To może być każdy - Katie Zhao - ebook + książka

To może być każdy ebook

Zhao Katie

3,3

Opis

Egzaminator: Oto koniec ery Jamie i początek MOICH rządów. Lekcja numer jeden, drodzy uczniowie Sinclair Prep: zdrada będzie was prześladować zza grobu.

Nancy Luo jest zszokowana, gdy społecznością szkolną wstrząsa wiadomość o zaginięciu, a potem o śmierci najlepszej uczennicy, Jamie Ruan. Wkrótce zaczyna się rozchodzić wiadomość, że to właśnie Nancy i jej znajomi – Krystal, Akil i Alexander – są głównymi podejrzanymi. Wszystko to przez tajemniczą osobę, posługującą się pseudonimem Egzaminator, która za pośrednictwem szkolnej aplikacji społecznościowej obciąża czwórkę uczniów odpowiedzialnością za śmierć Jamie. W aplikacji ujawnione zostają najmroczniejsze sekrety przyjaciół zmarłej dziewczyny. Skąd zna je Egzaminator? Czwórka bohaterów musi odkryć zabójcę, zanim ujawni on więcej. Ale czy mogą ufać sobie nawzajem? Przecież każdy z nich zrobiłby wszystko, by znaleźć się na szczycie. W Sinclair Prep rywalizacja jest zabójcza.

Trigger warnings: znęcanie się, samookaleczanie, przemoc, ataki paniki, narkotyki, choroby psychiczne, rasizm, myśli samobójcze, morderstwo, śmierć, szantaż.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 300

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (47 ocen)
7
13
16
10
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Oszka84

Całkiem niezła

Dla fanów Plotkary i mlodzieżówek calkiem niezła książka. Wciągająca na tyle, że czyta się dalej by dowiedzieć się więcej, jednak po odłożeniu odejdzie w zapomnienie. Nic odkrywczego, nic nowego...
10
pauleenne

Nie polecam

Według mnie książka nudna, przewidywalna, bohaterowie sztampowi, przerysowani. Mam wrażenie, że autorka wybrała największe stereotypy o imigrantach w Stanach oraz i bogatej młodzieży i wszystko upchnęła w tej książce. Bardzo mi się nie podobało.
00
Yevelyn

Dobrze spędzony czas

Ksiazka wprost idealna dla wielbicieli koreanskich dram
00
hanyoxox

Nie oderwiesz się od lektury

Książkę oceniam 4,5. Jednakże nie mogę dać tego pół więc daje 5 dla spełnionych marzeń. Książkę czytało się naprawdę dobrze, to pół chciałam zabrać za drobne błędy, Które teraz wyszły mi z głowy, ale pamiętam, że były. Warto przeczytać.
00
stasicaa

Dobrze spędzony czas

Nic specjalnego, każdy kolejny ruch dość przewidywalny, ale przyjemnie się czytało.
00

Popularność




Tytuł oryginału: How We Fall Apart
Przekład: Ewelina Zarembska
Redaktor prowadząca: Agata Tondera
Redakcja: Anna Pliś
Korekta: Małgorzata Giełzakowska, Monika Sławkowska-Rode
Opracowanie okładki i skład: Monika Nowicka
Zdjęcia na okładce: Krakenimages.com, Mix and Match Studio, Ranta Images / Shutterstock.com
© Katie Zhao 2021 This translation of How We Fall Apart is published by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. by arrangement with Bloomsbury Publishing Inc. All rights reserved.
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2022
All rights reserved
Wydanie I
Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości lub fragmentów książki możliwe jest tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-8240-784-6
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 51 e-mail: [email protected]
Konwersja: eLitera s.c.

OD AUTORKI

Książka zawiera opisy dręczenia, samookaleczania, przemocy, zaniedbań rodzicielskich, ataków paniki, zażywania narkotyków, chorób psychicznych, niewłaściwych relacji uczennica–nauczyciel, rasizmu i myśli samobójczych. Ponieważ motywy te mogą urażać uczucia odbiorców, zalecam ostrożność przy lekturze.

Tym, którzy dążą do wielkościbez względu na cenę.

MOJA MATKA POWIEDZIAŁA MI KIEDYŚ

Moja matka powiedziała mi kiedyś, że mam się dostać na jeden z najlepszych uniwersytetów albo umrzeć, próbując to osiągnąć.

Musisz być najlepsza, Nancy. Pamiętaj o wszystkim, co dla ciebie poświęciłam. Pamiętaj, na co harowaliśmy w tym dziwnym i obcym kraju. Nie możesz pozwolić, żeby to wszystko poszło na marne.

Myślałam, że mama żartuje. Azjatyckie matki często prosiły swoje ambitne dzieci o niemożliwe do spełnienia rzeczy.

Na przykład: ćwicz codziennie na pianinie, aż będziesz wystarczająco dobry, aby zagrać w Carnegie Hall. Albo: bierz lekcje tenisa pod okiem najlepszego trenera i zostań mistrzem kraju.

One same dokonały cudów, więc proszą nas o zrobienie tego samego.

Moja matka powiedziała mi kiedyś, że mam zapisać się na najbardziej zaawansowane przedmioty. Że mam dostawać najwyższe oceny. I że mam być najlepsza.

Bez dyskusji.

Nie rozumiałam wtedy, o co tak naprawdę mama mnie prosiła ani ile będzie mnie kosztowało spełnienie jej życzeń. Nie wiedziałam wtedy, że dług życia można spłacić tylko życiem. Krwią.

I tak obiecywałam i przysięgałam. Dla rodziny. W imię wszystkiego, co poświęciliśmy.

Miałam umrzeć, próbując.

WYZNANIE PIERWSZE

J.R. jest tak doskonała, że doprowadza mnie do szału. Mogłaby zniknąć. Na zawsze. – Anonim

*****

Łatwo było wejść w jej skórę. Ale nosić ją równie dobrze jak ona – to już inna sprawa.

Jamie Ruan. Osoba – legenda – której nikt nie mógł dorównać. Przez jedenaście lat przyjaźniłam się z nią i wiedziałam, że Jamie nie ma żadnych słabości.

Wszyscy się jej bali. Wszyscy chcieli być nią. Oczywiście, że tak. Była najlepsza w elitarnej klasie juniorów[1] w Richard Sinclair Preparatory School, w skrócie Sinclair Prep. Przewodnicząca klasy. Kapitanka dziewczęcej drużyny siatkówki. A do tego wszystkiego była jeszcze bogata, piękna, ambitna i inteligentna.

Mogłabym dorównać Jamie pod względem ambicji i inteligencji. Wślizgnąć się w jej skórę i udawać, że jestem nią. Ale mogłam tylko marzyć – jak wiele innych dziewczyn – by być tak idealną jak ona, bez najmniejszego wysiłku. By  gwiazdy sprzyjały mi równie posłusznie jak jej.

Bo ostatecznie nie byłam Jamie Ruan.

Jamie wszystko uchodziło na sucho i potrafiła pozbyć się każdego. Mogła zrujnować ci życie jednym słówkiem szepniętym bogatemu, wpływowemu ojcu.

Weźmy taką Pam Jenson, która na drugim roku otrzymała partię solo w chórze przed Jamie. Jamie zmusiła ją do odejścia, zanim ta zdążyła choć raz zaśpiewać. Rok wcześniej Karen Outa dostała się zamiast Jamie do reprezentacji szkoły w siatkówce, ale z tajemniczych przyczyn musiała zmienić szkołę jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Takich przypadków było mnóstwo, zarówno w podstawówce, gimnazjum, jak i chińskiej szkole; nazwiska i twarze, które dawno temu pogrzebaliśmy we wspomnieniach niczym duchy.

Tamtej nocy miałam nadzieję, że choć raz to nie Jamie będzie w centrum uwagi. Tamtej nocy w stuletnim audytorium Sinclair Prep ponad sto par oczu wpatrywało się w jasno oświetloną scenę. We mnie i w uczniów siedzących za mną.

Dyrektor Bates nie spieszył się, ustawiając system nagłośnieniowy i projektor. Ale wśród ciszy zaczęły się rozlegać szepty, które wkrótce mnie otoczyły. Wszyscy zastanawiali się nad tym samym.

– Gdzie jest Jamie? – wyszeptała Louisa Wu do Kiary William, dwa krzesła na lewo ode mnie. – Nie widziałam jej od egzaminu z historii i nie odpisała mi na żadnego esemesa.

– Może zasnęła. Wiesz, ile ostatnio na siebie wzięła – wymruczała Kiara.

Zarówno Louisa, jak i Kiara były najnowszymi bluszczami-vel-BFF Jamie.

– Mówimy o Jamie Ruan – przypomniała im Isabel Lim, która siedziała zaraz za Kiarą. – Nie wydaje mi się, żeby ona kiedykolwiek sypiała. Może Jamie po prostu poczuła się zażenowana... Też bym nie wyszła przed tych wszystkich rodziców ze świadomością, że wszyscy wiedzą, że mój ojciec jest defraudantem, kryminalistą i oszustem...

– Uczniowie, proszę! – Dyrektor Bates odwrócił się w naszą stronę z groźnym spojrzeniem i uniósł palec do ust.

Szepty przycichły, ale nie ustały. Tutaj, w Sinclair Prep, szepty nigdy nie milkły. Niektórzy uczniowie twierdzili nawet, że pradawne mury szkoły są nawiedzane przez jakieś udręczone duchy.

Mój telefon, wciśnięty za pasek spódnicy, zawibrował. Nie powinniśmy mieć żadnych urządzeń elektronicznych na scenie. Co oczywiście oznaczało, że wszyscy wokół właśnie dyskretnie pisali esemesy.

Kiedy Bates odwrócił się z powrotem, wyciągnęłam swój telefon.

Krystal: Nancy! Powodzenia z przemówieniem

Akil: Połamania nóg

Alexander:

Nancy: Dzięki. Tylko nie wiem, czemu Jamie się nie pojawiła ze swoim przemówieniem

Krystal: To nie jest w jej stylu, tak zmarnować szansę, żeby się popisać...

Nancy: Taaa, aż trochę się martwię. Pamiętacie, jak nas prosiła wcześniej, żebyśmy się z nią spotkali przy fontannie Bethesda, bo musi nam coś powiedzieć, i też nie przyszła? To też nie w jej stylu

Alexander: Może Jamie potrzebowała chwili przerwy. No, wiecie, wszyscy mieliśmy ciężko z testami z rozszerzeń przez cały miesiąc, a do tego drużyna siatkówki dziewczyn wygrała zawody stanowe. Nie można mieć do niej pretensji, choćby zamierzała odsypiać aż do wręczenia dyplomów, lol

Akil: A może Jamie nie żyje? Może jej ojciec to nie tylko malwersant, ale też morderca?

Zadrżałam, czytając wiadomość Akila. Wszystkie te szepty wokół mnie, upiorne migotanie świateł pod sufitem audytorium, a teraz jeszcze to gadanie o śmierci. Każdego przyprawiłoby to o dreszcz.

Nancy: OMG, weź nawet tak nie żartuj

Alexander: Pan Ruan siedzi w więzieniu od miesięcy. Nie ma opcji, żeby zrobił coś Jamie

Akil: Zapytaj Louisy Wu, może ona coś wie. Nie jest obecną BFF Jamie?

Nancy: Louisa też nie wie, słyszałam, jak mówiła

– Nancy! – Dyrektor zaprosił mnie gestem na podium.

Wzięłam głęboki wdech i poruszyłam głową, by odzyskać jasność umysłu. Skup się. Skoncentruj. Nic nie ma znaczenia, tylko ta przemowa. Desperacko próbując przywołać do siebie potężną aurę Jamie, opuściłam swoje miejsce i weszłam na podium zamiast niej.

– Witajcie – powiedział dyrektor Bates – na dziewięćdziesiątej drugiej Gali Juniorów w Richard Sinclair Preparatory School: wybitnej prywatnej szkole średniej w Stanach Zjednoczonych, która szczyci się swoją wielowiekową tradycją najwyższych standardów akademickich. Tutaj, w Sinclair Prep, nasi uczniowie starają się podtrzymywać nasze wartości, zdobywając wykształcenie oparte na zasługach, celebrując różnice i wspólnie odkrywając osiągnięcia ludzkości. Z dumą przedstawiam mówczynię tego wieczoru: wybitną uczennicę Nancy Luo.

Po wprowadzeniu wygłoszonym przez dyrektora rozległy się uprzejme oklaski. Zgodnie z tradycją przywilej wygłoszenia przemówienia tej nocy przypadał najlepszemu uczniowi danego rocznika. W przypadku naszej klasy zawsze była to Jamie. Ale dzisiejszej nocy Jamie tu nie było, co oznaczało, że obowiązek ten spadł na mnie.

Bates podał mi mikrofon i pilota do prezentacji multimedialnej. Usta miał zaciśnięte w wąskim uśmiechu. Za mną, na ogromnym projektorze rozbłysnął pierwszy slajd prezentacji, którą Jamie z takim trudem przygotowała na ten wieczór.

UDAŁO NAM SIĘ, ROCZNIKU 2023!, głosił nagłówek. Tuż pod nim widniało motto Sinclair Prep: In inceptum finis est. A jeszcze niżej – nasze zdjęcie grupowe, które zrobiono ostatniej jesieni. Szkliste oczy i martwe uśmiechy moich kolegów z klasy wpatrywały się we mnie ze slajdu.

Kiedy Jamie wysłała swoją prezentację do Batesa parę tygodni temu, dyrektor przesłał ją do mnie, więc miałam możliwość przejrzenia jej wcześniej, żeby wiedzieć, co mogę powiedzieć. Mimo to nie mogłam nie denerwować się, przemawiając przed tą publicznością. Siedzące przede mną rodziny należały do najzamożniejszych i najbardziej wpływowych w kraju: dyrektorzy firm, reżyserowie, politycy. Za pięć czy dziesięć lat ich dzieciaki będą rządzić światem.

Sinclair Prep, mieszcząca się przy West Ninety-Sixth Street i Broadway na Upper West Side, była trzypiętrową elitarną szkołą, zbudowaną z szarej cegły. Zajmowała pierwsze miejsce w każdej dziedzinie, jaką można sobie wyobrazić: pod względem wysokości wpisowego, mistrzostw w debatach, liczby absolwentów, którzy zostali potem prezydentami USA.

Słyszę głośne szepty wśród uczniów za moimi plecami. I szepty ze ścian. Wszędzie szepty. Mówią, że to nie miejsce dla mnie, że nie zasługuję, by wygłosić tę mowę. W końcu tylko głupie szczęście zadecydowało o tym, że dostałam stypendium, które pozwoliło mi na uczęszczanie do tej elitarnej szkoły. Córka dwojga imigrantów, którzy walczyli o to, żeby w ogóle dostać się do Stanów, tylko po to, żeby potem przez całe lata harować, próbując związać koniec z końcem.

Kosmyki moich długich, prostych, czarnych włosów przyklejają mi się do szyi. Krople potu spływają za szary kołnierzyk czarnej koszuli z długim rękawem i niżej, aż po czarną spódnicę sięgającą kolan. Noszę ten mundurek codziennie, ale dziś czuję się w nim niekomfortowo – wydaje się sztywny, a mi jest za gorąco.

Jamie nie przejmowałaby się tymi szeptami, gdyby w ogóle je usłyszała. Podbiłaby publiczność.

Zatem wyobraziłam sobie, że jestem Jamie: najlepsza w klasie, pewna siebie, niezłomna. Wyobraziłam sobie, z jaką zazdrością patrzyłaby na mnie, widząc mnie na swoim miejscu – na jej twarzy nie byłoby ani śladu zwykłego samozadowolenia. Poczułam, jak nerwy odpuszczają. Szepty ucichły.

Przywołałam na twarz przepełniony pewnością siebie uśmiech Jamie, dokładnie tak, jak wcześniej ćwiczyłam to przed lustrem w swoim pokoju.

– Dobry wieczór państwu. Długa droga wiodła nas do tego dzisiejszego wieczoru.

Trwająca dokładnie trzy lata. Trzy lata wyczerpującej pracy i udręki. Wspinania się pazurami na szczyt amerykańskich rankingów szkół prywatnych.

Wypruwaliśmy sobie żyły, żeby dotrwać do tej nocy. Poświęciliśmy swoje pasje. Zaniedbaliśmy własne zdrowie. Wszystko po to, by móc nazywać siebie najlepszymi absolwentami kraju. Żeby mieć szansę, by posiąść... wszystko.

Nacisnęłam przycisk pilota, by przejść do kolejnego slajdu.

JUNIORZY Z SINCLAIR PREP POKONALI 97% AMERYKAŃSKICH UCZNIÓW W TESTACH OGÓLNOKRAJOWYCH!

– W tym roku nasze osiągnięcia... – zaczęłam, po czym się zawahałam.

Jaki był sens stać tu i omawiać garść statystyk? Wszystkie te informacje bez wątpienia znajdowały się już na stronie internetowej szkoły.

W audytorium zapanowała cisza. Dyrektor Bates odwrócił się do mnie nerwowo.

Znowu odezwały się szepty. Naglące szepty w mojej głowie. Powiedz im, jak naprawdę się czujesz.

– Trzeci rok nie był łatwy – wypaliłam. Nie wiedziałam, dokąd mnie to zaprowadzi, ale nie odkładałam mikrofonu. To była moja chwila. – W tym roku pożegnaliśmy kilkoro naszych kolegów i koleżanek.

Kolejne twarze przesuwają mi się przed oczami, przysłaniając publiczność. Tak wielu uczniów, którzy poddali się presji. Odeszli ze szkoły z głowami opuszczonymi ze wstydu. Nie wiedziałam, czy Sinclair Prep wpędziła ich w depresję, stany lękowe czy jakąś chorobę psychiczną ani też czy to miejsce mogło zniszczyć w ten sposób każdego, kto nie miał stalowych nerwów i niezłomnej siły woli, by przetrwać. Takiego czegoś Jamie nie umieściłaby na slajdach.

Zacisnęłam dłoń na mikrofonie z taką siłą, że pobielały mi palce. Nie pozwoliłabym nigdy, żebym i ja tak skończyła. Nie mogłam rozczarować mamy, która przez całe lata chwytała się kolejnych dorywczych prac tylko po to, bym mogła stanąć dziś na tej scenie. Nie mogłam rozczarować samej siebie.

– Osiągnięcia, którymi dziś się tu chwalimy, reprezentują nas wszystkich. Ciężko na nie pracowaliśmy. Zasłużyliśmy na miejsce na tej scenie. Gdy ten rok szkolny dobiegnie końca i zaaplikujemy do college’ów, będziemy tak pracować dalej, aż do ostatniego roku studiów. – Kliknęłam, by przejść do kolejnego slajdu, przedstawiającego pozaszkolne osiągnięcia klasy. – Poza kwestiami naukowymi...

Zbiorowe westchnienie tłumu zagłuszyło mój głos. Szepty rozległy się jeszcze głośniej.

– Co... co to ma znaczyć? – ryknął dyrektor Bates.

Z walącym sercem spojrzałam na slajd. Pamiętałam, co powinno na nim być – zdjęcie naszego uniwersyteckiego zespołu debatowego, trzymającego trofeum za pierwsze miejsce w mistrzostwach stanu, zdobyte kilka tygodni temu. Pamiętałam, że siedziałam na środku, kiedy robiono to zdjęcie – ja, sekretarka zespołu dyskusyjnego, z trudem żonglująca zajęciami pozalekcyjnymi i akademickimi, ale wciąż dająca sobie radę, choć z udręczonym uśmiechem na twarzy. W tym uśmiechu była ulga, że oto zakończyłam sezon debat z nagrodami, które uzupełnią moje CV.

Teraz jednak, zamiast zdjęcia naszego zespołu, slajd pokazywał skan różowej kartki, która wyglądała na wyrwaną z notatnika.

Widniała na niej niepokojąca wiadomość, napisana czerwonym tuszem.

Szepty były coraz głośniejsze. Docierały do mnie jakby z oddali, jakbym była gdzieś bardzo daleko w czasie i przestrzeni.

Te dłonie sięgające po krwistoczerwony długopis.

Te dłonie piszące te zdania, niczym tatuaż na mojej własnej skórze. Każde słowo wypowiadane z sykiem, niczym obietnica zemsty. Rozrywające moje ciało, by własną krwią napisać:

WYKOŃCZĘ CIĘ, JAMIE RUAN.

ZAPAMIĘTAJ SOBIE MOJE SŁOWA.

– Nancy Luo

WYZNANIE DRUGIE

@ Do osoby, która zrobiła ten WIELKI kawał podczas Gali Juniorów: daj znać, kim jesteś, to wyślę ci kwiaty. – Anonim

*****

Dyrektor Bates rzucił się, by wyrwać mi mikrofon i pilota z odrętwiałych dłoni. Szybko wyłączył projektor.

Ale nie miał wpływu na szepty. Nie mógł wymazać szoku publiczności.

– Dzię... dziękujemy, Nancy! Cóż za piękne przemówienie – powiedział do mikrofonu z wymuszonym spokojem, a szepty jakimś cudem ucichły. – Zakończmy dzisiejszą uroczystość mottem naszego mądrego założyciela, Richarda Sinclaira, który stworzył wizję tej instytucji ponad dwieście lat temu. – Przerwa dla większego dramatyzmu. – In inceptum finis est. W początku jest koniec. Obietnica, którą uczniowie Sinclair złożyli swoją pracą w tej szkole, spełni się w kolejnych dniach ich życia. – Bates skłonił głowę z szacunkiem dla myśli przewodniej naszej szkoły. – A teraz, proszę: cieszcie się przekąskami w hallu. Raz jeszcze gratuluję rocznikowi 2023, którzy na jesieni staną się najlepszymi seniorami w szkole!

Jego słowom odpowiedziały pojedyncze, pozbawione przekonania oklaski. Szepcząca publiczność stanęła w kolejce do wyjścia.

– Nancy, majstrowałaś przy prezentacji Jamie? – zapytał dyrektor, świdrując mnie oskarżycielskim wzrokiem.

Pokręciłam głową.

– N-nie, proszę pana.

Dyrektor Bates rzucił mi przeciągłe, twarde spojrzenie. Wytrzymałam je. Nic nie majstrowałam przy prezentacji przygotowanej przez Jamie.

Jednak to ja napisałam te groźby na różowej kartce kilka miesięcy temu. Nawet w najdzikszych snach, czy może koszmarach, nie wyobrażałam sobie, że to się pojawi właśnie tutaj.

Dyrektor Bates potarł głowę i westchnął.

– Pewnie któryś z techników uznał, że to będzie zabawny dowcip. Zamienię z nimi słowo. Przepraszam.

Dyrektor wpadł jak burza za zasłony sceny, gotów, by zepsuć dzień technikom.

Krzesła zaszurały o podłogę, kiedy uczniowie schodzili ze sceny, ale ledwo to zauważałam.

