Sette Minuti - Rozalia Trawińska - ebook
NOWOŚĆ

Sette Minuti ebook

Trawińska Rozalia

4,0

433 osoby interesują się tą książką

Opis

Annabelle Leroux nigdy nie znała bezpieczeństwa. Od dziecka uciekała w świat muzyki, by zagłuszyć domowe koszmary. Teraz, gdy ma osiemnaście lat, zostaje wystawiona na sprzedaż – jak przedmiot pozbawiony wartości.

 

Raphael Barricelli, bezwzględny capo Cosa Nostry, pragnie władzy i szacunku, których jeszcze nie zdobył. Wie, że potrzebuje kobiety, która u jego boku stanie się symbolem siły. Dlatego kupuje Annabelle – dziewczynę, która miała być tylko narzędziem w jego grze.

 

Ona miała być niewinną marionetką. On – nieugiętym władcą bez serca. Ale los bywa przewrotny. W świecie pełnym krwi, zdrad i przemocy, między nimi rodzi się coś, co może zniszczyć nie tylko ich samych, ale i całą mafię.

 

Mroczny romans, który udowadnia, że serce potrafi być najgroźniejszą bronią.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 567

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Stargard 2025

Rozalia Trawińska

Wydawnictwo Black Dragon

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część tej publikacji nie może być kopiowana, reprodukowana ani rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

All rights reserved

Uwaga!

Książka przeznaczona wyłącznie dla czytelników 18+.

Zawiera opisy mogące zostać uznane za drastyczne, niepokojące lub moralnie kontrowersyjne. Czytasz na własną odpowiedzialność.

redakcja i korekta:

Daria Raczkowiak (@daria.raczkowiak.korekta)

tłumaczenie i opracowanie włoskie:

Faustyna Giera

okładka, skład i łamanie, konwersja:

Szymon Bolek (Studio Grafpa, www.grafpa.pl)

www.wydawnictwoblackdragon.pl

@wydawnictwoblackdragon

@balbina_ros

ISBN 978-83-977652-1-4

!

OSTRZEŻENIE

Książka zawiera wiele drastycznych scen. Należą do nich:

Nekrofilia

Jedzenie ludzkiego mięsa

Handel kobietami

Szczegółowe opisy brutalnych morderstw

Przemoc psychiczna

Przemoc fizyczna

Sceny erotyczne.

Nie popieram tego, co dzieje się w książce. Nie utożsamiam się z bohaterami i ich zachowaniami. Jest to tylko i wyłącznie fikcja literacka. Czytelniku, jeśli nie odstraszyło Cię ostrzeżenie, śmiało zacznij czytać, ale zanim to zrobisz, naszykuj chusteczki higieniczne, bo zapewniam, będą potrzebne.

Dla ludzi dobrych, ale skrzywonych. Mam nadzieję, że znajdziecie swojego pomiędzyludzia.

PLAYLISTA

David Kushner – Hero

Damiano David – Born With a Broken Heart

Lady Gaga, Bruno Mars – Die With A Smile

Benson Boone – Death Wish Love

Sia – Saved My Life

Eurythmics, Annie Lennox, Dave Stewart – Sweet Dreams

Umberto Tozzi e Monica Bellucci – Ti Amo

Sia – Bird Set Free

David Kushner – Love Is Going To Kill Us

BELLA CIAO

David Kushner – Empty Bench

Paris Paloma – Labour

Saint Mesa – Lion

Rozdział 1

La torta di compleanno

Annabelle

Po kąpieli mamusia pomogła mi ubrać piżamę w księżniczki. Umyłam zęby, a zaraz po tym mama zaczęła suszyć moje długie brązowe włosy. Siedziałam na krześle i patrzyłam na jej odbicie w lustrze. Znów była smutna i zamyślona. Mama często była smutna. Często też malowała się na fioletowo. Ręce i twarz. Gdy pewnego razu zapytałam, czy coś się stało, odpowiedziała, że teraz taki makijaż jest w modzie, ale gdy ukradłam jej kosmetyki i tak samo się pomalowałam, zaczęła płakać i zmywać mi mój makijaż. A przecież też chciałam być modna. Chciałam być taka jak ona. Gdy zaczęła pleść mi warkocz, postanowiłam się odezwać.

– Mogę jeszcze kolorować? Nie jestem zmęczona. – Mama zamrugała parę razy, w ten sposób zawsze wracała do mnie myślami. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie.

– Możesz, ale tata niedługo wróci, wiesz? – zapytała, chociaż nie byłam pewna, czy oczekuje odpowiedzi. Przecież wiedziała, że wiem, kiedy tata wraca. Nie lubiłam, gdy przebywał w domu. Wtedy mama zawsze była jeszcze smutniejsza. Nie powiedziałam nic, tylko lekko kiwnęłam głową. Gdy skończyła robić mi fryzurę, pocałowała czubek mojej głowy. Zeszłam z krzesła i pobiegłam do szafki. Wyciągnęłam kolorowanki, kredki oraz pisaki. Położyłam wszystko na stoliku, usiadłam na krześle i zaczęłam rysować, starając się nie wyjeżdżać za czarne linie. Szło mi coraz lepiej. Mama uklękła przy stoliku i patrzyła na moje dzieło. Spojrzałam na nią, byłam ciekawa, czy jej się podoba.

– Jestem z ciebie naprawdę dumna, kochanie – powiedziała cicho, a ja poczułam przyjemne ciepło, które zaczęło rozlewać się po moim ciele, zaczynając od klatki piersiowej.

– Może narysuje coś dla ciebie? Może wtedy nie będziesz smutna? – Zatraciłam się dalej w kolorowaniu, nie zwracając uwagi na to, jakie słowa wypływają z moich ust. Po chwili poczułam jak mama zakłada mi słuchawki na uszy. Robiła to, odkąd pomalowałam się jej kosmetykami.

– Włączę ci teraz piosenki, dobrze? Nie wychodź z pokoju i idź zaraz spać, zgoda?

– Dobrze, mamo – odpowiedziałam, nadal kolorując.

– Bardzo cię kocham, zawsze o tym pamiętaj. – Spojrzałam na nią i przytuliłam się do niej, uważając, by nie pobrudzić jej pisakiem.

– Też cię kocham. – Pocałowała moje czoło, a gdy się od niej odsunęłam, włączyła piosenki i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Znowu ukradłam mamie kosmetyki. Teraz chciałam się pomalować, podobnie jak została pomalowana porcelanowa lalka, którą znalazłam. Była naprawdę piękna. Mama w tym czasie robiła obiad, a gdy przyszła po mnie, bym poszła go zjeść, zobaczyła lalkę i mnie, pomalowaną tak samo jak ona… Była bardzo zła.

– Ta lalka nie jest twoja, Annabelle. Nigdy więcej się nie maluj, nie tak. – Zaczęła zmywać mój makijaż. Tarła wacikiem tak mocno, że aż zaczęła mnie boleć skóra na twarzy.

– Mamo, ale ona jest naprawdę ładna… – wyszeptałam, starając się nie dać po sobie poznać, że robi mi krzywdę. Nie chciałam, żeby mi ją zabrała. Trzymałam ją więc kurczowo w dłoniach, ale mama ją wyrwała i rzuciła o ścianę, przez co porcelanowa głowa lalki roztrzaskała się na kawałki.

– Jest brzydka, Annabelle. Bardzo brzydka – powiedziała łamiącym się głosem i zaczęła płakać. Czy to była jej lalka? Była zła, że ją wzięłam? Dlaczego jej się nie podobała? Dlaczego płacze? Nie miałam odwagi, by o to zapytać.

Mama resztę mojego makijażu zmyła delikatniej. Gdy kończyła, chwyciłam mokry wacik i przyłożyłam do jej fioletowego policzka. Nie podobała mi się, gdy była tak pomalowana. Wyglądała ładniej bez tych fioletowych plam. Po chwili zamknęła oczy. Położyła dłoń na mojej znacznie mniejszej dłoni i wtuliła w nią swój policzek.

– Ten makijaż nie zejdzie tak szybko, kochanie.

Słuchawki stały się moją codziennością i przyjacielem, od momentu gdy tata zaczął pracować z domu. Wychodził tylko, gdy naprawdę musiał. Mama się go bała. Nieraz widziałam, jak się kłócili. Nie słyszałam o co, bo zawsze miałam włożone słuchawki do uszu i leciała w nich muzyka, ale oni chyba sądzili, że skoro nie słyszę, to również nie widzę. A ja widziałam wszystko. Tata bił mamę i krzyczał na nią. Teraz wiedziałam, co to za fioletowe plamy na jej ciele. Mnie nigdy nie zrobił krzywdy. Zawsze, gdy stawałam przed nią, odpuszczał. Przynajmniej tak mi się wydawało, bo kolejnego dnia mama była w naprawdę złym stanie. Broniąc ją, pogarszałam jej stan, bo nie mogłam wchodzić do ich pokoju, nie wiedziałam co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Dlatego zrezygnowałam po trzecim razie. Nie broniłam jej. Bałam się, że mama przeze mnie umrze, a chciałam, żeby żyła.

Dziś są moje osiemnaste urodziny. Ojciec wyszedł z samego rana, więc zostałam sama z mamą. Cieszyłam się, że jesteśmy same. Przynajmniej, gdy wstałam i zorientowałam się, że nie ma jego samochodu. Późniejszy widok matki sprowadził mnie na ziemię.

– Zamówiłam tort na twoje urodziny z twojej ulubionej cukierni, ale nie mam, jak go odebrać… Czy mogłabyś po niego pójść? – zapytała moja rodzicielka, gdy skończyłyśmy jeść obiad.

Wczoraj obroniłam mamę przed ojcem pierwszy raz od wielu lat. Dziś nie była w stanie nawet ustać sama na nogach. Ciągle musiała się czegoś podpierać, a gdy chciałam jej pomóc, jak zwykle protestowała. Mimo makijażu, który miała na sobie, widziałam jej nowe siniaki. Zaczęła się malować, gdy zapytałam, czy uciekniemy od ojca, czy zostawimy go, bo wiem, że ją bije. Sądziła, że tona pudru jest w stanie zakryć fioletowe plamy, ale była w błędzie. Miała czterdzieści lat, a wyglądała znacznie starzej nawet w makijażu.

– Pójdę. – Uśmiechnęłam się delikatnie i przytuliłam się do niej. Czułam, jak zaczyna się powoli trząść, więc wiedziałam, że to odpowiedni moment, by się od niej odsunąć. Nie chciałam doprowadzić jej do płaczu. Poszłam więc do swojego pokoju. Chwyciłam telefon, wsunęłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. Zeszłam na parter i ubrałam trampki. Florence wyszła na korytarz, dając mi pieniądze.

– Bardzo cię kocham, zawsze o tym pamiętaj. – Wyczytałam z jej ust, bo w słuchawkach leciał utwór „Hero” Davida Kushnera.

– Też cię kocham – odpowiedziałam, po czym schowałam pieniądze do kieszeni i wyszłam z domu.

