Grzeczna dziewczynka, zepsuta krew - Holly Jackson - ebook
BESTSELLER

Grzeczna dziewczynka, zepsuta krew ebook

Holly Jackson

4,5

41 osób interesuje się tą książką

Opis

Ktoś zaginął. Nikt nic nie mówi. Ale wszyscy słuchają…

Mimo błyskotliwie przeprowadzonego śledztwa z zeszłego roku Pippa Fitz-Amobi nie planowała kontynuowania kariery detektywistycznej. Jej podcast na temat morderstwa, które wtedy wyjaśniła, stał się viralem. Zdecydowanie miała już dość rozwiązywania zagadek i tajemnic. Tamtą historię mogła więc uznać za zakończoną. Niespodziewanie stanie się jednak coś, co sprawi, że będzie musiała zmienić zdanie. Kiedy zniknie ktoś bliski, policja znów okaże się bezradna. Pippa poznaje kolejne mroczne sekrety, które skrywa jej miasto. Czy znajdzie odpowiedzi na wszystkie pytania, zanim skończy się czas?

Wciągająca i zaskakująca kontynuacja bestsellerowego „Przewodnika po zbrodni według grzecznej dziewczynki”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 420

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (1033 oceny)
637
327
64
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
numbdumb

Nie oderwiesz się od lektury

najlepsza młodzieżówka z kategorii zagadek/rozwiązywania zbrodni. bardzo naturalna, nie ogłupia czytelnika, główna bohaterka jest przeurocza. a jej relacja z chłopakiem!!!! cud, ukochaną seria
80
akarinka

Dobrze spędzony czas

Bardzo dobry pomysł na kontynuację tego, co otrzymaliśmy w pierwszym tomie. Wiarygodna historia i do tego świetnie napisana. Dodatki w postaci zdjęć itd nadają jej kolorytu.
30
Oszka84

Nie oderwiesz się od lektury

Świetnie się to czyta! Autorka daje powiew świeżości, nadaje ciekawe formy, przyciąga czytelnika dobrze skrojoną akcją. Bardzo mi odpowiada jej styl pisania, bohaterowie jak poprzednio świetnie skrojeni, wpasowani do historii. Polecam i czekam na kolejną!
30
Karolina1605-

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała opowieść, jedna z moich ulubionych książek. Nie wyborażam sobie życia bez tej powieści, cieszę się że w końcu postanowili zrealizować ekranizacje. Nie mogę się doczekać
20
Ursalia

Dobrze spędzony czas

Wciągająca, ale tym razem nie od samego początku niestety. Mocna, popłakałam się.
10

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Good Girl, Bad Blood
Ori­gi­nally pu­bli­shed in En­glish by Far­shore, an im­print of Har­per­Col­lin­sPu­bli­shers Ltd, The News Bu­il­ding, 1 Lon­don Bridge St, Lon­don, SE1 9GF un­der the ti­tle: Good Girl, Bad Blood
Text co­py­ri­ght © 2020 Holly Jack­son The au­thor as­serts the mo­ral ri­ght to be ack­now­led­ged as the au­thor of this work.
Prze­kład: Er­nest Kac­per­ski
Re­dak­tor pro­wa­dzący: Syl­wia Ku­rek
Re­dak­cja: Ka­ta­rzyna Ma­li­now­ska
Ko­rekta: Alek­san­dra Dą­bała
Opra­co­wa­nie okładki: Ra­do­sław Ka­miń­ski
DTP: Ra­do­sław Ka­miń­ski
© Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o. War­szawa 2022 All ri­ghts re­se­rved.
Wy­da­nie I
Wszyst­kie prawa za­strze­żone. Prze­druk lub ko­pio­wa­nie ca­ło­ści lub frag­men­tów książki moż­liwe jest tylko na pod­sta­wie pi­sem­nej zgody wy­dawcy.
ISBN 978-83-8299-102-4
Wy­daw­nic­two Zie­lona Sowa Sp. z o.o. 00-807 War­szawa, Al. Je­ro­zo­lim­skie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51wy­daw­nic­two@zie­lo­na­sowa.plwww.zie­lo­na­sowa.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.
.

Za­pewne my­śli­cie, że roz­po­zna­li­by­ście mor­dercę po gło­sie.

Po tym, jak jego kłam­stwa przy­bie­rają inną tek­sturę, po­brzmie­wają le­dwo sły­szalną zmianą barwy. Nie­równy głos, który to ba­so­wieje, to wzla­tuje ko­ślawo i pi­skli­wie, kiedy prawda wy­śli­zguje się spo­mię­dzy kan­cia­stych to­nów. Czy tak wła­śnie my­śli­cie? Każdy są­dzi, że gdyby przy­szło co do czego, na pewno by roz­po­znał. Ale nie Pip.

„Taka tra­ge­dia na sa­mym końcu”.

Kiedy sie­działa na­prze­ciwko, spo­glą­da­jąc w jego życz­liwe, przy­mru­żone oczy, a włą­czony dyk­ta­fon w te­le­fo­nie re­je­stro­wał każdy dźwięk, każde wes­tchnie­nie i gar­dłowe od­chrząk­nię­cie, wie­rzyła we wszystko. W każde usły­szane słowo. Pip prze­su­nęła pal­cami po pa­nelu do­ty­ko­wym i cof­nęła na­gra­nie.

„Taka tra­ge­dia na sa­mym końcu”.

Głos El­liota Warda po­now­nie wy­brzmiał z gło­śni­ków, wy­peł­nia­jąc ciemny po­kój. Wy­peł­nia­jąc jej głowę. Stop. Klik. Od­twórz.

„Taka tra­ge­dia na sa­mym końcu”.

Słu­chała tego frag­mentu już chyba po raz setny. Może na­wet ty­sięczny. I nic. Żad­nej wska­zówki, żad­nej zmiany tem­bru, kiedy prze­śli­zgi­wał się mię­dzy kłam­stwami i pół­praw­dami. Czło­wiek, któ­rego daw­niej trak­to­wała nie­mal jak ojca. Ale wtedy skła­mała rów­nież Pip. Zro­biła to, żeby chro­nić tych, któ­rych ko­chała. Tak so­bie mó­wiła. Ale czy El­liot nie tłu­ma­czył się do­kład­nie w ten sam spo­sób? Pip uci­szyła głos w swo­jej gło­wie. Pra­wie cała prawda już wy­szła na jaw. I tego się trzy­mała.

Słu­chała da­lej, a ko­lejny frag­ment zje­żył jej włosy na karku.

– My­śli pan, że Sal za­bił An­die? – roz­legł się głos Pip z prze­szło­ści.

