Weź mnie, czyli 50 odcieni kobiecej rozkoszy - Amanida Torres - ebook

Weź mnie, czyli 50 odcieni kobiecej rozkoszy ebook

Amanida Torres

4,0

Opis

"Weź mnie, czyli 50 odcieni kobiecej rozkoszy" to erotyczna powieść inicjacyjna, o odzyskiwaniu własnego ciała dla swojej rozkoszy przez dorosłą kobietę. Główną bohaterką jest Natalia. Redaktorka poczytnej gazety, która odniosła sukces zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Obydwie płaszczyzny jej życia runą w jednym momencie, gdy zaskoczy swojego męża, w ich własnej sypialni, z jej własną asystentką. "Weź mnie" to opowieść o drodze, którą Natalia przeszła poprzez nowe doświadczanie swojej cielesności do samej siebie. Poprzez rozkosz i badanie własnych granic wyuzdania dochodzi do poczucia mocy, która sprawia, że może zacząć budować swoje życie od początku bez poczucia porażki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 272

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (52 oceny)
20
17
10
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
ania9312

Nie oderwiesz się od lektury

super 😊
00
MariaWojtkowiak

Całkiem niezła

Gdy ma się ochotę na coś innego niż klasyczna fabuła…ale nie przeczytałam do końca. Znużyło mnie. Wolę historię mordercy.
00
dakotaarizona

Nie oderwiesz się od lektury

Super przygoda!
00
Czerwonapoziomka

Dobrze spędzony czas

erotyk w pełnej krasie, dawno takiego nie czytałam
00
Magda_89

Nie oderwiesz się od lektury

Lektura naprawdę mocno zmysłowa. Sugeruję nie brać jej na rodzinne spotkania! ;) Książka tak jak obiecuje skupia się na przyjemności z seksu odczuwanej przez kobietę. Jeżeli ktoś szuka powieści typowo erotycznej z kobiecej perspektywy, to się nie zawiedzie.
00

Popularność



Podobne


WEź MNIE

AMANIDA TORRES

WEź MNIE

czyli 50 odcieni kobiecej rozkoszy

Copyright © Amanida Torres

Copyright © Wydawnictwo Red Circle

Wszelkie prawa zastrzeżone. Rozpowszechnianie i kopiowanie całości lub części publikacji wjakiejkolwiek postaci jest zabronione bez wcześniejszej pisemnej zgody autora oraz wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pomocą nośników elektronicznych.

Wydanie I, Kraków 2021

ISBN 978-83-961974-0-5

ISBN PDF 978-83-961974-3-6

ISBN epub 978-83-961974-2-9

ISBN mobi 978-83-961974-1-2

Korekta

Wielogłoska Katarzyna Mróz-Jaskuła, Monika Libik

Okładka

Wydawnictwo Red Circle

Skład, łamanie i konwersja do formatów elektronicznych

Wielogłoska Katarzyna Mróz-Jaskuła

Szukasz więcej? A może chcesz się podzielić opinią? Znajdziesz mnie tutaj

Instagram @amanida.torres

Facebook @amanida.torres

www.erotyczneopowiadania.com

Drogi poszukujący Czytelniku!

Seks jest ważny. Naprawdę. A wyobraźnia w seksie jest sprawą fundamentalną. Jestem szczerze przekonana, że seks jest w stanie zmienić człowieka, jeżeli tylko do niego dojrzeje. Niestety zwykle nie dojrzewa, a nasza kultura, która nie posiada żadnej sztuki uprawiania miłości, nie pomaga nam w tym procesie.

Ta książka to zapis moich doświadczeń, mojej podróży do wnętrza siebie. I nie mam tu na myśli duchowej wędrówki na Wschód. Wnętrze siebie rozumiem bardzo prosto. Chodzi o moje ciało, które było z jednej strony tak blisko, a z drugiej tak daleko. Musiałam wyjechać, by je odkryć, ale jeszcze dłuższą drogę niż tą lotniczą przeszłam w swojej głowie. Bo porządek w głowie to podstawa dobrego orgazmu!

Może w moich wspomnieniach odnajdziecie siebie, może dzięki nim spróbujecie czegoś innego, a może po prostu zainspiruję Was do odważniejszych fantazji. Zróbcie z tej książki taki użytek, jaki chcecie. Przeczytajcie, dajcie przyjaciółce, podkreślcie ciekawe fragmenty i dajcie partnerowi. Nigdzie jak w seksie gra, konwencja i zmyślenie nie zajmuje tak ważnego miejsca. Snujcie więc swoje fantazje, a gdy jesteście gotowi, wcielajcie je w czyn!

Kiedyś, niestety, o tym nie wiedziałam, a dojście do tej wiedzy sporo mnie kosztowało! Przeczytajcie sami.

Rozdział 1

Uwaga!

Jego spocone ciało rytmicznie pocierało jej alabastrową skórę, wywołując jęki rozkoszy, gdy cienie płomieni malowały się na drżących policzkach, wargach i nieobecnych oczach. Po kryjomu patrzyłam na nich dłuższy czas, analizując ich ekstazę. Chciałam dobrze zapamiętać ten obraz.

Wiedziałam, że takie rzeczy się zdarzają, alegdy weszłam do własnego mieszkania, do własnej sypialni i zobaczyłam, jak mój własny mąż Krystian posuwa moją własną podwładną Antoninę (która była głupia jak but i do niczego się nie nadawała), to miałam ochotę tylko zacząć się… śmiać. W najgorszych wizjach zazdrości nie przewidziałabym czegoś takiego. Specjalnie dla tej umysłowej pokraki, która zawsze miała otwarte usta (kiedyś myślałam, że toprzez jakąś wadę zgryzu czy podniebienia, ale okazuje się, że to tylko brak części mózgu odpowiedzialnej za lęk przed nieznanymi obiektami w ustach) wyjął nasz jedwabny komplet pościeli, który zakładałam tylko, gdy planowaliśmy spędzić razem rocznicę ślubu w domowym zaciszu. Zapalił wszystkie te świeczki, które skrzętnie kupowałam na promocjach idostawałam od dalszych koleżanek, a następnie chowałam do szuflady, wyobrażając sobie, że kiedyś – gdy już spłacimy kredyty, umyjemy wszystkie okna, ja schudnę, a dom będzie wyglądał jak na zdjęciach zkatalogów skandynawskich designerów, że wtedy właśnie one, ciągle te świeczki, płonąc wokół, będą świadkami chwil największej bliskości z moim ukochanym. Nie wiem, co mnie bardziej poruszyło w tej dziwnej scenie – to że robił jej dobrze dokładnie tak, jak ja zawsze marzyłam, by mi robił, a on nigdy się tego nie domyślił, czy może te świeczki, pościele i lata zasuwania szuflady. A może to, że laska, dla której największym życiowym dramatem byłaby kradzież jej ukochanego zestawu do hybryd, dwie godziny wcześniej wcisnęła mi kawałek o tym, że musi z matką iść do lekarza, a ja wzruszona tym, że jednak ten pustak ma jakieś emocje (bo przecież nie myśli), zgodziłam się nato.

Starałam się zająć moje myśli wszystkimi pobocznymi tematami, zamiast sama przyznać przed sobą, że to, co widzę, to prawdopodobnie koniec mojego dotychczasowego życia. A oni byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli! Mój mąż posuwał głupią botoksoholiczkę (wreszcie mnie olśniło, dlaczego tak często studził moje oburzenie najej głupotę i radził dać jej jeszcze jedną szansę!), czyli… trzeba to było wreszcie przed samą sobą przyznać, choć nie przychodziło to łatwo – „Natalia, twój mąż cię zdradza”. Po prostu, jak jakąś zwykłą kurę domową, jak nierozumiejącą niczego żonę, zainteresowaną tylko pensją męża, jak nudną i zimną, zblazowaną życiem wielbicielkę romansów. Zdradził mnie! Takie rzeczy przecież nie zdarzają się takim kobietom jak ja! Inteligentnym, wyrozumiałym, dobrze zarabiającym, wiernym… Zawsze myślałam, że jak będę idealna, to mój mężczyzna nie będzie miał powodu. Bo przecież tyle razy słyszałam – ba! Sama tak mówiłam – że do rozpadu związku potrzeba dwóch osób. Ale jednak! Zdradził mnie. Nie umiałam tego nazwać, patrząc na nich w przedpokoju. A gdy już to przyznałam, wpadłam na to, że przecież pewnie nie zdarzyło się to tylko raz. Pewnie kilka razy. Przynajmniej. Bardziej kilkanaście lub kilkadziesiąt. Za każdym razem z nią czy może były jeszcze jakieś inne? Wszystkie miały takie doczepiane sztuczne rzęsy, sprawiające wrażenie, że od samego patrzenia dostanie się zapalenia spojówek? Czy tak samo jak u Antoniny ich największym autorytetem w życiu była trenerka fitnessu, a najskrytszym marzeniem milion followersów na Instagramie? W myślach przeglądałam katalog jego koleżanek z pracy, żeńskich imion wspomnianych mimochodem, w trakcie opowieści o firmowych imprezach czy śmiesznych sytuacjach w pracy. Nie mogłam powstrzymać natarczywych myśli: jak długo, kiedy, co ona sobie myślała, gdy widziała mnie w pracy, kto jeszcze o tym wiedział, jak często paplała w przerwie na papierosa o tym, jak posuwa mojego męża, czy grzebała w moich rzeczach, czy nosiła moją bieliznę, używała moich kremów (wkładała te swoje brudne paluchy – widziałam, że nie myje rąk po wyjściu z łazienki), zabierała parę rajstop, bo jej się porwały, a ja potem szukałam ich przez pół soboty w praniu i szafach. Ile było takich sytuacji, kiedy swoimi wprawnymi puszczalskimi paluszkami wymacywała bezpieczeństwo i prywatność z mojego życia?

Gdy do nich („do nich” phi! do mojej sypialni, w której zaplanowałam najmniejszy nawet detal) wparowałam, kazał mi wyjść. Po prostu wyjść, bez żadnego „to nie tak jak myślisz” ani „kochanie, przepraszam”. Nigdy nie był zbyt wylewny, to fakt, ale jednak powinien rozumieć, jak ja się czuje, powinien wiedzieć, domyślać się, że w końcu zacznę coś podejrzewać, że w końcu to się stanie. I to jeszcze z nią! Nawet nie musiałam zastanawiać się, co ona takiego ma, czego nie mam ja, bo wszystkie jej atuty są zawsze dobrze wyeksponowane, w najdrobniejszym szczególe, a w środku nic. Pusta wydmuszka, można ją powiesić na choince, bo ciężaru egzystencjalnego nie ma w sobie wcale.

Czekałam. Stałam pod drzwiami sypialni, słuchałam i czekałam. Tak naprawdę czekałam, aż on wybiegnie do mnie w prześcieradle i zacznie przepraszać. A zaraz za nim psychofanka medycyny estetycznej będzie płakać i drzeć się, że co to znaczy, że przecież mnie kochasz, że to, tamto, owamto. Nic takiego się nie stało. Stałam tam jak idiotka, czekając na wyjaśnienia, a oni najwidoczniej stwierdzili, że dokończą, co zaczęli. Może pomyśleli, że wyszłam i że w związku z tym i tak nie muszą się spieszyć. To było najbardziej upokarzające pół godziny w moim życiu. Nie mogłam nawet myśleć o powrocie do codziennego życia. W jednym momencie praca i dom przestały być bezpiecznym miejscem. Wydawało mi się, że umrę ze wstydu, że padnę trupem, jak tylko pierwszy niewinny wzrok innego człowieka dotnie mnie i wydobędzie z ukrycia. To ta zdradzona. Karierowiczka, która nawet nie zauważyła, że ktoś jej podprowadza męża od tygodnia, miesiąca, roku, dwóch, a może nawet trzech lat. Może nigdy nie był mi wierny. Jest ze mną dla pieniędzy albo dlatego, że mu matka kazała, bo jestem dobra sztuka. Może ja go wcale nie znam. Może ten Krystian, z którym brałam ślub i chciałam mieć dzieci, to tylko jakiś szef kontrwywiadu szatana, który zstąpił na ziemię, by mnie kusić i zaprowadzić do piekieł dla zdradzonych żon.

Przełamałam się. Najpierw do pracy. Wiedziałam, że Antonina – pani „ach ssij i liż na zmianę” – nie miała na tyle godności, żeby zachować swoje życie prywatne dla siebie. Nie zwolniłam jej od razu. Na pewno zaczęłaby wywlekać prywatne sprawy, żeby zostać. Po takim robactwie wszystkiego można się spodziewać. O tak! Jak ze stonką czy plagą prusaków, trzeba było walczyć rozważnie. Po prostu przestałam chronić jej tyłek. Nic prostszego. Pasożyty są dobrze dostosowane do przetrwania, ale gdy tracą organizm żywiciela, nie mają większych szans. Trwało to kilka miesięcy, ale udało się. Oczywiście jako kompletnie nieambitna jednostka Antonina nie robiła sobie nic ze swoich wpadek w pracy, przecież na pewno wystarczy kilka machnięć (sztucznymi!) rzęsami i wszyscy zrozumieją, że ta ptaszyna nie może być odpowiedzialna za nic, więc trzeba znaleźć jakiegoś innego winowajcę. Nie zliczę, ile razy brałam winę na siebie. Ale w końcu przestałam. Jej gorące plotki ustały, historie przeminęły.

Wróciłam do domu po trzech miesiącach. Mąż okazał umiarkowaną skruchę. Sama nie wiem, czego oczekiwałam. Nie chciałam z nim rozmawiać. Właściwie dobrze się składało, bo on w ogóle nie miał zamiaru mówić. Nie znaczyło to jednak, że jak pies pójdę mieszkać gdzie indziej, poddam się bezwładnie jego sile albo to wszystko będę wypłakiwać, śpiąc na kanapie. Chociaż Krystian pewnie na to liczył. Nawet nic nie pisnął o tym, czy zamierza kontynuować relację ze swoją panią o uśmiechu gumowej lalki, czy też czuje skruchę i chce poświęcić się życiu rodzinnemu. Poczułam złość na jego kompletny brak reakcji, na tą jego obojętność, na brak chęci naprawy, ale brak konsekwencji w niszczeniu. Zacząłeś, to dokończ! Chciałam mu to wykrzyczeć w twarz, policzkując go. Uderzając pięściami, najlepiej żeby rozwalić mu tę jego kamienną twarz, zastygłą na wieki w wyrazie „nie histeryzuj”.

No dobrze, było coś jeszcze. Do tej pory ciągle stawiałam się w roli ofiary. W każdej kłótni to ja musiałam przyznawać się do błędu, to jego interes był zawsze najważniejszy, to on miał zawsze rację. A przede wszystkim w łóżku to jego przyjemność była celem naszych zbliżeń. Dlatego pewnie uznał, że ma prawo szukać gdzie indziej, skoro mu się znudziło. Właściwie to całkiem rozsądny wniosek, jeżeli ominie się te wszystkie sentymenty związane z miłością, ślubem i przysięgami wierności. W związku z tym ja też dałam sobie do tego prawo.

Egoizmu i rozsądku w małżeństwie zawsze mi brakowało. Tak. Przyszedł czas, żeby to zmienić.

Przykazanie pierwsze: Zawsze miej jakąś przyjaciółkę singielkę przy sobie

Na szczęście miałam ich jeszcze kilka. Już wcześniej przy plotkach i winie opowiadały mi o niesamowitym czarnoskórym facecie, który podobno każdą kobietę doprowadzał do siódmego nieba. Wcześniej irytowały mnie takie opowieści i nie wyobrażałam sobie, żeby szanująca się kobieta mogła płacić za seks mężczyźnie. Teraz jednak zaczęłam dochodzić do wniosku, że szanująca się kobieta nie ma zbyt wiele wspólnego z szacunkiem do samej siebie. Liczby mówiły same za siebie. Od trzech lat seks w moim małżeństwie należał do rzadkości, a gdy się pojawiał, cóż…Więcej w tym było walki w imię ojczyzny niż przyjemności. Właściwie to nigdy nie było mi z Krystianem dobrze. Najpierw myślałam, że musimy się lepiej poznać, potem zwalałam to na stres, potem więcej myślałam o przygotowaniach do ślubu, a potem o urządzaniu domu. Zawsze były ważniejsze rzeczy do roboty niż TO. Pomimo wielu lat w związku małżeńskim moje doświadczenie seksualne właściwie pozostało na tym samym poziomie, co po maturze. Heblowanie deski zawsze w tej samej pozycji, nawet wielokrotnie powtarzane, nie posuwało bowiem mojej wiedzy w tej kwestii nawet o milimetr.