Nie przytuliłam jej. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, już nie będzie potrafiła powstrzymać łez. Od jakiegoś czasu właśnie tak reagowała na moją bliskość, dlatego uznałam, że będę trzymać dystans. Nie chciałam, by przeze mnie płakała. Nie chciałam dobijać jej jeszcze bardziej.

Do miasta miałam kawałek, więc wiedziałam, że droga mi trochę zajmie. Mieszkaliśmy na obrzeżach Paryża. Wokół naszego domu nie było praktycznie niczego. Jako dziecko nie rozumiałam, dlaczego nie mamy sąsiadów. Ale zrozumiałam to, gdy jako nastolatka przypadkiem znalazłam papiery dotyczące kupna działek, znajdujących się dookoła naszego domu. Ojciec nie chciał, by inni wiedzieli, co robi mamie. Alessandro Leroux był potworem w ludzkiej postaci, a Florence nie miała odwagi, by go zostawić i zacząć wszystko od zera, ze mną. Powtarzała, że to tata nas utrzymuje, że same nie damy rady, a on i tak nas znajdzie.

Nie zapraszałam do domu znajomych. Właściwie nigdy ich nie miałam. Ojciec posiadał wiele znajomości, więc załatwił mi nauczanie zdalne. Znałam trzy języki: francuski, angielski i włoski. Nie rozumiałam jednak, po co mi znajomość języka włoskiego. Ale matka mówiła, że muszę go znać, jednak nie wyjaśniła dlaczego, a ja nigdy tego nie drążyłam.

Nie miałam też nigdy chłopaka. Nie miałam, gdzie go poznać. Nie wiem nawet, jak to jest się zauroczyć. Czasami, gdy słuchałam miłosnych piosenek, wyobrażałam sobie, jak wygląda taka relacja. Ale szybko wracałam na ziemię. Miłosne piosenki były kłamstwem. Miłość nie istniała. Przestałam w nią wierzyć, oglądając niemal codziennie, jak ojciec znęca się nad matką.

Po paru długich minutach weszłam w końcu do małej cukierni. Wyciągnęłam słuchawki z uszu. Starsza kobieta stała za ladą i uśmiechnęła się ciepło, gdy tylko mnie zobaczyła. Odwróciła się w stronę dużej lodówki i wyciągnęła tort urodzinowy. Spakowała go w karton i położyła na ladzie.

– Wszystkiego najlepszego, słoneczko. – Uśmiech nigdy nie schodził jej z twarzy, przez co i na mojej pojawiał się podobny, zawsze gdy ją widziałam. Wiedziała, że nie jestem za bardzo rozmowna, więc nigdy nie ciągnęła mnie za język.

– Dziękuję. – Wyciągnęłam pieniądze z kieszeni i położyłam na ladzie. – Reszty nie trzeba – odpowiedziałam jak zwykle pogodnie. Ojciec miał dużo pieniędzy, więc nie zbiednieje. Wsunęłam jedną słuchawkę do uszu, po czym usłyszałam:

– Mam nadzieję, że spełnią się wszystkie twoje marzenia. Zasługujesz na naprawę wiele.

Wiedziałam, że mówi to dlatego, bo jest dobrą osobą, a nie z powodu tego, że za każdym razem odmawiam reszty. Uniosłam delikatnie kąciki ust, wsunęłam drugą słuchawkę do ucha i chwyciłam karton. Wyszłam z cukierni, ruszając w drogę powrotną.

Idąc, zaczęłam się zastanawiać, jakie tym razem będę miała życzenie urodzinowe. Wiedziałam, że czeka mnie dmuchanie świeczek, bo kobieta z cukierni na prośbę matki, zawsze je dołącza do tortu. Każdego roku chciałam, by mama w końcu była szczęśliwa. Zawsze oddawałam swoje życzenie dla niej, bo zasługiwała na wszystko, co najlepsze. Czy miałam inne marzenia? Chyba nie. Nigdy o tym nie myślałam. Może powinnam zacząć marzyć o szczęśliwym dla siebie zakończeniu, bo Florence nigdy nie będzie go miała. Nie chciała go mieć, skoro przez tyle lat nie zostawiła ojca. Ja natomiast nie chciałam w tym wiecznie tkwić. Pragnęłam się wyrwać, poznać lepszy świat, ale jednocześnie nie potrafiłam jej zostawiać. Nie miałam odwagi. A gdybym to zrobiła, zjadłyby mnie wyrzuty sumienia.

W oddali widziałam już swój dom. Zmarszczyłam lekko brwi, dostrzegając dwa czarne samochody. Jedno z nich należało do ojca, a drugie? Nie spodziewaliśmy się gości. Nic o tym nie wiedziałam. Może to niespodzianka?

Zaciekawiona tym faktem, przyspieszyłam kroku. Wiedziałam, że pewnie są w salonie, bo to tam zwykle rodzice siedzieli, gdy ktoś przyjeżdżał. Weszłam do domu. Z emocji nawet nie wyjęłam słuchawek z uszu. Zapomniałam także o butach. Tak szybko jak weszłam do salonu, tak szybko się zatrzymałam. Pomieszczenie było zdemolowane, jakby przeszło przez nie tornado. Spojrzałam w bok. Miałam wrażenie, że moje serce się zatrzymało, a cała zawartość żołądka podeszła do gardła.

Martwe ciało Florence Leroux znajdowało się na kanapie, a na niej leżał mój półnagi ojciec. Moja matka miała rozwaloną głowę, z której płynęła krew i patrzyła się pustym wzrokiem w ścianę. Mój ojciec zamordował ją i nawet po jej śmierci nie dał jej spokoju. Pieprzył jej zwłoki, a ja na to patrzyłam. Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić, ani zareagować w inny sposób. Pudełko z tortem stało się nagle zbyt ciężkie, bym je mogła trzymać dalej. Upuściłam je na podłogę i dopiero wtedy Alessandro zdał sobie sprawę z mojej obecności. Spojrzał na mnie, zaczął się śmiać, ale nie przerywał, wręcz przeciwnie. Wchodził w nią z większą siłą. Zadowolony skierował wzrok na punkt za mną i uśmiechnął się szeroko. Momentalnie poczułam ukłucie w szyi, a zaraz po tym nastała ciemność.

Rozdział 2

Roma

Annabelle

Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nigdy nie miałam takiej migreny, jak dziś. Przetarłam dłońmi powieki i z trudem je otworzyłam. Natychmiast zorientowałam się, że nie jestem u siebie w domu. Podniosłam się szybko, aby usiąść, jednak to był błąd, bo w głowie aż mi zapulsowało. Próbowałam sobie przypomnieć, co się stało i to również był cholerny błąd. Przed oczami miałam ojca pieprzącego zwłoki matki, jej pusty wzrok i zadowolony wyraz twarzy Alessandro. Mogłam się spodziewać, że Florence prędzej czy później zostanie zamordowana z rąk tego tyrana, ale nie sądziłam, że wykorzysta ją nawet martwą.

Gdybym wiedziała wcześniej, co się stanie, nie poszłabym po tort. Nie założyłabym słuchawek, bo przez nie nie słyszałam jej ostatnich słów skierowanych do mnie. Nie wypuściłabym jej z objęć, mimo że płakałaby w moje ramię, chociaż nie byłam pewna, czy to zmieniłoby bieg wydarzeń. Gdybym wiedziała, co się stanie, z samego rana kazałabym jej spakować najważniejsze ciuchy i razem byśmy uciekły. W końcu ojca nie było w domu, miałyśmy szansę. Nie wiem, gdzie byśmy poszły, ale byłybyśmy wolne, a ona wciąż żywa. Nie czułam smutku czy żalu, ale miałam wyrzuty sumienia, że nie ochroniłam jej, tak jak ona chroniła mnie przez osiemnaście lat.

Spojrzałam w dół i w całej tej paskudnej sytuacji odetchnęłam, bo wciąż miałam na sobie swoje ciuchy. Nie wykorzystali mnie. Nie wiedziałam, gdzie jestem, co tutaj robię, ale plusem był fakt, że wciąż zostałam w ubraniu. Zawsze szukałam plusów, mimo że sytuacja była okropna.

Rozejrzałam się po pokoju, nie był zbyt duży, ale dość ładny. Zadbany. Nie znajdowało się tutaj nic poza łóżkiem, fotelem i toaletką, na której i tak nie było kosmetyków. Były otwarte drzwi prowadzące do łazienki i drugie, zapewne na korytarz. Na fotelu leżały majtki i na jego oparciu przewieszono białą sukienkę. Nie było butów. Pokój pozbawiony został także okna i oświetlała go jedynie lampka nocna.

Chciałam wstać z łóżka, ale gdy tylko zsunęłam nogi na podłogę, usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza. Skierowałam wzrok w kierunku drzwi, które po chwili się otworzyły i weszła do nich kobieta. Od razu włączyła światło. Mogłam śmiało stwierdzić, że była koło czterdziestki. Nie miała na sobie makijażu, ale była naprawdę ładna. Chyba nieco starsza od Florence, ale niezwykle zadbana, więc wyglądała na młodszą od niej. Moja matka przeszła dużo w swoim życiu, zdecydowanie zbyt wiele jak na czterdzieści lat.

Kobieta zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na mnie wzrokiem, który wyraźnie mówił, że ona tego nie chce i bardzo mi współczuje.

– Gdzie jestem? – zapytałam z lekką chrypką, przez co musiałam odchrząknąć. To było pierwsze, o co musiałam zapytać. Właściwie mogłam wybrać inne pytanie, ale nie wiedząc dlaczego, wybrałam właśnie te.

– We Włoszech, a dokładniej w Rzymie – odpowiedziała wymijająco. Miałam masę innych pytań. Co tutaj robię? Co się ze mną stanie? Co się dzieje? Ale ostatecznie żadne z nich nie wypłynęło z moich ust.

– W łazience są podstawowe kosmetyki do higieny. Wykąp się, umyj włosy i wysusz. Zostaw je rozpuszczone. Jeśli masz makijaż, zmyj go dokładnie. Ubierz się w to, co dla ciebie przygotowano. Przyjdę po ciebie za pół godziny – powiedziała w taki sposób, jakby wypowiadała już te zdania wiele razy. Jakby to była regułka, którą musiała się nauczyć na pamięć, przez co wiedziałam, że nie mogę protestować. Lepiej robić to, co każe. Nie czekała na moje słowa czy jakąkolwiek reakcję, po prostu wyszła z pokoju i znów zamknęła drzwi na klucz.

Podniosłam się automatycznie z łóżka i ruszyłam do łazienki. Znajdował się w niej sedes, umywalka, lustro i prysznic. Przygotowano nową szczoteczkę do zębów, pastę, żel pod prysznic, szampon i odżywkę do włosów, papier toaletowy, ręczniki, suszarkę i szczotkę. Rozebrałam się. Nie było pralki ani kosza na pranie, więc zostawiłam swoje ciuchy na podłodze. Weszłam do kabiny prysznicowej i włączyłam ciepłą wodę. Wiedziałam, że nie mam zbyt dużo czasu, a trochę mi zajmie suszenie długich, gęstych włosów, więc umyłam się na tyle szybko, jak tylko pozwalał mi ból głowy. Wytarłam się starannie, umyłam zęby, rozczesałam włosy, po czym je wysuszyłam. Weszłam do pokoju, założyłam gładką bieliznę, a gdy zakładałam sukienkę, drzwi znów się otworzyły i do środka weszła ta sama kobieta.

– Musimy iść.

Nic nie mówiąc, ruszyłam w jej kierunku. Razem wyszłyśmy na ciemny korytarz. Szłam boso, a dźwięk jej szpilek odbijał się echem od ścian, przez co moja głowa znów dała o sobie znać. Mimo że nie czułam strachu, serce waliło mi jak szalone. Za dużo widziałam w swoim życiu, by teraz się bać. Za dużo złego mnie spotkało, bym teraz potrafiła okazywać zdenerwowanie. Za dużo przeszła moja matka, bym się teraz poddała. Ale to nie było takie proste bez słuchawek w uszach. Miałam je zawsze, tutaj jednak odczuwałam ich brak. Dzięki muzyce radziłam sobie z emocjami, dlatego próbowałam przypomnieć sobie chociaż jedną melodię, którą mogłabym w myślach odtwarzać non stop. Kobieta nagle się zatrzymała na samym końcu korytarza, więc i ja zrobiłam to samo.

– Przyjdę po ciebie, gdy spotkanie się skończy. – Otworzyła wielkie drzwi. Wiedziałam, że się boi. Florence bała się Alessandro, więc znałam ten ton głosu.

Bez protestów weszłam do ogromnej jadalni. Na środku stał duży stół z jedzeniem, a na nim siedem zastaw. Dopiero gdy usłyszałam urywany oddech, spojrzałam na jedną ze ścian, przy której stało sześć wystraszonych dziewczyn. Byłam kolejną, siódmą. Każda z nas miała inny kolor sukienki, ale fason taki sam: prosty, długi, bez żadnych udziwnień.

– Chyba powinnyśmy usiąść przy stole. – Zauważyłam, siląc się na delikatny uśmiech. Okazanie strachu będzie je tylko nakręcało, a z tego mogą być kłopoty. Wiedziałam, że robiąc to, co powinno się w danej sytuacji, pogarsza się ją. Nie powinnam panikować i zachowywać się tak jak one, bo to tylko wszystko skomplikuje. Tak jak nie powinnam stawać w obronie mamy, bo ojciec katował ją jeszcze bardziej przez to, że zachowałam się tak, jak powinnam.

Podeszłam do stołu. Zauważyłam karteczki z imionami przy każdej zastawie. Usiadłam na swoim miejscu i patrzyłam na dziewczyny, które spoglądały na mnie tak, jakbym postradała zmysły. Możliwe, że tak właśnie było.

– Nauczono mnie, by nie postępować tak jak się powinno, jak powinien normalny człowiek, bo będzie tylko gorzej. Dlatego bądźcie nienormalne tak jak ja i zajmijcie swoje miejsca, proszę – wytłumaczyłam spokojnie. Dopiero po chwili dziewczyny kolejno, jedna za drugą, zaczęły odchodzić od ściany i siadać na swoich miejscach. To tak jakby jedna ciągnęła za sobą drugą. Bo skoro ja to zrobiłam, to one też mogą.

Siedziałyśmy wszystkie przy stole, ale żadna nie miała odwagi sięgnąć po coś do jedzenia. Zrobiłam to pierwsza, bo jestem nienormalna i głodna. Nałożyłam sobie porcję makaronu i zaczęłam jeść. Nie musiałam na nie patrzeć, by wiedzieć, że wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia. W końcu sięgnęły po wybrane potrawy, nakładając je na talerze i również dołączyły do jedzenia. Pierwsze kęsy brały ostrożnie, jakby próbowały, czy nie ma w tych daniach trucizny. Ale chyba żadna trucizna nie jest wyczuwalna w jedzeniu? Być może się mylę. Nie znam się na tym, ale trochę bawiła mnie ich ostrożność, bo przecież ludzie, przez których tu jesteśmy, i tak muszą mieć jakieś plany dotyczące nas. Większe bądź mniejsze, ale na pewno nie jesteśmy tutaj po to, by tylko jeść. Jeśli chcieliby nas zabić, na sto procent nie zrobiliby tego w taki sposób.

Gdy talerz każdej z nas był pusty, po paru kolejnych minutach ciszy, otworzyły się drzwi. Nie spodziewałam się zobaczyć w nich kobiety, którą już miałam okazję tutaj spotkać. Do środka wszedł mężczyzna. Z pewnością kręcił się koło sześćdziesiątki, bo wątpię, że to życie go tak sponiewierało. Spojrzał na każdą z nas i uśmiechnął się szeroko. Wiedziałam, że ten uśmiech nie przyniesie nic dobrego. Widziałam u ojca niemal identyczny, gdy broniłam mamę.

– Będziecie tutaj przez kilka dni. Będziecie dostawały jedzenie o danych godzinach. Będziecie miały zrobioną depilację laserową i zbada was ginekolog, by mieć pewność, że jesteście czyste. – Nie owijał w bawełnę. Pierwsze co przyszło mi do głowy, że to burdel. Zostaniemy prostytutkami, bo nic innego nie przychodziło mi na myśl i chyba wolałam nie wiedzieć, czy moje przypuszczenia są słuszne.

– Dlaczego? – zapytała jedna z dziewczyn.

– Po co to wszystko? – dopytała druga. Mężczyzna zaczął się śmiać, jakby spodziewał się tych pytań, jakby czekał wieki, by móc na nie odpowiedzieć.

– Bo każda kupiona zabawka, w każdej chwili musi być gotowa do użytku.

To nie burdel. Zostaniemy sprzedane. Przełknęłam ślinę, czując jak wszystko co przed chwilą trafiło do mojego żołądka, chce się z niego wydostać.

– Gdy będziemy mieli pewność, że każda z was jest czysta, odbędzie się aukcja – dodał.

Chciałam wtopić się w krzesło, na którym siedziałam, nawet jeśli mieliby szpachelką zdzierać z drewna moje resztki. Jedna z dziewczyn zaczęła panikować, dosłownie dostała ataku. Druga rozpłakała się. Trzecia chyba się wyłączyła. Pozostałe trzy zaczęły się wydzierać, jakby to jakoś miało pomóc. A ja? Ja po prostu wszystko obserwowałam, starając się nie zwymiotować.

– Radzę oszczędzać siły, bo będą wam potrzebne.

Nie wyobrażałam sobie trafić do kogoś, kto „będzie mnie używał jak zabawkę”. Nie w ten sposób chciałam trafić w ręce mężczyzny. Facet wyszedł, a my zostałyśmy same dosłownie przez trzy sekundy, gdyż po chwili do środka weszło siedem kobiet. Jedną z nich rozpoznałam. Od razu wstałam, podchodząc do niej. Chciałam już wrócić do pokoju, zamknąć się w tych czterech ścianach i po prostu tam siedzieć. Nie spodziewałam się żadnych atrakcji prócz tych, o których mówił. Szłam z kobietą do samego pokoju ramię w ramię. Myślałam, że mnie zamknie i zostawi samą, ale weszła do środka.

– Dlaczego jesteś tak spokojna? Inne dziewczyny… – zaczęła mówić, jednak przerwałam jej od razu.

– Zachowują się tak, jak każdy normalny człowiek by się zachował, a ja wiem, że to się nie opłaca. Nie w tym świecie. – Po jej minie mogłam stwiedzić, że nie spodziewała się takich słów, ale nie miałam zamiaru kłamać.

– Ile złego już doświadczyłaś? – Te pytania nie były regułką. Po prostu ciekawością, może w jakimś stopniu troską? Nie chciałam jej mówić o wszystkim. Nie wiedziałam, czy mogę. Też bałam się, że może to w jakimś stopniu wykorzystać, żeby mnie złamać. Facet z jadalni z pewnością by to zrobił. Nie wyglądał na przyjemnego.

– Mogłabym dostać tabletkę przeciwbólową? Okropnie boli mnie głowa. – Celowo zmieniłam temat. Kobieta westchnęła, ale ostatecznie przytaknęła. Wyszła z pokoju, po czym wróciła ze szklanką wody oraz tabletką. Chwyciłam małą pastylkę, włożyłam ją do ust, popiłam wodą, a ona odebrała mi szkło i znów zaczęła mówić.

– Musiałam zabrać twoje prywatne ciuchy. Przyjdę po ciebie, gdy nastanie pora kolacji, a gdy będziesz jeść, zostawię tutaj piżamę i ubrania na jutro. Rano przed śniadaniem przyjdę poinformować cię, że masz pół godziny. Robisz to samo co dziś. – Kiwnęłam głową w geście zrozumienia. – Nie zdziw się, jeśli niektórych dziewczyn nie będzie na kolacji – powiedziała, ruszając do wyjścia, a ja zmarszczyłam lekko brwi.

– Dlaczego miałoby ich nie być?

Spojrzała na mnie zza ramienia i uśmiechnęła się wymownie.

– Bo musimy znać swoje miejsce, nie rzucać się w oczy i robić to, co do nas należy. Nawet jeśli nam się to nie podoba, nie możemy mówić o tym głośno – oznajmiła, po czym wyszła z pokoju tak szybko, jakby właśnie jej czas tutaj się skończył. Zrozumiałam, że była taka jak my. Zrozumiałam, że oni działają podobnie do mojego ojca. Za moje „wybryki”, czyli stawanie w obronie mamy, ona dostawała potrójnie. On ją karał przeze mnie. Teraz one zostaną ukarane, bo rzucały się w oczy i były zbyt widoczne.

Usiadłam na łóżku, chwyciłam kołdrę i owinęłam się nią szczelnie. Oparłam się o zagłówek, zamykając mocno oczy. Nie odczuwałam zmęczenia, ale czułam, że muszę odpocząć psychicznie.

– Ile chcesz wrzucić monet? – zapytała mama, a ja nie wiedziałam, jakie ma to znaczenie. Czy to ważne, ile się ich wrzuci? – To Fontanna di Trevi, skarbie. Jeśli wrzucisz jedną, z pewnością wrócisz do Rzymu. Dwie monety mają zapewnić miłość. A trzy małżeństwo lub naprawdę dobrą pracę. Ale nieważne, ile wrzucisz, to ma przynieść ci też szczęście – wytłumaczyła spokojnie i wyciągnęła trzy monety. Chwyciłam jedną, a ona była zdziwiona moim wyborem.

– Nie chcesz miłości? – Pokręciłam głową na jej pytanie.

– Ty mnie kochasz, to mi wystarczy. – W jej oczach zaczęły zbierać się łzy. Pociągnęła nosem i uśmiechnęła się ledwo widocznie.

