Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
48 osób interesuje się tą książką
Sprawa jest zamknięta. Pięć lat temu uczennica Andie Bell została zamordowana przez swojego chłopaka - Sala Singha. Policja wie, że to był on. Wszyscy w mieście to wiedzą.
Ale dorastająca w tym samym miasteczku Pippa Fitz-Amobi nie jest tego taka pewna. Kiedy wybiera tę sprawę jako temat swojego ostatniego rocznego projektu w szkole, zaczyna odkrywać tajemnice, które ktoś w mieście desperacko chce pozostawić w ukryciu. Wkrótce szkolne zadanie przeradza się w śmiertelne zagrożenie.
Trzymający w napięciu i uzależniający thriller dla młodych dorosłych. W porywającym tempie wciąga w wir tajemnic, uprzedzeń i sekretów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 443
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Pip wiedziała, gdzie mieszkali.
Wszyscy w Little Kilton wiedzieli.
Było tak, jakby miasto miało swój nawiedzony dom. Przechodzący obok ludzie przyspieszali kroku, a zduszone słowa więzły im w gardłach. Wracające ze szkoły rozkrzyczane dzieci zbierały się przy posesji, dodając sobie śmiałości, żeby podbiec do głównej bramy i położyć na niej dłoń. Kto będzie na tyle odważny?
Jednak dom nie był nawiedzony przez duchy. Po prostu troje smutnych ludzi usiłowało prowadzić w nim swoje dotychczasowe życie. Takie jak wcześniej. Nie było żadnych migających świateł ani przewracających się krzeseł. Jedynie wymalowany czarną farbą napis „Szumowiny” i okna powybijane kamieniami.
Pip zawsze się zastanawiała, dlaczego nie chcieli się wyprowadzić. Nie dlatego, że musieli, bo przecież nie zrobili nic złego. Nie rozumiała tylko, jak można żyć w ten sposób.
Pip wiedziała mnóstwo różnych rzeczy, na przykład, że hippopotomonstrosesquipedaliofobia to fachowe określenie lęku przed długimi słowami; wiedziała, że dzieci przychodzą na świat bez rzepki; bezbłędnie recytowała z pamięci cytaty z Platona i Katona; i wiedziała, że istnieją cztery tysiące odmian ziemniaków. Nie wiedziała tylko, skąd rodzina Singhów czerpie siłę, żeby wciąż tam mieszkać.
Tutaj, w Kilton, pod ciężarem ludzkich spojrzeń, wśród wypowiadanych wystarczająco głośnym szeptem komentarzy i sąsiedzkich pogawędek, które nigdy nie przeradzały się w dłuższe rozmowy.
Okrutnym zrządzeniem losu dom stał nieopodal miejscowego liceum, do którego dawniej chodzili Andie Bell i Sal Singh, a gdzie za kilka tygodni, kiedy nabrzmiałe sierpniem słońce zanurzy się we wrześniowym chłodzie, Pip miała powrócić, żeby rozpocząć naukę w ostatniej klasie.
Pip przystanęła i położyła dłoń na bramie wjazdowej, wykazując się większą odwagą niż połowa dzieciaków z miasteczka. Omiotła wzrokiem ścieżkę prowadzącą do wejścia. Nie była długa, zaledwie kilka metrów, ale od jej końca do miejsca, w którym stała Pip, wydawała się niezmierzoną otchłanią. Możliwe, że to był bardzo zły pomysł. Wzięła to pod uwagę. Poranne słońce grzało mocno, a ona czuła, jak spodnie zaczynają się kleić do jej ud. Pomysł zły albo pomysł śmiały. Ale przecież największe umysły w historii zawsze nad bezpieczeństwo przekładały odwagę, a ich słowa stanowiły podatny grunt nawet dla najgorszych pomysłów.
Szorując podeszwami butów po bezkresnej ścieżce, dotarła do drzwi i – po chwili zastanowienia, czy jest pewna tego, co robi – zapukała trzykrotnie. Patrzyło na nią jej pełne napięcia odbicie. Długie ciemne włosy, wysmagane palącym słońcem i nieco pojaśniałe na końcówkach, twarz blada mimo tygodnia spędzonego niedawno na południu Francji, zielone oczy o przenikliwym i mętnym spojrzeniu gotowym na konfrontację.
Doszedł do niej brzęk spadającego łańcucha i dwukrotne przekręcenie zamka. Drzwi się otworzyły.
– Słucham? – odezwał się ktoś przez szparę w drzwiach.
Pip zamrugała. Wiedziała, że powinna przestać się wpatrywać, ale nie mogła się powstrzymać. Tak bardzo przypominał Sala. Tego, którego znała z wiadomości telewizyjnych i zdjęć w prasie. Tego, który blaknął w jej młodzieńczej pamięci. Ravi miał czarne, potargane i przyczesane na bok włosy swojego brata, grube łukowate brwi i dębowy odcień cery.
– Słucham? – powtórzył.
– Hm... – Było już za późno, żeby błysnąć urokiem osobistym. Głowę miała zaprzątniętą jego dołkiem w podbródku, dokładnie takim jak u niej, a którego nie miał Sal. Poza tym, od kiedy ostatni raz go widziała, zrobił się jeszcze wyższy. – Eee, przepraszam, cześć – wybełkotała i niezgrabnie pomachała, czego natychmiast pożałowała.
– Cześć...
– Cześć, Ravi... – odparła. – Ja... Nie znasz mnie... Jestem Pippa Fitz-Amobi. Byłam kilka klas niżej od ciebie, zanim odszedłeś ze szkoły.
– Rozumiem...
– Tak się zastanawiałam... Czy mogłabym zająć ci jedną sekundkę? Znaczy... Nie sekundkę... Wiesz, to taka współczesna jednostka czasu, taka prawie jedna setna setnej... To może... Mógłbyś mi poświęcić kilka następujących po sobie krótkich chwil?
Tak właśnie się zachowywała, kiedy była zdenerwowana lub postawiona pod ścianą. Wyrzucała z siebie serię bezużytecznych zdań przybierających postać kiepskich żartów. I jeszcze jedno – zdenerwowana Pip z przesadnym wyszukaniem i nieudolnie starała się porzucić klasę średnią, wpadając w tanią imitację wyższych sfer. Czy kiedykolwiek na poważnie użyła określenia „sekundka”?
– Co? – spytał zbity z tropu Ravi.
– A zresztą nieważne, wybacz. – Pip nieco ochłonęła. – Wiesz, właśnie pracuję nad PR-em i...
– Nad czym?
– Projekt rozszerzony w szkole, nieobowiązkowy, poza programem... Można wybrać dowolny temat.
– Aha. Nigdy tak daleko nie zaszedłem. Rzuciłem naukę najwcześniej, jak się dało.
– Tak... I pomyślałam, że może mógłbyś odpowiedzieć na kilka pytań.
– Na jaki temat? – odparł, marszcząc ciemne brwi.
– Wiesz... Tego, co wydarzyło się pięć lat temu.
Ravi westchnął głośno, a jego usta wykrzywiły się w grymasie tłumionego gniewu.
– Po co? – wyrzucił z siebie.
– Ponieważ myślę, że twój brat tego nie zrobił. I zamierzam to udowodnić.
Pippa Fitz-Amobi
1.08.2017 r.
Dziennik projektu rozszerzonego.Wpis pierwszy
Wywiad z Ravi Singhiem, piątek po południu (przygotować pytania).
Spisać wywiad z Angelą Johnson.
Dziennik ma na celu przegląd wszelkich przeszkód, które napotykamy podczas śledztwa, opisanie poczynionych postępów oraz omówienie zrealizowanych założeń i podsumowanie ich w raporcie końcowym. Mój dziennik będzie nieco inny: mam zamiar rejestrować wszystko, co dotyczy mojego śledztwa, sprawy zarówno istotne, jak i te mniej ważne, ponieważ wciąż nie wiem, jak będzie wyglądać mój raport końcowy. Nie wiem także, co się okaże warte uwagi. Nie mam jasno sprecyzowanego celu. Potrzebuję czasu, żeby się przekonać, w jakim miejscu się znajdę pod koniec dochodzenia, i jakie wnioski będę mogła wyciągnąć z zebranego materiału (to chyba zaczyna przypominać pamiętnik!).
Mam tylko nadzieję, że nie będzie to opracowanie, które zarysowałam podczas rozmowy z panią Morgan. Obym mogła pokazać prawdę. Co naprawdę przydarzyło się Andie Bell 20 kwietnia 2012 roku? A ponieważ – jak podpowiada mi intuicja – Salil „Sal” Singh jest niewinny, kto ją zabił?
Nie mam pewności, czy uda mi się rozwikłać tę zagadkę i wskazać mordercę Andie. Nie jestem oficerem policji, który ma dostęp do tajnych materiałów sądowych. Nie jestem naiwna. Jednak liczę na to, że uda mi się odkryć nowe fakty i rzeczowe przesłanki, które doprowadzą do zakwestionowania winy Sala, a także udowodnić, że zamknięcie sprawy bez pogłębionego dochodzenia było pomyłką policji.
Moje metody pracy będą następujące: rozmowy ze wszystkimi, którzy mieli bliski związek ze sprawą, obsesyjne śledzenie podejrzanych w mediach społecznościowych i dzikie, DZIKIE domysły.
[PANI MORGAN NIE MOŻE TEGO ZOBACZYĆ!]
Pierwszym etapem niniejszego projektu jest zatem zbadanie, co przydarzyło się Andie Bell, znanej wszystkim jako Andie, i opisanie okoliczności, jakie towarzyszyły jej zaginięciu. Te informacje zamierzam pozyskać z artykułów prasowych oraz konferencji, które w tamtym czasie organizowała komenda policji.