– Takiego! – Kaśka i Marta szacowały przyrodzenie Serge’a na stole w barze, starając się mnie przekonać do jego usług.

– Co ty?! Takiego! – Mona dała dziesięć centymetrów więcej, wyśmiewając koleżanki. Sama nigdy nie zdecydowała się go odwiedzić. Kaśka i Marta były w tym temacie odważniejsze. Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. To był ten czas, kiedy uważałam, że rozmiar nie ma znaczenia, że liczą się emocje, poczucie bezpieczeństwa, rozmowa. A! Zapomniałabym o najważniejszym – zaufanie oczywiście. Zaufanie jako podstawa orgazmu. Siedziałam i słuchałam, alewtedy jeszcze klapka seksu jako rozkoszy własnej była zamknięta nasiedem zardzewiałych spustów, a klucze do nich spoczywały na dnie oceanu oczekiwań społecznych.

– To wszystko prawda! – wykrzyknęła Marta – ale my teraz mówiłyśmy o seksie. Seks – taka czynność, w której jedno ciało pociera o drugie ciało i rodzi się iskra, która rozpala płomień. Oczywiście drewnom też dobrze jest przytulać się wdrewutni albo szumieć w lesie, gdy jeszcze są drzewami, alezdecydowanie spalanie się w ogniu to coś zupełnie innego!

– Ale ja nie chcę się palić. Seks dla seksu to, jak mówisz, destrukcja.

Dziewczyny spojrzały po sobie, upewniając się, czy napewno dobrze mnie zrozumiały.

– I ty się dziwisz, że Pan K. poszukał sobie innej chętnej, z którą wreszcie może baraszkować w jedwabnej pościeli bez zgody synodu rodzinnego? – Kaśka przykrywała litość mocnym żartem.

– Zaczekajcie. Czy wy przypadkiem nie uważacie, że ja jestem…

– Yhm… – Marta, mrucząc, rozłożyła ręce w geście poddania.

– Świętoszka, zaciśnięta szparka, Królowa Lodu… – uściśliła Kaśka. Jej wyobraźnia na temat mojej seksualności była jednoznaczna.

– Beznadziejny przypadek. – Nawet w Moni nie mogłam szukać oparcia.

– Dlaczego nie powiedziałyście mi tego wcześniej?

– Miałyśmy brukać święte małżeńskie łoże? – wyśmiała mnie Marta i wniosła toast. – Za mentalne dziewice! Oby zdecydowały się na pierwszy raz!

Miały rację. Pewnie zaczęłabym na nie naskakiwać, wyrzucając im, że jak będą w trwałych związkach, to zrozumieją. Byłam taka głupia. Czasy, kiedy dojrzewałam wyobrażając sobie, że jestem największą grzesznicą na świecie, przeglądając filmy i czasopisma pornograficzne starszego brata koleżanki z ławki, odeszły w zapomnienie. Kto by przypuszczał, że wyrosnę na krypto-zakonnicę, która nawet nie zauważyła, że w jej życiu nie ma czasu na seks?

– Może macie adres jakiegoś Kółka Anonimowych Mentalnych Dziewic? – zachowywałyśmy się coraz głośniej, ku uciesze jednych stolików i ku zgorszeniu innych, ale przestało mnie to jakoś interesować.

– Żartujesz? Tworzymy Gildię do walki z nimi! – wzniosłyśmy toast świeżo napełnionymi kuflami piwa, aż rozchlapało się na boki, mocząc nasze ubranie. Nie pogorszyło to wcale naszego nastroju. Wręcz przeciwnie.

Zakwitanie

Umówiłam się z nim w czwartek wieczorem. Bałam się. Miałam iść do mieszkania obcego faceta z jednoznacznymi zamiarami. Oh mamo! Nawet w tych słowach pobrzmiewa twój zgorszony głos! Na zmianę bałam się i czułam upokorzona. Wymyślałam nawet po cichu Krystianowi, że to on mnie do tego zmusił. Nie umiałam dać się przekonać Kaśce, że facet, do którego idę, jest tam po to, żeby mi (i przede wszystkim mi, jeżeli nie tylko mi) było dobrze. Nie wiem, dlaczego z każdym krokiem przypominały mi się obrazki z jakiś krwawych filmów, wktórych katowano prostytutki. Nie umiałam sama sobie przetłumaczyć, że toon tutaj będzie prostytutką, a nie ja. W tamtym momencie myślałam, że robię to głównie po to, żeby się przełamać. Może stąd te sensacyjno-detektywistyczne wyobrażenia. Nie podejrzewałam, że mi to sprawi przyjemność. Oczywiście chodzi mi o seks, nie zarzynanie prostytutek. Dziś jak o tym myślę, to naprawdę śmieję się z siebie samej ciepło. Nawet gorąco.

Otworzył mi wysoki czarnoskóry mężczyzna, który rozbrajająco się uśmiechał. Miał zadbane, ale silne dłonie. Stałam na wycieraczce na baczność i bałam się zrobić krok. On podszedł do mnie, pociągnął do środka, zdjął płaszcz, dotknął moich włosów.

– Jakie delikatne i miękkie. Bardzo ładny kolor. Nie mogę się doczekać, gdy zobaczę je… – tu przerwał, wieszając płaszcz – w innym świetle. – Ja w tym czasie zastanawiałam się, czy mam się od razu rozebrać, czy będzie tu jakieś pomieszczenie, jak w gabinecie ginekologicznym. Brzmi to żałośnie, ale wtedy właśnie tak myślałam. Seks był dla mnie powodem stresu albo rutyną. Tak wiele traciłam z życia. Przez tyle lat.

W salonie rozłożona była na podłodze puchowa pościel, wokół rozstawione było morze świeczek. Nawet ja nie zgromadziłam tyle na te specjalne okazje, które nigdy nie nadeszły. Przypomniało mi się to, co powiedziała Marta. „To profesjonalista w spełnianiu kobiecych oczekiwań”. Jeżeli to prawda, to powinien pisać podręczniki dla mężczyzn, które winny być dotowane przez państwo i dodawane do prezerwatyw i świerszczyków. Właściwie tonic trudnego. Kilka świeczek, ładna pościel i skupienie uwagi napartnerce. Naprawdę dwa pierwsze punkty są osiągalne dla sporej grupy mężczyzn. Powinni się o tym dowiedzieć.

– Mam dla ciebie kilka smakołyków. Nie wszystkie są afrodyzjakami, ale ja sam je uwielbiam, pobudzają zmysły. Kiedy dajemy sobie czas na rozkoszowanie się smakiem, uczymy się doznawać przyjemności również w innych sferach.

Miał rację. Dawno już nie jadłam kolacji dla samego smaku, dla skupienia się na doznaniach. Było naprawdę wspaniale. Najpierw próbowałam wszystkiego sama, potem wyszłam z inicjatywą i zaczęłam karmić Serge’a. Dla żelaznej dziewicy było to dość trudne wyzwanie. Na początku czułam się dziwnie. Wolałabym być prowadzona za rączkę, ale po chwili zobaczyłam, że Serge spokojnie rozkoszuje się smakołykami. Ze śmiechem, bez napięcia. Zaczynałam czuć się swobodnie. Było ciepło, więc zdjęłam kardigan. Zostałam w spódnicy i koszuli. Serge zaproponował mi masaż stóp. Poszłam do łazienki zdjąć rajstopy. Popatrzyłam w lustro i spodobało mi się to, co widziałam. Miałam wypieki na twarzy, jak zawsze po winie, ale oczy świeciły mi się tak, żenie sposób było czuć się źle, patrząc na nie. Uśmiechnęłam się do siebie. W gruncie rzeczy fajna ze mnie babka.

Mam łaskotki, więc obawiałam się, że masaż stóp będzie dla mnie męczarnią nie do przejścia. Nic z tych rzeczy. Poczułam, jak mimowolnie moje ciało się relaksuje. Nie miałam na toświadomego wpływu. Po prostu moje mięśnie po kolei uwalniały się z napięć. Najpierw w stopach, potem w łydkach, udach. Poczułam, że mój kręgosłup robi się miękki. Położyłam się na rozłożonej na podłodze pościeli. Była śliska i delikatna. Miała zapach egzotycznych olejków. Mój brzuch relaksował się, ścisk w klatce piersiowej ustąpił, rozluźnienie ogarniało dłonie, kark i skronie. Poczułam, że zapadam się w pierze, moje ciało rozlało się w zupełnym odprężeniu napodłodze. Serge zdjął mi z bioder spódnicę, potem rozpinał powoli guziki mojej koszuli. Zawstydziłam się przez chwilę i przewróciłam nabrzuch. Nie byłam przygotowana, żeby patrzył, choć płomień świec nadawał atmosferze intymności. Rozpiął mój stanik, a ja wsparłam się nadłoniach. Zaczął masować moje plecy. Przy karku i ramionach napięcie było tak duże, że na początku czułam lekki ból. Gdy puścił, czułam się przez chwilę, jakbym miała zemdleć. Zapadałam się w śliską pościel, w zapach olejków eterycznych i świec. Świat wokół wirował, a ja czułam, że moje ciało się rozpływa. Zsunął moje majtki, poddałam się jego ruchom. Byłam miękka igotowa na każdy dotyk, na każde muśnięcie. Silne ręce schodziły niżej, masowały pośladki, uda, łydki i z powrotem, dokładnie ugniatając wewnętrzną stronę ud, unosząc pośladki. Masujące ruchy zmieniły się naszczypanie. Czułam przyjemne mrowienie pobudzonego krążenia, jednak zawsze, gdy jego ręce dochodziły do miejsca, gdzie pośladki łączą się z wewnętrzną stroną ud, czułam delikatne ukłucie. Serge jakoś to wyczuwał. Może widział delikatny ruch zaciskania się różowych płatków warg sromowych. Dziwne. Nigdy ich nie widziałam tak, jak on teraz na nie patrzył. Potem przyszła pora na delikatne klapsy. Czasem bolało, aleSerge traktował to raczej jako zaczepkę, zaczęliśmy się śmiać idawać sobie nawzajem klapsy. Jeszcze chwilę temu nie chciałam, by widział mój brzuch, moje piersi, a teraz już biegałam nago po pokoju, podskakując za każdym razem, gdy poczułam klaśnięcie jego dłoni o moją pupę. Po zabawie opadliśmy przytuleni na poduszki, zdyszani i cały czas zrelaksowani śmiechem. Pocałował mnie. Zszedł niżej. Całował mój dekolt, pocałunki przeplatając podmuchami wydychanego powietrza, na które moje ciało reagowało gęsią skórką.

Przez myśl przeszło mi, żeby skupić się i podniecić. Jak z moim mężem, żebym zdążyła zrobić się mokra, żeby mieć to już za sobą. Zrobiło mi się zimno. Czy przez te myśli straciłam już całe odprężenie, wszystko to, co z takim trudem udało się Serge’owi osiągnąć. Chciałam go przeprosić, ale on położył mi palec na ustach.

– Spokojnie. Jesteśmy tu dla ciebie. Ty i ja. Chcę widzieć, jak tobie jest dobrze.

Wtedy do mnie doszło, że zawsze chciałam to usłyszeć. Tak. Zawsze chciałam być numerem jeden. Zachciało mi się płakać. Serge głaskał mnie po włosach. Nie pocieszał. Akceptował moje emocje. Po kilku chwilach poczułam, żenapełniam się spokojem. Dostałam ciepłą herbatę z miodem, pomarańczą icynamonem. Była tak słodka i gorąca. Poczułam, jak ciepło napełnia moje ciało. Spływa do brzucha, a potem z powrotem uderza na policzki. Całował moją szyję. Niby przypadkiem szeptał mi doucha, że podobają mu się moje piersi, że chciałby zobaczyć, jak falują moje pośladki, gdy wejdzie we mnie od tyłu. Pocałunki od czasu do czasu zamieniały się w delikatne ugryzienia. Jego wypowiedzi podziałały na mnie w jednej sekundzie. Czułam, jak robię się mokra po każdym słowie i każdej pauzie, wypełnionej jego oddechem.

Wziął mnie na ręce, zaplotłam nogi na jego biodrach. Podrzucał mną i przygryzał moje sutki, a gdy któryś złapał, to ssał mocno. Chciałam, żeby wziął mnie od razu, ale on zaniósł mnie do sypialni. Rzucił mnie na łóżko i kazał położyć się na brzuchu. Rozsunął moje uda izaczął szukać łechtaczki placem. Nie miał problemu, żeby do niej trafić, ale wodził długo palcem pomiędzy wargami sromowymi, szukał wejścia do pochwy, rozchylał pośladki, całował delikatnie. Gdy jego język łagodnie wsunął się do pochwy, błagałam o więcej, ale nie dostawałam tego, o co prosiłam. Odwlekał moją przyjemność, tym samym ją potęgując. Czułam się jak kotka w rui, która chce więcej, ale tego nie dostaje. Wstał i powiedział, że chce namnie patrzeć. Odwróciłam się. Sypialnia na suficie i ścianach miała lustra. Pierwszy raz widziałam się w ten sposób nago ispodobałam się samej sobie. On wodził wzrokiem po całym moim ciele, a ja czułam na sobie dotyk jego wzroku. Powiedział, żebym rozłożyła nogi. Zbliżył się do mojej cipki, wąchał ją, rozkładał płatki warg sromowych. Nic nie mówił, a ja poczułam, pierwszy raz w życiu, że ona jest jak kwiat, żezamiast pochwy zakwita tam piękna róża. Było to tak radosne uczucie, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu na twarzy. Gdy zbliżył do niej usta, poczułam mrowienie na czubku głowy tak silne, że chciałam, żeby przestał, jednocześnie bojąc się, że rzeczywiście mógłby to zrobić.

Jęczałam, by wszedł we mnie, ale on nie chciał. Poprosiłam go, czy mogę chociaż wziąć go do ust. Ssałam go chciwie, tak jak chciałam być kochana. Nie! Tak chciałam być posuwana. Chciałam mocno, więc wsadzałam go głęboko aż do gardła. Ssałam, całowałam, obwodziłam żołądź językiem, przytulałam się policzkiem do niego. A on stał nade mną i z przyjemnością obserwował moje łapczywe podniecenie. Położył rękę na mojej głowie izaczął dyrygować jej ruchami i tempem, w jakim jego członek wsuwał się w moje usta. Gdy chciałam mocniej, ciągnął mnie za włosy i odsuwał. Byłam w stanie nawet znosić ból, by mieć go z powrotem w ustach. Moja pochwa była tak mokra, że czułam, jak jej soki ściekają po udach, pościel była coraz bardziej wilgotna. Chciałam, żeby jego sperma spłynęła po mojej twarzy, ale on na to nie pozwolił.

– Teraz będę patrzył na twoją pupę.

Wskazał palcem, że mam się odwrócić i wypiąć. Przede mną było lustro. Dokładnie widziałam całe swoje ciało i jego czarną sylwetkę górującą nad moją. Jego szerokie ramiona i silne ręce. Dłonie mocno chwycił za pośladki, rozsunął je. Penis zaznajamiał się z wejściem do pochwy. Nie mogłam się doczekać, aż wejdzie, aż wreszcie go poczuję. Próbowałam sama się nadziać, ale on uciekał.

Jedno mocne pchnięcie nie dało mi zaspokojenia. Spowodowało tylko, że w moim podbrzuszu wybuchło jedno wielkie pragnienie.

– Patrz na nas! – rozkazał. Nasz wzrok spotkał się w lustrze. Wydawał się taki opanowany, a ja płonęłam. Zrobiłabym wszystko, żeby czuć go w sobie jak najdłużej, jak najmocniej. Pragnienie wzięło nade mną kontrolę. Idealnie wyczuł, że niedługo dojdę i wysunął go z pochwy.

– Nie pójdzie ci tak łatwo. – Czekałam, co każe mi robić. Byłam gotowa naprawdę nawszystko, ale on chciał ostudzić moje zamiary. – Musisz się uspokoić, kochanie. – Zawiązał mi oczy, przywiązał do łóżka i zostawił samą w pokoju. Oczekiwanie było nieznośne. Stałam się czuła na każdy szmer. Każde zawirowanie powietrza było obietnicą jego nadejścia. Starałam się głęboko oddychać, uspokoić moje ciało. Nie poznawałam go. Pierwszy raz czułam, że żądza może rzeczywiście palić od środka. Powoli ta gotowość jedynie na jedno odpuszczała. Zaczęło wracać myślenie. Leżałam tam nago, przywiązana za ręce. Zdałam sobie sprawę, że moje nogi nadal są rozwarte, jakby ciągle czekały. Złączyłam je. Wtedy dopiero się odezwał.

– Cały czas tu byłem. Obserwowałem cię.

Poczułam kostkę lodu na swoim ciele. Na stopie, łydce, podbrzuszu, włosach łonowych. Zrobiła kółko wokół łechtaczki i sunęła dalej, powodując na całym ciele gęsią skórkę. Gdy dotarła do piersi, one czekały nanią sztywne. Skręciła pod pachę, za ucho, wokół ust. Wysunęłam język, by móc ją oblizać. Zaczęła ześlizgiwać się po drugiej stronie mojego ciała, na dekolt, przestrzeń między piersiami, pępek, biodro, udo, ześlizgnęła się na chwilę pod kolano i dokończyła trasę po łydce. W jednym momencie znalazła się na pępku, gdzie topiła się, a strużki wody spływały po moim brzuchu.

– Podobno jest tu gdzieś pożar, który trzeba ugasić.

Miał rację. Moje podbrzusze bardzo szybko zajęło się z powrotem. Rozsunął moje nogi, a wtedy kostka zaczęła powolny spacer w dół. To nie była mała kostka, ale cała schowała się w mojej pochwie. Serge złączył moje nogi i pokazał mi, jak kręcić biodrami. Czułam ją delikatnie na ściankach, pochwa sama zasysała ją, chcąc więcej, ale jej było coraz mniej. Topniała, a woda wylewała się ze mnie coraz większym strumyczkiem.

Potem przytulił mnie. Nasze ciała ocierały się o siebie. Czasem nawet bez podtekstu erotycznego. Nachylił się nade mną. Jego penis wylądował na mojej twarzy. Od razu zaczęłam go lizać, chcąc wykorzystać każdą chwilę. Cały czas był twardy i gotowy. Podniecała mnie jego faktura, delikatna skóra poprzecinana pulsującymi żyłkami. I tak zupełnie inna, twarda skóra na jądrach, która – gdy wodziłam po niej czubkiem języka – czasem była tak sucha, że powodowała ból. Zabierał mi go zust, tłumacząc, że nie może się skupić, ale tylko się drażnił. Zdjął opaskę z oczu, a wtedy zobaczyłam go tuż nad swoją twarzą. Był imponująco duży i nabrzmiały. Taki był we mnie. Cały. Znowu zapragnęłam go mieć w sobie.

Serge podłożył mi pod pośladki trzy duże poduszki. Podniósł nogi dogóry. Patrzyłam, jak wchodzi we mnie bez najmniejszego oporu. Moja cipka przyjmowała go całego, pragnęła go tak zachłannie. Był naprawdę duży, ale ona nie czuła bólu, nie sprzeciwiała się. Chciała go więcej i więcej. Nie pozwolił mi dłużej patrzeć, jak wsuwa się w nią i wysuwa mokry od jej soków. Sam napawał się tym widokiem, a mi kazał patrzeć naodbicie w lustrze.

– Twoje cycki wyglądają, jakby ktoś je stworzył do takiego rytmicznego skakania – powiedział, a za chwilę śmialiśmy się przyjaźnie. Nie rozproszyło to mojej uwagi nawet na sekundę. Rozkosz przychodziła pomimo wszystko. Czułam, jak przez chwilę moje ciało przechodzi zimna fala, aż bałam się, że mnie sparaliżuje, że nie mogę się poruszyć, ale za chwilę Serge zmieniał kąt penetracji iprzychodziło miękkie i ciepłe rozluźnienie, które chciało już zdążać wkierunku orgazmu, gdy on nagle go wyjął. Wodził nim powargach sromowych i łechtaczce, by za chwilę znowu włożyć go z powrotem. Czułam, jak ciepła ciecz ze mnie wypływa. Musiało jej być tak wiele. Przyspieszał i zwalniał, a ja czułam pragnienie orgazmu już nie tylko w podbrzuszu. Całe moje ciało o niego prosiło, a gdy przyszedł, czułam, jak pulsuje wmojej głowie, rozlewa się na mnie całą i dalej. Jakby moje ciało miało jakąś kontynuację w przestrzeni dookoła. Czułam, jakby wyrastały mi piękne kolorowe skrzydła motyla. To była moja pierwsza wizja w czasie orgazmu. Kolorowa. Piękna. Zachwycająca. Te kolory i to wszystko zostało we mnie na długo. A gdy skończyliśmy, nie łaknęłam już jego. Cieszyłam się sobą, cieszyłam się swoim ciałem i czułam się wreszcie zaspokojona. Serge chyba to widział. Zostawił mnie na chwilę samą. Długo nie otwierałam oczu, chcąc jak najdłużej zatrzymać widok pięknych skrzydeł i kolorowych świateł. Gdy to wreszcie zrobiłam, patrzyłam na siebie. Patrzyłam na swoje ciało i nie mogłam uwierzyć, że widzę je pierwszy raz wmoim życiu. Tak piękne i obdarzające mnie tak wielką miłością. Przykryłam się kołdrą.

– Chcesz jeszcze trochę wina? – spytał. Ten wieczór się dopiero zaczął. Rozmawialiśmy ze sobą jeszcze kilka godzin, apotem graliśmy w scrabble, które, jak się okazało, obydwoje uwielbiamy.

Seksualny egoizm

Chodząc po mieście, zastanawiałam się, co sprawiło, że czułam się tak rześko. Jak po idealnym treningu. Zastrzyk endorfin przy kompletnym braku zmęczenia. Taka lekkość w ciele iświeżość umysłu. Co sprawiało, że Serge potrafił zaspokoić tak wiele kobiet? Może pragniemy po prostu uwagi. Może chodzi o to, żeby być gwiazdą, żeby wszystkie światła były skierowane na nas. Czy w takim wypadku możliwe jest obopólne spełnienie kochanków?

Serge twierdził, że oczywiście tak. Zastanawiające, że nie miał przez cały ten czas wytrysku, a ja właśnie przecież do tego dążyłam. Ciągle z tyłu głowy miałam cel: doprowadzić do ejakulacji. Teraz dopiero czuję, jak takie nastawienie mnie ograniczyło. To dlatego Serge tak studził moje pożądanie. Czułam się jak uczennica, jak adeptka seksu na pierwszej lekcji. A on tłumaczył spokojnie. Nawet zinną kobietą nie rozmawiałam tak zwyczajnie o seksie. Takie rozmowy były zawsze obwarowane śmiechem albo nastrojem grozy, związanej z chorobą lub problemami łóżkowymi. Musiałam przyciągnąć go tymi myślami. Telefon zawibrował, informując o odebraniu wiadomości.

Przesłał mi zdjęcie. Na początku pomyślałam, że to piękna kompozycja. Nie rozumiałam, dlaczego mi ją przesyła, dopóki nie przeczytałam treści wiadomości. Zrobił to zdjęcie w trakcie naszego spotkania i po przyjrzeniu się rzeczywiście zobaczyłam na nim swoją białą jak śnieg pupę i jego czarnego penisa. Aja głupia sądziłam, że to jakaś egzotyczna orchidea! Roześmiałam się. W pierwszym momencie pomyślałam sobie, że jestem niezłą wariatką, żeuważam takie zdjęcie za piękne, ale potem ocknęłam się. Dlaczego nie? Przecież to ciekawy akt i intrygujące ujęcie. Serge chciał je opublikować na swojej stronie i prosił o moją zgodę. Czemu nie? Poczułam się dumna. W końcu wszyscy będą podziwiać mój tyłek!

To zdjęcie mnie zainspirowało. Zaczęłam snuć plan zemsty. Poproszę Serge’a, żeby nakręcił nasze zbliżenie komórką. Jakieś fragmenty, które on uzna za stosowne. A potem zmontuję z nich filmik i wyślę Krystianowi na rocznicę ślubu. Ciekawe, czy mu się spodoba. Chciałam rozbudzić w nim taką zazdrość, jaką ja czułam. Musiałam sprawić, by poczuł się tak samo źle, jak ja.

***

Spotkałam się z Martą. Chciałam z nią porozmawiać omoich nowych doświadczeniach, chociaż nie miałam ochoty zwierzać się zeszczegółów. Może było w tym coś z zazdrości. Bałam się, że moje intymne doznania nie są tylko moje. Ciekawiło mnie też, czy zna więcej takich mężczyzn i jak szerokie jest to zjawisko. Nigdy nie zastanawiałam się nad rynkiem prostytucji, ajuż męska prostytucja zupełnie pozostawała poza sferą moich wyobrażeń. Wreszcie do mnie doszło, że być może wiele kobiet korzysta ztakich usług, a tylko niewielka liczba żyje w nieświadomości, jak ja dotychczas.

