Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„ZJAZD” jest mocnym kryminałem dla dorosłych czytelników. Bohaterami książki są uczestnicy sławnego szkolnego zjazdu 40-latków, oraz osoby blisko z nimi związane. Książkę mimo ostrej akcji prosto i szybko się czyta. Bowiem im dalej w las… tzn. w „ZJAZD” tym szybciej i mroczniej. „ZJAZD” pokazuje, że nie wszystko oczywiste jest takie oczywiste. Nad całą historią krąży masakryczna tajemnica z przed ponad 20 lat z początku lat 90. Zastanów się potem… czy kiedykolwiek pojedziesz na jakiś „ZJAZD”…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 175
Rok wydania: 2021
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
KorektorJanina Brus
RedaktorJanina Brus
© Paweł Janiszewski, 2025
„ZJAZD” jest mocnym kryminałem dla dorosłych czytelników. Bohaterami książki są uczestnicy sławnego szkolnego zjazdu 40-latków, oraz osoby blisko z nimi związane. Książkę mimo ostrej akcji prosto i szybko się czyta. Bowiem im dalej w las… tzn. w „ZJAZD” tym szybciej i mroczniej. „ZJAZD” pokazuje, że nie wszystko oczywiste jest takie oczywiste. Nad całą historią krąży masakryczna tajemnica z przed ponad 20 lat z początku lat 90. Zastanów się potem… czy kiedykolwiek pojedziesz na jakiś „ZJAZD”…
ISBN 978-83-8245-537-3
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Wszystkie postaci i wydarzenia przedstawione w tej książce są fikcyjne a ich ewentualna zbieżność jest jedynie przypadkowa
Nie chciałem tam jechać. Im bliżej terminu wyjazdu, tym bardziej mi się nie chciało. Nie spodziewałem się, że spotkanie po 20 latach z utraconą młodością może cokolwiek zmienić w moim nudnym życiu. Nie chciałem, ale musiałem.
Z jednej strony obiecałem przyjaciołom z licealnych czasów, że w końcu spotkamy się w realnym świecie, a ani Moniki Tokarzewskiej, ani Piotrka Ciedziowskiego zawieść nie chciałem.
Oprócz tego prawie siłą wyganiała mnie żona twierdząc, że gnuśnieję na stare lata i że taki wyjazd dobrze mi zrobi. Musiałem jechać mimo, że im byłem starszy, tym bardziej chciałem uciec od przeszłości.
Nie spodziewałem się, że spotkanie z Anetą po 20 latach od skończenia szkoły tak odmieni moje życie. Nie miałem pojęcia, że nic już nie będzie takie samo. Gdybym tylko to wiedział, nigdy bym do Wilczyc nie przyjechał.
Aneta Czaruś w tamtych czasach zawsze była dobrą koleżanką. Nasi ojcowie pracowali w jednej firmie i w wczesnych latach 90tych często pili razem wódkę, przez co mieliśmy ten sam wstyd i te same żenujące emocje.
Z drugiej strony była przez pewien czas dziewczyną mojego bliskiego przyjaciela tamtych czasów — Piotrka Ładnego. To on załatwiał mi, że mogłem spisywać od Anety codziennie stertę zadanej pracy minimalizując mój wkład w jakichkolwiek naukę w tamtych czasach. Ich związek od początku był toksyczny, jednak był też młodzieńczo piękny. Endorfiny szybowały po obu stronach wilczyckiej rzeki, gdy ja przychodziłem po zeszyty z zadaną pracą, a Piotrek Ładny żeby przez sekundę ją zobaczyć. Nikt wtedy na nikogo tak nie patrzył jak Piotrek Ładny na Anetę. Potem jak wszystko minęło Piotrek już nigdy na nikogo tak nie patrzył. Nawet na żadną ze swych pięknych żon.
