Zabójcza prawda - Magdalena Jarząbek - ebook + książka

Zabójcza prawda ebook

Jarząbek Magdalena

4,2

Opis

Prawda bywa bolesna, ale może być także zabójcza.

Po dramatycznych wydarzeniach Elsa musi na nowo nauczyć się żyć i stawić czoło kolejnym wyzwaniom. Czy jest to jednak możliwe, gdy w jednej chwili wszystko rozsypało się jak domek z kart? Czy Elsa ma przy sobie kogoś, komu może bezgranicznie ufać?

Targany wyrzutami sumienia Christoffer stara się naprawić swoje błędy i zrekompensować kobiecie całe zło, które ją spotkało. Pojawiają się jednak niespodziewane trudności, a na jaw wychodzą tajemnice, które będą miały ogromny wpływ nie tylko na niego, ale również na Elsę. Czy za jego sprawą wszystkie problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki? Jaki wpływ na jego życie będzie miał Magnus?

Cierpiący po stracie ukochanej Alex nie może znaleźć sobie miejsca. Rzuca się w wir pracy, ale jednocześnie robi wszystko, by naprawić relację z Elsą. Czy jednak kobieta wybaczy mu kłamstwo? Czy mimo wszystko jest im pisany happy end?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 343

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (19 ocen)
10
6
0
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Patrycja_Szlachta1

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna seria, pełna emocji i intryg. Z przyjemnością przeczytam kolejne książki autorki
00
Kalotka

Dobrze spędzony czas

Polecam
00
Kazia1234

Dobrze spędzony czas

serdecznie polecam
00
Irenaira

Nie oderwiesz się od lektury

Super polecam
00
bozenasup

Z braku laku…

Zdecydowanie najsłabsza z wszystkich części cyklu. Nie polubiłam ani jednego z bohaterów. Historia sama w sobie ciekawa, ale jak dla mnie zabrakło emocji i wiarygodności.
00

Popularność




Redakcja

Anna Seweryn Anna Jeziorska

Projekt okładki

Ewelina Nawara

Fotografia na okładce

© mie iwata/EyeEm|stock.adobe.com

Redakcja techniczna, skład i przygotowanie wersji elektronicznej

Maksym Leki

Korekta

Urszula Bańcerek

Konsultacja kryminologiczno-kryminalistyczna

Katarzyna Janiszewska

Marketing

Anna Jeziorska

[email protected]

Wydanie I, Chorzów 2022

Wydawca: Wydawnictwa Videograf SA

41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c

tel. +48 600 472 609, +48664 330 229

[email protected]

www.videograf.pl

Dystrybucja wersji papierowej: LIBER SA

05-080 Klaudyn, ul. Zorzy 4

Panattoni Park City Logistics Warsaw I

tel. +48 22 663 98 13, fax +48 22 663 98 12

[email protected]

dystrybucja.liber.pl

© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2021

tekst © Magdalena Jarząbek

ISBN 978-83-7835-964-7

Kasi, w podziękowaniu za zaszczepienie we mnie miłości do książek, i siostrze, Wiktorii. Dziękuję, że mnie wspieracie i czytacie.

Elsa

Do moich uszu dobiegał wwiercający się w mózg dźwięk pikania. Nie miałam pojęcia, gdzie jestem ani tym bardziej jak doszło do tego, że się tu znalazłam. Byłam bardzo zmęczona, ale jednocześnie chciałam otworzyć oczy – niestety moje powieki ważyły tonę, podobnie jak reszta mojego ciała. Nie umiałam się poruszyć ani o milimetr, a w dodatku w gardle czułam jakąś rurkę, która przeszkadzała mi w oddychaniu.

Miałam wrażenie, jakbym co chwilę zasypiała albo traciła przytomność. Przez moje zamknięte powieki próbowało się przebijać rażące światło, ale gdy zapadałam się w otchłań nieświadomości, widziałam swój ciążowy brzuch, którego jeszcze niedawno z czułością dotykałam. Marzyłam, by zrobić to teraz, ale byłam sparaliżowana. Chciałam krzyczeć, ale nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku.

– Pani Elso, słyszy mnie pani?

Nieznany mi kobiecy głos mówił do mnie, a ja nie mogłam nic odpowiedzieć. Zebrałam w sobie wszystkie siły, by się odezwać, ale uniemożliwiała mi to rurka w gardle. Pikanie się nasilało, wydając dźwięk coraz głośniej i częściej, a ja czułam, że głowę zaczyna mi rozsadzać potworny ból.

– Panie doktorze, budzi się!

Doktorze? Części układanki zaczęły składać się w całość. Powoli wracało wspomnienie wypadku, a po chwili dostałam czegoś w rodzaju ataku paniki. Ktoś zaczął wydawać polecenia, których niestety nie rozumiałam. Po chwili, która wydawała mi się wiecznością, poczułam spokój i usłyszałam, że ktoś do mnie mówi cichym, kojącym głosem.

– Pani Elso, budzimy się. Ktoś na panią czeka i chce w końcu panią poznać…

Z trudem udało mi się otworzyć oczy. Oślepiające światło sprawiało mi niemal fizyczny ból, ale wiedziałam, że muszę to zrobić.

– Brawo, grzeczna dziewczynka. Jeszcze troszkę.

Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu właścicielki dopingującego mnie głosu i ujrzałam kobietę w średnim wieku, która patrzyła na mnie niemalże anielskim wzrokiem, trzymając mnie za rękę. Nie przestawała do mnie mówić, za co byłam jej ogromnie wdzięczna.

– Pewnie masz sucho w ustach, nie możesz jeszcze pić, więc zwilżę ci wargi. – Poczułam przyjemny chłód i próbowałam zlizać kropelki życiodajnego płynu. – Nie przestrasz się, gdy zauważysz, że nie masz brzuszka, twoja córeczka jest już na świecie.

Poczułam, że do moich oczu napływają łzy szczęścia. Słowa kobiety oznaczały, że mała żyje, a ja miałam nadzieję, że wypadek jej w żaden sposób nie zaszkodził.

Próbowałam poruszać palcami, które były zupełnie bezwładne. Chciałam przekręcić głowę, ale kołnierz ortopedyczny utrudniał mi to zadanie. Czułam się bezradna, jednak wiedziałam, że to nie jest czas na użalanie się nad sobą. Musiałam być silna, jeśli nie dla siebie, to dla niej – istotki, która teraz najbardziej na świecie potrzebowała sprawnej mamy.

– Dzień dobry, pani Elso, jestem pani lekarzem prowadzącym – powiedział mężczyzna niewiele starszy ode mnie. – Miała pani ogromne szczęście, że wyszła pani z wypadku bez większego uszczerbku na zdrowiu. Musimy jednak na jakiś czas zostawić kołnierz na pani szyi, a noga będzie w gipsie przez najbliższe dwa tygodnie. – Patrzyłam, jak zapisuje coś w karcie. – Oczywiście zostanie pani u nas na obserwacji, tym bardziej że została pani mamą silnej dziewczynki, chociaż na początku nie byliśmy do końca pewni, czy będziemy świadkami szczęśliwego zakończenia. W pani samochodzie wybuchła poduszka powietrzna, co mocno zamortyzowało uderzenie, ale odbiła się pani od bocznej szyby, stąd lekki uraz kręgów szyjnych.

Nie interesowało mnie, co mówił o moim stanie zdrowia. Najbardziej martwiłam się o Sofi i o to, kiedy ją zobaczę i przytulę.

– Co z Sofi? – wydukałam, nie poznając własnego głosu.

– Zaraz ją do pani przywiozą. Początkowo miała sześć punktów w skali Apgar, ale szybko dobiła do dziewięciu, co jest cudem, jeśli chodzi o poród powypadkowy. Obserwujemy ją, ale do tej pory nic nas nie zaniepokoiło, więc powinno być dobrze. Wrócę jutro, gdy już dojdzie pani do siebie. Do zobaczenia.

Z moich oczu znowu pociekły łzy. Byłam wdzięczna losowi, że mimo tego, co na mnie zesłał, nie zabrał kogoś, bez kogo moje życie nie miałoby już sensu.

Patrzyłam w sufit i ciągle próbowałam rozruszać swoje dłonie. Miałam w sobie ogromne pokłady motywacji i zamierzałam jak najszybciej wrócić do zdrowia.

– Pani Elso, proszę poznać swoją córeczkę. Jest śliczna. – Kobieta, która była przy mnie, gdy się ocknęłam, wyciągała właśnie zawiniątko z dziwnego wózka. – Nie może pani dźwigać, pewnie nie ma pani jeszcze pełnej władzy w rękach, więc położę ją pani przy piersi i przytrzymam, dobrze?

Przytaknęłam i nie odrywałam wzroku od różowego becika, z którego wyłaniała się ciemna czuprynka. Gdy po raz pierwszy spojrzałam na Sofi, moje serce rozbiło się na milion kawałków. Była najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziałam. Ucinała sobie właśnie drzemkę, więc nie mogłam zobaczyć koloru jej oczu, ale rozczuliły mnie jej malutkie usta i drobniutkie palce, które zaciskała w piąstki. Tak bardzo chciałam przychylić jej nieba, przytulić i dać całą miłość, którą w sobie od lat kumulowałam.

– Pani Elso, tutaj ciągle przychodzi na zmianę dwóch mężczyzn. Czy mam któregoś z nich poinformować, że się pani wybudziła?

Chris i Alex… Zupełnie o nich zapomniałam i w zasadzie dobrze się z tym czułam. Nie chciałam znać żadnego z nich, nie potrzebowałam ich w swoim życiu, tym bardziej po tym, co mi zrobili. Gdyby nie ich układ, nie doszłoby do wypadku, a ja mogłabym przytulić swoje dziecko, tak jak na to zasługiwało. Pokręciłam przecząco głową, a pielęgniarka doskonale mnie zrozumiała.

– Czy mam do kogoś zadzwonić w pani imieniu?

Zastanawiałam się, kogo chciałabym teraz widzieć, i do głowy przychodziła mi tylko Alice. Z trudem podyktowałam numer, prosząc o skontaktowanie się z przyjaciółką. Wiedziałam, że sama sobie ze wszystkim nie poradzę i będę potrzebowała wsparcia kogoś, kto pomoże mi stanąć na nogi, a nie będzie się nade mną użalał i obchodził się jak z jajkiem.

Córeczka nagle zaczęła kwilić, a ja nie miałam pojęcia, co się stało.

– Zgłodniała, a muszę panią uprzedzić, że uwielbia jeść. Przyniosę ją do pani jutro, a teraz proszę odpoczywać. Sen to najlepsze lekarstwo na wszystko.

Kobieta zabrała ode mnie Sofi, ale wiedziałam, że nie robiła tego na złość. Pokochałam córkę, gdy dowiedziałam się o jej istnieniu, i chciałam dla niej jak najlepiej, a nie było tajemnicą, że nie mogłam się nią teraz zająć. Oddałam ją w ręce pielęgniarki, od której biło dobro i spokój, dziękując jej za pomoc.

Ogarnęło mnie ogromne zmęczenie, które chwilę wcześniej zwiastowało ziewnięcie, sprawiające, że poczułam nieznośny ból poobijanych żeber. Z każdą chwilą poznawałam kolejne następstwa wypadku, ale wiedziałam, że teraz będzie już tylko lepiej…

***

– Dzień dobry, kochanie! – Zatroskana Alice chciała mnie uściskać na przywitanie, ale widząc kołnierz na mojej szyi, zrezygnowała. – Dziecinko, jak się czujesz? Wyglądasz okropnie, ale nie przejmuj się, doprowadzę cię do stanu używalności! Przywiozłam wasze torby z rzeczami i kupiłam ci kilka najpotrzebniejszych drobiazgów. Napijesz się wody?

Alice włączył się tryb katarynki, co świadczyło o tym, że była zestresowana i nie miała pojęcia, co robić. Skinęłam głową i pozwoliłam się napoić. Przyjemny chłód wody spłynął na mój język i do gardła, przynosząc ukojenie, którego od wczoraj pragnęłam.

– Dziękuję. I nie panikuj, wszystko jest w porządku.

– Elso, nawet nie masz pojęcia, jak się o ciebie… o was martwiłam. Opowiesz mi, co się stało?

Nie chciałam do tego wracać, to była dla mnie zakończona historia, a nowy rozdział zaczął się kilka dni temu. W moim życiu była od tej pory wyłącznie moja córka i tak miało pozostać. Nie potrzebowałam przy sobie fałszywych ludzi i oszustów, którzy w kontaktach ze mną mieli ukryty cel.

– Może kiedyś, teraz to nie jest ważne. Pielęgniarka zaraz pewnie przyniesie Sofi, to się poznacie.

– Nie mogę się doczekać! Ale jak się czujesz? – Widziałam troskę w jej oczach.

– Jestem obolała mimo środków przeciwbólowych, ale nie jest źle. Przyniosłaś mi może mój telefon?

Pamiętałam, że wyszłam z domu bez torebki, jedynie zarzucając na siebie płaszcz.

– Tak, przyniosłam ci wszystko, telefon, portfel, kosmetyczkę. – Wyciągała z torby po kolei wszystkie rzeczy.

– Nie szalej tak, na razie potrzebuję tylko naładowanego telefonu. – Uśmiechnęłam się. – Połóż mi go, proszę, obok ręki, żebym nie musiała po niego daleko sięgać.

Alice zrobiła to, o co ją poprosiłam. Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, a na jej twarzy malował się smutek.

– Tak mi przykro, kochanie, że cię to spotkało. Napędziłaś nam wszystkim strachu, ale najważniejsze, że dochodzisz do siebie. Ze wszystkim ci pomogę.

– Dziękuję, chętnie skorzystam z twojej pomocy. Nie wiem, czy będę mogła liczyć w tej kwestii na mamę, ale na pewno nie przeprowadzi się do mnie na jakiś czas… – Posłałam jej smutne, ale pełne wdzięczności spojrzenie. – Mam jednak nadzieję, że szybko wrócę do pełnej sprawności. Zobacz! – Uniosłam delikatnie prawą rękę. – Jeszcze wczoraj nie mogłam nią ruszyć, a dziś jest coraz lepiej.

Byłam z siebie dumna. W nocy często się budziłam i oprócz bezsensownego patrzenia w sufit ćwiczyłam, by rozruszać zastałe mięśnie.

Drzwi pokoju się otworzyły, a zza nich wyłonił się wózek, w którym leżała moja córeczka. Pielęgniarka podwiozła ją do mojego łóżka, a mnie momentalnie przepełniły szczęście i miłość.

– Alice, przedstawiam ci moją córkę Sofi. Sofi, poznaj ciocię Alice.

Moja przyjaciółka popatrzyła na zawiniątko i wyciągnęła ręce, by wyjąć malutką z tego dziwnego pojemnika z przezroczystymi ściankami. Nie musiała mnie pytać, czy może – to było oczywiste.

– Jaka ona jest piękna! – powiedziała zachwycona. – Ma twoje oczy. A jakie ma słodkie paluszki!

Wydawała się bardziej zakochana w małej niż ja. Kompletnie oszalała na punkcie dziewczynki, co mnie w ogóle nie dziwiło. Pojawienie się na świecie kolejnego małego człowieka zawsze przynosiło ze sobą pozytywne emocje. Nie inaczej było i tym razem.

Alice była z nami jeszcze przez chwilę, po czym z żalem stwierdziła, że musi wracać. Obiecała jednak, że nazajutrz wróci. Położyła Sofi obok mnie, tak bym mogła ją przytulić i bez końca na nią patrzeć. To były bezcenne chwile i cieszyłam się, że jeszcze mnóstwo takich przed nami.

Chris

Ma moje oczy i twoje spojrzenie…

Przeczytałem SMS i nie potrafiłem w to uwierzyć. Wiadomość przyszła od Elsy i mówiła o córce. Mojej córce. Natychmiast próbowałem zadzwonić, ale odrzucała każde połączenie. Wiadomości tekstowe z prośbą, a wręcz błaganiem o kontakt, nic nie dały.

Ciągle w uszach brzmiała mi nasza ostatnia rozmowa. Ten wypadek i to wszystko było moją winą, wiedziałem to nie tylko ja – Alex również. Świadczyły o tym między innymi moje podbite oko i fakt, że zostałem niemal znokautowany przez starego przyjaciela. Nie miałem jednak do niego o to żalu. To ja doprowadziłem do tej tragedii i to ja musiałem temu stawić czoło. Gdybym był na jego miejscu, pewnie zareagowałbym tak samo.

Wybrałem numer i czekałem, aż mężczyzna po drugiej stronie odbierze.

– Halo?

– Dzień dobry, panie doktorze. Jak wygląda sytuacja? – zapytałem zaniepokojony tym, jaka może być diagnoza.

– Pani Elsa wczoraj się wybudziła, porozumiewa się bez problemu, ale o tym już panu wspominałem. W najbliższych tygodniach będzie potrzebowała pomocy, ale jak na taki wypadek, to można powiedzieć, że wyszła z tego bez szwanku. Dodatkowo przeszła cesarskie cięcie, więc jej organizm jest bardzo osłabiony, ale trzymamy rękę na pulsie.

Ulżyło mi, gdy tylko usłyszałem te słowa. Przekupiłem lekarza i wynająłem pielęgniarkę, która miała stale opiekować się Elsą i Sofi. Oczywiście wszystko w jak największej konspiracji, nie chciałem, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Podobnie jak o tym, że zorganizowałem dziewczynom jednoosobową salę.

– A co z dzieckiem?

– Dziecko jest pod stałą obserwacją neonatologa. Jak na wcześniaka rozwija się prawidłowo i ma całkiem niezły apetyt. Poduszka powietrzna zamortyzowała uderzenie, dzięki czemu obyło się bez komplikacji.

Mówił coś jeszcze w medycznym języku, który nie do końca rozumiałem, ale najważniejsze było dla mnie to, że obie czuły się dobrze. W tej chwili nic więcej się nie liczyło.

Obracałem w dłoni znaleziony w samochodzie ojca kolczyk z perłą. Długo się zastanawiałem, co z nim zrobić, zwłaszcza że dobrze znałem jego właścicielkę. Musiałem się dowiedzieć, jak się tam znalazł, ale to mogło, a nawet musiało poczekać. Mojemu ojcu nic ani nikt nie zwróci życia, tym bardziej kawałek srebra.

***

– Masz jakieś wieści? – Alex nie silił się na uprzejmości, gdy odebrałem telefon.

– Miło cię słyszeć, przyjacielu.

– Nie pierdol, Chris, tylko gadaj! – warknął. – Nie mam ochoty na te twoje żarty i przekomarzania.

Też nie miałem, ale nie mogłem się powstrzymać. Miał chronić Elsę i opiekować się nią, a on mi ją po prostu odbił i twierdził, że zakochali się w sobie do szaleństwa. Nie zamierzałem mu niczego ułatwiać, tym bardziej że chciałem odzyskać swoją rodzinę.

– Wszystko jest w porządku, obie dochodzą do siebie, a ja zapewniłem im najlepszą możliwą opiekę. – Celowo podkreśliłem ostatnią część zdania. – Moja córka wyszła z wypadku bez szwanku, więc cię nie zabiję.

Alex nagle się rozłączył. Swoją drogą, zadziwiające było to, jak bardzo męska przyjaźń potrafiła ucierpieć i zamienić się w nienawiść przez kobietę. Niemniej podziwiałem go. Gdy Elsa trafiła do szpitala, obaj siedzieliśmy na korytarzu, czekając na jakiekolwiek informacje – ja z podbitym okiem, a on z poobdzieranymi kłykciami. Nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem, ale jeśli jeden z nas szedł po kawę, to przynosił też drugą. Sprzed sali, w której Elsa dochodziła do siebie, wygoniła nas pielęgniarka, na wyraźną prośbę pacjentki. Obaj zgodnie stwierdziliśmy, że będzie lepiej, jeśli wrócimy do siebie, a nie będziemy denerwowali świeżo upieczonej matki, która teraz najbardziej potrzebowała spokoju.

Wiedziałem, że musimy zacząć ze sobą współpracować, nawet jeśli pałaliśmy do siebie niechęcią, żeby nie powiedzieć nienawiścią. Obaj kochaliśmy te dwie kobiety i to one liczyły się najbardziej.

Alex

Nie było sensu dłużej siedzieć w szpitalu, tym bardziej że Elsa nie chciała mnie widzieć. Zawaliłem na całej linii i choć o wszystko obwiniałem Chrisa, to wiedziałem, że obaj jesteśmy tak samo winni. To przez nas prawie zginęła.

Nie chciałem wracać do mojego mieszkania, w którym nie było praktycznie żadnej jej rzeczy. Pragnąłem choćby w najmniejszym stopniu czuć jej bliskość, więc pojechałem do domu za miastem, który miał być jej i moim azylem. Żałowałem każdego dnia, w którym nie powiedziałem jej prawdy.

Wziąłem szybki prysznic i skontaktowałem się z Chrisem, który na szczęście miał dla mnie dobre wieści. Odetchnąłem z ulgą i już miałem nalać sobie whisky na lepszy sen, gdy usłyszałem pukanie do drzwi.

– Synku, jesteś… Widziałam zapalone światło, więc przyszłam. Co z Elsą i dzieckiem?

Mama była nie mniej zdruzgotana niż ja. Nie znała szczegółów wydarzenia, a ja nie wiedziałem, czy jestem gotów, by jej o tym opowiedzieć.

– Wszystko w porządku. Elsa dochodzi do siebie, wybudziła się i jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Z tego, co wiem, Sofi również ma się dobrze.

– Jak to „z tego, co wiem”? Nie widziałeś się z nimi? – Mama nawet nie ukrywała zdziwienia.

– Nie. Elsa nie chce mnie widzieć…

Usiadłem na kanapie, spuszczając głowę. Czułem się jak mały chłopiec, który rozbił piłką okno sąsiadowi i czekał na karę zadaną przez rodzica. Wiedziałem, że zaraz będę musiał wszystko wytłumaczyć mamie, która usiadła obok, obejmując mnie i gładząc moje włosy, jak za dziecięcych lat.

– Poznanie Elsy nie było przypadkiem, mamo. Miałem się nią opiekować w ramach spłaty długu, takiej przyjacielskiej przysługi. Los jednak chciał, że zakochałem się w niej na zabój i pokochałem maleństwo, które nosiła pod sercem. Niestety nie zdążyłem wyznać jej prawdy i poznała ją od niego. Ten wypadek to moja wina…

Zacząłem płakać jak dziecko. Wybuchły wszystkie emocje kotłujące się we mnie od kilku dni. Ta mieszanka strachu o moją ukochaną i brak jakichkolwiek wiadomości, a w dodatku fakt, że Elsa nie chciała mnie widzieć, to było nie do zniesienia. Potrzebowałem dwóch rzeczy – snu i tego, by kobieta mojego życia wybaczyła mi tę zdradę.

– Będzie dobrze. Jeszcze zaświeci dla was słońce… – Mama powtarzała te słowa jak mantrę, chcąc, bym w to uwierzył.

A ja w tej chwili chyba nie wierzyłem już w nic.

***

Kupiłem ogromny bukiet i poszedłem do szpitala. Niestety Elsa nadal nie chciała się ze mną spotkać, ale poprosiłem wynajętą przez Chrisa pielęgniarkę, by przekazała jej kwiaty. Zamierzałem zrobić wszystko, by czuła, że jestem obok, jednocześnie się jej nie narzucając.

Wybrałem numer telefonu mężczyzny, który kiedyś był mi jak brat.

– Chris… Musimy się spotkać.

– Wiem, wyślę ci adres SMS-em. Przyjedź najszybciej, jak tylko możesz.

Wsiadłem do auta i ustawiłem nawigację według jego wskazówek. Na miejscu okazało się, że zaprosił mnie do siebie. W głowie miałem różne scenariusze, w tym taki, w którym tracę życie.

Z duszą na ramieniu wjechałem na ostatnie piętro ekskluzywnego budynku i znalazłem się w holu penthouse'u.

– Witaj. Napijesz się czegoś?

Byłem zdziwiony przyjacielskim podejściem Chrisa.

– Kawy. Dzięki. Ale, jak się zapewne domyślasz, nie przyjechałem tutaj na pogaduszki.

– Wiem. I zamieniam się w słuch.

Spojrzałem na niego podejrzliwie.

– Elsa będzie potrzebowała pomocy dla siebie i dziecka, a nas nie chce widzieć. Wiem, że Alice będzie ją wspierała, ale ona ma swoją rodzinę i pracę, więc nie będzie mogła być przy niej cały czas. Poza tym nie możemy jej osaczać…

– Muszę się z tobą zgodzić. Masz jakiś pomysł?

Miałem ułożony cały plan, z którego byłem bardzo dumny. Jednak wszystko musiało pójść po naszej myśli.

– Masz dzisiaj wolne? Musimy załatwić kilka spraw.

Mimo ostatnich wydarzeń nadal mi ufał. Nie potrzebował wyjaśnień, nie zadawał pytań – po prostu wziął z wieszaka kurtkę i poszedł za mną do auta.

Droga minęła nam w milczeniu, ale gdy dojechaliśmy na miejsce, zobaczyłem na jego twarzy grymas niezadowolenia.

– Nie mogłeś zrobić zakupów przez internet? Musiałeś mnie tutaj ciągnąć? – zapytał złośliwie.

– To nie zakupy dla mnie. Dopóki Elsa jest w szpitalu, mamy czas, by wszystko w jej domu dostosować do jej stanu zdrowia i opieki nad Sofi.

– To co wy robiliście przez ostatnie miesiące? – Popatrzył na mnie zdumiony. – Nie urządziliście nawet pokoju dla dziecka?

– Urządziliśmy, wszystko jest kupione, ale pomyśl logicznie… Elsa nie będzie miała siły wstawać w nocy i iść do pokoiku małej. Obie dziewczyny muszą być blisko siebie, a poza tym przyda się kilka udogodnień w innych częściach domu.

– W zasadzie masz rację, ale wiesz, że wynająłem dla niej pielęgniarkę, a w zasadzie położną, która będzie przychodziła, gdy Elsa wyjdzie ze szpitala?

Chris po raz kolejny mnie zaskoczył. Ciągle pokazywał, ile ma kasy i że ma nade mną przewagę. Różniło nas jednak to, że ja zarabiałem pieniądze w sposób uczciwy, ciężką pracą, a on… On od zawsze kombinował, jak zarobić, by się nie narobić.

– Bardzo się cieszę, ale nie pomyślałeś o jednej ważnej kwestii. Zapewne nadal nie chcesz, by Elsa się dowiedziała, że za tą całą cudowną opieką stoi nikt inny jak ty, sprawca wypadku. A nie wiem, czy pamiętasz, że jest bardzo inteligentną kobietą i z pewnością zauważy, że to wszystko jest podejrzane, tym bardziej jeśli pielęgniarka ciągle będzie u niej przesiadywała.

Zaczynał mnie znowu wkurwiać, więc musiałem jakoś sprowadzić go na ziemię.

– Słuszna uwaga. Wiesz, czego potrzebujemy?

W końcu zaczął logicznie myśleć i słuchać tego, co do niego mówiłem. Wiedziałem, co musimy zrobić. Miałem przygotowaną całą listę, która zwiastowała długi i pracowity dzień.