Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
67 osób interesuje się tą książką
„Nieznajomy w mroku” – thriller, który rozbiera Cię z poczucia bezpieczeństwa. Strona po stronie. Znasz ten stan? Kiedy czujesz, że ktoś patrzy… zanim się odwrócisz. Że ktoś coś wie… zanim cokolwiek powiesz. Że gra się zaczęła… zanim zdążyłaś ustalić zasady. Ewa chciała tylko nowego życia. Z dala od przeszłości, od niedopowiedzeń, od własnych demonów. Ale zamiast spokoju, znalazła jego. Mężczyznę bez imienia. Bez twarzy. Ale z darem – potrafił czytać z niej, zanim sama nauczyła się siebie na nowo. „Nie dotykał mnie. Ale jego wzrok rozbierał mnie wolniej niż palce – i boleśniej.” To nie jest historia o miłości. To opowieść o uzależnieniu emocjonalnym, które przebiera się w zmysłowość. O obsesji, która wygląda jak fascynacja. O Tobie – i o tym, ile jesteś w stanie oddać, jeśli ktoś wystarczająco mocno sprawi, że poczujesz się… chciana. „Nieznajomy w mroku” to thriller psychologiczno-erotyczny dla kobiet, które wiedzą, czym jest lęk. Które wiedzą, że najniebezpieczniejsze rzeczy nie dzieją się w krzyku – ale w ciszy. W spojrzeniach. W szeptach. W tym, co nie zostało wypowiedziane… celowo. „Bałam się go… ale jeszcze bardziej bałam się siebie przy nim.” Ewa myślała, że kontroluje sytuację. Ale ten mężczyzna nie zostawiał śladów. Tylko pęknięcia....
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 245
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© Paweł Kwiatek, 2025
Thriller erotyczny dla fanów „50 twarzy Greya”, „365 dni” i „After”. Ewa wchodzi w niebezpieczną relację z tajemniczym mężczyzną, który wie o niej zbyt wiele. Między fascynacją a obsesją zaczyna się gra, której reguły ustala ktoś inny. Zakazana namiętność, psychologiczne napięcie i atmosfera mroku sprawiają, że tej historii nie da się odłożyć. Nieznajomy w mroku to książka, która rozbudzi emocje i zostawi cię z pytaniami
ISBN 978-83-8414-470-1
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Powieść, która rozpali Twoją wyobraźnię.
Historia o zakazanej namiętności
© Paweł Kwiatek 2024. Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie i sprzedaż bez zgody autora zabronione.
Dla tych, którzy wiedzą, że spojrzenie potrafi rozpalić, dotyk wywołać burzę, a miłość bywa najniebezpieczniejszą grą. „Czasami największe tajemnice kryją się w najprostszych spojrzeniach, a jedna noc może zmienić całe życie… jeśli odważysz się przekroczyć
granicę.”
Drogi Czytelniku,
„Nieznajomy w mroku” to nie tylko historia miłości i namiętności — to opowieść o tym, jak nieoczekiwane spotkania potrafią zmienić nasze życie. Każdy z nas nosi w sobie granice, których boimy się przekroczyć, ale to właśnie za nimi kryją się największe emocje.
Pisałem tę książkę, abyś mógł poczuć każdą emocję — bicie serca bohaterów, ich lęk i płomienną namiętność. Chcę, abyś zatrzymał się na chwilę, zadał sobie pytania o własne pragnienia i granice.
Dziękuję, że wybrałeś tę opowieść. Twoje zaufanie jako czytelnika to dla mnie największy zaszczyt. Mam nadzieję, że ta historia zostawi w Twojej pamięci ślad.
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Paweł Kwiatek
Noc była gęsta jak aksamit, przeszywana jedynie migotliwym światłem latarni, które rzucały długie cienie na wilgotny bruk. Miasto zdawało się wstrzymywać oddech, kryjąc swoje sekrety w mroku. Krople deszczu opadały z nieba w leniwym rytmie, tworząc kałuże
odbijające migotanie ulicznych świateł.
Ewa szła szybkim krokiem, trzymając kurczowo pasek torebki. Przemoczony płaszcz kleił się do jej ciała, a włosy, które kilka godzin temu wyglądały idealnie, teraz opadały na twarz w mokrych pasmach. Powrót do rodzinnego miasta nie miał być taki. W jej głowie kotłowały się pytania — po co tu wróciła? Dlaczego sądziła, że odnajdzie tu spokój?
I wtedy go zobaczyła.
Stał oparty o latarnię, z rękami wciśniętymi w kieszenie
ciemnego płaszcza. Jego sylwetka była niemal
nieruchoma, jakby stanowił część pejzażu. A jednak coś w jego postawie przyciągało uwagę. W powietrzu unosiła się nuta dymu papierosowego, mieszając się z zapachem mokrej ziemi i benzyny.
Przez moment Ewa sądziła, że to ktoś, kogo zna. Kiedy jednak podeszła bliżej, zrozumiała, że nigdy wcześniej go nie widziała. Było coś dziwnie znajomego w sposobie, w jaki na nią patrzył — jakby znał wszystkie jej tajemnice.
Dobry wieczór — powiedział niskim, lekko chrapliwym głosem.
Ewa zamarła. Słowa były proste, a jednak sprawiły, że wstrzymała oddech. Mężczyzna wyprostował się, rzucając na ziemię niedopałek papierosa. Ogień zamigotał, zanim zgasł w kałuży.
Dobry wieczór — odpowiedziała, zaskoczona własną odwagą.
Ich spojrzenia spotkały się, a czas jakby na chwilę stanął w miejscu. Głębokie, stalowoszare oczy mężczyzny zdawały się ją przenikać. Poczuła, jakby nagle stała się przezroczysta, jakby każde jej sekrety były teraz na widoku.
Jesteś tu nowa — stwierdził, a nie zapytał.
To zdanie wytrąciło ją z równowagi. Coś w jego głosie sprawiło, że serce przyspieszyło, a w żołądku poczuła dziwne ukłucie — strach? A może ekscytację?
Właściwie… wróciłam — poprawiła go, czując, że jego spojrzenie wcale nie jest przypadkowe.
Wróciłaś, żeby znaleźć to, czego szukasz? — zapytał z lekkim uśmiechem, który bardziej przypominał cień niż prawdziwy wyraz radości.
Nie odpowiedziała. W głowie huczały setki pytań, a z każdym kolejnym momentem miała coraz silniejsze wrażenie, że ta noc — i ten mężczyzna — na zawsze
zmienią jej życie.
Ewa wracała z pracy późnym wieczorem. Deszcz padał nieustannie od kilku godzin, wypełniając miasto melodią kropli uderzających o bruk. Wilgotny zapach ziemi i benzyny mieszał się z chłodem, który przenikał jej płaszcz. Szła szybko, zaciskając dłonie na pasku torebki, gdy nagle coś ją zatrzymało. Na rogu ulicy, w blasku latarni, stał mężczyzna. Był nieruchomy, jakby był częścią otoczenia — cieniem, który przypadkiem wślizgnął się w rzeczywistość. Ciemny płaszcz otulał jego sylwetkę, a dłonie skryte w kieszeniach zdradzały jedynie lekkie poruszenie, jakby zmagał się z jakąś myślą.
Ewa spowolniła krok, czując, jak serce zaczyna bić szybciej. Nie wiedziała, dlaczego nieznajomy przyciągnął jej uwagę. Może to przez spojrzenie — intensywne, choć ukryte w półmroku. A może przez sposób, w jaki jego postać zdawała się być jednocześnie obca i dziwnie znajoma. Przez moment walczyła ze sobą, zastanawiając się, czy nie przejść na drugą stronę ulicy, ale coś w nim ją fascynowało.
Dobry wieczór — powiedział, zanim zdążyła się odwrócić i odejść. Głos był niski, spokojny, niemal hipnotyzujący. Ewa wstrzymała oddech, zaskoczona. Nieznajomy, który jeszcze przed chwilą wydawał się być częścią tła, teraz nagle nabrał realności.
Zatrzymała się, unosząc wzrok na jego twarz. Było w niej coś dziwnego, jakby jednocześnie łagodne i niepokojące rysy łączyły się w idealną harmonię. Deszcz spływał po jego policzkach, ale zdawał się go zupełnie ignorować. Ewa poczuła, jak jej serce przyspiesza.
Dobry wieczór — odpowiedziała, próbując nadać swojemu głosowi pewność, której wcale nie czuła.
Nieznajomy przyglądał się jej przez chwilę w milczeniu, jakby analizował każde jej słowo.
Nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze przejdzie tędy o tej porze — powiedział, a w jego głosie wyczuła lekką nutę ciekawości, ale i coś jeszcze, czego nie potrafiła nazwać. Nie wiedziała, czy to zaufanie, czy może ostrożność. Deszcz padał nieprzerwanie, tłumiąc inne odgłosy miasta, które jakby w tej chwili przestało istnieć. Byli tylko oni — ona i ten mężczyzna, którego obecność wywoływała w niej dziwne napięcie.
Nie jest to moja codzienna trasa — przyznała, choć sama nie wiedziała, dlaczego mu to powiedziała. Nieznajomy uniósł delikatnie brew, jakby jej słowa były dla niego interesującą zagadką. Przez chwilę milczeli, a ona poczuła, jak każda sekunda przeciąga się w wieczność. Jego spojrzenie przyciągało ją jak magnes, a jednocześnie wywoływało dreszcze, które przebiegały wzdłuż jej kręgosłupa.
Niektóre przypadki są ciekawsze, niż się wydaje — odparł w końcu, a jego usta wygięły się w ledwie zauważalnym uśmiechu. Ewa poczuła, że ten mężczyzna nie mówi o przypadkach, ale o niej. Jakby wiedział coś, czego ona jeszcze nie rozumiała.
Chciała zapytać, co dokładnie miał na myśli, ale zanim zdążyła, zrobił krok bliżej, wciąż utrzymując bezpieczny dystans. W świetle latarni jego rysy były wyraźniejsze — ostre, niemal idealne, jakby wycięte w kamieniu.
Wyglądał na kogoś, kto rzadko dopuszczał innych do swojego świata.
Wracasz sama? — zapytał nagle, a jego głos, choć spokojny, zabrzmiał jak cicha przestroga.
Ewa przez chwilę milczała, zaskoczona tonem jego pytania. Coś w jego głosie sprawiło, że poczuła się jednocześnie niekomfortowo i zaintrygowana. Deszcz bębnił o bruk, a ona czuła, jak chłód przenika przez jej płaszcz, ale to nie zimno wywoływało w niej dreszcze. — Tak, jestem sama — odpowiedziała, starając się, by zabrzmiało to naturalnie. Nieznajomy uniósł delikatnie głowę, jakby analizował jej słowa. W jego spojrzeniu było coś, co sprawiało, że czuła się, jakby była pod lupą, a jednocześnie… bezpieczna? Sama nie wiedziała, skąd to wrażenie, bo przecież był obcy. — W takim razie musisz być ostrożna — powiedział spokojnie, jakby ostrzeżenie było częścią rozmowy.
Ewa chciała zapytać, dlaczego to mówi, ale zamiast tego jej usta same wypowiedziały inne słowa: — A ty? Wracasz stąd czy czekasz? Pytanie zawisło w powietrzu, a na jego twarzy pojawiło się coś w rodzaju rozbawienia. Nie był to uśmiech, ale jego oczy zdradzały, że jej ciekawość go bawiła. — Może czekam — odpowiedział tajemniczo. — Ale może po prostu jestem tu, gdzie powinienem być. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Jego słowa miały w sobie coś głębszego, co wydawało się uderzać w nią z większą siłą, niż by chciała. Było coś niesamowicie magnetycznego w jego obecności.
Zrobiła krok do tyłu, ale nie dlatego, że chciała odejść — chciała zobaczyć, czy on ruszy za nią. Mężczyzna nie poruszył się. Stał tam, jakby miejsce, w którym był, było jego schronieniem, jego azylem. Tylko jego oczy śledziły każdy jej ruch, analizując każdy gest, który wykonała. — Powinnam iść — powiedziała w końcu, choć jej głos zdradzał wahanie.
Mężczyzna uniósł lekko brew, jakby jej słowa były bardziej intrygujące, niż chciała, by były. Deszcz wciąż padał, tworząc cichą melodię, która wypełniała przestrzeń między nimi. Ewa przez moment czuła, że czas się zatrzymał, jakby ta chwila miała trwać wiecznie. — Czasami decyzje, które wydają się najprostsze, prowadzą do najciekawszych miejsc — powiedział spokojnie, a jego słowa zawisły w powietrzu jak niewypowiedziane pytanie. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Był w nim spokój, który jednocześnie koił i niepokoił. Był jak łagodna burza, cicha i groźna.
Może masz rację — rzuciła w końcu, czując, że każda sekunda tej rozmowy wywołuje w niej napięcie, które zaczynało być trudne do zniesienia. Nieznajomy uśmiechnął się, ale tak subtelnie, że mogła przysiąc, że to tylko złudzenie. — Nie zawsze mam rację, ale dziś mogę — odparł, a jego głos brzmiał jak cichy dźwięk podkładu deszczu. Każde jego słowo zdawało się być ważniejsze niż to, co naprawdę mówił.
Ewa czuła, że musi odejść, ale coś ją powstrzymywało. Nie było w tym logiki, ale jej serce zdawało się być uwiązane w tej chwili, w tym miejscu. Zrobiła krok w bok, jakby testowała swoje siły, ale on wciąż tam był, jego spojrzenie śledziło każdy jej ruch. — Może kiedyś powiesz mi, dlaczego tu byłaś — powiedział, jakby to zdanie miało zamknąć ich rozmowę, ale jednocześnie zostawić otwartą furtkę na przyszłość.
Ewa poczuła, jak ciarki przebiegają jej po karku. Nie mogła już dłużej wytrzymać tego napięcia. — Może kiedyś — odpowiedziała, a jej głos był bardziej łagodny, niż chciałaby, by był. Potem odwróciła się i zaczęła iść, czując, że każdy krok oddala ją od czegoś, czego nie zdążyła zrozumieć.
Ewa czuła, jak każdy krok w głąb ciemnej ulicy staje się cięższy. Deszcz przesiąkał przez materiał płaszcza, a chłód przeszywał jej ciało, ale to nie zimno było powodem, dla którego jej dłonie lekko drżały. Nie mogła przestać myśleć o mężczyźnie, którego zostawiła za sobą. Jego słowa brzmiały w jej głowie jak echo, wypełniając ciszę, której deszcz nie był w stanie zagłuszyć. Każde „może” zdawało się skrywać coś, co wykraczało poza proste znaczenie.
Nie odwróciła się. Coś w niej kazało jej iść dalej, choć czuła, że jej serce zostało gdzieś na tym rogu, pod blaskiem migotliwej latarni. W powietrzu wciąż czuła zapach deszczu mieszający się z jego obecnością, jakby jego sylwetka była częścią miasta, które właśnie próbowała opuścić.
W pewnym momencie zatrzymała się na chwilę, słysząc kroki za sobą. Były ciche, ledwo słyszalne, niemal zlewające się z dźwiękiem deszczu, ale wystarczająco wyraźne, by wzbudzić w niej niepokój. Serce zaczęło bić szybciej, gdy powoli obejrzała się za siebie. Ulica była pusta. Żadnych ludzi, żadnych cieni — tylko blask ulicznych latarni i deszcz odbijający się od mokrego bruku.
Ewa wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Może to tylko jej wyobraźnia. Może to echo jej własnych kroków, odbijające się od ścian wąskiej uliczki. Ale z każdym kolejnym krokiem to uczucie nie opuszczało jej. Mężczyzna, którego zostawiła za sobą, zdawał się być obecny nawet teraz, w miejscu, gdzie powinna być sama.
Zatrzymała się przed drzwiami swojego mieszkania, dłoń drżała lekko, gdy sięgała po klucz. Wsunęła go do zamka, a potem obejrzała się raz jeszcze. Czy naprawdę była tu sama?
Weszła do środka, zamykając drzwi za sobą z westchnieniem ulgi, ale napięcie w jej ciele nie znikało. Krople deszczu spływały po jej twarzy, kiedy opierała się o drzwi, starając się złapać równowagę. Cichy dźwięk zegara ściennego zdawał się być jedynym przypomnieniem, że wróciła do swojego świata — miejsca, które powinno być schronieniem, a teraz wydawało się obce i zimne.
Zdjęła płaszcz, który był ciężki od wilgoci, i rzuciła go na oparcie krzesła. Drżące dłonie wsunęła do kieszeni spodni, starając się zapanować nad emocjami, które z każdą chwilą wydawały się coraz bardziej nieuzasadnione. Co w tym mężczyźnie było takiego, że nie mogła przestać o nim myśleć? Jego spojrzenie, głos, obecność — wszystko to zdawało się zostawić w niej ślad, którego nie potrafiła zignorować.
Podeszła do okna, odgarniając wilgotne włosy z twarzy. Z ulicy wciąż dochodził cichy dźwięk deszczu. Wpatrywała się w latarnię, pod którą rozmawiali, ale nikogo tam już nie było. Mimo to miała wrażenie, że gdzieś w mroku ktoś ją obserwuje. Może to tylko echo tej dziwnej rozmowy. Może wyolbrzymiała zwykłe spotkanie. Ale czy na pewno było ono zwykłe?
Zamknęła okno, starając się odciąć od chłodu i dźwięków miasta, ale jej myśli wciąż wracały do niego. Czy znał ją wcześniej? Jego słowa zdawały się mieć głębszy sens, jakby wiedział coś, czego ona nie mogła pojąć. Westchnęła, przejeżdżając dłonią po twarzy, i skierowała się do kuchni, gdzie woda na herbatę już zaczęła się gotować.
Dźwięk czajnika wyrwał ją z zamyślenia, ale nie przyniósł ulgi. Napięcie w jej ciele było jak ukryty głos, który szeptał, że ta noc wcale się jeszcze nie skończyła.
Ewa wzięła kubek gorącej herbaty w dłonie, licząc, że ciepło napoju rozproszy napięcie, które wciąż nie chciało jej opuścić. Usiadła przy stole, a jej spojrzenie mimowolnie wędrowało w stronę okna. Próbowała przekonać siebie, że to, co czuła, było jedynie efektem wyobraźni, nadinterpretacją tej dziwnej rozmowy. Ale coś głęboko w niej mówiło, że to nie koniec. Z każdą minutą, którą spędzała w ciszy swojego mieszkania, jej umysł wracał do tamtego miejsca. Do latarni, do jego głosu. Był w nim spokój, ale też siła, która wydawała się przenikać prosto do jej wnętrza. Kim on był? Dlaczego ta rozmowa wywołała w niej taką lawinę myśli? Spojrzała na zegar. Była prawie północ, a ona wciąż nie potrafiła znaleźć spokoju.
Wstała, nieświadomie krążąc po pokoju, jakby ciało samo szukało odpowiedzi. Na chwilę przystanęła przed lustrem, patrząc na swoje odbicie. Wyglądała inaczej — jak ktoś, kto dopiero wraca z dalekiej podróży. Zmęczona, ale z przebłyskiem czegoś nowego, nieznanego. Czy to lęk? Czy może coś, czego nie chciała nazwać wprost? Nie mogła tego zignorować. Zanim się zorientowała, znowu była przy oknie, patrząc na pustą ulicę. Latarnia, pod którą się spotkali, rzucała ciepły blask na mokry bruk, a w jej głowie pojawiła się jedna myśl: co, jeśli on wciąż tam jest?
Kubek w jej dłoniach powoli stygnął, ale Ewa tego nie zauważała. Jej serce zaczęło bić szybciej, gdy wyobraźnia podsuwała obrazy jego sylwetki, jego oczu. Jakby wiedział więcej, niż chciała przyznać nawet przed sobą. Może powinna zapomnieć o wszystkim i po prostu położyć się spać? Ale nie potrafiła — coś w tej chwili zdawało się wołać ją z powrotem, jakby tam, w ciemności, czekała na nią odpowiedź, której szukała. Przymknęła oczy i przez chwilę poczuła się niemal pewna, że usłyszała cichy szept, jakby ktoś wzywał ją po imieniu.
Ewa otworzyła oczy, lecz mieszkanie było pogrążone w ciszy. Szept, który wydawał się tak wyraźny, zniknął, zostawiając za sobą jedynie echo w jej myślach. Wstała z miejsca, czując, jak napięcie narasta z każdą chwilą. Złapała się na tym, że jej ręka drży, kiedy próbowała uchylić firankę i spojrzeć na ulicę. Latarnia nadal świeciła, rozświetlając mokry bruk, ale ulica była pusta. Żadnego ruchu, żadnej sylwetki.
„Wydaje ci się”, powiedziała do siebie w myślach, ale nawet te słowa nie przyniosły jej spokoju. Coś w niej nie dawało jej odpocząć, jakby czuła niewidzialne spojrzenie, które wciąż na nią patrzyło. Czy to możliwe, że to był tylko zbieg okoliczności? Przecież nie znała tego mężczyzny. Nigdy wcześniej go nie widziała. A jednak miał w sobie coś, co wywoływało w niej sprzeczne emocje.
Chwyciła kubek z herbatą i podeszła do kanapy, próbując odnaleźć spokój. Jej telefon leżał na stoliku, a ekran rozświetlił się cichym powiadomieniem. Spojrzała na niego niechętnie, licząc, że to tylko przypadkowy alert, ale zamiast tego zobaczyła wiadomość. „Dziwna noc, prawda?” — przeczytała, a krew odpłynęła jej z twarzy.
Telefon niemal wypadł jej z ręki. Nie rozpoznała numeru, a treść wiadomości była krótka i niepokojąca. Czy to możliwe, że to on? Przez moment wahała się, czy powinna odpowiedzieć, ale coś w niej mówiło, że lepiej tego nie robić. Wyłączyła ekran, jakby chciała odciąć się od tego, co się dzieje, ale niepokój w niej tylko rósł.
Usiadła z powrotem na kanapie, próbując się uspokoić. „To tylko zbieg okoliczności” — powtarzała sobie w myślach, ale uczucie, że coś w tej nocy było inne, nie chciało jej opuścić. Jej dłonie nadal drżały, kiedy kubek osunął się lekko na kolana.
Cisza w mieszkaniu stawała się niemal namacalna. Ewa poczuła, jak napięcie oplata ją niczym niewidzialne nici, z których nie potrafiła się uwolnić. Wiadomość na telefonie wciąż pulsowała w jej myślach, przypominając o swojej obecności, choć ekran był wyłączony. Kto to był? Czy naprawdę miało to związek z tym mężczyzną, którego spotkała? Czy mogła pozwolić sobie na ignorowanie czegoś tak dziwnego?
Zebrała się w sobie i odblokowała telefon, by raz jeszcze spojrzeć na wiadomość. „Dziwna noc, prawda?” — te słowa wydawały się tak zwyczajne, a jednocześnie pełne ukrytego znaczenia. Serce biło jej szybciej, kiedy kciuk zawisł nad ekranem, gotowy do wpisania odpowiedzi. „Kim jesteś?” — napisała, ale nie wysłała. Siedziała nieruchomo, patrząc na słowa, które wydawały się tak małe i niewystarczające.
