Zmysłowa gra - Ann Major - ebook

Zmysłowa gra ebook

Ann Major

4,4

Opis

Przed laty Summer złamała Zachowi serce. Teraz, gdy ma kłopoty, Zach wykorzystuje okazję, by się odegrać. Proponuje pomoc, w zamian jednak żąda, by dawna kochanka spędzała z nim weekendy. Ku jego zdumieniu Summer wydaje się zadowolona z sytuacji. Czyżby umiała udawać tak gorące pożądanie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 148

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (8 ocen)
6
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ann Major

Zmysłowa gra

Tłumaczenie:

PROLOG

Houston, Teksas

Życie człowieka może się zmienić w jednej chwili.

Przed kilkoma dniami Zach Torr z satysfakcją finalizował największy kontrakt w zawodowej karierze. I wtedy odebrał wiadomość o śmierci stryja – jedynego człowieka, który w ciągu minionych piętnastu lat miał na niego wpływ.

Teraz Zach, nadal w garniturze, w którym wygłosił mowę pogrzebową, stał na tym samym dźwigarze, z którego stryj spadł. Bez lęku spoglądał w dół z wysokości sześćdziesięciu pięciu pięter na swoje spychacze, generatory, dźwigi oraz robotników w żółtych kaskach, którzy wydawali się mniejsi od mrówek.

Zach był wysokim, barczystym brunetem. Biznesowi rywale nazywali go bezwzględnym, a tę opinię podzielały porzucone przez niego kobiety.

W jego zazwyczaj zimnych czarnych oczach lśniły łzy, gdy rozmyślał o śmierci stryja. Co było jej przyczyną? Niespodziewany podmuch wiatru? Może stryj stracił równowagę? Albo się poślizgnął? A może skoczył z

dźwigara? Został zepchnięty? Doznał ataku serca? Zach nigdy się tego nie dowie.

Jako jedyny spadkobierca stryja był kilkakrotnie szczegółowo przesłuchiwany przez policję. Prasa zaś krytykowała go ostrzej niż zwykle za to, że po śmierci stryja pozostał na Bahamach, aby podpisać lukratywną umowę, i dopiero potem wrócił do kraju.

Nie znosił zainteresowania mediów i nienawidził dziennikarzy, którzy brutalnie uganiają się za sensacją, ignorując fakty. A faktem było, że Zach głęboko przeżył śmierć stryja.

Kiedy w wieku dziewiętnastu lat popadł w niezawiniony konflikt z prawem, stryj Zachery wrócił do Luizjany z Bliskiego Wschodu, gdzie budował miasto dla pewnego szejka, i wyciągnął bratanka z tarapatów.

Zach dorastał w Houston, ale gdy miał szesnaście lat, po śmierci ojca wypędziła go stamtąd piękna macocha, by nie dzielić się z nim spadkiem. Ojciec naiwnie zakładał, że ona szlachetnie zaopiekuje się jego synem, i zapisał jej cały majątek.

Gdyby nie Nick Landry, twardy luizjański rybak, który znalazł Zacha w rynsztoku skatowanego przez zbirów nasłanych przez macochę, chłopak mógłby nie przeżyć. Nick zabrał Zacha do swojej chaty w Bonne Terre w stanie Luizjana.

Zach mieszkał w tym mieście przez trzy lata. To tam poznał dziewczynę, której oddał serce i duszę. Tam oskarżono go o jej zgwałcenie. I tam jego ukochana przyglądała się obojętnie, jak go sądzono i skazano.

Na szczęście właśnie wtedy wrócił stryj Zachery. Odszukał Zacha i doprowadził do jego uniewinnienia. Przywiózł chłopca z powrotem do Houston, zapewnił mu wykształcenie i zatrudnił w swojej firmie. Dzięki pomocy wpływowego stryja Zach stał się jednym z najbogatszych ludzi w Ameryce.

Teraz zabrzęczała jego komórka. Zszedł z dźwigara i odebrał połączenie.

Ku jego zaskoczeniu dzwonił Nick Landry.

– Zach, współczuję ci z powodu śmierci stryja. Przeczytałem o tym w gazetach. Dzwonię, żeby złożyć ci kondolencje, a także powiedzieć, że jestem dumny z tego, co osiągnąłeś.

Wielu ludzi dzwoniło do Zacha w minionym tygodniu, ale ten telefon miał dla niego wyjątkowe znaczenie.

– Cieszę się, że się odezwałeś – odrzekł.

– Tęsknię za tobą. A ty za mną? Nie wypływam już tak często w morze. Ludziom mówię, że ryby nie biorą jak dawniej, ale może po prostu ja i moja łódź się starzejemy.

– Pewnie, że za tobą tęsknię – odparł łagodnie. – Nawet nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo, dopóki nie usłyszałem twojego głosu. To przeniosło mnie znowu w przeszłość.

– Przyjedź odwiedzić starego człowieka, zanim wypadnę z łódki i pożrą mnie kraby.

– Przyjadę.

– Wypłyniemy na połów krewetek jak za dawnych dobrych czasów.

Pożegnali się i Zach poczuł, że ta rozmowa podniosła go na duchu. Może rzeczywiście pora wrócić do Bonne Terre?

Pomyślał o dziewczynie z Luizjany, którą niegdyś kochał. Jasnowłosej, błękitnookiej, pięknej Summer o uroczej, niewinnej twarzy. Dziewczynie, która przed piętnastu laty złamała mu serce.

Mieszkała teraz w Nowym Jorku. Była aktorką teatrów na Broadwayu i, w przeciwieństwie do niego, ulubienicą mediów.

Czy kiedykolwiek wróciła do domu – do Bonne Terre?

Być może nadszedł czas, aby się o tym przekonać.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Bonne Terre, Luizjana, osiem miesięcy później

Wiadomość o powrocie Zacha Torra do Bonne Terre wprawiła Summer Wallace w zakłopotanie.

Zaparkowała wynajęty samochód przed wielkim piętrowym domem babci. Westchnęła na myśl o nieuniknionej rozmowie na temat Zacha. Podniosła z podłogi kartki scenariusza i cienką Biblię, z którą nigdy się nie rozstawała. Włożyła je do torby podróżnej i wysiadła.

Idąc ku domowi babki, zobaczyła jej czarno-białego kota Silasa. Łagodny wietrzyk kołysał gałązkami dereni i jaśminów, niosąc woń pinii, lecz Summer nie była w nastroju, aby napawać się pięknem domu i przyrody.

Piętnaście lat temu, gdy uciekła stąd po śmierci matki, była pewna, że na zawsze usunęła Zacha ze swego życia.

Jednak przed tygodniem babka zadzwoniła do niej późnym wieczorem, gdy Summer padała z nóg po wyczerpującej próbie nowej sztuki.

– Nigdy nie zgadniesz, kto wrócił do Bonne Terre i kupił ziemię, na której chce wybudować kasyno – powiedziała babka. – I kto kupił starą posiadłość Thibodeaux oraz zatrudnił twojego brata Tucka do prac porządkowych i czyszczenia basenu.

Tuck ma pracę? To dobra wiadomość, gdyż babka martwiła się o wnuka po jego niedawnym zatargu z szeryfem Arcenaux.

– Kto?

– Zach Torr!

Summer zamarła. Jej brat nie może pracować u Zacha po tym, co niegdyś się wydarzyło. Jest teraz sławna i bogata, a jej zakończony tragicznie młodzieńczy romans z Zachem stałby się pikantnym kąskiem dla mediów. Wciąż boleśnie przeżywała każdą wzmiankę o tamtym incydencie, chociaż ją uznano za niewinną ofiarę, a Zacha za sprawcę.

Od czasu do czasu czytała w prasie, jakim stał się bezwzględnym, zimnym człowiekiem. Pamiętała też, jak bezlitośnie zemścił się na macosze.

– Nie ty jedna z mieszkańców Bonne Terre zyskałaś sławę – mówiła dalej przez telefon babka. – Zach jest teraz miliarderem. A jednak, ilekroć przyjeżdża do miasteczka, znajduje czas, by wpaść do mnie na partyjkę kart i poinformować mnie, jak Tuck radzi sobie w pracy.

– Pewnie próbuje w ten sposób mi dopiec.

– Może wcale nie chodzi mu o ciebie. Przecież zerwaliście piętnaście lat temu.

Usiłowała przekonać babkę, że Tuck powinien porzucić tę pracę, ale nic z tego. Babcia wychwalała Zacha, a potem próbowała wzbudzić w Summer poczucie winy.

– Nigdy mnie nie odwiedzasz, a wizyty Zacha sprawiają mi przyjemność. Dobrze traktuje Tucka. Kilka dni temu on i Nick Landry zabrali go na połów krewetek.

– Milioner łowi krewetki w starej łódce Nicka?

– Kupił mu nowiutką łódź, a jego pracownicy wyremontowali chatę Nicka. A sam Zach… Szczupły, wysportowany i przystojniejszy niż kiedykolwiek. No i ogromnie bogaty. Nie pojmuję, dlaczego wciąż jest kawalerem – dodała znacząco.

– Babciu! Nie rozumiesz, że po tym, co między nami zaszło, nie mogę się z nim kontaktować? Reporterzy tylko czyhają, by wygrzebać dawne brudy.

– Jesteście dziś oboje zupełnie innymi ludźmi niż wówczas. Powinniście puścić w niepamięć przeszłość.

– To niemożliwe! On mnie nienawidzi! – wykrzyknęła Summer.

– Nigdy nawet nie wspomniał o tamtym skandalu. Ty też przestaniesz żywić do niego urazę, kiedy go zobaczysz. Mieszkańcy miasteczka także zmienili o nim zdanie. Wszyscy z wyjątkiem Thurmana, twojego okropnego ojczyma.

Summer nie udało się przez telefon przekonać babki. Przyjechała, aby osobiście skłonić brata do porzucenia pracy u Zacha. Rozejrzała się wokoło. Bonne Terre pozostało takie samo jak przed piętnastu laty. Była wówczas ambitną nastolatką i zdecydowała, że skoro nie może zdobyć Zacha Torra, zapomni o nim i zrealizuje swoje marzenia.

Odtąd pracowała ciężko i w końcu została cenioną aktorką. Jest teraz sławna, niezależna i szczęśliwa.

Weszła do domu babki.

– Już jestem! – zawołała.

Usłyszała na górze kroki, a potem głos brata:

– Babciu, ona przyjechała!

Po chwili Tuck zjechał po poręczy schodów z żywiołowością przerośniętego dzieciaka.

– Uściskaj mnie na powitanie – powiedziała Summer.

Zawstydzony Tuck objął nieśmiało siostrę i szybko się cofnął.

– Jesteś teraz sławna – wymamrotał. – To musi być przyjemne.

– Robię, co kocham, i czuję się z tym wspaniale – oznajmiła z przesadnym entuzjazmem. – Przyjechałam nauczyć cię ambicji.

– Mam pracę – pochwalił się. – Babcia ci nie powiedziała?

Zanim Summer zdążyła odpowiedzieć, babka weszła do pokoju i uściskała ją serdecznie.

– Cieszę się, że w końcu przyjechałaś. Postaw torbę i usiądź na werandzie z Tuckiem. Przyniosę ci coś, czego nie dostaniesz w wielkim mieście – filiżankę mojej pysznej herbaty z miętą.

– Pomożemy ci, babciu – rzekła Summer. – Słyszysz, Tuck?

Tuck był z natury leniwy, ale uwielbiał siostrę, więc nie chciał się z nią spierać. Poszedł za nimi do kuchni, oparł się o ścianę i przyglądał się, jak obie przygotowują podwieczorek.

– Przynajmniej zanieś tacę – poleciła Summer, a on zamiast tego tylko podwędził czekoladowe ciasteczko.

W tym momencie zadzwonił telefon. Tuck zadowolony z pretekstu wyszedł odebrać.

Summer sama zaniosła tacę na werandę i usiadła w bujanym fotelu. Dopiero wtedy miała czas przyjrzeć się wielkim drzewom otaczającym stary dom babki. W Nowym Jorku czy Los Angeles stale wydzwaniali do niej agent, producenci, reżyserzy i dziennikarze. Była sławną, rozchwytywaną aktorką.

Miała wszystko.

A przynajmniej tak sądziła, dopóki przed miesiącem nie odszedł od niej Edward, gwiazdor, z którym występowała i od czasu do czasu sypiała. W wieczór po ostatnim przedstawieniu na Broadwayu oznajmił w obecności całego zespołu, że zrywa z Summer. Odtąd ścigali ją reporterzy, a ona próbowała wmówić sobie, że po odejściu Edwarda jej prywatne życie wcale nie stało się boleśnie puste.

Żadna sławna aktorka broadwayowska nigdy nie ma spokoju, zwłaszcza gdy właśnie podpisała kontrakt na zagranie w wielkiej hollywoodzkiej produkcji filmowej. Ilekroć wyszła z domu, obcy ludzie próbowali zrobić jej zdjęcie lub zdobyć autograf. Stale była zajęta. Warsztaty teatralne, występy w reklamach, próby nowych sztuk, czytanie scenariuszy. Kiedy miała znaleźć czas na prywatne życie?

Babka, staroświecka mieszkanka Południa, stale przypominała jej, że to ostatni moment na urodzenie dzieci.

– Spójrz na mnie – mawiała. – Co by się ze mną stało, gdybym nie miała ciebie i Tucka? Zapamiętaj moje słowa: pożałujesz, jeżeli pod koniec życia będziesz stara i samotna.

Po części pod wpływem tych słów już dwa tygodnie po odejściu Edwarda zawarła znajomość z Hugh Jonesem, najsławniejszym młodym aktorem na Zachodnim Wybrzeżu. Czy uczyniła to z lęku przed samotnością?

Nie chciała teraz ani chwili dłużej rozmyślać o prywatnym życiu. Wypiła łyk mrożonej herbaty i zastanowiła się, gdzie się podziewa babcia i co zatrzymało Tucka tak długo przy telefonie. Czy rozmawia z Zachem?

Reporterzy stale pytali ją, czy jest zakochana w Hugh Jonesie. Niestety, to nie Hugh kojarzył jej się ze słowem „miłość”, lecz nieodmiennie Zach Torr.

Westchnęła. Tylko raz w życiu poznała owo cudowne uczucie i nie chciała nigdy więcej ponownie go doświadczyć.

Miała szesnaście lat, a Zach dziewiętnaście, gdy ich romans gwałtownie się skończył. Napłynęło do niej wspomnienie Nowego Orleanu i okropnej straty, która strzaskała jej młodzieńcze złudzenia i nauczyła ją, że niektórych błędów nigdy nie da się naprawić.

To z powodu Zacha dopiero niedawno odważyła się po raz pierwszy wrócić w rodzinne strony. Bonne Terre było małym, prowincjonalnym, plotkarskim miasteczkiem. Skoro ona nie zapomniała przeszłości, tutejsi mieszkańcy niewątpliwie również pamiętają. Miała zbyt wiele bolesnych wspomnień… i sekretów. Właśnie na tej werandzie pierwszy raz ją pocałował.

W tym momencie jej rozmyślania przerwał głos babki:

– Nie tylko ty lubisz siedzieć w tym bujanym fotelu. Zach też zawsze w nim zasiada.

Summer zesztywniała.

– To nie do wiary, że pozwalasz mu tu przychodzić! I w ogóle dlaczego postanowił budować coś w Bonne Terre?

– Po tragicznej śmierci stryja przyjechał odwiedzić Nicka. Kiedy poznał ceny tutejszej ziemi, zaczął rozważać rozpoczęcie inwestycji budowlanej. Ma już kasyno w Las Vegas i chce zbudować tutaj drugie. Ojcowie miasta postanowili pójść mu na rękę…

Summer gwałtownie odstawiła szklankę.

– Ostrożnie, kochanie, to najcenniejsze kryształowe szklanki twojej mamy – powiedziała babka. Przez chwilę obie rozmyślały o uroczej, przedwcześnie zmarłej Annie Summers, po czym babka podjęła poprzedni wątek: – Zach wykupił całą ziemię od granicy naszej posiadłości.

– Wciąż nie pojmuję, dlaczego zdecydował się tu wrócić.

– Mówi, że pora przezwyciężyć przeszłość. Niewątpliwie zjednuje sobie mieszkańców miasteczka.

Jak on zamierza przezwyciężyć przeszłość? – zastanowiła się Summer. Przypomniała sobie swój sekret i zadrżała.

– Zbił fortunę w Houston – powiedziała. – Czy to mu nie wystarcza? Dlaczego przejmuje się tym, co tutejsi ludzie o nim myślą?

– Omal nie wysłali go do więzienia.

Z mojego powodu, pomyślała z żalem Summer.

– Trzeba uleczyć stare rany – rzekła babka. – Wszyscy są podekscytowani projektem budowy kasyna. Będzie się mieściło na wielkim rzecznym statku.

– Hazard to wstrętny nałóg.

– Kasyno zapewni pracę mieszkańcom. A dzięki temu wybaczą Zachowi przeszłość. Bonne Terre przeżywa obecnie naprawdę ciężki okres.

– Babciu, wygląda na to, że Zach całkiem cię przekabacił. Jak często tu bywa?

– Pierwszy raz przyjechał spytać, czy sprzedałabym mu naszą posiadłość. Odtąd zagląda mniej więcej raz na tydzień. Podejmuję go kawą i ciasteczkami. Lubi zwłaszcza czekoladowe.

– Mam nadzieję, że nie zgodziłaś się sprzedać posiadłości ani nie wspomniałaś o moich odwiedzinach.

– Niestety, muszę się przyznać, że poprosiłam, aby przedstawił mi ofertę. I… wiesz, jak bardzo lubię się tobą chwalić. Pokazałam mu moje albumy z wycinkami prasowymi o tobie.

– Nie przypuszczam, aby zbytnio się mną interesował.

– No cóż, jak mówiłam, zachowuje się zawsze bardzo uprzejmie. Wypytywał zwłaszcza o twój romans z Hugh Jonesem. Powiedziałam mu, żeby się tym nie martwił.

Summer zacisnęła powieki i policzyła do dziesięciu. Potem otworzyła oczy i spytała:

– Czy poinformowałaś go, że według mnie nie powinien zatrudniać Tucka?

– Nie pamiętam, ale jakie to ma znaczenie? Sama powiedziałaś, że to, co wydarzyło się między wami, należy do przeszłości. Zresztą Thurman źle postąpił wobec Zacha. Potraktował go zbyt surowo. Byliście po prostu parą zakochanych nastolatków, ale Thurman nikogo nie chce słuchać.

Nie chciał słuchać, kiedy Summer i jej matka błagały go, aby wycofał oskarżenia przeciwko Zachowi. Napięcie spowodowało nawrót choroby matki, a jej śmierć była jedną z przyczyn odsunięcia się Summer od ojczyma. Drugą był maleńki grób w Nowym Orleanie…

– A co do sprzedaży posiadłości Zachowi, to wykluczone – rzekła.

– Nie mam nic przeciwko przeprowadzce do nowoczesnego apartamentu, jeżeli Zach przedstawi korzystną ofertę.

– Kocham ten dom! – zaprotestowała Summer. – Nie mogę uwierzyć, że nawet nie wspomniałaś o planach sprzedaży.

W głębi duszy obawiała się, że Zach nie spocznie, póki nie postawi na swoim. Czy zatrudnił Tucka, aby pozyskać sobie jej babkę? I czy ona naprawdę zamierza sprzedać dom, który od ponad stu lat należy do ich rodziny?

– Ponoć wczoraj ogrodził działkę budowlaną naprzeciwko naszej posiadłości. Tam właśnie wybuduje przystań, w której zacumuje rzeczny statek – powiedziała babka. – A zatem zamierza kontrolować ten teren i zdecydowanie nie chce, żebym sprzedała go komuś innemu.

– Babciu, ja odkupię od ciebie dom. Będziesz mogła mieszkać w nim albo w apartamencie – gdzie zechcesz.

– Ach tak?

– Zadzwoń do Zacha i powiedz, że nie sprzedasz mu posiadłości. Gdy dowie się o moim zaangażowaniu w tę sprawę, zrezygnuje.

Babka przyglądała się jej uważnie przez długą chwilę.

– Nigdy nie patrzyłaś na Edwarda tak, jak niegdyś na Zacha. Minęło piętnaście lat, a ty nadal się nim przejmujesz. Czy kiedykolwiek zadałaś sobie pytanie dlaczego?

– Nie – odparła porywczo Summer. – Ponieważ jestem całkowicie zadowolona z mojego obecnego życia. Czy możemy już przestać rozmawiać o Zachu i o tym, że martwisz się moim wolnym stanem?

– Ależ oczywiście, moja droga. Nie wspomnę już ani słowem o Zachu ani o tym, że jesteś starą panną, dopóki sama nie zechcesz poruszyć tych tematów.

– Starą panną? Babciu, nikt już dziś tak nie mówi.

– Może nie na Manhattanie, ale w Bonne Terre z pewnością tak. Spytaj, kogo zechcesz.

Uwaga babki dotknęła Summer o wiele mocniej, niż powinna. Tymczasem Tuck wsadził głowę przez uchylone drzwi werandy.

– Zadzwonił Zach i powiedział, że ma dla mnie zlecenie.

– Posłuchaj, Tuck, przyjechałam tu między innymi właśnie z powodu twojej pracy u Zacha. Możemy o tym porozmawiać?

– Później. Teraz muszę dla niego coś załatwić.

Summer z gniewną irytacją patrzyła, jak brat biegnie do drzwi.

Tuck nie zgodził się porzucić pracy i pokłócił się z Summer. Zach zatrudnił go na pełen etat i obecnie chłopiec miał zajęty cały dzień.

Babka dotrzymała słowa i przez dwa dni ani razu nie wspomniała o Zachu. Ale tylko ona. W całym mieście aż huczało od rozmów o tym, że zjawili się tu jednocześnie Summer i Zach. Ilekroć robiła zakupy, dostrzegała ukradkowe zaciekawione spojrzenia. Śmiałkowie zatrzymywali ją na ulicy i pytali, co dziś myśli o Zachu.

– Czy żałujesz tego, jak ty i Thurman z nim postąpiliście? Teraz to bogaty i uprzejmy mężczyzna, w dodatku ratuje nasze miasto przed ekonomiczną zapaścią – perorowała Sally Carson, kierowniczka poczty.

– Twoja babcia powiedziała mi, że Zach odnosi się do niej bardzo miło – rzekła z zazdrością Margaret York, jedna z najstarszych przyjaciółek babki.

– Jego powrót do miasta nie ma żadnego związku ze mną – odparła Summer.

– Czyżby? – rzuciła Margaret z przebiegłą miną. – Mężczyźni nie zapominają…

– A ja tak – rzekła stanowczo Summer.

– Ciekawa jestem, co poczujesz, kiedy znowu go zobaczysz. Wszystkich nas to ciekawi.

Jedną z najgorszych stron sławy jest to, że każdy rości sobie prawo do wtykania nosa w twoje prywatne życie. Niektóre sprawy są zbyt osobiste i bolesne, by zwierzać się z nich komukolwiek, nawet życzliwym sąsiadom.

Tak więc Summer przestała wychodzić do miasta. Przesiadywała w domu i pracowała nad nową rolą.

Pewnego popołudnia postawiła na werandzie talerz ciasteczek i szklankę herbaty z miętą i przechadzała się nerwowo, gestykulując gwałtownie. Próbowała wcielić się w postać młodej matki. Przychodziło jej to z trudem, gdyż macierzyństwo stanowiło dla niej bolesny temat.

Tego dnia jednak zrobiła coś, na co wcześniej się nie odważyła – przypomniała sobie, jak się czuła, gdy w Nowym Orleanie spodziewała się dziecka. Nagle pękły bariery ochronne, zalała ją fala żalu. Zaczęła drżeć, a w oczach stanęły jej łzy. Pogrążyła się tak głęboko w bolesnych wspomnieniach, że nie usłyszała odgłosu kroków, dopóki gość nie stanął tuż za nią.

Zabrzmiało paskudne przekleństwo. Odwróciła się gwałtownie. Spodziewała się Tucka, lecz ujrzała Zacha Torra. Na jego widok oszołomiona upuściła scenariusz.

– Cześć – powiedział.

– Witaj, Zach. – Pośpiesznie otarła łzy. – Babcia wspomniała, że często ją odwiedzasz.

– Tak? A mnie powiedziała, że przyjedziesz. Masz czerwone oczy. Płakałaś?

– Ależ skądże! – zaprzeczyła. – Po prostu uczę się roli.

– Zawsze miałaś do tego talent.

Na szczęście uwierzył w tę wymówkę, pomyślała.

Wysoki i śniady, w białej koszuli i dżinsach, był jak zawsze zabójczo przystojny. Jednak nie wyglądał na zachwyconego ich spotkaniem.

Pochyliła się i podniosła scenariusz. Pod przenikliwym spojrzeniem Zacha poczuła się bezbronna, i to ją zirytowało.

– Powiedziałam babci, aby cię powiadomiła, że jeżeli zdecyduje się pozbyć domu, sprzeda go mnie. Po co przyszedłeś? – spytała ostro.

– Nie rozmawiałem ostatnio z twoją babcią, ale moja sekretarka umówiła nas na spotkanie. Kiedy cię zobaczyłem, pomyślałem, że babcia uprzedziła cię o mojej wizycie i czekasz na mnie.

– Nic mi o tym nie wspomniała.

– Przypuszczam, że będzie chciała sprzedać posiadłość. Utrzymanie starego domu i opieka nad wnukiem to dla niej zbyt wiele kłopotów. Tuck sprawia ogromne problemy. Niedawno wyrzucono go z pracy w barze, ponieważ zginęły pieniądze…

– Tuck ich nie ukradł! – zaoponowała porywczo.

– Bronisz każdego, tylko o mnie wciąż myślisz jak najgorzej. Jak twój ojczym.

Porównanie z ojczymem głęboko ją dotknęło. Zach także jej nie wsparł, kiedy go potrzebowała, nieprawdaż? Nie dbał o to, co się z nią stało… Może dlatego, że nie wiedział?

– Lubię twoją babcię – oznajmił Zach. – Dlatego zatrudniłem Tucka. Kiedy jakiś czas temu natknąłem się na niego późną nocą, miał przebitą oponę w samochodzie, był bez grosza i wyłączono mu komórkę, bo nie płacił. Zaproponowałem pomoc, pod warunkiem że przyjmie u mnie pracę gońca i zajmie się basenem. Zgodził się.

– Nie wierzę w twoje dobre intencje – oświadczyła. – Wykorzystujesz Tucka, by zrobić mi na złość. Nie chcę, żebyś zadawał się z kimkolwiek z mojej rodziny.

– Przykro mi, jeśli zirytował cię mój powrót do Bonne Terre lub to, że zatrudniłem Tucka. Ale ponieważ zamierzam prowadzić w tym mieście interesy, a Tuck pracuje u mnie, prawdopodobnie wcześniej czy później znowu się spotkamy.

– Te interesy to zbijanie fortuny na hazardzie?

– Tak. I co z tego? Ty jesteś aktorką i potrafisz stwarzać kuszące iluzje. Niegdyś zwiodłaś mnie swoimi gierkami. Wybaczyłem ci. Powinnaś to docenić, zazwyczaj nie bywam tak pobłażliwy wobec ludzi, którzy mnie zdradzili. Przez twoje kłamstwa niemal mnie powieszono, a prasa wciąż uważa mnie za winnego.

Summer z ciężkim sercem pomyślała o Nowym Orleanie.

– Może nie wiesz o wszystkim… – Urwała, ale po chwili podjęła: – Nigdy nie chciałam cię oskarżyć. Przecież błagałam, żebyś ze mną uciekł, i postanowiłam…

– Postanowiłaś mnie uwieść – dokończył.

– Wcale nie. To nie moja wina, że Thurman znienawidził cię za to, co zrobiłeś.

– Nie okłamuj samej siebie. Oboje wiemy, jak postąpiłaś. Na szczęście już mnie to nie obchodzi.

– Chciałabym to cofnąć, ale nie mogę – szepnęła.

– Słowa, słowa. W swoim czasie mogłaś powiedzieć prawdę i oczyścić mnie. Nie zrobiłaś tego, choć ja jak głupiec długo nie traciłem nadziei. Wtedy jeszcze ci ufałem. – Zacisnął wargi. – A ty uciekłaś do Nowego Orleanu i tam prawdopodobnie uwiodłaś innego faceta.

– W moim życiu nie było wówczas nikogo oprócz ciebie – wyznała. – Ja… próbowałam wyjaśnić, przeprosić. Dzwoniłam, ale nie odbierałeś telefonów. Pojechałam nawet do Houston, po tym jak twój stryj cię tam wywiózł, lecz nie chciałeś się ze mną spotkać.

– Bo wtedy już wiedziałem, jaką jesteś zręczną intrygantką.

– Aż tak mnie nienawidzisz? – spytała z bólem.

– Nie. Szczerze mówiąc, jesteś mi obojętna. Mój pobyt w Bonne Terre nie ma żadnego związku z tobą. Kiedy kilka tygodni temu zadzwonił do mnie Nick, uświadomiłem sobie, że miejscowi nadal uważają mnie za winnego. Postanowiłem przyjechać i zmienić ich opinię na mój temat. Twój ojczym niegdyś trząsł tym miastem, ale to przeszłość. Zamierzam odpłacić mu za krzywdę, jaką mi wyrządził. Przy okazji pomogę miastu i przez to jeszcze bardziej osłabię pozycję Thurmana.

– Zostaw w spokoju babcię i Tucka. Ja odkupię od niej dom. To przez ciebie nie odwiedzam jej tak często, jak bym chciała. Kiedy tu jestem… nie potrafię zapomnieć – dokończyła rwącym się głosem.

– Zobaczymy – rzucił ostro i ruszył do drzwi werandy.

Summer zastąpiła mu drogę.

– Nie pozwolę, żebyś posłużył się moją babcią, by odegrać się na mnie.

Chwycił ją za ramiona, by odsunąć, lecz nadepnęła mu na stopę. Zaklął i przyciągnął ją do siebie.

– Ty drżysz – zauważył. – Dlaczego? Znowu coś udajesz? Czy może czujesz to co ja? – Urwał, zły na siebie. – Do diabła z tym! – rzucił. – Nie tylko ty nie potrafisz zapomnieć. – Pochylił się ku niej, przysunął usta do jej ust. – Nie powinienem tego robić – rzekł gwałtownie. – Po tym, jak ze mną postąpiłaś.

– Ty też zawiniłeś… – wyszeptała.

Zach straszliwie ją zranił. A jednak w tej chwili gorąco go pragnęła.

– Nie potrafię się powstrzymać – mruknął. – Przy tobie nigdy nie umiałem nad sobą zapanować.

Pocałował Summer, rozbudzając w niej pożądanie. Gdyby teraz rzucił ją na łóżko, uległaby mu, zapominając o cierpieniu, które na piętnaście lat obróciło jej serce w kamień.

Zapragnęła całować i pieścić jego ciało. Zarzuciła mu ramiona na szyję, a kiedy zadrżał, wyszeptała:

– Zach… wybacz mi. – Z oczu popłynęły łzy. – Skrzywdziłam cię i zawsze chciałam ci to wynagrodzić. Ale… ty też mnie zraniłeś.

Przez wszystkie te lata czuła się martwa w ramionach każdego innego mężczyzny. Dopiero teraz ponownie ożyła w objęciach Zacha.

Rozpiął jej bluzkę i zaczął pieścić piersi. Przez jedną cudowną chwilę znowu była tamtą młodą dziewczyną, szaleńczo w nim zakochaną. Wtedy bezgranicznie mu ufała. Westchnęła i wtuliła się w niego. Nagle przerwał pocałunek i odsunął się od niej jak oparzony. Drżącą dłonią przeczesał włosy i odwrócił wzrok.

– Do diabła z tobą! – zaklął porywczo. Odetchnął głęboko. – Teraz rozumiem, dlaczego tak dobrze radzisz sobie na Broadwayu. Kiedy trzeba, jesteś bardzo namiętna. Czy dlatego Hugh Jones tak ochoczo się z tobą związał?

Chciała wyznać, że nie czuła nic, kiedy Hugh ją całował, lecz Zach nie dał jej dojść do słowa.

– Świetnie zagrałaś – rzekł drwiąco. – Zasłużyłaś na Oscara.

– Ty też – szepnęła z bólem.

Otarła łzy grzbietem dłoni. Nie mogła mu się przyznać, że przez kilka magicznych sekund naprawdę go pożądała.

– Lepiej już pójdę, zanim zrobię coś naprawdę głupiego – powiedział.

– Na przykład co? – spytała cicho, nadal oszołomiona pocałunkiem i pieszczotami.

– Na przykład zabiorę cię do siebie i będę się z tobą kochał przez całą noc. Niech cię diabli, sprawiasz, że pragnę niemożliwego!

Ona też wiedziała, że to niemożliwe. Zach nią gardzi, nie bez powodu. Ich przeszłość jest zbyt bolesna, by mogli do niej wrócić. Oboje czują jedynie pierwotne pożądanie, nic więcej.

W tym momencie babka otworzyła drzwi werandy i przyjrzała się im z zaciekawieniem. Summer oblała się rumieńcem wstydu i pośpiesznie obciągnęła poły wciąż rozpiętej bluzki. Nie chciała, aby babcia zaczęła snuć romantyczne wizje.

– Och, przepraszam – powiedziała babcia z ledwie skrywanym zadowoleniem i zwróciła się do wnuczki: – Sądziłam, że nie chcesz mieć z nim więcej do czynienia.

I wycofała się dyskretnie.

– Bo nie chcę! I dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś z nim umówiona? – krzyknęła za nią Summer.

– Mogę zapomnieć o tym, co się przed chwilą między nami wydarzyło – oświadczył Zach z pozornym spokojem. – Na przyszłość lepiej mnie unikaj. Mógłbym zechcieć dokończyć to, co rozpoczęłaś.

– Nie groź mi – odparła, pewna, że mówi o zemście.

– To nie groźba, lecz obietnica i zarazem ostrzeżenie. Jeśli jesteś mądra, trzymaj się ode mnie z daleka. – Podszedł i pogładził ją po policzku. – Chcę cię mieć w swoim łóżku. Chcę, żebyś zapłaciła za to, co zrobiłaś, w każdy sposób, jakiego zażądam.

Oszołomiona i podniecona erotyczną wizją, jaką przed nią roztoczył, odsunęła się od niego gwałtownie i oświadczyła stanowczo:

– Nie chcę cię więcej widzieć.

– Doskonale. Powiedz babci, że odwiedzę ją, gdy wyjedziesz z miasta.

Odwrócił się i odszedł szybko, pozostawiając Summer zawstydzoną i wściekłą, że pozwoliła, by ją pocałował i pieścił. Popełniła okropny błąd.

Gdy usłyszała ryk silnika samochodu, usiadła bezsilnie na schodkach werandy.

Musi jakoś przekonać babcię i brata, że ten mężczyzna jest niebezpieczny, że jej zagraża. Tuck, który już niezliczoną ilość razy wpakował się w tarapaty, powinien jak najszybciej zrezygnować z pracy u Zacha.

Wstała przygnębiona i pozbierała kartki scenariusza. Potem wbiegła do domu, wzięła długi prysznic i wyszczotkowała zęby. Jakby chciała zmyć z siebie wspomnienie pocałunku i pieszczot Zacha.

W środku nocy obudziła się przestraszona. Śniła, że Zach pieści ją jeszcze śmielej niż na jawie. Nie mogła dłużej zaprzeczać, że nadal go pożąda.

Usiadła w łóżku i odgarnęła włosy z rozpalonej twarzy.

– To tylko głupi pocałunek bez znaczenia – powiedziała głośno. – Zach nie obchodzi mnie bardziej niż ja jego. Więc dlaczego śnię o nim i pragnę go, choć wiem, że mną gardzi?

Tytuł oryginału: A Scandal So Sweet

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2012

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Grażyna Ordęga

Korekta: Sylwia Kozak-Śmiech

© 2012 by Ann Major

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1947-1

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.