Newsweek Psychologia Poleca 2/2025. Jak dbać o ważne relacje -  - ebook

Newsweek Psychologia Poleca 2/2025. Jak dbać o ważne relacje ebook

0,0
24,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Jak dbać o ważne relacje

Jakie potrzeby pozwalają zaspokajać kontakty z innymi ludźmi? Co pomaga przetrwać trudne momenty w relacji z ważną osobą? Jak pielęgnować realcje partnerskie, zawodowe, podtrzymywać więzi rodzinne? Czy relacyjną pustkę da się wypełnić? Kto daje nam siłę, na kogo możemy liczyć w potrzebie?

Co możemy zrobić, by realcje nas wzmacniały? By związki były bliskie i głębokie? By dzięki nim każdy z nas był szczęśliwszy, fizycznie zdrowsze i żył dłużej niż ci, którzy nie potrafią utrzymywać takich kontaktów?

Ta książka to zbiór tekstów przygotowanych dla magazynu „Newsweek Psychologia” przez specjalistów, którzy chcą nas przekonać, że nie ma nic cenniejszego, niż dobry kontakt z drugim człowiekiem. Ludzie nas inspirują, pocieszają, wyciągają z tarapatów. Owszem, czasem też ranią. I dlatego warto wiedzieć, co w relacjach nas wzmacnia, rozwija, uskrzydla, a kiedy trzeba postawić granicę, by się ochronić przed krzywdą.

Każdy poruszony temat uzupełnia komentarz-poradnik psycholożki i psychoterapeutki Anny Czarneckiej. Redaktorką książki jest Iwona Zabielska-Stadnik, redaktorka naczelna magazynów psychologicznych „Newsweeka”.

Scenki rodzajowe z różnymi trudnościami narysowała znakomita rysowniczka Magdalena Danaj, znana z „Porysunków”, felietonów rysunkowych dla „Newsweeka Psychologii” oraz ilustracji do okładek tego magazynu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 134

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jak woda na pustyni

Potrze­bu­jemy rela­cji z innymi. Rela­cji w róż­nych kon­tek­stach. Rela­cji naj­bliż­szych i tych, które cho­ciaż wiążą nas tylko na chwilę, mogą cał­ko­wi­cie odmie­nić nasze życie. Każde spo­tka­nie jest ważne, każda roz­mowa nas zbliża, każdy kon­takt może być inspi­ru­jący. Potrze­bu­jemy ich, żeby się roz­wi­jać i żeby tak po pro­stu, po ludzku żyć.

Potrze­bu­jemy poczu­cia, że jest w naszym życiu ktoś, dla kogo się liczymy. Ktoś, z kim my się liczymy. Nie z lęku przed samot­no­ścią albo przed odrzu­ce­niem, nie tylko z obo­wiązku czy z powodu tra­dy­cji. Rela­cje kwitną wtedy, kiedy czu­jemy w sobie chęć gosz­cze­nia kogoś w swoim życiu i gosz­cze­nia w czy­imś.

Rela­cja to wymiana. Stoi naprze­ciwko sie­bie albo obok. Co wyzwala iskrę poro­zu­mie­nia, które spra­wia, że ktoś drugi, inny staje się ważny – na zawsze, na uła­mek czasu, na bli­sko albo mimo­cho­dem? Co robić, by te iskry nie gasły, a jeśli się tak sta­nie – roz­pa­lić gdzieś nowy ogień?

Jakie będą nitki, które wiążą nas z innymi, w dużym stop­niu zależy od nas. Od tego, czy możemy, umiemy powie­dzieć: „Cie­szę się, że jesteś w moim życiu”.

* * *

Książka zawiera zbiór tek­stów przy­go­to­wa­nych dla maga­zynu „New­sweek Psy­cho­lo­gia”. Wybra­łam je, wie­rząc, że bez umie­jęt­no­ści poru­sza­nia się mię­dzy wszyst­kimi innymi, któ­rych spo­ty­kamy w życiu, nie prze­ży­jemy życia naprawdę. Bo życie bez dobrych, zadba­nych rela­cji może być tylko formą prze­trwa­nia, rów­nie udaną, jak na pustyni bez wody.

fot. marek szcze­pań­ski

IWONA ZABIEL­SKA-STAD­NIK

redak­torka naczelna „New­swe­eka Psy­cho­lo­gii”

Bliżej siebie, bliżej innych

Silne więzi spo­łeczne są nie­zbędne dla naszego prze­trwa­nia. Jeste­śmy bio­lo­gicz­nie, poznaw­czo, fizycz­nie i duchowo przy­sto­so­wani do miło­ści: bycia kocha­nymi i kocha­nia. Co się dzieje, kiedy tego zabrak­nie?

tekst Anna Czar­necka

Bez względu na to, czy kon­cen­tru­jemy się na karie­rze, dążymy do sławy, gro­ma­dze­nia dóbr czy wiecz­nej mło­do­ści – czę­sto naszą praw­dziwą, choć nie­uświa­do­mioną moty­wa­cją jest tęsk­nota za byciem widzia­nym, zna­czą­cym i kocha­nym. „Więk­szość ludzi nie znosi oddzie­le­nia od innych, nawet na krótko. Ludzie, któ­rzy nie potra­fią two­rzyć więzi przez pracę, przy­jaź­nie czy rela­cje rodzinne, zwy­kle znaj­dują inne spo­soby: poprzez cho­robę, pro­ce­so­wa­nie się albo rodzinne waśnie. Wszystko jest lep­sze od poczu­cia wyalie­no­wa­nia, bycia nikim, zapo­mnia­nym przez Boga i ludzi” – napi­sał w książce „Strach ucie­le­śniony. Mózg, umysł i ciało w tera­pii traumy” psy­chia­tra i badacz traumy Bes­sel van der Kolk. Pan­de­mia COVID-19, wojna w Ukra­inie, sytu­acja w Stre­fie Gazy, kry­zys kli­ma­tyczny i eko­lo­giczny o rosną­cej inten­syw­no­ści jesz­cze sil­niej uwi­docz­niły, jak bar­dzo jeste­śmy ze sobą połą­czeni i wza­jem­nie od sie­bie zależni. Jako ludz­kość mie­rzymy się z tak wie­loma wspól­nymi pro­ble­mami, że bar­dziej niż kie­dy­kol­wiek potrze­bu­jemy real­nej wspól­noty, zin­te­gro­wa­nego, wspie­ra­ją­cego się spo­łe­czeń­stwa w skali glo­bal­nej.

Zapro­gra­mo­wani na więź

W życiu kon­fron­tu­jemy się z bólem fizycz­nym i psy­chicz­nym, doświad­czamy smutku po stra­cie bli­skich, kon­flik­tów, nagłych zmian i kom­pli­ka­cji życio­wych, róż­nego rodzaju utrat, roz­cza­ro­wań, a nie­któ­rzy cier­pią z powodu prze­wle­kłego bólu czy nie­peł­no­spraw­no­ści. Mamy bar­dzo zło­żone, gene­tycz­nie ukształ­to­wane mózgi, któ­rych nie wybra­li­śmy. Są pro­ble­ma­tyczne, ponie­waż two­rzą myśli i emo­cje, zarówno pozy­tywne, jak i dotkliwe – takie jak złość czy lęk. Nic dziw­nego, że szu­kamy opar­cia w sobie nawza­jem, potrze­bu­jemy innych, by prze­trwać naj­trud­niej­sze życiowe doświad­cze­nia.

Bli­skie rela­cje są naj­lep­szą ochroną przed zagro­że­niem. Jeste­śmy ewo­lu­cyj­nie zapro­gra­mo­wani do szu­ka­nia połą­cze­nia z innymi ludźmi, orga­ni­zo­wa­nia się w grupy.

Doświad­cze­nie tro­ski i cie­pła ze strony innych ludzi two­rzy połą­cze­nia neu­ro­nalne w mózgu odpo­wia­da­jące za roz­wój sys­temu regu­la­cji emo­cji. Zapew­nia on nam poczu­cie ochrony i jest pod­stawą dobro­stanu. Wyci­sza sys­tem wykry­wa­nia zagro­żeń, zmniej­sza poziom pobu­dze­nia: obniża tętno, ciśnie­nie krwi, rów­no­waży tryb współ­czulny i przywspół­czulny układu ner­wo­wego. Wiele badań dowo­dzi, że już samo wyobra­że­nie sobie, że ktoś oka­zuje nam życz­li­wość, wystar­czy, by pobu­dzić sys­tem koje­nia i afi­lia­cji. Bez względu na to, czy jeste­śmy dziećmi, czy doro­słymi, kiedy prze­ży­wamy coś eks­tre­mal­nie trud­nego, łak­niemy koją­cej obec­no­ści ludzi, kon­taktu fizycz­nego, cie­płego głosu, uko­ły­sa­nia w bez­piecz­nych ramio­nach, opar­cia. Pra­gniemy poczu­cia, że nasz umysł i nasze ciało mogą się roz­luź­nić na naj­głęb­szym pozio­mie.

Ludzie, któ­rzy doświad­czyli trau­ma­tycz­nych zda­rzeń, docho­dzą do sie­bie wła­śnie poprzez kon­takt z innymi: rodziną, wspól­notą, grupą wspar­cia czy tera­peutą. Nawet zwy­czajne trzy­ma­nie kogoś bli­skiego za rękę potrafi zmniej­szyć lęk i ból. Wspo­mniany już Bes­sel van der Kolk pod­kre­śla, że wspie­ra­jące więzi z innymi nie tylko dają bez­pie­czeń­stwo fizyczne i emo­cjo­nalne, ale też chro­nią przed wsty­dem, karą czy osą­dza­niem, pozwa­la­jąc nabrać siły potrzeb­nej do zaak­cep­to­wa­nia trud­nych życio­wych oko­licz­no­ści. Jak klu­czowa dla budo­wa­nia poczu­cia bez­pie­czeń­stwa i psy­chicz­nej rów­no­wagi jest więź, poka­zują bada­nia pro­wa­dzone pod­czas II wojny świa­to­wej w Anglii. Dzieci ode­słane na wieś w trak­cie nalo­tów na Lon­dyn radziły sobie dużo gorzej od rówie­śni­ków, któ­rzy pozo­stali z rodzi­cami, choć widzieli prze­ra­ża­jące obrazy zbu­rzo­nych budyn­ków i leżą­cych na uli­cach ciał.

Bez­pieczne rela­cje z innymi są fun­da­men­tem naszego dobro­stanu i satys­fak­cjo­nu­ją­cego życia. W ciągu ostat­nich kilku dekad socjo­lo­go­wie i psy­cho­lo­go­wie w set­kach badań to potwier­dzili: ludzie, któ­rzy je mają, są szczę­śliwsi i żyją dłu­żej. Satys­fak­cjo­nu­jące więzi spo­łeczne dają korzy­ści zdro­wotne. Obni­żają ciśnie­nie krwi, tętno i poziom hor­monu stresu, a co za tym idzie, niwe­lują stan emo­cjo­nal­nego napię­cia. Wpły­wają regu­lu­jąco rów­nież na funk­cje układu odpor­no­ścio­wego, hor­mo­nal­nego i ser­cowo-naczy­nio­wego. Dzięki bez­piecz­nym wię­ziom śmier­tel­ność spada aż o połowę. Niwe­lu­jąc wpływ stresu na nasz orga­nizm, przy­czy­niają się także do zdro­wia psy­chicz­nego; zwięk­szają poczu­cie sensu i celu w życiu.

Zni­kome więzi spo­łeczne są bar­dziej nie­bez­pieczne dla zdro­wia niż oty­łość i wyso­kie ciśnie­nie krwi. Wpływ samot­no­ści na śmier­tel­ność jest rów­no­ważny wypa­la­niu 15 papie­ro­sów dzien­nie

Doro­śli pozo­sta­jący w sta­łym związku pono­szą mniej­sze ryzyko cho­rób wień­co­wych w porów­na­niu z tymi, któ­rych związki się roz­pa­dły. Geo­rge E. Vail­lant, psy­chia­tra z Harvardu, zba­dał życie 268 odno­szą­cych suk­cesy stu­den­tów na prze­strzeni 75 lat. Oka­zało się, że za speł­nione życie nie odpo­wia­dały ani IQ, ani spo­łeczny czy eko­no­miczny sta­tus. Rów­nież pro­gno­sty­kami szczę­ścia nie oka­zały się towa­rzy­skość czy eks­tra­wer­sja. To, co robiło zasad­ni­czą róż­nicę dla suk­cesu eko­no­micz­nego, zdro­wia psy­chicz­nego oraz fizycz­nego, były ich umie­jęt­no­ści inter­per­so­nalne: zdol­ność do kocha­nia, wyba­cza­nia, wdzięcz­no­ści i empa­tii, co pozwa­lało im two­rzyć satys­fak­cjo­nu­jące związki.

Śmierć z samot­no­ści

Samot­ność nie musi ozna­czać życia w poje­dynkę. Może ozna­czać rów­nież to, jak się czu­jemy, będąc wśród ludzi. Możemy mieć wokół sie­bie bar­dzo wielu zna­jo­mych, a czuć się głę­boko samotni. I odwrot­nie: mieć tylko jedną bli­ską osobę i nie czuć się samot­nym, mając z nią więź. Wiele osób stale pod­łą­czo­nych do sieci spo­łecz­no­ścio­wych w inter­ne­cie, nie­ustan­nie komu­ni­ku­ją­cych się z innymi za pośred­nic­twem apli­ka­cji odczuwa doj­mu­jącą samot­ność. Poczu­cie alie­na­cji według wielu badań wiąże się z depre­sją i zwięk­szoną śmier­tel­no­ścią. Osoby samotne znacz­nie czę­ściej cier­pią na cho­roby serca, są bar­dziej podatne na raka z prze­rzu­tami, mają zwięk­szone ryzyko udaru i obni­żone funk­cje poznaw­cze. Pro­fe­sor psy­chia­trii Beverly H. Brum­mett w swo­ich bada­niach opu­bli­ko­wa­nych w „Psy­cho­so­ma­tic Medi­cine” w 2001 r. stwier­dziła, że wśród doro­słych z cho­robą wień­cową wystę­po­wało 2,4 razy więk­sze ryzyko zgonu ser­co­wego, gdy były samotne. Nic dziw­nego, że jedną z najbar­dziej dra­stycz­nych metod tor­tu­ro­wa­nia jeń­ców wojen­nych jest wła­śnie izo­la­cja spo­łeczna. Zdrowe, dobrze funk­cjo­nu­jące jed­nostki dopro­wa­dza się do cał­ko­wi­tej dez­in­te­gra­cji psy­chicz­nej i fizycz­nej, a nawet śmierci. Wszy­scy boimy się odrzu­ce­nia.

Wszy­scy szu­kamy bli­sko­ści, a jed­no­cze­śnie czę­sto tak bar­dzo boimy się zra­nie­nia i opusz­cze­nia, że pozo­sta­jemy w rela­cjach w ochron­nym pan­ce­rzu, nawet nie zda­jąc sobie z tego sprawy

Wiele badań potwier­dza, że zni­kome więzi spo­łeczne są bar­dziej nie­bez­pieczne dla zdro­wia niż oty­łość i wyso­kie ciśnie­nie krwi. Pro­fe­sor psy­cho­lo­gii Julianne Holt-Lun­stad z Uni­wer­sy­tetu Bri­gham Young odkryła, że wpływ samot­no­ści na śmier­tel­ność jest rów­no­ważny wypa­la­niu 15 papie­ro­sów dzien­nie. Samot­ność w związ­kach rów­nież jest sko­re­lo­wana z wyż­szą ten­den­cją do cho­rób i wyż­szą śmier­tel­no­ścią. Dla wielu osób mał­żeń­stwo nie jest źró­dłem wspar­cia, lecz stresu. Słaba jakość mał­żeń­stwa wiąże się z upo­śle­dze­niem funk­cji układu odpor­no­ścio­wego i hor­mo­nal­nego oraz depre­sją. Traumy, któ­rych doświad­czy­li­śmy w rela­cjach z bli­skimi ludźmi, są znacz­nie trud­niej­sze w lecze­niu niż traumy szo­kowe, takie jak nie­szczę­śliwe wypadki czy klę­ski żywio­łowe. Prze­moc psy­chiczna i fizyczna, brak zro­zu­mie­nia ze strony bli­skiej osoby, obo­jęt­ność, chłód emo­cjo­nalny powo­dują silny stres (zwięk­sza­jąc tętno i ciśnie­nie krwi), który nasila się w miarę trwa­nia związku. Pro­wa­dzić to może do poważ­nych scho­rzeń fizycz­nych i zabu­rzeń psy­chicz­nych.

Tro­ska o sie­bie dla innych

Cho­ciaż wszy­scy pra­gniemy głę­bo­kich, ser­decz­nych więzi, nie jest wcale łatwo je stwo­rzyć. Para­dok­sal­nie czas spę­dzany w poje­dynkę może pozwo­lić nam w kon­se­kwen­cji być z innymi w peł­niej­szy spo­sób. Aby­śmy mogli połą­czyć się z ludźmi, na któ­rych nam zależy, budo­wać z nimi satys­fak­cjo­nu­jące rela­cje, musimy naj­pierw zbudo­wać silne połą­cze­nie z samym sobą – dla­tego tak ważne są podróże do swo­jego wnę­trza. Poma­gają w tym, oprócz psy­cho­te­ra­pii, różne formy medy­ta­cji, uważ­no­ści, tre­ningi współ­czu­ją­cego umy­słu, prak­tyki odde­chowe i inne formy oso­bi­stej pracy z cia­łem.

Zna­jo­mość zło­żo­no­ści wła­snej psy­chiki, akcep­ta­cja i zro­zu­mie­nie dla róż­nych czę­ści sie­bie, pły­nący z tego sza­cu­nek wobec sie­bie i współ­czu­cie to pod­stawa wszel­kich naszych inte­rak­cji z innymi. Dzięki temu będziemy mogli uznać i zro­zu­mieć rów­nież wie­lo­aspek­to­wość psy­chiki innych ludzi, roz­wi­jać w sobie dla nich uważ­ność, cie­pło, cier­pli­wość i tro­skę. Kiedy nie znaj­du­jemy czasu na życz­liwe towa­rzy­sze­nie samemu sobie, wsłu­chi­wa­nie się w swoje różne myśli, emo­cje i odczu­cia fizyczne, na inte­gro­wa­nie roz­ma­itych życio­wych doświad­czeń – możemy dzia­łać auto­ma­tycz­nie i nie­świa­do­mie, odtwa­rza­jąc wciąż stare, dys­funk­cyjne sche­maty. Nie­świa­domi emo­cjo­nal­nych zra­nień i cię­ża­rów z prze­szło­ści spra­wiamy, że mogą one destruk­cyj­nie wpły­wać na nasze związki (i czę­sto tak się dzieje). Bar­dzo trudno nam tym samym auten­tycz­nie otwie­rać się na innych ludzi i doświad­czać miło­ści.

Wszy­scy szu­kamy bli­sko­ści, a jed­no­cze­śnie czę­sto tak bar­dzo boimy się zra­nie­nia i opusz­cze­nia, że pozo­sta­jemy w rela­cjach w ochron­nym pan­ce­rzu, nawet nie zda­jąc sobie z tego sprawy. Wyobra­żamy sobie, że gdy druga osoba nas naprawdę pozna, to zawie­dzie się nami – oka­żemy się nie warci miło­ści. W swo­jej książce „To na sie­bie od zawsze cze­kasz – Magiczna Kuch­nia rela­cji i miło­ści peł­nej odwagi” tera­peuta i twórca sys­temu wewnętrz­nej rodziny Richard C. Schwartz pisze: „Boimy się poka­zy­wać innym, a zwłasz­cza naj­bliż­szej oso­bie te czę­ści, które uzna­jemy za nie­przy­jemne albo wsty­dliwe. Musimy zro­zu­mieć, że tak samo wszy­scy ludzie jak my, mają dzie­cięce zra­nione czę­ści, które zostały obcią­żone poczu­ciem braku war­to­ści czy nie­pew­no­ścią. A związku z tym potrze­bują empa­tii i akcep­ta­cji”. Zra­nie­nia z dzie­ciń­stwa mogą nisz­czyć rela­cje i utrud­niać nam two­rze­nie z ludźmi – tak prze­cież upra­gnio­nych – auten­tycz­nych więzi. Dla­tego cza­sem nie­unik­niona okaże się praca w gabi­ne­cie tera­peuty. Bar­dzo wiele możemy jed­nak zro­bić na wła­sną rękę. Na dro­dze do budo­wa­nia więzi z innymi naj­waż­niej­szym wyzwa­niem jest prak­ty­ko­wa­nie i doświad­cza­nie tro­ski oraz współ­czu­cia: wobec sie­bie samych i wobec innych.

fot. Kata­rzyna Paskuda/Paskuda Pho­to­gra­phy/archi­wum pry­watne

ANNA CZAR­NECKA

psy­cho­te­ra­peuta, psy­cho­log. Pra­cuje w nur­cie inte­gra­cyj­nej psy­cho­te­ra­pii doświad­cze­nio­wej, głów­nie w opar­ciu o tera­pię sche­ma­tów, tera­pię skon­cen­tro­waną na emo­cjach (EFT), Gestalt i Focu­sing. Ukoń­czyła rów­nież szko­le­nie z tera­pii skon­cen­tro­wa­nej na współ­czu­ciu (CFT), jest także tera­peutą sys­temu wewnętrz­nej rodziny (IFS), EMDR (Eye Move­ment Desen­si­ti­za­tion and Repro­ces­sing) oraz Bra­in­spot­ting. Współ­twór­czyni Ośrodka Psychotera­pii i Coachingu Inner Gar­den

POMOC­NIK

Połączmy się

■ Prak­ty­kuj samo­współ­czu­cie. Nie dba­jąc o sie­bie, nie kocha­jąc sie­bie, nie możemy dbać o innych ani ich kochać. Życz­li­wość wobec sie­bie to sza­cu­nek wobec sie­bie, wyro­zu­mia­łość, także wtedy, gdy coś nam nie wycho­dzi. To rów­nież tro­ska o wystar­cza­jący odpo­czy­nek, zdrowe jedze­nie, ruch. Kiedy jeste­śmy prze­mę­czeni i zestre­so­wani, brak nam cier­pli­wo­ści i trudno nam być „kocha­jącymi” wobec innych.

■ Prak­ty­kuj współ­czu­cie. Nad­mierne sku­pie­nie na sobie rów­nież może pro­wa­dzić do cier­pie­nia. Dostrze­ga­nie nie­doli innych ludzi pozwala wyjść „poza sie­bie”. Już Vik­tor Frankl sto­so­wał tech­nikę „dere­flek­sji”, chcąc odcią­gnąć pacjen­tów od nad­mier­nego kon­cen­tro­wa­nia się na neu­ro­tycz­nych poszu­ki­wa­niach źró­deł swo­jego lęku czy depre­sji. Frankl sta­rał się prze­kie­ro­wać ich uwagę na zdrow­sze czę­ści oso­bo­wo­ści i zachę­cał do podej­mo­wa­nia dzia­łań, które mogą przy­nieść wię­cej korzy­ści sobie i innym. Praca na rzecz innych przy­nosi zado­wo­le­nie oraz spra­wia, że jeste­śmy zdrowsi i żyjemy dłu­żej.

■ Zmień spo­sób, w jaki komu­ni­ku­jesz się z innymi ludźmi. Nie obwi­niaj, nie kry­ty­kuj, nie zakła­daj złej woli. Czę­sto czu­jemy się nie­zro­zu­miani, jed­no­cze­śnie nie potra­fimy zro­zu­mieć innych. Nie zno­simy prze­mocy, a sami mamy skłon­ność do agre­syw­nych zacho­wań. Jeśli nie wiesz, jak zare­ago­wać, po pro­stu uważ­nie słu­chaj. Każdy czło­wiek na tej pla­ne­cie chce być wysłu­chany i zro­zu­miany.

■ Dbaj o rela­cje. Przyj­mij zapro­sze­nie na kawę lub sam zadzwoń i zapro­po­nuj spo­tka­nie. Kiedy jesteś zapra­co­wany i nie możesz się spo­tkać – zadzwoń do przy­ja­ciół lub napisz do nich wia­do­mość. Pisz liściki wdzięcz­no­ści do osób, które cenisz, prze­każ im, że cie­szysz się, że są w twoim życiu. Szu­kaj przy­ja­znych spo­łecz­no­ści, grup, wspól­not, ludzi, któ­rzy dzielą z tobą zain­te­re­so­wa­nia. Jeśli nie masz przy­ja­ciela, stań się dla kogoś przy­ja­cie­lem, jakiego sam pra­gniesz.

■ Anga­żuj się w sprawy, które są dla cie­bie naprawdę ważne. Zazwy­czaj poprzez pasje zmie­niasz życie innych na lep­sze. Nie tylko sam się roz­wi­jasz i twoje życie staje się peł­niej­sze, ale także spo­ty­kasz ludzi, któ­rzy dzielą z tobą twoje war­to­ści i któ­rzy mogą na two­jej pasji sko­rzy­stać.

■ Spę­dzaj regu­lar­nie jako­ściowy czas z bli­skimi. Obec­nie ten czas jest czę­sto zakłó­cany przez służ­bowe e-maile czy media spo­łecz­no­ściowe. Dr Vivek Mur­thy, badacz zja­wi­ska samot­no­ści, naczelny chi­rurg USA za cza­sów pre­zy­den­tury Baracka Obamy, w książce „Toge­ther: The Healing Power of Human Con­nec­tion in a Some­ti­mes Lonely World” zauważa, że kupi­li­śmy mit wie­lo­za­da­nio­wo­ści, wie­rzymy, iż możemy robić różne rze­czy i na­dal być w pełni obecni. „Prawda jest taka, że nie możemy – mówi Mur­thy. – Musimy pamię­tać o wpły­wie, jaki tech­no­lo­gia ma na nasze rela­cje, i kre­ować prze­strzeń, w którą wcho­dzimy w inte­rak­cje z ludźmi, bez niej”. Upew­nij się, że rodzinny obiad będzie wolny od zakłó­ca­czy, a roz­mów z przy­ja­ciółmi nie będą prze­ry­wać powia­do­mie­nia z tele­fo­nów komór­ko­wych.