37,60 zł
Powieść obyczajowa z odrobiną romantyzmu i szczyptą komedii
Po serii prywatnych i zawodowych zawirowań Olga zaczyna mieć poczucie, że jej życie to pasmo porażek. Jest tuż przed czterdziestką, nie ma pracy, a zamiast nowego stanowiska dostaje… kontakt do tarocistki. Ta ocenia, że wszystkiemu winna jest rodzinna klątwa, i sugeruje wyjazd na Kaszuby. W starociach babci Olga znajduje tajemniczy stary klucz i dziwną notatkę, które zaprowadzą ją w okolice Kościerzyny, do pensjonatu jej przyjaciółki.
Tam na Olgę czekają zagadkowe wydarzenia, przemyślne intrygi, nowe znajomości i zaskakujące odkrycia, które pozwolą wyjaśnić rodzinne sekrety oraz pomogą zrozumieć, co w życiu jest naprawdę ważne.
Anna Janiak – dziennikarka prasowa, która zostawiła wielkie media i duże miasto, by odnaleźć szczęście w wymarzonym domu pod lasem, gdzie mieszka z mężem, trójką dzieci, psem i kotem. Wierzy w sny i moc kobiecych kręgów. Ćwiczy jogę, maluje intuicyjnie.
Zakochana w klasycznej amerykańskiej motoryzacji, razem z mężem daje nowe życie starym samochodom. Jej ulubionym jest czerwony mustang z 1967 roku.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 253
Copyright © Anna Janiak, 2025
Projekt okładki
Ilona Gostyńska-Rymkiewicz
Zdjęcie na okładce
© hares2020/Adobe Stock
© Rawpixel.com/Adobe Stock
Redaktor prowadzący
Anna Derengowska
Redakcja
Joanna Serocka
Korekta
Grażyna Nawrocka
ISBN 978-83-8391-653-8
Warszawa 2025
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Najgorsza rzecz,
jaką mogą przodkowie zrobić potomkom,
to umrzeć z sekretem.
Ci, co przyjdą po nich,
będą powtarzać w swoim życiu,
niczym hologram,
przemilczane wcześniej historie.
Matryca Życia – Ewa
(znalezione w internecie)
KOGO TAM ZNÓW DIABLI NIOSĄ?
Pukanie do drzwi.
Zacisnęła powieki. Byle nie stracić tego snu, tej błogości, miękkości i ciepła…
Pukanie się powtórzyło. Silniejsze i głośniejsze. Otworzyła z wysiłkiem jedno oko. Salonik babci. Zagracony do granic możliwości: mebel na meblu, szafka obok szafki, jedna zastawiająca drugą, na komodach ułożone równo obrusy, obrusiki, które nie zmieściły się do środka. Obok stosiki książek. Cudem w tym wszystkim znalazło się miejsce na dwa zapadnięte fotele i kanapę. Kiedy wieczorem się w nią wtuliła, nawet nie zwróciła uwagi na to, jak tu wszędzie ciasno. Z ulgą oddała staremu meblowi ciężar ciała i moc problemów, które niosły ostatnie dni, i zasnęła.
Kto teraz ją budził, domagając się otwarcia drzwi?
Pukanie przeszło w walenie. Nachalne, mocne, trudne do zignorowania.
– Idę, przecież idę – usłyszała głos babci i szuranie jej kapci po starej drewnianej podłodze.
Sapała głośno, bo choć było wcześnie rano, lipcowy upał wcale nie zelżał w nocy, a dodatkowo od świtu temperatura znów rosła.
– Kogo tam diabli niosą? Starą kobietę tak ganiać…
Olga zatrzymała się tutaj, kiedy kolejna praca nie wypaliła – stała za barem przez tydzień, po czym szef stwierdził, że w kasie jest manko, i wypłacił załodze jakieś szczątkowe godzinówki. Zrozumiała, że nie stać jej już nawet na wynajem pokoju. Że to koniec i musi zacząć od nowa. I choć bardzo nie chciała babci niepokoić, to przyjechała do niej, pewna, że dostanie nie tylko dach nad głową, ale i niezbędną na nowy początek dawkę miłości i ukojenia. Babcia kochała ją bezwarunkowo.