– A dlaczego nie wybrałaś trzech?

– Nie chcę ślubu, jeśli ma to być ktoś taki jak tata. Nie chcę dobrej pracy, bo tata taką ma i jest zły. – Szybko starła pojedynczą łzę, która płynęła po jej policzku. – Tutaj jest naprawdę ładnie, chciałabym tu kiedyś wrócić. – Zamknęłam oczy i wrzuciłam monetę do fontanny. Mama natychmiast mnie przytuliła i zaczęła płakać.

Po chwili starłam łzę, która wydostała się spod moich powiek. Chciałam wrócić do Rzymu, do Włoch, ale nie tak. Wiedziałam, że nikt nie będzie mnie szukał. Ojciec z pewnością ma jakieś wytłumaczenie dotyczące tego, gdzie jesteśmy. Każdy uwierzy w jego bajkę, w końcu jest szanowanym biznesmenem w Paryżu. Jemu trzeba wierzyć.

Rozdział 3

Fra

Annabelle

Nadeszła pora kolacji.

– Jak masz na imię? – zapytałam, gdy kobieta prowadziła mnie do jadalni.

– Beatrice… – wyszeptała, więc mogłam się domyślić, że nie powinna tego mówić.

Kobieta otworzyła drzwi, więc weszłam do środka. Spojrzałam na trzy dziewczyny, które siedziały przy stole. Pozostałych trzech nie było. Zajęłam miejsce, ale nie nałożyłam jedzenia. Czekałam, aż będziemy wszystkie, chociaż wiedziałam, że one mogą tu dziś nie dotrzeć. Po chwili jedna z dziewczyn chwyciła pieczywo i zaczęła nakładać sobie jajecznicę.

– Nie czekamy na pozostałe? – zapytałam, a ona natychmiast zaprzeczyła ruchem głowy.

– Nie przyjdą. Wcześniej byłam tutaj pierwsza, ty weszłaś ostatnia. Kolejność pozostałych dziewczyn też się zgadza. Ta trójka wypadła z kolejki – rzuciła bez emocji.

Wsród nas była dziewczyna, która dostała ataku paniki. Nie wiedziałam, czy dali jej coś na uspokojenie. Ale patrząc na jej obojętność, tak mogło być. Nie powiedziałam nic więcej. Zrobiłam sobie kanapkę i zaczęłam jeść. Dwie pozostałe również przygotowywały sobie jedzenie. Nie pytałam o nic, co było z nimi związane. Nie chciałam nic o nich wiedzieć. Nie teraz, gdyż zapewne nasze drogi zaraz się rozejdą i już więcej się nie spotkamy. Pożegnanie kogoś, kogo się właściwie nie zna, nie jest bolesne. A jeśli któraś z nas wypowie chociażby na głos swoje imię, przy rozłące może pojawić się jakiś żal, chociażby dlatego, że nie usiądziemy już razem przy jednym stole. To idiotyzm, wynikający z sytuacji, w jakiej się znajdujemy, ale wiedziałam, że tak właśnie może być.

Wytarłam usta chusteczką, gdy skończyłam jeść. Czekałam, aż one skończą, a gdy tak się stało, drzwi się otworzyły. Nie wszedł do środka mężczyzna, a kobiety które się nami „zajmowały”.

Poszłam do Beatrice i razem z nią wzdłuż korytarza. Otworzyła drzwi mojego pokoju, a gdy weszłam do środka, usłyszałam ciche:

– Dobranoc.

– Dobranoc – odpowiedziałam od razu, chociaż wiedziałam, że bez słuchawek nie będzie dobra. Kobieta zamknęła drzwi na klucz. Poszłam umyć zęby i przebrałam się w piżamę, która faktycznie na mnie czekała. Nie brałam prysznica, wiedząc, że będę musiała go wziąć z samego rana. Nie miałam balsamu, więc skóra zrobiłaby się sucha i brzydka. Położyłam się na materacu. Przykryłam się pościelą i odwróciłam tyłem do drzwi. Zamknęłam oczy. Chciałam zasnąć i najlepiej nigdy się nie obudzić, ale zdawałam sobie sprawę, że to mało prawdopodobne. To byłoby zbyt proste, ale tak byłoby lepiej. Znów mogłabym przytulić mamę.

Po tej myśli przyszły kolejne.

Czy ona jest już szczęśliwa? Może znów płacze, gdy wie, co się ze mną stanie? Sprawiam jej przykrość? Jest na mnie zła, że nie zdołałam jej uratować? Może wiedziała, co się stanie i dlatego wysłała mnie do cukierni? Może w postaci ducha nawiedza ojca i się na nim mści? To by było coś.

– Możesz ze mną zostać jeszcze chwilę? Boję się zasnąć, pod moim łóżkiem chyba są potwory… – wyszeptałam ze wstydem. Wstydziłam się, że się boję.

– Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam. Kiedy przyszły? – zapytała zdziwiona i nadal głaskała mnie po włosach.

– Chyba podczas ostatniej burzy – skłamałam. Nie miałam odwagi jej powiedzieć, że mam koszmary odkąd pierwszy raz zobaczyłam, jak tata ją bije.

– Skarbie, potwory nie istnieją – powiedziała pewnie, ale ja nie dałam się przekonać.

– Tata jest potworem. – Sądząc po widocznym bólu w jej oczach zorientowała się, że widziałam jak ją krzywdzi. Tak jak wcześniej klęczała przy brzegu łóżka, tak teraz usiadła na podłodze.

– Ludzie dzielą się na dobrych, złych i tych pomiędzy.

– Pomiędzy? – Nic nie rozumiałam.

– Ludzie dobrzy nie krzywdzą nikogo, ale zwykle są krzywdzeni przez złych ludzi.

– Czy wtedy oni stają się źli?

Zaprzeczyła głową.

– Nie, skarbie. Stają się tymi pomiędzy, nie pokazują, że są dobrzy. Krzywdzą złych ludzi, by więcej nie skrzywdzili tych dobrych. Na pierwszy rzut oka mogą wyglądać groźnie, czasami nawet są groźni, ale nie skrzywdzą tych, którzy są dla nich ważni.

Uśmiechnęłam się szeroko. Nie byłam pewna, czy dobrze zrozumiałam, ale mimo to powiedziałam:

– Gdy dorosnę, chciałabym mieć takiego swojego pomiędzyludzia. Ja jestem dobra, zawsze będę dobra, bo nie pozwolisz, by ktoś mnie skrzywdził. A mój pomiędzyludź skrzywdzi tatę, bo on krzywdzi ciebie, a jak krzywdzi ciebie, mnie też to boli. – Mamy warga lekko zadrżała, ale z całych sił starała się nie rozpłakać.

– Ale twój pomiędzyludź też został kiedyś skrzywdzony. Musiał być, by być tym pomiędzy. – Zmarszczyłam lekko brwi, próbując znaleźć jakieś rozwiązanie.

– Wiem, że cię boli, gdy cię krzywdzi, ale… Może pokocham mojego pomiędzyludzia i wtedy będzie go mniej boleć? – pomyślałam na głos. – Ciebie kocham i jesteś tutaj ze mną, taka dobra… Więc chyba przez to, że cię kocham, nie boli cię tak bardzo. – wyjaśniłam.

Mama nie powiedziała nic. Wsunęła mi słuchawki do uszu, włączyła muzykę i pocałowała w czoło. Zostawiła włączoną lampkę nocną i wyszła z pokoju. Odwróciłam się tyłem do drzwi i zamknęłam oczy.

– Nie boję się was potwory. Będę miała swojego pomiędzyludzia, który wszystkich was skrzywdzi.

Obudziło mnie włączone światło. Przykryłam głowę pościelą i jęknęłam żałośnie.

– Wstawaj. Masz pół godziny, Annabelle. – Usłyszałam Beatrice i zaraz zamykane drzwi. Westchnęłam przeciągle, wstając powoli z łóżka. Ruszyłam do łazienki. Zrobiłam dokładnie to samo co poprzedniego dnia – toaleta, prysznic, mycie zębów i suszenie włosów. Ubrałam się w białą sukienkę, a po chwili do środka weszła kobieta. Wyszłam z nią na korytarz. Ruszyłam w znanym mi kierunku.

– Czy będziemy mogły chwilę porozmawiać po śniadaniu? Chciałabym cię o coś poprosić – zapytałam niepewnie.

– Oczywiście.

Otworzyła drzwi, więc weszłam do środka. Przy stole siedziały wszystkie dziewczyny. Tylko trzy, z którymi jadłam kolację, odwróciły się w moją stronę. Zajęłam swoje miejsce, po czym zaczęłyśmy jeść. Ukradkiem zerkałam na pozostałe. Chciałam się doszukać na ich skórze fioletowych plam i siniaków. Właściwie nie chciałam, bo lepiej, żeby tego nie było, ale chciałam wiedzieć, jaka kara czeka nas wszystkie jeśli będziemy się „stawiać.”

– Co wam zrobili? – Wszystkie spojrzały na mnie jak na idiotkę.

– Nie wypada o to pytać – odezwała się jedna z tych cichych, na co przewróciłam oczami.

– Nie wypada pytać normalnemu człowiekowi, ja jestem nienormalna i chce wiedzieć, jak was ukarali. Tak na przyszłość. – Wzruszyłam ramionami i wsunęłam kawałek chleba do ust. Czy zachowałam się jak suka? Tak, chyba tak. Ale musiałam wiedzieć, co mnie czeka w razie nieposłuszeństwa.

Po chwili jedna z dziewczyn odwróciła się i zsunęła z ramion sukienkę, by było widać jej plecy. Miała na środku wytatuowane słowo „TOY”, czyli w języku angielskim „zabawka”. Chciałam zapytać, dlaczego nie po włosku, skoro jesteśmy we Włoszech, ale nie miałam pojęcia, czy one o tym wiedzą. Nie chciałam też ściągać na Beatrice kłopotów. Dziewczyna poprawiła sukienkę i usiadła na swoim miejscu.

– Im bliżej aukcji, tym lżejsze kary, bo wszystko musi się zagoić – wymamrotała druga z ukaranych. Każda z nich straciła apetyt, ale ja nie. Taka kara była zdecydowanie mniej bolesna od tego, co Alessandro zafundował Florence. Może i dziewczyny były w jakiś sposób poniżone, ale patrząc na to, jak się zachowywały, na miejscu tego faceta też bym się wkurwiła. Zachowały się jak idiotki, mimo moich wcześniejszych słów. Miałam wrażenie, że cztery dziewczęta miały naprawdę schrzanione dzieciństwo, a pozostała trójka żyła jak bułka w maśle.

Dopiero gdy skończyłam jeść, drzwi się otworzyły. Spojrzałam w ich kierunku i odetchnęłam, widząc Beatrice z resztą kobiet, a nie tamtego faceta. Wstałam od stołu i razem z nią poszłam do swojego pokoju. Gdy tylko zamknęła za nami drzwi, odwróciłam się w jej kierunku.

– Czy mogłabym dostać słuchawki i coś, z czego mogłabym odtwarzać muzykę? – Zadałam pytanie, o którym wspominałam wcześniej. Zmarszczyła się lekko, ale wyglądała też na zaskoczoną.

– Każda z nas może wynegocjować dla was jedną rzecz, o którą poprosicie, ale wy musicie dać im coś w zamian. Co oferujesz? – Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Dlaczego nie powiedziała mi o tym wczoraj? Może same nie mogą o tym mówić, dopiero gdy padnie konkretne pytanie o daną rzecz?

– Nie będę stwarzać problemów, pyskować i się wychylać, gdy znów zrobi się małe zamieszanie. Będę robić to, co chcą, ale naprawdę potrzebuję tych słuchawek. Bez nich nie będę potrafiła być niewidoczną, tak długo jakbyście chcieli. To pomaga mi się wyciszyć, nie wpadać w panikę… Błagam. – Widziałam, jak Beatrice bije się z myślami.

– Możesz wynegocjować cokolwiek chcesz, a ty prosisz o słuchawki… To niedorzeczne – odpowiedziała, a ja wzruszyłam lekko ramionami. Nie miałam pojęcia, o co prosiły inne kobiety, czy w ogóle o coś prosiły, ale dla mnie słuchawki były priorytetem. – Zdajesz sobie sprawę, że twój kupiec nie musi się zgodzić na słuchawki? Jak wtedy sobie poradzisz?

Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Zwykle rozstawałam się z słuchawkami, gdy byłam z mamą i wspólnie coś robiłyśmy. I o ile mogę wytrzymać bez nich kilka godzin, tak nie jestem pewna, czy wytrzymam resztę życia.

– Nie mam pojęcia – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a ona westchnęła.

– Zobaczę, co da się zrobić, ale i tak będziesz mogła ich używać tylko w pokoju.

– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się delikatnie. Jeśli uda jej się przekonać tego faceta, będę jej dozgonnie wdzięczna.

– Wzięłaś kąpiel przed śniadaniem? – zapytała, a ja przytaknęłam wymownie.

– Dobrze, teraz muszę cię zabrać na depilację. Po wszystkim przyjdę po ciebie i przyprowadzę cię tutaj. Jeśli nie będziesz miała sił, by iść na obiad, zostaniesz w pokoju, ale na kolacji musisz być.

Przełknęłam ślinę, na myśl, że miałabym się przed kimś rozebrać.

– Jak to wygląda? Ta cała depilacja? – dopytałam. Zawsze się goliłam golarką i nawet przez myśl mi nie przyszło, by spróbować innych sposobów.

– To depilacja laserowa. Z racji, że depiluje się całe ciało, po wszystkim możesz czuć się zmęczona i obolała.

– A miejsca intymne? – wypaliłam od razu, a Beatrice spojrzała na mnie podejrzliwie.

– Również. „Każda zabawka musi być gotowa do użytku”, czyli kupiec nie będzie czekał, aż się ogolisz. – Otworzyła drzwi i wskazała dłonią na korytarz. Wyszłam z pokoju, a Beatrice znalazła się przede mną. Szłam za nią.

Nikt nigdy nie widział mnie nagiej. Przed nikim się nie rozebrałam, nawet do bielizny. A teraz czekała mnie depilacja całego ciała. Miałam tylko nadzieję, że będzie to kobieta. Nie wyobrażałam sobie rozebrać się przed mężczyzną.

– Gdy będziesz przebywać tutaj, będę dla ciebie negocjować różne dobre rzeczy. Nie myśl o tym, co się dzieje, ale o tym, że być może już czekają na ciebie słuchawki. – Usłyszałam, po czym kiwnęłam głową, chociaż wiedziałam, że nie będę o tym myśleć. Jeśli się nastawię, że te słuchawki faktycznie są w pokoju, a ich nie będzie… Nie wiem, co zrobię, ale to nie będzie zwykłe rozczarowanie.

Beatrice otworzyła drzwi do gabinetu. Weszłam do środka i gdy zobaczyłam kobietę, odetchnęłam w duchu. Gdy zostałyśmy same, uśmiechnęła się, chcąc dodać mi otuchy.

– Rozbierz się i połóż. To trochę potrwa. Może trochę boleć, a po wszystkim możesz czuć dyskomfort, ale jutro powinno być w porządku. – Podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz.

Drżącymi dłońmi ściągnęłam sukienkę, którą miałam na sobie. Zssunęłam też majtki. Położyłam się na leżance i zamknęłam oczy, próbując się wyłączyć i nie myśleć o tym, że jestem naga.

– Gdy z czasem pojawią się pierwsze włoski, musisz poinformować o tym kupca. Jeśli będzie chciał, to on zapisze cię na ponowny zab… – powiedziała kobieta.

Nie słuchałam jej. Nie potrafiłam. W głowie odtwarzałam „Sweet dreams” Eurythmics, bo to był utwór, który mama uwielbiała.

Robiłam z mamą ciasteczka i nie dowierzałam. Nuciła piosenkę pod nosem. Chyba miała dziś dobry dzień, bo nigdy tego nie robiła. Uśmiechała się inaczej niż zwykle. Chyba naprawdę się cieszyła, nie udawała.

– Co śpiewasz? – zapytałam cicho. Nie chciałam, żeby przestawała, bo lubiłam jej głos.

– „Sweet Dreams”, uwielbiam tę piosenkę – powiedziała wesoło, a ja nie rozumiałam.

– Dlaczego nie śpiewasz jej częściej, skoro tak bardzo ją lubisz? Przecież jak ja coś lubię, to robię to cały czas.

– Bo nie było okazji. – Wykroiła kolejne ciasteczko.

– A dziś jest jakaś okazja? – Przecież nie miała urodzin, moich również dziś nie było.

– Tata rano wyjechał na kilka dni, skarbie. Jesteśmy same, to okazja do świętowania – wyjaśniła, a ja słysząc, że taty nie ma, natychmiast się do niej przytuliłam. Objęła mnie, nie zwracając uwagi, że pewnie pobrudziłam ją mąka i lepkimi od ciasta dłońmi. Wiedziałam, że teraz odpocznie, że nie będzie płakać przez te kilka dni, że będzie przez chwilę szczęśliwa i to była moja okazja do świętowania.

– Skończyłam – odezwała się kobieta, wyrywając mnie z mojego transu. Otworzyłam oczy i byłam zdezorientowana. Jak to skończyła? Dopiero co się przecież położyłam.

– Tak szybko? – Zaśmiała się cicho.

– Wyłączyłaś się na dobre, ale wykonywałaś polecenia. Na początku trochę się bałam, że nie będziesz reagować, ale dałyśmy radę. – Zmarszczyłam brwi, ale się nie odezwałam. – Możesz się ubrać, twoja opiekunka zaraz przyjdzie. – Zapewne mówiła o Beatrice.

Wstałam z leżanki i zachwiałam się. Nie czułam dyskomfortu ani bólu. Nie czułam kompletnie nic. Dosłownie.

– Czy to normalne? – spytałam, bo nie miałam pojęcia, czy tak powinno być. Miałam wrażenie, że nie mam…

– Popsikałam ci miejsce intymne sprayem łagodzącym. Może być odrętwiałe przez kilka godzin, ale czucie niedługo wróci. Nie martw się. – Podała mi majtki oraz sukienkę. Ubrałam się, po czym od razu usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Kobieta przekręciła klucz i do środka weszła Beatrice. Uśmiechnęła się na mój widok i chwyciła moje przedramię.

– Dziękuję, Lucy – powiedziała do kobiety i obie wyszłyśmy z gabinetu. Przez uczucie drętwienia szłam wolniej. Miałam wrażenie, że zaraz padnę na tym korytarzu jak długa. Bo jak mam iść, skoro nie czuję tego, z czego nogi wychodzą?

– Za godzinę jest obiad. Będziesz chciała go zjeść, czy dopiero przyjdziesz na kolację?

– Kolację – odpowiedziałam od razu. Nie wyobrażałam sobie teraz usiąść na drewnianym, twardym krześle.

– Dobrze.

Weszłyśmy do pokoju. Pomogła mi podejść do łóżka, a ja zobaczyłam na nim słuchawki i odtwarzacz MP3. Na jego widok miałam ochotę zapiszczeć z radości. Przytuliłam ją, a ona cała zesztywniała na ten gest.

– Dziękuję… – wyszeptałam, po czym odsunęłam się od niej. Spojrzałam na jej twarz. Po jej policzku płynęła jedna samotna łza. Gdy już miałam zapytać, co się stało, czy zrobiłam coś nie tak, Beatrice ruszyła do wyjścia.

– Odpocznij – rzuciła na odchodne.

Rozdział 4

L’ospite

Annabelle

Podłączyłam słuchawki do MP3. Uśmiechnęłam się szeroko, słysząc melodię pierwszej piosenki. Nie znałam tego utworu, ale był przyjemny. Nieważne, jaki utwór leciał w słuchawkach, ważne jednak, że słyszę muzykę. I naprawdę doceniałam, że Beatrice udały się te „negocjacje”.

Położyłam się na łóżku, przykryłam się kocem i zamknęłam oczy. Nie byłam przyzwyczajona do kabli, które wychodzą ze słuchawek, bo zwykle miałam te bezprzewodowe, ale nie miałam prawa narzekać. Zabieg depilacji był naprawdę męczący, chociaż nie robiłam właściwie nic. Muzyka działała na mnie kojąco, więc zasnęłam od razu.

Rodzice mieli dziś gościa. Nie mogłam wychodzić z pokoju, dopóki nikt po mnie nie przyjdzie. Nie wiedziałam, co to za gość, ale mama z tatą kłócili się poprzedniego dnia i dzisiejszego ranka. Czy to taki sam potwór jak tata? Ale jeśli tak, to czy dla niego mama ubrałaby mnie w najładniejszą sukienkę i zrobiłaby tak piękną fryzurę?

Siedziałam na brzegu łóżka i bujałam nogami w powietrzu w rytm muzyki, która leciała w moich słuchawkach. Do pokoju weszła mama i uśmiechnęła się smutno. Wyjęłam słuchawki z uszu.

– Chodź, kochanie. – Wyciągnęła dłoń w moją stronę, więc od razu do niej podeszłam, chwytając mocno za rękę. Zeszłyśmy na dół i weszłyśmy do salonu. Tata siedział w fotelu, a obok niego jakiś pan, którego nie znałam.

– Dzień dobry – odezwałam się i usiadłam razem z mamą na kanapie.

– Dzień dobry. Ty jesteś Annabelle? – Kiwnęłam nieśmiało głową. Rozmawiali o mnie? – Słyszałem, że byłaś w Rzymie. Jak ci się podobało? Wrzuciłaś monetę do fontanny? – zapytał, a ja, będąc szczęśliwa, zaczęłam odpowiadać. Tata nigdy o nic nie pytał, więc cieszyłam się, że ktoś się mną interesuje, oprócz oczywiście mamy.

– Tak, bardzo. Było super, Rzym bardzo mi się podoba. Nawet zamówiłam pizzę i to sama, potrafię też mówić po włosku – powiedziałam na jednym wdechu i podekscytowana mówiłam dalej. – Fontanna jest ogromna i naprawdę piękna. Wrzuciłam jedną monetę, bo chciałabym tam jeszcze kiedyś wrócić i też chciałabym być szczęśliwa. – Zmarszczył lekko brwi na moje słowa.

– Teraz nie jesteś? – Wiedziałam, że nie mogę powiedzieć, że nie, bo wiem co tata robi mamie, dlatego skłamałam.

– Jestem, ale nie wiem, co będzie za parę lat. – Wzruszyłam lekko ramionami, a mężczyzna zaśmiał się głośno.

– Masz rację. Jesteś bardzo mądrą dziewczynką. A teraz zadam ci bardzo ważne pytanie. – Przytaknęłam i poprawiłam się na siedzeniu, jakbym miała zostać odpytywania przez nauczyciela w trakcie wideorozmowy. – Gdybyś mogła wybrać jedną rzecz, z którą nie rozstała byś się nigdy… Nawet za osiem lat, co to by było? – Pokręciłam głową.

– Chyba nie rozumiem.

Uśmiechnął się lekko.

– Wyobraź sobie, że jesteś już dorosła. Masz osiemnaście lat. Czy jest coś co wiesz, że będzie z tobą tak długo? Coś z czymś nie będziesz potrafiła się rozstać, na przykład w czasie wyjazdu? Jakiś przedmiot, nieważne co to jest – wytłumaczył spokojnie.

– Słuchawki i muzyka – odpowiedziałam od razu, a jego uśmiech się poszerzył.

Obudziłam się z walącym sercem i usiadłam na łóżku. Próbowałam sobie przypomnieć, jak wyglądał ten mężczyzna, ale nie potrafiłam. Czy to ten sam, który mówił nam, co się z nami stanie? Gdy spałam z muzyką w słuchawkach, mój umysł trochę płatał mi figle. Nie wiedziałam, czy to sen, czy wspomnienie, bo kilka z nich nie pamiętałam. Ale jeśli to wspomnienie… To nie może być przypadek, że on o to zapytał. Mama wiedziała, co się ze mną stanie? Dlatego tak się kłóciła z tatą? Jeśli tak, dlaczego nie uciekła razem ze mną? Mówiła, że mnie kocha… Czy kochała naprawdę, czy tylko tak mówiła?

Nawet nie zarejestrowałam, kiedy zaczęłam płakać. Wytarłam mokre policzki i w tym samym momencie otworzyły się drzwi, a do środka weszła Beatrice. Zapewne jest pora kolacji. Wyciągnęłam słuchawki z uszu.

– Pora iść na kolację. Przyniosłam ci ładowarkę do MP3. – Beatrice uniosła kabel z kostką. Nie pytała dlaczego płacze, mimo że zauważyła. Może to i dobrze. Nie wiedziałam, czy powinnam jej powiedzieć, skoro sama nie byłam pewna, czy to miało miejsce.

Bez słowa ruszyłam z nią na korytarz i do jadalni. Tam również się nie odezwałam. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam jeść, wiedząc, że jestem ostatnia i tylko na mnie czekają. Jak bardzo Alessandro mnie nienawidził, skoro tutaj wysłał? Dlaczego krzywdził tylko mamę, nie mnie? Nie mógł, czy nie chciał?

– Jednak jesteś normalna? – rzuciła jedna z dziewczyn, która zrobiła zamieszanie pierwszego dnia.

– Co? – zapytałam zdezorientowana, a ona zaczęła się śmiać.

– Wyłączyłaś się, a zwykle miałaś coś do powiedzenia – oznajmiła rozbawiona. Chciała mi dogryźć, czułam to. Gdyby nie fakt, że obiecałam, że nie będę się wychylać i robić zamieszania, na pewno bym jej wyrwała kłaki z głowy, nie patrząc na nic.

– To nie ja mam wytatuowane na plecach dużymi literami słowo „zabawka”, więc zamilcz. – Jej mina zrzedła, a ja czułam satysfakcję. Skoro ona mogła zachowywać się jak suka, ja również.

– Potrafię zachowywać się jak normalny człowiek. Umiem wyrazić swoje zdanie jak normalny człowiek. I jak normalny człowiek rozkocham w sobie kupca do tego stopnia, że zapomni o tym, że jestem zabawką, nie będzie się bawił. A ty? Co Ty zrobisz oprócz zachowywania się jak chora umysłowo zdzira?

Wiedziałam, że próbuje wyprowadzić mnie z równowagi, ale się nie dam. Miała zbyt duże mniemanie o sobie i trzeba było je trochę przyciąć. Miałam gdzieś, że zapewne straci kontrolę i zrobi zamieszanie, a z pewnością to uczyni, bo nie wyglądała na taką, która potrafi się kontrolować.

Pochyliłam się lekko w jej stronę i z uśmiechem na ustach wyszeptałam.

– Gdy będzie cię pieprzył od tyłu, z pewnością będzie się patrzył właśnie na ten tatuaż. Nawet jeśli na chwilę zapomni, to ten napis mu odświeży umysł i będzie cię traktował jak ścierę do podłogi, bo jak się okazuje, masz naprawdę duże szanse na zdobycie tej roli. – Wściekła zacisnęła usta, a ja się wyprostowałam. Żadna z pozostałych dziewczyn nawet się nie odezwała, a ona zanurzyła dłoń w misce z sałatką i rzuciła we mnie jedzeniem. Po chwili powtórzyła czynność i kolejny raz rzuciła we mnie jedzeniem. Przyjmowałam każdy „cios”, wiedząc, że to ona zostanie ukarana. Nie ja. W końcu nic nie zrobiłam.

Po minucie drzwi się otworzyły, a dziewczyna od razu przestała. Do środka weszło sześć kobiet. Wstałam z krzesła i ruszyłam do wyjścia. Wiedziałam, że mogę, bo przyszła też Beatrice. Dopiero gdy weszłyśmy do pokoju, postanowiła się odezwać.

– Nie rób tego więcej, bo on może uznać cię za prowokatorkę i to ciebie spotka kara. – Zaśmiałam się i zaczęłam wybierać sałatkę z włosów.

– Nazwała mnie chorą umysłowo zdzirą. Będąc na moim miejscu, siedziałbyś cicho? – Zaprzeczyła głową. Oczywiście, że nie. Żadna kobieta nie pozwoli sobie w ten sposób ubliżać.

– Teraz zaczynają się nerwy, bo każda zdaje sobie sprawę, że zbliża się aukcja. Jesteś z nich najmądrzejsza, więc nie daj się sprowokować – oznajmiła, a ja przytaknęłam i ruszyłam do łazienki, by przed lustrem pozbyć się resztek jedzenia z moich włosów. Beatrice stanęła w drzwiach, mówiąc:

– Jutro po śniadaniu będziecie miały badania ginekologiczne. Zrobione zostanie też USG zewnętrzne i wewnętrzne, a także cytologia. Później zabiorę cię na badania krwi. Wszystkie wyniki są maksymalnie w ciągu dwudziestu czterech godzin, więc pojutrze wieczorem zapewne odbędzie się aukcja.

Zakodowałam każde jej słowo, ale to jedno zdanie odbijało się echem w mojej głowie. „Zrobione USG zewnętrzne i wewnętrzne”.

– Jestem dziewicą, Beatrice – powiedziałam na jednym wdechu i z przerażeniem wymalowanym na twarzy, spojrzałam w jej oczy.

– Domyśliłam się po tym, jak zareagowałaś na wieść o depilacji w miejscu intymnym, dlatego porozmawiam z ginekologiem, by odpuścił badanie środka. – Wiedziałam, że ona może naprawdę wiele, więc miałam cichą nadzieję, że faktycznie przekona ginekologa i to badanie nie będzie konieczne.

– A teraz weź prysznic i idź spać. Nie musisz się myć przed śniadaniem, bo zrobisz to po i przed badaniem. Dobranoc. – Uśmiechnęła się delikatnie i ruszyła do wyjścia.

Spojrzałam w lustro nad umywalką i w końcu zaczęłam pozbywać się jedzenia z włosów. Ściągnęłam z siebie sukienkę i majtki. Weszłam pod prysznic i pierwsze co zrobiłam, to umyłam włosy, dopiero później resztę ciała. A jeśli nie uda się jej przekonać ginekologa? I on… Pokręciłam głową, chcąc pozbyć się tych myśli. Opłukałam się i ogarnęłam do spania. Położyłam się na łóżku. Obok leżały słuchawki i odtwarzacz MP3. Chciałam przestać myśleć, ale co jeśli znów będą mi się śnić głupoty? Zamknęłam oczy. Skoro pierwszej nocy potrafiłam zasnąć bez muzyki, teraz też będę umiała.

Wczoraj obroniłam mamę. Dziś wyglądała znacznie gorzej niż wieczorem. Dla mnie próbowała być silna, ale widziałam, jak jej ciężko zrobić chociażby jeden, mały krok. Była bardzo zmęczona. Tata był w domu, więc nie mogłam jej pomóc, bo byłby zły. Na nią, nie na mnie. Mogłabym jej pomóc, ale on nie mógłby o tym wiedzieć. Poszłam pod drzwi jego gabinetu i zapukałam parę razy. Dopiero gdy usłyszałam ostre: „czego?”, weszłam do środka.

– Annabelle. – Udawał zaskoczonego. A może faktycznie był?

– Mama skończyła sprzątać po obiedzie, czy mogłabym ją na trochę pożyczyć? Muszę nauczyć się na pamięć wierszyka, ale to co innego, gdy ktoś mnie słucha i pilnuje, żebym nie zerkała do książki… Gdy się waham co było dalej, czytam go jeszcze raz, ale wciąż gdzieś mi to ucieka, a nie chciałabym mieć złej oceny, gdy pani odpyta mnie na kolejnej wideorozmowie, a jest już jutro… – Gdy skończyłam, wzięłam głęboki oddech. Aby dodać dramaturgii starałam się mówić na jednym wdechu. Wiedziałam, że ojciec nie będzie miał zamiaru ze mną siedzieć i nie przyjdzie sprawdzić, czy na pewno mnie mama odpytuje. Chyba miał mnie za głupią, ale ja byłam mądrzejsza niż on.

– Godzina, maksymalnie półtorej i niech ci sprawdzi wszystkie lekcje, czy dobrze je zrobiłaś.

– Więc dwie godziny, bo miałam trochę do zrobienia w domu, a wierszyk jest długi. – Zacisnął poirytowany szczękę.

– Dwie godziny i ani minuty dłużej. – Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się szeroko.

– Dziękuję, tato. – Wyszłam z jego gabinetu. Poszłam do kuchni i gdy mama skończyła opłukiwać ścierkę, chwyciłam jej jeszcze mokrą dłoń i pociągnęłam do swojego pokoju.

– Pomóc ci w czymś? – zapytała, gdy zamknęłam drzwi. Pokręciłam głową.

– Mamy dwie godziny. Połóż się i odpocznij. Prześpij się, ale muszę mówić na głos wiersz, dobrze? Bo uczę się go na pamięć, a ty mnie sprawdzasz. Musisz też sprawdzić moje lekcje, ale pani mi teraz nic nie zadała. – wyszeptałam. Wiedziałam, że moje łóżko jest dla mamy trochę za małe, ale lepsze to niż czekanie do wieczora.

– Dziękuję – powiedziała bezgłośnie, wyraźnie wzruszona. Rozumiała o co mi chodziło. Położyła się na łóżku i zamknęła oczy. Chwyciłam książkę z wierszami, wybrałam ten najdłuższy i zaczęłam czytać go na głos.

Rozdział 5

Il ginecologo

Annabelle

Tym razem, gdy Beatrice przyszła rano, od razu zabrała mnie do jadalni. Miałam ochotę zapytać, czy rozmawiała już z ginekologiem, ale uznałam, że zapytam po śniadaniu albo po prostu, gdy po mnie przyjdzie i zaprowadzi do gabinetu. Stresowałam się jak cholera, ale próbowałam nie dać tego po sobie poznać. I to nie tak, że bałam się ginekologa. Lekarz jak lekarz i wiedziałam, że prędzej czy później do niego trafię… Nie wyobrażałam sobie stracić dziewictwa w taki sposób. Dla mnie to było coś ważnego. Ta bliskość z drugim człowiekiem… Chciałam, by to było zrobione podczas seksu i uczucia, nie przez przyrząd, który miał mnie prześwietlić.

Na śniadaniu byłyśmy wszystkie. Dziewczyna, która wczoraj rzucała sałatką, nawet na mnie nie spojrzała. Grzebała w talerzu, gdy pozostałe jadły. Żadna nie odezwała się słowem. Każda była pogrążona w swoich myślach. I teraz widziałam to, o czym mówiła Beatrice dzień wcześniej. Zaczynają się nerwy przed aukcją, ale chyba pozostała szóstka zorientowała się, że naprawdę nie warto się wychylać i lepiej być cicho.

Po posiłku przyszły nasze „opiekunki”, więc razem z Beatrice udałam się do mojego pokoju.

– Wykąp się. Za pół godziny po ciebie przyjdę – powiedziała, gdy otworzyła drzwi i nawet nie weszła do środka. Może nie miała czasu, by ze mną porozmawiać? Może była zajęta, albo po prostu nie mogła? Może miała złą wiadomość i nie potrafiła mi jej przekazać? Ruszyłam do łazienki, zorientowałam się, że na fotelu leżała nowa sukienka. Też biała. Ale przecież świeżą na dziś dostałam wczoraj wieczorem. Może przygotowali coś dla nas po badaniu?

Poszłam wziąć prysznic. Tym razem nie myłam włosów, bo skoro to zrobiłam wieczorem, uznałam, że nie jest to konieczne. Po prostu je rozczesałam. Gdy się umyłam, wytarłam ciało i ubrałam się powoli. Beatrice jeszcze się nie pojawiła. Wcześniej za każdym razem byłam gotowa na czas, ale tym razem miałam kilka dodatkowych minut, bo nie suszyłam włosów. Czekając na nią, podłączyłam MP3 do ładowarki, aby bateria się nie rozładowała. W końcu drzwi się otworzyły i do środka weszła znajoma mi kobieta.

– Musimy iść – oznajmiła, a ja przytaknęłam lekko. Ledwo otworzyłam usta, by zapytać, czy rozmawiała z lekarzem, a ona jakby czytała mi w myślach i powiedziała:

– Jedyne, co mogłam zrobić, to poinformować go o tym, że jesteś dziewicą. Nie mogę prosić lekarza, by nie robił tego badania, nie należę do niego…

Rozumiałam to i doceniałam, że w ogóle go o tym poinformowała. Nie odpowiedziałam. Wyszłam z pokoju i szłam za nią.

Czyli moje „szanse” są podzielone. Pół na pół. Albo zrobi to badanie, albo nie. Przełknęłam ślinę, gdy zatrzymałyśmy się przy drzwiach.

– Przyjdę, gdy skończy się badanie i zabiorę cię na pobranie krwi.

Otworzyła drzwi, a ja od razu spojrzałam w głąb gabinetu. Gdy tylko zobaczyłam starszego mężczyznę za biurkiem, nogi mi się ugięły. Zamrugałam kilka razy, by odgonić niechciane łzy. Miałam złe przeczucia. Weszłam do środka. Facet wskazał na krzesło naprzeciwko siebie, więc od razu na nim usiadłam.

– Byłaś kiedyś w ciąży?

– Nie – odpowiedziałam od razu.

– Miałaś jakieś choroby weneryczne?

– Nie.

– Czy wcześniej miałaś robione jakieś badania?

– Nie.

Mężczyzna nawet na mnie nie patrzył, ale po prostu czytał pytania z kartki i zakreślał moje odpowiedzi. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję z nerwów.

– Najważniejsze, jesteś dziewicą?

– Tak – powiedziałam zgodnie z prawdą. Uśmiechnął się pod nosem, kiwnął głową i uniósł ją, przyglądając mi się uważnie.

– Ściągnij majtki, usiądź na fotelu i podwiń sukienkę.

– Ale… – zająkałam się.

– Zrobię USG zewnętrzne, później sprawdzę, czy masz ładną cipkę. Każda zabawka musi być ładna, w końcu tym się będą bawić. – Nie potrafiłam nic z siebie wydusić. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

Podniosłam się z krzesła i podeszłam do dużego fotela ginekologicznego. Ściągnęłam majtki, uniosłam sukienkę i usiadłam na miękkim siedzeniu. Byłam przekonana, że badanie zewnętrzne powinno robić się na kozetce, w końcu tak było na filmach. Ale może oni działali inaczej?

Zacisnęłam uda, gdy mężczyzna znalazł się przede mną. Założył rękawiczki, wylał trochę żelu na moje podbrzusze i zaczął jeździć przyrządem po mojej skórze. Trzęsłam się z nerwów i patrzyłam na monitor. Nic nie rozumiałam, ale musiałam gdzieś patrzeć, by nie wpaść w atak paniki. Po chwili lekarz wytarł mój brzuch i usiadł na krzesełku przed fotelem.

– Rozchyl nogi. – Odwrócił się na chwilę. Zamknęłam oczy i wykonałam polecenie. Moje nogi drżały i nie potrafiłam nad tym zapanować. Po chwili poczułam jego palce na swojej cipce i to, jak ją dotyka. Rozszerzał wargi sromowe, zapewne ją oglądając, a ja zacisnęłam powieki jeszcze mocniej, błagając w myślach, by to się skończyło. To nie było przyjemne, ale niezwykle bolesne. Po chwili przestał mnie dotykać. Uznałam to za koniec badania, więc chciałam wstać z fotela, ale poczułam męskie dłonie na każdej swojej kończynie, które przyciskały mnie do fotela. Przerażona otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą czterech mężczyzn. Jeden z nich, który dociskał moją jedną rękę, zakrył moje usta drugą dłonią, bym nie krzyczała. Spojrzałam na lekarza, który już nakładał na głowicę prezerwatywę. Zaczęłam się wiercić, gdy dotarło do mnie, że mi nie uwierzył, że jestem dziewicą, że kłamał, że tylko sprawdzi to, czy jestem ładna.

– Przestań się kręcić, albo przywiążę cię pasami – rzucił wściekły, a mężczyźni docisnęli mnie jeszcze bardziej. Dwóch z nich przytrzymało mnie za biodra, abym nie miała jak im uciec. Myślałam, że zaraz połamią mi kości, bo tak cholernie bolało. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Płynęły niczym wodospad, gdy poczułam, jak mężczyzna wkłada urządzenie do mojego środka. Nie był delikatny, nie chciał taki być. Miałam wrażenie, że wsunął je tak głęboko, jak tylko mógł. Odchyliłam głowę do tyłu, nie mogąc tego znieść. Poczułam ból w podbrzuszu, zaczęłam się trząść jeszcze bardziej, płakać, bo w tym momencie ci ludzie odebrali mi wszystko. Ginekolog nie spieszył się z badaniem. Miałam wrażenie, że wierci przyrządem na boki, by zadać mi jak najwięcej bólu. Dopiero gdy skończył i wyciągnął głowicę, zobaczył na prezerwatywie krew. Momentalnie wszyscy mężczyźni mnie puścili, jakby dowiedzieli się, że jestem trędowata. Byli przerażeni, ale nie obchodziło mnie to.

– Nikt nie może o tym wiedzieć, ale musimy porozmawiać z szefem. – Zaczęli mówić między sobą, ale ja nie reagowałam. Wyłączyłam się.

Wstałam z fotela, tracąc na chwilę równowagę, przez co musiałam chwycić się oparcia. Czułam się tak, jakbym wyczerpała zapas energii. Po moim udzie zaczęła spływać krew. Zsunęłam sukienkę i bez pytania wyszłam na korytarz. Szłam przed siebie. Nie zwracałam nawet uwagi gdzie idę.

– Annabelle… – odezwała się Beatrice, ale ja nie przestawałam iść. Nie zatrzymywałam się. Chciałam stąd wyjść. Uciec. Chciałam wrócić do pokoju i tam zostać. – Muszę cię jeszcze zabrać na pobranie krwi. – Chwyciła mnie za przedramię i pociągnęła w innym kierunku.

Nie rejestrowałam nic. Nie wiedziałam, kiedy weszłyśmy do innego pomieszczenia, kiedy miałam pobraną krew i kiedy z niego wyszłyśmy. Nie wiedziałam także, kiedy wróciłam do pokoju, a Beatrice zaczęła mnie myć pod prysznicem. Nie wiem, kiedy mnie ubrała i położyła do łóżka. Widziałam wszystko, ale nic nie kodowałam. Nie docierało do mnie to, co działo się dookoła. Dopiero gdy wsunęła do moich uszu słuchawki i usłyszałam jedną z dobrze znanych mi melodii, rozpłakałam się jak dziecko.

Nawet jeśli dziewictwo miałby odebrać mi mężczyzna, który mnie kupi, zdecydowanie wolałam to, od tego co mnie spotkało. Bo podczas zbliżenia cielesnego, mogłabym sobie wyobrażać, że on coś do mnie czuje, a ja czuję coś do niego. Mogłabym się okłamywać, by czerpać z tego choć trochę przyjemności. Ale nie będę miała szansy się okłamywać, bo to zrobił ginekolog. W brutalny sposób.

Wiedziałam też, że nie będę mogła o tym szybko zapomnieć, chociażby przez fakt, że mam tendencje do siniaków. Wystarczy nieco mocniejsze uderzenie i pojawia się fioletowa plama, która powoli znika przez kolejne dni. Wiedziałam, że w każdym miejscu, gdzie były dłonie tych mężczyzn, pojawią się siniaki, które będą przypominać o tym, co stało się w gabinecie.

Obudziło mnie delikatne szturchanie. Nie wiedziałam nawet, kiedy zasnęłam. Wyciągnęłam słuchawki z uszu i ledwo otworzyłam oczy. Nie musiałam widzieć się w lusterku, by wiedzieć, że są spuchnięte od płaczu. Ledwo widziałam. Dodatkowo znów bolała mnie głowa, tym razem pewnie od płaczu.

– Musisz iść na obiad.

Pokręciłam głową na słowa kobiety. Nie chciałam jeść. Nie byłam głodna.

– Annabelle, proszę… – powiedziała, a ja znów zaprzeczyłam. Chciałam zostać sama. – Musisz iść do jadalni i coś zjeść.

Zapewne jeśli nie pójdę, będzie miała problemy. Lubiłam ją i nie chciałam, by miała przeze mnie kłopoty. Odkryłam się i wstałam z łóżka. Beatrice od razu wzięła urywany oddech i zakryła dłonią usta. Siniaki już się pojawiły. Musiały, inaczej by tak nie zareagowała. Wyszłam z pokoju i poszłam do jadalni. Nawet nie czekałam, aż kobieta do mnie dołączy. Weszłam do środka i usiadłam na swoim miejscu. Nie patrzyłam na jedzenie, nie miałam na nic ochoty.

– Chyba ktoś dostał karę. – Zaśmiała się ta suka, która nawet nie potrafiła porządnie rzucić sałatką.

– Mam nadzieję, że twój kupiec będzie cię traktował jak kurwę, bo udowadniasz, że nią jesteś – wysyczałam i podniosłam się z krzesła, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Ruszyłam do wyjścia.

– Widzimy się na kolacji, szmato – rzuciła na odchodne, a ja jej tylko pokazałam środkowy palec. Nie miałam ochoty się z nią kłócić. Była głupia, cholernie głupia.

Weszłam do pokoju, chciałam iść do łóżka, ale Beatrice pociągnęła mnie w stronę fotela.

– Usiądź… – wyszeptała, a ja zrobiłam jak chciała.

– Zamknij oczy.

Zamknęłam. Momentalnie poczułam na powiekach zimne, cholernie zimne łyżki i potem ulgę. Wiedziałam, że to ma pomóc na opuchliznę. Florence robiła to dość często.

– Mam nadzieję, że wylałaś już wszystkie łzy, bo jutro jest aukcja i muszę doprowadzić cię do porządku. – Przytaknęłam delikatnie.

Odsunęła na chwilę łyżki i po chwili znów poczułam chłód.

– Musisz coś zjeść na kolacji i jutro na śniadaniu. Chociaż odrobinę, bo cię ukarają. Zdążą to zrobić. Nie musi to być duża porcja, jeśli w ten sposób chcesz pokazać ból, ale musisz zjeść cokolwiek. – Znów kiwnęłam głową. – Będę musiała ci zabrać słuchawki, jeśli tego nie zrobisz, a oni nakarmią cię siłą, do porzygu. – Odsunęła łyżki, więc otworzyłam oczy.

– Dlaczego tutaj jesteś? Zdążyłam się zorientować, że również jesteś zabawką… Więc jak to się stało? – zapytałam cicho, a ona uśmiechnęła się delikatnie.

– Gdy nie zostajesz kupiona, nie wystawiają cię drugi raz, zostawiają cię dla siebie. – Zanurzyła łyżki w szklance z wodą i kostkami lodu, przykładając je do moich oczu.

– Jak wygląda akcja? Co czułaś jak tam stałaś?

– Nie mogę odpowiedzieć ci na te pytania. Jutro po śniadaniu wszystkiego się dowiecie. – Mogłam się spodziewać, że nie na wszystkie pytania dostanę odpowiedź.

– Mogę zostać z tobą do kolacji. Masz ochotę na coś konkretnego? Nie mam za wiele do zaoferowania, ale… – Odłożyła łyżki, więc od razu jej przerwałam.

– Chciałabym się położyć. – Widziałam, że trochę się zawiodła, usłyszawszy te słowa, ale jej nie wyganiałam.

– Więc przyjdę, gdy będzie pora kolacji. – Ruszyła do wyjścia.

– Chciałabym, żebyś głaskała mnie po włosach. Moja mama to zawsze robiła przed snem.

Gdy miała jeszcze czas, by ze mną posiedzieć – dodałam w myślach.

Po chwili Beatrice momentalnie się zatrzymała. Odwróciła się w moim kierunku i kiwnęła głową w stronę łóżka.

– Kładź się.

Chyba cieszyła się takim obrotem sprawy. Z fotela przeniosłam się na pojedyncze łóżko. Położyłam się na jego brzegu, a miejsce obok poklepałam dłonią. Beatrice usiadła na materacu, oparła się o ścianę i zaczęła wolno głaskać moją głowę. Zamknęłam powieki i uśmiechnęłam się lekko. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi tego brakowało.

– Chcesz o niej porozmawiać? – wyszeptała, a ja lekko zadrżałam. Czy chciałam? Florence była kochaną kobietą, ale skrzywdzoną. Nie wiedziałam, czy chciałaby, żebym dzieliła się tym, co przeszła.

– Była trochę jak ty… To mocno skrzywdzona kobieta, zamknięta w klatce – zaczęłam powoli. Ostrożnie dobierałam słowa, by nie zdradzić zbyt wiele. – Ale dla mnie była kochana, najlepsza. Nie wiem, ile masz lat, ale chyba jesteście w podobnym wieku… – Przygryzłam policzek, nie wiedząc, co jeszcze mogłabym powiedzieć. – To ona zakładała mi słuchawki i doprowadziła do tego, że nie potrafię bez nich funkcjonować, że się wyłączam w stresujących sytuacjach, gdy ich nie mam. Może to czyni mnie zacofaną, ale nie jestem na nią zła. Wiem, że robiła to, żebym nie słyszała tego, co robił jej tata. – Poczułam, jak lekko zaczyna drżeć mi warga, na kolejne wspomnienie. Zaśmiałam się cicho.

– Któregoś razu obiecałam sobie, że będę miała swojego pomiędzyludzia, który skrzywdzi tatę, bo on krzywdzi mamę, żeby nie musiała już cierpieć… Ale mamy już nie ma, ja również nie będę miała swojego pomiędzyludzia… Nawet jeśli to było marzenie małej Annabelle, to i tak odrobinę boli, że nie zostanie spełnione – powiedziałam szeptem. Beatrice cały czas mnie głaskała, a to zawsze działało na mnie uspokajająco. Nieważne czy robiła to mama, czy teraz ona.

– Kim są pomiędzyludzie? – zapytała zdezorientowana. Mogłam się spodziewać takiego pytania.

– Ludzie dobrzy, gdy są krzywdzeni przez tych złych, stają się tymi pomiędzy. Nie pokazują, że są dobrzy. Krzywdzą tych złych, by więcej nie krzywdzili tych dobrych. Mogą wyglądać i być groźni, ale nie skrzywdzą tych, którzy są dla nich ważni – wytłumaczyłam i po chwili dodałam:

– Ale nie wiem, czy stałam się teraz tą pomiędzy… Może są też ci po prostu skrzywdzeni? Dobrzy ludzie, skrzywdzeni przez złych. Zostają skrzywdzeni, ale nie robią z tym nic, bo nie mogą. Po prostu będą musieli żyć z tym do końca życia. – Beatrice milczała dłuższą chwilę.

– Może marzenie małej Annabelle się spełni. Nie wiadomo. Zdążyłam zauważyć, że działasz w inny sposób niż pozostałe dziewczyny. Może tobie się uda być kimś.

Beatrice chyba sama nie wierzyła w te słowa. Ja z pewnością nie wierzyłam, ale powiedziałam:

– Jeśli będę miała swojego pomiędzyludzia, powiem mu, żeby cię uratował. Może nie od razu, bo trochę potrwa, zanim zorientuję się, że jest tym pomiędzy, ale… Chciałabym po ciebie wrócić. – Jej dłoń zatrzymała się w miejscu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na jej twarz.

– Nie wiem, czy chcę, żeby ktoś mnie uratował. Znałam świat poza murami tego miejsca przez pierwsze osiemnaście lat, Annabelle. Jestem tutaj dwadzieścia dwa lata, nie wiem ile się zmieniło, nie wiem, czy poradzę sobie na zewnątrz. A tutaj… Mimo wszystko chyba jest mi dobrze.

Z jednej strony nie potrafiłam jej zrozumieć, bo jak może nie chcieć się uwolnić… Z drugiej natomiast, rozumiałam ją doskonale. Jako dziecko bałam się nowych rzeczy, a ona, mimo że była dorosła, w tym przypadku jest jak dziecko, które miałoby wyjść pierwszy raz do ludzi. Dosłownie i w przenośni. Nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam, co miałabym jej odpowiedzieć na to wyznanie. Zamknęłam oczy, a ona znów zaczęła mnie głaskać.

Beatrice była trochę jak Florence. Potrafiła sprawić, bym chociaż przez chwilę poczuła się normalnie, bym zapomniała o tym, co złe.

Rozdział 6

La maschera

Annabelle

Beatrice zaprowadziła mnie na kolację. Nie rozmawiałyśmy więcej, ale wcześniej cały czas gładziła moje włosy. Chyba nie była świadoma, jak bardzo stała się dla mnie bliska. Niby nic, niby jej obowiązek i nasza rutyna dnia, ale wcześniej nie zostawała ze mną tak długo. Wiedziałam, że musiała pociągnąć za sznurki, by dostać pozwolenie, żeby spędzić ze mną trochę więcej czasu. Wiedziałam, że być może będzie musiała za to zapłacić, dlatego, mimo że wciąż nie miałam apetytu, zmusiłam się do jedzenia. Tylko i wyłącznie dla niej. Za to, że była.

Dziewczyna od sałatki jeszcze coś mamrotała pod nosem, ale nawet jej nie słuchałam. Inne również na nią nie reagowały. Bo po co zwracać uwagę na kogoś, kto nie jest jej wart i stwarzać sobie jeszcze większe problemy?

Gdy skończyłyśmy jeść posiłek, otworzyły się drzwi. Każda z nas spojrzała w ich kierunku, by upewnić się, że to kobiety, które się nami zajmują. I to były one, ale w towarzystwie mężczyzny poznanego przeze mnie pierwszego dnia.

Każda z kobiet wiozła stojak, na każdym znajdowały się ubrania oraz buty w innym kolorze. Tak jak do tej pory, inny kolor pod każdą z dziewczyn. Mężczyzna pchał drewniany stolik na kółkach, a na nim coś leżało. Z racji tego, że jadalnia była dość spora, a ja siedziałam na samym końcu stołu, jeszcze nie mogłam stwierdzić, co to było. W końcu wszyscy się zatrzymali, a ­mężczyzna zaczął mówić: