Zwłoki z klasą - Iwona Banach - ebook
NOWOŚĆ

Zwłoki z klasą ebook

Iwona Banach

0,0

27 osób interesuje się tą książką

Opis

Piętnastolecie matury to świetny pretekst, by sprawdzić, jak się miewają dawni koledzy, zwłaszcza że klasa o profilu gastronomiczno-parapsychologicznym nie cieszyła się dobrą opinią.

Położony na obrzeżach miasta aquapark wydaje się idealnym miejscem na spotkanie po latach, a na imprezę przybywają ci, którzy szczególnie chcą pokazać, że do czegoś doszli. Między innymi znana pisarka, demonolog Dominik, mężobójczyni z Las Vegas oraz pewna influencerka - twórczyni wspomagającego libido specyfiku o nazwie Bzykamina. Również grono nauczycielskie nie kryje ciekawości, co wyrosło z niezbyt lotnych dzieciaków z najgorszej klasy w historii liceum. Niestety na samym początku ktoś znajduje ukryte w szafie ciało znienawidzonej matematyczki. Nic dziwnego, że podejrzani są absolutnie wszyscy. Do tego w samym aquaparku dzieją się inne paskudne rzeczy, a w tle czai się tajemnica związana z tragedią sprzed lat, o której wszyscy zdążyli już zapomnieć. Czy uda się wyjaśnić śmierć wrednej nauczycielki? Czy właściciele parku i stadko zwariowanych papug mogą mieć z tym cokolwiek wspólnego?

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 281

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Iwona Banach, 2025

Projekt okładki

Justyna Knapik

Redakcja

Małgorzata Giełzakowska

Korekta

Maria Stanis, Barbara Sacka

Łamanie i skład

Beata Kostrzewska/Grafika Słowa

Opracowanie wersji elektronicznej

Karol Bociek

ISBN 978-83-68468-09-0

Kraków 2025

Wydawnictwo BOOKEND

[email protected]

www.bookend.pl

Capital Village Sp. z o.o.

ul. Gęsia 8/202, 31-535 Kraków

Bella, Andaluzja i Miłosz – znana już ekipa policyjno-dziennikarska, która nienawidzi sztucznych tropików.

Amadeusz Pochlanek – miejscowy policjant, który żałuje, że ptaki mu na pagony nie nasrały.

Ciało pedagogiczne (liczne) – które zamierza sprawdzić „ki diabeł” wylazł z najgorszej klasy, jaką ktokolwiek, kiedykolwiek uczył. W tym wredna matematyczka, zazdrosna polonistka, przemądrzała katechetka, złośliwa anglistka oraz chemiczka kochająca C2H5OH.

Byli uczniowie.

Dominik i Malwina tu też duszą orangutana, ale są bardziej dyskretni i mniej wylewni.

ManuelaChomąto – pisarka pełna wiary w siebie i w swoje pisanie, która dostaje baty od trolli w internecie, oraz jej brutalnie zazdrosny partner Patryk.

KataMajoo – właścicielka szkoły odchudzania portfeli, która zwalcza wszystkie E w produktach, nawet E w słowie CHLEB.

Olaf – nieszczęsny właściciel przedłużacza męskości w formie broni czarnoprochowej oraz Sabina, która kryje więcej, niż się można spodziewać, czasami nawet mózg.

Augusta Maślok –mieszkanka Las Vegas po więziennych przejściach w USA, gdzie jednym cycem zamordowała męża.

Seweryn – wielbiciel jaj, także i tych na twardo, oraz Lamia, dziewczyna, która dla urody zrobi sobie nawet lobotomię oraz ugotuje rosół z papugi.

Sandra i Marek – ludzie nie bez znaczenia.

Darek Paczuch – właściciel aquaparku, który lubuje się w donosach i zmieniaczach głosu.

Oraz gościnnie stado pięciu straszliwie sklętych papug, które pobierały nauki u dzieciaków z podstawówki i o mało nie trafiły do zupy.

*

– Nigdzie nie jadę! – zawołała Sandra wściekłym, piskliwym głosem, w którym pobrzmiewały łzy. – Przecież ja nie mam co na siebie włożyć! W czym się tam pokażę? W piżamie? Wstydu sobie narobię! Będą mnie palcami wytykali! Będą się ze mnie śmiać, a nawet szydzić! Ani ciuchów, ani forsy… A nawet rzęsy mi spłowiały!

– Dokleisz sztuczne! – oświadczył jej chłopak Marek tak bezpłciowy i niewyraźny, że bardziej już się nie dało.

– I będę wyglądać, jakby mnie pożerały jakieś gąsienice. Tam jest woda, odkleją się! O Boże, co ja zrobię?!

Te typowe damskie codzienne rozterki miały w tym momencie o wiele poważniejszy powód. Otóż szykowało się spotkanie. Wspaniałe i przerażające zarazem, straszliwe, potworne spotkanie z dawno niewidzianymi znajomymi. Z ludźmi sprzed lat. Z ludźmi z czasów zamierzchłych, ze szkolnych ław, niejako z kamienia łupanego, przed którymi trzeba będzie zdać relację z życiowych osiągnięć, których boleśnie brak.

Nawet waga i chłopak nie były w stanie pokazać innym, że coś osiągnęła, bo waga była za wysoka, a chłopak za niski.

Spotkanie klasowe zorganizowano po piętnastu latach od matury, to znaczy od domniemanej matury, bo co prawda wielu mogło, ale nie podeszło, wielu nie mogło z powodu podejścia do nauki, a wielu po prostu nie zdało. Było kilkoro kujonów i oni zdali, ale albo się nie liczyli, albo można im było to wybaczyć.

– I do tego gdzie? W parku ETropicana? Przecież ja nie… No nie dam rady! Nie dam rady! Nie schudnę w miesiąc, o Boże! Co ja mam zrobić?!

– Przestań, to tylko spotkanie klasowe! – Marek, partner Sandry zbagatelizował problem, zresztą tak jak zawsze miał w zwyczaju. Żył na sporym luzie. Wspomaganym, ale sporym.

– No i co? Tobie się wydaje, że to pryszcz? – pisnęła Sandra żałośnie, jakby spodziewała się od niego pomocy albo choć pocieszenia.

– W sumie tak. – Marek popatrzył na Sandrę z drwiącym uśmieszkiem. – Znacie się od pieluch chyba, co ci szkodzi pokazać wałeczek czy dwa?

– Szkodzi, i to bardzo! – burknęła dziewczyna, w głowie planując już pewne czynności zaradcze. Miesięczna głodówka powinna załatwić sprawę. Zdecydowanie nie było to przyjemne, ale spotkanie z klasą? W takim stanie?

To było nie do przyjęcia. Ba! To było przerażająco nie do przyjęcia.

– A zaproszenia są jakie? Macie być z osobami towarzyszącymi czy będziecie się kisić we własnym sosie? – zapytał Marek z ciekawością, bo jemu było naprawdę wszystko jedno, jak wygląda i kto go ogląda, byle tylko mógł się choć trochę zabawić.

Prawda jest taka, że osoby towarzyszące były zapraszane zawsze z jeszcze jednego powodu: niejednokrotnie to one były jedynym sukcesem, którym koledzy i koleżanki mogli się pochwalić.

– Partnerzy i partnerki (oraz małżonkowie) są zaproszeni, o ile będą się zajmować sami sobą albo aktywnie uczestniczyć.

– No to idealnie. Ile dni? I dlaczego akurat aquapark?

Sandra jęknęła i westchnęła równocześnie. To było skomplikowane jak związki na Facebooku. Nie widzieli się z ludźmi z klasy co najmniej od piętnastu lat.

Minęły matury, wszyscy ruszyli na wakacje, a potem nikt już się nie zastanawiał, co się dzieje z ludźmi, z którymi siedziało się w jednej ławce. Ludzie się rozjechali. Owszem, byli i tacy, którzy poszli na studia, inni pojechali do Southampton na zmywak, jeszcze inni na szparagi do Deutschlandu, a niektórzy nawet na maliny gdzieś za koło podbiegunowe, ale w tamtym momencie to jakoś nikomu nie przeszkadzało. Dopiero po latach zaczęli się zastanawiać, co wtedy się stało. Nie wtedy wtedy, ale wtedy wcześniej. Jeszcze przed maturą.

Sandra westchnęła, ale nie bardzo wiedziała, co i jak odpowiedzieć.

– Dlaczego aquapark? Podobno mają świetną bazę hotelową i wiesz, baseny, papugi, palmy, no wszystko mają. Wszystko – westchnęła jeszcze raz dość teatralnie.

Jej zachowanie nie bardzo było adekwatne do sytuacji. W tym, co mówiła, i w tym, jak mówiła, było jakieś „ale”, i można je było wyczuć.

– Ale… – zapytał.

– Nie pytaj, bo ci nie powiem! – odburknęła. – Coś było i to dlatego. Mieliśmy z klasą nad morze pojechać przed maturą, ale się spaskudziło i nie pojechaliśmy.

– I ktoś to pamiętał i dlatego…?

– Wierz mi, trudno by to było zapomnieć, to znaczy wycieczkę albo jej brak. Ale o co poszło dokładnie, nie mam pojęcia. Morze to morze, tropiki to tropiki, dwie różne sprawy, a nikt by chyba specjalnie aquaparku nie budował dla naszej klasy, więc raczej nie.