47,20 zł
Władysław Reymont, noblista w dziedzinie literatury za powieść „Chłopi”, autor utworów powszechnie znanych, w tomie jubileuszowym jest także bohaterem historii swojego życia, listów, twórcą nieznanego reportażu, trylogii, scenarzystą filmowym. Eseje zawarte w książce pokazują różnorodność dorobku pisarza, a ponadto rysują wiele perspektyw zachęcających do dalszych lektur i badań.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 634
Data ważności licencji: 8/30/2030
Reymont po stu latach. W jakim miejscu jest dzisiaj reymontologia?
Dorota Samborska-Kukuć, Beata Utkowska
Jubileusz setnej rocznicy przyznania Władysławowi Stanisławowi Reymontowi Nagrody Nobla (a także setnej rocznicy jego śmierci) prowokuje do postawienia pytań o to, jak zadbaliśmy o spuściznę tak wysoko uhonorowanego pisarza i jak przedstawia się faktyczny stan naszej dzisiejszej o nim wiedzy. Odpowiedzi na te pytania nie napawają optymizmem i zmuszają do refleksji.
Pierwsza z nich jest ogólna. Symptomatycznym spostrzeżeniem wynikającym z oglądu niejako ilościowego jest to, że Reymont – w odróżnieniu od innych pisarzy drugiej połowy XIX wieku: Henryka Sienkiewicza, Elizy Orzeszkowej, a nawet Jana Kasprowicza i Stanisława Wyspiańskiego – nie doczekał się osobnego tomu Nowego Korbuta. Autor Chłopów nie ma odrębnego tomu, bo jego pisarstwem i jego biografią nie zajmowano się tak troskliwie, jak dokonaniami wymienionych wyżej pisarzy. W 15 tomie (serii IV, pozytywistyczno-młodopolskiej) tej biobibliografii, wydanym w roku 1978, a zatem po ponad półwieczu od zgonu polskiego noblisty, poświęcono mu niespełna 40 stron, natomiast w woluminie uzupełniającym z 1983 roku – żadnej. W swoistej „kontynuacji” Nowego Korbuta, czyli w Dawnych pisarzach polskich (tom 3 z 2002 roku), których celem było, poza wyekscerpowaniem najistotniejszych informacji z Nowego Korbuta, odnotowanie bibliografii przedmiotowej powstałej po roku 1978, hasło osobowe autora Chłopów zajmuje pięć stron. Z czego wynikał (i nadal wynika) ten brak zainteresowania? Czy z badawczej nonszalancji będącej konsekwencją traktowania Reymonta jako zjawiska sui generis, czyli – w związku z brakiem wykształcenia pisarza, niereprezentującego postawy intelektualisty – niegodnego baczniejszej, wnikliwszej uwagi? Znamienne, że dla życia i dzieła Stefana Żeromskiego zaplanowano od razu oddzielny wolumen Nowego Korbuta (tom 18/3), dostrzegając znaczną i postępującą frekwencję opracowań; dla Reymonta zagospodarowano tylko miejsce w zbiorowym tomie, być może nie licząc na szczególnie dynamiczny rozwój badań.
Próba odpowiedzi na pytania o przyczyny tych decyzji prowadzić może także w kierunku monografii i ważniejszych opracowań, jakie powstały do lat osiemdziesiątych XX wieku. Dwugłos, który ukształtował początek reymontologii: Jan Lorentowicz – Adam Grzymała-Siedlecki, mimo zasadniczych różnic w komentowaniu biografii pisarza i ocenie jego dorobku, naznaczony był jednak tym samym tonem: swobodnym, poufałym, upoważniającym niejako do, może nie aż lekceważenia czy marginalizowania, ale potraktowania pas sérieusement. Inna rzecz, że sam Reymont – tworząc na swój temat rozliczne mistyfikacje – skłaniał do powątpiewań, a w konsekwencji do ukazywania go bardziej w sferze anegdoty niż faktów. Pierwsza monografia życia i twórczości tego autora, napisana w międzywojniu przez historyka literatury, Juliana Krzyżanowskiego (Lwów 1937), była nadzwyczaj ascetyczna, pozbawiona kontekstów biograficznych wskutek zastrzeżenia wdowy po nobliście, by nie poruszać wątków osobistych. Powstała w drodze konkursu i w odróżnieniu od innych większych rozpraw tego znakomitego badacza nosiła ślady pracy wykonanej w pośpiechu. Zaszkodziła autorowi Chłopów żenująca synteza Lecha Budreckiego (Warszawa 1953). Ta propagandowa elukubracja z czasów stalinowskich, operująca metodologią i terminologią marksistowską, ukazała dzieło noblisty (potraktowane – rzecz jasna – wybiórczo) jako przykład interpretacji w duchu kontrowersyjnej ideologii. Już samo czytanie Reymonta przez ten polityczny focus mogło zniechęcić do poszukiwań badawczych i zahamować lub spowolnić dalszą recepcję.
