Psy ras drobnych - Olga Hund - ebook

Psy ras drobnych ebook

Hund Olga

3,7

Opis

Bohaterka: pacjentka (lat 28) depresyjna, bezczynna, zalegająca w łóżku, wycofana z relacji towarzyskich, przyjęta do szpitala psychiatrycznego z powodu pogarszania się stanu psychicznego i nadużywania leków. Cechuje ją postępująca apatia, spadek energii z zaleganiem w łóżku, utrata zainteresowań, gorsze skupienie i koncentracja uwagi, unikanie ludzi, płaczliwość z myślami i tendencjami samobójczymi. Pierwszej nocy w szpitalu płacze tak głośno i mruczy tak żałośnie, że pozostałe pacjentki w akcie zbiorowej zemsty okradają ją z gazety i mydła.

Miejsce wydarzeń: szpital w Kobierzynie, antyarka załadowana kobietami przeznaczonymi do wyginięcia, odrzuconymi egzemplarzami cechującymi się fatalną kombinacją genów.

Olga Hund zabiera nas w podróż przez lecznicę rozczarowania światem. Światem, w którym wszystko może być urojone, tylko przemoc jest prawdziwa. Sam szpital psychiatryczny to metafora systemu, w którym żyjemy. Jest lokalna waluta i jej zmienny kurs, władza i monopol na sprawowanie przemocy, kultura i sztuka. Jest też odpowiednik parlamentu i demokracji, które dają tak samo mało nadziei, jak te prawdziwe. Te „wczasy dla smutnych dzieci” są tylko po to, żeby przywrócić bohaterki do tego, co je tu przywiodło: do ojców, wujków, mężów, matek, Kościoła, rachunków, eksmisji i chwilówek. Do rozczarowania, które muszą nauczyć się przeżywać po cichu.

Katarzyna Rakowska, Inicjatywa Pracownicza


Czyta się z wypiekami, śmiechem i przerażeniem. Świetna na wakacje, do lasu, do autobusu, do grobu, na depresję i zbyt dobry humor. Wykręca mózg.

 

Ziemowit Szczerek



Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 61

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (590 ocen)
166
186
165
60
13
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
haniap87

Dobrze spędzony czas

ciekawa chociaż brakuje jakiejś klamry, pointć czegokolwiek na końcu. ksiązka bardzo krórkana urywa się jakby autorka nie miała sił/ pomysłu jak zakończyc tą opowieśx
00
Pani_kot

Dobrze spędzony czas

Ciekawe spostrzeżenia i styl, który dobrze się czyta. Jednak nie będę pewnie długo o niej pamiętać.
00
PANI-Z-TRASY88

Dobrze spędzony czas

Zaskakująco dowcipna, choć nie dowcipna na siłę. Przejmująca nagością opisu, choć przecież literackiego. Interesująca próba zmierzenia się osoby narratorki, "wykształconej j z miasta" z równością w jaką wpędza każda choroba, zwłaszcza psychiczna.
00
arhkym

Całkiem niezła

Momentami się utożsamiam, ma momenty. Ale mogłaby być czymś o wiele więcej.
00
MariaWojtkowiak

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawe opowiadanie. Polecam. Widziane z perspektywy oddziału psychiatrycznego.
00

Popularność




Redakcja serii Piotr Marecki
RedakcjaMarta Syrwid
KorektaMiłosz Biedrzycki
Projekt okładki Justyna Plec
Projekt typograficzny, skład i łamanie Małgorzata Chyc | www.bymouse.pl
Wydanie I
Olga Hund, Psy ras drobnych, Kraków 2018 Copyright © by the Author, 2018 Copyright © for this edition by Korporacja Ha!art, 2018
Fundacja Korporacja Ha!art prowadzi księgarnię w Bunkrze Sztuki
ISBN 978-83-65739-38-4
Wydawnictwo i księgarnia Korporacja Ha!art pl. Szczepański 3a, 31-011 Kraków tel. 12 426 46 03 (księgarnia), 12 422 25 28 (biuro) e-mail:[email protected] Księgarnia internetowa:www.ha.art.pl
Konwersja:eLitera s.c.

Seria prozatorska pod redakcją Piotra Mareckiego

• Jerzy Franczak, Trzy historye

• Sławomir Shuty, Bełkot

• Łukasz Orbitowski, Szeroki, głęboki, wymalować wszystko

• Piotr Cegiełka, Sandacz w bursztynie

• Sławomir Shuty, Cukier w normie

• Michał Palmowski, Przygody Hiszpana Dete

• Michał Witkowski, Lubiewo

• Marta Dzido, Małż

• Marian Pankowski, Rudolf

• Maciek Miller, Pozytywni

• Ewa Schilling, Głupiec

• Adam Wiedemann, Sceny łóżkowe

• Jan Dzban, Dentro

• Piotr Szulkin, Socjopatia

• Marian Pankowski, Bal wdów i wdowców

• Jerzy Nasierowski, Zbrodnia i...

• Piotr Czerski, Ojciec odchodzi

• Maciek Miller, Zakręt hipokampa

• Łukasz Orbitowski, Horror Show

• Joanna Pawluśkiewicz, Pani na domkach

• Joanna Wilengowska, Zęby

• Marta Dzido, Ślad po mamie

• Jan Krasnowolski, Klatka

• Marian Pankowski, Pątnicy z Macierzyzny

• Hubert Klimko-Dobrzaniecki, Raz. Dwa. Trzy

• Michał Zygmunt, New Romantic

• Joanna Pawluśkiewicz, Telenowela

• Jerzy Franczak, Przymierzalnia

• Wojciech Bruszewski, Fotograf

• Krzysztof Niemczyk, Kurtyzana i pisklęta

• Sylwia Chutnik, Kieszonkowy atlas kobiet

• Juliusz Strachota, Cień pod blokiem Mirona Białoszewskiego

• Natalia Rolleczek, Drewniany różaniec

• Marian Pankowski, Niewola i dola Adama Poremby

• Maciek Miller, Cockring

• Dominika Ożarowska, Nie uderzy żaden piorun

• Ewa Schilling, Codzienność

• Marian Pankowski, Tratwa nas czeka

• Piotr Szulkin, Epikryza

• Jerzy Franczak, NN

• Sławomir Shuty, Jaszczur

• Darek Foks, Kebab Meister

• Tomasz Pułka, Vida Local

• Ziemowit Szczerek, Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian

• Wojciech Bruszewski, Big Dick. Fikcja dokumentalna

• Jan Krasnowolski, Afrykańska elektronika

• Daniel Kot, Kierunkowy 22

• Marian Pankowski, Nastka, śmiej się! Opowiadania

• Sławomir Shuty, Dziewięćdziesiąte

• Łukasz Orbitowski, Horror Show [wyd. II popr.]

• Joanna Dziwak, Gry losowe

• Søren Gauger, Nie to / nie tamto

• Maciej Bobula, Katarzyna Gondek, Adam Miklasz, Aleksander Przybylski, Michał Zantman, Bękarty Wołgi. Klechdy miejskie

• Ziemowit Szczerek, Siódemka

• Juliusz Strachota, Relaks amerykański

• Flash fiction. Antologia

• Dariusz Orszulewski, Zjednoczone Siły Królestwa Utopii

• Stanisław Czycz, Nie wierz nikomu. Baza

• Konrad Janczura, Przemytnicy

• Maciej Piotr Prus, Przyducha

• Marta Dzido, Frajda

• Olga Hund, Psy ras drobnych

Najpierw spadł śnieg i byłam bezradna. Później zaczęło się jątrzyć. Później sześć razy byłam na oddziałach zamkniętych kilku szpitali psychiatrycznych, najczęściej w Kobierzynie. Za ostatnim razem przymusowo skierowano mnie na grupową terapię behawioralną i kiedy – po trzech miesiącach codziennej kilkugodzinnej mordęgi – terapia się skończyła, zaczęło mi się wreszcie trochę układać.

Później starałam się uporządkować chorobę w czasie. Żeby przypomnieć sobie daty, zaglądałam do kart wypisowych, bo bez nich nic nie pamiętam. Ani w którym roku skończyłam studia, ani kiedy „to się zaczęło”, ani ile razy miałam załamanie nerwowe i zabierała mnie do szpitala karetka albo taksówka.

.

Do szpitala psychiatrycznego przybywa się tylko od poniedziałku do piątku. Przy jego drzwiach wejściowych stoją wtedy salowi. Otaczają psychiatryk jak armia pałac.

Karetki przyjeżdżają do szpitala zwykle nocą. W dzień tylko wtedy, kiedy przywożą samobójców z chirurgii albo toksykologii. Jest to prestiż, kiedy wysyłają cię do szpitala w karetce. Za to taksówki, którymi podjeżdżamy do szpitala, są zawsze tej samej firmy – najtańszej. I choć każdy wie, że na model oraz kolor zamawianego samochodu nie ma się wpływu, to nowego pacjenta pozostali oceniają najpierw po taksówce i kierowcy, bo przecież los albo pan bóg sprzyjają bogatym. Kategorie są dwie: wiek auta i uroda kierowcy. Jak z daewoo wysiada pizda o twarzy jaszczurki i nie pomaga z bagażami to pacjent ma, przynajmniej na początku, przejebane na oddziale.

A ja przyjechałam karetką. I specjalnie byłam wesoła, żeby pacjentom wyglądającym ciekawie przez okna wysłać sygnał: lubcie mnie! Jestem lepsza od reszty tych mułowatych kobył u was w szpitalu!

.

Wieźli mnie tam, do Kobierzyna, ulicą Dietla, w biało-niebieskiej karetce modelu Polonez. Miała zepsute sprzęgło i dwa razy zgasła. Raz na Dietla, drugi raz na Rondzie Kocmyrzowskim. Nie wiązali.

Oni z przodu walczyli ze sprzęgłem, ja z tyłu schylałam głowę w kapturze, żeby mnie ktoś znajomy nie dostrzegł przez szybkę. Żeby się z tego wszystkiego nie rozkleić, zaczęłam podskakiwać na siedzeniu jak na furmance, co pędzi po wertepach na jarmark. Miałam w tej furmance dwa konie i je poganiałam, i śmiałam się. Jechaliśmy, jechaliśmy. Minęliśmy Zakrzówek, Tesco. Potem była jakaś stadnina koni czy ranczo, co nawet pasowało do mojego udawania, że jedziemy na jarmark po miętuski.

.

Dotarliśmy więc. I tu się zaczyna moja opowieść. O tym, że szpital to wczasy dla smutnych dzieci. Żeby wszystkie były w jednym miejscu.

.

Przy wejściu kołysze się na wietrze skupisko burych roślin. Na kupie zdechłych pędów wyrosły drobne białe kwiatuszki i to wszystko razem szumi, wali się na siebie. Tutaj, zaobserwuję to później na sobie, kocha się rośliny, zwłaszcza gnijące albo schnące.

.

Na drzwiach obok domofonu wisi kartka z informacją:

Proszę dzwonić RAZi cierpliwie czekać na otwarcie drzwi

Nie chcesz tu być, ale prosisz, żeby ci otworzono. Na damski z reguły krócej niż na męski, bo siostry na damskim są jakieś takie żwawsze. Zresztą „damski” i „męski” to określenia umowne, ale nie, bo gender, tylko dlatego, że po prostu jedną salę na damskim zajmują mężczyźni. Mają osobną toaletę, ale już wspólny prysznic, bo na piętrze jest tylko jeden i nie da się go podzielić.

.

Otwierają mi i wchodzę. Po długim korytarzu suną tłuste, nażarte sumy, niespiesznie, w tę i z powrotem. Są wrogie, albo tylko nieobecne. Na mój widok zbijają się w ławicę i odpływają w ciemność, szepcząc coś do siebie. Wokół nich krążą ci z afektywną dwubiegunową w fazie aktywnej. Jak ćmy: wpadają na siebie, obijają się, a kiedy kończy im się zwyżkowa forma, czołgają się pod kaloryfery i siedzą tam sobie obok zasuszonych much.

Znam ten szpital, ten oddział, bardzo dobrze. Nosiłam tu mamie gazety, jedzenie i podpaski.

Zawsze, jak ją odwiedzałam, to narzekała. Że wszystko stare, zaniedbane i nieszczelne. Że wiatr hula po korytarzu i po łazience, w której nawet kaloryfera nie ma i woda czasem zamarza. Ani zasłonki pod prysznic, ani żadnej szmaty, choćby takiej na okno, żeby nikt nie podglądał. Ani mopa do starcia jeziora od progu, bo w odpływach włosy. Że zimno nawet w lecie i że w pokojach ciaśniej niż w celach. I śmierdzi. Że się czytać nie da, nic się nie da, i że musi udawać, że śpi, żeby nikt nie zagadywał. I dbać o zepsuty czajnik musi i pilnować cukru, kawy, nawet majtek. Że jedyne, co można, to wałęsać się po korytarzu i podglądać, kto śpi, a kto nie.

No, ale po dotacjach unijnych jest tu zupełnie, zupełnie inaczej. Po pierwsze, pielęgniarki mają nowe makijaże. Po drugie, część okien jest plastikowych. Po trzecie, kompotu dają więcej, niż dawali mamie. Po czwarte, nowa łazienka (choć odpływ stary ze starymi włosami i pewnie jakimiś nowymi). Po piąte, ściany i krzesła w kolorze seledynowym. Po szóste, dwa pudełka nowych i w ogóle niewybrakowanych puzzli. Po siódme, czyste mopy.

.

Potem