52,99 zł
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 565
Rok wydania: 2025
Wiesława Wielowska-Duda
Kim był ten człowiek?
Imiona i nazwy w powieści stanowią jedynie element fabuły i jakiekolwiek podobieństwo do osób bądź zdarzeń autentycznych jest zupełnie przypadkowe.
Dziwna znajomość
Na początku czerwca tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego siódmego roku Zuzanna przebywała służbowo na Wystawie Techniki w Katowicach. Towarzyszył jej kolega z biura, Leszek. Gdy przechodzili obok różnych wystawców, zauważyła, że przy stoiskach, przy których się zatrzymywali, kręcił się jakiś gość w dużych, ciemnych okularach. Miała wrażenie, że ich obserwował. Pomyślała, że może to jakiś agent, który się boi, że ktoś go rozpozna. Zajęta rozmową z wystawcami i z Leszkiem, przestała jednak zwracać uwagę na nieznajomego.
W pewnym momencie, gdy Leszek skierował się do innego stoiska, gość podszedł do Zuzy.
– Dzień dobry. Pozwoli pani, że się przedstawię. Adam Górski. – Uśmiechnął się i podał jej rękę.
– Dzień dobry. Zuzanna Tomicka. – Odwzajemniła uśmiech, podając dłoń, którą mężczyzna wiotko uścisnął. Nie lubiła takich uścisków dłoni, a ten gest jakoś jej nie pasował do nieznajomego.
– Mogę potowarzyszyć pani w zwiedzaniu wystawy?
– Jeżeli pan chce. – Zuzanna lekko wzruszyła ramionami i skierowała się w stronę następnego stoiska, licząc na to, że gość zaraz się zmyje.
Kiedy przeszli dalej, Adam zagaił:
– Zważywszy na miejsce pobytu, zgaduję, że zawodowo jesteśmy bratnimi duszami. A skoro tak, możemy mówić sobie po imieniu?
– Dobrze. – Potwierdziła skinieniem głowy.
Przechodząc pomiędzy dalszymi stoiskami, rozmawiali o wystawie. Przy jednym z nich Adam zaproponował:
– Może usiądziemy na chwilę? Jeżeli masz czas i ochotę, zapraszam na kawę.
– Co prawda nie mam za wiele czasu, bo niedługo odjeżdża nasz firmowy busik, lecz muszę poczekać na kolegę, który poszedł jeszcze po katalogi, więc chętnie usiądę na chwilę. Tym bardziej że trochę zmęczyło mnie chodzenie pomiędzy wieloma stoiskami.
– To tak jak mnie – wyznał Adam.
Przeszli do stoiska, w którym mieścił się bufet.
– Pilnuj miejsca, a ja przyniosę kawę – poprosił, gdy znaleźli wolny stolik.
– Dobrze, nie ruszam się.
– Zamówić ci coś jeszcze? Może coś zjesz?
– Nie, dziękuję. Wystarczy kawa. Może być biała, bez cukru.
Gdy Adam wrócił z tacą z napojami, usiadł przy stoliku i zagadnął z uśmiechem:
– Żeby formalności stało się zadość, mam trzydzieści osiem lat, jestem kawalerem, ale chciałbym to zmienić. Mam wyższe wykształcenie techniczne, mieszkam i pracuję w Katowicach. A ty ile masz lat?
– Dwadzieścia pięć.
– Jesteś zamężna? Też mieszkasz i pracujesz w Katowicach? – dopytywał.
– Jestem panną, również mam wyższe wykształcenie techniczne. Mieszkam i pracuję w Gliwicach.
Zuzanna nie widziała oczu Adama, zasłoniętych ciemnymi okularami, ale stwierdziła, że gość ma miły uśmiech, przyjemny tembr głosu i jest sympatyczny.
W dalszej rozmowie mężczyzna nawiązał do wystawy i kiedy komentowali wystawców i to, co oglądali na stoiskach, w pewnym momencie powiedział:
– Wiesz, podziwiam twoją inteligencję i wiedzę, bo to nieczęsto idzie w parze z młodym wiekiem i niewielkim jeszcze doświadczeniem zawodowym.
Nie skomentowała tego, co powiedział, bo sądziła, że spodobała się Adamowi i dlatego podszedł do niej, wykorzystując moment, kiedy Leszek się oddalił.
Zuzanna była całkiem ładną i zgrabną dziewczyną, średniego wzrostu, o ciemnych, dość krótkich włosach, ładnych niebieskich oczach w ciemnej oprawie i mogła się podobać, a niejedna kobieta mogłaby pozazdrościć jej nie tylko wyglądu, ale także inteligencji i niesamowitej intuicji. Poza tym miała świetną pamięć i niezwykłą wyobraźnię. Dodatkowo była sympatyczna, wrażliwa i energiczna, więc z łatwością zjednywała sobie przychylność otoczenia.
– Zważywszy na to, że w takim miejscu jak to spotyka się niewiele kobiet, ciekawi mnie, gdzie pracujesz i czym się zajmujesz – zagaił Adam po chwili, robiąc przerwę w rozmowie na temat wystawy.
Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie Leszek podszedł do ich stolika i oznajmił, że muszą już iść, bo odjedzie im busik. Zuza wstała i pożegnała się z Adamem, a on szybko wyrwał kartkę z dużego notesu, zapisał na niej swój adres i wręczył jej.
– Masz, proszę, schowaj tę kartkę z moim adresem. Napisz list, kiedy mógłbym spotkać się z tobą. I napisz, czy mogę skontaktować się z tobą telefonicznie.
Schowała kartkę do kieszeni żakietu i obiecała Adamowi, że do niego napisze.
Zuza przepracowała dwa i pół roku w biurze projektów, zanim stwierdziła, że czas zabrać się za ułożenie sobie życia. Często jeździła w delegacje i brała udział w uruchomieniach instalacji w różnych inwestycjach, więc nie miała wiele czasu na życie prywatne. Ojciec Zuzy był starszy od jej mamy o dziesięć lat i może dlatego nie przeszkadzało jej, że Adam był starszy od niej ponad dwanaście lat, a nawet się ucieszyła, że zainteresował się nią, i pomyślała: „Kto wie?”.
