Ebook i audiobook dostępne w abonamencie bez dopłat od 07.10.2025
Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł
Podczas parapetówki u znajomych Irena poznaje Radka. O niej mówi się, że jest śliczną, zawsze uśmiechniętą optymistką. On ma reputację gbura. Jako jedyni samotni w towarzystwie stają się celem żartów przyjaciół. Irena żartuje, że randki byłyby fajniejsze, gdyby nie trzeba było podczas nich rozmawiać. Radek podchwytuje pomysł – proponuje kolację w milczeniu.
Czy można się spotykać i nie zamienić ani słowa? Czy cisza też potrafi zbliżać?
„Wszystkie nasze pory roku” to opowieść o tym, że piękna kobieta nie zawsze ma łatwiej, a milczący mężczyzna niekoniecznie nie ma nic do powiedzenia. To historia o mylnych ocenach, trudnych emocjach i wewnętrznych przemianach. Bo życie, jak natura, ma swoje pory roku. Bywa słoneczne, bywa deszczowe – ale zawsze warto poczekać na promień słońca.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 240
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Jagoda Wochlik, 2025
Copyright © by Grupa Wydawnicza FILIA, 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2025
Projekt okładki: Tomasz Dobrenko © GIFTKING
Redakcja: Katarzyna Wojtas
Korekta: Olga Smolec-Kmoch, Jarosław Lipski
Skład i łamanie: Dariusz Nowacki
PR & marketing: Anna Apanas
ISBN: 978-83-8402-536-9
Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.
Wszystkim, którzy w jakiś sposób teraz cierpią. Mam nadzieję, że wkrótce odnajdziecie promień słońca na swojej ścieżce
Zbyt ona piękna, zbyt mądra zarazem. Zbyt mądrze piękna, stąd istnym jest głazem.
William Shakespeare, Romeo i Julia
Piękno, mądrość i sprawiedliwość mieszczą się w tym tylko, co jest rozdarte.
Italo Calvino, Wicehrabia przepołowiony
Mieszkanie było przepiękne. Naprawdę. Przede wszystkim zwracała uwagę oszklona ściana znajdująca się naprzeciw wejścia, tak że gość od razu widział taras i rysującą się za nim panoramę Poznania, w tej chwili wciąż jeszcze rozświetlonego wczesnoletnim słońcem. Kiedy to zobaczyła, zaparło jej dech. A dalej było tylko lepiej. Paweł wprowadził ją z holu do dużej otwartej przestrzeni. Na środku stała kanapa, na ścianie wisiał duży telewizor, w głębi, po prawej, ulokowany był aneks kuchenny i duży, rozłożony stół. Kasia krzątała się po kuchni, szykując się na przyjęcie gości.
Podała Pawłowi przyniesiony prezent (kupiła im dobre wino i roślinkę doniczkową, bo jej przyjaciółka była miłośniczką kwiatów), a potem powiesiła marynarkę na oparciu krzesła i natychmiast podeszła do wyspy kuchennej.
– W czym jeszcze ci pomóc? – zapytała.
Kasia uśmiechnęła się do niej.
– Ach ten twój nawyk bycia potrzebną… – Westchnęła i ponieważ miała ręce zajęte kurczakiem, którego właśnie panierowała, ruchem głowy wskazała jej odkorkowane wino. – Nalej sobie wina i po prostu poczekaj na resztę, wszystko już prawie gotowe.
Nie dała się dwa razy prosić. Spełniła polecenie przyjaciółki i napełniła swój kieliszek do połowy, a potem podeszła do ogromnego okna, by obejrzeć rysującą się za nim panoramę miasta.
– I co sądzisz?
– Miło ze strony waszych rodziców, że dorzucili się do takiego pięknego lokum.
Kiedy się odwróciła, Paweł akurat podchodził do Kasi. Stanął za nią, wziął ją w objęcia i pocałował w kark. Przyjaciółka zaśmiała się uszczęśliwiona.
Odwróciła wzrok. Nie chciała być intruzem, który wcinał się w czyjąś intymną chwilę.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Paweł otworzył, wpuszczając do środka kolejnych gości.
Pomachała im na przywitanie. Patrząc, jak zdejmują buty, zastanawiała się, czy też tak mocno się zmieniła. Na studiach Alicja nigdy się nie malowała i zawsze nosiła ubrania, które wydawały się o rozmiar za duże. Teraz wkładała głównie dopasowane (a może nawet nieco zbyt ciasne) kostiumy. Dziewczyna, która planowała przez rok po studiach podróżować po świecie, zarabiając jako barmanka, i jak nikt inny znała się na drinkach, ostatecznie została protokolantką sądową. Lubiły się, ale też bez przesady, nie były wielkimi przyjaciółkami. Łączyło je to, że obie kochały Kasię, więc jeszcze w czasie studiów zawarły pakt o nieagresji. Mąż Alicji, Sebastian, absolwent poznańskiej AWF, ostatecznie otworzył swoją szkołę karate i doskonale sprawdzał się, o dziwo, przede wszystkim jako trener grupy pięciolatków, z którą co rusz jeździł na zawody to tu, to tam i – co jeszcze dziwniejsze – zdobywał medale.
Byli zatem już wszyscy.
Początkowo mieszkali we czwórkę. Ona i Kasia w jednym pokoju, Sebastian i Alicja, którzy już wtedy byli parą, w drugim. Jednak na trzecim roku wszystko się zmieniło. Kasia poznała Pawła i od tego momentu ona już zawsze miała być w tej grupie piątym kołem u wozu. Zabierali ją ze sobą, owszem. Jeździli wspólnie na letnie wycieczki w góry, wyjazdy zagraniczne, chodzili do kina, pubu lub restauracji. Niby byli paczką, ale ewidentnie nie pasowała w tym równaniu. Zawsze dwie pary i ona.
Ucałowała powietrze dookoła policzków Alicji. Ciążowy brzuszek dawnej koleżanki wyraźnie się już rysował, więc natychmiast poczuła się winna z powodu kieliszka wina, który wciąż jeszcze trzymała w dłoni. Sebastian zamknął ją w niedźwiedzim uścisku. Zawsze był zbyt wylewny. Zarówno jej zdaniem, jak i zdaniem jego własnej żony. Alicja i Sebastian pobrali się zaraz po studiach. Będą więc niedługo obchodzić siódmą rocznicę ślubu. Kasia i Paweł mieli się pobrać jeszcze tej jesieni.
Dwie pary i ona. Piąte koło u wozu. Upiła łyk wina, co zrobiła chyba nieco zbyt ostentacyjnie, bo Alicja posłała jej mrożące krew w żyłach spojrzenie. A może chodziło o to, że miała ciążowe wahania nastrojów? Wzruszyła ramionami. Bardziej do siebie niż do Alicji, ale dawna koleżanka odebrała to chyba jako atak na siebie, bo głośno i wyraźnie prychnęła. I właśnie wtedy dzwonek zadzwonił po raz kolejny.
– Czekamy jeszcze na kogoś? – zdziwiła się Alicja.
– Na mojego przyjaciela – odpowiedział Paweł i ruszył do drzwi.
Wciąż stała przy oknie balkonowym, gdzie wróciła po przywitaniu się z Alicją i Sebastianem, więc choć dzieliła ich cała długość mieszkania, nie mogła go nie spostrzec. Był wysoki, ale miał w sobie coś „miśkowatego”, jak wszyscy ci mężczyźni, którzy wydawali jej się zbyt łagodni. Odetchnęła. Oceniła go jako niegroźnego. Paweł wprowadził go do salonu i przedstawił:
– Ej, ludzie, to jest mój najlepszy przyjaciel, Radomir, ale…
Całe towarzystwo, poza Kasią, która poznała najlepszego kumpla przyszłego męża dużo wcześniej, parsknęło śmiechem. Ona też nie mogła się powstrzymać, choć przecież właśnie ona powinna doskonale wiedzieć, że nie należy wyśmiewać się z głupich pomysłów niczyich rodziców.
– Mówcie mu Radek – dokończył Paweł, niezrażony ich reakcją.
* * *
Do windy razem z nim wsiedli rozbawiona kobieta i facet z rozwichrzonymi włosami. Wyglądał, jakby przed chwilą stawiał czoła solidnemu wiatrowi, ale nic takiego nie mogło mieć miejsca. Było ciepło. Na niebie ani jednej chmurki. Właśnie rozpoczynał się czerwiec. Wyjątkowo piękny i słoneczny. Kobieta chciała wcisnąć guzik, ale okazało się, że para zmierza najwidoczniej na to samo piętro co on.
– Kiedy odwiedzimy twoich rodziców? – dopytywał mężczyzna, nie zważając na to, że jest z nimi w windzie.
– Zapytał człowiek, który przez kilka tygodni od powrotu do Polski nie powiedział własnej matce, że wrócił – mruknęła w odpowiedzi kobieta.
– Co nie zmienia faktu, że chciałbym utrzymywać dobre relacje z teściową.
– Moja mama nie jest twoją teściową!
– Ale będzie.
– Jesteś zbyt pewny siebie.
– W tym tygodniu dostałem ofertę napisania muzyki do Wiedźmina 4, uważasz, że nie mam prawa być pewny siebie?
Kobieta westchnęła.
– Co racja, to racja. Ale… dla mnie będziesz guru, dopiero gdy dostaniesz propozycję od Disneya.
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Albo do filmu, w którym będzie grała Emma Stone – dodała po namyśle kobieta.
– Przyjmuję zakład.
„Co za ludzie tu mieszkają?”, zaczął się zastanawiać, zadziwiony ich rozmową.
Wysiedli z windy. Młoda para otworzyła drzwi po sąsiedzku, weszła do środka i zniknęła. On zadzwonił pod dwójkę, do drzwi Kasi i Pawła. Przyjaciel wpuścił go do środka, przywitał serdecznie i zaczął przedstawiać ludziom obecnym w mieszkaniu. Kasia, której podał przyniesione kwiaty, krzątała się po kuchni, przy zrobionym przez niego stole siedziała już inna para, jak powiedział Paweł, Alicja i Sebastian, ledwie rzucił na nich okiem, natomiast o framugę wyjścia na taras oparta była kobieta, która leniwie obracała w dłoni kieliszek z winem.
– A to Ha-ri, nasza grupowa ślicznotka.
Kobieta drgnęła i odwróciła się. Uśmiechnęła się i pomachała do niego. Paweł miał rację. Była piękna. Miała jasną, pełną blasku cerę, lśniące kruczoczarne włosy i szare oczy. Ubrana była w żółtą sukienkę w białe kwiaty. Wyglądała w niej bardzo wesoło.
Był przekonany, że Paweł jeszcze coś doda. Przyjaciel jednak zaczął pogawędkę z małżeństwem przy stole. „Dlaczego Ha-ri?”, zastanawiał się bezwiednie. „To imię czy przezwisko? Pewnie przezwisko”. Jedyna Ha-ri, jaka przychodziła mu do głowy, to Mata Hari. Słynna uwodzicielska kobieta szpieg. Czy „ślicznotka” otrzymała swoje przezwisko na cześć Maty Hari? Był ciekaw.
Kobieta oderwała się od okna i usiadła naprzeciwko niego przy stole. Choć od czasu do czasu odpowiadała na pytania, wydała mu się nieobecna duchem. Wciąż się uśmiechała, ale miał wrażenie, że jest w niej coś smutnego. W pewnym momencie zerwała się od stołu i pomogła Kasi w stawianiu na nim kolejnych talerzy i półmisków. Kiedy skończyły, Kasia wychyliła się do niej i posłała jej buziaka.
– Dziękuję, żonko.
– Biedna Ha-ri, kiedy wyjdziesz za mąż, zapłacze się na śmierć, że ją rzuciłaś. – Zaśmiał się mężczyzna, którego Paweł przedstawił jako Sebastiana.
– Musisz sobie wreszcie kogoś znaleźć – stwierdziła jego żona, zwracając się do kobiety.
Ha-ri w odpowiedzi mrugnęła do swojej ciężarnej przyjaciółki.
– Byłam żoną, teraz będę kochanką, wielkie rzeczy. – Najwidoczniej nie przeszkadzało jej, że towarzystwo stroi sobie z niej żarty.
Kiedy temat zszedł na ślub Pawła i Kasi, a potem na ich podróż poślubną, wyłączyła się. Od czasu do czasu obracała bezwiednie nóżką kieliszka. Czy to możliwe, że naprawdę kochała Kasię? Radek przeszukał pamięć. Kiedy Paweł poprosił go, aby został jego drużbą, wspomniał, że drugim świadkiem będzie Irena, najlepsza przyjaciółka Kasi. Ale tak właśnie wtedy o niej powiedział. Irena. Nie Ha-ri. Czy to możliwe? Czy naprzeciwko niego siedziała właśnie Irena? Czy Ha-ri to Irena?
Ze wszystkich sił starał się nie wyłączyć, kiedy Alicja zaczęła opowiadać o remoncie mieszkania i szykowaniu pokoju dla dziecka. Nudził się niemiłosiernie. Nic go nie łączyło z tymi ludźmi. Z nikim z nich. Nawet Kasia, choć spotkali się kilka razy wcześniej i starał się ją polubić, pozostała dla niego obcą osobą. Alicja skarżyła się, że dziecko jest tak obrócone, że wciąż jeszcze nie znają płci, a ona tak strasznie chciałaby już wiedzieć. Przez myśl przeszło mu, by zaproponować, że zrobi łóżeczko dla ich potomka, ale na szczęście w porę ugryzł się w język. Chwycił karafkę z wodą i nalał sobie. Zanim ją odstawił, przypomniał sobie o dobrych manierach i delikatnie zamachał naczyniem w stronę swojej sąsiadki z naprzeciwka. Drgnęła i odmówiła delikatnym ruchem głowy.
– A co z tobą? – zapytał Paweł. – Ha-ri? – dodał, kiedy nie uzyskał odpowiedzi.
– W jakim sensie? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, wychylając się do Pawła, ponieważ siedzieli po tej samej stronie stołu i najwyraźniej nie widziała go dobrze.
– Jak długo jeszcze zamierzasz być sama?
– Przecież znasz odpowiedź. Zawsze będę sama – stwierdziła kobieta, a pewność w jej głosie zaskoczyła Radka.
Alicja się zaśmiała.
– Jak to szło? Ta twoja stara śpiewka? Zbyt jesteś piękna, zbyt mądra zarazem. Zbyt mądrze piękna, dlatego istnym jesteś głazem? Daj spokój. – Kobieta machnęła ręką. – Dawno już skończyliśmy studia, lata lecą…
Skąd on to znał? Przecież nie słyszał tych słów po raz pierwszy. Czy Paweł opowiadał mu kiedykolwiek o Ha-ri? Nie, na pewno nie, zapamiętałby takie przezwisko.
– Dodaj, że zegar biologiczny tyka i powinnam się pośpieszyć – odpowiedziała tamta, wzdychając.
– Romeo i Julia! – Olśniło go.
Całe towarzystwo popatrzyło na niego zdziwione. Speszył się.
– To cytat z Romea i Julii – bąknął.
Jego sąsiadka posłała mu zdziwione spojrzenie, nic jednak nie powiedziała.
Kasia zaczęła się śmiać.
– No proszę, proszę, Ha-ri! Ktoś cię rozszyfrował. – Po tych słowach uśmiechnęła się do przyjaciółki. – To bardzo w twoim stylu. Tłumaczyć to, że się nie zakochasz, cytatem z jednej z najsłynniejszych historii miłosnych na świecie.
Kobieta wzruszyła ramionami.
– Sama pomyśl – zwróciła się do Kasi. – Umrzeć z miłości. Czy to nie jest marnotrawstwo życia?
– My nie o tym. – Nie dała się zbyć Alicja. – Ha-ri, starzejesz się. Twoja uroda przeminie…
Kobieta dotknęła dłońmi obojczyków. Udawała przestrach.
– Naprawdę? Dzięki Bogu!
Paweł popatrzył na nią krytycznie.
– Ala ma rację. Co wtedy zrobisz? Gdy przestaniesz być piękna? Teraz czerpiesz z tego profity. Ludzie ci ustępują, oglądają się za tobą, są dla ciebie milsi…
Kasia szturchnęła go w bok.
Radek zastanawiał się, jak wygląda relacja tej trójki. To, co Paweł powiedział, właściwie było niemiłe. Sugerował, że Ha-ri zupełnie świadomie wykorzystuje swoją urodę, by osiągać korzyści. Czy taka rzeczywiście była? Nie znał jej, ale nie wyglądała mu na wyrachowaną osobę. Ale właśnie… „nie wyglądała”. Może myślał tak, bo była śliczna? Tylko że Paweł… dlaczego świadomie był dla niej niemiły? Czy tak naprawdę nie lubił Ha-ri? Był o nią zazdrosny? Ha-ri i on mierzyli się teraz spojrzeniami.
– Czekam na ten dzień.
– Ach tak?
– Tak.
– Dlaczego?
– Bo kiedy przestanę być piękna, nikt już nie będzie widział we mnie kogoś, kim nie jestem. Będę mogła być już tylko sobą. – Pomyślał, że w tej odpowiedzi jest coś smutnego. Sięgnęła po kieliszek z winem i upiła łyk. – Naprawdę, nie mogę się doczekać.
– Póki co nadal wyglądasz jak obrazek, więc nie masz się o co martwić – wyrwało się Sebastianowi.
– Widzisz. – Klasnęła w dłonie, jakby udało jej się udowodnić swoje. – Dziękuję, Sebastianie, na ciebie zawsze można liczyć. Zobacz, wciąż cieszę się tym samym, niechcianym, zainteresowaniem – stwierdziła, znów zwracając się do Pawła.
Alicja była wyraźnie zła, a Sebastian poczerwieniał.
– Jesteś zbyt pewna siebie – burknęła.
– Wiem. – Ha-ri wzruszyła ramionami. – Nadmierna pewność siebie u kobiety jest zbrodnią. Zatem przyznaję się, jestem winna. – Wyraźnie grała. Wyolbrzymiała gesty, mrugała rzęsami. Drażniła się z Alicją. – Nie wiem, dlaczego tak bardzo przeszkadza wam mój styl życia, co? Najpierw na studiach robiliście sobie zakłady o moje nieczułe serce, przedstawiając mi kolejnych kolesi i obstawiając, kto zgarnie pulę, gdy wreszcie się zakocham…
Sebastian się zakrztusił, Alicja zamrugała, Kasia zatrzymała się z widelcem w połowie drogi do ust.
– Wiedziałaś? – wyrwało się Pawłowi.
Wzruszyła ramionami.
– Oczywiście, jestem ładna, ale nie głupia. – Puściła do niego oko. – Całkiem długo mnie to bawiło. Czasem w grę wchodził darmowy posiłek, a w tamtym momencie to nie było bez znaczenia, bo zawsze byłam pod kreską.
Ha-ri wyraźnie się z nimi droczyła. To wszystko… było dziwne. Nie rozumiał, co chciała osiągnąć. I nie wiedział, czy żartowała, czy mówiła poważnie. Wyraźnie jednak była w tej rozmowie górą.
– A pamiętacie Tomka?
– Mojego kumpla Tomka z sekcji karate? – zainteresował się Sebastian.
– Tak, właśnie jego. Na randkę z nim pożyczyłam od siostry różową perukę. Gdybyście widzieli jego minę… A on się w sumie okazał miłym gościem… A Jacek…
– Zapomniałam, że umówiłam cię z moim kolegą z roku. – Kasia wyglądała na naprawdę zaskoczoną.
– Tak, spotkaliśmy się pod waszą uczelnią. Wtedy też trochę przeszarżowałam. Ten makijaż… – Ha-ri aż się wzdrygnęła. – Umalowałam się, jakbym pilnowała lasu.
– Pilnowała lasu? – Nie zrozumiała Alicja.
– Mówi o najstarszym zawodzie świata – wyjaśnił jej mąż.
– Tak czy siak, Jacek wtedy bardzo urósł w oczach innej waszej koleżanki z grupy… Asi… – kontynuowała Ha-ri.
– Basi! Ożenił się z Basią. – Kasia popatrzyła na przyjaciółkę ze zdziwieniem.
– Sama widzisz. Niektórzy z nich odnosili korzyści ze spotkań ze mną. Dla mnie to też była swego rodzaju rozrywka. Czego tu żałować? Choć po latach w sumie uważam, że pula powinna należeć do mnie.
– A to dlaczego? – zaciekawił się Sebastian, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
– Bo to ja wygrałam. Wciąż jestem sama. A wy zazdrościcie, przyznajcie się, nikomu nie powiem.
Kasia popatrzyła na nią z troską.
– Po prostu za bardzo cię lubimy… I nie chcielibyśmy, żebyś skończyła sama.
Ha-ri uśmiechnęła się.
– W twoich ustach podsumowanie mojego życia brzmi tak strasznie. Tymczasem mnie to odpowiada.
– Jak by nie patrzeć. – Alicja z zadowoleniem dotknęła swojego ciążowego brzuszka, pewnie próbując sobie zrekompensować to, że jej mąż przed chwilą w jej obecności powiedział o innej kobiecie, że jest piękna. – Długoterminowo związek to same korzyści.
– Ach tak? – Ha-ri znów upiła wina. – A jakie? Chętnie posłucham.
– Jasne – poparła Alicję Kasia. – Kiedy wracasz do domu, masz komu opowiedzieć, jak ci minął dzień.
– Ponarzekać na szefa.
– Obejrzeć film.
– Pożalić się, jak ci ciężko.
Towarzystwo dobrą chwilę prześcigało się w kolejnych przykładach.
– To wszystko mogłabym powiedzieć też psu – stwierdziła Ha-ri. – Do reszty, moje kochane, zatrudnia się fachowców, jeśli nie ma się męża.
– Mężowi nie musisz płacić – zaśmiała się Alicja.
– Jesteś pewna? Jestem przekonana, że spłacasz swój dług, tylko w innej walucie.
Paweł prawie się zakrztusił, Kasia parsknęła śmiechem.
W odpowiedzi na ich reakcję mrugnęła do nich.
– Nie wiem, o co wam chodzi. Miałam na myśli gotowanie obiadów.
– Z psem nie wejdziesz w dialog! – naskoczyła na nią Alicja.
– I nie pójdziesz do łóżka. – Kasia natomiast nawiązała do drugiego argumentu.
– I są jeszcze dzieci. – Sebastian także włączył się do rozmowy.
Ha-ri westchnęła.
– Wychowywałam dziecko, zanim ty w ogóle pomyślałeś, że chcesz je mieć – zwróciła się do Sebastiana. – Zapomniałeś?
Sebastian nic już nie powiedział, natomiast Radek żałował, że nikt nie pociągnął tematu. Czyżby Ha-ri była samotną matką? Jakim sposobem, skoro wygląda na to, że zawsze była sama?
– To co, może jednak? – zapytał Paweł.
– Co jednak? Chcesz mi kupić psa na następne urodziny? Czy zapłacić za kolejnego fachowca, gdy będę go potrzebować? – droczyła się z nim Ha-ri.
– No… każde z nas ma jakichś samotnych znajomych. Na przykład ten nowy trener sekcji starszaków u Sebastiana. – Paweł nie ustępował.
Kasia, Alicja i Sebastian pokiwali skwapliwie głowami. Zniecierpliwiona Ha-ri przewróciła oczami.
– Och, proszę bardzo. – Zastanowiła się. – Pobawcie się, pozwalam wam. Po kandydacie na głowę. W sumie czterech. Po jednym w tygodniu. Teraz jesteście już dorośli, więc po tysiaka na głowę. Rozstrzygniemy sprawę w ciągu miesiąca. Jeśli się nie zakocham, to ja zgarniam pulę. Co wy na to? Jestem już dużą dziewczynką, więc sama zapłacę za swoją kolację. W sumie… mogę mieć nawet gest i jako kobieta współczesna i wyzwolona zapłacę za oba posiłki – żartowała.
Kasia się zaśmiała. Alicja natomiast wyglądała na rozzłoszczoną.
– To byłby numer – stwierdziła Kasia.
– Jesteś niemożliwa. Dlaczego mam wrażenie, że bawisz się naszym kosztem? – zaatakowała ją Alicja.
Radek też nie mógł pozbyć się tego wrażenia.
– A co, mam płakać? Albo biernie pozwalać, żebyście to wy bawili się moim? Ale odsuńmy żarty na bok. Przydałyby mi się pieniądze. Rzuciłam tę propozycję zupełnie na serio.
Paweł popatrzył na nią poważnie.
– Taka jesteś pewna, że się nie zakochasz? – Znów zmierzyli się wzrokiem.
– Oczywiście. Mówisz, jakbyś mnie nie znał. Jestem o to zupełnie spokojna. Tylko bym się wkurzała… Pierwsze randki. Te wszystkie zapoznawcze rozmowy. O pogodzie, o zainteresowaniach. – Aż się wzdrygnęła. – Okropność. Marzyłaby mi się kolacja, przy której w ogóle nie trzeba rozmawiać. Taka, podczas której nie musiałabym powiedzieć ani słowa! To byłaby idealna pierwsza randka, nie uważacie?
– To dopiero byłoby straszne. – Alicja upiła łyk wody. – Siedzieć naprzeciwko siebie i nic nie mówić? Mam ciarki na samą myśl.
Radek zastanowił się nad tym. Czy to naprawdę byłoby takie okropne? Mimo że słowa kobiety o dziwnym przezwisku, były tylko żartem, elementem droczenia się z dawnymi przyjaciółmi, nie był do końca przekonany, że pomysł był kompletnie nietrafiony. Siedzieć naprzeciwko siebie i nie musieć podtrzymywać rozmowy. W tym pomyśle było coś szalonego, a zarazem… wyzwalającego.
– A lepiej siedzieć przy stole i czuć się jak w polskiej wersji Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie? – ciągnęła Ha-ri, wyrywając go z zamyślenia. – Gdy wszyscy udają, że dobrze się bawią?
– Jeszcze dodaj „jak dziś” – zaśmiał się Paweł.
– Nie kuś. – Ha-ri mrugnęła w odpowiedzi. – Bo jeszcze ulegnę.
– A co, gdybyś się jednak zakochała? – naciskała Alicja.
Kobieta naprzeciwko niego wzruszyła ramionami.
– Tak czy siak, wygrałabym, prawda? Albo jestem cztery tysiaki do przodu, dokładam oszczędności i lecę wreszcie do Korei, albo poznaję miłość swojego życia, a któreś z was zgarnia pulę i cieszy się pieniędzmi. Co można mieć za cztery tysiące? Telewizor? Rowerek treningowy? Wypasiony wózek dla potomka?
Alicja popatrzyła na nią z niedowierzaniem.
– Wciąż trzymasz się tego nierealnego marzenia? – Zaśmiała się.
Przyjaciółka Kasi wbiła w nią spojrzenie.
– Uważasz je za nierealne – podkreśliła to słowo – dlatego że tak długo się już go trzymam, czy dlatego że nie stać mnie na jego realizację? – zapytała, a w jej głosie pojawiły się chłodniejsze tony.
Kasia, wyczuwając napiętą atmosferę, spróbowała nieco zmienić temat:
– Wiesz, w sumie… Może zgodziłabym się na twoją propozycję, gdybym nie sądziła, że przemawia przez ciebie alkohol.
– Bez przesady, nigdy nie wypiłam tyle, by nie wiedzieć, co mówię i komu – stwierdziła z pewnością w głosie Ha-ri. – Nikt się nie upija połową kieliszka.
– Zwłaszcza ty – mruknął Sebastian.
– Ja tam lubię moje pieniądze – powiedziała Alicja. – Przypuszczam, że wygrałabyś, więc pasuję.
Kasia popatrzyła na swoją przyjaciółkę i zupełnie nieoczekiwanie zmieniła temat:
– Specjalnie zaprojektowałam salon tak, żebyśmy miały dużo miejsca do tańca – zwróciła się do Ha-ri. Zanim ta coś odpowiedziała, poderwała się od stołu, podeszła do niej szybkim krokiem, wzięła ją za ręce i w zasadzie wyciągnęła zza stołu.
– Żartujesz? Teraz?
– Wypróbujmy… W dawnych czasach ciągle tańczyłyśmy.
– Pamiętam – potwierdziła Alicja. Uderzyła męża w ramię. – Podaj mi jej torebkę.
– Po co?
– Ha-ri, jesteśmy milenialsami, pokaż mi swojego Spotifya, a powiem ci, kim jesteś. Mogę? – upewniła się.
Ha-ri wzruszyła ramionami. Alicja zaczęła przeglądać jej listę.
– To smęt, to też, to się nie nadaje, to staroć…
Kasia jęknęła:
– No wybierz coś, chcę zatańczyć!
– A daj żyć, same chińskie znaczki… – Ha-ri otworzyła usta, by coś odpowiedzieć, ale wtedy Alicja wreszcie wybrała piosenkę. – O, ta jest po angielsku!
Okazało się, że nie była. Mimo to Kasia i jej przyjaciółka sunęły po pustym parkiecie między salonem, aneksem kuchennym a stołem, przy którym siedzieli. Alicja przytupywała nogą do rytmu. Przez chwilę miał wrażenie, że ma do czynienia z powidokiem. Widział trzy dziewczyny, uśmiechnięte studentki, przyjaciółki. Dziś, kilka lat później, wydawały się bardzo różne i czuło się, że mocno się od siebie oddaliły. Ale w chwili, gdy dwie z nich sunęły po parkiecie, a trzecia nie dołączyła wyłącznie z powodu ciąży, wydawało się, że ubyło im lat. Kiedy piosenka się skończyła, obie kobiety zaśmiały się jak nastolatki. Pomyślał, że jest w tym widoku coś miłego. Kasia objęła swoją przyjaciółkę, Ha-ri wyglądała na zaskoczoną.
– Zrozumiałam z tej piosenki tylko kilka słów, ale… Zgadzam się, to był piękny dzień, naprawdę piękny dzień.
Ha-ri w odpowiedzi zakołysała przyjaciółką, a potem wypuściła ją z objęć i uśmiechnęła się.
– Tak niewiele trzeba, by cię uszczęśliwić. „W ten jasny dzień, ten dzień, piękny dzień”1.
On również zrozumiał z utworu tylko tych kilka słów. Azjatycka artystka oferowała komuś, że w ten piękny dzień będzie kochać wraz z nim. Pomyślał, że piosenka w jakiś dziwny sposób pasowała do Ha-ri. Była jednocześnie smutna i dająca nadzieję. Dotąd nie sądził, że takie połączenie jest możliwe.
Uspokoiły się i wróciły do stołu. Tymczasem Sebastian postanowił zainteresować się jego osobą.
– A ty, Radku, czym się zajmujesz? – zapytał.
Wyrwany z toku swoich myśli, bąknął:
– Robię meble.
– Jesteś stolarzem? – zapytała Alicja i posłała Pawłowi zdziwione spojrzenie.
Ten w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami. Rzeczywiście, przyjaciel stolarz nie pasował do wziętego prawnika. On także to wiedział. Przez chwilę chciał wyznać, że zrobił stół, przy którym siedzą, ale zrezygnował. Nie obchodziło go, co myślą o nim ci ludzie. Nieoczekiwanie Ha-ri wbiła w przyjaciółkę swoje szare oczy i zapytała:
– Od kiedy jesteś snobką?
– Ojej. – Alicja zamachała rękami. – Nie miałam nic złego na myśli.
Jego sąsiadka zza stołu nawet nie udawała. Przewróciła oczami bez skrępowania, jakby mówiła: „Akurat”.
Ucieszył się, kiedy wieczór dobiegł końca. Z zadowoleniem pożegnał się krótko i ruszył do drzwi. Paweł zatrzymał go jednak.
– Czekaj.
Odwrócił się w momencie, gdy Ha-ri wsadzała stopy w szpilki. Stali niedaleko siebie. Teraz była niemal jego wzrostu. Uściskała Kasię i pomachała pozostałym.
– Wezwać ci taksówkę, Ha-ri? – zainteresowała się Kasia.
Choć hol był duży, stało w nim jednak sześć osób i zaczęło się robić ciasno. Przez to Ha-ri przesunęła się bliżej niego, zdecydowana minąć go w drzwiach.
– Poradzę sobie – stwierdziła.
– Stąd to z półtorej godziny drogi – zauważyła Alicja. – Jest późno, weź taksówkę albo ubera.
Paweł zwrócił się do niego:
– Nadal mieszkasz na Jeżycach?
– Tak. – Nie podobało mu się, do czego mogło zmierzać to pytanie.
Paweł delikatnie popchnął Ha-ri w jego kierunku. Posłała mu krótkie przestraszone spojrzenie. Tak mu się przynajmniej wydawało. Przecież przy stole była tak pewna siebie. Żartowała, kpiła z innych i niemal cały czas się uśmiechała.
– Zabierz ją. Mieszka w okolicach Słowackiego. Kasia mi nie wybaczy, jeśli nie zatroszczę się o jej cenną najlepszą przyjaciółkę.
Nie chciał odwozić tej nieznajomej, zarozumiałej i zbyt pewnej siebie jak na jego gust kobiety. Wiedział jednak, że jeśli odmówi, okaże się niekulturalnym gburem. Zresztą ulica Słowackiego rzeczywiście była po drodze do niego. Mógł ją podrzucić.
– Dobrze.
– Nie.
Odpowiedzieli dokładnie w tym samym momencie. Wzruszył ramionami. Nie zależało mu. Nie miał zamiaru nalegać.
– Nie chcę robić kłopotu – wyjaśniła mu.
Znów wzruszył ramionami.
– To nie kłopot – przekonywał ją Paweł. – Prawda?
Radka zdziwiło, że teraz Paweł zachowywał się wobec Ha-ri zupełnie inaczej niż przy stole. Wtedy wydawało mu się, że tak naprawdę jej nie lubił i jedynie udawał przed Kasią. W tym momencie jednak można było zauważyć, że Paweł faktycznie martwił się, czy przyjaciółka jego narzeczonej bezpiecznie wróci do domu. Jego milczenie Paweł wykorzystał na swoją korzyść i uznał za zgodę.
– To świetnie. Zabierz ją – powtórzył, znów delikatnie popychając kobietę ku niemu.
Stali teraz już tak blisko siebie, że niemal opierała się o niego plecami.
– Do licha! – zdenerwowała się w końcu Ha-ri. – Nie jestem paczką, przestań mnie wciskać komu popadnie! – Spojrzała na niego przelotnie. – Bez urazy – dodała.
Wzruszył ramionami.
– Przestańcie się kłócić – poprosiła Kasia.
Przygarnęła do siebie najpierw przyjaciółkę, potem to samo zrobiła z Pawłem. Ją pocałowała w skroń, narzeczonego w policzek.
– Jak dobrze, że nigdy nie potrafiłam zdecydować, które z was kocham bardziej. – Uśmiechnęła się do niego. – Dziękuję, że podrzucisz Ha-ri. Paweł ma rację, martwiłabym się. – Westchnęła. – O tym nie pomyślałam. To osiedle ma jedną zasadniczą wadę. Będziemy stanowczo za daleko wszystkich naszych przyjaciół.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej