Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
87 osób interesuje się tą książką
Ślub byłego chłopaka z własną kuzynką? To mogło się przydarzyć tylko Matyldzie.
A żeby było weselej – wszyscy oczekują jej obecności. Pod presją rodziny oświadcza, że pojawi się z partnerem. Jest tylko jeden problem… ona go wymyśliła. Teraz wystarczy tylko go znaleźć. Ma niecały miesiąc, konto na portalu randkowym i wsparcie szalonej przyjaciółki.
Randki? Katastrofa za katastrofą.
Święta? Coraz bliżej.
Miłość? Może czai się tuż za rogiem, w śnieżnym Gdańsku?
Pełna uroku i świątecznej magii komedia romantyczna o tym, że czasem trzeba się zakochać w niewłaściwej osobie, żeby znaleźć tą właściwą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 96
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł: 12 randek do świąt
Autorka: Katarzyna Wit-Formela
Redakcja: Kachna Kraśnianka • krainyl.pl • @kachna.krasnianka
Korekta: Agata Marzec
Projekt i skład środka oraz okładki: Kachna Kraśnianka
ISBN 978-83-977286-0-8
Wydanie pierwsze
Cedry Małe, październik 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie oznacza naruszenie praw autorskich.
Kiedy dostajesz zaproszenie na ślub kuzynki, która wychodzi za twojego byłego chłopaka, czujesz, że świat zwariował. Dodatkowo cała rodzina wywiera na tobie presję, abyś zjawiła się na ceremonii. Tylko po co? I jak właściwie do tego mogło dojść?
Matylda właśnie w takich słowach mogłaby opisać swoje ostatnie tygodnie życia. Kiedy w marcu otrzymała zaproszenie na ślub najbardziej irytującej kuzynki Zośki, ledwie mogła ogarnąć, co się właśnie wokół niej wydarzyło. Ciągle czytała tę kartkę od nowa i nie wiedziała, o co właściwie chodzi. Słowa wryły się jej w pamięć.
Zofia Nowak i Konstanty Małolepszy rozpoczną wspólną drogę życia, ślubując sobie przed Bogiem miłość (tak, od pierwszego droższego prezentu, jaki od niej dostał), wierność (jaką, kurwa, wierność może ślubować ten popapraniec?)i wzajemny szacunek(halo? szacunek? On nawet nie wie, co to jest!)dwudziestego piątego grudnia dwa tysiące dwudziestego piątego roku o szesnastej, w kościele pod wezwaniem świętego Jana w Gdańsku. Na uroczystość tę mamy zaszczyt zaprosić Matyldę Norek wraz z osobą towarzyszącą.
Dopiero czytając po raz piętnasty, Mati była w stanie zareagować. Chyba nigdy w jej trzydziestopięcioletnim życiu nie analizowała jakiegoś zaproszenia tak długo. A jej reakcja polegała na szybkim telefonie do przyjaciółki. Na szczęście Dorota odebrała od razu.
– Zośka bierze ślub z Kostkiem – wypaliła od razu Matylda, nie zaszczycając przyjaciółki nawet przywitaniem czy zdawkowym pytaniem, co u niej słychać.
– Co?
– To, co usłyszałaś. Właśnie dostałam zaproszenie. Pobierają się w święta. Wyobrażasz to sobie? – paplała jak najęta, nie oczekując żadnej odpowiedzi. – Przecież to my mieliśmy takie plany. Idealny zimowy ślub. Mieli czelność mnie zaprosić. I to z osobą towarzyszącą.
– Co masz zamiar zrobić?
– Jak to co? Przecież to oczywiste, że nie pójdę – odpowiedziała. Ale jak się później okazało, wcale nie było to takie oczywiste dla jej rodziny.
Rodzice Matyldy, szanowani w środowisku lekarze, nie wyobrażali sobie, aby ich córka mogła nie pojawić się na uroczystości. Przecież będzie tam cała rodzina i śmietanka towarzyska. W końcu wszyscy mniej lub bardziej są związani ze środowiskiem lekarskim. No prawie wszyscy, bo właśnie Matylda wyłamała się z tej rodzinnej tradycji. Oczywiście składała papiery na medycynę, ale w tajemnicy przed rodzicami złożyła także na swój wymarzony kierunek studiów. I dostała się na oba. Jeden jedyny raz sprzeciwiła się rodzinie i postanowiła podążać za głosem serca. Przy jej ogromnym oburzeniu, zrezygnowała z medycyny i zaczęła studiować weterynarię. Z perspektywy czasu wiedziała, że podjęła najlepszą decyzję w życiu. Zdecydowanie bardziej wolała, aby jej pacjentami były zwierzęta niż ludzie.
Konstantego poznała przez rodziców. Mężczyzna pracował z nimi w jednej klinice. Był młodym, zdolnym, dobrze zapowiadającym się protetykiem. Od razu przypadli sobie z Matyldą do gustu, chociaż ona wtedy rzadko pojawiała się w domu, bo kończyła studia w Olsztynie. Mimo odległości ich relacja z każdym spotkaniem rozwijała się coraz bardziej i jeszcze przed jej obroną dyplomu zostali oficjalnie parą. Przez kilka lat nie widzieli poza sobą świata, przynajmniej tak wydawało się Mati. Każde z nich skupiało się także na karierze. Oboje byli bardzo ambitni. Wszystko zdawało się zmierzać w jedynym słusznym, zdaniem Matyldy, kierunku, czyli do zaręczyn. A w późniejszej perspektywie do ślubu i dzieci.
Może i wszystko potoczyłoby się zgodnie z oczekiwaniami kobiety, gdyby do Trójmiasta nie przeprowadziła się Zośka. Kuzynka Matyldy. Córka brata jej mamy. Rodzeństwo od dawna miało napięte relacje. Matka Matyldy, Honorata, była zazdrosna o to, jak dobrze prosperuje klinika medycyny estetycznej jej brata. Nigdy nie pogodziła się z faktem, że on odniósł większy sukces niż ona. Pewnie dlatego ciągle wymyślała nowe sposoby na zwiększenie zarobków w swojej klinice stomatologicznej. Jednak nie ma się co oszukiwać, takich pieniędzy jak przy medycynie estetycznej nie była w stanie zdobyć, mimo najszczerszych chęci.
Zofia również, ku rozczarowaniu swoich rodziców, została stomatologiem. Ukończyła prestiżowe studia w stolicy, później przez kilka lat pracowała za granicą, po czym nagle przeprowadziła się do Trójmiasta. Matylda dziwiła się, że jej kuzynka została stomatologiem. Patrząc na jej wygląd, zdecydowanie powinna pójść w kierunku medycyny estetycznej. Byłaby wiarygodna, bo przetestowała na sobie mnóstwo zabiegów. Konstanty zawsze powtarzał, że ceni sobie w Matyldzie jej naturalną urodę i nienachalny wdzięk. Tego na pewno nie można było powiedzieć o Zośce. Dziewczyny rywalizowały ze sobą, od kiedy Mati była w stanie sięgnąć pamięcią. Ich współzawodnictwo zaczęło się chyba jeszcze w okresie prenatalnym. Mama Matyldy miała termin porodu na lipiec, mama Zosi – na sierpień, ale to właśnie ona pojawiła się pierwsza na świecie, potężnym wrzaskiem informując wszystkich zebranych, że wygrała ten wyścig. Kuzynka urodziła się tydzień po niej. Następnie, mimo że nikt tego nigdy głośno nie powiedział, między dziewczynami toczyła się ostra rywalizacja. O to, która ma ładniejsze zabawki, zrobiła wcześniej pierwszy krok czy powiedziała pierwsze słowo. Z każdym kolejnym rokiem konkurowanie stawało się coraz poważniejsze, a antypatia między dziewczętami się pogłębiała. Pewnie ich rodzice nawet nie zdawali sobie sprawy, jak wielką krzywdę wyrządzają dziewczynom, które nie były w stanie się polubić, nawet gdyby chciały.
Kiedy nieco ponad rok temu Konstanty zasugerował Matyldzie, by powiększyła sobie usta, wybuchnęła gromkim śmiechem. Nie, nie była przeciwniczką medycyny estetycznej, ale uważała, że trzeba znać umiar i ona ma jeszcze czas, by poddawać się jakimkolwiek zabiegom. Jej matka natomiast sabotowała klinikę brata i ostrzykiwała się u jego największego konkurenta w stolicy.
Matylda nigdy nie rozumiała tej ich rywalizacji, mimo że coś bardzo podobnego działo się wiecznie między nią a Zośką. Ale może one tylko powielały wcześniejszy schemat, który zapoczątkowali ich rodzice? Nic nigdy nie jest tak proste, jak się wydaje.
Od czasu otrzymania zaproszenia na ślub, Matylda próbowała sobie jakoś ułożyć to w głowie. Nie rozumiała, co mogło się wydarzyć, że jej były partner tak szybko postanowił stanąć na ślubnym kobiercu z jej kuzynką. Przecież oni byli ze sobą ponad dziesięć lat, a na jej palcu nawet nie pojawił się pierścionek zaręczynowy. A tutaj kilka miesięcy i już ślub? Matylda nawet nie wiedziała, że się zaręczyli. Ciekawe, kiedy to miało miejsce… Młoda kobieta usiłowała wymyślić jakiś powód, przez który nie będzie w stanie uczestniczyć w ceremonii. Dorota, jej najlepsza przyjaciółka, z którą rok temu otworzyła klinikę weterynaryjną, doradziła jej, aby po prostu na cały okres świąteczno-noworoczny wyjechała za granicę. Ale gdy Mati zasugerowała coś takiego matce, to spotkała się z ostrą krytyką, że przecież nie może spędzać świąt z dala od rodziny. Było w tym trochę racji. Z uwagi na wieczne zabieganie wszystkich członków rodziny, okres bożonarodzeniowy był tym, gdy można było się łatwiej spotkać i porozmawiać. Czasem nawet obywało się bez kłótni i pretensji. Zazwyczaj do podania sałatek. Potem rodzice przypominali Matyldzie, że jest niewdzięczna i nie wykorzystała szansy od losu, by zostać cenionym lekarzem, tylko zajęła się „jakimiś pchlarzami”. A przecież nazwisko Norek w świecie lekarskim tak dużo znaczy.
Był sobotni poranek. Matylda znowu obudziła się z bólem głowy. Po raz kolejny śnili się jej Konstanty i Zośka. Moment, gdy się o nich dowiedziała, od miesięcy wracał do niej w snach. Cała sytuacja miała miejsce podczas rodzinnego zjazdu z okazji trzydziestej piątej rocznicy ślubu rodziców kuzynki. Impreza odbywała się w jednym z luksusowych hoteli w stolicy. Matylda oczywiście wybrała się na to wydarzenie wraz ze swoim partnerem. Była z Kostkiem kilkanaście lat i coraz częściej myślała o tym, że chciałaby założyć z nim rodzinę. Jednak niedługo po obiedzie on gdzieś jej zniknął. Niezbyt się tym przejęła. Zawsze dawali sobie dość dużą swobodę, nie musieli spędzać ze sobą każdej wolnej chwili. Dlatego niczego nie podejrzewając, wdała się w dyskusję z jedną z dalekich ciotek. Dopiero po pewnym czasie podszedł do niej postawny mężczyzna, mniej więcej w jej wieku.
– Możemy porozmawiać? – zapytał, nie zważając na to, że kobieta jest w trakcie konwersacji z kimś innym.
– Okej – odpowiedziała z wyraźną rezerwą. – Przepraszam – zwróciła się do ciotki i powolnym krokiem udała w ustronne miejsce za nim. Nie znała go, pewnie był czyjąś osobą towarzyszącą.
– Wiesz co nas łączy? – zapytał, czym całkowicie ją zaskoczył.
– Nie.
– To, że nasi partnerzy właśnie nas zdradzają – odpowiedział spokojnie, przyglądając się jej uważnie.
Matylda zamrugała kilkukrotnie, bo sens słów, które właśnie powiedział mężczyzna, nie chciał do niej dotrzeć. Przecież Kostek nie mógł jej czegoś takiego zrobić. Żadne z nich nie miało dostatecznie dużo czasu, aby wdać się w romans.
– O czym ty mówisz? – zapytała całkowicie skołowana.
– Twój Konstanty właśnie bzyka moją dziewczynę – wyjaśnił mężczyzna najprościej, jak umiał.
– Nie rozumiem – wyszeptała. W tym momencie twarz dziewczyny okazywała jedynie wielkie zaskoczenie i szok.
Najwidoczniej cierpliwość mężczyzny dobiegła końca, bo chwycił Matyldę za ramię i poprowadził w stronę jednego z pokoi, które były przeznaczone dla gości. Nim do Matyldy dotarło, czyj to pokój, została wepchnięta do pomieszczenia.
Ten obraz wyrył się w jej pamięci i zapewne zostanie tam na zawsze. Jej partner klęczący przed łóżkiem z głową między kobiecymi udami. Udami, których zawsze zazdrościła swojej kuzynce.
– Serio, Konstanty? – Tylko na tyle było ją stać, zanim z płaczem wybiegła z pokoju. Była zdruzgotana, poniżona i nie wiedziała, co powinna dalej zrobić. Nic nikomu nie mówiąc, po prostu pobiegła do samochodu i wróciła do Gdańska. Do rodziców zadzwoniła dopiero w połowie drogi. Nigdy wcześniej i nigdy później nie złamała tylu przepisów ruchu drogowego co wtedy.
Nawet po tylu miesiącach to wydarzenie nieustannie powracało do niej w snach. Z każdym kolejnym dniem liczyła na to, że już uporała się z tym upokarzającym rozstaniem. A potem pojawiał się znowu ten sen i wszystko wracało do niej ze zdwojoną siłą. Wierzyła, że gdy wreszcie cała ta sprawa będzie za nią, to ten sen na zawsze ją opuści.
Niestety mijał miesiąc za miesiącem, a ona wciąż nocami wracała do tego strasznego wydarzenia.
Rozdział I Gdy ex zaprasza na ślub
