia.
Zawsze znajdą się tacy, którzy nienawidzą kobiet tworzących mroczne historie i tych, które je czytają. Niech nas nienawidzą!
Zatraćcie się w fikcji, cieszcie podróżą i poczujcie wolność.
Drodzy Czytelnicy,
w powieści natkniecie się na pewne arabskie słowa! Świetnie się bawiłam, tworząc postać mówiącą w języku mojej rodziny ze strony mamy. Może znacie arabski i zauważycie, że pewne zwroty czy słowa różnią się od tych, którymi się posługujecie. Chcę jedynie zaznaczyć, że moje postacie mówią w darija, marokańskim dialekcie języka arabskiego.
Proszę także, abyście wzięli pod uwagę, że pisanie arabskich słów przy użyciu łacińskiego alfabetu stanowi spore wyzwanie. Dlatego zapis niektórych wyrazów może różnić się od tego, jaki znacie. Często istnieje wiele sposobów notacji tych słów w łacińskim alfabecie.
Na koniec pragnę dodać, że różne elementy tradycji oraz sposób mówienia zostały zaczerpnięte z moich doświadczeń z rodziną. Każdy ma własne przeżycia, a w tej powieści absolutnie nie przedstawiam ogólnego wzoru marokańskich czy algierskich domostw. Opisuję jedynie swoje impresje po zetknięciu się z mieszanką tych niesamowitych kultur :)
Miłej lektury!
Don’t blame me, love made me crazy. If it doesn’t you ain’t doing it right1.
Taylor Swift
Specjalne podziękowania kieruję do czytelników, którzy uprzejmie podzielili się ze mną swoją ulubioną piosenką Taylor Swift.
Jak wiecie, nie mogłam uwzględnić w powieści wszystkich utworów, ponieważ niektóre nie pasowały do fabuły. Mimo to dziękuję, że staliście się częścią tej książki!
(Imiona wymieniono bez szczególnego porządku).
Jess, Pau, Kasey Bridges, Kiley Baker, Ann, Vanessa, Anusha, Alexandra Yordanova, Barb Walker, Tracey, Cheryl, Eni, Keely Witham, Iskra, Kimberly, Jordan Triplett, Amber Kuehn, Gina Stallone (Gigi), Veronica Ramos, Magon Brindley, Dena Coles, Kayla, Madelyn, Amber Pate, Stephanie, Crystal Stewart, Mindy Bormann, Daniella, Melanie, Ari, Beth Webb, Theresa Derwin, Jennifer, Christina, Amina, Mariam Allen, Lauren Donley, Erin Mcmanis, Lori, Diana.
Dziękuję!
Oliver Francis – TOXIC PARADISE
Maisie Peters – Not Another Rockstar
Taylor Swift – I Knew You Were Trouble
glaive, ericdoa – fuck this town
bülow – Get Stüpid
Kid Cudi, MGMT, Ratatat, Steve Aoki – Pursuit of Happiness
Dylan – No Romeo
Taylor Swift – Sparks Fly
Taylor Swift – Anti-Hero
Grady – sex scenes and video games
Vwillz – Falling Slowly
Confetti – Ghost (Dark Version)
Taylor Swift – Lavender Haze
Call Me Karizma – Bad Ones
The Kid Laroi – I GUESS IT’S LOVE?
Mxze, Clarei – Manipulate
iamjakehill – I Chose Violence
Trevor Daniel – Falling
Taylor Swift – Style
Taylor Swift – Wonderland
Gracie Abrams – Better
G-Eazy, blackbear – Hate the Way
Taylor Swift – Fearless
5 Seconds of Summer – Flatline
Taylor Swift – Love Story
Taylor Swift – Shake It Off
mike. – Mirrors on the Ceiling
Taylor Swift – I Know Places
Ollie – Hazel Eyes
Lana Del Rey – Without You
Taylor Swift – Mine
PRETTYMUCH – Eyes Off You
Friday Pilots Club – Better With
LØLØ, girlfriends – 5,6,7,8
Olivia Rodrigo – traitor
convolk – I fucked up
Taylor Swift – White Horse
Ethan Ross, Luga, Lames – NEVER BREAK
iamjakehill – Satin Black
Chri$tian Gate$ – ARSON
Taylor Swift – I Did Something Bad
Taylor Swift – Blank Space
Ryan Caraveo – From Hell With Love
Josh A, NEFFEX – Sober
Nessa Barrett – i hope ur miserable until ur dead
Call Me Karizma – Young, In Love & Depressed AF
Taylor Swift – Mastermind
Selena Gomez – The Heart Wants What It Wants
Taylor Swift – Vigilante Shit
Lord Huron – The Night We Met
Taylor Swift – Afterglow
Taylor Swift – Miss Americana & The Heartbreak Prince
Niniejsza powieść to dark romance przeznaczony wyłącznie dla czytelników powyżej osiemnastego roku życia. Zawiera sceny, które dla niektórych mogą okazać się trudne w odbiorze. Pojawiają się w niej wątki takie jak: niejednoznaczna wątpliwa zgoda, porwanie, tortury, morderstwo, ataki paniki, PNES2, rytuały inicjacyjne, przemoc domowa, zmagania z traumą, śmierć rodzica oraz wzmianki o nieuleczalnej chorobie. Jak we wszystkich moich powieściach, postaci łączy toksyczna relacja, a głównego bohatera, który jest manipulantem, prawie nie da się zmienić. Nie pochwalam takiego zachowania w prawdziwym życiu i stanowczo podkreślam, aby powieść traktować jako fikcję.
Książka zawiera motywy CNC3, bardzo delikatną zabawę w dominowanie oraz upokarzanie. Moje powieści nie są jednak przewodnikami po BDSM.
Powieść jest przeznaczona dla czytelników, którzy pragną bezpiecznie zanurzyć się w swoje fantazje na jej kartach. Miejcie świadomość, że zaczynają się one na następnej stronie i wchodzicie w nie na własne ryzyko. Nie będzie kolejnych ostrzeżeń ani słów bezpieczeństwa. Przygodę możecie przerwać jedynie wtedy, gdy zamkniecie książkę.
Zawsze bawcie się bezpiecznie i za obopólną zgodą.
Z wyrazami miłości
Lola
Alexandra
Oliver Francis – Toxic Paradise
Przerażenie gwałtownie wyrywa mnie ze snu.
– Nie krzycz.
Biorę gwałtowny wdech, czując zimną lufę przyciśniętą do czoła. Zastygam w bezruchu i błądzę wzrokiem wokół siebie.
Nieznajomy ma na twarzy kominiarkę, spod której wyzierają ciemne oczy.
Wpadający do pokoju blask księżyca obrysowuje jedynie kontury jego ciała, cała reszta pozostaje skryta w mroku. Oddech mi przyspiesza.
Otwieram usta, ale on kręci głową.
– Ani słowa. – Mocniej przyciska broń do mojego czoła, a ja zaciskam powieki.
Śni mi się koszmar. Na pewno, myślę.
Pamiętam, jak dzisiaj zapadałam w sen. Walczyłam z podekscytowaniem, że obudzę się w osiemnaste urodziny. Pocałowałam swojego chłopaka Chestera na pożegnanie i w progu naszego domu zrobiłam nam zdjęcie polaroidem. Ta fotka leży na biurku. Ostatni wieczór jako siedemnastolatki w objęciach sympatii z liceum. Jutro są walentynki. Moje urodziny.
Wzięłam ciepły prysznic, założyłam seksowną koszulę nocną i połączyłam się na wideorozmowę z Chesterem, gdy tylko dotarł do domu. Obiecał mi, że jutro czeka mnie dzień pełen niespodzianek.
Zatem ten mężczyzna, który pojawił się w mojej sypialni w środku nocy, musi być jedynie wytworem wyobraźni. Nie pierwszy raz śniłabym o tym, że ktoś się do mnie włamał.
Marzenia senne jednak zazwyczaj wzbudzają ekscytuję. Wszystko mnie wtedy łaskocze i budzę się wilgotna. Ten sen wydaje się inny, jest niemal niczym koszmar.
Kiedy ponownie otwieram oczy, wciąż widzę przed sobą mężczyznę.
– Nie skrzywdzę cię. Chcę jedynie pieniędzy. Dopóki będziesz robić, co ci każę, wszystko będzie dobrze. Rozumiesz?
Zastanawiam się, co jest mroczniejsze: pokój czy jego głos?
Kiwam w milczeniu głową, bo nie mam odwagi zrobić nic innego. Odsuwa nieco pistolet, ale nadal we mnie celuje.
– Usiądź – rozkazuje.
Moja koszulka w kolorze fuksji, z przezroczystą koronką obramowującą piersi, przechodzi w satynę tuż pod stanem i ledwo zakrywa pośladki. To doskonałe połączenie seksapilu i niewinności, które tak uwielbia Chester.
Powoli się podnoszę i przyciągam kołdrę do piersi. Nie mogę się zmusić, aby spojrzeć na mężczyznę. Za bardzo przeraża mnie myśl, że mogłabym przypadkiem dostrzec jakieś szczegóły, przez które go rozpoznam. Im mniej wiem, tym lepiej. Wpatruję się w drżące, przykryte pościelą kolana.
– Proszę, nie rób mi krzywdy – szepczę. – Ja… ja mogę zaprowadzić cię do sejfu.
Wiem, że to powód jego wizyty. Sam tak powiedział.
