Tajemnica książęcej wybranki - Blythe Gifford - ebook

Tajemnica książęcej wybranki ebook

Blythe Gifford

3,2

Opis

Sir Nicholas Lovayne jest znanym ze swoich cnót rycerzem, dlatego właśnie jemu przydzielono bardzo ważne zadanie. Ma odkryć prawdę o pierwszym małżeństwie lady Joanny, narzeczonej następcy tronu, a wyniki dochodzenia przedstawić arcybiskupowi. Nicholas przybywa na królewski dwór, aby odnaleźć osobę, która odpowie na jego pytania i pomoże ustalić prawdę. Szybko okazuje się, że pomóc może mu jedynie służąca Anna…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 273

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,2 (11 ocen)
4
1
1
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Blythe Gifford

Tajemnica książęcej wybranki

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Zamek Windsor, Anglia, XIV wiek

Do świadomości śniącej Anny wdarł się naglący szept: „Chodź. Szybko”. Po krótkiej chwili poczuła, że czyjaś ręka zaciska się na jej ramieniu, i z wolna uniosła powieki. Ujrzała pochylającą się nad nią hrabinę Joannę, oświetloną płomieniem świecy, którą trzymała w dłoni. Anna pomyślała, że to senne zwidy. Wiedziała, że lady Joanna nie wstałaby z łóżka w środku nocy. Zamknęła oczy i przewróciła się na bok, jednak nie dane jej było ponownie pogrążyć się we śnie. Poczuła uszczypnięcie w policzek i jednocześnie usłyszała:

– Ocknęłaś się, Anno?

W tym momencie całkiem wybiła się ze snu i oprzytomniała. Odrzuciła kołdrę i stopami poszukała papuci.

– Co się stało? – zapytała zaniepokojona. Czyżby przyszła zaraza, a może najechali ich Francuzi? – Która godzina?

– Jeszcze ciemno. – Lady Joanna pociągnęła Annę za rękę. – Wstawaj, jesteś mi potrzebna.

Niezdarnie, z większym niż zwykle trudem, Anna gramoliła się z łóżka. Wyciągnęła rękę w poszukiwaniu laski.

– Tutaj. – Hrabina, hamując zniecierpliwienie, podała dwórce laskę i pomogła jej wstać. Położyła palec na ustach, sygnalizując, że powinny się zachowywać cicho, a równocześnie dała jej znak, że trzeba się spieszyć.

Anna zrozumiała polecenia hrabiny Joanny, ale spełnienie ich przekraczało jej możliwości. Kuśtykała korytarzami Windsoru; konieczność pokonania schodów wykluczała przyspieszenie kroku. Zmierzały w stronę komnat królewskich i kaplicy.

Gdy dotarły na miejsce, kaplica okazała się pogrążona w półmroku. Jedynym źródłem światła była świeca, którą trzymał w dłoni stojący przy ołtarzu wysoki mężczyzna. Anna rozpoznała w nim Edwarda z Woodstock, najstarszego syna panującego króla Edwarda III i zarazem następcę tronu Anglii. Z szerokim uśmiechem rozjaśniającym mu twarz nie wyglądał na groźnego wojownika, jakiego znała Anglia i Francja. Anna spostrzegła, że na widok księcia lady Joanna również uśmiechnęła się promiennie, podeszła do niego i podała mu rękę.

– Jestem. Mamy świadka – oznajmiła.

Nie! Niemożliwe, żeby hrabina zamierzała potajemnie poślubić następcę tronu, pomyślała Anna, a jednak książę wyjął świecę z dłoni lady Joanny i postawił obie na krzyżaku pełniącym rolę ołtarza. W ich migotliwym świetle po twarzach obojga przemykały ruchome cienie, które wyostrzyły linię nosa i wydatnych kości policzkowych księcia, a złagodziły szeroki uśmiech hrabiny. Oboje mocno chwycili się za ręce.

– Ja, Edward, biorę ciebie, Joanno, za małżonkę.

Anna oniemiała ze zdumienia. Bóg z pewnością chciał, żeby się odezwała, by zapobiegła temu świętokradztwu, ale nie była w stanie wypowiedzieć słowa.

– Ślubuję ci miłość i wierność małżeńską, jaką mężczyzna winien swojej żonie… – ciągnął książę Edward.

Anna odzyskała głos:

– Nie, tak nie wolno! – zaprotestowała. – Nie możecie! Król… jesteście zbyt blisko… – Urwała, bo książę się skrzywił i nakazał jej milczeć.

Zakochani dobrze wiedzieli o łączącym ich pokrewieństwie. Mieli wspólnego dziadka, poprzedniego króla, Edwarda II, a tak bliskie więzi krwi wykluczały zgodę Kościoła na małżeństwo.

– Zaraz po złożeniu przysięgi małżeńskiej wyślemy petycję do papieża – oświadczyła lady Joanna. – Ojciec święty cofnie zakaz i weźmiemy oficjalny ślub w kościele.

– Ale… – Obiekcje Anny zaczynały słabnąć. Najwyraźniej hrabina wierzyła, że uznanie tego małżeństwa za legalne będzie łatwe do osiągnięcia. Lady Joanna zrobi to, na co ma ochotę, i świat będzie musiał to przyjąć do wiadomości, doszła do wniosku Anna. Jak zawsze.

Książę rozpogodził się i ponownie zwrócił się ku pannie młodej.

– …to ci ślubuję i klnę się słowem honoru – dokończył, jakby doskonale znał tekst przysięgi małżeńskiej.

Z kolei rozległ się głos hrabiny – miękki, uwodzicielski, aż nazbyt dobrze znany Annie.

– Ja, Joanna, biorę ciebie, Edwardzie, na ślubnego małżonka…

Intencje zostały wyrażone całkiem jasno, uznała Anna, za późno na protesty. Pod wpływem panującego w kaplicy chłodu przemarzła do szpiku kości. Stało się – została wybrana na świadka. Tym samym była jedyną osobą, która wiedziała o potajemnym małżeństwie lady Joanny.

Znowu.

U wybrzeży Anglii – cztery miesiące później

Sądząc z reakcji żołądka Nicholasa, tego dnia wody kanału La Manche wydawały się mniej wzburzone niż zwykle. Przypływ sprzyjał żeglarzom. Do południa powinien postawić stopę na wybrzeżu, a przed końcem tygodnia dotrzeć do Windsoru. Tym samym do końca wypełni powierzoną mu misję i pozbędzie się odpowiedzialności.

Nicholas miał dość służby w królewskiej armii. Wystarczyła chwila nieuwagi, żeby rezerwowe konie okulały, zapasy żywności przepadły albo grom z wiosennego nieba zniszczył prowiant, broń i ludzi, a także szanse na zwycięstwo, na które król Edward[1] czekał od dwudziestu lat.

– Sir?

Oderwał wzrok od wybrzeża i popatrzył na swojego giermka, Eustace’a. Ocenił, że chłopak zmężniał w czasie tej wyprawy. Nie on jeden, uznał Nicholas.

– Tak?

– Rzeczy są spakowane, panie. Wszystko gotowe. – Ostatnie słowa zostały wypowiedziane pytającym tonem.

– Z wyjątkiem?

– Z wyjątkiem wierzchowca.

Nicholas westchnął. Konie to zwierzęta lądowe, nie morskie. Niechętnie opuścił pokład i świeże morskie powietrze, aby zejść do ciasnych i cuchnących trzewi statku. Nic dziwnego, że koń zachorował, uznał Nicholas. Gdyby jego zamknięto w tej dziurze, też byłby chory.

Zwierzę stało ze zwieszonym łbem, niemal dotykając pyskiem podłogi. Biedak nie potrafił, wzorem ludzi, wyrzucić z siebie zawartości żołądka, więc tylko oblał się potem i wyglądał, jakby zmókł. Nicholas łagodnie poklepał go po szyi i biedny koń, który ledwo mógł unieść łeb, otworzył oczy i popatrzyło na swojego pana z oddaniem.

Wykluczone, żebym mógł dzisiaj pojechać na tym koniu, pomyślał Nicholas. Ostatnie mile podróży zapowiadały się na równie trudne jak poprzednie. Obaj Edwardowie, król i jego syn, książę, nie należeli do ludzi cierpliwych i wyrozumiałych – nie przyjmowali do wiadomości żadnych tłumaczeń. Władcom wystarczyło wypowiedzieć słowo, a zwyczajni śmiertelnicy tacy jak Nicholas Lovayne musieli dokonywać cudów, żeby wypełnić ich wolę. Za każdym razem dbał o to, żeby była przygotowana alternatywna trasa, aby istniała możliwość wyboru, inna droga do osiągnięcia założonego celu. Nie spoczął, dopóki ten cel nie został dopięty. Był z tego dumny.

Pozostawił rozładunek giermkowi, a sam zszedł na ląd, gdzie powitał go naczelnik Pięciu Portów, który również należał do drużyny księcia Edwarda we Francji. Nicholas nie znał go zbyt dobrze, ale to nieważne. Ludzie, którzy dzielili trudy wojny, stawali się sobie bliscy. Dowiedział się, że naturalnie otrzyma konia, by mógł kontynuować podróż.

– Co działo się w kraju pod moją nieobecność? – zapytał Nicholas.

Podróż do Awinionu i z powrotem trwała niemal sześć tygodni. W tym czasie na dworze mogło dojść do kilku intryg i jeszcze większej liczby zawirowań, a on chciał być na to przygotowany. Podobnie przed każdą batalią sprawdzał grunt na polu bitwy i miejsce zgromadzenia oddziałów.

– Zaraza nadal pustoszy Anglię.

Ponad dziesięć lat minęło od ostatniej epidemii. Nicholas uważał, wzorem wszystkich mieszkańców, że to kara zesłana przez Boga.

– A król? Przebywa w Windsorze?

Naczelnik potrząsnął głową.

– Zamknął królewski zamek, zawiesił wszelkie poczynania skarbu państwa, żeby ludzie nie musieli podróżować, i schronił się w New Forest.

Zatem czeka mnie dalsza droga, niż początkowo się zapowiadała. Nicholas pomodlił się w duchu, żeby nie natknąć się podczas podróży na zarazę.

– A co porabia książę Edward?

Naczelnik wzruszył ramionami.

– To książę, nie król – zauważył. – Po zakończeniu wojny nie ma nic do roboty poza zabawianiem się z przyjaciółmi i Dziewicą z Kentu – dodał z przekąsem.

Nicholas obrzucił go przenikliwym spojrzeniem. Niewielu miało dość odwagi, by tak otwarcie mówić o zamierzeniach następcy tronu.

– A ty? – Naczelnik popatrzył na niego z nieskrywaną ciekawością. – Podróż zakończyła się sukcesem?

Czyżby cały kraj wiedział, po co zostałem wysłany? – zadał sobie w duchu pytanie Nicholas. Nawet jeśli tak, to nie zamierzał z nikim o tym rozmawiać przed spotkaniem z księciem. Otumaniony miłością do kobiety, z którą zabraniały mu się związać prawa kościelne i zdrowy rozsądek, odrzucił wszystkie szanse zawarcia sojuszu z Hiszpanią czy Holandią poprzez małżeństwo z zagraniczną księżniczką.

– Mogę powiedzieć tylko tyle – odparł ostrożnie – że gdyby było inaczej, to nie wyszłoby mi to na dobre.

Książę Edward obstawał przy popełnieniu niewybaczalnego błędu i oczekiwał, że zaufany rycerz uzyska u papieża błogosławieństwo dla niezgodnego z obowiązującym prawem ślubu. Nicholas nie cierpiał głupców, nawet tych pochodzących z królewskiego rodu.

Pałacyk myśliwski w New Forest – kilka dni później

Mimo wszystko Anna próbowała czasem podbiec, jednak w przeciwieństwie do marzeń, w rzeczywistości jej ruchy były niezdarne – nie biegła, a tylko się zataczała. Nawet idąc spokojnym zwykłym krokiem, poruszała się jak marynarz przemierzający pokład statku, gwałtownie unoszącego się i opadającego na falach. Laska, zastępująca bezużyteczną chromą nogę, utrudniała podejmowane przez Annę próby. Niekiedy potykała się o ułomną stopę i wówczas mimowolnie wyrywało się jej z ust przekleństwo. Kiedy następnie nieuchronnie upadała, nauczyła się turlać, aby złagodzić siłę uderzenia o podłoże.

Potknęła się, kiedy przybył królewski wysłannik, ale na szczęście znajdowała się poza zasięgiem jego wzroku i słuchu. Wysoki i trzymający się prosto mężczyzna swobodnie zeskoczył z grzbietu konia i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Każdy jego zręczny ruch zdawał się kpić z jej nieporadności. Anna wciąż marzyła o tym, żeby mieć inne ciało, nie to, które było jej utrapieniem, od kiedy przyszła na świat. Biedna, głupia Anna, pomyślała o sobie. Pod drzwiami komnaty hrabiny zatrzymała się, żeby złapać oddech, po czym otworzyła je bez pukania.

Nawet tak niegrzeczne wejście nie starło uśmiechu goszczącego nieustannie na ustach lady Joanny. Dokonały tego dopiero słowa Anny.

– Wysłannik powrócił.

W milczeniu wymieniły znaczące spojrzenia.

– Przyprowadź go najpierw do mnie.

Anna przełknęła ciętą ripostę. Czyżby hrabina uznała, że zdoła zmienić posłanie przywiezione przez królewskiego wysłannika, jeżeli nie spełni jej oczekiwań?

– Ale król… – zaczęła.

– Tak, oczywiście – przerwała jej hrabina. – Król będzie chciał się spotkać z nim niezwłocznie. – Wstała. – Muszę znaleźć księcia.

Anna westchnęła. Jeśli wiadomość od papieża będzie niepomyślna, to po raz ostatni jej pani będzie mogła nazwać wybranka swoim mężem.

– I, Anno… – dodała lady Joanna ostrzegawczym tonem, unosząc brwi.

– Jak zawsze, milady – potwierdziła dwórka.

Piękną twarz hrabiny rozjaśnił uśmiech.

– Wszystko będzie, jak powinno być – oznajmiła z pewnością siebie.

Anna zaczekała, aż lady hrabina się odwróci, i dopiero wtedy odważyła się podnieść oczy do góry, jakby prosiła niebiosa o cierpliwość. „Jak powinno” oznaczało „Jak życzyła sobie lady Joanna”.

Pokuśtykała za swoją panią do drzwi komnaty, ale okazało się, że nie było potrzeby szukać księcia Edwarda. Sam przyszedł, jakby wyczuł, że ukochana go potrzebuje. Objął Joannę, ucałował w czoło i szepnął jej coś do ucha, nie zważając na obecność dwórki. Zupełnie jakby nikogo nie było w pobliżu, jakby nikt ich nie widział i nie słyszał.

Anna zacisnęła usta, walcząc z nagłym przypływem goryczy. Tym razem nie chodziło o towarzyszącą jej od urodzenia ułomność, która sprawiała jej ból. Wprawdzie jej nie opuszczał, ale nie buntowała się przeciw niemu, ponieważ w pewien sposób pomagał jej się trzymać w ryzach. Rozgoryczenie wzięło się z przekonania, że żaden mężczyzna nie potraktuje jej tak jak książę lady Joannę. Panie, wybacz moją niewdzięczność – Anna wypowiedziała w duchu stałą modlitwę. Nie miała prawa do narzekań. Matka już dawno, jeszcze w dzieciństwie, zabezpieczyła jej przyszłość, chroniąc córkę przed złym i upokarzającym losem. Anna została dwórką kobiety, która – jeśli dzisiejsze wieści okażą się pomyślne – pewnego dnia zasiądzie na tronie jako małżonka króla Anglii.

Jednak Anna nie potrafiła pohamować zazdrości, gdy przyglądała się wymieniającej czułości parze. Nie pożądała Edwarda z Woodstock. Nie pociągał jej pomimo całej swej niezaprzeczalnej wspaniałości. Pragnęła tylko, żeby jakiś mężczyzna tak promiennie uśmiechał się na jej widok. Była bystra, ale niepozorna, a jej twarz raczej nie przyciągała męskich spojrzeń, więc jeśli malowały się na niej uczucia – a zdarzało się to wcale nierzadko – i tak nikt tego nie zauważał.

Książę i lady Joanna również nie zwrócili uwagi na jej minę, tylko wyszli na korytarz, by przejść do komnat królewskich.

– Milady, czy mam…?

Hrabina nie raczyła nawet odwrócić głowy, tylko odprawiła ją ruchem dłoni. Anna została na korytarzu, podczas gdy zakochani ruszyli na spotkanie swego losu. Później dowiem się, czy papież dał się przekonać i czy wszystko będzie, jak według hrabiny powinno, pomyślała. W tym momencie uprzytomniła sobie, że na twarzy mężczyzny, który przywiózł wieści, nie było uśmiechu. Zdaje się, że wołali go Nicholas.

Przez całą drogę z portu do New Forest sir Nicholas Lovayne układał i przepowiadał sobie w myślach to, co przekaże władcy. Jadąc na pożyczonym koniu, miał dość czasu, aby dobrać odpowiednie słowa, i na całe szczęście! Natychmiast po przybyciu na miejsce został wprowadzony do prywatnych komnat królewskich, w których czekali na niego król Edward, królowa Philippa, książę Edward i Joanna, hrabina Kentu, zwana Dziewicą z Kentu.

Nie było czasu na jakąkolwiek zmianę przygotowanej przemowy.

– Co przywozisz? – Król Edward utkwił przenikliwy wzrok w twarzy posłańca.

Nicholas spostrzegł, że siedząca obok królowa mocno ściska rękę małżonka, po czym przeniósł wzrok na księcia Edwarda i lady Joannę, bo to ich los miał się rozstrzygnąć, i oznajmił:

– Nie zostaną ekskomunikowani za złamanie dotyczących małżeństwa zasad Kościoła.

Papież miał prawo podjąć taką decyzję, ale nie musiał. Nicholas, który przywiózł ze sobą znaczną kwotę powierzonych mu przez władcę złotych florenów oraz swój dar przekonywania, przyczynił się do uratowania tych dwóch nieśmiertelnych dusz. To był nie lada wyczyn, na który wcale nie zasługiwali. Przynależność do królewskiego rodu umożliwiała otrzymanie rozgrzeszenia, a nawet nagrody za uczynek, za który zwyczajni śmiertelnicy zostaliby bezwzględnie potępieni.

Był to jedynie pierwszy z cudów dokonanych przez Nicholasa w Awinionie. I to nie o nim książę najbardziej pragnął usłyszeć.

– A czy dostaniemy zgodę na oficjalne małżeństwo?! – zapytał książę rozgorączkowany jak młody chłopak, który nie może się doczekać pierwszej nocy z dziewczyną, choć przecież on i jego „panna młoda” dzielili łoże od kilku miesięcy.

– Tak.

Nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach ta para i tak potrzebowałaby zgody papieża na małżeństwo ze względu na zbyt bliskie pokrewieństwo. Natomiast Edward i lady Joanna pogorszyli swoją sytuację, i to znacznie, biorąc potajemny ślub, po czym zrzucili ciężar swojego grzechu na barki Nicholasa. Oczekiwali, że rozwiąże on zamotany przez nich węzeł w sposób, który ich usatysfakcjonuje.

– Jego Świątobliwość przymknie oko na wasze pokrewieństwo i unieważni potajemny ślub – wyjaśnił Nicholas. – Otrzymacie zgodę na zawarcie związku małżeńskiego pobłogosławionego przez Kościół. – Spostrzegł, że na zatroskanych i pełnych napięcia twarzach obu par pojawiła się wyraźna ulga. – Jego Świątobliwość prosi jednak, aby każde z was – dodał Nicholas ostrzegawczym tonem, patrząc na księcia i hrabinę – wybudowało i ufundowało kaplicę. – Musiał podnieść głos, żeby zwrócić ich uwagę.

Ani książę, ani lady Joanna nie raczyli zareagować na tę drobną niedogodność.

– Dokument. – Książę Edward zdecydowanie wyciągnął rękę. – Daj mi dokument – zażądał.

– Zostanie przesłany bezpośrednio do arcybiskupa Canterbury. Spodziewam się, że powinien do niego dotrzeć na świętego Michała. Do tego czasu musicie żyć osobno.

Książę i hrabina popatrzyli na Nicholasa tak, jakby to on, a nie papież, zabraniał im dzielić łoże, a także jakby te dwa miesiące separacji to było całe życie. Tymczasem Nicholas najgorsze trzymał w zanadrzu.

– Jeszcze jedno – powiedział.

Ucichli, rozumiejąc, że miał następne przesłanie, już nie tak miłe jak poprzednie.

– Co takiego? – odezwał się król. Zawsze pierwszy zabierał głos. – Co jeszcze?

– Dokumentowi będzie towarzyszyło poufne pismo. Jego Świątobliwość prosił, abym przekazał jego treść.

Wystarczyło jedno spojrzenie króla i wszyscy dworzanie opuścili komnatę.

– Mów – polecił Edward III.

– Zanim się pobiorą – zaczął Nicholas – Jego Świątobliwość wymaga… – Urwał na moment i następnie wypowiedział słowa, które układał w głowie podczas podróży: – …by małżeństwo lady Joanny z Salisburym zostało unieważnione.

Książę zmarszczył czoło.

– Stało się to wiele lat temu – zauważył. – To zamierzchła historia.

Nicholas zerknął na lady Joannę. Zaskoczyło go, że z jej twarzy nie zniknął lekki półuśmiech.

– Zostało unieważnione – podjął – gdy jej poprzednie tajne małżeństwo zostało uznane za legalne.

– Wszyscy tutaj znają moją przeszłość – stwierdziła lekkim tonem hrabina.

Król i królowa wymienili spojrzenia. Wszyscy w Anglii znali przeszłość lady Joanny, co bynajmniej nie ułatwiało księciu sytuacji. Nicholas zacisnął zęby. Nie było sposobu złagodzenia tego, co musiał teraz powiedzieć.

– Lady Joanno, swego czasu byłaś poślubiona dwóm mężczyznom jednocześnie, a jeden z nich nadal żyje. – Dostrzegł rumieniec na jej policzkach. – Jego Świątobliwość prosi, aby przed ślubem z księciem przeprowadzono dochodzenie w sprawie twojego poprzedniego małżeństwa.

– Dlaczego? – To pytanie padło z ust księcia Edwarda, zaślepionego miłością do tego stopnia, że nie potrafił dostrzec tego, co oczywiste.

– Aby się upewnić, że wszystko było w porządku. – Nicholas nie był w stanie ukryć lekkiej irytacji.

Książę ruszył do niego z zaciśniętymi pięściami i przez chwilę Nicholas obawiał się, że zostanie ukarany za przywiezione wieści.

– Śmiesz sugerować…

Król złapał syna za rękę.

– To nie nasz posłaniec domaga się dochodzenia.

Nicholas uniknął kary, ale zanim podjął relację, zaczekał, aż książę zaciśnie dłonie na własnych łokciach.

– Przekazuję te informacje z wyprzedzeniem, zanim wpłynie oficjalne pismo papieskie, żebyście mieli czas się przygotować.

Uśmiech nie znikał z twarzy lady Joanny. Była tak śliczna, że nikt nie zawracał sobie głowy rozważaniem, co się kryło pod tą uroczą buzią.

– Dzięki temu będziemy mogli pobrać się natychmiast, jak tylko nadejdzie oficjalny dekret papieski – zauważyła, patrząc na księcia. – Wyświadczył nam uprzejmość. To sprawa łatwa do wyjaśnienia.

Nicholas był pewien, że papież również tak sądził. Jego dyspensa dotrze do Anglii za nieco ponad dwa miesiące, a to nie za dużo czasu na przeprowadzenie dochodzenia.

Lady Joanna zwróciła się z uśmiechem do Nicholasa.

– Unieważnienie mojego małżeństwa z Salisburym zostało przeprowadzone zgodnie z prawem, z dochowaniem wszelkich formalności.

Większość kobiet nie zaryzykowałaby potajemnego małżeństwa. Hrabina odważyła się na nie dwukrotnie. Pierwsze, z Thomasem Hollandem, zawarte ponad dwadzieścia lat temu, gdy była bardzo młoda, zostało w końcu uprawomocnione. W związku z czym otrzymała zgodę na rozwiązanie mariażu z Salisburym, którego poślubiła w międzyczasie, i powrót do Hollanda. Ta niecodzienna sytuacja była tak skomplikowana, że nawet najtęższym głowom kościelnych uczonych trudno się było w niej do końca rozeznać.

– Jego Świątobliwość jest zainteresowany nie tylko tym jednym małżeństwem – stwierdził Nicholas, pełen obaw, co nastąpi.

Popatrzyli na niego tak, jakby przemawiał do nich po grecku.

– Co to znaczy? – W głosie lady Joanny po raz pierwszy pojawiła się nuta napięcia.

Najwyraźniej nie w pełni pojęli znaczenie przekazanej im informacji, pomyślał Nicholas.

– Żąda nie tylko dochodzenia w sprawie unieważnienia związku z Salisburym. Chce również potwierdzenia legalności potajemnego ślubu z Hollandem.

Oczy lady Joanny najpierw otworzyły się szeroko, a potem zwęziły. Ta kobieta nie nawykła, by ją wypytywano, czy choćby proszono o udowodnienie czegoś tak prostego jak to, co zostało już pobłogosławione przez poprzedniego papieża.

– Nie rozumiem. Papież, wszyscy jego ludzie… trwało to latami, ale w końcu byli usatysfakcjonowani. Z pewnością teraz nie można tego zakwestionować.

– To tylko formalność, bez wątpienia. – Król, okazało się, jest równie biegły w rządzeniu jak na wojnie. – Arcybiskup zwoła biskupów. Przejrzą dokumenty i będzie po wszystkim.

– Arcybiskup ma pod siedemdziesiątkę – zauważył gniewnie książę. – Wątpię, czy zdoła znaleźć dokumenty, nie mówiąc już o ich przeczytaniu.

– W takim razie – włączył się Nicholas – może przesłuchać zainteresowanych.

Po raz pierwszy Joanna zacisnęła usta i pojawiły się wokół nich drobniutkie zmarszczki. W końcu hrabina Kentu była już kobietą dobrze po trzydziestce.

– Mój mąż nie żyje. Jedyną osobą, którą mógłby arcybiskup przesłuchać, jestem ja.

Żadnych świadków, naturalnie, pomyślał Nicholas. Z samej definicji potajemnego małżeństwa wynikało, że para składała sobie nawzajem przysięgę małżeńską bez obecności osób trzecich.

– Może ktoś widział was razem i zapamiętał – zauważył. Popatrzył na królową, próbując odgadnąć jej myśli. W tamtym czasie młodziutka Joanna należała do jej fraucymeru, była dla niej niemal jak córka. Już raz przez to wszystko przechodziły. Z całą pewnością królowa mogła odpowiedzieć na wszystkie pytania. Na szczęście to już nie jego problem. Przekazał wiadomość, za tydzień wyruszy do Francji i jego jedyną troską będzie pozostanie przy życiu.

– Nie rozumiem – powiedziała lady Joanna, spoglądając na księcia tak, jakby on mógł ją uratować. – Jaki to wszystko ma cel?

Królowa Philippa poklepała ją po ręce.

– Nie może być najmniejszych wątpliwości.

– W jakiej sprawie? – zapytała hrabina płaczliwie jak dziecko.

Czy miłość tak działa na wszystkich? – zastanawiał się Nicholas. Pogratulował sobie w duchu, że zawsze się przed nią wzbraniał.

Królowa spojrzała na męża, a potem znowu zwróciła oczy na lady Joannę.

– W kwestii dzieci.

Nie wolno było dopuścić do powstania jakichkolwiek wątpliwości, czy małżeństwo następcy tronu i jego małżonki zostało zawarte z błogosławieństwem Bożym, a co za tym idzie, czy ich dzieci będą legalnym potomstwem z pełnym prawem do tronu Anglii.

Lady Joanna zaczerwieniła się i powiedziała:

– Rozumiem.

Książę sięgnął po rękę ukochanej i przycisnął ją do swojego boku. Dla Nicholasa pozostawało tajemnicą, jak to możliwe, że ten człowiek wojny uśmiechał się jak dziecko, kiedy patrzył na ukochaną.

– Nicholas osobiście przeprowadzi dochodzenie – zdecydował król.

O nie! – sprzeciwił się w duchu Nicholas. Miał dość dźwigania ciężarów za innych i rozwiązywania cudzych problemów. Chciał być rycerzem, którego jedyną troską będzie pozostanie przy życiu, wolnym od obowiązku dokonywania cudów w rodzaju wyczarowywania papieskiej dyspensy.

– Wasza Królewska Mość zapewniał, że nie będzie już następnych…

Wyraz twarzy króla rozwiał jego złudzenia.

– Dopóki nie wezmą ślubu, twoje zadanie pozostaje niewykonane.

Nicholas przełknął słowa protestu i dwornie skłonił głowę, zastanawiając się, czy król aby na pewno pragnął tego małżeństwa. Były przecież inne kobiety i alianse, które znacznie bardziej odpowiadały interesom Anglii niż ten mariaż. Mimo to powiedział:

– Oczywiście, Wasza Królewska Mość. – Jeszcze kilka tygodni, pocieszył się w myślach, i to dlatego, że jakiś papieski urzędniczyna szukał pretekstu, żeby wydusić kilka dodatkowych florenów. – Jutro wyruszę do Canterbury na spotkanie z arcybiskupem.

Książę popatrzył na Nicholasa bez cienia uśmiechu na twarzy i oznajmił:

– Pojadę z tobą.

[1] Edward III z dynastii Plantagenetów, panujący w latach 1327-1377 (przyp. red.).

Tytuł oryginału: Secrets at Court

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Ltd, 2014

Redaktor serii: Dominik Osuch

Opracowanie redakcyjne: Barbara Syczewska-Olszewska

Korekta: Lilianna Mieszczańska

© 2014 by Wendy B. Gifford

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-2548-9

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.