Wiedźmy -  - ebook

Wiedźmy ebook

4,1

Opis

Przez stulecia. Przez światy. Przez niepoliczoną ilość gatunków.

Wiedźmy istniały, istnieją i istnieć będą.

Chociaż każda jest inna, tak jak inne są opowieści o nich, łączy je jedno: wiedza. Ta wykraczająca poza ramy ich światów i ta całkiem bliska, teoretycznie dostępna każdemu, kto otworzy oczy.

Niektóre z nich starają się czynić dobro. Niektóre sieją zniszczenie i pławią się w posiadanej władzy. Jeszcze inne chcą tylko przeżyć. Są więc prawie takie same, jak wszyscy zwykli ludzie. Prawie.

22 opowieści. 22 światów. 22 Wiedźm.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 611

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (27 ocen)
9
13
4
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Arkady Saulski

Zwiędły kwiat

Pamiętam cię doskonale.

Delikatne rysy, skóra tak gładka, że sprawiająca wrażenie, jakby była z porcelany. Czujne, mądre oczy, pełne miłości i oddania. Dłonie, maleńkie, zgrabne, zręcznie kreślące kaligrafię na papierze. Cichy głos.

Pamiętam cię, nigdy nie zapomnę.

Moja najdroższa Hano.

* * *

Mężczyzna wjechał na wzgórze i zatrzymał konia. Obserwował leżącą niżej wieś i okolicę.

Zaiste, ludzie, którzy wskazywali mu drogę, mieli rację. Wioska Nagano była uboga i podła, zaś okalające ją pola uprawne zaniedbane. Martwe.

Zachmurzone niebo miało barwę brudnego żelaza.

Ichigo poklepał zmęczonego konia po karku, sięgnął do zaczepu przy siodle i zdjął zeń bulgoczącą tykwę. Odkorkował, upił jeden łyk, potem drugi. Zaburczało mu w brzuchu – był głodny.

Głodny, o tak... Ciekawe, czy zaspokoi głód w tej podłej wsi?

Ktoś tam na dole musiał go dostrzec. Mignął jeden ludzki kształt przy wyjściu z chaty, potem drugi. Chłopi przyglądali mu się uważnie – samotnemu, odzianemu jak ronin jeźdźcowi na wzgórzu. Widzieli ubrudzony, słomkowy kapelusz, ciemne kosowe okrywające ciało. Słomkowej peleryny mino raczej z tej odległości nie widzieli. Podobnie jak pełnego zestawu daisho, obciążającego pas.

Zjechał ze wzgórza powoli, chcąc zrobić na prostych kmiotkach jak największe wrażenie.

Wjechał między podłe chatki i zatrzymał się wreszcie na samym środku wioski. Gdzieś w oddali wybrzmiał grom. Będzie burza, w najlepszym razie deszcz. Ichigo nie chciał tu czekać i moknąć.

– Wyjść! – ryknął na całe gardło. – Wyjść, pokazać się!

Nie musiał się im przedstawiać, nie miał takiego zamiaru. Bez względu na to, co zaszło w przeszłości, bez względu na wszystko – był samurajem. I to ci chłopi mieli wyjść mu na spotkanie, okazać szacunek, zaproponować gościnę, napoić i nakarmić.

To był ich psi obowiązek.

W okienkach chat migały przestraszone twarze. Widzieli teraz miecze bardzo wyraźnie. Dobra, zadbana broń. Kimkolwiek był człowiek, który odwiedził ich osiedle, dbał o oręż. A to znaczyło, że umiał walczyć. Umiał zabijać.

Ktoś wreszcie wynurzył się z jednej z chat. Mężczyzna był dobrze zbudowany, ale i tak kulił się pod spojrzeniem samuraja. Zgarbiony podszedł powolutku, a potem skłonił się głęboko.

– Szlachetny panie! – odezwał się. – Witaj w wiosce Nagano! Jestem Keikuchi... niejako... przewodzę tym ludziom!

– Niejako?

– Pan Katumori nie wyznaczył nowego sołtysa po śmierci starego... Czekamy.

