Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
14,99 zł
Koreańska mitologia w nowym, porywającym wydaniu fantasy!
Pochodząca z upadłego rodu Bin Seomun ma dar widzenia duchów – zdolność potężną, lecz niebezpieczną zarówno dla niej, jak i dla jej bliskich. Aby uwolnić się od tego brzemienia, podejmuje się misji łowczyni demonów. Celem Bin jest zebranie stu ośmiu dusz, których moc może odmienić jej los, lecz by to osiągnąć, musi pokonać sto osiem demonów.
Podczas jednego z polowań ratuje Eunho – lojalnego sługę króla, będącego na tropie dworskiego spisku. Ich przypadkowe spotkanie budzi w Bin moc wspomnień o wspólnie przeżytych chwilach. Jednak Eunho zdaje się niczego nie pamiętać. Dla jego własnego dobra lepiej, żeby tak zostało.
Tymczasem w zaświatach budzi się mroczna siła, a granice między światem ludzi a krainą duchów zaczynają się zacierać. Aby ocalić królestwo Joseon, Bin i Eunho muszą stanąć do walki – przeciw złu, intrygom i własnemu przeznaczeniu.
Fantastyczna opowieść o polowaniu na duchy, która łączy w sobie poruszający romans, widowiskowe walki i wyrazistą bohaterkę!
Przeczytaj, jeśli lubisz: „Córkę Bogini Księżyca” Sue Lynn Tan „Sześć szkarłatnych żurawi” Elizabeth Lim Film „K-popowe łowczynie demonów” Film „Mulan”
Polecają:
"Polowanie na demony i koreańska mitologia robią wrażenie, ale to serce włożone w tę historię urzeka najbardziej. Fascynujący świat, doskonale wykreowana główna bohaterka i ogrom emocji. Ta powieść zostanie ze mną na długo!" Magdalena Bukowska, @neverland_book_
"Legenda o łowczyni demonów przeniesie Cię do magicznego świata koreańskiej mitologii i realiów królestwa Joseon. To historia ukazująca kobiecą siłę i moc uczuć, które pokonują wszelkie przeciwności losu. Nie przegap, zwłaszcza jeśli kochasz historyczne k-dramy!" Marta Hawrylak, @koreanika_
"Demony, opętania, dramaty i romans łamiący serce – ta książka ma wszystko. Czytałam z wielkim zaangażowaniem i nieustającą potrzebą „jeszcze jednej strony”, dlatego... uwaga! Lektura grozi nieprzespaną nocą!" Helena Adler, @the.hella.a
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 374
Data ważności licencji: 3/28/2030
Tytuł oryginału벽사아씨전 The Legend of Lady Byeoksa
Projekt okładkiMINHWA PARK
Adaptacja okładkiNATALIA TWARDY
Koordynacja projektuŁUKASZ CHMARA
Opieka redakcyjnaANNA HEINE
RedakcjaSZTAMBOOK – KAROLINA BOROWIEC-PIENIAK
KorektaANNA ZIENTEK
Redakcja technicznaLOREM IPSUM – RADOSŁAW FIEDOSICHIN
Copyright © 2023 by 박에스더 (Esther Park)
Polish edition © Publicat S.A. MMXXV (wydanie elektroniczne) All rights reserved.
Wykorzystywanie e-booka niezgodne z regulaminem dystrybutora, w tym nielegalne jego kopiowanie i rozpowszechnianie, jest zabronione.
Utwór nie może być wykorzystywany do szkolenia sztucznej inteligencji, w tym do tworzenia treści naśladujących jego styl. Nieprzestrzeganie tego zakazu jest naruszeniem praw autorskich i grozi konsekwencjami prawnymi.
ISBN 978-83-271-7069-9
jest znakiem towarowym Publicat S.A.
PUBLICAT S.A.
61-003 Poznań, ul. Chlebowa 24 tel. 601 167 313 e-mail: [email protected], www.publicat.pl
Oddział we Wrocławiu 50-010 Wrocław, ul. Podwale 62 tel. 71 785 90 40 e-mail: [email protected]
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Wygląda na to, że w Dolinie Węża faktycznie coś się czaiło.
Ilekroć wiatr poruszał wiszącymi w pokojach jedwabiami, wokół niosła się charakterystyczna woń. Był to zapach tak intensywny, że blada twarz skryta w cieniu kapelusza gat krzywiła się w grymasie.
Nieznajoma postać miała niezdrową cerę i pozbawione koloru wargi. Była smukła jak na mężczyznę, w jej spojrzeniu jednak szalała burza. Nieskończenie głębokie źrenice wyglądały jak oko wirującego bez końca cyklonu.
Dłoń Bin delikatnie spoczęła na rękojeści Miecza Czterech Tygrysów ukrytego wśród fałd płaszcza.
Jej bezdenne oczy przesuwały się po bogato zdobionych pokojach, ogrodzie pełnym osobliwych roślin oraz krążących pośród nich ludziach z kieliszkami w dłoniach.
– Owszem, siły się połączyły, ale ostatecznie to wciąż ledwie grupa nieopierzonych gołowąsów. Jak mogliby mierzyć się z Jego Wysokością Naczelnym Doradcą Króla? – dobiegło z pomieszczenia ukrytego za jedwabną przesłoną.
Bin znajdowała się na terenie letniej rezydencji Naczelnego Doradcy Króla zlokalizowanej w Dolinie Węża. To miejsce zdawało się nigdy nie zasypiać. Nawet w najciemniejszych mrokach nocy do posiadłości przybywali ludzie obładowani złotem i kosztownościami chcący przypodobać się Doradcy.
Bin nie szukała tu jednak majątku czy władzy.
Wtem pośród raczących się alkoholem osób zebranych w budynku coś przemknęło. Bin bezszelestnie zatrzymała się przy rozsuniętych odrzwiach o drewnianej konstrukcji. Przyklękła na jedno kolano i zerknęła do pomieszczenia.
– Dlatego też osobiście udałem się do Naczelnego Doradcy, by zapewnić synowi należną mu pozycję! – dobiegło jej uszu.
W środku zasiadało kilku bogato odzianych mężczyzn.
Cień siedzącego pośrodku grupy człowieka o pokaźnym brzuchu wydał się Bin nienaturalnie długi. Zmrużyła oczy. Palce wydłużonego cienia musnęły sznur pereł zdobiący gat brzuchatego jegomościa.
Rozległ się cichy brzdęk, słyszalny jedynie dla uszu Bin.
W połyskujących ślepiach cienia błysnęła ekstaza.
„Jeszcze nie teraz”. Bin wzięła długi, powolny wdech i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie tej istoty poszukiwała dzisiejszej nocy, skoro jednak natrafiła tu na tak nikczemnego demona, także jej cel winien się pojawić gdzieś w okolicy. Cokolwiek to było.
– Do dna, panowie! – Mężczyźni wznieśli wysoko kielichy. Naczynia zderzyły się ze sobą z głośnym brzękiem.
Wśród kropel rozchlapanego mimochodem alkoholu Bin dostrzegła coś dziwnego. Długi, smukły cień wślizgnął się do ust mężczyzn i spłynął w dół ich gardeł. Widząc to, Bin się podniosła.
„A to co?”, zastanowiła się. Jej spojrzenie podążyło w kierunku przesuwnych drzwi po przeciwnej stronie pomieszczenia. Ktoś tam stał. Ktoś, kto tak jak Bin przyglądał się rozwojowi wydarzeń.
– Szanowni panowie, jak znajdujecie alkohol? – zagadnęła kokieteryjnie kisaeng1, wchodząc do pomieszczenia. Sięgnęła po opróżnioną butelkę, a na jej obłościach coś ulotnie rozbłysło.
Nie było czasu do stracenia. Ledwie kisaeng opuściła pomieszczenie, Bin ruszyła jej śladem.
Czerwony materiał spódnicy kurtyzany sunął po posadzce. Trzymająca w dłoniach butelkę dziewczyna kierowała się w głąb ogrodu. Bin żwawym krokiem skręciła za róg, by nie stracić jej z oczu.
– Auć! Co do... – Bin zderzyła się z mężczyzną, który wybiegł zza węgła. Straciła równowagę i upadła na deski. Szybko podniosła głowę, ale nie dostrzegła już choćby śladu kisaeng.
– Przez ciebie ją zgubiłem! – Kotłujące się w myślach Bin słowa niespodziewanie padły znad jej głowy.
Podniosła spojrzenie i ujrzała oblicze o urodzie zapierającej dech w piersi. Spod wyrazistych, ciemnych brwi wyłoniła się przystojna twarz. Gdyby zbliżyć do niej wykonany z nefrytu kwiat, skłoniłby on swój kielich w pokorze, uznając wyższość jej urody.
Mężczyzna pochylił się i przyjrzał Bin. Zaskoczona tą nagłą bliskością kobieta cofnęła się odruchowo.
– Widziałeś?
– Co... Co niby miałem widzieć?! – Głos Bin zabrzmiał zaskakująco piskliwie.
Mężczyzna nie cofnął się jednak, wciąż mierzył ją uważnym spojrzeniem.
– Czyżbyś nie obserwował tego samego pomieszczenia, co i ja? – Zbliżył się o krok. – Wobec tego... chyba musiałeś widzieć?
Nozdrza Bin uderzyła orzeźwiająca woń towarzysząca mężczyźnie.
Dziwne. Stali ze sobą twarzą w twarz, a ona miała ochotę się odsunąć. Nie odwracała spojrzenia nawet od pozbawionych życia zwłok, a jednak w obecności tego mężczyzny nie potrafiła na niczym skupić wzroku, jej oczy niestrudzenie przesuwały się z miejsca na miejsce.
Nagle dłoń nieznajomego musnęła okolice jej talii. Z ust zaskoczonej Bin wyrwał się okrzyk. Czy też, mówiąc dokładniej, próbował się wyrwać.
– Co to ma...
– Chyba lepiej, żeby nikt nas tu nie znalazł, prawda?
– Kiedy ty...?!
W dłoni mężczyzny spoczywało ostrze, które dotychczas wisiało u pasa Bin. Miecz był na tyle krótki, by dało się go ukryć w połach szaty, mężczyzna jednak go odnalazł i teraz mierzył uważnym spojrzeniem.
– Oddawaj w tej chwili! Jak śmiesz zabierać nie swoje rzeczy bez pytania!
– To nie jest ostrze przeznaczone do zabijania żywych, prawda?
Oblicze Bin stężało na te słowa.
– Skąd...?
– Toż to Miecz Czterech Tygrysów, wykuty między trzecią a piątą godziną poranka pierwszego dnia pierwszego miesiąca roku tygrysa, mający obdarzyć posiadacza mocą tego zwierza. To ostrze stworzone wyłącznie po to, by ścinać demony i przepędzać złe duchy. Widziałem już kiedyś taki.
Owszem, było to ostrze łowców złych duchów, zwiastun pomyślności.
Mężczyzna lekko uniósł piękne brwi.
– Masz świadomość, że posiadanie tego typu miecza bez królewskiej aprobaty stanowi naruszenie prawa.
Bin zmierzyła go wrogim spojrzeniem.
– Czego chcesz?
– Och, bystry jesteś. Podobasz mi się.
– Czekam na odpowiedź.
– Skoro nosisz przy sobie broń tego typu, nie możesz być zwyczajnym człowiekiem. Czyżbyś też był łowcą?
Bin lekko zmarszczyła brwi.
– Też? – powtórzyła.
Mężczyzna wyciągnął zza szaty na piersi wachlarz wykonany z białego jedwabiu i rozłożył z głośnym szelestem.
– Skąd to zwątpienie? Czyżbym był zbyt przystojny na łowcę?
– Cóż za absurdalny...
Przekonany o swojej urodzie mężczyzna uśmiechnął się szeroko, aż jego oczy upodobniły się do łuków.
– Rozumiem. Szczerze przyznam, piękna twarz przynosi mi większe zyski niż praca łowcy. Dlatego też chciałbym prosić o pomoc.
– Słucham?
– Znajdujemy się na terenie letniej rezydencji Naczelnego Doradcy, tu nawet ptactwo nie ma wstępu nieproszone. Z twojego stroju wnioskuję, że nie otrzymałeś oficjalnego zaproszenia. – Spojrzenie mężczyzny przesunęło się w górę i dół podniszczonego ubioru Bin.
Barwiona szata, którą miała na sobie, była najbardziej eleganckim elementem jej garderoby, ale nie przystawała wspaniałością do odzieży noszonej przez gości Doliny Węża.
– Jak śmiesz! Sam nie wyglądasz...! – Bin dała się ponieść emocjom i zamierzała skrytykować ubiór mężczyzny, urwała jednak w pół słowa.
Sądziła, że nieznajomy miał na sobie prosty, pozbawiony ozdób płaszcz durumagi, ale gdy przyjrzała się bliżej, dostrzegła gęsty motyw chmur wyhaftowany na materiale delikatną, być może jedwabną nicią w kolorze jadeitu. Zdobienie wykonano z wyjątkową dbałością o detale, przez co Bin nie była w stanie oszacować, ile wysiłku wymagało jego wykonanie.
– Już rozumiesz?
Bin się rozejrzała. Nie miała na to czasu.
– W czym mam ci pomóc?
Mężczyzna się uśmiechnął mimo jadu sączącego się z tej odpowiedzi.
– Jak wspomniałem, dopiero zaczynam pracę jako łowca. Chciałbym ci towarzyszyć podczas wykonywanych przez ciebie zadań.
Bin z niedowierzaniem mlasnęła językiem.
– Masz w ogóle pojęcie, o co prosisz? Jeszcze ktoś ci porysuje tę nieskazitelną buźkę.
– Ach, czy dobrze rozumiem, że właśnie przyznałeś, że podoba ci się moja twarz? Skoro masz tak bystre spojrzenie, wierzę, że i słuch masz niezgorszy.
– Słucham?
– Wystarczy tych pytań. Chodźmy. Być może nie wyglądam, ale jestem bardzo zapracowanym człowiekiem.
Bin lekko pokręciła głową. Jej rozmówca musiał mieć we wszystkim ostatnie słowo.
„Urodziwy wariat, nic więcej”, pomyślała i przytaknęła. „Niech i tak będzie”.
– W porządku. Wydajesz się mieć przynajmniej ogólne pojęcie o tym, na czym polega wypędzanie złych duchów, więc nie będę tracić czasu na tłumaczenie tego. Możesz mi towarzyszyć, o ile nie będziesz mi wchodził w drogę. – To powiedziawszy, Bin zaczęła się oddalać. Musiała znaleźć butelkę, którą wcześniej zabrała kisaeng. Machnęła ręką na mężczyznę. – Rozłóż ramiona.
– Ramiona? – Nie wiedział, jaki to miało cel, ale posłusznie wykonał polecenie.
Korzystając z jego ciała jak z parawanu, Bin wyciągnęła zza poły materiału na piersi pojedynczą szpulę. Był to nieduży przedmiot z nawiniętą połyskującą nicią. Bin ujęła jeden z jej końców i podrzuciła. Lśniące włókno zawisło w powietrzu niczym ptak, po czym poszybowało do korytarza po lewej. Łowca skinął głową, patrząc za rozwijającą się nicią.
– Tędy – rzuciła Bin i żwawo ruszyła w kierunku wskazanego korytarza.
Mężczyzna zachichotał cicho, patrząc za nią.
– Czy on naprawdę użył mnie jak rozkładanego parawanu? – mruknął.
Gdyby ktokolwiek ich w tym momencie zobaczył, na pewno zdumiałby się, jak ten drobny człowiek śmiał potraktować w ten sposób wielkiego Eunho Hyeona.
– Cóż, na razie lepiej za nim iść. Muszę wykonać powierzoną mi misję. – Eunho ruszył za Bin, stawiając długie kroki.
– Tutaj. – Bin patrzyła w górę, ku luźnej końcówce nici.
W Dolinie Węża zaszumiał wiatr, niosąc ze sobą wilgotne powietrze. Jego powiew musnął policzek Bin. Pozbawiona blasku księżyca noc wydawała się ciemniejsza i bardziej ponura niż zwykle. Otaczająca ich pustka kontrastowała z życiem wypełniającym główną część rezydencji. Już dawno zostawili za sobą dźwięki muzyki oraz słodkie aromaty.
Uwieszony u pasa Bin sznur z duszami demonów zadrżał intensywnie. Łowczyni zacisnęła dłoń na Mieczu Czterech Tygrysów.
– Co to takiego? – Stojący obok Eunho zerknął na linkę z kolorowymi koralikami. Tajemniczy połysk kulek zwracał uwagę.
– Naprawdę wszystko musisz wiedzieć?
Eunho odpowiedział na pytanie machnięciem wachlarza.
– Naprawdę wypada w ten sposób odnosić się do osoby, która chce się czegoś nauczyć?
– Z pewnością nie brakuje miejsc, które przygarnęłyby cię wyłącznie ze względu na urodę. Czemu zależy ci na nauce akurat tego fachu?
Eunho wzruszył ramionami.
– Nie robię tego z własnej woli. Tak czy inaczej, te koraliki są jakoś powiązane z demonami?
– To duchy, które już przegoniłem.
– O ho, ho, czyli to swego rodzaju sznur z głowami pokonanych przeciwników.
– Musiałeś to mówić?
– Przecież nie kłamię, prawda?
– Dość. Teraz cicho. Musimy zachować ostrożność. – Bin spojrzała na rozciągający się przed nimi staw.
Akwen pokryty grubą warstwą obumarłych wodnych roślin okrutnie cuchnął. Po drugiej stronie stał zrujnowany pawilon. Wyglądał na porzucony przed wieloma laty, przez co mocno kontrastował z przyzwoicie utrzymanymi pozostałymi zabudowaniami rezydencji. Połyskująca nić przefrunęła nad stawem i skierowała się właśnie ku tej zniszczonej budowli.
Bin zebrała myśli i ruszyła przed siebie, by po chwili stanąć przed drzwiami pawilonu. Stare, drewniane skrzydło przesunęło się ze złowieszczym skrzypnięciem. Wkroczyła w mrok, a Eunho podążył za nią.
Otoczyła ich nieprzenikniona ciemność. W pawilonie nie było okien, a że tej nocy księżyc nie wisiał na niebie, wnętrze spowijał jeszcze gęstszy mrok. Nozdrza przybyłych zaatakował intensywny odór.
„Co to za zapach? Znam go skądś”, pomyślała Bin.
Wyciągnęła rękę i dotknęła ściany – a przynajmniej czegoś, co wzięła za ścianę.
To, co wyczuła pod palcami, było jednak zbyt gładkie. Bin szybko sięgnęła po ukrytą na piersi Perłę Nocy2. Spomiędzy jej warg wydobył się cichy szept, a klejnot rozbłysnął światłem.
W słabym blasku ujrzeli ich bardzo wyraźnie.
– Co to jest...?! – Z ust Eunho wyrwał się okrzyk zdziwienia.
Trupio blada Bin zadarła głowę i wpatrzyła się w szklaną ścianę pawilonu, czy raczej ogromny zbiornik pełniący funkcję ściany. Do pewnego poziomu wypełniały go połyskująca złociście woda oraz małe węże. Długie jak ludzkie przedramię czarne wężyki tworzyły zbitą masę, w której nie dało się rozpoznać, gdzie jest głowa, a gdzie ogon.
– Och! – Bin głośniej nabrała tchu i zatoczyła się w tył.
Perła Nocy wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze.
– Nic ci się nie stało? – Eunho podszedł bliżej.
Rozproszone światło Perły na moment odsłoniło przed ich oczami ciała malutkich węży, lecz po chwili na powrót ukryły się one w mroku. W złocistej wodzie unosiły się bąble.
Z ust Bin wyrwał się cichy jęk.
Już wiedziała, skąd pochodził smród wypełniający pawilon: ze złotej wody wlanej do zbiornika sięgającego od posadzki po sufit oraz pływających w niej węży. Patrzyła na ogromne naczynie pustym spojrzeniem.
– Wino wężowe... – Poczuła wzbierające w niej mdłości.
Cały ten pawilon można by nazwać gigantycznym gąsiorem z winem z dodatkiem węży.
Słysząc słowa Bin, Eunho także pojął, na co patrzy.
– Alkohol, który podano gościom w rezydencji...
Każdy z mężczyzn, których widzieli wcześniej, miał w dłoni naczynie hojnie wypełnione złocistym winem. Pomyśleć, że to właśnie ten wężowy trunek spłynął w dół gardeł mężów, którzy ściągnęli tu tłumnie niczym mrówki, bo pragnęli zdobyć choćby odrobinę władzy...
Bin zawirowało w głowie.
To nie demony zbudowały pawilon oraz zbiornik, lecz ludzie z krwi i kości. Wyczuwalna w tym pomieszczeniu nienawiść wydawała się gęstsza niż ta roztaczana przez złe duchy.
Bin zmierzyła zbiornik uważnym spojrzeniem.
– Czyli podano im wino wężowe.
Ten trunek powstaje poprzez umieszczenie węża w naczyniu z mocnym alkoholem i przymknięcie wieka. Nie zamknięcie, ale przymknięcie. Istotnym elementem całego procesu jest zostawienie otworu, przez który wąż będzie mógł oddychać. Dzięki temu dłużej pożyje i zdąży wydalić ze swojego organizmu cały zapas jadu, nim zdechnie.
Na samą myśl o tym wszystkim Bin zrobiło się niedobrze. Podniosła wzrok, by zapanować nad mdłościami.
– Jak ludzie mogą robić takie rzeczy?
– Co zamierzasz? – zapytał Eunho.
Bin wyciągnęła amulet zza poły szaty.
– Zacznę od oczyszczenia tego miejsca ze złej energii. – Przycisnęła talizman do centralnej części zbiornika.
Szkło zadrżało lekko. Bin zaczęła rozglądać się za źródłem wibracji.
– Uwa...!
Okrzyk Eunho został przerwany przez donośny huk.
Bin dostrzegła wpatrzone w siebie czerwone ślepia węża znajdującego się wewnątrz zbiornika. Zwierzę z całej siły uderzyło o szklaną taflę, a ta pękła z głośnym trzaskiem. Fala alkoholu uderzyła w Bin, nim zdążyła się odsunąć.
– Aaa!
Śliskie, mokre węże oplotły się wokół jej ramion i nóg, wierzgając wściekle. Opary gorącego niczym ogień alkoholu i unosząca się z gadów para odebrały jej dech.
Bin ledwie zdołała dobyć miecza. Lśniące ostrze zaczęło siec drobne wężowe ciałka. Na twarz łowczyni chlusnęła jakaś ciecz – albo alkohol, albo krew. Wzrok zaszedł jej mgłą, a wstrząsające ciałem dreszcze nie ustępowały. Siekła mieczem na oślep, póki nie wyzwoliła się z wężowych okowów.
– Khe, khe... – Rozejrzała się wokół, dysząc ciężko. – Nic ci się nie stało?
Wszędzie wokół była krew. Po podłodze usianej resztkami gadzich trucheł rozlewał się alkohol zmieszany z juchą. Po chwili znieruchomiał ostatni wężowy ogon.
– Nie, wszystko w porządku. – Głos Eunho zdawał się dobiegać z bardzo daleka. Szata w kolorze jadeitu, którą miał na sobie, nasiąknęła alkoholem i krwią.