– ...do­bry był z niego chło­pak. Ale bio­rąc pod uwagę do­wody, nie wi­dzę cie­nia moż­li­wo­ści, żeby tego nie zro­bił. To okropne, ale my­ślę, że nie­stety to mu­siał być on. Nie ma in­nego wy­ja­śnie­nia...

Drzwi do po­koju otwo­rzyły się z im­pe­tem.

– Co ro­bisz? – prze­rwał jej głos pod­szyty drwią­cym uśmiesz­kiem.

Prze­cież do­sko­nale wie­dział, co Pip wła­śnie robi.

– Nie strasz mnie, Ravi! – po­wie­działa zi­ry­to­wana i rzu­ciła się do przodu, żeby wy­łą­czyć dźwięk.

Ravi ni­gdy wię­cej nie po­wi­nien sły­szeć głosu El­liota Warda.

– Ja cię stra­szę? A kto sie­dzi po ciemku i słu­cha tego cze­goś? –spy­tał i za­pa­lił świa­tło.

Żół­tawa po­świata od­biła się od jego czar­nych wło­sów i ob­lała mu czoło. Zro­bił swoją naj­bar­dziej roz­bra­ja­jącą minę i nie było szans, żeby Pip się nie uśmiech­nęła.

– A w ogóle jak tu­taj wsze­dłeś? – spy­tała, od­su­wa­jąc się od biurka.

– Twoi ro­dzice i Josh aku­rat wy­cho­dzili. Mieli ze sobą sma­ko­wi­cie wy­glą­da­jące cia­sto cy­try­nowe.

– No tak – po­wie­działa. – Są­siedz­kie obo­wiązki po­wi­talne. Ja­kaś młoda parka wpro­wa­dziła się do domu po Chen­sach na na­szej ulicy. Mama do­pięła umowę. Na­zy­wają się Green... A może Brown... Ja­koś tak. Nie pa­mię­tam.

Dziw­nie się czuła z my­ślą, że w tym domu za­miesz­kała inna ro­dzina; że wkrótce nowe ży­cie miało wy­peł­nić i prze­kształ­cić starą prze­strzeń. Kiedy Pip w wieku pię­ciu lat prze­pro­wa­dziła się do Lit­tle Kil­ton, jej przy­ja­ciel Zach Chen już tam miesz­kał. Cztery domy da­lej. A jed­nak nie było to praw­dziwe po­że­gna­nie, bo wciąż co­dzien­nie wi­dy­wała Za­cha w szkole. Po pro­stu jego ro­dzice uznali, że po tym, co się wy­da­rzyło, dłu­żej nie mogą zo­stać w mia­steczku. Pip była prze­ko­nana, że w du­żej mie­rze uwa­żali ją za winną wszyst­kich pro­ble­mów.

– A tak przy oka­zji... ko­la­cja o wpół do ósmej – oznaj­mił Ravi, nie­udol­nie zmie­nia­jąc te­mat.

Pip spoj­rzała na niego. Miał na so­bie swoją na­je­le­gant­szą ko­szulę we­tkniętą z przodu w spodnie i... czyżby nowe buty? Kiedy pod­szedł bli­żej, wy­czuła za­pach wody po go­le­niu. Na­gle się za­trzy­mał. Nie po­ca­ło­wał jej w czoło ani nie po­gła­dził jej po wło­sach. Za­miast tego usiadł na łóżku i nie­zręcz­nie za­plótł dło­nie.

– Czyli przy­sze­dłeś pra­wie dwie go­dziny przed cza­sem – uśmiech­nęła się Pip.

– Ta... tak – wy­krztu­sił.

Dla­czego był taki nie­swój? Prze­cież to pierw­sze wa­len­tynki, od­kąd się po­znali, a Ravi za­re­zer­wo­wał sto­lik w Sy­re­nie, re­stau­ra­cji nie­opo­dal mia­steczka. Cara, jej naj­lep­sza przy­ja­ciółka, była pewna, że tego wie­czoru Ravi za­mie­rzał za­py­tać, czy Pip chce zo­stać jego dziew­czyną. Po­wie­działa, że jest go­towa za­ło­żyć się o każde pie­nią­dze. Na myśl o tym Pip po­czuła cie­pło roz­le­wa­jące się z żo­łądka i pod­cho­dzące pod serce. Ale wcale nie mu­siało tak być. W wa­len­tynki wy­pa­dały także uro­dziny Sala. Tego dnia star­szy brat Ra­viego skoń­czyłby dwa­dzie­ścia cztery lata, gdyby w ogóle do­żył osiem­nastki.

– Jak da­leko do­szłaś? – spy­tał Ravi, wska­zu­jąc głową lap­top z ekra­nem po­prze­ci­na­nym spi­cza­stymi nie­bie­skimi li­niami pro­gramu do edy­cji dźwięku.

W tych li­niach mie­ściła się cała hi­sto­ria. Od sa­mego po­czątku pro­jektu po jego ko­niec. Każde kłam­stwo i wszyst­kie ta­jem­nice. Na­wet te na­le­żące do Pip.

– Już skoń­czy­łam – oznaj­miła, rzu­ca­jąc spoj­rze­nie na nowy mi­kro­fon USB pod­pięty do kom­pu­tera. – Sześć od­cin­ków. Przy nie­któ­rych wy­wia­dach na­gry­wa­nych te­le­fo­nem mu­sia­łam użyć re­duk­tora szu­mów, żeby po­pra­wić ja­kość, ale da­łam radę.

Tuż obok mi­kro­fonu, w zie­lo­nej pla­sti­ko­wej ko­szulce, trzy­mała for­mu­la­rze, które wy­słała do każ­dej z prze­słu­chi­wa­nych osób. Pod­pi­sane i ode­słane zgody na wy­ko­rzy­sta­nie wy­wia­dów w pod­ca­ście. Na­wet El­liot Ward pod­pi­sał swoją w wię­zien­nej celi. Dwie osoby od­mó­wiły: Stan­ley For­bes z lo­kal­nej ga­zety i oczy­wi­ście Max Ha­stings. Ale Pip nie po­trze­bo­wała ich ze­znań, żeby opo­wie­dzieć hi­sto­rię. Pu­ste miej­sca wy­peł­niła wpi­sami z dzien­nika na­gra­nymi w for­mie mo­no­lo­gów.

– Już skoń­czy­łaś? – spy­tał Ravi, cho­ciaż wcale nie po­winno go to dzi­wić.

Znał ją. Może na­wet le­piej niż kto­kol­wiek inny.

Mi­nęło za­le­d­wie kilka ty­go­dni, od kiedy sta­nęła w szkol­nym holu i opo­wie­działa wszyst­kim, co na­prawdę się wy­da­rzyło. Ale me­dia wciąż nie re­la­cjo­no­wały tej hi­sto­rii na­le­ży­cie i upar­cie trzy­mały się swo­jej wer­sji, która była czyst­sza i schlud­niej­sza. Tym­cza­sem sprawa An­die Bell do czy­stych by­naj­mniej nie na­le­żała.

