Decydująca runda - Eva Minge - ebook + audiobook + książka

Decydująca runda ebook i audiobook

Minge Eva

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Każdy koniec jest początkiem czegoś nowego. Po akcji na Syberii Anna próbuje zorganizować sobie życie wraz z rodziną u boku Małgorzaty. Stany depresyjne mijają, wraca poczucie bezpieczeństwa, ale choć sprawy układają się idealnie, Anna zaczyna mieć wrażenie zamknięcia w złotej klatce. Jej dyskomfort potęguje odkrycie, iż Setha śledzi każdy jej krok. Była policjantka podejmuje więc decyzję o powrocie do Polski. Nie wytrwa w niej długo – ulegnie prośbom Sethy, by jeszcze raz wziąć udział w grze w ludzi i pomóc międzynarodowym służbom złapać jej najważniejszego organizatora. Bogactwo, modeling, prostytucja i handel ludźmi – dziewczyna ponownie wkracza w taki świat.

Jak zakończy się Decydująca runda i kto będzie triumfował w tej grze? Komu Anna powinna zaufać, skoro nawet Setha nie jest z nią szczera? Czy Robert kolejny raz zachowa się podle? A może to jednak szejk Zahir od zawsze działał na dwa fronty?

Eva Minge – jedna z najbardziej znanych na świecie polskich projektantek mody. Artystka, miłośniczka piękna. Na swoim profilu na Instagramie komentuje ważne zjawiska społeczne i staje w obronie osób atakowanych medialnie. Działa na rzecz osób z niepełnosprawnością. W 2015 roku założyła fundację Black Butterflies, która stawia sobie za cel pomoc osobom chorym przewlekle i onkologicznie. Karierę kreatorki mody zaczynała na początku lat 90. Jej kolekcje prezentowane były na pokazach w Mediolanie, Nowym Jorku, Paryżu, Rzymie, Montrealu, Moskwie i Dubaju. W 2003 roku jako jedyna projektantka z Polski zaprezentowała swoją kolekcję na słynnych Schodach Hiszpańskich w Rzymie podczas Donna sotto le stelle. W 2022 roku zadebiutowała powieścią Gra w ludzi, która podbiła listy bestsellerów; w 2023 roku ukazała się druga część – Furtka do piekła.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 323

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 9 godz. 42 min

Lektor: Ewa Abart
Oceny
4,3 (28 ocen)
15
6
6
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
iwis8

Dobrze spędzony czas

Może być. Szału nie ma.
00
Yolandayola

Nie oderwiesz się od lektury

Fascynująca. Trzymająca cały czas w napięciu. Chciałabym wierzyć że w realnym życiu to się nie dzieje na prawdę. Przeważnie slucham audiobooków - tym razem też tak było- uwielbiam gdy czyta Ewa Abart.
00
mariattts

Całkiem niezła

Słabsza od wcześniejszych części. Dużo nie skończonych wątków i bardzo szybkie zakończenie. Jednak książkę, którą czyta P. Ewa Abar i tak chce się słuchać.
00
eroticbookslover

Nie oderwiesz się od lektury

Wow
00

Popularność




Copyright © Eva Minge, 2024

Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

Ilustracja na okładce

© Magdalena Russocka / Trevillion Images

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Redakcja

Renata Bubrowiecka

Korekta

Sylwia Kozak-Śmiech

Bożena Hulewicz

ISBN 978-83-8352-682-9

Warszawa 2024

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

– 1 –

Małgorzata chodziła po pokoju wyraźnie zdenerwowana. Jej emocjonalny dystans do świata i ludzi zniknął. O czym to świadczyło? W jakie rewiry jej życia weszła Anna?

Anna patrzyła na jej zaciśnięte usta i zmrużone oczy i nie mogła uwierzyć w ten widok. Nigdy takiej Małgorzaty nie widziała. Wyciągniętą do granic możliwości szyję, sztywny kręgosłup i ten nerwowy marsz przypisała urażonej dumie. Ale gdy Małgorzata odwracała twarz w stronę okna, Anna się zastanawiała, czy tak naprawdę zna przyjaciółkę. Czarne wąskie spodnie, buty retro w stylu amerykańskich gangsterów, biała koszula o męskim kroju, wysoki kołnierzyk spięty czarną diamentową broszką w kształcie trójkąta i czarne włosy ściągnięte w hiszpański kok dodatkowo podkreślały surowość postaci. Sytuacja tchnęła grozą, a marmurowa czarna podłoga i ciemne ściany ogromnego pokoju sprawiały, że Anna przez chwilę pomyślała o grobowcu.

W końcu Małgorzata przestała nad sobą panować i kiedy w jej oczach pojawiły się łzy, wyszła z pokoju, zamykając impulsywnie ciężkie drzwi, które trzasnęły jak wieko trumny.

Anna nie czuła się ostatnio komfortowo w towarzystwie Małgorzaty. Przeżycia, jakich doświadczyła na Syberii, najpierw ją emocjonalnie rozhartowały do tego stopnia, że naprawdę długo nie mogła się pozbierać z tego rozmiękczenia, a później kompletnie usztywniły – choć odpowiedniejszym określeniem było chyba „zamroziły”. Anna wzięła roczny urlop, jak sugerował jej policyjny psycholog, i schroniła się w bezpiecznej przystani, jaką zorganizowała dla niej Małgorzata. Setha była jak mistrz, który nieustannie rzeźbi wszystko wokół siebie – przeprowadziła Annę razem z matką i synkiem do Stanów Zjednoczonych, zorganizowała szkołę dla chłopca, który w lot uczył się angielskiego, zapewniła matce Anny kontynuację terapii w najlepszej amerykańskiej klinice, współpracującej z jej dotychczasową lekarką, czyli siostrą Brunona… Wszystko, dosłownie wszystko miała pod kontrolą, a sama… z niezwykłym wyczuciem stanu Anny wycofała się w cień, gdy Anna zaczęła korzystać z pomocy fantastycznego psychologa, Polaka mieszkającego na stałe w Stanach. I tak, Anna czuła wdzięczność za to, że każdego dnia była zasypywana uroczymi niespodziankami, że mogła malować, a jej obrazy stawały się coraz lepsze – sztuka pomagała jej żyć i złagodzić ostrość przeszłości – ale… to nie był jej świat. Kiedy doszła do siebie po sześciu miesiącach intensywnej terapii, zauważyła, że stworzona wokół niej iluzja to złota klatka, w której nie potrafi już żyć. Robert też ją przecież uwięził i nie chciała więcej doświadczyć takiego rozczarowania, tym bardziej że miała jeszcze przy sobie synka i matkę, nieświadomych ceny, jaką ona płaci za ten luksus.

