Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Lalka bez głowy” to przeplecione ze sobą cztery historie, które toczą się w Lizbonie oraz Sesimbrze. To wciągający i zaskakujący kryminał sensacyjny. Spotykamy w nim Carolinę, próbującą kawałek po kawałku swe rozmazane wspomnienia ułożyć w jedną, przerażającą całość. Mamy też upadłego glinę, który w swoim grubiaństwie ma niezwykły dar „czytania w ludziach” oraz jego wydziałową koleżankę – młodą, gniewną idealistkę. Jest również tajemnicza i uwodzicielska Serbka, Anja Spasojević, kobieta, której pewność siebie nie znika nigdy z twarzy, a miecz w jej dłoni jest groźniejszy niż karabin. Pojawia się nie wiadomo skąd i jest szybka jak myśl.
Brutalność niektórych scen przeplata się z wielką namiętnością i miłością, która często przejmuje kontrolę nad bohaterami.
W tle całej książki przewija się ocean. Czasami spokojny, innym razem wzburzony. Niekiedy też, gdy jest bardzo cicho, słychać, jak szepta przerażające rzeczy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 221
Rok wydania: 2020
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
© Copyright by Piotr Jakub Karcz & e-bookowo
Projekt okładki: Piotr Jakub Karcz
ISBN: 978-83-8166-154-6
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2020
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Niniejszą książkę dedykuję Kasi Grabarskiej,która podobnie jak Anja pojawiła sięznikąd i została moim diabłem stróżem
Pięciolatka obudziła się sama w pokoju wypełnionym mrokiem. Wątła smuga światła wpadała przez półprzezroczystą, niedużą szybę w zamkniętych drzwiach. Otaczające ją meble oraz znajdujące się na nich zabawki rzucały na podłogę i ściany zdeformowane, demoniczne cienie.
Dziewczynka powoli dotknęła klamki i otworzyła wydające nienaturalny dźwięk drzwi. Poczuła intensywny, uderzający prosto w twarz powiew stęchłego powietrza. Minęła kołyszącą się żarówkę, po czym ruszyła w mrok wzdłuż wąskiego korytarza. Podłoga przeraźliwie skrzypiała pod każdym jej krokiem, ale strach przegrywał z ciekawością.
Po kilkudziesięciu szybkich uderzeniach serca, ciszę nocy przeszył przeraźliwy krzyk.
*
Sesimbra, 06.07.2021 r.
Carolina obudziła się w środku nocy zlana potem. Ten koszmar powtarzał się od dzieciństwa. Ze wszystkich wspomnień właśnie tamto najbardziej utkwiło jej w pamięci. Uczucie strachu, zwielokrotnione powracającym koszmarem, nie opuszczało jej przez całe trzydziestopięcioletnie życie.
Niebawem zasnęła ponownie, tym razem bez przygód. Zbudziły ją dopiero ostre promienie słońca przenikające przez szczeliny zewnętrznych żaluzji.
Po kilku przeciągnięciach zniknęła w łazience. Stanęła przed lustrem, poprawiając czerwone, kręcone włosy. Przyjrzała się swoim oczom. Tym samym, które kiedyś lśniły radością. Dzisiaj nie dostrzegała w nich nic prócz obojętności.
Zaparzyła espresso i wyszła na taras. Ocean witał ją błękitem, a usytuowane na zboczu klifu apartamenty oślepiały bielą murów. Ostre słońce Sesimbry pozwoliło jej zapomnieć o nocnym koszmarze. Pociągłą, piegowatą twarz Caroliny owiewał ciepły wiatr. W oddali czaił się jednak strach. Dostrzegała mrowie plażowiczów. Wiedziała, że nie jest jeszcze w stanie przezwyciężyć lęków i dołączyć do tłumu.
*
Sonia jechała samochodem zatłoczoną aleją Kombatantów. Już była spóźniona, a do pracy miała co najmniej kolejne pięć minut jazdy. Wpadający przez uchylone okno ciepły wiatr rozwiewał jej długie, czarne włosy.
Na chwilę oderwała wzrok od przedniej szyby, czytając wiadomość od męża.
Była to zdecydowanie zbyt długa chwila. Nie pomogło gwałtowne hamowanie, którego dźwięk słychać było w niemal całej Sesimbrze. Na masce jej srebrnej toyoty wylądował przechodzień. Nie zauważyła nawet, kiedy odpięła pasy i znalazła się na zewnątrz.
– Nic się panu nie stało? Czy pan żyje? – wykrzyknęła wystraszona, podchodząc do leżącego na ziemi masywnego mężczyzny.
Poszkodowany był nieprzytomny, a Sonia czuła na swym ciele gorące spojrzenia. W kilka sekund wokół miejsca zdarzenia uformowała się grupa gapiów oraz kierowców zatrzymanych samochodów. Co gorsza, niektórzy z nich zamiast podejść z pomocą, wyciągali smartfony i fotografowali lub filmowali rozgrywającą się tragedię.
Spojrzenia oraz bezczynność ciekawskich ludzi piętnowały ją niczym rozżarzone żelazo, a w jej głowie tysiące głosów zaczęło krzyczeć: „Zabiłaś go!”.
*
Carolina dopijała swoje espresso, gdy pisk gwałtownego hamowania odwrócił jej uwagę od mieniących się w słońcu fal oceanu.
Kilkadziesiąt metrów od wynajmowanego miniapartamentu zobaczyła człowieka leżącego na jezdni, nad którym pochylała się drobna kobieta o długich, czarnych włosach.
Nagle cały spokój runął niczym domek z kart. Zaczęła się trząść. Filiżanka wypadła z jej dłoni i roztrzaskała się o posadzkę tarasu. Drżącymi rękami, z niemałym trudem, otworzyła plastikowe pudełko zawierające białe pastylki. Wyjęła dwie i przełknęła szybko. Odczekała chwilę, jakby łudząc się, że zadziałają natychmiast. Próbowała zatkać uszy, ale nie przynosiło to zamierzonego rezultatu. Słyszała wpadający przez otwarte okno wiatr. Wiatr, który szeptał.
*
W pogrążonym w czeluściach nocy domku w portowej dzielnicy Belgradu – Zemun, Marko Mikulić kładł się spać. Wiedział, że czeka go wiele bezsennych godzin. Zawsze stresował się przed podróżą samolotem.
– Znowu lecisz z tą kurwą – powiedziała na wpół przytomna żona, widząc, jak Marko przewraca się z boku na bok z otwartymi oczami.
– Nie mów tak o niej – odparł flegmatycznie. Miał nieco ponad trzydzieści lat. Był szczupły, odrobinę aż nadto. Włosy ciemne, niemal czarne i zdecydowanie zbyt długie. W dodatku miał dziwną, niepasującą do niczego grzywkę. Całość dopełniał cienki, lekko zadarty ku górze wąs, kreujący Serba na kogoś, kto wyglądem przypominał skrzyżowanie Salvadora Dali z Zorro.
– A właśnie, że będę mówić, co zechcę! Kurwa, kurwa, kurwa!
– Dobrze, to zostanę jutro w domu, a ty zarób na kredyt. Spłać dom i swojego chevroleta.
Po tych słowach Andjela zamilkła. Zagryzła wargi i obrażona odwróciła się do ściany.
*
Marko wysiadł z taksówki i wyciągnął z bagażnika czarną walizkę. Po chwili wysunął z niej aluminiową rączkę i ciągnąc za sobą, zniknął we wnętrzu szarego, szklanego terminalu belgradzkiego lotniska im. Nikoli Tesli.
W hali odlotów nie zabawił długo. Kupił w pobliskim saloniku prasowym napój energetyczny i wypił go pospiesznie niemal duszkiem. Przyłożył telefon do czytnika i ruszył w stronę bramek kontroli bezpieczeństwa. Po kilku minutach oczekiwania w kolejce wziął kuwetę i wyłożył na niej słuchawki, tablet, smartfon oraz gruby i ciężki niczym szafa osiemnastocalowy laptop.
– Niezły antyk! – zażartowała z uśmiechem na ustach pracowniczka kontroli, gdy bagaż Marko wyjechał po drugiej stronie tunelu.
– Pamiątka po tacie – odparł, jakby spodziewał się tego typu reakcji. Nie odwzajemnił uśmiechu.
Chwilę później czekał pod swoją bramką wpatrzony w płytę lotniska.
– Bezsenna noc, Wąsik? – usłyszał melodyjny, odrobinę kpiący kobiecy głos z tak bliska, jakby zabrzmiał we wnętrzu jego głowy.
Marko odwrócił się i spostrzegł uśmiechniętą kobietę, od której emanował spokój oraz pewność siebie. Szczupła, drobna szatynka o pełnych, wydatnych ustach, zdecydowanie zbyt ładna i zgrabna, aby żona nie była zazdrosna.
– Nie było tak źle – skłamał, choć w rzeczywistości nie był pewien, czy zmrużył oczy na dłużej niż kwadrans.
– Andjela znowu nie chciała cię puścić? – kontynuowała ironicznie, nie schodząc z drwiącego tonu. Odsłoniła rząd białych zębów z lekko wystającymi górnymi jedynkami. Od uśmiechu jej policzki robiły się jeszcze bardziej okrągłe. Miała na sobie jasnoniebieskie, obcisłe dżinsy, szarą koszulę opiętą kremowym paskiem i jasne tenisówki.
– Dzwoniłaś do spedytora? – zmienił temat Marko, który najwyraźniej nie miał ochoty ani na zwierzenia, ani na żarty.
– Wysłałam SMS-a. Przed chwilą napisał, że samochód jeszcze nie dotarł, ale jutro na sto procent będzie na miejscu.
– Oby.
Gdy otwarto bramkę z napisem Lizbona, Marko wraz ze swoją towarzyszką podeszli do kolejki dla klasy executive. Kontrola jego paszportu trwała kilka sekund, natomiast w przypadku kobiety nie poszło już tak szybko.
– „Anja Spasojević” – przeczytał pod nosem pracownik obsługi. Był dwudziestokilkuletnim szatynem o błękitnych oczach.
– Tak? – spytała z miną, jakby usłyszała jakiś komplement.
– Skądś panią znam – powiedział, uśmiechając się zalotnie.
– To bardzo możliwe, bo jestem dość popularna.
– Aktorka?
– Nie. Oszukuję ludzi i mi za to płacą. Też jest fajnie!
Lekko zmieszany pracownik obsługi wahał się, aby spytać, czy może znaleźć ją pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem na Facebooku. Trwało to odrobinę za długo, bo Anja zniknęła w tunelu, nie zwracając uwagi na wciąż spoglądającego na nią błękitnookiego szatyna.