– Je­śli chcesz zro­bić coś do­brze, mu­sisz to zro­bić sam – stwier­dziła Pip, po­dą­ża­jąc wzro­kiem za ostrymi szczy­tami wy­kre­sów au­dio.

Przez chwilę nie mo­gła się zde­cy­do­wać, czy wła­śnie coś się skoń­czyło, czy może do­piero za­częło. Ale wie­działa, którą od­po­wiedź by wo­lała.

– I co da­lej? – spy­tał Ravi.

– Eks­por­tuję pliki z od­cin­kami, raz w ty­go­dniu wrzu­cam je na chmurę, a po­tem ko­piuję ka­nały RSS i wkle­jam do ka­ta­lo­gów pod­ca­sto­wych typu iTu­nes czy Stit­cher. Jesz­cze tylko skoń­czę jedną rzecz. Mu­szę na­grać in­tro z pod­kła­dem mu­zycz­nym, który ścią­gnę­łam ze strony z dar­mo­wymi kom­po­zy­cjami. A żeby na­grać in­tro, po­trzebny jest ty­tuł.

– Ahaaa – wes­tchnął Ravi, prze­cią­ga­jąc się. – Wciąż nie mamy ty­tułu, panno Fitz-Amobi?

– Wciąż nie – po­twier­dziła. – Ale za­wę­zi­łam wy­bór do trzech pro­po­zy­cji.

– Da­jesz! – za­chę­cił.

– O nie! Bę­dziesz się ze mnie na­bi­jał.

– Nie będę – oznaj­mił po­waż­nie, z nie­znacz­nym uśmiesz­kiem.

– Do­brze. – Pip spoj­rzała w no­tatki. – Pro­po­zy­cja pierw­sza: W po­szu­ki­wa­niu za­gi­nio­nej spra­wie­dli­wo­ści. O nie, Ravi! Prze­cież wi­dzę, że się śmie­jesz.

– Tylko ziew­ną­łem. Przy­się­gam.

– Czyli druga pro­po­zy­cja też ci się nie spodoba: Śledz­two w za­mknię­tej spra­wie An­die Bell... Ravi, prze­stań!

– Cha, cha... Prze­pra­szam, nie mogę! – po­wie­dział, za­śmie­wa­jąc się do łez. – Po pro­stu... je­steś na­prawdę bar­dzo zdolna, ale jed­nego ci bra­kuje...

– Bra­kuje? – Pip od­wró­ciła się na krze­śle i spoj­rzała Ra­viemu w twarz. – Cze­goś mi bra­kuje?

– Ow­szem – od­parł, wy­trzy­mu­jąc jej lo­do­waty wzrok. – Pa­zura. Je­steś cał­ko­wi­cie po­zba­wiona pa­zura, Pip.

– Cooo? Ja po­zba­wiona pa­zura!

– Mu­sisz przy­cią­gnąć uwagę. Za­in­try­go­wać od­bior­ców. Do­rzuć tam ja­kieś „mor­der­stwo” albo „śmierć”.

– Ta­nia sen­sa­cja.

– Do­kład­nie tego ci trzeba! Wtedy lu­dzie będą cię słu­chać – za­pew­nił.

– Ale moje pro­po­zy­cje są pre­cy­zyjne i...

– Nudne?

Pip ci­snęła w niego żół­tym za­kre­śla­czem.

– Przy­da­łoby się coś ry­mo­wa­nego albo ja­kaś ali­te­ra­cja. Coś z...

– Pa­zu­rem? – do­koń­czyła Pip, na­śla­du­jąc jego głos. – Czyli jed­nak.

– W matni zbrodni – za­pro­po­no­wał. – Nie, może coś bar­dziej lo­kal­nego. Mor­der­cze mia­steczko!

– Słabe to – prych­nęła Pip.

– Do­bra... – Ravi wstał i za­czął cho­dzić po po­koju. – Twoją naj­moc­niej­szą stroną je­steś prze­cież ty sama. Sie­dem­na­sto­latka roz­wią­zu­jąca sprawę, którą po­li­cja od dawna uzna­wała za za­mkniętą. Jak cię okre­ślić? – Spoj­rzał na nią, mru­żąc oczy.

– Bez­pa­zu­rza­sta, to chyba oczy­wi­ste – od­parła z uda­wa­nym na­dą­sa­niem.

– Uczen­nica – my­ślał na głos Ravi. – Dziew­czyna. Ro­bisz pro­jekt... Może Za­bój­czy pro­jekt i ja?

– Li­to­ści.

– Niech ci bę­dzie... – Przy­gryzł dolną wargę, a Pip ści­snęło w żo­łądku. – Coś z mor­der­stwem, zbrod­nią, za­bój­stwem. Pip, dziew­czyna, uczen­nica, naj­lep­sza w... O cho­lera! – rzu­cił na­gle i sze­roko otwo­rzył oczy. – Mam to!

– Co? – spy­tała.

– Nor­mal­nie wy­my­śli­łem – od­parł wy­jąt­kowo z sie­bie za­do­wo­lony.

– To mów.

– Prze­wod­nik po zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki.

– O nieee! – Pip po­trzą­snęła głową. – Bez­na­dzieja. Zbyt prze­kom­bi­no­wane.

– Co ty mó­wisz? Ide­alny ty­tuł.

– Grzeczna dziew­czynka? – szep­nęła z po­wąt­pie­wa­niem. – Za dwa ty­go­dnie koń­czę osiem­na­ście lat. Nie za­mie­rzam od­wa­lać dzie­ci­nady.

– Prze­wod­nik po zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki – po­wtó­rzył Ravi głę­bo­kim gło­sem jak lek­tor w zwia­stu­nie fil­mo­wym, a po chwili po­rwał Pip z krze­sła i ob­ró­cił ją do sie­bie.

– Nie – po­wie­działa.

– Tak – od­parł, obej­mu­jąc ją jedną ręką w pa­sie.

Jego cie­płe palce za­tań­czyły na jej że­brach.

– Ab­so­lut­nie wy­klu­czone.

.

Z ostat­niej chwili:Za­ska­ku­jące za­koń­cze­nie prze­bo­jo­wego pod­ca­stu o praw­dzi­wej zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki

BEN­JA­MIN COL­LIS, 28 MARCA

Je­śli jesz­cze nie wy­słu­cha­li­ście szó­stego od­cinka Prze­wod­nika po zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki, to od­wróć­cie wzrok. Po­ni­żej grube spoj­lery.

Wielu z nas oczy­wi­ście zna roz­wią­za­nie za­gadki, która od li­sto­pada ubie­głego roku elek­try­zo­wała opi­nię pu­bliczną, ale samo py­ta­nie: „Kto za­bił?” to nie wszystko. Praw­dziwa fa­buła Prze­wod­nika po zbrodni to po­dróż, która roz­po­czyna się od prze­czu­cia pew­nej sie­dem­na­sto­latki o za­cię­ciu de­tek­ty­wi­stycz­nym – prze­czu­cia do­ty­czą­cego za­mknię­tej sprawy mor­der­stwa na­sto­latki An­die Bell, rze­komo do­ko­na­nego przez jej chło­paka Sala Sin­gha – a koń­czy na od­kry­ciu roz­ro­śnię­tej sieci mrocz­nych ta­jem­nic opla­ta­ją­cej nie­wiel­kie mia­steczko, dłu­gim ko­ro­wo­dzie po­dej­rza­nych, se­rii kłamstw i zwro­tów ak­cji.

Ostatni od­ci­nek, w któ­rym prawda wy­cho­dzi na jaw, przy­nosi mnó­stwo za­sko­czeń, po­czy­na­jąc od wstrzą­sa­ją­cego od­kry­cia Pip, że El­liot Ward, oj­ciec jej naj­lep­szej przy­ja­ciółki, na­pi­sał kilka li­stów z po­gróż­kami, które Pip otrzy­mała w cza­sie, gdy pro­wa­dziła śledz­two. Był to nie­pod­wa­żalny do­wód na to, że mu­siał ma­czać w tym palce, a także mo­ment praw­dzi­wej „utraty nie­win­no­ści” dla Pip. Ona i Ravi Singh – młod­szy brat Sala i współ­de­tek­tyw w spra­wie –uznali, że An­die Bell wciąż żyje, a El­liot przez cały czas ją prze­trzy­my­wał. Pip sta­nęła z El­lio­tem War­dem twa­rzą w twarz i słowo po sło­wie wy­cią­gnęła z niego prawdę. Na świa­tło dzienne wy­szła za­ka­zana re­la­cja mię­dzy uczen­nicą a na­uczy­cie­lem, rze­komo za­ini­cjo­wana przez An­die. Je­śli to prawda, roz­wa­żała Pip, An­die za­pewne pra­gnęła uciec z Lit­tle Kil­ton, szcze­gól­nie od ojca, który – we­dług róż­nych źró­deł – był osobą au­to­ry­tarną i roz­chwianą emo­cjo­nal­nie. Być może wie­rzyła, że pan Ward za­pewni jej, po­dob­nie jak Sa­lowi, miej­sce na uni­wer­sy­te­cie w Oks­for­dzie, dzięki czemu bę­dzie mo­gła wy­pro­wa­dzić się da­leko od domu.

W noc swo­jego za­gi­nię­cia An­die po­szła do domu El­liota Warda, gdzie wy­wią­zała się kłót­nia. An­die się po­tknęła i ude­rzyła głową o biurko. Jed­nak gdy Ward po­biegł po ap­teczkę, dziew­czyna znik­nęła w mro­kach nocy. W ko­lej­nych dniach, kiedy An­die ofi­cjal­nie zo­stała uznana za za­gi­nioną, El­liot Ward spa­ni­ko­wał. Uwie­rzył, że uraz głowy na­prawdę spo­wo­do­wał śmierć An­die, a kiedy po­li­cja w końcu od­naj­dzie jej ciało, po­ja­wią się do­wody pro­wa­dzące pro­sto do niego. Jego je­dyną szansą było pod­sta­wie­nie bar­dziej prze­ko­nu­ją­cego po­dej­rza­nego. „Pła­kał, kiedy mi opo­wia­dał, jak za­bił Sala Sin­gha”, mó­wiła Pip. Jego śmierć Ward upo­zo­ro­wał na sa­mo­bój­stwo i pod­rzu­cił do­wody. Po­li­cja miała po­my­śleć, że to Sal za­mor­do­wał swoją dziew­czynę, a na­stęp­nie tar­gnął się na ży­cie.

Jed­nak kilka mie­sięcy póź­niej Ward do­znał wstrząsu na wi­dok idą­cej po­bo­czem drogi An­die, wy­chu­dzo­nej i za­nie­dba­nej. Oka­zało się, że dziew­czyna żyje. Ward nie mógł po­zwo­lić, żeby wró­ciła do Lit­tle Kil­ton, dla­tego ją upro­wa­dził i uwię­ził na pięć lat. Wtedy na­stą­pił nie­spo­dzie­wany zwrot ak­cji prze­ra­sta­jący naj­śmiel­sze wy­obra­że­nia: osobą na stry­chu Warda nie była An­die Bell. „Wy­glą­dała jak ona”, utrzy­my­wała Pip. „Po­wie­działa mi na­wet, że ma na imię An­die”. Tym­cza­sem była to Isla Jor­dan, bez­bronna młoda ko­bieta z nie­peł­no­spraw­no­ścią in­te­lek­tu­alną. Eliot od sa­mego po­czątku prze­ko­ny­wał sie­bie i Islę, że dziew­czyna to An­die Bell.

W tym mo­men­cie na­suwa się ostat­nie py­ta­nie – co się stało z praw­dziwą An­die Bell? Na­sza młoda de­tek­tywka rów­nież w tej kwe­stii ubie­gła po­li­cję. „Wi­no­waj­czy­nią była Becca Bell, młod­sza sio­stra An­die”. Pip od­kryła, że Becca zo­stała wy­ko­rzy­stana sek­su­al­nie na jed­nej z do­mó­wek (zwa­nych dzi­kimi im­pre­zami), na któ­rych An­die sprze­da­wała nar­ko­tyki, w tym ro­hyp­nol. Becca po­dej­rze­wała, że wła­śnie on ode­grał rolę w na­pa­ści na nią. Tam­tego wie­czoru, kiedy An­die po­szła do pana Warda, Becca zna­la­zła w po­koju sio­stry do­wód na to, że Max Ha­stings ku­pił od An­die ro­hyp­nol i że chło­pak naj­praw­do­po­dob­niej był sprawcą agre­sji (nie­długo póź­niej Max sta­nął przed są­dem jako oskar­żony o liczne gwałty i mo­le­sto­wa­nie sek­su­alne). Ale kiedy An­die wró­ciła, za­re­ago­wała ina­czej, niż się spo­dzie­wała Becca. An­die za­ka­zała swo­jej młod­szej sio­strze in­for­mo­wa­nia po­li­cji, po­nie­waż nie chciała mieć kło­po­tów. Wtedy za­częły się kłó­cić, do­szło do prze­py­chanki, a w kon­se­kwen­cji An­die upa­dła na pod­łogę, zwy­mio­to­wała i stra­ciła przy­tom­ność. Sek­cja zwłok – prze­pro­wa­dzona w li­sto­pa­dzie, kiedy w końcu udało się zna­leźć jej ciało – wy­ka­zała, że „obrzęk mó­zgu spo­wo­do­wany ura­zem czaszki nie był śmier­telny. Bez­po­śred­nią przy­czyną zgonu była utrata przy­tom­no­ści i udu­sze­nie w na­stęp­stwie za­chły­śnię­cia się wy­mio­ci­nami”. Za­sty­gła w prze­ra­że­niu, tar­gana gwał­tow­nymi emo­cjami Becca za­pewne nie była w sta­nie udzie­lić po­mocy umie­ra­ją­cej An­die. Ze stra­chu, że nikt nie uwie­rzy w wer­sję o wy­padku, ukryła jej ciało.