Dobra osoba na złe czasy.
Usłyszała zgrzyt starej zasuwy i skrzypnięcie drzwi, a następnie skrzekliwy głos mężczyzny:
– My z opieki społecznej…
– Znam ja was i nie potrzebuję. – Głos babci zabrzmiał stanowczo, ale Olga wyczuła w nim lęk.
Otworzyła szeroko oczy. Poczuła, że jej ciało nieprzyjemnie się spina. Czego oni chcą?
Sen odleciał, jakby nigdy go nie było, a kanapa zadziałała niczym proca, wystrzeliwszy ją na równe nogi. Urzędnik czegoś się domagał, a babcia stanowczo odmawiała. O co chodziło? Olga narzuciła na siebie koszulę i pobiegła do drzwi.
– Słucham pana? – zapytała najopryskliwiej, jak umiała.
Przez próg usiłowali przejść niski, szczupły mężczyzna w grafitowym sweterku i okularach o mocnych szkłach oraz towarzysząca mu kobieta o szarym odcieniu blond włosów, spiętych równiutko do tyłu.
Te szarości mają w sobie coś złowieszczego, oceniła Olga, czując, jak jej ciało znów spina stres i ramiona pochylają się do przodu.
– A pani kim jest? – zwrócił się do Olgi mężczyzna.
– Wnuczką pani Ireny. W jakiej sprawie państwo przyszli?
– Urząd niepokoi się stanem pani babci, chcemy zapewnić opiekę.
– Nie potrzeba, już mówiłam – stęknęła babcia i chwyciła za drzwi, żeby je zamknąć.
Mężczyzna wsunął nogę, by je zablokować. Olga ze wściekłością spojrzała na jego szary, znoszony zamszowy but.
– Proszę natychmiast odejść. Ja opiekuję się moją babcią, a jeśli nie dam sobie rady, zgłosimy się do gminy. Ja. Albo babcia. – Ruszyła do przodu, zmuszając mężczyznę do wycofania się, po czym natychmiast zatrzasnęła drzwi.
– Nie mówiłaś, że potrzebujesz pomocy – wyszeptała do babci, nasłuchując jednocześnie skrzypnięcia furtki, by upewnić się, że intruzi się oddalili.
– Bo nie potrzebuję. To oni potrzebują. Czegoś ode mnie.
Babcia wzruszyła ramionami, machnęła ręką i zawróciła do kuchni. Olga spojrzała na szafkę przy wejściu. Piętrzyły się na niej rachunki za prąd, wodę, śmieci. Niektóre nawet nieotwarte.
KAMIENIE I SZKŁO
W odpowiedzi na Państwa ogłoszenie zgłaszam swoją kandydaturę. Mam doświadczenie w pracy jako dziennikarka w „TV Imperium”, asystentka kierownika produkcji w programie „Metamorfozy”, a także jako współprowadząca warszawską kawiarnię Pod Złotym Lwem. Cechuje mnie łatwość nawiązywania kontaktów i lubię pracę z ludźmi. Uważam, że moje kompetencje będą odpowiednie na stanowisko Public Relations Asisstant.
Zgłaszam swoją kandydaturę na archiwistę, ponieważ jako osoba niezwykle sumienna i dokładna świetnie się sprawdzę na takim stanowisku. Mam doświadczenie w pracy w mediach, gdzie działałam pod presją czasu i w stresie.
Chętnie zaplanuję i poprowadzę komunikację marek w social mediach Państwa firmy. Mam duże doświadczenie w mediach, dobrze pracuję pod presją czasu, jestem osobą kreatywną.
Zgłaszam swoją kandydaturę na stanowisko Asystentki, Specjalisty ds. Wsparcia Organizacyjnego. Jako osoba świetnie zorganizowana mogę dobrze się sprawdzić, pracując na rzecz tak dużej i rzetelnej firmy ubezpieczeniowej.
Moda to moja pasja, wyczuwam trendy i potrafię świetnie wystylizować osobę o każdej sylwetce i w każdym wieku. Dlatego jestem idealną kandydatką do pracy w sklepie odzieżowym. Proszę o rozpatrzenie mojej oferty.
Zamiłowanie do porządku mam we krwi. Odpowiednie umiejętności i doświadczenie również. Proszę o rozpatrzenie mojej kandydatury na stanowisko sprzątaczki.
Czego właściwie szukasz? – Szczupła blondynka podniosła wzrok znad telefonu.
– Wysłałam ze trzysta podań i byłam raptem na trzech rozmowach, z których nic nie wynikło. Agata, pomóż mi. – Olga mówiła szybko, na jednym wydechu.
– Ale gdzie chcesz pracować? – zapytała blondynka i jeszcze raz spojrzała w telefon. – Przepraszam, muszę odpisać – dodała i zaczęła coś szybko wystukiwać na ekranie.
Siedziały w holu stacji telewizyjnej, na wygodnych czerwonych kanapach ustawionych tak, że odbijały się w gładkiej, połyskującej szybie tutejszej kawiarni w stylu glamour. Wszystko wokół było na wysoki połysk: marmurowe podłogi i takie też ściany – tam, gdzie nie dzieliły ich od reszty świata gigantyczne szyby, za którymi można było podziwiać tętniące życiem miasto. Sufit też był przeszklony.
Od reszty budynku hol oddzielały metalowe barierki. Za nimi widać było ogromne szklane schody prowadzące na górę. Mało kto z nich korzystał, bo tuż pod nimi były nowoczesne windy, które zawoziły zapracowanych ludzi telewizji w kilka sekund na dowolne piętro.
Olga rozglądała się po tej imponującej przestrzeni, czując się jeszcze mniejsza, niż była. Jak pszczoła uwięziona pod szklanką po soku. Niby słodko i miło, ale coś tu było nie tak…
Spojrzała na swoje odbicie w wielkich szklanych drzwiach kawiarni. Lniana sukienka – lekko pognieciona, co jest naturalną cechą lnu, i czasem nawet wygląda fajnie – tutaj wyglądała jak znoszona piżama. Do tego wielkie kolorowe kolczyki i dzwoniące na rękach bransoletki, rękodzieło ulicznej artystki, w tych okolicznościach sprawiały wrażenie zrobionych przez dziecko. Zwykle lubiła taki naturalny, wygodny styl, ale tu czuła, że całkiem nie przystaje do tych oszklonych, gładkich przestrzeni.
Jak ja się ubrałam? – zganiła się w myślach, ale zaraz pocieszyła się, że przecież jak trzeba, to się odpicuje. Potrafi być elegancka. Umie się dostosować. Jak chce. Być w stylu korpo, boho, old money albo supereleganckim. Być tym, kim trzeba w danej chwili. Spojrzała jeszcze raz w szybę, próbując uchwycić jakiś pozytywny element swojego wyglądu. Coś, co doda jej pewności siebie. Ale szyba nie była łaskawa, a ona z jakiegoś powodu dziś tu nie pasowała.
Odbicie jak w krzywym zwierciadle uwypuklało ciemne, długie, luźno puszczone włosy, które bez ładu i składu falowały na różne strony. Patrząc na nie, Olga uświadomiła sobie, że puszą się i wyglądają na brudne i potargane. Szampon babci najwyraźniej nie dawał sobie rady z wygładzaniem.
Wyglądam jak wiedźma, skarciła się w myślach i pogładziła dłonią włosy, co oczywiście niczego nie zmieniło.
Olga w odbiciu szyby spojrzała jeszcze na Agatę. Jej koleżanka miała starannie wyprostowane jasne włosy obcięte do połowy szyi. Żaden nie śmiał odstawać od reszty. Do tego makijaż pięknie podkreślający symetrię twarzy – migdałowy kształt oczu, niewielki nos, idealnie zarysowane kości policzkowe i duże usta o malinowym odcieniu.
Makijaż Olgi podkreślał jej długie rzęsy, ale już nie zakrywał nieregularnych piegów. Kształtu kości policzkowych można się było tylko domyślić, bo nikt ich nie podkreślił, a nos wydawał się większy i bardziej zakrzywiony niż w rzeczywistości. Blade, choć pełne usta dzięki błyszczykowi wyglądały na pięknie nawilżone.
Przynajmniej tyle, pogratulowała sobie w myślach Olga. Ale chyba muszę się postarać być taka bardziej… wyprasowana. Spojrzała na idealnie gładkie ciemnozielone spodnie Agaty, która właśnie położyła na nich swój telefon z wygaszającym się ekranem.
Agata patrzyła na nią, wyczekując odpowiedzi.
– Mogę być wszystkim, pracować wszędzie – odezwała się Olga. – Ja się naprawdę doskonale odnajduję we wszystkim. I jestem zdesperowana. Za chwilę kończę czterdzieści lat i muszę zaczynać od nowa. Muszę coś robić, bo na garnuszku babci długo nie pociągniemy. Ani ja, ani babcia – dodała błagalnym tonem.
Agata skinęła głową mężczyźnie, który właśnie wszedł do budynku. Niski blondyn w lekkim, jasnym garniturze. Olga dopiero po chwili rozpoznała w nim znanego pogodynka i uśmiechnęła się odruchowo, co ten zignorował i ruszył w stronę bramek wejściowych.
– Z doświadczenia wiem, że to zbyt ogólne, kiedy możesz być wszystkim i wszędzie – powiedziała Agata i znów zerknęła na telefon.
– To jak być kimś i gdzieś? – zapytała Olga całkiem poważnie.
Znała Agatę od kilku lat, obie razem zaczynały pracę w mediach. Tylko Olga została przy pisaniu, a Agacie trafił się program telewizyjny. Początkowo były to drobne reportaże o dziurach w ulicy, ale szybko rozwinęła skrzydła. Teraz dostała nowy program o remontach. Poprzedni, gdzie aranżowała ludziom wnętrza w trzy dni, bił rekordy popularności, więc produkcja poszła naprzód: teraz mają remontować całe domy, najlepiej historyczne, takie z duszą. I to w siedem dni! Dali sobie miesiąc na przygotowania i teraz na gwałt szukali fachowców, producentów, asystentów – każda ręka i głowa do pracy była pożądana.
Olga liczyła na to, że znajdzie się coś dla niej, bo nie chciała – i nie mogła – zostać dłużej u babci. W dodatku musiała zrobić coś z rachunkami, żeby tego domu nie straciła.
– Słyszałam, że Małgośka dostała u was pracę w make-upie – powiedziała.
Agata pokręciła głową, rozejrzała się, a upewniwszy się, że hol jest prawie pusty, złapała Olgę za łokieć. Nachyliła się do niej i wyszeptała:
– Dostała się na staż. Mamy tylko bezpłatne staże.
– Co? Taki program? Za tyle kasy i… bezpłatne?
– Te ważniejsze posady, płatne, są już obsadzone. Wakaty mają być za free. Przynajmniej na początku, więc nie polecam. Przynajmniej teraz.
Olga westchnęła i opuściła bezradnie dłonie. Na nadgarstkach zabrzęczały jej kolorowe bransoletki. Agata z troską pogłaskała ją po dłoni.
– Też kiedyś byłam w takim miejscu. Dam ci kontakt do osoby, która mi pomogła. – Wyjęła z torebki wizytówkę z odręcznym napisem i wsunęła ją Oldze do ręki. – Idź do niej, dowiesz się, o co chodzi. A ja biegnę, bo zaczynamy zebranie.
Wstała, ucałowała Olgę w policzek i stukając szpileczkami o marmurową posadzkę, pobiegła w stronę bramek wejściowych i windy.
Olga obejrzała wizytówkę: „Tarot, odnajdywanie przyszłości przez znalezienie przeszłości – Maria”, i dopisek: „Zapłacisz, jak zarobisz”. A do tego numer telefonu.
SZAFKI PEŁNE SEKRETÓW
Wróżka… trochę absurdalne w mojej sytuacji, pomyślała Olga, przesuwając ciężką komodę w saloniku babci. Z podłogi uniósł się tuman kurzu. Cały dom śmierdział starością, grzybem, pleśnią, kurzem, tłuszczem, resztkami jedzenia… Wolała nie wnikać, czym jeszcze. Kręgosłup nie pozwalał babci schylać się do sprzątania, a serce nie potrafiło odmówić rzucenia resztek jedzenia buremu kotu, który co kilka dni ją odwiedzał. Nie wspominając o codziennych zwykłych sprawach, które powodują bałagan.
Za każdym razem, kiedy Olga tu wchodziła, czuła potrzebę porządkowania. Zwykle nie była aż takim czyściochem, ale liczba rzeczy zgromadzonych przez babcię aż się prosiła o przebranie. Jakby z każdego kąta coś wołało: znajdź mnie! Tkwię tu za długo! Tym bardziej że Olga chciała wygospodarować tu dla siebie trochę miejsca. Musiała jednak przyznać sama przed sobą, że sprzątanie szło jej ciężko i chaotycznie.
Jednak porządki to był jej jedyny pomysł na tę chwilę. Oprócz, oczywiście, poszukiwań pracy. I teraz pojawił się kolejny – wróżka i rozprawienie się z przeszłością. W celu zadbania o przyszłość.
– Ha! Tu jest cała przeszłość – powiedziała na głos, zgarniając z parapetu stos gazet chyba sprzed dziesięciu lat.
Większość o ręcznych robótkach, kilka z przepisami. Babcia nie robiła nic na drutach czy szydełku – no właśnie już z dziesięć lat, od kiedy pogorszył jej się wzrok. Ale kolorowe magazyny z pomysłami wytrwale zbierała i gromadziła na parapecie. Olga poczuła wzruszenie, bo to przecież oznaczało, że ciągle wierzyła, że jeszcze coś podzierga… Tymczasem gazety zastawiały okno, którego babcia i tak nie otwierała, ponieważ obawiała się przeciągów.
Olga czuła, że cała lepi się od potu, i z ulgą zaczerpnęła powietrza przez okno, które po krótkim mocowaniu się z klamką udało jej się otworzyć. Babcia wyjrzała do niej z kuchni.
– Ojej, przeciąg będzie – powiedziała.
– Jest trzydzieści stopni upału, przeciąg będzie zbawienny.
– Placki ziemniaczane robię, to zaraz chodź. – Babcia otarła pot z czoła.
– Super, babciu. Powiedz mi tylko: po co ci tyle szafek? – zapytała Olga i odsunęła jedną z szuflad. Wypełniały ją obrusy czy też ściereczki.
– Jak się nie mieścisz w jedną, musisz mieć drugą, proste? – Babcia się zaśmiała. – Ludzie oddają mi rzeczy w bardzo dobrym stanie. Za dużo mają wszystkiego i oddają.
– Śmietnik tu się zrobił. – Olga się skrzywiła.
– Tylko tak nie mów! Zmieścisz się i ty, i twoje rzeczy. Już dałam znać sąsiadce, że potrzebna jest dodatkowa szafka.
Olga opuściła ręce i usiadła bezradnie na kanapie. Tylko tego tu brakuje! Dodatkowej szafki!
Kiedy po obiedzie babcia wyszła do ogródka, Olga wyciągnęła telefon i uruchomiła Skype’a. Oparła komórkę o stos papierów i spojrzała na siebie w kamerce. Widać było, że jest zmęczona… Po chwili na ekranie pojawiła się inna zmęczona twarz.
– Mamo, nie śpisz?
– Nie. Właśnie idę na spacer z Kubusiem. Jestem babcią pełną gębą. – Zaśmiała się. – Co tam?
Olga z miejsca poczuła irytację. „Babcia pełną gębą” – co to za stwierdzenie?
– Jestem u babci Irenki i mamy tu kłopot.
– Mów szybko, bo się Kubuś zgrzeje, już go ubrałam.
– Babcia nie płaci rachunków od jakiegoś roku.
– I?
– Trzeba zapłacić, bo tu z gminy zaglądają. A ja nie mam teraz pracy… i funduszy.
Mama zamilkła na dłuższą chwilę.
– Wyślij, co tam jest. Porozmawiam z twoim bratem i potem się odezwę. Teraz lecę. – Rozłączyła się.
No tak. Bratu się udało. Rodzina, kariera i zachwyt mamy.
Nie można być taką zazdrośnicą, zganiła samą siebie w głowie głosem mamy.
Westchnęła. Odłożyła telefon na stos papierów, o który przed chwilą był oparty, i rozejrzała się po pokoju. Miała już całkiem pokaźną kupkę rzeczy, które na pewno nadają się do wyrzucenia. Wszystkie posegregowane wedle materiału, z którego powstały – papier do papieru, plastik z plastikiem, a i szklane bibeloty miały swoje miejsce. Olga przywiązywała do tego wielką wagę. I wcale nie czuła się dobrze z tym, że tyle tego wyląduje na śmietniku. Dlatego jeszcze większy stos stanowiły rzeczy „do rozważenia” i kolejny – do oddania. Może jednak komuś uda się z tych rupieci skorzystać. Największa kupka rzeczy – które „muszą zostać” – zajmowała prawie całą kanapę.
Chyba trzeba to jeszcze raz przejrzeć, pomyślała, patrząc z niesmakiem na zakurzony stos. Czy babcia naprawdę nosi tyle ubrań? Przecież przez ostatnich kilka dni miała na sobie raptem dwie sukienki…
Olga rozejrzała się i otworzyła kolejną szufladę. Tym razem z dokumentami. Jak wszystkie inne, ta też była przepełniona. Akt małżeństwa babci, jakieś świadectwo, stare listy, notatka i klucz…
Ten ostatni przykuł uwagę Olgi. Zamyśliła się, obracając stary metalowy przedmiot w dłoniach. Do czego mógł pasować? Spojrzała na notatkę, ale nie zdążyła jej przeczytać.
– Olguś, ale po co to wszystko? – Babcia stanęła w progu, a Olga odruchowo schowała klucz i pożółkłą kartkę do kieszeni.
– Zrobię tu miejsce, odkurzę trochę – powiedziała Olga i chwyciła za ścierkę.
– Nie potrzeba, znajdzie się szafka dla ciebie. Ktoś da.
– Ależ babciu, zobacz, tu jest szafka już prawie pusta, a to – wskazała na stos niepotrzebnych rzeczy – oddamy… biednym. To ubrania, w które już na pewno się nie mieścisz, a komuś się przydadzą. Dzielić się trzeba, prawda?
Babcia wzruszyła ramionami.
Olga spojrzała na stos dokumentów, na którym leżał jej telefon. I poczuła, jak krew odpływa jej z ciała. Zmroziło ją i odebrało oddech, jakby była kamiennym posągiem. Bardzo chciała nim teraz być i nic z tego nie rozumieć.
Do jej świadomości dotarło jednak, że cały czas ma przed nosem pismo z nakazem eksmisji. A pod nim jeszcze listy od gminy mówiące, że budynek nie jest własnością babci, że jest zadłużony, a babcia ma miejsce w domu seniora…
– Co to jest? – Głos Olgi drżał.
– Nie czytam tego, bo mi ciśnienie skacze. Chcą mnie wygnać czy coś – westchnęła babcia i przysiadła na fotelu przywalonym stertą zużytych ręczników i ścierek.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś? Trzeba walczyć o ten dom!
– Olga, ale on naprawdę nigdy nie był mój, nasz… Inne czasy to były, historia naszej rodziny jest taka pogmatwana.
– Nie zostawimy tego tak. Powalczymy. – Olga poczuła, że krew wraca na swoje miejsce, ale nie miała pomysłu, co zrobić.
Napisała esemesa do mamy, po czym uporządkowała i schowała najważniejsze dokumenty do torebki. Przy okazji wymacała wizytówkę, którą dzień wcześniej dostała od Agaty… Może poproszenie o pomoc wróżki nie jest jednak aż tak absurdalne?
CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ WERSJI