Moi rodzice są bogaci. To miliarderzy. Mama pochodzi ze starej, majętnej rodziny, a ten mężczyzna włamał się, aby odebrać swoją działkę. Cokolwiek znajduje się w sejfie, nie ma dla nas znaczenia. Może zabrać wszystko.
– Powiedziałem, żebyś milczała – rzuca ostrym tonem, przez co aż podskakuję. – Masz się odzywać tylko wtedy, gdy zadam ci pytanie. A tak to ani słowa.
Kiwam głową, czując ucisk w gardle.
– Ręce za plecy.
Zerkam na niego.
– Nie ma potrzeby. Proszę… – Otwieram usta, ale przyciska mi broń do prawej skroni. Rozumiem aluzję i natychmiast milknę.
Wyjmuje coś z kieszeni czarnej bluzy i ciska w moją stronę. Spoglądam na biały plastik na kolanach, a z moich ust wyrywa się jęk.
– Skrępuj sobie ręce za plecami.
Kiedy puszczam kołdrę, jego spojrzenie wędruje na moje cycki. Blade krągłości, ledwo osłonięte delikatną koronką, są bardzo wyraźnie widoczne w mroku.
Obserwuję, jak wykrzywia usta.
– Czy wszystkie suki ze Stoneview śpią ubrane tak, jakby z samego rana miały pozować dla „Playboya”? – odzywa się.
Stoneview. Powód, dla którego dzisiaj wieczorem zjawił się w moim domu. Miasteczko zamieszkiwane jedynie przez miliarderów i milionerów. Miejsce, gdzie przeciętne dochody są wyższe niż w innych miastach stanu Maryland razem wzięte.
Samochody, jakie posiadamy, są poza zasięgiem zwykłych bogaczy, a nasze domy mają zbyt wysoką cenę, aby mogli je sprzedawać zwyczajni agenci nieruchomości. Prywatna szkoła w mieście jest tak kosztowna, że wyłącznie nas na nią stać.
Jesteśmy elitą elit. Najbogatszymi z bogaczy. Odizolowani od świata zewnętrznego, królowie i królowe nepotyzmu oraz przywilejów.
Wskaźnik przestępczości wynosi tutaj zero. Nasze miasteczko jest niedostępne, posiadłości ogrodzone i chronione. Nigdy nie słyszałam o jakimkolwiek wtargnięciu do domu w Stoneview.
Aż do dzisiejszego wieczoru.
– Widzisz – oznajmia szyderczo. – Teraz zadałem ci pytanie, więc oczekuję odpowiedzi.
– N-nie. – Przełykam ślinę i kręcę głową.
– Więc tylko ty? – kontynuuje, kiedy próbuję zacisnąć opaskę na nadgarstkach.
Trudno ją założyć w tej pozycji, w dodatku drżą mi ręce.
– To dla mojego chłopaka – szepczę.
Dlaczego czuję potrzebę tłumaczenia się przed tym mężczyzną?
– Szczęściarz. Powinnaś robić, co ci każę, bo on na pewno chciałby zastać cię rano żywą.
W końcu wsuwam opaskę na ręce i ją zaciskam.
– Słucham cię – mówię, aby go uspokoić. Upewniam się, aby nie zacisnąć trytytki za mocno.
Mężczyzna zbliża się, przesuwa dłonią po moim ramieniu i chwyta końcówkę plastiku, po czym ciągnie za nią mocno, aż się krzywię.
– Niegrzeczna dziewczynka – szepcze mi do ucha. – Zdecydowanie za luźno.
Drżę, kiedy ciepłym oddechem pieści moją szyję. Odsuwa się, a dłoń, w której trzyma broń, opiera o udo.
– Gdzie jest pokój mamusi i tatusia? – pyta szyderczo.
– Nie ma ich w domu.
– Będę bardzo zły, jeśli mnie okłamujesz. A nie chcesz przekonać się, co się dzieje, kiedy się złoszczę. – Mruży oczy i krzyżuje ramiona na piersi.
– Przysięgam, że ich nie ma. – Przez ściśnięte gardło wydobywa się mój piskliwy głos. – Są na wakacjach. Jestem sama.
– Nie masz rodzeństwa?
– Jestem jedynaczką.
Potakuje. Kiedy drzwi do sypialni się otwierają, czuję oszołomienie. Do środka wchodzi kolejny mężczyzna w kominiarce, odziany w czerń.
Ma torebkę, moją torebkę, oraz latarkę. Kieruje jej światło na swoją lewą dłoń, w której trzyma moje prawo jazdy.
– W domu nie ma nikogo więcej – potwierdza przybysz, wchodząc do środka. – Ale, stary… – wybucha śmiechem. Jego głos jest znacznie delikatniejszy niż włamywacza, który był ze mną do tej pory. Lekko unosi się w powietrzu, podczas gdy ton tego drugiego rozbija się o mnie mocno. – Nie zgadniesz, co właśnie znalazłem.
Nie.
Dokładnie wiem, co go tak cieszy.
– Z pewnością nie kasę – odpowiada z rozczarowaniem stojący obok mężczyzna.
– O, nie! Coś znacznie lepszego. – Zmierza w stronę mojego łóżka. – Przedstaw się mojemu przyjacielowi, słonko.
Serce bije mi jak szalone i wpadam w panikę. Od tej chwili już nic nie pójdzie gładko.
– Elisabeth.
Nowo przybyły ponownie wybucha śmiechem, wiedząc, że celowo nie podałam nazwiska. Opóźniam nieuniknione.
– Tak. – Kiwa głową. Wędruje wzrokiem do plastikowej karty w dłoni. – Elisabeth Alexandra Delacroix.
Kaleczy moje nazwisko. Wymawia je z „iks”. „Delakroiks”, jak napój La Croiks, zamiast „Delakwa”. To bez znaczenia. I tak osiąga ten sam efekt.
Spanikowana, spoglądam na drugiego mężczyznę. Od razu da się stwierdzić, że to on tu rządzi.
– Jak senator Delacroix? – Zaskakuje mnie jego doskonała wymowa.
– No. Mogę potwierdzić, że jest na wszystkich rodzinnych fotografiach. Tylko on, jego żona i ta oto urocza Elisabeth.
Od wieków nie posługuję się swoim pierwszym imieniem. Przywykłam do tego, że wszyscy nazywają mnie Alexandrą, przez co Elisabeth brzmi obco.
– Stary – włamywacz trzymający moje prawo jazdy uśmiecha się – wiesz, co to oznacza, prawda?
Ten, który jest przy mnie od początku, przykłada palec wskazujący do mojego policzka i sunie knykciami po linii szczęki. W pewnym momencie przerywa ten delikatny gest i zaciska dłoń na szczęce, po czym unosi moją twarz tak, bym się w niego wpatrywała.
– Tak – oznajmia ze spokojem. Trzymaną w drugiej ręce broń chowa do dżinsów. – To oznacza, że otrzymamy wysoki okup za Elisabeth.
Nagle czuję ciężar w żołądku, a krew odpływa mi z twarzy.
– Nie! – krzyczę i odsuwam się od niego. Zaczynam się wić. Palą mnie nadgarstki, kiedy upadam na materac i próbuję się odczołgać.
– Powiedz pozostałym, żeby przygotowali samochód. Zabieramy ją ze sobą.
Pozostali? Ile osób jest w domu?
Obserwuję, jak mężczyzna, który znalazł moje prawo jazdy, wychodzi z sypialni. Staram się stoczyć na podłogę, aby wstać i uciec.
– Chodź tutaj. – Napastnik zaciska dłoń na mojej kostce i ciągnie mnie na drugą stronę łóżka.
Koszulka nocna podwija mi się do bioder, odsłaniając bawełniane majtki. Pomimo że założyłam coś seksownego dla Chestera, i tak nie mógł zobaczyć, co kryło się pod spodem, kiedy rozmawialiśmy na FaceTimie. Cieszę się, że mam na sobie bieliznę, kiedy mężczyzna szura moim ciałem po materacu. Przynamniej ona coś zasłania.
– Pomocy! – krzyczę daremnie. Najbliższy sąsiad mieszka dziesięć minut pieszo stąd. W Stoneview cenimy sobie prywatność. Nikt więc tego nie usłyszy.
Napastnik jednak o tym nie wie, przez co wpada w złość.
– Stul dziób – syczy. Znajduje się tuż przy mnie. Czuję nagły ruch powietrza, a sekundę później jego dłoń ląduje na moim tyłku.
Krzyczę, kiedy się na mnie wspina.
Nie obawiam się już broni. Nie zabije mnie, skoro wie, że mogę mu przynieść miliony.
Obawiam się jednak innych rzeczy, które może mi zrobić.
– Nie. Proszę… proszę! – Obcieram skórę na nadgarstkach, próbując wyswobodzić się z opasek. – Proszę, nie rób mi krzywdy… – Szorstki materiał dżinsów ociera się o nagą skórę, a fala strachu przeszywa moje ciało.
Mężczyzna chwyta i ciągnie mnie mocno za włosy, aż odchylam głowę do tyłu. Nie mogę dalej błagać, ponieważ wpycha mi materiał do ust. To jakiś rodzaj tkaniny. Puszcza mnie, a potem słyszę charakterystyczny dźwięk rozwijanej taśmy.
Krzyczę z przerażenia, ale knebel tłumi wszelkie odgłosy. Próbuję go wypchnąć językiem, ale jest za późno. Mężczyzna zakleja mi usta taśmą, owija ją kilkukrotnie wokół głowy, po czym przecina.
Teraz mój głos jest stłumiony, a wołanie o pomoc niemożliwe. Schodzi ze mnie, łapie moje biodra i przewraca.
– Myślałem, że będziesz grzeczną dziewczynką, Elisabeth. Nie jestem zadowolony z twojego zachowania. – Jego szyderczy ton wszystko pogarsza.
Kręcę głową, a moim ciałem targają dreszcze.
– Twój tatuś odbierze telefon, który zapamięta do końca życia. – Mężczyzna podnosi komórkę z szafki nocnej i się uśmiecha. – Chodź. Czas to pieniądz. – Wsuwa komórkę do tylnej kieszeni dżinsów, łapie moje ramię i pomaga mi wstać.
Czas?
Jaki czas?
To pojęcie przestaje mieć sens, kiedy ciągnie mnie po schodach w dół, gdzie w wielkim holu czekają na nas trzej mężczyźni. Kolana uginają się pode mną przy każdym kroku.
Kiedy schodzimy z ostatniego stopnia, zapada chwila ciszy. Nieznajomi spoglądają na mnie w milczeniu.
– Cholera jasna – odzywa się jeden. – Spójrz na te cycki.
– Ja pierdolę – dodaje inny.
Ich komentarze sprawiają, że w gardle utyka mi jęk. Cofam się, odwracam w prawo i przysuwam bliżej trzymającego mnie mężczyzny, aby choć trochę się ukryć. Przywieram do niego, by osłonić się przed ich spojrzeniami, a jeden z porywaczy wybucha śmiechem.
– Dziewczyna myśli, że zdobędzie ochronę najgorszego z nas.
Dłoń na moim ramieniu zaciska się mocniej i wyczuwam ciepło bijące przez skórzaną rękawiczkę. Spoglądam w jego ciemne oczy, którymi przygląda mi się z góry. Jest taki imponujący, że czuję potrzebę cofnięcia się o krok, chociaż wiem, że to niemożliwe. Jestem średniego wzrostu, ale czubkiem głowy sięgam jedynie do jego ramion, a moje oczy znajdują się na linii szerokiego torsu.
Na kilka sekund nasze spojrzenia się krzyżują, a ja dostrzegam w jego tęczówkach współczucie. Niemal jakby miał wyrzuty sumienia. Ten wyraz twarzy jednak znika równie szybko, jak się pojawił. Popycha mnie w stronę pozostałych mężczyzn.
– Zabierzcie ją do samochodu.
Na dworze panuje lodowaty ziąb. Jest luty, a ja mam na sobie jedynie koszulkę nocną. Stopy mnie bolą, ponieważ jestem ciągnięta przez napastników po brukowanym podjeździe.
Kiedy porywacz mówił o samochodzie, miał na myśli nasz wóz. Jeden z napastników otwiera pilotem mercedesa-benz klasy G mojej matki i wpycha mnie do środka. Są szybcy. Jakby to nie było ich pierwsze porwanie. Dwóch siada po moich bokach, a pozostali z przodu. Wbijam wzrok w tego, który mierzył do mnie z broni, tego, którego po przebudzeniu zastałam w pokoju. Pomimo kominiarek z łatwością go rozpoznaję. Jest najpotężniejszej budowy. Ma pozycję lidera i wszyscy go słuchają.
Nasze spojrzenia znowu się krzyżują w lusterku wstecznym.
– Przykro mi, Elisabeth. Niestety nie możesz zobaczyć, dokąd cię zabieramy.
Otwieram szeroko oczy, gdy w ułamku sekundy przyciskają mi płótno do nosa. Krzyczę przez knebel i się szamoczę.
To jednak bezsensu.
Nie, kiedy mam skrępowane za plecami nadgarstki i jestem otoczona przez czterech mężczyzn.
Zapach materiału ścina mnie z nóg, zaczynam się dusić, a do oczy napływają mi łzy. Kaszlę przez kilka sekund, a po chwili moje powieki opadają.
Proszę, Boże. Nie chcę umierać.
***
Budzi mnie fala mdłości. W żołądku mi się przewraca, a w głowie dudni. Język ciąży w ustach i jęczę, słysząc hałas wokół siebie.
Ostatnie wydarzenia szybko do mnie wracają. Mimo mgły umysłowej strach z powodu porwania wciąż jest tak wyraźny, że nie potrafię o tym zapomnieć.
Leżę na boku, z dłońmi skrępowanymi za plecami. Jęczę z bólu palącego moje ramiona oraz fali ogarniających nudności. Kiedy się poruszam, głosy się zbliżają. Oślepiający blask uderza mnie prosto w twarz, uniemożliwiając mi otwarcie oczu.
– Elisabeth – szydzi ktoś. To on, przywódca. Wiem to. – Przywitaj się z tatusiem. Kręcimy dla niego filmik.
Wtedy uświadamiam sobie, że knebel zniknął. Kręcę głową i próbuję wtulić się w materac.
Materac.
Leżę na materacu, mówię do siebie w myślach.
Nie ma na nim żadnego prześcieradła ani niczego. Tylko twarda wyściółka i skrzypiące sprężyny. Śmierdzi moczem, potem i Bóg wie czym jeszcze.
Przywódca wplata dłoń w moje włosy i zmusza mnie do położenia się na plecach. Strach ciasno zaciska na mnie swoje szpony. Zastygam w bezruchu. Na moją twarz pada snop światła.
– Błagaj go, aby odbił cię tym złym mężczyznom, którzy cię porwali.
Z trudem uchylam powieki i mrużę oczy. Nie widzę niczego poza oślepiającym białym światłem skierowanym wprost na mnie.
Potrząsam głową i ponownie zamykam oczy. Biorę głęboki wdech, a strach odrobinę się rozwiewa, kiedy próbuję sobie przypomnieć szkolenie na wypadek porwania.
Jestem córką obecnego lidera większości w senacie. Mój ojciec jest znany głównie przez należącą do elity żonę. Był tak spragniony władzy, żeniąc się z moją matką, że przyjął jej warte miliardy nazwisko. Upewnili się, abym ja również je otrzymała.
Odbyliśmy niezliczone rozmowy na temat zachowania na wypadek porwania, chociaż nigdy nie przyszło mi do głowy, że przyjdzie mi się z tym zmierzyć w praktyce.
Dłoń w moich długich włosach zacieśnia chwyt. Syczę z bólu.
– Powiedz mu – warczy ukryty za światłem głos. – Powiedz mu, jaka jesteś przerażona.
– Mój ojciec nie negocjuje z terrorystami – oznajmiam, próbując zapanować nad drżeniem.
Lampa gaśnie, dzięki czemu mogę otworzyć oczy i rozejrzeć się po skąpanym w mroku pomieszczeniu. Znajduje się tutaj jedynie leżący na podłodze pojedynczy materac. Trzech mężczyzn góruje nad mną, podczas gdy czwarty kuca tuż obok.
Wypuszcza mnie i wstaje w kompletnym milczeniu.
– Terroryści – prycha jeden z nich. – Nieco ekstremalnie.
Wciąż noszą kominiarki, a światło w pomieszczeniu jest zbyt przytłumione, abym mogła dostrzec jakiekolwiek rysy twarzy. Rozpoznaję jedynie przywódcę z powodu jego sylwetki. Żaden z nich nie sprawia wrażenia zdenerwowanego czy zlęknionego. Żaden nie traktuje tego zbyt poważnie ani nie obawia się, że ktokolwiek ich złapie.
Są prawdziwymi przestępcami, nie lękającymi się prawa.
Odwrócony w moją stronę plecami przywódca pisze coś w telefonie, którym mnie nagrywał. Zajmuje mu to chwilę, a rękawiczki prawdopodobnie nie pomagają. Jego szerokie plecy i ramiona nie są nawet spięte. Porwał mnie, a mimo to jest kompletnie odprężony.
Usiłuję podnieść się do pozycji siedzącej, a głowa nadal pulsuje mi od substancji, którą mnie odurzyli. Opieram plecy o ceglaną ścianę i rozglądam się po pokoju.
– Porwanie córki polityka czyni z was terrorystów. Mój ojciec nie negocjuje i nie ugnie się pod żądaniem okupu. Kiedy tylko się dowie, że mnie porwaliście, naśle na was FBI. Kiedy mnie znajdą, a tak się stanie, wszyscy zostaniecie aresztowani i wylądujecie w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Rząd Stanów Zjednoczonych nie żartuje, gdy chodzi o senatorów i ich rodziny. Nie znam was i nie widziałam waszych twarzy. Lepiej weźcie moją kartę kredytową, a mnie wypuśćcie. Nie ma na niej limitu i podam wam PIN. Musicie jedynie…
– To ty musisz stulić dziób. – Ich przywódca odwraca się i wbija we mnie twarde spojrzenie. – Chyba że poprosisz ojca, aby zapłacił okup, albo będziesz błagać o litość przed kamerą. Nie mamy ochoty wysłuchiwać exposé4 amerykańskiego rządu.
– Powodzenia. Bo ten człowiek nie zapłaci ani centa. – Spoglądam na niego spod zmrużonych powiek.
Zbliża się, klęka obok i przykłada kciuk w rękawiczce do moich ust. Obrysowuje je, po czym lekko ciągnie za dolną wargę. Serce bije mi w piersi jak oszalałe, a oddech staje się płytki. Przez sekundę ból głowy się rozpływa. Z bliska dostrzegam głębię brązowych oczu i drobinki złota w tęczówkach. Wprost zapierają dech w piersi.
– Jeszcze zobaczymy. Prawda? – Płynnym ruchem mocno uderza mnie wierzchem dłoni.
Z krzykiem upadam na materac. Wciągam powietrze do płuc i wyczuwam krew na języku. Ciepły płyn sączy się z kącika moich ust.
– Przepraszam. – Lider wzrusza ramionami i się cofa. – Nie potraktują nas poważnie, jeśli nie będziesz odrobinę krwawić. To cały proces. Upewnij się, aby dodać do tego nieco łez.
Wyjmuje komórkę z tylnej kieszeni spodni i rzuca ją do jednego ze wspólników.
– Śmiało. Zapisałem numer jej ojca, zanim pozbyłem się telefonu.
Znowu leżę na boku oślepiona przez światło. Unoszę wzrok, ale milczę. Nie zamierzam grać w ich gierki. Jeśli zmuszą mnie choćby do jednej rzeczy, będą wiedzieli, że zdołają nakłonić do wszystkiego.
Kręcę głową i zamykam oczy, kiedy nagrywają. Zwijam się w kłębek i uparcie milczę.
Kiedy błysk znika, zakładam, że przerwali filmowanie.
– No dalej, Elisabeth – przekonuje przywódca, trącając mnie stopą w tyłek. – Jeśli nie wystąpisz, będę musiał cię skrzywdzić. Po co to utrudniać, skoro można przejść przez wszystko bez szwanku?
– Bez szwanku? – syczę. – Zabrałeś mnie z domu i uderzyłeś. Nazywasz to bez szwanku?
Przewraca oczami i wybucha śmiechem.
– Ledwo cię tknąłem. Chociaż to może się zmienić. Nagramy cię ponownie, abyśmy mogli wysłać filmik twojemu ojcu. Spróbujmy czegoś innego, okej? Chcę, byś oświadczyła, kim jesteś, i wyjaśniła, że zostałaś zabrana z domu dzisiejszej nocy. Potem powiesz, że żądamy dwóch milionów czterystu tysięcy dolarów w banknotach studolarowych. Okup zmieści się w walizce o rozmiarach dwadzieścia pięć na osiemnaście na cztery cale. Dokładnie takie mamy żądania. Ani więcej, ani mniej.
Moja matka jest miliarderką z fortuną, dzięki której mogłoby przetrwać kilka kolejnych pokoleń. Dwa miliony czterysta tysięcy to dla nas pestka.
Liczą się jednak zasady. Ojciec nie da im tych pieniędzy. Mam tego świadomość. Doskonale zdaje sobie sprawę, że nikt nie chce zostać mordercą córki senatora. Wie również, że może mnie w każdej chwili odnaleźć.
– Elisabeth – odzywa się ponownie przywódca.
Mam dość słuchania, jak wymawia moje imię. Serce podskakuje mi na ten dźwięk, a żołądek ściska się ze strachu. Tyle w tym drwiny… Świetnie się bawi, podczas gdy ja leżę skrępowana i praktycznie naga na brudnym materacu. Przyciska but do mojego prawego pośladka i znowu mnie popycha.
– Myślisz, że zapamiętasz to, co właśnie powiedziałem?
– Tak – kipię z wściekłości. – Nie jestem idiotką.
– Wciąż musisz to udowodnić – śmieje się łagodnie. – W porządku, nagrywamy.
Światło po raz kolejny błyska mi w oczy, przez co muszę spojrzeć w bok. Obserwuję mężczyznę stojącego za tym, który mnie filmuje.
– Nazyw… – Próbuję przełknąć ślinę i uświadamiam sobie, jak bardzo jestem spragniona. – Nazywam się Elisabeth Delacroix. Ja… – Gardło mi się zaciska, kiedy dociera do mnie, w jakim położeniu się znalazłam. – Zostałam porwana z domu w nocy. – Oczy pieką mnie od łez, ale je powstrzymuję. Przywódca właśnie tego pragnie, więc uczynię wszystko, aby zrobić mu na przekór. Zaciskam i otwieram powieki, by zobaczyć przed sobą ten sam obraz. Wszystko jest przechylone, ponieważ leżę na boku. – Okup za mnie wynosi dwa miliony czterysta tysięcy dolarów w banknotach studolarowych. Zmieści się w walizce o rozmiarach dwadzieścia pięć na osiemnaście na cztery cale.
Zapada przedłużająca się cisza, a potem mężczyzna trzymający telefon wyłącza kamerę.
– Zatem bez łez? – pyta.
Przywódca się śmieje.
– Przyjadą, nie martw się. Wyślij nagranie jej ojcu ze współrzędnymi miejsca, w którym powinien zostawić okup. Napisz, że ma czterdzieści osiem godzin.
Czterdzieści osiem godzin. A co potem?
Mój ojciec odnajdzie mnie wcześniej. Musi.
– Gotowe – oznajmia mężczyzna, który wysyła wiadomość w ciągu minuty.
– Miło. Chodźmy coś zjeść. Wrócimy, kiedy się odezwie.
Serce mi zamiera. Zamierzają mnie tu zostawić? Zaciskam usta i biorę głęboki wdech przez nos. Tuż przed wyjściem przywódca się zbliża. Łapie mnie za ramiona i przetacza na plecy.
– Lubię, kiedy twoje ładne cycki są na widoku.
Nozdrza mi drgają na myśl o tym, jak prześwitująca koronka je eksponuje. Mężczyzna spogląda na nie, a ja mam ochotę umrzeć na myśl, że stają mi sutki.
Panuje ziąb. Jest środek zimy, a to najwyraźniej opuszczony dom. Oto powód.
On jednak raczej ma odmienne zdanie, ponieważ wykrzywia usta w chorym uśmieszku. Mimo to milczy. Zostawia mnie samą na łóżku i się oddala. Dźwięk przekręcanego zamka uświadamia mi, że nie ma powodu wstawać, aby próbować się wydostać. Utknęłam w tym miejscu.
Nie jestem pewna, na ile znikają. Odnoszę wrażenie, że nie minęła nawet godzina. Przysypiam, gdy nagle drzwi stają otworem i porywacze wracają w pośpiechu.
– Dzwoni tatuś – zwraca się do mnie lider. – Bądź grzeczną dziewczynką i pokaż, jaka jesteś przerażona.
Jeden z nich chwyta moje włosy i podnosi do pozycji siedzącej. Krzywię się, ponieważ mam dosyć brutalnego traktowania.
Szokuje mnie charakterystyczny dźwięk odbieranego połączenia wideorozmowy. Myślałam, że to zwykła rozmowa, ale na ekranie pojawia się surowa twarz ojca.
Od razu przypomina mi się wszystko ze szkolenia. Biorę głęboki, długi wdech i oceniam poważne spojrzenie taty. Wiem, czego ode mnie oczekuje.
– Jestem w opuszczonym domu z czerwonej cegły. Okna są zabite deskami. Jest ich czterech. Przywódca ma amerykański akcent, jest dobrze zbudowany, ma brązowe oczy. Są uzbrojeni. Noszą… – udaje mi się przekazać te informacje, zanim trzymający telefon porywacz się rozłącza.
– Głupia suko! – krzyczy. Bierze zamach, gotów mnie uderzyć.
Zamykam oczy i czekam na brutalny cios, ale ten jednak nie nadchodzi. Kiedy uchylam powieki, widzę, że przywódca trzyma nadgarstek mężczyzny w ciasnym chwycie.
– W porządku – oznajmia spokojnie. – Elisabeth po prostu nie zrozumiała powagi sytuacji. Myśli, że to gierka. Bądź co bądź niecałe trzy miliony to dla niej nic, prawda?
Przygląda mi się brązowymi oczami, a ja nie mogę znieść jego spojrzenia, więc wbijam wzrok w kolana.
– Nie rozumiesz – szepczę drżącym głosem. – On nic wam nie da.
– Nie, jeśli będziesz wyglądać, jakbyś była na pieprzonych wakacjach w Cabo. – Posyła spojrzenie dwóm pozostałym mężczyznom, a oni natychmiast opuszczają pomieszczenie.
– Widzisz – zaczyna, podchodząc i stając obok. – To porwanie nie jest naszym pierwszym, ale mam wrażenie, że twoim tak. Zachowujesz się dzielnie. Jesteś córką polityka i prawdopodobnie już w dzieciństwie zostałaś wyszkolona w razie podobnych sytuacji. – Głaska mnie po włosach. – Zapomnij o tym, czego cię uczyli. Nic cię na to nie przygotuje. Nic nie przygotuje cię na mnie. Poprosiłem o coś, a ty mnie olałaś. Powiedziałem ci, że chcę łez i strachu, a ty mi odmówiłaś. Teraz nie mam wyboru. Muszę cię skrzywdzić. To naprawdę niefortunne, Elisabeth. Mogliśmy to załatwić w prosty sposób.
Czuję, jak moje serce błaga, aby uwolnić je z piersi, i nie potrafię go uspokoić. Zimny pot perli się na moich plecach, kiedy spoglądam na napastnika.
– Znam swojego ojca – wyduszam przez zaciśnięte gardło. – Łzy nie przekonają go do zapłacenia okupu. W tej chwili obchodzi go jedynie to, żeby zniszczyć ciebie.
Drzwi do pokoju ponownie się otwierają, a dwóch napastników niesie olbrzymie wiadro. Stawiają je u stóp przywódcy. Spoglądam na wodę i pływający w niej lód.
