Zhakowany. Tom 1 - Jolanta Sad - ebook

Zhakowany. Tom 1 ebook

Sad Jolanta

4,3

Opis

Przeszłość to coś, co nas tworzy, choć nie zawsze jest usłana różami i możemy być z niej dumni. Czasem ucieczka wydaje się jedynym wyjściem, ale czy na pewno najlepszym? Dawne sprawy mogą dopaść nas niespodziewanie i narozrabiać. Skoro nie można zmienić przeszłości, może warto zadbać o teraźniejszość?

Valerie się poddała. Nie tak wyobrażała sobie dorosłość. Zapętliła się w obecnym życiu i nie wie, jak wybrnąć z tego marazmu.

Lucas od urodzenia miał mnóstwo energii i głowę pełną pomysłów. Dusił się, dopóki nie postawił na swoim i nie znalazł swojego nowego miejsca na ziemi.

Losy Val i Luca połączą się w najmniej spodziewanym dla obojga momencie. Ich spotkanie zmieni teraźniejszość i zapoczątkuje małą rewolucję.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 234

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (10 ocen)
7
1
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
gaga1405

Nie oderwiesz się od lektury

„Zhakowany” to pierwszy tom nowej serii Jolanty Sad, autorki cyklu Black, który znalazła całą rzeszę miłośników, wśród których znalazłam się i ja. Gdy tylko ukazała się zapowiedź tej pozycji – wiedziałam, że po nią sięgnę. Jak wypada ona na tle poprzednich książek autorki? Lucas osiągnął wszystko o czym marzył, do czego dążył. Jednego mu brakuje - kobiety, u boku której mógłby spędzić całe życie. Nie chodzi mu jednak o byle jaką kobietę. Nadal pragnie tej jednej, jedynej, która osiem lat temu wyjechała z Carlise. Ich nieoczekiwane spotkanie w Alover budzi ponownie do życia wspomnienia i uczucie, które już dawno pogrzebali. Teraz mężczyzna nie zamierza odpuścić i pragnie odzyskać swoją jedyną i prawdziwą miłość. Autorka cudownie pokazała, że małżeństwo bez miłości jest niczym innym niż byciem, funkcjonowaniem obok siebie, a prawdziwa miłość zawsze odnajdzie do nas drogę. Między silne emocje takie jak współczucie, zagubienie, została wpleciona ponadczasowa miłość. Miłym dodatkiem obok ...
10
katherine09

Nie oderwiesz się od lektury

czekam na resztę braci Wbite 😁
00
Han_Mar

Z braku laku…

Początek obiecujacy ale im dalej tym nudniej.
00
palinka9191

Nie oderwiesz się od lektury

Valerie White uciekła z rodzinnej miejscowości by zacząć nowe życie z dala od kochanego przez Nią faceta. Teraz ma poukładane życie, męża (któremu zawdzięcza wszystko, przynajmniej według Niej), przyjaciół, dobrą pracę. Lecz przeszłość Ją odnajduje w postaci Jego - Lukasa "Venoma" (8 lat młodszemu kumpla Jej brata), który rozwinął swoją pasję w dobrze prosperującą firmę. Miedzy Nimi aż iskrzy. On liczy nie tylko na przelotna znajomość. Ona jest totalnie zagubiona i przestraszona. Czy uda tym razem uda im się zbudować coś trwałego? Mamy tu motyw różnicy wieku (on młodszy), molestowania w pracy, nieszczęśliwego małżeństwa, przejmowania się opinią innych. W drugoplanowych rolach są postacie które znamy z serii "Black" autorki. A postać Venoma jest już ukazana w ostatnim tomie poprzedniej serii. Już czekam na kolejne tomy ponieważ główna bohaterka ma 5 braci więc autorka ma spore pole do popisu.
00

Popularność




Copyright © by Jolanta Sad, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2022All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialnościkarnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by IVASHstudio/Shutterstock – kobieta oraz © by nexusplexus/123Rf – mężczyzna

Projekt okładki: Patrycja Kiewlak

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]

Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-8290-179-5

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Prolog

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

32

Epilog

Cztery miesiące później…

Od autora

Podziękowania

Prolog

Lucas

W swoim krótkim życiu widział wiele wzruszających scen, scen gore, scen, które najchętniej wymazałby z pamięci. Ale nie mógł, bo to była jego przeszłość – ona go stworzyła i dzięki niej kreował teraźniejszość. To, w czym ostatnio brał udział, sprawiło, że – choć był cholernie dobry w tym, co robił, i jeszcze nigdy nie czuł prawdziwego strachu o swoje czy czyjeś życie – zaczął się zastanawiać, czy na pewno czuje się spełniony. Praca, czasem nielegalna, i pomoc kolegom, a przy tym często niebezpieczeństwa, na które natykał się w sieci, spowodowały, że kwestionowanie swojego życia zajmowało mu większośćczasu.

Kiedyś było nawet fajnie. Adrenalina, podniecenie, ryzyko. Jak ma się naście lat, to normalne, że takie rzeczy sprawiają radość. Przez kilka lat czuł się jak pan świata, siedząc przed komputerem i decydując o losach innych. Działał nielegalnie, owszem, ale nigdy nie kierował się chciwością. To dzięki niemu za kratkami lądowali przestępcy, podczas gdy on pozostawał anonimowy. Wolał pracować samemu, lecz w pewnym momencie poznał kilka osób, z którymi połączyło go bardzo dużo. Postanowili razem stworzyć wirtualny świat gwarantujący im sukces. Przy okazji robili masę głupich rzeczy, żeby choć na chwilę oderwać się od myśli, że jeśli zawalą pracę nad swoim projektem, stracą cenny czas i pieniądze. Teraz wybryki znajomych nie bawiły go tak bardzo i często nie miał ochoty na wygłupy. Wygłupy, które czasem nie były niewinne, bo zabierały dobytek życia lub powodowały niezły bajzel w mieście. Nie byli grzeczni, nie, nie.

Kilka tygodni temu widział, jak jego dobry kumpel Paul niemal traci ukochaną kobietę i jak popełnione grzechy powodują, że decyduje się na desperacki krok – chce od niej odejść, nie patrząc, jak mocno rani ją i siebie. To zwróciło uwagę Lucasa na zasadniczy problem: czuje się cholernie samotny. W tym mieście pełnym ludzi i przyjaciół, którzy choć byli z nim na dobre i na złe, ale nie potrafili zapełnić pustki. Stuprocentowo spełniony czuł się jedynie w rodzinnym miasteczku, ale nie było możliwości, by tam wrócił. To tutaj, w Alover, stworzył sobie miejsce pracy, tu rozwinął skrzydła i nareszcie zdał sobie sprawę, że jego marne jestestwo też jest ważne. Skoro jednak nie chciał wrócić do Carlise, to kawałek Carlise musiał sprowadzićtutaj.

Jeszcze tylko nie wiedział, jak to zrobić. Rozmyślania przerwał mu telefon, który zawibrował w kieszeni na jegopiersi.

Wbijaj, człowieku. Jest taki towar, że braknie cidoby.

Uśmiechnął się smutno i zastanowił, czy w ogóle chce skorzystać z zaproszenia. Seks bez zobowiązań bawił go, ale do czasu. Teraz niepewność, kogo pieprzy bez głębszego zastanowienia się, co robi, zaczęła go męczyć. Z głośnym westchnieniem schował komórkę, zapiął kombinezon, na głowę wsunął kask i rozjaśnił wizjer. Była noc, w dodatku pochmurna, wolał widzieć, dokąd jedzie. Nacisnął czerwony guzik i po chwili pomruk silnika wprawił go w dobryhumor.

Valerie

Usiadła na ganku swojego małego domku na przedmieściach Alover, z kubkiem gorącej kawy w dłoni, czekając na Adama, który za – spojrzała na zegarek – dwie minuty wyjdzie z domu w pośpiechu, mamrocząc, że już jest spóźniony. Ucałuje ją w policzek, a konkretniej w prawy policzek, pożyczy jej miłego dnia, powie, że ją kocha, i swoim granatowym fordem zniknie za zakrętem. Ona sama wypije kawę, ubierze się, zawinie swoje grube złote włosy w kok tuż nad szyją, rzęsy pociągnie mascarą i pojedzie do pracy brudnoszarym oplem. Nigdy nie lubiła tego koloru. Przejedzie obok szkoły i spojrzy na dzieciaki siedzące za płotem. Zawsze w tym momencie zaczyna żałować, że porzuciła zawód nauczyciela. Po dotarciu do hotelu zapomni jednak o swojej przeszłości. Nie może być niewdzięczna, skoro to Adam pomógł jej dostać tę pracę, kiedy kompletnie rozbita pojawiła się w jegożyciu.

Z bagażnika wyjęła swoją torbę z laptopem i teczkę z dokumentami, nad którymi pracowała od kilku dni. A konkretnie nad planem konferencji połączonej z imprezą firmy, o której nigdy wcześniej nie słyszała. Personel hotelu huczał od plotek na temat tego wydarzenia i osób mających się pojawić, ale ona wolała skoncentrować się na zadaniu, a nie na tym, dla kogo będzie ten event. Zawsze wychodziła z założenia, że musi dać z siebie sto procent, nieważne, dla kogo urządzałaprzyjęcie.

Kończyła pracę o szesnastej trzydzieści. Wracała do domu, po drodze zatrzymując się w sklepie, żeby kupić coś na kolację. Dziś pewnie zrobi lazanię, ulubioną potrawę Adama, który zresztą zawsze twierdził, że lubi wszystko, co onaprzygotuje.

Zbliżała się sobota i Valerie wiedziała, że dwa domy dalej sąsiedzi znów urządzą imprezę i Adam, zmęczony po całym tygodniu pracy, będzie poirytowany hałasem, podczas gdy ona usiądzie na ganku i z zamkniętymi oczami zacznie wczuwać się w dochodzącą z daleka muzykę, wesołe rozmowy oraz pokrzykiwania. Później wróci do sypialni i wsunie się pod kołdrę obok śpiącego męża. Żeby mu nie przeszkadzać, nawet się do niego nie przytuli, choć jej ciało błagało o dotyk i ciepło ciała drugiejosoby.

1

Valerie

– Popraw to. – Valerie wskazała Suzie stół dla głównych gościwieczoru.

Suzie przewróciłaoczami.

– Wiesz w ogóle, dla kogo to robisz? – zapytała.

– Dla ludzi, którzy oczekują najwyższej jakości usług – odparła Val, notując coś w swoimkalendarzu.

– Dla młodych ludzi – poprawiła ją Suzie. – Myślisz, że ktoś zwróci uwagę na to, że te butelki nie stoją idealnie na środkustolika?

– Nieważne. Popraw, proszę.

Suzie wymamrotała coś od nosem, ale Val nie usłyszała już co, bo z kuchni jak strzała wyleciał kucharz, niosąc przed sobą dwatalerze.

– Musisz spróbować! – zawołał swoim przejętym głosem. – Jestem wkropce!

Popatrzyła na dwa identyczne talerze i potrawy na nich. Szef kuchni był świetny w tym, co robił. Miał pasję i niesamowite wyczucie smaku. Ale jego perfekcjonizm potrafił czasemdobijać.

Valerie udawała, że uważnie próbuje potrawy z pierwszego, później z drugiego talerza i, choć według niej smakowały tak samo, wskazała na pierwszy. Szef, dumnie unosząc podbródek, krzyknął, że wszystkich ze swojej kuchni pozwalnia, bo nawet taki laik jak ona wie, co jest lepsze. Kiedy zniknął za drzwiami, odwróciła się, żeby znów spojrzeć na salę, i zastanowiła się nad słowami Suzie. Faktycznie, nawet dobrze nie sprawdziła, dla kogo robi tę imprezę. Wiedziała jedynie, że to ludzie związani z przemysłem informatycznym. Dobre ito.

Nie zdążyła się dobrze rozejrzeć, bo Suzie zawołała ją do sprawdzenia ilości i jakości napojów na wieczór. Val zaczęła się zastanawiać, czy nie zamówiła zbyt dużo alkoholu. Skoro to młoda banda, kto wie jak to wszystko może się skończyć. Żeby tylko nie narobili zbyt dużych szkód, jeśli spotkanie po konferencji zamieni się w balangę do późnych godzinnocnych.

***

Ocholera…

Takiej liczby dziennikarzy Valerie się nie spodziewała. Choć sala konferencyjna ich pomieści, to jednak Val była pewna, że część z nich po prostu się wprosiła, oczekując taniej sensacji. Nie pierwszy i nie ostatni raz zdarza się coś takiego. Sprawdziła, czy prezentuje się wystarczająco profesjonalnie, i wyszła ze swojego biura, żeby dołączyć do właściciela hotelu i zacząć witać gości. Nie znosiła swojego szefa. Był znany z tego, że miał lepkie ręce i Valerie potrafiła często się o tym przekonać. Jednoznaczne teksty, dotknięcie ramienia czy objęcie w talii były na porządku dziennym i Val po prostu nauczyła się zaciskaćzęby.

Tony był kolegąAdama.

– Widzę, że zachowałaś profesjonalizm. Jak zawsze zresztą – wymamrotał do jej ucha, kiedy stanęła obokniego.

Jego woda kolońska była okropnie dusząca i Val omal nie zakaszlała. Miała nadzieję, że szybko się odsunie, bo zacznie się dusić i ludzie będą patrzeć na nią jak na wariatkę. Goście powoli zaczęli wchodzić i chyba tylko to uratowało ją przed omdleniem. Wiedziała jednak, że Tony nadrobipóźniej.

Oczy Val robiły się coraz większe i większe z każdą kolejną osobą przekraczającą próg hotelu. Nikt, do cholery, nie mówił, że to będzie konwent miłośników steampunka ianime!

Ze zdumieniem patrzyła na kolorowe włosy dwóch dziewcząt, które definitywnie nie były bliźniaczkami, ale za takie chciały być uznawane. Ubrane w minispódniczki w kratkę i gorsety, na nogach new rocki na platformach, w oczach kolorowe soczewki. I ażurowe rękawiczki do łokci. Ale Val musiała przyznać, że były bardzo uprzejme, bo grzecznie się przedstawiły. Jedna jako Heaven, druga jakoHell.

Chłopak za nimi był żywcem wyciągnięty z teledysku kapeli Gorillaz. Miał na sobie szerokie spodnie i za dużą bluzę dresową z kapturem naciągniętym na głowę. Dłonie wsunięte w kieszenie spodni, rękawy podciągnięte, na nadgarstkach zawiązane rzemyki. Nie podał nikomu ręki, tylko skinął głową, uznając obecność witających. Tuż za nim weszła bardzo ładna brunetka, ze starannym makijażem, ubrana w koszulkę wsuniętą w rozkloszowaną spódnicę, na nogach militarnebuty.

Piękna.

Obok niej szedł ubrany od góry do dołu na czarno chłopak. Dyskutowali o czymś zawzięcie. W porównaniu do przyjaciół wyglądali na całkiem normalnych. Jakby znaleźli się tu przypadkowo i nie byli częścią zespołu, który był powodem całegozamieszania.

– Jeszcze nasza gwiazda wieczoru. – Uśmiechnął się młody mężczyzna. – Ale przyjedzieoddzielnie.

– Oczywiście. – Tony uprzejmie skinąłgłową.

– Zaczekam. – Val wyprostowała sięnieco.

– A ja zaprowadzę państwa do sali konferencyjnej. – Tony wskazał dłonią wąski korytarz i nie omieszkał drugiej ręki położyć na plecach pięknejbrunetki.

Valerie odetchnęła głęboko. Biedna dziewczyna wpadła w szpony hieny. Val nagle poczuła zmęczenie i nawet ziewnęła. Ostatnio nie sypiała dobrze, Adam też wydawał się bardziej milczący. Być może miał gorący okres w pracy. Wiedziała, że lepiej nie pytać. Adam lubił święty spokój. Zresztą i tak niewiele mógłby jej powiedzieć, bo obowiązywała go tajemnicazawodowa.

Kiedy usłyszała warkot motocyklowego silnika, domyśliła się, że to „gwiazda wieczoru”. Podeszła do szklanych drzwi prowadzących na parking dla VIP-ów, gdzie zobaczyła mężczyznę siedzącego na czarnym sportowym motocyklu. Jeszcze będąc w kasku, rozpiął kurtkę i zdjął rękawice, które położył na baku. Valerie nie mogła opanować myśli, co te duże dłonie potrafiłyby zrobić… Potrząsnęła głową, odpychając głupie pomysły. Przecież od czasu, gdy jest z Adamem, nawet nie popatrzyła na innego mężczyznę, więc jakim cudem samo spojrzenie na dłonie tego człowieka przyspieszyło znacząco bicie jejserca?

Ale najgorsze było dopiero przed nią. Kiedy motocyklista zsiadł i zaczęła podziwiać jego szerokie plecy, zdjął kask i kurtkę. Puls Val znów przyspieszył, gdy zobaczyła starannie przycięte z tyłu i po bokach, pozostawione dłuższe na czubku głowy, kasztanowe włosy, zbudowane barki w opinającym je czarnym T-shircie, wąską talię i długie nogi w skórzanych spodniach. Nabrała powietrza w płuca i zamknęła na moment oczy. W głowie powtarzała jak mantrę imię swojegomęża.

Uspokój się, uspokójsię…

Wtedy mężczyzna odwrócił się, a Val omal nie zemdlała. Ale miała objawy utraty przytomności. W głowie wirował helikopter, temperatura ciała podskoczyła, natychmiast zabrakło tlenu chyba we wszystkich komórkach organizmu i poczuła, że zaczyna się chwiać na miękkich nogach. Mężczyzna ruszył w jej stronę i natychmiast wyłapał spojrzenieVal.

Może mnie nie pamięta, może mnie nie rozpozna… Proszę, proszę, proszę…!

Kiedy jednak przekroczył próg, stanęła oko w oko z demonem przeszłości, przez którego musiała wyjechać z Carlise, swojego rodzinnego miasteczka. Nadal wyglądał niebiańsko. Miał piękne brązowe oczy i idealnie pasujący zarost. Aż się prosił, by godotknąć.

– Proszę, proszę – odezwał się, uśmiechając jak Joker. – Kogo my tumamy.

Ten głos… Już gdy wyjeżdżała z miasteczka, młodzieńczy, ale głęboki i silny tembr przyprawiał ją o dreszcze. W jednej chwili przed oczami Val pojawiło się ich ostatnie spotkanie, kiedy łkając, oznajmiła mu, że musiwyjechać.

***

Nie mogła żyć z myślą, że on jest dla niej kimś więcej niż tylko przyjacielem jej brata. Gdy mówiła mu, że widzą się ostatni raz, nie umiał tego pojąć. Zmarszczył brwi i próbował odnaleźć jej spojrzenie, którym uciekała wtedy odniego.

– Ale dlaczego, V? – pytał łagodnie. – Wytłumacz mi, dlaczego musiszwyjechać.

Nie potrafiła mu wyjaśnić. Nie chciała. Był arogancki i opryskliwy, nie zrozumiałby. Poza tym traktował ją jak kolejne trofeum do swojej kolekcji. Dlatego wolała zniknąć. I kiedy tak uciekała przed jego wzrokiem, po raz pierwszy doszło między nimi do fizycznego kontaktu. Raptem złapał ją za biodra, przycisnął do siebie i zmusił, by popatrzyła mu w oczy, ale dla niej to było naprawdędużo.

– Dlaczego?! – rzuciłponownie.

Zrozumiała, że był zły, bo coś poszło nie po jego myśli. Ale w jego spojrzeniu dostrzegła także frustrację i strach, a to zasiało w niej ziarno niepewności, czy dobrze robi. To, co do niego czuła, było niepoprawne i świetnie zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego błyskawicznie odepchnęła go od siebie i odeszła bez słowa, nie odwracając się, choć jąwołał.

***

Wtedy widzieli się ostatni raz i ostatnią osobą, której się tu teraz spodziewała, byłon.

– Valerie White. – Podszedł bliżej i złapał ją zarękę.

Powinna była od razu mu ją wyrwać, ale zaskoczona jego gestem poddała mu się. Pocałował ją w wierzch dłoni i kciukiem potarłkostki.

– Wyszłaś za mąż – stwierdził, wskazując głową na obrączkę napalcu.

Wtedy rzeczywistość powróciła do niej jak bumerang i Val szybko wyrwała rękę zuścisku.

– Tak. – Odchrząknęła, starając się odzyskaćgłos.

Boże, on nadal onieśmielał ją jak nastolatkę, którą przestała być kilka lattemu.

– Kurwa, wciąż jesteś taka piękna. – Pokiwałgłową.

I dalej nie wiedziała, co ma odpowiadać na jegosłowa.

Do cholery! Co się ze mnądzieje?!

– Ty też… nie wyglądasz najgorzej – wymamrotała.

Jego szczery śmiech był muzyką dla jej uszu. Uwielbiała, kiedy przychodził do jej brata, Małego Joe, i mogła słuchać jegośmiechu.

– Zaprowadzę cię do sali konferencyjnej. – Postanowiła wrócić do swojego profesjonalnegotonu.

Była w pracy, jakby na to niepatrzeć.

– Reporterzy już są, twoi… znajomi też – zawahała się przy doborzesłownictwa.

Nie znała tychludzi.

Gdy nie usłyszała kroków za sobą, odwróciła się i spojrzała na niego. Stał i ewidentnie gapił się na jej pupę. Przewróciła oczami, mamrocząc pod nosem, że nic się nie zmienił. W tym samym momencie z sali wybiegła piękna brunetka w spódnicy i militarnych butach. Podbiegła do niego i śmiejąc się delikatnie zawisła na jegoramieniu.

– Wszyscy na ciebie czekają, V – oznajmiła.

Valerie nie potrafiła ukryć zdziwienia tym, jak dziewczyna go nazwała. Przecież to on tak zawsze zwracał się do niej, kiedy jeszcze mieszkali w Carlise. Zresztą, to już nieważne. To przeszłość, zamknięty rozdział. Ale czy na pewno? Valerie, czując delikatne ukłucie zazdrości, odwróciła się, chcąc jak najszybciej zniknąć w bezpiecznym kącie z tyłu sali, gdzie było jej miejsce i gdzie uspokoiłaby skołatane nerwy. Nie mogła zaprzeczyć, że Lucas i ta kobieta pięknie razemwyglądają.

2

Lucas

Nie znosił konferencji prasowych. Ta miała nie różnić się niczym innym odpozostałych.

Nie lubił się upubliczniać, tak jak większa część jego ekipy. Heaven i Hell ceniły sobie prywatność, Mike też. Tylko Margaret i Blake brylowali wśród dziennikarzy, skupiając na sobie całą uwagę. Dlatego często byli brani za parę, choć nią nie byli. Lucas nie wiedział, czy sypiają ze sobą. On sam przespał się z Margaret raz i choć było dobrze, nie czuł fajerwerków. Przesuwał wzrokiem po sali, szukając kobiety, którą miał nadzieję kiedyś wreszcie spotkać w Alover. Doskonale wiedział, że tu mieszka, ale na tyle ją szanował, że jej nie szukał. Dlatego gdy tylko zobaczył twarz Valerie White za szklanymi drzwiami hotelu, niemal stracił grunt pod nogami. Kiedy kilka lat temu opuściła Carlise, nikomu nie powiedziała, gdzie jest i dlaczego wyjechała. Nawet jej brat, choć on i Lucas byli dobrymi kumplami, nie pisnął ani słowa na temat miejsca pobytu swojej siostry. Lucas był wściekły, lecz szybko zdał sobie sprawę, że najwidoczniej tak będzie lepiej. Wreszcie dowiedział się, dokąd wyjechała, i nawet się ucieszył, bo on przeprowadził się do tego samego miejsca. Kiedy zbliżał się do budynku, domyślił się, że i ona nie wiedziała, z kim będzie miała dziś do czynienia. Już dawno nie czuł tak wielkiej ochoty, żeby kogoś przytulić. Tam stała Valerie! Ją chciał dopaść jużdawno.

Zresztą nie tylko, ale parę lat wstecz nie był na tyle dojrzały, żeby pojąć, o co mu konkretnie chodziło. Za to wiedział wtedy jedno: po jej odejściu nie będzie potrafił myśleć o nikim w taki sam sposób, jak oniej.

Dziś stała przed nim zdziwiona jego przybyciem, z tak pięknymi oczami i tymi samymi ustami, których chciał smakować, odkąd jego ciało zaczęło dziwnie zachowywać się w jej obecności. I omal nie zerwał obrączki z jej palca, jak tylko ją dostrzegł. Z satysfakcją zauważył, że Valerie odpowiedziała na pocałunek w dłoń na pewno nie tak, jak powinna była odpowiedzieć szczęśliwamężatka.

Zarumieniła się, kiedy opuszkami palców dotknął nadgarstka, wyczuwając przyspieszone tętno, a jej źrenice rozszerzyły się, jakby właśnie cośwciągnęła.

Ta kobieta złamała mu serce. Jako pierwsza i jako jedyna do tej pory. Nie chciał zemsty, bo nie był aż tak wielkim kretynem, by zignorować fakt, że V wyjechała w pośpiechu i zdecydowanie nie była z tego powodu szczęśliwa. Coś musiało się stać, ale do tej pory pozostawało zagadką co. Tylko Valerie wiedziała i skoro los znów ich połączył, Lucas nie miał zamiaru zrezygnować z takiej okazji. Przez kilka lat nie usłyszał o niej nic poza „wszystko okej”, więc teraz na pewno nie odpuści. Val jest jego kobietą. Od zawsze była i na zawsze pozostanie. Miał gdzieś, że jestmężatką.

Margaret zepsuła ich spotkanie. W zasadzie to zepsuła wszystko, bo Val, widząc roześmianą twarzyczkę dziewczyny i słysząc, jak go nazwała, odwróciła się na pięcie iodeszła.

Kochana, teraz nie uciekniesz ode mnie, choćbyś zawarła pakt zdiabłem.

***

Konferencja przebiegła w ogniu pytań. Cierpliwie odpowiadał na każde, choć czasem były wyjątkowo głupie i kompletnie nie dotyczyły tego, czego powinny były. Któryś z reporterów zapytał o „nowe zdobycze”, czyli nowe dziewczyny Lucasa i jego ekipy, ale po ujrzeniu środkowego palcazamilkł.

Lucas czekał wyłącznie na przyjęcie po konferencji. Nie tylko dlatego, że wreszcie po kilku miesiącach ciężkiej pracy mógł odpocząć od codziennej harówki, ale dlatego, że gdzieś tu była Valerie. Przynajmniej miał taką nadzieję. Margaret na szczęście odczuwała nieodpartą ochotę, żeby pokazać się wśród ludzi, którzy pewnie nawet nie wiedzieli, co świętują, i szybko wmieszała się w tłum. Nie zawracał sobie głowy tą kobietą i jej zainteresowaniem nim. Przecież nigdy nie dał jej cienia nadziei na cokolwiek. Margaret chciała Lucasa, do końca nie wiedział dlaczego, ale nie miał zamiaru pytać. Nie interesowała go. Co innego Valerie White stojąca przy barze i rozmawiająca z jakąśpaniusią.

Przed nimi leżałydokumenty.

Serio? Papiery? Naimprezie?

– Hej, Val – odezwał się, trącając ją ramieniem i opierając się łokciami nabarze.

Popatrzyła na niego wielkimi oczami, podobnie jak jejtowarzyszka.

– Lucas. – Odchrząknęła i zmieszana spojrzała na koleżankę. – To jest Suzie, moja współpracowniczka. Suzie, toLucas.

– To akurat wiem. – Suzie wypięła biust, żartując sobie z trochę pruderyjnej Val. – W przeciwieństwie do ciebie czytam, dla kogo robimy imprezę i nawet robię research. – Puściła oko doLucasa.

Uśmiechnął się i skinął na barmana. Suzie na szczęście była rozumna, co bardzo ucieszyło Lucasa, i po złapaniu swojego drinka odeszła w bliżej nieokreślonymkierunku.

– A więc, droga V, nie wiedziałaś, że tu będę – stwierdził. – To tłumaczy twoje wielkie oczy, gdy mniezobaczyłaś.

Val, kotku. Spójrz namnie…

Spojrzała. I zrobiła się czerwona jakburak.

Rumienisz się. Jestdobrze.

– Nie mam w zwyczaju patrzeć na nazwiska gości, chyba że Tony zwróci mi na touwagę.

– Tony? – zapytał.

Kto to, kurwa, jest Tony? Mąż?

– Mójprzełożony.

Zaraz, zaraz…

Margaret wspominała, że właściciel hotelu jest obleśny i próbował jąobłapiać.

Val, jeśli on cię tknie, to przysięgam, że godopadnę!

– Widzę, że rozwijasz swoją pasję. – Uśmiechnęła się, przerywając jego gonitwęmyśli.

Co? A, tak!

– Pamiętasz. – Nagle zaschło mu w gardle i pociągnął łykpiwa.

– Jak mogłabym zapomnieć? – Zaśmiała się. – Joe spał w opakowaniu, gdy ty z konsolą w dłoniach przeklinałeś producentów za marną jakość i twierdziłeś, że kiedyś im pokażesz. Ipokazałeś.

– Podglądałaś. – Wyszczerzyłsię.

Lucas często zostawał na noc u Joego. Przeważnie to było nieplanowane. Po prostu zaczynali od tego, że mieli razem przygotowywać coś do szkoły. Joe był pilnym uczniem, więc robił, co musiał, Lucas natomiast miał szkołę w głębokim poważaniu i przechodził kolejne poziomy gier komputerowych jak pro. Joe tymczasem zasypiał. A Lucas potrafił grać kilka dni, wychodząc tylko do toalety i czasem przegryzając coś przygotowanego przezVal.

Teraz, kiedy się nad tym głębiej zastanowił, musiał przyznać, że lubił jej kuchnię i do tej pory nic innego tak mu niesmakowało.

– Zawsze wiedziałeś, czego chcesz, Lucas.

Uśmiechnął się, nie spuszczając z niejwzroku.

– Co? – obruszyłasię.

– Nikt teraz nie mówi do mnie poimieniu.

To jązdziwiło.

– A dlaczego? – spytała.

– Nie wiem. – Wzruszył ramionami. – Przedstawiam się swojąksywą.

– Czyli?

– Venom.

Teraz dopiero ją zaskoczył. Miała taki wyraz twarzy, że aż sięroześmiał.

– Stąd to V – wyszeptała.

Chryste, Val… Chciałbym, żeby te twoje pełne usta mówiły coś do mojegoucha…

– Muszę iść, Lucas. – Odetchnęła, patrząc nazegarek.

– Spotkajmy się na lunch. Albo lepiej na kolację. – Wyszczerzył się znowu, a Val tylko przewróciłaoczami.

– Zobaczymy. Nie mam zbyt wiele wolnegoczasu.

Zrobię tak, że zawsze znajdziesz dla mnie czas, V.

Ale napisała numer swojego telefonu na kartce i podała mu. Chwilę się jednakzawahała.

Zsunęła się z barowego krzesełka i zapakowała dokumenty do teczki. Wyglądała naprawdę dziwnie w spódnicy do kolan i koszuli, podczas gdy tłum gości na imprezie był mieszanką fanów anime, gotyku, electro, steampunk i komputerowychszaleńców.

Lucas stanął naprzeciwko niej, kiedy była gotowa do wyjścia. Pochylił się i pocałował ją wpoliczek.

– Na pewno zadzwonię, Valerie – wymruczał do jej ucha i wyprostowałsię.

Pachniała cytrusami. To te same perfumy, których używała kilka lattemu.

Zobaczył, jak jej twarz robi się pąsowa, i poczuł, że jego penis budzi się dożycia.

Zawsze byłaś rozkosznie nieśmiała, V.

Wsunął dłonie do kieszeni spodni i patrzył na jej cudowne biodra, lekko kołyszące się, gdy szła do wyjścia. Zastanowił się, jak wyglądałaby w wyższych obcasach. Jej pupa musiałaby bardziej się kręcić. Och, jak on chciał trzymać te pośladki. Idealnie pasowałyby do jegodłoni.

ValerieWhite…

3

Valerie

Co we mnie wstąpiło?! W ogóle jak to się stało, że zostawiłam mu swój numer telefonu?! Chryste Panie! Gdyby Adam się o tymdowiedział…

Lucas. Nie spodziewała się, że jeszcze kiedykolwiek go spotka, ale najwidoczniej diabeł był po stronie swojego przyjaciela. To przez Lucasa Valerie musiała wyjechać z Carlise, choć tak naprawdę on nie miał o niczym pojęcia. Val nie powinna była czuć do niego tego, co wtedy czuła. To było zakazane i po wyjeździe z Carlise starała się nie myśleć ani o Lucasie, ani o miasteczku, choć cholernietęskniła.

Poznała Adama zupełnie przypadkiem po kilku dniach od przyjazdu do Alover. Ich spotkanie wyglądało bardzo zwyczajnie. Val wyszła na drinka do baru w pobliżu swojego ówczesnego mieszkania, które wynajmowała, tam przysiadł się do niej przystojny brunet. Porozmawiali niezobowiązująco, postanowili spotkać w spokojniejszym miejscu kolejnego dnia i tak wszystko się zaczęło. Aż został jej rycerzem na białym koniu. Pomógł jej znaleźć dobrą pracę, za którą była mu wdzięczna, bo nie miała zbyt wiele oszczędności. Wprowadził w świat swoichznajomych.

Po trzech latach znajomości oświadczył się, po następnych dwóch wzięli ślub bezfajerwerków.

Są małżeństwem od trzech lat. Valerie kochała go. Tak jej się przynajmniej wydawało. Adam był dla niej dobry. Pomagał jej, był uprzejmy. Nigdy nie podniósł na nią głosu, nie kłócili się, dogadywali bez zgrzytów. Seks był… No cóż, normalny. Valerie nie miała doświadczenia. Nigdy nie była z żadnym innym mężczyzną pozaAdamem.

Teraz czekał na nią, siedząc na ganku z butelką piwa w dłoni. Niezbyt często piłalkohol.

– Hej. – Uśmiechnęła się, wchodząc poschodkach.

– Hej – odparł.

Jego idealnie ogolona twarz rozjaśniła się wuśmiechu.

– Jak ci minął dzień? – zapytała, siadając obok niego naławce.

– Jak zwykle. Ludzie przychodzili, wychodzili. Nie wiem, czy coś dzisiaj wisiało w powietrzu, ale działali mi na nerwy. A co uciebie?

Valerie zawsze była ostrożna w swoich opowieściach. Raz miała naprawdę ważnych gości i była cholernie zdenerwowana. Adam zapytał, co się dzieje, i jedyne, co usłyszała, to to, że Tony przechodzi to na co dzień. Od tamtego czasu nie mówi zbyt wiele o pracy i tak jest chybanajlepiej.

– Nic nowego. Mieliśmy dziś przyjęcie, dlatego jestempóźno.

Nie wiedziała, dlaczego siętłumaczy.

– A tak, wiem. – Odchylił głowę. – Grupka osób z branży informatycznej. Serio, nie mam pojęcia, co ludzie widzą w grach. To strata czasu. Co dziś nakolację?

– Może coś zamówimy? – zaproponowała w nadziei, że sięzgodzi.

Była naprawdę zmęczona i wizja stania przy garnkach powodowała, że powieki same sięzamykały.

– Lubię, jak coś przygotujesz. – Pochylił się w jej stronę i pocałował w policzek. – Wtedy wiem, że mniekochasz.

Uśmiechnęła się, żeby nie sprawić mu przykrości. Przy okazji zastanowiła się, dlaczego usta męża nie zostawiły po sobie tak palącego śladu na skórze jak ustaLucasa.

***

Oczywiście, że Lucas zadzwonił. Jak tylko zobaczyła na ekranie nieznany numer, od razu wiedziała, że to on. Ale skoro tak łatwo zdecydowała się dać mu swój numer telefonu, to dlaczego teraz tak cholernie trzęsły się jej ręce, gdy miała odebrać? Jej dłoń na moment zawisła nad telefonem, druga przestała wycierać włosy. Lucas zadzwonił akurat, kiedy zawinięta w ręcznik wyszła z łazienki. Zawsze miał doskonałe wyczucie czasu. Szybko podeszła do drzwi sypialni, by upewnić się, że Adam jest na dole, zajęty pakowaniem dokumentów na kolejny dzień. Potrafił tak się nad tym skupić, że świat przestawał dla niegoistnieć.

– Halo? – Odebrała wreszcie, widząc, że Lucas nieodpuści.

– Hej, V – odezwałsię.

O Chryste, dlaczego przez telefon jego głos musi brzmieć tak diabelniedobrze?

– Co robisz? – zapytał. – Nie przeszkadzam ci w małym rendez-vous zmałżonkiem?

Och, Lucas…

– Czytam książkę – odparła, zanim porządnie sięzastanowiła.

– Mmm, ze mną na pewno nie traciłabyś czasu na takiepierdoły…

– Jasne – wymamrotała.

Pamiętała zapał Lucasa do nauki. To znaczy brakzapału.

– Czy możemy umówić się na lunch? – zaproponował.

Jezu…

– Mam bardzo napięty grafik – wyjąkała.

– Bardzo ładnieproszę.

Lucas…

Przełknęła cicho ślinę i odchyliła na moment głowę, powstrzymując łzy. Skąd sięwzięły?

– Hej, co się stało? – rzuciłłagodnie.

Co?!

Jakim cudem wiedział, że coś jest nietak?!

– W czwartek mam wolną godzinę – odparła wreszcie zgodnie zprawdą.

Brakowało jej czasu na spotkania ze znajomymi, których tutaj miała niewielu. Oprócz przyjaciół Adama i oprócz Suzie nie miała nikogobliskiego.

– Dopiero w czwartek? – Chyba był zawiedziony. – No dobrze. – Odetchnął. – Przyjadę pociebie…

– Nie! – przerwała mugwałtownie.

Gdyby Tony zobaczył, że Lucas przyjeżdża po nią do hotelu, od razu powiedziałby o tym Adamowi! Val wolała uniknąćpytań.

– Okeeeeej – wymamrotał zaskoczony jej gwałtowną reakcją. – Daj znać, gdzie i o której chcesz sięspotkać.

– Jasne. – Pokiwała głową, choć nie mógł tegowidzieć.

– Hej, V.

– Tak? – Wstrzymałaoddech.

Wibracja jego głosu wywołała u Valerie gęsiąskórkę.

– Będę czekał itęsknił.

O cholera… Lucas…

– Dobranoc. – Uśmiechnęłasię.

– Dobranoc.

Nie chciała przeciągać tej trudnej chwili zakończenia rozmowy, dlatego od razu się rozłączyła. Zdała sobie sprawę, że też będzie niecierpliwie czekać na ichspotkanie.

***

W czwartek obudziła się dużo wcześniej, niż powinna była. Świt wdzierał się przez rolety i wyglądało na to, że dzień będzie piękny. Zamknęła na moment oczy. Nie po to, by jeszcze się zdrzemnąć, ale po to, by przywołać w myślach wczorajszą rozmowę z Lucasem. Cieszył się jak dziecko, gdy do niego zadzwoniła, żeby oznajmić mu, gdzie się spotkają. Powiedział, że ciągle towarzyszyło mu uczucie, że ona jednak się rozmyśli. Aż tak zależy mu na tym spotkaniu? Na to wyglądało. Valerie uśmiechnęła się szeroko. Otworzyła oczy i spojrzała na śpiącego Adama. Mina jej zrzedła i poczuła się, jakby miała gozdradzić.

Dlatego zawsze twierdziła, że Lucas to diabeł. Choć sądziła, że po kilku latach nie będzie już wariować w jego obecności. Jednak nie. Przestawała racjonalnie myśleć, robiła głupie rzeczy, nie potrafiła się skupić i miała ochotę ciągle się uśmiechać. Podniosła się z łóżka powoli, żeby nie obudzić Adama. Po porannej toalecie za zamkniętymi drzwiami łazienki, zeszła na dół, żeby przygotować śniadanie. Adam lubił tosty, dżem brzoskwiniowy, gotowane jajka i kawę zmlekiem.

Zawsze.

Zanim postawiła wszystko na wyspie, przy której lubił siedzieć, przypomniała sobie, że zostawiła w sypialni zegarek. Wróciła cicho na górę i zajrzała przez szparę między drzwiami a ścianą, żeby zobaczyć, czy Adam jeszcze śpi. Nie spał, a do tego pisał coś bardzo szybko w telefonie, mając błyszczące oczy i szeroki uśmiech na twarzy. Nie wiedziała, co o tym myśleć, bo choć rozum podpowiadał jej, że nic złego się nie dzieje, to jednak serce zasiało ziarnoniepewności.

Zeszła na dół, nie przeszkadzającmężowi.

Później poranek przebiegł tak jak zwykle. Na całe szczęście. Wystarczająco denerwowała się tym, że spotyka się dziś z Lucasem. Przypominał jej trochę dzikie zwierzę. Nigdy nie lubił podporządkowywać się konwenansom, miał gdzieś dobre maniery i opinie o sobie. Walczył jak lew z tymi, którzy chcieli przerobić go na typowego chłopaka w jego wieku. Czasem Val była z niego dumna, gdy w szkole potrafił wyrazić swoje zdanie i robił to inteligentnie i mądrze. Może nie był uczniem z najlepszymi stopniami, ale to nie znaczyło, że jestgłupi.

Niekiedy Valerie odnosiła wrażenie, że Lucas jest w złym miejscu. Carlise to małe miasteczko. Nie dla kogoś, kto ma milion pomysłów na minutę, kto wybiega w przyszłość i kto chce od życia dużo, dużo więcej. Tak. Carlise było zdecydowanie miejscem dla niej. Ale musiała je opuścić. Przez tego, kto właśnie podjeżdżał swoim motocyklem w czarnym macie, zwracając na siebie uwagę paru przechodniów. Gdy zdjął kask, włosy mu się rozwichrzyły i kilka przedstawicielek płci pięknej uśmiechnęło się do niego. On jednak kompletnie nie zwrócił na nikogo uwagi, bo zlustrował szklaną ścianę restauracji i wyszczerzył się jak obłąkany, kiedy jego wzrok spoczął naValerie.

4

Lucas

Moja królowa jużczeka.

Nie mógł być bardziej szczęśliwy. Kiedy wszedł do restauracji, Valerie wyglądała tak pięknie. Zignorował dziewczynę stojącą przy drzwiach i pytającą, czy wybrać dla niego stolik. Miał wzrok wbity w swoją kobietę. I do niej właśnie szedł. Val wstała niepewnie i potrąciła kieliszek, na szczęście pusty. Namacała go i postawiła, przytrzymującdłońmi.

– Valerie – odezwał się i, ku jej zaskoczeniu, objął niedźwiedzimuściskiem.

– Lucas! – zapiszczała i poklepała go poplecach.

Chciał, żeby go objęła. Potrzebował tego. I w końcu to zrobiła. Poczuł się jak w niebie. Valerie była tuż przy nim, czuł jej ciepło i zapach. Cytrusy. Ta woń prześladowała go od czasu, gdy V wyjechała. Wreszcie puścił ją i zaczekał, aż usiądzie, po czym sam zajął miejsce naprzeciw. Był przeszczęśliwy i roznosiła goenergia.

– Jak się czujesz? – zapytałrozpromieniony.

Valerie zachichotała, chowając twarz wdłonie.

– Co? – rzuciłzaskoczony.

– Zapomniałam, z jakim entuzjazmem podchodzisz do życia. – Popatrzyła na niego, uśmiechając sięciepło.

Kurwa, V, nie rób tak! Bo mnie na przykład wcale nie przeszkadza, że miałbym się z tobą tutajślimaczyć.

– Taaa. – Odetchnął.

Kiedy zdezorientowana kelnerka podeszła do nich, by zapytać, czy są gotowi do złożenia zamówienia, Lucas obdarzył ją czarującym uśmiechem. Dziewczyna zmiękła. Szybko coś wybrali, bo chcieli znów zostaćsami.

– A więc masz męża – wypalił.

Rozsiadł się wygodnie w fotelu i popatrzył na Valerie wyzywająco. Musi się dowiedzieć, jaki jest ten mężczyzna, który zdobył jegokobietę.

– Mam. Pobraliśmy się kilka lattemu…

– Ile? – przerwałjej.

Zerknęła na niego z udawanym oburzeniem. Wpatrywał się w jej oczy, doskonale wiedząc, że to ona przegra wymianęspojrzeń.

– Trzy. – Spuściławzrok.

Sama nie rozumiała, dlaczego się tak zachowywała. Ale musiała przyznać, że dorosły Lucas jest bardzoonieśmielający.

Trzy lata. To trochęczasu.

– Jaki jest? Maciedzieci?

Wolał pytać szybko, oczekując równie szybkich odpowiedzi. Bo że będą szczere, to wiedział. Valerie nigdy nie potrafiła kłamać i przynajmniej w jego obecności nawet nie próbowała tegorobić.

– Nie mamy dzieci. – Przełknęła ślinę, zataczając kółka palcem po blaciestolika.

Czyli że coś jest nie tak w szczęśliwymświecie…

– A Adam jest… – urwała namoment.

Kurwa, czy jak się kogoś kocha, to trzeba się zastanowić nad jego dobrymi cechami? Gdyby mnie ktoś zapytał, mógłbym wymienić z milion twoich, kotku.

– Dobry, uczciwy – odezwała się wreszcie. – Dobrze siędogadujemy.

I jest do bani w łóżku. Kochanie, masz to wypisane natwarzy.

– Mhm. – Pokiwałgłową.

– A ty? Spotykasz się z kimś? – zapytała.

Odniósł wrażenie, że siędenerwowała.

– Nie spotykam – odparł.

– Mhm… Kiedy przyjechałeś doAlover?

– Wyjechałem z Carlise trzy lata po tobie, V. – Nie spuścił z niej wzroku, nawet gdy kelnerka pojawiła się z ichzamówieniami.

Przez kilka długich sekund wpatrywali się w siebie, prowadząc bezgłośny dialog. Lucas wiedział, że Val żałowała wyjazdu, ale dziś nie chciał o nic pytać. Zawcześnie.

Wbił zęby w swojego wielkiego burgera i z zadowolenia ażzamruczał.

Zajebisty!

Zauważył, że Val przygląda mu się z uśmiechem i chyba nawet ze łzami w oczach. Nie spodziewał się, że jego widok, gdy jadł, mógł kogoś wzruszyć. Doskonale wiedział, że nie o to chodzi. Coś niedobrego działo się w życiu Valerie i miał zamiar dowiedzieć sięco.

– Chcesz kawałek? – zapytał, widząc, że ona skubie swojąsałatkę.

Kiedyś często dzielili się jedzeniem, piciem, kilka razy nawet musiał pożyczyć jej koszulkę, ale tego nie chciał sobie teraz przypominać, bo jego erekcja byłaby zbytwidoczna.

– Nic się nie zmieniłeś, Lucas – stwierdziła.

– A dlaczego miałbym się zmieniać, skoro jestem taki zajebisty? – Wyszczerzyłsię.

Val przewróciła oczami i sięgnęła po wodę. Trzęsły się jej ręce. Dlatego gdy odstawiła szklankę, Lucas błyskawicznie złapał ją zarękę.

– Lucas! – zawołała cicho i przerażona zaczęła rozglądać siędookoła.

Ścisnął jej dłoń mocniej i odszukał wzrok Val. Był jak bezwzględny drapieżnik, którego nie interesuje nic pozaofiarą.

– Co się dzieje? – zapytał.

V, czego ty się boisz, kochanie?

Jej spojrzenie z przestraszonego zmieniło się w pełne bólu, by po chwili stać sięoburzonym.

– Nie powinniśmy byli się spotykać – wymamrotała zdenerwowana i podniosła się, sięgając potorebkę.

– Ale dlaczego, V? – zapytał, stając naprzeciwkoniej.

Oczywiście, że nie wiesz, co odpowiedzieć. Boisz sięodpowiedzi.

– Nie dzwoń do mnie więcej. – Odsunęła go i szybkim krokiem wyszła zrestauracji.

– Kurwa! – zaklął i kopnął stolik, przewracając stojące na nimrzeczy.

Złapał kurtkę i wyszedł zaraz za Val, ale zdążyła już wmieszać się w tłum i zniknęła z polawidzenia.

– Kurwa! – powtórzył.

Reakcja Valerie i ogólnie jej zachowanie były bardzo podejrzane. Lucas zbyt często widział ludzi żyjących w strachu o własne lub czyjeś życie. Valerie się czegoś bała. I skoro zdołał to zauważyć, teraz na pewno jej nie zostawi. Nie po to los znów ich ze sobą zetknął, żeby zachowywali się jak obcy ludzie. Będzie walczył o Val, aż ona dostrzeże, że nie ma innej możliwości poza tą, że są sobie przeznaczeni. Albo dopóki Lucas nie stwierdzi, że jego ukochana jest wystarczająco szczęśliwa ze swoim mężem. Złamie mu serce ponownie, ale przynajmniej będzie wiedział, że jestbezpieczna.

***

Tego samego dnia Lucas miał spotkanie z przedstawicielami ratusza. Zamierzał porozmawiać z władzami o starej kamienicy, którą zobaczył już kilka lat temu. Wtedy dopiero przyjechał do Alover i w budynku mieszkali jeszcze lokatorzy. Teraz stała pusta, czekała na kupno. Lucas wyczuł, że to jego miejsce na ziemi i miejsce dla jego firmy. Trzeba tylko zrobić remont. Kamienica należała do miasta i przez to, że była zabytkowa, jej kupno nie było wcale takie proste. Ale teraz, gdy było go stać na taki wydatek, podjął ryzyko dla siebie i dla Inferno, swojej firmy powstałej zpasji.

Na spotkanie poszedł z Margaret, która zajmowała się promocją marki. Potrafiła przekonać niemal każdego do swoich racji, co Lucas bardzo cenił. Gdyby nie profesjonalizm dziewczyny, dawno by ją zwolnił, bo poza tym, że przynajmniej na razie jest niezastąpiona, cholernie go drażniła. Zaprowadzono ich do jednego zgabinetów.

Po kilkunastu sekundach wyszła z niego drobna blondynka i poprawiając spódnicę oraz włosy, zarumieniła się, widząc czekających gości. Palcami szybko powycierała rozmazaną wokół ust szminkę. Nie trzeba być orłem, żeby zrozumieć, co tam się działo, i Lucas i Margaret, chichocząc, zastanowili się, kto jest zadrzwiami.

– Pan Davies państwa przyjmie – oznajmiła iodchrząknęła.

– Oby nie tak ochoczo jak panią – wymamrotała Margaret, wchodząc do gabinetu pierwsza, bo Lucas jako dżentelmen puścił jąprzodem.

Mężczyzna czekający za biurkiem poprawiał krawat. Zerwał się z fotela i uśmiechnąłszeroko.

Jasne. Cieszysz się, że nas widzisz. Oczywiście.

Urocza blondyneczka przed chwilą musiała go nieźle ujeżdżać albo zrobić mu fantastyczną laskę, skoro jest takizadowolony.

– Przejdźmy do konkretów. – Lucasodetchnął.

Nie miał czasu ani ochoty na uprzejmości. Ten facet był podejrzany. Zbyt grzeczny i właził w dupę bez wazeliny. Lucas przez moment pomyślał o sekretarce, która z niewiadomych powodów zdecydowała się brać jego fiuta do ust. Musi mieć z tego jakąś korzyść albo po prostu koleś potrafi być bardzo przekonujący. Lucasowi zrobiło się żal Margaret negocjującej umowę z tym przedstawicielem ratusza mającym śliskie ręce, podczas gdy on myślał o kobiecie, która całkiem niespodziewanie ponownie zjawiła się w jegożyciu.

Nigdy nie wierzył w takie pierdoły jak przeznaczenie, ale poczuł, że los jest mu przychylny i jeśli teraz nie wykorzysta szansy, może stracić Valerie na zawsze. Tym razem mógłby to znieść o wiele gorzej niż kilka lat wstecz. Przyjrzy się jej życiu, mężowi, którego niedługo znajdzie, i przekona się, jak bardzo Valerie potrafi zatajać przed nimprawdę.

5

Valerie

Wiedziała, że to zły pomysł, żeby spotkać się z Lucasem. Tylko że sądziła, iż przestała już myśleć o nim w tak niepoprawny sposób jak kiedyś. Jak bardzo się pomyliła! Powinna była posłuchać intuicji podczas ich pierwszego spotkania i odejść od Lucasa najdalej, jak mogła. Sama wpadła w paszczę lwa. Co z tego, że teraz oboje bylidorośli?

Jestem mężatką, jestemmężatką…

Musiała sobie to powtarzać, żeby wrócić na właściwe tory. Zacisnęła palce na kubku gorącej czekolady. Adam miał jakieś przedłużające się spotkanie w ratuszu, więc postanowiła czekać na niego naganku.

Mimo iż na zewnątrz było coraz chłodniej, to lubiła siedzieć tutaj owinięta grubym kocem i patrzeć na przejeżdżające samochody i przechodzących ludzi. Czasem któryś z sąsiadów ją zauważył i pomachał albo zamienili kilka słów. Valerie brakowało takich zwykłych kontaktów z ludźmi. Kiedy wychodziła dokądś z Adamem i jego przyjaciółmi z pracy, odnosiła wrażenie, że spotykają się, bo wypada. Tak naprawdę nie miała nawet o czym rozmawiać z tymi ludźmi. Kompletnie nie znała się na tym, co mówili, a plotki ją nie interesowały. Z Suzie widywała się w pracy, później jej koleżanka spędzała czas ze swoimnarzeczonym.

Val uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie, jak następnego dnia po przyjęciu zorganizowanym dla firmy Lucasa, Suzie przyparła ją do muru i zmusiła domówienia.

***

– Przyjaciel z dawnych lat, co? – Suzie puściła do niej oko, uśmiechając się podnosem.

– No tak. – Val uniosła ramiona. – Nic nas nie łączyło, oprócz tego, że Lucas był kolegą mojegobrata.

– No wtedy może i was nic nie łączyło, ale teraz… – Suzie uniosła brwi. – Wyglądał, jakby chciał cię przelecieć nabarze.

– Suzie! – zawołała Valerie, patrząc wokoło. – Co tymówisz?!

– No tak. Znam się na facetach trochę lepiej niż ty, a już na pewno wiem, kiedy pieprzą cię wzrokiem. Wydaje mi się, że powinnaś skorzystać – mamrotała dziewczyna, przeglądającnotatnik.

– Suzie! Jestemmężatką.

Kobieta z hukiem zamknęła notatnik, zwęziła powieki i spojrzała naValerie.

– Widziałam was razem. Ciebie i Adama. Wydaje mi się, że więcej pasji i miłości ma w sobie młotek dogwoździa.

Valerie posmutniała, bo choć często zaprzeczała, że ona i Adam nie są dobraną parą, to jednak gdzieś w głębi duszy wiedziała, że to prawda. Teraz już nawet nie rozmawiali ze sobą, ale Val nigdy by go nie zdradziła. Przecież tyle mu zawdzięczała, a poza tym nie chciała rezygnować z małżeństwa przez jakiś jeden problem. Problem można rozwiązać i jeszcze mogą tworzyć zgranąparę.

– Słuchaj, Valerie. – Suzie położyła jej dłoń na ramieniu. – Na twoim miejscu odpowiedziałabym sobie na zajebiście ważne pytanie. Dlaczego wyszłaś za Adama? Nie nastawiam cię przeciwko niemu, choć nie lubię sukinsyna. Po prostu nie chcę, żebyś tkwiła w jakimś chorym związku, bo boisz się zmienić cokolwiek w swoim życiu. Wszyscy popełniamy błędy. Większe lub mniejsze. Zastanów się nadtym.

***

Val zacisnęła palce na kubku i odetchnęła. Czy naprawdę jej małżeństwo nie ma sensu? Po tamtej rozmowie w jej głowie zostało zasiane ziarnko niepewności. Ale był powód, dla którego wyszła za mąż za Adama. Była nim zauroczona, pomógł jej i w pewnym sensie widziała w nim swojego wybawcę. Miała nadzieję, że wielka miłość przyjdzie z czasem. Bo wydawało jej się, że jakaś miłość jest. Nie największa, ale chybabyła.

Jakim cudem zaprzeczam swoim uczuciom do Adama? To jasne, że go kocham! Zawsze wiedziałam, że wyjdę za mąż z wielkiej miłości. To normalne, że po jakimś czasie w związek wkrada się rutyna. Trzeba na nowo znaleźć tę iskrę i wszystko będzie w porządku. Prawda?

Jakby tego było mało, wspomnienia znów powróciły ze zdwojonąmocą.

***

Zdyszani wpadli do domu Lucasa w ostatniej chwili, zanim burza rozpętała się na dobre. Byli przemoczeni do suchej nitki, ale przynajmniej nie ścigały ichpioruny.

– Jestem cały mokry – zawołał Lucas. – I cholernie mizimno.

– Nie przeklinaj! – zestrofowała goVal.

– Siostra, błagam. – Joe sięzaśmiał.

No tak. W szkole musiała mu zwracać uwagę, ale w domu mogłaby dać sobie spokój. Chłopaki zaczęły się rozbierać i Valerie na widok nagiego torsu Lucasa na moment wstrzymała powietrze. Na Boga! Znali się wszyscy od małych szkrabów, przebywali ze sobą niemal codziennie. Dlaczego teraz pierś chłopaka aż tak zwróciła jej uwagę? Może dlatego, że mokra bardziej ukazywała jego mięśnie? A może dlatego, że spodnie zwisały nisko na biodrach i tylko centymetry tkaniny dzieliłyod…

Kroki brata idącego do łazienki wyrwały ją z zamyślenia i całe szczęście, bo Val niemal zaczęła do reszty rozbierać Lucasawzrokiem.

– Dam ci jakąś koszulkę, Val. – Słowa chłopaka dotarły do niej jakby z daleka. – Nie możesz zostać w swoich ubraniach, bo sięprzeziębisz.

Zaprowadził ją do swojego pokoju i na łóżku zostawił T-shirt. Nigdy w życiu nie widziała bardziej zabałaganionego miejsca, tylko uśmiechnęła się i pokręciła głową. Złapała za brzeg swojej bluzki i ściągnęła przez głowę. Mokry materiał odłożyła na materac i w