Trzecią monografią, niejako ratującą Reymonta od obciążeń nałożonych nań przez Budreckiego, była książka Barbary Kocówny Reymont. Opowieść biograficzna z początku lat siedemdziesiątych, kiedy to miała dwa wydania (Warszawa 1971, wyd. 2: Warszawa 1973, wyd. zmienione: Warszawa 2000). Autorka, idąc śladami Krzyżanowskiego, poszerzyła wiedzę o życiu Reymonta, ustanowiła konteksty jego pisarstwa, słowem: podjęła próbę rekonesansu. Wydawać by się więc mogło, że zamysł reanimacyjny powiedzie się, zwłaszcza że badaczka nie poprzestała na pierwszej publikacji, ale rychło po jej wydaniu przystąpiła do edycji listów pisarza, poddała też analizie poszczególne utwory (m.in. Wampira i Ziemię obiecaną). Innymi słowy: poświęciła wiele lat na reaktywację Reymonta, zrekonstruowanie drogi jego życia z niektórymi jej uwarunkowaniami, osadzenie w nich dzieł i naświetlenie recepcji. Niestety, prace Kocówny, pełne usterek, a nawet poważnych błędów, nie należą do rzetelnych i powinno się je traktować z dużą ostrożnością, kierując się zasadą ograniczonego zaufania. Niedostatkiem tej monografii – na co zwracali uwagę recenzenci – było pokazanie Reymonta jako fenomenu jednostkowego w całkowitej niemal izolacji od zjawisk epoki. Drugim problemem, który nieintencjonalnie pogłębiła badaczka, stał się familiarny styl jej monografii. Mógł on być efektem mimikry wynikającym z lektury poprzedników, zwłaszcza Grzymały-Siedleckiego (Fantastyka żywota Reymontowego). Trudno to dzisiaj rozstrzygnąć. Niemniej – tę asekuracyjność Kocówny trzeba zauważyć – owa „opowieść biograficzna” już podtytułem sygnalizowała raczej popularyzowanie, a nie naukowość. Takie mogły być i zapewne były intencje uczonej, ale po dziś dzień jej ustalenia traktowane są jako fundamentalne, niepodważalne, wyjściowe, co przy tak ogromnej liczbie błędów i symplifikacji utrwala fałszywy obraz życiopisarstwa Reymonta, a bez weryfikacji i korekty poszerza tylko lapsusarium lub po prostu prowadzi donikąd.
Ekspansja badawcza Kocówny i frekwencja jej reymontologicznych prac zdystansowała, a nawet zmarginalizowała inne: wartościową książkę Kazimierza Wyki Reymont, czyli ucieczka do życia (Warszawa 1979), zawierającą odkrywczy szkic Próba nowego odczytania „Chłopów” Reymonta (wcześniej drukowany w „Pamiętniku Literackim”), ciekawą monografię Józefa Rurawskiego Władysław Reymont (Warszawa 1977, wyd. 2: Warszawa 1988, wyd. zmienione: Władysława Reymonta droga do Nobla, Kielce 2000), zwłaszcza zaś faktograficznie bogatą, a zatem źródłowo bezcenną pracę Witolda Kotowskiego Pod wiatr. Młodość Reymonta (Łódź 1979), która stanowiła pierwszą część nigdy niewydanej monografii Reymonta droga do Nobla. Kotowski był badaczem amatorem, zafascynowanym życiem i twórczością autora Komediantki, ale był przy tym adwokatem, cechował go duży szacunek do dokumentu. Podczas II wojny światowej miał dostęp do archiwum Reymonta zdeponowanego w Bibliotece Narodowej, przede wszystkim do bogatego zbioru korespondencji pisarza; tuż przed powstaniem warszawskim, w trakcie którego wszystkie te zbiory spłonęły, odpisał dużą część listów Reymonta i dokumentów z nim związanych. Już w latach siedemdziesiątych prostował wiele ustaleń Barbary Koc, niestety, nigdy te korekty nie zostały przez badaczkę uznane, mimo ich udokumentowanej oczywistości. Warto zaznaczyć, że archiwum Kotowskiego, przechowywane w Bibliotece Akademii Humanistyczno–Ekonomicznej w Łodzi, choć mocno dziś przerzedzone i zdekompletowane, zawiera jeszcze wiele niewyeksplorowanych cennych źródeł.
*
Ogromnym zaniedbaniem jest brak dostępu do całej twórczości Reymonta. Wydaje się wręcz nieprawdopodobne, aby klasyk literatury polskiej, jeden z najwybitniejszych polskich prozaików, noblista, nie doczekał się dotąd pełnej edycji swoich dzieł. Nie mamy nawet kompletnego wydania utworów prozatorskich autora Chłopów, czyli najważniejszej części jego dorobku, tej, dzięki której wszedł w czytelniczy obieg i na podstawie której formułujemy niemal wszystkie sądy o nim i o jego pisarstwie.
Dramatyczna i zakończona całkowitym niepowodzeniem historia edycji dzieł Reymonta przedstawia się – w największym skrócie – następująco.
Pierwsze wydanie Pism, rozpoczęte jeszcze za życia pisarza, ukazywało się w latach 1921–1925. Przygotowywane było przez jego przyjaciela, Grzymałę-Siedleckiego, i nosiło ambitny podtytuł: Wydanie zbiorowe zupełne. Zupełne jednak z wielu powodów być nie mogło – i nie było: ograniczało się tylko do prozy, nie uwzględniało tekstów drukowanych wyłącznie w czasopismach, a przede wszystkim nie zostało ukończone. Edycję przerwała śmierć Reymonta. Późne utwory, takie jak zbiór Za frontem, Bunt, Osądzona czy Księżniczka, nie zdążyły się ukazać. Łącznie wyszło wówczas 20 tomów.
Pięć lat później do drugiego wydania Pism przystąpił inny przyjaciel Reymonta, Zdzisław Dębicki. Przygotowywaną przez siebie edycję również opatrzył podtytułem Wydanie zbiorowe zupełne, ale jej los był podobny do poprzedniej: ona także nie została ukończona (jednym z powodów przerwania prac mogła być śmierć Dębickiego w 1931 roku). W latach 1930–1934 ukazało się 48 tomów, ale ta imponująca liczba wynika wyłącznie z rozbicia poszczególnych tytułów na mniejsze woluminy – sami Chłopi liczą w tym wydaniu 16 osobno numerowanych tomów.
Trzecia próba edycji Pism, po raz pierwszy podjęta przez specjalistę, historyka literatury i edytora, Ignacego Chrzanowskiego, nie miała szans na realizację – przed wojną zdążyły się ukazać jedynie dwa tomy Ziemi obiecanej (1938).
Paradoks historii edytorskiej Pism Reymonta polega na tym, że najpełniejsze ich wydanie pochodzi z okresu dla edytorstwa chyba najgorszego, bo tużpowojennego. Mowa o dwudziestotomowym wydaniu Pism w opracowaniu Adama Bara z lat 1948–1952. Bar pracował w fatalnych warunkach powojennych spustoszeń archiwalnych i bibliotecznych oraz braku dostępu do wielu źródeł, ale jako doświadczony bibliograf i kustosz Biblioteki Jagiellońskiej i tak dość dobrze poradził sobie z tymi ograniczeniami. Na przygotowanej przez niego edycji odcisnęły się natomiast inne piętna: po pierwsze cenzury, która nie dopuściła do druku wielu utworów antyrosyjskich (m.in. Matki, Przysięgi, Za frontem, reportażu Z ziemi chełmskiej), po drugie przedwczesnej śmierci Bara, który planował dwie serie pism (pierwszą dla prozy, drugą dla pozostałej twórczości – a więc dla poezji, dramatów, publicystyki, korespondencji, dziennika, a nawet dla zachowanych w brulionach późnych projektów literackich). Edytor zmarł w 1955 roku, zdoławszy wydać tylko prozatorską serię pierwszą – ocenzurowaną i opartą na niepełnej dokumentacji tekstowej.
Ostatnia całościowo pomyślana edycja, pierwsza mająca w podtytule dookreślenie „wydanie krytyczne” i rzeczywiście powstająca na podstawie solidnie przeprowadzonej krytyki tekstu, opatrzona bogatym filologicznym komentarzem – to edycja pod redakcją naukową Zygmunta Szweykowskiego, w opracowaniu Tomasza Jodełki-Burzeckiego i Ireny Orlewiczowej, z lat 1968–1980. Niestety, ona również została przerwana. Obejmuje wyłącznie utwory powieściowe, opublikowane w jedenastu tomach.
Jak poruszać się po takiej bazie tekstowej? Na ile wiarygodne są nasze sądy interpretacyjne, skoro nierzadko musimy je opierać na zepsutych, skażonych licznymi błędami, pominięciami i niedostatkami wydaniach z międzywojnia? O ilu rozproszonych tekstach Reymonta nadal nie wiemy, bo miały jeden jedyny przekaz prasowy, nienotowany przez żadne bibliografie, nieuwzględniony w żadnej edycji? Trzeba również dodać, że w rękopisach pozostają teksty lub projekty pisarza nigdy dotąd niewydane, które w niejednym aspekcie mogłyby zmienić nasze wyobrażenie o twórczości autora Buntu.
I pytanie może najważniejsze: jak wyjść z tego edytorskiego impasu? Jakie podjąć działania, aby dzieła Reymonta otrzymały wreszcie takie opracowanie, na jakie noblista zasługuje – z pełnym krytycznym wyposażeniem, w modelu spełniającym wymogi wydania naukowego? Jaką postawę dziś przyjąć wobec edycji Jodełki-Burzeckiego i Orlewiczowej – kontynuować ją, podjąwszy dalsze prace w miejscu, w którym oni przerwali? Czy może zaczynać wszystko od nowa, zgodnie z dzisiejszymi metodologiami i możliwościami technicznymi? To wszystko kwestie wymagające rozstrzygnięcia.
*
Pozornie nieco lepiej przedstawia się stan badań nad edycjami egodokumentów Reymonta. Najważniejszą rolę na tym polu odegrała niewątpliwie wspomniana już Kocówna, wydawczyni ogromnego, ponad ośmiusetstronicowego tomu Korespondencji (Warszawa 2002) i współautorka (z Jodełką-Burzeckim) opracowania Listów do rodziny (Warszawa 1975). Wymienione edycje stanowią naukową bazę dla każdego, kto dziś zajmuje się życiopisarstwem Reymonta. Jak na czasy, w których Kocówna gromadziła listy pisarza i przygotowywała do nich objaśnienia, wykonała pracę niemałą; to jej zawdzięczamy podstawowe rozpoznania – i to one, w głównej mierze, kształtują całą naszą dzisiejszą wiedzę o Reymoncie. Nauka nie lubi jednak monopolizacji. Skutkiem ubocznym tak – w pojedynkę – uprawianego pola badawczego jest pośpiech oraz brak konfrontacji, łatwo wówczas o błędne ustalenia. Zaufanie do nich, wynikające z autorytetu badacza, powoduje, że są one powielane w pracach następców. A ponieważ nie mamy ciągłości badań nad Reymontem, tylko przygodne z nim spotkania, to nie ma warunków, aby na bieżąco weryfikować rozpoznania i tezy Kocówny, funkcjonujące w reymontologii jako pewniki. One zaś z różnych względów pewnikami być nie mogą. Jeden z powodów dotyczy możliwości technicznych i dostępu do źródeł. Choć wydaje się, że tom Korespondencji, wydany w 2002 roku, jest publikacją świeżą, w badaniach dokumentacyjno-biograficznych owe dwadzieścia trzy lata dzielące nas od wydania Korespondencji stanowią całą epokę. Wszystkie wówczas czynione ustalenia biograficzne opierały się na tradycyjnie przeprowadzanych kwerendach archiwalnych i bibliotecznych, były wynikiem ręcznego przeszukiwania zbiorów, jeżdżenia po parafiach, w których przechowywano metryki, wędrowania po cmentarzach i szukania grobów ludzi wspominanych przez Reymonta. Między innymi dlatego ustalenia te nie są – nie mogły być – pełne i dziś wymagają daleko idących sprostowań, uzupełnień, korekt.
W ostatnich dwóch dekadach do grona badaczy zajmujących się biografią Reymonta dołączyły redaktorki niniejszego tomu. Beata Utkowska opracowała przechowywane w Bibliotece Ossolineum rozproszone notatki diariuszowe pisarza; przygotowaną przez siebie edycję zatytułowała Dziennikiem nieciągłym. 1887–1924 (Kraków 2009). Choć w dużej mierze materiał był opracowywany w warunkach przeddigitalizacyjnych, można tu już mówić o zdecydowanie bardziej wiarygodnych ustaleniach oraz o korekcie usterek poprzedników. Dzisiaj to źródło stanowi punkt wyjścia do podstawowych eksploracji biograficznych, a także interpretacyjnych, zawiera ono bowiem obszerny, oparty na żmudnych kwerendach i starannie sporządzony aparat przypisowy.
Aktualne możliwości techniczne pozwalają badaczom na korzystanie z cyfrowych baz danych genealogicznych, zeskanowanych akt wielu parafii i urzędów stanu cywilnego, elektronicznych katalogów bibliotecznych, zdigitalizowanych (dawniej niedostępnych) czasopism – a wiele tych zbiorów jest przeszukiwalnych lub zindeksowanych. Sprawia to, że badania źródłowe znajdują się obecnie na zupełnie innym etapie. Wreszcie mogą być gruntowne i wszechstronne. Takie badania nad biografią Reymonta od kilku lat systematycznie prowadzi Dorota Samborska-Kukuć, rozpoznając i weryfikując kolejne obszary biografii autora Chłopów, a w rezultacie podważając dotychczasowe ustalenia poprzez eksplorację źródeł. Celem tych prac jest sporządzenie możliwie najdokładniejszego kalendarium życia i twórczości pisarza. To bardzo wymagające i czasochłonne zadanie nie przekracza dzisiaj, w sytuacji technologicznych ułatwień, możliwości jednego czy dwóch badaczy. A prace te są niezbędne do wykonania, bez nich nadal bowiem będziemy snuli wprawdzie barwne, ale mało wiarygodne, a czasami zupełnie nieprawdziwe „opowieści” o Reymoncie.
*
Problemem współczesnego dyskursu interpretacyjnego poświęconego twórczości pisarza jest natomiast duże rozdrobnienie badań, nierzadko okazjonalnych, pretekstowych. Po latach studiów syntetycznych – wymienionych już: Krzyżanowskiego, Koc, Wyki, Rurawskiego – weszliśmy w etap albo monografii wieloautorskich, albo włączania refleksji na temat twórczości Reymonta w obręb analizy zjawisk szerszych, przede wszystkim estetycznych i kulturowych. Tak prowadzone badania mają oczywiście swoje zalety i są bardzo pożyteczne: wiedza o pisarstwie noblisty scalana z cząstkowych wypowiedzi różnych autorów, pojedynczych artykułów drukowanych najczęściej w tomach pokonferencyjnych pokazuje bowiem różnorodne możliwości czytania jego dorobku, gwarantuje pełne spektrum tematów i metodologii (m.in. Reymont. Radość i smutek czytania, red. Janusz Rohoziński, Pułtusk 2001; Reymont. Dwa końce wieku, red. Magdalena Swat-Pawlicka, Warszawa 2001; Reymont czytany raz jeszcze, red. Kazimierz Chruściński, Tadeusz Linkner, „Słupskie Prace Filologiczne. Seria Filologia Polska” 2002, nr 1; Inny Reymont, red. Władysława Książek-Bryłowa, Lublin 2002). Z kolei dzięki ukontekstowieniu możemy patrzeć na dzieło pisarza w szerokiej perspektywie dziewiętnastowieczności i nowoczesności – jak na przykład w książce Jolanty Sztachelskiej, która osadza reportaże Reymonta na tle przemian prozy dokumentacyjnej przełomu XIX i XX wieku („Reporteryje” i reportaże. Dokumentarne tradycje polskiej prozy w 2 poł. XIX i na pocz. XX wieku (Prus – Konopnicka – Dygasiński – Reymont), Białystok 1997), czy w monografii Magdaleny Popiel, sytuującej Ziemię obiecaną w kontekście ewolucji form powieściowych epoki (Oblicza wzniosłości. Estetyka powieści młodopolskiej, Kraków 1999). Korzyści wynikające ze współczesnych punktowych ujęć dzieła Reymonta wymienia – podsuwając cały wachlarz innych nowoczesnych pomysłów interpretacyjnych – Dawid Maria Osiński w artykule wstępnym do rocznicowej publikacji poświęconej nobliście (Reymont, czyli życie. Głosy i glosy, „Tekstualia” 2024, nr 2).
Niemniej wydaje się, że od lat uprawiamy coś w rodzaju reymontologii przygodnej, właśnie – rocznicowej. Niektóre z tych jubileuszowych publikacji są znakomite, jak tom „Wskrzesić choćby chwilę”. Władysława Reymonta zmagania z myślą i formą (red. Mateusz Bourkane [et al.], Poznań 2017), będący efektem konferencji zorganizowanej przez Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu dla uczczenia dziewięćdziesiątej rocznicy śmierci pisarza. Ale i ów zbiór studiów ukazuje przede wszystkim Reymonta pretekstowego, daje impuls do rozważań dotykających pojedynczego utworu czy wręcz motywu. Nie inaczej rzecz się miała podczas konferencji „Reymont – stulecie Nobla”, zorganizowanej w 2024 roku na Uniwersytecie Łódzkim. Wygłoszonych zostało prawie 60 referatów, głównie przyczynkarskich albo motywicznych, w większości pozbawionych szerszej scalającej perspektywy. Jakbyśmy zatracili zdolność syntetycznego myślenia o Reymoncie – i stało się tak nie tyle pod wpływem postmodernistycznej niechęci do ujęć całościowych, ile raczej dlatego, że przerwana została ciągłość badań nad jego życiem i twórczością, że brakuje długoterminowych projektów naukowych poświęconych wyłącznie jemu. Pomiędzy datami upamiętniającymi narodziny lub zgon pisarza niewiele naukowo wokół niego się dzieje. To powoduje, że choć przybywa artykułów i studiów na temat Reymonta, wiedza o nim właściwie się nie rozwija lub skręca w kierunku etnografii czy kulturologii.
*
Autor Chłopów potrzebuje i wymaga od nas czegoś więcej. Dużo więcej. I to na każdym poziomie: edycji, biografii i interpretacji. Edycji – bo Reymont musi w końcu otrzymać wydanie zebrane swoich dzieł, krytyczne czy naukowe, ale z pełną dokumentacją tekstową. Biografii – ponieważ opowieści biograficzne musi w końcu zastąpić wiedza biograficzna, oparta na faktach, dokumentach i materiałach źródłowych, w tym ponownie wydanej korespondencji. Interpretacji – bo pisarstwo Reymonta dopomina się ujęcia całościowego, osadzonego w kontekstach, pozwalającego zrozumieć, czym ono właściwie było i czym ciągle może być dla naszej literatury i kultury.
*
Prezentowany tom, na który składa się kilkanaście artykułów, powstaje z okazji… kolejnej rocznicy. Sądzimy, że jest to publikacja pokazująca kierunki badań: biograficznych, interpretacyjnych i kontekstowych, które będą – mamy nadzieję – kontynuowane. Zamieszczone w niej studia zawierają treści okołobiograficzne oraz interpretacyjne. Jedni badacze zgłębiają zakamarki bogatego życiorysu Reymonta, inni poddają utwory pisarza aktualizującej, ciekawej lekturze. Kompozycja tomu została wyznaczona przez trzy ujęcia tematyczne, pośród których najobszerniejszy moduł zawiera analizy i komentarze literaturoznawcze dotyczące pojedynczych dzieł Reymonta: powieści, opowiadań, reportaży, co dowodzi niesłabnącego nimi zainteresowania.
Segment pierwszy – Egodokumenty – zawiera cztery teksty. Otwiera go szkic poświęcony francuskojęzycznemu brulionowi obszernej „nicejskiej” autobiografii pisarza, drugiemu, po słynnym liście do Antoniego Wodzińskiego z roku 1903, najistotniejszemu rezerwuarowi wiedzy, a raczej autolegendy pisarza. Autobiografię, niepublikowaną dotąd w żadnych polskojęzycznych pracach, opracowała i skomentowała Dorota Samborska-Kukuć.
O Dzienniku nieciągłym w opracowaniu Utkowskiej pisze Paweł Rodak, który pokazuje napięcie między rękopisem, czyli sposobem prowadzenia przez Reymonta notatek osobistych – chaotycznych, wielofunkcyjnych, niejednorodnych – a ich wydaniem książkowym, stabilizującym i porządkującym to, co rozproszone i heterogeniczne. Autor wskazuje korzyści wynikające z przysposobienia tak „niedrukowalnych” zapisów do publikacji, a także straty odnoszące się do praktyki piśmiennej Reymonta jako skutki uboczne edycji.
Artykuł Dawida Marii Osińskiego „Ja” pisarza, czyli Reymonta epistolograficzny portret wielokrotny. Scalenie i rozproszenie dotyczy korespondencji. Autorowi udało się uchwycić „ja” noblisty w różnych formach jego uobecniania się w dialogu i budowania samoświadomości – jako pogłosu tych epistolarnych spotkań. Żywiołowy temperament Reymonta, przejawiający się w transpozycjach, transformacjach i wibracjach – osobliwy i warunkujący artystyczne kreowanie – nie był dotąd przedmiotem tak holistycznego studium. Zaprasza ono do kontynuacji i badań między innymi nad psychologią twórczości – jako kontekstem.
Artykułem zamykającym moduł jest szkic Dariusza Kukucia i Doroty Samborskiej-Kukuć Reymont we Florianowie (1909), posiłkujący się dwugłosem korespondencyjnym Reymonta i Orzeszkowej, a także wspomnieniami osób goszczących u Tadeusza Bochwica we Florianowie latem roku 1909. Tekst odsłania osobiste kontakty między tymi wybitnymi pisarzami dwóch pokoleń, ukazuje punkty styczne i rozłączne ich światopoglądów oraz stylów życia. Uzupełnia przy tym wiele szczegółów z biografii noblisty.
Część druga – Peregrynacje – oscyluje wokół podróży Reymonta. W jej skład również wchodzą cztery artykuły. Cezary Zalewski w szkicu „Już zapomniałem o nędzach bytu…”. „Pielgrzymka do Jasnej Góry” Władysława Stanisława Reymonta jako zapis doświadczenia liminoidalnego analizuje proces pielgrzymowania ukazany przez pisarza w kontekście prac Victora i Edith Turnerów, śledzi proces przemiany duchowej pątników, dokonuje rozpoznań istotowości doświadczenia religijnego (i jego imitacji). Wiesław Ratajczak pisze o inspiracjach twórczych noblisty, wysnutych z pierwszej jego podróży do Italii w 1895 roku. W artykule Reymonta „patrzenie się inaczej”. O pisarskich następstwach pierwszej podróży włoskiej badacz akcentuje świadomy gest pisarza, odrzucającego dziewiętnastowieczną konwencję lektury Włoch i poszukującego własnej perspektywy. Beata Utkowska podejmuje temat ostatniego, nieukończonego reportażu Reymonta, będącego efektem podróży pisarza do Stanów Zjednoczonych w 1919 roku. Badaczka rekonstruuje etap zbierania materiałów przez autora, proces powstawania reportażu, dzieje rękopisu i jego losy wydawnicze, wskazuje też główne ścieżki interpretacyjne utworu. Do tej części tomu wszedł również tekst Hanny Ratusznej, zaciekawionej nie rzeczywistymi, bo takich nie było, ale imaginacyjnymi podróżami Reymonta na Wschód, zwłaszcza czerpaniem przez niego inspiracji z modnej wówczas i będącej źródłem olśnień Japonii.
Moduł trzeci, najobszerniejszy – Dzieła – jest zdominowany przez prace interpretacyjne poświęcone prozie narracyjnej. Dariusz Piechota przygląda się zjawisku samotności, które w Ziemi obiecanej dotyczy przedstawicieli różnych grup społecznych, i dokonuje refleksji nad związkami między postępującą industrializacją a doświadczeniem bycia samotnym w wielkim mieście. Sabina Brzozowska w artykule Niezbędni. Nieprzezroczyści. Odsłony starości w „Chłopach” Reymonta poddaje oglądowi bohaterów tego utworu mało dotąd zajmujących uwagę literaturoznawców. Badaczka podejmowała już niejednokrotnie tematykę rezydualną w pisarstwie Reymonta – zawsze z ciekawym rezultatem. Adam Mazurkiewicz koncentruje się na zagadnieniu wierzeń przedchrześcijańskich w Chłopach, temacie unikatowym, dzisiaj włączanym w szeroki dyskurs fundamentów kultury rodzimej. „Ludzie z twarzą zwróconą wiecznie ku ziemi…”. Holistyczny obraz bytu autochtonów w „Na kresach lasów” Wacława Sieroszewskiego i „Chłopach” Władysława Stanisława Reymonta Grażyny Legutko to tekst komparatystyczny, w którym autorka zestawia pod kątem uobecniania się żywiołu autochtonicznego dwie, pozornie odległe, powieści. Opowiadaniu Komurasaki poświęcone jest wnikliwe studium Jarosława Ławskiego. Śledzi on dzieje powstawania tekstu i jego wydań oraz ukazuje to hermetyczne interpretacyjnie dziełko poprzez relacje Reymonta z kręgiem rodzinnym Wincentego i Zofii Lutosławskich oraz Romanem Dmowskim. W kontekstach epistemologicznych ukazuje Wampira Marek Pąkciński. Ten erudycyjny artykuł po raz pierwszy sytuuje powieść Reymonta na tle filozoficznych dylematów epoki, a zatem traktuje ten utwór, nierzadko postrzegany w pisarstwie noblisty jako gorszy, z całą powagą. Trylogii Rok 1794 poświęca uwagę Maria Jolanta Olszewska i patrzy na ten cykl powieściowy pod kątem budowania nowożytnej idei narodu. Autorka udowadnia, że dla Reymonta historia nie była wyabstrahowanym procesem, ale kanwą, na której tkał uniwersalia dotyczące bytu państwowego i wspólnoty narodowej, rozważał problemy niezamknięte w immanentnie postrzeżonej epoce. Na źródłach rękopiśmiennych oparte są rozważania Agnieszki Kuniczuk, która wykonała trud rekonstrukcji projektów (prawdopodobnie) scenariuszy filmowych Reymonta o proweniencji fantastycznej. Dzięki temu czytelnik otrzymuje próbkę zupełnie nowych badań, opartych na nierozpoznanych jeszcze materiałach. (Reszta, a jest tego mnóstwo, wciąż czeka na swego odkrywcę).
Tom wieńczą teksty Małgorzaty Litwinowicz-Droździel oraz Grzegorza P. Bąbiaka, którzy, czerpiąc z artykułów prasowych z 1925 roku, ukazują sposób funkcjonowania czy raczej wykorzystania wizerunku Reymonta w przestrzeni publicznej (Figura i literatura. Reymont w wybranych obiegach medialnych w roku 1925) oraz przywołują fakty związane z pochówkiem pisarza (Okoliczności śmierci i pogrzeb narodowy Władysława Stanisława Reymonta).
Mamy nadzieję, że prezentowany zbiór szkiców – wskazujący nowe kierunki badań, a także poprzez weryfikację odsłaniający wstydliwe ich braki – będzie stymulować do dalszych i szerzej zakrojonych, fundamentalnych dla reymontologii prac naukowych. Taka ma być jego rola: inspirująca i aktywizująca.
Dorota Samborska-KukućBeata Utkowska
„Nicejska” autobiografia Reymonta
Dorota Samborska-Kukuć
Pośród obfitego zbioru rękopisów Władysława Stanisława Reymonta przechowywanych w Ossolineum znajduje się maszynopis jego autobiografii w języku francuskim, podpisany ręką pisarza: „Wł. St. R.” oraz odręcznie przez niego datowany: „10. IV. 1925, Nice”1. Datacja wskazuje, że tekst powstał niemal w przededniu wyjazdu Reymonta z Nicei do Paryża2. Dokument ten nazwany został przez Witolda Kotowskiego, jedynego eksploratora tego źródła, „życiorysem nicejskim”. Przywołał on w swojej monografii kilka przetłumaczonych przez siebie fragmentów3, które cytowali później inni, nieliczni badacze. Ponadto twierdził – za Tadeuszem Orackim4 – że dokument miał pierwszą wersję polskojęzyczną, a jego powstanie związane było z Nagrodą Nobla5. Udało się dotrzeć do publikacji tej autobiografii, ogłoszonej w roku 1926 w wydanym w Sztokholmie biuletynie Les Prix Nobel en 1924–19256. Nie druk jest jednak przedmiotem mojego zainteresowania, ale wersja brudnopisowa, która pozwoli na kilka hipotez dotyczących genezy tego tekstu.
Życiorys, napisany pół roku po otrzymaniu Nagrody Nobla, a kilka miesięcy przed śmiercią autora, jest – oprócz obszernej autobiografii z 1903 roku przesłanej Antoniemu Wodzińskiemu7 oraz kilku innych pomniejszych8 – ważnym dokumentem ujawniającym istotne dla samego Reymonta biografemy. Ukazuje także osobliwą selektywność pamięci pisarza, modyfikacje i transgresje zdarzeń, jak również znamionuje jego stan emocjonalny po spektakularnym sukcesie odniesionym, w jego mniemaniu, za późno i w cieniu ciężkiej choroby.
Czy Reymont znał język francuski? Czy autobiografię napisał sam? Czy istniała jej polska wersja? Oracki twierdzi, że noblista napisał ten życiorys po polsku, ponieważ „nie znał nawet w mowie jęz. francuskiego, nie mówiąc już o posługiwaniu się nim w piśmie”9. Powołuje się przy tym na świadectwa między innymi Jana Lorentowicza i Adama Grzymały-Siedleckiego i utrzymuje, że ten pierwszy przełożył autobiografię Reymontowi.
W roku 1919 pisarz ubolewał, że język francuski zna słabo10, niemniej dodawał, że intuicyjnie wyczuwa wierność i jakość tłumaczeń swoich dzieł11. W roku 1925 informował Francka-Louisa Schoella, że przekład francuski drugiego tomu Chłopów przeczytał „jednym tchem”12, zatem kompetencje Reymonta w tym obszarze mogły się zwiększyć na tyle, by mógł samodzielnie skonstruować stosunkowo niedługi tekst. Wiadomo ponadto, że w roku 1924 zamierzał… dokonać przekładu powieści Hôtellerie du Bacchus sans tête Paula Cazina i beletryzowanej biografii Mahatmy Gandhiego pióra Romaina Rollanda. Czy nie mógł zatem uznać, że posiada wystarczające umiejętności, by sporządzić w języku francuskim własny życiorys?
Sprawdźmy, co mówi sam francuskojęzyczny tekst brudnopisowy. Cechy, które mogłyby pozwolić identyfikować autora z Reymontem, to styl oraz szczególny dobór leksyki. Zdradzają one, że twórca tej autobiografii przyswajał sobie język francuski, czytając beletrystykę. Życiorys, tekst bądź co bądź w zamierzeniu użytkowy, napisany został stylem literackim, wyszukanym, ozdobnym13, z wykorzystaniem w jednym miejscu mało używanego czasu gramatycznego oraz wyraźnie redundantnej synonimiki – zjawisk językowych nieadekwatnych do tego typu wypowiedzi, właściwych zaś literaturze, której celem jest dramaturgia opisywanych zdarzeń i ekspozycja emocji protagonistów. Ponadto większość fragmentów autobiografii „nicejskiej” wykazuje identyczne sformułowania (wyrażenia i frazy), które zawierał list do Wodzińskiego oraz quasi-życiorysy: Wspomnienie z lat dziecięcych i Z powodu Trylogii, co wydaje się przemawiać za autorstwem Reymonta. Najprawdopodobniej podyktował tekst po francusku komuś, kto zapisał literalnie to, co usłyszał. Ten ktoś miał doświadczenie w pisaniu na maszynie, o czym świadczy stosunkowo mała liczba literówek, a także na ogół poprawne naniesienie znaków diakrytycznych. Korekty odręcznej (poprawek i uzupełnień) maszynopisu nie dokonał Reymont, najpewniej więc było to dziełem stenotypisty lub osoby trzeciej. Czy tłumaczenia mógł zatem dokonać Lorentowicz, który władał francuszczyzną jak rodzimym językiem? Czy mógł celowo obniżyć jakość językową tłumaczonego tekstu14? To mało prawdopodobne.
Autobiografia jest zaburzona kompozycyjnie, rozpada się – także w warstwie stylistycznej – na dwie części. Pierwsza, zdecydowanie dla piszącego istotniejsza, wręcz kluczowa, ma charakter „epopei życia” naznaczonej zmaganiem się z nielitościwym losem: nędzą, wrogością otoczenia i myślami samobójczymi. Ma postać jeremiady zaprawionej goryczą, słyszalne są nuty rozczarowania właściwie każdym etapem życia15. Co więcej, ta droga przez mękę trwa nadal, jak to zdaje się w puencie sugerować autor, spodziewa się on bowiem, że ów zły, prześladujący go los nie pozwoli mu wypowiedzieć się do końca. Ten rodzaj wyznań zabarwionych pesymistycznie był dla Reymonta charakterystyczny, wynikał w dużej mierze z jego chimerycznego, nadzwyczaj emocjonalnego usposobienia, potęgowanego jeszcze uciążliwymi dolegliwościami, i uobecniał się w wielu wypowiedziach korespondencyjnych oraz w notatkach diariuszowych. Część druga życiorysu – zdawkowa, lakoniczna, surowa – to właściwie tylko wymienienie niektórych tytułów opublikowanych dzieł, bez towarzyszących temu wyliczeniu istotniejszych komentarzy, jak gdyby twórczość stanowiła mało interesujący dodatek do curriculum vitae. W ten sposób Reymont – udręczony i niedoceniony – chciał przedstawić się światu jako laureat Nagrody Nobla.
*
Tekst autobiografii sporządzony został na sześciu zapełnionych jednostronnie kartkach papieru listowego zdobionego dyskretnym nadrukiem: ornamentem w stylu antycznym. Papier, choć poszarzały i pożółkły, zachował się w dobrym stanie, nigdzie nie jest uszkodzony. Tusz taśmy maszynowej ma kolor granatowy z odcieniem fioletowym. Jest to brulion z odręcznymi adnotacjami (podkreślenia, skreślenia, dopiski, nadpisy, korekta błędów: głównie znaków diakrytycznych oraz literówek) naniesionymi tuszem czarnym16. Wszystkie kartki mają identyczne zagięcia wskazujące na to, że były dopasowywane do koperty, mogły jednak zostać złożone bez wyraźnej przyczyny. Ponadto na ostatniej karcie widnieje odcisk spinacza z odrobiną rdzy (na pierwszej odcisku nie ma), co może świadczyć, że kartki były dłuższy czas podpięte do innego dokumentu. Brulion ten stał się najprawdopodobniej podstawą czystopisu wysłanego do Sztokholmu.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
W.S. Reymont, Zapiski o charakterze osobistym z lat 1901–1925, notatki, pomysły, scenariusze, fragmenty utworów literackich, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, rkps 6977/I, cz. 1: Luźne i fragmentaryczne materiały rękopiśmienne, k. 47–57. [wróć]
Reymontowie przyjechali do Paryża w czwartek 16 kwietnia rano. [wróć]
W. Kotowski, Pod wiatr. Młodość Reymonta, Łódź 1979, passim. [wróć]
T. Oracki, Reymont i reymontiana, „Kierunki” 1969, nr 18, s. 15. [wróć]
Ibidem, s. 30. [wróć]
Les Prix Nobel en 1924–1925, Stockholm 1926, s. 71–76. Tekst ukazał się bez ostatniego akapitu zawartego w wersji brulionowej. [wróć]
Reymont o sobie, „Kurier Warszawski” 1926, nr 1, s. 6 [przedruk w:] W.S. Reymont, Korespondencja 1890–1925, oprac. i wstęp B. Koc, Warszawa 2002, s. 730. [wróć]
Mowa m.in. o autobiografii tzw. amerykańskiej, dodanej w Aneksie do korespondencji z Wojciechem Morawskim (Reymont w Ameryce. Listy do Wojciecha Morawskiego, oprac. i wstęp L. Orłowski, Warszawa 1970, s. 173–175); tzw. czeskiej, drukowanej w piśmie „Slovanský přehled” 1901, nr 3, s. 46; a także o zwierzeniach pretekstowych: Z powodu „Trylogii”. Wspomnienie („Sfinks” 1917, z. 1, s. 28–35) i Wspomnieniach z lat dziecięcych („Kurier Warszawski” 1926, nr 98, s. 12–14). Jakąś formą autobiografii są również notatki do projektu powieściowego opatrzonego trzema wariantywnymi tytułami: Na przebój!, Historia jednego żywota, Żywot człowieka poczciwego.[wróć]
T. Oracki, op. cit. [wróć]
Reymont we Francji. Listy do tłumacza „Chłopów” F.-L. Schoella, oprac. B. Miazgowski, Warszawa 1967, s. 20; list z 22 czerwca 1919 r. [przedruk w:] W.S. Reymont, Korespondencja…, op. cit., s. 515. [wróć]
Ibidem, s. 21, list z 1 lipca 1919 r. [przedruk w:] W.S. Reymont, Korespondencja…, op. cit., s. 516. [wróć]
Ibidem, s. 44, list z 20 listopada 1925 r. [przedruk w:] W.S. Reymont, Korespondencja…, op. cit., s. 528. [wróć]
Np. zdanie: „Tout autour, s`etendaient des forêts impénétrables, dans lesquelles, chaque année chassait le tzar de toutes les Russies” albo: „Je ne me promenais qu`aux rayons de la Lune’’. [wróć]
Bez zarzutu jest przecież jego ponad czterdziestostronicowa rozprawa z tego czasu Ladislas Reymont. Prix Nobel. Essai sur son oeuvre.[wróć]
Analizę biografemów w układzie porównawczym przeprowadzam w artykule Reymont o sobie – życiorysy i autobiografie, „Pamiętnik Literacki” 2025, z. 1, s. 205–223. [wróć]
Janina Loret-Heintschowa w pracy Władysław Stanisław Reymont w rękopisach Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich („Ze Skarbca Kultury” 1970, z. 21, s. 73) twierdzi, że korekta na autobiografii została naniesiona ręką Reymonta. Nie jest to pewne. [wróć]