– C-co… – Otwieram szeroko oczy i gwałtownie unoszę wzrok.
– Okej. Siedź i wyglądaj ładnie. My zajmiemy się przekonywaniem tatusia.
Łapie za moje długie włosy i ciągnie po podłodze, aż kolanami szoruję po zakurzonej, zniszczonej wykładzinie.
– Weź głęboki wdech, Elisabeth. – Ponownie pada na mnie światło i w następnej sekundzie mężczyzna zanurza mi głowę w lodowatej wodzie.
Dławię się, a gwałtowne wdechy spowodowane szokiem napierają na gardło. Przez zimno dzwoni mi w uszach, czuję napór wody na mózg i mam wrażenie, jakby głowa zaraz miała mi eksplodować.
Spinam się, próbując bezskutecznie uwolnić się z więzów.
Wydaje mi się, że mija wieczność, zanim w końcu mnie wyciąga. Dławię się powietrzem, starając się łapczywie wciągnąć je do palących żywcem płuc. Ciało mi płonie, trzęsę się i szczękam zębami.
Światło razi mnie tak mocno w oczy, że chcę cofnąć głowę. Lider jednak mocno trzyma moje włosy.
– Poproś tatusia o pomoc, Elisabeth – syczy, mimo że nie przestaję kaszleć.
Kiedy wciąż milczę, ponownie wciska mi głowę do wiadra. Tym razem jestem bardziej na to przygotowana i zaciskam usta. Po chwili moim ciałem wstrząsają spazmy z zimna i braku tlenu. Woda wlewa mi się do nosa. Mężczyzna znowu wyciąga mnie na powierzchnię.
– P-przestań! – zanoszę się kaszlem.
– Dlaczego nie powiesz mu, aby to zakończył, hmm? To będzie go kosztowało zaledwie dwa miliony czterysta tysięcy.
Nie mogę. Wykazałabym się słabością, a mój ojciec wychował mnie inaczej.
Porywacz znowu wpycha moją głowę do lodowatej wody. Tym razem się nie szamoczę. Zamykam oczy oraz usta i pozwalam, aby zimno paliło mi twarz. Nie walczę, więc trzyma mnie pod wodą wystarczająco długo, żebym poczuła ogarniającą ciemność.
Kiedy mnie wyciąga, ledwo mogę oddychać. Wszystko wokół pociemniało, a mięśnie mam tak osłabione, że osuwam się na nogi mężczyzny.
– Dwa miliony czterysta tysięcy, senatorze. – Zakładam, że teraz zwraca się w stronę kamery. – Damy panu dziesięć godzin, zanim zaczniemy się ponownie z nią bawić.
Błysk znika i wiem, że przerwali nagrywanie. Przywódca popycha mnie na łóżko, a jeden z mężczyzn stawia coś na podłodze. Zegar.
– Proszę. Abyś sama mogła ocenić, czy twój tata ma to w dupie. Odliczaj minuty.
Kiedy opuszczają pomieszczenie, spoglądam na godzinę. Jest czwarta rano.
Ogarnia mnie okropny chłód. Mam skurcze mięśni, a moje ciało przeszywają dreszcze. Łkam, próbując zaczerpnąć powietrza. Tlen podrażnia moje gardło i płuca. Szloch wstrząsa całym ciałem. Cieszę się, że porywacze tego nie widzą. Nie okażę słabości.
Gdyby byli świadkami mojego załamania, ojciec potem złamałby mnie bardziej.
Czas mija. Otwieram oczy jedynie po to, by sprawdzać godzinę. Obserwuję, jak minuty przechodzą w godziny, a oni wciąż nie wracają. Czwarta zamienia się w ósmą rano. Poranne zimowe światło przebija się przez drewniane deski, którymi zabito okno.
***
Mój umysł jest przytomny, ale zamglony. Mam zamknięte oczy, gdy słyszę ich kroki. Moje włosy wciąż są wilgotne, chociaż reszta ciała już wyschła.
– Mam dobre i złe wieści, Elisabeth. – Głos przywódcy niesie się po pokoju, odbijając od ścian i waląc mnie prosto w brzuch. Ma taki ciężki, mroczny, idealnie męski ton, a mimo to tak bardzo go nienawidzę.
Podchodzi do materaca. Z pozycji leżącej mogę dostrzec jedynie jego golenie. Nie chcę ponownie spoglądać mu w oczy. Nie mam ochoty oglądać koszmarnej kominiarki, która będzie mnie prześladować do końca życia.
Mężczyźni wciąż ukrywają przede mną twarze, więc pewnie wyjdę z tego żywa, chociaż nie wiem, czy tego chcę. Opadam z sił, a mój umysł się poddaje. Najgorsze jest pragnienie. Wciąż kaszlę i odnoszę wrażenie, jakbym miała piasek w wyschniętym gardle.
Zamykam oczy, kiedy czuję, że przy mnie kuca.
Oddychaj, słyszę głos ojca w głowie. Panuj nad sobą, bo tylko nad tym masz kontrolę.
– Dobra wiadomość jest taka, że właśnie przeżyłaś dziesięć godzin od momentu, gdy prawie utonęłaś w lodowatej wodzie.
Drżenie przeszywa moje plecy i mięśnie. Mężczyzna wplata mi dłoń we włosy, po czym pieści blond kosmyki. Jego słowa kontrastują z gestami.
– Zła wiadomość natomiast brzmi tak: twój tatuś nie zapłacił okupu. Musimy więc wyrządzić ci większą krzywdę.
Z moich ust wyrywa się jęk, którego nie potrafię powstrzymać. Jestem tak bardzo obolała. Nadgarstki mi krwawią, w piersi mnie pali i po prostu chcę się stąd wydostać.
– O to chodziło. – Jego pieszczoty są prawie kojące. Niemal nakłania mnie do podporządkowania się. – Popłacz sobie, Elisabeth.
Serce na chwilę mi zamiera, gdy słyszę zmianę jego tonu. Groźny ustępuje miejsca czemuś innemu – mrocznemu i pożądliwemu. Kiedy wspomina o łzach i krzywdzeniu mnie, widać w nim podekscytowanie, które z trudem powstrzymuje. To coś przerażającego i elektryzującego.
Mam ochotę płakać i dać mu to, czego pragnie. Chcę, aby ten koszmar dobiegł końca. Muszę jednak być silniejsza od niego, ponieważ to nie on ani jego kumple decydują o moim losie. Wszystko się skończy dopiero wtedy, gdy mój ojciec postanowi zapłacić okup i mnie odnaleźć.
– Otwórz oczy.
Powieki mi drgają, kiedy zmuszam się, aby na niego spojrzeć. Uśmiecha się i gładzi mnie po włosach, odgarniając mi z twarzy brudne kosmyki.
– Może wideorozmowa z tatą by pomogła? Mogłabyś go błagać, aby się po ciebie zjawił, tak jak ci kazałem.
Mam zbyt suche gardło, by mówić, więc jedynie kręcę głową.
– No dobrze, w porządku. Bawmy się dalej – wzdycha z udawanym rozczarowaniem.
– Muszę skorzystać z łazienki – chrypię. To prawda, a w dodatku opóźni to, cokolwiek chorego dla mnie szykuje.
– Ktoś cię zaprowadzi. – Prostuje się, cofa o krok i pozwala innemu mężczyźnie złapać moje ramię i poderwać na nogi.
Jeden z porywaczy wyprowadza mnie z pokoju i prowadzi korytarzem. Wszystko w budynku jest zakurzone i zniszczone.
– Tędy. – Popycha mnie do przodu, puszczając ramię. – Na końcu korytarza.
Ze ścian pozdzierano tapety albo pokryto je farbą w sprayu. Wszędzie śmierdzi dymem tytoniowym i pleśnią. Syczę, kiedy zahaczam o coś bosą stopą. Stara drewniana podłoga popękała w wielu miejscach, a ja właśnie stanęłam na kilku drzazgach.
Cały ból jednak znika na widok schodów. Za chwilę je miniemy. To moja szansa. Teraz albo nigdy.
Nawet nie zerkając na porywacza, aby nie zdradzić swoich zamiarów, zmieniam kierunek, gdy przechodzimy obok schodów. Zbiegam po dwa stopnie naraz i przeskakuję przez ostatnie. Z powodu skrępowanych za plecami rąk jestem wolniejsza, niżbym tego chciała, ale mimo to udaje mi się wpaść na ścianę na dole, zanim mężczyzna orientuje się, co się wydarzyło.
– Ucieka! – Słyszę krzyk na górze.
Chwilę później rozlegają się ciężkie kroki. Mężczyźni zbiegają po schodach, ale nie zatrzymuję się. Muszę znaleźć drogę ucieczki.
Biegnę w stronę czegoś, co powinno być drzwiami wejściowymi, ale wyjście blokują drewniane deski. Pewnie dostali się tu inną drogą. Uciekam w głąb domu i ogarnia mnie panika, kiedy natrafiam jedynie na zabite deskami okna, ledwie przepuszczające nikłe światło do środka.
Nie, nie, nie. To niemożliwe, myślę.
Którędy weszli?
Wbiegam do kolejnego pokoju, a serce przyspiesza mi na widok niezablokowanych tylnych drzwi. Pędzę w ich stronę ze świadomością, że od tego zależy moje życie.
Nie jestem jednak dość szybka.
Czyjaś dłoń chwyta mnie za włosy i ciągnie do tyłu. Krzyczę w proteście.
– Nie! – wyję, nie mogąc uwierzyć, że moja ucieczka została tak szybko udaremniona. Czuję, jak moje ciało unosi się w powietrzu. Mężczyzna łapie mnie i zarzuca sobie na ramię.
– Och, Elisabeth. – To on. Rozpoznaję jego szyderczy głos. Przywódca. – A zaczynałem myśleć, że powoli się do siebie przekonujemy.
– Puść mnie! – krzyczę. – Puść m… – wzdycham i przerywam w połowie zdania. Nie posłucha mnie.
Po co marnuję energię?
Po powrocie do sypialni ciska mnie na brudny materac.
– Nie uczyli cię, aby oszczędzać siły i czekać na właściwą okazję? To było lekkomyślne. Bardzo głupie.
Dyszę po wysiłku, ale posyłam mu groźne spojrzenie.
– A teraz mnie wkurzyłaś – warczy. – I podnieciłaś.
Serce zamiera mi w piersi. Czy on właśnie powiedział…?
– Na twoje szczęście znalazłem rozwiązanie naszych wszelkich problemów.
Przełykam ślinę i poruszam się na materacu.
– Nie. – Podejmuję próbę.
Ponownie wyciąga telefon i podaje go innemu napastnikowi.
– Kusiłaś mnie swoją zdzirowatą koszulką nocną. Mieszanka niewinności i seksu naprawdę na mnie działa.
Potrząsam gwałtownie głową, chociaż dobrze wiem, że to niczego nie zmieni.
– Twój chłopak jest szczęściarzem, Elisabeth.
– Przestań – piszczę. – Cokolwiek… cokolwiek myślisz. To tylko pogorszy sprawę. Porwanie to jedno, a…
– Zajmij się wołaniem o pomoc, a ja będę się martwił o siebie.
W następnej chwili się zbliża. Krzyczę i wiję się, kiedy przysiada na moich biodrach.
– Te pieprzone cycki – mówi ochryple, zrywając górę mojej koszulki. – Powinny być nielegalne.
Mój wydatny biust od zawsze stanowił temat rozmów w szkole. Wcześnie zaczęłam dojrzewać, przez co moje piersi rzucały się w oczy. Przywykłam do tego, że ludzie zwracają na nie uwagę i je podziwiają. Są piękne, a Chester szaleje na ich punkcie.
Z moim chłopakiem jednak jeszcze nigdy do niczego się nie posunęliśmy.
Powtarzam mu, że nie jestem gotowa na nic poza całowaniem.
Prawda jest taka, że on nie może mi dać tego, czego potrzebuję.
Wiem to po sposobie, w jaki mnie traktuje i całuje. Jest życzliwy i delikatny. Ideał chłopaka, doskonały przyszły zięć. Razem tworzymy idealną parę.
Ja jednak pragnę mroku i rozpusty. Dotykam się przy chorych filmikach, na których kobiety są upokarzane i dotkliwie poniżane. Czuję zażenowanie na myśl, że w ogóle jestem świadoma istnienia takich fantazji. Mam sekrety, które zachowuję dla siebie i z których nigdy nie zwierzyłabym się nawet najlepszej przyjaciółce.
Dlatego mój uroczy chłopak jak dotąd nie tknął moich cycków.
Ten mężczyzna? Będzie pierwszym, choć nawet o tym nie wie. Dlaczego miałby wiedzieć? Obchodzi go jedynie wykorzystanie mnie do spełnienia własnej rozkoszy. Liczy się tylko jego cel.
– Przestań! – krzyczę, kiedy łapie moje piersi i miażdży je dłońmi.
Wydawałoby się, że istnieje różnica pomiędzy oglądaniem filmików, na których kobiety są podniecone podczas udawanej napaści, a doświadczeniem jej w rzeczywistości. Mój umysł wyraźnie to czuje. Mam ochotę krzyczeć i walczyć. Boję się.
Całkowicie i kompletnie mnie to przeraża.
Szarpię się z więzami i jęczę z bólu, jaki mi sprawiają.
– Przestań! – wrzeszczę, zupełnie tracąc nad sobą panowanie.
Szamotanie się nic nie daje.
Próbuję go z siebie zrzucić.
Krzyczę.
Nie mogę jednak nic począć, kiedy rozpina czarne dżinsy i wyciąga kutasa.
– Nie… – Im więcej przełykam łez, tym bardziej się dławię. Mieszają się ze strachem, który utknął mi w gardle, przemieniając mnie w piszczącą myszkę.
Światło po mojej lewej wywołuje nową falę paniki. Dyszę, starając się złapać kolejny oddech, i zamieram, kiedy mężczyzna spluwa pomiędzy moje piersi.
– Będę pieprzył te cycki, aż staną się posiniaczone. Leż nieruchomo i zachowuj się jak śliczna ofiara, którą jesteś. To na pewno zmusi twojego tatę do działania.
Przysuwa się bliżej mojej klatki piersiowej i siada mi na brzuchu. Nie jestem w stanie oddychać. Ściska moje piersi dłońmi w rękawiczkach i wsuwa pomiędzy nie twardego kutasa. Porusza się brutalnie do przodu i do tyłu. Wzdycham, gdy zaczyna bawić się moimi sutkami. Nie odpuszcza, a jego działanie wzbudza we mnie nowe uczucie. Pieści sutki między palcami, a z moich ust wyrywa się głośne westchnienie. Nasze spojrzenia się krzyżują. Kominiarka skrywa twarz, ale nie muszę widzieć każdej jego rysy. Wystarczy wyraz oczu. Dobrze wie, co robi.
– Elisabeth – szydzi, ponownie wbijając się pomiędzy moje piersi. Tym ruchem przesuwa mnie w górę materaca. – Spójrz do kamery, maleńka. – Przyciska się mocniej do moich cycków, a jego brutalność się nasila. – Chcemy uchwycić, jak bardzo to ci się podoba.
– N-nie podoba mi się – zaprzeczam, ale za późno uświadamiam sobie, że to brzmi jak jęk.
Kolejny wydobywa się z moich ust, na co szeroko otwieram oczy.
To jest jęk.
O mój Boże! Ja jęczę.
Nagle staję się nadmiernie świadoma własnego ciała i tego, jak moje szamotanie zamienia się w pogoń. Podążam za każdym jego ruchem. Piersi palą mnie od pocierania i z żądzy, która rozlewa się po moich żyłach. Mężczyzna wysyła elektryczne impulsy od sutków aż do brzucha i niżej.
Jest tak samo jak wtedy, gdy sama się dotykam. Tyle że lepiej.
To niemożliwe.
To… n-nie.
– Przestań – dławię się. – Proszę… proszę, przestań.
On jedynie przyspiesza.
– Jak mogę przestać, skoro wiem, jak bardzo ci się to podoba? – mówi z trudem, a jego oddech staje się bardziej urywany.
Zbyt późno orientuję się, co się dzieje. Puszcza moje cycki, łapie kutasa i się prostuje. Podnosi swoją koszulkę, prawdopodobnie po to, aby się nie pobrudzić.
Wtedy je zauważam. Trzy blizny na brzuchu. Wśród jego idealnie wyrzeźbionych mięśni. Ma ciemniejszy odcień skóry od mojej, jasnobrązowy, niemal złoty. I widnieją na niej trzy wyraźne zgrubienia, na których tkanka stwardniała i zbielała.
Zapamiętaj to, rozkazuję sobie.
Trzy głębokie blizny.
Nie zapomnij!
Wzdycham, kiedy czuję na sobie i w ustach jego ciepłą spermę.
– Kurwa – dyszy. – Jesteś gorącą zabaweczką do pieprzenia, Elisabeth.
Potrząsam głową i odwracam wzrok od oślepiającego blasku. Schodzi ze mnie, przez co naiwnie wierzę, że ten koszmar się skończył. Wtedy czuję, jak podsuwa brzeg mojej koszulki nocnej.
Na końcu języka mam „nie”, a mimo to nie wydobywa się ono z moich ust. Chciałabym móc powiedzieć, że to z powodu strachu. Chciałabym móc powiedzieć, że tego nie chcę.
Prawda jest jednak znacznie bardziej przerażająca.
W moich żyłach krążą podekscytowanie i żądza, która przeraża mnie bardziej.
– Daj mi telefon – rozkazuje oschłym, pozbawionym cierpliwości tonem. Pobrzmiewa w nim napięcie. Głód.
Czuję, jak przyciska dłoń w rękawiczkach do moich majtek. Tuż przy mojej wilgotnej cipce.
Jest tak mokra, że czuję swoje soki w kroczu.
– Cholera jasna – wybucha śmiechem. – Jesteś taka podniecona.
– Nie jestem! – krzyczę. Wrze we mnie wściekłość. Wstyd wyzwala gniew. – Dostałeś, czego chciałeś. Po prostu przestań.
Jak to możliwe, że to mi się podobało?
Czy do mojego ciała nie dotarła informacja, kiedy mój umysł uznał to doświadczenie za przerażające i traumatyczne?
Czy może otrzymał ją, a mimo to wręcz uwielbia takie doznania?
– Myślę, że nie słuchałaś, czego chcę. Mówiłem, abyś dała mi łzy i błaganie. Kazałem ci przekonać tatusia, aby nam zapłacił. W tej chwili widzę jedynie małą zdzirę, która świetnie się bawi.
Nie zdejmując mi majtek, przyciska palec mocno do wilgotnego materiału i wpycha mi go do cipki.
Krzyczę, natychmiast zaciskam nogi, odwracam się na bok i zwijam w kłębek.
– Ech, ech – mruczy z dezaprobatą. Łapie mnie za nogi i ponownie przetacza na plecy. Rozsuwa mi uda, po czym sadowi się pomiędzy nimi tak, że nie mogę już ich zacisnąć. Nadgarstki mam skrępowane pod plecami i cała drżę. – Płaczesz, kiedy ktoś doprowadza cię do orgazmu, Elisabeth? – pyta ze szczerą ciekawością.
Nie odpowiadam. Nie dam mu tej satysfakcji. Głównie dlatego, że nie mam pojęcia. Nikt poza mną samą nigdy tego nie próbował.
Sądzę, że to odczuwa się całkiem inaczej, kiedy pobudza cię druga osoba. Ale mogę to sobie jedynie wyobrazić.
– Taka uparta – śmieje się, ponownie przyciskając palce do mojej cipki. Kieruje na mnie kamerę, czym potęguje moje upokorzenie. – Chyba będziemy musieli się sami przekonać, prawda?
Kręcę głową tak mocno, że pokój wiruje mi przed oczami. Słyszę, jak pozostali mężczyźni wybuchają śmiechem. Wstyd klei się do mojej spoconej skóry.
Tym razem odsuwa mi majtki na bok, odsłaniając cipkę przed kamerą.
– Jesteś taka wilgotna, Elisabeth – warczy.
Szczerze chciałabym, aby przestał zwracać się do mnie po imieniu. Przez to ta sytuacja wydaje się realna. W tej chwili jedynie to powstrzymuje mnie od ucieczki w głąb siebie.
Wyczuwam opuszkę palca w rękawiczce przyciśniętą do mojej cipki i strach wprawia moje ciało w skonsternowanie. Dokładnie czuję moment, w którym staję się wilgotniejsza. To nie umyka również jego uwadze.
Szyderczy śmiech mężczyzny mnie dobija. Spogląda na moją twarz.
– Mamy nagranie – mamrocze. W jego głosie ewidentnie pobrzmiewa pożądanie. Jest ostre i uderza we mnie z siłą.
Zaczyna wsuwać palec, a wilgoć ułatwia mu dostęp. Szamoczę się i próbuję wyrwać.
– Proszę – błagam z desperacją. – Ja nie… Ja nigdy… Po prostu nie.
– Czy ten chłopak nigdy cię nie tknął, maleńka? – Zastyga w bezruchu, kiedy dociera do niego, o czym mówię.
– Ja nie byłam… nie byłam gotowa. – Potrząsam głową.
Wstydzę się tego, że w tej chwili jestem.
– A on słuchał twoich słów zamiast ciała? – śmieje się łagodnie.
Moje ciało nie reaguje w ten sposób na Chestera. Nie mówię jednak tego na głos.
Wsuwa palec głębiej i czuję, jak moja cipka się wokół niego zaciska. Zimne poty zastępują płomienie liżące skórę. Aż wiję się z rozkoszy.
– Zmień chłopaka, Elisabeth. Bo gdybyś należała do mnie, nie mógłbym utrzymać od ciebie rąk z daleka, niezależnie do tego, co byś mówiła.
Cofa palec i po chwili wbija go brutalniej. Nie jestem w stanie powstrzymać reakcji ciała; nierównego oddechu, jęków rozkoszy i sposobu, w jaki moje biodra podążają za jego ruchami.
Nie zdążam nawet przywyknąć do grubości jednego palca, kiedy wsuwa kolejny. Otwieram szeroko usta, ale nie wydobywa się z nich żaden dźwięk. Łapię gwałtownie powietrze, kiedy pieprzy mnie do nieprzytomności palcami.
– Jesteś taka podniecająca – jęczy wraz ze mną.
– Chwila. – Wpadam w panikę, czując, że całkowicie tracę nad sobą kontrolę. Znajduję się na skraju klifu, a ten mężczyzna zamierza mnie z niego zepchnąć. – Przestań…
– Będziesz płakać, bo tak ci się to podoba? Kiedy dotrze do ciebie, że dochodzisz, bo twój porywacz robi ci palcówkę?
Kiedy wspomina o orgazmie, rzeczywistość uderza we mnie z całą siłą. Jakbym wcześniej sobie tego nie uświadamiała. Jakby moje ciało postanowiło poczekać, aż on otwarcie to wyrazi, zanim dopuszczę do siebie prawdę. Szczytuję, żar rozlewa się po moim ciele, a ostry skurcz szarpie podbrzuszem.
Kiedy przerywa, bezwładnie opadam na łóżko, a moja głowa na bok. W końcu dałam mu dokładnie to, czego pragnął. Łzy swobodnie płyną mi po twarzy.
Nie dlatego, że zostałam porwana, ani przez to, że próbował mnie utopić. Nie z powodu przemocy czy bólu.
Płaczę ze wstydu. Właśnie zrozumiałam, że naprawdę jestem zaburzona. Kryje się we mnie coś zepsutego, a ten mężczyzna nie ponosi za to odpowiedzialności. On jedynie to wykorzystał. Odkrył ohydną część mnie i wyciągnął ją na światło dzienne.
Zmuszenie człowiek do ujrzenia prawdziwego oblicza potrafi złamać serce.
Szloch wstrząsa moją piersią, kiedy czuję, jak się porusza, a rażące światło ponownie zostaje skierowane prosto na moją twarz. Spuszczam wzrok.
– Proszę. – Pociągam nosem, gdy kolejne łzy płyną mi po twarzy. – Po prostu przestań.
– Masz dosyć, Elisabeth?
Mocno zaciskam powieki i potakuję, niezdolna powstrzymać powodzi łez.
– Chcesz, aby twój tata zapłacił okup, żebyśmy mogli cię uwolnić?
– Proszę – łkam. Nie jestem już w stanie kontrolować swojego oddechu. Potrzeba powrotu do domu staje się zbyt intensywna. Chcę się wyrwać z jego szponów.
– Proszę, co? – Swoim twardym tonem wyciska ze mnie więcej łez.
– Proszę, tato, zapłać okup – zwracam się do kamery. – Chcę wrócić do domu. – Wstrząsa mną kolejny szloch i walczę o oddech.
Światło gaśnie, a jego dłoń ląduje na moich wilgotnych włosach. Woda, sperma, pot. Czuję się obrzydliwie, a mimo to gładzi mnie, jakby mu to nie przeszkadzało.
– Dobra robota, maleńka – oznajmia miękkim tonem. – Byłaś bardzo grzeczną dziewczynką. Wkrótce będzie po wszystkim.
Nie znoszę, kiedy nazywa mnie maleńką. Jakby miał do tego prawo, skoro został pierwszym mężczyzną, który mnie dotknął.
– Proszę, nie wysyłaj tego mojemu tacie.
Ociera mi spermę z twarzy, rozcierając ją na wargach. W jego oczach pojawia się jasny blask.
– Nie martw się. W momencie, w którym zobaczy twoje cycki, da to do obejrzenia komuś innemu. Żaden ojciec nie chciałby być świadkiem tego, co ci zrobiliśmy.
W końcu mnie puszcza. Kiedy się podnosi, czuję coś na swoich kostkach.
– Co robisz? – Przerażona ponownie szarpię się i wiję. Dwie silne dłonie unieruchamiają mi nogi, podczas gdy druga para rąk wsuwa na moje kostki opaski zaciskowe. Zapina je, aż wrzynają mi się w skórę.
– Nie mogę zaryzykować, że znowu zwiejesz, gdy jesteśmy tak blisko celu, prawda? – oznajmia mężczyzna krępujący mi nogi.
Przywódca podaje telefon jednemu ze wspólników.
– Wyślij to z dopiskiem: „Cztery godziny, zanim zrobimy jej coś gorszego”.
Jęczę, słysząc to ostrzeżenie. Nie zniosę więcej. Muszę się stąd wydostać.
Mężczyźni zmierzają w stronę drzwi i zamykają je za sobą.
To musi się skończyć.
***
Wiem dokładnie, kiedy wrócą do pokoju, ponieważ nie odrywam wzroku od zegara. Strach sączy się przez moje pory, kiedy widzę, jak trzy godziny i pięćdziesiąt minut zamienia się w cztery godziny. Wybija szósta.
Czuję się pokonana. Opuszczona.
Jeśli wrócą, to będzie oznaczało, że ojciec nie zapłacił okupu. Nigdy nie łączyły nas dobre relacje, ale tata zawsze miał na moim punkcie obsesję. Kocha mnie na swój dziwaczny sposób. Jestem jego jedynym dzieckiem, jego cudem. Stawia mi wysokie wymagania i oczekuje, że nigdy go nie zawiodę. Fakt, że nie uratował mnie ani nie zapłacił okupu, wyrył ślad w moim umyśle.
A co z moją mamą? Musi panikować, załamywać się.
Dlaczego wciąż tu jestem?
Ojciec wie, jak mnie odnaleźć. Jeśli wciąż nic się nie wydarzyło, to tylko dlatego, że nie chce, aby na jaw wyszedł jego brudny sekret. Nie chce, aby ktokolwiek dowiedział się, że śledzi córkę niczym szaleniec.
Pokój ponownie spowija mrok. Minął dzień od porwania i jest coraz gorzej.
Ile czasu upłynie, zanim złamią mnie na zawsze?
Już wiem, że nigdy nie będę tą samą osobą. Radosna Alex zniknęła. Dziewczyna, która chodziła na randki ze swoim chłopakiem, która wygrywała zawody w cheerleadingu i która rządziła szkołą w Stoneview, odeszła.
Teraz jestem dziwką, którą porywacz doprowadził do orgazmu. Ojciec się o tym dowie. Nie potrafię wyobrazić sobie jego rozczarowania.
Jak będę w stanie znowu wieść normalne życie?
– Kto jeszcze chce się zabawić? – droczy się lider, gdy wkraczają do pomieszczenia. Mocniej zwijam się w kłębek i zachowuję milczenie.
Bolą mnie kostki. Nie krwawią tak ja nadgarstki, ale ból w nich również powoli staje się trudny do zniesienia. Nie czuję palców u stóp, ale nie mam pojęcia, czy to z zimna, czy opaski zaciskowe odcięły mi dopływ krwi.
Porywacz podchodzi i przykuca obok, po czym odgarnia z mojej twarzy brudne włosy.
– Jak się masz, Elisabeth?
– Chce mi się pić – wyduszam. Zmoczyłam się i zdałam sobie sprawę, że nie jestem pierwszą osobą, którą torturowali w tym pokoju. Nikt nie zareagował na moje krzyki i nawoływania, że muszę skorzystać z łazienki. Nie po tym, jak raz próbowałam uciec.
Jestem odwodniona i męczy mnie kaszel wywołany suchością w gardle.
– Chcesz wody?
Powoli kiwam głową. Zupełnie opadłam z sił. Mężczyzna bezgłośnie się podnosi. Chwilę później wodospad lodowatej cieczy spływa po moim ciele.
Łapię gwałtownie powietrze, krzyczę i przetaczam się na bok.
– Umyjemy cię, maleńka. Obsikałaś się i w pokoju cuchnie.
Wylewa na mnie kolejne pełne wiadro.
– Przestań! – krzyczę.
– To woda. Prosiłaś o nią.
Jak można być tak podłym? I dlaczego ja muszę z tego powodu cierpieć?
Nagle w pokoju rozbrzmiewa dzwonek telefonu. To nie ten, którego używali do skontaktowania się z moim ojcem, ponieważ dostrzegam go w dłoni jednego z porywaczy.
Przywódca wyciąga komórkę z kieszeni i przykłada ją do ucha. To musi być jego prywatny telefon.
Nie odzywa się, ale dostrzegam, jak się spina.
– Kiedy? – pyta. Wykrzywia usta i zerka w moją stronę. Na widok narastającej w jego oczach furii ogarnia mnie strach. – Nie martw się, niczego nie znajdą. Dzięki za cynk.
Rozłącza się i podchodzi.
– Jak? – syczy mi prosto w twarz. Łapie mnie za gardło i ciągnie w górę, aż siadam oparta plecami o ścianę. – Właśnie dostałem informację, że sześć wozów FBI i dwa należące do SWAT wjeżdżają do naszego miasteczka. Jak to możliwe?
Nadzieja kiełkuje w mojej piersi. Znaleźli mnie. Nadchodzą. Uśmiecham się, a jego chwyt na gardle się wzmacnia.
– Ten pieprzony dom zniknie, zanim tu dotrą. Na ulicach mam wystarczająco dużo ludzi, aby ich spowolnić i zapewnić sobie tyle czasu, ile trzeba, by cię torturować i zabić, zanim cię znajdą. Więc bądź mądra, Elisabeth, i powiedz mi, jakim cudem nas wyśledzili.
– Miłego pobytu w więzieniu, dupku – wyduszam i kaszlę, czując ucisk w gardle.
Szarpie mnie w bok i ciska mną o podłogę.
– Odpowiedz na moje pieprzone pytanie albo zginiesz. Tak blisko wyzwolenia? Szkoda by było.
Siada na mnie okrakiem i zaczyna dusić obiema rękami. Ponownie czuję panikę, kiedy powoli odpływam. Wszystko się przechyla, a pole widzenia zwęża. Nie jestem w stanie mówić. Więc jak może oczekiwać odpowiedzi?
Z dzikim wzrokiem zerkam w dół, czując, że brakuje mi tlenu. Powtarzam ten gest raz po raz, by w ten sposób naprowadzić go na odpowiedź. Dostrzegam moment, kiedy dociera do niego, że wskazuję na naszyjnik, który właśnie miażdży.
– Kurwa! – rzuca, wypuszczając mnie. Łapie medalion w kształcie serca i go zrywa. – Bogate dupki. Ona jest śledzona!
Desperacko łapię powietrze, gdy ciska biżuterię na podłogę i niszczy ją butem.
– Spadamy stąd – warczy.
A potem tak po prostu się ulatniają.
Tym razem na dobre.
Słyszę na dole hałas. Nie zamknęli drzwi, przez co do moich uszu dociera śmiech jednego z nich. Są tacy pewni, że nie zostaną złapani. A ja się założę, że się nie mylą.
W domu zapada cisza. Minuty ciągną się w nieskończoność, ale nie czuję już strachu. Zostanę uratowana. Chociaż nienawidzę swojego domu, to jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnęłam do niego wrócić.
Jestem spokojna, dopóki nie dociera do mnie niespodziewany zapach.
Dym.
Zmuszam się, aby usłyszeć jakieś dźwięki oprócz przyspieszonego bicia własnego serca. Do moich uszu dociera trzeszczenie na dole. Kiedy zaczynają mnie kłuć oczy, uświadamiam sobie, w jakim znalazłam się położeniu.
Pożar.
Podpalili to miejsce.
Po raz pierwszy od porwania nie jestem taka pewna, czy przeżyję.
– Nie! – krzyczę. Przetrwałam w towarzystwie tego mężczyzny niemal dwadzieścia godzin, a teraz umrę od zatrucia tlenkiem węgla. – Pomocy! – krzyczę. – Pomocy!
Gęsty dym toruje sobie drogę do pokoju, a mój strach się wzmaga. Leżąc na podłodze ze skrępowanymi nadgarstkami i kostkami, zaczynam czołgać się w stronę jedynego okna. Jest zabite deskami, ale mam nadzieję, że wpada przez nie wystarczająco dużo powietrza.
– Pomocy! Proszę! Utknęłam tu! – szlocham i drżę, a łzy płyną mi po policzkach.
Nie chcę umierać. Za kilka miesięcy wyjadę do college’u. Moje życie jeszcze się nawet nie zaczęło.
Odpycham się plecami od ściany, dzięki czemu udaje mi się podnieść. Cofam się o krok, po czym rzucam na deskę.
– Proszę, pomocy!
Odbijam się i z powrotem upadam. Nadgarstki i ramię przyjmują większość uderzenia. Ból promieniuje z taką siłą, że krzyczę głośniej.
Z trudem walczę o oddech. Coś jest nie w porządku. Chyba coś złamałam. Wyję w pustym domu.
– Proszę – kaszlę, chociaż i tak nikt mnie nie słyszy. Już ledwo słyszę samą siebie. Nie jestem w stanie otworzyć oczu. Dym jest zbyt gęsty. – Pomóżcie mi…
Niespodziewanie do moich uszu dociera hałas, lecz powoli osuwam się w mrok.
Ktoś mnie łapie i nie pozwala mi stracić przytomności. Ból od ramienia aż po prawy nadgarstek utrzymuje mnie przy życiu.
– Mam cię.
To jego głos.
Przywódca.
Brązowe oczy. Pełne wargi. Trzy głębokie blizny.
Nie wolno mi zapomnieć.
Dym staje się gęstszy i owija nas palący żar. Wtulam głowę w jego pierś, gdy czuję, że zaczyna biec.
– Trzymaj się. Prawie dotarliśmy na miejsce.
Wciągam w płuca świeże powietrze i duszę się nim. Kaszlę, aż brakuje mi tchu. W mojej głowie wiruje, a świat wokół jest rozmazany.
Mężczyzna kładzie mnie na asfalcie. Chyba znajdujemy się teraz po drugiej stronie ulicy. Do moich uszu dociera wycie syren w oddali.
Przymykam powieki, podczas gdy on głaska mnie po włosach.
– Nic ci nie będzie. Już po wszystkim.
Wciąż ma na sobie kominiarkę, ale rozpoznaję jego głos i oczy. Piękne brązowe oczy, chociaż należące do potwora.
Próbuję się rozejrzeć, ale widzę jedynie popiół i szare niebo. Odwracam głowę w jego stronę. Po prawej znajdują się drzewa i opuszczony budynek.
– G-gdzie… – wyduszam z siebie.
– Mam nadzieję, że podobał ci się pobyt w North Shore, Elisabeth. Wpadaj, kiedy tylko zechcesz.
Syreny są coraz bliżej, a on znika, zanim wszystko spowija czerń.
1 Fragment piosenki Don’t Blame Me. W tłumaczeniu: Nie obwiniaj mnie, to miłość uczyniła mnie szalonym. Jeśli w twoim przypadku jest inaczej, nie kochasz właściwie (przyp. tłum.).
2 PNES (z ang. Psychogenic Non-Epileptic Seizure) – psychogenne napady rzekomopadaczkowe (przyp. tłum.).
3 CNC (z ang. Consensual Non-Consent) – konsensualna niezgoda, gra polegająca na udawaniu, że jej uczestnicy uprawiają seks bez obopólnej zgody, mimo że tak naprawdę wyrazili na niego zgodę (przyp. tłum.).
4Exposé – (z fr.) przemówienie programowe przedstawiane na forum parlamentu (przyp. red.).