Tak koń­czy się ta smutna hi­sto­ria. „Żad­nych upięk­szeń, żad­nych fil­trów, tylko czy­sta prawda o tym, jak umarła An­die Bell i jak zgi­nął Sal. I o tym, jak wszy­scy uwie­rzyli, że to on był mor­dercą. W zja­dli­wym pod­su­mo­wa­niu Pip bez osło­nek wy­mie­nia z imie­nia i na­zwi­ska wszyst­kich, któ­rych uznaje za win­nych śmierci dwojga na­sto­lat­ków. A są to: El­liot Ward, Max Ha­stings, Ja­son Bell (oj­ciec An­die), Becca Bell, Ho­ward Bo­wers (di­ler nar­ko­ty­kowy An­die), a także sama An­die Bell.

Sześć ty­go­dni temu pierw­szy od­ci­nek Prze­wod­nika po zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki wdarł się prze­bo­jem na szczyty ran­kin­gów iTu­nes i wy­gląda na to, że jesz­cze tro­chę tam za­bawi. Wraz z wie­czorną emi­sją ostat­niego od­cinka pod­nio­sły się głosy słu­cha­czy, któ­rzy do­ma­gali się dru­giego se­zonu ich ulu­bio­nego pod­ca­stu. Tym­cza­sem w oświad­cze­niu opu­bli­ko­wa­nym na swo­jej stro­nie Pip na­pi­sała: „Oba­wiam się, że moja ka­riera de­tek­tywki do­bie­gła końca i dru­giego se­zonu Prze­wod­nika nie bę­dzie. Ta sprawa nie­mal mnie wy­koń­czyła, a uświa­do­mi­łam to so­bie, kiedy zna­la­złam się po dru­giej stro­nie. Stała się moją chorą ob­se­sją, która na­ra­ziła mnie i osoby w moim oto­cze­niu na po­ważne nie­bez­pie­czeń­stwo. Ale do­pro­wa­dzę tę opo­wieść do końca, będę na­gry­wać naj­now­sze do­nie­sie­nia z prze­biegu pro­cesu i wy­roki wo­bec wszyst­kich oskar­żo­nych. Obie­cuję, że zo­stanę z wami do ostat­niego słowa”.

Je­den

Wciąż tam był. Za każ­dym ra­zem, gdy otwie­rała drzwi do domu. A prze­cież wie­działa, że to nie­prawda. To tylko jej umysł pró­bo­wał za­kleić nie­obec­ność, wy­peł­nić pustkę. Sły­szała śli­zga­jące się po po­sadzce pa­zury psa pę­dzą­cego jej na po­wi­ta­nie, ale to nie był on. To nie mógł być on. Była je­dy­nie pa­mięć, wid­mowe echa od­gło­sów, które jesz­cze do nie­dawna wy­brzmie­wały każ­dego dnia.

– Pip, to ty?! – krzyk­nęła mama z kuchni.

– Cześć! – od­po­wie­działa Pip z ko­ry­ta­rza i rzu­ciła brą­zowy ple­cak, z któ­rego do­bie­gło głu­che dud­nie­nie obi­ja­ją­cych się o sie­bie pod­ręcz­ni­ków. W sa­lo­nie na pod­ło­dze sie­dział Josh z no­sem w te­le­wi­zo­rze i po­chła­niał re­klamy na Di­sney Chan­nel. – Oczy ci za­raz wy­sko­czą – ostrze­gła go Pip, prze­cho­dząc obok.

– Dupa ci wy­sko­czy – od­ciął się roz­chi­cho­tany.

Że­nu­jąca od­po­wiedź, cho­ciaż cał­kiem by­stra jak na dzie­się­cio­latka. Pip we­szła do kuchni i usia­dła na stołku przy bla­cie.

– Jak było w szkole, skar­bie? – spy­tała mama, po­pi­ja­jąc z kubka w kwiatki.

– Do­brze było. W po­rządku.

Ostat­nio w szkole za­wsze było do­brze. Nie re­we­la­cyj­nie, nie bez­na­dziej­nie. Po pro­stu do­brze. Pip ścią­gnęła skó­rzane buty, które z tru­dem od­kle­iły się od jej stóp i wy­lą­do­wały na po­sadzce.

– Fuj! – Mama się skrzy­wiła. – Mu­sisz za­wsze roz­rzu­cać buty po kuchni?

– Mu­sisz mi to za­wsze wy­po­mi­nać?

– Tak. Je­stem twoją matką – po­wie­działa i de­li­kat­nie pac­nęła ją w ra­mię nową książką ku­char­ską. – Aha, Pippa... Mu­szę z tobą o czymś po­roz­ma­wiać.

Pełne imię. W tej do­dat­ko­wej sy­la­bie krył się po­tężny ła­du­nek zna­cze­niowy.

– Wpa­dłam w kło­poty?

– Dzwo­niła do mnie dzi­siaj Flora Green ze szkoły Jo­sha – za­częła mama, nie od­po­wia­da­jąc na jej py­ta­nie. – Wiesz, ta nowa asy­stentka na­uczy­ciela.

– Tak... – od­parła Pip, cze­ka­jąc na ciąg dal­szy.

– Jo­shua spra­wiał pro­blemy i wy­lą­do­wał u dy­rek­tora – oznaj­miła mama, marsz­cząc brwi. – Ca­milla Brown zgu­biła tem­pe­rówkę i Josh po­sta­no­wił prze­pro­wa­dzić kla­sowe śledz­two. Prze­słu­chał świad­ków, ze­brał do­wody i spo­rzą­dził li­stę po­dej­rza­nych. Czworo dzieci się po­pła­kało.

– Oj – jęk­nęła Pip, a żo­łą­dek znów pod­szedł jej do gar­dła. Już wie­działa, że wpa­dła w ta­ra­paty. – Do­brze, mam z nim po­ga­dać?

– Tak, chyba po­win­naś – po­twier­dziła mama, pod­nio­sła ku­bek do ust i gło­śno siorb­nęła.

Pip uśmiech­nęła się przez za­ci­śnięte usta, zsu­nęła się ze stołka i ci­chutko po­drep­tała do sa­lonu.

– Cześć, Josh – ode­zwała się ła­god­nie, usa­do­wiła się obok na pod­ło­dze i wy­łą­czyła dźwięk w te­le­wi­zo­rze.

– Ej!

– Sły­sza­łam, co dzi­siaj zma­lo­wa­łeś w szkole – za­częła, nie zwra­ca­jąc uwagi na jego re­ak­cję.

– A tak. Mam dwóch głów­nych po­dej­rza­nych – oznaj­mił, od­wra­ca­jąc się do niej. – Może bę­dziesz mo­gła mi po­móc – do­dał z bły­skiem w oczach.

– Po­słu­chaj mnie, Josh – po­wie­działa Pip i od­gar­nęła za ucho ko­smyk czar­nych wło­sów. – By­cie de­tek­ty­wem to nie za­bawa z ko­le­gami. W rze­czy­wi­sto­ści... to coś bar­dzo złego.

– Ale ja...

– Po­słu­chaj mnie, pro­szę. By­cie de­tek­ty­wem spra­wia, że lu­dzie z two­jego oto­cze­nia stają się nie­szczę­śliwi. To nie daje żad­nej ra­do­ści – stwier­dziła ła­mią­cym się gło­sem i od­chrząk­nęła. – Pa­mię­tasz, co tata mó­wił o Bar­neyu? Jak tłu­ma­czył, dla­czego stała mu się krzywda?

Josh po­ki­wał głową, a jego sze­roko otwarte brą­zowe oczy po­smut­niały.

– Wła­śnie to się dzieje, kiedy je­steś de­tek­ty­wem. Nie­świa­do­mie ra­nisz wszyst­kich wo­kół sie­bie. No­sisz w so­bie ta­jem­nice, któ­rych nie po­wi­nie­neś znać. Dla­tego ja już tego nie ro­bię i ty też nie po­wi­nie­neś. – Słowa wpa­dły pro­sto w wy­drą­żoną cze­luść trzewi, gdzie było ich miej­sce. – Ro­zu­miesz?

– Tak... – od­po­wie­dział i się za­my­ślił. – Prze­pra­szam – do­dał po chwili.

– Nie wy­głu­piaj się – uśmiech­nęła się Pip i ob­jęła go prze­lot­nie. – Nie masz za co prze­pra­szać. To co? Ko­niec za­baw w de­tek­tywa?

– Ko­niec. Obie­cuję.

Cał­kiem ła­two po­szło.

– Za­ła­twione – po­wie­działa Pip, wra­ca­jąc do kuchni. – Za­gadka za­gi­nio­nej tem­pe­rówki już na za­wsze po­zo­sta­nie ta­jem­nicą.

– Albo i nie – od­parła mama z le­dwo do­strze­gal­nym uśmiesz­kiem. – Za­łożę się, że to sprawka tego gów­nia­rza Aleksa Da­visa.

Pip par­sk­nęła krót­kim śmie­chem, a mama kop­nęła jej buty pod ścianę.

– Ja­kieś wie­ści od Ra­viego?

– Tak. – Pip wy­cią­gnęła te­le­fon. – Pi­sze, że skoń­czyli ja­kieś pięt­na­ście mi­nut temu. Nie­długo wpad­nie na na­gra­nie.

– A jak dzi­siaj po­szło?

– Po­wie­dział, że było ciężko. Ża­łuję, że mnie tam nie było. – Pip usia­dła przy bla­cie i wsparła pod­bró­dek na za­ci­śnię­tych pię­ściach.

– Wiesz, że nie mo­żesz. Masz szkołę – przy­po­mniała jej mama. Pip wie­działa i nie chciała po raz ko­lejny roz­ma­wiać na ten sam te­mat. – Nie mia­łaś dość po wtorku? Bo ja tak.

Wto­rek był pierw­szym dniem pro­cesu w są­dzie ko­ron­nym w Ay­les­bury, na który Pip zo­stała we­zwana jako świa­dek oskar­że­nia. Miała na so­bie nowy ko­stium i białą ko­szulę. Pró­bo­wała opa­no­wać drże­nie rąk, żeby przy­się­gli nie do­strze­gli jej zde­ner­wo­wa­nia. Kro­ple gry­zą­cego potu ście­kały jej po ple­cach. W każ­dej se­kun­dzie czuła na so­bie jego wzrok z ławy oskar­żo­nych. Spoj­rze­nie jak fi­zyczny do­tyk roz­peł­za­jący się po jej od­sło­nię­tej skó­rze. Oczy Maksa Ha­stingsa.

Kiedy je­dyny raz na niego zer­k­nęła, do­strze­gła w tych oczach prze­błysk iro­nicz­nego uśmieszku, któ­rego nikt inny nie zdo­łałby za­uwa­żyć. Nie za tymi oku­la­rami uda­ją­cymi optyczne. Jak on śmiał? Jak śmiał tam sta­nąć i utrzy­my­wać, że jest nie­winny, pod­czas gdy oboje do­sko­nale znali prawdę? Miała na­graną roz­mowę te­le­fo­niczną, w któ­rej Max przy­znaje się do odu­rze­nia i zgwał­ce­nia Bekki Bell. Wszystko wy­ja­wił, kiedy Pip za­gro­ziła, że roz­po­wie jego ta­jem­nice: ucieczkę z miej­sca wy­padku i alibi Sala. To jed­nak nie miało żad­nego zna­cze­nia, bo sąd nie uzna­wał pry­wat­nych na­grań. Oskar­ży­ciel mu­siał się za­do­wo­lić zre­la­cjo­no­wa­niem roz­mowy, którą Pip skrzęt­nie po­wtó­rzyła. Słowo po sło­wie... Oczy­wi­ście poza po­cząt­kiem i tymi sa­mymi ta­jem­ni­cami, które mu­siała za­cho­wać dla sie­bie, żeby ochro­nić Na­omi Ward.

– Tak, to było straszne – po­wie­działa Pip. – Ale i tak po­win­nam tam być.

Po­winna, bo obie­cała, że bę­dzie śle­dzić tę hi­sto­rię do sa­mego końca. A tym­cza­sem każ­dego dnia na sali dla pu­blicz­no­ści za­sia­dał Ravi i spo­rzą­dzał dla niej no­tatki. „Po­nie­waż twoim obo­wiąz­kiem jest szkoła”, jak stwier­dziły jej mama i nowa dy­rek­torka.

– Pip, bła­gam – upo­mniała ją mama. – Ten ty­dzień jest wy­star­cza­jąco trudny. Jesz­cze ju­tro to upa­mięt­nie­nie. Co za obłęd.

– Wiem – wes­tchnęła Pip.

– Do­brze się czu­jesz? – spy­tała mama i po­ło­żyła dłoń na ra­mie­niu córki.

– Tak. Jak za­wsze.

Zda­wała so­bie sprawę, że jej mama nie jest do końca prze­ko­nana. Jed­nak to już się nie li­czyło, po­nie­waż wła­śnie roz­le­gło się gło­śne stu­ka­nie do drzwi: spe­cjalny kod Ra­viego. Długi-krótki-długi. I serce Pip za­biło w tym sa­mym ryt­mie. Jak za­wsze.

.

Na­zwa pliku:

Prze­wod­nik po zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki: pro­ces Maksa Ha­stingsa (ak­tu­ali­za­cja 3).wav

[dźwięk in­tro]

Pip:

Cześć, tu Pip Fitz-Amobi, wi­tam po­now­nie w Prze­wod­niku po zbrodni we­dług grzecz­nej dziew­czynki. Dzi­siaj bę­dzie o pro­ce­sie Maksa Ha­stingsa. To już trze­cia ak­tu­ali­za­cja, więc je­śli wciąż nie słu­cha­li­ście dwóch pierw­szych mi­niod­cin­ków, zrób­cie to ko­niecz­nie. Za chwilę po­wiemy wam, co się wy­da­rzyło w trze­cim dniu pro­cesu Maksa Ha­stingsa. Jest ze mną Ravi Singh...

Ravi:

Cześć.

Pip:

...który śle­dził prze­bieg roz­prawy z ga­le­rii dla pu­blicz­no­ści. Za­częło się od zło­że­nia ze­znań przez ko­lejną ofiarę, Na­ta­lie da Si­lvę. Mo­że­cie ko­ja­rzyć to na­zwi­sko. Nat była za­an­ga­żo­wana w moje śledz­two w spra­wie An­die Bell. Do­wie­dzia­łam się, że An­die drę­czyła Nat w szkole, a na­wet pu­bli­ko­wała jej kom­pro­mi­tu­jące zdję­cia w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych. Uzna­łam to za wy­star­cza­jący mo­tyw dla Nat i przez ja­kiś czas po­dej­rze­wa­łam ją o udział w zbrodni. Oczy­wi­ście bar­dzo się my­li­łam. Dzi­siaj Nat sta­wiła się przed są­dem, żeby ze­znać, jak 24 lu­tego 2012 roku na im­pre­zie zo­stała przy­pusz­czal­nie odu­rzona i wy­ko­rzy­stana sek­su­al­nie przez Maksa Ha­stingsa. Na li­ście za­rzu­tów zna­la­zły się na­paść sek­su­alna oraz na­paść przez pe­ne­tra­cję. Ravi, czy mo­żesz nam po­wie­dzieć coś wię­cej o dzi­siej­szych ze­zna­niach?

Ravi:

Tak. Pro­ku­ra­tor po­pro­sił Nat o do­kładne opi­sa­nie prze­biegu tam­tego wie­czoru: kiedy przy­szła na im­prezę, o któ­rej go­dzi­nie ostatni raz spoj­rzała na ze­ga­rek, za­nim po­czuła się słabo; o któ­rej go­dzi­nie rano się obu­dziła i wró­ciła do sie­bie. Nat po­wie­działa, że ma je­dy­nie kilka mgli­stych prze­bły­sków pa­mięci: jak ktoś pro­wa­dzi ją do pu­stego po­koju i kła­dzie na ka­na­pie. Nat czuła się spa­ra­li­żo­wana, nie mo­gła się ru­szyć, a obok niej ktoś le­żał. Miała wra­że­nie, jakby od­cięto jej prąd. Kiedy rano się ock­nęła, czuła się kosz­mar­nie i miała za­wroty głowy jak przy naj­gor­szym kacu. Jej ubra­nia były w nie­ła­dzie, a bie­li­zna zo­stała ścią­gnięta.

Pip:

Wróćmy jesz­cze do tego, co we wto­rek po­wie­dział bie­gły pro­ku­ra­tury o skut­kach za­ży­wa­nia ben­zo­dia­ze­pin, na przy­kład ro­hyp­nolu. Jak można się było spo­dzie­wać, ze­zna­nia Nat po­kry­wają się z jego opi­sem. Te leki dzia­łają jak środki usy­pia­jące i mogą wy­wo­ły­wać efekt de­pre­syjny w ośrod­ko­wym ukła­dzie ner­wo­wym, co wy­ja­śnia­łoby wra­że­nie pa­ra­liżu u Nat. To pra­wie jak świa­do­mość ode­rwa­nia się od ciała, które na­gle prze­staje cię słu­chać, a twoje ręce i nogi nie re­agują na sy­gnały wy­sy­łane z mó­zgu.

Ravi:

Wła­śnie tak. Pro­ku­ra­tor dla pew­no­ści po­pro­sił bie­głego o kil­ku­krotne po­wtó­rze­nie, że efek­tem za­ży­cia ro­hyp­nolu jest „urwany film”, jak opi­sała to Nat, albo amne­zja na­stęp­cza, co ozna­cza nie­moż­ność two­rze­nia no­wych wspo­mnień. My­ślę, że oskar­ży­ciel chciał w ten spo­sób wy­czu­lić przy­się­głych, po­nie­waż ten wą­tek bę­dzie od­gry­wał ważną rolę w ze­zna­niach każ­dego świadka. Cho­dzi o fakt, że ża­den ze świad­ków nie pa­mię­tał do­kład­nie, co się wy­da­rzyło, po­nie­waż lek za­bu­rzył ich zdol­no­ści pa­mię­ciowe.

Pip:

A pro­ku­ra­tor chęt­nie po­wtó­rzył ten fakt ze względu na Bekkę Bell. Dla przy­po­mnie­nia: ostat­nio Becca przy­znała się do winy i przy­jęła wy­rok trzy­let­niego po­zba­wie­nia wol­no­ści, cho­ciaż obrońcy byli prze­ko­nani, że – bio­rąc pod uwagę oko­licz­no­ści oraz to, że Becca w chwili śmierci An­die była nie­peł­no­let­nia – żadne wię­zie­nie jej nie grozi. Wczo­raj Becca zło­żyła ze­zna­nia przez po­łą­cze­nie wi­deo z celi, w któ­rej prze­sie­dzi jesz­cze pół­tora roku.

Ravi:

Tak. I dzi­siaj – po­dob­nie jak kie­dyś w przy­padku Bekki – pro­ku­ra­to­rzy usi­ło­wali wy­ka­zać, że w wie­czór do­mnie­ma­nych na­pa­ści obie wy­piły je­den lub dwa na­poje al­ko­ho­lowe, co ra­czej nie mo­gło wpły­nąć na tak wy­soki po­ziom odu­rze­nia. W do­datku Nat ze­znała, że przez cały wie­czór wy­piła tylko jedno małe piwo. I wy­raź­nie za­zna­czyła, kto za­raz przy wej­ściu po­dał jej bu­telkę. Był to Max.

Pip:

Jak re­ago­wał Max, kiedy Nat skła­dała ze­zna­nia?

Ravi:

Z ga­le­rii dla pu­blicz­no­ści wi­dzia­łem go tylko czę­ściowo. Cza­sem z boku, cza­sem tylko tył jego głowy. Ale za­cho­wy­wał się tak samo jak we wto­rek. Był spo­kojny, wy­wa­żony, ze wzro­kiem skie­ro­wa­nym na pul­pit dla świad­ków, jakby na­prawdę go in­te­re­so­wało, co mają do po­wie­dze­nia. Wciąż miał na so­bie oku­lary w gru­bych opraw­kach i je­stem na sto pro­cent pe­wien, że to nie są szkła ko­rek­cyjne. W końcu moja mama jest oku­listką.

Pip:

Czy dzi­siaj też miał dłu­gie i po­tar­gane włosy jak we wto­rek?

Ravi:

Tak. Wy­gląda na to, że taki styl uzgod­nił ze swoim praw­ni­kiem. Drogi gar­ni­tur, oku­lary ze­rówki... Pew­nie my­śli, że tymi ja­snymi roz­czo­chra­nymi wło­sami roz­broi ławę przy­się­głych.

Pip:

Cóż, ostat­nio w przy­padku nie­któ­rych świa­to­wych przy­wód­ców to za­dzia­łało.

Ravi:

Ry­sow­niczka są­dowa po­zwo­liła mi zro­bić zdję­cie jej szkicu i po­wie­działa, że kiedy już znaj­dzie się w pra­sie, my rów­nież mo­żemy je opu­bli­ko­wać. Wi­dać na nim sie­dzą­cego Maksa i jego ad­wo­kata, Chri­sto­phera Ep­psa, który bie­rze Nat w krzy­żowy ogień py­tań.

Pip:

Je­śli chce­cie rzu­cić okiem na ry­su­nek, znaj­dzie­cie go w ma­te­ria­łach do­dat­ko­wych na stro­nie Ago­od­girls­gu­ide­to­mur­der­pod­cast.com. A te­raz po­mówmy o sa­mym prze­słu­cha­niu.

Ravi:

Tak, to było... mocne. Epps za­da­wał mnó­stwo na­pa­stli­wych py­tań. Co mia­łaś na so­bie tam­tej nocy? Czy ce­lowo ubra­łaś się wy­zy­wa­jąco? Po­ka­zy­wał zdję­cia Nat ścią­gnięte z por­tali spo­łecz­no­ścio­wych. Czy ko­cha­łaś się w swoim ko­le­dze z klasy, Mak­sie Ha­sting­sie? Ile al­ko­holu mo­żesz wy­pić w ciągu jed­nego wie­czoru? Wspo­mniał także o jej wcze­śniej­szym ska­za­niu za na­paść z uszko­dze­niem ciała, su­ge­ru­jąc przy tym, że to czyni ją nie­wia­ry­godną. Wszystko wy­glą­dało do­słow­nie jak próba zła­ma­nia jej cha­rak­teru. Wi­dać było, że Nat się de­ner­wuje, ale za­cho­wy­wała spo­kój, a przed każdą od­po­wie­dzią brała głę­boki od­dech i prze­płu­ki­wała gar­dło wodą. Mimo to głos jej drżał. Na­prawdę ciężko było na to pa­trzeć.

Pip:

Do szału mnie do­pro­wa­dza przy­zwo­le­nie na ta­kie prze­słu­chi­wa­nie ofiar. Jakby to po­szko­do­wany miał obo­wią­zek udo­wod­nić swoją krzywdę. Jawna nie­spra­wie­dli­wość!

Ravi:

Zga­dzam się. Póź­niej Epps wy­py­ty­wał ją, dla­czego na­stęp­nego dnia nie po­szła na po­li­cję, skoro była pewna, że zo­stała wy­ko­rzy­stana, a w do­datku znała sprawcę. Bo gdyby zgło­siła prze­stęp­stwo w ciągu sie­dem­dzie­się­ciu dwóch go­dzin, ba­da­nie mo­czu wy­ka­za­łoby, czy w jej or­ga­ni­zmie znaj­do­wały się ślady ro­hyp­nolu, co było klu­czowe dla sprawy. Nat od­po­wie­działa, że po­nie­waż stra­ciła pa­mięć, nie miała pew­no­ści, co tak na­prawdę się wy­da­rzyło. Wtedy Epps oznaj­mił: „Skoro nic nie pa­mię­ta­łaś, skąd wiesz, że nie wy­ra­zi­łaś zgody na czyn­ność sek­su­alną? Czy tam­tej nocy w ogóle na­wią­zy­wa­łaś ja­kiś kon­takt z oskar­żo­nym?”. Nat od­po­wie­działa, że w po­nie­dzia­łek Max rzu­cił w jej stronę ob­raź­liwy ko­men­tarz, py­ta­jąc, czy do­brze się ba­wiła na im­pre­zie, bo on tak. Epps nie od­pusz­czał ani na chwilę. Dla Nat to mu­siało być wy­czer­pu­jące.

Pip:

Wy­gląda na to, że taką przy­jął tak­tykę obrony Maksa. Chce pod­wa­żyć ze­zna­nia każ­dego świadka. Skom­pro­mi­to­wać nas. W moim przy­padku twier­dził, że bar­dzo spryt­nie wy­ko­rzy­sta­łam Maksa jako ko­zła ofiar­nego w celu wzbu­dze­nia współ­czu­cia dla Bekki Bell i rze­ko­mego za­bój­stwa, któ­rego do­ko­nała. I że to wszystko było czę­ścią „agre­syw­nej nar­ra­cji fe­mi­ni­stycz­nej”, którą na­rzu­cam w swoim pod­ca­ście.

Ravi:

Tak, zdaje się, że wła­śnie tą drogą po­dąża Epps.

Pip:

Moim zda­niem to ro­dzaj agre­syw­nej stra­te­gii, za którą płaci swo­jemu ad­wo­ka­towi trzy­sta fun­tów za go­dzinę. Ale dla ro­dziny Ha­sting­sów pie­nią­dze oczy­wi­ście nie sta­no­wią prze­szkody.

Ravi:

Bez względu na to, jaką stra­te­gię za­sto­suje, przy­się­gli po­znają prawdę.

.

Na­zwa pliku:

Pro­ces Maksa Ha­stingsa, za­łącz­nik

Ry­su­nek z sali roz­praw.jpg

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki