42,90 zł
Pierwsza powieść od przyznania Międzynarodowej Nagrody Bookera za Schron przeciwczasowy!
Relacja między ojcem i synem ukazana poprzez egzystencjalne studium choroby, odchodzenia i żałoby
Narrator imieniem Georgi obserwuje ostatni miesiąc życia ojca. Towarzyszy mu, czuwa nad nim, świadomy nadchodzącego nieuchronnie kresu. Dokumentuje wszystkie drobne i istotne zdarzenia. Zwłaszcza ojcowską pasję do roślin – dzięki którym, po zwalczeniu raka kilkanaście lat wcześniej, nabrał nowych sił. Ogród trzyma go przy życiu, przy ziemi. Jest jego alternatywnym światem i absolutnym lekarstwem.
Gospodinow luźnymi zapiskami z utraty buduje historię uniwersalnego doświadczenia relacji między ojcem i synem. Choć to opowieść o przemijaniu, narrator patrzy szerzej. Bada zależności pokoleniowe i kieruje swoją uwagę ku życiu; przez opowiadanie oswaja smutek.
Literacka obserwacja pełna czułości, która mimo obezwładniającego ciężaru śmierci mówi przede wszystkim o tym, co dzieje się przed nią.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 159
Każda historia, nawet jeśli wydarzając się była osobista, gdy choć raz przejdzie przez język, gdy ubierze się w słowa, nie jest już nasza, należy wówczas tak samo do porządku rzeczywistości, jak i fikcji.
EPIGRAFIA
Śmierć jest czereśnią, która dojrzewa bez ciebie.
GAUSTYN, Botanika i nieśmiertelność
Raj musi polegać na tym, że ból ustaje.
LARS GUSTAFSSON, Śmierć pszczelarza[1]
Obrabiał ziemię,
pod którą dziś leży...
Anonimowe epitafia na każdą okazję
Każdy anioł jest straszny.
RAINER MARIA RILKE, Elegie duinejskie[2]
To nic takiego.
MÓJ OJCIEC
1.
Mój ojciec był ogrodnikiem. Teraz jest ogrodem.
Nie wiem, od czego zacząć. Niechaj to będzie początek. Mowa tu o końcu, ma się rozumieć, lecz od czego zaczyna się koniec?
Chyba się posiusiałem, powiedział ojciec w progu. Stał w drzwiach wejściowych, chorobliwie wychudzony, lekko zgarbiony tak, jak garbią się wysocy ludzie. Przywieźli go późnym wieczorem pod sam koniec listopada. Przebył trzysta kilometrów, leżąc na tylnym siedzeniu, by nieco zmniejszyć ból. Udało mi się umówić badania na następny dzień.
Posikałem się, powtórzył, winny niczym małe dziecko, przepraszający z typową dla niego autoironią, będą o nas gadać na stare lata.
Nic się nie stało, powiedziałem i zaczęliśmy zmieniać ubrania w przedpokoju, zamknąwszy drzwi do salonu.
Boję się, powiedziała mi w pewnej chwili na ucho moja córka. Teraz rozumiem, że ona pierwsza to wyczuła. Ja wciąż jeszcze nie wiedziałem, nie chciałem wiedzieć.
Już teraz muszę powiedzieć, że na końcu tej książki jej bohater umiera. Nawet nie na końcu, jeszcze w połowie, ale potem znów żyje, we wszystkich historiach sprzed swojego odejścia i po nim. Bowiem, jak mówił Gaustyn, w przeszłości czas nie biegnie w jednym kierunku.
Kiedy byłem mały, wybierałem z biblioteki tylko książki napisane w pierwszej osobie, bo wiedziałem, że główny bohater nie umrze. Ech, ta książka napisana jest w pierwszej osobie, mimo że jej prawdziwy bohater umiera.
Przeżywają jedynie opowiadacze historii, ale i oni pewnego dnia umrą.
Przeżywają jedynie historie.
I ogród, który mój ojciec zasadził przed odejściem.
Pewnie po to opowiadamy. Żeby stworzyć jeszcze jeden równoległy korytarz, w którym świat i wszyscy w nim są na swoim miejscu, by skierować opowieść na inną grządkę, gdy zrobi się niebezpiecznie i nadchodzi śmierć, tak jak ogrodnik przeciąga wodę do kolejnej grządki w ogrodzie.
Chciałbym, żeby na tych stronach było światło, popołudniowe i miękkie światło. To nie jest książka o śmierci, a o tęsknocie za życiem, które odchodzi. Jest różnica. Tęsknocie za jego plastrem pełnym miodu, ale też za pustymi komórkami w tym plastrze, za nimi nawet silniejsza. Tęsknota za tamtym plastrem, który pamiętają woskowe świece, dopalające się w jego dłoniach.
To nic takiego, jak mawiał.
Źródła cytatów