Uwolniona Isolde. Część 9 - Daria Ming - ebook

Uwolniona Isolde. Część 9 ebook

Daria Ming

0,0

Opis

Spełnił się najgorszy scenariusz. Isolde płaci ogromną cenę za swoje dotychczasowe decyzje. Układ z mężem i oficjalnym kochankiem staje pod znakiem zapytania. Kobieta musi sobie odpowiedzieć na pytanie: jak chce żyć dalej? I z kim? Czy w jej otoczeniu jest mężczyzna, na którym będzie mogła polegać? A może powinna liczyć przede wszystkim na siebie samą?

"Uwolniona Isolde. Część 9" opowiada dalszą część historii, luźno zainspirowanej celtycką legendą o Tristanie i Izoldzie. Jest przeznaczona tylko dla osób dorosłych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 57

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Uwolniona Isolde. Część 9

Daria Ming

Spis treści

1.Tristan2.Isolde3.Tristan4.Isolde5.Tristan6.IsoldeEPILOGOstrzeżenieCopyright

Tristan

SirMarcus,Augustini ja stoimy w poczekalni szpitala. Lekarze zaszywają rany na twarzy Isolde i nastawiają jej nos. Poza tym lekarka donośnym głosem informuje nas, że Isolde ma połamane żebra i wiele obrażeń w górnej części ciała.

Marcus kuli się z każdym jej słowem.

Toczę walkę z samym sobą. Próbuję pokonać odruch, żeby zrobić mu co najmniej to samo.

Kiedy pojawiłem się w King Residence, musiałem odciągnąć od Isolde jakiegoś goryla ze sterczącym kutasem, wrzeszczącego jak neandertalczyk. Jej małżonek stał jak słup soli i pozwalał ją kopać.

Przesuwam spojrzenie na Gusa. Nie zastałem go w sypialni, którą dzielił z Isolde i jej mężem. Tego samego wieczoru poszedł do łóżka z dwiema innymi kobietami.

Gus krzywi się w odpowiedzi na mój grymas. Odchodzimy na bok, bo osobiście czuję zbyt duże obrzydzenie do Marcusa.

– Aresztowali tego człowieka – mówię półgłosem – ale Isolde będzie musiała zeznawać.

W oczach Gusa pojawia się zwątpienie. Ogląda się na Marcusa, który usiadł na krześle z głową opartą na dłoniach.

– On do tego nie dopuści. Jak tylko zabrał ją ambulans, zaczął dzwonić do odpowiednich osób, między innymi do ministra sprawiedliwości.

– A ty na to pozwoliłeś? – pytam.

– Co miałem zrobić?

– Wyrwać mu, kurwa, telefon.

Gus pociera dłonią czoło.

– Musiałem zająć się dziećmi. Isolde ocknęła się na chwilę i błagała, żeby nie zostawiać ich z Ericą – przypomina.

Kiwam głową.

Zaciskam pięści i chowam w kieszeni bluzy.

– Dlaczego cię tam nie było? – Mimo że znam odpowiedź, uważam, że Gus ułatwił atak na Isolde. – Zostawiłeś ją samą z tym zbokiem, kurwa, jak myślisz, dlaczego ściągnęła ze Stanów właśnie ciebie? Żebyś ją chronił!

Nieumyślnie podnoszę głos. Dociera do mnie, że z końca korytarza przyglądają mi się dwie pielęgniarki, a Marcus mierzy mnie wściekłym spojrzeniem.

Podnoszę pięść w jego kierunku i przybliżam się, a on przyciska plecy do ściany.

– Jeszcze raz ją dotkniesz, a cię zabiję.

Marcus marszczy swoje arystokratyczne, niezbyt widoczne brewki.

– Jest moją żoną. Zaraz ją stąd zabieram. Będzie mogła wydobrzeć w King Residence.

Patrzę na niego ciężkim spojrzeniem. Oglądam się. Gus stoi metr za nami.

– Posłuchaj, jebany cuckoldzie. Isolde twierdziła, że nie boisz się utraty opinii, bo zawsze ratowały cię tytuł i pieniądze. Ale moim zdaniem była w błędzie. Boisz się. I jesteś słaby. Poza tym starzejesz się. Twoje nawyki i sflaczały kutas będą tym bardziej żałosne, kiedy wszyscy się dowiedzą, na co naraziłeś żonę.

– Idź się przespać, Hatchett – odpowiada znudzony Marcus. Nawet jeśli udaje to znudzenie, to całkiem nieźle mu wychodzi. – I przemyśl swoją pozycję w tym wszystkim. Jeśli dojdę do wniosku, że stan psychiczny Isolde zostawia wiele do życzenia, umieszczę ją w placówce psychiatrycznej. Będzie miała czas na przemyślenia, co jej się bardziej opłaca.

– Zrobiłem badania DNA Timmy’ego. Potwierdzają, że jestem jego ojcem. A Gus – ponownie się odwracam – nie będzie musiał nawet udowadniać, że ma prawo do wychowania Elijaha. Podobno ledwo go tolerowałeś.

– Bękart mojej żony pozostanie tym, kim się urodził – odpowiada Marcus sennie. Przypominam sobie, że po przybyciu do szpitala dostał zastrzyk na uspokojenie. – Oddaję ci twojego czarnego szczeniaczka, Augustin. Nie oczekuj, że nadal będę go utrzymywał.

– Kurwa! – Gus odpycha mnie i próbuje uderzyć Marcusa, ale powstrzymuję go, zanim wyrzucą stąd nas obu.

– Uspokój się, kurwa – syczę szeptem.

– Zajebię go – dyszy Gus.

– Później.

Wymieniam z nim bardzo krótkie spojrzenia. Mój były kierowca opuszcza pięść.

– Timothy będzie przerażony stanem swojej mamy – mówię.

Marcus krzywi się.

– W końcu zacznę go wychowywać po swojemu. Jego emocje są zazwyczaj przesadzone. Dyscyplina wobec dzieci robi cuda, podobnie jak małe represje i głodówka raz na jakiś czas.

Kiwam głową.

– Sir King Lytton – mówię przeciągle. – A więc nie zobaczę już Isolde, bo zamkniesz ją w psychiatryku. Nie jestem pewien, czy sam nie powinieneś w nim wylądować. Ale tu, jak rozumiem, możemy mieć różnicę zdań.

– Nie rozumiem, dlaczego ingerujesz w sprawy między mną a moją żoną – odpowiada z cichą furią mąż Isolde.

– Może dlatego, że uważam ją za osobę całkowicie zdrową.

– Nie wie, co robi. Jest nieświadoma, co jest dobre, a co złe – uzupełnia Marcus. Z całej jego postawy bije poczucie wyższości.

– Wiedziała jednak, że gwałt, do którego chciałeś sprowokować swojego współpracownika z Danii, nie będzie dla niej dobry?

– Zasłużyła na to – odpowiada zirytowany Marcus. – I lubi być gwałcona.

– Na pobicie też zasłużyła.

Marcus nie odpowiada.

Ale już nie musi.

Wyciągam z kieszeni telefon, cofam nagranie i puszczam je na najwyższej głośności. W cichym szpitalnym korytarzu rozlega się nosowy głos sir Marcusa:

– „Zasłużyła na to. I lubi być gwałcona”.

Marcus podrywa się z krzesła i próbuje odebrać mi telefon, ale Gus reaguje natychmiast, blokując go z większą mocą, niż byłaby potrzebna. Głowa sir King Lyttona głucho uderza o ścianę. Gus przytrzymuje go ramieniem.

Cofam nagranie jeszcze trochę.

– „Dyscyplina wobec dzieci robi cuda, podobnie jak małe represje i głodówka raz na jakiś czas”. Myślę, że Isolde będzie nieco rozczarowana. Oceniała cię jako przeciętnego ojca, ale nie sądziła, że okażesz się psycholem, który w dodatku chce ją zamknąć w psychiatryku.

Wysyłam nagranie do swojego prawnika, którego zatrudniłem w Londynie. Nie sądziłem, że przyda mi się właśnie do tego.

– Ty kanalio! – krzyczy Marcus, opluwając się śliną, którą następnie ściera rękawem. – Sam ją gwałciłeś.

Podnoszę obie ręce, jakbym chciał powiedzieć: „Nie masz na to dowodów”. Nawet nie czuję wyrzutów sumienia, bo liczy się efekt – Marcus ma zniknąć z życia Isolde.

Gus klnie pod nosem.

– Dałeś jej jakieś nagrania – wydusza z siebie sir Marcus. – Widać, co jej robiłeś.

– Skopiowałeś je do walenia konia? – szepczę z uśmieszkiem.

On nie zaprzecza.

– Na tych nagraniach widać dwoje ludzi, którzy uprawiają seks. Nic więcej. To, co robiłem z Isolde – mówię nadal bardzo cicho – i co robili z nią inni, było ekscytująco pojebane. Niewłaściwe. Nie powinno się powtórzyć i nigdy potem też się nie powtórzyło, bez jej zgody.

– Pierdolenie – mamrocze sir Marcus. To wulgarne słowo zdecydowanie do niego nie pasuje.

– Po pięciu latach pieprzyłem ją wyłącznie za jej zgodą.  I ona tylko tego chciała od ciebie, King Lytton. Żebyś okazał jej szacunek i nie kazał robić tego z kimś, kogo sama nie wybrała.

Naszą napiętą dyskusję przerywa młody lekarz. Odwracamy się i dostrzegamy, że w drzwiach prowadzących na kolejny korytarz stoi ta sama lekarka, która operowała Isolde. Patrzy z obrzydzeniem na nas trzech. Pewnie dlatego wysłała tego młodego doktorka.

– Lady King Lytton jest już przytomna – mówi lekarz. – Jej ogólny stan jest zadowalający, ale dojście do siebie zajmie kilka tygodni. Który z panów jest najbliższym członkiem rodziny?

Sytuacja staje się z wszech miar żenująca.

Inicjatywę przejmuje ta groźna kobieta z dyplomem medycyny.

– Ona chce zobaczyć się tylko z jednym z nich. – Marszczy czoło, jakby potrzebowała sobie przypomnieć nazwisko. Patrzy na Gusa. – Augustin Floyd to pan?

On potwierdza i natychmiast rusza w jej stronę. Potem zawraca i chwyta mnie za ramię.