[Tutaj wpisać wszystkie źródła. Oszczędność czasu!]
Skopiowane z pierwszej wiadomości, która pojawiła się po zaginięciu:
„Andrea Bell, lat 17, zamieszkała w Little Kilton, hrabstwo Buckingham, wyszła z domu w ostatni piątek i do tej pory nie wróciła.
Zaginiona oddaliła się z miejsca zamieszkania samochodem marki Peugeot 206 koloru czarnego. Miała przy sobie telefon. Z domu nie zabrała żadnych ubrań. Policja stwierdziła, że jej zaginięcie jest nietypowe.
Cały weekend policja prowadziła poszukiwania w okolicznych lasach. Andrea, zwana Andie, to biała kobieta o wzroście 170 centymetrów i długich blond włosach. Przypuszcza się, że tamtej nocy miała na sobie ciemne jeansy i krótki niebieski sweter[1]”.
Kolejne artykuły zawierały więcej szczegółów. Ustalono miejsce, gdzie po raz ostatni widziano Andie żywą, a także określono przybliżoną godzinę jej domniemanego uprowadzenia.
Ostatnią osobą, która „widziała Andie Bell, była jej siostra Becca. Było to 20 kwietnia 2012 roku około godziny 22.30[2]”.
Tę informację potwierdziła policja podczas konferencji prasowej we wtorek 24 kwietnia: „Dzięki zapisowi z kamery monitoringu miejskiego zamontowanej na budynku banku STN przy High Street w Little Kilton udało się ustalić, że samochód Andie odjechał spod jej domu około godziny 22.40[3]”.
Według jej rodziców, Jasona i Dawn Bellów, Andie „miała ich odebrać z wieczornego przyjęcia o godzinie 00.45”. Kiedy Andie się nie pojawiła i nie można było się z nią skontaktować, państwo Bellowie zaczęli dzwonić do jej znajomych, żeby się dowiedzieć, czy ktokolwiek wie, gdzie może przebywać ich córka. W sobotę o godzinie 03.00 „Jason Bell zadzwonił na policję i zgłosił jej [Andie] zaginięcie[4]”.
A zatem cokolwiek się stało tamtej nocy z Andie Bell, miało miejsce między godziną 22.40 a 00.45. Wklejam tutaj wczorajszą rozmowę telefoniczną z Angelą Johnson.
Rozmowa z Angelą Johnson, pracownicą biura osób zaginionych
Angela:
Słucham?
Pip:
Dzień dobry, czy rozmawiam z Angelą Johnson?
Angela:
Tak, to ja. Czy to Pippa?
Pip:
Tak, chciałam bardzo podziękować za odpowiedź na mój mejl.
Angela:
Nie ma za co.
Pip:
Czy nie ma pani nic przeciwko, żebym nagrywała naszą rozmowę? Chciałabym załączyć ją do swojego projektu.
Angela:
Nie ma problemu. Z góry przepraszam, ale mogę poświęcić ci tylko dziesięć minut. Co chciałabyś wiedzieć w kwestii osób zaginionych?
Pip:
Interesuje mnie to, co się dzieje, kiedy ktoś zgłasza czyjeś zaginięcie. Jakie są procedury i pierwsze kroki podejmowane przez policję?
Angela:
Kiedy ktoś zadzwoni pod nasz numer i zgłosi zaginięcie, policja będzie się starała ustalić jak najwięcej szczegółów w celu oszacowania stopnia ryzyka danego przypadku, zanim podejmie odpowiednie kroki. Pierwsze informacje, które są niezbędne do identyfikacji, to imię, nazwisko, rysopis, ubrania, w których dana osoba była widziana po raz ostatni; czy poruszała się pojazdem, a jeśli tak, to jakim; następnie opis okoliczności zaginięcia oraz informacja, czy podobne wypadki miały miejsce w przeszłości. Dzięki uzyskanym informacjom policja jest w stanie ustalić, czy ma do czynienia ze sprawą niskiego, średniego czy wysokiego ryzyka.
Pip:
Jakie okoliczności kwalifikują zgłoszenie jako sprawę wysokiego ryzyka?
Angela:
Na przykład młody wiek lub niepełnosprawność osoby zaginionej. A jeśli zniknięcie jest nietypowe, najprawdopodobniej tej osobie grozi niebezpieczeństwo.
Pip:
Czyli kiedy zaginiona ma siedemnaście lat, a w przeszłości nigdy nie zdarzyła jej się ucieczka z domu, sprawa zyskuje status wysokiego ryzyka?
Angela:
Zdecydowanie, szczególnie że mamy do czynienia z osobą nieletnią.
Pip:
Jakie kroki podejmuje wtedy policja?
Angela:
W takim przypadku do miejsca zamieszkania osoby zaginionej natychmiast wysyłany jest patrol. Zadaniem oficera jest zebranie kolejnych informacji, takich jak kontakty do przyjaciół, znajomych, partnera lub partnerki, przeprowadza się wywiad o stanie zdrowia, a także zaznajamia z sytuacją finansową zaginionego, na przykład numer karty kredytowej jest konieczny do śledzenia ewentualnych wypłat gotówki w bankomatach. Prosi się także o aktualne zdjęcia, a w przypadkach najwyższego ryzyka pobiera próbki DNA, które mogą posłużyć do dalszych badań kryminalistycznych. Za zgodą właścicieli domów dokonuje się również przeszukania miejsca zamieszkania, co pozwala sprawdzić, czy zaginiona osoba nie ukrywa się w jednym z pomieszczeń lub... nie została tam ukryta wbrew jej woli. Bierze się pod uwagę każdą możliwość. To standardowa procedura.
Pip:
To znaczy, że policja natychmiast sprawdza wszelkie przesłanki, które mogłyby świadczyć o tym, że osoba zaginiona padła ofiarą przestępstwa?
Angela:
Jak najbardziej. Jeśli okoliczności zaginięcia są podejrzane, oficerowie działają zgodnie z zasadą: „Tam, gdzie wątpliwości, tam możliwe morderstwo”. Oczywiście bardzo niewielki odsetek zgłoszonych zaginięć kończy się w tak tragiczny sposób. Mimo to procedura już na wstępnym etapie nakazuje zbierać wszelkie dowody tak, jakby było to postępowanie w kierunku zabójstwa.
Pip:
A jeśli po przeszukaniu głównego miejsca zamieszkania zaginionej osoby nie pojawiają się żadne niepokojące wskazówki?
Angela:
Wtedy przeczesuje się okolicę, kontaktuje z operatorem sieci telefonicznej, przepytuje sąsiadów i przyjaciół, każdego, kto może dostarczyć jakichkolwiek informacji. Jeśli zaginięcie dotyczy osoby młodej, nastoletniej, nie można zakładać, że rodzice będą znali wszystkich jej znajomych. Rówieśnicy stanowią świetną bazę kontaktów. Wiesz, chodzi o potajemne miłości, tego typu znajomości. Ważnym elementem jest również śledzenie materiałów prasowych. Relacje zawarte w mediach mogą niekiedy stanowić cenne źródło informacji.
Pip:
Rozumiem, że w przypadku zaginięcia siedemnastolatki policja dość szybko nawiązuje kontakt z jej chłopakiem i resztą znajomych?
Angela:
Ależ oczywiście. Przepytuje się jak najwięcej osób, ponieważ w przypadku ucieczki można założyć, że osoba zgłoszona jako zaginiona ukrywa się u któregoś z bliskich przyjaciół.
Pip:
Na którym etapie śledztwa policja uznaje, że od tej pory w grę wchodzi tylko poszukiwanie ciała?
Angela:
Cóż... Czas nie jest tu... Bardzo cię przepraszam, ale muszę kończyć. Wzywają mnie na spotkanie.
Pip:
Rozumiem i dziękuję za poświęcony czas.
Angela:
Jeśli jeszcze będziesz miała jakieś pytania, napisz wiadomość. Odpowiem najszybciej, jak będę mogła.
Pip:
Tak zrobię. Jeszcze raz dziękuję.
Angela:
To na razie.
W internecie znalazłam następujące statystyki:
Osiemdziesiąt procent osób zaginionych odnajduje się w ciągu 24 godzin.
Dziewięćdziesiąt siedem procent odnajduje się w ciągu pierwszego tygodnia.
Dziewięćdziesiąt dziewięć procent spraw wyjaśnia się w ciągu roku.
Zostaje jeden procent.
Jeden procent zaginionych nigdy się nie odnajdzie.
Ale jest jeszcze jedna liczba, którą należy wziąć pod uwagę: zaledwie ćwierć procent zaginięć to przypadki śmiertelne[5].
Gdzie w tym wszystkim jest miejsce Andie Bell? Nieustanne balansowanie w przedziale od 0,25 do 1 procenta. Ułamkowe oddechy, płytsze i głębsze, ograniczone do dwóch miejsc po przecinku.
Tymczasem większość uznaje, że Andie dołączyła do „Klubu 0,25”, mimo że jej ciała nigdy nie odnaleziono.
A dlaczego? Sal Singh – oto dlaczego.
Pip oderwała dłonie od klawiatury. Jej palce wskazujące zawisły nad literami „d” i „l”. Przysłuchiwała się dobiegającemu z dołu hałasowi. Uderzenie, ciężkie kroki, dźwięk trących o posadzkę pazurów, niepowstrzymany chłopięcy śmiech. Po chwili wszystko stało się jasne.
– Joshua! Dlaczego pies ma na sobie moją batikową koszulkę?! – Dał się słyszeć donośny krzyk Victora, a jego głos poszybował do pokoju Pip, przebijając pancerz dywanu.
Pip parsknęła krótkim śmiechem, wcisnęła skrót „Zapisz dokument” i zamknęła laptop. Była to ta podniosła chwila w ciągu dnia, kiedy błogi spokój przerywał huczny powrót ojca do domu. On nie potrafił być cicho. Jego szept rozbrzmiewał w drugim końcu pokoju, gromki śmiech i towarzyszące mu miarowe uderzenia dłoni w kolano zrywały domowników na równe nogi. A w każde święta, bez żadnych wyjątków, Pip budziła się, kiedy w środku nocy „bezszelestnie” się zakradał, żeby podłożyć prezenty pod choinkę. Jej ojczym był żywym zaprzeczeniem subtelności.
Tymczasem na parterze rozgrywały się dziwne sceny. Joshua biegał między pokojami, kuchnią a korytarzem, zanosząc się śmiechem. Tuż za nim podążał Barney, golden retriever, przystrojony w krzykliwą koszulkę ojca, tę w oślepiająco zielone wzory, którą przywieźli z ostatnich wakacji w Nigerii. Przeszczęśliwy zwierzak ślizgał się po wypolerowanym dębowym parkiecie, warcząc radośnie przez zęby. Szalony maraton zamykał Victor, postawny, niemal dwumetrowy mężczyzna ubrany w szary trzyczęściowy garnitur Hugo Bossa, uganiający się za chłopcem i jego psem i wyrzucający z siebie dzikie salwy śmiechu. Kreskówka domowej produkcji.
– Ludzie, ja tu próbuję odrabiać lekcje! – odezwała się Pip, w ostatniej chwili odskakując, żeby uniknąć zmiecenia przez rozpędzony ludzko-zwierzęcy tajfun.
Barney zatrzymał się na chwilę, to znaczy wyhamował łbem na jej piszczeli, po czym przygotował się do skoku na kanapę, na której po zderzeniu wylądowali Victor z Joshem.
– Cześć, słoneczko – odparł Victor, uderzając ręką w obicie.
– Cześć, tato. Tak cichutko wszedłeś, że nawet nie zauważyłam twojej obecności.
– Kochanie, jesteś zbyt mądra na odgrzewanie starych żartów.
Pip usiadła na kanapie. Czuła, jak poduchy to zapadają się, to unoszą pod jej udami, poruszane falującym rytmem zadyszki, która wciąż wstrząsała Joshem i jego tatą. Chłopiec zaczął grzebać palcem w prawej dziurce nosa, a Victor szybkim ruchem odepchnął jego dłoń.
– Jak ci minęły te dni? – zapytał Victor, sadzając Josha przy grze planszowej o piłkarzach, w którą chłopiec grał wcześniej.
Pip ocknęła się z zamyślenia. Słyszała już to wszystko w samochodzie, kiedy odwoziła Josha z klubu. Słuchała w roztargnieniu jednym uchem, kiedy trener na zastępstwie z niedowierzaniem wpatrywał się w jej liliowobiałą skórę po tym, jak wskazała, który z dziewięciolatków to jej brat. „Tak, jestem jego siostrą”, potwierdziła.
Powinna była przywyknąć do powłóczystych spojrzeń ludzi próbujących zrozumieć jej rodzinne powiązania, liczby i niejasne słowa wyryte na jej drzewie genealogicznym. To oczywiste, że ten wielki Nigeryjczyk był jej ojczymem, a Joshua – przyrodnim bratem. Jednak Pip nie lubiła tych określeń, były zbyt zimne, techniczne. Ludzie, których kochasz, nie są równaniem matematycznym, nie można ich obliczyć, dodać, odjąć, trzymać na wyciągnięcie ręki z dokładnością dwóch miejsc po przecinku. Victor i Josh to nie trzy ósme, nawet nie czterdzieści procent rodziny. Byli nią w stu procentach. To tata i nieznośny braciszek.
Jej biologiczny ojciec, po którym nosiła nazwisko Fitz, zginął w wypadku samochodowym, kiedy Pip miała dziesięć miesięcy. I chociaż niekiedy zdarzało jej się przytakiwać z uśmiechem, gdy matka pytała, czy pamięta, jak ojciec nucił przy myciu zębów albo jak śmiał się, kiedy drugim wypowiedzianym przez nią słowem była „kupa”, nie pamiętała go wcale. Czasem bywa, że pamiętamy nie dla siebie, tylko po to, aby ktoś się uśmiechnął. Takie kłamstwa są dozwolone.
– A jak ci idzie z projektem? – Victor odwrócił się do niej, ściągając koszulkę z psiego grzbietu.
– W porządku – odparła. – Na razie sprawdzam okoliczności i spisuję przemyślenia. Dzisiaj rano widziałam się z Ravim Singhiem.
– I co?
– Był zajęty, ale powiedział, żebym przyszła w piątek.
– Ja bym nie szedł – odezwał się Josh ostrzegawczo.
– Dlatego że jesteś przedwcześnie osądzającym, niedojrzałym chłopcem, który wciąż wierzy, że światłami drogowymi sterują mieszkające w nich małe ludziki. – Pip spojrzała na niego z pobłażaniem. – Singhowie nie zrobili nic złego.
– Joshua – wtrącił się Victor – wyobraź sobie, że wszyscy osądzają cię tylko dlatego, że twoja siostra coś przeskrobała.
– Ona skrobie tylko prace domowe.
Pip chwyciła poduszkę i zręcznym ruchem cisnęła nią prosto w twarz brata. Victor złapał chłopca w chwili, gdy ten próbował odegrać się na siostrze, i zaczął łaskotać go w boki.
– Dlaczego mama jeszcze nie wróciła? – spytała Pip i do twarzy wciąż zakleszczonego w ojcowskim uścisku Josha przystawiła stopę w grubej skarpecie, jeszcze bardziej go tym rozdrażniając.
– Prosto po pracy pojechała na spotkanie Czytelniczego Klubu Wesołych Mamusiek – odparł Victor.
– To znaczy, że... dzisiaj na kolację pizza? – zasugerowała Pip.
I w jednej chwili między rodzeństwem opadł bitewny kurz. Oboje znów grali w tej samej drużynie. Chłopiec zerwał się na równe nogi i zarzucił siostrze ramiona na szyję, zerkając błagalnie na ojca.
– Niech wam będzie – skapitulował Victor i z uśmiechem poklepał syna po plecach. – Od czegoś musi rosnąć dupa.
– Tato! – jęknęła Pip, przeklinając siebie, że nauczyła go tego wyrażenia.
Pippa Fitz-Amobi
2.08.2017 r.
Dziennik projektu rozszerzonego.Wpis drugi
Na podstawie samych artykułów prasowych trudno ustalić przebieg późniejszych wydarzeń z wieczoru, kiedy zaginęła Andie Bell. Niektóre luki będę musiała zapełnić swoimi domysłami i plotkami, zanim obraz wykrystalizuje się dzięki kolejnym wywiadom. Mam nadzieję, że Ravi i Naomi, bliscy przyjaciele Sala, będą mogli mi pomóc.
Według tego, co powiedziała Angela, po zebraniu zeznań od członków rodziny Andie i dokładnym przeszukaniu ich domu policja najprawdopodobniej zaczęła przepytywać przyjaciół zaginionej.
Po gruntownym przekopaniu się przez historię profili na Facebooku doszłam do wniosku, że najlepszymi przyjaciółkami Andie były niejakie Chloe Burch oraz Emma Hutton. A oto dowód:
Te wpisy pojawiły się dwa tygodnie przed zniknięciem Andie. Zdaje się, że ani Chloe, ani Emma już nie mieszkają w Little Kilton. [Wysłać prywatną wiadomość? Spytać, czy zgodzą się pogadać przez telefon?]
W pierwszy weekend po zaginięciu (21 i 22 kwietnia) Emma i Chloe wiele zrobiły, żeby nagłośnić sprawę na Twitterze pod hasłem #szukamyAndie. Chyba nie jest zbyt dużym nadużyciem założenie, że policja skontaktowała się z obiema dziewczynami jeszcze w piątek w nocy lub sobotę rano. Jakie były ich zeznania, tego nie wiem. Może uda mi się do nich dotrzeć.
Natomiast wiadomo, że policja rozmawiała z ówczesnym chłopakiem Andie. Nazywał się Sal Singh, lat 18, razem z Andie miał zacząć naukę w ostatniej klasie liceum. Oficerowie skontaktowali się z nim w sobotę. Komisarz Richard Hawkins potwierdził, że przesłuchanie Salila Singha odbyło się 21 kwietnia. Pytano go, gdzie przebywał poprzedniej nocy, szczególnie w godzinach przypuszczalnego zaginięcia Andie[6].
Tamtej nocy Sal znajdował się w towarzystwie przyjaciół w domu Maksa Hastingsa. Razem z nim byli tam: Naomi Ward, Jake Lawrence, Millie Simpson i sam Max. W przyszłym tygodniu muszę potwierdzić te informacje u Naomi, ale zdaje się, że Sal zeznał, jakoby opuścił dom Maksa około godziny 00.15 i poszedł do siebie. Jego ojciec (Mohan Singh) potwierdził, że „Sal wrócił do domu około godziny 00.50[7]”. Uwaga: Według Google odległość między domem Maksa (Tudor Lane) a Sala (Grove Place) to jakieś pół godziny marszu.
Podczas weekendu, po przesłuchaniu wszystkich, którzy tamtego wieczoru bawili się w domu Maksa, policja potwierdziła prawdziwość zeznań Sala. Wydrukowano plakaty z wizerunkiem zaginionej. W niedzielę rozpoczęły się wywiady wśród sąsiadów[8].
W poniedziałek około stu wolontariuszy pomagało policji w przeczesywaniu okolicznych lasów. Widziałam materiał z wiadomości telewizyjnych: ludzie szli zwartym szeregiem, wykrzykując imię zaginionej. Później tego samego dnia widziano, jak ekipa kryminologów wchodzi do domu państwa Bellów[9]. A we wtorek wszystko się zmieniło.
Uznałam, że do opisu wydarzeń tego dnia, a także następnych, najlepiej przyjąć porządek chronologiczny, mimo że my, mieszkańcy miasteczka, poznaliśmy wiele szczegółów, które nie pasowały do tego porządku.
Późny poranek: Naomi Ward, Max Hastings, Jake Lawrence i Millie Simpson w czasie lekcji skontaktowali się z policją i oświadczyli, że złożyli fałszywe zeznania. Przyznali, że Sal nakłonił ich do kłamstwa, a w noc zaginięcia Andie Bell opuścił dom Maksa około godziny 22.30.
Nie mam pewności, jakie procedury obowiązują w takich okolicznościach, ale przypuszczam, że od tego momentu Sal stał się głównym podejrzanym.
Tymczasem nigdzie nie można go było znaleźć. Sal nie pojawił się w szkole, nie było go również w domu. Nie odbierał telefonu. Z późniejszych przecieków dowiadujemy się, że tego poranka Sal wysłał wiadomość do swojego ojca, mimo że nie odpowiadał na żadne połączenia przychodzące. Prasa nazwała ten esemes „wyznaniem”[10].
We wtorek wieczorem jeden z członków ekipy poszukującej Andie znalazł w lesie ludzkie zwłoki. Był to Sal. Popełnił samobójstwo.
Prasa nigdy nie podała sposobu, w jaki chłopak odebrał sobie życie, jednak dzięki sile szkolnych plotek poznałam przyczynę jego śmierci (jak zresztą wszyscy uczniowie naszego liceum). Sal poszedł do lasu nieopodal swojego domu, zażył dużą dawkę pigułek nasennych, a głowę owinął torebką foliową, którą dla pewności związał na szyi taśmą elastyczną. Udusił się po utracie przytomności.
Tego wieczoru podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez policję nie padło ani jedno słowo o Salu. Śledczy wyjawili jedynie kilka faktów dotyczących zapisów z miejskiego monitoringu. O godzinie 22.40 kamera zarejestrowała, jak samochód Andie odjeżdża spod jej domu[11]. W środę pojazd został znaleziony przy bocznej drodze osiedlowej (Romer Close).
Dopiero w następny poniedziałek głos zabrała rzeczniczka prasowa komendy policji, oznajmiając: „Dysponujemy nowymi informacjami dotyczącymi śledztwa w sprawie Andie Bell. W wyniku przeprowadzonego śledztwa oraz szczegółowej analizy kryminalistycznej mamy mocne podstawy, żeby przypuszczać, że młody człowiek, Salil Singh, lat 18, był zamieszany w uprowadzenie oraz zabicie Andie Bell. Zebrane dowody wystarczyłyby do podjęcia decyzji o jego natychmiastowym aresztowaniu i oskarżeniu, gdyby podejrzany nie zmarł przed wszczęciem procedury określonej prawem. Obecnie policja nie poszukuje kolejnych osób mogących mieć ewentualny związek ze zniknięciem Andie, jednocześnie wysiłki służb koncentrują się na odnalezieniu ciała zaginionej. Nasze myśli kierują się ku rodzinie Bellów, którą prosimy o przyjęcie wyrazów najgłębszego współczucia. Wszyscy jesteśmy zdruzgotani tym, co się wydarzyło”.
Zebrane dowody były następujące:
Przy ciele Sala znaleziono telefon Andie.
Badania kryminalistyczne wykazały ślady krwi Andie pod paznokciami środkowego i wskazującego palca prawej dłoni Sala.
Krew dziewczyny znajdowała się także w bagażniku jej samochodu.
Odciski palców Sala, obok tych należących do Andie i pozostałych członków rodziny Bellów, wykryto na tablicy rozdzielczej oraz kierownicy pojazdu[12].
Jak przyznała policja, dowody były dostatecznie obciążające, żeby postawić Sala w stan oskarżenia. Ponadto nie ma żadnych wątpliwości, że w tym przypadku sąd wydałby wyrok skazujący. Jednak nie doszło do żadnego procesu, nie zapadł żaden wyrok. Sal nie żył. I nie mógł się bronić. W kolejnych tygodniach prowadzono dalsze poszukiwania w lasach otaczających Little Kilton. Do akcji wykorzystano psy tropiące. Nurkowie przeszukali rzekę Kilbourne. Ciała Andie nie odnaleziono.
Sprawę zaginięcia Andie Bell oficjalnie zamknięto w połowie czerwca 2012 roku[13]. Według prawa sprawę można administracyjnie zamknąć, jeśli dokumentacja uzupełniająca zawiera dowody wystarczające do obciążenia podejrzanego w przypadku, gdyby ten nie zmarł przed zakończeniem dochodzenia. Śledztwo może zostać wszczęte ponownie, jeśli pojawią się nowe dowody lub wskazówki mogące się przyczynić do rozwoju sprawy[14].
Krótki przerywnik kinowy: kolejny film o superbohaterach, do którego obejrzenia zmusił nas Josh, stosując szantaż emocjonalny. Ale ponieważ w sprawie Andie Bell i Sala Singha został mi do opracowania tylko jeden, już ostatni rozdział, mogłam sobie na to pozwolić.
Osiemnaście miesięcy od oficjalnego zamknięcia sprawy Andie Bell policja złożyła raport na ręce miejscowego koronera. W podobnych przypadkach to do niego należy decyzja o dalszym postępowaniu w sprawie ewentualnego zabójstwa. Podejmuje się ją, biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo, że dana osoba rzeczywiście nie żyje, a także czas, jaki upłynął od jej zaginięcia.
Następnie, zgodnie z paragrafem 15 Ustawy o koronerach i sędziach przysięgłych z 1988 roku, na biurko ministra sprawiedliwości trafia podanie o wszczęcie śledztwa bez kluczowego dowodu w postaci ciała. W przypadku nieodnalezienia zwłok będzie się ono opierać głównie na dowodach dostarczonych przez policję oraz opinii starszych oficerów śledczych o domniemanej śmierci osoby zaginionej. Dochodzenie w sprawie śmierci skupia się na przyczynach medycznych oraz okolicznościach, w jakich nastąpił zgon, i „nie ma na celu postawienia zarzutów lub pociągnięcia kogokolwiek do odpowiedzialności karnej[15]”.
Po zakończeniu dochodzenia w styczniu 2014 roku koroner wydał werdykt stwierdzający zabójstwo będące wynikiem bezprawnego i nielegalnego czynu. Sporządzono akt zgonu Andie Bell[16]. Orzeczenie koronera dokładnie oznaczało, że ofiara została pozbawiona życia w wyniku „zabójstwa, morderstwa, dzieciobójstwa lub niebezpiecznego prowadzenia pojazdu[17]”.
Tutaj wszystko się kończy.
Andie Bell oficjalnie została uznana za zmarłą, mimo że jej ciała nigdy nie odnaleziono. Biorąc pod uwagę okoliczności, możemy domniemywać, że orzeczenie koronera odnosi się do morderstwa. Po zakończonym dochodzeniu Koronna Służba Prokuratorska wydała oświadczenie, w którym czytamy: „Sprawa przeciwko Salilowi Singhowi opierałaby się na poszlakach oraz dowodach kryminalistycznych. W gestii prokuratury nie leży ustalenie, czy Salil Singh zabił Andie Bell, czy nie. Ta kwestia byłaby rozstrzygnięta przez ławę przysięgłych[18]”.
A zatem mimo że nie doszło do żadnego procesu, żaden z ławników nie powstał i drżącym od emocji głosem, zaciskając spocone dłonie, nie ogłosił: „My, ława przysięgłych, uznajemy oskarżonego winnym”; mimo że Sal nigdy nie mógł się bronić, był winien przestępstwa. Nie z punktu widzenia prawa, ale w każdym innym sensie.
Kiedy pytam ludzi w miasteczku, co się stało z Andie Bell, bez zastanowienia odpowiadają: „Zabił ją Salil Singh”. Nie „prawdopodobnie”, nie „przypuszczalnie”, nie „rzekomo”, nie „zdaje się”. On to zrobił, mówią wprost. Sal Singh zabił Andie.
A ja nie jestem taka pewna...
[Następny wpis – jak wyglądałaby sprawa Sala, gdyby trafiła do sądu. Drążenie i szukanie luk].
Przypisy
[1]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-54774390.
[2]http://www.thebuckinghamshiremail.co.uk/news/crime-4839.
[3]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-69388473.
[4] Forbes, Stanley, 2012, Zabójstwo Andie Bell. Historia prawdziwa, „Kilton Mail”, 29 kwietnia 2012, 1‒4.
[5]http://www.findmissingperson.co.uk/stats.
[6]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-78355334.
[7]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-78355334.
[8] Forbes, Stanley, Trwają poszukiwania zaginionej dziewczyny, „Kilton Mail”, 23 kwietnia, 1‒2.
[9]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-56479322.
[10]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-78355334.
[11]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-69388473.
[12]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-78355334.
[13]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-87366455.
[14] Krajowe normy dotyczące przestępczości, https://www.gov.co.uk/government/uploads/system/uploads/attachment_data/file/99584773/ncrs.pdf.
[15]http://www.inquest.uk/help/handbook/7728339.
[16]http://www.dailynewsroom.co.uk/AndieBellInquest/report57743.
[17]http://www.inquest.uk/help/handbook/verdicts/unlawfulkilling.
[18]http://www.gbtn.co.uk/news/uk-england-bucks-95322345.