– Jeżeli myślisz, że każda męska dziwka potrafi to, co Serge, to muszę cię zmartwić. Nie mówię, że on jest jedyny na świecie, ale śmiem podejrzewać, że przynajmniej jedyny w Warszawie. – Marta rozwiała moje wątpliwości szybciej, niż zdążyły się pojawić. Zrobiło mi się trochę przykro. Gdzieś w głębi duszy miałam nadzieję, że takich mężczyzn jest masa i każdy ma do zaoferowania coś innego.

Marta przyznała się, że też tak kiedyś myślała, ale sromotnie się zawiodła. Opowiadała o wymuskanych chłopcach, którzy bardziej niż klientką interesowali się swoją fryzurą, a gdy dochodziło do samego aktu, wpatrywali się w swoje bicepsy.

– Nati, to była masakra! Chociaż było to lepsze od facetów spotykanych na dyskotekach. Może i są za darmo, ale naprawdę nie ma sensu tracić na coś takiego zdrowia. Na początku ci nawaleni, spoceni faceci nawet mnie podniecali. Jak jesteś gówniarą, tokręci cię sama podległość prostakowi, wiesz, o czym mówię. Zczasem jednak przestało mi to wystarczać. Niestety wyobraźnia wielu mężczyzn kończy się na wymyślnych pozycjach, a już jej szczytem jest seks analny. Każdy z nich po tej propozycji przyznaje sobie order kochanka. Męczyłam się z nimi tak długo tylko dlatego, że w moim przekonaniu płacenie mężczyźnie za seks uwłaczało kobiecie. Może zresztą z pierwszą lepszą męską dziwką tak jest, alezapłacenie profesjonaliście to, śmiem twierdzić, inwestycja w największe aktywo, jakie mamy – w samą siebie.

Coś w tym było. Długo nie mogłam się zdecydować na ten krok, ale teraz cieszyłam się, że nie błądziłam. Spijanie się, żeby tylko przetrwać pospieszny stosunek z przypadkowym gościem kiedyś wydawało mi się szaloną przygodą. Wpewnym wieku jednak trzeba dojrzeć do tego, że nie ma sensu tracić na coś takiego zdrowia i czasu.

– No, aleczy nie można znaleźć na stałe dobrego kochanka?

– Pewnie można, ale… Po pierwsze masz męża, a przez seks związujesz się z kimś innym. Po drugie… Cóż. Nie jest to proste. Zwłaszcza gdy rosną twoje wymagania i chęć do eksperymentowania. Poza tym to wymaga czasu, a przecież dobrze nie mieć desperacji w oczach, gdy już znajdziemy kogoś odpowiedniego.

***

Jak to jest z nami, kobietami, potrafimy oddzielić miłość od seksu? Co bardziej nas boli – fizyczna zdrada czy naruszenie granic naszej prywatności? Czy gdyby mój mąż skorzystał z usług prostytutki, czułabym się tak samo zdradzona? Czy ja czułam, że go zdradzam, planując kolejne spotkanie z Serge’em? Nie czułam się winna. Nie czułam też satysfakcji z zemsty. Doszłam do wniosku, że to jeszcze nie jest zdrada. To dopiero preludium mojej zemsty.

Do stu razy sztuka

Kropla ogrzanej do temperatury ciała oliwy upadła na mój kark. Mięśnie rozluźniały się, spięte kręgi szyjne odsuwały się od siebie. Następna kropla oliwy upadła nieco niżej, nalinii obojczyków. Rozluźnienie objęło barki i ramiona. Fala szła dalej – ramiona, łokcie, przedramiona, dłonie aż po czubki placów. Następna kropla upadła znowu trochę niżej. Silniejsza fala rozluźnienia objęła klatkę piersiową, a gdy doszła do sutków, zamieniła się w podniecające mrowienie. Sutki stwardniały i przekazały impuls podniecenia wprost do łechtaczki, awtedy kolejna kropla spadła na wysokości splotu słonecznego. Fala rozluźnienia spotkała się z falą podniecenia. Ze środka mnie, niezależnie odświadomości, wyrwało się ciche jęknięcie. Oddech pogłębił się. Skóra nacałym ciele zamieniła się w oczekiwanie na kolejną kroplę, agdy ta spadła dokładnie pośrodku odcinka lędźwiowego poczułam, jak wilgoć otwiera płatki moich warg sromowych. Fale rozchodziły się z coraz większą siłą, jednocześnie relaksując i podniecając kolejne partie moich mięśni, kolejne partie mojego ciała. Czekałam na ostatnią kroplę, która trafi w kość ogonową, tam gdzie zaczynają się pośladki. Czułam mrowienie, które utworzyło wir energii. To było tak silne uczucie, żeuległam wrażeniu, że gdybym mogła zobaczyć to miejsce, widziałabym złotą spiralę. Jeszcze niedawno uznałabym to za oznakę gotowości do seksu. Teraz wiedziałam, że najważniejsza jest cierpliwość. Moje ciało uczyło się jej, otwierając na doznania.

– Nie wstydź się westchnień i jęczenia. Są piękne. Pozwalają twojemu kochankowi nauczyć się rytmu twojej rozkoszy. – Serge gładził moje włosy, a ja poddawałam się jego dłoniom jak kot.

– Przecież jęknęłam – roześmiał się, słysząc moje tłumaczenie.

– Jednemu westchnieniu udało się przecisnąć przez twoje zawstydzone gardło, ale zjednego stłumionego dźwięku nie da się nawet rozpoznać rytmu. Aja chcę słyszeć twoją muzykę. Chcę słuchać, jak podniecenie śpiewa twoimi strunami głosowymi.

Poczułam opuszki jego palców u nasady włosów, przesuwające się kolistymi ruchami po całej mojej głowie. Nie chciałam myśleć, zatraciłam się w tym doznaniu. Miałam ochotę mruczeć jak kot, ale żaden dźwięk nie przechodził przez gardło. Dopiero teraz poczułam, jak jest zamknięte. Przechodzi nim tylko tyle powietrza, ile potrzebne jest do oddechu czy wypowiadania słów wysokim tonem, alenie ma w nim przestrzeni do jęku, krzyku lub pełnego westchnienia.

Przeciągnęłam się jak kot. Dałam sobie chwilę na rozciągnięcie wszystkich mięśni. Czułam, jak w ciele otwiera się przestrzeń. Dopiero wtedy otworzyłam oczy i zobaczyłam, że Serge nagrywa to moją komórką. Wcześniej powiedziałam mu o planie na film. Nie wspomniałam mu, że ma to być zemsta na mężu. Nie opowiadałam mu tej sytuacji. Każde nasze spotkanie było tak subtelnie tkaną sytuacją, że nie było w nim miejsca na traumatyczne wspomnienia.

Postawił komórkę na stoliku i włączył bardzo cichą, spokojną muzykę. Staliśmy nago na środku pokoju, dotykając się delikatnie. Z zamkniętymi oczami dawaliśmy się ponieść muzyce. Zetknęliśmy się plecami, wyciągnęłam rękę wzdłuż jego ręki. Moja dłoń pięła się po jego mięśniach, gdy poczułam, że druga jego dłoń dotknęła mojej piersi izsunęła się w dół, lekko dotykając mojego brzucha i zatapiając palce we włosach łonowych.

Chwycił mnie mocno za dłonie, obrócił i uwięził w uścisku. Czułam jego silne ramiona, osunęłam się dół. To tylko taniec – powtarzałam sobie w myślach. Te słowa dodawały mi odwagi. Dotykałam jego ciała. Niebyt zachłannie, z ciekawością osoby, która poznaje nowy przedmiot. Nie otwierałam oczu. Najpierw opuszkami palców dotykałam danej części, potem przesuwałam po niej dłoń, palce wsuwały się w zagłębienia. Bez pośpiechu, precyzyjnie, milimetr po milimetrze.

Nasze ruchy były coraz powolniejsze, aż w końcu ustały. Leżeliśmy przytuleni w ciepłym uścisku. Oddychaliśmy równo, nasze ciała napełniały się powietrzem w jednym momencie, stapialiśmy się w jedno. Nasze zapachy tworzyły nową mieszankę. Wdechy i wydechy kołysały nas. Poczułam, żebardzo lekko kręci mi się w głowie, jak na huśtawce. W górę i w dół. Moje ciało ogarnęło przyjemne ciepło, jakby wiosenne słońce wychodziło zza chmur i padało na moją twarz, szyję, dekolt, piersi, brzuch, uda i w tym samym czasie ramiona, przedramiona, łydki, stopy i dłonie. Ogrzewało nie tylko mnie, wysyłało życiodajną siłę również ziemi wokół mnie. Wzrastała trawa, powoli kwiaty wypuszczały pączki, kierowały je do słońca, aż wreszcie rozchylały płatki i ukazywały światu piękno swojej barwy. Wdech iwydech. Poczułam, że jego penis wsuwa się we mnie powoli, razem z wdechem wchodzi głębiej, z wydechem wycofuje się.

Nie wiem, jak długo trwało nasze niespieszne kołysanie. Orgazm przyszedł, gdy nadszedł jego czas. Niewyczekiwany, niezłakniony, po prostu obdarzył mnie bogactwem rozkoszy, pełnią lata, która wybuchła w jednym momencie w moim ciele i wtedy to ja byłam słońcem, to ja byłam źródłem życiodajnej siły. Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie, ale inne niż wcześniej. Spokojne, prosto z trzewi, z głębi mojego ciała. Przyniosło dodatkowy dreszcz rozkoszy, ukojenie i spokój.

– Wróć do mnie. – Jego słowa były jak deszcz. Budziły moje ciało. Ledwo co przeżyłam wspaniały długi orgazm, a moje ciało dawało sygnał, że chce jeszcze. Zdziwiona, spojrzałam na moje sutki, który stwardniały, dopraszając się o dotyk. Serge usłyszał ich wołanie, wodził czubkiem języka po ich środku. Raz jednego, raz drugiego. Krótkie liźnięcia wyczulały je na ruchy powietrza. Podobały im się te delikatne podrażnienia, wyczekiwały z niecierpliwością na swoją kolej.

Obrócił mnie na brzuch. Kazał oprzeć się na przedramionach i wypiąć pupę, prostując nogi. Całował wewnętrzną stronę łydek i ud, masował tylną stronę kolan. Moje nogi rozsuwały się, otwierając cipkę, która była gotowa na silne pieszczoty. Ścianki pochwy mimowolnie się kurczyły. Piersi opadały lekko w dół, przy każdym ruchu delikatnie pobudzane przez kołdrę, która rozłożona była na podłodze.

Jego dłonie przemykały wdół po moich plecach. Zebrał moje włosy w kucyk izawiązał je sobie wokół ręki jak cugle. Dosiadł mnie stojąc. Jego penis jednym dynamicznym ruchem przeszył mnie i zaczął rytmicznie uderzać w szyjkę macicy. Lekki ból, który poczułam, został zabrany przez falę rozkoszy. Ciągnąc za włosy, odchylał moją głowę dotyłu. Nie kontrolowałam tego, co działo się z moim ciałem. Raz po raz całe drżało od fal rozkoszy, nogi mi się uginały, a za chwilę prostowały, gdy kolejna fala przyjemności przebiegała wzdłuż kręgosłupa. Otworzyłam usta. Naprzemiennie wzdychałam i jęczałam, adźwięki te, wibrując w gardle, tylko potęgowały moje podniecenie. Wkońcu, razem z orgazmem, wydobył się długi krzyk. Podniecenie było tak wielkie, że wydawało mi się, że go nie wytrzymam. Ledwo łapałam oddech, gdy orgazm minął. Serge zwolnił z galopu do cwału, ale nie przestawał. Rozchylił moje pośladki tuż przy wejściu do pochwy. Poczułam tam delikatny dotyk jego palców imuśnięcia zimnego powietrza. Jego biodra kreśliły koła, a penis penetrował dokładnie ściany mojej pochwy. Poczułam, że ogień znów się rozpala. Najpierw malutki, by za chwilę znów zająć całe moje ciało. Serge uklęknął, by odwrócić mnie przodem do siebie. Następnie podniósł mnie do góry i wstał. Przez cały czas czułam go wsobie. Był twardy i gdy się nie poruszał, moja pochwa zaciskała się, by czuć go jak najmocniej. Wziął moją komórkę ze stolika. Oparł mnie o framugę drzwi i zaczął wsuwać go we mnie coraz mocniej. Musiałam trzymać się drążka, aon włączył nagrywanie. Było mi tak cudownie, że bałam się, że wypuszczę drążek, opadnę na ziemię i przerwę to cudowne doznanie, ale tak się nie stało. Zrobił zbliżenie na moją twarz, potem filmował moje skaczące w rytm jego ruchów piersi. Zszedł niżej i kręcił, jak jego czarny penis ginie wprzystrzyżonym krzaczku moich rudych włosów łonowych. Skierował znowu kamerę namoją twarz i kazał patrzyć prosto w obiektyw. Zrobiłam to. Poczułam wstyd, a zaraz po nim zupełnie niespodziewanie przyszedł orgazm. Tym razem to nie był krzyk. Ryczałam na całe gardło, a gdy to się skończyło, opadłam bez sił w jego ramiona.

Położył mnie na kanapie i nadal penetrował moją pochwę. Nie miałam już sił, ale nie sprawiał mi bólu. Patrzyłam na jego poruszające się ciało, na silne dłonie, które dotykały moich piersi, brzucha, a potem wsunęły się pod pośladki. Położył się na mnie. Poczułam jego ciepło i ciężar. Chciałam, żeby skończył we mnie. Przez cały ten czas on nie miał orgazmu. Chciałam, by wreszcie mnie napełnił.

To było bardziej przytulenie niż seks, w misjonarskiej pozycji, zaskakująco przyjemne, trochę leniwe. Skupiłam się na doznaniach z pochwy. Czułam, jak penis wsuwa się do niej i zupełnie wysuwa. W przerwie przewróciłam się nabrzuch. Chciałam myśleć tylko o sobie, swoim ciele i płynących z niego doznaniach. Zamknęłam oczy i, odwrotnie niż wcześniej, czułam ciemność. Nie miałam żadnych doznań wzrokowych, żadnej ferii barw, kwiatów ani motyli. Tylko dotyk. Za każdym razem, gdy wsuwał go, czułam energię, która przechodziła od podbrzusza przez klatkę piersiową domojej szyi i głowy. Tylko ta czerń i długie, zdecydowane, miarowe pchnięcia. Drętwiały mi stopy i dłonie, ale to uczucie było bardzo przyjemne. Nagle doszłam. Ten orgazm był jak morska fala, która powoli zabiera z plaży wszystkie ślady pozostawione nabrzegu. Zdrętwienie odpłynęło razem z ziarenkami piasku.

***

– Dlaczego nie dochodzisz? – Nie dawało mi to spokoju. Siedzieliśmy w kuchni i jedliśmy pyszne spaghetti, które przygotował Serge. Musieliśmy stracić bardzo dużo kalorii, bo każde z nas łapczywie pochłaniało swoją porcję, nie zwracając uwagi na ślady, które długie nitki makaronu zostawiały na naszych twarzach.

– Mówiłem ci już. Muszę najpierw zaspokoić ciebie. – Miał iskry w oczach. Pewnie wiele kobiet się w nim zakochuje, ale to nie moja kategoria. Jest zbyt atrakcyjny dla mnie.

– Ale moje zaspokojenie to twoje zaspokojenie.

– Mogę ci to wytłumaczyć, ale to trochę filozofia.

– Słucham.

– W tantrze, która mnie bardzo inspiruje, wierzy się, że w męskim nasieniu jest energia, która zapładnia kobietę i w szerszym wymiarze daje życie. Jednak za każdym razem podczas wytrysku mężczyzna ją traci. Stąd przesąd, że mężczyzna może dojść tylko jeden raz. Poprzez ćwiczenia można oddzielić orgazm od wytrysku i dzięki temu zyskać możliwość wielokrotnych orgazmów.

– Aty tak umiesz?

– Tak.

– A czy…

– Chcesz wiedzieć, czy dzisiaj miałem orgazm? – Patrzyłam na niego wyczekująco. To chyba oczywiste, żechcę to wiedzieć – Nie raz, Natalio. – Udawał ton karcącego nauczyciela, machając mi palcem przed nosem – Ale ty chyba byłaś zbyt zajęta, by to zauważyć. – roześmiał się pełnym głosem. Śmiał się ze mnie, ale robił to tak opiekuńczo, że nie mogłam się na niego obrazić.

Zrobiło mi się głupio. Rzeczywiście skupiona byłam tylko na sobie i swoim ciele, ale w końcu co w tym dziwnego. Czułam się tak, jakbym poznawała je na nowo, albo nawet jakbym odczuwała je po raz pierwszy.

***

Wracałam do domu taksówką. Kiedyś zastanawiałabym się przez całą drogę, co taksówkarz myśli o kobiecie, która wraca sama o trzeciej w nocy do domu. Tym razem myślałam o czymś innym. Podobno ciało człowieka, który uprawiał seks, wydziela specyficzny zapach, który inni ludzie mogą odczuwać nawet nieświadomie. Czy taksówkarz to czuł? Czy chociaż podejrzewał, jak wspaniale się dzisiaj bawiłam?

Wyjęłam telefon i odczytałam smsa, którego dostałam dwie godziny temu. To Kaśka. Na początku wiadomości napisała: „Pozwalam sobie pisać z taką propozycją, bo obecnie jesteś już tylko w połowie Mężatką Nudziarą, a w połowie Otwartą Singielką”. Ciekawe, ile takich wiadomości mnie ominęło przez te wszystkie lata. Dodała, że spotkały się dzisiaj spontanicznie z dziewczynami i że jak jestem na mieście albo mam ochotę wyskoczyć, to żebym się odezwała. Zadzwoniłam. Dawno nie zaczynałam imprezy o trzeciej nad ranem. Kaśka przekrzykiwała tłum. Mówiła, żewłaśnie wychodzą z jakiejś imprezy, bo nudno i jadą doKlubokawiarni. Zadzwoniłam w najlepszym momencie. Dziesięć lat temu każdą imprezę tam kończyłyśmy. Ciekawe, jak będzie dziś.

***

Dwie godziny poźniej byłam wstawiona i szczęśliwa. Tańczyłam z jakimś przystojnym facetem, który zaproponował mi noc w hotelu. Nie bardzo miałam ochotę tłuc się gdzieś po nocy. Tak dobrze wygłupiało mi się z dziewczynami. Czy one naprawdę przez te wszystkie lata nie straciły ani trochę szaleństwa? Gdy wychodziłam za mąż, patrzyłam na nie zewspółczuciem, a teraz… cóż… trochę im zazdrościłam.

Facet był dość zabawny, ale w klubie było bardzo głośno. Tańczyliśmy przytuleni. Położył ręce na moim tyłku, więc nie byłam dłużna. Wsunęłam swoje do jego rozporka. Doszedł momentalnie. Chyba sam tym zdziwiony, bardzo się speszył i uciekł do łazienki, nic nie mówiąc. Myślałam, że już go nie zobaczę, ale wrócił po dwudziestu minutach, przepraszając. Powiedziałam, że nic się nie stało, ale nie oszukujmy się, w duchu nie mogłam się przestać śmiać. Postawił mi drinka. Próbował zwalić swój przedwczesny wytrysk na to, że jestem taka ładna, ale szczerze powiedziawszy nie kupowałam tej gadki. Oseksie już nie wspominał, za to ja dałam mu radę, żeby zainteresował się trochę tantrą. Może tam znajdzie rozwiązanie niektórych problemów.

Odchodząc pomyślałam, że może ja też powinnam się nią zainteresować. W tym momencie jednak usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki sprzed kilkunastu lat. Poleciałam szukać dziewczyn. Były już w komplecie. Zawsze razem wariowałyśmy w rytm jej taktów. Nie wiedzieć czemu zakażdym razem ten sam wygłup wydawał nam się coraz bardziej zabawny. Brzuch mnie bolał od śmiechu, a makijaż cały ściekł razem ze łzami. Dawno tak się nie wybawiłam. Wróciłam dodomu o dziewiątej rano.

Krystian już nie spał. Zaczął biegać rano. Może czuje się za mało wysportowany dla swojej młodej kochanki – przeszło mi przez głowę. Przyniósł ciepłe bułki i zapytał, czy dobrze się bawiłam. Widać, że nie chciał wnikać wszczegóły. Może tak jest dobrze. Może nawet moglibyśmy sobie ułożyć tak stosunki, żeby sobie nie przeszkadzać. Tylko po co wten sposób kontynuować małżeństwo? Musiałam coś zrobić. Może jemu jest z tym dobrze, ale takie życie „razem, a jednak osobno” było dla mnie fatalnym rozwiązaniem. Musiałam dać sobie czas donamysłu, ale nie zrobiłabym tego, mieszkając z nim pod jednym dachem, czując zazdrość za każdym razem, gdy odbiera telefon albo czyta maila. Musiałam wyjechać. Wziąć jak najdłuższy urlop, jaki będę w stanie dostać i po prostu poszukać jakiegoś rozwiązania daleko stąd.

Rozdział 2

Panna Oszczędna w poszukiwaniu próżności

Padło na Marrakesz. Właściwie nie wiem dlaczego. Była to jakaś przystępna mieszanka orientu i dobrej ceny. Do tego doszły pewnie moje wyobrażenia z filmów i książek osób, które podróżowały po Maroko. Poza tym wielki targ, który był sercem tego miasta, kojarzył mi się z targowiskiem próżności, a była to cecha, której właśnie planowałam przestać unikać.

Przeglądając wyciągi z naszego małżeńskiego konta zauważyłam, że mój mąż wiele musiał zainwestować, żeby zdobyć wdzięczność tej młodej niezdolnej. Poczułam smak gorzkiej ironii na własnym rachunku. W tym samym sklepie, w którym przekonywałam sprzedawczynię, że wmojej opinii trzysta złotych to zdecydowanie za dużo za sam stanik, a majtki powinny kosztować góra pięćdziesiąt złotych (i towyjątkowo ciepłe!), mój mąż za jednym zamachem potrafił wydać tysiąc złotych. A takich wizyt było pięć w ciągu ostatniego roku. Nie mogę sobie przypomnieć, żebym w tym czasie dostała odniego chociaż bawełnianą koszulę nocną. Do tego wyjścia do restauracji, w których wizytę zawsze zostawiałam sobie na jakąś specjalną okazję. Zamawiając kolejne butelki wina czy szampana pewnie nie myślał otym, że oszczędzamy na wakacje, na które nie udawało nam się razem wybrać od kilku lat. Musiało mu to wtych momentach jakoś umykać.

Na początku mnie to denerwowało, alemusiałam przełknąć gorzką pigułkę. Skoro on ma gdzieś oszczędzanie, toja nie będę dalej odkładać moich zachcianek na emeryturę. Swoją drogą byłam strasznie głupia, że tych wyciągów nie przeglądałam wcześniej, uznając, że najgorsze znajdujące się tam winy będą należeć domnie.

Wzięłam kartę stałego klienta mojego męża i przy zakupach dostałam rabat 15%. Zawsze myślałam, że jest on nieosiągalny albo dostępny dla szejków z dużą ilością żon. W dobrej bieliźnie wyglądałam naprawdę nieźle. Szczerze powiedziawszy nie podejrzewałam siebie o taki biust. Przy okazji pani w sklepie zrewidowała wyobrażenie o moim rozmiarze. Kupując 65G czułam się zdecydowanie bardziej seksownie, niż gdy nabywałam 80B. Ludzie, którzy mówią, że rozmiar nie ma znaczenia… Chwileczkę, istnieją tacy?

Przygotowania do wyjazdu obejmowały jeszcze zakupy ubrań. Przymierzając wygodne polarowe bluzy i buty trekkingowe zdałam sobie sprawę, że ja tam przecież nie jadę na obóz sportowy. Nie szykowałam się na seksturystykę, ale przecież nie znaczy to, żemuszę przebierać się za emerytkę na zorganizowanym wyjeździe. Rzut oka na moją wymarzoną wizję wakacji przypomniał mi, że wcale nie mam ochoty wyglądać jak osoba, która czuje się komfortowo wkażdych warunkach. Chciałam poznać nowy kraj, nowych ludzi, poczuć te kolory, smaki, zapachy. W związku z tym resztę zakupów odłożyłam na Marrakesz. Nie myliłam się.

Niezmierzone ilości kolorowych, pięknych tkanin kusiły na każdym rogu. Tłumaczenie sobie (i sprzedawcy!), że nie mam miejsca w walizce na nic się nie zdawały. Od razu wyciągali piękne skórzane kuferki, które kosztowały jedną piątą tego, co w sklepach w Warszawie. Grzechem byłoby nie dać się przekonać. Wielokrotnie czułam, że przepłacam, ale nie byłam dobra wtargowaniu. Czy na