Księgi Orbis. Jarzmo smoków - Łukasz Kosakowski - ebook

Księgi Orbis. Jarzmo smoków ebook

Łukasz Kosakowski

0,0

Opis

Orbis - takim słowem określają świat smoki, lecz znają i używają go wszystkie inne cywilizowane rasy. Potężne, skrzydlate gady szybko opanowały większość znanego świata. Tylko kilka ludów było w stanie im się przeciwstawić. Te którym się nie udało porzuciły swoje ojczyzny i uciekły do przepastnych puszczy z dala od smoczych ziem, lub zostały zmuszone do życia w zamknięciu i bezwzględnego posłuszeństwa nowym panom.
Powstały miasta i twierdze skupione przy smoczych legowiskach, których mieszkańcy rzadko, o ile w ogóle mogą je opuszczać. Gady cieszą się dostatnim życiem – obsługiwane i pielęgnowane przez licznych sługów, z niekończącym się zapasem karmy pod łapą. Dzięki sprawnym dłoniom ludzi i elfów ich legowiska są wspaniałe jak nigdy dotąd, a garnizony na granicach są obstawione żołnierzami, których śmierci nikomu nie szkoda. Ale smocze imperium to naprawdę kolos na glinianych nogach. Książka opisuje ciąg wydarzeń, które powoli prowadzą do największego przewrotu w historii Orbis.
Wszystko zaczyna się w Har'Shamats - ludzkim mieście pod smoczą kontrolą. Po wielu pokoleniach niewoli większość mieszkańców przywykła do smoczego jarzma. Tylko kilka osób myśli jeszcze o wolności, między innymi znachorki Tamara i Kalderia, dbające o pamięć o ludzkiej kulturze, oraz przemytnik Kerr, który traktuje swoją pracę, jako osobistą walkę z ciemiężcami. Ich starania jednak niewiele by zmieniły sytuację ludzi z Har'Shamats, gdyby nie nagłe pojawienie się w mieście nowego mieszkańca...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 474

Rok wydania: 2015

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Copyright © Łukasz Kosakowski

Opracowanie graficzne i projekt okładki:

Barbara Kosakowska

Redakcja i skład:

Bartosz Bednarz, Beata Bednarz

Wydanie pierwsze

Kraków, 2015

ISBN: 978-83-7859-579-3

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Prolog

Nim nastał czas

Mrok i światło. Chmury metalowego pyłu, krople z kamieni, kryształy z ognia. Było tu niemal wszystko, co można sobie wyobrazić, stanowiło zaś jedynie niewielki ułamek tego, co można było zobaczyć. Wszystko wirowało, płynęło, iskrzyło, nagle na parę chwil zamierało, ciemniało, matowiało tylko po to, by zaraz ponownie rozbłysnąć bogactwem barw, niezwykłą feerią i wznowić swój fantastyczny taniec, kierowane wszechobecną, nienazwaną i chaotyczną mocą.

Wszystko to było jednym, wielkim chaosem. Mieszaniną wszelkiej istniejącej materii i czegoś jeszcze… Czegoś, co wprawiało ją w ten szaleńczy ruch, czegoś, co przeszywało ją piorunami, paliło ogniem, mroziło, rozświetlało i pogrążało w mroku. Ta siła — moc, zdawała się mieć nieograniczony wpływ na wszystko, co znajdowało się w tym przedziwnym świecie. Była jakby żywa, ale zarazem nie całkiem świadoma samej siebie. Była jednością, ale niejednolitą. Gdyby ktoś umiał się jej przyjrzeć, w jakiś sposób przeniknąć jej istotę, to… Zobaczyłby, że ta moc składa się z malutkich fragmentów, cząsteczek, głosików. Każdy z nich robił coś innego. Jeden rozniecał płomienie. Inny znów je gasił. Kolejny poruszał materią, rozpędzał ją w tym czasie, gdy następny ją łączył i scalał w jedność. W końcu musiał być i taki, który rozdzielał, rozrywał i na powrót rozszczepiał na fragmenty. Wszystkie te siły działały bez ładu jakby same z siebie nie były w stanie zrobić nic, czego po chwili by nie próbowały zmienić, zniszczyć i bezpowrotnie zapomnieć. Przypominały pszczoły nagle pozbawione ula i królowej.

Pszczoły? Chwila, co to w ogóle są te pszczoły? Nic podobnego tutaj nie widział. Ach! Zaraz, zaraz, ale przecież był tu on. On i jemu podobne dusze.

One także znajdowały się pod wpływem mocy, która plątała ich myśli, rzucała po całym świecie.

Tak, to pewnie moc nasunęła mu tę dziwną myśl. Zresztą to nieważne. Nic w tym świecie nie miało znaczenia — ani on, ani materia, ani nawet ta tajemnicza siła, a to dlatego, że cały ten świat był jednym wielkim szaleństwem. Był bezcelowy i bezsensowny. Był chaosem.

I gdy tak on unosił się po świecie, niesiony powiewami mocy, mijając inne dusze, tym, co najbardziej mu przeszkadzało, tym, co najbardziej go dręczyło, nie były przeszywające go co chwila pioruny ani kule ognia, ani nawet chmury żrących substancji.

Zresztą co to za dziwny pomysł, żeby coś takiego mogło mu w ogóle zaszkodzić... To pewnie znowu wina mocy. Tym, co najbardziej go dręczyło, było… Właśnie tak… To przytłaczające, wszechogarniające poczucie beznadziejności, które zadawało mu katusze tak bolesne, tak przenikliwe, że gorszych, w żaden sposób, nie mógł sobie wyobrazić.

Przelatywał właśnie koło gigantycznej pajęczyny utkanej z żelaza. Przykuła jego uwagę. Zapalała się, to znów zamarzała, by w końcu eksplodować milionem metalowych igiełek. Nagle zauważył coś niezwykłego, poczuł coś wprost niesamowitego.

Wszystkie dusze, razem z nim, zatrzymały się nagle jak na komendę. Nie czuł już szarpiącej nim mocy, choć nadal działała ona na otoczenie. Przez chwilę jeszcze tak trwał w bezruchu, zastanawiając się, co się dzieje, gdy nagle znów poczuł szarpnięcie. Nie był to jednak natarczywy podryw mocy. Nie, to było coś zupełnie innego, coś jakby zaproszenie. Widział teraz jasno swoją drogę. Wiedział, co musi zrobić. Nagle nadany mu został cel i to napawało go niepomiernym szczęściem, niezwykłym uczuciem radości, którego nie doświadczał już od tak dawna.

Tak jak i inne dusze podążył za cichym wezwaniem. Coś miało się wydarzyć. Coś wielkiego. Im bliżej był celu swojej wędrówki, tym bardziej się w tym utwierdzał.

Podczas tej podróży coś zaczęło się dziać ze światem. Coś niesamowitego… Moc coraz bardziej słabła. Po kilku chwilach nawet materia przestała się jej poddawać. Oglądał on ten świeżo powstający, spokojny świat z niemym zachwytem. Było to wreszcie coś znajomego w tym przedziwnym świecie.

Zaraz… Jak to znajomego? Przecież nigdy nie doświadczył niczego innego poza chaosem. Czyżby jednak moc nie przestała jeszcze działać na jego myśli? Najwyraźniej tak. Właściwie jakby się nad tym zastanowić, to ciągle czuł jej wpływ. Było mu niezwykle gorąco, aż się pocił. Chciał podnieść ręce i obetrzeć pot z czoła, ale…

Przecież to nie tak! To wszystko nie tak! Zaraz! Gdzie podziały się dusze? Co się stało z całym tym światem?! Coraz więcej niepokojących myśli przebijało się do świadomości. Czyżby to moc? Czyżby ona… Nie! To nie mogła być moc. Ale, w takim razie, to...

Och nie! Tylko nie to!