Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
48 osób interesuje się tą książką
Historia córki bohaterów powieści Może świat nas połączy.
Osiemnastoletnia Sofia Windson nie znosi Leona Johnsona. Od kiedy pamięta, syn najlepszych przyjaciół jej rodziców był dla niej koszmarem. Kiedy więc dziewczyna dowiaduje się, że musi spędzić z nim wakacje, jest załamana.
Podczas tego lata wszystko idzie nie tak. Leon dostrzega na ciele Sofii coś, co dziewczyna chciałaby zachować tylko dla siebie. Dodatkowo zaczyna dostawać podejrzane wiadomości od nieznajomego. Nie ma pojęcia, czego ten człowiek od niej chce i że grozi jej ogromne niebezpieczeństwo.
Czy Sofia zechce zaufać Leonowi? Czy chłopak okaże się kimś innym, niż dotąd sądziła?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 214
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Samanta Duda
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Anna Łakuta-Rudzka
Korekta: Katarzyna Twarduś, Iwona Wieczorek-Bartkowiak, Magdalena Kłodowska
Skład i łamanie: Paulina Romanek
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
Ilustracja na okładce: Aleksandra Monasterska
ISBN 978-83-8418-478-3 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
Rozdział 1. Dzień jak co dzień
Rozdział 2. On jak zwykle
Rozdział 3. Uspokój się
Rozdział 4. Świetny pomysł rodziców
Rozdział 5. Wyprawa życia
Rozdział 6. Wciąż jesteśmy wrogami
Rozdział 7. Chce wojny?!
Rozdział 8. W końcu mi za to podziękuje
Rozdział 9. Deal?
Rozdział 10. Matt
Rozdział 11. Znasz go?
Rozdział 12. Chroń ją
Rozdział 13. Widzimy się, mała
Rozdział 14. Nowe uczucia
Rozdział 15. Uległam mu
Rozdział 16. Ahoj, przygodo!
Rozdział 17. Jak bardzo prosisz?
Rozdział 18. Gdzieś to słyszałem
Rozdział 19. Koszulki
Rozdział 20. Co będzie po powrocie?
Rozdział 21. Myślałem, że jest inna
Rozdział 22. Jak się z tego wyleczyć?
Rozdział 23. Pieski Leona
Rozdział 24. Hejka, złotko
Rozdział 25. Córka za córkę
Rozdział 26. Mogę z wami?
Rozdział 27. Alice
Rozdział 28. Odkupisz swoje winy
Rozdział 29. Ostatnie słowo do córki
Rozdział 30. Sama chciała
Rozdział 31. Co oni ukrywają?
Rozdział 32. Ostatnia nadzieja
Rozdział 33. Żyliśmy chwilą
Rozdział 34. Czy to znaczyło „tak”?
Rozdział 35. Hot dogi
Rozdział 36. Musimy pogadać
Rozdział 37. Tak czy nie?
Rozdział 38. Dużo się wydarzyło
Rozdział 39. Jesteśmy kwita
Rozdział 40. Skubany zawsze przygotowany
Rozdział 41. Urocze
Rozdział 42. Kto wie, co będzie jutro
Epilog. Poród
Epilog 2. Sen
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Każdy dzień jest zagadką i nic nie trwa wiecznie. W końcu kto tak naprawdę wie, co będzie jutro? Ludzie odejdą, a Ty zostaniesz w miejscu, w którym dałeś/dałaś się zostawić. Warto zostać panem własnego losu, przecież to Ty piszesz swoją historię, nie oni.
Od rana byłam zła, bo musiałam iść na zajęcia dodatkowe, na które zapisał się też mój ekschłopak – Chase. Chodziliśmy ze sobą cztery miesiące. Okazał się narkomanem stawiającym dragi na pierwszym miejscu. Nie był tym jedynym, więc zerwaliśmy.
Zostaliśmy wytypowani przez panią Weder do wzięcia udziału w konkursie z języka angielskiego. Nie wiedziałam, ile osób będzie w grupie przygotowującej się do testów, ale wiedziałam, że Chase na pewno.
Była sobota rano, a ja musiałam iść do szkoły. Moi rodzice sobie spali, zbierali siły, bo zgodnie z tradycją wieczorem spotykamy się razem z ciocią Amandą i wujkiem Loganem na kolacji. Leon oczywiście też miał się pojawić, jak zawsze.
Zeszłam do kuchni, żeby przygotować coś na śniadanie. Mieszkałam w nowoczesnym, ładnym domku. Nie mogłam narzekać na brak pieniędzy, ale to nigdy nie wydawało mi się najważniejsze.
– Jest tak wcześnie, normalni ludzie jeszcze śpią, a ja już na nogach, masakra – szepnęłam pod nosem. Często rozmawiałam sama ze sobą.
Gdy zjadłam śniadanie i spojrzałam na zegarek, spanikowana zorientowałam się, że powinnam już wychodzić. Wiedziałam, że pani Weder mnie zabije, jeśli się spóźnię, dlatego pobiegłam na górę, ubrałam się, a wychodząc z pokoju, obudziłam tatę.
– A ty jeszcze nie w szkole? – zapytał zaspanym głosem.
– No jak widać nie – prychnęłam i zbiegłam na dół.
– Odwiozę cię przecież! – krzyknął z góry. – I tak się spóźnisz, ale nie tak bardzo, jak gdybyś szła pieszo.
Nie chciałam o to prosić, ale byłam wdzięczna, że sam to zaproponował.
Gdy tata się zbierał, myślałam, że zyskałam jeszcze chwilę, by się pomalować, ale okazało się, że był gotowy już po dwóch minutach. Zrezygnowałam więc z makijażu, i tak nie miałam się dla kogo stroić. Poza tym byłam cudowna nawet bez tapety – tak sobie wmawiałam.
Wsiadłam do auta zestresowana faktem, że spóźniam się na zajęcia. Pani Weder była straszna, każdy się jej bał, a już na samą myśl, że miałam spędzić z nią wolną sobotę, robiło mi się słabo.
Chciałam sięgnąć po słuchawki, ale zauważyłam, że tata kilkukrotnie otwierał i zamykał usta, jakby chciał coś powiedzieć. Zrezygnowałam więc ze słuchania muzyki, chwyciłam butelkę wody i czekałam, aż w końcu to z siebie wyrzuci.
– Słyszałem, że Leon też się zapisał na konkurs.
Prawie udławiłam się wodą.
– Co?! – pisnęłam po chwili.
– No tak słyszałem od Amandy.
Boże, czy ta sobota mogła okazać się gorsza? Nie dość, że pani Weder będzie truć nam dupę przez pół dnia, do tego spotkam Chase’a, to teraz jeszcze Leon. Ja pierdolę.
Nie skomentowałam już tego newsa, w ogóle się nie odezwałam do momentu, gdy dotarliśmy pod szkołę. Tam pożegnałam się z tatą i pędem pobiegłam na zajęcia. Ledwo przekroczyłam próg sali, a pani Weder spiorunowała mnie wzrokiem.
– Panno Windson – zaczęła surowym tonem. – Co to za spóźnienie?
– Przepraszam, ale autobus mi uciekł. – To wcale nie tak, że mogłabym tego uniknąć, gdybym była bardziej konsekwentna i odpowiedzialna.
Spojrzałam na uczniów i uświadomiłam sobie, że nie znałam nikogo poza Chase’em i Leonem, który właśnie zbierał się, żeby coś powiedzieć. Wystarczyło, że otwierał usta, a mną już coś wstrząsało.
Pani Weder przewróciła oczami na moje tłumaczenie i nie drążyła tematu.
– Niech pani jej nie wierzy – odezwał się Leon, ściągając na siebie uwagę profesorki. – Ona nie jeździ autobusami.
Co za debil. Wspominałam już, jak bardzo go nienawidzę? Kiedy byliśmy mali, on razem ze swoim przyjacielem rozpowiedział, że się w nim podkochuję. Niby taka błahostka, a jednak przez długi czas cała klasa się ze mnie śmiała. W zaprzeczeniu tej plotce nie pomagał fakt, że nasi rodzice spędzali ze sobą mnóstwo czasu, a co za tym idzie – my także. Kilka lat później Leon zamieścił na swoich social mediach moje głupie zdjęcie wykonane podczas jednej z wycieczek. Zawsze robił mi na złość, na wiele różnych sposobów. Ostatnio natomiast, gdy zaprzyjaźniłam się z jedną dziewczyną, od razu zaczął rozpowiadać kolejne plotki na mój temat, przez co ona się ode mnie odwróciła. Potem mówił też, że wysyłałam nagie zdjęcia swojemu byłemu – oczywiście to nieprawda, ale Chase dla zabawy potwierdził jego wersję. Takim sposobem zostałam bez nowych znajomych.
– Nieważne – wysyczała przez zęby pani Weder, bo podobnie jak reszta uczniów chyba nie przepadała za Leonem. Każdemu działał na nerwy swoimi komentarzami. – Usiądź, Sofio. Zacznijmy wreszcie, skoro wszyscy już są.
Rozejrzałam się, szukając dla siebie miejsca. Jedyne wolne krzesło znajdowało się między Leonem a Chase’em, a nie miałam ochoty przebywać obok nich.
– Dlaczego nie siadasz, Sofio? – zapytała zniecierpliwiona nauczycielka.
– Gdzie mam usiąść? – odparłam głupio.
– Nie dość, że ślepa, to jeszcze głupia! – krzyknął na głos Leon, co wywołało salwę śmiechu w sali.
Ale śmieszne. Normalnie nic tylko boki zrywać. Wkurzał mnie ten rozpieszczony dupek.
– Usiądź tam. – Pani Weder wskazała krzesło. T o krzesło.
Wiedziałam, że nie pozostała mi inna opcja. Musiałam to przeżyć. Bardzo niechętnie zajęłam ostatnie wolne miejsce w sali.
Chase ledwo żył, wyglądał, jakby imprezował całą noc. Pewnie sam nie wiedział, co tutaj robił. Niektórzy przyszli z przymusu, a inni z własnej woli. Ja należałam do tej pierwszej grupy.
– Siema, gnojku. – Głos Leona dotarł do moich uszu, gdy akurat skupiłam się na tym, co mówiła nauczycielka.
On znowu szukał zaczepki. Miałam ochotę wydłubać mu oczy.
– Gnojku? – Spojrzałam na niego z odrazą. – W lustro nie patrzyłeś? – Westchnęłam i już totalnie nie zwracałam uwagi na jego dalsze docinki.
– Podzielę was na grupy i będziecie opracowywać zadania, które wam przydzielę – poinformowała pani Weder i zaraz wzięła się do pracy.
Nikt nie miał odwagi się sprzeciwić, wszyscy przechodzili tam, gdzie ich wysłała. Gdy powstały już trzy grupy po trzy osoby, nauczycielka stanęła nade mną i Leonem.
– Cóż… – Westchnęła, patrząc na naszą dwójkę. – Wy razem to nie jest najlepszy pomysł.
Zgadzałam się z nią. Ja i Leon byśmy się prędzej pozabijali niż wykonali jakiekolwiek zadanie. Nie stresowałam się nawet, bo wiedziałam, że wszyscy nauczyciele znali nasze podejście do siebie i żaden dla własnego spokoju nie pozwalał nam razem pracować.
– Dlaczego nie? – zapytał Leon, na co obie bardzo się zdziwiłyśmy.
– Bo wiem, jak się to skończy. – Profesorka ucięła stanowczo i przez chwilę się zastanawiała, jak rozwiązać ten problem.
Najłatwiej byłoby wyrzucić Leona z klasy.
– Chase! – krzyknęła nagle, a chłopak odwrócił się niechętnie. – Przejdź do tej grupy, a wy, Dawid i Vici, zostaniecie w parze.
No chyba nie. Nie dość, że mimo niechęci przydzieliła mnie do pracy z Leonem, to jeszcze teraz miał do nas dołączyć mój były chłopak?!
Leon zaczął się śmiać. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
– Zamierzam normalnie rozwiązać to zadanie, więc proszę, nie utrudniaj mi tego! – warknęłam poirytowana. Liczyłam, że jakimś cudem uda nam się dogadać i nie wprowadzimy większego zamieszania.
Uznałam, że się pogodziliśmy z tym, że za chwilę będziemy musieli współpracować. Wstałam, by odebrać kartkę z zadaniami od nauczycielki, a gdy zaczytana w treść polecenia wróciłam na miejsce, chłopcy mieli ubaw. Tylko jeszcze wtedy nie wiedziałam, że ze mnie.
– Dobra, to ty zrobisz pierwsze, ja dru… – Urwałam i odskoczyłam jak poparzona, bo na moim krześle został rozlany jakiś podkład albo coś o podobnej konsystencji, na pewno przeznaczone do makijażu. Wściekłam się, bo miałam ubrudzone spodnie.
A tak naiwnie liczyłam, że tym razem się dogadamy.
– Już gorzej być nie może! – krzyknęłam zrezygnowana.
– Może spójrz w lustro. Wyglądasz jak klaun. Nie myślałaś, żeby się czasem pomalować? Straszysz ludzi. Tak nie powinna wyglądać dziewczyna – wytknął mi Leon.
– A jak według ciebie powinna wyglądać dziewczyna? Chyba za dużo filmów dla dorosłych się naoglądałeś.
Próbowałam jakoś zetrzeć plamę ze spodni, niestety z marnym skutkiem.
– No co ty, ja? W życiu! Ale patrząc na ciebie, ciągle widzę małego chłopczyka bez jaj.
Chase wciągnął się w kłótnię i zaczął dopingować Leona. Gdy byliśmy razem, zdarzało mu się mnie komplementować, a teraz popierał te obrzydliwe teksty kierowane w moją stronę.
– A wiesz, kogo ja widzę?! – Poczułam, że jestem na granicy płaczu. Nie był to dobry znak, wrażliwość chyba odziedziczyłam po mamie, ona też płakała przy prawie każdej okazji.
– Zaskocz mnie. – Parsknął śmiechem.
– Zapatrzonego w siebie kretyna, który dowala innym, żeby ukryć własne kompleksy!
Nauczycielka nie mogła już dłużej udawać, że nie słyszy tej kłótni. Podeszła do mnie, pokręciła głową, zauważywszy plamę na moich spodniach, po czym spojrzała na chłopaków.
– Przypominam, że macie po osiemnaście lat. Powinno być wam wstyd, że w ogóle muszę interweniować i gasić wasze dziecinne konflikty.
Leon i Chase już nie wydawali się tak rozbawieni. Mogli udawać, że niczego się nie boją, ale wiedzieli, że z panią Weder nie da się pogrywać.
– Obaj dostajecie nagany i radzę wam przygotować się na zajęcia w poniedziałek, bo bardzo skrupulatnie sprawdzę waszą wiedzę z całego semestru. – Następnie przeniosła wzrok na mnie. – A ty, Sofio, idź do łazienki i doprowadź się do porządku. Pamiętaj, że nękanie możesz zgłosić do dyrektora.
– Dam sobie radę, dziękuję.
Wyszłam z sali, nie oglądając się za siebie. Gdy dotarłam do łazienki, długo powstrzymywane łzy strużkami pociekły mi po policzkach.
Gdy wróciłam z toalety, miałam zaczerwienione oczy, ale trudno, prawda? Musiałam być silniejsza.
Weszłam do sali i znowu spojrzenia wszystkich wylądowały na mnie. Usiadłam na wyznaczonym mi wcześniej krześle i w ułamku sekundy poczułam, że znowu łzy napływają mi do oczu. Chciałam zwalczyć to uczucie, lecz nie było to łatwe. Za wszelką cenę próbowałam zająć czymś myśli, niestety z marnym skutkiem. Kilka łez mimowolnie spłynęło mi po policzkach. Pociągnęłam nosem – i to był błąd, bo zwróciłam na siebie uwagę Leona.
– Co się stało, biedulko? Nie płacz. – Jak zwykle miał najwięcej do powiedzenia.
Czułam na sobie wścibskie i oceniające spojrzenia pozostałych uczniów. Było mi strasznie wstyd.
– Co się dzieje, Sofio? – zapytała nauczycielka i podeszła do mnie.
Szepty słychać było w całej sali, a przez to tym bardziej nie mogłam się uspokoić.
Nie odpowiedziałam, tylko od razu odwróciłam się do Leona.
– Przestań! – krzyknęłam, wskazując na niego palcem. Nawet nie wiedziałam, dlaczego tak zareagowałam, po prostu targały mną emocje.
– Uspokójcie się! – Nauczycielka, widząc, w jakim stanie byłam, próbowała opanować sytuację. – Wracajcie do pracy – rozkazała uczniom, którzy zamiast rozwiązywać zadania, oglądali całe przedstawienie. – A wy ze mną na korytarz! – Najpierw wskazała palcem na Leona, a potem łagodniej spojrzała na mnie.
– A ja? Co mam tu robić? – włączył się Chase. – Jest sobota, dziesiąta rano, a ja marnuję czas w szkole, bo pani kazała mi siedzieć tutaj z tą idiotką i z tym popaprańcem.
– Idiotką? – powtórzyłam ostro.
– Popaprańcem? – dodał Leon.
– Idź do domu – rozkazała mu pani Weder z rezygnacją.
– To elo, znaczy do widzenia.
Natychmiast podniósł się z krzesła i wyszedł.
Nauczycielka głośno westchnęła, a następnie poprosiła mnie i Leona, abyśmy wyszli z nią na korytarz.
On oczywiście próbował jeszcze podstawić mi nogę, przez co prawie się przewróciłam.
– Mógłbyś przestać?! – jęknęłam.
– Patrz, jak chodzisz, a nie… – Nie dawał za wygraną.
– Możecie się uspokoić?! – upomniała nas pani Weder. – Słucham? Macie coś do powiedzenia?
Zapadła grobowa cisza, bo ani ja, ani Leon nie wiedzieliśmy, jak się tłumaczyć.
– Okej! W takim razie zapraszam w poniedziałek z rodzicami!
– Znowuuu? – Chłopak westchnął przeciągle.
– Idźcie do domu, nie mam do was siły. Widzimy się w poniedziałek, nie zapomnijcie zaprosić rodziców.
– A-ale po co… – Chciałam jeszcze negocjować, ale nauczycielka uniosła palec w geście uciszenia, a następnie wskazała nim drzwi.
Aha.
Pani Weder wróciła do sali, a ja ruszyłam szybkim krokiem do wyjścia ze szkoły, nie zważając na to, że za mną szedł Leon. Wiedziałam jednak, że pozostanie sam na sam z tym chłopakiem może się źle skończyć.
– Czekaj!
Zignorowałam go. Nawet nie spojrzałam przez ramię. Szłam przed siebie pewnym krokiem, a gdy już myślałam, że odpuścił, on nagle przyłożył mi dłoń do ust i szarpnął mną w tył.
– Czy ty jesteś mądry?! – wrzasnęłam, gdy mnie puścił. – Daj mi spokój, kretynie. Jeszcze ci mało? Niewystarczająco mnie skompromitowałeś?
– Wyluzuj, to był niewinny żart.
– Przez ten żart i wiele innych twoich chorych akcji w poniedziałek spotkamy się u dyrektora. Z rodzicami! Zadowolony?
Niestety nie wyglądał na przejętego moim wywodem.
– Śmieszna jesteś, gdy się tak wkurzasz. – Zlustrował wzrokiem mnie całą, a na dłużej zatrzymał spojrzenie na mojej twarzy. – Zdecydowanie złość ci szkodzi.
Wolałam jednak, jak milczał.
Odszedł w drugą stronę, a ja analizowałam jego słowa. Wiedziałam, że po prostu mnie nie lubił, więc dlatego tak często robił przytyki do mojego wyglądu, ale przez to ja i tak czułam się ze sobą coraz gorzej. Na ogół nie uważałam siebie za nieatrakcyjną – byłam podobna do mamy, a ona to jedna z najładniejszych kobiet, jakie znałam – ale jak każda dziewczyna miałam kompleksy. Leon po prostu wiedział, gdzie uderzyć, żeby zabolało. Ale czy naprawdę tak myślał?
Wróciłam do domu, jak gdyby nic się nie stało, i od progu usłyszałam jakieś dźwięki dochodzące z salonu.
Moi rodzice zawsze otwarcie okazywali sobie miłość i kilka razy przyłapałam ich na czułościach, dlatego teraz rzuciłam butami w przedpokoju tak, żeby usłyszeli, że wróciłam. Nie chciałam widzieć nic, czego nie powinnam.
– O, hej, córeczko. Już jesteś? – zapytała mama, wychylając się zza rogu i poprawiając koszulę nocną. Chyba myślała, że nic nie podejrzewam.
Uśmiechnęłam się i przewróciłam oczami.
– Nie przeszkadzajcie sobie, już idę na górę.
– Ej! – wtrącił się tata. – Nic nie robiliśmy.
Oboje się roześmiali. Nie, to wcale nie sugerowało, że jednak coś było na rzeczy.
– Tia, bo ja znam was od dziś. – Pokręciłam głową i pobiegłam do siebie.
***
Przebudziłam się po drzemce, która trwała chyba wieczność, bo zauważyłam, że na dworze zaczynało się ściemniać. Nie zdążyłam nawet chwycić telefonu i sprawdzić, która godzina, bo usłyszałam z dołu wołanie mamy:
– Sofiaaa, kolacja!
Ledwo przytomna, wsunęłam stopy w kapcie w krówki – dostałam je od cioci Amandy i były zajebiste – i zeszłam do jadalni.
– Czemu zrobiliście aż tyle jedzenia? – zapytałam zdziwiona, wpatrując się w suto zastawiony stół.
Ojciec podejrzanie się uśmiechnął.
– Zapomniałaś? Rozmawialiśmy o tym. Zaprosiliśmy przyjaciół na kolację.
Co?!
Faktycznie, mówił o tym, ale przez wszystko, co się działo w szkole, kompletnie wyleciało mi to z głowy. I jeszcze ta drzemka, która zdecydowanie się przedłużyła.
Byłam w rozsypce. Zero makijażu, włosy rozczochrane, oddech powaliłby słonia. Leon dopiero miałby powody do wyśmiewania mnie!
Wzdrygnęłam się na samą myśl i już się odwróciłam, by zaraz pobiec do sypialni, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.
– Otworzysz, kochanie? – poprosiła mama.
Chciałam udać, że nie usłyszałam jej prośby, ale głupio mi było odmówić, szczególnie że jak na złość miałam najbliżej do drzwi. Po drodze spojrzałam w lustro i względnie okiełznałam kręcone włosy, po czym wpuściłam gości do środka.
Ciocia Amanda przywitała mnie całusem w policzek, po czym pobiegła do łazienki, jeszcze zanim spotkała moich rodziców. Wujek Logan zbił ze mną piątkę i poszedł do kuchni, gdzie spodziewał się znaleźć mojego tatę. Leon natomiast stał w progu i gapił się na mnie z odrazą.
– Robisz za stracha na wróble? Wiesz, że ustawia się je w ogrodzie? – palnął i roześmiał się ze swojego kretyńskiego żartu.
Przewróciłam oczami i zamknęłam za nim drzwi.
– Ty też mógłbyś wyglądać lepiej. – Zmierzyłam go wzrokiem. Miał na sobie spodnie w kratę, wygniecioną bluzę, a włosy sterczały mu w każdą stronę.
Coś tam paplał pod nosem, ale puściłam to mimo uszu i pobiegłam na górę, by się przebrać. Gdy ponownie zeszłam do jadalni – względnie ogarnięta i nawet lekko pomalowana – wydawało się, że wszyscy czekali już tylko na mnie.
Moi rodzice siedzieli u szczytu stołu, ciocia i wujek przy jednym boku, Leon naprzeciwko nich, a moje miejsce… Cholera.
Zostało jedno wolne krzesło, oczywiście obok niego. Nie chciałam jednak robić dram, więc usiadłam i wykrzywiłam usta w udawanym uśmiechu.
Leon – pozując na dobrze wychowanego chłopaka – zaproponował, że naleje wszystkim zupy. Nikogo nie zdziwiło jego zachowanie, nikogo poza mną. Od razu wyczułam w tym podstęp, dlatego gdy tylko zbliżył się do mnie z chochlą, na wszelki wypadek się odsunęłam. O dziwo jednak nic się nie stało, a Leon grzecznie wrócił na swoje miejsce.
– Jesteś chory czy coś? – zapytałam podejrzliwie.
– Kochanie, ludzie się zmieniają – odezwała się mama. – W pewnym wieku wyrastają z robienia sobie psikusów.
– Ludzie tak, ale Leon nie.
– No i proszę, kto tu jest chory i nawet chwili nie może wytrzymać bez chamskich odzywek? – włączył się, widocznie usatysfakcjonowany tym, że udało mu się wyprowadzić mnie z równowagi.
Żółć podchodziła mi do gardła, gdy obserwowałam, jak udaje dobrego chłopca, choć jeszcze rano zachowywał się wobec mnie jak najgorszy prostak.
Rodzice wydawali się rozbawieni, najwyraźniej sądzili, że to tylko nic nieznaczące przepychanki. Gdyby tylko wiedzieli, jaką nienawiścią się darzyliśmy, daliby sobie spokój z zaciąganiem nas na te durne kolacje.
***
Gdy rodzice zaczęli wspominać młodość, uznałam, że to najlepszy moment, by ewakuować się do pokoju. Od dobrej godziny leżałam na łóżku i tylko co jakiś czas słyszałam śmiechy dobiegające z jadalni. Ci ludzie co tydzień opowiadali sobie te same historie, a i tak za każdym razem wybuchali takim śmiechem, jakby słyszeli je pierwszy raz.
Włożyłam słuchawki do uszu, by nie docierały już do mnie żadne dźwięki z dołu, i włączyłam na telefonie losowy filmik. Nagle jednak poczułam czyjeś ręce na ramionach i podskoczyłam przerażona.
– Jezu! – krzyknęłam i natychmiast się odwróciłam.
Leon stał nad moim łóżkiem z głupim wyrazem twarzy.
– Co ty oglądasz? – zapytał drwiąco.
Szybko zgasiłam ekran telefonu. Lubiłam oglądać filmiki, w których ludzie komentowali paradokumenty, a Leonowi nic do tego.
– Kto cię tu w ogóle wpuścił?!
– Nikt nie musiał, sam wszedłem. A ty powinnaś być bardziej gościnna.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem i odłożyłam komórkę na stolik nocny. Leon zaczął rozglądać się po pokoju, a nawet bezczelnie wysunął szufladę komody. Wydawał się zaskoczony tym, co tam znalazł.
– Po co ci to? – Wyciągnął zdjęcie i nim pomachał.
Fotografia przedstawiała mnie i Chase’a. Byliśmy razem nad morzem, trzymaliśmy się za ręce i wydawaliśmy się tacy szczęśliwi.
– Po pierwsze: nie grzeb w moich rzeczach – skarciłam go i wyrwałam mu fotkę z dłoni. – A po drugie: to pamiątka, i tyle. Tak trudno zrozumieć?!
– Uspokój się, tylko zapytałem.
– Tylko mnie wkurzasz, Leon! – zagotowałam się i może bardziej, niż wymagała tego sytuacja, podniosłam głos.
– Znów się nakręcasz. Chyba masz problem z kontrolowaniem emocji. Jak nie wrzeszczysz, to płaczesz. Jak nie płaczesz…
Mówił coś tam jeszcze, ale ja się od tego odcięłam, gdy z ostrożnością odkładałam zdjęcie do szuflady. W jednym jednak miał rację – nie kontrolowałam się.
Leon szczególnie mnie denerwował, ale temat mojego byłego jeszcze bardziej. Nie potrafiłam stwierdzić, czy tęskniłam za Chase’em. Na początku naszej relacji czułam się bardzo szczęśliwa. Gdy wchodziliśmy w związek, myślałam, że czekają mnie najlepsze chwile życia. I faktycznie tak się zapowiadało, ale z czasem wszystko zaczęło się sypać. Tęskniłam za starą wersją mojego chłopaka. Czy to dziwne? Kochałam go tak bardzo, że nie potrafiłam odpuścić. Był moją jedyną miłością. Widziałam, że źle na mnie działał, przyjaciółka ponad rok męczyła się ze mną, próbując mi przemówić do rozsądku. Ja wszystko wiedziałam i rozumiałam, że miała rację, ale nie umiałam się odciąć. Gdy podejmowałam jakiś krok, on wracał, wspomnienia także, a myśli nie pozwalały mi spać. Czułam, że robię za mało, obwiniałam się za to, że Chase się zmienił. Po miesiącach walki ze sobą w końcu odpuściłam. Ten krok wiele mnie kosztował. Wszyscy mieli rację, żyło mi się lepiej bez niego. Tylko czasami wspominałam to, jaki był, gdy zaczęliśmy się spotykać. Zanim pokazał mi swoją prawdziwą twarz, uważałam, że miał w sobie coś wyjątkowego – coś, co dostrzegłam już na początku. A może zakochałam się w wyimaginowanym ideale? Tego nie dowiem się już nigdy. Mogłam mieć pretensje tylko do siebie, bo przecież gdybym wcześniej podjęła odpowiednie kroki, to nie musiałabym przez to wszystko przechodzić.
Gdy zauważysz, że wsiadłaś do złego pociągu, wysiądź od razu. Jeśli będziesz liczyć na to, że zmieni kierunek dla ciebie, powrót okaże się dużo trudniejszy.
– Uspokój się – szepnął Leon i położył rękę na moim ramieniu, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że cała drżę.
