Afrykańskie korzenie UFO - Anthony Joseph - ebook

Afrykańskie korzenie UFO ebook

Anthony Joseph

3,5

Opis

W gorącej i hedonistycznej atmosferze Toucan Bay, karaibskiej enklawy na planecie Kunu Supia, z pustyni powraca legendarny szmugler syntetycznej melaniny Joe Sambucus Nigra. Za głowę dilera wyznaczono nagrodę, a w portowym burdelo-barze „U Houdiniego” czeka na niego gromada wrogów, w tym arcyadwersarz – skrytobójca Bo Nuggy.
Przebieg akcji przerywają cyklicznie powracające flashbacki genetyczne, które zabierają czytelnika w podróż ze starożytnej Ïerè do Kunu Supii przez dzisiejszy Trynidad. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość splatają się w wielowymiarową opowieść, która odkrywa genealogię narratora, przemierzając przestwory czasu i przestrzeni.
Efektem jest forma afropsychedelicznego noiru, meandrująca między płaszczyznami czasowymi historia prozą poetycką, łącząca elementy science fiction, surrealizmu, metafikcji, historii i mitologii, by studiować zagadnienia wygnania, rasy i pamięci genetycznej.

***
Dostajemy do ręki – do głowy, do potencjału wszystkich rozprężonych zmysłów – niebywały tekst Anthony’ego Josepha. Poeta-muzyk [...] porywa czytelników-słuchaczy w wykreowane przez siebie światy „pangalaktycznej negrogwary”, w mrowienie się jaskrawych postaci, strzępów fabuł i fikcji. Tekst [...] rozbujany między kosmosem przyszłości a utraconą ziemią przeszłości działa jak narkotyczny napar z ziół o nieprawdopodobnych, poetyckich nazwach. Zaraz, zaraz... czy jedynym autorem tego utworu jest Anthony Joseph? Nie, bo użycza mu rejestrów zjawiskowo kreacyjnej polszczyzny współ-autorka (zwana tłumaczką) – Teresa Tyszowiecka.
– Krystyna Rodowska

***
Pisarstwo Anthony’ego Josepha wznieca coś więcej niż wyłącznie performatywną pożogę. Tak jest i na stronach właśnie wydanej międzystylowej powieści z wierszem, poematu-hybrydy trochę prozą, gdzie „[d]udni reverb w sercu tancbudy”, gdzie – za sprawą tłumaczki Teresy Tyszowieckiej – przymiotnik „płomienny” wchodzi w związek zgody z rzeczownikiem „ból” i wreszcie, gdzie „czas odmierza się temperaturą, odległość oddechem, a jeśli śmierć, to tylko w płomieniach.”
Jeśli do tej pory zewsząd cytowano wam afrofuturyzm, wymachując nim jak przedwyborczą obietnicą, to teraz możecie sobie ową obietnicę osobiście spełnić.
– Bartosz Wójcik

Anthony Joseph - pochodzący z Trynidadu twórca, nagradzany poeta, pisarz, muzyk, wykładowca akademicki. Autor czterech tomów poezji i trzech książek prozatorskich. Debiut nowelistyczny autora, Afrykańskie korzenie UFO, dołączył do najważniejszych tekstów afrofuturystycznego kanonu. Za powieść Kitch: A Fictional Biography of a Calypso Icon (2018) nominowany był do nagród: Republic of Consciousness Prize, nagrody ‘Encore’ przyznawanej przez Królewskie Towarzystwo Literackie oraz OCM Bocas dla wybitnych twórców literatury karaibskiej. Ostatnio wydał powieść eksperymentalną The Frequency of Magic. W 2019 roku wyróżniony prestiżowym stypendium Jerwood Compton Poetry Fellowship (2019). Jako muzyk Joseph wydał dotychczas siedem entuzjastycznie przyjętych albumów, a w 2020 roku został uhonorowany nagrodą dla kompozytorów przyznawaną przez Fundację Paula Hamblyna. Doktoryzował się z pisarstwa kreatywnego i (auto)biograficznego (life-writing), wykłada na Birkbeck College w Londynie i na Uniwersytecie De Montfort w Leicester.

Teresa Tyszowiecka blasK! – przełożyła Hollywood Char­le­sa Bu­kow­skie­go, Kur zapiał! Hen­ry­’e­go Mil­le­ra, Tytańskich graczy Philipa K. Dic­ka, Lewiatana z trylogii “Illuminatus!” R. Shea i R. A. Wilsona, Każdy krok niesie pokój Thích Nhất Hạnha. Po­et­ka trans­owa zwią­za­na z al­ter­na­tyw­ną sce­ną mu­zycz­ną, wokalistka, instrumentalistka. Autorka projektów  “7 Mostów Głównych” i “MostArt”, których efektem było 20 koncertów, rejsów i happeningów połączonych z wizualizacjami i instalacjami site-specific w oparciu o mosty Warszawy.  Autorka filmu Akustyka Wisły.
Po przeprowadzeniu akupresury stolicy po centralnym meridianie Wisły marzy o doenergetyzowaniu czakramów Krakowa literą i nutą.
Buddystka. Sunsetterka.

Wydano z okazji 9. Festiwalu Miłosza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 103

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (8 ocen)
1
4
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
HackFunkDoc

Dobrze spędzony czas

Książka do vibe'owania, gdy w tle leci Sun Ra.
00

Popularność




Anthony Joseph, Afrykańskie korzenie UFO,tPrzełożyła z języka angielskiego Teresa Tyszowiecka blasK!, Kraków 2020
Published originally under the title: The African Origins of UFOs © Anthony Joseph, 2006 Copyright © for this edition by Korporacja Ha!art, 2020 Copyright © for the Polish translation by Teresa Tyszowiecka, 2020 Copyright © for the introduction by Lauri Scheyer, 2006 Copyright © for the illustrations by infinite livez, 2006
Podstawa przekładu: Anthony Joseph, The African Origins of UFOs, Salt Publishing, Cambridge 2006
Redaktor inicjujący • Miłosz Biedrzycki
Redaktorka prowadząca • Aleksandra Małecka
Przedmowa • Bartosz Wójcik
Tłumaczenie wstępu • Aleksandra Małecka
Redakcja • Miłosz Biedrzycki
Korekta • Filip Fierek
Korekta poskładowa • Filip Fierek
Projekt okładki • Michalina Mosurek
Oryginalny projekt typograficzny serii • Marcin Hernas
Skład i łamanie • Michalina Mosurek
Wydanie I
ISBN 978-83-66571-06-8
Korporacja Ha!art ul. Konarskiego 35/8, 30-049 Kraków tel. 698 656 [email protected]
Konwersja:eLitera s.c.

Bartosz Wójcik

Przedmowa

Antyczne afrolypso i dryfująca wyspa

1

Afryko, zawdzięczam ci wiele. African Space Program, płytę zespołu pod wodzą Abdullaha Ibrahima z 1973 roku; pierwsze taneczne kroki na Księżycu w towarzystwie Les Amazones d’Afrique; postać poruczniczki Nyoty Uhury (w tej roli od 1966 do 1991 Nichelle Nichols, a od 2009 Zoe Saldana), oficerki łączności na statku Enterprise przemierzającym uniwersum Star Treka; koncert kapitana George’a Clintona wraz z załogą Parliament / Funkadelic na pokładzie statku matki; wgląd w brytyjsko-nigeryjskie wojaże kosmicznej nomadki i ziemskiej outsiderki z wiersza UFO Woman (Pronounced OOFOE) Patience Agbabi; międzygalaktyczne loty Arkestry Sun Ra; album Stellar Regions Johna Coltrane’a, zapis podróży w odległe gwiezdne przestrzenie udostępniony już po śmierci saksofonisty – dzięki wytrwałości, wizji i woli pianistki Alice Coltrane, uczestniczki oryginalnej sesji nagraniowej. I Afronautów. Z Zambii na Księżyc (2017), reportaż Bartka Sabeli o wizjonerze Edwardzie Mukuce Nkoloso, pomysłodawcy Zambijskiej Akademii Kosmicznej.

Afryko, Indie, Karaiby, Trynidadzie i Tobago, dałyście mi wiele. Książkę The African Origins of UFOs (2006) Anthony’ego Josepha i jej pierwszy polski przekład – Afrykańskie korzenieUFO (2020) autorstwa Teresy Tyszowieckiej, opublikowany nakładem Korporacji Ha!art. Tu „głos brum[i] hardo”, a „gaz afrointelektualnego oratorstwa zwal[a] z nóg niemało mundurowych”.

2

Własnej ignorancji równie wiele zawdzięczam. Zaprowadziła mnie do Cambridge. Tam, na konferencji literaturoznawczej, trochę jak zamorski polonista z odczytem na Jagiellońskim, wydukałem w obecności karaibskich znajomych Dereka Walcotta kilka stron referatu o twórczości tego właśnie laureata Nobla. I pewnie spędziłbym resztę pobytu w ustronnym miejscu, pielęgnując syndrom oszusta, gdyby nie uprzednio ogłoszony występ Anthony’ego Josepha. Trynidadczyka zaanonsował jego starszy kolega po fachu, gujański pisarz John Agard, wspominając, jak ten synkretyk (proza, poezja, piosenki) swego czasu „rozpalił ogień w foyer Royal Festival Hall”, a ja – już wkrótce zasłuchany w wersy o Michaelu X i fotografii Horace’a Ové – zrozumiałem, że jego pisarstwo wznieca coś więcej niż wyłącznie performatywną pożogę. Tak jest i na stronach właśnie co wydanej międzystylowej powieści z wierszem, poematu-hybrydy trochę prozą, gdzie „[d]udni reverb w sercu tancbudy”, gdzie – za sprawą tłumaczki – przymiotnik „płomienny” wchodzi w związek zgody z rzeczownikiem „ból” i wreszcie gdzie „czas odmierza się temperaturą, odległość oddechem, a jeśli śmierć, to tylko w płomieniach”. Całości nie umiałbym streścić żarliwiej, żwawiej i zwięźlej niż w dwóch – entuzjastycznie soundsystemowych – słowach: „Pull up! Pull up!”. Tak, to wykrzyknienie to komplement, a nie krytykanctwo czy inne kalumnie. To powtarzana prośba o riplej, bo na parkiecie żywy ogień, a moment muzycznej ekscytacji chciałoby się przeżywać od nowa. I choć wzlot w toku i nikt tu nie pikuje, to z hiperbolicznej potrzeby chwili chciałoby się pędem wznieść – wyżej, wyżej, „do samiuśkiego nieba – jezuniu – prędko, prędko”. A punktem odniesienia jest tu trynidadzki, karnawałowy Jump-up i I want to take you higher Sly and The Family Stone, a nie Faster Harder Scooter Scootera.

3

Na większość miesięcy 2020 może i przypadnie pandemia, ale również w roku bieżącym wypadnie – i to na pewno – jeden miesiąc pokaźnej premiery: publikacji pierwszej w całości przełożonej na polski książki poety z anglojęzycznych Karaibów. I to nie noblisty z wyspy Saint Lucia, który za pośrednictwem Mapy Nowego Świata (2008), wyboru wierszy pod redakcją Magdy Heydel i w tłumaczeniu zespołu wybitnych autorów i autorek, jest już – chociażby i zajawkowo nad Wisłą – rozpoznany, a zjawiskowego autora podążającego śladami niedawno zmarłego Kamau Brathwaite’a z Barbadosu, poety mniej nobliwego i zupełnie (w tym i moja pęczniejąca wina) polszczyźnie jak dotąd nieprzybliżonego.

Cieszy, że poeta Miłosz Biedrzycki, występujący tu w roli inicjatora i redaktora, zwrócił uwagę krakowskiej oficyny na prekursorską pracę translatorską Teresy Tyszowieckiej, jej rolę – by posłużyć się typologią zaproponowaną przez Jerzego Jarniewicza – jako tłumaczki-legislatorki. Tak odczytuję jej wkład, czytając Afrykańskie korzenieUFO. Cieszy też, że Tyszowiecka wspólnie z Josephem zdecydowała się poprzedzić polski przekład wstępem Lauri Scheyer, ważnej badaczki twórczości trynidadzko-brytyjskiego pisarza, której tekst otwiera też wydanie angielskie. I od tego kilkustronicowego wprowadzenia – szczególnie, jeśli na co dzień obce wam są calypso i soca, a z dokonań muzycznych Czarnego Atlantyku kojarzycie jedynie reggae, a i to w wersji light jako tło dźwiękowe reklam rumu i wakacji all inclusive – proponowałbym rozpocząć lekturę.

A co potem? Nie będę spoilerował, co dalej, ale na początku wskoczycie w biegu „w biały muślinowy skafander”, trzaśniecie „włosy Syriuszowym woskiem i gaz do dechy” w ślad za „mitycznymi Afronautami”, którzy „orbitują uczepieni saksofonów”. Na kartkach tej książki postacie tak zręcznie skręcają „spliffa wielkiego jak Mozambik owinięty w placek roti”, że i pacyfista by się zaciągnął, a „harmolodyczne nawijki na brzegach Pontchartrain [i] puls kontrabasu w czasoprzestrzeni” gwarantują, że wasz własny egzemplarz nie dołączy do rosnącej sterty niedoczytanych, bibliofilskich wyrzutów zalegających gdzieś w mieszkaniu. Jeśli do tej pory zewsząd cytowano wam afrofuturyzm, wymachując nim jak przedwyborczą obietnicą, to teraz możecie sobie ową obietnicę osobiście spełnić.

4

I jeśli w moim tekście na planie akustycznym najdobitniej wybrzmiewa spazmatyczna, czytelnicza frajda, a nie zazdro z internetów i badmindism o lingwistycznie jamajsko-dancehallowej proweniencji, to zasługą jest dobra robota ludzi dobrej roboty odpowiedzialnych za publikację opowieści, w której i Spasm Band odgrywa znaczną rolę. W przekładzie buzują wpływy zwrotu kulturowego i postkolonialny namysł nad translacją, co w przypadku przeważająco (przerażająco) monoetnicznej Polski i białej większości użytkowniczek i użytkowników polszczyzny pozwala – niezależnie od dotychczasowego doświadczenia lekturowego i egzystencjalnego – na zapośredniczone spotkanie z obcością i Obcym. Przy przyjęciu zaś – załóżmy życzeniowo, że na czas lektury – optyki uruchomionej przez słowo z języka joruba (tu ukłon w stronę przywołanej na wstępie poetki Patience Agbabi) umożliwia też emocjonalną konfrontację właśnie z „oyinbo” w sobie, z białym, białą, outsiderem, outsiderką, innym, inną – z własną białością w relacji z afrykańską większością. O tym też traktuje ta książka, gdzie dekolonizacyjna myśl martynikańskiego psychiatry i filozofa Frantza Fanona wpisana jest w tożsamościową dysputę np. z czernią i czyrnią, z europocentryzmem, z pigmentokracją, z konstruktami społecznymi, których historyczne konsekwencje są i widzialne, i odczuwalne do dziś. Afrykańskie korzenieUFO stanowią także przyczynek do rozmowy o Afropejkach i Afropejczykach, których życie w wielu krajach kontynentu sportretował w Afropean: Notes from Black Europe (2019) reportażysta i fotograf Johny Pitts.

Trudno mi zawyrokować, a przeszkadza temu m.in. praktykowana przeze mnie niechęć do symetryzmu, czy ten obiekt latający czeka w Polsce miękkie, czy twarde lądowanie, ale pora, by literatura „afrykańskiej diaspory” (termin Vladimira Luciena) częściej, a nie tylko awaryjnie, lądowała na tutejszym rynku wydawniczym. Po płycie Anthony’ego Josepha z Adamem Pierończykiem (Migratory Poets, 2015) i z powodzeniem kontynuowanych przez duet występach na żywo czas na książkę poety przy niebagatelnym udziale Teresy Tyszowieckiej. Czytajcie, a znajdziecie.

Lauri Scheyer

Wstęp

Pierwsze dwie książki Anthony’ego Josepha, tomy poetyckie Desafinado (1993) i Teragaton (1997), przyniosły mu międzynarodową rozpoznawalność jako autorowi, który łączy innowacje formalne nowoczesnych i ponowoczesnych awangard z praktykami kulturowymi zaczerpniętymi z repertuaru afrykańskiej diaspory. Joseph słynie z zamiłowania do neologizmów, konceptualnych abstrakcji, surrealnego obrazowania, sięgania do podań ludowych i innych gatunków pokrewnych realizmowi magicznemu, kreślenia futurystyczno-archaicznych scenerii, konstruowania barwnych, a przy tym wielowymiarowych przedstawień postaci i tożsamości, zręcznego wplatania aluzji do tradycji muzycznych soca, calypso, reggae i jazzu, jak również operowania kalejdoskopową różnorodnością dialektów, rejestrów i odniesień kulturowych. W swoim długo oczekiwanym debiucie powieściowym autor z wirtuozerskim rozmachem zaprzęga właściwą sobie synkopowaną, polisemiczno-polifoniczną poetykę, by stworzyć opowieść, która funduje fangę niczym fetor flądrzych flaków.

W Afrykańskich korzeniach UFO Joseph realizuje i rozwija swoją główną koncepcję poprzez wyobrażenie fali diaspory wybiegającej w przyszłość, ale mającej na celu odwrócenie migracji – czyli doprowadzenie do powrotu do historycznej Afryki sprzed niewolnictwa. W wyczarowanym przez Josepha metaforycznym uniwersum pracujący na roli niewolnicy wyruszyli w podróż do przyszłości, by dotrzeć do duchowego i materialnego „domu” zlokalizowanego w przeszłości, która przestała istnieć. Mając za punkt wyjścia taki właśnie wyjątkowy amalgamat kognitywny, autor wyprowadza z niego wysoce oryginalny, synkretyczno-diasporyczny amalgamat gatunkowo-stylistyczny. Ukazuje tym sposobem nie tylko potencjał afrykańskiej diaspory jako źródła tematyki, inspiracji i motywacji dla nowatorskich form, ale i samą diasporę przedstawia w nowym świetle, czerpiąc z tradycji eksperymentalnych. Jednym z głównych zamierzeń formalno-narracyjnych powieści jest spojrzenie na historię afrykańskiej diaspory przez pryzmat retrokonstrukcji mitu stworzenia. Zabieg ten umożliwia autorowi znalezienie wyrazu dla głębokiej tęsknoty i pragnienia odnalezienia utraconego domu – jak również zdolności konstruktywnego odnawiania swojego dziedzictwa – wśród ludzi, którzy w unikalny sposób ocalili własną kulturę w sytuacji wychodźstwa.

Powieść stanowi również świadectwo podjętego przez pisarza wyzwania estetycznego polegającego na utrzymaniu ciągłości poetyckiej trajektorii twórczej i wykorzystaniu rytmu, obrazowania, pauz i intuicyjnych przeskoków lirycznych do wypracowania odkrywczej poznawczo formy narracyjnej. Owszem, można w Afrykańskich korzeniach UFO wyróżnić główną „fabułę”, jednak sama opowieść, tożsamość, perspektywa i konstrukcja tego utworu właściwe są poezji. Byłoby błędem sprowadzenie tej pozycji wyłącznie do charakterystyki postaci i przebiegu fabuły. Jest to wszak utwór o konstrukcji gęstej i misternej. Postaci szkicowane są zamaszystą kreską, chwilami przywodząc na myśl subwersywne przejmowanie historycznych karykatur Czarnych w twórczości Ishmaela Reeda. Przedstawione wydarzenia rozgrywają się na wielorakich, niekiedy niedookreślonych płaszczyznach psychofizycznych.

To powieść-palimpsest czasów i miejsc; gęsto i koliście tkany splot sekwencji lirycznych, dialogów i akapitów prozą, porównywany przez samego autora do sposobu, w jaki splatała włosy jego babcia. To proza poety, przez Josepha określana mianem „płynnego tekstu”, łącząca liryczne poetyckie brzmienie i epickie ambicje z fantastyką, mitami karaibskimi i afrykańskimi oraz jazzem.

W Afrykańskich korzeniach UFO Joseph dla zbudowania „metafizyki innego świata” dokonuje podziału tekstu na dwadzieścia cztery części. Sam autor wyjaśnia to następująco: „Inspirację dla takiej konstrukcji znalazłem w pracach Timothy’ego Leary’ego, który uważał, że świadomość ludzka wykształcała się stopniowo, przechodząc przez dwadzieścia cztery nisze ewolucyjne, z których każda zawiera trzy poziomy, od narodzin do śmierci, ze stanu w stan, z wody przez ląd ku kosmosowi w panspermiczny pył”.

Pożywką dla poszukiwań strukturalno-konceptualnych autora była również „harmolodyka” – filozofia estetyczna sformułowana przez Ornette’a Colemana. Koncepcja ta zakłada dążenie do płynnego zespolenia, w którym wszystkie znaczenia w dziele sztuki są równe i żaden element nie wybija się ponad inne. Jest to wizja bliska marksistowskiemu egalitaryzmowi ruchu L=A=N=G=U=A=G=E (aktywnego w latach osiemdziesiątych XX w. prądu poetyckiego, który nawiązywał do dziedzictwa dadaistów i innych nurtów eksperymentu modernistycznego), również mającego wpływ na ukształtowanie stylu autora.

W Afrykańskich korzeniach UFO nielinearnie prowadzone wątki narracyjne wraz z amalgamatem postaci – które są jednocześnie indywidualnymi jednostkami, a zarazem, w nieunikniony sposób, archetypami kulturowymi – wydają się unosić zawieszone w futurystyczno-archaicznej jednoczesności i równorzędności znaczeń. Głosy splatają i ścierają się ze sobą, przeszłość odzwierciedla przyszłość, przyszłość przywołuje przeszłość, teraźniejszość rezonuje, wykraczając poza bariery czasoprzestrzeni.

W myśl założeń Leary’ego dwadzieścia cztery rozdziały książki zostały podzielone na trzy księgi, każda po osiem rozdziałów. Jednak sama narracja skomponowana jest – w duchu Colemanowskiej teorii harmolodyki – cyklicznie i horyzontalnie, dynamiką przypomina bardziej ruch w obrębie sieci połączonych ze sobą elementów niż wertykalny postęp akcji czy progresję ciągu wydarzeń prowadzącego do rozwiązania czy rozstrzygnięcia. Rozdziały w swoim przebiegu bliższe są fudze niż ścisłemu podążaniu torem rozwoju świadomości wytyczonym przez Leary’ego. Metaforyczny dwudziestoczteroelementowy cykl stanowi swoistą kwintesencję koncepcji samoistnego cyklicznego odnawiania się kultury – które Mircea Eliade nazywa brzaskiem początków, zawartym w micie – i przywołuje skojarzenia z innymi literackimi reprezentacjami dwudziestoczterogodzinnych okresów, w tym z Bloomowskim archetypem odysei.

Każdą z części Afrykańskich korzeni UFO charakteryzują koordynaty czasoprzestrzenne, funkcjonujące w strukturze utworu niczym wbudowana antymapa swobodnego dryfu w czasie i przestrzeni. Przemieszczenia i przesunięcia sterowane są za pomocą wybujale synkretycznego i w dużej mierze surrealnego obrazowania budowanego z amalgamatów metafor, o jakich pisali lingwiści tacy jak Mark Turner: domeny źródłowe i docelowe nie mogą logicznie współistnieć inaczej niż w sensie poznawczym jako „integrujące przestrzenie” tekstu literackiego. Pierwsza część osadzona jest w kosmosie w przyszłości, druga na lądzie w teraźniejszości, trzecia – w wodzie w przeszłości. Tym „systemom systemów” dodaje złożoności fakt, że w książce przewijają się odpowiadające każdej z trzech części trzy różne nagłówki rozdziałów – choć poszczególne rozdziały opatrzone są osobnymi podtytułami – co przyczynia się do powstania struktury niejako fraktalnej.