Z trzeciej strony Aneta była kobietą zbyt mądrą, żeby móc swobodnie przy niej rozmawiać. Jej inteligencja była dla nas chłopaków z klasy wtedy największą jej wadą, która cokolwiek była niwelowana przez zabójczo duży biust i fantastyczne nogi. Jej figura przypominała brazylijską tancerkę mimo, że karnację Aneta miała raczej mega jasną.
Gdybym wtedy wiedział, że spotkanie po 20 latach z piękną i zbyt mądrą koleżanką ze szkoły średniej zmieni całkowicie moje życie, nigdy bym nie przyjechał na ten zjazd.
Zjazd powstał z inicjatywy olbrzymiego i przystojnego Kajtka Owczarskiego, którego nigdy nie lubiłem. Jednak w tym momencie intencję miał fajną bo z okazji 40 letnich urodzin naszego rocznika wymyślił zjazd 40 latków i pomysł o dziwo podchwycili praktycznie wszyscy.
Cała inicjatywa była zaczerpnięta z szczytu popularności serwisu facebook królującego wtedy w Polsce, tak jak wcześniej nasza rodzima nasza klasa. Nie mniej jednak Kajtkowi udało się zorganizować świetną imprezę. Przynajmniej tak wtedy myślałem.
Spotkanie zaczęło się od przemówienia Kajtka i oglądaniu jeden drugiego, bo jak cztery klasy zaczęły szukać siebie nawzajem to okazało się, że większość z nas tak się pozmieniała, że połowy z nas na początku się nie poznało, a potem przez kolejne godziny przyzwyczajało się do nowego wyglądu naszego starszego o 20 lat „ja”.
Po kilku godzinach dobrego jedzenia i wypitego morza alkoholu było jednak już na tyle znośnie, że zaczęły nawet tańce i wzajemne pijackie zaloty.
Próbując beztrosko tańczyć będąc mocno pod wpływem wypitego piwa ktoś nagle chwycił mnie mocno za ramię, a następnie mocno pociągnął za rękę do drzwi.
Była to Aneta.
— Czego chcesz, Czaruś? — westchnąłem rozbawiony.
— Musimy szybko porozmawiać, Janek — wyszeptała Aneta.
Trzymając mnie za rękę wyprowadziła na zewnątrz budynku. Knajpa była cała rozświetlona i zarówno muzykę, jak i gwar imprezowiczów było słychać nawet na zewnątrz knajpy.
— Muszę ci coś pokazać, Janek — wyszeptała Aneta — i ty musisz mi pomóc.
— Ok, luz Czaruś — wyszeptałem również, mimo że Aneta coraz bardziej mnie zaintrygowała.
— Janek, zabiłam Michała — powiedziała.
— Cooooo?! — krzyknąłem.
Aneta położyła palec na swoich fantastycznych ustach nakazując ciszę.
Skinąłem nerwowo głową na znak, że zrozumiałem powagę sytuacji.
— Co się stało? — wyszeptałem.
— Zabiłam Michała Leruka.
— Miśka?
— Tak. Leruk nie żyje.
Aneta poprowadziła mnie dalej w kierunku jej samochodu. Czarna Toyota raf 4 była nowym luksusowym samochodem ze skórzaną tapicerką. Zajrzeliśmy do środka.
Zamarłem.
W środku samochodu zobaczyłem kałużę krwi pokrywającej większość tapicerki i znaczną część deski rozdzielczej.
W środku jednak nikogo nie było.
Ciało Miśka zniknęło.
Byłem w naprawdę ciężkim szoku po tym, co zobaczyłem na własne oczy i co usłyszałem od Anety. Gdyby chodziło o kogoś innego niż Misiek Leruk na pewno bym chciał się wymiksować z tej chorej sytuacji. Jednak Leruk zbyt dużo wiedział o mojej przeszłości, bym mógł zostawić tą sprawę bez jakiejkolwiek reakcji. Tu trzeba było szybko działać, bo czas działał na naszą niekorzyść. Niestety w samochodzie będą i moje odciski palców, gdyż po ciemku zanim zorientowałem się w sytuacji mogłem dotknąć deski rozdzielczej, a więc miejsca potencjalnej zbrodni.
Spojrzałem poważnie na Anetę i zapytałem.
— Czy chciałaś go zabić Aneta?
— Co? Jak możesz tak w ogóle myśleć? — syknęła Czaruś.
— Tylko pytam — odburknąłem.
20 lat temu Aneta nigdy mnie nie oszukała więc liczyłem, że i teraz tak będzie.
Nie mogłem wezwać policji. Nie po tym, co Leruk o mnie wiedział. Nie po tym, co Misiek na mnie miał. Nie po tym, co zrobiliśmy kiedyś w przeszłości.
Spojrzałem na Anetę raz jeszcze.
— Anetka chodź ze mną — szepnąłem i wziąłem ją za rękę.
— Ale gdzie? — odburknęła Aneta.
— Zaraz wszystko ci powiem, musisz mi zaufać, nie masz wyjścia.
Pociągnąłem Anetę z powrotem do miejsca imprezy, gdzie pijany tłum 40latków nie zauważył chyba naszej nieobecności.
— Co my robimy? — spytała Aneta
— Tworzymy legendę, Anetka — odparłem prowadząc Anetę na środek parkietu i całując ją mocno w usta.
Myślałem, że po akcji z pocałowaniem Anety da mi w pysk przy wszystkich pijanych 40latkach. Jednak tak się nie stało. Aneta nie tylko nie uderzyła mnie, ale też odwzajemniła pocałunek. Najpierw wiadomość o śmierci Miśka Leruka, potem krew w aucie Anety, a na koniec namiętne pocałunki przy 150 osobach z dwudekadowej przeszłości. To nie mogło się dobrze skończyć i nie mogło wróżyć nic dobrego. Jednak wiedziałem, że nie mam wyjścia. Aneta chyba też o tym wiedziała, bo pogłaskała mnie czule po twarzy i szepnęła mi do ucha:
— Tworzymy legendę…
— Yhmmmm — wyszeptałem.
— Tylko co jutro powiesz swojej żonie, zastanów się Janek — odpowiedziała Aneta prawie szeptem.
— A ty mężowi — wyszeptałem.
— Nie mam już męża — odpowiedziała Aneta i powtórnie mnie pocałowała.
Podczas trwania kilku wolnych kawałków zauważyłem kątem oka, że dużo osób nam się przygląda. I taki był właśnie mój cel. Widziałem jak ktoś ukradkiem robi nam zdjęcia by wrzucić z pewnością na archiwalną NK lub królującego FB. Legenda właśnie się zaczynała tworzyć.
Podczas przerwy objęci z Anetą siedliśmy przy stoliku naszej klasy obok Piotrka Ciedziowskiego i Moniki Tokarzewskiej.
— Co wy, kurwa, wyprawiacie? — krzyknęła Monika.
— Pojebało cię doszczętnie Janek — nie przestawała mówić Monika.
Monika była jedną z najlepszych przyjaciółek moich, ale też i mojej żony.
Nie zastanawiając się dalej wychyliłem szybko setkę lodowatej tequili i zagryzłem plasterkiem soczystej cytryny.
— Idę do kibla — odburknąłem.
Po wejściu do ubikacji wysłałem dwa smsy poprzez zaszyfrowanego WhatsAppa.
Jeden do żony:
„Leruk nie żyje”. Wrócę do domu jak wszystko wyjaśnię”.
A drugi do Tomka Krzyka :
„Leruk nie żyje. Odbierz kopertę z recepcji Z BIDY w Wilczycach”.
Korespondencja ustawiona była tak by po przeczytaniu przez nadawcę zniknęła bez śladu.
Wróciłem do naszego stolika. Wypiłem kolejną tequilę i poszedłem tańczyć.
Dalej niewiele pamiętam, bo kolejna porcja alkoholu i emocje dzisiejszej nocy spowodowały, że szybko odpłynąłem. Obudziłem się dopiero w południe w niedzielę. I szybko włączyłem swojego smartfona.
Tomek Krzyk ostatni bezpośredni kontakt z Jankiem miał wiele lat temu. Owszem, wspólna przeszłość i to co ich łączyło od ponad 20 lat dawało mu prawo żądać pomocy od Janka zawsze i o każdej porze i to samo tyczyło się też jego, jednak obaj mężczyźni woleli nie zawracać sobie niepotrzebnie głowy. Obaj chcieli w miarę normalnie żyć, chociaż było to bardzo trudne, bo przeszłość zdawała się wracać bardzo często, jednak najczęściej w nocnych koszmarach. Z biegiem czasu okazało się, że koszmary zacierały swój obraz i dawne pełne zła wspomnienia zamieniały się w irracjonalny nocny koszmar.
Gdy wczoraj w nocy Tomek dostał wiadomość przez zaszyfrowanego WhatsAppa od Janka koszmar wrócił ze zdwojoną siłą. Tomek wiedział, że nie miał czasu do stracenia. Musiał szybko działać. Nie zastanawiając się, że wypił dwa drinki, wziął zaufanego pracownika Stefana i razem pojechali do Wilczyc. Na szczęście z Czarnej Podlaskiej było do wilczyckiej Bidy tylko pół godziny, a od czasu otworzenia drogi ekspresowej ledwo dwadzieścia kilka minut. Tomek się spieszył, bo w drugiej wiadomości Janek wytłumaczył mu pokrótce co się stało. Krzyk nie mógł uwierzyć w śmierć Leruka. Wiedział, że to dużo zmienia w jego dotychczasowym życiu. Śmierć Leruka mogła zmienić wszystko.
Aneta nie mogła dodzwonić się do Janka, ale wczorajszej nocy obiecał jej, że jak wstanie od razu się z nią skontaktuje. Co prawda widzieli się jeszcze rano i Janek kazał jej czekać aż wszystko załatwi. Aneta nie wiedziała co znaczy wszystko, jednak nie miała wyjścia. Tylko Jankowi mogła zaufać, mimo że stan Janka po wypitym morzu tequili był ciężki do ogarnięcia. Aneta zeszła na dół na śniadanie do małej restauracji dla gości hotelowych. Ledwie korytarz dzielił ją od bankietowej sali, w której tyle wydarzyło się wczorajszej nocy. Po zjedzeniu musli jogurtowego i owsianych ciasteczek light wypiła małe włoskie espresso i wyszła na taras. Pogoda była piękna. Letnie przedpołudnie i mocno święcące słońce zachęcały do spaceru, ale nie to było teraz Anecie w głowie. Myślała tylko o wydarzeniach wczorajszej nocy. Wyjęła z torebki paczkę zielonych LM light. Zaciągnęła się mocno. Wypuszczając dym miała nadzieję wypuścić wczorajsze napięcie. Nie było to jednak takie proste.
Tomek zrobił wszystko tak, jak powinien. W nocy, kiedy tworzyłem z Anetą wrażenie fantastycznej i beztroskiej zabawy, to właśnie on ze Stefanem załatwił wszystkie brudy. Tylko ja z Anetą wiedziałem, że tak naprawdę pod przykrywką nowego romansu musieliśmy stworzyć wiarygodną legendę dla wszystkich wkoło. Zajrzałem na fb i nk … było dokładnie to, czego się spodziewałem. Na serwisie nk na profilu naszej klasy były wśród setek wrzuconych zdjęć trzy czy cztery moje z Anetą jak się całujemy, na facebooku naszych zdjęć było już więcej. Legenda na szczęście działała i alibi mieliśmy zapewnione. W komentarzach pod zdjęciami wszyscy o nas pisali, byliśmy chyba sensacją całego zjazdu. Po obudzeniu zadzwoniłem do Baśki, żeby skrótowo opowiedzieć jej wszystko, co się wydarzyło. Najważniejsze było, żeby zabrała naszą Karolinkę daleko od Lublina. Dopiero na mój sygnał mogła wrócić do domu. Bezpieczeństwo żony i córki było dla mnie najważniejsze.
