To ty mnie uwolnisz - Camilla En - ebook

To ty mnie uwolnisz ebook

En Camilla

4,1

Opis

Autorka bestsellera "Zaopiekuj się mną" powraca!

Paryż to miasto, które ma stać się dla Chloe furtką do lepszego życia. Opuszczając znienawidzoną Anglię, liczy, że we Francji spotka ją szczęście. Kiedy poznaje Oscara, pragnie zaznać u jego boku spokoju i miłości. Nie wie jeszcze, że on także skrywa tajemnicę, która może stanąć na drodze rodzącego się uczucia. Czy mężczyzna zapewni Chloe bezpieczeństwo, o którym kobieta tak marzy? Czy demony, które chciała zostawić za sobą, powrócą? Jedno jest pewne – kiedy przeszłość stale o sobie przypomina, trudno jest zachować racjonalne myślenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 276

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (22 oceny)
12
4
3
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wioolcia

Nie oderwiesz się od lektury

Super
10
Alishia22

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka polecam
10
AgaPiw73

Nie oderwiesz się od lektury

Supert
10
Czytaniemojapasja1987

Nie oderwiesz się od lektury

Chloe przyjeżdża do Paryża aby uciec przed przeszłością i zacząć nowe życie. Poznaje Oscara,właściciela hotelu. Między bohaterami rodzi się uczucie. Jest tylko jeden problem,obydwoje mają swoje tajemnice.Czy po wyjściu ich na jaw para nadal będzie chciała być razem? Koniecznie przeczytajcie,aby się przekonać😊 Książka porwała mnie od samego początku.Świetnie wykreowani bohaterowie i dopracowana fabuła sprawiają,że czyta się szybko i z wielką przyjemnością. Bardzo podobały mi się sceny erotyczne,napisane ze smakiem,a jednocześnie pełe ognia i pikanterii🔥🔥🔥Zachęcam do przeczytania,bo na prawdę warto😍Niebawem recenzja drugiego tomu,który właśnie czytam❤
10
Anulka822

Dobrze spędzony czas

🙂
00

Popularność




Copyright © by Camilla En, 2019Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2021All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Aneta Grabowska

Korekta: Aneta Krajewska

Zdjęcie na okładce: © by Katarzyna Białasiewicz/123rf

Projekt okładki: Marta Lisowska

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek, [email protected]

Ilustracje wewnątrz książki: © by pngtree.com

Wydanie I - elektroniczne

ISBN 978-83-67024-69-3

Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Chloe

Oscar

Adam

Playlista

Podziękowania

Chloe

Kiedy stałam u szczytu schodów prowadzących do samolotu, w mojej głowie kłębiła się tylko jedna myśl – czy jestem dostatecznie daleko? Moją nadzieją było to, że nie używając kart kredytowych, których nawet nie zabrałam ze sobą, nie ściągnę na siebie żadnych kłopotów. Gdy wsiadałam do samolotu na lotnisku w Luton, a nie jak można by się spodziewać Heathrow, zaczynałam wierzyć, że wszystko może się udać tak, jak to sobie zaplanowałam. Zamierzałam wylecieć do obcego kraju, by zacząć wszystko od nowa. Nie rzucać się w oczy, nie prowokować i nie wzbudzać sensacji. Dlatego wchodząc do samolotu z małą torbą podręczną, nawet nie obejrzałam się za siebie. Dopiero wysiadając, podniosłam wzrok, obejmując nim wszystko dookoła, i poczułam, że tym razem zdołam zmienić swoje życie.

Parę dni wcześniej udało mi się odszukać dawną znajomą ze studiów, która aktualnie mieszkała w Paryżu. Nie wprowadzając jej za bardzo w szczegóły, powiedziałam, że przylatuję. Dokładnej daty mojego pojawienia się we Francji nie podałam, ponieważ sama jej nie znałam. Czekałam przygotowana, że może stać się to w każdej chwili. Kiedy w końcu wiedziałam już, kiedy będę, zadzwoniłam do Julii, informując ją o tym, a ona obiecała na mnie czekać. Naprawdę wzięłam ze sobą tylko to, co konieczne. Odłożone pieniądze, paszport, kilka starych fotografii mamy oraz babci, nie zabrałam nawet ulubionych perfum czy ubrań. Do tego dwie książki – to wszystko musiało mi wystarczyć i pomóc w budowaniu „nowej mnie”. Cóż za zdziwienie malowało się na twarzy Julii, gdy zapytała o resztę bagażu, tym bardziej że był to lot wykupiony w jedną stronę. Wiele czasu zajęło mi przekonanie się, że mogę jej zaufać i zdradzić prawdziwy powód przybycia do Francji. Obiecała, że mogę się u niej zatrzymać tak długo, jak tylko będzie to konieczne, ja natomiast przysięgłam sobie, że nie zajmę jej dużo czasu. Nie chciałam długo przebywać w jednym miejscu. Jak najszybciej pragnęłam zacząć żyć na własną rękę. Wtedy, nie dopuszczając do siebie zbyt wielu osób, miałabym kontrolę nad swoim życiem. 

Pierwsze dni upłynęły w spokoju. Nie wychodziłam z mieszkania, które Julia wynajmowała na całe szczęście nie na swoje nazwisko. Jej poprzedni chłopak wynajął je dla nich, jednak gdy im nie wyszło, wyprowadził się do innej, zostawiając Julię ze wszystkim samą. Okazała się silną kobietą. Podjęła się pracy na pełen etat i zaczęła opłacać lokum. Właścicielowi obojętne było, komu wynajmuje – ważne, że czynsz i rachunki były opłacane na czas. Dlatego na pierwszy ogień było to najlepsze miejsce, jakie mogło na mnie czekać. Po tygodniu uznałam, że powinnam chociaż zrobić jakieś zakupy, skoro moja współlokatorka nie chce wziąć ode mnie żadnych pieniędzy. Postanowiłam, że wyjdę do najbliższego sklepiku w okolicy. Cały czas idąc, bez chwili postoju, starałam się nie patrzeć za siebie. Nie zerkać przez ramię ani nie robić spanikowanej miny. Nie rozmawiając z nikim w sklepie, wzięłam to, co najpotrzebniejsze, a następnie udałam się do kasy. Wiedziałam, że mój brak akcentu może wzbudzić zainteresowanie, jednak odważyłam siępowiedzieć:

– Bonjour1.

Młoda ekspedientka spojrzała na mnie znad swojego telefonu, właśnie z kimś pisała. Ulżyło mi, gdy po prostu skinęła głową. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać ani po angielsku, ani tym bardziej łamanym francuskim. Julia podarowała mi wszystkie swoje słowniki oraz rozmówki, bym mogła podszkolić język. Tak też zrobiłam – całymi dniami, od rana po sam wieczór, przeglądałam je i uczyłam się wymawiać słowa. Moja przyjaciółka przyznała, że takiej determinacji i zawzięcia nie widziała jeszcze u nikogo. Ja naprawdę byłam zdeterminowana. Chciałam nauczyć się mówić w tym języku, bo liczyłam, że może tutaj, we Francji, ludzie są inni i zareagują, gdy komuś będzie działa siękrzywda.

Powrót do mieszkania zajął mi mniej czasu niż wyjście. Gdy weszłam do środka i zatrzasnęłam drzwi za sobą, oparłam się o nie plecami i zaczęłam głośno oddychać. Z salonu wyłoniła się Julia, która w ciągu sekundy znalazła się obokmnie.

– Nie możesz cały czas się bać – powiedziała, przytulając moją głowę do swojej klatki piersiowej.

Julia była sporo wyższa ode mnie. Dlatego wiele razy powtarzałam jej, by spróbowała swoich sił na wybiegu. Ona tylko machała ręką i mówiła, że za stara jest już na takie zabawy, a przecież byłyśmy w tym samym wieku. Odsunęłam się od niej i spojrzałam na drżąceręce.

– Minie dużo czasu, nim poczuję się bezpiecznie – wyszeptałam.

Kiedy spojrzałam w jej błękitne oczy, Julia, jakby dostając olśnienia, pociągnęła mnie do swojej sypialni. Wyciągnęła notes, wybrała numer i połączyła się z kimś, zaczynając rozmowę swoim płynnym francuskim. Połączenie nie trwało dłużej niż pięć minut. Gdy skończyła, spojrzała na mnie izapytała:

– Jesteś gotowa na zmiany?

Nie wiedziałam, o czym mówi, jednak ufałam jej. Wiedziałam, że wszystkie jej działania są po to, by mi pomóc. Skinęłam głową, licząc w duchu, że zmiany, o których mówiła Julia, nie będą zbyt drastyczne. Nie miałam jednak odwagi zapytać, co miała na myśli.

Po upływie niespełna czterdziestu minut rozległ się dzwonek do drzwi. Na sam jego dźwięk podskoczyłam. Przez wszystkie te dni nikt nie odwiedzał Julii. Jeśli miała się z kimś spotkać, robiła to w centrum. Dlatego znów powróciło znajome uczuciestrachu.

– Spokojnie – powiedziała Julia i pobiegła do drzwi.

Usłyszałam, jak otwiera zasuwę, do mieszkania wszedł mężczyzna. Chwilę rozmawiali w korytarzu, a gdy przeszli do salonu, oczom moim ukazał się wysoki i przystojny facet z dużą torbą, taką jak nanarzędzia.

– To jest Étienne, jest fryzjerem. – Gdy usłyszałam te słowa, poczułam, jak z mojego serca opada ciężki głaz. – Zajmie się tobą. Udzieliłam mu już wskazówek, co powinien zrobić. Uznałam, że nie będziesz miała mi tego zazłe.

– Nie, skąd. Dziękuję. Nie pomyślałam o takiej zmianie. – Byłam przekonana, że Étienne zrobi, co w jego mocy, bym wyglądała inaczej niżdotychczas.

– Zostawię was samych. Kiedy już skończycie, zawołajmnie.

– Czy możemy iść do łazienki? – zapytał.

Nie zdziwił mnie fakt, że mówi po angielsku. W dzisiejszych czasach był to język uniwersalny. Na całym świecie można było goużywać.

Przeszliśmy do łazienki, gdzie zajęłam wcześniej naszykowane miejsce. Julia mu ufała, więc ja też. Usiadłam wygodnie i oddałam się w jegoręce.

Pierwszym krokiem było mocne ścięcie moich włosów. Wcześniej długie, do pasa, teraz ledwo sięgały mojejszyi.

Do końca nie wiedziałam, czy akurat tego chciałam, jednak kolejny jego ruch zrobił na mnie jeszcze większewrażenie.

Étienne starannie nałożył na moje włosy farbę, która miała pożegnać mój blond. Cicho modliłam się o to, by odcień nie był zbyt ciemny i nie różnił się za bardzo od tego, którymiałam.

Cóż, moje modlitwy nigdy nie były wysłuchiwane – gdy włosy zostały umyte oraz wysuszone, w odbiciu lustra zobaczyłam zupełnie inną osobę. Godzinę temu siadałam tu jako blondynka z długimi włosami, teraz byłam krótko obciętą brunetką. Nie byłam w stanie wypowiedzieć ani słowa, choć podobało mi się, nawet bardzo. Sama jednak nie odważyłabym się na taki ruch.

Gdy Julia stanęła za mną, popatrzyłyśmy na swoje lustrzaneodbicia.

– Teraz nie musisz ukrywać się w mieszkaniu. Możesz wyjść spokojnie na zakupy, do kina, gdzie tylko masz ochotę. – Byłam jej wdzięczna. Stawiała mnie na nogi. Dzięki niej zaczynałam wierzyć, że moje życie nie jest jeszcze stracone. – Od dziś zaczynasz nowe życie – dodała.

Wyobraziłam sobie, jak czyste karty zaczynają się wypełniać od tego właśnie momentu. To nie moja decyzja i nie mój przylot były przełomem, ale właśnie zmiana wizerunku i nastawienia. Czułam, że teraz wszystko zacznie naprawiać sięsamo.

***

Czułam, że spadam w przepaść. Że ciemność pociąga mnie za sobą. A ja, nie wiedzieć czemu, zamiast stawiać jej czoła poddałam się i podążałam za nią jak ćma do światła. Wiedziałam, co mnie czeka. Wiedziałam, kogo spotkam, gdy już dotrę na miejsce. Bałam się nawet pomyśleć o ewentualnym odwrocie, bo miałam świadomość, że sprzeciw nie wchodzi w grę, że słowo NIE dla mnie nie istnieje.

Kiedy dotarłam na sam dół, stanęłam mocno na stopach. Znalazłam się w miejscu, którego tak bardzo nienawidziłam, gdzie powinnam czuć się bezpiecznie i swobodnie, jednak wszyscy, którzy tu byli, nie pomogli mi, nie wyciągnęli ręki, gdy byłam w potrzebie. Najprościej było unikać tematu i nie mieszać się w nie swoje sprawy. Każdy patrzył tylko na czubek własnego nosa. A co, gdyby to się przytrafiło ich córkom, ich wnuczkom czy siostrom? Czy też by nie reagowali i pozwalali, by zło pochłaniało je, sprawiając, że z młodych, odważnych kobiet stają się słabe, wyplute przez życie? Czy wtedy też mówiliby, że to ich nie dotyczy?

Moja dusza zaczynała kwilić, jednak zbyt wiele razy słyszałam, jaka jestem beznadziejna, gdy zaczynałam płakać. Dlatego tym razem postanowiłam nie uronić ani jednej łzy. Chciałam pokazać, że jestem warta o wiele więcej, niż komuś mogłoby się wydawać. Dłonie zacisnęłam w pięści i szłam przed siebie. Nikogo nie było dookoła. Wszyscy pochowali się w swoich ciepłych i przytulnych domach, ślepi i głusi na to, co się dzieje pod ich nosem.

Życie w małym miasteczku było moim koszmarem. To miejsce, które każdy tutaj nazywał rodzinnym miastem, było moim piekłem, do którego niestety przywykłam, akceptując to, co mnie spotkało. Już sama nie wiedziałam, ile to trwa. Pogubiłam się w obliczeniach. Jednak teraz nie miało to znaczenia. Szłam i wsłuchiwałam się, jak z każdym krokiem mój wewnętrzny głos krzyczy, bym zawróciła i uciekała gdzieś, gdzie będę sama ze sobą. Przecież tu czekało na mnie tylko zło. Nagle poczułam, jak moje nogi robią się coraz cięższe, jakby ktoś dołożył do nich ołowiu. Powłóczyłam nimi, ciągnąc na przemian to lewą, za chwilę prawą nogę. Słyszałam, jak drzwi w domach zamykają się z trzaśnięciem, a w oknach zaciągane są żaluzje. Nikt nie chciał na mnie spojrzeć, nikt nie zamierzał zwracać na mnie uwagi. Nie przeszkadzało mi to. Szłam dalej przed siebie, modląc się, by tym razem było lepiej, bym nie okazała się kolejny raz „chodzącym głuptasem”. Słowa niby niewinne – można by je skierować do małego dziecka, które zadaje dużo pytań i odpowiada na nie głupiutkimi odpowiedziami, jak to na jego wiek przystało. Jednak kiedy te słowa były kierowane do mnie, wiedziałam, co za chwilę może się stać. Jaka lawina na mnie spadnie i jak bardzo mnie zmiażdży swoim ciężarem. Oswoiłam się już z nią. Zaczęłam uważać, że faktycznie jestem tym głuptaskiem i słusznie na mnie spada, przygwożdżając mnie do podłogi lub ściany, w zależności jaki miała kaprys. Byłam gotowa na wszystko.

Na niebie zaczęły kłębić się ciemne chmury zwiastujące deszcz, który nie opuszczał mnie w ostatnich tygodniach. Wiele razy poddawałam mu się, pozwalając, by spadał na mnie swoimi ciężkimi, zimnymi kroplami. Jednak tym razem pragnęłam zdążyć do domu, zanim mnie złapie. Miałam na sobie ulubioną sukienkę i nie chciałam, aby się zniszczyła. Moje nogi nagle odzyskały władzę, zaczęłam biec, ile miałam w nich sił. Całe szczęście, że założyłam dziś tenisówki, a nie obcasy, których nie nosiłam od tak długiego czasu. Sukienki też nie powinnam wkładać. Czułam, że ta decyzja będzie mnie wiele kosztować. Jednak tak bardzo chciałam poczuć się sobą. Pragnęłam wyglądać ładnie chociaż dla siebie samej. Nie oczekiwałam adoracji czy zainteresowania innych mężczyzn. Chciałam się dowartościować jako kobieta. Dobiegłam do domu, otworzyłam kluczem drzwi, a gdy przekraczałam próg, z nieba spadły pierwsze wielkie krople. Poczułam ulgę, że udało mi się zdążyć przed ulewą. Chmury były tak ciemne, iż dookoła zapadł mrok. Wszyscy byli w swoich domach, ze swoimi rodzinami, nie przejeżdżał żaden samochód ani żaden rowerzysta, nikt nie odważył się wyjść z parasolem. Spojrzałam raz jeszcze za siebie, omiatając wzrokiem ulicę. Obym tego nie żałowała – pomyślałam. Jednak nim myśl się skończyła, usłyszałam dobrze znanygłos:

– Gdzie byłaś?

Wiedziałam, że muszę odpowiadać od razu. Nie miałam ani sekundy na zastanowienie. Padało pytanie, a ja powinnam udzielić odpowiedzi. Tak robią grzecznedziewczynki.

– Na spacerze.

Nieważne, czy było to idealne kłamstwo, czy prawda. Odpowiedź i tak nie była poprawna. A niepoprawne odpowiedzi są niedopuszczalne. Oddychałam głośno i ciężko, rozglądając się po domu. Nie widziałam nikogo, jednak wiedziałam, że muszę się ruszyć. Przeszłam do salonu. Był pusty. Poszłam do jadalni. Tam również nie byłonikogo.

– Wydaje mi się, że ustaliliśmy kwestię strojów.

Miałam świadomość, że będzie to punkt pierwszy z listy błędów, które popełniłam tegodnia.

– Tak, oczywiście. Jednak wszystkie ubrania są brudne, a nie zdążyłam nastawićpralki.

– Chloe, ty głuptasku. Jeśli nie masz w co się ubrać, nie powinnaś wychodzić z domu.

Zaczęłam odliczać. Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Gdy wchodziłam do kuchni, na moich ustach pojawiło się ciche pięć, następnie rzuciła się na mnie lawina zła i cierpienia, której sięspodziewałam.

Poczułam palący policzek, za który automatycznie się złapałam. Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącą nade mną Julię. Dyszała i miała potargane włosy. Była ubrana w śliczną, seksowną bieliznę, na którą ja mogłam tylko patrzeć w gablotach sklepowych. Zaczęłam szybciej mrugać, aż w końcu odzyskałam świadomość i zrozumiałam, że miałam zły sen. Julia zaczęła coś do mnie mówić, jednak jej słowa dochodziły do mnie z opóźnieniem. Najpierw mówiła coś o krzykach i rzucaniu się, później o błaganiu, ale nie wie o co, bo nie mogłazrozumieć.

– Wybacz, musiałam cię jakoś obudzić. – Skinęłam tylko głową, chcąc pokazać, że ją rozumiem. – Przeraziłaś mnie. Wyłaś, jakby ktoś cię ze skóry obdzierał. – Było mi wstyd. Myślałam, że moje sny nie mają wpływu na życie w realu. Julia nie dała zbyć się zwykłym „przepraszam”. – Powiedz, czy wyjawiłaś mi całą prawdę i prawdziwy powód wyjazdu z Anglii?

Przełknęłam głośno ślinę, w duchu odpowiadając: „Nie”. Jednak zdołałam się tylko uśmiechnąć ipowiedzieć:

– Przepraszam, że cię obudziłam. Wracaj do łóżka. Wyśpij się. – Spojrzałam na nią łagodnie i zgasiłam nocną lampkę. Przypominając sobie twarz mamy i babci, jedynych dwóch osób, które kochały mnie najczystszą miłością, postanowiłam nie dopuścić do siebie więcej koszmarów. 

***

Czasami wyobrażałam sobie, jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie poszła na studia, nie poznała tych ludzi, których znam, albo może gdybym wybrała inny kierunek w innym mieście. Czy wtedy nie trafiłabym na ludzi, z którymi myślałam, że mogę zdobywać świat?

Julia była właśnie jedną z takich osób. Nie studiowałyśmy tego samego kierunku, jednak były one do siebie zbliżone i pewne zajęcia odbywały się wspólnie dla naszych grup. Szybko znalazłyśmy wspólny język i zaczęłyśmy spędzać razem czas poza uczelnią. Wkrótce byłyśmy już tak nierozłączne, iż każdy myślał, że jesteśmy parą. Mogłam jej się zwierzyć ze wszystkiego, tak samo ona mnie. Nigdy nie oceniałyśmy siebie nawzajem. Słuchałyśmy, udzielałyśmy cennych rad, a gdy trzeba było – wylewałyśmy litry łez, przytulone do siebie jak dwie papużki. W Julii widziałam siostrę, której nigdy nie miałam. Mama często opowiadała mi, że gdy była ze mną w ciąży, pojawiły się jakieś komplikacje, co spowodowało, że po moim narodzeniu nie mogła mieć więcej dzieci. Ojciec zawsze chciał syna. Powtarzał mi, że z babą nie można zrobić tego, co z chłopakiem. Miałam do niego żal. Większość ojców swoje córki traktuje jak księżniczki. Dbają o nie i pilnują, by z ich głowy nie spadł choćby włos. Mój do takich nie należał. Mało tego, wielokrotnie obwiniał mnie o to, że gdyby nie moje narodziny, pewnie miałby już pierworodnego. Za każdym razem szłam wtedy do babci. Bardzo dużo z nią rozmawiałam. Gdy byłam młodsza, na proste tematy, jednak im starsza się stawałam, tym nasze rozmowy stawały się poważniejsze. Szkoła, chłopcy, przyszłość. Babcia była mądrą kobietą, która wiele przeżyła i wiele widziała. Nie lubiła ojca i powtarzała, bym się uczyła pilnie, aby jak najprędzej się usamodzielnić i wyprowadzić z domu.

Tak też zrobiłam. Po skończeniu z wyróżnieniem liceum bez problemu zostałam przyjęta na jedną z najlepszych uczelni w Anglii. Interesowałam się architekturą. Do każdego budynku podchodziłam indywidualnie. Chciałam kiedyś planować i budować. Stworzyć coś swojego, coś, co sprawiłoby, że ojciec w końcu mnie doceni. Gdy poszłam na studia, zamieszkałam w akademiku. Żyłam skromnie, a po zajęciach chodziłam do kawiarni, by sobie dorobić. Nie miałam dużych potrzeb, a jako że moja rodzina do najbogatszych nie należała, przyznano mi stypendia – za dobre wyniki w nauce oraz socjalne. O nic nigdy nikogo nie prosiłam, zawsze starałam się być uprzejma i pomocna. Gdy na drugim roku dowiedziałam się, że zmarła moja ukochana babcia, cały świat mi się zawalił. Tylko Julia o nic nie pytała. Wiedziała, jak bardzo cierpię.

Po pogrzebie zostałam w domu na dwa dni. Całe dwa dni. To wtedy zauważyłam, że w moich rodzicach zaszła jakaś zmiana. Ojciec więcej pił, a mama stała się cichsza niż dotychczas. Z początku sądziłam, że to z powodu odejścia babci, czyli jej mamy, jednak czułam, że coś się dzieje niedobrego. Gdy skończyłam studia i wróciłam do swojego rodzinnego domu, wiedziałam, że nie zostanę tam na długo. Miałam wyższe wykształcenie, dyplom, perspektywy na przyszłość. Kiedy minęły moje krótkie wakacje, oznajmiłam, że wyprowadzam się do Londynu, gdzie zamierzam aplikować do różnych firm, by zdobyć doświadczenie oraz zacząć żyć na własny rachunek. Mama była przejęta. Nie spodziewała się, że stanie się to niemal od razu. Ojciec natomiast nie powiedział ani słowa. Nawet nie usłyszałam od niego, że jest ze mnie dumny. W głowie wciąż powtarzałam: „Widzisz, udało mi się. Przyznaj, że jestem godna bycia twoją córką”. Pożegnałam się z mamą, prosząc, by zaczęła o siebie dbać, ponieważ schudła i to zauważalnie. Powiedziaławówczas:

– To nic, od śmierci babci nie mam już takiego apetytu.

Przyjęłam to do wiadomości. Zdecydowałam się na podróż pociągiem, więc w ciągu godziny znalazłam się już w zatłoczonym Londynie. Byłam Angielką, jednak czułam, że nie pasuję do tego otoczenia. Nie ekscytowałam się wiadomościami z pałacu, nie byłam również zwolenniczką angielskiej pogody.

Julii już niebyło.

Gdy tylko odebrała dyplom, spakowała się, bukując bilet do Paryża w jedną stronę. Na jednej z imprez poznała chłopaka, który był na wymianie, i zakochali się w sobie szaleńczo. Jak się związek zakończył – wiadomo. W tamtym czasie bardzo mi jej brakowało, musiałam liczyć tylko na siebie.

W Londynie wyostrzałam wszystkie swoje zmysły, by znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Miałam ze sobą tylko małą torbę z ubraniami. Poszłam do pierwszej lepszej restauracji w nadziei, że szukają kogoś do pracy. Dobry los nade mną czuwał. Szukali kelnerki i proponowali zakwaterowanie. Mała stancja nad lokalem była dla mnie idealna. Nie potrzebowałam wiele, tylko dachu nad głową. Musiałam szybko zacząć stawać na nogi, by mieć jakieś pieniądze. W międzyczasie chciałam zacząć składać CV do dobrych firm. Na początek wystarczyłoby micokolwiek.

– Pracę zaczynasz od jutra, punkt siódma rano. Otwieramy o dziewiątej, ale trzeba przyjąć dostawy i przygotować wszystko do rozpoczęcia dnia. – Mężczyzna, który był właścicielem, mówił szybko i chaotycznie. Z opóźnieniem docierało do mnie, co chce mi przekazać. Kiwałam tylko głową, nie wdając się w żadne szczegóły. – Tu są klucze od mieszkania. Nie zniszcz go, bo będę ci potrącał z pensji. Nie sprawiaj problemu i nie hałasuj.

Nie miałam takiego zamiaru. Zresztą nie przepadałam za imprezami ani domówkami. Nie łaziłam nigdzie po nocach, ani nie miałam partnera, którego mogłabym do siebie zaprosić. Wzięłam klucze od mężczyzny i obiecałam być grzeczna. Zaczęłam życie na własnyrachunek.

***

Po raz kolejny czekało mnie to samo. Powtórka z rozrywki. Mieszkałam u Julii, jednak wiedziałam, że nie mogę dłużej nadużywać jej gościnności. Wykorzystałam fakt, że pogoda w końcu się poprawiła, i postanowiłam wyjść z kryjówki. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i ułożyłam moją nową fryzurę. Wiedziałam, że nikt nie szukałby brunetki z krótkimi włosami. Dla innych wciąż byłam smukłą blondynką z włosami sięgającymi pasa – były dla mnie ważne, z żalem raz w roku godziłam się na podcinanie końcówek i każdy, kto mnie znał, wiedział o tym doskonale. Gdybym mogła teraz spotkać mamę lub babcię, nie uwierzyłyby w to, na co się zdecydowałam. Jednak to byłakonieczność.

Wyszłam z paryskiego budynku, niepewnie uśmiechając się do ludzi. Chciałam nie wyróżniać się z tłumu. Julia dała mi kilka swoich ubrań, w których już nie chodziła, więc spokojnie wtopiłam się w miejski styl. Postanowiłam nie oddalać się za bardzo. Minęłam kilka ulic i znalazłam się na placu wypełnionym kawiarniami. Przechodziłam obok nich, wyglądając, czy gdzieś wisi kartka o poszukiwaniu kogoś do pracy. Nie odważyłam się wejść do środka. Obeszłam cały plac dookoła, nie widząc nigdzie żadnej informacji. Wtedy jak na zawołanie dobiegł mnie głos starszej kobiety. Była Angielką, poznałam po akcencie. Siedziała na tarasie w jednej z kawiarni i rozmawiała z inną panią, mniej więcej w swoim wieku. Może były siostrami, może przyjaciółkami – nieważne, obie były bardzo eleganckie i dystyngowane. Babcia uczyła mnie, że nieładnie jest podsłuchiwać, jednak nie mogłam oprzeć się pokusie. Starsza pani opowiadała o hotelu, w którym się zatrzymała. Mieścił się on w małej miejscowości pod Paryżem i był luksusowy, trochę jak z filmu. Hotel Aston, posiadający zasłużone pięć gwiazdek, przepełniony był dziełami sztuki, ale połączono to wszystko z nowoczesnością. Podobno kończyły się prace remontowe, po których zamierzano oddać drugi budynek do użytku. Pomyślałam, że będzie się to wiązało z zatrudnieniem nowego personelu. W duchu podziękowałam staruszce i wróciłam do mieszkania. W nim była już Julia. Na mój widokzamarła.

– Wyglądasz jak rodowita Francuzka. – Zaśmiałam się, gdy starała się mówić z odpowiednim akcentem. – Cieszę się, że wyszłaś. Pogoda dziś dopisuje, co?

To była prawda. Przyszedł maj i na zewnątrz zaczynało się robić coraz przyjemniej. Częściej wychodziło słońce i chciało się otwierać okna, by wpuścić do mieszkania przyjemnąwiosnę.

– Czy mogłabym skorzystać z twojego laptopa? – zapytałam.

– Oczywiście. Ale pod warunkiem, że nie będziesz kupowała biletu powrotnego do Londynu. – Spojrzała na mniegroźnie.

– Nie, to byłaby chyba ostatnia rzecz, jaką chciałabym zrobić. Muszę po prostu cośwyszukać.

Julia patrzyła na mnie pytająco, jednak po chwili wyszła do swojej sypialni, by wrócić z laptopem, o którego prosiłam. Podała mi go, siadając obok. Kiedy pojawiło się okno logowania i system poprosił o hasło, spojrzałam na niąniepewnie.

– Tom.

Zaśmiałam się pod nosem. Oczywiście, nikt by nie zgadł, jak nazywał się chomik Julii, którego miała nastudiach.

 – Bardzo praktyczne hasło – powiedziałam i wpisałam trzylitery.

Oczom moim ukazało się zdjęcie Julii pod wieżą Eiffla. Zostało zrobione jakiś czas temu, bo jej włosy urosły od tamtego momentu. Nie pytałam, kto i kiedy zrobił zdjęcie. Kliknęłam ikonę wyszukiwarki i wpisałam słowa kluczowe: hotel Aston. Wyskoczyło mi kilka pozycji, lecz po chwili trafiłyśmy na to, czego szukałam. Zamarłam. Niewielki dwupiętrowy budynek, obok którego widoczne były prace remontowe, prezentował się cudownie. Przewyższał moje wyobrażenia. Spodziewałam się… W sumie to sama nie wiem, czego się spodziewałam, ale z pewnością nie czegośtakiego.

– Chcę tam jutro pojechać – powiedziałam, spoglądając naJulię.

– Wow! Spójrz na ceny. Wiesz, myślę, że nie jest u mnie aż takźle.

Szturchnęłam ją w bok i zaczęłam sięśmiać.

– Będę pytać o pracę w nim. Jak mogłaś pomyśleć inaczej? – Spojrzałam na nią z wyrzutem, a moja przyjaciółka rozpromieniła się, pokazując swoje idealnie równe i białe zęby. – Może chciałabyś mitowarzyszyć?

– Z przyjemnością weszłabym do takiego miejsca.

Uśmiechnęłam się, widząc, jakie oparcie mam w Julii. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie ona. Zapisałam adres w notesie i zamknęłam komputer. Pierwszy raz od dawna miałam ochotę, by napić się drinka. Zaczynałam czuć się swobodnie sama ze sobą w nowym miejscu. Anglia nigdy nie była i nie będzie moim domem, miałam nadzieję, że we Francji poczuję się jak u siebie. Spojrzałam na moją przyjaciółkę wyczytując z jej oczu, że pomyślała o tym samym, co ja. Nim minęła minuta, w swojej dłoni trzymałam kieliszekmarguerity.

– Za nowe początki. – Wzniosłatoast.

– Za nowe – powtórzyłam za nią i upiłam łykalkoholu.

***

Wiedziałam, że nie tak łatwo będzie mi zapomnieć o przeszłości, dlatego starałam się o niej jak najmniej myśleć. W ciągu dnia wolny czas wypełniałam nauką francuskiego. Julia powtarzała, że jeszcze trochę i zacznę mówić, jakbym mieszkała tu od kilku lat. Problem był tylko w tym, że chociaż z Julią konwersowałam swobodnie w tym języku, to poza domem dostawałam blokady, nie potrafiąc odezwać się do nikogo ani słowem. Dlatego obawiałam się rozmowy o pracę. Postanowiłam iść na żywioł, nie pisząc i nie dzwoniąc wcześniej. Tak więc spodziewać się mogłam wszystkiego.

Z samego rana obudziłam się po kolejnym nocnym koszmarze. Tylko one przypominały mi o tym, co się kiedyś działo, i o tym, bym nie czuła się zbyt pewna siebie. Boże, czy to się w końcu skończy? – pytałam sama siebie. Moje sny już nie budziły Julii, jednak nie znaczyło to, że się skończyły. Pojawiały się średnio co dwa dni. Zawsze wtedy, gdy czułam, że moje życie może być normalne i w końcu będę szczęśliwa. Co gorsza, nigdy nie mogłam o nich zapomnieć, bo ciągnęły się za mną także za dnia. Niejednokrotnie znienacka przypominała mi się scena, która we śnie sprawiała, że kuliłam się ze strachu.

Taki właśnie był ostatni koszmar. Siedziałam skulona pod ścianą domu, trzęsąc się z zimna. Była jesień i deszcz padał niemal codziennie. Wróciłam z zakupów i nie miałam przy sobie klucza, choć dałabym sobie rękę uciąć, że powinien być w torebce. Zawsze wieczorem sprawdzałam, czy wszystko mam, klucz też był na swoim miejscu. Wyszłam więc z domu, zatrzaskując drzwi i nie spodziewając się żadnych kłopotów. Stojąc pod drzwiami, przetrząsnęłam całą zawartość torebki, jednak nie było go. Przestraszyłam się, że mogłam go zgubić. A to nie byłoby rozważne. Nawet najmniejsze moje potknięcie było niedopuszczalne i nie powinno mieć w ogóle miejsca. Nie miałam telefonu komórkowego, ponieważ ktoś uznał, że nie przyda mi się. Po pewnym czasie sama zaczęłam tak uważać, jednak w tamtej chwili była to druga rzecz, zaraz po kluczu, którą powinnam mieć przy sobie. Jak na mojego pecha przystało, na niebie pojawiła się chmura, z której zaczęło lać jak z cebra. Skuliłam się więc pod ścianą, chcąc uniknąć przemoczenia. Oczywiście nikt nie był łaskaw mi pomóc, choć pukałam do sąsiadów, by schronić się u nich choćby na chwilę. Nie wiem, ile siedziałam pod tą ścianą. Na dworze panował mrok, a chmura była ciemna, wręcz granatowa. Straciłam poczucie czasu. W końcu zaczęło mi już być wszystko jedno, czy zmoknę do suchej nitki, czy się rozchoruję, bo zdałam sobie sprawę, że ktoś celowo wyjął mi klucz z torebki. Doskonale wiedziałamkto.

Po pewnym czasie usłyszałam głos nadsobą.

– Co się stało?

Troskliwy ton mężczyzny sprawił, że poczułam się smutna. Szybko zaczęłam myśleć nad odpowiedzią, a kiedy w końcu się odważyłam, wydukałam:

– Nie mam klucza od domu. Chyba gozapomniałam.

– I dlatego siedzisz i mokniesz? Głuptasku, chodź do środka, bo się przeziębisz. – Mężczyzna wyciągnął do mnie rękę, a ja ufnie mu ją podałam. Ta sama ręka później zostawiła ślad na moim pośladku. Ile bym dała, by była w tym odrobina erotyki. Niestety klapsy, które dostawałam, nie miały z namiętnością nicwspólnego.

Wspominając sen, automatycznie dotknęłam pośladka, by sprawdzić, czy boli. Ucieszyłam się, gdy nie poczułam nic, co by świadczyło o doświadczonejprzemocy.

Moje ciało pomału dochodziło do siebie. Przestałam też odczuwać strach przed dotykiem innej osoby. Na początku nawet przytulenie Julii powodowało u mnie cierpienie. Nie wiedziałam, jak jej powiedzieć, żeby mnie nie dotykała. Jednak sama chyba zauważyła, że coś jest nie tak ze mną i z moim zachowaniem. Starałam się być naturalna i otwarta, ale część mnie wciąż wzdrygała się, gdy przechodzień zbyt długo zawieszał na mniewzrok.

– Jesteś śliczna. To dlatego się za tobą oglądają. Nie dziwię się – powtarzała moja przyjaciółka.

A ja nie wiedziałam, co o tym myśleć. Wcześniej bałam się, gdy jakiś facet patrzył na mnie zbyt długo i do tego pożądliwie. Było wiadomo, że to moja wina i że kuszę innych mężczyzn, by stracili dla mniegłowę.

Teraz żyłam innym życiem. Pragnęłam czuć się atrakcyjnie i seksownie. Nie chciałam być już skromną i przestraszoną Chloe. Marzyłam, by stać się pewną siebie kobietą. Dlatego na słowa Julii przestałam oblewać się rumieńcem, a zaczęłam wysoko podnosićgłowę.

Oczywiście do rozmowy o pracę potrzebowałam ładnego stroju. Zwykłe dżinsy i koszulka nie wchodziły wgrę.

Dlatego moja współlokatorka, u której kątem mieszkałam już dwa tygodnie, zawołała mnie do swojejsypialni.

Julia, otwierając przede mną drzwi szafy, pozwoliła mi wybrać, co tylko mi siępodoba.

– Nie powinnam. – Próbowałam się wymigać, ale ona nie przyjmowała tego dowiadomości.

– Wybieraj! Tylko pamiętaj, że musisz wyglądać stylowo, ale nie przesadnie. – Dla zachęty wyciągnęła sukienkę w lazurowym kolorze.

Uśmiechnęłam się jednak. Wiedziałam, że nie chcę żadnej sukienki. Sięgnęłam więc po czarne, dopasowane cygaretki oraz białą koszulę z dekoltem. Na obcasy się nie odważyłam. Wzięłam do rąk czarne balerinki i wyszłam do łazienki, by się ubrać. Kiedy byłam już gotowa, spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Sine cienie pod oczami świadczyły o niewyspaniu, a nowa fryzura całkowicie mnie zmieniła. Byłam kimś innym, byłam kimś nowym. Weszłam z powrotem do sypialni i pokazałam się przyjaciółce. Na mój widokzagwizdała.

– No, kochana. Jak cię nie wezmą, to będą totalnymikretynami.

– Spokojnie. Przecież miałabym tam tylko sprzątać. Zresztą strój i tak nie maznaczenia.

– Ale liczy się dobre pierwsze wrażenie – odparłaJulia.

Uśmiechnęłam się niepewnie i przyznałam jejrację.

Wsiadłyśmy do Mini Coopera, którym jeździła Julia, i po wpisaniu do nawigacji adresu wyruszyłyśmy w drogę. Musiałyśmy pokonać południowe korki, ale kiedy udało się nam przecisnąć przez miasto i wyjechałyśmy na autostradę, spojrzałam na GPS i zobaczyłam, że do celu zostały nam dwa kilometry. Za chwilę był zjazd, a tuż za nim roztaczał się piękny widok na okolicę. Dookoła pobudowano same kurorty i resorty.

Gdy głos z nawigacji poinformował nas o dojechaniu do celu, zamarłam. Przepiękny budynek na żywo prezentował się jeszcze lepiej. Przed wejściem ustawiono stoliki, przy których ludzie siedzieli i pili kawę lub herbatę. Kelnerka krążyła między gośćmi, proponując coś na lunch. Stałam i zachwycałam się jej gracją oraz urodą. Julia stanęła obok mnie, klepiąc mnie poramieniu.

– Noo – zawołała. – To nie jest jakiś tam hotelik.

Miała rację. Hotel Aston z pewnością zasłużył na swoje pięć gwiazdek. Cicho westchnęłam i zrobiłam krok do przodu. Przeszłam przez duże szklane drzwi i znalazłam się w holu, gdzie mieściła się recepcja. Wszystko było utrzymane w odcieniach bieli i szarości. Pod ścianą stała ogromna kanapa z dużą ilością małych poduszek, a tuż obok wielki wazon z rośliną imponującej wielkości. Wszędzie unosił się przyjemny zapach kwiatów. Podeszłam do kontuaru recepcji, gdzie zauważyłam młodego chłopaka. Przyjaźnie uśmiechnął się do mnie i przywitał się w swoim języku. Przeprosiłam go, mówiąc, że mój francuski nie jest zbyt dobry, i poprosiłam o rozmowę w językuangielskim.

– Chciałabym zapytać, czy nie szukacie kogoś do pracy – powiedziałam niepewnie.

Chłopak uśmiechnął się radośnie, jakby właśnie usłyszał, że wygrał główną nagrodę wloterii.

– Proszę chwilę zaczekać – odpowiedział i zniknął na tyłach recepcji.

Odeszłam na bok i zaczęłam podziwiać obrazy na ścianach. Przez szybę widziałam, że Julia usiadła przy stoliku na zewnątrz i składała zamówienie. Uśmiechnęłam się do siebie, widząc, jak swobodnie rozmawia z kelnerką. Miałam nadzieję, że z czasem i ja się odważę tak zachowywać. Usłyszałam chrząknięcie i podskoczyłam przestraszona. Odwróciłam się, a moje nogi zaczęły się chwiać. Stałam przed najprzystojniejszym mężczyzną, jakiego w życiuwidziałam.

– Bonjour. Je m’appelle Oscar Lacroix et je suis le proprietaire de l’hotel2. – Zrozumiałam wszystko, ale nie sądziłam, że właścicielem może być ktoś tak atrakcyjny. Odebrało mi mowę. I kiedy zbyt długo przyglądałam mu się, zmarszczył czoło, a po chwili odezwał się do mnie raz jeszcze, tym razem po angielsku. – Podobno szuka panipracy.

– T-tak. – Zaczęłam się jąkać. Skarciłam się w duchu i wzięłam głęboki wdech. Nie mogłam pozwolić, by nerwy przejęły nade mnąkontrolę.

– W takim razie zapraszam do mojego gabinetu – oznajmił i ruszył w stronę recepcji.

Przeszliśmy za kontuar, za którym ciągnął się niewielki korytarz. Mężczyzna przyłożył magnetyczną kartę do drzwi, które po chwili piknęły, sygnalizując otwarcie zamka. Przepuścił mnie, wykonując zapraszający gest, więc zrobiłam krok naprzód i znalazłam się wśrodku.

Wnętrze pomieszczenia wyglądało dosyć surowo. Ściany były w dwóch odcieniach szarości. Nie powieszono na nich żadnych obrazów ani innych dzieł sztuki. Na środku stało biurko, a na nim laptop. Nie było żadnych zdjęć ani innych zbędnychbibelotów.

Usiadłam na jednym z foteli naprzeciwko biurka, rozglądając się jeszcze przez chwilę. Pod oknem stała sofa, a przed nią mały stolik do kawy, zaś po przeciwnej stronie na całej długości ściany była wielka rozsuwanaszafa.

Poczułam chłód, choć temperatura przekraczała dwadzieściastopni.

Właściciel hotelu minął mnie, przyglądając mi się uważnie. Odpiął guzik marynarki swojego garnituru i zajął miejsce za biurkiem. Zamknął laptopa i przesunął go na bok. Chyba pierwszy raz w życiu miałam fantazję erotyczną. Zaczęłam wyobrażać sobie, jak siedzę na tym biurku, a on rozpina swoją koszulę, bym mogła pogładzić go po torsie. Przeszedł mnie dreszcz, a na całym ciele dostałam gęsiej skórki. Moja kobiecość drgnęła. Od bardzo dawna nie czułam pożądania ani podniecenia. Jednak gdy patrzyłam na Oscara, czułam, że osiągnięcie przy nim orgazmu byłoby kwestią chwili. Zanim wróciłam na ziemię, musiał minąć jakiś czas. Było mi głupio, ale on również zawiesił na mnie wzrok. Nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy w kolorze brązu świdrowały moje błękitne tęczówki. Odchrząknął i w końcu sięodezwał:

– Jak ci naimię?

– Chloe. Nazywam się ChloeEllis.

– A więc, Chloe, jakiego typu pracy szukasz? – zapytałniepewnie.

– Jakiejkolwiek. Szukam czegokolwiek, byle tylko zacząćpracę.

– Długo jesteś weFrancji?

– Dwatygodnie.

– A skąd pochodzisz?

Nie chciałam odpowiadać na osobiste pytania, jednak wiedziałam, że jest to nieuniknione. Tylko co miałam mu powiedzieć? Moje miasto było moim koszmarem, sama Anglia budziła we mnie wstręt. Nie chciałam opowiadać o sobie zbyt wiele. Najbezpieczniejszą więc odpowiedziąbyło:

– Jestem zLondynu.

Mężczyzna przez chwilę patrzył na mnie, a później wstał i stanął obok mnie, opierając się o biurko. Zauważyłam, jak mocno ściska mebel. Jego dłonie były silne, jednak nieskalane ciężką pracą. Byłam pewna, że wiele czasu spędza na siłowni, dbając o swojeciało.

– Nie jestem pewien, czy w tym momencie będę mógł ci jakoś pomóc. Jednak zostaw, proszę, swój numer, jak tylko coś się znajdzie, ktoś odezwie się do ciebie. – Poczułam rozczarowanie. Byłam przekonana, że uda mi się z miejsca dostać choćby posadę pokojówki. On natomiast zaczął mówić zimnym tonem. – Nie wiem, kiedy dokładnie zakończą się prace remontowe, jednak wtedy na pewno będę potrzebował kogoś dopracy.

– Rozumiem. – Podałam mu stacjonarny numer do mieszkania Julii, zaznaczając, że zatrzymałam się uprzyjaciółki.

I to by było na tyle. Wstałam, spojrzałam raz jeszcze na mężczyznę, który mógł mieć niewiele ponad trzydzieści lat, góra trzydzieści pięć. To dawałoby nam osiem lat różnicy, jednak nie przeszkadzało mi to w dalszym fantazjowaniu o nim. Kiedy podał mi rękę, poczułam, jak uderza we mnie piorun. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Dałabym słowo, że w tym momencie w jego oczach zobaczyłam błysk. On też to poczuł. Uśmiechnęłam się, spuszczając wzrok, a gdy wyswobodziłam rękę, wyszłam z gabinetu. Odnalazłam Julię pijącą sok pomarańczowy. Usiadłam naprzeciw niej i zobaczyłam, jak za szybą Oscar przygląda mi się z uwagą. Starałam się zachowywać naturalnie, jednak aktorstwo nie było moją mocnąstroną.

– Wszystko wporządku?

– Tak. Cóż, zadzwonią, jak coś się znajdzie. Póki co dalej jestem bez niczego – powiedziałam.

– Nie przejmuj się, znajdziesz coś na pewno. Wrócimy do domu i zaczniemy przeglądać oferty.

Tylko że ja nie chciałam niczego innego, modliłam się, by ktoś zadzwonił z tego hotelu. Zaczęłyśmy się zbierać, więc uśmiechnęłam się, lekko unosząc dłoń do mojego obserwatora. Julia odwróciła się, spoglądając na stojącego przy recepcjiOscara.

– Kto to jest? – zapytała, przyciągając mnie bliżej za ramię, by przypadkiem nikt nie usłyszał tegopytania.

– Właściciel hotelu. Miałam z nimrozmowę.

– O mój Boże! – zaczęła i już wiedziałam, jakie wrażenie zrobił na niej Oscar. – Przecież wyglądaniczym…

– Tak, wiem – przyznałam jej rację i wsiadłyśmy doauta.

Z powodu okrężnej drogi powrót do domu zajął nam więcej czasu, ale nie miałam nic przeciwko, była to dobra okazja, by podziwiać okolicę. Mijałyśmy winnice i pola pełne winorośli. Widok zapierał mi dech wpiersiach.

Opuściłam szybę i pozwoliłam, by ciepły wiatr wpadał do środka. Moje myśli wciąż krążyły wokół Oscara. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, ten przystojny i pewny siebie mężczyzna po prostu mnie onieśmielał. Zastanawiałam się, jaki jest. Czy władczy, czy raczej łagodny? Choć po naszej rozmowie wyczułam, że lubi dominację. Nie mógł być typem faceta, który daje sobą pomiatać. Zaczęłam prosić los, by jeszcze raz postawił go na mojej drodze. Jak się później okazało, zbyt długo nie musiałam na to czekać. 

1Dzień dobry (fr.)

2Dzień dobry. Nazywam się Oscar Lacroix i jestem właścicielem hotelu (fr.)

Oscar

Od samego rana czułem okropny ból głowy. Nie powinienem wczoraj przesadzać z alkoholem, jednak okazja była nie byle jaka. Mój brat miał wieczór kawalerski. Na szczęście trafił lepiej niż ja. Claire, jego narzeczona, była wspaniała. Wiele razy zazdrościłem mu, że wybrała właśnie jego, a nie mnie. Poznałem ją na studiach. Była w grupie osób walczących o środowisko i już za pierwszym razem zobaczyłem w niej coś cennego, wyjątkowego. Jednak nie chciała mnie. Powiedziała, że widzi we mnie swojego przyjaciela i kocha mnie jak brata. O ironio, jaki byłem zdziwiony, gdy po trzech latach wyszło na jaw, że ona i Jacques spotykają się od pierwszego dnia, gdy ich sobie przedstawiłem. Jednak wtedy moje serce należało do Olivii. Miło wspominam tamten okres. Beztroskie życie przeminęło, gdy skończyliśmy studia i poprosiłem ją orękę.

Ucieszyłem się, gdy od razu i bez wahaniapowiedziała:

– Oui. Bien sur que oui3!

Dałem jej pierścionek należący do mojej babki. Taka rodzinna tradycja. Była wtedy taka piękna, delikatna i dziewczęca. Wszystko robiliśmy pierwszy raz. Podróżowaliśmy po świecie i odkrywaliśmy siebienawzajem.

Jednak jak powszechnie wiadomo – nic, co dobre, nie trwa wiecznie. Moja dawna i ukochana Olivia odeszła, gdy poczuła bogactwo i wygodę. Wiele razy rozmawialiśmy o tym. Mówiłem, jak bardzo się zmieniła i jak mi to przeszkadza, jednak ona zarzucała mi ciągłą nieobecność w domu oraz brak zainteresowania z mojej strony. Rozkładałem ręce, a każda próba rozmowy kończyła się kłótnią. Zacząłem przestrzegać brata, aby chociaż on uważał i był czujny. Może gdybym wiedział, że moja żona stanie się zimną suką, nie żeniłbym się z nią w ogóle. Oczywiście Claire była ideałem i żadne słowa nie trafiały do mojego braciszka. Dlatego przyjąłem do wiadomości, że jest szczęśliwy i nie miałem zamiaru więcej mu nic tłumaczyć. Ufałem, że Claire będzie zupełnie inna niżOlivia.

Do pracy dotarłem w niecałe dwadzieścia minut. Przyjechałem skoro świt, by być z dala od pytań i narzekań mojej żony. Dusiłem się, związek z nią, kiedyś tak namiętny i romantyczny, teraz był przeszłością. Wieczne pretensje i oskarżenia zaczynały mnie męczyć. Niestety z racji tego, iż byliśmy współwłaścicielami kilku hoteli i to jej ojcu zawdzięczałem rozkręcenie tego biznesu, nie mogłem tak po prostu odejść. Nie miałem zamiaru dzielić się majątkiem. Od dawna nasze pożycie to już tylko wspomnienie, wiedziałem też, że ma kochanka, ale nie pytałem o nic. Każde z nas żyło własnym życiem, robiąc dobrą minę do złejgry.

O jedenastej miałem się spotkać z maklerem w sprawie kupna mieszkania. Chciałem mieć swój azyl. Nie zawsze uśmiechało mi się wracać do domu, w którym była Olivia. Czasem potrzebowałem swojegomiejsca.

Nocowanie w hotelu do tej pory zdarzało mi się dosyć często, jednak w sezonie mieliśmy takie obłożenie, że nawet pokoje, które nie miały wcześniejszej rezerwacji, były wynajmowane, a od spania na kanapie w gabinecie bolały mnie plecy. Z tych niewesołych myśli wyrwał mnie dźwięktelefonu.

– Lacroix. – Ktoś mógłby pomyśleć, że odbieranie telefonu w ten sposób jest chamskie, jednak ja touwielbiałem.

– Witam. Z tej strony Aron Sorel. – To był makler. – Chciałbym przeprosić, ale czy moglibyśmy się spotkać o trzynastej? Mam małe opóźnienie.

Zacisnąłem usta i pomasowałem swoją skroń. Nie lubiłem, a wręcz nienawidziłem, kiedy ludzie nie szanowali czasu innych. Na każde spotkanie przychodziłem punktualnie, oczekując tego samego od innych. Jednak tym razem ucieszyłem się, że koleś chociaż dał znaćwcześniej.

– Jasne, nie ma problemu – powiedziałem, analizując swójterminarz.

– Dziękuję, w takim razie do zobaczenia o trzynastej. Adres panma.

Rozłączyłem się bez pożegnania i wyszedłem do recepcji. Dziś na zmianie był Martin. Młody chłopak. Lubiłem go. Nigdy nie zadawał zbędnych pytań, a gdy było trzeba, potrafił być dyskretny. Przywitałem się z nim, pytając, jak mijadzień.

– Nie zapowiada się, by dziś było tłoczno, ale zobaczymy po lunchu.

Skinąłem głową, przyjmując wszystko dowiadomości.

– Poproś kogoś, aby przygotował i przyniósł mi do biuraśniadanie.

– Robisię.

Po kwadransie miałem już tacę na biurku. Wypiłem ciepłą kawę i zjadłem bagietkę. Dopiero kiedy miałem jakieś pożywienie w żołądku, sięgnąłem po proszki przeciwbólowe. Zastanawiałem się, czy przyszły pan młody również cierpi. To było do przewidzenia, alkohol lał się strumieniami. Poszliśmy do Esclave4, prestiżowego klubu dla dorosłych. Młodzieży tam nie wpuszczali, przez co nie było możliwości, aby trafić na napalone nastolatki. Było to jedno z moich ulubionych miejsc w Paryżu. Dobrze znałem się z właścicielem, więc zawsze mogliśmy wejść bez uprzedniego stania w kolejce. Wiedziałem, że planuje otwarcie drugiego takiego miejsca – w Hiszpanii, tuż obok mojego świeżo budowanego hotelu. Było pewne, że obydwaj skorzystamy na takimpołączeniu.

Wyciszyłem komórkę i położyłem się na kanapie. Miałem nadzieję, że trochę snu pomoże mi w pozbyciu się bólu. Mógłbym przysiąc, że minęło zaledwie parę minut, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Usiadłem, przecierającoczy.

– Szefie, to ja, Martin.

Wstałem, by otworzyć mu drzwi. Do gabinetu pasowała tylko jedna karta magnetyczna i miałem ją ja. Nikt inny nie miał tu wstępu. Nawet Olivia, przed którą wiele razy się tuchowałem.

– Czego? – zapytałem niezbyt przyjemnie, co jednak nie ruszyło chłopaka. Pracował u mnie już dwa lata, więc przywykł do mojego charakteru, który nie zawsze należał dołatwych.

– Jakaś dziewczyna przyszła i pyta opracę.

– Przecież nie ma żadnego ogłoszenia, że kogośszukamy.

– Wiem, ale nie jest z Francji i pomyślałem, że może chociaż chciałby pan zamienić z nią słowo.

Nie chciałem. Głowa wciąż mnie bolała, przez co byłem nieźle wkurzony na wszystko i wszystkich. Obawiałem się, że biednej dziewczynie mogłoby się oberwać za niewinność, ale mimo wszystko byłem ciekawnieznajomej.

– Zaraz przyjdę.

Martin wyszedł, a ja sięgnąłem po marynarkę. Poszedłem do recepcji i zobaczyłem, że jakaś drobna kobieta stoi z rękoma w kieszeniach dopasowanych spodni. Uśmiechała się do kogoś przez szybę. Chociaż stała tyłem, widziałem, jaka jest ładna. Dałem sobie jeszcze chwilę i chrząknąłem, by wydusić z siebie choć słowo. Wtedy zaniemówiłem. Delikatna cera i błękitne oczy sprawiły, że pod moimi nogami zatrzęsła się ziemia. Przedstawiłem się, a ona popatrzyła na mnie jak na idiotę. Wtedy przypomniało mi się, że nie jest z Francji. Szybko przestawiłem się na angielski, który znałem perfekcyjnie ze względu na interesy. Zaproponowałem, byśmy poszli do gabinetu. W duchu podziękowałem Martinowi, który w tym czasie sprzątnął tacę po śniadaniu i poprawił poduszki na kanapie. Czułem, że ten chłopak może być bardzo przydatny. Młoda kobieta usiadła, rozglądając się po pomieszczeniu. Był to mój gabinet, więc nie potrzebowałem żadnych babskich ozdóbek. Biurko i laptop wystarczały mi w zupełności. Później zdecydowałem się na kanapę, by móc gdzieś rozprostować nogi. Tylko raz Olivii udało się tu wejść. Wtedy usłyszałem, że jest tu jak w jaskini. Od tamtej pory wszyscy mają powiedziane, by jej nie wpuszczać dalej niż kontuarrecepcji.

Chloe – tak miała na imię – sprawiała wrażenie cichej izagubionej.

Czułem, że jest skryta i niełatwo będzie do niej dotrzeć. Wtedy ona, chyba nieświadomie, spojrzała na mnie, oblizując delikatnie usta. Nie wytrzymałem. Mój kutas drgnął, stając się coraz twardszy. Pod cienką koszulą zobaczyłem kawałek porcelanowej skóry. Wyobraziłem sobie ją siedzącą na mnie. Jej falujące piersi i tyłek, który opada na mojego fiuta. Musiałem wstać, by ochłonąć. Stanąłem naprzeciwko niej, przyglądając się jej delikatnej twarzy. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że gdybym tylko ją zatrudnił, nie dałbym rady utrzymać rąk przy sobie. Miałem ochotę złapać ją w pasie i posadzić na biurku. Wtedy ona mogłaby opleść mnie swoimi zgrabnymi nogami. Zauważyłem, że nie ma żadnych pierścionków. Musiała być wolna. Zajęte dziewczyny zawsze noszą jakieś błyskotki od swoich facetów. Pewne natomiast było to, że nie chciałem jej niszczyć życia. Na pewno pragnęła się ustatkować w nowym miejscu. Ja niestety nie mógłbym jej tego zapewnić. Choć przyznam, że przeleciałbym ją i to z miejsca. Takiego podniecenia jak w tamto południe nie czułem już oddawna.

Pożegnałem ją, mówiąc, że ktoś się odezwie. Oczywiście wiadomo było, że tym kimś miałem być ja, jednak wciąż biłem się z myślami. Gdy wyszła z biura, poszedłem za nią. Jeszcze przez chwilę obserwowałem jej śliczną twarz. Starałem się nie gapić jak kretyn, ale ona i tak mnie zauważyła i uniosła dłoń. Była taka delikatna. Zaintrygowany, dlaczego przeniosła się tu aż z Londynu, wiedziałem, że to pytanie nie da mi spokoju. Odwróciłem się i spojrzałem na Martina, który uśmiechał się jak jakiś cwaniaczek. Zgromiłem gowzrokiem.

– Do roboty! – warknąłem.

Wróciłem do gabinetu, gdzie jeszcze unosił się zapach jej perfum. Delikatny i kwiatowy. Mój wzwód nie mijał, a ja zacząłem odczuwać fizyczny ból. Zebrałem swoje rzeczy i wyszedłem z hotelu, by jechać na spotkanie z Sorelem. Wciąż myśląc o Chloe, pojechałem do Paryża. 

3Tak. Oczywiście, że tak (fr.)

4Niewolnik (fr.)

Chloe

Od mojej rozmowy z właścicielem hotelu minął już tydzień. Do tej pory nikt się nie odezwał. Zaczynałam pomału tracić nadzieję, że cokolwiek z tego wyjdzie, dlatego z pomocą Julii postanowiłam napisać krótkie CV, by zostawić je w pobliskich restauracjach. Oszczędności, które miałam, zaczynały się kończyć. Coraz częściej to Julia robiła zakupy, a mnie było głupio sięgać po cokolwiek, co kupiła. Choć powtarzała, żebym się nie krępowała, ja i tak wstydziłam się swojej sytuacji. I gdy tak siedziałam i użalałam się nad sobą, do mieszkania wpadła Julia, rozpromieniona, jakby stał się jakiścud.

– Nie uwierzysz – zaczęłakrzyczeć.

– Zapewne – odpowiedziałam.

Mój francuski z dnia na dzień stawał się coraz lepszy, jednak wciąż lepiej się czułam, gdy rozmawiałam po angielsku. Dla mojej przyjaciółki było to oczywiste, dlatego nawet nie starała się tegozmieniać.

– Będziemy miały nowego sąsiada. Właśnie wprowadza się do apartamentu na ostatnim piętrze.

Czyli cztery piętra nad nami. Budynek, w którym mieszkała Julia, był nowoczesny i zadbany. Jej mieszkanie znajdowało się na szóstym piętrze. Dla osoby cierpiącej na lęk wysokości, czyli takiej jak ja, był to dość dużykłopot.

– Ty będziesz miała, to nie jest mojemieszkanie.

– Ani moje. Ja je tylko wynajmuję. – Oburzyłasię.

– Ale ty za niepłacisz.

– A ty, jak tylko dostaniesz pracę, będziesz się mogła dołożyć. Póki co nie pali się. – Spojrzała na mnie gniewnymwzrokiem.

Rozmowy tego typu odbywałyśmy codziennie.

Czasem brakowało mi argumentów, bo Julia byłanieugięta.

Pomagała mi, jak na prawdziwą przyjaciółkęprzystało.

– Wracając do nowego sąsiada. – Próbowałam zmienić temat. – Widzę, że ci sięspodobał.

– Sądzę, że nawet lesbijka zmieniłaby dla niegoorientację.

– Wow. Mocne porównanie. W takim razie lepiej, żebym na niego nietrafiła.

– Dlaczego? – zapytałazdziwiona.

– Bo wtedy i mnie się spodoba. Będziemy o niego rywalizować, a tego bym nie chciała.

Julia podeszła i przytuliła mnie dosiebie.

– Nie jestem desperatką. Dobrze mi samej. Ale tobie przydałby się ktoś i już wyobrażam sobie was razem.

Szturchnęłam ją w bok. Nie potrzebowałam swatki. A tym bardziej nie zamierzałam pchać się w żaden związek. Julia chyba zauważyła moją reakcję i szybko przeprosiła. Pokręciłam głową, dodając, że nie ma sprawy. Choć moje uczucia, dusza i ciało były wrakiem, miałam nadzieję, że kiedyś spotkam księcia z bajki, który będzie traktował mnie jak swoją księżniczkę. To nie był jeszcze odpowiedni czas, ale czy kiedykolwiek taki nastąpi? Czy kiedykolwiek będę w stanie związać się z kimś bez strachu o to, że wróci to, co było? Minął już miesiąc mojego pobytu we Francji. Chociaż nie powinnam, zastanawiałam się, co się dzieje w „domu”, czy ktoś ucieszył się z powodu mojego zniknięcia? Czy może odchodzi od zmysłów? Wiedziałam na pewno, że była to najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć, drugi raz postąpiłabym tak samo. Odkąd zmarła babcia, moje życie zaczęło dążyć ku przepaści. Stopniowo, bym przypadkiem nie zauważyła niczego podejrzanego, los kładł mi kłody pod nogi. Gdybym wtedy wiedziała to, co wiem teraz, nie wyprowadzałabym się do Londynu. Zostałabym przy mamie. Pomagając jej, jak się okazało, w jej ostatnich dniach. Zaopiekowałabym się ojcem, nie pozwalając, by całkowicie pochłonął go alkohol. Ale nie, ja postawiłam na siebie. Chciałam się rozwijać, zdobywać doświadczenie. Cóż z tego, że jak wół harowałam w restauracji, a moje życie kręciło się tylko w schemacie praca-mieszkanie – i tak w kółko. Nawet po zakupy nie musiałam chodzić, bo jadałam na dole. Rok trwała moja egzystencja w tamtym miejscu. Straciłam rok na życie w mieście, które miało być dla mnie spełnieniem marzeń. Z perspektywy czasu wiem, że powinnam się trzymać od niego z daleka. Nie potrafiłam pojąć, jak życie mogło być dla mnie tak niesprawiedliwe. Inni zawsze mieli wszystko podane na tacy. Ja nigdy nikogo o nic nie prosiłam. Moim problemem była łatwowierność. Zaufałam komuś i ten ktoś mnie zranił. Bałam się, że te rany nigdy się niezagoją.

– Halo. Ziemia do Chloe. – Spojrzałam na stojącą przede mną Julię. Była ubrana w seksowną wieczorową kreację, a makijaż na jej twarzy świadczył, że szybko nie wróci. – Może zmieniłaś zdanie i chcesz ze mną iść?

Przypomniało mi się, jak dzień wcześniej zaproponowała mi wypad z jejznajomymi.

– Nie. Idź i baw się dobrze. Pouczę się trochę. Może wyjdę na spacer – wykręcałam się, jak mogłam. Nie w głowie było miimprezowanie.

– Jak uważasz. Ale będę się o ciebiemartwić.

– Niepotrzebnie. Dam sobie radę. Idź i zapoluj. – Zaśmiałamsię.

Pocałowała mnie w policzek i wyszła, stukając obcasami w parkiet. Po pewnym czasie w uszach zaczęła dźwięczeć mi cisza. Na dworze nie było jeszcze ciemno. Tak jak mówiłam, postanowiłam wyjść na spacer. Niedaleko był park, w którym można było podziwiać piękno natury. Chociaż mieszkałyśmy w centrum, po wkroczeniu do parku człowiek przenosił się w inny wymiar. Już raz tam byłam i pokochałam to miejsce od pierwszego wejrzenia. Nie chcąc czekać na windę, zbiegłam schodami. Przeskakując po dwa stopnie, jak dziecko cieszyłam się z wyjścia. Wybiegłam na ulicę, łapiąc ostatnie tego dnia promienie słońca. Weszłam do parku i wtopiłam się w otoczenie. Spacerowałam alejkami, delektując się zielenią drzew. Ptaki radośnie zwoływały się do gniazd, by zakończyć ten dzień. Mijałam rodziny z