W cieniu terapeutki - Krystaszek Anna - ebook + książka

W cieniu terapeutki ebook

Krystaszek Anna

4,4

22 osoby interesują się tą książką

Opis

Wielowarstwowa fabuła tej powieści nie pozwala czytelnikowi poruszać się przewidywalnym torem ­ wciąż zaskakuje nagłymi zwrotami akcji i zmieniającą się „obsadą” kręgu podejrzanych.

Dźgnięta nożem policjantka z Częstochowy ginie na służbie. Rozpoznała sprawcę, nie zdążyła jednak o tym nikomu powiedzieć. Od tamtej chwili minęło sześć lat, a zabójca wciąż nie został schwytany.

Również przed sześciu laty doszło do wypadku samochodowego, w którym zginęli mąż i syn Magdy, psychoterapeutki. Długo nie mogła się pozbierać po tej tragedii. Próbowała popełnić samobójstwo. Teraz odbudowuje swoje życie i znów prowadzi terapię. Jednym z jej pacjentów jest Adam – młody człowiek, który chce się uporać z traumami dzieciństwa i dręczącymi go demonami przeszłości.

Któregoś dnia pod domem terapeutki zostaje znalezione ciało zamordowanej kobiety… Jak się okazuje, to jedna z jej pacjentek. Kim jest zabójca? Czy zbrodnia ma jakiś związek z wypadkami sprzed lat? Jaką rolę w tej sprawie odegrał Adam? Młody prokurator Jan Hejda próbuje dotrzeć do prawdy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 346

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (165 ocen)
99
44
18
2
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
crazybritney

Całkiem niezła

Fabuła całkiem niezła, może nieco przewidywalna, ale wciągająca. Natomiast nieustanne zwracanie się do siebie bohaterów w wołaczu wywoływało u mnie ból zębów. Pełna hiperpoprawność u wszystkich postaci, niezależnie od wykształcenia, wykonywanego zawodu, wieku i sytuacji powodowało pewną sztuczność w odbiorze i wybijało mnie z rytmu, w wyniku czego nie bylam w stanie w 100% zaangażować się w tekst.
20
Meggy19865

Nie oderwiesz się od lektury

Wciągająca trzymająca w napięciu historia o zazdrości, poczuciu krzywdy, obsesji, która niszczy ludzkie życie….
10
JoannaFlorczyk

Nie oderwiesz się od lektury

świetna od początku do końca, czekam na kolejne książki autorki
10
AgnieszkaFor

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna. Bardzo mi się podobała!😊
10
olajab112

Nie oderwiesz się od lektury

Książkę czyta się jednym tchem. Wciągająca i porywająca. Pełna niespodziewanych akcji. Polecam.
10

Popularność




Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redaktor prowadzący: Mariola Hajnus

Redakcja: Irma Iwaszko

Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Katarzyna Szajowska, Barbara Milanowska/Lingventa

© for the text by Anna Krystaszek

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021

ISBN 978-83-287-1843-2

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2021

fragment

Mężowi i synom

Prolog

CzęstochowaKamienica przy ul. Warszawskiej23 marca 2012 roku, godz. 21.40

KAMILA

Szłam dziarskim krokiem w stronę wskazanego przez informatora miejsca. Noc była ciemna, a niebo niemal całkowicie zachmurzone, bez ani jednej gwiazdy. Tylko blask księżyca co jakiś czas wyzierał spomiędzy czarnych jak smoła chmur. Cały dzień dziś lało i zapowiadało się, że za chwilę znów rozpada się na dobre. Szybko pożałowałam, że mam na sobie tylko ten śmierdzący sweterek i bluzkę z długim rękawem. Kurtkę zostawiłam w samochodzie, żeby wydać się bardziej wiarygodna. Paweł nie odbierał, więc nagrałam mu się na pocztę. Pewnie usypiał dziecko albo kochał się z Kingą. Na tę myśl poczułam ukłucie zazdrości. Wiedziałam jednak, że kiedy odsłucha wiadomość, w kilkanaście minut dotrze na miejsce. Podałam mu dokładny adres. Wyjaśniłam też, że mam zamiar udawać mieszkankę tych okolic, która szuka zaginionej córki. Zmyłam w komendzie makijaż, tak by zostały ślady po tuszu, i rozczochrałam włosy. Teraz musiałam napić się wódki z piersiówki, którą miałam w ręce, żeby czuć było ode mnie alkoholem. Pociągnęłam spory haust i przełknęłam ze wstrętem. Resztę wyrzuciłam do kosza. Nienawidziłam pić wódki bez przepitki, ale nie miałam wyjścia. Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon. Odebrałam.

– Mam ci przypominać, że Warszawska jest dzielnicą cudów? – zaczął Paweł bez powitania. – Komu jak komu, ale chyba tobie nie muszę tego mówić! Już nie pamiętasz tej skatowanej kobiety sprzed kilku lat? To przecież ta sama kamienica! – niemal na mnie krzyczał, a ja uśmiechałam się pod nosem: wścieka się, bo się o mnie troszczy.

– Paweł, uspokój się. Idę, żeby zobaczyć, czy jest tam Woźnicki. Zabrałam z firmy jakiś łachmaniarski sweter. Wejdę tylko na melinę i spytam, czy widzieli moją zaginioną córkę, a przy okazji zorientuję się, kto jest w środku. Obiecuję, że zaraz wyjdę i będę czekała na ciebie i ewentualne wsparcie.

– Kama, siedź w samochodzie i się nie ruszaj. Będę za góra dziesięć minut…

– Przestań. Już tam idę. Samochód zaparkowałam na Starym Rynku. Jeśli Woźnicki będzie, to załatwimy wszystko w try miga. A jak go zgarniemy, poświęcisz mi pół godziny na sprawę Różyckich?

– Poświęcę ci nawet godzinę, pod warunkiem że teraz na mnie poczekasz.

– Przestań, kurwa, pierdolić! Zachowujesz się, jakbym była nowicjuszką! – Odwróciłam się, bo przez chwilę miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Nikogo jednak nie było. – Dobra, już jestem. Wchodzę i po obczajce czekam na dole przed kamienicą. Będę palić fajkę i udawać awanturę z córką przez telefon.

– Masz chociaż broń?

Nie odpowiedziałam. Rozłączyłam się i oczami wyobraźni widziałam, jak jedzie, łamiąc wszelkie przepisy i przeklinając pod nosem.

Weszłam do kamienicy i od razu usłyszałam głośną imprezę. Już miałam otworzyć drzwi, gdy wybiegła z nich młoda dziewczyna i zwymiotowała mi tuż przed stopami. Spojrzała na mnie przećpanymi oczami i zwymiotowała drugi raz, na szczęście tym razem się odwracając. Miała może czternaście lat. Trudno uwierzyć, że taki dzieciak jest w tej melinie, ćpa, pije i pieprzy się pewnie ze starszymi chłopakami. Weszłam do środka i na początku nikt mnie nie zauważył. W przedpokoju migdaliła się jakaś para. Nawet na mnie nie spojrzeli. W pokoju, do którego weszłam, było kilkanaście osób. Paru chłopaków grało na konsoli. Jakaś nastolatka leżała na wersalce w samej bieliźnie i ledwie kontaktowała, co się dzieje dookoła. Jeden z chłopaków coś wciągał przy stole, a obok niego siedział nasz Mateuszek. Pewnie właśnie zaopatrzył ekipę w towar. Strzał w dziesiątkę. Zaraz go zgarniemy. Nagle stanął przy mnie napakowany łysy gach koło dwudziestki, a po chwili uwiesiła się na nim rzygająca przed chwilą małolata.

– Czego tu, kurwa, chcesz?

Kilka osób na mnie spojrzało.

– Szukam córki. – Starałam się być wiarygodnie roztrzęsiona. Stanęłam blisko, niemal przyklejając się do niego, żeby poczuł alkohol. Patrzyłam mu prosto w oczy. Podałam imię znanej nam małolaty z pogotowia opiekuńczego, stałej bywalczyni takich miejsc. – Widzieliście Martynkę? Proszę. Nie ma jej już kilka dni. Od wczoraj jej szukam. Zabiorą mi ją do ośrodka. Wywiozą gdzieś i już jej w ogóle nie zobaczę.

Chłopaki zarechotały, a łysy cwaniaczek, który zastawiał mi drogę, odtrącił mnie i siadł przy stole.

– Spierdalaj stąd. Idź do monopolowego. Napij się jeszcze, to przestaniesz się martwić. Twoja Martynka to lubi, jak się jej dupę przerżnie, i to konkretnie.

Kilku z nich znów się zaśmiało i przybiło sobie piątki.

– No, spierdalaj stąd, szmato! – usłyszałam głos rzygającej małolaty. – My tu imprezę mamy.

Dziewczyna usiadła okrakiem na łysym i zaczęła go całować. Zebrało mi się na wymioty – przed chwilą puściła pawia, a teraz wciska język w paszczę tego buca. Poczułam wibrację telefonu. Wyszłam do przedpokoju. Jakiś obcy numer. Odebrałam, ale zaraz za mną pojawiła się dziewczyna w bieliźnie, wyciągnięta przez naszego dilerka. Oparł ją o ścianę i opuścił spodnie. Ma chyba małego fiuta, skoro musiał się ukryć przed pozostałymi. Nagle usłyszałam głos w telefonie.

– Jak chcesz coś wiedzieć o Różyckich, to wyjdź szybko przed dom.

– Halo, halo, kto mówi? Gdzie mam wyjść? – Próbowałam jeszcze coś usłyszeć, ale mimo że połączenie nadal trwało, nikt się nie odzywał.

Zbiegłam po kilku stopniach i wyjrzałam na zewnątrz. Przez chwilę zastanawiałam się, czy opuszczać klatkę schodową, bo na dworze było tak ciemno, że mimo świateł lamp docierających z głównej ulicy i kilku w oknach nie widziałam zbyt wiele. Bałam się, ale postanowiłam zaryzykować. Wyszłam. Nikogo nie było, a przynajmniej nikogo nie widziałam. Zapaliłam papierosa i postanowiłam sprawdzić, co dzieje się przed kamienicą od strony ulicy.

Poczułam wibrację telefonu. Pewnie znów dzwonił Paweł. Sięgnęłam ręką do kieszeni i nagle poczułam rozdzierający ból. Ktoś jednym precyzyjnym ciosem wbił mi nóż w plecy na wysokości nerki. Ostrze weszło w moje ciało jak w masło. Trzonek dotykał skóry. Zrobiło mi się słabo. Wszystko zaczęło wirować, oblał mnie zimny pot. Omal nie upadłam. Próbowałam się odwrócić. Napastnik wyszarpnął nóż. Czułam, jak po plecach strumieniem spływa mi krew. Zaczęłam atakować na oślep, złapałam za pistolet, ale bandzior zadał kolejny cios: tym razem w brzuch. Osunęłam się na kolana, a on odkopnął moją broń w głąb ciemności. Ból rozrywał mi ciało. Nigdy nie sądziłam, że może być tak silny. Klęczałam z nożem w brzuchu, robiło mi się gorąco i zimno na przemian. Cała się trzęsłam. Byłam przerażona, ale o dziwo, myślałam całkiem trzeźwo.

Widziałam przed sobą zakapturzoną postać. Nie byłam jednak w stanie rozpoznać, czy jest to ktoś znajomy, a nawet czy to kobieta, czy mężczyzna. Sięgnęłam do kieszeni po telefon. Chciałam wybrać ostatnie połączenie, żeby dać Pawłowi jakikolwiek znak, ale napastnik znów mnie zaatakował. Tym razem, zanim wyciągnął mi nóż z brzucha, zdążyłam odtrącić jego rękę. Szarpnęłam za kaptur. Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. Czy to prawda, czy może już przedśmiertne majaki? Ból pomału ustępował, a mnie robiło się coraz słabiej i zimniej. Ostatni raz czułam się tak, zanim zemdlałam, będąc w ciąży prawie dwadzieścia lat temu. Mój umysł jednak nadal pracował na pełnych obrotach. Zaczęłam się zastanawiać, jak odeprzeć kolejny atak. W głowie miałam jedno: sprawdzić, czy to, co widzę, jest realne.

– To… ty? – Okazało się, że mówienie sprawia mi ogromną trudność.

– Tak, ja, a ty niepotrzebnie się wpierdalałaś.

Nożownik zdjął kaptur i spojrzał mi głęboko w oczy. Widziałam w jego oczach wściekłość i determinację, a także coś w rodzaju przyjemności. Znów próbowałam po omacku odnaleźć telefon, ale mój oprawca podniósł go, wyłączył, zabrał z ziemi coś jeszcze, nasunął kaptur i znikł w ciemności. Krótką chwilę cieszyłam się, że znów jestem bezpieczna. Potem poczułam, że odpływam. Moje spodnie już całkowicie przesiąkły krwią płynącą z obu ran. Być może też bezwiednie oddałam mocz. Upadłam, uderzając głową o chodnik. Wszystko stawało się coraz ciemniejsze. Próbowałam się skupić, żeby nie stracić przytomności. Miałam nadzieję, że lada chwila pojawi się tutaj Paweł i wezwie pogotowie. A jeśli pobiegnie najpierw do meliny? Było tak ciemno, że zanim mnie tu znajdzie, mogę już nie wytrzymać. Starałam się wydać jakikolwiek dźwięk, ale czułam, jakby na gardle zaciskała mi się niewidoczna obroża z kolcami. Czy to znaczyło, że umieram? Nie mogłam ruszyć ręką ani nogą, a ciemność zaczynała mnie otaczać niczym dym wydobywający się z pożaru. W ostatniej chwili próbowałam chociaż zamrugać, ale ból w klatce piersiowej, który pojawił się nagle, rozdarł moje ciało z siłą wybuchającego wulkanu. Myślałam o Waldku, Pawle i Kubie, o tym, jak bardzo ich kocham, a powieki same mi się zamykały. Zanim otoczyła mnie całkowita ciemność, poczułam, że umieram. Wtedy zobaczyłam twarz Pawła, która po chwili również zniknęła w ciemności.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz