Wyspa marzeń - Susanna Carr - ebook

Wyspa marzeń ebook

Susanna Carr

3,8

Opis

Właściciel sieci hoteli przejął wyspę, która kiedyś należała do Ashley Jones. Ashley za wszelką cenę chce ją odzyskać. Zdeterminowana jedzie do Miami, by go przekonać do zwrotu jej własności. Z przerażeniem rozpoznaje w Sebastianie Cruzie mężczyznę, z którym niedawno spędziła noc. Mieli się już nigdy więcej nie spotkać. Teraz Sebastian zgadza się negocjować, ale stawia jeden warunek…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 147

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (25 ocen)
9
5
8
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Susanna Carr

Wyspa marzeń

Tłumaczenie:

PROLOG

– Nasz gość przybył przed czasem, Ashley. Jaka piękna motorowa łódź! – zachwyciła się Clea. Śmiech gospodyni odbił się echem od ścian holu. – Szkoda, że nie widziałaś, jak Louis pędzi po molo, żeby się lepiej przyjrzeć.

– W takim razie łódź musi być naprawdę wyjątkowa – zgodziła się Ashley.

Louis, mąż Clei, nigdy się nie spieszył, podobnie jak reszta mieszkańców Inez Key. Większość żyła na wyspie od pokoleń, ceniąc sobie spokój i oddalenie od reszty świata.

Spektakularna i przyciągająca spojrzenia łódź była wizytówką właściciela. Ashley wytężyła wzrok i zorientowała się, że na pokładzie znajduje się tylko jedna osoba.

– Do licha – zaklęła pod nosem. – Jest sam.

Clea krzepiąco poklepała Ashley po nagim ramieniu.

– Na pewno nie trzeba się będzie napracować przy jego obsłudze – powiedziała na pociechę.

Ashley przewróciła oczami.

– Samotni goście to najgorszy typ – westchnęła. – Oczekują rozrywek.

– Pójdę go powitać, a ty lepiej włóż sukienkę – powiedziała Clea i ruszyła w dół wzgórza, prosto do przystani.

– Nie, dziękuję – burknęła Ashley, idąc za nią. – Ani myślę ciągle przebierać się dla gości. Nie po tym koszykarzu, który uznał, że jestem wliczona w cenę pakietu weekendowego.

Clea odwróciła się i obrzuciła Ashley krytycznym spojrzeniem.

– Ciekawe, co sobie pomyśli ten pan, kiedy zobaczy cię w takim stroju – westchnęła.

Ashley mimowolnie opuściła wzrok na swój jaskrawożółty top bez rękawów, który nie sięgał do wystrzępionych i nieco zbyt kusych szortów. Znoszone sandałki były tak stare, że niemal spadały jej ze stóp, a długie włosy miała ściągnięte w rozczochrany kucyk. Makijaż i biżuterię nosiła wyłącznie na specjalne okazje. Przybycie jakiegoś faceta z pewnością się do nich nie zaliczało.

– Pomyśli sobie, że na naszej wyspie nie obowiązują stroje wyjściowe – oświadczyła z przekonaniem.

Clea zacmokała z dezaprobatą i przyjrzała się długim, opalonym nogom Ashley.

– Chyba niewiele wiesz o mężczyznach – westchnęła.

– Dowiedziałam się o nich aż za dużo – oświadczyła Ashley pewnym siebie głosem.

Nie dodała, że miała okazję pogłębiać wiedzę za każdym razem, gdy poza sezonem tenisowym jej ojciec przebywał w domu. To, czego nie ujawnił Donald Jones, przekazały jej osoby z jego otoczenia. Koniec końców wykorzystała całą tę wiedzę do uzyskania gigantycznej pożyczki od Raymonda Casillasa. Nie dało się ukryć, że sporo przy tym zaryzykowała. Ani trochę nie ufała temu starzejącemu się playboyowi i była pewna, że Casillas spróbuje zmusić ją do spłaty długu w naturze. Oczywiście nie miała najmniejszego zamiaru iść na taki układ.

Niestety, tak się nieszczęśliwie złożyło, że zalegała z ratami i nie mogła sobie pozwolić na kolejny miesiąc opóźnienia. Ashley wzdrygnęła się z obrzydzeniem na myśl o ewentualnych konsekwencjach swojej niefrasobliwości. Póki co wolała się nad tym przesadnie nie zastanawiać. Była pewna, że wystarczy kilku bogatych celebrytów, którzy zechcą poszukać ciszy i spokoju na jej wyspie, a dług przestanie stanowić problem.

Z determinacją zeszła ze wzgórza i powędrowała po drewnianym molo, żeby przyjrzeć się bliżej niejakiemu Sebastianowi Estebanowi.

Stał na pokładzie niczym zwycięski bohater oczekujący na hołdy gromady dozgonnie mu wdzięcznych tubylców. Puls Ashley nieoczekiwanie przyspieszył, gdy popatrzyła na kołyszące się lekko na wietrze ciemne włosy Estebana, na jego szeroki tors pod obcisłym podkoszulkiem oraz muskularne nogi. Wręcz pożerała wzrokiem tego interesującego mężczyznę.

– Hm – mruknęła Clea, drepcząc u boku Ashley. – Ten człowiek wydaje mi się dziwnie znajomy.

– Może trafił nam się ktoś znany? Jakiś aktor? – podsunęła jej Ashley, ale już po chwili uświadomiła sobie, że to mało prawdopodobne.

Atrakcyjne rysy Sebastiana Estebana z pewnością zapewniłyby mu miejsce na czerwonych dywanach Hollywood, niemniej nie wyglądał na człowieka, który chciałby wystawić na sprzedaż swoje surowe i męskie oblicze. Prosty nos i pięknie wykrojone usta sugerowały arystokratyczne pochodzenie, a wystające kości policzkowe i mocno zarysowana szczęka świadczyły o sile charakteru. Ten mężczyzna potrafił walczyć o swoje i nie dawał sobie w kaszę dmuchać.

– Trudno powiedzieć – zawahała się Clea. – Mam wrażenie, że już go gdzieś widziałam.

Ashley doszła do wniosku, że nie ma znaczenia, jak ten osobnik zarabia na życie. Nie zamierzała ulec urokowi żadnej gwiazdy filmowej. Pięć lat temu, po śmierci rodziców, odcięła się od świata. Zapewne zdołałaby rozpoznać kilka megagwiazd, ale nie była na bieżąco z obecnymi celebrytami. Poza tym nie sądziła, że udałoby jej się wytrzymać bliskość kolejnej znanej osoby, żyjącej w przekonaniu, że dobre maniery obowiązują wszystkich z wyjątkiem niej samej.

– Pan Esteban? – Ashley wyciągnęła rękę.

Ich spojrzenia się skrzyżowały i zakręciło jej się w głowie. Gdy duże dłonie Estebana zacisnęły się na jej palcach, przeszył ją dreszcz, tym przyjemniejszy, że dostrzegła wyraźne zainteresowanie w ciemnych oczach gościa.

Chciała cofnąć rękę, ale jej nie puścił. Mięśnie Ashley napięły się, a instynkt podpowiadał jej, że powinna się ukryć – tyle tylko, że nie mogła się ruszyć.

– Mówmy sobie po imieniu – zaproponował. – Jestem Sebastian.

Zadrżała, słysząc jego chrapliwy, niski głos.

– A ja Ashley – odparła, choć słowa z trudem przechodziły jej przez gardło. – Witamy na Inez Key. Mam nadzieję, że będziesz się tu dobrze bawił.

W jego oczach zamigotały ogniki.

– Dziękuję, jestem tego pewien – powiedział i uśmiechnął się wymownie.

Nieco zakłopotana Ashley przedstawiła Cleę i jej męża, a potem dyskretnie obserwowała Sebastiana, gdy ruszył przed siebie z plecakiem na ramieniu. Kim był ten tajemniczy mężczyzna? Miał dość pieniędzy, żeby pozwolić sobie na łódź, ale nie nosił drogich designerskich ciuchów. Nie podróżował ze służbą ani z osobami towarzyszącymi i nie miał góry bagażu, a jednak stać go było na ekskluzywny weekend w jej domu.

– Zatrzyma się pan tutaj, w głównym budynku – oznajmiła Clea, prowadząc go pod górę, w stronę białej rezydencji.

Sebastian przystanął na chwilę i w milczeniu przyglądał się posiadłości. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale Ashley wyczuwała bijące od niego napięcie. Nie miała pojęcia, co myśli o jej domu. Goście zawsze podziwiali budynek wzniesiony jeszcze przed wojną secesyjną. Dostrzegali czyste linie i pełną gracji symetrię; ich uwagę przykuwały masywne kolumny od ziemi do czarnego dachu, otaczające dom ze wszystkich stron. Balkony przypominały o dawnym, nieco zapomnianym świecie elegancji, a duże czarne okiennice prezentowały się wyjątkowo wytwornie.

Nikt jednak nie zauważał, że budynek powoli chylił się ku upadkowi, a okazjonalne maźnięcia farbą, strategicznie ustawiony stół lub bukiet świeżych kwiatów ledwie zasłaniały coraz wyraźniejsze ubytki w konstrukcji. Zabytkowe meble, dzieła sztuki i wszystko, co przedstawiało sobą jakąkolwiek wartość, trafiło do sprzedaży już lata temu.

Gdy weszli do głównego holu, Clea zaproponowała przekąskę, a nieco rozkojarzona Ashley rozejrzała się nerwowo, licząc na to, że niczego nie przeoczyła. Pragnęła, by Sebastian Esteban zwrócił uwagę na spiralne schody i błysk promieni słonecznych w kryształowym żyrandolu, ale nie wiedziała, jak odwrócić uwagę gościa od spłowiałej tapety. Gdy rozglądał się w milczeniu, było oczywiste, że zauważa wszystkie mankamenty.

Ashley cicho jęknęła, gdy Clea bezceremonialnie szturchnęła ją łokciem w żebra.

– Może pokażesz panu Sebastianowi pokój, a ja przyniosę napoje? – zaproponowała gospodyni surowo.

– Oczywiście. – Ashley zacisnęła zęby. – Tędy proszę.

Ze zwieszoną głową ruszyła ku schodom. Nie miała ochoty zostawać sam na sam z tym człowiekiem. Co prawda nie czuła przed nim strachu, ale nie podobało jej się, jak nietypowo dla siebie na niego reaguje.

Idąc na górę, czuła mrowienie na całym ciele. Przycięte i wystrzępione szorty wydawały jej się teraz zdecydowanie za krótkie, ponieważ była boleśnie świadoma, że Sebastian wpatruje się w jej obnażone nogi. Należało posłuchać Clei i włożyć sukienkę, która zakryłaby jej ciało.

Tyle tylko, że Ashley właściwie chciała zwrócić na siebie uwagę przystojnego gościa, i to ją złościło. No i co z tego, że Sebastian był seksowny? Z pewnością wpadł w oko już niejednej kobiecie.

Postanowiła nie patrzeć na niego, gdy otwierała drzwi do głównego apartamentu.

– To twój pokój – oznajmiła. – Za tymi drzwiami znajdują się łazienka i garderoba.

Była spokojna, bo wiedziała, że pomieszczeniu nie można nic zarzucić. Wynajęła gościowi największy pokój z fantastycznym widokiem i najlepszymi meblami. Łoże z baldachimem wyrzeźbiono w mahoniu i nawet tak potężnie zbudowany mężczyzna jak Sebastian mógł się na nim wygodnie położyć, i to z rozłożonymi rękami.

Zamknęła oczy. Dlaczego wyobraziła sobie akurat coś takiego? Chciała przestać myśleć o Sebastianie w zmiętej pościeli, nagim i lśniącym od potu, ale nie mogła. W jej wizji miał rozpostarte ramiona, zupełnie jakby na nią czekał i zapraszał ją do siebie.

– Na pewno nie wyrzucam cię z łóżka? – spytał nagle.

– Co? – zająknęła się, wyobraziwszy sobie, jak leży wtulona w niego na miękkim materacu. – Nie, nie sypiam tutaj.

– Dlaczego? – Rzucił plecak na łóżko. – To główny apartament w domu, prawda?

– Tak. – Nerwowo przygryzła wargę.

Nie mogła prosto z mostu wypalić, że ten pokój i to łóżko stanowiły centralną scenę wydarzeń w destrukcyjnym związku jej rodziców, Donalda Jonesa i jego wieloletniej kochanki, Lindy Valdez. Ich relacje były przesycone zazdrością, licznymi zdradami i seksualną obsesją.

– Gdybyś czegoś potrzebował, daj mi znać – powiedziała tylko i powoli ruszyła ku drzwiom.

Sebastian oderwał wzrok od okna z widokiem na ocean. Gdy Ashley się odwróciła, dostrzegła ponurą minę gościa. To nie był tylko smutek, ale i żałoba po stracie przemieszana ze złością.

Po chwili Sebastian zamrugał i jego spojrzenie ponownie stało się obojętne. W milczeniu skinął głową, podszedł do drzwi i położył dłoń na plecach Ashley. Jej mięśnie stężały, i choć po chwili opuścił rękę, nadal czuła tętnienie krwi w żyłach.

Odetchnęła głęboko i oddaliła się pospiesznie, ani razu nie oglądając się za siebie. Obawiała się własnych uczuć. Na Inez Key nigdy nie czuła pokusy, więc teraz musiała stawić czoło wyzwaniu. Całymi latami ukrywała się tutaj przed światem, ciesząc się ciszą i spokojem. Nie interesował jej żaden z gości przybywających na wypoczynek, ale za sprawą tego mężczyzny przypomniała sobie, czego jej brakuje.

Teraz nie była już wcale taka pewna, czy nadal chce się ukrywać…

Tytuł oryginału: A Deal with Benefits

Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2014

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska

© 2013 by Susanna Carr

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2276-1

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.