Gdy wróciła do domu, wyjęła z kieszeni żakietu kartkę z adresem Adama. Wspominając spotkanie z nim na Wystawie Techniki, przyznała w duchu, że jest elegancki, kulturalny, wykształcony, o całkiem miłej aparycji, niecałą głowę wyższy od niej. Spodobał jej się. Pomyślała też, że być może był pochłonięty pracą i dotąd nie miał czasu na życie prywatne, ale teraz chciałby je sobie ułożyć. I jeżeli okazałoby się, że nie jest wyniosły i zarozumiały, może nie czułaby się zbyt skrępowana, zapraszając go do siebie, mimo że wciąż nie mogła pogodzić się z tym, że nie mieszkają tak pięknie jak kiedyś. Jednak gdzieś w głębi duszy targnęła nią wątpliwość, czy mimo wszystko nie podchodzi zbyt pochopnie do tej znajomości i czy rzeczywiście powinna napisać do Adama. Po pierwsze, nie znała go, a po drugie, może powinna poczekać, aż dokończą remontować łazienkę i jakoś lepiej się urządzą? Jakiś czas temu wzięła nawet w biurze pożyczkę na ten cel.
Snując te rozważania, Zuza stwierdziła, że w końcu jest młoda i ładna, i wyglądało na to, że zainteresowała Adama i chciałby się z nią umówić, zatem nie byłoby w tym nic złego, gdyby napisała do niego. Uznała, że to nic nie kosztuje, a spotkanie z Adamem do niczego nie musi zobowiązywać. Po paru dniach wysłała do niego list, a ponieważ wtedy nie mieli telefonu w domu, podała mu numer do pracy.
Po kilku dniach, zapewne po otrzymaniu listu, Adam zadzwonił do niej do biura. Edziu, kolega z pracowni, na którego biurku stał telefon, przywołał Zuzę, stojącą w kąciku kawowym:
– Zuza! Telefon!
Podeszła do aparatu, wzięła słuchawkę od Edzia i gdy powiedziała: „Słucham? Tomicka”, usłyszała:
– Dzień dobry. Adam z tej strony. Chciałbym przyjechać do Gliwic, żeby się z tobą zobaczyć. Gdzie i kiedy możemy się spotkać?
– Dzień dobry. To może umówmy się u mnie w biurze, a potem wybierzemy się gdzieś. Akurat teraz jestem na miejscu, bo nigdzie nie wyjeżdżam, więc odpowiada mi dowolny dzień w tygodniu.
Adam zjawił się w biurze Zuzy po paru dniach, pod koniec czerwca. Koło drugiej po południu czekał na nią w głębi holu przy portierni. Stał w lekkim rozkroku, z rękami założonymi do tyłu. Schodząc ze schodów, Zuza zobaczyła, że znowu miał duże ciemne okulary. Zdziwiło ją, że chociaż było naprawdę ciepło, na szyi zawiązał chustę, wpuszczoną w koszulę, ale pomyślała, że może chciał być oryginalny. Kiedy zeszła ze schodów do holu i zbliżyła się do Adama, podała mu rękę i przywitała się:
– Dzień dobry, panie Adamie.
Delikatnie uścisnął jej rękę, po czym powiedział z uśmiechem:
– Jaki pan? Adam.
– Usiądźmy na chwilę – zaproponowała, wskazując fotele przy stoliku w holu.
– O której kończysz pracę albo o której możesz wyjść? – spytał, gdy usiedli.
– Mogę wyjść w każdej chwili, ale musiałabym wziąć przepustkę, którą trzeba odpracować, więc wolałabym wyjść z biura o trzeciej, jak skończę pracę.
– W porządku. A gdzie się spotkamy?
– Może w kawiarni Agawa koło rynku? Wiesz, gdzie to jest?
– Wiem. Zresztą do rynku nietrudno trafić. Więc na razie.
– Na razie – odpowiedziała i obiecała, że wyjdzie punktualnie z pracy.
Adam udał się do wyjścia, a Zuza, wracając do pracowni, w duchu cieszyła się, że przyszedł.
Kiedy po pracy przyszła do kawiarni, zobaczyła, że Adam siedział przy stoliku koło okna. Widząc, że weszła, gestem ręki zaprosił ją do stolika. Usiadła w fotelu naprzeciwko niego.
– Urodziłaś się w Gliwicach? – zagaił rozmowę, zanim podeszła do nich kelnerka.
– Tak – odpowiedziała. Zdziwiona, że to go interesuje, spytała: – A ty? Pochodzisz z Katowic czy urodziłeś się gdzie indziej?
– Urodziłem się we Lwowie.
– Moi rodzice też pochodzą ze Lwowa – odparła, ciekawa, jak zareaguje na to.
Adam wydał się zaskoczony, ale nic nie odpowiedział, gdyż kelnerka podeszła do ich stolika, by przyjąć zamówienie. Później już nie poruszał tego wątku. Dalszą rozmowę z Zuzą kierował wyłącznie na tematy zawodowe i wypytywał ją o pracę, o to, co robi i czym się zajmuje. Przy kolejnym pytaniu Zuza wyczuła, że chce od niej jak najwięcej wyciągnąć. Pracując w dobrym biurze projektów, znała zasady zachowania tajemnicy służbowej i wiedziała, co i jak może mówić o swojej pracy, więc rozmawiając z Adamem, odpowiadała oględnie i bez szczegółów.
– Mam szansę wyjazdu w przyszłym roku na ponadroczny kontrakt do Stanów i jestem ogromnie szczęśliwa, że zostałam włączona w taki projekt – powiedziała z rozpędu. Chwilę później była zła na siebie, że niepotrzebnie napomknęła o tym, ale pomyślała, że w sumie to nic złego, bo nie powiedziała, czego dotyczy ten kontrakt ani przez jaką firmę będzie realizowany i dla jakiej inwestycji.
Wtedy Adam zdjął swoje ciemne okulary i oznajmił:
– Ja też mogę wysłać cię na taki kontrakt. – Zaakcentował słowo „taki”, lekko się uśmiechając.
Zuza nie kontynuowała tematu, ale zaciekawiło ją, czym on się zajmuje, że ma takie możliwości.
– A gdzie ty pracujesz?
– Robię to samo, co ty, tylko w innej branży – odpowiedział wymijająco.
Cokolwiek to znaczy, a poza tym nie pytałam go, co robi, tylko gdzie pracuje, skomentowała w duchu.
– Możesz podać mi swój numer telefonu do pracy, żebym mogła czasem do ciebie zadzwonić?
– Ja do ciebie zadzwonię – odparł krótko.
I tym razem Zuzę zdziwiła i zastanowiła taka odpowiedź. Jednak niezrażona, ponownie nawiązała do poprzednio zadanego pytania.
– Ale ja też chciałabym mieć możliwość kontaktu z tobą i wiedzieć, gdzie pracujesz.
Zamiast odpowiedzieć, Adam spytał, czy jeszcze coś zamówić, i przywołał kelnerkę.
Chociaż nie podobało się Zuzannie omijanie przez Adama kwestii dotyczących jego osoby, zostawiła to bez komentarza i puściła mimo uszu.
