Reymont. Perspektywy -  - ebook

Reymont. Perspektywy ebook

0,0
47,20 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Władysław Reymont, noblista w dziedzinie literatury za powieść „Chłopi”, autor utworów powszechnie znanych, w tomie jubileuszowym jest także bohaterem historii swojego życia, listów, twórcą nieznanego reportażu, trylogii, scenarzystą filmowym. Eseje zawarte w książce pokazują różnorodność dorobku pisarza, a ponadto rysują wiele perspektyw zachęcających do dalszych lektur i badań.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 634

Data ważności licencji: 8/30/2030

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WSTĘP

Reymont po stu latach. W jakim miejscu jest dzisiaj reymontologia? Dorota Samborska-Kukuć, Beata Utkowska

Rey­mont po stu latach. W jakim miej­scu jest dzi­siaj rey­mon­to­lo­gia?

Dorota Sam­bor­ska-Kukuć, Beata Utkow­ska

Jubi­le­usz set­nej rocz­nicy przy­zna­nia Wła­dy­sła­wowi Sta­ni­sła­wowi Rey­mon­towi Nagrody Nobla (a także set­nej rocz­nicy jego śmierci) pro­wo­kuje do posta­wie­nia pytań o to, jak zadba­li­śmy o spu­ści­znę tak wysoko uho­no­ro­wa­nego pisa­rza i jak przed­sta­wia się fak­tyczny stan naszej dzi­siej­szej o nim wie­dzy. Odpo­wie­dzi na te pyta­nia nie napa­wają opty­mi­zmem i zmu­szają do reflek­sji.

Pierw­sza z nich jest ogólna. Symp­to­ma­tycz­nym spo­strze­że­niem wyni­ka­ją­cym z oglądu nie­jako ilo­ścio­wego jest to, że Rey­mont – w odróż­nie­niu od innych pisa­rzy dru­giej połowy XIX wieku: Hen­ryka Sien­kie­wi­cza, Elizy Orzesz­ko­wej, a nawet Jana Kaspro­wi­cza i Sta­ni­sława Wyspiań­skiego – nie docze­kał się osob­nego tomu Nowego Kor­buta. Autor Chło­pów nie ma odręb­nego tomu, bo jego pisar­stwem i jego bio­gra­fią nie zaj­mo­wano się tak tro­skli­wie, jak doko­na­niami wymie­nio­nych wyżej pisa­rzy. W 15 tomie (serii IV, pozy­ty­wi­styczno-mło­do­pol­skiej) tej bio­bi­blio­gra­fii, wyda­nym w roku 1978, a zatem po ponad pół­wie­czu od zgonu pol­skiego nobli­sty, poświę­cono mu nie­spełna 40 stron, nato­miast w wolu­mi­nie uzu­peł­nia­ją­cym z 1983 roku – żad­nej. W swo­istej „kon­ty­nu­acji” Nowego Kor­buta, czyli w Daw­nych pisa­rzach pol­skich (tom 3 z 2002 roku), któ­rych celem było, poza wyeks­cer­po­wa­niem naj­istot­niej­szych infor­ma­cji z Nowego Kor­buta, odno­to­wa­nie biblio­gra­fii przed­mio­to­wej powsta­łej po roku 1978, hasło oso­bowe autora Chło­pów zaj­muje pięć stron. Z czego wyni­kał (i na­dal wynika) ten brak zain­te­re­so­wa­nia? Czy z badaw­czej non­sza­lan­cji będą­cej kon­se­kwen­cją trak­to­wa­nia Rey­monta jako zja­wi­ska sui gene­ris, czyli – w związku z bra­kiem wykształ­ce­nia pisa­rza, nie­re­pre­zen­tu­ją­cego postawy inte­lek­tu­ali­sty – nie­god­nego bacz­niej­szej, wni­kliw­szej uwagi? Zna­mienne, że dla życia i dzieła Ste­fana Żerom­skiego zapla­no­wano od razu oddzielny wolu­men Nowego Kor­buta (tom 18/3), dostrze­ga­jąc znaczną i postę­pu­jącą fre­kwen­cję opra­co­wań; dla Rey­monta zago­spo­da­ro­wano tylko miej­sce w zbio­ro­wym tomie, być może nie licząc na szcze­gól­nie dyna­miczny roz­wój badań.

Próba odpo­wie­dzi na pyta­nia o przy­czyny tych decy­zji pro­wa­dzić może także w kie­runku mono­gra­fii i waż­niej­szych opra­co­wań, jakie powstały do lat osiem­dzie­sią­tych XX wieku. Dwu­głos, który ukształ­to­wał począ­tek rey­mon­to­lo­gii: Jan Loren­to­wicz – Adam Grzy­mała-Sie­dlecki, mimo zasad­ni­czych róż­nic w komen­to­wa­niu bio­gra­fii pisa­rza i oce­nie jego dorobku, nazna­czony był jed­nak tym samym tonem: swo­bod­nym, poufa­łym, upo­waż­nia­ją­cym nie­jako do, może nie aż lek­ce­wa­że­nia czy mar­gi­na­li­zo­wa­nia, ale potrak­to­wa­nia pas sérieusement. Inna rzecz, że sam Rey­mont – two­rząc na swój temat roz­liczne misty­fi­ka­cje – skła­niał do powąt­pie­wań, a w kon­se­kwen­cji do uka­zy­wa­nia go bar­dziej w sfe­rze aneg­doty niż fak­tów. Pierw­sza mono­gra­fia życia i twór­czo­ści tego autora, napi­sana w mię­dzy­woj­niu przez histo­ryka lite­ra­tury, Juliana Krzy­ża­now­skiego (Lwów 1937), była nad­zwy­czaj asce­tyczna, pozba­wiona kon­tek­stów bio­gra­ficz­nych wsku­tek zastrze­że­nia wdowy po nobli­ście, by nie poru­szać wąt­ków oso­bi­stych. Powstała w dro­dze kon­kursu i w odróż­nie­niu od innych więk­szych roz­praw tego zna­ko­mi­tego bada­cza nosiła ślady pracy wyko­na­nej w pośpie­chu. Zaszko­dziła auto­rowi Chło­pów żenu­jąca syn­teza Lecha Budrec­kiego (War­szawa 1953). Ta pro­pa­gan­dowa elu­ku­bra­cja z cza­sów sta­li­now­skich, ope­ru­jąca meto­do­lo­gią i ter­mi­no­lo­gią mark­si­stow­ską, uka­zała dzieło nobli­sty (potrak­to­wane – rzecz jasna – wybiór­czo) jako przy­kład inter­pre­ta­cji w duchu kon­tro­wer­syj­nej ide­olo­gii. Już samo czy­ta­nie Rey­monta przez ten poli­tyczny focus mogło znie­chę­cić do poszu­ki­wań badaw­czych i zaha­mo­wać lub spo­wol­nić dal­szą recep­cję.

Trze­cią mono­gra­fią, nie­jako ratu­jącą Rey­monta od obcią­żeń nało­żo­nych nań przez Budrec­kiego, była książka Bar­bary Kocówny Rey­mont. Opo­wieść bio­gra­ficzna z początku lat sie­dem­dzie­sią­tych, kiedy to miała dwa wyda­nia (War­szawa 1971, wyd. 2: War­szawa 1973, wyd. zmie­nione: War­szawa 2000). Autorka, idąc śla­dami Krzy­ża­now­skiego, posze­rzyła wie­dzę o życiu Rey­monta, usta­no­wiła kon­tek­sty jego pisar­stwa, sło­wem: pod­jęła próbę reko­ne­sansu. Wyda­wać by się więc mogło, że zamysł reani­ma­cyjny powie­dzie się, zwłasz­cza że badaczka nie poprze­stała na pierw­szej publi­ka­cji, ale rychło po jej wyda­niu przy­stą­piła do edy­cji listów pisa­rza, pod­dała też ana­li­zie poszcze­gólne utwory (m.in. Wam­pira i Zie­mię obie­caną). Innymi słowy: poświę­ciła wiele lat na reak­ty­wa­cję Rey­monta, zre­kon­stru­owa­nie drogi jego życia z nie­któ­rymi jej uwa­run­ko­wa­niami, osa­dze­nie w nich dzieł i naświe­tle­nie recep­cji. Nie­stety, prace Kocówny, pełne uste­rek, a nawet poważ­nych błę­dów, nie należą do rze­tel­nych i powinno się je trak­to­wać z dużą ostroż­no­ścią, kie­ru­jąc się zasadą ogra­ni­czo­nego zaufa­nia. Nie­do­stat­kiem tej mono­gra­fii – na co zwra­cali uwagę recen­zenci – było poka­za­nie Rey­monta jako feno­menu jed­nost­ko­wego w cał­ko­wi­tej nie­mal izo­la­cji od zja­wisk epoki. Dru­gim pro­ble­mem, który nie­in­ten­cjo­nal­nie pogłę­biła badaczka, stał się fami­liarny styl jej mono­gra­fii. Mógł on być efek­tem mimi­kry wyni­ka­ją­cym z lek­tury poprzed­ni­ków, zwłasz­cza Grzy­mały-Sie­dlec­kiego (Fan­ta­styka żywota Rey­mon­to­wego). Trudno to dzi­siaj roz­strzy­gnąć. Nie­mniej – tę ase­ku­ra­cyj­ność Kocówny trzeba zauwa­żyć – owa „opo­wieść bio­gra­ficzna” już pod­ty­tu­łem sygna­li­zo­wała raczej popu­la­ry­zo­wa­nie, a nie nauko­wość. Takie mogły być i zapewne były inten­cje uczo­nej, ale po dziś dzień jej usta­le­nia trak­to­wane są jako fun­da­men­talne, nie­pod­wa­żalne, wyj­ściowe, co przy tak ogrom­nej licz­bie błę­dów i sym­pli­fi­ka­cji utrwala fał­szywy obraz życio­pi­sar­stwa Rey­monta, a bez wery­fi­ka­cji i korekty posze­rza tylko lap­su­sa­rium lub po pro­stu pro­wa­dzi doni­kąd.

Eks­pan­sja badaw­cza Kocówny i fre­kwen­cja jej rey­mon­to­lo­gicz­nych prac zdy­stan­so­wała, a nawet zmar­gi­na­li­zo­wała inne: war­to­ściową książkę Kazi­mie­rza Wyki Rey­mont, czyli ucieczka do życia (War­szawa 1979), zawie­ra­jącą odkryw­czy szkic Próba nowego odczy­ta­nia „Chło­pów” Rey­monta (wcze­śniej dru­ko­wany w „Pamięt­niku Lite­rac­kim”), cie­kawą mono­gra­fię Józefa Ruraw­skiego Wła­dy­sław Rey­mont (War­szawa 1977, wyd. 2: War­szawa 1988, wyd. zmie­nione: Wła­dy­sława Rey­monta droga do Nobla, Kielce 2000), zwłasz­cza zaś fak­to­gra­ficz­nie bogatą, a zatem źró­dłowo bez­cenną pracę Witolda Kotow­skiego Pod wiatr. Mło­dość Rey­monta (Łódź 1979), która sta­no­wiła pierw­szą część ni­gdy nie­wy­da­nej mono­gra­fii Rey­monta droga do Nobla. Kotow­ski był bada­czem ama­to­rem, zafa­scy­no­wa­nym życiem i twór­czo­ścią autora Kome­diantki, ale był przy tym adwo­ka­tem, cecho­wał go duży sza­cu­nek do doku­mentu. Pod­czas II wojny świa­to­wej miał dostęp do archi­wum Rey­monta zde­po­no­wa­nego w Biblio­tece Naro­do­wej, przede wszyst­kim do boga­tego zbioru kore­spon­den­cji pisa­rza; tuż przed powsta­niem war­szaw­skim, w trak­cie któ­rego wszyst­kie te zbiory spło­nęły, odpi­sał dużą część listów Rey­monta i doku­men­tów z nim zwią­za­nych. Już w latach sie­dem­dzie­sią­tych pro­sto­wał wiele usta­leń Bar­bary Koc, nie­stety, ni­gdy te korekty nie zostały przez badaczkę uznane, mimo ich udo­ku­men­to­wa­nej oczy­wi­sto­ści. Warto zazna­czyć, że archi­wum Kotow­skiego, prze­cho­wy­wane w Biblio­tece Aka­de­mii Huma­ni­styczno–Eko­no­micz­nej w Łodzi, choć mocno dziś prze­rze­dzone i zde­kom­ple­to­wane, zawiera jesz­cze wiele nie­wy­ek­splo­ro­wa­nych cen­nych źró­deł.

*

Ogrom­nym zanie­dba­niem jest brak dostępu do całej twór­czo­ści Rey­monta. Wydaje się wręcz nie­praw­do­po­dobne, aby kla­syk lite­ra­tury pol­skiej, jeden z naj­wy­bit­niej­szych pol­skich pro­za­ików, nobli­sta, nie docze­kał się dotąd peł­nej edy­cji swo­ich dzieł. Nie mamy nawet kom­plet­nego wyda­nia utwo­rów pro­za­tor­skich autora Chło­pów, czyli naj­waż­niej­szej czę­ści jego dorobku, tej, dzięki któ­rej wszedł w czy­tel­ni­czy obieg i na pod­sta­wie któ­rej for­mu­łu­jemy nie­mal wszyst­kie sądy o nim i o jego pisar­stwie.

Dra­ma­tyczna i zakoń­czona cał­ko­wi­tym nie­po­wo­dze­niem histo­ria edy­cji dzieł Rey­monta przed­sta­wia się – w naj­więk­szym skró­cie – nastę­pu­jąco.

Pierw­sze wyda­nie Pism, roz­po­częte jesz­cze za życia pisa­rza, uka­zy­wało się w latach 1921–1925. Przy­go­to­wy­wane było przez jego przy­ja­ciela, Grzy­małę-Sie­dlec­kiego, i nosiło ambitny pod­ty­tuł: Wyda­nie zbio­rowe zupełne. Zupełne jed­nak z wielu powo­dów być nie mogło – i nie było: ogra­ni­czało się tylko do prozy, nie uwzględ­niało tek­stów dru­ko­wa­nych wyłącz­nie w cza­so­pi­smach, a przede wszyst­kim nie zostało ukoń­czone. Edy­cję prze­rwała śmierć Rey­monta. Późne utwory, takie jak zbiór Za fron­tem, Bunt, Osą­dzona czy Księż­niczka, nie zdą­żyły się uka­zać. Łącz­nie wyszło wów­czas 20 tomów.

Pięć lat póź­niej do dru­giego wyda­nia Pism przy­stą­pił inny przy­ja­ciel Rey­monta, Zdzi­sław Dębicki. Przy­go­to­wy­waną przez sie­bie edy­cję rów­nież opa­trzył pod­ty­tu­łem Wyda­nie zbio­rowe zupełne, ale jej los był podobny do poprzed­niej: ona także nie została ukoń­czona (jed­nym z powo­dów prze­rwa­nia prac mogła być śmierć Dębic­kiego w 1931 roku). W latach 1930–1934 uka­zało się 48 tomów, ale ta impo­nu­jąca liczba wynika wyłącz­nie z roz­bi­cia poszcze­gól­nych tytu­łów na mniej­sze wolu­miny – sami Chłopi liczą w tym wyda­niu 16 osobno nume­ro­wa­nych tomów.

Trze­cia próba edy­cji Pism, po raz pierw­szy pod­jęta przez spe­cja­li­stę, histo­ryka lite­ra­tury i edy­tora, Igna­cego Chrza­now­skiego, nie miała szans na reali­za­cję – przed wojną zdą­żyły się uka­zać jedy­nie dwa tomy Ziemi obie­ca­nej (1938).

Para­doks histo­rii edy­tor­skiej Pism Rey­monta polega na tym, że naj­peł­niej­sze ich wyda­nie pocho­dzi z okresu dla edy­tor­stwa chyba naj­gor­szego, bo tuż­po­wo­jen­nego. Mowa o dwu­dzie­sto­to­mo­wym wyda­niu Pism w opra­co­wa­niu Adama Bara z lat 1948–1952. Bar pra­co­wał w fatal­nych warun­kach powo­jen­nych spu­sto­szeń archi­wal­nych i biblio­tecz­nych oraz braku dostępu do wielu źró­deł, ale jako doświad­czony biblio­graf i kustosz Biblio­teki Jagiel­loń­skiej i tak dość dobrze pora­dził sobie z tymi ogra­ni­cze­niami. Na przy­go­to­wa­nej przez niego edy­cji odci­snęły się nato­miast inne piętna: po pierw­sze cen­zury, która nie dopu­ściła do druku wielu utwo­rów anty­ro­syj­skich (m.in. Matki, Przy­sięgi, Za fron­tem, repor­tażu Z ziemi chełm­skiej), po dru­gie przed­wcze­snej śmierci Bara, który pla­no­wał dwie serie pism (pierw­szą dla prozy, drugą dla pozo­sta­łej twór­czo­ści – a więc dla poezji, dra­ma­tów, publi­cy­styki, kore­spon­den­cji, dzien­nika, a nawet dla zacho­wa­nych w bru­lio­nach póź­nych pro­jek­tów lite­rac­kich). Edy­tor zmarł w 1955 roku, zdo­ław­szy wydać tylko pro­za­tor­ską serię pierw­szą – ocen­zu­ro­waną i opartą na nie­peł­nej doku­men­ta­cji tek­sto­wej.

Ostat­nia cało­ściowo pomy­ślana edy­cja, pierw­sza mająca w pod­ty­tule dookre­śle­nie „wyda­nie kry­tyczne” i rze­czy­wi­ście powsta­jąca na pod­sta­wie solid­nie prze­pro­wa­dzo­nej kry­tyki tek­stu, opa­trzona boga­tym filo­lo­gicz­nym komen­ta­rzem – to edy­cja pod redak­cją naukową Zyg­munta Szwey­kow­skiego, w opra­co­wa­niu Toma­sza Jodełki-Burzec­kiego i Ireny Orle­wi­czo­wej, z lat 1968–1980. Nie­stety, ona rów­nież została prze­rwana. Obej­muje wyłącz­nie utwory powie­ściowe, opu­bli­ko­wane w jede­na­stu tomach.

Jak poru­szać się po takiej bazie tek­sto­wej? Na ile wia­ry­godne są nasze sądy inter­pre­ta­cyjne, skoro nie­rzadko musimy je opie­rać na zepsu­tych, ska­żo­nych licz­nymi błę­dami, pomi­nię­ciami i nie­do­stat­kami wyda­niach z mię­dzy­woj­nia? O ilu roz­pro­szo­nych tek­stach Rey­monta na­dal nie wiemy, bo miały jeden jedyny prze­kaz pra­sowy, nie­no­to­wany przez żadne biblio­gra­fie, nie­uwzględ­niony w żad­nej edy­cji? Trzeba rów­nież dodać, że w ręko­pi­sach pozo­stają tek­sty lub pro­jekty pisa­rza ni­gdy dotąd nie­wy­dane, które w nie­jed­nym aspek­cie mogłyby zmie­nić nasze wyobra­że­nie o twór­czo­ści autora Buntu.

I pyta­nie może naj­waż­niej­sze: jak wyjść z tego edy­tor­skiego impasu? Jakie pod­jąć dzia­ła­nia, aby dzieła Rey­monta otrzy­mały wresz­cie takie opra­co­wa­nie, na jakie nobli­sta zasłu­guje – z peł­nym kry­tycz­nym wypo­sa­że­niem, w modelu speł­nia­ją­cym wymogi wyda­nia nauko­wego? Jaką postawę dziś przy­jąć wobec edy­cji Jodełki-Burzec­kiego i Orle­wi­czo­wej – kon­ty­nu­ować ją, pod­jąw­szy dal­sze prace w miej­scu, w któ­rym oni prze­rwali? Czy może zaczy­nać wszystko od nowa, zgod­nie z dzi­siej­szymi meto­do­lo­giami i moż­li­wo­ściami tech­nicz­nymi? To wszystko kwe­stie wyma­ga­jące roz­strzy­gnię­cia.

*

Pozor­nie nieco lepiej przed­sta­wia się stan badań nad edy­cjami ego­do­ku­men­tów Rey­monta. Naj­waż­niej­szą rolę na tym polu ode­grała nie­wąt­pli­wie wspo­mniana już Kocówna, wydaw­czyni ogrom­nego, ponad ośmiu­set­stro­ni­co­wego tomu Kore­spon­den­cji (War­szawa 2002) i współ­au­torka (z Jodełką-Burzec­kim) opra­co­wa­nia Listów do rodziny (War­szawa 1975). Wymie­nione edy­cje sta­no­wią naukową bazę dla każ­dego, kto dziś zaj­muje się życio­pi­sar­stwem Rey­monta. Jak na czasy, w któ­rych Kocówna gro­ma­dziła listy pisa­rza i przy­go­to­wy­wała do nich obja­śnie­nia, wyko­nała pracę nie­małą; to jej zawdzię­czamy pod­sta­wowe roz­po­zna­nia – i to one, w głów­nej mie­rze, kształ­tują całą naszą dzi­siej­szą wie­dzę o Rey­mon­cie. Nauka nie lubi jed­nak mono­po­li­za­cji. Skut­kiem ubocz­nym tak – w poje­dynkę – upra­wia­nego pola badaw­czego jest pośpiech oraz brak kon­fron­ta­cji, łatwo wów­czas o błędne usta­le­nia. Zaufa­nie do nich, wyni­ka­jące z auto­ry­tetu bada­cza, powo­duje, że są one powie­lane w pra­cach następ­ców. A ponie­waż nie mamy cią­gło­ści badań nad Rey­mon­tem, tylko przy­godne z nim spo­tka­nia, to nie ma warun­ków, aby na bie­żąco wery­fi­ko­wać roz­po­zna­nia i tezy Kocówny, funk­cjo­nu­jące w rey­mon­to­lo­gii jako pew­niki. One zaś z róż­nych wzglę­dów pew­ni­kami być nie mogą. Jeden z powo­dów doty­czy moż­li­wo­ści tech­nicz­nych i dostępu do źró­deł. Choć wydaje się, że tom Kore­spon­den­cji, wydany w 2002 roku, jest publi­ka­cją świeżą, w bada­niach doku­men­ta­cyjno-bio­gra­ficz­nych owe dwa­dzie­ścia trzy lata dzie­lące nas od wyda­nia Kore­spon­den­cji sta­no­wią całą epokę. Wszyst­kie wów­czas czy­nione usta­le­nia bio­gra­ficzne opie­rały się na tra­dy­cyj­nie prze­pro­wa­dza­nych kwe­ren­dach archi­wal­nych i biblio­tecz­nych, były wyni­kiem ręcz­nego prze­szu­ki­wa­nia zbio­rów, jeż­dże­nia po para­fiach, w któ­rych prze­cho­wy­wano metryki, wędro­wa­nia po cmen­ta­rzach i szu­ka­nia gro­bów ludzi wspo­mi­na­nych przez Rey­monta. Mię­dzy innymi dla­tego usta­le­nia te nie są – nie mogły być – pełne i dziś wyma­gają daleko idą­cych spro­sto­wań, uzu­peł­nień, korekt.

W ostat­nich dwóch deka­dach do grona bada­czy zaj­mu­ją­cych się bio­gra­fią Rey­monta dołą­czyły redak­torki niniej­szego tomu. Beata Utkow­ska opra­co­wała prze­cho­wy­wane w Biblio­tece Osso­li­neum roz­pro­szone notatki dia­riu­szowe pisa­rza; przy­go­to­waną przez sie­bie edy­cję zaty­tu­ło­wała Dzien­ni­kiem nie­cią­głym. 1887–1924 (Kra­ków 2009). Choć w dużej mie­rze mate­riał był opra­co­wy­wany w warun­kach przed­di­gi­ta­li­za­cyj­nych, można tu już mówić o zde­cy­do­wa­nie bar­dziej wia­ry­god­nych usta­le­niach oraz o korek­cie uste­rek poprzed­ni­ków. Dzi­siaj to źró­dło sta­nowi punkt wyj­ścia do pod­sta­wo­wych eks­plo­ra­cji bio­gra­ficz­nych, a także inter­pre­ta­cyj­nych, zawiera ono bowiem obszerny, oparty na żmud­nych kwe­ren­dach i sta­ran­nie spo­rzą­dzony apa­rat przy­pi­sowy.

Aktu­alne moż­li­wo­ści tech­niczne pozwa­lają bada­czom na korzy­sta­nie z cyfro­wych baz danych gene­alo­gicz­nych, zeska­no­wa­nych akt wielu para­fii i urzę­dów stanu cywil­nego, elek­tro­nicz­nych kata­lo­gów biblio­tecz­nych, zdi­gi­ta­li­zo­wa­nych (daw­niej nie­do­stęp­nych) cza­so­pism – a wiele tych zbio­rów jest prze­szu­ki­wal­nych lub zin­dek­so­wa­nych. Spra­wia to, że bada­nia źró­dłowe znaj­dują się obec­nie na zupeł­nie innym eta­pie. Wresz­cie mogą być grun­towne i wszech­stronne. Takie bada­nia nad bio­gra­fią Rey­monta od kilku lat sys­te­ma­tycz­nie pro­wa­dzi Dorota Sam­bor­ska-Kukuć, roz­po­zna­jąc i wery­fi­ku­jąc kolejne obszary bio­gra­fii autora Chło­pów, a w rezul­ta­cie pod­wa­ża­jąc dotych­cza­sowe usta­le­nia poprzez eks­plo­ra­cję źró­deł. Celem tych prac jest spo­rzą­dze­nie moż­li­wie naj­do­kład­niej­szego kalen­da­rium życia i twór­czo­ści pisa­rza. To bar­dzo wyma­ga­jące i cza­so­chłonne zada­nie nie prze­kra­cza dzi­siaj, w sytu­acji tech­no­lo­gicz­nych uła­twień, moż­li­wo­ści jed­nego czy dwóch bada­czy. A prace te są nie­zbędne do wyko­na­nia, bez nich na­dal bowiem będziemy snuli wpraw­dzie barwne, ale mało wia­ry­godne, a cza­sami zupeł­nie nie­praw­dziwe „opo­wie­ści” o Rey­mon­cie.

*

Pro­ble­mem współ­cze­snego dys­kursu inter­pre­ta­cyj­nego poświę­co­nego twór­czo­ści pisa­rza jest nato­miast duże roz­drob­nie­nie badań, nie­rzadko oka­zjo­nal­nych, pre­tek­sto­wych. Po latach stu­diów syn­te­tycz­nych – wymie­nio­nych już: Krzy­ża­now­skiego, Koc, Wyki, Ruraw­skiego – weszli­śmy w etap albo mono­gra­fii wie­lo­au­tor­skich, albo włą­cza­nia reflek­sji na temat twór­czo­ści Rey­monta w obręb ana­lizy zja­wisk szer­szych, przede wszyst­kim este­tycz­nych i kul­tu­ro­wych. Tak pro­wa­dzone bada­nia mają oczy­wi­ście swoje zalety i są bar­dzo poży­teczne: wie­dza o pisar­stwie nobli­sty sca­lana z cząst­ko­wych wypo­wie­dzi róż­nych auto­rów, poje­dyn­czych arty­ku­łów dru­ko­wa­nych naj­czę­ściej w tomach pokon­fe­ren­cyj­nych poka­zuje bowiem róż­no­rodne moż­li­wo­ści czy­ta­nia jego dorobku, gwa­ran­tuje pełne spek­trum tema­tów i meto­do­lo­gii (m.in. Rey­mont. Radość i smu­tek czy­ta­nia, red. Janusz Roho­ziń­ski, Puł­tusk 2001; Rey­mont. Dwa końce wieku, red. Mag­da­lena Swat-Paw­licka, War­szawa 2001; Rey­mont czy­tany raz jesz­cze, red. Kazi­mierz Chru­ściń­ski, Tade­usz Link­ner, „Słup­skie Prace Filo­lo­giczne. Seria Filo­lo­gia Pol­ska” 2002, nr 1; Inny Rey­mont, red. Wła­dy­sława Ksią­żek-Bry­łowa, Lublin 2002). Z kolei dzięki ukon­tek­sto­wie­niu możemy patrzeć na dzieło pisa­rza w sze­ro­kiej per­spek­ty­wie dzie­więt­na­sto­wiecz­no­ści i nowo­cze­sno­ści – jak na przy­kład w książce Jolanty Szta­chel­skiej, która osa­dza repor­taże Rey­monta na tle prze­mian prozy doku­men­ta­cyj­nej prze­łomu XIX i XX wieku („Repor­te­ryje” i repor­taże. Doku­men­tarne tra­dy­cje pol­skiej prozy w 2 poł. XIX i na pocz. XX wieku (Prus – Konop­nicka – Dyga­siń­ski – Rey­mont), Bia­ły­stok 1997), czy w mono­gra­fii Mag­da­leny Popiel, sytu­ują­cej Zie­mię obie­caną w kon­tek­ście ewo­lu­cji form powie­ścio­wych epoki (Obli­cza wznio­sło­ści. Este­tyka powie­ści mło­do­pol­skiej, Kra­ków 1999). Korzy­ści wyni­ka­jące ze współ­cze­snych punk­to­wych ujęć dzieła Rey­monta wymie­nia – pod­su­wa­jąc cały wachlarz innych nowo­cze­snych pomy­słów inter­pre­ta­cyj­nych – Dawid Maria Osiń­ski w arty­kule wstęp­nym do rocz­ni­co­wej publi­ka­cji poświę­co­nej nobli­ście (Rey­mont, czyli życie. Głosy i glosy, „Tek­stu­alia” 2024, nr 2).

Nie­mniej wydaje się, że od lat upra­wiamy coś w rodzaju rey­mon­to­lo­gii przy­god­nej, wła­śnie – rocz­ni­co­wej. Nie­które z tych jubi­le­uszo­wych publi­ka­cji są zna­ko­mite, jak tom „Wskrze­sić choćby chwilę”. Wła­dy­sława Rey­monta zma­ga­nia z myślą i formą (red. Mate­usz Bour­kane [et al.], Poznań 2017), będący efek­tem kon­fe­ren­cji zor­ga­ni­zo­wa­nej przez Uni­wer­sy­tet Adama Mic­kie­wi­cza w Pozna­niu dla uczcze­nia dzie­więć­dzie­sią­tej rocz­nicy śmierci pisa­rza. Ale i ów zbiór stu­diów uka­zuje przede wszyst­kim Rey­monta pre­tek­sto­wego, daje impuls do roz­wa­żań doty­ka­ją­cych poje­dyn­czego utworu czy wręcz motywu. Nie ina­czej rzecz się miała pod­czas kon­fe­ren­cji „Rey­mont – stu­le­cie Nobla”, zor­ga­ni­zo­wa­nej w 2024 roku na Uni­wer­sy­te­cie Łódz­kim. Wygło­szo­nych zostało pra­wie 60 refe­ra­tów, głów­nie przy­czyn­kar­skich albo moty­wicz­nych, w więk­szo­ści pozba­wio­nych szer­szej sca­la­ją­cej per­spek­tywy. Jak­by­śmy zatra­cili zdol­ność syn­te­tycz­nego myśle­nia o Rey­mon­cie – i stało się tak nie tyle pod wpły­wem post­mo­der­ni­stycz­nej nie­chęci do ujęć cało­ścio­wych, ile raczej dla­tego, że prze­rwana została cią­głość badań nad jego życiem i twór­czo­ścią, że bra­kuje dłu­go­ter­mi­no­wych pro­jek­tów nauko­wych poświę­co­nych wyłącz­nie jemu. Pomię­dzy datami upa­mięt­nia­ją­cymi naro­dziny lub zgon pisa­rza nie­wiele naukowo wokół niego się dzieje. To powo­duje, że choć przy­bywa arty­ku­łów i stu­diów na temat Rey­monta, wie­dza o nim wła­ści­wie się nie roz­wija lub skręca w kie­runku etno­gra­fii czy kul­tu­ro­lo­gii.

*

Autor Chło­pów potrze­buje i wymaga od nas cze­goś wię­cej. Dużo wię­cej. I to na każ­dym pozio­mie: edy­cji, bio­gra­fii i inter­pre­ta­cji. Edy­cji – bo Rey­mont musi w końcu otrzy­mać wyda­nie zebrane swo­ich dzieł, kry­tyczne czy naukowe, ale z pełną doku­men­ta­cją tek­stową. Bio­gra­fii – ponie­waż opo­wie­ści bio­gra­ficzne musi w końcu zastą­pić wie­dza bio­gra­ficzna, oparta na fak­tach, doku­men­tach i mate­ria­łach źró­dło­wych, w tym ponow­nie wyda­nej kore­spon­den­cji. Inter­pre­ta­cji – bo pisar­stwo Rey­monta dopo­mina się uję­cia cało­ścio­wego, osa­dzo­nego w kon­tek­stach, pozwa­la­ją­cego zro­zu­mieć, czym ono wła­ści­wie było i czym cią­gle może być dla naszej lite­ra­tury i kul­tury.

*

Pre­zen­to­wany tom, na który składa się kil­ka­na­ście arty­ku­łów, powstaje z oka­zji… kolej­nej rocz­nicy. Sądzimy, że jest to publi­ka­cja poka­zu­jąca kie­runki badań: bio­gra­ficz­nych, inter­pre­ta­cyj­nych i kon­tek­sto­wych, które będą – mamy nadzieję – kon­ty­nu­owane. Zamiesz­czone w niej stu­dia zawie­rają tre­ści oko­ło­bio­gra­ficzne oraz inter­pre­ta­cyjne. Jedni bada­cze zgłę­biają zaka­marki boga­tego życio­rysu Rey­monta, inni pod­dają utwory pisa­rza aktu­ali­zu­ją­cej, cie­ka­wej lek­tu­rze. Kom­po­zy­cja tomu została wyzna­czona przez trzy uję­cia tema­tyczne, pośród któ­rych naj­ob­szer­niej­szy moduł zawiera ana­lizy i komen­ta­rze lite­ra­tu­ro­znaw­cze doty­czące poje­dyn­czych dzieł Rey­monta: powie­ści, opo­wia­dań, repor­taży, co dowo­dzi nie­słab­ną­cego nimi zain­te­re­so­wa­nia.

Seg­ment pierw­szy – Ego­do­ku­menty – zawiera cztery tek­sty. Otwiera go szkic poświę­cony fran­cu­sko­ję­zycz­nemu bru­lio­nowi obszer­nej „nicej­skiej” auto­bio­gra­fii pisa­rza, dru­giemu, po słyn­nym liście do Anto­niego Wodziń­skiego z roku 1903, naj­istot­niej­szemu rezer­wu­arowi wie­dzy, a raczej auto­le­gendy pisa­rza. Auto­bio­gra­fię, nie­pu­bli­ko­waną dotąd w żad­nych pol­sko­ję­zycz­nych pra­cach, opra­co­wała i sko­men­to­wała Dorota Sam­bor­ska-Kukuć.

O Dzien­niku nie­cią­głym w opra­co­wa­niu Utkow­skiej pisze Paweł Rodak, który poka­zuje napię­cie mię­dzy ręko­pi­sem, czyli spo­so­bem pro­wa­dze­nia przez Rey­monta nota­tek oso­bi­stych – cha­otycz­nych, wie­lo­funk­cyj­nych, nie­jed­no­rod­nych – a ich wyda­niem książ­ko­wym, sta­bi­li­zu­ją­cym i porząd­ku­ją­cym to, co roz­pro­szone i hete­ro­ge­niczne. Autor wska­zuje korzy­ści wyni­ka­jące z przy­spo­so­bie­nia tak „nie­dru­ko­wal­nych” zapi­sów do publi­ka­cji, a także straty odno­szące się do prak­tyki piśmien­nej Rey­monta jako skutki uboczne edy­cji.

Arty­kuł Dawida Marii Osiń­skiego „Ja” pisa­rza, czyli Rey­monta epi­sto­lo­gra­ficzny por­tret wie­lo­krotny. Sca­le­nie i roz­pro­sze­nie doty­czy kore­spon­den­cji. Auto­rowi udało się uchwy­cić „ja” nobli­sty w róż­nych for­mach jego uobec­nia­nia się w dia­logu i budo­wa­nia samo­świa­do­mo­ści – jako pogłosu tych epi­sto­lar­nych spo­tkań. Żywio­łowy tem­pe­ra­ment Rey­monta, prze­ja­wia­jący się w trans­po­zy­cjach, trans­for­ma­cjach i wibra­cjach – oso­bliwy i warun­ku­jący arty­styczne kre­owa­nie – nie był dotąd przed­mio­tem tak holi­stycz­nego stu­dium. Zapra­sza ono do kon­ty­nu­acji i badań mię­dzy innymi nad psy­cho­lo­gią twór­czo­ści – jako kon­tek­stem.

Arty­ku­łem zamy­ka­ją­cym moduł jest szkic Dariu­sza Kuku­cia i Doroty Sam­bor­skiej-Kukuć Rey­mont we Flo­ria­no­wie (1909), posił­ku­jący się dwu­gło­sem kore­spon­den­cyj­nym Rey­monta i Orzesz­ko­wej, a także wspo­mnie­niami osób gosz­czą­cych u Tade­usza Bochwica we Flo­ria­no­wie latem roku 1909. Tekst odsła­nia oso­bi­ste kon­takty mię­dzy tymi wybit­nymi pisa­rzami dwóch poko­leń, uka­zuje punkty styczne i roz­łączne ich świa­to­po­glą­dów oraz sty­lów życia. Uzu­peł­nia przy tym wiele szcze­gó­łów z bio­gra­fii nobli­sty.

Część druga – Pere­gry­na­cje – oscy­luje wokół podróży Rey­monta. W jej skład rów­nież wcho­dzą cztery arty­kuły. Cezary Zalew­ski w szkicu „Już zapo­mnia­łem o nędzach bytu…”. „Piel­grzymka do Jasnej Góry” Wła­dy­sława Sta­ni­sława Rey­monta jako zapis doświad­cze­nia limi­no­idal­nego ana­li­zuje pro­ces piel­grzy­mo­wa­nia uka­zany przez pisa­rza w kon­tek­ście prac Vic­tora i Edith Tur­ne­rów, śle­dzi pro­ces prze­miany ducho­wej pąt­ni­ków, doko­nuje roz­po­znań isto­to­wo­ści doświad­cze­nia reli­gij­nego (i jego imi­ta­cji). Wie­sław Rataj­czak pisze o inspi­ra­cjach twór­czych nobli­sty, wysnu­tych z pierw­szej jego podróży do Ita­lii w 1895 roku. W arty­kule Rey­monta „patrze­nie się ina­czej”. O pisar­skich następ­stwach pierw­szej podróży wło­skiej badacz akcen­tuje świa­domy gest pisa­rza, odrzu­ca­ją­cego dzie­więt­na­sto­wieczną kon­wen­cję lek­tury Włoch i poszu­ku­ją­cego wła­snej per­spek­tywy. Beata Utkow­ska podej­muje temat ostat­niego, nie­ukoń­czo­nego repor­tażu Rey­monta, będą­cego efek­tem podróży pisa­rza do Sta­nów Zjed­no­czo­nych w 1919 roku. Badaczka rekon­stru­uje etap zbie­ra­nia mate­ria­łów przez autora, pro­ces powsta­wa­nia repor­tażu, dzieje ręko­pisu i jego losy wydaw­ni­cze, wska­zuje też główne ścieżki inter­pre­ta­cyjne utworu. Do tej czę­ści tomu wszedł rów­nież tekst Hanny Ratusz­nej, zacie­ka­wio­nej nie rze­czy­wi­stymi, bo takich nie było, ale ima­gi­na­cyj­nymi podró­żami Rey­monta na Wschód, zwłasz­cza czer­pa­niem przez niego inspi­ra­cji z mod­nej wów­czas i będą­cej źró­dłem olśnień Japo­nii.

Moduł trzeci, naj­ob­szer­niej­szy – Dzieła – jest zdo­mi­no­wany przez prace inter­pre­ta­cyjne poświę­cone pro­zie nar­ra­cyj­nej. Dariusz Pie­chota przy­gląda się zja­wi­sku samot­no­ści, które w Ziemi obie­ca­nej doty­czy przed­sta­wi­cieli róż­nych grup spo­łecz­nych, i doko­nuje reflek­sji nad związ­kami mię­dzy postę­pu­jącą indu­stria­li­za­cją a doświad­cze­niem bycia samot­nym w wiel­kim mie­ście. Sabina Brzo­zow­ska w arty­kule Nie­zbędni. Nie­prze­zro­czy­ści. Odsłony sta­ro­ści w „Chło­pach” Rey­monta pod­daje oglą­dowi boha­te­rów tego utworu mało dotąd zaj­mu­ją­cych uwagę lite­ra­tu­ro­znaw­ców. Badaczka podej­mo­wała już nie­jed­no­krot­nie tema­tykę rezy­du­alną w pisar­stwie Rey­monta – zawsze z cie­ka­wym rezul­ta­tem. Adam Mazur­kie­wicz kon­cen­truje się na zagad­nie­niu wie­rzeń przed­chrze­ści­jań­skich w Chło­pach, tema­cie uni­ka­to­wym, dzi­siaj włą­cza­nym w sze­roki dys­kurs fun­da­men­tów kul­tury rodzi­mej. „Ludzie z twa­rzą zwró­coną wiecz­nie ku ziemi…”. Holi­styczny obraz bytu auto­chto­nów w „Na kre­sach lasów” Wacława Sie­ro­szew­skiego i „Chło­pach” Wła­dy­sława Sta­ni­sława Rey­monta Gra­żyny Legutko to tekst kom­pa­ra­ty­styczny, w któ­rym autorka zesta­wia pod kątem uobec­nia­nia się żywiołu auto­chto­nicz­nego dwie, pozor­nie odle­głe, powie­ści. Opo­wia­da­niu Komu­ra­saki poświę­cone jest wni­kliwe stu­dium Jaro­sława Ław­skiego. Śle­dzi on dzieje powsta­wa­nia tek­stu i jego wydań oraz uka­zuje to her­me­tyczne inter­pre­ta­cyj­nie dziełko poprzez rela­cje Rey­monta z krę­giem rodzin­nym Win­cen­tego i Zofii Luto­sław­skich oraz Roma­nem Dmow­skim. W kon­tek­stach epi­ste­mo­lo­gicz­nych uka­zuje Wam­pira Marek Pąk­ciń­ski. Ten eru­dy­cyjny arty­kuł po raz pierw­szy sytu­uje powieść Rey­monta na tle filo­zo­ficz­nych dyle­ma­tów epoki, a zatem trak­tuje ten utwór, nie­rzadko postrze­gany w pisar­stwie nobli­sty jako gor­szy, z całą powagą. Try­lo­gii Rok 1794 poświęca uwagę Maria Jolanta Olszew­ska i patrzy na ten cykl powie­ściowy pod kątem budo­wa­nia nowo­żyt­nej idei narodu. Autorka udo­wad­nia, że dla Rey­monta histo­ria nie była wyab­stra­ho­wa­nym pro­ce­sem, ale kanwą, na któ­rej tkał uni­wer­sa­lia doty­czące bytu pań­stwo­wego i wspól­noty naro­do­wej, roz­wa­żał pro­blemy nie­za­mknięte w imma­nent­nie postrze­żo­nej epoce. Na źró­dłach ręko­pi­śmien­nych oparte są roz­wa­ża­nia Agnieszki Kuni­czuk, która wyko­nała trud rekon­struk­cji pro­jek­tów (praw­do­po­dob­nie) sce­na­riu­szy fil­mo­wych Rey­monta o pro­we­nien­cji fan­ta­stycz­nej. Dzięki temu czy­tel­nik otrzy­muje próbkę zupeł­nie nowych badań, opar­tych na nie­roz­po­zna­nych jesz­cze mate­ria­łach. (Reszta, a jest tego mnó­stwo, wciąż czeka na swego odkrywcę).

Tom wień­czą tek­sty Mał­go­rzaty Litwi­no­wicz-Droź­dziel oraz Grze­go­rza P. Bąbiaka, któ­rzy, czer­piąc z arty­ku­łów pra­so­wych z 1925 roku, uka­zują spo­sób funk­cjo­no­wa­nia czy raczej wyko­rzy­sta­nia wize­runku Rey­monta w prze­strzeni publicz­nej (Figura i lite­ra­tura. Rey­mont w wybra­nych obie­gach medial­nych w roku 1925) oraz przy­wo­łują fakty zwią­zane z pochów­kiem pisa­rza (Oko­licz­no­ści śmierci i pogrzeb naro­dowy Wła­dy­sława Sta­ni­sława Rey­monta).

Mamy nadzieję, że pre­zen­to­wany zbiór szki­ców – wska­zu­jący nowe kie­runki badań, a także poprzez wery­fi­ka­cję odsła­nia­jący wsty­dliwe ich braki – będzie sty­mu­lo­wać do dal­szych i sze­rzej zakro­jo­nych, fun­da­men­tal­nych dla rey­mon­to­lo­gii prac nauko­wych. Taka ma być jego rola: inspi­ru­jąca i akty­wi­zu­jąca.

Dorota Sam­bor­ska-KukućBeata Utkow­ska

EGODOKUMENTY

„Nicejska” autobiografia Reymonta. Dorota Samborska-Kukuć

„Nicej­ska” auto­bio­gra­fia Rey­monta

Dorota Sam­bor­ska-Kukuć

Pośród obfi­tego zbioru ręko­pi­sów Wła­dy­sława Sta­ni­sława Rey­monta prze­cho­wy­wa­nych w Osso­li­neum znaj­duje się maszy­no­pis jego auto­bio­gra­fii w języku fran­cu­skim, pod­pi­sany ręką pisa­rza: „Wł. St. R.” oraz odręcz­nie przez niego dato­wany: „10. IV. 1925, Nice”1. Data­cja wska­zuje, że tekst powstał nie­mal w przeded­niu wyjazdu Rey­monta z Nicei do Paryża2. Doku­ment ten nazwany został przez Witolda Kotow­skiego, jedy­nego eks­plo­ra­tora tego źró­dła, „życio­ry­sem nicej­skim”. Przy­wo­łał on w swo­jej mono­gra­fii kilka prze­tłu­ma­czo­nych przez sie­bie frag­men­tów3, które cyto­wali póź­niej inni, nie­liczni bada­cze. Ponadto twier­dził – za Tade­uszem Orac­kim4 – że doku­ment miał pierw­szą wer­sję pol­sko­ję­zyczną, a jego powsta­nie zwią­zane było z Nagrodą Nobla5. Udało się dotrzeć do publi­ka­cji tej auto­bio­gra­fii, ogło­szo­nej w roku 1926 w wyda­nym w Sztok­hol­mie biu­le­ty­nie Les Prix Nobel en 1924–19256. Nie druk jest jed­nak przed­mio­tem mojego zain­te­re­so­wa­nia, ale wer­sja brud­no­pi­sowa, która pozwoli na kilka hipo­tez doty­czą­cych genezy tego tek­stu.

Życio­rys, napi­sany pół roku po otrzy­ma­niu Nagrody Nobla, a kilka mie­sięcy przed śmier­cią autora, jest – oprócz obszer­nej auto­bio­gra­fii z 1903 roku prze­sła­nej Anto­niemu Wodziń­skiemu7 oraz kilku innych pomniej­szych8 – waż­nym doku­men­tem ujaw­nia­ją­cym istotne dla samego Rey­monta bio­gra­femy. Uka­zuje także oso­bliwą selek­tyw­ność pamięci pisa­rza, mody­fi­ka­cje i trans­gre­sje zda­rzeń, jak rów­nież zna­mio­nuje jego stan emo­cjo­nalny po spek­ta­ku­lar­nym suk­ce­sie odnie­sio­nym, w jego mnie­ma­niu, za późno i w cie­niu cięż­kiej cho­roby.

Czy Rey­mont znał język fran­cu­ski? Czy auto­bio­gra­fię napi­sał sam? Czy ist­niała jej pol­ska wer­sja? Oracki twier­dzi, że nobli­sta napi­sał ten życio­rys po pol­sku, ponie­waż „nie znał nawet w mowie jęz. fran­cu­skiego, nie mówiąc już o posłu­gi­wa­niu się nim w piśmie”9. Powo­łuje się przy tym na świa­dec­twa mię­dzy innymi Jana Loren­to­wi­cza i Adama Grzy­mały-Sie­dlec­kiego i utrzy­muje, że ten pierw­szy prze­ło­żył auto­bio­gra­fię Rey­mon­towi.

W roku 1919 pisarz ubo­le­wał, że język fran­cu­ski zna słabo10, nie­mniej doda­wał, że intu­icyj­nie wyczuwa wier­ność i jakość tłu­ma­czeń swo­ich dzieł11. W roku 1925 infor­mo­wał Francka-Louisa Scho­ella, że prze­kład fran­cu­ski dru­giego tomu Chło­pów prze­czy­tał „jed­nym tchem”12, zatem kom­pe­ten­cje Rey­monta w tym obsza­rze mogły się zwięk­szyć na tyle, by mógł samo­dziel­nie skon­stru­ować sto­sun­kowo nie­długi tekst. Wia­domo ponadto, że w roku 1924 zamie­rzał… doko­nać prze­kładu powie­ści Hôtellerie du Bac­chus sans tête Paula Cazina i bele­try­zo­wa­nej bio­gra­fii Mahatmy Gan­dhiego pióra Roma­ina Rol­landa. Czy nie mógł zatem uznać, że posiada wystar­cza­jące umie­jęt­no­ści, by spo­rzą­dzić w języku fran­cu­skim wła­sny życio­rys?

Sprawdźmy, co mówi sam fran­cu­sko­ję­zyczny tekst brud­no­pi­sowy. Cechy, które mogłyby pozwo­lić iden­ty­fi­ko­wać autora z Rey­mon­tem, to styl oraz szcze­gólny dobór lek­syki. Zdra­dzają one, że twórca tej auto­bio­gra­fii przy­swa­jał sobie język fran­cu­ski, czy­ta­jąc bele­try­stykę. Życio­rys, tekst bądź co bądź w zamie­rze­niu użyt­kowy, napi­sany został sty­lem lite­rac­kim, wyszu­ka­nym, ozdob­nym13, z wyko­rzy­sta­niem w jed­nym miej­scu mało uży­wa­nego czasu gra­ma­tycz­nego oraz wyraź­nie redun­dant­nej syno­ni­miki – zja­wisk języ­ko­wych nie­ade­kwat­nych do tego typu wypo­wie­dzi, wła­ści­wych zaś lite­ra­tu­rze, któ­rej celem jest dra­ma­tur­gia opi­sy­wa­nych zda­rzeń i eks­po­zy­cja emo­cji pro­ta­go­ni­stów. Ponadto więk­szość frag­men­tów auto­bio­gra­fii „nicej­skiej” wyka­zuje iden­tyczne sfor­mu­ło­wa­nia (wyra­że­nia i frazy), które zawie­rał list do Wodziń­skiego oraz quasi-życio­rysy: Wspo­mnie­nie z lat dzie­cię­cych i Z powodu Try­lo­gii, co wydaje się prze­ma­wiać za autor­stwem Rey­monta. Naj­praw­do­po­dob­niej podyk­to­wał tekst po fran­cu­sku komuś, kto zapi­sał lite­ral­nie to, co usły­szał. Ten ktoś miał doświad­cze­nie w pisa­niu na maszy­nie, o czym świad­czy sto­sun­kowo mała liczba lite­ró­wek, a także na ogół poprawne nanie­sie­nie zna­ków dia­kry­tycz­nych. Korekty odręcz­nej (popra­wek i uzu­peł­nień) maszy­no­pisu nie doko­nał Rey­mont, naj­pew­niej więc było to dzie­łem ste­no­ty­pi­sty lub osoby trze­ciej. Czy tłu­ma­cze­nia mógł zatem doko­nać Loren­to­wicz, który wła­dał fran­cusz­czy­zną jak rodzi­mym języ­kiem? Czy mógł celowo obni­żyć jakość języ­kową tłu­ma­czo­nego tek­stu14? To mało praw­do­po­dobne.

Auto­bio­gra­fia jest zabu­rzona kom­po­zy­cyj­nie, roz­pada się – także w war­stwie sty­li­stycz­nej – na dwie czę­ści. Pierw­sza, zde­cy­do­wa­nie dla piszą­cego istot­niej­sza, wręcz klu­czowa, ma cha­rak­ter „epo­pei życia” nazna­czo­nej zma­ga­niem się z nie­li­to­ści­wym losem: nędzą, wro­go­ścią oto­cze­nia i myślami samo­bój­czymi. Ma postać jere­miady zapra­wio­nej gory­czą, sły­szalne są nuty roz­cza­ro­wa­nia wła­ści­wie każ­dym eta­pem życia15. Co wię­cej, ta droga przez mękę trwa na­dal, jak to zdaje się w puen­cie suge­ro­wać autor, spo­dziewa się on bowiem, że ów zły, prze­śla­du­jący go los nie pozwoli mu wypo­wie­dzieć się do końca. Ten rodzaj wyznań zabar­wio­nych pesy­mi­stycz­nie był dla Rey­monta cha­rak­te­ry­styczny, wyni­kał w dużej mie­rze z jego chi­me­rycz­nego, nad­zwy­czaj emo­cjo­nal­nego uspo­so­bie­nia, potę­go­wa­nego jesz­cze uciąż­li­wymi dole­gli­wo­ściami, i uobec­niał się w wielu wypo­wie­dziach kore­spon­den­cyj­nych oraz w notat­kach dia­riu­szo­wych. Część druga życio­rysu – zdaw­kowa, lako­niczna, surowa – to wła­ści­wie tylko wymie­nie­nie nie­któ­rych tytu­łów opu­bli­ko­wa­nych dzieł, bez towa­rzy­szą­cych temu wyli­cze­niu istot­niej­szych komen­ta­rzy, jak gdyby twór­czość sta­no­wiła mało inte­re­su­jący doda­tek do cur­ri­cu­lum vitae. W ten spo­sób Rey­mont – udrę­czony i nie­do­ce­niony – chciał przed­sta­wić się światu jako lau­reat Nagrody Nobla.

*

Tekst auto­bio­gra­fii spo­rzą­dzony został na sze­ściu zapeł­nio­nych jed­no­stron­nie kart­kach papieru listo­wego zdo­bio­nego dys­kret­nym nadru­kiem: orna­men­tem w stylu antycz­nym. Papier, choć posza­rzały i pożół­kły, zacho­wał się w dobrym sta­nie, ni­gdzie nie jest uszko­dzony. Tusz taśmy maszy­no­wej ma kolor gra­na­towy z odcie­niem fio­le­to­wym. Jest to bru­lion z odręcz­nymi adno­ta­cjami (pod­kre­śle­nia, skre­śle­nia, dopi­ski, nad­pisy, korekta błę­dów: głów­nie zna­ków dia­kry­tycz­nych oraz lite­ró­wek) nanie­sio­nymi tuszem czar­nym16. Wszyst­kie kartki mają iden­tyczne zagię­cia wska­zu­jące na to, że były dopa­so­wy­wane do koperty, mogły jed­nak zostać zło­żone bez wyraź­nej przy­czyny. Ponadto na ostat­niej kar­cie wid­nieje odcisk spi­na­cza z odro­biną rdzy (na pierw­szej odci­sku nie ma), co może świad­czyć, że kartki były dłuż­szy czas pod­pięte do innego doku­mentu. Bru­lion ten stał się naj­praw­do­po­dob­niej pod­stawą czy­sto­pisu wysła­nego do Sztok­holmu.

Notatniki Władysława Stanisława Reymonta: między rękopisem a drukiem. Paweł Rodak

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

„Ja” pisarza, czyli Reymonta epistolograficzny portret wielokrotny. Scalenie i rozproszenie. Dawid Maria Osiński

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Reymont we Florianowie (1909). Dariusz Kukuć, Dorota Samborska-Kukuć

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

PEREGRYNACJE

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

„Już zapomniałem o nędzach bytu…”. „Pielgrzymka do Jasnej Góry” Władysława Stanisława Reymonta jako zapis doświadczenia liminoidalnego. Cezary Zalewski

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Reymonta „patrzenie się inaczej”. O pisarskich następstwach pierwszej podróży włoskiej. Wiesław Ratajczak

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Ostatni reportaż Reymonta. Beata Utkowska

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Imaginacyjne podróże Władysława Stanisława Reymonta na Wschód – rozpoznanie w świetle modernistycznego splotu kultur. Hanna Ratuszna

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

DZIEŁA

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Epidemia samotności w „Ziemi obiecanej” Władysława Stanisława Reymonta. Dariusz Piechota

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Niezbędni. Nieprzezroczyści. Odsłony starości w „Chłopach” Reymonta. Sabina Brzozowska

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Widma rzeczy „dawno pomarłych a błądzących po świecie”. Echa wierzeń przedchrześcijańskich w „Chłopach” Władysława Stanisława Reymonta. Adam Mazurkiewicz

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

„Ludzie z twarzą zwróconą wiecznie ku ziemi…”. Holistyczny obraz bytu autochtonów w „Na kresach lasów” Wacława Sieroszewskiego i „Chłopach” Władysława Stanisława Reymonta. Grażyna Legutko

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Transpozycje mitu miłosnego: „Komurasaki” Władysława Stanisława Reymonta. Jarosław Ławski

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Poszerzanie realizmu czy „realizm mediumiczny”? „Wampir” Reymonta na tle modernistycznych prób reformy wzorca poznania. Marek Pąkciński

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Opowieść o narodzinach nowoczesnego narodu polskiego. „Rok 1794” Władysława Stanisława Reymonta. Maria Jolanta Olszewska

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Futurystyczne wizje (filmowe) Władysława Stanisława Reymonta – niedokończony projekt. Agnieszka Kuniczuk

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

KODA

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Figura i literatura. Reymont w wybranych obiegach medialnych w roku 1925. Małgorzata Litwinowicz-Droździel

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

Okoliczności śmierci i pogrzeb narodowy Władysława Stanisława Reymonta. Grzegorz P. Bąbiak

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

BIBLIOGRAFIA

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

ILUSTRACJE

Zapra­szamy do zakupu peł­nej wer­sji książki

PRZYPISY

W.S. Rey­mont, Zapi­ski o cha­rak­te­rze oso­bi­stym z lat 1901–1925, notatki, pomy­sły, sce­na­riu­sze, frag­menty utwo­rów lite­rac­kich, Zakład Naro­dowy im. Osso­liń­skich, rkps 6977/I, cz. 1: Luźne i frag­men­ta­ryczne mate­riały ręko­pi­śmienne, k. 47–57. [wróć]

Rey­mon­to­wie przy­je­chali do Paryża w czwar­tek 16 kwiet­nia rano. [wróć]

W. Kotow­ski, Pod wiatr. Mło­dość Rey­monta, Łódź 1979, pas­sim. [wróć]

T. Oracki, Rey­mont i rey­mon­tiana, „Kie­runki” 1969, nr 18, s. 15. [wróć]

Ibi­dem, s. 30. [wróć]

Les Prix Nobel en 1924–1925, Stoc­kholm 1926, s. 71–76. Tekst uka­zał się bez ostat­niego aka­pitu zawar­tego w wer­sji bru­lio­no­wej. [wróć]

Rey­mont o sobie, „Kurier War­szaw­ski” 1926, nr 1, s. 6 [prze­druk w:] W.S. Rey­mont, Kore­spon­den­cja 1890–1925, oprac. i wstęp B. Koc, War­szawa 2002, s. 730. [wróć]

Mowa m.in. o auto­bio­gra­fii tzw. ame­ry­kań­skiej, doda­nej w Anek­sie do kore­spon­den­cji z Woj­cie­chem Moraw­skim (Rey­mont w Ame­ryce. Listy do Woj­cie­cha Moraw­skiego, oprac. i wstęp L. Orłow­ski, War­szawa 1970, s. 173–175); tzw. cze­skiej, dru­ko­wa­nej w piśmie „Slovanský přehled” 1901, nr 3, s. 46; a także o zwie­rze­niach pre­tek­sto­wych: Z powodu „Try­lo­gii”. Wspo­mnie­nie („Sfinks” 1917, z. 1, s. 28–35) i Wspo­mnie­niach z lat dzie­cię­cych („Kurier War­szaw­ski” 1926, nr 98, s. 12–14). Jakąś formą auto­bio­gra­fii są rów­nież notatki do pro­jektu powie­ścio­wego opa­trzo­nego trzema warian­tyw­nymi tytu­łami: Na prze­bój!, Histo­ria jed­nego żywota, Żywot czło­wieka poczci­wego.[wróć]

T. Oracki, op. cit. [wróć]

Rey­mont we Fran­cji. Listy do tłu­ma­cza „Chło­pów” F.-L. Scho­ella, oprac. B. Mia­zgow­ski, War­szawa 1967, s. 20; list z 22 czerwca 1919 r. [prze­druk w:] W.S. Rey­mont, Kore­spon­den­cja…, op. cit., s. 515. [wróć]

Ibi­dem, s. 21, list z 1 lipca 1919 r. [prze­druk w:] W.S. Rey­mont, Kore­spon­den­cja…, op. cit., s. 516. [wróć]

Ibi­dem, s. 44, list z 20 listo­pada 1925 r. [prze­druk w:] W.S. Rey­mont, Kore­spon­den­cja…, op. cit., s. 528. [wróć]

Np. zda­nie: „Tout autour, s`eten­da­ient des forêts impénétrables, dans lesqu­el­les, cha­que année chas­sait le tzar de toutes les Rus­sies” albo: „Je ne me pro­me­nais qu`aux ray­ons de la Lune’’. [wróć]

Bez zarzutu jest prze­cież jego ponad czter­dzie­sto­stro­ni­cowa roz­prawa z tego czasu Ladi­slas Rey­mont. Prix Nobel. Essai sur son oeu­vre.[wróć]

Ana­lizę bio­gra­fe­mów w ukła­dzie porów­naw­czym prze­pro­wa­dzam w arty­kule Rey­mont o sobie – życio­rysy i auto­bio­gra­fie, „Pamięt­nik Lite­racki” 2025, z. 1, s. 205–223. [wróć]

Janina Loret-Heint­schowa w pracy Wła­dy­sław Sta­ni­sław Rey­mont w ręko­pi­sach Biblio­teki Zakładu Naro­do­wego im. Osso­liń­skich („Ze Skarbca Kul­tury” 1970, z. 21, s. 73) twier­dzi, że korekta na auto­bio­gra­fii została nanie­siona ręką Rey­monta. Nie jest to pewne. [wróć]