Zabójczy blef. Tom 2 - Magdalena Jarząbek - ebook

Zabójczy blef. Tom 2 ebook

Jarząbek Magdalena

4,1

Opis

W obliczu zemsty nie ma miejsca na sumienie

Od ostatnich wydarzeń mija kilka miesięcy. Elsa próbuje poukładać swoje życie na nowo, jednak nie jest to najłatwiejsze zadanie. Wraca z azylu, którym był dla niej dom rodziców, i stawia czoło przeciwnościom losu. By nie myśleć o przeszłości, rzuca się w wir przygotowań do najważniejszej roli życia i wraca częściowo do pracy w hotelu oraz zajęcia, które przynosi dużo większe korzyści. Nie wie jednak, że niebawem jej spokój zostanie zaburzony.

Czy nowy wspólnik ojca zagraża jej bezpieczeństwu?

Czy Elsa zrobi to, o co on poprosi?

Alexander jest beztroskim właścicielem dobrze prosperującej firmy, która jest jego oczkiem w głowie. Nie przywiązuje się do rzeczy ani do ludzi. Jego dotychczasowe życie zmienia jeden telefon, który sprawia, że przeszłość zaczyna się o niego dopominać…

Czy spłaci zaciągnięte niegdyś długi?

Jaki związek ma to wszystko z Elsą?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 322

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (23 oceny)
13
4
2
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kalotka

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam.
00
Irenaira

Nie oderwiesz się od lektury

Super polecam
00
bozenasup

Nie polecam

"Zabójczy blef" to druga część z serii Magdaleny Jarząbek. Miałam nadzieję na dużo lepszą lekturę niż "Zabójcze piękno", który miała spory, ale niewykorzystany potencjał. Niestety, "Zabójczy blef" zabił mnie nudą. Autorka zbyt dużą uwagę przywiązuje różnym mało istotnym szczegółom, które mają ogromny wpływ na spowolnienie akcji. Po prostu przez 80% książki nic wartego uwagi się nie dzieje. Poza tym, jeszcze w części pierwszej mieliśmy jakieś elementy tajemnicy i i byłam ciekawa jak to autorka rozwiąże. Niestety tutaj cała akcja jest dla mnie zbyt przewidywalna; praktycznie nie zaskoczył mnie ani jeden element, ani postać, ani wydarzenia. Cała akcja dzieje się właściwie na ostatnich 10 stronach książki. Najbardziej nie podobały mi się jednak kreacje bohaterów. Wszystkie główne postacie są na wskroś osobami zadufanym w sobie, przekonanymi o swojej nieprzeciętności. Czasami wręcz ich przemyślenia odstraszały mnie od dalszej lektury. Nie podobało mi się. Słaba lektura.
00
Martens2811

Z braku laku…

Wynudziłam się :/
00
zaczytana_dama

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna kontynuacja! Wciągająca, pełna intryg. Nie mogę się doczekać trzeciego tomu!
00

Popularność




Redakcja

Anna Seweryn, Anna Jeziorska

Projekt okładki

Ewelina Nawara

Fotografia na okładce

© Vlada|stock.adobe.com

Redakcja techniczna, skład, łamanie i przygotowanie wersji elektroniczej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Konsultacja kryminologiczno-kryminalistyczna

Katarzyna Janiszewska

Marketing

Anna Jeziorska

[email protected]

Wydanie I, Chorzów 2022

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c

tel. +48 600 472 609, +48664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

Dystrybucja wersji papierowej: LIBER SA

05-080 Klaudyn, ul. Zorzy 4

Panattoni Park City Logistics Warsaw I

tel. +48 22 663 98 13, fax +48 22 663 98 12

[email protected]

dystrybucja.liber.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2021

tekst © Magdalena Jarząbek

ISBN 978-83-7835-952-4

Mamo!

Dziękuję, że nauczyłaś mnie, jak być silną kobietą.

Kocham Cię!

Elsa

Na zewnątrz zaczynało już świtać, a ja przez całą noc prawie nie zmrużyłam oka. Byłam na półmetku ciąży i coraz bardziej to odczuwałam. Mój brzuch był widoczny, a ja przytyłam i czułam się opuchnięta. Mogłam zapomnieć o zakładaniu spodni, które stawały się za ciasne, więc porzuciłam je na rzecz sukienek, mieszczących moje coraz pełniejsze kształty. Miałam mieć dzisiaj wizytę u ginekologa, której nie mogłam się doczekać. Bardzo chciałam zobaczyć, co słychać u mojej małej dziewczynki, która już teraz była dla mnie najważniejsza na świecie i całkiem nieźle zaczynała dokazywać, czego skutkiem było moje niewyspanie.

Wiedziałam, że już nie pośpię, więc wstałam i udałam się na basen w piwnicy domu rodziców. Włożyłam dwuczęściowy strój, a włosy spięłam w koński ogon. Przy okazji po raz kolejny zauważyłam, jak korzystnie ciąża wpływa na moją czuprynę. Włączyłam jacuzzi, by woda w nim przyjemnie się nagrzała, a sama weszłam do basenu, w którym przepłynęłam kilka długości. Miałam cichą nadzieję, że kojąco wpłynie to na mój kręgosłup istawy, które coraz bardziej mi dokuczały.

Mówią, że ciąża jest najpiękniejszym okresem w życiu każdej kobiety. Może i mają rację, ale ja tego wcale tak nie postrzegałam. Mama ciągle mi powtarzała, że wyglądam kwitnąco, jednak w ogóle tak się nie czułam. Byłam szczęśliwa, ale miałam wrażenie, że po tej kobiecie, którą byłam, nie został ani ślad – oczywiście jeśli chodzi o wygląd. Jeśli chodzi o charakter… Wydawało mi się, że złagodniałam, ale nie miałam pojęcia, czy to efekt ciąży, czy może ostatnich, jakże pamiętnych wydarzeń.

– Dziecko, a co ty tu robisz o tej porze? – zapytała mama, nagle pojawiając się w drzwiach.

– Nie mogłam spać. Mała daje mi popalić nie mniej niż ból kręgosłupa. Obudziłam was?

– Ojca nie ma, pojechał gdzieś w nocy, a ja musiałam wstać, żeby nakarmić zwierzaki. Przyniosę ci szlafrok, wyjdź już i chodź, zjemy śniadanie.

Mama dbała o mnie bardziej, niż powinna. Nie dziwiłam się jej jednak, bo wiedziałam, jak cieszy się na myśl o wnuczce. W ramach prezentu na Boże Narodzenie przygotowała dla niej pokoik jak z bajki, cały różowy, z pięknymi malunkami na ścianach. Nie chciała nawet słuchać, że to za wcześnie. Dałam się jej przekonać, że w pierwszych tygodniach po tym wielkim dniu zamieszkam w rodzinnym domu, by pozwolić sobie pomóc przy nowym życiowym wyzwaniu. Od pewnego czasu chciałam wrócić razem z Roxy do swojego mieszkania, ale ciągle bałam się powiedzieć o tym rodzicom. Pragnęłam jednak normalności i pracy, która pozwoliłaby mi nie myśleć o tym, co stało się kilka tygodni temu…

Już w korytarzu czułam zapachy dochodzące z kuchni. Mama za bardzo wzięła sobie do serca zasadę jedzenia za dwoje i zawsze przygotowywała mi za duże porcje. Na szczęście nie karmiła mnie niczym, co mogłoby prowadzić do zdobycia dodatkowych kilogramów albo zaszkodzić mnie czy dziecku. Zazwyczaj były to świeże warzywa, owoce lub chude mięso.

– Siadaj, córuś, i jedz. O której masz lekarza?

– O dziesiątej, ale jadę wcześniej, bo muszę jeszcze odebrać wyniki badań. A potem chcę zajrzeć do swojego mieszkania, żeby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, podlać kwiaty… – Powoli przygotowywałam ją do swojej decyzji.

– Jeśli chcesz, to zabiorę się z tobą. Tylko zadzwonię po kogoś, by przypilnował domu.

Wolałabym wybrać się tam sama, ale wiedziałam, że chce mi pomóc i sprawić, że nie będę myślała o Christofferze. Myślała, że Chris wyjechał, zostawiając mnie samą z dzieckiem, a ja nie byłam w stanie wytłumaczyć jej tego, co zaszło. Powiedziałam tylko, że miał powód, by tak postąpić. Bo przecież miał…

– Mamo, nie trzeba. Pojedziesz ze mną następnym razem, gdy tata będzie mógł zostać w domu. Dam radę, jeszcze się mieszczę za kierownicą, więc spokojnie. Może wstąpię też do hotelu, żeby odwiedzić znajomych.

– Dobrze, to ja się nie narzucam. Zrobisz, co będziesz uważała za stosowne.

Podziękowałam jej za wyrozumiałość buziakiem w policzek i zasiadłam do śniadania. Lubiłam te wspólne poranki, podczas których mogłyśmy pogadać o typowo babskich sprawach i miło rozpocząć dzień.

– Mamo, a nie wiesz, co się ostatnio dzieje z ojcem? Jest jakiś… dziwny – delikatnie zaczęłam temat.

– Też to zauważyłaś? – Spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. – Chyba ma jakieś problemy, o których nie chce mówić. Miejmy nadzieję, że to chwilowe.

Zapadła między nami cisza, obie zatraciłyśmy się w swoich myślach, które krążyły wokół Frederika Maddsena. Ostatnio chodził podenerwowany, nie spędzał z nami tyle czasu co kiedyś i bardzo szybko się irytował. Coraz mniej przypominał tego człowieka, który otoczył mnie ojcowską miłością.

Zgarnęłam ze stołu kubek z herbatą i zaczęłam się szykować do wyjścia. Chciałam wyglądać promiennie i kobieco, w czym mogły mi pomóc odpowiedni strój i makijaż. Miałam dosyć przepłakanych wieczorów i całą sobą utwierdzałam się w przekonaniu, że najwyższa pora zacząć wszystko od nowa. Bez Chrisa, który dla mnie był już przeszłością.

Przeglądając szafę, dokonałam strasznego odkrycia – miałam tylko trzy pasujące na mnie sukienki, w tym jedną, która lada moment mogła zacząć pękać na szwach. Zakupy były więc kolejnym punktem na mojej dzisiejszej liście. Nie wypada przecież wszędzie chodzić w rozciągniętym dresie czy ciuchach, które wyglądały jak z pomocy dla powodzian. Narzuciłam na siebie dodatkowo ciepły czarny płaszcz z kapturem, bo za oknem mocno sypał śnieg. Oficerki w tym samym kolorze dopełniły stylizacji.

Stojąc na wprost lustra, nie widziałam swojego wystającego brzuszka, ale wszystko się zmieniało, gdy odwracałam się bokiem. Byłam coraz większą kulką i… podobało mi się to. W momencie gdy zrobiłam test, nie byłam gotowa na bycie mamą, ale z każdym dniem coraz mocniej kochałam to maleństwo i już nie mogłam się doczekać, kiedy wezmę je na ręce. Przepełniała mnie tak wielka duma i radość, że bałam się, iż niedługo mogę eksplodować.

Trzymając wyniki badań, które nic mi nie mówiły, czekałam przed gabinetem lekarza na swoją kolej. Mogłam, oczywiście, jak większość kobiet chodzić do położnej i prowadzić ciążę standardowo, ale oczekiwałam czegoś więcej, a pieniądze pozwalały mi właśnie na to „więcej”. Mogłam robić tyle badań, ile chciałam, by upewnić się, że wszystko jest w porządku.

– Pani Elso, zapraszam do gabinetu. – Usłyszałam głos lekarza, który z uśmiechem stał w drzwiach.

Usiadłam w fotelu wskazanym przez mężczyznę i podałam mu plik kartek, które zaczął w skupieniu przeglądać.

– Wygląda na to, że wyniki są w porządku. Czy robiła pani już USG połówkowe?

– Nie, jeszcze nie, panie doktorze, a co to jest?

– To badanie obrazowe, które pozwala nam na dokładną ocenę rozwoju dziecka i jego narządów. Czy ma pani czas? Jest pani moją ostatnią pacjentką i moglibyśmy je dziś przeprowadzić.

Byłabym głupia, gdybym się nie zgodziła. Przeszłam grzecznie do gabinetu obok, gdzie ułożyłam się na leżance otoczonej profesjonalnym sprzętem. Odsłoniłam brzuch, na którym po chwili poczułam zimny żel rozsmarowywany przez głowicę urządzenia. Lekarz w skupieniu patrzył na moją córeczkę, leżącą grzecznie w brzuszku mamy. Byłam pewna, że zapadła w drzemkę po nocnych harcach, które mi zafundowała.

Na ekranie monitora widziałam wyraźnie rączki i nóżki maluszka, kręgosłup i główkę. Lekarz opowiadał, że to badanie pozwala mu na sprawdzenie każdego narządu wewnętrznego, umożliwia zmierzenie obwodów dziecka, a nawet pozwala dokładnie skontrolować pracę serduszka. Potwierdził też, że noszę pod sercem dziewczynkę, wyglądającą na okaz zdrowia. Po chwili do moich uszu dotarł miarowy stukot zakłócany jakimiś szmerami, które jednak w ogóle mi nie przeszkadzały. Słuchałam bicia serca swojej córki jak najlepszego koncertu w filharmonii. To była dla mnie najpiękniejsza melodia pod słońcem.

– Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Robiła pani może badania przesiewowe? Nigdzie nie widzę wyników…

– Nie, ale mogę jeszcze dziś to nadrobić. Czy coś jest nie tak? – Byłam odrobinę przestraszona tym, o co pytał.

– Proszę się nie denerwować, pani Elso. Są one zbędne, jeśli w pani i ojca dziecka rodzinie nie było przypadków wad genetycznych.

Spojrzał na mnie, czekając na odpowiedź, ale prawda była taka, że nie miałam pojęcia, czy takie choroby były, czy nie. Nie znałam ani swojej biologicznej rodziny, ani tym bardziej rodziny Chrisa.

– To ja może lepiej po prostu zlecę te badania, tak dla pewności.

Wytłumaczył mi, na czym polega procedura, próbując mnie uspokoić, ale średnio mu to wyszło. Bałam się, jak zresztą wszystkiego, co nieznane, jednak podświadomie czułam, że wszystko będzie w porządku. Musiało być.

Umówiłam się na kolejną wizytę za miesiąc i ruszyłam w dalszą drogę, na której kolejnym przystankiem miał być hotel. Słońce odbijało się od śniegu, odrobinę mnie oślepiając. Na szczęście miałam ze sobą okulary, które po chwili znalazły się na moim nosie. Lubiłam taką pogodę, budziła w moim organizmie endorfiny, a tym samym wywoływała uśmiech na twarzy, którego ostatnio w moim życiu było niewiele.

Zatrzymałam się przed First G, niemal od razu czując przypływ wspomnień. Z uśmiechem na ustach weszłam po schodach. Tęskniłam za Alice i Adrianem, a nawet za Edvardem. Wiedziałam, że ciągle czeka na moją odpowiedź dotyczącą propozycji powrotu do pracy, jeśli tylko będę czuć się na siłach. Ciągle rozważałam wszystkie za i przeciw. Decyzja nie należała do najłatwiejszych, ale chyba właśnie ją podjęłam.

Przekroczyłam próg hotelu i poczułam zapach świeżości, która zawitała tutaj podczas mojej nieobecności. Remont był już na ukończeniu i nie mogłam się doczekać, gdy wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Hol wyglądał teraz na większy niż wcześniej i stanowił idealne połączenie elegancji z przytulnością. Od razu nabrałam ochoty na wynajęcie jednego z pokoi i położenie się na wygodnym łóżku.

– Kogo moje piękne oczy widzą! – Do moich uszu doleciał pisk Alice, która szczerze ucieszyła się na mój widok.

Objęła mnie serdecznie, a ja wiedziałam, że bardzo się stęskniła. Mnie też jej brakowało, a przede wszystkim jej spokoju i mądrości. Miałam nadzieję, iż puści w niepamięć to, że się do niej nie odzywałam w ostatnim czasie, i wszystko będzie jak dawniej.

– Wyglądasz kwitnąco, a podobno do wiosny jeszcze daleko. Ciąża ci służy!

– Dziękuję, Alice, ale proszę, nie słodź mi tak, bo się zaczerwienię. – Lubiłam, gdy ktoś mnie chwalił, jednak nie potrafiłam przyjmować komplementów. – Opowiadaj, co u ciebie. Co u was?

– Obyś miała dużo czasu, bo zmian ci u nas pod dostatkiem. Opowieści na co najmniej kilka godzin. Herbatka?

Poszłyśmy do jej gabinetu, w którym zostałam zmuszona do usadowienia się w fotelu z podnóżkiem. Muszę przyznać, że byłam z tego faktu bardzo zadowolona, tym bardziej że puchły mi stopy i lubiłam trzymać je wyżej. Zauważyłam kilka zmian w pokoju Alice, oczywiście takich na lepsze. Odświeżyła kolor ścian, zadbała o nowe wyposażenie, a puchaty dywan nadał pomieszczeniu przytulności. Na biurku stały ramki z rodzinnymi zdjęciami, z których uśmiechały się do mnie pogodne buzie. Nie wiedziałam, gdzie znajdę się za kilka lat, ale jedno było pewne – też będę miała na biurku swoje zdjęcia z córeczką, dla której musiałam w końcu wymyślić imię.

– Jak się czujecie, dziewczyny?

– Dobrze, choć mała zaczyna dokazywać. Jak na ten etap jest bardzo ruchliwym dzieckiem. Właśnie wracamy z USG połówkowego i wszystko jest wręcz w książkowej normie. Muszę tylko zrobić badania przesiewowe, bo nie wiem, czy w naszych rodzinach nie było wad genetycznych i wolę wykluczyć wszystko, co mogłoby nas zaskoczyć. – Alice dobrze wiedziała, jak wygląda moja sytuacja, zarówno ta życiowa, jak i rodzinna. – I lekarz potwierdził, że będę miała córeczkę! Ale dosyć o mnie, czekam na plotki i ploteczki z życia „First G.”.

Rozpierała mnie radość. Miałam ochotę wykrzyczeć to swoje szczęście całemu światu.

– Gratulacje, mamuśka! A mówią, że dziewczynki zabierają kobiecie urodę… Chyba kłamią, bo wyglądasz rewelacyjnie. A co u nas? Bardzo nam ciebie brakuje. Remont dobiega końca, w zasadzie pracy zostało jeszcze na jakieś dwa tygodnie, ale nikt nie ma głowy do robienia fety czy bankietu na nowe otwarcie. Social media działają, choć nie ma szału, goście nas odwiedzają, lecz nie w takiej liczbie jak kiedyś. No i obroty mocno nam spadły, sama wiesz dlaczego…

Wiedziałam to aż za dobrze. Czułam się nawet odrobinę winna, bo owszem, prano tu brudne pieniądze, ale ich część zapewniała spokojne funkcjonowanie tego miejsca. Potem nadszedł kryzys, i to w trakcie modernizacji, którą osobiście zaproponowałam. Wiedziałam, że muszę coś zrobić, by postawić to miejsce na nogi.

Gadałyśmy w najlepsze o wszystkim i o niczym, nie patrząc nawet na zegarek. Nikt nam nie przeszkadzał, a do pokoju zajrzała jedynie Daisy z recepcji, tylko po to, żeby przynieść nam kolejną herbatę i ciastka.

– W domu mam spokój i ciszę, która czasami aż dźwięczy mi w uszach. Na dodatek niedługo będę zdana na siebie, bo moja przyjaciółka wyprowadza się i sprzedaje dom – kontynuowała Alice, a mnie zrobiło się jej żal. Dzieci opuściły gniazdo, a jej mąż ciągle pracował. – Oczywiście nie chce tego robić, ale musi. Przez całe życie jest sama, a teraz jej mama potrzebuje całodobowej opieki, więc przeprowadza się do niej i pewnie zostanie tam już na zawsze.

Pokrzepiająco przytrzymałam ją za rękę, nie wiedząc, co powiedzieć. Chciałam zaproponować, że jeśli cisza jej tak przeszkadza, to mogę wpadać częściej, ale bałam się, że będzie to obietnica bez pokrycia.

– Mnie teraz czeka małe przemeblowanie w mieszkaniu. Co ja gadam… jakie małe?! Ogromne! Muszę wszystko zmienić, zaplanować, zorganizować. Chyba zaczynam panikować. Obawiam się, że może być w nim za ciasno, a gdy mała podrośnie, to już w ogóle!

– Spokojnie, chętnie ci pomogę. Przypominam, że mam zdolności organizacyjne. Słuchaj, a nie myślałaś o domku na obrzeżach miasta?

Alice tym jednym pytaniem zasiała w mojej głowie ziarenko, które zrodziło pomysł. Oczywiście miałam wątpliwości, ale doszłam do wniosku, że warto to przemyśleć. Może rzeczywiście powinnam zastanowić się nad zamianą mieszkania na coś większego z ogrodem?

Alexander

W głowie nadal mi szumiało po wczorajszej imprezie. Na szczęście panna, z którą tej nocy wróciłem do domu, uciekła rano do pracy, a ja mogłem w spokoju relaksować się w domowym zaciszu. Przetrzepywałem szafki w poszukiwaniu piwa, które usunęłoby skutki wczorajszego poluzowania smyczy, na której sam siebie trzymałem. Niestety, im bardziej Puchatek szukał miodku, tym bardziej miodku tam nie było, podobnie jeśli chodzi o coś do jedzenia.

Wskoczyłem w pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do najbliższego sklepu, by zaopatrzyć się wpotrzebne rzeczy. Pierwsze kroki skierowałem oczywiście do lodówek ze złotym trunkiem, bo wierzyłem, że będzie dla mnie lekarstwem na całe zło. Po drodze zgarnąłem jeszcze kilka butelek z orzeźwiającym napojem i coś na ząb. Potrzebowałem czegoś tłustego, co może nie zrobi dobrze mojej sylwetce, ale z pewnością poprawi mi samopoczucie. Miałem szczęście, bo o tej porze w sklepach nie było kolejek, więc szybko załatwiłem sprawę.

W mieszkaniu rzuciłem się na ogromną i wygodną kanapę, natychmiast otwierając piwo. Pociągnąłem łyk, a delikatne bąbelki przyjemnie połaskotały moje podniebienie i język. Wtej chwili nie potrzebowałem do szczęścia niczego więcej. Odpaliłem telewizor i konsolę PlayStation, szukając czegoś, co pozwoli mi psychicznie i fizycznie odpocząć. Wybór padł na standardową bijatykę, która wymagała ode mnie jedynie szybkich palców. Czekając, aż się załaduje, zerknąłem na telefon, by sprawdzić, kto i ile razy się do mnie dobijał. Na szczęście oprócz SMS-a od mojej wczorajszej zdobyczy, z propozycją powtórzenia wspólnej nocy, nie było żadnego nieodebranego połączenia. Szybki przegląd Facebooka utwierdził mnie w przekonaniu, że nawet pies z kulawą nogą by się mną nie zainteresował, gdybym tak po prostu zniknął. Może z wyjątkiem kilku kumpli, którzy z pewnością byli wtakim samym stanie jak ja, o ile nie w gorszym. Daliśmy ostro w palnik, ale – umówmy się – nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz.

Odpisałem Anie na wiadomość, wyrażając nie do końca wylewnie ochotę na spotkanie z nią. Zaproponowałem wyjście do restauracji, oczywiście takiej nieopodal mojego mieszkania, żebyśmy nie mieli daleko na deser, którym planowałem być ja. Dziewczyna była niczego sobie, ale nie widziałem w niej swojej życiowej partnerki, od której oczekiwałem czegoś więcej niż zewnętrzne piękno, a ono w jej przypadku grało rolę pierwszoplanową. Miała długie jasne włosy i oczy w odcieniu wzburzonego morza, o ile dobrze pamiętałem. Była ode mnie niższa o głowę, choć szpilki niwelowały różnicę wzrostu. Szczupłe ciało zdobił wylewający się ze stanika biust, który z dumą prezentowała nie tylko mnie, ale wszystkim obecnym na imprezie. Czy byłem o to zazdrosny? Nie, bo to ja byłem zwycięzcą. To mnie udało się ją zaciągnąć do siebie na happy end tego dnia. Wprawdzie wszystko pamiętałem jak przez mgłę, ale delikatny ból krocza sugerował, że bawiłem się bardzo dobrze, co chciałem dziś powtórzyć.

Nie wiem, kiedy zasnąłem. Mój organizm potrzebował drzemki, a ta podziałała na mnie regenerująco. Spojrzałem na zegar, który zwiastował zbliżający się wieczór i godzinę mojej randki. Ruszyłem szybko pod prysznic, by się doprowadzić do porządku. Lubiłem o siebie dbać i sprawiać, że kobiety się za mną oglądały. Podświadomie jednak zdawałem sobie sprawę, że to zasługa moich tureckich korzeni i nieco egzotycznej urody, za którą byłem wdzięczny mamie, bo to ona miała przelotny romans na jednym z wakacyjnych wyjazdów, zakończony ślubem i potomstwem o dobrych genach. Ciemniejsza karnacja, czarne jak smoła włosy i oczy w kolorze kawy, a to wszystko dopełnione lekkim, ale zadbanym zarostem były czymś, co działało podniecająco na płeć piękną. Wiele kobiet chciało mnie zdobyć, ale udawało się to nielicznym. Prawda jednak była taka, że w tym wypadku to ja byłem zdobywcą.

***

– Cześć, przystojniaku, stęskniłam się za tobą… – Ana wymruczała końcówkę przywitania wprost do mojego ucha, delikatnie je podgryzając.

– Daj spokój, nie widzieliśmy się raptem kilka godzin. Chodź do środka, bo zimno.

Otworzyłem drzwi i przepuściłem ją przodem. Uprzejmość i szarmanckość wyniosłem z domu, ale ona patrzyła na mnie jak na kosmitę. Najwyraźniej rzadko spotykała się z tego typu gestami ze strony mężczyzn, ale cóż, nie mnie było oceniać swoich konkurentów.

Zdjąłem płaszcz, odwiesiłem go na wieszak i dałem się poprowadzić kelnerowi do zarezerwowanego stolika, puszczając swoją partnerkę przodem. Czułem na sobie wzrok kobiet obecnych w lokalu i bardzo mi to schlebiało. Mogłem sobie jedynie wyobrażać, o czym myślały, widząc boskiego i jakże przy tym skromnego mnie.

– Czy napiją się państwo czegoś?

– Tak, prosimy o wino, ale z wyborem zdajemy się na pana – odparłem kelnerowi.

Nie miałem ochoty wysilać się umysłowo, to był leniwy dzień i miał takim pozostać. Rzuciłem okiem na kartę dań, ale już przekraczając próg restauracji, wiedziałem, co wybiorę.

– Co dla ciebie, piękna damo?

– Damo? A co ty się ze średniowiecza urwałeś czy nie pamiętasz mojego imienia? – Ana nie wiedzieć czemu natychmiast się zbulwersowała.

– Chciałem tylko być miły, więc o co ci chodzi? Jeśli nie masz ochoty tu ze mną być, to zawsze możesz wyjść, chyba wiesz, gdzie są drzwi. Od kiedy przekroczyliśmy próg restauracji, ciskasz oczami gromy, a ja nie mam ochoty na złą pogodę. Nie dziś.

Wiedziałem, że jest ode mnie młodsza. Nie pytałem jej wczoraj o wiek, a przynajmniej tak mi się wydawało, ale miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Niepotrzebnie tylko postarzała się makijażem i ubiorem, który nie do końca pasował do tej eleganckiej restauracji. Zdecydowanie za dużo odsłaniała, nie zostawiając zbyt dużego pola dla wyobraźni.

Do naszego stolika podszedł kelner i rozlał wino do kieliszków.

– Czy mogę już przyjąć państwa zamówienie?

Spojrzałem wymownie na Anę.

– Dla mnie sałatka z grillowanym kurczakiem. – Naburmuszona wydęła usta.

– A ja poproszę filet mignon z opiekanymi ziemniakami i deskę serów jako przystawkę.

Chłopak ukłonił się i oddalił do kuchni. Wiedziałem, że moja towarzyszka należy do tego typu kobiet, które są na ciągłej diecie albo przynajmniej udają, że tak jest, chociaż nie miała ani grama nadprogramowego tłuszczu. Stwarzała pozory, a ja się zastanawiałem, co z kobietami jest nie tak.

– Jak ci minął dzień? Jesteś jakaś milcząca i tak szybko rano uciekłaś… – Próbowałem nawiązać rozmowę, bo między nami zapadła niezręczna cisza.

– Dzień jak co dzień. Do południa miałam zajęcia, a później szykowałam się na spotkanie z tobą. I wcale tak szybko nie uciekłam, po prostu byłeś nieprzytomny i nie zauważyłeś, kiedy wyszłam.

– Raczej zmęczony nocnymi harcami… Z tobą.

Starałem się ratować sytuację i swój honor. Fakt, niewiele pamiętałem, a z wczesnego poranka praktycznie nic. Ale ona nie musiała o tym wiedzieć, prawda? Poczułem, że swoją nogą zaczyna gładzić pod stolikiem moją, dając mi do zrozumienia, że zaczyna grę wstępną. Usiadłem wygodniej, trzymając kieliszek z winem, i wpatrywałem się intensywnie w jej oczy, w których niemal natychmiast pojawiły się ogniki. Pewnie gdybym nie był tak głodny, zabrałbym ją od razu do siebie, ale, jak to mówią, są rzeczy ważne i ważniejsze.

– Czym się interesujesz? Pracujesz? Masz jakieś pasje? – Mimo wszystko chciałem poznać ją bliżej, chociaż ona była nastawiona tylko na jedno.

– Studiuję kosmetologię, co nie powinno być dla ciebie zaskoczeniem, i pracuję jako hostessa. A ty? Czym się zajmujesz? Wczoraj nie było okazji o tym porozmawiać.

– Cóż, niczym szczególnym. Pracuję, bo dorosłość dopadła mnie już dawno temu. A na pasje nie mam już czasu, więc tylko sporadycznie spotykam się z kolegami i wybywamy w miasto.

Nie czułem ani obowiązku, ani tym bardziej potrzeby mówienia jej o wszystkim. Nie chciałem zdradzać jej szczegółów swojego życia, bo nie widziałem w nim dla niej miejsca. Była dobrą partią jedynie do łóżka, a poza tym nasz wspólny czas z góry był już policzony. To tylko przelotny romans na kilka dni, potem planowałem coraz bardziej się od niej odsuwać, aż w końcu nasz kontakt całkowicie się urwie.

Po skończonej kolacji i opróżnionej butelce zapłaciłem, zostawiając kelnerowi zasłużony napiwek. Pomogłem Anie założyć kurtkę i wspólnie udaliśmy się na spacer uliczką prowadzącą prosto przed blok, w którym mieszkałem. Nie musiałem jej w ogóle namawiać na ciąg dalszy, bo sama wyraźnie dawała mi do zrozumienia, że tego oczekuje.

– Zrobisz mi drinka? – spytała, gdy tylko przekroczyliśmy próg mojej jaskini lwa.

– Jasne, tylko nie wybrzydzaj, bo nie mam tylu składników, ile jest w barze. Wódka z sokiem pomarańczowym może być?

– Brzmi idealnie.

Poszedłem do kuchni. Zrobiłem też drinka dla siebie, z małą ilością procentów, tak na rozluźnienie, chociaż wcale nie byłem spięty. Wróciłem do salonu i to, co zobaczyłem, totalnie mnie zaskoczyło. Wiedziałem, że dziewczyna nie należy do trudnych, by nie rzec wprost, że jest łatwa, ale byliśmy tutaj raptem od kilku minut, a ona półleżała na mojej kanapie, jedynie w czerwonej bieliźnie, z dumą prezentując swoje walory.

– Czekałam na ciebie… – wymruczała, a ja podałem jej drinka, siadając obok niej.

Włączyłem muzykę, rozpraszając tym samym ciszę, przez którą nie mogłem się skupić. Patrzyłem na Anę, czekając, aż zrobi kolejny krok. Miałem dzisiaj zamiar tylko brać, niewiele dając w zamian. Na szczęście nie czekałem długo, bo już po chwili, gdy tylko duszkiem opróżniłem i odstawiłem szklankę, usiadła mi na kolanach, zachęcająco kręcąc biodrami. Zaplotła ręce na mojej szyi i wpiła się w moje usta niczym rasowa wampirzyca. Zmysłowo zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli, kontynuując coś na wzór tańca godowego, coraz szybciej ocierając się o moje uda.

Procenty buzujące w jej organizmie sprawiały, że średnio radziła sobie z tym, co chciała zrobić. Jako dżentelmen czułem się w obowiązku, by jej pomóc, zsunąłem ją więc ze swoich kolan, wstałem i sam pozbawiłem się koszuli, a także spodni, bo widząc, jak intensywnie obserwuje moje krocze, wiedziałem, że zaraz podejmie próbę dotarcia do zawartości mojego rozporka.

– Wyglądasz smakowicie… – Zbliżyła się, by ściągnąć moje bokserki, które ukazały prężący się penis. – Dzień dobry, przyjacielu…

Przejechała językiem po swoich wargach, a następnie wzięła do ręki mój członek, masując go okrężnymi ruchami. Dopingowałem ją w myślach, by włożyła go w usta i zadowoliła mnie oralnie. Najwyraźniej była jasnowidzką, bo po chwili zrobiła mi takie fellatio, o jakim marzyłem. Dłonią pieściła moje jądra, a usta zaciskała na mojej męskości, rytmicznie poruszając głową. Nachyliłem się nad nią, by dosięgnąć bujnych piersi, które podskakiwały przy każdym jej ruchu. Zacząłem nabierać podejrzeń, że są wytworem chirurga plastycznego, co, prawdę mówiąc, nie zdziwiłoby mnie.

Ana znała się na rzeczy. Obciągała mi jak specjalistka, domyślałem się, że ma w tym spore doświadczenie, ale w ogóle mi to nie przeszkadzało. Czułem, że już niewiele dzieli mnie od spełnienia, więc złapałem ją za włosy i zacząłem ruszać jej głową tak, jak najbardziej to lubiłem. Wpychałem jej cały członek głęboko do gardła, przyspieszając tempo. Chyba wiedziała, co zaraz nastąpi, bo zaczęła mocniej masować moje jądra i już po chwili doszedłem w jej ustach. Zrelaksowany opadłem na kanapę i sięgnąłem po paczkę papierosów, które paliłem tylko po seksie. To był mój rytuał, bez którego nie wyobrażałem sobie orgazmu.

– Ty palisz? – Zdziwiona i zniesmaczona kobieta spojrzała na mnie z niemałym wyrzutem.

– Przeszkadza ci to? Lubię zapalić po dobrym seksie, a muszę przyznać, że spisałaś się koncertowo.

– Wczoraj jakoś nie sięgałeś po fajkę. Otworzę okno, bo śmierdzi tu jak w palarni!

Cóż, widocznie zjakiegoś powodu wczorajszego stosunku nie zakończyłem swoim rytuałem. Wnioski nasuwały się więc same. Może i nie wszystko pamiętałem, ale, jak widać, niczego nie straciłem.

– Pójdę sobie zrobić kolejnego drinka, a ty zbieraj siły na drugą rundę. Przynieść ci coś?

– Nie, dzięki!

Drugą rundę? Chyba oszalała. Gdy byłem na kacu, wystarczał mi jeden raz, którego doświadczyłem właśnie chwilę temu. Poza tym nie miałem ochoty w nią wchodzić, bo kolejna gra wstępna wiązałaby się zapewne z całowaniem jej, a po lodzie z połykiem nie zamierzałem tego robić. Prawdę mówiąc, zwyczajnie mnie to brzydziło.

– Słuchaj, jeśli liczysz na coś jeszcze tego wieczoru, to muszę cię rozczarować. Jestem zmęczony i niestety nie dam rady cię przelecieć. Wyssałaś ze mnie wszystko – dodałem z delikatnym uśmiechem, by jakoś ją udobruchać.

Nie chciałem mieć w niej wroga, bo wiedziałem, że kobiety potrafią być zawistne i mściwe, jakby zemsta była ich drugim imieniem.

– Ty chyba sobie żartujesz?! – warknęła. – To ja tu przed tobą kręcę dupą, a ty już zaczynasz mieć problemy z potencją? A mogłam sobie wziąć kogoś młodszego!

Zaczęła się pospiesznie ubierać, a ja w duchu świętowałem sukces. Nie miałem ochoty na jej całonocne towarzystwo, które na dłuższą metę było męczące. Była sztuczna i niczego ciekawego sobą nie reprezentowała.

Wychodząc z mojego mieszkania, teatralnie trzasnęła drzwiami, a ja poczułem ulgę. Odpaliłem Netflix i zacząłem szukać filmu, który umiliłby mi wieczór. Po chwili jednak mój spokój zburzył dzwoniący telefon, na ekranie którego wyświetlił się obcy mi numer. Przez chwilę zastanawiałem się, czy odebrać, jednak rozsądek wziął górę.

– Halo?