To się jeszcze naczekacie, pomyślał Ichigo. Uznał, że zrobił na tych ludziach wystarczające wrażenie. Teraz gdy czuli lęk i respekt, mógł zacząć wywoływać w nich bardziej ciepłe odczucia.

– Jestem Sendai Ichigo – przedstawił się. – Przebyłem długą drogę do waszej wsi.

– Witamy cię, o szlachetny panie! Czy przynosisz wieści od naszego ukochanego daimyo, pana Katumori?

– Nie... choć przybywam z jego dworu. Mam tu sprawę do załatwienia. Osobistą sprawę. Nie z tobą i z nikim z wioski. Z waszą panią. Prawdziwą panią.

– Z... z nią?!

– Tak. – Zeskoczył z siodła, stanął blisko chłopa, górując nad nim. – Zaprowadzisz mnie do niej. Zrobisz to... prawda?

* * *

Ugościli go najlepiej jak umieli. Podali ryż, soję, pieczoną rybę, mięso, Keikuchi wyciągnął nawet maleńką, zakorkowaną buteleczkę sake spod desek podłogi. Posiłek skromny, lecz jak na tę zapadłą wieś niemal królewski.

Ichigo jadł z apetytem. Pierwszy prawdziwy posiłek od dwóch, nie, trzech dni. Wcześniej tylko suche rybne chrupki i krzepiący napój z tykwy.

Czuł, że może się nieco rozluźnić. Chłopi zajęli się jego wierzchowcem, szczotkowali brudną sierść zwierzęcia. Samuraj zdjął kapelusz, odwiesił pelerynę. Odciążył też pas, odkładając katanę i tanto pod ścianę, w zasięgu ręki mając jedynie krótkie wakizashi. Nie spodziewał się agresji ze strony chłopów, ale gdyby... cóż, krótka broń szybko ich uspokoi.

Żona i córka Keikuchiego uwijały się przy palenisku, co jakiś czas kładąc przed mężczyznami nowe miski z ryżem, uzupełniając wodę w czarkach.

Ichigo jadł w ciszy. Doskonale zdawał sobie sprawę, że im dłużej milczy, tym większy wywołuje niepokój w gospodarzu. W końcu postanowił przerwać to kręcenie nożem w ranie. Odstawił czarkę z herbatą, spojrzał na Keikuchiego.

– Wasza wioska to... zaiste niesamowite miejsce – zaczął.

– Niesamowite...? To znaczy...?

Ichigo wykonał nieokreślony gest dłonią.

– Martwe pola, brudne stawy rybne. Nie słychać odgłosów zwierząt, a jednak jest i ryż, i mięso, i ryba. – Za każdym razem wskazywał pałeczkami daną rzecz na niskim stole. – Jest tego aż w nadmiarze! I ty doskonale wiesz skąd. Wiesz, czyje to dary. I wiesz, że i ja wiem, Keikuchi.

Chłop zadrżał wyraźnie, skulił się pod spojrzeniem samuraja. Dziwnego, odzianego jak ronin samuraja, który przybył do wioski, znając ich największą tajemnicę.

Wiedząc o ich prawdziwej pani.

– Gdzie ona jest? – zapytał Ichigo. – Gdzie się ukrywa?

– Panie, ja...

– To nie jest prośba.

Chłop sflaczał. Negocjowanie z tym człowiekiem nie miało sensu. Mógł co najwyżej wyjaśnić mu, ubłagać. Przekonać, że nie warto.

– Nasza pani... Jorogumo... ona czuwa nad nami od... dawna... Gdy daimyo ruszyli na wojnę wiele lat temu, wioskę spalono, wielu ludzi zamordowano. Mojego ojca samurajowie pana Datku ścięli tak, jak stał. Byliśmy zrozpaczeni, wiesz przecież, panie, że inne sioła są daleko stąd, a do pałacu pana Katumori nie przyjęto by nas. Wtedy ktoś udał się na wzgórza i...

– Odnalazł ją?

– Raczej ona jego. Panie, zrozum, ona chciała nam pomóc! Do dziś pomaga! Nie musimy pracować w polu ponad siły, bo ona dostarcza plonów! Dość, by starczyło koku i dla pana Katumori. Nasz ukochany daimyo nigdy nas nie odwiedza, bo i po co? Zawsze płacimy daninę, zawsze na czas i na wszystkie święta.

– Tak, wiem. Jesteście wzorem dla dworu. Gdyby tylko wiedzieli, jaka jest prawda... Co by było, gdyby się dowiedzieli? – zapytał złośliwie wojownik.

– Wiesz, panie... – szepnął kmieć.

Wiedział. Katumori wysłałby samurajów. Wyrżnął mężczyzn, kobiety pohańbił i też zabił. Spaliłby wioskę do gołej ziemi. Ich „pani” byłaby panią popiołów.

– Tym bardziej masz powody, bym po powrocie do mojego pana milczał, czyż nie?

– Mam. Pomogę ci, panie. Ale wiedz, że pani Jorogumo... Wiedz, że ona wymaga zapłaty. Ofiary.

– Wasz poprzedni sołtys?

– Tak. Ale, panie, on chciał sam! Poszedł sam! Był stary, zbliżał się jego koniec, a że kochał nas, to się poświęcił. Pamiętamy o nim. Nigdy nie zapomnimy.

Ichigo upił łyk herbaty, analizował słowa chłopa. W końcu odstawił naczynie i spojrzał na Keikuchiego.

– I ja mam prośbę do twej pani. Nie martw się, mam czym zapłacić.

Uśmiechnął się.

Paskudnie.

* * *

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

© Mikołaj Bandura, 2023 • Pomiot © Ewa Chachlica, 2023 • Niewinni © Eugeniusz Dębski, 2023 • Ktoś sieje wiatr © Jakub Diowksz, 2023 • Drugie życie © Adrianna Filimonowicz, 2023 • Być darem, być przekleństwem © Jan Godwod, 2023 • Martwy Las © Katarzyna Klakla-Jaczyńska, 2023 • Czerwony Las © Irmina Klocek, 2023 • Gdy odchodzi ostatnia czarownica © Magdalena Kozak, 2023 • Przyjaciółko droga... © Urszula Maciuga, 2023 • Kaidan © Andrzej Miszczak, 2023 • Magik Merchicco i wiedźma © Grzegorz Nowakowski, 2023 • Nie zapomnij o oddychaniu © Marcin Podlewski, 2023 • Inżynier © Arkady Saulski, 2023 • Zwiędły kwiat © Patryk Sobala, 2023 • Biali ludzie © Dariusz Sprenglewski, 2023 • Wszystko, co dla ciebie zrobię © Joanna Świba, 2023 • Czerwień jej paznokci © Wojciech Świdziniewski, 2023 • Murarze © Karol Żołnierek, 2023 • Rozbitkowie © Paula Wanarska, 2023 • Tylko wiatr wciąż woła © Aneta Wyciszkiewicz, 2023 • Czarownic-a © Mateusz Wyszyński, 2023 • Patsy

WIEDŹMY © BY Fabryka Słów sp. z o.o., LUBLIN 2023

WYDANIE I

ISBN 978-83-7964-885-6

Wszelkie prawa zastrzeżone All rights reserved

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

PROJEKT I ADIUSTACJA AUTORSKA WYDANIA Eryk Górski Robert Łakuta

ILUSTRACJA NA OKŁADCE ORAZ PROJEKT Szymon Wójciak

REDAKCJA Rafał Dębski

REDAKCJA OPOWIADANIA „MURARZE" Dominika Repeczko

KOREKTA Agnieszka Pawlikowska

SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ [email protected]

SPRZEDAŻ INTERNETOWA

Zamówienia hurtowe Dressler Dublin sp. z o.o. ul. Poznańska 91 05-850 Ożarów Mazowiecki tel. (+ 48 22) 733 50 31/32 www.dressler.com.pl e-mail: [email protected]

WYDAWNICTWO Fabryka Słów sp. z o.o. 20-834 Lublin, ul. Irysowa 25a tel.: 81 524 08 88, faks: 81 524 08 91www.fabrykaslow.com.pl e-mail: [email protected]/fabrykainstagram.com/fabrykaslow