24 noce - Magda Kukawska - ebook
NOWOŚĆ

24 noce ebook

Magda Kukawska

5,0

343 osoby interesują się tą książką

Opis

To miała być zwykła aukcja charytatywna. Jeden wieczór z nieznajomym w zamian za pieniądze na szczytny cel, lecz ten jeden wieczór przemienił się w dwadzieścia cztery noce. Dwadzieścia cztery noce w towarzystwie mężczyzny w masce.

Dwadzieścia cztery pudełka niczym okienka w kalendarzu adwentowym, a każde z nich było wskazówką, co się wydarzy.

Dwadzieścia cztery noce przepełnione namiętnością i pragnieniem.

Co się stanie, gdy ten czas minie? Czy Noel dowie się, kim jest tajemniczy mężczyzna w masce i będzie miała znowu szansę zaznać z nim rozkoszy?

 

Historia dla czytelników 18+

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 221

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (6 ocen)
6
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Joannaswiss

Nie oderwiesz się od lektury

W jego milczeniu było więcej obietnic niż w niejednym wyznaniu. 🎁 Przedpremierowa Recenzja Patronacka 🎁 @magda_kukawska_autorka #współpracareklamowa Ta historia nie tylko mnie poruszyła, ona mnie rozbroiła tak skutecznie, że po kilku stronach czułam się, jakbym czytała coś zakazanego, nie dlatego, że było niegrzeczne, ale dlatego, że było niebezpiecznie intensywnie. Autorka jednym zdaniem potrafiła sprawić, że moje myśli zaczynały biec szybciej, niż byłam gotowa. Nie było tu przewidywalnych ruchów, czy klasycznych zagrywek. Było za to ciągłe, magnetyczne przyciaganie, od którego nie da się odciąć. Relacja między bohaterami to nie jest klasyczna gra przyciągania. To bardziej magnes, który nie pyta, czy jesteś gotowa, tylko sprawia, że czujesz każdy milimetr przestrzeni między nimi, jakby właśnie tam rodziło się całe napięcie tej historii. Zamaskowany mężczyzna, postać wycofana, a jednocześnie idealnie świadoma własnej siły, wzbudzała we mnie coś pomiędzy fascynacją, a ostrożnością....
10
Kleosiaok

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam autorkę. W krótkich książkach potrafi przekazać tak wiele emocji które czujesz. Rewelacyjne pióro
10
zaczytana_introwertyczka

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna
10
JustynaG87

Nie oderwiesz się od lektury

Jeśli macie ochotę na historię, która rozgrzeje Was w zimowe wieczory i poprowadzi przez dwadzieścia cztery namiętne, pełne napięcia noce to ta będzie idealnym wyborem. zakochana_w_czytaniu
10



Uwaga!

Ta historia skupia się na erotyce kosztem fabuły.

Jeśli poszukujesz opowieści z emocjonalną głębią i rozbudowanymi wątkami – „24 noce” mogą nie być tym, co zaspokoi Twoje potrzeby.

Dla Edyty Kene – honorowej patronki wszystkich moich opowieści, współautorki i wspólniczki w planach i marzeniach.

27 listopada

Noel

– Jesteśmy na miejscu, pani Jacobs – poinformował mnie szofer. Niechętnie oderwałam wzrok od telefonu.

– Dziękuję, George. – Uśmiechnęłam się przyjaźnie do obserwującego mnie w lusterku mężczyzny, zanim ten wysiadł z samochodu, aby pomóc mi się wydostać, co było niezbędne przez suknię wieczorową. Jej długość utrudniała mi taką zwyczajną czynność.

– Zgodnie z ustaleniami odbiorę panią po północy. Chyba że nie chce pani jednak odgrywać roli Kopciuszka i woli się trochę zabawić. – Puścił do mnie oczko i sugestywnie spojrzał na logo klubu.

Zachichotałam, gdyż taka reakcja u starszego mężczyzny wydała mi się całkiem zabawna. Sanctuary nie było zwykłym lokalem, a ekskluzywnym klubem erotycznym, którego członkowie mogli spełniać swoje szalone fantazje. Osobiście rzadko korzystałam z uroków tego miejsca, ale dzisiaj postanowiłam zrobić wyjątek w słusznej sprawie. Właściciel organizował aukcję charytatywną, a ja i tak nie miałam planów na Święto Dziękczynienia. Skoro mogłam zrobić coś dobrego, zamiast siedzieć przed telewizorem, postanowiłam skorzystać z okazji i dopisać jeden przyzwoity uczynek do mojej listy. Któż to wie, może po śmierci rzeczywiście będzie się to jakoś liczyć?

– Spędź czas z rodziną, George. Wrócę do domu taksówką. – Poklepałam kierowcę po ramieniu.

– Pani Jacobs, to nie jest dobry pomysł. Nocami bywa niebezpiecznie, nie powinna pani…

– Często wracam sama i nigdy nic mi się nie stało – uspokoiłam go. George nie był moim szoferem. Na co dzień nie korzystałam z takich luksusów jak limuzyna. Dzisiejszy wieczór był wyjątkowy. Ze względu na imprezę właściciel Sanctuary przysłał po mnie auto. – Spokojnej nocy, George. A jeśli będziesz się martwił, mogę wysłać ci wiadomość z potwierdzeniem, że dotarłam do domu. – Wyszczerzyłam się prowokacyjnie, na co mężczyzna prychnął i pokręcił głową.

– Dobrej zabawy i dziękuję za wolny wieczór. – Skłonił głowę, wsiadł do auta i odjechał w takim tempie, jakby już nie mógł się doczekać świątecznego indyka.

Spojrzałam na zegarek, dochodziła dopiero ósma, a impreza miała zacząć się za godzinę. Nie rozumiałam, dlaczego właściciel Sanctuary poprosił mnie, żebym przyjechała wcześniej, ale uznałam, że jest tylko jeden sposób, by się tego dowiedzieć – zapytać, dlatego skorzystałam z wejścia dla personelu, aby znaleźć się w ciepłym wnętrzu.

Uwielbiałam to, w jaki sposób wyglądał lokal. Eleganckie, lecz nieco mroczne wnętrze w kolorach czerni i srebra od razu wprowadzało gości w zmysłową atmosferę, jednocześnie nie dając wrażenia wulgarności. Sama zaprojektowałam ten klub i byłam dumna ze swojego dzieła.

– Noel! – Michael Reding znalazł się tuż obok mnie, gdy tylko przestąpiłam próg baru. – Dziękuję, że już jesteś. – Pocałował mnie w policzek.

Większości kobiet na widok tego faceta miękły kolana, ale ja byłam odporna na uroki nowojorskich amantów. Spotykałam ich wielu i gdybym dawała się nabrać na urocze uśmieszki i słodkie słówka, spędzałabym cały czas na leczeniu złamanego serca, a nie budowaniu kariery najbardziej rozchwytywanej projektantki wnętrz w mieście. Ciężko pracowałam na swój sukces i nie mogłam pozwolić, aby moje plany zniszczył przelotny romans, a w miłość nie wierzyłam.

– Michael, dlaczego poprosiłeś, abym przyjechała wcześniej? – zapytałam, zamiast standardowego powitania.

– Może napijesz się szampana? – Uciekł wzrokiem. Był wyraźnie zakłopotany.

– Michael? – syknęłam. – Mów, co wymyśliłeś! – upierałam się.

Chociaż był moim klientem, łączyła nas całkiem przyjacielska relacja, dlatego mogłam sobie pozwolić na taki ton bez strachu, że urażę mężczyznę. Już wykonałam swoje zlecenie, więc właściwie teraz to ja byłam jego klientką jako członkini tego klubu.

– Może jednak powinnaś się napić. – Położył dłoń na dole moich pleców i pokierował mnie w stronę jednego ze stolików. Odrzuciłam płaszcz na sofę i usiadłam, a następnie wbiłam wzrok w mężczyznę, który zachowywał się bardzo podejrzanie. – Podaj nam, proszę, dwa kieliszki szampana. – Skinął na barmana, a już po chwili miałam przed sobą złote bąbelki w pięknym krysztale z wygrawerowanym logo klubu. – Potrzebuję twojej pomocy, Noel – westchnął dramatycznie.

– O co chodzi? – Przechyliłam głowę w oczekiwaniu na informacje.

– Jak wiesz, na dzisiejszym przyjęciu odbędzie się aukcja, z której dochód przeznaczamy na pomoc ofiarom przemocy seksualnej. – Skupił wzrok na kieliszku. – Wielu naszych członków przekazało ciekawe oferty. Mamy trochę dzieł sztuki, rejs na Hawaje i biżuterię…

– Jeśli potrzebujesz jeszcze jednej aukcji, mogę zaproponować projekt wnętrz – zaproponowałam, widząc zakłopotanie Michaela.

– To wspaniale, dziękuję, ale akurat usług mamy już dosyć. – Zaśmiał się nerwowo. – Punktem kulminacyjnym jest licytacja spotkań z członkami klubu. Można kupić wieczór w towarzystwie kobiety lub mężczyzny. Oczywiście nie chodzi o seks – zaznaczył szybko. – To znaczy, nikomu go nie bronimy, jeśli odbywa się za obopólną zgodą, w końcu to klub erotyczny. – Potarł się nerwowo po karku. – W ostatniej chwili wypadła nam jedna z kobiet i teraz brakuje osoby, która zaoferowałaby swój czas w szczytnym celu. – Wreszcie na mnie spojrzał, a w jego oczach zobaczyłam błaganie. – Proszę, Noel. Zawsze mamy tyle samo mężczyzn i kobiet. Czy możesz wystawić się do licytacji?

– Że co? – palnęłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. – Chyba oszalałeś! A jak czas ze mną kupi jakiś stary grubas?

– To ci raczej nie grozi – parsknął. – Nie mamy tu wielu takich, a nawet jeśli, to możesz zaproponować mu tylko wspólnego drinka i rozmowę. Nikt nie zmusi cię do niczego, na co sama nie masz ochoty. Nasza ochrona działa niezawodnie, nie stanie ci się żadna krzywda.

– Michael – westchnęłam smutno, chcąc odmówić.

– Proszę. Ta część aukcji cieszy się największym powodzeniem i zbieramy na niej najwięcej pieniędzy. To szczytny cel – przekonywał desperacko.

– I ja mam się poświęcić? A nie wystarczy, że kupię jakiś obraz?

– Wierz mi, żaden nie jest w twoim guście. – Skrzywił się lekko.

Zawahałam się. Sanctuary słynęło z wysokich standardów bezpieczeństwa. W klubie nigdy nie doszło do przestępstw seksualnych lub nadużyć. Klienci zachowywali się z klasą i przestrzegali zasad. Być może dlatego, że lokal oferował tak szeroki zakres usług, iż każdy mógł tu znaleźć coś dla siebie. Były tu pomieszczenia do spełnienia niemal każdej fantazji, a przekrój gości pozwalał na znalezienie odpowiedniego partnera do zabawy, bez konieczności natarczywego namawiania lub przekraczania granic.

Przecież nie musiałam robić nic, na co nie miałam ochoty, a zawsze istniała szansa, że spotkam kogoś, z kim będę mogła się zabawić lub spędzić miło czas. W dodatku w takiej licytacji musieli brać udział klienci z bardzo grubymi portfelami, a ja byłam gotowa na zdobycie dodatkowych kontaktów w ramach przyszłych zleceń. Propozycja Michaela miała swoje plusy. Tylko nie byłam pewna, czy aby na pewno było ich więcej niż minusów.

– Zgadzam się – wypaliłam, zanim ugryzłam się w język. Zaskoczona własną odwagą, wciągnęłam powietrze z głośnym świstem, chcąc szybko zmienić zdanie.

– Dziękuję, Noel! – Michael aż zerwał się z miejsca i pocałował mnie w policzek.

I tyle ze zmiany zdania. Teraz nie byłam już w stanie mu odmówić, za bardzo się cieszył, a wdzięczność w jego oczach była tak urocza, że odpuściłam.

– Jak to będzie przebiegać? – zapytałam odrętwiała z przerażenia.

– Normalnie. O północy konferansjer ogłosi początek licytacji spotkań. Gdy ktoś kupi twój czas, ustalicie, czy chcecie spędzić go ze sobą od razu, czy może umówić się na inny dzień. To bal maskowy, nie musisz ujawniać swojej twarzy, jeśli nie chcesz. Możesz pozostać anonimowa dla swojego… swojego…

– Kupca? – podpowiedziałam ironicznie.

– Niezbyt podoba mi się to określenie – mruknął Michael.

– Ale pasuje – ucięłam dyskusję. – No dobrze. Mamy już niewiele czasu, zaraz zaczną się schodzić goście. – Wyjęłam z torebki koronkową maskę i ukryłam za nią twarz. Nie był to najlepszy kamuflaż, ale przecież nie o to chodziło w tego typu wydarzeniach. – Bądź tak miły i zajmij się moim płaszczem – poprosiłam. – A ja muszę wlać w siebie jeszcze jeden kieliszek szampana, inaczej zmienię zdanie.

Klaus

Pokazałem hostessie kartę członkowską, a gdy zostałem wpuszczony do klubu, założyłem na twarz maskę. Czułem się w niej komfortowo, ponieważ całkiem nieźle skrywała to, kim jestem. Lubiłem od czasu do czasu wpadać do Sanctuary podczas pobytów w Nowym Jorku, ale męczyło mnie to, że nawet tutaj zawsze znajdowała się grupka chętnych, by pogadać ze mną na tematy biznesowe. Taki był urok posiadania statusu najmłodszego właściciela technologicznego imperium – każdy chciał zrobić ze mną jakiś deal. Kobiety dodatkowo liczyły na to, że zaciągną mnie do łóżka i będą mogły później chwalić się koleżankom.

– Kla…

– Zamknij się – syknąłem do Michaela Redinga. – Dzisiaj jestem tu anonimowo.

– Jak sobie chcesz. – Wzruszył ramionami. – Właściwie… ta maska całkiem nieźle cię osłania, może nawet uda ci się zachować anonimowość.

– Przed tobą nie udało mi się ukryć – odburknąłem niezadowolony z sytuacji.

– Bo dostaję powiadomienie, który z gości do nas zawitał. – Pomachał telefonem i uśmiechnął się szeroko.

– Więc już wiesz, że jestem i zachowaj to w tajemnicy.

– Skoro chcesz się ukrywać, będzie ci ciężko się bawić. Po co w takim razie tu przyszedłeś? – Skinął na barmana, a ten od razu zaczął nam przygotowywać drinki.

– Wolę to od siedzenia w apartamencie.

– No tak, samotne Święto Dziękczynienia nie brzmi zbyt dobrze. – Pokiwał ze zrozumieniem głową. – Twoja rodzina jest w San Francisco, prawda?

– Tak – westchnąłem. – Myślałem, że uda mi się do nich dołączyć, ale negocjacje się przeciągnęły. – Wspomniałem o aktualnej sytuacji biznesowej. Próbowałem kupić aplikację jakichś dzieciaków i sądziłem, że będzie to łatwa sprawa, ale oni najwyraźniej cenili się lepiej, niż początkowo zakładałem. Postanowiłem dołączyć do rozmów, bo moi prawnicy wcale się nie spieszyli z dopięciem sprzedaży. Nic dziwnego, w końcu płaciłem im od godziny.

– W takim razie skorzystaj z wolności i zabaw się dzisiaj. – Michael podał mi drinka i uniósł swojego w geście toastu.

– A ty? – zagaiłem, leniwie przesuwając wzrokiem po kobietach w maskach i sukniach wieczorowych. – Organizujesz tę imprezę, zamiast spędzać czas z rodziną?

– Moi krewni są blisko. Zjadłem z nimi świąteczny lunch, a teraz już są pewnie po kolacji – odparł swobodnym tonem. – Na szczęście rozumieją, że ten wieczór to szczytny cel.

– Szczytny cel połączony z bzykankiem – mruknąłem rozbawiony.

– Nikt nie mówi, że nie można łączyć przyjemnego z pożytecznym. – Odstawił pustą szklaneczkę. – Baw się dobrze, a ja wracam do pracy. Muszę dopilnować aukcji i upewnić się, czy w pokojach jest wystarczająco dużo prezerwatyw. Licytacje wzmagają apetyt nie tylko na dzieła sztuki. – Przewrócił oczami.

Zostałem sam. Jeszcze nie znalazłem nikogo, kto wpadłby mi w oko, chociaż na wiele kobiet patrzyło się całkiem przyjemnie. Większość z nich kojarzyłem z życia zawodowego lub mediów i mogłem bez problemu je rozpoznać, ponieważ ich maski miały raczej zastosowanie symboliczne. Koronka kiepsko chroniła tożsamość.

Za to cieszyłem się tym, iż sam pozostawałem anonimowy. Dzięki temu mogłem usiąść przy barze i rozkoszować się muzyką oraz spokojem. Nie byłem jednak pewny, czy chcę spokoju. Przecież przyszedłem tutaj, aby się zabawić!

Zmarszczyłem brwi, gdy z głośników przestała płynąć muzyka, a na scenę pośrodku baru wszedł licytator. Nie miałem w planie nic kupować, ale chciałem przed wyjściem zostawić Michaelowi czek.

– Szanowni państwo, zaraz rozpoczniemy licytację, która jest punktem kulminacyjnym tej nocy – ogłosił nieco patetycznie. – Oczywiście wszyscy wiemy, że wielu z was osiągnęło już kulminację – dodał żartobliwie – ale tamte szczyty nie mają nic wspólnego z celem aukcji. Przypominam, że cały zebrany dochód zostanie przekazany organizacji pomagającej ofiarom przemocy seksualnej – uzupełnił poważniejszym tonem.

W sali rozległy się brawa i nie były one fałszywe. Sanctuary słynęło nie tylko z ciekawych pomieszczeń do uprawiania seksu i swojej ekskluzywności, ale też zaangażowania społecznego i edukacyjnego. Członkowie tego elitarnego miejsca doskonale wiedzieli, że klub oferuje im możliwość bezpiecznego eksperymentowania i spełniania fantazji bez ryzyka nadużyć.

Miałem ochotę ziewnąć, gdy na scenę wnoszono kolejne obrazy i rzeźby. Nie zainteresowała mnie też żadna z oferowanych usług. Nie potrzebowałem nowego prawnika, miałem własny jacht i rezydencję w Aspen, i regularnie jadałem w gwiazdkowych restauracjach. Nudziłem się i czekałem na aukcję randek. Liczyłem, że uda mi się spotkać kogoś, kto mnie pobudzi. Niekoniecznie seksualnie, a chociażby intelektualnie. Wystarczyłaby interesująca rozmowa, a już poczułbym się zadowolony z tej nocy.

– A teraz najważniejszy punkt! Członkowie klubu zaoferują swój czas i urok w zamian za hojny datek na cele charytatywne! Zaczynamy od panów gotowych spędzić uroczy wieczór ze swoimi kupcami!

Skrzywiłem się na słowa prowadzącego, ponieważ brzmiały, jakby swobodnie mówił o handlu ludźmi, a przecież pieniądze z tego wydarzenia miały iść między innymi na pomoc ofiarom takich przestępstw. Chyba poza mną i Michaelem nikt nie zwrócił na to uwagi, ponieważ tylko my nie wyglądaliśmy na zadowolonych.

Kobiety i mężczyźni zainteresowani licytacją stłoczyli się bliżej sceny niczym grupa fanów jakiegoś zespołu. Obok prowadzącego pojawili się za to kawalerowie na sprzedaż. Prężyli się dumnie, robili pozy i najwyraźniej całkiem dobrze się przy tym bawili, a ich zachowanie wywoływało salwy śmiechu u zebranych. Nawet mi udzielił się ten nastrój. Sączyłem drinka i z lekkim rozbawieniem obserwowałem ten spektakl. Pozostało mi tylko czekać, aż na scenie pojawią się panie i któraś z nich wpadnie mi w oko. Nie martwiłem się, że mógłbym przegrać. Towarzystwo było zamożne, ale niewielu aż tak, jak ja. Owszem, bez mrugnięcia okiem mogliby wpłacić kilka lub kilkanaście tysięcy na cel. Ja jednak dla samej satysfakcji mogłem krzyknąć milion i bez grymasu wypisać czek na taką kwotę.

– A oto kawaler numer jeden – ogłosił tubalnym głosem konferansjer, wskazując na mężczyznę w złotej masce. – Ma trzydzieści lat, uwielbia zachody słońca i włoską kuchnię. Z przyjemnością zabierze jakąś kobietę na romantyczne spotkanie, ale nie pogardzi też małym rendez-vous w jednym z klubowych pokoi.

W sali znowu rozbrzmiały śmiechy. Z tego, co zauważyłem, większość zebranych kojarzyło tego faceta, a on wcale nie czuł się zażenowany tym, iż został wystawiony na pokaz. Przechadzał się po scenie, puszczał zalotne oczka do potencjalnych licytujących i posyłał im całusy.

– Przyznaj, że wcale cię to nie nudzi. – Obok mnie stanął Michael.

– Nie jest – odchrząknąłem – najgorzej. Mam nadzieję, że wśród pań pojawi się jakiś diament, o który będzie warto walczyć – dodałem zblazowanym tonem.

– O wszystkie nasze panie warto walczyć. – Udał oburzonego. – Już myślałem, że aukcja się nie uda. W ostatniej chwili wypadła nam jedna z kobiet, ale na szczęście znalazłem zastępstwo.

– Co to za różnica, czy byłoby ich pięć czy dziesięć?

– Dla nas żadna, ale wierz mi, gdybyśmy mieli na scenie mniej kobiet niż mężczyzn, dostałbym skargi, że nie traktujemy wszystkich gości tak samo. Poza tym to mniej kasy na nasz cel.

– Idiotyzm – mruknąłem z niesmakiem. – Nie wiem, czy będę licytował, ale i tak wypiszę czek. Pięćdziesiąt tysięcy wystarczy?

– To wyjątkowo szczodra oferta. Dzięki, stary. – Michel wydawał się wzruszony i zaskoczony moją propozycją. – Ale mimo wszystko spróbuj wziąć udział w aukcji. Może uda ci się spędzić resztę wieczoru w dobrym towarzystwie lub umówisz się z kimś na inny dzień – zasugerował. – Siedzisz tu ponury i odstraszasz mi klientów. Weź się ogarnij.

Nie odpowiedziałem, bo w tłumie rozległy się krzyki, gdy ostatni z kawalerów został wylicytowany za sto tysięcy dolarów. Aż zagwizdałem z wrażenia.

Na scenę weszły kobiety i moją uwagę od razu przyciągnęła jedna z nich. Blond włosy splecione w luźny kok z wystającymi pasemkami przy twarzy, granatowa suknia z cekinów, podkreślająca wyjątkowo niebieski kolor oczu, cienka maska, która za nic nie mogła ukryć jej tożsamości. Nawet gdybym nie był pewny, że to ona, to w słabym świetle i tak zauważyłem niedomyty ślad po ołówku na jej dłoni.

– Cholera! – sapnąłem, nieświadomie wstając. Bezwiednie ruszyłem przed siebie, prosto przez tłum, ale zreflektowałem się na tyle, by nie podejść pod sam podest. Wolałem zostać w mroku. Tak było lepiej.

Jak przez mgłę rejestrowałem kolejne licytacje. Zupełnie nie byłem nimi zainteresowany. Dopiero gdy prowadzący zaczął opowiadać o niej, skupiłem uwagę na jego słowach.

– A oto ostatnia z uroczych dam, która oferuje dziś państwu swój czas! Znakomita projektantka wnętrz i miłośniczka kwiatów, ale mówi, że twardo stąpa po ziemi, więc nie liczcie na szybko kwitnące uczucie!

Kobieta przewróciła oczami, tłum się zaśmiał. A ja? A ja wciąż się na nią gapiłem. Nie widzieliśmy się od dziesięciu lat. Była całym moim światem i nagle zniknęła, a teraz stała przede mną i nie miała pojęcia, że jestem tak blisko. Czy mnie pamiętała? Czy kiedykolwiek coś dla niej znaczyłem? Czy uciekłaby znowu, gdyby mnie zobaczyła?

– Dziesięć tysięcy dolarów! – wrzasnął jakiś facet.

– Piętnaście! – krzyknął kolejny.

Kwota rosła, a mnie krew zalewała na myśl, że ktoś poza mną mógłby spędzić czas z Noel Jacobs. W mojej głowie szybko zaczął się rodzić szalony plan i zanim zastanowiłem się nad tym, czy ma sens, nabrałem powietrza w płuca, aby zalicytować.

Noel

– Dwadzieścia cztery miliony!

Cisza. Zapanowała totalna cisza, gdy ktoś wykrzyczał tę absurdalną kwotę za randkę ze mną. Zaśmiałam się nerwowo, zakładając, że to głupi żart.

– Ile? – zapiszczał prowadzący licytację. – Dwa…

– Dwadzieścia cztery miliony. – Wyraźnie usłyszałam niski, ochrypły głos tajemniczego gościa Sanctuary, który wywołał na moim karku przyjemny dreszcz. Zmrużyłam oczy, ale nastrojowe światło było słabe i w dodatku skupione na scenie, więc nie byłam w stanie zobaczyć tego szaleńca. Nic mi nie brakowało, ale błagam, ta kwota była grubą przesadą! – Dwadzieścia cztery miliony dolarów za dwadzieścia cztery noce! – Prawie padłam na zawał, a goście już nie milczeli. Zamiast tego pomrukiwali z oburzeniem lub ciekawością.

– To nie jest zgodne z regulaminem aukcji! – Prowadzący zaczynał panikować. Jego czoło zrosił pot, a twarz przybrała intensywnie czerwony odcień. Poszukiwał wzrokiem kogoś, kto uratuje go z tej sytuacji, a ja prawdopodobnie wyglądałam podobnie, ponieważ czułam, że czas się ewakuować.

Udało mi się dopatrzeć przeciskającego się między ludźmi Michaela i odetchnęłam z ulgą. Zatrzymał się prawdopodobnie obok tajemniczego mężczyzny i wyszeptał mu coś na ucho. Koleś miał maskę, która zakrywała większość jego twarzy, więc nie mogłam rozpoznać, kim jest ten szaleniec, który chciał zapłacić za czas ze mną tyle kasy, a w dodatku wymyślił sobie, że spędzę z nim cały miesiąc!

– Koniec licytacji! Wracajcie do zabawy! Bar i wszystkie pokoje są do waszej dyspozycji! – W głosie właściciela Sanctuary usłyszałam wściekłość.

Zanim na trzęsących się nogach zeszłam ze sceny, tłum się rozszedł, a licytującego i Michaela nigdzie nie było. Domyśliłam się, że musieli przejść do biura, więc podążyłam w jego kierunku. Doskonale znałam rozkład pomieszczeń w klubie, w końcu go projektowałam. Miałam zamiar nagadać temu tajemniczemu typkowi, powiedzieć, co myślę o tym jego głupim żarcie. Dwadzieścia cztery noce! Co on miał w głowie, gdy to sobie wymyślił? Był szaleńcem? A może jakimś psychopatą? Jedno było pewne – nie miałam zamiaru godzić się na spełnienie jego warunków!

– Obawiam się, że musisz poczekać. – Tuż przed drzwiami biura zostałam zatrzymana przez pracownicę ochrony. Lubiłam ją, była ostrą babką z ciętym humorem i stanowczym podejściem do klientów, ale teraz jej obecność była mi nie na rękę.

– Muszę tam wejść – warknęłam, próbując się przecisnąć obok niej w wąskim korytarzu.

– Noel – szepnęła ostrzegawczo. – To nie jest dobry moment. Michael jest wkurzony, a pan – odchrząknęła – pan „dwadzieścia cztery miliony” uparł się, że musi zachować anonimowość.

– To są jakieś jaja! – pisnęłam spanikowana. – I on myśli, że ja spędzę czas z kimś, kogo tożsamości nie znam?!

– Daj Michelowi czas, na rozwiązanie tego problemu – poprosiła łagodnie. – Jeśli teraz tam wejdziesz, spowodujesz zamieszanie i cholera wie, co się wydarzy.

I tak próbowałam ją minąć.

– Jeśli będzie trzeba, przerzucę cię sobie przez ramię i stąd wyniosę – ostrzegła takim tonem, że od razu się zatrzymałam. Zmierzyłam ją wzrokiem i doszłam do wniosku, że nie żartowała. Zdecydowanie miała fizyczne możliwości, aby zrealizować tę groźbę.

– Dobra! – fuknęłam, splatając ręce na piersi. – Ale jeśli Michael tego nie załatwi, urządzę mu tu piekło. – Obróciłam się na pięcie i zamaszystym krokiem wróciłam do baru. Potrzebowałam drinka. Mocnego. Albo dwóch.

Mój nastrój na jakąkolwiek zabawę minął. Sączyłam martini i zastanawiałam się nad tym, co będzie, gdy licytacja zostanie anulowana, a pieniądze nie zostaną przekazane na wybraną fundację. Te dwadzieścia cztery miliony pewnie zapewniłyby jej stabilność finansową na rok lub nawet więcej. Ale to nie ja byłam za to odpowiedzialna. Nie mogłam brać na siebie winy za to, że ta fortuna zostanie w kieszeni tajemniczego mężczyzny. Przecież to był absurd!

– Noel? – Michael był wyraźnie spięty, a jego mina wskazywała na to, że nie usłyszę dobrych wiadomości.

– I co zrobiłeś z tym dupkiem? – wysyczałam, wskazując barmanowi, by wymienił mi kieliszek.

– On – westchnął ciężko – dalej upiera się przy swoim pomyśle. Jego propozycja jest taka: pierwszego grudnia wyjedziecie do jego rezydencji w Maine i wrócisz do Nowego Jorku dwudziestego piątego grudnia. Obiecał, że nie zrobi nic, czego nie będziesz chciała. Możesz spodziewać się spędzenia czasu w erotycznym klimacie, ale każdego dnia będziesz miała wybór, czy coś ci odpowiada, czy wolisz się wycofać.

– To brzmi jak czyste wariactwo. – Nie wiedziałam, czy śmiać się czy płakać. – Mam na prawie miesiąc porzucić pracę? – Pokręciłam z niedowierzaniem głową. – Rozumiem, że on może sobie na to pozwolić, ale ja nie.

– Wspomniałem mu o tym. Będziesz miała dostęp do internetu i biuro w jego domu. Czas ze sobą będziecie spędzać tylko wieczorami, a pozostały czas możesz poświęcać na pracę lub relaks – zbił mój argument.

– To wariactwo! Kim on jest, Michael? – domagałam się odpowiedzi na najważniejsze pytanie.

– Nie mogę ci tego zdradzić. Sam ujawni swoją tożsamość we właściwym czasie. Jeśli mogę ci coś doradzić, powinnaś się zgodzić – zaskoczył mnie. – I nie chodzi o te pieniądze dla fundacji, bo już wypisał czek. Niezależnie od twojej decyzji kasa trafi do potrzebujących. – Uniosłam brwi na te słowa. – Powinnaś wyluzować i spędzić trochę czasu poza miastem. Żyjesz tylko pracą.

Prychnęłam. Michael był ostatnią osobą, która miała prawo dawać mi tego typu rady. Od rana do nocy przebywał w Sanctuary.

– Mogę też ręczyć, że on nie zrobi nic wbrew tobie. Będziesz mogła czuć się przy nim bezpiecznie, a jeśli skusisz się na odrobinę zabawy, możesz być zadowolona. – Na jego twarzy błąkał się delikatny uśmiech. – Z tego, co wiem, macie bardzo podobne preferencje.

– Jeśli się zgodzę, w jaki sposób mam się z nim skontaktować? – Od razu pożałowałam tego pytania. Powinnam z góry wykluczyć możliwość wyjazdu.

– Pierwszego grudnia o dziewiątej rano przyjedzie po ciebie limuzyna i zabierze cię na Teterboro Airport, gdzie będzie czekał samolot. Jeśli nie zejdziesz do samochodu, będzie to oznaczało, że nie skorzystasz z propozycji.

Zostawił mnie, abym przyswoiła i przemyślała te wszystkie informacje. Miałam ogromny mętlik w głowie. Z jednej strony całkowicie wykluczałam ten pomysł, a z drugiej zdawał mi się on bardzo kuszący.

1 grudnia

Noel

Dochodziła dziewiąta. Wyjrzałam za okno, ale limuzyna wciąż nie pojawiła się pod budynkiem.

– Może się rozmyślił? – mruknęłam do samej siebie i zerknęłam na dwie spakowane walizki.

Cały wczorajszy wieczór zastanawiałam się nad tym, czy powinnam jechać i dalej nie podjęłam decyzji, ale mimo to przygotowałam się do podróży. Byłam zestresowana. Moje serce waliło niepokojąco szybko, ciało było lekko odrętwiałe ze stresu, a dłonie spocone. Zostało mi tylko kilka minut, a wciąż nie wiedziałam, co zrobię.

– Powinnam zostać – przekonywałam swoje odbicie w lustrze. – To nie jest komedia romantyczna, tylko prawdziwe życie.

Nie wierzyłam w miłość. Nie wyobrażałam sobie, że gdy wyjadę na prawie miesiąc z nieznajomym, to połączy nas ogniste uczucie.

Tylko raz myślałam, że jestem zakochana, byłam wtedy studentką, ale na szczęście szybko zmądrzałam i skupiłam się na tym, co liczyło się naprawdę – karierze i samorozwoju. Moi rodzice swoim zachowaniem uświadomili mi, że nie należy liczyć na drugą osobę, a związki bywają przelotne. Rozwiedli się, kiedy miałam trzy lata. Zostałam z matką, a ona co kilka miesięcy przedstawiała mi nowego „tatusia”, lecz żaden z nich nie zostawał z nami na tyle długo, bym się do niego przywiązała. Nie to, co ona. Po każdym rozstaniu wpadała w rozpacz i tygodniami dochodziła do siebie. Ojciec nie był lepszy. Kiedy odwiedzałam go w wakacje, poznawałam kolejne „mamusie”. Gdy byłam nastolatką, ich wiek stał się zbliżony do mojego. Z tego, co wiedziałam, mieszkał na Bali i był w związku z jakąś młodszą ode mnie Indonezyjką. Jeśli chodzi o mamę, nawet nie miałam pojęcia, z kim się aktualnie spotyka. Już dawno pogubiłam się w jej przelotnych relacjach. Sama nie planowałam przeżywać tego, co ona. Nie chciałam płakać i budować swojego życia na nowo po facecie.

Dźwięk klaksonu wprawił mnie w amok. Podbiegłam do okna. Limuzyna stała pod wejściem do budynku. Zostały dwie minuty do dziewiątej. Na zmianę patrzyłam na samochód i bagaże, nie mogąc się zdecydować, co zrobić.

– Cholera! – sapnęłam i zanim zdążyłam znowu pomyśleć, złapałam za walizki. – Raz się żyje!

Klaus

– Panna Jacobs dojedzie za godzinę – poinformował mnie Ben, mój asystent. – Wszystko jest gotowe, zgodnie z twoją instrukcją.

– Świetnie. Pamiętaj, że wschodnie skrzydło ma być zawsze zamknięte. Ona nie może mieć do niego dostępu – przypomniałem, chociaż nie musiałem, bo Benjamin zawsze był skrupulatny. – I niech wszyscy się pilnują. Nikt nie może wypowiedzieć mojego imienia lub nazwiska.

– Mógłbyś ją odizolować, wtedy nie byłoby tego problemu – zażartował, stając obok mnie przy oknie.

– Jeśli jest taka, jak dziesięć lat temu, to by się nie udało. – Uśmiechnąłem się lekko, sentymentalnie. – Gdybym ją zamknął, wygryzłaby ścianę, żeby się wydostać.

– Już ją lubię – zachichotał. – Coś czuję, że jesteście siebie warci.

– Chyba nie byłem jej wart, skoro odeszła – mruknąłem z goryczą.

Wciąż zastanawiałem się, dlaczego zdecydowałem się na ten szalony plan. Czułem żal do Noel za to, w jaki sposób mnie zostawiła. Bez słowa, bez wyjaśnienia. Po prostu zniknęła. Usprawiedliwiałem ją jednak przez te lata, ponieważ doskonale wiedziałem, z jakiej popieprzonej rodziny pochodziła. I tak wytrzymała ze mną długo, zanim spanikowała i zwiała, bo nie wątpiłem, że tak było. Któregoś dnia zorientowała się, że nasza relacja to coś więcej niż seks i wyjścia na piwo do baru niedaleko kampusu. To ją przytłoczyło, więc odeszła.

Zraniła mnie. Długo dochodziłem do siebie i już nigdy nie wszedłem w poważny związek. Każdą kobietę porównywałem do Noel. Szukałem w potencjalnych partnerkach charakterystycznego dla niej błysku w oku, figlarnego śmiechu, tego, w jaki sposób marszczyła nos, gdy się na czymś skupiała i dźwięku jej jęków podczas orgazmu. W końcu pogodziłem się z tym, że nikt nie może zastąpić jedynej kobiety, którą kochałem.

A później moja firma odniosła sukces, stałem się bajecznie bogaty i wtedy pojawił się kolejny kłopot – nigdy nie wiedziałem, czy panie interesują się mną czy moimi pieniędzmi.

Wielokrotnie zastanawiałem się nad tym, czy nie wynająć detektywa, aby odszukał Noel. Wyobrażałem sobie, co by się stało, gdybym stanął w drzwiach jej mieszkania. W moich fantazjach nigdy nie miała męża i dzieci, a na jej twarzy w pierwszej chwili pojawiał się szok, później łzy, a następnie rzucała mi się w ramiona i przepraszała za ostatnie lata, gdy żyliśmy osobno. To była jednak mrzonka. Moja Noel nie przyznałaby się tak łatwo do błędu. Była na to zbyt uparta i dumna.

– Każdego wieczora o siódmej będziesz wręczał jej pudełko i kopertę, czekał na odpowiedź, a później wracał do mnie, aby poinformować o jej decyzji – instruowałem dalej Bena.

– Który raz mi to powtarzasz? – Spojrzał na mnie z rozbawieniem.

– Lepiej powiedzieć coś zbyt wiele razy niż zbyt mało – odparłem nieco karcąco.

– Jasne, jasne… Ale jesteś niecierpliwy i – przekrzywił głowę – zestresowany. Chyba nigdy nie widziałem cię w takim stanie.

Zwykle byłem opanowany. Nie ruszały mnie najcięższe negocjacje i kłopoty w firmie, a teraz ekscytowałem się niczym dzieciak, który czeka na Mikołaja. Może nie starego grubasa w czerwonym wdzianku, ale prezent. I już marzyłem o chwili, gdy wreszcie go rozpakuję.

– Przykro mi, że muszę oderwać cię od erotycznych fantazji, ale mamy jeszcze trochę pracy. Sugeruję, abyś się nią zajął, zanim spotkasz się z panną Jacobs. Jest środek dnia, a wy zobaczycie się dopiero wieczorem – upomniał mnie swoim charakterystycznym, irytującym tonem.

Ben był nie tylko asystentem, ale też dalekim kuzynem, więc przymykałem oko na jego nie zawsze profesjonalne zachowanie. Wybaczałem mu sporo, ponieważ świetnie wykonywał swoją robotę, tylko miał charakter upierdliwego gnojka. Poza tym nie chciałem słuchać narzekania ciotek na to, że zwolniłem ich pupilka. Skurczybyk miał urok osobisty, którym jako dziecko skradł ich serca i wciąż trzymał je mocno ściśnięte w swoich rękach. Drań nie chciał się podzielić. Wciąż słuchałem zachwytów nad jego osobą i czasem byłem nawet zazdrosny. Halo! To ja odniosłem sukces, on tylko dla mnie pracował!

– Co mamy? – westchnąłem z rezygnacją, gdy podał mi tablet.

Przez kolejną godzinę omawialiśmy zwykle całkiem ciekawe sprawy, którymi nagle straciłem zainteresowanie. Obchodziło mnie tylko jedno – by Noel wreszcie znalazła się w moim domu.

Celowo wybrałem rezydencję w Maine. Znajdowała się w malowniczym miejscu, tuż przy Sebago Lake. Z trzech stron otaczał ją las, a z jednej mieliśmy widok na jezioro z prywatną linią brzegową. Dodatkowo dom, chociaż odosobniony, znajdował się blisko cywilizacji w razie nagłego wypadku lub wyjątkowo potężnej śnieżycy. Lokalizacja pozwalała mi na to, by wskoczyć w helikopter, dostać się szybko na lotnisko i wyskoczyć na ważne spotkanie, a później wrócić jeszcze tego samego dnia.

No i pogoda. Kiedyś Noel kochała śnieg, a tu go nie brakowało.

– Jest pod bramą – poinformował mnie Ben, zerkając na telefon.

– W takim razie idź ją przywitać. – Przełknąłem nerwowo ślinę i zacisnąłem dłonie na tablecie tak mocno, że prawie uszkodziłem ekran. – Niech poczuje się tu jak w domu.

– Serio, stary? Myślisz, że to możliwe?

Po raz kolejny zastanowiłem się, czy narzekanie ciotek nie jest warte pozbycia się kuzyna i jego komentarzy.

Noel

Przez całą drogę przeklinałam własną głupotę. Nie zapytałam nawet, dokąd lecimy. Spodziewałam się, że w samolocie poznam wreszcie tajemniczego mężczyznę, ale ku mojemu niezadowoleniu okazało się, że czeka na mnie już w Maine. Tchórz nie chciał się ze mną skonfrontować od razu, bo pewnie się bał, że zmienię zdanie jeszcze na lotnisku i każę się odwieźć do Nowego Jorku.

A myślałam o tym cały czas. Dwa razy chciałam domagać się od pilota, aby zawrócił samolot. Byłam szalona! Jak mogłam zachować się tak nierozsądnie i zgodzić na tę podróż? Takie irracjonalne zachowanie nie było w moim stylu!

Terenówka zatrzymała się przed bramą. Wychyliłam się z tylnego siedzenia, aby dojrzeć, co mam przed sobą. Ogrodzenie nie było wysokie, ale nie dopatrzyłam się żadnego domu.

– Czy to tutaj? – zagaiłam do kierowcy zaniepokojonym tonem.

– Tak, proszę pani. Teren jest duży, ale wkrótce zobaczy pani budynek – uspokoił mnie. Miałam ochotę się zaśmiać, ponieważ mówił, jakby miał katar, ale to był charakterystyczny akcent z tego regionu.

Brama się otworzyła, a my ruszyliśmy dalej. Musiałam przyznać, że okolica była wyjątkowo malownicza i już marzyłam o tym, by ubrać się ciepło i zrobić sobie spacer, pooddychać świeżym powietrzem i rozkoszować się śniegiem.

– Wow – sapnęłam na widok domu, który wreszcie wyłonił się zza drzew.

Jako projektantka wnętrz byłam nim zachwycona. Łączył w sobie tradycję z nowoczesnością. Kamienne ściany, spadziste dachy i wielkie okna zapowiadały interesujący środek. Bardzo chciałam go obejrzeć.

– Zajmę się bagażami, pani Jacobs – mruknął kierowca, wysiadając z auta.

Drzwi po mojej stronie otworzyły się tak nagle, że aż podskoczyłam z zaskoczenia. Trzymał je uśmiechnięty mężczyzna przed trzydziestką. Zmrużyłam oczy i naszykowałam się do wygłoszenia przygotowanej wcześniej przemowy o jego skandalicznym zachowaniu podczas aukcji.

– Dzień dobry, jestem Ben. Asystent pana… gospodarza. Zapraszam do środka. – Wyciągnął zachęcająco dłoń, którą chętnie przyjęłam, i pomógł mi opuścić samochód. – Mam nadzieję, że podróż nie była zbyt męcząca.

– Nie, przebiegła całkiem miło. – Zawstydzona tak ciepłym przyjęciem odwróciłam od niego wzrok i dalej oglądałam budynek. – Pięknie tu.

– Dom jest nowy i wyposażony we wszystkie udogodnienia. – Poprowadził mnie do wnętrza. Zgodnie z moimi oczekiwaniami okazało się przytulne. – Przygotowaliśmy dla pani sypialnię na piętrze w zachodnim skrzydle. Będzie miała pani widok na jezioro. Osobiście dodam, że to moja ulubiona część budynku. Do pani dyspozycji jest basen, sauna, a także gabinet, też w zachodnim skrzydle. Mamy także pokój gier i salę kinową.

– A wschodnie skrzydło? – zagadnęłam, idąc za Benem na piętro.

– Wschodnie skrzydło jest zamknięte – uciął krótko, czym tylko wzbudził moją ciekawość. Raczej jasne było, że to tam skrywał się gospodarz. – A oto pani sypialnia. – Otworzył drzwi i wpuścił mnie do pokoju.

– Jestem Noel, mów mi po imieniu – wyszeptałam, podchodząc powoli do dużego okna. Widok zaparł mi dech w piersi. Poczułam się niczym bohaterka taniego romansidła, która trafiła do luksusowej rezydencji, brakowało mi tylko przystojnego kawalera z tajemniczą przeszłością. Chociaż… jeszcze nie wiedziałam, kto jest właścicielem domu.

– Dobrze. Zostawię cię, abyś odpoczęła i się rozpakowała. Spotkamy się na obiedzie, a wtedy cię oprowadzę – zaoferował, co przyjęłam z wdzięcznością.

Nawet nie zauważyłam, kiedy moje bagaże zostały przyniesione na górę. Teraz gdy zostałam sama, mogłam wreszcie dokładnie obejrzeć sypialnię. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale chyba nie tak przyjemnej przestrzeni z wielkim łóżkiem i wygodnym fotelem. Cały pokój był utrzymany w odcieniach beżu i błękitu, co napawało mnie spokojem.

Wiedziałam już, że jedne drzwi prowadziły na korytarz, ale były jeszcze dwa kolejne przejścia. Pierwsze z nich było wejściem do przestronnej łazienki z dużą wanną i prysznicem, pod którym spokojnie mogłoby zmieścić się kilka osób. Na tę myśl zachichotałam. To wcale nie był taki absurd, gdy znało się zwyczaje gości Sanctuary. Wielu z nich uwielbiało zabawy w większym gronie. Może tajemniczy gospodarz też? Chyba raczej nie, bo Michael wspomniał, że mamy podobne preferencje, a ja zdecydowanie nie gustowałam w takich rozrywkach.

Zabrałam się za napełnianie wanny gorącą wodą. Na szklanej półce stały różne flakoniki, przyjrzałam się im i odnalazłam olejek z róży damasceńskiej. Był cholernie drogi i kiedyś często mówiłam, że gdy wreszcie zrobię karierę i zacznę dobrze zarabiać, będę go sobie kupować i moczyć się w wodzie o jego aromacie. Później zapomniałam o tym marzeniu. Teraz uśmiechałam się na widok szklanej buteleczki i dolałam kilka kropelek zapachu do wody. Jej szum działał na mnie uspokajająco, a widok z okna łazienki na ośnieżone drzewa był dodatkowo relaksujący. Liczyłam na to, że długa kąpiel rozluźni moje spięte mięśnie i pomoże mi wyciszyć panujący w głowie chaos.

Zrzuciłam ubrania i z cichym westchnieniem zanurzyłam się w wannie. Była tak wielka, że mogłam się w niej położyć i zakryć wodą po samą szyję. Przymknęłam powieki.

Postać tajemniczego mężczyzny intrygowała mnie coraz bardziej i miałam nadzieję, że później uda mi się wyciągnąć od Bena informacje o nim, skoro nie raczył sam mnie przywitać. W dodatku zaciekawiło mnie, że asystent pilnował się, aby nie podać nazwiska gospodarza. Pewnie myślał, że tego nie zauważyłam, ale wyłapałam jego zawahanie, kiedy mnie witał.

Wbrew zdrowemu rozsądkowi musiałam przyznać, że czułam przyjemny dreszczyk emocji, ale gdyby ktoś o to zapytał, nigdy bym się do tego nie przyznała. Być może Michael miał rację, kiedy namawiał mnie do tej podróży.

Coś takiego czułam tylko raz, wiele lat temu, kiedy w trakcie studiów spotykałam się z Klausem Goldenem. To był szalony czas, gdy straciłam głowę, obniżyłam się w nauce i żyłam od randki do randki. Ten facet miał w sobie coś, co pozbawiało mnie rozsądnego myślenia. Na szczęście szybko zrozumiałam, że nasza relacja nie mogła się udać. Ja nie wierzyłam w miłość, a widziałam ją w jego oczach. Pod koniec semestru spakowałam się więc i wyjechałam z akademika bez słowa, a kolejny rok studiów kontynuowałam już na innej uczelni. Zmieniłam numer telefonu i wymusiłam na koleżankach, aby nie mówiły Klausowi, gdzie jestem. Długo nie miałam też mediów społecznościowych ze strachu, że mógłby mnie odnaleźć.

Od czasu do czasu słyszałam o nim w mediach. Nie był już studentem z wielkimi marzeniami. Osiągnął sukces, ale bardzo dbał o prywatność i niezbyt często pokazywał się publicznie. Dzięki temu od lat o nim nie myślałam i nie zastanawiałam się, jak wyglądałoby moje życie, gdybym naiwnie spróbowała poważnego związku.

Pewnie byłabym teraz zgorzkniałą rozwódką, bo facet z takim majątkiem jak Klaus znalazłby sobie młodszą, jakąś modelkę lub aktorkę. Siedziałabym w domu w towarzystwie kota i oglądała na Instagramie jej zdjęcia z ich wspólnych podróży.

Woda powoli stygła, więc wyszłam z wanny i po wytarciu ciała założyłam puchaty szlafrok. Wróciłam do sypialni i zastałam na stoliku przy łóżku kubek z gorącą czekoladą.

– Idealna – jęknęłam, gdy przełknęłam gęsty, słodki płyn z delikatnie wyczuwalną nutą ostrości. – Ktoś w tym domu wie, jak dobrze przygotować czekoladę.

Nie mogłam się dłużej lenić. Bardzo chciałam poznać ten dom i jego zakamarki, a także dyskretnie przesłuchać Bena. Dlatego przebrałam się w jeansy i luźny sweter, a następnie zeszłam na parter, aby poszukać asystenta.

Znalazłam go w kuchni, gdzie ewidentnie wykorzystywał swój urok na kucharce.

– Noel! Już się rozgościłaś? – Zerwał się z krzesła i wyszczerzył w sympatycznym uśmiechu. – To Stefania, nasza cudowna wirtuozka kuchni, spod której ręki wychodzą prawdziwe kulinarne dzieła sztuki.

– Oj, czarusiu – zachichotała kobieta i było widać, że komplement sprawił jej wiele przyjemności, bo lekko się zarumieniła. – Miło mi cię poznać, dziecko. Pewnie jesteś głodna. Czekolada raczej nie zaspokoiła twojego apetytu.

Teraz to ja się zarumieniłam, ponieważ słodko-pikantny płyn przywodził mi na myśl apetyt seksualny, a nie na jedzenie.

– Była pyszna – przyznałam z wdzięcznością. – Taką lubię najbardziej, bardzo słodką i lekko ostrą.

– Nasz szef też, robię ją według jego wskazówek. – Zabrała się za krojenie marchewek. – Idźcie na spacer, a ja zawołam was na posiłek. W planie jest dzisiaj pieczony kurczak z warzywami, ale jeśli nie lubisz lub masz jakieś alergie, daj mi znać. Dostosuję menu.

– Nie mam żadnych alergii, a kurczak brzmi smakowicie – uspokoiłam ją.

– W takim razie chodźmy zobaczyć, gdzie będziesz mieszkać przez najbliższe trzy tygodnie! – Klasnął w dłonie Ben.

– Trzy tygodnie i trzy dni – mruknęłam dalej zniesmaczona warunkami umowy. Kto to widział, żeby aukcję z randką zamieniać w coś takiego?!

– No właśnie. – Ben wydawał się trochę zawstydzony, a ja zaczęłam się zastanawiać, co pracownicy wiedzą o mojej obecności w tym miejscu.

Oprowadzanie okazało się całkiem fascynujące. Jako projektantka nie mogłam nie docenić wnętrz, ale i tak najbardziej interesowało mnie to, co widziałam za oknami. Cudowny krajobraz, czysta biel i strzeliste korony drzew zachęcały do zimowego szaleństwa. Odezwało się we mnie wewnętrzne dziecko pragnące lepić bałwana i robić anioły na śniegu. Aż żałowałam, że musieliśmy skończyć tę wycieczkę z powodu czekającego na nas lunchu.

– Gdzie on jest? – zapytałam wreszcie, podczas posiłku. Próbowałam dopatrzeć się jakiejś charakterystycznej zmiany mimiki u Bena, lecz nic takiego nie zauważyłam.

– Pracuje – odparł swobodnie. – Możesz się spodziewać kontaktu wieczorem.

– Jest w domu? – upierałam się, zaciskając mocno palce na sztućcach.

– Nie mogę ci odpowiedzieć.

– We wschodnim skrzydle, do którego nie mam dostępu? – Dalej walczyłam o strzępy informacji. Niestety Ben okazał się bardzo dyskretny i wszystkie moje próby dowiedzenia się czegoś o jego pracodawcy spełzły na niczym, a próbowałam przez cały czas.

– Myślę, że sam odpowie na twoje pytania, gdy przyjdzie na to właściwy moment – uciął grzecznie, ale stanowczo.

Obiad dokończyliśmy w milczeniu.

***

– Mogę? – Ben zapukał, wszedł, a dopiero później zapytał. Było to irytujące, ale i tak nie potrafiłam się na niego złościć.

Szczególnie że w dłoniach trzymał wielkie, czarne pudło przewiązane czerwoną kokardą.

– To prezent w ramach przeprosin, ponieważ gospodarz nie raczył się pojawić? – zadrwiłam, gdyż dochodziła już siódma wieczorem, a on dalej nie dał znaku życia.

– Nie do końca. – Położył pudło na łóżku. – To zaproszenie. – Wręczył mi czarną kopertę. W niej znalazłam krótki liścik.

Droga Noel,

zapraszam cię na kolację, podczas której postaram się odpowiedzieć na Twoje pytania. Ufam, że zgodzisz się spędzić ze mną czas, jednakże decyzję pozostawiam Tobie. Przekaż mi swoją odpowiedź za pośrednictwem Bena. Za godzinę będę czekał na Ciebie w jadalni.

W pudełku znajdziesz kreację na dzisiejszy wieczór. Włóż ją, jeśli zechcesz mi towarzyszyć.

Obróciłam kartkę w poszukiwaniu jakiegoś podpisu, ale go nie znalazłam. Te tajemnice zaczynały mnie męczyć.

– Może zerkniesz na zawartość? – zasugerował Ben i przysunął do mnie pudło. Otworzyłam je niecierpliwie.

– To… – sapnęłam na widok prezentu. – Serio? – Uniosłam brwi i spojrzał na asystenta w oczekiwaniu na jakąś odpowiedź.

– Mnie do tego nie mieszaj. Ja tu jestem tylko do wykonywania poleceń. – Uniósł ręce w poddańczym geście.

Wyjęłam najpierw czerwoną, koronkową bieliznę. Nie pozostawiała zbyt wiele miejsca dla wyobraźni, właściwie to równie dobrze mogłoby jej nie być. Za nią wyciągnęłam czerwoną suknię wieczorową. Rozprostowałam materiał, aby obejrzeć fason. Kreacja miała cienkie ramiączka, dosyć głęboki dekolt i rozporek na udzie, a dodatkowo wycięcia po bokach, dzięki czemu była jednocześnie elegancka i bardzo odważna. W wielkim pudle znajdowało się jeszcze mniejsze pudełko, a w nim buty na wysokiej, cienkiej szpilce. Z zaskoczeniem zauważyłam, że wszystkie te rzeczy miały właściwy rozmiar. Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie posiadałam jakiegoś stalkera i ktoś nie zakradał się do mojego domu, by pogrzebać mi w szufladzie z bielizną i szafce z butami. Jeśli tak, to tajemniczy klimat stracił swój urok na rzecz obleśnego.

– Przekaż swojemu szefowi, że zjem z nim kolację – poinformowałam Bena głosem lekko drżącym z mieszanki ekscytacji i strachu. Już nie mogłam się doczekać, aż poznam człowieka, który za czas ze mną zapłacił dwadzieścia cztery miliony dolarów.

Klaus

Wszystko było gotowe. Chodziłem nerwowo po jadalni. Zadbałem o każdy aspekt, by Noel nie poznała mojej tożsamości. Gdybym się jej pokazał, chciałaby znowu uciec. Tego byłem pewny.

Dlatego kazałem zapalić w pomieszczeniu świece i na wszelki wypadek wyłączyłem korki w tej części domu, gdyby kobiecie przypadkiem wpadł do głowy pomysł uruchomienia światła. Nakrycia zostały ustawione na dwóch krańcach długiego stołu. I miałem na twarzy maskę, tę samą, co w Sanctuary. Czarną, zasłaniającą większość twarzy, z wyjątkiem ust, nosa i brody.

Dochodziła już ósma. W oddali usłyszałem kroki Bena i Noel. Asystent wprowadził moją dawną miłość do pomieszczenia, a ona przystanęła tuż za progiem. Wyglądała olśniewająco, chociaż bardzo niepewnie, co było zrozumiałe w tej sytuacji.

– Dobry wieczór, Noel – odezwałem się ochrypłym z emocji głosem. Celowo trochę go zniżyłem, aby nie ryzykować, że ona zorientuje się, z kim ma do czynienia. – Usiądź. – Wskazałem dłonią miejsce, zachowując dystans, chociaż bardzo kusiło mnie, aby do niej podejść, wziąć ją w ramiona i mocno pocałować. Przypomnieć jej, co nas łączyło i co straciła, gdy odeszła.

– To ja sobie pójdę – mruknął wyraźnie zażenowany Ben. Zwiał tak szybko, że Noel tylko zdążyła rozchylić usta, ale zanim się odezwała, już byliśmy sami.

– Może mi się wreszcie przedstawisz? – Przekrzywiła głowę i oparła dłonie na biodrach. – Byłoby miło wiedzieć, kto mnie tu ściągnął.

– Możesz nazywać mnie Panem, Noel – odparłem zmysłowo, podkreślając słowo „Pan”.

Zadrżała i widziałem to nawet przy tej odległości i kiepskim świetle. Kiedyś uwielbiała takie gierki. Razem odkrywaliśmy, co nas kręci, eksperymentowaliśmy i poznawaliśmy swoje granice.

– Pa… panem? – wyjąkała niepewnie, więc uniosłem drwiąco kącik ust. O taki efekt mi chodziło. Musiałem zbić ją z tropu i zapewnić sobie całkowitą kontrolę nad sytuacją.

– Usiądź, Noel. Czas na kolację – poleciłem stanowczo, lecz jednocześnie łagodnie. Sam już zająłem swoje miejsce.

Posłuchała mnie, chociaż było widać, że trochę ze sobą walczyła.

Wszystko zostało przygotowane w taki sposób, aby nikt nam nie przeszkadzał. Dlatego gotowe posiłki mieliśmy już przed sobą na talerzach pod metalowymi pokrywkami. Odsłoniłem swoją, a Noel postąpiła tak samo.

Celowo poprosiłem Stefanię, aby zrobiła nam zapiekany makaron z serem i mieloną wołowiną. Było to proste, tanie i niezbyt zdrowe danie, ale właśnie tym zajadaliśmy się na studiach, gdy brakowało nam kasy pod koniec miesiąca. Miałem zamiar powoli przywracać wspomnienia Noel i obudzić w niej uczucia z tamtych lat.

– A więc sprowadziłeś mnie tutaj, aby chodzić w masce, gasić światła i dalej zachowywać anonimowość? – odezwała się zaczepnie. – To bez sensu.

– To ja decydują, co ma tu sens – skarciłem ją delikatnie. Wbiłem widelec w zapiekankę i podniosłem kawałek do ust. Była pyszna, ale to nie na nią miałem apetyt. Chciałem skosztować mojej Noel.

– Jeśli będziesz mnie karmił w taki sposób, będę potrzebowała dostępu do siłowni – burknęła, ale niezbyt przekonująco. Pałaszowała danie z takim zapałem, że zacząłem się obawiać, czy przypadkiem nie rozboli jej brzuch. – To niesprawiedliwe – poskarżyła się. – Znasz moje imię, wiesz też pewnie, jak wyglądam. A ja nie wiem o tobie nic, poza tym, że lubisz proste jedzenie i masz piękny dom w tym śnieżnym raju. Domyślam się też, że nie możesz być strasznym dupkiem, bo inaczej Ben by z tobą nie wytrzymał. Jest zbyt słodki, aby pracować dla tyrana.

Prawie warknąłem, kiedy nazwała mojego asystenta słodkim. Widocznie jego urok zadziałał nie tylko na ciotki i Stefanię, lecz także na nią. Czy byłem zazdrosny? Tak. I to cholernie!

– Nie dowiesz się, kim jestem, ale może ciekawi cię, w jaki sposób spędzimy te dwadzieścia cztery noce? – zmieniłem temat, zanim okazałem słabość. Mocno zaciskałem palce na widelcu, a moja prawa stopa nerwowo podrygiwała pod stołem. Nie spodziewałem się, że będę tak intensywnie reagował na obecność Noel. Nie miałem pojęcia, że moje uczucia do niej wciąż są takie silne.

– No dobrze, skoro unikasz odpowiedzi na moje pytania, powiedz mi to, co chcesz. – Wzruszyła nonszalancko ramionami i sięgnęła po kieliszek. Wypiła połowę wina na raz.

– W ciągu dnia możesz robić wszystko, na co masz ochotę. Jak zapewne wspomniał Ben, zachodnie skrzydło jest w całości do twojej dyspozycji. Masz przygotowane biuro. Jeśli chcesz, korzystaj z terenu wokół domu – wymieniałem zalety jej pobytu u mnie. Bardzo zależało mi na podkreśleniu, że nie będzie czuła się ograniczona. – Co wieczór dostaniesz zaproszenie na spotkanie ze mną i pudełko z prezentem lub wskazówką odnośnie do mojej propozycji wspólnego spędzenia czasu.

– Trochę jak kalendarz adwentowy – stwierdziła nagle, czym trochę mnie zaskoczyła.

– Rzeczywiście – przyznałem po chwili zastanowienia. Wcześniej nie myślałem o moim planie w kontekście świątecznego gadżetu, który w ostatnich latach stał się hitem każdej firmy produkującej kosmetyki, przekąski lub inne pierdoły możliwe do wepchnięcia w małe przegrody kartonu.

– To interesujące. Ale co, jeśli nie spodoba mi się twoje zaproszenie albo to, co znajdę w pudełku?

– Wtedy możesz odmówić. Do niczego nie będę cię zmuszał. Gdy nie wyrazisz zgody, będziesz mogła spędzić wieczór beze mnie. – Ostatnie zdanie z trudem przeszło mi przez gardło. Nie podobała mi się myśl, że Noel mogłaby powiedzieć „nie”.

– W takim razie nie zdziw się, jeśli widzimy się dzisiaj po raz ostatni. – Jej głos ociekał jadem.

– O tym jeszcze się przekonamy – wymruczałem przeciągle. – Wierz mi, Noel, że zaplanowałem wszystko tak, byś miała ochotę spędzać ze mną czas. Nie musisz się martwić, że zażądam od ciebie seksu. Przynajmniej nie od razu…

– Jakie to łaskawe z twojej strony – sarknęła, ale kolor jej policzków i poruszające się w szybkim tempie piersi wskazywały na podniecenie.

Nie byłem tym zdziwiony. Noel wcale nie zmieniła się tak bardzo przez te dziesięć lat.

– Dziękuję za wspólną kolację. – Dopiłem wino i wytarłem usta serwetką. – Ben odprowadzi cię do pokoju. Spodziewaj się kolejnego zaproszenia jutro.

– I tyle? – Zdawała się zawiedziona. – Tak po prostu mnie odsyłasz?

– Skończyłaś już jeść i poznałaś moje plany. Nie będę cię dzisiaj bardziej męczył. Wierz mi, przyjdzie na to właściwy czas.

W jadalni pojawił się asystent. Nie odszedł daleko, czuwał na wypadek, gdybym go potrzebował.

– Dobranoc, Noel. – Wstałem i podszedłem do niej. Ryzykowałem, ale nie mogłem się powstrzymać. Wyciągnąłem dłoń, aby pomóc jej podnieść się z krzesła.

Przez chwilę się wahała, ale ostatecznie przyjęła wsparcie. Gdy nasza skóra się zetknęła, poczułem prąd przebiegający przez ciało. Ona też go czuła. Wyraźnie widziałem to w jej oczach. Z trudem powstrzymałem się przed wzięciem Noel w ramiona, musiałem być cierpliwy.

– Dobranoc – powtórzyłem szeptem.

– Dobranoc. – Odsunęła się i ruszyła za Benem w stronę holu. – Ojej! – Teatralnie się potknęła, a jej ręka opadła na włącznik światła.

Nic się nie stało.

– Sprytna próba – parsknąłem, kręcąc z rozbawieniem głową. – Odpuść sobie sztuczki, a zobaczysz, że spodoba ci się sytuacja, w jakiej się znalazłaś.

– Jeszcze zobaczymy. – Chyba mi groziła, ale nie potraktowałem jej słów poważnie.

Czekała nas dobra zabawa.

2 grudnia

Noel

Dochodziła siódma. Z niecierpliwością oczekiwałam wizyty Bena i zaproszenia na spotkanie z Panem Dupkiem. Tak go w myślach nazywałam, ponieważ określenie „Pan” nie przeszłoby mi przez gardło. Dominujący mężczyźni uwielbiali ten tytuł, zwłaszcza podczas sesji w pokojach Sanctuary. Dla mnie jednak znaczył on zbyt wiele, bym mogła szastać nim na prawo i lewo.

Tylko do Klausa mówiłam w ten sposób podczas naszych zabaw, gdy obydwoje odkrywaliśmy swoje zamiłowanie do lekkiego BDSM.

– Ktoś tu się spóźnia – wymruczałam, zamykając laptopa. – Czyżby tajemniczy gospodarz już się mną znudził?

Wstałam z łóżka i przeciągnęłam się ze stęknięciem. Od rana byłam zajęta pracą i chociaż bardzo kusił mnie widok za oknem, nie znalazłam czasu na spacer. Obiecałam sobie jednak, że jutro to zmienię. Potrzebowałam ruchu. Nie mogłam sobie pozwolić na lenistwo, zwłaszcza że Stefania i dzisiaj ugotowała dosyć ciężkie, kaloryczne potrawy. Pasowały one do zimowego klimatu, ale po pobycie w Maine spodziewałam się raczej homarów. W końcu ten stan z nich słynął. Podobnie jak z ostrych zim, drewna i Stephena Kinga.

– Nie powinnam myśleć o mistrzu horroru. – Wzdrygnęłam się. Byłam na odludziu, z obcym facetem, którego twarzy nie widziałam. Nie uprzedziłam nikogo o wyjeździe. Tylko Michael wiedział, że się tu znajdowałam, a nawet nie zapytał, czy wszystko u mnie okej. To brzmiało jak scenariusz powieści grozy, więc wolałam nie pobudzać dodatkowo swojej wyobraźni.

– Mogę wejść? – Usłyszałam przyjemny głos Bena i od razu się rozluźniłam.

– Zapraszam! – odkrzyknęłam, podrygując z ekscytacji, do której wcale nie miałam ochoty się przyznawać.

W moim życiu zdecydowanie brakowało dreszczyku emocji, skoro kręciło mnie to, co tu się działo.

Asystent wszedł do pokoju. Tym razem nie miał ze sobą wielkiego pudła. Trzymał w dłoniach znacznie mniejsze, podłużne, ale podobnie jak wczoraj obłożone czarnym papierem i przewiązane czerwoną kokardą.

– Liścik jest w środku. – Wręczył mi podarunek. – Jak ci minął dzień? Nie złapaliśmy się ani na śniadaniu, ani na lunchu.

– Pracowałam – odparłam nieobecnym tonem, ponieważ już wpatrywałam się w zawartość pudełka. Jeszcze nawet nie zajrzałam do zaproszenia, a już miałam ochotę wyciągnąć z garderoby wibrator, który zabrałam ze sobą w walizce.

Wskazówka była subtelna, ale jasna w przekazie – gra zmysłów. Czerwone piórko świadczyło o tym, że mogłam liczyć na grę erotyczną, ale w bardzo delikatnej postaci. Taką przynajmniej miałam nadzieję.

Rzuciłam karton na łóżko i zabrałam się za odczytywanie liściku:

Droga Noel,

jeśli wyrazisz zgodę, Benjamin przyprowadzi Cię do mnie za godzinę. Obiecuję, że ta noc okaże się dla Ciebie pełna przyjemności, lecz nie posunę się do niczego, na co nie będziesz gotowa.

Ponownie nie zostawił żadnego podpisu.

– Zgadzam się – wypaliłam z prędkością światła.

Nawet się nie zawahałam. Bardzo szybko uznałam, że nic mi nie grozi. Piórko nie było zapowiedzią bólu.

– W takim razie wrócę po ciebie za godzinę. – Ben skłonił się teatralnie. – Jeśli mogę coś zasugerować – zatrzymał się przy drzwiach – to ubierz się tak, żeby kompletnie oszalał. Jakaś seksowna kiecka i te sprawy. – Puścił mi oczko. – Pończochy i szpilki. On to uwielbia.

Nie zdążyłam zapytać, skąd tak dobrze zna preferencje szefa, bo już zamknął za sobą drzwi. Dopiero teraz zaczęłam zastanawiać się nad tym, jak wiele o moim pobycie tutaj wiedzą Ben i Stefania. Jeśli znali szczegóły, to nie sądziłam, że dam radę spojrzeć im w oczy. Byłam na to zbyt zażenowana.

Mimo wszystko postanowiłam zastosować się do rady asystenta. Jeśli chciałam poznać sekrety Pana Dupka, musiałam go oszołomić, a nie było na to lepszego sposobu niż powalenie go na kolana z pomocą seksownych ciuszków.

Dlatego wybrałam czerwoną, koronkową bieliznę i narzuciłam na nią satynową, krótką sukienkę o kroju podobnym do halki. Nie zapomniałam oczywiście o pończochach i szpilkach. Założyłam tak wysokie, że bałam się, iż spadnę ze schodów, a wieczór skończy się jeszcze przed rozpoczęciem.

Na szczęście nic takiego się nie stało.

– Zapomniałbym. – Ben zatrzymał się tuż przed wejściem do pokoju, w którym zapewne czekał Pan Dupek. Z trudem utrzymywał spojrzenie na mojej twarzy i chciało mi się śmiać z tego, jak co chwilę wzrok mu uciekał w stronę głębokiego dekoltu sukienki. – Musisz to założyć. – Wręczył mi satynową maseczkę na oczy.

– Serio? – prychnęłam. – Mam iść na oślep? To nie jest dobry pomysł. – Wskazałam na szpilki.

– Tym się nie martw – uspokoił mnie. – Zostały dwa kroki, pomogę.

Westchnęłam z irytacją i założyłam nieszczęsną maseczkę.

– Twój szef przesadza z tym dbaniem o anonimowość – mruknęłam, kiedy Ben złapał mnie delikatnie za ramię.

– Nie mnie to oceniać – odparł, ale jego ton był bardzo oceniający, a nawet rozbawiony.

Pozbawiona jednego ze zmysłów uczepiłam się mocno chłopaka i pozwoliłam, aby mnie prowadził. Słyszałam ciche skrzypnięcie drzwi, czułam ciężki zapach męskich perfum i byłam pewna, że nie należy on do Bena. Dotyk na drugim ramieniu upewnił mnie w przekonaniu, że nie jesteśmy już sami.

– To ja wrócę później. – Ten głos należał do asystenta, a kiedy on odszedł, poczułam się nagle bezbronna. Pozwoliłam jednak na to, by sprawy toczyły się własnym torem.

Gospodarz nie odezwał się ani słowem. Wprowadził mnie głębiej do pokoju. Szłam ostrożnie, z obawą, że się potknę, ale jego silne ramię dawało mi mocne oparcie. Po raz pierwszy mogłam go dotknąć i chociaż pozbawiono mnie wzroku, to pozostałe zmysły dały mi całkiem sporo informacji.

Był umięśniony. Nieprzesadnie, ale jednak. Pachniał idealnie – męsko, drapieżnie, z nutą pikanterii. I postawił na odrobinę luzu, bo zrezygnował z marynarki. Palcami wyczuwałam fakturę jego koszuli.

Zaintrygowana przesunęłam dłoń z jego ramienia dalej i trafiłam na twardą klatkę piersiową. Przez chwilę pozwalałam sobie na badanie tajemniczego jegomościa.

– Co robisz, Noel? – wychrypiał, a mi od razu zmiękły kolana.

– Ja… – odchrząknęłam, gdyż z emocji zaschło mi w gardle – sprawdzam, z kim mam do czynienia.

Zachichotał cicho. Ten dźwięk rezonował w moim ciele i skumulował się na karku, powodując przyjemne dreszcze.

Odsunął się, pozostawiając przede mną pustkę. Wytężyłam słuch i zorientowałam się, że ustawił się za mną. Chociaż to wiedziałam, sapnęłam cicho, gdy jego ciepły oddech dotarł do mojej szyi. Chciałam zamknąć oczy i jęknąć z rozkoszy, ale przypomniałam sobie, że to pierwsze nie jest możliwe – i tak miałam je zamknięte pod opaską.

– Co… co będziemy robić? – wydusiłam, z trudem panując nad reakcjami własnego ciała. Bardzo chciałam się obrócić i ponownie go dotknąć. – Och! – pisnęłam, gdy poczułam dotyk na skórze. Delikatny dotyk. Jak piórko. No tak! To pewnie było piórko, takie, jak ze wskazówki, którą wcześniej mi przysłał.

– Nie martw się, Noel – wyszeptał zmysłowo. – Obiecuję, że będzie ci bardzo przyjemnie, a pod koniec wieczoru będziesz błagała, abym cię wziął.

– W to wątpię. – Mój ton był pełen wiary w słowa. Jego tajemniczość była fajna, ale seks z kimś anonimowym? Z kimś, kto ukrywał twarz i tożsamość do tego stopnia, że kazał mi zasłonić oczy? Nie, to nie mogło się udać. Miałam w sobie zbyt wiele zdrowego rozsądku.

– Nigdy nie mów nigdy, Noel. – Odszedł kilka kroków. Usłyszałam dźwięk przypominający uderzenia szkła o szkło.

– Ojej! – Aż podskoczyłam, gdy coś lodowatego dotknęło mojego ramienia. – To lód? – dopytywałam, czując dyskomfort z powodu braku możliwości zobaczenia, co robi.

– Spokojnie. – Musnął ustami mój policzek. Prawie zamruczałam, gdy drasnął szorstkim zarostem skórę. Uwielbiałam to.

Zacisnęłam wargi i pozwoliłam Panu Dupkowi na prowadzenie jego erotycznej gry. Byłam rozpalona. Nie miało to jeszcze wielkiego związku z pobudzeniem seksualnym, ponieważ dopiero zaczynaliśmy, ale sytuacja, w której się znajdowałam, robiła swoje. Od rana byłam niezdrowo podekscytowana, niecierpliwa, a przez ostatnią godzinę moja wyobraźnia szalała, co wpłynęło na ciało.

Ten mężczyzna doskonale wiedział, co robić, aby grać na moich emocjach i seksualności niczym na instrumencie. Trzymał mnie w stanie niewiedzy, stworzył fascynujący nastrój, a teraz wykorzystywał to, bym została pobudzona za pomocą temperatury i dotyku.

Moje zmysły były bardzo wyczulone. Lodowata kropla wody spływająca po ramieniu pieściła mnie, a jego ciepły oddech kontrastował z tym i wzmagał burzę rodzącą się w moim ciele.

Oddychałam coraz ciężej. Ta sytuacja… to, że nie znałam jego twarzy i imienia, że byłam z dala od domu i nie wiedziałam, co mnie czeka następnego dnia… To wszystko niesamowicie mnie podnieciło. Wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wbrew temu, co mówiłam wcześniej. Postanowiłam jednak płynąć z prądem i oddać się doznaniom.

Klaus

Jej widok zwalił mnie z nóg. Spodziewałem się, że Noel będzie wyglądać pięknie. Była piękna, idealna, zmysłowa i pociągająca w sposób, który sprawiał, że szalałem na jej punkcie i nie mogłem o niej zapomnieć. To, w jaki sposób dzisiaj wyglądała, było jednak dla mnie przyjemnie szokujące.

Bawiła się ze mną. Kusiła, wiedząc, że nie przekroczę jej granic. To była moja kara za ukrywanie tożsamości, ale postanowiłem znieść ją z godnością i napawać się tym, co mi dawała.

Teraz na zmianę pieściłem ciało kobiety lodem, swoim oddechem i piórkiem, ale miałem ochotę zedrzeć z Noel ubrania, rzucić ją na łóżko i przypomnieć jej, jak było nam kiedyś razem dobrze.

Nie było łatwo – musiałem się pilnować, żeby nie ujawnić zbyt wiele. Celowo szeptałem, przekazałem jej przez Bena opaskę, bo obawiałem się, że moja maska i przytłumione światła to za mało, aby dłużej nabierać Noel.

Przesunąłem palcami po jej nagim ramieniu. Miała aksamitną skórę, którą zapragnąłem pocałować i nie byłem w stanie się powstrzymać. Zsunąłem ostrożnie ramiączko sukienki i muskałem ustami kuszące mnie miejsce.

Jęknęła cicho, ale się nie odsunęła. Zamiast tego zacisnęła uda i odchyliła głowę.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Jej reakcja była satysfakcjonująca.

– Stój spokojnie, Noel – skarciłem ją, chociaż chciałem powiedzieć, by obróciła się i dała mi swoje usta.

– Czy ty…

– Pan – poprawiłem ją.

– Pan – sapnęła, mimowolnie wyprężając plecy niczym kotka. Tym samym jej tyłek otarł się o moje krocze. Jezu! Co to było za uczucie!

Znowu przytknąłem usta do jej rozpalonej skóry, przejechałem po niej językiem, a trzymaną w dłoni kostkę lodu kierowałem do przodu. Prosto do sterczących pod cienkim materiałem sukienki i stanika sutków.

Noel jeszcze bardziej wygięła plecy, teraz wspierała się na mnie, by nie upaść, a ja chłonąłem jej bliskość i rozkoszowałem się nią ze świadomością, że wkrótce będę musiał się odsunąć. Już wiedziałem, że tej nocy nie zasnę, że będę wspominać tę chwilę i marzyć o powtórce. Miałem tak mało czasu, jeszcze tylko dwadzieścia dwie noce.

Objąłem ją jedną ręką w talii i przyciągnąłem do siebie. Mocno zacisnąłem dłoń na jej płaskim brzuchu, by ode mnie nie uciekła. Ona jednak chyba nie miała takiego zamiaru. Gdy moje wargi i kostka lodu dawały jej tak różne odczucia, zaczęła tyłkiem ocierać się o moje krocze. Kurwa! Tak ciężko było nad sobą panować, kiedy ona traciła kontrolę!

– Chyba chciałaś zadać jakieś pytanie – przypomniałem jej, aby odgonić moje myśli od wzwodu walczącego o wydostanie się ze spodni. Musiałem zająć się rozmową.

– To… to już nic takiego – wymruczała słodko i zakręciła tyłkiem.

– Noel. – Przybrałem ostrzegawczy ton. Nie było to łatwe, ponieważ musiałem cały czas się pilnować, aby zmieniać głos.

– Przecież nic nie robię – droczyła się ze mną. – Ja tylko grzecznie stoję, a ty mnie całujesz i... Ojej! – Podskoczyła, kiedy wsunąłem kostkę lodu za dekolt jej sukienki. Woda od razu zaczęła moczyć rozgrzaną skórę na piersiach, które okryły się gęsią skórką.

– Więc dalej stój grzecznie – poleciłem, klękając za nią. Teraz miałem na wysokości twarzy zgrabne pośladki. Materiał ubrania kończył się tuż pod nimi, więc wystarczyło niewiele, aby odsłonił te cudowne krągłości. Nie wahałem się, chciałem je zobaczyć i… ukąsić.

Początkowo nie planowałem, że posunę się tak daleko. Miałem zamiar jedynie popieścić Noel oddechem, piórkiem i lodem, ale to, jaka była chętna, sprawiło, że zupełnie się zapomniałem.

Złapałem za dół sukienki i podciągnąłem go o kilka centymetrów. Cholera! Ależ ona się ze mną drażniła. Miała na sobie diabelnie seksowne, koronkowe majtki, która nie pozostawiały wiele dla wyobraźni. Mogłem ją oglądać i rozkoszować się cudownym widokiem, lecz chciałem więcej. Chciałem dotknąć.

Przejechałem palcami po skórze pośladka i uśmiechnąłem się pod nosem. Noel zawsze miała świetną figurę, ale przez ostatnie lata musiała ostro trenować na siłowni, co wyraźnie czułem. Ten tyłek nie był pulchny, a umięśniony. Już sobie wyobrażałem, jak będzie wyglądać, gdy wejdę w nią ostro od tyłu. Tak… twierdziła, że nie pójdzie ze mną do łóżka, lecz wiedziałem lepiej, co się między nami wydarzy.

Dotknąłem ustami jednej z półkul, rozchyliłem wargi i bardzo delikatnie chwyciłem skórę zębami. Noel się nie odsunęła, nie próbowała uciekać. I co najważniejsze – nie zdjęła opaski. Teraz mogła to zrobić bez problemu, ale posłusznie znosiła pieszczoty.

Tylko oddychała coraz szybciej, gdy wsunąłem dłoń między jej drżące uda i dotknąłem wilgoci zebranej na bieliźnie. Była tak bardzo podniecona. Pragnęła mnie, a ja z żalem nie mogłem dać jej więcej. Jeszcze nie.

– Dziękuję za uroczy wieczór, Noel – wychrypiałem, poprawiając jej sukienkę.

– Co?! Jak to?! – krzyknęła oburzona. – Ale dopiero zaczęliśmy… – Była zawiedziona.

– I już skończyliśmy. Obiecałem ci grę zmysłów, pieszczoty i nic więcej – przypomniałem, skrywając swój żal. – Do zobaczenia jutro. – Pocałowałem ją w policzek i szybko opuściłem pokój, zanim zdążyła powiedzieć więcej lub odsłonić oczy. – Możesz ją odprowadzić do sypialni – zwróciłem się do spacerującego po korytarzu Bena.

– Już? – Uniósł zawadiacko brew. – Myślałem, że będziecie parzyć się jak króliki, a ja będę zmuszony słuchać waszych jęków.

– Zamknij się i wykonuj polecenia – mruknąłem z niezadowoleniem. Jego dobry humor mnie wkurzał. – I nie koczuj pod drzwiami, daj nam w przyszłości trochę prywatności – dodałem, a następnie go minąłem i zbiegłem po schodach, aby zaszyć się gdzieś, gdzie mogłem się uspokoić.