Matka była wdzięczna Małgorzacie za stworzenie im raju, ale także coraz częściej dopytywała Annę, o co chodzi w ich relacji. A Anna nie była gotowa na spowiedź. Przeprowadzkę do Miami tłumaczyła jej ich dobrem i swoją pracą. Leczenie zaaplikowane w Polsce przez siostrę Brunona przynosiło mierne efekty i parkinson postępował, a lekarka rozkładała ręce na podstawowe braki, takie jak rehabilitacja, której matka nie mogła się w pełni oddawać ze względu na obowiązki nad wnukiem. Kiedy Anna to odkryła, miała jedno wyjście: zrezygnować z pracy na lata terapii matki. Zdecydowała się więc na długi urlop ratujący jej zdrowie psychiczne, ale stany lękowe, które pojawiły się u niej po operacji syberyjskiej, utrudniały jej odpowiedzialne zajmowanie się synem. I tu wkroczyła Małgorzata. W swojej rezydencji miała wszystko, łącznie z salą do rehabilitacji, gabinetem odnowy biologicznej oraz zespołem ludzi do dyspozycji, w tym wybitnymi lekarzami na żądanie. Była w końcu właścicielką potężnego koncernu farmaceutycznego. Matka Anny otrzymała wielopoziomową pomoc, a jej stan szybko zaczął się poprawiać. Mogła więc wspierać Annę w opiece nad dzieckiem i zarazem leczyć się bez wychodzenia z domu. Leon był najszczęśliwszy na świecie, a w dodatku mógł zabrać ze sobą kota i dostał jeszcze dwa inne, a po ogrodzie biegały prawdziwe okazy herpetologiczne, które były wielkim hobby chłopca od urodzenia. Tu występowały w naturze.

Anna widziała szczęście najbliższych, ale sama gasła z każdym dniem. Nie lubiła siebie za ten stan. Małgorzata robiła wszystko, aby i ona czuła się wyjątkowo dobrze. Zapewniła jej własne auto, ochroniarza i w zasadzie pełną wolność… W zasadzie. Bo dla Anny jasne było, że upór, z jakim Setha kazała jej korzystać ze swojej karty kredytowej oraz luksusowego telefonu, dowodził jednego: że jest pod stałą obserwacją.

– Anno! – Małgorzata niespodziewanie pojawiła się w drzwiach, za którymi przed chwilą zniknęła. Była już opanowana, ale musiała rozpiąć dwa guziki od koszuli.

Anna spojrzała w jej kierunku oczami pełnymi łez. Tym razem to ona się rozszczelniła. Była zmęczona tym wszystkim, co przyniósł jej los. Dzieciństwo bez miłości, ojciec, który powinien być mężczyzną jej życia, a był kompletnie pozbawionym uczuć dziwakiem, Robert, ojciec Leona, który miał jej wynagrodzić wszystko, a zwyczajnie planował sprzedanie jej komuś, i Bruno… mężczyzna, który rozbudził w niej uśpione emocje, ale zrezygnował z walki o nią i poleciał natychmiast za inną… Bruno był z Kate i pisały o tym wszystkie amerykańskie media. A ona też tu była! Każdego dnia przeglądała prasę i internet i wpadała na zakochanych. W końcu Kate należała do czołowych gwiazd Hollywood. Bruno ewidentnie bywał częściej w Ameryce niż w Polsce. W ojczyźnie nigdy – pomimo swojego bogactwa – nie był celebrytą, więc i media mało się nim interesowały i tylko czasem pojawiały się wzmianki o tym, że to zamożny Polak jest partnerem słynnej aktorki. Anna była tym wszystkim zmęczona – poirytowana i jednocześnie rozedrgana emocjonalnie. Dzisiaj rano przyznała w końcu sama przed sobą, że początkowa fascynacja Sethą, czy też raczej pożądaniem, jakie Anna w niej wzbudzała, zaczyna przemieniać się we… wstręt. Tak, Anna wiedziała, że Małgorzata jest źródłem jej poczucia bezpieczeństwa, a nawet prawdziwej rozkoszy, ale nie czuła do niej miłości. Z każdym dniem Setha była coraz mniej władcza, jakby zdejmowała przed Anną, kawałek po kawałku, maskę królowej lodu. Ale to też Annie przeszkadzało. Małgorzata stawała się uległa, a ona lubiła chyba w niej właśnie tę władczość. To sprawiało, że w tym całym układzie Anna zaczęła czuć się jak dziwka, która za komfort i spokój swojej rodziny płaci ciałem. Tęskniła więc coraz bardziej za normalnym życiem, za spacerami po lesie za rękę z… Tak, od Adama, który wprowadził ją w tę historię i wciągnął w pracę dla policji też nie miała żadnych informacji…

Małgorzata usiadła naprzeciwko niej w ciężkim burgundowym fotelu z aksamitu.

– Czy możesz mi wyjaśnić swoją decyzję? – zapytała opanowanym tonem. – Czy pomyślałaś o swojej matce i Leonie? Czy nie zauważyłaś, jak doskonale się tu zaadaptowali? Chcesz skazać matkę na leczenie w Polsce, zajmowanie się wnukiem, podczas gdy ty będziesz wyjeżdżała na niebezpieczne akcje i z czasem zasiądziesz, jeśli przeżyjesz, w jakimś biurze, żeby przekładać papiery lub szkolić takie jak ty? Czas nie sprzyja kobietom i twoja uroda zgaśnie. I nie skusisz już żadnego wielkiego gracza. Będziesz atrakcyjna tylko dla kogoś, kto cię będzie kochał… – Setha ściszyła głos, spojrzała wpierw w okno, a później w ogromne zielone oczy Anny. – Ja cię kocham… Rozumiesz, o czym mówię? Czy ty rozumiesz, czym jest miłość? Przecież twoja fascynacja tym przebranym za mężczyznę Robertem nie była miłością… Odkryłaś przy nim inne życie i tę wdzięczność pomyliłaś z uczuciami, fascynację z kochaniem. A teraz szukasz podobnych emocji! – Małgorzata podniosła głos. – Przepraszam, niepotrzebnie się unoszę, ale zależy mi na tobie i nie potrafię patrzeć obojętnie na to, jak niszczysz sobie życie.

– Chwileczkę. Wypowiedziałaś dwa słowa – „fascynacja” i „wdzięczność” – przerwała jej Anna. – Otóż nie wiem, co czułam do Roberta, nie pamiętam już tego. Wracam często do tamtego życia w myślach, bo mam z nim dziecko. Wracam, bo analizuję krzywdę, jakiej od niego doznałam, wracam, bo mam tajemniczy klucz od jego matki i często o niej myślę. I teraz jedyne uczucie, jakie z nim kojarzę, to cierpienie. Zresztą cierpienie to dla mnie definicja związku dwojga ludzi – obserwowałam je we własnym domu, gdy ojciec mieszkał z nami, i u matki po jego odejściu. Kiedy zaczynam czuć coś mocniejszego, kiedy ktoś zadomawia się w mojej duszy, a ja przyzwyczajam się do spokoju i pojawiającej się właśnie wdzięczności za ten stan, zaczynam się jednocześnie bać, że za chwilę to zniknie, ktoś uwięzi mnie, podporządkuje sobie i sprzeda lub wyrzuci ze swojego życia na bruk. Dlatego wolę wyprzedzić wypadki i odejść na własnych warunkach. – Anna była ostra. – Tak, Małgorzato! Nie wiem, co czuję do ciebie, ale wiem, że w tym chaosie odczuć i uczuć znalazłyby się też te wytknięte przez ciebie fascynacja i… wdzięczność. Możliwe, że nie rozumiem, czym jest miłość, ale możliwe też, że dla mnie jest czym innym niż dla ciebie. Jeżeli twierdzisz, że mnie kochasz, to okazujesz mi to tylko w sypialni. Poza nią nie istnieję dla ciebie w tym sensie...

Małgorzata patrzyła z niedowierzaniem na Annę, gdy ta gestykulowała, a jedwabne rękawy luźnej sukienki w kolorze zielonego groszku tańczyły przy każdym ruchu, jakby powtarzały tor batuty dyrygenta. W końcu niespodziewanie zaczęła się śmiać. Podeszła do Anny, usiadła na oparciu jej fotela i spojrzała na nią trochę z góry.

– Anno… miłość nie polega na nachalnym trzymaniu się blisko drugiego człowieka i tuleniu go, tylko na prawdziwej trosce o niego i jego szczęście. Czy zastanawiałaś się, dlaczego za dnia zachowuję dystans wobec ciebie? Czy myślisz, że twoja matka i syn są gotowi na takie atrakcje? Czy twój widok z dwa razy starszą kobietą wtuloną w ciebie nie byłby dla nich trudny? Znasz zdanie swojej matki na temat związków lesbijskich?

Anna zesztywniała.

– Nie znam – odpowiedziała cicho.

– A ja tak.

– Jakim cudem?

– Otóż twoja matka zobaczyła u mnie w gabinecie zdjęcia w albumie. Leżał na wierzchu i zapytała, czy może obejrzeć. Akurat sekretarka robiła kopie wszystkich dokumentów jej choroby i rejestrowała ją w naszej klinice. Oczywiście pozwoliłam. Były tam moje zdjęcia z… nieważne, z kobietą, i ona zapytała, czy to moja przyjaciółka. Odpowiedziałam, że to moja nieżyjąca żona. Twoja matka zbladła i od tej pory zaczęła mnie trochę mniej wylewnie traktować.

– Może myślała, że stanie się obiektem twojego zainteresowania.

– Nie, zapytałam ją wprost, czy jest to dla niej dziwne. Odpowiedziała, że nie, ale cieszy się, że jej córka woli mężczyzn, dzięki czemu ma wnuka.

– I co? To jest dowód?! – dosłownie fuknęła Anna.

– A nie jest? – Małgorzata sama zaczęła się zastanawiać.

– Nie wiem. – Anna wolała niczego Małgorzacie nie ułatwiać. – Porozmawiam delikatnie z mamą – dodała tylko. – Mogłaby faktycznie zareagować różnie… – ratowała sytuację, ale czuła, że nie może teraz powiedzieć Małgorzacie, że tak naprawdę tęskni za dotykiem mężczyzny, że uważa to, co zaszło między nimi, za skutek uboczny jej pracy i rodzaj ucieczki od świata przesyconego bólem. – Małgorzato, potrzebuję czasu, żeby to wszystko przemyśleć. Muszę wyjechać do Polski i wrócić do swojego życia.

– Anno, to jest twoje życie. Tamtego już nie ma. Adam nie żyje, zginął w akcji.

Annie zakręciło się w głowie, zrobiło jej się duszno, nie mogła złapać powietrza... Gdy otworzyła oczy, leżała na kanapie.

– Przepraszam, musiałam ci to w końcu powiedzieć. To zdarzyło się zaraz po twoim przyjeździe tutaj. A wtedy twój stan był zbyt ciężki, byś mogła znieść takie informacje. Wiem, że coś was łączyło…

– Dlaczego grzebiesz w moim życiu? – Anna wybuchnęła płaczem.

– Nie grzebię. Jestem częścią struktury, jak zauważyłaś, i zanim cię poznałam osobiście, wiedziałam o tobie wszystko. Tak to działa na pewnych szczeblach. Gra w ludzi to nie zabawa nastolatków, to potężna organizacja przestępcza, która wymaga ostrożności, szczegółowej wiedzy i mnóstwa danych. Aby w końcu zlikwidować tę straszną rozrywkę najbogatszych zboczeńców tego świata, trzeba umiejętnie wykorzystać te wszystkie informacje, inaczej może nastąpić niekontrolowany wybuch. Każdy z nas, powiedzmy, wolontariuszy, jest sprawnym agentem i poza szkoleniami te umiejętności zyskujemy dzięki ogromnemu doświadczeniu. Wykładamy także na tę grę pieniądze… Własne. Jedni to robią, żeby się zabawić, a my, żeby ich zniszczyć. Wielu z nas, jak zauważyłaś, robi to, bo szuka swoich bliskich, którzy zaginęli gdzieś pomiędzy kolejnymi rozgrywkami, nieświadomi, że są tylko pionkami w tej grze, mięsem armatnim ku radości gawiedzi. Są jeszcze tacy jak ja, którzy robią to z zemsty. Tworzymy potężną organizację prywatną i współpracujemy z Interpolem. Ale to my mamy największe możliwości, bo dzięki własnym pieniądzom możemy bezkarnie wtopić się w tłum lub nawet nim zarządzać. Moja żona zginęła w tej grze, była maltretowana i więziona, i kiedy byłam już blisko, aby ją uwolnić, targnęła się na własne życie. Nikt nie wiedział, że jesteśmy parą, Jej rodzice byli bardzo wpływowymi ludźmi, ojciec jest senatorem tu, w Stanach. Ale w tamtym czasie związek jego córki z kobietą przekreśliłby całą jego karierę. Amerykanie dopiero od niedawna są tak tolerancyjni, a jego partia nawet teraz nie popiera takich kompilacji. Adam zginął idiotycznie – został postrzelony, gdy bronił chłopaka w trakcie bójki na ulicy. Akurat przechodził w cywilu, gdy zobaczył, że grupka młodych ludzi kogoś kopie. Kiedy podszedł i zainterweniował, jeden z nich do niego strzelił. Zmarł zaraz po przewiezieniu do szpitala. Został pochowany obok jego matki…

– Widzę, że wiesz o nim wszystko… – Annę rozbolały brzuch i głowa. – Źle się czuję. Muszę to wszystko przemyśleć, muszę…

– Anno, odpocznij. Mam pewną propozycję, która powinna ci się spodobać. Jak lepiej się poczujesz, zadzwoń po mnie.

Małgorzata przykryła Annę kocem i pogłaskała po głowie. Anna znowu poczuła tę cholerną wdzięczność i bezpieczeństwo. Kiedy wyobraziła sobie powrót do Polski i brak w tym przedsięwzięciu przewodnika… Adama… poczuła jeszcze większy ból. Odwróciła się na bok i długo myślała o tym, jak to będzie. Bała się. Liczyła po cichu na przyjaciela i choć ten się nie odzywał, jakoś wierzyła swojej intuicji, że zapewne nie mógł. Przyczyną nie było jednak żadne specjalne zadanie, ale palec jakiegoś drania na spuście… Czy Bóg musi być taki okrutny? Nigdy nie pojadą już pod namiot w góry…

Małgorzata stała przed lustrem i przyglądała się sobie. Prawą dłonią przygładzała włosy ściągnięte w kok tak mocno, że zdawały się naprężać jej i tak jędrną skórę na twarzy. W jej wieku utrzymanie takiej cery wymagało ogromnej dbałości i restrykcyjnej diety oraz prawdopodobnie wielu zabiegów z zakresu medycyny estetycznej, a może nawet chirurgii. Poprawiła mankiety u koszuli. Miała w nich spinki, które dostała od Anny w prezencie na urodziny. Ryzykowny pomysł jak na prezent dla projektantki biżuterii, ale Anna zaprojektowała je sama i poprosiła o pomoc w ich wykonaniu ulubionego jubilera Małgorzaty. Nie chciała płacić za nie jej kartą, więc nie były specjalnie drogie, lecz dla Małgorzaty miały wartość emocjonalną, dlatego często je nosiła. Zaproponowała nawet Annie, aby stworzyła swoją linię biżuterii. Ta jednak miała świadomość, że byłaby to kolejna nić wiążąca ją z tą przedziwną kobietą, która ją zarówno fascynowała, jak i przerażała. Przesunęła więc realizowanie propozycji na kiedyś. Małgorzata uśmiechnęła się wręcz do pereł osadzonych w czterolistnej koniczynie z białego złota, po czym przeniosła wzrok na lustro i zamroziła na powrót twarz. Setha, zwana przez znajomych, a nawet przyjaciół królową lodu, była geniuszem zamykania włas­nych emocji w trudnej do odgadnięcia mimice. Jedni się jej bali, inni podziwiali ją za to, a jeszcze inni nawet lubili. Byli to przeważnie jej znajomi z dawnych lat, którzy twierdzili, że znali inną Małgorzatę – i tylko przy nich faktycznie zachowywała się swobodniej.

Anna obserwowała tę grę z lustrem spod półprzymkniętych powiek. Obudziła się, ale nie chciała jeszcze wstać. W końcu się odezwała:

– Pięknie wyglądasz…

Małgorzata speszona, jakby została przyłapana na czymś wstydliwym, spojrzała na Annę.

– Przepraszam, chyba cię obudziłam, ale martwiłam się o ciebie. Spałaś pięć godzin i postanowiłam sprawdzić, czy wszystko w porządku.

– Nie obudziłaś mnie. Nie spałam, ale nie chciałam jeszcze wracać do rzeczywistości.

– Chcesz porozmawiać o Adamie?

– Nie… Nie miałam z nim przez rok kontaktu i jakoś go nie szukałam. Pojawił się w mojej głowie razem z planem powrotu do Polski. Czyli kolejny bezpiecznik w moim życiu, którego szukam, kiedy zaczynam tracić grunt pod nogami. Wstyd mi nawet, że zachowuję się jak dziecko, które wyciąga zapomniane zabawki, kiedy stają się potrzebne.

– Czy ty przypadkiem, Anno, nie jesteś wobec siebie zbyt surowa?

– Raczej nie. Mądrość człowieka polega na tym, że potrafi ocenić szczerze swoje wady i je nazwać. Wiesz, Małgorzato, ja chyba nie potrafię kochać. Jestem klockiem, który wciska się w różne układy i przeważnie do nich nie pasuje, więc sterczy krzywo, chwieje się i w konsekwencji uwiera dobrych ludzi.

– Znów przesadzasz. Zostałaś zwyczajnie skrzywdzona, a teraz z powodu ran zamykasz się przed światem, przed doznaniami, które niosą ryzyko kolejnego zranienia. Wymagają zaangażowania.

– Czyli klocek, tylko uszkodzony.

– Aniu… – Małgorzata rzadko tak zdrobniale zwracała się do Anny. – Moja droga Aniu, jesteś w takim momencie życia, który wymaga przycięcia dziko rosnących emocji i wyplewienia chwastów, jakie się wokół ciebie zadomowiły. I jest na to tylko jeden sposób: musisz chwilę pobyć w szklarni pod opieką dobrego ogrodnika. W Polsce twoja kariera stanie – prędzej czy później. Twój wydział zajmuje się przecież głównie określonymi kręgami. Moja propozycja jest prosta. Dostaniesz osobny dom, w którym zamieszkasz razem z synem i z matką. Nie będzie on ani tak duży, ani tak wygody, ale będzie miał to, co dla ciebie jest niezbędne: sale do rehabilitacji i zabiegów dla twojej mamy, bo rehabilitacja i zastrzyki w jej leczeniu są codziennością. Poza tym oczywiście będzie nadal korzystała z leczenia w naszej klinice. Gdy przejdziesz na własny rachunek, poczujesz się lepiej. Masz wiele możliwości. Możesz projektować dla mnie biżuterię i rozwijać malarstwo, ale możesz też wejść w skład międzynarodowej grupy, która nadal ściga tych zwyrodnialców. Gra w ludzi toczy się w najlepsze niestety. Na Syberii zginęli tylko niektórzy z wysokich graczy, a główny bohater wciąż jest niezidentyfikowany. Mamy kilka typów, ale trudno ocenić, kto tym wszystkim steruje.

– A nie pomyślałaś, że tych osób może być kilka? Dlaczego szukamy jednej?

Anna zerwała się z kanapy i zaczęła chodzić nerwowo po pokoju, zupełnie jak Małgorzata kilka godzin wcześniej.

– Widzę, że już podjęłaś decyzję.

Małgorzata uśmiechnęła się, siadając dla odmiany w fotelu. Anna usiadła naprzeciwko niej.

– Tak, to jest dobre rozwiązanie. Ale czy zarobię na nasze utrzymanie, na dom i na Marię?

– Chcesz zabrać mi Marię? – Małgorzata zaczęła udawać niezadowolenie.

– Wiesz, że jeżeli mam brać udział w akcjach, to mama sobie bez Marii nie poradzi… – zwróciła się miękkim głosem do Małgorzaty. Jej oczy wyglądały jak u kota z bajki o Shreku.

– Aniu, dostaniesz Marię, a ja będę jej płacić, dopóki nie osiągniesz spokoju finansowego. Choć zaskoczę cię, że w naszej strukturze twoja pensja powinna wystarczyć nawet na dwie Marie. Ale jeżeli chcesz poczuć się w tej kwestii lepiej, to raz w miesiącu zrobisz dla mnie projekt biżuterii. Co ty na to? Aaaa… i zapomniałabym. Dom jest mój, ale kiedy zaczniesz pracować, umowa pozwoli ci kupić go ode mnie. Załatwimy kredyt pod hipotekę. Chcesz być samodzielna, bardzo proszę. Potraktuj to wszystko jako rodzaj szklarni właśnie, bo decydujesz się na naprawdę ciężką drogę. Będziesz jednak czuła, że jesteś u siebie… Może wtedy zrozumiesz, co czujesz do mnie, i nie będziesz musiała w swojej głowie płacić mi uczuciami za komfort życia, który ci zapewniam. Jeśli kogoś kochasz, to pozwalasz mu odejść, pomagasz mu zbudować siebie, ale dając tylko wędkę… Wodę i ryby znajdziesz sama. Jestem pewna, że dasz radę. Będę obok i niczego od ciebie nie oczekuję. Na swój sposób jesteś bardzo podobna do mnie… Może to właśnie najbardziej mnie w tobie pociąga? Duma…

Anna miała coraz większe oczy. Zrozumiała, że Setha naprawdę ją kocha, że nie chce jej marnych uczuć, wynikających z braku wyjścia czy wdzięczności. W tej chwili zdała sobie sprawę z tego, że wszystko, o czym marzyła, to właśnie niezależność, i kiedy Małgorzata pokazała jej drogę do niej, poczuła ogromną ulgę i wdzięczność.

– Małgorzato…

– Wiem, wiem, jesteś mi wdzięczna. Nie wypowiadaj już tego słowa i przez przypadek nie wyduś z siebie czegoś więcej w ramach tej wdzięczności. Też kiedyś poczułam w podobnej sytuacji coś, co wydawało mi się miłością, ale nią nie było.

Skąd Setha mogła wiedzieć, że Anna chciała użyć tych najsilniejszych słów? Całkowicie spontanicznie.

– Anno, to była tylko ulga, nie kochanie.

– Ulga?

Anna poczuła się zdezorientowana. Małgorzata bezbłędnie rozpoznawała jej emocje, choć nawet ona nie potrafiła ich nazwać.

– Ulga to taki stan euforii, który pojawia się, gdy spadnie z nas miażdżący ciężar. Ten, kto go zdejmuje, w danym momencie jest akurat „kochany”. A teraz ogarnij się, pojedziemy zobaczyć wasz nowy dom.

– Pozwól, że wcześniej pójdę porozmawiać z mamą.

W tej chwili rozległo się głośne pukanie, a w zasadzie walenie w drzwi, i było już wiadomo, że za sekundę do środka wpadnie Leon ze stadem kotów.

– Mamo! Spójrz!

Tym razem nie było żadnego kota, a Leon trzymał na ręku dość sporą iguanę. Anna wzdrygnęła się na ten widok – nie przepadała za gadami.

– Leon, przecież ona może zrobić ci krzywdę!

– Mamo, ona jest oswojona! Pan ogrodnik mi pokazał, jak z nią postępować, i że trzeba uważać na jej ogon, jak jest duża, ale ona jeszcze nie ma takiego ogona, co potrafi zranić, jak nim uderza! Jest jeszcze młoda.

Matka Anny weszła do pokoju zaraz za wnukiem.

– Nie mogłam mu wytłumaczyć, żeby jej nie brał…

– Dobrze, że jesteście. Pojedziemy wszyscy zobaczyć wasz nowy dom. – Małgorzata, mimo prośby Anny o czas na rozmowę z matką, wyskoczyła z tematem.

Kiedy Anna spojrzała trochę przestraszona na matkę, ta się dziwnie uśmiechnęła. Czyżby…?

– Tak, moja droga, twoja mama wie wszystko. Byłyśmy tylko ciekawe twojej reakcji.

– Wszystko???

Anna spojrzała srogo na Małgorzatę, mieszając złość z przerażeniem.

– Wszystko, co dotyczy mojego planu twojego usamodzielnienia się w Stanach i dalszego leczenia twojej mamy. Zna też nową szkołę Leona.

– Uknułyście to za moimi plecami? Mamo! – Anna była już tylko zła, strach zniknął.

– Aniu, widziałam, jak się męczysz, i powiedziałam Małgorzacie, że chyba zaczynasz czuć ciężar, jaki jej sprawiamy. Znam cię doskonale. Małgorzata zaproponowała rozwiązanie, na wypadek gdybyś chciała wrócić do Polski.

– Skąd wiedziałaś, że zechcę wrócić? – Teraz Anna zaczynała być wręcz agresywna.

– Bo jesteś moim dzieckiem, z krwi i kości. – Matka spojrzała smutno na córkę, a ta zauważyła, że jej ręce zaczęły drżeć.

– Mamo, przepraszam!

Anna podbiegła do matki i ją przytuliła.

– Nic się nie stało, Aniu, to nie ty, to parkinson czasem się odzywa.

– Tak, ale wtedy, kiedy przeżywasz stres…

Małgorzata spojrzała wymownie na Annę, a ta się rozpłakała. Leon natychmiast podbiegł do niej i się przytulił.

– Mamusiu…

W tym momencie iguana wyślizgnęła mu się z ręki i szybko weszła na głowę Anny, która omal nie zemdlała z przerażenia. Małgorzata zaczęła się śmiać i zdjęła gada z głowy Anny. Otworzyła drzwi na taras i wypuściła jaszczurkę na wolność.

– Leonie, nie wolno łapać zwierząt, które żyją na wolności. Przysparzasz im sporo stresu. Nie rozumieją sytuacji i twoich zamiarów. Boją się… – mentorskim tonem pouczyła chłopca.

– Chyba masz rację, ciociu. Przepraszam, ale nowa szkoła jest bycza!

– On też wie? – Anna stała z rozpadającym się kokiem i była ewidentnie załamana.

– Tak, wie. Dzisiaj był zobaczyć nową szkołę… Właśnie wrócili.

– A więc wiedziałaś, że się zgodzę? – Anna prawie płakała, ale fukała jak rozjuszony byk.

– Mówiłam, że jesteś bardzo podobna do mnie – rozsądna i ambitna. I nie boisz się nowych wyzwań.

– Proponuję udać się na oględziny naszego nowego lokum. – Matka wzięła sprawy w swoje ręce.

– Tak, tak, tak! – zawtórował jej Leon.

– Okej, w takim razie jedziemy. Prowadź, komendancie.

Anna spojrzała na Małgorzatę, która była wyraźnie rozbawiona, i poczuła, że schodzi z niej stres, związany głównie z tym, jak wyjaśnić matce potrzebę przeprowadzki. Ciągle zapominała, że jej matka była kiedyś dowódcą ich małego okrętu i świetnie radziła sobie ze wszystkimi problemami sama, bo ojciec, nawet jak mieszkał jeszcze z nimi, nie był w żaden sposób przydatny. Wręcz odwrotnie.

Nowy dom okazał się… No cóż, dla Małgorzaty z pewnością to był kurnik przy jej rezydencji, ale Anna już była przerażona utrzymaniem go. Trzy sypialnie, do każdej garderoba i łazienka. Pokój dzienny miał jakieś sto metrów kwadratowych, kuchnia z jadalnią drugie tyle, a były jeszcze taras i ogród zimowy…

– Małgorzato, ja tego nie utrzymam!

Anna była rozedrgana jak rtęć. Jej emocje przelewały się z lewa na prawo. Czuła ekscytację i strach. Jeszcze niedawno mieszkała w bloku w Warszawie w służbowym mieszkaniu i nawet nie marzyła o perspektywie ogromnego komfortowego własnego domu. Sprzedawała zwyczajnie sprzęt AGD w sklepie i każdego dnia utwierdzała się w przekonaniu, że sama sobie zniszczyła życie przez głupie marzenia o wielkiej miłości…

– Moja droga, nie hoduj strachu, skoro nie znasz rozmiaru przeszkody do pokonania i nie widziałaś jeszcze narzędzi. – Małgorzata delikatnie skarciła Annę.

– Wiesz, że nie chcę jałmużny…

– Aniu… – Małgorzata boleśnie ścisnęła jej ramię, po czym się uśmiechnęła złowieszczo i wysyczała jej do ucha: – Dziecko, matka… hamuj swój honor.

Anna wzdrygnęła się i poczuła ukłucie strachu.

– Przepraszam, ale to nie jest miejsce na takie dyskusje. – Małgorzata ponownie pochyliła się do ucha Anny, po czym szybko zarządziła: – No, moi kochani, robi się późno, a od rana czeka was pakowanie. Pojutrze przeprowadzka!

– Hurrra!!! – Leon wybiegł z przypisanego mu pokoju pełen entuzjazmu. – Jest megadomek dla kotów!!! Istna rezydencja, mamo!

Anna uśmiechnęła się i wszyscy udali się do domu Małgorzaty na kolację, po której Małgorzata zaproponowała Annie przejażdżkę.

– Ubierz się jak na wyjście do klubu.

– Do klubu?

Annę przeszły dreszcze. Wróciły wspomnienia.

– Tak, do klubu. I nie dramatyzuj, nie wystawię cię już w żadnej grze – zareagowała Małgorzata na przerażenie malujące się w zielonych oczach Anny.

– Wiesz, że kluby wolę omijać – nie poddawała się Anna.

– Aniu, będziesz zarabiała dwadzieścia tysięcy dolarów miesięcznie i gwarantuję ci, że twoja godność pozostanie nienaruszona. To nie jest klub ze striptizem i nie musisz się tam rozbierać ani z ubrania, ani z emocji. Nie toczy się tam żadna gra.

Anna głośno westchnęła i poszła się przygotować do wyjścia.

Ostatnie wydarzenia spowodowały, że schudła. Straciła apetyt, a jej kompulsywne zajadanie stresów raptem zamieniło się w głodówkę. Jadła w zasadzie z rozsądku. Teraz stała i przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Zauważyła, że powiela wiele ruchów, ale i zwyczajów Małgorzaty. Włosy upięła w ciasny kok, oczy mocno podkreśliła brązem, który jeszcze silniej wyeksponował ich butelkową zieleń. Delikatny brzoskwiniowy kolor na policzkach i mocna bordowa pomadka. Nie była przekonana do tego koloru, ale tak pięknie wyglądał na Małgorzacie… Czarny garnitur z mocno podkreśloną talią i czarne koronkowe body podkreślające jej obfity biust. Była jak Małgorzata… No, może poza wysokimi cieniutkimi szpilkami w miedzianym kolorze. Kontrapunkt do jej włosów.

Wzięła do ręki czarną aksamitną kopertówkę i spojrzała na swoje dłonie. Cofnęła się do toaletki i wyjęła z niej pierścionek zaręczynowy od Małgorzaty. Nigdy go tu nie nosiła. W uszy wpięła szafirowe kolczyki i poszła do pokoju Sethy. Zapukała cicho, ale nikt nie odpowiedział. Weszła.

Małgorzata wyszła właśnie z garderoby i stanęła przed Anną. Miała na sobie podobny garnitur, buty w męskim stylu o szafirowym kolorze, czarny golf, a w uszach szafirowe kolczyki. Jej włosy uczesane jak Anny błyszczały niczym czarna laka.

– Zmień kolor szminki. – Setha podeszła do Anny i spojrzała jej głęboko w oczy. – I zdejmij ten pierścionek. Założysz go, jak wytrzeźwiejesz z tych wszystkich emocji i będziesz pewna, czego chcesz.

Zdjęła biżuterię z jej palca, po czym podeszła do sejfu i wyjęła z niego sporych rozmiarów prosty, klasyczny kwadratowy szmaragd w koronie diamencików. Podała go Annie.

– Nie, dziękuję. – Anna była speszona.

– To prezent urodzinowy, nie traktuj go specjalnie, to tylko kamień.

– Ale ja nie mam dzisiaj urodzin…

– Zapamiętaj ten dzień. Właśnie urodziłaś się na nowo. Zmień tę szminkę, to nie jest twój kolor.

Anna cofnęła się do swojego pokoju, chusteczką do demakijażu zdjęła pomadkę i nałożyła tylko błyszczyk.

– No, teraz zdecydowanie lepiej. – Małgorzata czekała już pod jej drzwiami.

Szły korytarzem bez słowa, stukając butami jak zsynchronizowane wojsko. Anna pomyślała, że są jak strażniczki więzienne – obie po przejściach, obie bez zdrowych uczuć i obie żądne krwi swoich wrogów.

Małgorzata skinęła na szofera, który zaparkował kawałek od wyjścia. Ten natychmiast ruszył. Otworzył drzwi limuzyny, a Setha przepuściła w nich Annę. Często zachowywała się jak rasowy mężczyzna. Miała coś takiego w sobie, że Anna momentami czuła się z nią właśnie tak, jakby przebywała z mężczyzną. Co ciekawe, nie pobudzało to jej kobiecości w ostatnim czasie, tylko skłaniało do naśladowania.

– Zmieniłaś się… – Małgorzata spojrzała na Annę, która usiadła w męski sposób na kanapie. – Nie rób tego, jesteś kwintesencją kobiecości. Ta maska przyda ci się w pracy, ale w domu bądź nadal Anią z wiatrem we włosach i głębokimi jak ocean oczami. Wiesz, że twoje oczy tak naprawdę są szmaragdowe?

Anna spuściła wzrok, spojrzała na swoje szeroko rozstawione nogi… i zsunęła je. Uśmiechnęła się miękko do Małgorzaty.

– Dziękuję ci za to, że jesteś.

Wzięła Małgorzatę za rękę, a ta jej nie wyrwała jak zawsze. Czyżby lekkie poczucie zagrożenia dla obu było rodzajem katharsis? Anna traciła komfort, a Małgorzata Annę. Ten dystans i samodzielność mogły być początkiem końca ich przedziwnej relacji. „No tak… Puść wolno. Jak kocha, to wróci” – Anna skróciła myśl Małgorzaty, a przed oczami, nie wiedzieć dlaczego, stanął jej Bruno. Puściła go wolno, a on nigdy więcej do niej nie podszedł…

– 2 –

Klub mieścił się w ogromnej willi wybudowanej w stylu dość dziwnym jak na tutejsze warunki. Było to coś pomiędzy pałacykiem secesyjnym a koszmarnym zameczkiem, jakie w Polsce w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych budowali Romowie. Wnętrze natomiast prezentowało pełną secesję. Jak się okazało, klub należał do znanego Rosjanina, który mieszkał w Stanach Zjednoczonych od trzydziestu lat i dorobił się miliardów na handlu kawiorem. Małgorzata poinformowała Annę, że między innymi kawiorem podawanym podczas wszystkich gier. Czyli mężczyzna handlował także narkotykami. Był jednak na tyle mocno wspierany przez członków jednej z amerykańskich partii, że wszyscy przymykali oczy na szczegóły dotyczące zdobycia przez niego majątku. A ten dosłownie złotem spływał ze ścian. Anna usłyszała też, że może spotkać tu kilku znajomych i żeby się nie denerwowała. Natychmiast skręciło ją od środka, gdyż od razu pomyślała o Brunonie.

– Aniu, nie stresuj się. Nie jesteś już prowincjonalną dziewczyną, którą trzeba szkolić i prowadzić za rączkę. Teraz sama możesz rozdawać karty – szepnęła jej do ucha Małgorzata, kiedy menedżerka klubu osobiście prowadziła je do jej prywatnej loży, w której czekali już na nie… szejk Zahir i Kate.

Annie zrobiło się gorąco i poczuła, jak pot leci jej po plecach. Bruno też tu musi być… Nie wiedziała, dlaczego tak dziwnie reagowała i skąd się wziął ten stres, ale próbowała usilnie go opanować.

– Anna!

Kate podeszła do niej i serdecznie się przywitała.

– Tyle czasu minęło, że z daleka nawet cię nie poznałam!

Aktorka o wodnych oczach była wierna swojemu stylowi. Miała na sobie szarą sukienkę za kolano z satyny o ascetycznym kroju, z dekoltem w łódkę i rękawem trzy czwarte. Na stopy włożyła płaskie srebrne balerinki. Żadnej biżuterii. Sama była jak drogocenny diament w unikatowej oprawie. Nie była młoda, ale biła z niej wyjątkowa szlachetność. Filmy z jej udziałem swego czasu biły rekordy popularności, a ona nigdy nie była w nich wampem, raczej dziewczyną z sąsiedztwa, ale bardzo zacnego sąsiedztwa. Patrząc na nią, na jej spokój, klasę, poczucie własnej wartości, tak widoczne w jej zachowaniu, Anna doskonale rozumiała, dlaczego Bruno wybrał ją na towarzyszkę życia.

Szejk przywitał się z Anną tylko skinięciem głowy, zachowując dystans.

– A gdzie Bruno? – zwróciła się do Kate Małgorzata.

– Poleciał do Polski, wraca za kilka dni.

Anna znowu poczuła to nieznośne ściśnięcie w żołądku i skarciła się zaraz za to w myślach, ale nieobecność Brunona przyjęła z ulgą.

Rozmowa była praktycznie o niczym, jeżeli za nic można uznać sytuację polityczną na Bliskim Wschodzie i w Ameryce. Po jakiejś godzinie do loży podszedł gospodarz, którym był nie kto inny jak… Rewiediew! Mężczyzna udał, że nie rozpoznaje Anny, albo w tym wydaniu faktycznie jej nie poznał.

Małgorzata szturchnęła Annę, zobaczywszy jej wielkie oczy, i szepnęła do ucha:

– Aniu, wyszłaś z wprawy. Mniej emocji na twarzy. – Po czym głośniej dodała: – Mówiłam, moja droga, że spotkamy tu kilka znajomych osób.

– Tak, bardzo się cieszę – odpowiedziała Anna trochę wystraszona, bo Rosjanin dosiadł się do nich i zaczął się jej przyglądać.

– Ach, Małgorzato! Ależ to jest twoja Anna! Ta sama Anna, którą ukrzyżowałaś na swoim obrazie! Jak wam się wiedzie, drogie panie?! – Rewiediew zaśmiał się rubasznie.

– Wspaniale – odpowiedziała Małgorzata. – Anna będzie z nami pracować. Wchodzi jako właścicielka mojej agencji modelek. – Setha nie owijała w bawełnę.

– Dobry pomysł – skwitował mężczyzna, a Kate wręcz przyklasnęła. Tylko szejk zmrużył oczy, przyglądając się Annie, i nie skomentował sytuacji.

Anna się wyprostowała i uśmiechnęła do towarzystwa.

– Miło mi, że mnie chyba zaakceptowaliście.

Wątpliwość została skierowana do szejka, a ten tylko się uśmiechnął.

– Książę Zahir cię nie zna, Anno, więc się nie wypowiada.

– Jesteś tą dziewczyną o bujnych rudych lokach, które unoszą się na wietrze jak piasek na pustyni podczas silnej burzy? – Szejk zdawał się szukać kogoś w swoich wspomnieniach. – Wydoroślałaś. A szkoda. Byłaś taka niewinna.

Zdumiona Anna dotknęła odruchowo głowy, która nie była tym razem miedzianym żmijowiskiem.

– To ta sama Anna – odpowiedziała za nią Małgorzata. – Zawsze była bardzo dorosła. Wymusił to na niej mężczyzna, który ją bardzo skrzywdził… – Małgorzata zawiesiła głos. – Ale jak widać, świetnie zagrała swoją rolę.

Anna, wdzięczna Małgorzacie, zdążyła odzyskać oddech i zebrać myśli:

– Jesteśmy tym, czego oczekuje od nas nasz wróg. Zaskoczony bowiem, byłby niebezpieczny, a więc nigdy sobą.

– Inteligentna. Witamy w zespole, Anno.

Szejk uśmiechnął się, ale nadal mrużył oczy – błękitne w czarnej oprawie gęstych króciutkich rzęs, jakby nierealne, namalowane na jego śniadej skórze pod osłoną mocno zarysowanych czarnych brwi. Był bardzo przystojny i dostojny w białej szacie i z kefiją na głowie.

Kiedy Anna położyła się już w łóżku, długo rozmyślała o swojej sytuacji. Najważniejsze, uznała, że nie musiała już być przynętą…

– 3 –

Małgorzata przy śniadaniu poinformowała Annę i jej matkę, że musi wylecieć na dwa dni w interesach, a one w tym czasie mają spakować wszystkie swoje rzeczy i wziąć z domu to, czego będą potrzebowały. Uprzedziła je tylko, że ich nowe lokum jest wyposażone we wszystko.

– W takim razie musimy zapakować tylko osobiste rzeczy. Raczej nie będę wynosiła z twojego domu, Małgorzato, mojej ulubionej porcelany. – Anna się szczerze roześmiała.

– Aniu, identyczna jest w twoim domu, podobnie jak lampiony na tarasie, przy których lubisz siedzieć, kiedy nie możesz spać w nocy…

Anna spojrzała na Małgorzatę z wdzięcznością, ale i miłością. Tyle że była to miłość, jaką darzy się przyjaciela, opiekuna, kogoś, kto zna naszą duszę na wylot.

– Nie dziękuj! Leon osobiście wybierał lampiony.

– Tak, tak, mamo! Ciocia zapytała mnie, jakie będziesz lubiła, i pokazała mi ich całe mnóstwo!

– Czy ja o czymś nie wiem? – Anna zastanawiała się, kiedy Małgorzata zabrała Leona do sklepu z lampionami…

– Zamówiliśmy je z Leonem w internecie, Anno. – Setha roześmiała się, widząc, jak Anna szuka w głowie luki. – Leon jest w tym lepszy ode mnie.

– Czy powinnam porozmawiać z Marią? – Anna oprzytomniała.

– Maria już wie i cieszy się, że będzie miała w nogach mniej kilometrów dziennie. W końcu wasz dom to tylko kilkaset metrów, a nie kilka tysięcy.

– Ciocia Maria mówiła, że nieważne gdzie, ważne, że ze mną! – Leon zakończył dyskusję wraz z ostatnią łyżką owsianki.

– No tak, będziesz z babcią i Marią, i mamą – dołączyła do rozmowy matka Anny.

– A ty, ciociu, nie będziesz z nami? – Leon był wyraźnie niepocieszony.

– Zawsze będę, ale mieszkać teraz będziecie sami.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI