Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
2671 osób interesuje się tą książką
MIKHAIL
Mafie włoska i rosyjska toczą wojnę.
Bardzo brutalną.
Jesteśmy bezwzględni, nieustępliwi i bezlitośni.
Lecz potem zapada decyzja o połączeniu naszych światów – o małżeństwie między dwiema zwaśnionymi stronami.
Najpiękniejsza kobieta Cosa Nostry
i najbardziej przerażający potwór Bratvy.
Kochałem się w niej przez tak długi czas i w końcu ją dostanę.
Ale czy ona nie odejdzie, gdy zda sobie sprawę z tego, kim naprawdę jestem?
BIANCA
Wszystko. Zrobiłabym wszystko dla mojej siostry.
Nawet wyszłabym za członka Bratvy, byleby tylko zapewnić Milene bezpieczeństwo.
Spodziewałam się bezwzględnego dzikusa o zimnym sercu, a czekała mnie niespodzianka. Ten pokryty bliznami, przerażający mężczyzna jest wszystkim, czego kiedykolwiek pragnęłam.
Teraz reszta zależy ode mnie.
Czy zburzę jego mury i złamanymi szeptami zniszczę odgradzającą nas barierę?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 251
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dźwięk otwierających się z hukiem drzwi przeszywa moją zamgloną świadomość, po czym następuje poczucie spadania w zwolnionym tempie. Rozbrzmiewające gdzieś w oddali szepty obcych osób stopniowo przybierają na sile, aż wszystko, co słyszę, przypomina chaotyczne krzyki.
Z lewej strony dobiega westchnienie:
– Dobry Boże…
Usiłuję otworzyć oczy, ale nie jestem w stanie. Dopiero po kilku próbach udaje mi się uchylić powieki, widzę jednak tylko rozmazane kształty.
A potem eksploduje ból.
Mam wrażenie, jakbym został dźgnięty tysiącem noży, których ostrza utkwiły głęboko w moim ciele. Ogarnia mnie piekące, przeszywające uczucie.
Dławię się oddechem i próbuję mówić, ale jedyne, co wydaję, to bolesne, świszczące syknięcie. Pustka ponownie przytłacza, dźwięki cichną, a ja pozwalam sobie odpłynąć. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, są urywane zdania, które bombardują moją zanikającą świadomość, aż nie pozostaje nic. Tylko ból.
– Roman! Mikhail wciąż żyje!
– Jezu… przyciśnij mu coś do twarzy…
– Nie jestem pewien, czy da radę…
– Ktoś jeszcze?
– Nie, wszyscy są martwi.
Odgłos moich kroków odbija się echem w pustej poczekalni chicagowskiej opery i miesza z cichymi nutami Jeziora łabędziego dochodzącymi z lewej strony. Ponieważ balet już trwa, przy wejściu nie ma prawie nikogo.
Kiwam głową ochroniarzowi, po czym skręcam i podążam długim korytarzem w kierunku podwójnych drewnianych drzwi na jego końcu, gdzie moją uwagę przyciąga plakat wiszący na ścianie.
Zmienili zdjęcie. Poprzednie, zrobione z daleka, tak, że było widać całą scenę, ukazywało wszystkich członków zespołu w trakcie grupowego skoku. Aktualne przedstawia tylko jedną tancerkę, a ujęcie jest powiększone. Podchodzę krok bliżej, by stanąć tuż przed fotografią. Bez zastanowienia unoszę dłoń i śledzę kontury twarzy kobiety – ostre kości policzkowe, wiśniowe usta, smukłą szyję, a potem zarys oczu, które zdają się patrzeć prosto na mnie. Wielkie litery na górze afisza zapowiadają dzisiejszy wieczór jako jej ostatni występ. Wygląda na to, że sezon dobiega końca.
Czasami wyobrażam sobie, że podchodzę do niej po jednym ze spektakli. Zamieniamy kilka słów i zapraszam ją na kolację. Nic kosztownego, może ta przytulna knajpa w centrum miasta. Mają tam najlepsze wino i… Dostrzegam swoje odbicie w szybie chroniącej plakat i natychmiast cofam rękę, czując, że mój dotyk w jakiś sposób skaził kobietę. Mam wrażenie, że ktoś taki jak ja – na wskroś ohydny – nie powinien się zbliżać do ideału.
Ostrożnie otwieram duże drewniane drzwi i cicho wślizguję się do pomieszczenia. Ponieważ jedyne źródło światła pochodzi ze sceny, przestrzeń wokół mnie zalewa cień. Mimo to pozostaję z tyłu, gdzie ciemność jest najgęstsza. Wolę zachować czujność podczas realizowania swojej obsesji – zawsze przychodzę po rozpoczęciu spektaklu i wychodzę przed jego zakończeniem. Lepiej nie zwracać na siebie uwagi. Powiedzieć, że niezbyt się wtapiam w tłum, to jak nic nie powiedzieć.
Fizjonomia jednak nigdy mi nie przeszkadzała. W tej branży im straszniej wyglądasz, tym łatwiej ci zmusić ludzi do rozmowy. Czasami wystarczyło wejść do pokoju i każdy już mówił wszystko, co wiedział. Reputacja również mi w tym pomagała.
Tylko znalezienie dobrego dupczenia było zazwyczaj trudne, ale nie miało nic wspólnego z moją twarzą. Wiele kobiet z naszego kręgu z radością zwabiłoby Rzeźnika Bratvy2 do swojego łóżka, lecz stawały się one mniej chętne, gdy przedstawiałem im zasady: zdejmujesz jedynie tyle ubrań, ile trzeba. Robimy to wyłącznie od tyłu i bez dotykania.
Zwykli obywatele reagowali różnie. Większość unikała mojego wzroku. Inni lubili się gapić. Ani jedno, ani drugie mnie nie ruszało.
Dlaczego więc teraz mi to przeszkadza? Czemu obserwuję tę kobietę ukryty w ciemnych zakamarkach i patrzę na nią tylko z daleka jak psychopata? Wciąż rozmyślam nad swoją kondycją psychiczną, gdy rozbrzmiewa solówka na skrzypcach. Wracam spojrzeniem do sceny. Nie jestem melomanem, ale od miesięcy nie przegapiłem żadnego z występów tej dziewczyny, więc teraz precyzyjnie rozpoznaję moment, kiedy wchodzi. Spoglądam na nią sunącą płynnym krokiem i wstrzymuję na chwilę oddech.
Jest jak zjawisko, wiruje w długiej, zwiewnej spódnicy, a ja zahipnotyzowany śledzę każdy jej ruch. Jasne blond włosy ma klasycznie spięte z tyłu głowy, ale zamiast wyglądać surowo, ta formalna fryzura tylko podkreśla idealne, przypominające twarz lalki rysy. Kobieta tańczy jak mały ptaszek – wdzięczna i krucha – i Boże… tak nieprawdopodobnie młoda. Opieram plecy o ścianę i kręcę głową. Jeśli nie wyrwę się z tego szaleństwa, zwariuję.
Przed zakończeniem występu opuszczam lożę, jednak zamiast ruszyć wprost do wyjścia, przemykam do dużego stołu w pobliżu drzwi, za kulisami. Jest zapełniony bukietami kwiatów, które goście zostawiają do przekazania tancerzom. Dziwna metoda, ale jak dla mnie działa. Tradycyjnie kładę jedną różę i wychodzę na zewnątrz.
– Ojciec chce z tobą porozmawiać – mówi matka, stojąca w progu.
Ignoruję ją i zawijam ostatni ze swoich kostiumów w cienki papier, obserwując, jak układa się zwiewny tiulowy materiał. Następnie pakuję spódnicę do leżącego na łóżku dużego, białego pudła, w którym przechowuję resztę scenicznych strojów, po czym skrzętnie je zamykam. Wszystko, co pozostało z mojej kariery profesjonalnej tancerki, jest gotowe do zbierania kurzu.
Nigdy nie sądziłam, że ta skończy się tak szybko. Gwiazda teatru operowego w Chicago, która w wieku szesnastu lat awansowała na główną tancerkę w zespole, teraz przeszła na emeryturę jako zaledwie dwudziestojednolatka. Piętnaście lat ciężkiej pracy przepadło z powodu jednej niefortunnej kontuzji. Kiedy odwrócona tyłem do mamy umieszczam pudło na dnie szafy, ledwo powstrzymuję łzy. Zresztą jaki to ma sens?
– Jest w gabinecie – kontynuuje matka. – Nie każ mu czekać, Bianca. To ważne.
Patrzę, jak wychodzi, po czym ruszam w stronę drzwi, ale zatrzymuję się przed toaletką, by spojrzeć na kryształowy wazon z żółtą różą. Zazwyczaj wszystkie kwiaty, jakie dostaję po występie, przekazuję szpitalowi dziecięcemu. Ten jest jedynym, który zatrzymuję. Wyciągam rękę i przesuwam opuszkami po długiej łodydze bez kolców, owiniętej żółtą, jedwabną wstążką ze złotymi detalami. Podobną różę zostawiano mi po każdym spektaklu przez ostatnie pół roku. Bez wiadomości. Zero podpisu. Nic. Cóż, to ostatnia, jaką dostałam.
Wychodzę z pokoju i kieruję się na dół, do najdalszej części domu, gdzie urządzono biura ojca i brata. Teraz tępy ból w plecach prawie ustąpił, ale kilka miesięcy temu przestałam żyć nadzieją, że to chwilowa niedyspozycja. Już nigdy nie będę w stanie wytrzymać sześciogodzinnych treningów przez pięć dni w tygodniu.
Drzwi gabinetu ojca są otwarte, więc wchodzę do środka bez pukania, zamykam je za sobą i staję przed biurkiem mężczyzny. Ten mnie ignoruje, zajęty bazgraniem w skórzanym notatniku. Bruno Scardoni nigdy nie zwraca się do ludzi, których uważa za gorszych od siebie, ani sekundy wcześniej, niż uzna to za stosowne. Lubi patrzeć, jak kruszeją, podczas gdy on umacnia swoją przewagę nad nimi. Mnie jednak nigdy nie ruszały jego gierki o władzę, więc bez zaproszenia siadam na krześle naprzeciwko i krzyżuję ręce na piersi.
– Widzę, że jak zwykle źle się zachowujesz – zaczyna, nie podnosząc głowy znad kartek. – Dobrze, że twoje nieposłuszeństwo wkrótce będzie problemem kogoś innego.
Na te słowa serce bije mi szybciej, ale próbuję niczego po sobie nie pokazać. Ojciec jest jak drapieżnik, który tylko czeka, aż jego ofiara okaże słabość, aby mógł zaatakować, celując w szyję.
– Podpisujemy rozejm z Rosjanami – dodaje i wreszcie na mnie spogląda. – A ty w przyszłym tygodniu weźmiesz ślub z człowiekiem od Petrova.
Dobre kilka sekund zajmuje mi otrząśnięcie się z szoku. Wreszcie patrzę ojcu prosto w oczy i mówię:
– Nie.
– To nie było pytanie, Bianca. Wszystko jest już uzgodnione: córka capo3dla jednego z ludzi Petrova. Gratulacje, cara mia4. – Na twarz mężczyzny wypełza jadowity uśmiech.
Zgarniam z biurka kartkę i długopis, szybko zapisuję słowa i podaję ojcu liścik. Spogląda na notkę i zgrzyta zębami.
– Nie mogę cię zmusić? – szydzi.
Zaczynam wstawać, ale on się nachyla, chwyta mnie za ramię i uderza w twarz tak mocno, że moja głowa odskakuje na bok. Dzwoni mi w uszach, jednak biorę głęboki wdech, odwracam się ponownie w kierunku ojca i powoli podnoszę papier, odrzucony przez niego na drugą stronę biurka. Wygładzam krawędzie kartki, kładę ją z powrotem przed mężczyzną, wskazuję palcem zapisane tam zdanie i ruszam do drzwi. Nie wyjdę za mąż, zwłaszcza za jakiegoś rosyjskiego brutala.
– Jeśli tego nie zrobisz, dam im Milene.
Te słowa zbijają mnie z tropu. Nie odważyłby się, moja młodsza siostra ma tylko osiemnaście lat. Wciąż jest dzieckiem. Staję przodem do mężczyzny i patrzę mu głęboko w oczy. Dostrzegam, że byłby do tego zdolny.
– Widzę, że to przykuło twoją uwagę. Dobrze. Wracaj tutaj. – Wskazuje krzesło, które ledwie zwolniłam.
Zrobienie pięciu kroków dzielących mnie od mebla to prawdopodobnie druga najtrudniejsza rzecz, jakiej w życiu dokonałam. Z każdą chwilą moje nogi stają się coraz bardziej jak z ołowiu.
– Skoro to już ustaliliśmy, pozostaje jeszcze kilka rzeczy. Będziesz potulną, posłuszną żoną dla swojego męża. Nadal nie wiem, kogo wybrali, ale to nie ma znaczenia. Ważne, że to ktoś z wewnętrznego kręgu Petrova.
Patrzę, jak ojciec prostuje plecy na krześle, a następnie wyciąga cygaro z pudełka stojącego na blacie.
– Powściągniesz swój temperament, pozwolisz, by cię pieprzył tak często, jak będzie chciał, i sprawisz, że ci zaufa. Prawdopodobnie nie doceni twoich możliwości, jak to zwykle bywa, gdy do ludzi dociera, że nie potrafisz mówić, i zacznie otwarcie paplać przy tobie o interesach. – Celuje cygarem w moją stronę. – Zapamiętasz to, co powie. Każdy szczegół o tym, jak są zorganizowani, jakich tras używają do dystrybucji. Wszystko, o czym tylko wspomni.
Otwiera szufladę biurka, po czym wyjmuje telefon na kartę i przesuwa go w moim kierunku.
– Przekażesz mi to, czego się dowiesz. Każdą najmniejszą rzecz. Rozumiesz, Bianca?
Teraz plan ojca nabiera sensu. Cóż za idealna konfiguracja: pozbywa się problematycznego dziecka i może liczyć na przychylność dona5. Poświęca jedną z córek na rzecz Bratvy, a jednocześnie zyskuje pewność, że to on zdobędzie wewnętrzne informacje na temat Rosjan. Genialne, naprawdę.
– Zadałem ci pytanie – warczy.
Przechylam głowę na bok i patrzę na niego, żałując, że nie mam broni. Wyobrażam sobie, jak celuję mu między oczy i pociągam za spust. Nie spudłowałabym. Przez lata brat zadbał o to, by moja celność była bezbłędna dzięki potajemnym treningom strzeleckim. Nie jestem pewna, czy wystarczyłoby mi odwagi, żeby zabić własnego ojca, ale samo fantazjowanie o tym sprawia mi dziką satysfakcję.
Kiwam głową, zgarniam z biurka telefon i wychodzę z gabinetu. Kątem oka dostrzegam zadowolony uśmieszek na twarzy mężczyzny. Niech sobie wierzy, w co chce. Może i biorę ślub z człowiekiem z Bratvy, ale robię to dla siostry, a nie dlatego, że on mi kazał. I nie zamierzam się bawić w jego szpiega. Nie umrę przez niego, nie kolejny raz.
Kiedy Roman Petrov, pakhan6Bratvy, wchodzi do jadalni, wszyscy wstają i trwają tak, dopóki on nie zajmie głównego miejsca przy stole. Opiera laskę o krzesło i skinieniem głowy wskazuje, abyśmy usiedli. Pierwsze krzesło po prawej stronie mężczyzny pozostaje puste. Jego żona zapewne znów źle się czuje. Myślałem, że kobiety w ciąży mają mdłości tylko rano, ale z tego, co usłyszałem w kuchni, Nina Petrova wymiotuje bez przerwy od tygodni.
Roman ruchem głowy nakazuje pokojówce, by ta opuściła pomieszczenie.
– Wyjdź i zamknij drzwi, Valentina. Zadzwonię, gdy skończymy.
Dziewczyna pośpiesznie przytakuje, wybiega z pokoju i zamyka za sobą podwójne drzwi. Wygląda na to, że przed kolacją będziemy omawiać interesy. Roman odchyla się na krześle, a ja próbuję zgadnąć, jaką bombę dzisiaj na nas zrzuci. Ostatnim razem, gdy wezwał wszystkich, poinformował, że potajemnie ożenił się z kobietą poznaną dwa dni wcześniej.
– Jak już wiecie, ogłaszamy rozejm z Włochami – mówi. – Przyjęli moje warunki, ja zaakceptowałem ich postulaty, a jedyną niezałatwioną rzeczą jest zorganizowanie ślubu, który przypieczętuje umowę. – Unosi brwi. – Więc kto zgłasza się na ochotnika, by zostać szczęśliwym panem młodym?
Wszyscy milczą. W Bratvie nie aranżujemy małżeństw, to włoski zwyczaj. Dodatkowo nikt nie chce żyć obarczony koniem trojańskim. A taka właśnie będzie rola tej kobiety i każdy o tym wie.
Ciekawe, kogo wybierze pakhan. Na pewno nie mnie, za dobrze zna moje problemy. Nie padnie też na Sergeia. Nikt przy zdrowych zmysłach nie powierzyłby temu szaleńcowi tostera, a co dopiero człowieka. Maxim jest za stary, więc stawiam na Kostyę lub Ivana.
– Co, nikt nie chce ładnej Włoszki? Może to pomoże ci zmienić zdanie. – Sięga do kieszeni marynarki, wyjmuje zdjęcie i podaje je Maximowi. – Bianca Scardoni, średnia córka włoskiego capo Bruna Scardoniego, a do niedawna primabalerina teatru operowego w Chicago.
Czuję, jak moje ciało zastyga w bezruchu. To niemożliwe.
– Oni naprawdę pragną tego sojuszu. – Roman się uśmiecha. – Najpiękniejsza kobieta włoskiej mafii jest do wzięcia.
Maxim podaje fotografię Pavlowi, krzyżuje ręce na piersi i patrzy na pakhana.
– A gdzie haczyk?
– Dlaczego myślisz, że będzie haczyk?
– Włosi nigdy nie oddadzą Bratvie córki capo, zwłaszcza tak urodziwej. Nieważne, jak bardzo zależy im na sojuszu. Musi być z nią coś nie tak.
– Jest jeden mały haczyk, ale nazwałbym go raczej bonusem. – Roman szelmowsko mruży oczy.
Biorę zdjęcie, które podaje mi Pavel, i spoglądam na nie. Dziewczyna wydaje się jeszcze piękniejsza z rozpuszczonymi włosami okalającymi idealną twarz. Jasnobrązowe oczy z radością patrzą w aparat. Zaciskam zęby i przekazuję fotografię Ivanowi. Na samą myśl o tym, że jeden z moich towarzyszy dostanie tę kobietę, ogarnia mnie fala wściekłości i z całej siły zaciskam dłonie na poręczach krzesła, żeby w coś nie uderzyć.
Ivan z uniesionymi brwiami patrzy na jej wizerunek, po czym szturcha Dimitriego łokciem i wręcza mu odbitkę.
– Nie wygląda na Włoszkę. – Dimitri marszczy nos, trzymając w dłoni zdjęcie. – Myślałem, że wszystkie Włoszki mają ciemne włosy. Została adoptowana?
– Nie. Babcia ze strony matki była Norweżką – informuje Roman.
Sergei jest następny, jednak tylko podaje fotkę Kostyi, nawet nie rzucając na nią okiem.
– Kurwa, ale z niej laska. – Kostya gwiżdże i kręci głową. – Masz jakieś odważniejsze ujęcia?
Skupiam wzrok na ścianie naprzeciwko i ściskam krzesło jeszcze mocniej, by opanować chęć wstania i uderzenia mężczyzny w twarz albo zrobienia czegoś gorszego, na przykład zaklepania tej kobiety dla siebie. Kumpel wciąż patrzy na zdjęcie, a ja wyobrażam sobie, jak kładzie na niej ręce, i moja samokontrola rozpada się w ułamku sekundy.
– Wezmę ją – mówię.
W pokoju zapada martwa cisza, wszyscy skupiają uwagę na mnie. Zaskoczenie i niedowierzanie widoczne są na każdej twarzy. Przenoszę wzrok na Romana, który z uniesionymi brwiami patrzy mi w oczy.
– Interesujący rozwój wydarzeń – podsumowuje. – Planowałem oddać dziewczynę Kostyi, jeśli nikt się nie zgłosi. Jest jej najbliższy wiekiem.
– Zatem on jej nie dostanie – stwierdzam stanowczo.
– Wciąż nie słyszałeś, co jest minusem, Mikhail. Możesz zmienić zdanie.
– Nie zmienię – zapewniam i przenoszę spojrzenie na każdego po kolei.
– Cóż. – Roman wzrusza ramionami i upija łyk drinka. – A więc postanowione.
Kolacja mija w ciszy, co jest niezwykłe. Zamiast toczyć rozmowy biznesowe i sypać sprośnymi żartami, dziś wieczorem wszyscy sprawiają wrażenie pochłoniętych posiłkiem. Zauważam jednak, że chłopaki od czasu do czasu rzucają spojrzenia w moim kierunku. Prawdopodobnie zastanawiają się, co we mnie wstąpiło, że pragnę mieć Włoszkę tylko dla siebie, ale niech myślą, co chcą. Jest moja, bez względu na wszystko.
Po skończonym posiłku Roman kiwa mi głową, więc idę za nim długim korytarzem do jego biura. Siada na fotelu w rogu, a ja stoję i opieram plecy o ścianę.
– Ona ma dwadzieścia jeden lat. Będziesz dla niej za stary, Mikhail.
– Dziesięć lat to niewiele. Sam jesteś o jedenaście starszy od swojej żony.
– Mam wyjątkowo młodzieńczą osobowość – rzuca rozluźniony.
– No jasne – kwituję z sarkazmem w głosie.
– Elokwentny jak zawsze. – Kręci głową. – To jeszcze dziecko. Co zrobisz, gdy zacznie cię nękać o wyjście każdej nocy? Co, jeśli zechce iść na imprezę, a ty będziesz musiał jej powiedzieć, że masz pracę? Zdołasz co tydzień zabierać żonę na filmy dla nastolatków? Nawet Nina uwielbia ten szajs. Mogę ją poprosić o jakieś rekomendacje.
– Dziękuję. Obędę się bez.
Roman wzdycha i odchyla się w fotelu.
– Dziewczyny w jej wieku chcą mężczyzny, który będzie mówił więcej niż pięć zdań dziennie, Mikhail. Pragną pocałunków, przytulania. Myślałeś o tym?
– Doszlifujemy to jakoś.
Cisza. Petrov obserwuje mnie z przechyloną na bok głową, a ja doskonale wiem, nad czym rozmyśla.
– Ona nie jest jedną z twoich zwykłych lasek do pieprzenia. Oczekujesz, że dwudziestojednoletnia dziewczyna poradzi sobie z twoimi… problemami?
– Nie będzie musiała. Sam się nimi zajmę – burczę.
– Kiedy ostatni raz dobrowolnie dotykałeś kogoś innego niż Lena?
Bez słowa zawieszam na nim wzrok. Nie dlatego, że nie chcę odpowiedzieć, lecz dlatego, że nie pamiętam.
– Zajmę się tym, Roman.
– Na pewno? – Patrzy sceptycznie, nie odrywając ode mnie spojrzenia.
– Tak.
– W porządku – wzdycha. – Wiesz, że prawdopodobnie będzie nas szpiegować i donosić Włochom. Jesteś odpowiedzialny za większość naszych operacji narkotykowych, więc musisz bardzo uważać na to, co przy niej powiesz. Zadbaj też o usunięcie wszystkich poufnych informacji ze swojego gabinetu, na wypadek gdyby postanowiła węszyć pod twoją nieobecność.
– Tak zrobię – oznajmiam.
– Jeszcze jedna rzecz, którą musisz wiedzieć o tej dziewczynie. Jeśli zmienisz zdanie, spokojnie, obarczę nią Kostyę.
– Nie zmienię zdania – zapewniam po raz kolejny.
– Ona nie mówi, Mikhail.
Zamieram i patrzę na Romana w niepewności, czy dobrze usłyszałem.
– Nie może być głucha – oponuję. – Jest tancerką.
– Nie jest głucha. Kiedy była nastolatką, przeżyła wypadek samochodowy. Nie znam szczegółów. To wszystko, co ujawnił Scardoni.
– Jak się komunikuje?
– Nie mam pojęcia. W języku migowym, jak sądzę, albo pisze w notatniku. – Milknie i świdruje mnie wzrokiem. – Nadal w to wchodzisz? – pyta po dłuższej chwili.
– Tak – odpieram bez wahania.
Pakhan unosi brew, ale nie komentuje mojej decyzji.
– Chcesz, żebym zorganizował spotkanie przed ślubem?
Czuję, że nieruchomieję.
– Nie.
– Dlaczego? – dopytuje, jakby jeszcze nie znał odpowiedzi. – Dziewczyna nie może odmówić. Wszystko zostało już ustalone.
– Żadnego spotkania – stawiam warunek.
Roman przygląda mi się bacznie, po czym kręci głową.
– W takim razie zorganizujmy ślub.
2 Bratva – rosyjska zorganizowana grupa przestępcza lub mafia.
3 Capo – kapitan, dowodzący żołnierzami mafii.
4cara mia (z wł.) – moja droga
5 Don – tytuł używany dla szefa rodziny mafijnej.
6 Pakhan – szef rosyjskiej mafii.
Poranne światło przenika do pokoju przez zasłony, a pomieszczenie wygląda na skąpane w promieniach słońca. To byłby idealny dzień na ślub, gdybym tylko nie ja go brała. Na zewnątrz może i jest ciepło, ale mną targa lodowa burza.
Pochylam się do przodu, umieszczam końcówkę eyelinera w kąciku oka i rysuję długą, cienką kreskę wzdłuż powieki. Może powinnam uciec? W końcu i tak by mnie znaleźli, lecz warto spróbować.
– Jesteś taka śliczna! – Milene od progu pieje z zachwytu, gdy wbiega do mojego pokoju. – Zaraz się rozpłaczę!
Posyłam siostrze uśmiech i kontynuuję nakładanie makijażu. Jak na kogoś, kto nienawidzi ślubów, jest niezwykle podekscytowana całą tą sytuacją, więc nie potrafię się przełamać, by wyznać jej prawdę.
– Chciałabym, żeby Angelo mógł cię zobaczyć. Był taki wściekły, kiedy tata kazał mu jechać do Meksyku.
Tak, ja też żałuję, że nie ma tu dzisiaj mojego brata. To jedyny członek rodziny – poza Milene – któremu na mnie zależy, i jestem pewna, że ojciec odesłał go celowo.
– O szóstej rano zmusiłam Agosto, by pokazał mi salę weselną. Wygląda niesamowicie. Wciąż nie mogę uwierzyć, że zgodziłaś się na to zaaranżowane małżeństwo. Byłam przekonana, że razem zostaniemy starymi pannami mieszkającymi tylko z gromadą kotów.
Zaczyna wygładzać materiał mojej kreacji.
– Dziś żyję całkowicie twoim życiem. Bliżej ślubu nie planuję się nigdy znaleźć. Przenigdy. – Z uśmiechem poprawia brzeg sukienki, podczas gdy ja obserwuję ją w lustrze.
Milene jest nieświadoma, jak niewiele brakowało, by dziś była na moim miejscu. Po szkole średniej zamierza pójść na studia. Odkąd skończyła osiem lat, pragnęła jedynie zostać pielęgniarką. Mam nadzieję, że jej marzenie się spełni. Wiem, jak uparta potrafi być, więc prawdopodobnie dopnie swego, chyba że nasz tatuś postanowi wydać ją za mąż, zanim ona zdoła umknąć z jego szponów.
– Opowiedz mi o nim. Chcę wiedzieć wszystko o twoim przyszłym mężu! Dlaczego nie przyprowadziłaś go na jakąś kolację czy coś?
Odkładam eyeliner na toaletkę i zmieniam pozycję na krześle, by spojrzeć w twarz swojej słodkiej młodszej siostrze, która spędziła mnóstwo wolnego czasu na YouTubie, żeby nauczyć się dla mnie języka migowego. Mama i brat również znają podstawy, ale potrafią zrozumieć tylko najprostsze zdania. Natomiast ojciec i moja starsza siostra Allegra zawsze mieli to gdzieś.
– Nazywa się Mikhail Orlov – migam.
W ciągu ostatnich kilku lat Milene poczyniła znaczne postępy, więc jesteśmy w stanie prowadzić normalną rozmowę. Mimo to nadal preferuje, żebym migała powoli.
– Jak wygląda? Jest seksowny? Ile ma lat? No dalej, mów.
– Nie wiem nic więcej.
– Nie bądź taka skryta. – Parska śmiechem i szczypie moje ramię. – Powiedz mi!
– Nigdy się nie spotkaliśmy. Znam tylko jego imię i nazwisko.
Prawda jest taka, że nie obchodziło mnie nic więcej, nie pytałam więc. Co by mi to dało? Wyjdę za niego, czy tego chcę, czy nie.
– Co?! Zwariowałaś? Myślałam, że przynajmniej trochę go poznałaś i przystałaś na to małżeństwo, bo facet wpadł ci w oko.
– Idź się przebrać. Już czas na nas.
– Bianca? – Milene kładzie mi rękę na ramieniu. – Chcesz tego małżeństwa? Czy ojciec cię zmusił?
– Oczywiście, że chcę.
– Więc postanowiłaś poślubić kogoś, kogo nawet nie widziałaś? Nie okłamuj mnie, moja droga.
– Nie kłamię. Proszę, idź się przebrać.
Spogląda na mnie zmrużonymi oczami, lecz w końcu wychodzi. Kończę robić makijaż, wkładam szpilki i ruszam w kierunku swojego nieszczęśliwego życia, modląc się w duchu, by Milene nigdy nie spotkał ten sam los.
Ślub zorganizowano w sali bankietowej w luksusowym hotelu Four Seasons w centrum Chicago. Kiedy docieramy na miejsce, wszystkie pary oczu zwracają się w naszym kierunku. Dziesiątki spojrzeń podążają za nami, gdy Roman i reszta grupy zajmują miejsca w pierwszych dwóch rzędach po prawej. W sumie przybyło nas tylko ośmiu, podczas gdy lewa strona, gdzie siedzą Włosi, jest pełna. W każdym z dwudziestu rzędów znajdują się ponure twarze. Przypuszczam, że nikt nie tryska szczęściem z powodu sojuszu z Bratvą, ale to ewidentnie nikogo nie zniechęciło do przyjścia na pogawędki i darmową wyżerkę.
Włosi sporo inwestują w swoje uroczystości i ich wygląd. Wszędzie stoją ogromne kompozycje z białych kwiatów, a wokół każdego krzesła zawiązano w kokardy jedwabne wstążki. Rozsypano nawet garści białych płatków na całej cholernej długości podłogi. Dla Makaroniarzy liczy się przede wszystkim to, by zrobić dobre wrażenie.
Podczas gdy inni z naszej grupy siadają, Kostya i ja stajemy w pobliżu pierwszego rzędu. Włosi zaczynają rozmawiać między sobą, poszturchują się łokciami i bacznie nas obserwują. Większość odwraca wzrok od razu, kiedy widzi moją twarz, i skupia uwagę na towarzyszącym mi kumplu. Z długimi blond włosami i psotnym uśmiechem Kostya jest ładnym chłopakiem. Kobiety zawsze do niego wzdychały, nic więc dziwnego, że Włosi doszli do wniosku, iż to on się dziś żeni.
Ruszam do przodu, gdzie po drugiej stronie wysokiego stołu czeka urzędnik. Kostya, mój drużba, podąża za mną, ale ostatecznie zatrzymuje się dwa kroki po mojej prawej. W chwili gdy robi się oczywiste, że to ja jestem panem młodym, salę wypełniają głębokie westchnienia, a potem zapada cisza.
Staję przed tłumem Włochów, którzy spoglądają na mnie z paniką w oczach, lecz omijam ich wzrokiem i zatrzymuję go dopiero na Brunie Scardonim. Czyż to nie on powinien odprowadzać swoją pociechę do ołtarza? Siedzi pośrodku pierwszego rzędu, a na jego ustach gości uśmieszek samozadowolenia. Interesujące. Trzy kobiety po jego prawej stronie – żona i dwie córki – tkwią nieruchomo z wyrazem przerażenia na twarzach. Mogłem się tego spodziewać. Patrzę dookoła w poszukiwaniu brata Bianki. Z zebranych przeze mnie informacji wynika, że są ze sobą zżyci, więc to dziwne, że nie ma go na ślubie własnej siostry.
Gdy zaczynam rozważać, czy nie powinienem był jednak umówić spotkania z dziewczyną przed ślubem, pomieszczenie wypełniają dźwięki marsza weselnego. Mam nadzieję, że Bianca nie ucieknie z krzykiem na mój widok, bo zamierzam ją gonić.
Spoglądam na białe drzwi przed sobą i zastanawiam się, jakie życie czeka na mnie po ich drugiej stronie. Catalina, moja kuzynka i dzisiejsza druhna, układa fałdy welonu tak, by opadały mi na twarz.
Sprzedana. Zostałam sprzedana jak bydło, by zagwarantować, że czyjeś niecne plany przyniosą owoce. Nie mogłam nic zrobić, żeby tego uniknąć, poza zrujnowaniem życia siostrze w ochronie własnego. Nie dane mi uciec, więc ruszę naprzód z podniesioną głową i pokażę dupkowatemu tatusiowi, że nie da rady mnie złamać.
Wściekł się, kiedy oznajmiłam, że do ołtarza pójdę sama. „Co ludzie powiedzą?!” – krzyczał.
To akurat nie ma dla mnie znaczenia. Nie pozwolę, aby człowiek, który tak postąpił, odgrywał rolę przykładnego ojca. I na pewno nie wejdę tam z zakrytą twarzą, jakbym była jakąś zlęknioną ofiarą losu.
Mężczyzna w hotelowym fraku otwiera drzwi, gdy rozbrzmiewają pierwsze nuty marsza weselnego. Chwytam za brzeg welonu, zdejmuję to cholerstwo z głowy i upuszczam koronkowy materiał na podłogę. Catalina sapie coś za mną, ale ignoruję ją, biorę głęboki wdech i wchodzę do sali.
Kobieta, na której punkcie od wielu miesięcy mam obsesję, wkracza do środka, a ja czuję, jak powietrze opuszcza moje płuca. Wiedziałem, że jest piękna, ale gdy widzę ją z bliska… Tak bardzo się myliłem. Słowo „piękna” nie oddaje tego, na co patrzę. Ma na sobie długą, białą suknię z krótkim trenem, która opływa jej ciało tak, że zapiera mi dech w piersi. Miękkie blond loki opadają swobodnie po obu stronach twarzy aż do talii. Chyba jeszcze nigdy nie ujrzałem kobiety o tak długich włosach. Przypomina mi baśniową księżniczkę elfów, co sprawia, że zaczynam rozważać, jakim potworem byłbym w tej historii.
Z wysoko uniesioną głową zbliża się pewnym, szybkim krokiem. Na chwilę zatrzymuje na mnie wzrok. Podchodzi jednak bez zachwiania, bez wzdrygnięcia na widok mojej zniszczonej twarzy i opaski na oku. Spodziewałem się nieśmiałej dziewczyny, przerażonej sytuacją, w którą została wplątana, ale w jej spojrzeniu nie ma śladu strachu – błyszczy w nim tylko determinacja.
Stoi przede mną, piękna i wyzywająca, a ja odczuwam nagłą, niewytłumaczalną potrzebę dotknięcia tej kobiety. Upewnienia się, że jest prawdziwa. To dziwne. Nie znoszę kontaktu ze skórą nikogo oprócz Leny. Nie lubię tego i nigdy nie inicjuję.
Urzędnik zaczyna przemawiać, a gdy odwracamy głowy w jego stronę, nie mogę się powstrzymać przed przesunięciem palcem po grzbiecie dłoni dziewczyny. To zaledwie drobne muśnięcie, z pewnością nawet tego nie zauważa. Kiedy mężczyzna przed nami wciąż recytuje formułkę, spoglądam w dół, by ponownie zerknąć na swoją przyszłą żonę. Jest niska, a jej drobna dłoń wygląda tak krucho przy mojej. Kobieta podnosi wzrok i widzę, że w oczach, wpatrzonych we mnie bez najmniejszego mrugnięcia, nie ma nic delikatnego.
Nie tego się spodziewałam. Gdy urzędnik zaczyna wygłaszać swoją część, nie rejestruję ani słowa z tego, co mówi. Wszystkie myśli krążą wokół mężczyzny stojącego obok. Po tym, jak weszłam do sali i dostrzegłam jego ogromną sylwetkę, niemal się potknęłam i tylko lata praktyki zdobytej na scenie sprawiły, że nie upadłam. Mój przyszły mąż jest zbudowany jak zawodowy fighter, szerokie ramiona napinają materiał marynarki. Ma na sobie czarną koszulę i spodnie w tym samym kolorze, a kruczoczarne włosy i opaska na oku sprawiają, że wygląda jak mroczny anioł zemsty.
Skupiona na jego imponującej posturze nie od razu zauważyłam blizny. Najgłębsza zaczyna się nad prawą brwią, biegnie w dół twarzy, znika pod opaską na oku i dociera aż do szczęki. Tuż obok widnieje kolejna – startuje gdzieś spod opaski i zatrzymuje się nieco powyżej kącika ust. Ta z lewej strony podbródka ciągnie się wzdłuż szyi i znika pod kołnierzykiem koszuli. Nie mam pojęcia, co się przydarzyło temu człowiekowi, co mogło zadać takie rany, ale musiało to być coś strasznego. Większość mężczyzn, których znam, zapuściłaby brodę, aby ukryć przynajmniej część niedoskonałości. Jednak wygląda na to, że mój przyszły mąż postanowił nie zakrywać blizn, ponieważ jest gładko ogolony, jakby nie obchodziło go to, co pomyślą inni.
Urzędnik kończy przemowę, a mężczyzna stojący obok pana młodego podchodzi i kładzie na stole małe, aksamitne pudełko z obrączkami. Mikhail bierze mniejszą i patrzy na mnie wyczekująco. Podaję mu dłoń, a potem obserwuję, jak bez dotykania skóry wsuwa mi na palec złote kółko. Sprawia wrażenie, jakby celowo unikał kontaktu fizycznego. Wyciągam tę większą obrączkę i ją unoszę, ale on zamiast też podać rękę, chwyta błyskotkę i samodzielnie wciska sobie na palec.
Oficjant ślubny ogłasza nas mężem i żoną, po czym wskazuje dużą otwartą księgę, leżącą na stole. Nie padło żadne „możesz pocałować pannę młodą” i zastanawiam się, czy było to zamierzone, czy też zapomniał, ponieważ wygląda na dziwnie zmieszanego: przestępuje z nogi na nogę i spogląda gdziekolwiek, byle tylko nie na mojego męża.
Mikhail podpisuje się imieniem i nazwiskiem za pomocą pióra, które następnie wyciąga w moją stronę. Zerkam na niego i widzę, że patrzy, jakby oczekiwał, iż nagle ucieknę w siną dal. Nie zrywając kontaktu wzrokowego, unoszę brew, odbieram od mężczyzny pióro i składam podpis. „Bianca Orlov”. Gotowe.
Obserwuję zgraję rozgadanych ludzi atakujących stoły bufetowe, by napełnić talerze po same brzegi. Stojąca tuż obok Bianca w milczeniu lustruje pomieszczenie. Odnoszę wrażenie, że nie przepada za tłumami. Czyli mamy ze sobą coś wspólnego.
Roman podchodzi do mnie i mówi, że idą z Dimitrim na zewnątrz. Pewnie chce wrócić do żony, która została w domu. Jestem zdziwiony, że w ogóle przybył na ślub, biorąc pod uwagę, jak niechętnie spuszcza ją z oczu. Następnie przedstawia się Biance i podaje jej rękę. Kiedy ich dłonie się stykają, ogarnia mnie nieodparta pokusa, by go odepchnąć, uniemożliwić mu kontakt z moją żoną.
– Chcesz wyjść? – pytam, gdy Roman znika z pola widzenia.
Bianca spogląda na tłum. Chwilę później podnosi wzrok, aby zerknąć na mnie, i przytakuje. Ruszam w stronę holu, kiwając przy tym głową Kostyi i reszcie naszych ludzi. Jesteśmy już prawie przy drzwiach, gdy czuję, jak Bianca dotyka mojego przedramienia. Ściska je lekko, a ja na ułamek sekundy napinam mięśnie, po czym próbuję rozluźnić ciało. Dziewczyna patrzy na stół, przy którym siedzi jej rodzina, jakby chciała się pożegnać, więc idę w ich kierunku.
Młodsza siostra podrywa się z krzesła i pędzi w stronę mojej żony. Obejmuje ją w talii, a potem szepcze coś do ucha. Bianca cofa się o krok i zaczyna się posługiwać językiem migowym. Pilnuję, by wyraz mojej twarzy niczego nie zdradzał, i dyskretnie obserwuję, jak palce kobiety zwinnie układają się w słowa.
– Jedziemy. Wszystko w porządku. Napiszę do ciebie rano.
– Tata będzie zły, jeśli wyjedziesz tak wcześnie – stwierdza ta druga.
– Możesz powiedzieć najdroższemu ojcu, żeby poszedł do diabła. – Bianca miga to z namaszczeniem, jakby chciała mieć pewność, że siostra wyłapie każde słowo, po czym chwyta dziewczynę za rękę i odwraca w moim kierunku.
Biedaczka przełyka ślinę, ale szybko zbiera się w sobie i zdobywa na wymuszony uśmiech. Nie podaje ręki, co mi nie przeszkadza. Gdy zachodzi potrzeba, nie mam problemu ze standardowymi interakcjami społecznymi, takimi jak uścisk dłoni. Wolę jednak ich unikać.
– Jestem Milene. Miło mi pana poznać, panie Orlov.
Nie umyka mojej uwadze fakt, że Milene to jedyna osoba z rodziny, którą Bianca przedstawia mi osobiście. Z pozostałymi wymieniam tylko zdawkowe skinienia głową, co nie jest wcale takie dziwne, biorąc pod uwagę, że niecały miesiąc wcześniej próbowaliśmy się wzajemnie pozabijać.
Milene chce coś powiedzieć do Bianki, gdy nagle w pomieszczeniu rozbrzmiewa huk broni palnej.
Sekundę po tym, jak dźwięk pierwszego wystrzału przeszywa powietrze, silne ramię chwyta mnie w talii. Następną rzeczą, jaką rejestruję, jest to, że leżę na podłodze obok Milene, a Mikhail się pochyla, by chronić nas swoim ciałem przed gradem kul.
– Drzwi serwisowe. Głowy nisko. Teraz! – wrzeszczy ponad odgłosami kolejnych lecących pocisków i krzyków ludzi.
Wyplątuję nogi z trenu sukienki, chwytam materiał w jedną rękę i czołgam się za Milene najszybciej, jak potrafię, w kierunku drzwi oddalonych o kilka metrów. Gdy docieram do wąskiego korytarza, opieram plecy o ścianę i mocno obejmuję siostrę. Drży jak liść na wietrze, oddycha ciężko, a ja reaguję podobnie do niej. Rzucam okiem w stronę przejścia, licząc, że zobaczę Mikhaila, ale go tam nie widzę.
Rozlegają się jeszcze dwa głośne wystrzały, po czym strzelanina ustaje, a do nas docierają jedynie paniczne wrzaski mężczyzn i kobiet. Po kilku sekundach wracam na początek korytarza i zaglądam do sali. Wewnątrz panuje totalny chaos.
Ludzie pędzą w kierunku podwójnych drzwi po drugiej stronie pomieszczenia, nie zwracając uwagi na innych wokół. Starszy mężczyzna – kuzyn mojego ojca – leży w bezruchu, otoczony szkarłatną kałużą. Nieopodal na podłodze siedzi kobieta, przy której klęczy dwóch mężczyzn. Jeden z nich uciska jej krwawiące ramię. Sporo osób w pomieszczeniu wygląda na ranne, czy to od kul, czy w wyniku popłochu, ale nikt inny nie jest martwy lub konający. Kilku gości przemieszcza się z wyciągniętą bronią i sprawdza stan poszkodowanych. Niektórzy byli z Mikhailem, ale reszta to ludzie mojego ojca.
Z boku, przy ścianie, stoi Orlov z grupką zebraną nad kelnerem leżącym na posadzce. Patrzę, jak Mikhail wkłada broń do kabury ukrytej pod marynarką i przykuca obok ciała. Rozpina denatowi prawy rękaw i podciąga go, by sprawdzić tętno na nadgarstku. Mój ojciec podchodzi do niego. Przez kilka sekund wymieniają uwagi, po czym Orlov odwraca się i zmierza do mnie.
– Idź do swojego ojca, Milene – poleca dziewczynie stojącej przy mnie, po czym chwyta moje ramię i dodaje już tylko do mnie: – Tędy.
Prowadzi nas długim korytarzem i przez hotelową pralnię, gdzie elegancko ubrani członkowie personelu nieśmiało wyglądają zza dużych pralek. Mijamy metalowe drzwi i skręcamy w prawo, w kierunku parkingu. Czuję się, jakbym kroczyła w próżni. Nic nie słyszę i ledwo zdaję sobie sprawę z sytuacji, w której się znajduję. Po raz pierwszy byłam świadkiem prawdziwej strzelaniny – nie takiej na strzelnicy – więc mam prawo być w szoku.
Mikhail podchodzi do samochodu i otwiera przede mną drzwi pasażera. Gdyby ktoś zapytał mnie o model, a nawet kolor auta, do którego wsiadam, nie potrafiłabym odpowiedzieć. Podczas jazdy mężczyzna dzwoni do kogoś, ale posługuje się rosyjskim, więc nie mam pojęcia, co mówi ani z kim rozmawia.
Krótko po tym, jak się rozłącza, parkuje w podziemnym garażu wysokiego, nowoczesnego budynku. Nie zwracałam uwagi na to, którędy jedziemy, więc wiem tylko, że jesteśmy gdzieś w centrum.
Gdy Mikhail otwiera mi drzwi, podążam za nim do srebrnej windy i moment później obserwuję, jak przesuwa kartę nad małym wyświetlaczem, a następnie wciska przycisk najwyższego piętra. Po chwili drzwi otwierają się na mały hol z pojedynczymi drzwiami na wprost nas.
Biorę głęboki wdech. Jesteśmy w jego domu. Nie wiem, dlaczego ten fakt odbieram jako tak znaczący. Przecież było oczywiste, że zabierze mnie ze sobą. Nie zakładałam, że podrzuci mnie do ojca. Niemniej dopiero teraz uświadamiam sobie, jak drastycznie od tego momentu zmieni się moje życie. Znów zaczerpuję głęboko powietrza, po czym wchodzę do apartamentu Orlova.
– Salon, jadalnia, kuchnia, łazienka dla gości. – Mikhail wskazuje ogromną otwartą przestrzeń z oknami od podłogi po sam sufit. – Pomieszczenie, którego używam jako siłowni. Tu pokój Leny, a tu moje biuro.
Kim jest Lena? Może ma gosposię na stałe?
Mikhail odwraca się w kierunku drugiej części otwartej przestrzeni.
– Moja sypialnia. Możesz zająć pokój gościnny obok.
Wpatrzona w mężczyznę, przetwarzam to, co właśnie powiedział. Nie zmusi mnie do tego, żebym z nim spała? Spogląda na moją twarz, a jego niebieskie oko patrzy na mnie z zainteresowaniem. Mikahil wyciąga rękę, by odgarnąć kosmyk, który opadł mi na czoło, i zakłada go za ucho.
– Nie zmuszam kobiet do niczego, Bianca. Czy to jasne?
Kiwam głową.
– Dobrze. Muszę już iść i prawdopodobnie nie wrócę do rana. W lodówce jest jedzenie. Częstuj się. Weź prysznic i idź spać, potrzebujesz odpoczynku. I daj mi swój telefon.
Jakimś cudem kopertówka, wisząca na mojej piersi na cienkim złotym łańcuszku, przetrwała wydarzenia tego wieczoru. Sięgam do środka, wyjmuję smartfon i niechętnie podaję go Mikhailowi. Nie spodziewałam się, że skonfiskuje urządzenie. Ale on zamiast je zabrać, zaczyna stukać w ekran.
– Wprowadzam swój numer, a także kontakt do ochroniarzy na dole. Gdy będziesz czegoś potrzebować, możesz do mnie napisać. Jeśli nie zdołam zadzwonić natychmiast, zrobię to najszybciej, jak tylko możliwe.
Wyciąga w moją stronę komórkę, a ja zdezorientowana unoszę rękę i ją odbieram.
– Zapraszam do zwiedzania, ale mój gabinet jest dla ciebie niedostępny. Z całej reszty jednak możesz korzystać. Czy to jasne?
Ponownie kiwam głową i wpatruję się w niego, oczekując, że powie coś w stylu „do zobaczenia rano” lub „dobranoc”, lecz on po prostu przesuwa palcem po grzbiecie mojej dłoni. Jego dotyk jest lekki jak piórko. Trwa to zaledwie sekundę, a potem mężczyzna odchodzi bez słowa. Co za dziwny człowiek.
– Na wewnętrznej stronie przedramienia miał tatuaż z symbolem albańskiego gangu – mówię Romanowi. – Myślisz, że to Dushku?
– Możliwe. Pewnie się dowiedział, że to ja zabiłem jego przyjaciela Tanusha. A może był wściekły, że ubiegliśmy go w sojuszu z Włochami.
– Albo jedno i drugie. – Kiwam głową. – Albo ktoś chce, byśmy myśleli, że to Dushku. Wysłali tylko jednego człowieka, choć połowa ludzi w tej sali była uzbrojona. To jak misja samobójcza. I podejrzane, że miał tatuaż łączący go bezpośrednio z Albańczykami. Coś tu śmierdzi.
Roman pochyla się do przodu, stukając palcami w dębowe biurko.
– Za tym mogą też stać Włosi. Pogrywają z nami, bo przygotowują grunt pod coś większego. Byli odpowiedzialni za ochronę wesela, a temu mężczyźnie udało się prześliznąć z bronią. – Wskazuje mnie palcem. – Musisz uważać na swoją żonę. Obserwuj ją bardzo uważnie.
– Taki mam zamiar. – Kiwam głową i wychodzę z gabinetu pakhana.
W drodze powrotnej do domu myślę o tym, co powiedział Roman. Czy ma rację? Czy Bianca może być szpiegiem swojego tatusia? To byłby świetny podstęp – jestem pewien, że tak bezwzględny capo jak Bruno Scardoni nie przegapiłby podobnej okazji. Mam jednak przeczucie, że to nieprawda. Niesmak, który widziałem w oczach Bianki za każdym razem, gdy patrzyła na ojca, nie był udawany. Tak, moja żona ma bardzo wymowne spojrzenie.
Zastanawiam się, czy powinienem jej powiedzieć, że biegle władam językiem migowym. To znacznie ułatwiłoby naszą komunikację, ale mogłoby też doprowadzić do sytuacji, których nie potrafię przewidzieć. Na razie musimy więc radzić sobie bez migania.
Kiedy jestem zestresowana, sprzątam albo gotuję. Tutaj jednak nie ma nic do uporządkowania. Wszystko wydaje się nieskazitelnie czyste. Idę więc do kuchni i zaczynam szukać składników do przyrządzenia jakiegoś szybkiego makaronu.
Wcześniej wzięłam prysznic w łazience dla gości i spędziłam trochę czasu na rozglądaniu się po mieszkaniu Mikhaila. Apartament jest ogromny – zajmuje całe ostatnie piętro budynku i został urządzony w modernistycznym stylu. Główne elementy wystroju to szkło i ciemne drewno połączone z białymi akcentami. Najpierw poszperałam w kuchni – doskonale wyposażonym marzeniu każdego szefa kuchni. Natknęłam się tam na pewne interesujące produkty, takie jak kakao schowane w spiżarni czy małe opakowania jogurtu truskawkowego w lodówce. Odkryłam też szufladę pełną słodyczy. Mój mąż nie wyglądał na osobę, która lubi tego typu przysmaki, ale hej, ludzie mają dziwne gusta.
Następnie wsunęłam głowę do sypialni Mikhaila. Czułabym się źle, grzebiąc tam, więc tylko podeszłam do szafy i wzięłam pierwszą lepszą koszulkę, jaka wpadła mi w oko. Nie zasnęłabym nago ani w ręczniku. Brak majtek był już wystarczająco kiepskim pomysłem.
Wyszłam z sypialni Orlova, minęłam pokój gosposi i zdezorientowana stanęłam w progu siłowni. Spodziewałam się kilku wysokiej klasy sprzętów kulturystycznych, bieżni i podobnych przyrządów. Zamiast tego jednak w jednym rogu zauważyłam stojak z oldschoolowymi hantlami w różnych rozmiarach, drążek do podciągania i tuż obok – worek bokserski. Wszystko zostało ustawione wzdłuż ściany, naprzeciwko okien sięgających od podłogi aż po sufit, i nie zajmowało nawet jednej piątej całego pomieszczenia. Cóż za marnotrawstwo przestrzeni. Mikhail mógł z łatwością zaaranżować tu kolejną sypialnię. Z siłowni wróciłam prosto do kuchni, drzwi gabinetu mężczyzny ominęłam łukiem.
Po ugotowaniu makaronu nakładam sobie porcję, a resztę zostawiam w garnku na płycie indukcyjnej. Rozglądam się w poszukiwaniu kartki i czegoś do pisania, aż w końcu w jednej z szuflad znajduję długopis. Wciąż nie widzę jednak papieru. Łapię za puste, kartonowe opakowanie po makaronie, rozdzieram je, po czym siadam przy stole i zaczynam bazgrać na wewnętrznej stronie pudełka. Gdy kończę, zostawiam liścik na podłodze obok drzwi wejściowych – tam Mikhail go nie przeoczy – i przechodzę do pokoju gościnnego.
Podnoszę kartonik z posadzki i zaczynam czytać.
Zrobiłam makaron. Zostawiłam ci resztę.
Pożyczyłam jedną z twoich koszulek. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
Przez to wszystko, co się stało, zapomniałam, że muszę wpaść do domu i zabrać torbę z ubraniami. Możemy zajechać po nią jutro?
Chyba będziemy musieli też zajrzeć do jakiejś galerii handlowej, żebym kupiła ciuchy na zmianę. Nie mogę iść do domu ojca w samym T-shircie.
Nie znalazłam nigdzie kawy, a jestem uzależniona od kofeiny. Jeżeli gdzieś ją chowasz, podaj mi, proszę, jej lokalizację, zanim pójdziesz spać. Nie będę najmilszą osobą o poranku, jeśli nie wypiję swojego espresso.
Wykrzywiam lekko usta na tę ostatnią uwagę i kieruję się w stronę drzwi do pokoju gościnnego, które są lekko uchylone. Bianca śpi spokojnie pod grubą kołdrą, z włosami rozrzuconymi wokół głowy. Opieram się o framugę i obserwuję jej leżącą w bezruchu sylwetkę aż do momentu, gdy poranne słońce zaczyna powoli wnikać przez okna.
Okładka
Strona tytułowa
Prolog
Rozdział 1
Rozdział 2
Cover
Table of Contents
Text
Title page