Gdy Bin ruszyła przed siebie w poszukiwaniu ostatnich żywych węży, usłyszała za sobą głos.
Siostro...
Zatrzymała się.
Z mroku cicho wysunęła się mała stópka owinięta w śnieżnobiały materiał beoseon obwiązany papierowym sznurkiem. Na twarzy Bin odmalowała się pustka. Z ciemności wyłonił się odziany w szaty pogrzebowe chłopczyk o młodej twarzy, ze wstążką daenggi wplecioną we włosy.
Siostro, to ja. Ja.
Jak mogłaby nie rozpoznać tego głosu?
– Hwan...? – Drżącymi wargami wypowiedziała imię, które od owego pamiętnego dnia nie mogło przejść jej przez gardło. Hwan Seomun, młodszy brat, który zginął przez nią.
Tak, to ja, Hwan. Twój Hwan.
Bin poluzowała chwyt wokół Miecza Czterech Tygrysów. Gdy patrzyła na stojące w mroku dziecko, w jej oczach malował się smutek.
– Hwan, co ty tu robisz? Modliliśmy się, byś odszedł do lepszego miejsca... – Jej głos drżał ze wzruszenia.
Siostro, nie tęsknisz za mną? W pięknych oczach dziecka zebrały się łzy. Gdzieś na dnie jego spojrzenia tlił się żal. Chodź ze mną, siostro. Chłopiec wyciągnął bladą, jakby pozbawioną krwi rękę. Wyglądał nad wyraz żałośnie.
– Hwan, Hwan. – Nie wiedziała już, jak długo nękała ją myśl, że gdyby nie ona, Bin Seomun, jej młodszy brat Hwan wciąż by żył.
Ujęła jego wyciągniętą dłoń. W górę jej ramienia wspiął się lodowaty dreszcz.
– Jeśli mnie o to poprosisz, pójdę z tobą.
Eunho bacznie przyglądał się wpatrzonej w pustkę Bin.
– Co tu się...
Jego kompan wyglądał jak opętany.
Eunho zacisnął zęby. Nie sądził, że sytuacja potoczy się w tym kierunku. Miał tylko sprawdzić, czy w rezydencji dzieje się coś złego.
– Ocknij się! – Położył dłoń na ramieniu Bin. Jego głos zdawał się jednak nie docierać do jej uszu.
Próbował wyrwać ją z iluzji, w której się znalazła, jednak ożywione przez złe moce węże zaczynały piąć mu się w górę nóg. Miejsca muśnięte przez przeklęte gady paliły żywym ogniem. Eunho zaczął zrzucać z siebie ich cielska gołymi rękami, lecz w miejsce jednego strąconego zaraz pojawiało się kolejne.
– Nawet talizman od Jinu na niewiele się zdaje... – sapnął.
Przeklęte węże wiły się wokół niego i przylegały do całego jego ciała.
– Ocknij się! – krzyknął do Bin. – Otrząśnij!
Głos Eunho niebawem utonął pod falą przeklętych węży, która pokryła całe jego ciało, pochłonęła nawet jego wyciągniętą rękę wraz ze zdobiącą ją tkaniną o barwie jadeitu.
„Nie”, pomyślał rozpaczliwie.
Emitowana przez węże energia wyciągała z ciała Eunho wszystkie siły. Na peryferiach rozmytego pola widzenia zamajaczył mu mroczny cień.
„A to kto?”
Umysł coraz bardziej odmawiał mu posłuszeństwa. Nim całkowicie stoczył się w otchłań braku przytomności, ujrzał, że cień zbliża się do Bin bezmyślnie wpatrującej się w przestrzeń.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1Kisaeng – koreańska kurtyzana, młoda kobieta wyszkolona do zabawiania wyżej urodzonych mężczyzn. ↩
2 Perła Nocy – zielonkawy kamień świecący w mroku, swego czasu wysoce ceniony przez członków chińskich rodzin cesarskich. Badania dowiodły, że fluorescencyjne właściwości Pereł wynikały z obecności substancji radioaktywnych wewnątrz kamieni. ↩