W końcu zdecydowała się usunąć wiadomość. Nie chciała prowokować czegoś, czego nie rozumiała. Telefon odłożyła z powrotem na stolik i próbowała skupić się na czymś innym, ale jej myśli nie pozwalały jej odpocząć. Był tam, na ulicy, a teraz, jakby przez niewidzialną nić, wciąż był obecny w jej świecie.
Usłyszała delikatne pukanie do drzwi. Serce niemal podskoczyło jej do gardła. Kto mógłby odwiedzać ją o tej porze? Przez chwilę zastanawiała się, czy po prostu nie zignorować dźwięku, ale coś ją zmusiło, by wstać i podejść do drzwi. Przyłożyła ucho do zimnej powierzchni, ale nic nie usłyszała. Czy to możliwe, że jej wyobraźnia zaczęła z nią igrać?
Delikatnie przekręciła zamek i uchyliła drzwi. Korytarz był pusty. Powietrze było ciężkie, jakby coś nienazwanego unosiło się w przestrzeni. Ale nie było tam nikogo.
Ewa zamknęła drzwi, opierając się o nie plecami. Oddech miała płytki, a jej serce waliło jak oszalałe. Mieszkanie było pogrążone w ciszy, ale w jej głowie kłębiły się obrazy, które nie pozwalały jej się uspokoić. Wciąż czuła na sobie jego spojrzenie, jakby nawet teraz patrzył na nią przez ściany, przez przestrzeń, przez myśli, które krążyły wokół niego.
Przypomniała sobie sposób, w jaki jego głos przeszył noc — cichy, ale nasycony jakimś nieokreślonym żarem. Każde słowo brzmiało jak obietnica, jak zapowiedź czegoś, co było poza jej zasięgiem, a jednak tak blisko. Przesunęła dłonią po karku, próbując zapanować nad napięciem, które sprawiało, że jej ciało zdawało się bardziej czułe na każdy dotyk, na każdy szelest powietrza.
Wróciła na kanapę, ale jej ciało nie chciało znaleźć spokoju. Wyobraźnia zaczęła igrać z nią, podsuwać obrazy — jego twarz zaledwie kilka centymetrów od jej, jego ręce powoli zbliżające się do niej. Te obrazy były tak wyraźne, że niemal czuła jego oddech na swojej skórze. Czy to wszystko było tylko przypadkiem? Czy ta noc miała coś, co wykraczało poza logikę?
Ewa otworzyła okno, chcąc wpuścić do środka trochę chłodnego powietrza. Ale zamiast ulgi, poczuła dziwne drżenie w swoim ciele, gdy spojrzała na pustą ulicę. Było coś dziwnie zmysłowego w tej ciszy, w tej samotności, która nie pozwalała jej odetchnąć. Myśl o jego dłoniach, które dotykają jej skóry, była tak intensywna, że mimowolnie przejechała palcami po własnym ramieniu.
„Przestań”, skarciła się w myślach, ale w głębi duszy wiedziała, że nie chce przestać. Ten mężczyzna rozbudził w niej coś, czego nie rozumiała, ale co pulsowało w niej jak zapomniane pragnienie.
Ewa zamknęła okno i przylgnęła czołem do zimnej szyby, próbując zapanować nad sobą. Chłód szkła koił tylko na chwilę, bo w jej wnętrzu wciąż tliło się coś, czego nie mogła ugasić. Czuła, jak jej oddech przyspiesza, a serce szaleje, jakby wiedziało więcej niż ona. Ten mężczyzna był zagadką, której nie potrafiła rozwiązać, a jednocześnie pragnęła się w nią zagłębiać coraz bardziej.
Obraz jego twarzy powrócił z nową siłą. Jego spojrzenie, które przeszywało ją na wskroś, te lekko uniesione kąciki ust, jakby znał odpowiedzi na pytania, których nawet nie zdążyła zadać. W tym spojrzeniu było coś, co sprawiało, że czuła się naga — nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie. Jakby widział każdą jej myśl, każdy najskrytszy sekret.
Nie potrafiła się oprzeć. Sięgnęła po telefon, odblokowała ekran i ponownie spojrzała na wiadomość. „Dziwna noc, prawda?” — te słowa pulsowały na wyświetlaczu, niemal żywe, jakby miały własną świadomość. Tym razem nie wahała się długo. Odpisała: „Kim jesteś?”. Jej palce zawahały się tylko na ułamek sekundy, zanim nacisnęła „wyślij”.
Chwila oczekiwania była nie do zniesienia. Siedziała z telefonem w dłoni, czując, jak napięcie wypełnia każdy zakamarek jej ciała. Kiedy ekran rozświetlił się ponownie, a na wyświetlaczu pojawiło się „wiadomość dostarczona”, jej serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Ale odpowiedź nie nadeszła.
Wstała z kanapy i zaczęła nerwowo przechadzać się po pokoju. Każdy krok wydawał się wydłużać czas, jakby przestrzeń wokół niej zyskała inną grawitację. Wyglądało na to, że cokolwiek się działo, było poza jej kontrolą, a jednocześnie czuła, jakby coś w niej pragnęło, by ta kontrola całkowicie wymknęła jej się z rąk.
Nieznajomy. Jego obecność, choć tylko w jej myślach, była bardziej namacalna niż kiedykolwiek wcześniej.
Ewa starała się zignorować uczucie, które powoli pochłaniało każdy zakamarek jej myśli. Nie była w stanie skupić się na niczym innym. Każdy oddech wydawał się cięższy, jakby powietrze było nasycone czymś nieuchwytnym, a jednocześnie obezwładniającym. Wspomnienie mężczyzny, jego spojrzenia, przeszywającego na wskroś, wciąż unosiło się gdzieś nad nią, przypominając o chwili, która nie powinna mieć takiego wpływu.
Wzięła głęboki oddech i zerknęła na telefon. Wyświetlacz milczał, a jej wiadomość pozostawała bez odpowiedzi. To tylko dodawało jej niepokoju, ale była w tym też jakaś dziwna fascynacja. Dlaczego tak bardzo chciała, żeby odpowiedział? Dlaczego jego milczenie rozbrzmiewało w niej głośniej niż wszystkie słowa?
Wstała i zaczęła krążyć po pokoju. Każdy krok był coraz szybszy, jakby próbowała uciec przed czymś, co tkwiło w niej samej. W końcu przystanęła przy lustrze, przyglądając się swojej twarzy. Była czerwona, z drobnymi kroplami potu na skroniach. Jej oczy były pełne emocji, których nie potrafiła opisać.
Przejechała dłonią po szyi, jakby próbowała uspokoić puls, który czuła pod palcami. To napięcie było niemal fizyczne, jakby każdy fragment jej ciała reagował na coś, czego nie mogła dotknąć. Przypomniała sobie, jak jego głos wibrował w powietrzu, jak obietnica. Wtedy, na tej ulicy, wydawał się mieć nad nią władzę, której nie chciała się przyznać.
Jej myśli przerwał dźwięk telefonu. Drgnęła, a jej serce niemal wyskoczyło z piersi. Sięgnęła po urządzenie, z nadzieją i strachem jednocześnie. „Czy już się boisz, Ewo?” — przeczytała, a jej palce zacisnęły się mocno na obudowie telefonu.
Jej serce zamarło na ułamek sekundy. „Czy już się boisz, Ewo?” — te słowa pulsowały na ekranie, jakby miały swoje własne życie, jakby były czymś więcej niż zwykłym tekstem. Palce drżały, kiedy przesunęła ekran, by przeczytać wiadomość ponownie, jakby chciała upewnić się, że to nie była iluzja. Skąd znał jej imię? Jak mógł wiedzieć, kim jest?
Przyciągnęła telefon bliżej, jakby fizyczna bliskość mogła jej pomóc zrozumieć znaczenie tych słów. Jej kciuk zawisł nad ekranem, gotowy do napisania odpowiedzi, ale coś ją powstrzymywało. Każda komórka jej ciała krzyczała, że powinna rzucić telefon i uciekać, ale ciekawość była silniejsza.
„Kim jesteś?” — wpisała, po czym zawahała się. Czuła, jakby to pytanie odsłaniało przed nim więcej, niż powinna pozwolić. Ale zanim mogła rozważyć inne możliwości, jej palec dotknął „wyślij”. Wiadomość poszła. I nagle cisza stała się jeszcze bardziej intensywna, wypełniając pokój jak ciężka mgła.
Minęła minuta. Potem druga. Jej wzrok był wbity w telefon, a każda sekunda zdawała się rozciągać w nieskończoność. Gdy ekran w końcu rozbłysł, Ewa niemal upuściła urządzenie.
„Twoje serce już wie” — brzmiała odpowiedź. Te trzy słowa były prostsze, a jednocześnie bardziej niepokojące niż cokolwiek, co mogła sobie wyobrazić. Serce zaczęło jej bić szybciej, jakby faktycznie próbowało jej coś powiedzieć.
Odłożyła telefon na stół, jakby był gorący, jakby jego dotyk mógł ją sparzyć. Wstała, krążąc nerwowo po pokoju. Czuła, jak jej oddech przyspiesza, a w głowie zaczęły pojawiać się obrazy. Jego oczy, jego głos, jego obecność. Był w jej myślach, w jej ciele, jakby od zawsze miał tam swoje miejsce.
Ewa przysiadła na brzegu kanapy, próbując uspokoić chaos, który panował w jej głowie. Telefon leżał na stole, jakby sam w sobie był zagrożeniem, jakby pulsował energią, której nie mogła zignorować. Jego odpowiedź odbijała się echem w jej umyśle. „Twoje serce już wie” — te słowa wydawały się bardziej osobiste niż cokolwiek, co kiedykolwiek usłyszała.
Zamknęła oczy i wzięła kilka głębokich oddechów. Jednak zamiast spokoju poczuła ciepło, które rozlewało się po jej ciele. Jak mógł wywołać w niej takie reakcje, nie będąc nawet w pobliżu? Jak mógł sprawić, że jej myśli krążyły wokół niego, jakby był jedyną osobą, która istniała?
Wstała z miejsca i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Jej oczy błyszczały, ale nie ze strachu — było w nich coś innego. Pożądanie? Ciekawość? Sama nie wiedziała. Przejechała palcami po szyi, czując pod skórą puls, który zdawał się przyspieszać z każdą sekundą.
Chciała wyjść. Potrzebowała powietrza, czegoś, co oderwie ją od tego dziwnego stanu, ale jej nogi nie chciały się poruszyć. W głowie wciąż miała obraz jego twarzy — te oczy, które patrzyły na nią, jakby znały każdy jej sekret, każdy najmniejszy zakamarek duszy.
Telefon znów zawibrował. Ten dźwięk przerwał ciszę, sprawiając, że serce podskoczyło jej do gardła. Sięgnęła po urządzenie, jej ręka drżała, kiedy przesuwała ekran, by zobaczyć wiadomość. „Wyjdziesz, Ewo?” — przeczytała, a krew odpłynęła jej z twarzy.
Stała przez chwilę nieruchomo, czując, jak świat wokół niej zwalnia. Jak mógł wiedzieć? Czy naprawdę obserwował ją teraz, w tej chwili? Jej spojrzenie powędrowało w stronę okna.
Jej ręka zamarła w połowie ruchu, gdy spojrzała na telefon. Wiadomość była krótka, ale zdawała się rezonować w całym pomieszczeniu. „Wyjdziesz, Ewo?” — słowa te nie były zwykłym pytaniem. Miały w sobie coś prowokującego, jakby miały zmusić ją do podjęcia decyzji, której sama nie była gotowa.
Poczuła, jak serce bije mocniej, a oddech staje się krótszy. Nie miała pojęcia, skąd mógł wiedzieć, co teraz czuje, co myśli. Wciąż wpatrywała się w ekran, jakby odpowiedź miała pojawić się sama, jakby kolejny ruch należał nie do niej, ale do czegoś większego.
Przesunęła palcami po szyi, starając się uspokoić napięcie, które rozlało się po jej ciele. Myśli kłębiły się w głowie. Wyjść? A co jeśli czeka tam na nią? A jeśli to tylko gra, a ona jest w niej jedynie pionkiem?
Nie mogła już usiedzieć w miejscu. Przeszła przez pokój, otwierając okno. Noc była ciężka, powietrze lepkie od wilgoci, a w oddali wciąż słychać było krople deszczu odbijające się od dachów. Ulica wydawała się pusta, ale w jej wnętrzu rosło przekonanie, że ktoś tam jest. Ktoś, kto czeka.
Nagle poczuła niepokój, ale ten rodzaj niepokoju, który graniczył z fascynacją. Przypomniała sobie ton jego głosu — to, jak delikatnie, ale stanowczo prowadził rozmowę, jakby każdy wyraz był starannie dobrany, by zasiać w niej niepokój i pragnienie.
Chwyciła płaszcz z oparcia krzesła, a jej dłonie zadrżały, gdy zbliżyła się do drzwi. Każdy ruch wydawał się nasycony znaczeniem. Serce biło jej jak szalone, a w jej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa z wiadomości. W końcu przekręciła klucz i otworzyła drzwi.
Chłód nocnego powietrza uderzył ją w twarz, wyrywając z letargu, który przez ostatnie godziny wypełniał jej ciało. Klatka schodowa była cicha, a echo jej kroków odbijało się od ścian, tworząc atmosferę dziwnego napięcia. Z każdym kolejnym schodkiem czuła, jak adrenalina przepływa przez jej żyły, napędzana zarówno strachem, jak i czymś, czego nie potrafiła nazwać.
Drzwi wejściowe do budynku otworzyły się z cichym skrzypieniem, a ona wyszła na zewnątrz. Deszcz już nie padał, ale ulica wciąż lśniła od wilgoci, odbijając blask latarni. Wszystko wokół zdawało się być zamrożone w czasie — żaden samochód, żaden dźwięk. Była tylko ona i jej niepokój, który pulsował gdzieś głęboko w niej.
Rozejrzała się, ale nikogo nie zobaczyła. Ulica wydawała się pusta, a mimo to nie mogła pozbyć się wrażenia, że nie jest sama. Czuła to. Czuła, jakby ktoś patrzył na nią z cienia, jakby każdy jej ruch był obserwowany.
„Gdzie jesteś?” — wyszeptała pod nosem, niemal nieświadomie. Jej głos zdawał się zagubić w gęstym powietrzu, jakby noc wchłonęła go w całości.
Nagle jej telefon zawibrował w kieszeni. Dźwięk był nagły, niemal szokujący w tej ciszy. Drżącą dłonią sięgnęła po urządzenie i spojrzała na ekran. „Za tobą” — przeczytała, a jej ciało przeszył dreszcz.
Odwróciła się gwałtownie, ale za nią nie było nikogo. Latarnia rzucała miękkie światło na pusty chodnik, a jedyny dźwięk, jaki słyszała, to własny oddech. Czuła jednak, że coś jest nie tak. Czuła, że ten ktoś jest blisko.
Serce waliło jej tak głośno, że wydawało się, jakby mogło rozbrzmiewać w całej okolicy. Jej dłonie zacisnęły się na telefonie, którego ekran wciąż świecił tym krótkim, niepokojącym komunikatem. „Za tobą” — słowa te paliły się w jej umyśle, nie pozwalając skupić się na niczym innym.
Wciągnęła głęboko powietrze i zrobiła krok w przód, choć jej ciało niemal instynktownie chciało uciekać. Przypominało to balansowanie na cienkiej granicy między strachem a fascynacją. Coś w niej kazało jej zostać, zrozumieć, odkryć prawdę, nawet jeśli ta prawda miała ją przerazić.
„Nie jestem sama” — pomyślała, choć nie widziała nikogo w pobliżu. Każdy cień wydawał się pulsować, każda gra świateł na mokrym bruku miała w sobie coś nienaturalnego. A jednak było w tym coś magnetycznego, coś, co sprawiało, że nie potrafiła się odwrócić i po prostu odejść.
Kropla zimna spłynęła jej po karku, ale to nie deszcz. To dreszcz, który wywołał dotyk powietrza, jakby coś niewidzialnego zbliżyło się do niej, ledwie muskając jej skórę. Odwróciła głowę, spoglądając na ciemność za sobą, i znów nie zobaczyła nikogo. Ale czuła to — obecność, która była niemal namacalna.
„Chcesz wiedzieć?” — głos rozbrzmiał nagle, głęboki i spokojny, a jednocześnie przesycony czymś, co sprawiło, że całe jej ciało przeszył impuls, od którego nogi się pod nią ugięły. Nie widziała go, ale wiedziała, że jest blisko. Bardziej niż powinna.
„Czego chcesz ode mnie?” — słowa wyrwały się z jej ust, zanim zdążyła je przemyśleć. W odpowiedzi usłyszała jedynie cichy śmiech — niski, ciepły, niemal hipnotyzujący.
Cichy śmiech odbijał się echem w jej głowie, przenikając każdą myśl, jakby chciał zakorzenić się w niej na zawsze. Był jednocześnie ciepły i chłodny, obiecujący coś, co budziło pragnienie i strach w równym stopniu. Jej dłonie zacisnęły się w pięści, próbując znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia w tej chwili, która wydawała się nierealna.
„Czego chcesz ode mnie?” — powtórzyła, tym razem bardziej stanowczo, choć jej głos wciąż drżał. Mrok wokół niej zdawał się gęstnieć, otaczając ją niczym niewidzialny kokon. Każdy cień wydawał się poruszać, jakby miał swoje własne życie.
„Prawdy” — odpowiedział głos, tym razem bliżej, niemal przy jej uchu. Jej ciało zareagowało natychmiast — serce przyspieszyło, a ciepło rozlało się po jej karku, ramionach, sięgając aż do opuszków palców. Było w tym głosie coś, co działało na nią w sposób, którego nie rozumiała. Nie był to zwykły strach, ale coś głębszego, coś, co dotykało jej wnętrza w sposób, którego nie potrafiła kontrolować.
„Jaką prawdę?” — wyszeptała, ledwo kontrolując własny głos. Jej serce walczyło z logiką, a umysł podsuwał obrazy, których nie chciała widzieć. Wyobraziła sobie jego twarz, te oczy, które zdawały się przenikać wszystko, co w niej ukryte.
Nie było odpowiedzi. Zamiast tego poczuła delikatne muśnięcie na skórze, jakby ktoś przesunął palcami po jej ramieniu. Drgnęła, odwracając się gwałtownie, ale wciąż była sama. Tylko ona i noc, która zdawała się grać z jej zmysłami.
Cofnęła się o krok, aż poczuła za sobą zimny mur budynku. Oparła się o niego, próbując zebrać myśli. Jej ciało wibrowało, a każdy nerw był napięty do granic możliwości. „Kim jesteś?” — powiedziała głośniej, niemal krzycząc, ale odpowiedź, którą usłyszała, była jeszcze cichsza niż wcześniej.
„Wiesz to już od dawna” — szept dotarł do niej, jakby był częścią wiatru, przenikając każdą warstwę jej świadomości.
Cichy szept, ledwie słyszalny, rezonował wewnątrz niej, wnikając głębiej niż jakiekolwiek słowa, które kiedykolwiek usłyszała. Stała oparta o zimny mur, a jej ciało było na granicy między paniką a całkowitym poddaniem się czemuś, co nie miało logicznego wytłumaczenia.
„Wiesz to już od dawna” — te słowa paliły się w jej umyśle, zmuszając ją do spojrzenia w głąb siebie. Ale co takiego miała wiedzieć? Kim on był? Dlaczego jego obecność, choć niemal niewidzialna, wpływała na nią w taki sposób?
Nie potrafiła tego zatrzymać. Każda część jej ciała reagowała na coś, czego nie mogła zobaczyć. Powietrze wokół niej było ciężkie, niemal elektryczne, a każdy oddech zdawał się być walką o zachowanie kontroli. „Dlaczego ja?” — wyszeptała, ledwie kontrolując własny głos, jakby te słowa miały ją ocalić.
Nagle poczuła, jak powietrze wokół niej zdaje się poruszać, jakby coś niewidzialnego zaczęło zbliżać się do niej. Skóra niemal piekła od nieistniejącego dotyku, a jej oddech stał się płytki i urywany.
Nie wiedziała, jak długo stała tam, nasłuchując, czekając, aż coś się wydarzy. Ale kiedy otworzyła oczy, coś się zmieniło. Cień na krawędzi chodnika, który wcześniej wydawał się bezkształtny, teraz przybrał formę. Wysoka sylwetka niemal zlewała się z mrokiem, ale była tam — patrzyła na nią.
Przełknęła ślinę, próbując powstrzymać drżenie, które opanowało jej ciało. Mimo strachu jej nogi same zrobiły krok do przodu, jakby były prowadzone przez niewidzialną siłę. „Kim jesteś?” — zapytała po raz kolejny, choć odpowiedź zdawała się mniej ważna niż to, co działo się wewnątrz niej.
„Tym, czego potrzebujesz” — odpowiedział głos, głęboki i spokojny, a jednocześnie przesiąknięty czymś, co sprawiło, że jej skóra zadrżała.
Jej dłoń, musknięta ledwie wyczuwalnym dotykiem, zadrżała. Ciepło, które poczuła, było tak realne, jakby mrok przed nią nagle nabrał kształtu i życia. Cień zdawał się poruszać, a jego obecność była teraz niepodważalna. Nie widziała jego twarzy, ale wiedziała, że jest tam — tak blisko, że niemal czuła, jak jego oddech miesza się z jej własnym.
„Nie cofniesz się teraz, prawda?” — jego głos, niski i jednocześnie hipnotyzujący, rozbrzmiał w jej głowie, jakby od zawsze tam był.
Przełknęła ślinę, czując, jak każdy nerw w jej ciele pulsuje. Cokolwiek to było, czegokolwiek chciał, była na granicy poddania się. Jakby istniało coś, co pchało ją naprzód, niezależnie od tego, czy była na to gotowa.
„Czego ode mnie chcesz?” — zapytała po raz ostatni, ale tym razem jej głos był niemal szeptem, jakby wypowiadanie tych słów równało się przekroczeniu niewidzialnej granicy.
„Nie ja tego chcę, Ewo” — odpowiedź była spokojna, ale nasycona czymś, co sprawiło, że jej ciało zadrżało. „To ty to wybrałaś. Od zawsze”.
I wtedy wszystko stało się jasne. Każda jej myśl, każdy lęk, każda chwila niezrozumiałego pragnienia prowadziły ją do tego momentu. Do tej nocy. Do niego. Ale zanim mogła powiedzieć cokolwiek więcej, ciemność przed nią zawirowała, a mężczyzna zniknął, pozostawiając po sobie tylko echo jego ostatnich słów:
„Pytanie brzmi, jak daleko się posuniesz, by odkryć prawdę”.
Jej serce biło tak mocno, że musiała oprzeć się o ścianę, by nie upaść.
Wiedziała jedno — to był dopiero początek.