Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Helena, matka Konstantyna, wyrusza do Judei jako zwykła pątniczka. Drogę pokonuje pieszo, bez honorów i eskorty wojska. Towarzyszą jej jedynie zrozpaczony żołnierz, okaleczony biskup, służka i kilku strażników. Co czeka ich w Ziemi Świętej?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 180
Rok wydania: 2017
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
1
Helena stała na pokładzie statku i przyglądała się armii, którą przysłano tu, aby ją zgładzić.
Przed nią srozciągał się port Cezarei – stolicy Judei. Miasto okalały wzgórza, na których królowały świątynie i pałace. Potęga starego Rzymu była tu bardzo widoczna. A Rzym stał się wrogiem Heleny.
Po prawej stronie portu widniała arena – wielki kamienny krąg zalany krwią, po lewej zaś znajdował się pałac wybudowany przez Poncjusza Piłata trzy wieki wcześniej. Ta nadmorska budowla namiestnika Judei mieniła się od świateł. Lampy oliwne paliły się niemal w każdym oknie, a pochodnie tworzyły szpaler wzdłuż drogi wiodącej ku portowi. Kolejne światła rozmieszczono naokoło kamiennego placu przy dokach. Wielkie metalowe świeczniki wieńczyły wysokie kolumny. Ogień oświetlał mężczyzn stojących w szeregach. Ich włócznie, tarcze i hełmy lśniły złowrogo pośród płomieni.
Helena przez całe życie pragnęła odbyć tę podróż. I teraz, kiedy wreszcie tu dotarła, ta cała armia miała dopilnować, by już stąd nie wróciła.
Ta córka karczmarza była żoną[a] imperatora. Ale mąż ją porzucił, a Rzymianie postrzegali ją teraz jako kobietę zhańbioną. Zgodnie z rzymskim zwyczajem, powinna pogrążyć się w poczuciu wstydu. Zamiast tego udała się do Judei, wypełniając w ten sposób wolę Boga, którego Rzymianie od wielu lat usiłowali wymazać z ludzkiej pamięci.
Nawet we wczesnej młodości Helena dostrzegała wagę pozorów. W oberży jej ojca pracowało mnóstwo wulgarnych dziewek, które często wybuchały krzykliwym śmiechem i swobodnie się prowadziły. Helena oddalała się od nich, zanim choćby otworzyła usta. Musiała się upewnić, że żadnemu z gości ani przez chwilę nie przyszło na myśl, aby spróbować romansu z nią. Miała w zwyczaju zachowywać kilka swoich spraw we właściwym porządku. Włosy starannie upinała w kok i zawsze miała czyste dłonie. Każdej nocy wcierała w nie gęsi tłuszcz, by nie rogowaciały. Dziewki twierdziły, że jest wyniosła. Ale Helena wiedziała, że w rzeczywistości niewiele ją od nich dzieli. W koszmarze, który nękał ją w dzieciństwie, taki wyzywający śmiech wydobywał się z jej własnych ust.
To dziwne, że pomyślała o tym, kiedy dołączała do kilku towarzyszy na pokładzie. Jej wygląd był naznaczony jedenastoma miesiącami podróży. A także doświadczeniami wygnania z domu, życia i małżeństwa z mężczyzną, który wolał poświęcić resztę swoich dni na pogoń za młódkami[b].
Helena zmusiła się do powrotu do teraźniejszości. Młody oficer, którego poznała cztery dni temu, dokładnie wtedy, kiedy ich statek opuszczał Cypr, podszedł i ją pozdrowił. Helena stłumiła w sobie chęć nakazania Antoniuszowi, by zaprzestał tych wszystkich gestów. Wiedziała, że nie popierał ani jej, ani tej podróży. Poza tym miała wrażenie, że przytłacza go jakieś brzemię. Syn Heleny wspomniał o tym w liście, który Antoniusz jej dostarczył. Konstantyn miał nadzieję, że wyprawa sprowadzi jego wysłannika z powrotem do krainy żywych. Pomimo ciągłego przygnębienia Antoniusza jego obecność była darem. Helena zmusiła się do uśmiechu i życzyła mu dobrego dnia.
Odpowiedział nie tyle cierpko, ile tajemniczo.
– Najjaśniejsza pani, judejscy oficjele czekają.
– Prosiłam, żebyś mnie tak nie tytułował.
Antoniusz z pewnością zdawał sobie sprawę z tego, że jest przystojny. Ale traktował swoją urodę jak ciężar. Ubrany w strój rzymskiego centuriona, wiercił się, dopasowywał hełm, pociągał za pas, za który zatknął miecz. Był wyraźnie zaniepokojony tym, co czekało ich na brzegu.
– W takim razie jak mam się do ciebie zwracać?
– Na imię mi Helena.
– Wasza wysokość, za posługiwanie się cesarskim imieniem grozi kara śmierci.
– Ja już nie mam tytułu. Ani urzędu. – Dobrze o tym wiedział. – Możesz mówić do mnie po prostu „pani”.
– Jak sobie życzysz, moja pani. – Zaryzykował i spojrzał na jej ubranie. – Czy nie masz zamiaru się przebrać?
Opuściła wzrok na szarą luźną szatę, proste sandały, pas z tkaniny. Był to strój kobiety z ludu. Lub pątniczki.
– Tak właśnie chcę wyglądać przez całą podróż.
– Moja pani…
– Mów śmiało. Teraz i w przyszłości.
– Masz spotkać się z namiestnikiem Judei, który odpowiada tylko przed cesarzem w Damaszku.
– Zdaję sobie sprawę z tego, kto czeka na brzegu. Mój syn uważa ich obu za wrogów.
Antoniusz spojrzał spode łba na legion zgromadzony w porcie.
– Tym bardziej powinniśmy więc wycofać się w bezpieczne miejsce i posłać po posiłki.
– Nie jesteśmy tu po to, by wszczynać wojnę, Antoniuszu.
– Pani, nie mam bladego pojęcia, po co tu jesteśmy.
Jej syn opisywał centuriona jako dobrego człowieka, który zasługiwał na jak najlepsze traktowanie, poranionego przez życie i miłość, potrzebującego prowadzenia Heleny bardziej niż jakikolwiek inny znany mu człowiek.
– A jednak wysłuchałeś prośby mego syna, by zostać jego posłańcem? – spytała.
– Będę służył Konstantynowi do ostatniego tchu.
To takie typowe dla oficerów jej syna! Największym darem Konstantyna była zdolność do zyskiwania sobie ludzkiej lojalności.
– Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie.
Antoniusz spoglądał przez wodę na wojsko. W tej samej chwili Helena zdała sobie sprawę z tego, że mężczyzna nie przybył tu jedynie z misją od jej syna. W jego udręczonym wzroku dostrzegła prawdę.
Centurion odbył z nią podróż do Judei, by odnaleźć swój grób.
– Tak się nie stanie – odezwała się ponownie.
– Pani? – zwrócił się do niej z niechęcią.
Jej dłoni nie splami krew tego człowieka. Wyprawa z nią po rozpoznaniu powołania od Boga to jedno. Ale poszukiwanie śmierci…
– Mój kapłan i przyjaciel w czasach pohańbienia dostał gorączki w drodze z Rzymu i zmarł na Krecie. Pomyślałam, że może Bóg chciał, bym na końcu stawiła czoła tej wyprawie sama, pozbawiona bliskich i sojuszników. I wtedy pojawiłeś się ty.
Antoniusz zmarszczył brwi. Był zakłopotany. W pełni skupił swoją uwagę na niej, chyba po raz pierwszy. Zapomniał zarówno o wrogach czekających na brzegu, jak i o brzemieniu, które nosił. Słuchał.
Helena wskazała na emblemat wytłoczony na jego skórzanym napierśniku.
– Czy wiesz, co to oznacza?
– Twój syn, pani, ujrzał ten znak na słońcu.
– Miał wizję. Czy wiesz, do czego wezwał go Pan?
– Wszyscy to wiemy. Wszyscy, którzy wówczas walczyli u jego boku.
Mimo to odpowiedziała na własne pytanie.
– Bóg przykazał memu synowi, by umieścił ten nowy symbol, uczyniony z krzyża i wypisanego na nim imienia Jezusa, na sztandarze i niósł go przed sobą. A wtedy On da mu zwycięstwo. Czy wierzysz, że mój syn naprawdę usłyszał głos Boga?
– Wiem, że on w to wierzy. Wiem też, że odnieśliśmy wielkie zwycięstwo nad armią mającą nad nami potężną przewagę. To wystarczy.
Wcale nie wystarczało, ale żaden argument nie był w stanie wpłynąć na zmianę zdania tego młodego człowieka. Mógł to uczynić tylko Bóg.
– Ja także miałam wizję. Tego samego dnia co mój syn. Dlatego tu przybyłam. I dlatego mój syn mnie poparł, choć był przeciwny tej podróży. Ale się zgodził. Niechętnie. I pozwolił, abym podróżowała jako prosta pątniczka.
– Bóg ci to nakazał?
– Owszem.
– Bez armii?
– W rzeczy samej.
– Moja pani, zginiesz.
– To całkiem możliwe.
– Ja nie… Przybyłaś tu, aby umrzeć?
Zbliżyła się do niego jeszcze bardziej.
– O to samo powinnam zapytać ciebie.
Antoniusz wzdrygnął się, ale wytrzymał jej spojrzenie. I nie odpowiedział.
Zamierzała opowiedzieć mu, o czym zapewnił ją Bóg: że nie tylko przetrwa tę wyprawę, lecz także przyniesie chwałę imperium i światu w niepojęty dla niej sposób. Ale nagle coś ją powstrzymało. Położyła tylko dłoń na ramieniu Antoniusza.
– Przybyłam tu, aby wypełnić Bożą wolę. Pozostaje pytanie: czy jesteś gotów do mnie dołączyć? I czy uczynisz to z właściwego powodu? – spytała cicho.
[a] Lub konkubiną, co jest bardziej prawdopodobne, jeśli weźmie się pod uwagę różnice społeczne pomiędzy nimi (przyp. red.).
[b] W rzeczywistości do porzucenia Heleny Konstancjusza zmusiły względy polityczne (przyp. red.).
Tytuł oryginału: The Pilgrim
Projekt okładki: Adam Piasek
Zdjęcie w książce: Cesarzowa Helena z Krzyżem Świętym, Willem Vrelant, przed 1460 r.
© 2015 by Davis Bunn
Published by Franciscan Media
28 W. Liberty St.
Cincinnati, OH 45202
www.FranciscanMedia.org
© for the Polish edition by Święty Wojciech Dom Medialny sp. z o.o., Poznań 2016
All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Licencjonowane dzieło opublikowane na mocy przyznanej licencji.
ISBN 978-83-8065-122-7
Wydawca:
Święty Wojciech Dom Medialny sp. z o.o.
Wydawnictwo
ul. Chartowo 5, 61–245 Poznań
tel. 61 659 37 13
wydawnictwo@swietywojciech.pl
Zamówienia:
Dział Sprzedaży i Logistyki
ul. Chartowo 5, 61–245 Poznań
tel. 61 659 37 57 (–58, –59), faks 61 659 37 51
sprzedaz@swietywojciech.pl • sklep@mojeksiazki.pl
www.swietywojciech.pl • www.mojeksiazki.pl
Konwersja do e-wydania: Wydawnictwo Święty Wojciech