Po włączeniu smartfona odczytałem wszystkie wiadomości i zadzwoniłem do Tomka. Wszystkie połączenia do Basi i Tomka pochodziły z WhatsAppa, nie mogło być śladu w historii telefonu. Mój telefon mógł być niedługo na podsłuchu, a Leruk nawet z zza grobu mógł mocno utrudnić mi życie.
Po wykonaniu telefonów do Basi i Tomka wziąłem szybki prysznic i zszedłem na śniadanie. Było już południe i w małej hotelowej restauracji nie było nikogo. Po zjedzeniu antykacowej jajecznicy z boczkiem i wypiciu lodowatego Heinekena zadzwoniłem do Anety. Po chwili przyszła do mnie z tarasu. Wyglądała obłędnie. Jednak nie to mi było w głowie. Najważniejsze było szybkie zakończenie sprawy i odebranie Basi i Karolinki z Krasnobrodu.
— Cześć Janek — uśmiechnęła się blado Aneta.
— Cześć moja podrywaczko — zaszydziłem. Wypity alkohol hulał jeszcze w moim ciele i dobrze się tam czuł.
Dałem Anecie kluczyki od mojej bordowej toyoty avensis i dopiłem drugiego Heinekena.
W drodze do Czarnej Podlaskiej nie zamieniliśmy ani słowa. Nie pasowało to do wczorajszego płomiennego, aczkolwiek fikcyjnego romansu.
Po podjechaniu pod salon Mercedesa w Czarnej Podlaskiej udałem się z Anetą prosto do pokoju prezesa. Tomek Krzyk z udawanym uśmiechem zamknął szybko za nami drzwi.
— Co ona wie? — syknął Tomek już bez śladu udawanego uśmiechu.
— Wie to, co wydarzyło się wczoraj, tylko tyle i aż tyle — odburknąłem otwierając barek w rogu gabinetu Tomka. Wziąłem butelkę tequili i jedną tylko szklankę.
— Ktoś tu musi być trzeźwy — uśmiechnąłem się będąc na lekkim rauszu.
Tomka nie zdziwiło moje zachowanie, zresztą nas nic nie dziwiło w związku z naszą przeszłością. Dla Anety informacja, że ja przykładny i nudny mąż jestem pijakiem i mam szemrane znajomości była czymś nowym.
— Auto do odbioru — rzekł Tomek — chodźmy, stoi w moim garażu.
Zeszliśmy wszyscy do samochodu Anety. Czarna toyota raf 4 wyglądała tak, jakby wyszła dopiero z salonu. W środku pachniało nowością i nie było widać śladów wczorajszej zbrodni.
— W bagażniku nie ruszałem tego kartonu — skierował rzeczową informację Tomek do Anety.
— Jakiego kartonu — zdziwiła się Aneta — nie miałam nic, poza podręcznym bagażem.
Wyjąłem z kieszeni czerwony scyzoryk Zelmera i szybko otworzyłem karton.
W środki w 20kilogramowym kartonie był błękitny worek, który wypełniony cały był suchym lodem.
— Gdzie masz środki BHP? — warknąłem na Tomka.
Po otwarciu szafki założyłem maskę i specjalne ochronne rękawice. Kazałem im się odsunąć i zacząłem szukać. Grzebiąc w suchym lodzie natrafiłem na prawdziwą zawartość, którą wyjąłem z worka. Zamarłem, a po chwili Tomek i Aneta zrobili to samo. Nasza reakcja nie mogła być inna.
Zawartością paczki była….głowa Adama Mareckiego.
Kolegi z klasy Leruka, Anety i mojego też.
Monika Tokarzewska wracała ze szkolnego zjazdu swoim sportowym fordem mustangiem. Była z niego bardzo dumna. Tak, jak dziecko z najlepszej zabawki. Jej sportowy mustang był w kolorze błękitnym i na środku miał dwa białe pasy. Sportowa sylwetka auta współgrała z ciałem i duchem Moniki. Tokarzewska zawsze była szczupła i wysportowana. Miała oczywiście też kompleksy. Mały biust 75b mimo, że do tej pory jędrny zawsze był kompleksem Moniki. Kiedyś nawet zbierała na operację powiększenia do miseczki C, ale śmierć męża przekreśliła te plany. W zasadzie poza delikatnymi zmarszczkami pod oczami Monika niewiele zmieniła się od czasów ogólniaka. Jej skóra od kiedy pamięta łatwo kochała słońce i praktycznie zawsze była w odcieniu lekkiego brązu. Kobiety lubią brąz… jak śpiewał stary Rysiek Rynkowski, ale w przypadku Tokarzewskiej była to najprawdziwsza prawda. Monika figurą i mentalnością przypominała Ewę Chodakowską, choć w tym roku stuknęło jej także jak innym 40 wiosen. 40 lat….Boże, jak jej rodzice mieli tyle samo lat, to wydawali się jej tacy starzy. Monika miała dwójkę dorosłych dzieci, które studiowały w Krakowie. Tomek i Gosia mieli po 20 lat i byli bliźniakami. Gdy Monika miała 18 lat zakochała się w Piotrku Śmigło i po szybkim małżeństwie i równie szybkiej ciąży, Śmigło równie szybko zginął w wypadku samochodowym. Jedno drzewo na zakręcie i jeden nieroztropny telefon zmieniły w ich życiu wszystko. Monika w wieku 22 lat została piękną wdową i już nigdy nie wyszła za mąż. Tokarzewska z racji swojej fantastycznej figury i ciepłego usposobienia mimo upływu lat nadal szybko poznawała nowych facetów, jednak były to tylko przelotne romanse, lub sex zabawki jak ich nazywała przy swojej przyjaciółce Basi. W zasadzie największym hobby Moniki stał się fitness, a po założeniu własnego studia i siłowni także i pracą.
Monika z Jankiem przyjaźniła się od zawsze i nieraz wyciągali siebie z największych bagien, ale jak Janek zaczął świrować z szemranym towarzystwem i coraz częściej pić, to ich drogi trochę się rozeszły. W końcu jak Janek poznał Basię i się bardzo szybko z nią ożenił, to Monika wróciła na łono ich przyjaźni. A w zasadzie do przyjaźni z Basią, bo z Jankiem to się Monia teraz częściej kłócili niż przyjaźnili. Tak było też na zjeździe. Monika tak mocno chciała tam jechać. Tym bardziej, że Janka nie widziała już kupę czasu. Bo ostatnimi czasy spotykała się wyłącznie z jego Basią. I dopóki Janek nie zaczął świrować z tą pieprzoną Anetą wszystko dla Moniki było ok. Jednak gdy pojawiła się Aneta, to wszystko zaczęło się sypać. Dwadzieścia kilka lat temu na samym początku liceum Aneta zabrała Tokarzewskiej Piotrka Ładnego, a teraz przez nią Janek zdradził Basię. Monika była tym strasznie wkurwiona. I nie zamierzała tego przed Basią ukrywać. Zamiast jechać do domu do Warszawy skierowała błękitno- białą strzałę na Roztocze i pomknęła prosto do Krasnobrodu. Przez całą drogę słuchała Blendersów i Armii, bo nadal miała słabość do polskiego rocka z lat 90 tych. W tym rozumiał ją tylko Janek. I dwóch jej byłych Piotrków. Zarówno Janek jak i Piotrek Ładny czy jej Piotruś Śmigło byli fanami polskiego rocka z lat 90 tych. Ani oni, ani Tokarzewska nie uznawali innej muzyki. Monika po 3 godzinach jazdy wjechała w końcu do Krasnobrodu na letnią posesję Janka i Basi. Wiedziała, że Basia jest tu z Karolinką. Musiała koniecznie ją zobaczyć. Janek nie mógł zachowywać się tak bezkarnie, zwłaszcza, że chodziło tu o tą sukę Anetę.
Agata Leruk zaczęła się w końcu niepokoić. Była żoną Michała już kilkanaście lat, a byli razem, a w zasadzie bywali już od lat dwudziestu. Misiek Leruk nie po raz pierwszy nie wrócił na noc. Nie po raz dziesiąty ani dwudziesty. Zdarzało się to już wielokrotnie i praktycznie od samego początku ich toksycznego związku. W zasadzie Leruk był toksyczny nie tylko dla niej, ale i dla wszystkich znanych jej osób. Misiek był od zawsze typem despoty, mimo że przyjacielem i ojcem był wspaniałym. Nigdy nie umiał odmówić żadnemu kumplowi. I nie tylko pomocy i rady, ale też szklaneczki whisky czy piwa, czy morza wódki. Nie umiał też odmówić swoim dzieciom. I nie tylko pomocy przy karmniku na zajęcia techniczne, czy nocnemu czuwaniu przy każdym przeziębieniu, ale też i coraz to droższym prezentom. Przeginał, kupując im nie tylko nowe mieszkania ale i mega drogą biżuterię. Bo która dwunastoletnia dziewczynka nosi do szkoły naszyjnik wartości drogiego samochodu? Agata Leruk takich innych dzieci nie znała.
Odkąd Agata pamięta, Lerukowie rządzili miastem. Zawsze mieli pieniądze i władzę. Jaki w Wilczycach nie pojawiłby się nowy burmistrz, to zaraz i tak siedział w kieszeni Miśka Leruka. I nie zawsze chodziło o pieniądze. Leruk o każdym wiedział dużo za dużo. O Agacie niestety też.
Aga Leruk zaczęła się niepokoić, bo Misiek nie wracał już trzecią noc do domu i dotąd się nie odezwał. W żadnej knajpie ani jego miejscówce nic o nim nie słyszeli. Nic, kompletnie nic. Leruka ostatnio widziano w nocy w Bidzie pod Wilczycami podczas zjazdu 40latków jak nazwał go Karol Owczarski. Ostatni raz chwiejnym krokiem Leruk pognał za Anetą Czaruś do jej samochodu- przynajmniej tak mówiono na mieście. Agata nie była zazdrosna. Misiek spał już pewnie z większością wilczyckich kobiet i nie ważne czy były młode i ładne, czy starsze i mniej zadbane. Misiek, jak to Misiek nie umiał odmówić żadnej.
Ale zawsze do Agaty wracał. Zawsze wracał po góra dwóch nocach. Pijany i uśmiechnięty… zawsze… ale nie tym razem…
Tomek Krzyk z nienawiścią spojrzał na mnie i Anetę.
— To ile trupów mam po niej jeszcze sprzątać — warknął.
— Jest chociaż tego warta? — wycedził Tomek.
— Zamknij się i słuchaj — warknąłem na Krzyka.
— Zrobisz to, co musisz, tak jak ja bym to zrobił dla ciebie.
I przestań mnie wkurwiać, bo nie jesteśmy tutaj na wczasach, tylko po to, żeby posprzątać to całe gówno.
Ja nie mogę, przecież wiesz…
Wszyscy mnie od wczoraj widzieli z Anetą, wszyscy o nas piszą.
Pierdolony romans po latach w świetle jupiterów to jedno, a dwa trupy to kurwa chyba coś innego — nie zważałem już na swój ton głosu.
Tomek skinął głową i się trochę uspokoił.
— Posprzątam, posprzątam, jak zawsze posprzątam.