– Mieszkasz sama? – spytał po chwili.
– Nie. Z rodzicami – odpowiedziała.
Spodziewała się, że Adam spyta ją, czy jej rodzice nie byliby zdziwieni albo przeciwni, gdyby kiedyś chciał przyjść do niej. Jednak się nie odezwał, tylko odchylił do tyłu w fotelu i popatrzył na Zuzę ni to cynicznie, ni to z powątpiewaniem. Niezbyt podobało się jej to spojrzenie, bo była młoda i nie uważała, że wspólne życie z rodzicami to coś złego, tym bardziej że mieli naprawdę duże mieszkanie. I wtedy nawet chciała spytać go, czy przyszedłby do niej, gdyby kiedyś go zaprosiła. Ale się powstrzymała.
Teraz, kiedy Adam pozbył się ciemnych okularów, Zuza stwierdziła, że co prawda nie jest brunetem o niebieskich oczach, ale przynajmniej jest ciemnym szatynem z brązowymi oczami i całkiem dobrze się prezentuje, tym bardziej że wyglądał na mniej niż trzydzieści osiem lat, jak wcześniej powiedział. A widząc, jak patrzy na nią i się uśmiecha, pomyślała, że pewnie uznał, że nie jest tak źle i mógł gorzej trafić. Obserwując go, stwierdziła, że jak na mężczyznę ma całkiem ładne, dość duże, brązowe oczy z krótkimi, podkręconymi rzęsami. Może jego oczy wydawały się nieco wypukłe, ale były wyraziste. Miał także ciemnobrązowe, falujące włosy, zaczesane od czoła do góry, po bokach do uszu, a z tyłu sięgające do kołnierzyka, lekko śniadą karnację i atrakcyjne rysy twarzy, mimo że jego szczęka była nieco kwadratowa. Przyznała w duchu, że przypadł jej do gustu. Zwróciła też uwagę na jego delikatne, prawie kobiece dłonie. Nawet pomyślała, że gdyby miał dłuższe i grubsze palce, to jego dłonie byłyby bardziej męskie. Na lewej ręce Adam nosił złoty zegarek na szerokiej złotej bransolecie, a na małym palcu prawej ręki nieduży złoty sygnet z czarnym oczkiem. Stwierdziła, że epatuje luksusem. Gdy płacił rachunek, uśmiechnęła się w duchu, widząc, jak bardzo chciał pokazać jej swój portfel z wachlarzem czerwonych setek i dyskretnie zerkał, czy widzi jego zawartość. Musiała przyznać, że jej ówczesna pensja nie wynosiła tyle, ile Adam miał wtedy przy sobie. Było jasne, że chciał jej zaimponować, pokazać, że na wiele go stać. Jednak Adam mógł jej zaimponować tylko sobą, a nie swoimi pieniędzmi, bo Zuzanna, ładna i mądra dziewczyna, mająca świetne perspektywy zawodowe, była dumna, ceniła niezależność, znała swoją wartość i nie była na sprzedaż.
Mimo tego, że Adam miał trochę widoczny brzuch, który usiłował ukryć, ściskając go paskiem od spodni, nieco krzywe nogi jak piłkarz, co było widoczne w jasnych dżinsach, i trochę szerokie biodra, wydał się Zuzannie całkiem przystojny i nawet interesujący, a może bardziej – intrygujący.
Intrygujące dla niej było również to, że spotkali się prywatnie, a mimo to Adam wciąż rozmawiał o sprawach zawodowych, szczególnie dotyczących jej pracy. Po około godzinie, żeby skierować konwersację na bardziej prywatny grunt, Zuza spytała:
– A ty mieszkasz sam czy z rodziną?
Nie doczekała się odpowiedzi, gdyż Adam oznajmił:
– Nie gniewaj się, ale teraz muszę wyjść, lecz chciałbym, żebyśmy spotkali się jeszcze wieczorem. Najlepiej w lokalu, który jest długo otwarty.
Zuzannę zdziwiło, że Adam tak szybko zakończył spotkanie, a mimo to chciał zobaczyć się z nią jeszcze wieczorem, ale uznała, że widocznie musi coś załatwić.
– To może w Zameczku – odpowiedziała po namyśle. – Wprawdzie nie wiem, do której jest otwarta restauracja czy kawiarnia, ale myślę, że bar będzie długo czynny. Wiesz, gdzie to jest?
– Znajdę – odparł, uśmiechając się.
Zuza, widząc błysk w jego oczach, odniosła wrażenie, że dobrze wiedział, gdzie znajdował się ten lokal, i chyba już nie raz tam był. Umówili się na dziewiętnastą.
Po wyjściu z Agawy Adam zaproponował Zuzannie, że podwiezie ją do domu. Poszli w stronę ratusza, gdzie stał jego samochód. Kiedy doszli do auta, zdziwiła się, że Adam tak zaparkował swoją limuzynę, że podchodząc i wsiadając do niej, widziała tylko jej bok od strony pasażera, jakby nie chciał, żeby zobaczyła numer rejestracyjny.
Gdy Adam podwiózł Zuzę pod dom i stanęli na rogu kamienicy, przyległej do tej, w której mieszkała, nawet zastanawiała się przez moment, czy zaprosić go do siebie, ale stwierdziła, że nie. Jeszcze nie teraz, gdyż czułaby się zbyt skrępowana, zapraszając kogoś takiego jak on. Może zaprosi go innym razem. Oczywiście, o ile będzie ten inny raz, pomyślała. Pożegnała się i wysiadła z auta.
Wieczorem, przed wyjściem na spotkanie z Adamem, weszła do pokoju mamy i oznajmiła:
– Wychodzę do Zameczku. Jestem umówiona. Raczej nie wrócę zbyt późno.
– Weź klucze. Pa. – Usłyszała od mamy.
– Na razie.
Gdy Zuza przyjechała do Zameczku i weszła do baru, zobaczyła Adama, siedzącego na stołku przy bufecie, tyłem do wejścia i rozmawiającego z barmanem. Podeszła do niego i dosiadła się na stołku po jego prawej stronie, po czym spojrzała na wprost na ścianę baru za barmanem. Jej uwagę przykuła duża liczba rozmaitych butelek na półkach. W Zameczku siedzieli prawie dwie godziny, rozmawiając, było całkiem miło. Podczas rozmowy, niby to mimochodem, Adam uporczywie zadawał Zuzannie pytania na temat jej pracy i tego, co robi, a ona zgrabnie przenosiła dyskusję na nic nieznaczące kwestie. Kiedy czytali kartę, zastanawiając się, co zamówić, Adam przysunął się do Zuzy tak, że zetknęli się przedramionami, lecz gdy ona spojrzała na jego rękę, odsunął się. Wtedy zauważyła, że jego przedramiona, widoczne spod krótkiego rękawa koszuli, były pozbawione owłosienia, co wydało się jej dziwne, ale pomyślała, że może taka jego uroda i tak ma.
W pewnej chwili, widząc, jak Adam uśmiecha się do niej, Zuza popatrzyła mu w oczy i coś w nich zobaczyła. Nie potrafiła określić, co to było, ale poczuła, że w środku coś jej zatliło, i pomyślała, że jeżeli udałoby mu się to rozpalić, mogłoby być całkiem ciekawie.
W trakcie rozmowy Adam nachylił się nieco do Zuzy i powiedział cicho:
– Wiesz, za parę dni w lipcu wybieram się na urlop na jacht i bardzo chciałbym, żebyś ze mną pojechała.
Zaskoczyła ją ta propozycja, bo przecież się nie znali. Nie mogła uwierzyć, że tak wprost i bez ogródek gość dał jej do zrozumienia, w jakim celu spotkał się z nią. Pomyślała, że być może wcale nie chodziło o urlop, ale o coś całkiem innego, niż jej się wydawało. Z rozmyślania wyrwał ją głos Adama.
– No to jak? Pojedziesz ze mną?
– Zastanowię się – odpowiedziała po namyśle.
Wtedy Adam podał jej numer swojego prywatnego telefonu, mówiąc, że ma nadzieję, że zechce z nim pojechać, więc jak zadzwoni do niego, to się umówią na wyjazd. Niedługo później zaczęli zbierać się do wyjścia. I tym razem Adam zaproponował, że podwiezie Zuzę do domu.
Po dotarciu na miejsce, kiedy Adam zatrzymał samochód i wyłączył silnik, a Zuza odpięła pas i położyła już rękę na klamce, chcąc wysiąść, on zdjął dłonie z kierownicy, obrócił tors w jej stronę i chowając ręce za siebie, nachylił się do niej, żeby ją pocałować.
– Nie za szybko trochę? – spytała i odsunęła się, więc właściwie tylko musnął jej usta, a ona pożegnała się i wysiadła z auta.
Po wejściu do mieszkania skierowała się do kuchni, gdzie czekała na nią mama. Odpowiedziała na jej „dobry wieczór”, ale potem patrzyła na nią dziwnie, nie odzywając się. Zuza znała to spojrzenie. Po chwili, może nazbyt sarkastycznie, spytała:
– No co?!
W odpowiedzi usłyszała od mamy:
– Nic. To nie jest dobra znajomość. Nie powinnaś się angażować.
Zuzę zatkało i przeleciało jej przez głowę: „Skąd ona wie, z kim się spotkałam?”.
– Jestem dorosła i nie chcę, żebyś się wtrącała do moich znajomości – odezwała się, naprawdę zła.
Mama, patrząc na córkę, odpowiedziała spokojnie:
– Nie wtrącam się, tylko nie chcę, żebyś zrobiła coś, czego potem będziesz żałować.
Zuza wzruszyła ramionami i poszła do swojego pokoju. Usiadła na podłodze i oparła się o szafę, zastanawiając się, czy to możliwe, że ten facet ma aż tak nieuczciwe zamiary, że nadprzyrodzona intuicja mamy zapaliła w jej głowie czerwone światło. Jednocześnie uświadomiła sobie, że mama jeszcze nie spała, więc może zobaczyła przez okno, z jakiego samochodu wysiadła lub po wyrazie jej oczu, czy po minie wyczuła, że córka ma jakieś wątpliwości co do osoby, z którą się spotkała? Rozmyślając nad tym, co mama powiedziała, Zuza stwierdziła, że miała rację, kiedy, siedząc koło Adama w Agawie czy później w Zameczku, czuła, że on nie chciał albo wręcz nie mógł się angażować. Nie wiedziała, dlaczego odniosła takie wrażenie. Może dlatego, że zapraszał ją na wspólny wyjazd na urlop, ale nawet nie wziął jej za rękę, nie mówiąc o tym, żeby ją objąć czy przytulić. Była zła na siebie, że powiedziała mu, że się zastanowi, zamiast od razu odmówić.
Przypomniała sobie, że przy Zameczku Adam znowu tak zaparkował samochód, że widziała tylko bok auta od strony pasażera, jakby i tym razem nie chciał, żeby zobaczyła tablice rejestracyjne. Czyżby się bał, że ona sprawdzi, do kogo należy samochód? Albo chciał jej zaimponować nie swoim autem? Uznała, że to śmieszne.
I wtedy przyszło jej na myśl, że może jednak rzeczywiście chodzi o coś całkiem innego. W ogóle te spotkania w Agawie i w Zameczku wydały się Zuzannie jakieś dziwne. Tak samo jak dziwny był ten pocałunek, którym Adam ją obdarzył, zanim wysiadła z auta. Co prawda stali przy bramie jej kamienicy, pod latarnią, ale nie byli oświetleni jej światłem, a na zewnątrz i w samochodzie było ciemno, więc Zuza nie widziała oczu Adama i odbitych w nich emocji. Może dlatego ten pocałunek był dla niej tylko nic nieznaczącym gestem, mającym jedynie zachęcić ją do wyjazdu z nim na urlop. Miała niemal pewność, że jej odsunięcie się było podświadomą reakcją na to, że Adam miał w sobie coś, co ją pociągało, nawet bardzo, ale jednocześnie było w nim też coś, co ją odpychało i budziło nieufność. A będąc uważnym obserwatorem, który nie tylko patrzy, ale i widzi, nie tylko słucha, ale i słyszy, nie musiała komentować tego, co widzi i słyszy, żeby wiedzieć, że coś nie jest takie, jakie się wydaje.
Mimo że Zuza była zła na to, co usłyszała od mamy, w jej głowie pojawiła się refleksja: czy to możliwe, że próbowała ostrzec ją przed czymś, czego ona nie umiałaby przewidzieć, a może nawet sobie wyobrazić? Na razie jednak postanowiła o tym nie myśleć i, nastawiona pozytywnie do znajomości z Adamem, zignorowała jej słowa.
Po paru dniach Adam napisał do Zuzy piękny, uczuciowy list. Ponowił propozycję wspólnego urlopu, a nawet podał jej swój numer telefonu do pracy, żeby mogli się umówić na wyjazd. Odpisała, ale nie potwierdziła chęci podróży. Poza tym, zapraszając ją na urlop, Adam nie powiedział, jak długo miałby on trwać ani gdzie i kiedy mieliby go spędzić, jak miałby wyglądać, gdzie mieliby nocować i jeść, żeby mogła stwierdzić, czy będzie ją stać na wyjazd, bo w sierpniu wybierała się na spływ kajakowy i musiała się przygotować finansowo do tej wyprawy. Dodatkowo Adam nie wspomniał, jaki to będzie jacht i czy będzie na nim pływał sam czy z kimś. Czyli właściwie o niczym nie mówiąc, chciał, żeby z nim pojechała. Ciekawe, w jakim charakterze, pomyślała.
W kolejnych listach Adam ponowił propozycję wyjazdu, lecz w ogóle nie interesowało go, jakie plany wakacyjne ma Zuza i czy może wziąć wolne w tym samym czasie co on. Urlop miała zaplanowany w sierpniu i co prawda przysługiwał jej jeszcze zaległy, jednak nie była pewna, czy jej kierownik i szef działu zgodziliby się, żeby wzięła wolne w lipcu. Rozmyślając o propozycji Adama, Zuza stwierdziła, że z jednej strony chciałaby z nim pojechać, a z drugiej zrobiłaby to przeciw sobie i wbrew temu, co kiedyś sobie obiecała. Mianowicie, że mąż będzie jedynym mężczyzną w jej życiu. Mimo to gdzieś w głębi serca rozważała: „Może się skuszę?” „Może warto?”. Po namyśle zdecydowała jednak, że nie. Gdyby Adam był zainteresowany jej osobą i ich znajomością, to spytałby ją, kiedy znów się spotkają. Natomiast to, że po niecałych dwóch godzinach rozmowy zaproponował jej wspólny urlop, upewniło ją, że zależało mu tylko na tym, żeby namówić ją na ten wyjazd. I pomyślała, że chyba wcale nie chodziło o urlop, tylko o to, że albo chciał przeżyć przygodę z młodą, ładną dziewczyną, albo był stręczycielem i chcąc zwabić ją nie wiadomo gdzie, zaprosił ją na bliżej niesprecyzowany pobyt na jachcie.
Tuż przed wyjazdem na urlop Adam napisał do Zuzy kolejny piękny list, w którym ponowił propozycję wspólnej podróży. Wprawdzie wspomniał, gdzie i kiedy się wybiera, ale nie napisał, na jak długo. A gdy na końcu listu Zuza przeczytała: „Nie mów rodzicom, z kim jedziesz i gdzie”, nie mogła uwierzyć, że napisał jej coś takiego. Było dla niej jasne, że Adam najwyraźniej nie chciał, żeby ktokolwiek coś o nim wiedział, a może nawet z jakiegoś powodu zataił swoją tożsamość i udawał kogoś innego. W duchu przyznała, że miała rację, nie chcąc jechać z nim na ten jacht, o ile to miał być urlop na jachcie, a nie co innego. I pomyślała, że być może Adam tylko po to przyjechał do Gliwic, żeby namówić ją na wyjazd, i pewnie dlatego chciał spotkać się z nią wieczorem, bo postanowił trochę odczekać, zanim wyjdzie z taką propozycją, skoro dopiero co się spotkali. I chociaż było jej przykro, przynajmniej nie żałowała, że nie poleciała z nim na ten urlop, a może i do łóżka.
Snując te rozważania, Zuza przypomniała sobie, że kiedy siedzieli w Agawie, Adam powiedział, że też może wysłać ją na „taki” kontrakt do Ameryki, i zadała sobie pytanie: „Jaki kontrakt mógł mieć na myśli?”. Dodatkowo zdała sobie sprawę, że gdy spytał ją, czy mieszka sama, to się pomyliła, sądząc, że może chciałby kiedyś przyjść do niej, bo czytając jego list, upewniła się, że spodziewał się potwierdzenia, że mieszka sama, przez co nikt by nie wiedział, z kim i gdzie pojechała na urlop. Poza tym Zuza nie rozumiała, dlaczego nie powinna powiedzieć rodzicom o wyjeździe. W domu zawsze wszyscy byli wobec siebie szczerzy, troszczyli się o siebie i mieli do siebie zaufanie. I czytając list od Adama, pomyślała jeszcze, że gdyby coś jej się stało albo nie wróciłaby na czas, to rodzice nawet nie wiedzieliby, gdzie jej szukać. Jakoś nie mogła sobie tego wyobrazić.
Później, już będąc na urlopie, Adam wysłał do Zuzy parę romantycznych listów, w których pisał, że tęskni za nią, a w jego myślach wciąż pojawia się jej obraz, zwłaszcza oczy. Pisał też, że codziennie wychodzi na przystań, czeka na nią i ma nadzieję, że do niego dojedzie. Nie dojechała, ale jeszcze nigdy nikt tak pięknie do niej nie pisał. Jednak zastanowiły ją te listy, bo cynizm i romantyzm nie pasowały do siebie. Może dlatego, kiedy Adam był na urlopie, Zuza chciała podjechać do Katowic i sprawdzić, czy mieszka pod adresem, który jej podał. Chciała też sprawdzić numer jego telefonu do pracy w informacji telefonicznej i zadzwonić do niego do domu, żeby przekonać się, czy ktoś się nie odezwie. Ale po namyśle porzuciła te pomysły, bo stwierdziła, że jeżeli Adam chciałby ją oszukać, to takie sprawdzenie i tak nic by nie dało. Poza tym jeszcze wtedy Zuza nie chciała zerwać tej znajomości. Wręcz przeciwnie. Co prawda to, co Adam mówił i pisał, budziło w niej coraz więcej wątpliwości, ale nie traktowała tego tylko jako przejaw jego nieuczciwości czy tego, że chciał ją jedynie wykorzystać. Był w jej typie i przypadł jej do gustu, więc chciała go poznać i przekonać się, jaki jest, a nie kierować się swoją wyobraźnią i przemyśleniami. A ponieważ dużą rolę odgrywały również emocje, nie było to dla niej takie proste.
Rozmyślając nad listem od Adama, napisanym bezpośrednio przed jego wyjazdem na urlop, Zuza uświadomiła sobie, że kiedy spotkała go na Wystawie Techniki i później, gdy przyjechał do niej do biura, nie była umalowana ani wyfryzowana, ani jakoś ekstra ubrana, więc widział, że jest raczej skromna i niemajętna. Uznawszy ją pewnie za głupią i naiwną, sądził, że jak zobaczy, jakim eleganckim samochodem przyjechał, i zaprosi ją na jacht, to tak jej tym zaimponuje, że ona zaraz poleci z nim na urlop i do łóżka. Zuzanna poczuła się naprawdę zbulwersowana tym, jak Adam ją potraktował, i stwierdziła, że bardzo nisko ją ocenił. A nade wszystko została urażona jej duma. Jednak wtedy jeszcze chciała się zobaczyć z nim, żeby upewnić się, co on o niej myślał, i uzmysłowić mu, że może jest młoda i niedoświadczona, ale nie jest ani głupia, ani naiwna.
Po powrocie z urlopu Adam się nie odzywał. Zuza też nie, bo jeszcze w lipcu była w delegacji, a w sierpniu wyjechała na spływ kajakowy. Pod koniec sierpnia, parę dni po swoim powrocie ze spływu, zadzwoniła do Adama do pracy. Usłyszawszy „Halo?”, spytała:
– Czy mogłabym rozmawiać z panem Adamem Górskim?
– Słucham. – Usłyszała w odpowiedzi.
– Cześć, Zuza z tej strony – przywitała się.
– Cześć, Zuza, cześć. – W głosie Adama było słychać, że się ucieszył.
– Kiedy się spotkamy?
– Może wybierzemy się do kina w Katowicach? Proponuję kino Rialto, popołudniowy seans, mógłbym iść bezpośrednio po pracy.
– A może dasz się zaprosić do kina w Gliwicach? – spytała, licząc, że się zgodzi.
– Teraz gdzieś wyjeżdżam, więc zadzwoń za kilka dni, to się umówimy – odpowiedział dość szorstko na jej propozycję. Wyczuła, że był zawiedziony, że nie pojechała z nim na urlop.
Zgodnie z tym, co ustalili wcześniej, Zuza zadzwoniła do Adama w drugiej połowie września i nawet miło się przywitali.
– Wiesz, w kinach nie grają nic ciekawego, więc może spotkajmy się w kawiarni Wawelska – zaproponował. – Zapraszam. A potem pójdziemy do mnie.
– Co będzie potem, zobaczymy – odpowiedziała. – Ale do tej Wawelskiej nie musimy jechać do Krakowa? – spytała przekornie.
– Nie. – Adam się roześmiał. – To na ulicy Wawelskiej. Ale potem pójdziemy do mnie.
– Ulica Wawelska. A więc jednak Kraków? – droczyła się z nim.
– To tylko taki Kraków w Katowicach, tuż koło dworca – odparł i wyczuła, że się uśmiechnął.
– No dobrze. Niech będzie – zgodziła się i umówili się na spotkanie za parę dni.
Kiedy w umówionym dniu Zuzanna przyjechała do Katowic i przyszła do kawiarni, Adam już tam był. Siedział w głębi lokalu, w sali z kanapami, w fotelu przy stoliku, zwrócony przodem do drzwi.
– Cześć – przywitała się, kiedy podeszła.
– Cześć – odpowiedział bez emocji, nie wstając z fotela ani nie podając jej ręki.
Usiadła naprzeciwko Adama i pomyślała, że pewnie celowo usiadł w fotelu, a nie na kanapie, żeby się do niego nie przysiadła.
– Jak było na urlopie? – zagadnęła, widząc, że Adam się nie odzywa.
– Dobrze – padła zdawkowa odpowiedź, okraszona powściągliwym uśmiechem.
Zuza chciała jeszcze trochę pociągnąć go za język, ale jej się nie udało, bo podeszła kelnerka, by przyjąć zamówienie. Potem, zajęty ciastkiem i kawą, Adam właściwie się nie odzywał. Gdy patrzyła na niego, wydawał się znudzony i zniechęcony, a chwilami nawet oschły. Nie przypominał tego faceta, którego spotkała w czerwcu. Uśmiechał się dziwnie, patrząc na nią spod przymrużonych powiek, i było w tym spojrzeniu i uśmiechu coś całkiem innego, niż kiedy widziała się z nim ostatnio. Żałowała, że umówiła się na to spotkanie. I pomimo tego, że tyle chciała mu powiedzieć, to widząc, jaki jest oschły – nie powiedziała nic. A patrząc mu w oczy, już nic w nich nie zobaczyła. Siedział z nogą założoną na nogę, w fotelu nieco odsuniętym od stolika, jadł wuzetkę, trzymając w ręce talerzyk. Nawet gdy skończył jeść, dalej się nie odzywał. I wtedy Adam wydał się Zuzannie jakiś inny. Miał worki pod oczami i niewielkie bruzdy koło ust i na czole, wyglądał na więcej niż czterdzieści lat. I jego głos też wydał się jej inny. Niby ten sam, ale głębszy i bardziej szorstki. W pewnym momencie Zuza nawet zastanawiała się, czy to ten sam gość, którego widziała w czerwcu. I gdy siedziała naprzeciwko Adama, nie pasowało jej nie tylko to, jak wyglądał, ale coś jeszcze, lecz wtedy nie zastanawiała się nad tym, mimo że nie dawało jej to spokoju.
Kiedy Adam uregulował rachunek i zaczęli zbierać się do wyjścia, wstał z fotela i szybko założył prochowiec. Potem, stojąc bokiem do Zuzy, przepasał płaszcz paskiem, przez co jego brzuch stał się bardziej widoczny. Pomimo tego, że Adam nie był rozmowny, parę razy powtórzył: „Potem pójdziemy do mnie”, chociaż nie wyglądało, że go to cieszy. Patrząc na niego, Zuzanna zastanawiała się, jakim kochankiem jest ten facet, skoro tak ją ciągnie do łóżka. I chociaż się wahała, wyszła z nim, gdy powiedział: „To idziemy do mnie”. Wrodzona intuicja podpowiadała jej, że nie należy mu ufać, lecz to zbagatelizowała.
Po wyjściu z kawiarni Adam oznajmił, że podjadą tramwajem. Kiedy szli w stronę przystanku, Zuza zauważyła, że szedł inaczej, niż kiedy widziała go w czerwcu – wolno i majestatycznie, jak poważny człowiek, a nie młody facet. I w ogóle był niezwykle poważny i milczący, nie uśmiechnął się, nie wziął jej za rękę ani w jakikolwiek inny sposób nie okazał, że się cieszy, że idą do niego. Wsiedli w tramwaj na przystanku naprzeciwko domu towarowego. Adam wciąż miał poważną minę, nie patrzył na Zuzę i nie odzywał się do niej. Widząc, jak się do niej odnosi, pomyślała, że chyba jest w niewłaściwym miejscu, więc gdy wysiądą, powinna pożegnać się z nim i pojechać do domu. Na trzecim przystanku powiedział cicho: „Wysiadamy”. Po przejściu przez jezdnię weszli do sklepu spożywczego. Adam poprosił Zuzę, żeby zaczekała przy wejściu wewnątrz sklepu, i wszedł między regały. Kiedy znalazł się przy kasie, podeszła do niego. Nie był z tego zadowolony. Niedbałym ruchem wrzucił do teczki kurczaka i wino, a ona pomyślała, że facet wydawał się obyty, a tymczasem gdzieś po drodze zabrakło „kindersztuby”.
Zuza zauważyła także, że Adam miał zupełnie pustą teczkę i nawet z przegródek nie wystawały jakieś papiery. Kiedy złapał jej spojrzenie, jak zerknęła do wnętrza jego teczki, zrobił dość kwaśną minę. Całe to wejście do sklepu i zakupy wydały się Zuzannie dziwne. Czy musiał je robić akurat wtedy? I kiedy byli już przy drzwiach, bijąc się z myślami „co ja tutaj robię?”, chciała pożegnać się z Adamem, lecz nie wiedzieć czemu się powstrzymała. Po chwili, gdy wyszli ze sklepu i byli tuż przy przejściu dla pieszych, Zuza zamierzała powiedzieć, że się rozmyśliła i jedzie do domu. Wówczas Adam oznajmił:
– Musimy przejść przez jezdnię na drugą stronę ulicy. To tutaj, prosto, niedaleko. Będzie z nami jeszcze jeden mój kolega.
Jakie „z nami”?! – pomyślała. Poczuła się okropnie, bo jeszcze nigdy nikt tak jej nie potraktował. Wmurowało ją w chodnik. Stała i nie odzywała się, czując, że w środku cała się trzęsie. Sytuacja, w jakiej się znalazła, była dla niej tak poniżająca, że z trudem się opanowała, nie pokazując, jak bardzo poczuła się dotknięta i jaka jest wściekła.
Widząc, że Zuza nie podchodzi, Adam przystanął, odwrócił się do niej i stanął nieruchomo, zwrócony tyłem do jezdni. Bez słowa patrzył na nią, a jego twarz i oczy były pozbawione emocji. Zuza zdołała opanować łzy i patrząc na Adama, chciała mu powiedzieć: „Ty podły dupku!”, ale się powstrzymała, bo nigdy nie posiłkowała się epitetami. Na szczęście w tym momencie odezwały się jej intuicja i zdrowy rozsądek i stwierdziła, że w takiej sytuacji ona nie jest mu do niczego potrzebna.
– W takim razie idź sam. Cześć – powiedziała chłodno, stojąc z podniesioną głową i patrząc na niego z nienawiścią i pogardą w oczach.
– No to cześć – odburknął szorstko Adam i schyliwszy głowę nieco w dół, obrócił ją w lewo, po czym, nie patrząc na nią, zrobił zwrot w tył i przeszedł przez jezdnię.
Niestety, nie widziała jego oczu, bo po tym, jak odwrócił od niej głowę w bok, już na nią nie spojrzał. A ponieważ było dość szarawo na zewnątrz i oświetlało ich tylko słabe światło latarni, Zuza zobaczyła jedynie jego ciemne falujące włosy, sięgające z tyłu do kołnierza, widoczne spod brązowego kaszkietu.
Rozeszli się, każde w swoją stronę.
Nie mogła uwierzyć, że tak zakończyło się to spotkanie, chociaż w duchu stwierdziła, że i tak miała dużo szczęścia, bo mogło zakończyć się znacznie gorzej. Miała do siebie pretensje, że dała się tak wymanewrować temu facetowi. Pomyślała, że przynajmniej dobrze, że powiedział jej o tym koledze, bo chociaż czuła się okropnie, odniosła wrażenie, jakby przebudziła się z jakiegoś transu i jakby opadły jej klapki z oczu.
Gdy się pożegnali, Zuza poszła pieszo w stronę dworca. Nie chciała jechać tramwajem, żeby nikt nie widział, jak ukradkiem ociera łzy wierzchem dłoni. Te, których nie udało się opanować, ale odczuwała satysfakcję, że Adam ich nie widział. Niech myśli, że jestem twarda, powiedziała sama do siebie. Po drodze postanowiła wstąpić na pocztę i zadzwonić do niego. Nie miała zamiaru się wrócić, ale chciała usłyszeć tembr jego głosu.
– Co robisz? – spytała, kiedy Adam odebrał telefon.
– Jem. – Usłyszała w odpowiedzi.
– No to jedz – powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Gdy się rozłączyła, zastanowiło ją, co i jak powiedział. Wprawdzie w jego głosie brakowało emocji, lecz ton wydał się jej jakiś nienaturalny. Nie rozumiała, dlaczego Adam odpowiedział „jem”, a nie „jemy”, skoro miał być u niego kolega, o którym jej powiedział. Minęło niespełna dziesięć minut od ich pożegnania do jej telefonu, więc zdziwiło ją, że był sam. Jeżeli ten kolega był u niego, to chyba nie wyszedł, jak tylko zobaczył, że Adam przyszedł sam do domu? Usiłowała zrozumieć to, co Adam powiedział, ale i tak coś jej w tym wszystkim nie grało.
Po powrocie do domu uświadomiła sobie, że to, co jej nie pasowało, kiedy siedziała naprzeciwko Adama w Wawelskiej, to był jego ubiór. Chociaż miał jasnobeżową koszulę, to cały wydawał się ponury. Ciemnobrązowy garnitur, tego samego koloru krawat w jasne, cienkie paski, ciemnobrązowy prochowiec i ciemnobrązowy kaszkiet. Facet był jeszcze dość młody, a ubrał się niezwykle poważnie, jak gość w średnim wieku, czyli ktoś około czterdziestu pięciu lat. I wyglądał na tyle.
Nie mogła uświadomić sobie, dlaczego coś jej w tym wszystkim nie pasowało, i nie dawało jej spokoju, czy na pewno w kawiarni Wawelska spotkała się z tym samym facetem, którego widziała w czerwcu na Wystawie Techniki. Może to była jedna wielka mistyfikacja i w Wawelskiej nie pojawił się ten sam gość, tylko ktoś do niego bardzo podobny?
Rozpamiętując tę dziwną znajomość, Zuza stwierdziła, że może dobrze, że jeszcze się nie zaczęło, a już się skończyło, bo facet, który jeździł eleganckim samochodem i wyglądał na „ładowanego” gościa, nie chciałby takiej dziewczyny jak ona, chyba że na krótko, do łóżka, ale źle trafił. Może innym dziewczynom imponowało, że jeździł elegancką limuzyną BMW, miał jacht i pieniądze, ale jej mógł zaimponować tylko sobą. Dlatego chciała go poznać, przekonać się, jaki jest, czy jest godzien jej uczucia i czy warto się w to uczucie angażować. Jednak nie wiedziała, co takiego było w tym człowieku, że przez jakiś czas tęskniła za miłym i uśmiechniętym Adamem, którego poznała w czerwcu, mimo że nawet jej nie objął ani nie powiedział, że mu się podoba. Snując te rozważania, pomyślała, że szkoda, że nawet nie mieli okazji się poznać. Zastanawiając się nad spotkaniem z Adamem w Wawelskiej, Zuza nie mogła zrozumieć, dlaczego właściwie nic sobie nie powiedzieli. Odzywali się niewiele, rozmawiając o rzeczach mało istotnych. Nawet pomyślała, że może Adamowi było głupio, że otworzył się przed nią i pisał do niej w romantycznych listach, że tęskni za nią i ma przed oczami jej obraz. Może po prostu chciał spędzić z nią trochę czasu na urlopie, a ona pomyślała sobie o nim nie wiadomo co? Może. Ale dlaczego w takim razie napisał jej: „Nie mów rodzicom, z kim jedziesz i gdzie”?
I mimo tego, że właściwie się pożegnali, Zuza napisała do Adama list, w którym ujęła to, co pozwoliłoby mu zrozumieć ją i nieco poznać, i to, co chciała mu powiedzieć podczas spotkania w kawiarni Wawelska, a czego nie powiedziała. Ale nie wysłała tego listu. Gdy się zastanawiała nad tą znajomością, przyszło jej na myśl, że może jednak się myli, bo być może od początku Adam miał wobec niej nieuczciwe zamiary, a widząc, że nic mu nie wyszło z ich realizacji, chciał wycofać się z ich znajomości. I gdy stwierdziła, że niestety nigdy się tego nie dowie i nigdy już sobie nic nie powiedzą, to, chociaż zrobiło się jej trochę markotnie, pomyślała, że jednak dobrze, iż uruchomiła swoją wyobraźnię i że jej mama ostrzegła ją przed tą znajomością. Możliwe, że Adamowi wcale nie chodziło o wspólne spędzenie urlopu, tylko o to, żeby z nim wyjechała, bo chciał wciągnąć ją nie wiadomo w co, i pewnie dlatego nie mówił, na jak długo mieliby wyjechać, i nie pytał, czy ona da radę w tym terminie wziąć urlop w pracy. Otrząsnęła się z tęsknoty za tym miłym i uśmiechniętym Adamem, którego spotkała w czerwcu. A mając w pamięci, jaki był oschły, gdy siedzieli w Wawelskiej, przyszło jej jeszcze na myśl, że musiał być z niego niezły oszust, skoro pisał, że tęskni i czeka na nią, a po powrocie z urlopu nie odezwał się. Wtedy zrozumiała, że jego listy nic nie znaczyły, i wyrzuciła je razem z tym, który do niego napisała po spotkaniu w Wawelskiej, a którego nie wysłała.
I wówczas, gdy wyrzuciła listy od Adama, pojawiła się refleksja: czyżby jej mama miała rację, ostrzegając ją przed tą znajomością i chcąc ją przed nią uchronić? W myślach Zuzy zrodziły się pytania: „Kim był ten człowiek i jakie miał zamiary?” i „Czy faktycznie podał swoje prawdziwe imię i nazwisko?”. Uświadomiła sobie, że gdy dwa razy dzwoniła do niego do pracy i pytała o Adama Górskiego, zgłaszał się Adam, ale czy na pewno tak się nazywał? Poza tym, za wyjątkiem dnia, w którym się pożegnali, nie dzwoniła do niego do domu, więc nie wiedziała, czy mieszkał sam, czy może był żonaty i szukał dziewczyny na szybki romans.
Rozważając to wszystko, Zuzanna znowu zastanowiła się nad tym, czy się myliła, bo może chodziło o coś całkiem innego, o coś, przed czym ostrzegła ją intuicja mamy. Uzmysłowiła sobie, że kiedy we wrześniu zadzwoniła do Adama do pracy i spytała, kiedy się spotkają, początkowo nie wyglądało, że on chce się zobaczyć, lecz później sam zaproponował dzień i miejsce. Umówiła się z nim, więc mógł być pewien, że tym razem przyjdzie do niego, i pewnie dlatego zaprosił do siebie kolegę, gdyż liczył na dobrą zabawę. Zuza uśmiechnęła się w duchu i pomyślała, że czego właściwie mogła się spodziewać? Przecież nie znała Adama i wiedziała o nim tylko tyle, ile powiedział jej o sobie, pijąc z nią przez chwilę kawę na Wystawie Techniki. Ale czy powiedział jej prawdę? I chociaż nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodziło, zastanawiała się, czy to możliwe, że marząc o wielkiej miłości, trafiła na wielkiego oszusta matrymonialnego albo na człowieka uwikłanego w handel kobietami lub stręczycielstwo. Oszusta, który chciał ją „złapać” na samochód i urlop na jachcie, ale jednocześnie nie chciał, żeby ktokolwiek coś o nim wiedział czy żeby zobaczyła numery rejestracyjne jego samochodu. Uzmysłowiła sobie, że coś było na rzeczy, i może dlatego, jak wyczuła, nie chciał albo nie mógł się angażować. Snując te rozważania, pomyślała, że gdyby ktoś wtedy jej powiedział, że Adam jest oszustem matrymonialnym, chyba nie uwierzyłaby w to. Uznała, że już w czerwcu powinna była zakończyć tę znajomość. Nie zamierzała pójść do obcego faceta, a czując się skrępowana tym, że nie mieszkają tak pięknie jak kiedyś, nie chciała zaprosić kogoś takiego do siebie. Chyba że spotykaliby się i wiedziałaby, że zależy mu na niej i chce być z nią.
I chociaż w książce swojego życia Zuza zamknęła rozdział pod tytułem „Adam Górski”, w jej głowie pozostało wiele wątpliwości i pytań dotyczących jego osoby. Jednak zdając sobie sprawę, że niestety nigdy nie pozna odpowiedzi na te pytania i nie dowie się, o co w tym wszystkim chodziło, kim był ten człowiek, którego poznała na Wystawie Techniki, jakie miał zamiary i w co był uwikłany, postanowiła zapomnieć o nim i o tej dziwnej znajomości.
Wspomnienia
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Kim był ten człowiek?
ISBN: 978-83-8373-734-8
© Wiesława Wielowska-Duda i Wydawnictwo Novae Res 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Agata Dobosz
KOREKTA: Emilia Kapłan
OKŁADKA: Marta Kokosińska
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://novaeres.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek