Serce za bezcen. Tajemnice Kijowa t. 2 - Andrij Kurkow - ebook

Serce za bezcen. Tajemnice Kijowa t. 2 ebook

Kurkow Andrij

0,0
44,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Serce za bezcen" to druga z cyklu „Tajemnice Kijowa" powieść detektywistyczna w stylu retro inspirowana autentycznymi dokumentami tajnej policji bolszewickiej Czeka.

Tym razem Samson Kołeczko i jego towarzysz Serhij Chołodny mają wyjaśnić pochodzenie kałuży krwi wypływającej spod drzwi szopy na podwórzu jednego z domów w podkijowskiej wsi Puszcza-Wodyca. Nowe śledztwo nie budzi entuzjazmu młodego milicjanta, gdyż ma je nadzorować Nikanor Abiazow, przysłany na posterunek w ramach „posiłków” Czekista. Na dodatek życie prywatne Samsona też nie układa się pomyślnie: Nadia zostaje skierowana przez gubernialne biuro statystyczne do ewidencjonowania zasobów kolei i przepadła bez wieści. Mężczyzna próbuje ją odnaleźć, nieoczekiwanie przychodzą mu z pomocą znajomi chińscy czerwonoarmiści, czym zwracają na siebie uwagę tajnej policji. Czy Samson po raz kolejny sprawdzi się jako śledczy? Jak zdoła pogodzić poszukiwania ukochanej z rozwikłaniem bardzo ważnej sprawy nadzorowanej przez Czeka? Kim jest Abiazow, czy aby nie szpiegiem tropiącym sabotażystów w szeregach milicji?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 382

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału:Сердце – не мясо

First published in 2020 Copyright© 2022 by Diogenes Verlag AG, Zurich All rights but Russian and Ukrainian reserved

For the Polish edition Copyright © 2025, Noir sur Blanc, Warszawa For the Polish translation Copyright © 2025, Agnieszka Sowińska

ISBN 978-83-8403-019-6

Opieka redakcyjnaMonika Szewczyk

Opracowanie redakcyjneAnna Suligowska-Pawełek

KorektaJolanta Rososińska, Julia Młodzińska

Tłumaczenie z angielskiego Słowa od AutoraMonika Szewczyk

Konsultacja sinologicznadr Katarzyna Sarek

Projekt okładkiWitold Siemaszkiewicz

Zamówienia prosimy kierować: – telefonicznie: 800 42 10 40 (linia bezpłatna) – e-mailem: [email protected] księgarnia internetowa: www.noir.pl

Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o., 2025 ul. Frascati 18, 00‐483 Warszawa

Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.

Zgodnie z art. 4 Dyrektywy 2019/790/UE oraz odpowiednimi przepisami krajowymi, niniejszym zastrzegamy prawo do wyłączenia z eksploatacji tekstów i danych (TDM) dla celów innych niż badawcze, w odniesieniu do materiałów znajdujących się w tej publikacji niezależnie od formy jej udostępnienia. Wykorzystywanie tych materiałów w ramach działań TDM jest niedozwolone.

SŁOWO OD AUTORA

W 2017 roku dostałem w prezencie oficjalne dokumenty Czeka, tajnej policji bolszewickiej, i od tego momentu zmieniło się moje podejście do pisania.

Dokumenty dotyczyły wydarzeń, które rozgrywały się w Kijowie i na jego przedmieściach w burzliwych latach 1918−1921. Zacząłem wędrować ulicami mojego rodzinnego miasta, zatrzymywałem się przed budynkami, w których mieszkali ludzie wymienieni w dokumentach − zarówno ofiary, jak i kaci. Do dziś zachowało się wiele takich domów, które mogłyby nam niejedno opowiedzieć o dawnych mieszkańcach próbujących przetrwać jeden z najtrudniejszych okresów ukraińskiej historii: czteroletnią wyniszczającą wojnę domową sprzed ponad stu lat, podczas której czternaście razy zmieniała się władza.

