Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Spełnił się najgorszy scenariusz. Isolde płaci ogromną cenę za swoje dotychczasowe decyzje. Układ z mężem i oficjalnym kochankiem staje pod znakiem zapytania. Kobieta musi sobie odpowiedzieć na pytanie: jak chce żyć dalej? I z kim? Czy w jej otoczeniu jest mężczyzna, na którym będzie mogła polegać? A może powinna liczyć przede wszystkim na siebie samą?
"Uwolniona Isolde. Część 9" opowiada dalszą część historii, luźno zainspirowanej celtycką legendą o Tristanie i Izoldzie. Jest przeznaczona tylko dla osób dorosłych.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 57
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
SirMarcus,Augustini ja stoimy w poczekalni szpitala. Lekarze zaszywają rany na twarzy Isolde i nastawiają jej nos. Poza tym lekarka donośnym głosem informuje nas, że Isolde ma połamane żebra i wiele obrażeń w górnej części ciała.
Marcus kuli się z każdym jej słowem.
Toczę walkę z samym sobą. Próbuję pokonać odruch, żeby zrobić mu co najmniej to samo.
Kiedy pojawiłem się w King Residence, musiałem odciągnąć od Isolde jakiegoś goryla ze sterczącym kutasem, wrzeszczącego jak neandertalczyk. Jej małżonek stał jak słup soli i pozwalał ją kopać.
Przesuwam spojrzenie na Gusa. Nie zastałem go w sypialni, którą dzielił z Isolde i jej mężem. Tego samego wieczoru poszedł do łóżka z dwiema innymi kobietami.
Gus krzywi się w odpowiedzi na mój grymas. Odchodzimy na bok, bo osobiście czuję zbyt duże obrzydzenie do Marcusa.
– Aresztowali tego człowieka – mówię półgłosem – ale Isolde będzie musiała zeznawać.
W oczach Gusa pojawia się zwątpienie. Ogląda się na Marcusa, który usiadł na krześle z głową opartą na dłoniach.
– On do tego nie dopuści. Jak tylko zabrał ją ambulans, zaczął dzwonić do odpowiednich osób, między innymi do ministra sprawiedliwości.
– A ty na to pozwoliłeś? – pytam.
– Co miałem zrobić?
– Wyrwać mu, kurwa, telefon.
Gus pociera dłonią czoło.
– Musiałem zająć się dziećmi. Isolde ocknęła się na chwilę i błagała, żeby nie zostawiać ich z Ericą – przypomina.
Kiwam głową.
Zaciskam pięści i chowam w kieszeni bluzy.
– Dlaczego cię tam nie było? – Mimo że znam odpowiedź, uważam, że Gus ułatwił atak na Isolde. – Zostawiłeś ją samą z tym zbokiem, kurwa, jak myślisz, dlaczego ściągnęła ze Stanów właśnie ciebie? Żebyś ją chronił!
Nieumyślnie podnoszę głos. Dociera do mnie, że z końca korytarza przyglądają mi się dwie pielęgniarki, a Marcus mierzy mnie wściekłym spojrzeniem.
Podnoszę pięść w jego kierunku i przybliżam się, a on przyciska plecy do ściany.
– Jeszcze raz ją dotkniesz, a cię zabiję.
Marcus marszczy swoje arystokratyczne, niezbyt widoczne brewki.
– Jest moją żoną. Zaraz ją stąd zabieram. Będzie mogła wydobrzeć w King Residence.
Patrzę na niego ciężkim spojrzeniem. Oglądam się. Gus stoi metr za nami.
– Posłuchaj, jebany cuckoldzie. Isolde twierdziła, że nie boisz się utraty opinii, bo zawsze ratowały cię tytuł i pieniądze. Ale moim zdaniem była w błędzie. Boisz się. I jesteś słaby. Poza tym starzejesz się. Twoje nawyki i sflaczały kutas będą tym bardziej żałosne, kiedy wszyscy się dowiedzą, na co naraziłeś żonę.
– Idź się przespać, Hatchett – odpowiada znudzony Marcus. Nawet jeśli udaje to znudzenie, to całkiem nieźle mu wychodzi. – I przemyśl swoją pozycję w tym wszystkim. Jeśli dojdę do wniosku, że stan psychiczny Isolde zostawia wiele do życzenia, umieszczę ją w placówce psychiatrycznej. Będzie miała czas na przemyślenia, co jej się bardziej opłaca.
– Zrobiłem badania DNA Timmy’ego. Potwierdzają, że jestem jego ojcem. A Gus – ponownie się odwracam – nie będzie musiał nawet udowadniać, że ma prawo do wychowania Elijaha. Podobno ledwo go tolerowałeś.
– Bękart mojej żony pozostanie tym, kim się urodził – odpowiada Marcus sennie. Przypominam sobie, że po przybyciu do szpitala dostał zastrzyk na uspokojenie. – Oddaję ci twojego czarnego szczeniaczka, Augustin. Nie oczekuj, że nadal będę go utrzymywał.
– Kurwa! – Gus odpycha mnie i próbuje uderzyć Marcusa, ale powstrzymuję go, zanim wyrzucą stąd nas obu.
– Uspokój się, kurwa – syczę szeptem.
– Zajebię go – dyszy Gus.
– Później.
Wymieniam z nim bardzo krótkie spojrzenia. Mój były kierowca opuszcza pięść.
– Timothy będzie przerażony stanem swojej mamy – mówię.
Marcus krzywi się.
– W końcu zacznę go wychowywać po swojemu. Jego emocje są zazwyczaj przesadzone. Dyscyplina wobec dzieci robi cuda, podobnie jak małe represje i głodówka raz na jakiś czas.
Kiwam głową.
– Sir King Lytton – mówię przeciągle. – A więc nie zobaczę już Isolde, bo zamkniesz ją w psychiatryku. Nie jestem pewien, czy sam nie powinieneś w nim wylądować. Ale tu, jak rozumiem, możemy mieć różnicę zdań.
– Nie rozumiem, dlaczego ingerujesz w sprawy między mną a moją żoną – odpowiada z cichą furią mąż Isolde.
– Może dlatego, że uważam ją za osobę całkowicie zdrową.
– Nie wie, co robi. Jest nieświadoma, co jest dobre, a co złe – uzupełnia Marcus. Z całej jego postawy bije poczucie wyższości.
– Wiedziała jednak, że gwałt, do którego chciałeś sprowokować swojego współpracownika z Danii, nie będzie dla niej dobry?
– Zasłużyła na to – odpowiada zirytowany Marcus. – I lubi być gwałcona.
– Na pobicie też zasłużyła.
Marcus nie odpowiada.
Ale już nie musi.
Wyciągam z kieszeni telefon, cofam nagranie i puszczam je na najwyższej głośności. W cichym szpitalnym korytarzu rozlega się nosowy głos sir Marcusa:
– „Zasłużyła na to. I lubi być gwałcona”.
Marcus podrywa się z krzesła i próbuje odebrać mi telefon, ale Gus reaguje natychmiast, blokując go z większą mocą, niż byłaby potrzebna. Głowa sir King Lyttona głucho uderza o ścianę. Gus przytrzymuje go ramieniem.
Cofam nagranie jeszcze trochę.
– „Dyscyplina wobec dzieci robi cuda, podobnie jak małe represje i głodówka raz na jakiś czas”. Myślę, że Isolde będzie nieco rozczarowana. Oceniała cię jako przeciętnego ojca, ale nie sądziła, że okażesz się psycholem, który w dodatku chce ją zamknąć w psychiatryku.
Wysyłam nagranie do swojego prawnika, którego zatrudniłem w Londynie. Nie sądziłem, że przyda mi się właśnie do tego.
– Ty kanalio! – krzyczy Marcus, opluwając się śliną, którą następnie ściera rękawem. – Sam ją gwałciłeś.
Podnoszę obie ręce, jakbym chciał powiedzieć: „Nie masz na to dowodów”. Nawet nie czuję wyrzutów sumienia, bo liczy się efekt – Marcus ma zniknąć z życia Isolde.
Gus klnie pod nosem.
– Dałeś jej jakieś nagrania – wydusza z siebie sir Marcus. – Widać, co jej robiłeś.
– Skopiowałeś je do walenia konia? – szepczę z uśmieszkiem.
On nie zaprzecza.
– Na tych nagraniach widać dwoje ludzi, którzy uprawiają seks. Nic więcej. To, co robiłem z Isolde – mówię nadal bardzo cicho – i co robili z nią inni, było ekscytująco pojebane. Niewłaściwe. Nie powinno się powtórzyć i nigdy potem też się nie powtórzyło, bez jej zgody.
– Pierdolenie – mamrocze sir Marcus. To wulgarne słowo zdecydowanie do niego nie pasuje.
– Po pięciu latach pieprzyłem ją wyłącznie za jej zgodą. I ona tylko tego chciała od ciebie, King Lytton. Żebyś okazał jej szacunek i nie kazał robić tego z kimś, kogo sama nie wybrała.
Naszą napiętą dyskusję przerywa młody lekarz. Odwracamy się i dostrzegamy, że w drzwiach prowadzących na kolejny korytarz stoi ta sama lekarka, która operowała Isolde. Patrzy z obrzydzeniem na nas trzech. Pewnie dlatego wysłała tego młodego doktorka.
– Lady King Lytton jest już przytomna – mówi lekarz. – Jej ogólny stan jest zadowalający, ale dojście do siebie zajmie kilka tygodni. Który z panów jest najbliższym członkiem rodziny?
Sytuacja staje się z wszech miar żenująca.
Inicjatywę przejmuje ta groźna kobieta z dyplomem medycyny.
– Ona chce zobaczyć się tylko z jednym z nich. – Marszczy czoło, jakby potrzebowała sobie przypomnieć nazwisko. Patrzy na Gusa. – Augustin Floyd to pan?
On potwierdza i natychmiast rusza w jej stronę. Potem zawraca i chwyta mnie za ramię.