Uratować Missy - Beth Morrey - ebook + książka
BESTSELLER

Uratować Missy ebook

Morrey Beth

4,3

Opis

Jeden z najgłośniejszych brytyjskich debiutów literackich 2020 roku, urzekająca historia o przyjaźni i miłości, które pomogą przezwyciężyć samotność i ból po utracie bliskich.

Po śmierci męża, kłótni z córką i wyjeździe syna na drugi koniec świata życie Missy Carmichael się załamało. W wieku siedemdziesięciu dziewięciu lat została absolutnie sama. Spędza całe dni w wielkim pustym domu, rozpamiętując burzliwe, pełne miłości chwile, które były jej udziałem. Zamknięta w sobie i uparta Missy wie, że za swoją samotność może winić tylko siebie.

Jednak niespodziewane pojawienie się w jej życiu dwóch przypadkowych kobiet i jednego bardzo żywiołowego kundla nie tylko przywróci jej radość i wiarę w siebie, lecz także udowodni, że nowy rozdział można rozpocząć w każdym wieku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 397

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (382 oceny)
194
137
37
9
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marrtynaz

Dobrze spędzony czas

Książka przyjemna, otulająca i prosta. Każdy znajdzie w niej jakaś cząstkę siebie. Opowiada o odnalezionej przyjaźni kiedy już oddajesz się całkowicie samotności. Lekko zgorzkniała główna bohaterka przechodzi przemianę podczas lektury. Polecam dodać książkę do biblioteczki.
10
A_nulka

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka. Miłość, przyjaźń, przeszłość i przyszłość. Powieść, która ubogaca. Polecam, serdecznie.
10
Elapiw1
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemna książka. Dobrze się czyta a z główną bohaterką nie chcemy się rozstawać:) szkoda że już skończyłam czytać :(
00
aleksxa

Dobrze spędzony czas

na prawdę nie wiem co sprawiło że sądziłam że ta książka będzie szczęśliwa i że bedzie miala tak smutne ale jednocześnie tak szczęśliwe zakończenie, kocham tą książkę z całego serca przysięgam
00
Lagonprano

Nie oderwiesz się od lektury

Popularność




Beth Morrey Uratować Missy Tytuł oryginału Saving Missy ISBN Copyright © Beth Morrey 2020 Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2021 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2021All rights reserved Redakcja Barbara Borszewska Korekta Blanka Korcz, Daria Kozierska Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark).

Dla mamy, taty i Bena — mojego pierwszego oikos

 

Każde serce śpiewa pieśń, niepełną,

dopóki inne serce nie odpowie mu szeptem.

Przypisywane Platonowi

Część 1

Haczyk niechaj będzie gotów.

Przypadek wszystko rozstrzyga.1

Owidiusz

Rozdział 1

Tego dnia, kiedy ogłuszali ryby, było przeraźliwie zimno. Prawie zrezygnowałam z wyjścia. Leżąc w łóżku tamtego ranka, gapiąc się w ścianę już od wczesnych godzin, czułam się wyjątkowo stara i apatyczna, jak nigdy wcześniej. Dlaczego więc w końcu przewróciłam się na bok i włożyłam te swoje pomarszczone stopy w nowe kapcie z owczej skórki? Może kierowała mną ciekawość — trzeba trzymać się kurczowo tego ostatniego rezerwuaru dociekliwości umysłu, nie pozwolić, by przepadł.

Wciąż ubrana w nocną koszulę, krzątałam się po kuchni, przygotowując herbatę i logując się do poczty, na wypadek gdyby przyszło coś od Alistaira. Cóż, mój syn był niewątpliwie zajętym człowiekiem, dużo czasu spędzał na wykopaliskach. Te kapcie, które kupił mi na Boże Narodzenie, przyjemnie grzały w chłodny poranek. Dostałam wiadomość od córki Melanie, lecz chciała mi tylko powiedzieć o filmie dokumentalnym, który jej zdaniem mógłby mi się spodobać. Często myliła moje upodobania z upodobaniami ojca. Zjadłam grzanki i zastanawiałam się chwilę nad naszą ostatnią rozmową, czując, jak ze wstydu cierpnie mi skóra na karku. Najłatwiej było to po prostu zignorować, więc skupiłam się na czytaniu wiadomości w internecie i dowiedziałam się w ten sposób o śmierci Davida Bowiego.

W moim wieku czytanie nekrologów bywa już niebezpieczne, moi rówieśnicy padają jak muchy, jeden po drugim; każde takie ogłoszenie to pusta komora w moim własnym małym rewolwerze. Przez jakiś czas próbowałam nie zwracać na to uwagi, jakby unikanie tematu śmierci mogło mnie jakoś od niej ustrzec. Jednak ludzie nadal umierali, inni nadal pisali na ten temat, a jakieś perwersyjne półdiablę kazało mi trzymać rękę na pulsie. Śmierć Bowiego wytrąciła mnie z równowagi bardziej niż inne, chociaż nigdy nie byłam miłośniczką jego muzyki. Pamiętam jego wstęp do krótkiej animacji o bałwanku, ale kiedy oglądałam ją z wnukiem w czasie Bożego Narodzenia, zamienili ten fragment na coś innego. Dlatego gdy wspominam Bowiego, myślę o nim, jak trzyma z ponurą miną szalik, i z jakiegoś powodu to wyobrażenie wzbudza we mnie niepokój. Niepościelone łóżko przyzywało, lecz zaraz, nie pierwszy raz zresztą, usłyszałam w głowie głos Leo, który mówił mi: „Ani mi się waż, pani Carmichael! Do przodu i w górę!”.

Dlatego poszłam do pokoju, żeby założyć grube rajstopy i wełnianą spódnicę, krzywiąc się na widok sinych żył, po czym zeszłam na dół przy akompaniamencie skrzypienia schodów i wzięłam płaszcz. Mocowałam się przez moment z guzikami, po czym przysiadłam, by odetchnąć, myśląc o znaku w parku z poprzedniego tygodnia.

Mój poświąteczny kryzys w tym roku był wyjątkowo dotkliwy, ciepły bożonarodzeniowy blask zgasł wraz z wyjazdem Alistaira, który zabrał ze sobą Arthura, mojego kochanego wnuka, już podłapującego australijski akcent. Oprócz tego wciąż było mi trudno spacerować po parku, nie wspominając przy tym Leo. Był orędownikiem przechadzek; zawsze kpił z biegaczy o wysokim mniemaniu o sobie, jowialnie gromił rowerzystów. Z krajobrazu niosło się ponure echo, lecz i tak wciąż ciągnęło mnie do tego miejsca — spacerowałam leniwie, jak to miejscowa starsza pani. Rósł tam pewien dąb, który często odwiedzaliśmy — Leo przepadał za jego sękatym pniem i mówił, że dostrzegał w tym drzewie odbicie samego siebie, swojej coraz bardziej pobrużdżonej twarzy. Stałabym tam pewnie dzisiaj i godzinami bujała w obłokach, gdyby mojej uwagi nie odwrócił chłopiec, którego głos przywodził mi na myśl Arthura. Właśnie ciągnął matkę za rękaw, gdy ta czytała ogłoszenie przyczepione do barierki okalającej staw. Podeszłam bliżej i też udałam, że czytam.

— Mamooo! — jęczał chłopiec. Miał włosy w kolorze truskawkowego blondu i okruszki ciastek w kąciku ust, które aż się prosiły, żeby je strząsnąć. Dzieci są takie piękne, takie błyszczące i idealne, niczym kasztan, który dopiero co uwolnił się z łupiny. Strasznie szkoda, że wyrastają z nich nieznośni dorośli. Ach, gdybyśmy tylko mogli zachować tę radość z ogromu możliwości świata i nadal witali wszystko z otwartymi ramionami.

— Chryste, Otis, daj mi spokój — rzuciła matka z irlandzkim akcentem, trzepiąc go po rękach. Miała włosy zafarbowane na czerwono i z miejsca ją znienawidziłam. Zerknęła na mnie z ukosa, na staruchę łypiącą na jej synka, a ja wróciłam do udawanej lektury.

— Co myślisz, Otku?

Otku? Dobry Boże, co za czasy, szkoda słów.

— Będą razić ryby prądem! Chcesz zobaczyć?

Zarządcy parku musieli przenieść ryby z jednego stawu do drugiego, jednak najpierw należało je ogłuszyć. Za pomocą prądu właśnie. Nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszałam, nie wydawało mi się to też szczególnie interesujące, ale gdybym miała okazję znowu zobaczyć „Otka”, wtedy może zelżałby ten ucisk w piersi, jaki towarzyszył mi od wylotu Aliego i Arthura. I w końcu miałabym jakieś zajęcie…