Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
155 osób interesuje się tą książką
Światła. Kamera. Kłamstwa „Nie wiem, nie pamiętam” – te słowa Bel Price powtarzała przez całe życie jak mantrę w odpowiedzi na pytanie o tamten dzień, gdy jako niespełna dwulatka została jedynym świadkiem zaginięcia swojej matki. Sprawa zostaje wyciągnięta na światło dzienne, kiedy po ponad szesnastu latach rodzina Price’ów zgadza się na nakręcenie dokumentu kryminalnego. Bel nie może się doczekać końca zdjęć i powrotu do normalnego życia. I wtedy dzieje się niemożliwe: Rachel Price pojawia się ponownie… Kobieta przekazuje niewiarygodną historię o tym, co się z nią stało, a Bel nie jest przekonana, czy matka mówi prawdę. Jeśli Rachel kłamie, to gdzie była przez cały ten czas? I czy komuś z jej rodziny grozi teraz niebezpieczeństwo?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 607
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Holly Jackson
Sprawa Rachel Price
W książce pojawiają się: przemoc psychiczna, manipulacja, porwanie, stalking, napaść, krew, morderstwo.
Mojej młodszej siostrze
Jeden
– Jak sądzisz, co stało się z twoją matką?
Według Bel to słowo – „matka” – brzmiało źle. Było nienaturalne, jednak wciąż lepsze niż „mama”. Gdy próbowała wypowiedzieć to drugie, zaczynała się nim dławić, co ściągało wzrok innych. Nic nie mogła na to poradzić. „Matka” tworzyło przynajmniej poczucie dystansu.
– Spokojnie, nie spiesz się – powiedział Ramsey.
Bel spojrzała na niego, unikając kamery. Linie niepokoju przecinały czarną skórę, zbierając się wokół skupionych na niej oczu.
Wiedziała, że trwało to już zbyt długo, powinna przygotować się do wywiadu podczas spotkań, które odbywała z Ramseyem przez kilka ostatnich dni. Mężczyzna podrapał się po skroni, w miejscu, w którym ciemne kręcone włosy znikały za uchem. Ramsey Lee: producent filmowy, reżyser z południowego Londynu, przeleciał pół świata do Gorham w New Hampshire i siedział teraz przed Bel.
Ramsey odchrząknął.
– Um... – zaczęła Bel, walcząc z gulą w gardle. – Nie wiem.
Mężczyzna rozsiadł się wygodnie, a krzesło pod nim zatrzeszczało. Po jego twarzy przebiegł cień rozczarowania, więc Bel wiedziała, że kiepsko jej idzie. To musiała być wina kamery, jej obecność wszystko zmieniała – w końcu zapisywała jej odpowiedzi i reakcje na zawsze. Pewnego dnia od tysięcy widzów będzie dzielić ją tylko szyba. Będą analizować i komentować jej każde słowo i zawahanie. Będą przyglądać się jej twarzy: jasnej skórze w ciepłym odcieniu, zarumienionym policzkom, ostremu podbródkowi, który uwydatniał się jeszcze bardziej, gdy mówiła, a w szczególności kiedy się uśmiechała, krótkim włosom w odcieniu miodowego blondu i okrągłym szaroniebieskim oczom. „Czyż ona nie wygląda jak Rachel?” – będą mówić zza ekranu telewizora. Jednak Bel uważała, że bardziej wdała się w ojca.
– Przepraszam – powiedziała i zacisnęła powieki, pod którymi rozprysły jasnopomarańczowe plamy wywołane światłem z softboxów skierowanych na jej twarz.
Musiała po prostu to przetrwać, zrobić ten dokument i nie dać po sobie poznać, że nienawidzi każdej sekundy w tym miejscu. Pogada trochę o Rachel, a potem jej życie wróci do normalności i unikania tematu.
Ramsey potrząsnął głową, uśmiechając się.
– Nie martw się – pocieszył ją. – To trudne pytanie.
Nie miał racji. Zresztą odpowiedź też nie była trudna.
Bel naprawdę nie miała pojęcia, co się wydarzyło. Nikt tego nie wiedział. Właśnie dlatego sprawa wzbudzała takie zainteresowanie.
– Sądzę, że ona...
Ktoś za kamerą potknął się o kabel i tym samym wyrwał go ze ściany. Jedna z lamp zamigotała i zgasła, kołysząc się chwiejnie na jednej nodze od statywu.
– O cholera. Sorry, Rams – powiedział chłopak z ekipy, celując wtyczką do kontaktu.
Teraz, gdy nie raziło jej światło, Bel po raz pierwszy mu się przyjrzała. Wcześniej, kiedy Ramsey ich sobie przedstawiał, nie zwróciła na chłopaka większej uwagi, była oszołomiona oświetleniem i kamerami. Musiał być najmłodszy z czteroosobowej ekipy produkcyjnej, ale nie mógł być wiele starszy do Bel. Możliwe, że to najdziwniejsza osoba, jaką Bel kiedykolwiek widziała. Gęste brązowe loki opadały na jedną stronę bladej kanciastej twarzy, którą znaczyły cienie. Miał na sobie dzwony w szkocką kratę i jasnofioletowy sweter z małymi zielono-niebieskimi dinozaurami maszerującymi przez klatkę piersiową.
– Wybaczcie – powtórzył, a jego akcent od razu zdradził Bel, że też pochodził z Londynu.
Odchrząknął i podłączył lampę do prądu, a światło znowu wypełniło pomieszczenie i ukryło chłopaka przed wzrokiem Bel. Dzięki Bogu, ten brzydki sweter bardzo ją rozpraszał.
– Mówiłem ci, żeby przykleić wszystkie kable do podłogi, Ash – warknął Ramsey, unosząc się lekko, by spojrzeć na niego znad softboxa.
– Tak zrobiłem z większością... – Głos Asha dobiegł ich zza ściany światła. – Ale taśma się skończyła.
– Na górze mamy jeszcze jakieś pięćdziesiąt tysięcy rolek.
– Pięćdziesiąt tysięcy i jedną. – Tym razem odezwała się kobieta stojąca obok mikrofonu: umieszczonej na statywie długiej tyczki z puszystą szarą główką unoszącą się nad Bel i Ramseyem, tuż nad kadrem.
To Saba, tak zwracał się do niej Ramsey, kiedy przedstawił ją Bel jako dźwiękowczynię. Miała ogromne słuchawki, które przyćmiewały jej twarz i sprawiały, że skóra na policzkach dziwnie się marszczyła.
– Przepraszam. – To ponownie głos Asha. – Zajmę się tym później.
– W porządku – odpowiedział Ramsey, a jego twarz złagodniała na moment. Po chwili zwrócił się do mężczyzny stojącego za pokaźnych rozmiarów kamerą. – James, dlaczego nagrywasz Asha?
– Myślałem, że robimy dokument w stylu „kina prawdy” i chcesz mieć na taśmie wszystko.
– Nie, nie chcę tego. Powtórzmy ujęcie. Tym razem patrzcie pod nogi.
Ramsey posłał przepraszający uśmiech w stronę Bel. Dziewczyna siedziała na pluszowej kanapie z ozdobnymi poduszkami.
– Ash to brat mojej żony – powiedział, jakby Bel należało się jakieś wyjaśnienie. – Znam go, odkąd miał jedenaście lat. To jego pierwsza praca. Prawda, Ash, mój asystencie?
Ash: asystent operatora kamery. Saba: dźwiękowczyni. James: operator kamery. To musiało być miłe – mieć słowa, które stoją za imieniem, a w dodatku móc samemu je wybrać. W przypadku Bel było inaczej: To jest Annabel. Córka Rachel Price. Drugie zdanie zazwyczaj dodawano znaczącym szeptem. Chociaż Rachel zniknęła, wszystko istniało tylko w odniesieniu do niej. Gorham nie było już tym samym miejscem – teraz to miasto, w którym żyła Rachel Price. Dom pod numerem trzydzieści trzy na Milton Street nie był już domem Bel, tylko miejscem zamieszkania Rachel Price. Tata Bel, Charlie Price, był mężem Rachel Price, chociaż to było jego nazwisko.
– Pamiętaj o klapsie, Ash – przypomniał chłopakowi Ramsey.
– Och. – Ash wyłonił się zza świateł, trzymając w dłoniach czarno-biały klaps filmowy, na którym umieszczono nazwę dokumentu: Zaginięcie Rachel Price. Poniżej widniał odręczny dopisek: Wywiad z Bel.
Dziewczyna była zaskoczona, że ktoś nie napisał po prostu: Wywiad z córką Rachel Price.
Ash stanął przed kamerą, a rąbki jego dzwonów zaszeleściły głośno.
– Ujęcie szóste – powiedział, po czym z głośnym trzaskiem uderzył górną częścią klapsa o dolną i szybkim krokiem wycofał się z planu.
– Zacznijmy od nowa. – Ramsey wydobył z siebie głośne westchnięcie. Siedzieli tu od wielu godzin, co wyraźnie odbijało się na jego twarzy. – Twoja mama jest uznawana za zaginioną już od ponad szesnastu lat. Przez cały ten czas nigdzie nie było po niej śladu. Nie korzystała z banku, nie kontaktowała się z rodziną, a pomimo intensywnych poszukiwań nigdy nie odnaleziono jej ciała. Oczywiście dochodziły nas wieści, że widziano ją w różnych miejscach. Internauci twierdzili, że pojawiła się w Paryżu, inni podobno natknęli się na nią w Brazylii. A kilka miesięcy temu niedaleko stąd, w North Conway. Ale oczywiście to wszystko niepotwierdzone doniesienia. Twoja mama zniknęła bez śladu trzynastego lutego dwa tysiące ósmego roku. Jak sądzisz, co się z nią stało?
Jeśli Bel ponownie powie „nie wiem”, nigdy stąd nie wyjdzie.
– Tak jak dla reszty świata, dla mnie to również tajemnica – zaczęła, a po błysku w oczach Ramseya wiedziała, że tym razem lepiej się spisała. Dobrze, tak trzymaj. – Wiem, że ludzie mają różne teorie. Jeśli miałabym wybrać jedną z nich... – Ramsey zachęcająco pokiwał głową. – Myślę, że próbowała odejść i jej się to udało. Potem może padła ofiarą przypadkowej zbrodni, tak nazywa to prasa. Możliwe również, że zgubiła się gdzieś w Górach Białych i umarła, przygnieciona śniegiem, a zwierzęta zjadały to, co po niej zostało. Właśnie dlatego nigdy jej nie odnaleziono.
Ramsey pochylił się do przodu, podpierając brodę na palcach w zamyśleniu.
– Więc... Bel, według ciebie twoja matka najprawdopodobniej nie żyje?
Dziewczyna skinęła głową, wpatrując się w stolik przed sobą. Szklana butelka była tylko częścią scenografii, woda nie służyła do picia. Na marmurowej szachownicy figury czekały gotowe do gry. Kolana Bel były skierowane do środka planszy. Ta przerobiona sala konferencyjna w hotelu Royalty Inn na Main Street była sceną, a butelka z wodą, szachownica i ozdobne poduszki – rekwizytami. Nic z tego nie było prawdziwe, wszystko było częścią przedstawienia.
– Tak, uważam, że nie żyje. Myślę, że umarła tego dnia lub niedługo po nim.
Czy naprawdę w to wierzyła? I czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Tak czy inaczej, Rachel Price zniknęła.
Ramsey również zaczął wpatrywać się w szachownicę.
– Wspomniałaś, że twoja mama próbowała odejść – powiedział, podnosząc na nią spojrzenie. – Masz na myśli to, że chciała uciec?
Bel wzruszyła ramionami.
– Być może.
– W tygodniach poprzedzających zniknięcie Rachel nie podjęła żadnych pieniędzy ze swojego konta. Jeśli planowała uciec i zacząć nowe życie, potrzebowałaby na to funduszy. Co więcej, nie zabrała portfela, w którym trzymała dowód osobisty, zostawiła też w domu wszystkie karty bankowe. Nie spakowała żadnych ubrań ani rzeczy osobistych. To był mroźny dzień, a jej płaszcz został znaleziony w samochodzie, razem z telefonem i portfelem.
„I mną”, pomyślała.
– Co o tym sądzisz, Bel?
Co według niego miała powiedzieć?
– Nie wiem. – Te dwa słowa stanowiły dla niej schronienie.
Zdawało się, że Ramsey wyczuł jej opór. Wycofał się i powoli wyprostował na krześle.
– Teraz masz osiemnaście lat. Kiedy Rachel zaginęła, nie skończyłaś jeszcze dwóch. Miałaś dokładnie dwadzieścia dwa miesiące. To, co sprawia, że ta sprawa jest inna od reszty, to fakt, że w dzień, kiedy zaginęła, byłaś tam z nią.
– Zgadza się – powiedziała, spodziewając się już następnego pytania. Nieważne, ile razy je słyszała, odpowiedź zawsze była taka sama i rozczarowywała ją tak samo jak innych.
– I nie pamiętasz nic z tego dnia? Centrum handlowego? Samochodu?
– Nie – odpowiedziała stanowczo. – Byłam za mała, by cokolwiek zapamiętać lub by powiedzieć komukolwiek, co widziałam.
– I to właśnie ta najbardziej pokręcona część. – Ramsey pochylił się, wyraźnie starając się nadać słowom spokojny ton. – Byłaś zbyt mała, żeby przekazać policji, co się stało. Ale jeśli ktoś faktycznie uprowadził Rachel z samochodu, w którym zostałaś znaleziona, oznacza to, że musiałaś widzieć sprawcę. Możemy założyć, że przez krótką chwilę znałaś rozwiązanie tej tajemnicy.
– Zgadza się.
To faktycznie pokręcone, prawda?
Bel zacisnęła powieki, pod którymi trzy płonące punkty naruszyły ciemność w jej głowie. Były zbyt jasne i Bel zdawało się, że wydzielają też ciepło – a może była to tylko jej wyobraźnia? Ale jak w takim razie wyjaśnić to, że jej twarz teraz płonęła?
– Czy czujesz się na siłach, by kontynuować? – zapytał ją Ramsey.
– Tak.
Nie miała przecież wyboru. Umowa została zawarta, wszelkie oświadczenia podpisane. Ale co najważniejsze, obiecała to swojemu tacie. Dla jego dobra mogła być miła, mówić „tak”, „nie” i „przepraszam” w odpowiednich momentach.
– I naprawdę nie masz żadnych wspomnień z tego dnia?
– Nie.
I gdy następnym razem zapyta, też nie będzie ich miała. Nie pamiętała tego, co się stało, a jedynie to, czego dowiedziała się później, kiedy była już na tyle duża, by zrozumieć. Niezależnie od tego, jak do tego doszło, została porzucona na tylnym siedzeniu samochodu.
– To jedna z najczęściej omawianych spraw w podcastach i social mediach poświęconych tematyce true crime, od szesnastu lat trwa w świadomości społecznej. – Oczy producenta błyszczały. – Imię Rachel Price jest niemal synonimem tajemnicy. Jej zaginięcie jest niczym zagadka, a chęć jej rozwiązania leży w ludzkiej naturze, zgodzisz się ze mną?
Miała na to odpowiedzieć?
Za późno.
– Ta sprawa jest tak intrygująca – kontynuował Ramsey – ponieważ Rachel zniknęła tego dnia dwa razy. Możesz nam powiedzieć, co wydarzyło się tego popołudnia o czternastej? Dokąd udałyście się z mamą?
– Mam opowiedzieć jeszcze raz?
– Tak, proszę, do kamery – odparł, co uwolniło Bel od poczucia winy i przeniosło ją na kamerę, której przecież było wszystko jedno. Ramsey wydawał się taki miły, ale teraz zależało mu na tym, żeby właśnie tak o nim myślała, prawda?
Bel odchrząknęła.
– Tego popołudnia byłam w samochodzie z Rachel. Zawiozła nas do centrum handlowego White Mountains, które znajduje się w Berlin, jakieś dziesięć minut drogi od Gorham. Kamery zarejestrowały nas, kiedy wchodziłyśmy do środka. Rachel niosła mnie na rękach.
– Dlaczego tam pojechałyście?
– Opowiadano mi, że często mnie tam zabierała, kiedy miała wolne – odparła Bel. – Wcześniej Rachel pracowała w tamtejszej kawiarni, czasem wpadała odwiedzić starych znajomych i napić się kawy. Nic nadzwyczajnego. To miejsce nazywało się Moose Mouse Coffeehouse.
Oczywiście Bel nie pamiętała tego wszystkiego, pokazano jej nagrania z kamer, które uwieczniły kobietę żywą po raz ostatni. Rachel siedziała w kawiarni, a na jej kolanach wierciła się mała Bel w jasnoniebieskiej kurteczce puchowej. Otaczały je puste stoliki. Nagranie było rozmazane, ale postacie na nim sprawiały wrażenie szczęśliwych i nieświadomych, że wkrótce miały zniknąć, jedna z nich na dobre.
– Jednak nadzwyczajne było to – podjął Ramsey – co wydarzyło się później. Wyszłyście z Moose Mouse Coffeehouse około drugiej czterdzieści dziewięć, Rachel wciąż niosła cię na rękach. To wszystko można zobaczyć na nagraniach. Następnie skręciłyście za róg, gdzie znajdowało się martwe pole między kamerami, a potem...
Sprawiał wrażenie, jakby na coś czekał.
– Zniknęłyśmy – odparła Bel, by wypełnić pozostawioną przez Ramseya lukę.
– Rozpłynęłyście się w powietrzu – dodał. – Nie pojawiłyście się na nagraniu z następnej kamery, która powinna was uwiecznić, jeśli Rachel szłaby dalej przed siebie. Tak samo w przypadku kolejnych kamer, również tych przy wyjściu. Oznacza to, że nie mogłyście opuścić galerii, a jednak to zrobiłyście. Obie zniknęłyście w budynku i nie można tego w żaden sposób wyjaśnić. Masz jakiś pomysł, co mogło się wtedy wydarzyć?
– Nie wiem, nie pamiętam – powtarzam jak mantrę.
– Policja przeanalizowała nagrania po zniknięciu Rachel. Policzyli wszystkich, którzy weszli do galerii i którzy ją opuścili. Brakowało dokładnie dwóch osób, ciebie i Rachel. Jako jedyne weszłyście i nigdy nie wyszłyście. Policja brała pod uwagę jakąś sztuczkę, zmianę wyglądu, ale liczby wciąż by się nie zgadzały. Po prostu zniknęłyście.
Bel wzruszyła ramionami. Nie była pewna, co Ramsey chciał od niej usłyszeć. Nie zniknęła, była tu i teraz.
– Następną rzeczą, którą wiemy, jest to, że po upływie kilku godzin pojawiłaś się ponownie. Byłaś sama w samochodzie Rachel, niedaleko Moose Brook State Park. Auto zostało porzucone na ulicy z włączonym silnikiem. Mężczyzna – Ramsey sprawdził swoje notatki – Julian Tripp, przejeżdżał obok i znalazł cię około szóstej. Natychmiast wezwał policję.
– Pan Tripp jest teraz moim wychowawcą.
Ramsey uśmiechnął się, nie przejmując się, że mu przerwała.
– Jaki ten świat mały.
– Cóż, raczej małe miasto – poprawiła go Bel.
– To zrozumiałe, że fanatycy true crime tak skupili się na tej sprawie. Od zakończenia procesu nie otrzymaliśmy żadnych odpowiedzi. Tej zagadki nie da się rozwiązać i zdaje się, że ona nigdy nie nabierze sensu. Dla ciebie musi to być znacznie trudniejsze, ponieważ tam byłaś. – Ramsey zawiesił głos. – Czy możesz nam o tym opowiedzieć, Bel? Jak dorasta się w cieniu takiej tajemnicy?
Nikt wcześniej tego tak nie ujął. Przez większość czasu faktycznie czuła, jakby podążał za nią cień, mroczna, odpychająca rzecz, od której należy trzymać się z daleka, i właśnie to robiła Bel.
Dziewczyna potarła nos tak mocno, że w środku chrupnęła chrząstka. Zaraz przypomniała sobie, że przecież to nagrywają, a nad jej głową unosił się mikrofon. Cholera. Lepiej, żeby Ramsey to wyciął.
– Nie było najgorzej – odparła w końcu. – Już dawno zaakceptowałam to, że nigdy nie poznamy odpowiedzi. To nie moja wina, że nie pamiętam nic z tego, co się wydarzyło, byłam zbyt mała. Przez to, że nie mam żadnych wspomnień, tajemnica Rachel Price na zawsze pozostanie nierozwiązana. Ja się z tym pogodziłam, naprawdę. Mam tatę. – Bel urwała i uśmiechnęła się delikatnie. – Starał się, by moje dzieciństwo było na tyle normalne, na ile to możliwe, biorąc pod uwagę okoliczności. To najlepszy tata, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Dlatego nie chcę, żeby ludziom było mnie żal – powiedziała szczerze i miała nadzieję, że kamera to wyłapie. – Tak właściwie to jestem szczęściarą...
– Um, Ramsey. – Głos Asha dobiegł ich zza planu.
– Kręcimy, Ash. – Producent odwrócił się i rzucił asystentowi gniewne spojrzenie.
– No tak, wiem. – Podszedł bliżej, a Bel musiała kilka razy mrugnąć, by go ponownie zobaczyć. – Chodzi o to, że zajęło nam to dłużej, niż planowaliśmy, i...
Wskazał na drzwi prowadzące do hotelowego lobby. Ktoś przyciskał twarz to szyby. Bel przysłoniła oczy dłonią, ale światło raziło ją zbyt mocno, by mogła dostrzec, kto to jest.
– Ona już tu jest – powiedział Ash, sprawdzając godzinę na telefonie. – Przyszła za wcześnie.
– Kim ona jest? – zapytała Bel. Wiedziała, że Carter i ciocia Sherry będą nagrywane dopiero w przyszłym tygodniu.
– Cholera – wysyczał Ramsey i zerknął na zegarek. Rzucił Bel przelotne spojrzenie, a z szeroko otwartych oczu mężczyzny zniknęła wcześniejsza życzliwość.
Bel pochyliła się do przodu i zapytała twardym głosem:
– Kto to jest, Ramsey?