Jeden dokument z tego archiwum − Wniosek w sprawie 3086 − natychmiast przykuł moją uwagę, ponieważ został napisany czerwonym atramentem. Wymieniono w nim adres: ulica Niekrasowska 60, dzielnica Puszcza-Wodyca. To wypoczynkowe przedmieście Kijowa, gdzie spędziłem kilka lat mojego dzieciństwa.

Czułem się tak, jakbym był naocznym świadkiem wydarzeń opisanych w dokumencie − wydarzeń, które dziś są postrzegane jako absurdalne i egzotyczne. Sprawa 3086 obrazuje wszystkie cechy charakterystyczne tamtej epoki: strach, represje, absurdalne prawa, które bolszewicy wprowadzali za każdym razem, gdy zdobywali Kijów, doraźnie organizowane życie gospodarcze miasta.

Historia ta zaczęła się od tego, że dwóch żołnierzy Armii Czerwonej przyszło do prywatnego domu w Puszczy-Wodycy, aby skonfiskować żelazny piec. Kiedy weszli na podwórze, zobaczyli świeżą krew wypływającą spod drzwi drewnianej stodoły.

Byłem tak poruszony tą historią, że uczyniłem ją główną osią fabularną drugiej powieści o Samsonie i Nadii.

To niesamowite, jak wiele elementów tej stuletniej historii powraca jak echo obecnie na okupowanych terytoriach Ukrainy, chociażby pod Kijowem w 2022 roku, gdzie rosyjska armia plądrowała domy, a świeżo zrekrutowani „żołnierze Armii Czerwonej” zabierali lodówki i kuchenki gazowe i wysyłali je przez Białoruś do swoich domów na Syberii lub w centralnej Rosji.

Ale oczywiście Serce za bezcen nie opowiada o starych i nowych sposobach grabieży. Ta książka to przede wszystkim kryminał. Mam nadzieję, że spodoba się czytelnikom i pozwoli im lepiej zrozumieć Kijów, jego historię i dzieje jego mieszkańców, których los tak dramatycznie zmieniła rewolucja rosyjska w 1917 roku i wojna, która po niej nastąpiła.

Andrij Kurkow

1

Wczesny kwietniowy wieczór wypełniały szemrzące głosy przechodniów. Delikatny wiatr zmieszał fragmenty słów i zdań w przyjemnie melodyjny kogel-mogel. Można go było chłonąć jedynie uszami – jak wszelką muzykę natury i ludzkiego życia. A jego smak nie był nachalny.

Samson stał skierowany lewym bokiem do towarzysza. Ucięta małżowina uszna po prawej stronie wsłuchiwała się we wszystkie dźwięki świata. Czasami przyłapywał się na myśli, że niektóre odgłosy, dobiegające z prawej, są zupełnie niesłyszalne lewym uchem. Ale to wcale nie budziło w nim smutku. Raczej na odwrót – cieszyło go i dodawało pewności wszystkiemu, co słyszał z lewej.

– I teraz u nas w domu panuje taki chaos, że ten nowy lokator Safronin, gdy sobie wypije, dobija się do moich drzwi, zamiast do swoich – usłyszał lewym uchem Samson, gdy minęli z Chołodnym dwie młode kobiety, spacerujące, jeśli wnioskować z tempa ich kroku, jawnie bez celu.

Głos ten zdał się Samsonowi miły – odwrócił się, rzucił spojrzenie na brunetkę z gładko zaczesanymi włosami, zauważył, że w jej ustach błysnął złoty ząb.

Samson i Chołodny szli na piwo po pracy. Kończący się czwartek nie zamierzał się jakoś zapisywać w pamięci. Chyba że weźmie się pod uwagę fakt, że Najden już piąty czy szósty raz zażądał, by Samson usunął z gabinetu manekina w garniturze Jakobsona, twierdząc, że ten zbiera w sobie wilgoć, a potem zwraca ją pod postacią kaszlu pracowników posterunku. Najden faktycznie pokasływał, ale przecież Samson, który siedział w odległości pół sążnia od manekina, był zdrowy! Jeśli coś mu doskwierało, to tylko gojące się rany po dwóch kulach z „damskiego” pistoletu, ale i one, prawdę mówiąc, na odkrytą przez Najdena wilgoć nie reagowały, choć surowa księżna-chirurg, Wiera Ignatiewna Giedrojć, odprowadzając Samsona po wyjściu ze szpitala, pożegnała go słowami: „Proszę unikać wilgoci! Zachowywać ciepło w suchym ciele!”. A przecież i manekin, i garnitur stanowiły teraz mienie państwowe, przecież zostały opłacone! Ale wąsaty spiczastonosy Wasyl, który odpowiadał za przechowywanie dowodów rzeczowych, kategorycznie odmówił zabrania manekina do swojego magazynku. „Sprawa została zamknięta i do niczego nie jest mi tu potrzebny!” – powtarzał. – „Odpchlij go i zabierz do domu! Będzie ci służył za wieszak!”

– Nie podoba mi się ten pomysł z pomnikiem Judasza Iskarioty! – Chołodny pokręcił głową i, nie zwalniając kroku, odwrócił się ku towarzyszowi w oczekiwaniu na jego odpowiedź.

– Tak, jest w tym coś dziwnego – zgodził się Samson. – Pomnik samobójcy? Pomniki się stawia za wysiłek, za akt bohaterstwa! A co zrobił Judasz? – Wzruszył ramionami.

– Przecież zwrócił srebrniki arcykapłanom – ciągnął rozważania Serhij Chołodny.

– A potem się powiesił – dodał Samson. – Zdradził, pokajał się i popełnił samobójstwo... W tym nie ma ani aktu bohaterstwa, ani śmierci za ideę...!

W tym momencie tuż obok rozległ się, jak wystrzał z armaty, prostacki, lekko zachrypnięty i świszczący męski głos: „Suka, trzymaj ją! Waniucha! Strzelaj!”, i za plecami zadudniły strzały – pięć czy sześć. Tupot kroków rozbiegających się przechodniów natychmiast zagłuszyło echo, które potoczyło się po bruku. A przed oczami Samsona i Chołodnego, zatrzymanych w pół kroku i w pół słowa, echo wystrzałów poturlało się do przodu, jak koło oderwane od dorożki, a śladem za prawie widzialnym echem przed nimi, dziwnie kulejąc i podskakując, pobiegł pies z czymś białym w pysku, może kością; nagle jednak jego tylne łapy prześcignęły przednie, przez co przewrócił się na bok. Wtedy dopadło go dwóch czerwonoarmistów ze strzelbami. Jeden, klnąc w głos, dźgnął nieruchome już cielsko psa bagnetem, a drugi po prostu zatrzymał się obok i łapał ciężko oddech, jakby przebiegł co najmniej wiorstę. Pierwszy żołnierz wyciągnął bagnet z psiego boku i wetknął go w kawałek słoniny, zaciśnięty w pysku zwierzęcia.

Chołodny i Samson bez ruchu obserwowali bieg wydarzeń. Bliżej podeszli także inni przechodnie, którzy wcześniej w przestrachu odskoczyli pod mury domów. Zrozumieli, że ten wieczór się wykupi od bolszewików życiem psa. Czerwonoarmista wciąż jeszcze próbował bezskutecznie wydrzeć z psiego pyska słoninę bagnetem.

– Co za suka! – zaryczał i odwrócił się do towarzysza. – No weź i pomóż, co tak stoisz?!

Mężczyzna precyzyjnie wprowadził ostrze w wąską szczelinę w pysku i podniósł spojrzenie na Chołodnego.

– Ej ty, stań butem na pysku! – zażądał.

Chołodny zrobił krok do przodu, przydusił butem pysk psa do bruku.

Czerwonoarmista gwałtownie przechylił strzelbę, jak iglicę zwrotnicy torowej, i rozległ się chrzęst. Słonina, wyswobodzona z psich kłów, zwycięsko uniosła się na bagnecie. W miejscu nakłucia była czerwona od krwi.

– Idziemy! – rzucił drugi czerwonoarmista do towarzysza, rozglądając się z obawą na boki i najwyraźniej czując się niezręcznie z powodu zebranego wokół ciekawskiego tłumu.

Pierwszy czerwonoarmista rzucił ostrożne spojrzenie na Samsona i Chołodnego, ubranych w skórzane milicyjne kurtki. Nie zdejmując słoniny z bagnetu, zarzucił strzelbę na ramię.

I szybko ruszyli w kierunku, z którego przybiegli za prześladowanym psem.

– Ja właśnie też nie rozumiem, po co ten pomnik – wrócił do przerwanej rozmowy Samson. – Judasz jest przecież zdrajcą! „Ten, którego pocałuję, to właśnie On; Jego pochwyćcie!”1

– Tak, oczywiście, to zdrajca! – ochoczo przytaknął Chołodny. – Ale z jakiegoś powodu towarzysz Trocki uważa go za rewolucjonistę i buntownika, który przeciwstawił się dyktatowi religii!

– Czyli towarzysz Trocki uważa, że rewolucjoniści to zdrajcy?

– Zdrajcy minionego świata – potwierdził Chołodny. – Właściwie taka jest prawda! Aby stworzyć nowy świat, należy zdradzić stary... Ergo, bez pomocy zdrajców nie zmieni się świata na lepszy!

– To wszystko jedno! Przecież Judasz na początku poszedł za Jezusem! Zamroczyło go czy jak?

– On szukał osoby, za którą mógłby pójść! Tkwiło w nim pragnienie rewolucji. Mógł myśleć, że sam Jezus to rewolucjonista, który walczy ze starym ładem – kontynuował rozważania Chołodny. – A gdy zobaczył, że Pan go prowadzi nie tam, gdzie się spodziewał, powstrzymał Go. Judasz występuje tu w roli przedstawiciela oszukanego narodu, oszukanej klasy. Dobrze mówię? – Chołodny w zamyśleniu przygryzł dolną wargę, nie będąc do końca pewnym swoich wywodów.

– Winna jest matka – powiedział nagle zdecydowanym tonem Samson, jakby zrozumiał coś ważnego. – W biblijnym hebrajskim imię Judasz znaczy „chwała Jahwe”. Matka nazwała go tak jeszcze przed pojawieniem się Jezusa. I właśnie dlatego on za Nim poszedł! A potem zrezygnował zarówno z Jezusa, jak i z siebie! Samobójstwo to przecież dobrowolna rezygnacja z kontynuacji życia.

Chołodny pokiwał niejednoznacznie głową.

– A ty skąd znasz hebrajski?

– Nie znam. Z gimnazjum pamiętam, bo uczyliśmy się imion biblijnych...

W piwiarni zamówili po szklance piwa Kabinetnoje i usiedli przy brudnym stole. Czystych stołów o tej porze już nie było.

Samson upił łyk i poczuł na języku słodkawy posmak krwi. Jak w dzieciństwie, gdy ktoś podczas bójki rozwalił mu wargę. Wziął kolejny łyk, który zmył ten posmak. Wszystko wracało na właściwe miejsca. W ustach poczuł przyjemną goryczkę. W głowie mu odrobinę zaszumiało, ale wiedział, że na razie to jedynie wyobrażenie, które wyprzedza rzeczywistość. Aby zaszumiało jak należy, trzeba wypić trzy szklanki. Kabinetnoje przed rewolucją było słabiutkim piwem, nie to, co teraz! Teraz robią je inaczej, po nowemu.

– Na miejsce Pasiecznego przysłali nam czekistę! – ciągnął Chołodny, oblizując grube usta. – Szczupły chłopak o nazwisku Abiazow. Ma nieprzyjemną, ostrą jak brzytwa, twarz!

– Dobrze strzela? – zaciekawił się Samson.

– Pewnie tak – kontynuował Chołodny. – Mówią, że oni tam ćwiczą oko i rękę na żywych celach. Najden rozmawiał z nim dziś przez dwie godziny. Wasyl im donosił akta różnych spraw. Zobaczymy!

Za oknem piwiarni paliły się latarnie na Chreszczatyku. Czasem rozlegało się stukanie kół dorożek i bryczek, jak jasny błędny ognik nad ulicą przejeżdżał tramwaj.

– Jakoś zgłodniałem – wymamrotał Chołodny, patrząc na pustą szklankę po piwie. Podniósł głowę, potem rękę, pomachał. – Jeszcze raz to samo! – krzyknął.

Gdy kelner przyniósł piwo, Chołodny zapytał o jedzenie.

– Na stanie mamy kanapki ze słoniną, z ogórkami kiszonymi, z kilką – odpowiedział kelner.

– Z kilką i z ogórkami, po dwie! – rzekł Chołodny. – Za słoninę podziękuję!

– A czy ta słonina ma ślady krwi? – zaciekawił się Samson.

– Jakiej krwi? – zdziwił się kelner. – Dziś podajemy dojrzewającą soloną i boczek! Kanapki smarujemy musztardą francuską!

– Dla mnie dwie z boczkiem! – poprosił Samson.

– W takim razie dla mnie też! – dodał Chołodny, rzucając zamyślone spojrzenie na towarzysza.

– Wiesz – podjął wątek, gdy kelner odszedł od stolika – nigdy wcześniej bym nie pomyślał, że tak łatwo można rozwalić świat! I że jednocześnie resztki minionego świata będą dalej żyć i służyć w armii!

– Ale to dlatego, że świat nie został zniszczony, tylko się zmienił! Gdyby został zniszczony, toby nie działał. Zepsuty zegarek też nie pokazuje godziny!

Chołodny wyciągnął z kieszeni zegarek na łańcuszku, otworzył pokrywkę cyferblatu, spojrzał na wskazówki.

– Tak – ciągnął. – Akurat wczoraj zegarmistrz mi go naprawił. Przypadkiem upuściłem i stanął. Naprawił mi go okularnik, który nie wziął zapłaty! Powiedział, że to, że mu dowierzam, znaczy dla niego więcej od pieniędzy.

– Ma rację. – Samson westchnął i dopił piwo. – To więcej warte od pieniędzy.

– Nie, nie ma racji! – nie zgodził się Chołodny. – „Dowierzać” pochodzi od słowa „wiara”! Wszystko, co związane jest z wiarą, prowadzi do błędu! Jeśli zegarmistrz nie zarobił wczoraj na chleb, na pewno mnie sobie przypomniał i przeklął! Rano na pewno jeszcze wierzył, że uda mu się zarobić! Ja przecież nic dobrego dla niego nie zrobiłem, a on dla mnie tak! Na własny koszt, można powiedzieć! Judasz wierzył Jezusowi i mu dowierzał, choć Jezus niczego dla niego nie zrobił! A poza tym Judasza brzuch bolał! A „brzuch” w języku starosłowiańskim oznacza „życie”! Czyli życie go bolało, cierpiał! I dlatego wziął trzydzieści srebrników. Na jedzenie! Czyli na wyleczenie duszy! I został zdrajcą. A potem zaczął żałować tego, co zrobił, i, jak mówisz, popełnił samobójstwo! Gdyby sam kogoś zabił, to zostałby rewolucjonistą. A tak to tylko siebie zabił! Czyli nie został rewolucjonistą! Masz rację, Samsonie! Judasz nie jest godny pomnika!

Na stole pojawił się duży drewniany talerz z kanapkami. Na grubych czarnych kromkach chleba leżał obficie posmarowany musztardą boczek, ciemnozielone krążki pokrojonych ogórków oraz mokre, lśniące kilki z beczki.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

PRZYPISY

1 Biblia Tysiąclecia, Ewangelia św. Mateusza, 26:48 (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki, chyba że zaznaczono inaczej). ↩