Te słowa. Ta strona. Nie było wątpliwości – kartka pochodziła z mojego dziennika. Mojego starego, sekretnego dziennika. Mojego Notatnika Nienawiści: kompilacji moich najciemniejszych, najbardziej gniewnych myśli o wszystkim i o wszystkich, którzy mnie denerwowali... głównie o Jamie.

Trzymałam go schowanego bezpiecznie w szufladzie w mojej sypialni. Kto mógł zabrać dziennik, zeskanować tę stronę i przesłać ją do prezentacji Jamie?

Ktokolwiek go miał, mógł teraz zrujnować mi życie. Musiałam znaleźć winowajcę. Musiałam go odzyskać.

Louisa wpadła na mnie, jej lśniący brązowy kucyk uderzył mnie w twarz. Nie przeprosiła, śpiesząc się, by jak najprędzej dogonić Kiarę.

Spojrzałam na nią – nie, żeby zauważyła cokolwiek w swoim pośpiechu.

– Kiara, sprawdź Tip Tapa! Ktoś napisał o Jamie... – Louisa mówiła na tyle głośno, że wszyscy w pobliżu mogli ją usłyszeć.

Dwie dziewczyny wyciągnęły telefony. Poszłam w ich ślady i otworzyłam Tip Tapa – aplikację plotkarską, w której użytkownicy mogli anonimowo publikować wszystko, co chcieli.

Odkąd wybuchł skandal związany z rodziną Ruan jakieś dwa miesiące temu, kiedy to ojciec Jamie został przyłapany na defraudacji milionów z Matsumoto Technology Corporation, każdego dnia pojawiało się co najmniej kilka wpisów o Jamie i jej rodzinie. Te dzisiejszej nocy były równie okrutne jak wcześniejsze.

Totalnie nie winię Jamie, że nie przyszła dziś na ceremonię lol

Gdyby to mój tata został złapany przez gliny na malwersacjach i moja rodzina straciła twarz, nie mogłabym nazwać siebie osobą honorową, a tym bardziej wyróżnioną uczennicą

Czy to oznacza, że Jamie nie będzie już przewodniczącą?

Blah... kogo obchodzi defraudacja, to już żaden news. Co to była za przerażająca wiadomość na tym ostatnim slajdzie?

Skręcało mnie z ciekawości. Czy naprawdę nieobecność Jamie na dzisiejszej uroczystości miała coś wspólnego z problemami jej ojca? I jeśli tak, to czy i ona była w tarapatach?

Na zewnątrz audytorium uczniowie i ich rodziny zebrali się wokół stołu z przekąskami, na którym znajdowała się nawet fontanna czekoladowa. Biżuteria z limitowanej edycji, diamenty, perły i szmaragdy błyskały na płatkach uszu i szyjach innych dziewcząt i ich matek. Roleksy błyszczały na nadgarstkach synów i ojców.

Matki w średnim wieku śmiały się i obcałowywały się nawzajem. Ojcowie ściskali sobie dłonie, jakby byli na uroczystości biznesowej, a nie na spotkaniu w szkole. Dla nich była to prawdopodobnie kolejna networkingowa noc.

Zauważyłam dwoje moich przyjaciół i ruszyłam w ich kierunku, ale zatrzymałam się, gdy zobaczyłam, że są z rodzinami.

Krystal Choi, wysoka Koreanka z czarnymi włosami sięgającymi do linii brody. Jedna z ikon mody Sinclair Prep; zwykle poza zajęciami nosiła Max Marę lub Zimmermanna. Była spadkobierczynią rodzinnej fortuny, zbudowanej przez imperium farmaceutyczne, i przewodniczącą klubu wolontariuszy naszej szkoły.

Akil Patel, równie wysoki Hindus z gęstymi, kręconymi brązowymi włosami. Dziedzic bogactwa Patel Ventures, sieci, która zdominowała rynek luksusowych hoteli, i gwiazda drużyny lekkoatletycznej Sinclaira.

Ich rodzice rozmawiali, prawdopodobnie ustalając szczegóły jakiejś współpracy biznesowej. Na pierwszym roku rodziny Patel, Chois i Ruan mieli wspólne interesy, dzięki czemu Akil i Krystal zbliżyli się do Jamie.

Sądzę, że upadek Ruana nie powstrzyma Patelów i Choisów przed kontynuowaniem współpracy, nawet jeśli w następstwie skandalu nie byli już związani z Ruanami.

I nawet jeśli – jak wszyscy inni, w tym i ja – Akil i Krystal przestali być przyjaciółmi Jamie.

Pan Ruan został aresztowany późną zimą, a świat Jamie wywrócił się do góry nogami z ogromną, oszałamiającą prędkością. Przez całe tygodnie media żyły historią Ruana, na Facebooku, Tip Tapie – wszędzie.

Pomimo różnic klasowych Ruanowie byli przez wiele lat jeśli nie przyjaciółmi, to przynajmniej znajomymi naszej rodziny. Ale to nie powstrzymało mojej mamy przed zrezygnowaniem z pracy na pół etatu w roli gospodyni w domu Ruanów. Nie powstrzymało to jej przed ostrzeżeniem mnie, żebym trzymała się z dala od Jamie i jej rodziny. A mnie nie powstrzymało to przed posłuszeństwem, pomimo poczucia winy, które skręcało mnie od środka.

Od czasu do czasu marzyłam o tym, żeby zobaczyć siebie na szczycie szkoły zamiast Jamie. Marzyłam o byciu tą, która ma wszystko, jak Jamie.

Ale tak naprawdę nigdy bym się nie spodziewała, że Jamie upadnie. Nigdy nie sądziłam, że to ona rozpadnie się na milion kawałków.

Krzyknęłam, kiedy telefon zabrzęczał w mojej dłoni. Na ekranie pojawił się tekst wysłany z zastrzeżonego numeru. Towarzyszyło mu makabryczne zdjęcie bladej dłoni ociekającej krwią.

Oto koniec ery Jamie i początek MOICH rządów. Lekcja numer jeden, drodzy uczniowie Sinclair Prep: zdrada będzie was prześladować zza grobu.

– Egzaminator

Grudzień, klasa 11 – juniorzy

Penthouse Jamie, który znajdował się w odległości krótkiego spaceru od Columbus Circle, oferował jeden z najbardziej zapierających dech w piersiach widoków na miasto. Ze swojego miejsca przy mahoniowym stole patrzyłam przez ogromne szklane okno jadalni na nieskazitelne budynki, które tworzyły słynną panoramę Manhattanu.

Miasto z ponad ośmioma milionami mieszkańców. Miasto sprzeczności – okrutnych i życzliwych, najbogatszych i najbiedniejszych. Siedząc tam, w tym luksusowym apartamencie, mogłam przez chwilę udawać, że oto ja sama dotarłam na szczyt i mogłam rządzić wszystkim i wszystkimi.

– Nancy, na co się tak gapisz?

Oderwałam wzrok od lustra. Jamie patrzyła na mnie, wydymając pomalowane błyszczykiem usta. Bawiła się srebrnym serduszkiem od Tiffany’ego, które nosiła na szyi.

– Na nic. – Wróciłam do rzeczywistości, czyli do mojego projektu z angielskiego, i westchnęłam. – Uch, to jakaś porażka – jęknęłam, uderzając czołem w stół. – Nigdy nie skończę tego eseju na czas.

– No cóż, powinnaś była zacząć wcześniej – stwierdziła Jamie cicho. Przewertowała papiery przed sobą i ułożyła je w zgrabny stosik. – Ja właśnie skończyłam.

– Co? – Spojrzałam na nią. – Tak szybko?

Jamie przesłała mi krótki, złośliwy uśmieszek w stylu „jestem-lepsza-od-ciebie”.

– I ty masz się za pisarkę.

Skurczyłam się, słysząc krytykę i arogancję w jej głosie. Jej słowa wywołały we mnie falę wyrzutów sumienia.

Nie mogłam uważać się wtedy za pisarkę, nie tak naprawdę. Cała presja szkoły, nawarstwiające się obowiązki – to wszystko było zbyt wyczerpujące, żebym mogła usiąść do swojej poezji. W Sinclair Prep albo radziłeś sobie z nawałem pracy, albo inni cię miażdżyli. Zmieniałeś się dla nich w kolejne stopnie drabiny, która prowadziła na szczyt.

Nie chciałam dać się zmiażdżyć. Bez względu na wszystko.

Jamie wyciągnęła rękę do stojącej między nami miski z kawałkami brzoskwini i wzięła sobie plasterek. Przeżuła go delikatnie, przymykając oczy.

– Twoja mama świetnie sobie poradziła z pokrojeniem owoców.

Zacisnęłam zęby. To był przytyk przebrany za komplement. Specjalność Jamie.

Żeby związać koniec z końcem, moja matka pracowała dla Ruanów jako gospodyni. Zaczęła już wtedy, kiedy byłyśmy dziećmi, kiedy obie z Jamie chodziłyśmy do Shuang Wen Learning Centre – weekendowej chińskiej szkoły w Lower East Side.

W tamtych czasach Jamie unikała mnie niczym zarazy – pomijając sytuacje, kiedy była akurat zajęta drwieniem z mojego ubóstwa. Nawet jako mała dziewczynka Jamie zdawała sobie sprawę z faktu, że górowała nad wszystkimi. Wiedziała o tym i korzystała z tego. Ale pewnego dnia zobaczyła, jak bawię się lalką Barbie. Pani Ruan nie pozwalała Jamie mieć jakichkolwiek zabawek w domu, ale moja mama kupowała mi czasem lalki w nagrodę za postępy w szkole lub dobre zachowanie.

Jamie chciała się pobawić moją Barbie, a ja jej pozwoliłam, bo jeśli Jamie czegoś chciała, to musiała to dostać. I to przez tę Barbie zostałyśmy przyjaciółkami.

Na ogół puściłabym komentarz Jamie mimo uszu. Pozwoliłabym jej zadać kolejny cios, nie skarżąc się ani słowem.

Ale czara goryczy się przelała. Dopadł mnie cały stres związany z pisaniem tego eseju, a może całym rokiem szkolnym, a może po prostu złość.

– Tak, moja matka ma wiele pożytecznych umiejętności – warknęłam. – A twoja, Jamie?

Skoro Jamie chciała robić mi przytyki, zamierzałam jej oddać. Obie wiedziałyśmy, że w tamtym momencie pani Ruan, pani domu, która rzadko kiedy w tym domu faktycznie bywała, wyszła na miasto. Pewnie siedziała w którymś ze swoich ulubionych lokali, Koreatown albo Chelsea, i piła z przyjaciółkami.

Jamie wytrzymała moje spojrzenie. Wyzwanie. Nie okazała po sobie żadnych emocji.

Sięgnęła po kolejny kawałek brzoskwini. Podniosła go powoli, nie spuszczając ze mnie oczu. Kiedy owoc był już o parę centymetrów od jej ust, upuściła go na podłogę. Celowo. A potem zrobiła to jeszcze raz. I znowu. Po chwili na nieskazitelnej dotąd podłodze leżało kilka kawałków brzoskwini.

Dalej wbijała we mnie wzrok.

– Och, pani Luo, Nancy rozrzuciła brzoskwinie po podłodze. Może pani po niej posprzątać? – zapytała swoim mdląco słodkim głosem, którego zwykle używała przy dorosłych.

Mama, która akurat sprzątała w drugim pokoju, przybiegła ze zmiotką i śmietniczką.

– Nancy, nie brudź podłogi państwa Ruanów! – skarciła mnie, po czym posłała Jamie przepraszający uśmiech. – Bardzo przepraszam, Jamie.

– Nie szkodzi, pani Luo, to nie pani wina. – Jamie spojrzała na mnie, podnosząc głowę, by zademonstrować, że oto wygrała ten pojedynek.

Wróciła do czytania swojego eseju, jakby wszystko to poszło już w niepamięć.

Zalała mnie fala wstydu. Nienawidziłam, kiedy moja matka tak się zachowywała, przybiegając na każde zawołanie Jamie. Nie cierpiałam tego, że nie mogłam nic zrobić, nic powiedzieć, nic zmienić, choćbym nawet próbowała ze wszystkich sił.

Przekaz był jasny. I zawsze taki sam: rodzina Ruanów – w tym Jamie – znajdowała się dużo, dużo wyżej niż ja. Gdybym przekroczyła granicę między nami, Jamie by mnie zniszczyła.

Skupiłam się na swoim eseju, nie mówiąc już ani słowa. Chwila buntu minęła. Jeszcze jedno słowo i wypadnę z łask Jamie. A w Sinclair Prep brak łaski Jamie był jak wyrok śmierci.

Napięta cisza została przerwana, gdy otworzyły się drzwi. Jamie zesztywniała na ten dźwięk i był to jedyny raz, kiedy zobaczyłam w jej oczach błysk strachu.

Moja mama pospieszyła, by jako pierwsza przywitać pana domu.

– Pan Ruan! Dzień dobry.

Ojciec Jamie wpadł do penthouse’u szybko i cicho, jak duch.

Jamie zacisnęła pięści tak mocno, że zbielały jej knykcie.

Pan Ruan wszedł do jadalni. Miał w oczach gniew, taki sam jak jego córka. Ale szybko go zamaskował i obdarzył nas uśmiechem, który jednak nie obejmował jego oczu, za to odsłaniał idealnie białe, ostre zęby.

Jamie odwróciła się powoli – bardzo powoli – w stronę ojca. Teraz miała taki sam wyraz twarzy jak ja wtedy, gdy ona upuszczała na podłogę te brzoskwinie, jedną po drugiej. Maska, niczym rzeźba lodowa na skraju pęknięcia.

– Witaj w domu, tatusiu.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

PRZYPISY

[1] Według amerykańskiego systemu szkolnictwa K-12 junior to termin określający uczniów jedenastej klasy, a senior – dwunastej. Klasy od 9 do 12 są odpowiednikiem polskiego liceum.